Park im. Afedi i Konedii Preadis

Geograf
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne

Miasto Lalek już od niespełna roku cieszy się niezwykłą atrakcją a to za sprawą sióstr Preadis. Córki jednego z majętniejszych mieszkańców Krainy Luster zapragnęły upiększyć miasto, w którym żyją. Upiorną Arystokratkę i Marionetkarkę łączyła wspólna pasja, jaką było zamiłowanie do mody, szykowne stroje, kreacje i zjawiskowe dodatki. Wymienione rzeczy nie powstają jednak z niczego, by powstała suknia potrzebny wszak materiał oraz zdolne dłonie operujące krawieckimi akcesoriami. I dzięki temu zrodził się pomysł niezwykłego parku, miejsca, w którym oszaleje każdy miłośnik mody.
Siostry wykupiły teren na obrzeżu miasta, aby za pomocą odpowiedniej ilości złota, utalentowanych projektantów oraz magii powstał jedyny w swoim rodzaju park. Dlaczego jedyny w swoim rodzaju? Otóż każde drzewo, krzew, kwiatek i roślina występująca w parku stanowiła magiczną hybrydę. Liście, płatki, gałązki czy nawet źdźbła trawy wykonane są tu z różnego rodzaju materiałów. Len, welur, jedwab, bawełna oraz wiele, wiele innych. Wysokie drzewa przypominające płaczące wierzby zamiast gałązek posiadały długie i różnokolorowe wstążki. Kora niektórych z drzew porośnięta była drobnymi kryształami, przeplatającymi się z srebrnymi i złotymi nićmi. Zamiast kamieni, można było natknąć się tutaj na guziki o fantazyjnych kształtach i rozmiarach. Feria kolorów bijąca od tego miejsca, mogła zachwycić albo też przyprawić o ból głowy. Każdy kto zdecydował się zawitać do tego miejsca w poszukiwaniu odrobiny wytchnienia, nie doznał rozczarowania. Między drzewami można dostrzec rozwieszone hamaki oraz wiszące fotele. Ukojenie przynieść może również szum wody, dobiegający z ponad stu niewielkich fontann. Każde urokliwe źródełko zdobią kryształowe figurki, zaś uważniejsi obserwatorzy dostrzegą, iż przedstawiają one pewną historię.
Jako że park stanowi niezwykły hołd dla świata mody, siostry Preadis poczyniły ukłon względem jej twórców. Każdego miesiąca w dzień pełni w parku odbywają się żniwa, podczas których artyści mogą bezkarnie korzystać z bogactw zgromadzonych w parku. Każde kolejne żniwa rozpoczynają się tradycyjnym pokazem kreacji. Właśnie taki modny zwyczaj został wpisany w ramy tego miejsca.
Pomijając noc żniw, park jest dostępny dla wszystkich chętnych, bez względu na stan, wiek czy rasę. Teren parku otacza ogrodzenie stworzone z wielkich krawiecki igieł, przeplatanych metalicznymi wstęgami. Jakby tego było mało, miejsce to patrolują wynajęci strażnicy, których zadaniem jest utrzymanie i zapobieganie kradzieżom. Odwiedzający mogą również natknąć się na liczne tabliczki głoszące o zakazie wprowadzania na teren parku Reyuinów.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Jeszcze wczoraj był w lesie, w brudnych ubraniach, nie wiedząc jak się z kimś przywitać. Teraz, po zakupach, w uszytych na miarę ubraniach, które mimo zachowania identycznej kolorystyki, wyglądały o niebo lepiej. Zakupił też nowy notatnik, ołówki i pióro z zapasem tuszu.
Długo też w sklepie musiał przekonywać Finny'ego by nie wracał do kieszeni starego płaszcza, który już powoli kończył swój żywot. O ile ubrania żyją. W tym mieście wydaje się to prawdopodobne. A szczególnie w miejscu do którego się udał. Cały park, nie z drzewami, nie z roślinnością. Z żywym, stale rosnącym materiałem. Łatwiej było powiedzieć czego tu nie ma, niż co jest.
Błądził po nim przez godzinę, po czym zdał sobie sprawę, że "ogromne liście", to tak naprawdę hamaki, a "owoce" to podwieszone fotele. Z przyjemnością rozsiadł się w jednym i wyjął notatnik. Zapatrzył się w najbliższe drzewo, nie zdając sobie nawet sprawy, że ktoś tam stoi. Po prostu zaczął pisać.
Jak żyje drzewo,
to zielone, w środku lasu,
wiedząc, że skądś krzywo,
patrzą na nie te, z parku?

Jak żyje drzewo pozbawione koloru,
każdego włókna znanego ludzkości,
mając jedynie do wyboru,
zielenie wiosny i zimy nagości...

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Leniwie machała puchatym ogonem, opierając się o jedno z drzew. Obserwowała jak jej nowy nabytek (czarny kruk o niebieskich wzorkach) z radością próbuje zebrać kilka kryształowych kwiatów o różanym kolorze. Ignorowała podejrzliwe spojrzenia strażników, mijających kotkę co jakiś czas. W końcu nie chciała nic ukraść, prawda? Więc ten niemalże oskarżający wzrok był co najmniej niepotrzebny. Znaczy, nie, że nie mogłaby niczego stąd wynieść w sposób niezauważony – mogłaby, ale nie miała ochoty. Wystarczy, że jej Ptaszyna weźmie stąd kilka drobiazgów. No ale hej! Przecież żaden z nich nie były takim głupcem i nie kazał krukowi oddać rzeczy, którą ten miał w dziobie. A może byliby na tyle nieogarnięci, żeby zrobić coś takiego? Kto wie.
W pewnym momencie wyczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Pewnie by je zignorowała, gdyby nie fakt, że zasadniczo różniło się od tego, posyłanego jej przez strażników. Najpierw skierowała swoje ucho w tamtym kierunku, jednak jedyne co usłyszała to dźwięk uderzanego o papier długopisu czy innego pisarskiego cuda. Odwróciła zatem całkiem głowę i fioletowymi ślepiami przeszyła osobnika płci męskiej, znajdującego się niedaleko niej. Ewidentnie coś pisał i nie tyle patrzył na straszkę, co patrzył w jej kierunku. Najpewniej stąd ta różnica.
Z braku czegokolwiek lepszego do roboty, poprawiła koszulę, wsadziła ręce do kieszeni różowej kurtki, machnęła ostatni raz ogonem oraz skierowała się w stronę nieznajomego blondyna.
- Czyżbyś znalazł swoją inspirację? – zapytała, przelotnie spoglądając na kartkę, a potem wracając wzrokiem do młodzika. No, a na takiego przynajmniej wyglądał. Chociaż Raven zdecydowanie wiedziała, że pozory mylą. Wszakże nikt przy zdrowych zmysłach nie dałby jej więcej niż dwadzieścia, może dwadzieścia parę lat, prawda? A tu taka niespodzianka, ponad dwa wieki. Ech, jak ten czas szybko leci.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tori potrząsnął głową i przyjrzał się kobiecie. Była ubrana w kawałki materiału które widział w drzewie... Odchylił się lekko w fotelu i spojrzał na drzewo. No ewidentnie wyglądało inaczej.
- Podobno ślepota przychodzi z wiekiem, ale ten park sam w sobie utrudnia zauważenie kogokolwiek. Szczególnie, gdy się tak długo nie rusza. Przepraszam - Speszył się mocno.
-
O pani urodzie powstałby nie jeden poemat,
lecz niewidzialność to nie domena by błyszczeć.
Jeżeli tytuł muzy mej chcesz mieć,
Musimy ustalić inny tła temat
-
Powiedział, nadal skupiony na rymie dotychczasowej pracy. Wygodne siedzisko zdecydowanie to ułatwiało. Złożył notatnik.
- Victor, miło poznać - Powiedział wstając, z delikatnym uśmiechem na ustach. Czuł, że kobieta jest od niego starsza, ale podobnie jak on, nie pokazywała prawdziwego wieku. Nie chodziła jak "młódka na podryw"(- słownictwo którego się nauczył słuchając krążących tu ludzi) a raczej jak osoba bardziej doświadczona. A skoro już do niego podeszła, wypada chociaż spróbować zdobyć kogoś, z kim mógłby swobodnie porozmawiać.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Uśmiechnęła się, słysząc jego wytłumaczenie o braku zauważenia jej osoby. Cóż, była pół duchem, czasem robiła się przezroczysta. Może nie całkiem, ale znikające kończyny to standard. Z resztą, była dobra w wyciszaniu swojej obecności. Od kiedy tylko została Strachem, to tak miała. Pewnie jakaś rasowa umiejętność czy coś. Bardzo przydatna z resztą. W końcu dzięki temu dużo łatwiej udawać, że cię gdzieś nie ma. Zdecydowanie dobry patent, kiedy chcesz się ukryć przed kimś nieproszonym.
- Nie martw się, nie jest to pierwszy raz, gdy ktoś mnie nie zauważył – powiedziała, mierząc go wzrokiem. Już po samej posturze zauważyła, iż jest wyższy od niej. Nie wydawał się przesadnie umięśniony, była raczej wątłej postury. Jednak ni dajmy się pozorom, to Kraina Luster, więc znając życie to jeszcze okaże się kimś super silnym.
Uniosła zaciekawiona uszy do góry, a końcówka jej ogona drgnęła w geście zainteresowania. Jeszcze nigdy nikt nie napisał o kotce czegoś takiego. Było to całkiem miłe uczucie. Jedyna rzecz, która jej tutaj wadziła, to „pani”. No przecież nie była aż tak stara! Nie wiedział też, że białowłosa jest szlachcianką, więc tym bardziej nie pasowało.
- Całkiem niezły z Ciebie poeta – pokiwała głowa, aby nadać swoim słowom mocniejszy wydźwięk.
Skoro nie tutaj, to gdzie mam Ci pozować? W środku prawdziwego lasu? – zapytała, uśmiechając się zadziornie oraz pokazując ostre zęby, kryjące się pod pomalowanymi wargami.
- Miło mi, Victorze, jestem Raven – odwzajemniła jego swobodną postawę ciała. Wyciągnęła nawet dłoń w kierunku blondyna i chętnie ją uścisnęła, gdy tylko ten zdecydował się odwzajemnić ten gest. Może trochę przy tym dygnęła, ale tylko odrobinę! Starych zwyczajów ciężko się pozbyć, zwłaszcza, że zostały one tak dobrze wpojone.
- A zatem, jesteś pisarzem, co? Hobby czy zawód? – pytała z czystej ciekawości. Skoro udało jej się spotkać kogoś, kto nie był nieprzyjemnym strażnikiem, to należało to odpowiednio wykorzystać. A nóż widelec, że Victor okaże się interesującą osobą i urozmaici kocicy chwilę wiecznego życia.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Uśmiechnął się na komplement, ale zaraz sposępniał.
-
Las pełen życia, życie ogranicza.
Radość rozkwita, ze smutku padołu.
Nadaj swobody by oddać urok ciału,
osiągnij cel by rozum zapłonął światłem znicza.
- powiedział, jakby nigdy nic. - Las był moim domem trochę za długo by do niego znów wracać. Sam chętnie pomogę Ci znaleźć miejsce, w którym cała rozkwitasz. Nie tylko rumieńcem na twarzy. - Dodał odzyskując odrobinę wcześniejszego  humoru. Podobała mu się ta sytuacja, ale cały świat wydawał się pędzić. Czy sam nie przyśpieszył za mocno?
Myśl zniknęła z kolejnym podmuchem wiatru, napełniając Toriego odwagą i odrobinką szaleństwa.
- Ale na to przyjdzie czas. Każdy kwiat dojrzewa w swoim tempie. Czy pozwolisz, bym nieco dłużej obserwował Ciebie? - Po czym delikatnie pocałował jej dłoń. Bardzo możliwe, że zaraz tego pożałuje, ale czym by był artysta, bez odrobiny ryzyka?

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Trafił jej się całkiem…..interesujący gość. Bardzo łatwo zmieniał swój nastrój, na czym straszka korzystała, lekko skubiąc co wyraźniejsze emocje. Dobrze dla niej. Dla niego też, bo nawet nie odczuje ich straty, a nie będzie tak bardzo chwiejny. I wszyscy dobrze na tym wyjdą.
Jakoże nie wiedziała jak odpowiedzieć na jego kolejne słowa, tylko przechyliła głowę w prawo. Zdecydowanie nikt nie mówił do niej w ten sposób, używając tego rodzaju poezji. No, że raz, Nori ale cóż… Oboje w tedy dali się ponieść emocjonalnym zachwianiom. Ale to temat na zdecydowanie inny rodzaj przemyśleń.
- Nie lubisz lasów, jaka szkoda – odpowiedziała pierwsze, co przyszło jej na myśl, a potem dodała już nieco bardziej przemyślaną odpowiedź: Nie mam nic przeciwko, jestem ciekawa, gdzie mnie widzisz. Z rumieńcami czy bez nich – puściła mu oczko rozbawiona.
Ucałowania dłoni zdecydowanie się nie spodziewała. Nie, żeby było jej to obce czy źle się z tym czuła, ale Victor, na pierwszy rzut oka nie wyglądał na osobę, robiącą takie rzeczy. No cóż, pozory mylą, czyż nie?
- Chcesz poobserwować z bliska, czy mam przysiąc na pobliskiej fontannie, żebyś mógł w pełni uchwycić moją urodę? – zamuczała lekko, wypowiadając ostatnie słowa. Raven zdawała sobie sprawę z atrakcyjności ciała swojej siostry. Najbardziej dużego biustu i szerokiej miednicy. To one zawsze przyciągały wzrok innych. W sumie, jakby tak teraz pomyśleć, to „gorsza część” kotki siedziała podejrzanie cicho. Skubana pewnie coś knuła. Najpewniej jak się wyrwać i uzyskać kontrolę nad ciałem. Jeszcze czego. Niedoczekanie.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tori uśmiechnął się smutno. - Ciekawe ile fontann będziemy musieli odwiedzić, by któraś w końcu podkreśliła właśnie Ciebie, a nie artystę za nią odpowiedzialnego. Co byś powiedziała na jakiś wysoki punkt, gdzieś, gdzie twoje oczy mogą zalśnić na tle nieba? - Podniósł rękę nieco wyżej - A może nad grobem, jako ta, która przeżyła ich wszystkich? Na niewinnej polanie, gdzie tylko morderca się wyróżnia? - Myślał głośno dalej, myśląc nad kolejnym rymem. Zatopił się w ogromnej pasji, która wydawała się być niewyczerpana, aż do momentu w którym kolejna myśl nawiedziła jego głowę. - Lub w zaciszu pokoju, gdzie możesz pokazać się taka jaka jesteś naprawdę, nie jak chcesz by widzieli Cię inni. - Victor po raz kolejny pożałował, że nie miał ręki do malowania. Słowa i obraz w takim przypadku przeplatają się do tego stopnia, że aż usiadł zmartwiony. - Może za mało potrafię by ukazać całe to piękno. Jestem tylko zwykłym gryzipiórkiem, wyrzutkiem z rodziny zdolnych... Jedyne co mi zostaje, to spróbować nie zawieść oczekiwań. - Powiedział, mając przygnębiony wyraz twarzy. Podmuch wiatru nie nadchodził.
Finny miał o tej sytuacji inne zdanie. Była pora na obiad, a jego pan nadal nie dał mu nic do pogryzienia. Wyskoczył z kieszeni i usiadł na głowie chłopaka, lekko drapiąc by zwrócic jego uwagę.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Victor miał naprawdę głębokie przemyślenia. I jak widać sprawne oko. Wszyscy ci artyści, którzy kiedykolwiek przyszli do Blacków nigdy nie skupiali się na „osobach”. Wykorzystywali swoje umiejętności czy to muzyczne, układając kompozycję na cześć jej brata, czy to malarz, uwieczniający rodzinę na tle różanego ogrodu. Żadnej ekspozycji osób, ot, koleje dzieło, dokładnie takie samo jak inne. Jedyne co je wyróżniało, to może okoliczności czy ubrania. A tak to wszystko robione na jedno kopyt.
- Co jeśli naprawdę jestem mordercą? Jeśli przychodzę odwiedzać spalony grób z bukietem byle jakich kwiatów? – zapytała, lekko drżąc. Lecz nie z obawy czy niepewności. Raczej swoistej ekscytacji. Pisarz szybko ją rozgryzł. To pewnie przez te skórzaną kurtkę w kwiatki. Albo wielką bliznę na policzku. Ewentualnie jakiś nóż wystaje jej z kieszeni czy z buta. No cóż. Nie ważny sposób odgadnięcia. Ważne, że odgadł.
- Nie jesteś może i malarzem? – propozycja o pozowaniu w zamkniętym pokoju była kusząca. Mogłaby być tam „sobą”. W granicach tego, jak bardzo jest sobą teraz. Ale i tak, byłoby to pewnie jeden z niewielu obrazów, na których nie musi sztywno stać lub siedzieć w jakiejś wspaniałej kreacji i uśmiechać się, udając, że wszystko gra. Bo nie grało od kilku wieków i grać zdecydowanie nie będzie przez następne. Pewnie tak długo, jak jakimś cudem żyję, tam długo będzie się męczyć.
Westchnęła lekko i potarła dłonią usta, całkowicie się nie przejmując, że połowa palców nagle zniknęła. Zalety bycia półduchem: w niesprzyjających sytuacjach można zniknąć! Raven może nie znikała całkiem, ale to i tak się liczyło jako zniknięcie, więc nikt nie powinien mieć żadnych zastrzeżeń co do tego. Żadnych.
- Na pewno przesadzasz – powiedziała, zaplątując dłonie pod piersiami i wygodniej opierając ciężar ciała na prawej nodze. – Mi tam się Twoje utwory podobają, więc nie są takie złe.
Pocieszyła go na tyle ile pocieszyć może obca osoba.
Skubnęła trochę jego smutku. Dobrze było móc się posilać każda, nawet najbardziej skrajną emocją. Zycie bez czucia, wieczna apatia… To nie życie. To przykra, wymuszona egzystencja!
- Kim jest Twój mały przyjaciel? – zapytała, ciekawsko spoglądając na wiewiórkę. Ciekawa też była jak radzi sobie jej Ptaszyna, próbująca zebrać kryształowe kwiaty. Może niedługo dołączy do ich trójki i zmienia się w czwórkę? Prawdopodobne, jednak na razie chyba się na to nie zapowiadało, bo nie słyszała charakterystycznego ruchu skrzydeł, uderzających o powietrze, więc Ptaszyna musiała dalej walczyć ze świecidełkami.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Co jeśli, to pytanie tych, którzy jeszcze nie są niczego pewni. Ale każdy musi je sobie w końcu zadać. Co to za przyjemność żyć pod czyjeś dyktando, kiedy wiemy, że da się inaczej? Co to za życie, bez kilku blizn... Może żadna z nich nie jest na mojej skórze, ale nic nie zmienia bólu... - Powiedział poruszony nagłą weną i inspiracją tej paranoicznej sytuacji. - Nie jestem malarzem i to bolało moich bliskich. Jedyny, który z pędzlem w ręce nie umiał tworzyć... Jak bardzo trzeba się w sobie dusić, tylko dlatego, że zawsze to oni mieli rację i nie było tam miejsca na siebie. Sobą można być tylko tworząc, a moja sztuka leży w słowach, które tak szybko się pojawiają jak nikną. Znienawidzona muzyka, mi, odpowiada... Bo dźwięk nie wybiera do kogo dotrze ani jaka jest Twoja opinia. Dźwięk trwa, tak jak wiatr... Niepowtarzalny, jak każda sekunda życia. Nawet w setce lat. - Wyrzucił z siebie nie dbając o rym. Wpadł w zachwyt, który byłby przerażający dla kogoś widzącego tylko tą jedną scenę. Ale czemu miał się przejmować?
- Finny... jesteś głodny? - zapytał, sięgając do kieszeni i wyciągając niewielką torebkę z mieszanką orzechów. - Czasem Ci zazdroszczę. Nie przejmujesz się niczym. Nie dbasz o piękno które Cię otacza. Chcesz tylko przeżyć. Czy też bywasz szczęśliwy? - zapytał wysypując kilka orzeszków na rękę.
Finny tylko na chwile się zatrzymał, nie dbając co jest mówione. Pan wyjął orzeszki. I przygotował mu porcję. Tylko to się teraz liczyło, by uspokoić ssanie żołądka. Nawet jeśli nie tak mocne. Orzeszki są dobre... A przynajmniej tak można myśleć widząc jak macha swoją kitką gryząc kolejny kawałek orzeszka.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Z tym stwierdzeniem nie mogła się zgodzić. Była bardziej niż pewna, że zabiła z premedytacją kilka osób w swojej rodzinie, więc takie „odkrywanie” siebie w ten sposób, do niczego nie prowadziło. Nie w jej przypadku.
Słuchała jednak dalej, nie tylko słów ale i emocji okularnika. Były bolesne, ciężkie oraz trudne do przełknięcia (nie dosłownie oczywiście, każdą emocję pochłaniała równie szybko i gładko). W jego historii znalazła cień dawnego życia: pod czyjeś dyktando, będąca dosłownym nikim; odmieńcem, bo z wyglądu przypomina ojca. Niesprawiedliwość w czystej postaci. Złożyła zatem po sobie uszy, przypominając sobie te wszystkie przykrości. Na szczęście była to odległa przeszłość, nic co by wpływało na życie Raven w jakiś dramatyczny sposób: ot, przykre wspomnienia.
- Mój drogi – zaczęła miękkim głosem – wszyscy mamy blizny. Czy to widoczne – to powiedziawszy wskazała końcówką puchatego ogona na policzek, który zdobi taka blada blizna – czy to te, okalające nasze serca i nie pozwalające nawet na chwilę zapomnieć, w jaki sposób się tam znalazły.
Uniosła dłoń, następnie kładąc ją na ramieniu blondyna. W geście zrozumienia oczywiście, bo zdecydowanie rozumiała jak to jest, czuć się odtrąconym. Chociaż czy poeta tak to odbierze? Tego nie mogła być pewna. Z resztą, nie była nawet pewna czy właśnie tego Victor potrzebował. Wydawał się raczej wyjątkowo pochłonięty, trochę jakby podekscytowany, „nakręcony”, więc pewnie w ogóle nie szukał czegokolwiek u albinoski.
Zmarszczyła nos, nie doczekując się odpowiedzi. Zabrała też rękę.
- Zwierzęta bywają szczęśliwe – powiedziała, z ukosa spoglądając na mijających ich strażników. Uśmiechnęła się do nich złośliwie oraz machnęła ogonem, chcąc w ten sposób ich pogonić. Nie pozwoli sobie na to, żeby ich rozmowa była podsłuchiwana!
- Trzeba tylko to szczęście umieć zauważyć – przyjrzała się wiewiórce. – On jest szczęśliwy. Dostał pożywienie, więc jest szczęśliwy.... - zastanowiła się chwilę, przekręcając głowę w lewo.
- A kiedy Ty bywasz szczęśliwy, co?


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Wiem, że masz rację... nie ma sensu za bardzo analizować, a jednak... Chyba nie umiem inaczej. Prostota mnie nudzi. Wszystko na tym świecie można nazwać pięknym, wyjątkowym, ale prawdziwie cudownym jest znalezienie takiego zestawu słów, który nie będzie się powtarzał. Jak charakter każdej istoty, nawet Finny'ego. Głodomorek wbrew wszelkim pozorom jest potwornie zdolny. Potrafi znaleźć nawet najmniejszą odrobinę jedzenia gdziekolwiek nie byłaby schowana. Musiałem go nauczyć by nie wchodził do dwóch kieszeni, bo zjadłby wszystko i rozleniwiłby się. Nie chcę, żeby stała mu się krzywda przez rozpieszczanie. - Powiedział, co chwilę zmieniając swój humor. Był smutny, znudzony, wesoły i zatroskany, jak tornado emocji.
- Kiedy jestem szczęśliwy? Dobre pytanie. Jestem szczęśliwy, gdy widzę, że jestem potrzebny, gdy ktoś czuje się dzięki mnie lepiej... Kiedy tworzę, a nawet w tej chwili. Twoja obecność i zrozumienie, są nieocenione... Nie umiem szukać ludzi, z którymi mogę tak swobodnie porozmawiać. Cieszę się, że wiatr losu przywiał nas w tą samą stronę. - Uśmiechnął się szczerze i lekko zachichotał. - Może pokażesz mi przy czym Ty jesteś szczęśliwa? Albo co tak bardzo lubisz, że gwardziści Cię irytują? - Powiedział, przybierając łobuzerski wyraz twarzy. Wszystko tutaj jest tak inne... Czuł nienasycone pragnienie poznania tego wszystkiego.
Finny dokończył jeść i usiadł na ramieniu swojego pana. Powiedział jego imię dwukrotnie, więc pewnie go chwalił, trzeba się zaprezentować.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Wysłuchała spokojnie jego słów, kiwając przy tym lekko głową. Doskonale rozumiała mężczyznę: prostota, choć łatwa i przeważnie przyjemna, nie była ani trochę pobudzająca. A jakie to jest życie, kiedy nie dzieje się nic ciekawego czy fascynującego? Żadne. Robienie wszystkiego po najprostszej linii oporu w ogólnych konsekwencjach było nawet nie wskazane. Wszakże kto nie doświadczył życiowych nieporozumień, nie starał się bardziej, nie robił więcej niż trzeba, kojarzony  był tylko z byciem leniwym. Straszka nawet nie wyobrażała sobie, jakby wyglądało jej życie, gdyby nie zdecydowała się uciec. Skończyłaby jako kto? Nic nie znacząca szlachcianka, która jedyny trud jaki ma w życiu, to przymus przestrzegania tych wszystkich dworskich zasad oraz chodzenie w niewygodnych sukienkach. Znając realia świata, pewnie zostałaby zmuszona do roli Przytulanki i sprzedana jakiemuś możnemu, najpewniej z Upiornej Arystokracji.Prowadziłaby życie, którego tak nienawidzi: bycia uwięzionym, niemalże trzymanym na smyczy. I chociaż klata, w której by tkwiła, obsypana była złotem i diamentami, a wszystko w niej byłby piękne oraz bajkowe – nie byłoby to to, czego pragnęła. Niemożliwość do wolności, własnej dyspozycji swoim majątkiem czy nawet sposobem w jaki danego dnia się ubiera, by ją wykończyły.
- Rozumiem, co masz na myśli. Lepiej czerpać z życia garściami niż bawić się w jakiś minimalizm, wystarczający do w miarę godnej egzystencji – miauknęła. Victor był wyjątkowo przyjemnym towarzyszem rozmów. Choć mówił wiele, niekiedy niepotrzebnych rzeczy, ale mówił i to się liczyło. Nie oceniał jej jako kogoś słabego. Nie patrzył na albinoskę, widząc w niej tylko słabego kociaka. Nie widział typowego grajka, czy złodzieja. Widział ją, jako kobietę, wspaniałego rozmówcę. I nic po za tym.
- Cała przyjemność po mojej stronie – mówiąc to, nie przestawała się uśmiechać. To miło, że i on doceniał obecność Raven. Chociaż chyba bardziej niż jego słowa, cieszyła ją zmienność emocji wyższego. Mogła chłonąć je i napawać się ich smakiem. Mogła je brać, zachowując na później. A nie ma nic lepszego niż dobry posiłek.
- Wiele rzeczy mnie uszczęśliwia – powiedziała wymijająco, zastanawiając się nad dokładniejszą odpowiedzią. – Może pokaże Ci coś, co sprawia mi najwięcej frajdy – zaśmiała się, następnie sięgając do kieszeni kurtki i wyciągając z niej zapalniczkę. Odpaliła ją, a następnie dzięki swojej mocy, zaczeła kreować różnego rodzaju wzory z wijącego się ognia. Ogniste języki uniosły się w powietrze, zmieniły się w motyle, wirujące wokół nich. Potem stały się ptakami, szybko śmigającymi między drzewami. Ostatecznie przybrały nawet postać kota, który otarł się o nogi Raven, a następnie dotknął łapką spodni Victora. Oczywiście, nie zapaliły się one – w końcu straszka kontrolowała płomienie tak sprawie, że taki ognisty futrzak nie różnił się niczym od zwykłego zwierzęcia. No, jasne, był dużo lżejszy, dużo cieplejszy i dotykanie go było jak wsadzanie ręki w ognisko. Ale tak długo jak albinoska chciała, tak długo żadnej osobie czy rzeczy dotykającej ogień nie działa się krzywda.
- Jest jak żywa istota – pochwaliła się, patrząc na działania kota, który teraz zmienił się w dużego węża i zaczął wpełzać na Królową.
- Odpowiadając na Twoje pytanie, to nie lubię strażników, gdyż oceniają mnie. Uważają, że na pewno muszę coś knuć, skoro snuję się miedzy drzewami z kryształowymi kwiatami. Tak, jakbym sama nie mogła ich kupić – westchnęła, kręcąc głową.
Ruszyła uchem. Usłyszała, że jej Ptaszynie udało się w końcu oderwać od gałązek kryształowe kwiaty. Kruk zaskrzeczał zadowolony ze swojego wyczynu i podbił się w powietrze. Fioletooka wykorzystała to i zmieniła węża w kilka obręczy, unoszących się w powietrzu. Ptak, lecący w ich stronę, wyraźnie zrozumiał aluzję oraz wykonał kilka akrobacji, przelatując przez ogień. Płonienie po tym zniknęły, a kruk wylądował na ramieniu swojej pani. Straszka schowała zapalniczkę, a następnie pogłaskała go lekko po głowie. Odebrała od niego kryształki i ukryła je w kieszeni.
- Victorze, Finnie – zaczęła całkiem uroczyście – poznajcie Blue.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Victor był jednocześnie pod wrażeniem, jak i zrobił się spięty. Moc... To moc miała znaczenie i dawała radość... A może po prostu proces tworzenia. Tworzenia, którego nie mógł dokonać nikt inny. Oddanie części samego siebie w tym co się robi... Wiersz, który pisze wiatr, książka obecna tylko w czasie czytania...
Wyobraził sobie sferę krążącą dookoła siebie, na której przesuwałby się tekst jego wierszy. Latające figury tuszu dające się odczytać. I razem z wyobrażeniem, pojawił się:
Największe piękno od nas zawsze ucieka,
za szybko, by w pełni docenić i odczuć
w pełni realnie... och cóż za męka!
By nie móc trwać, w pamięci pomnik wykuć!

Najmniejsze jest zawsze to co niezmienne.
Góry, drzewa, obrazy, słońce...
Po latach, wciąż te same, nawet zapomniane,
A wschód, zachód, wspomnienia dziecięce?
Czy muszą odejść?
Nie mogą z realnością się spleść?

Wizualizując słowa ze swojej głowy Victor lekko załkał, podziwiając, jak wiersz o przemijaniu piękna lśni. Tylko przez chwilę. By zniknąć na zawsze. Przynajmniej z tej formy. Był szczęśliwy. Nikt nie mógł mu tego zabrać. Chociaż przez chwilę, niech podziwiają... Niech nawet rośliny czują na sobie ten sam wiatr który napędza lewitujące słowa. Czy sam był teraz piękny? chociaż na moment?
- Miło mi Cię poznać Blue. - ukłonił się przed ptakiem - Jesteście godni podziwu, więc postanowiłem się odwdzięczyć. Mam nadzieje, że się wam podoba - Uśmiechnął się boleśnie, widząc, że błyszczące w różnokolorowym świetle litery jego wiersza matowieją, powoli schnąc, jak realny tusz, by z czasem zupełnie rozpłynąć się zgodnie z wiatrem, który nie był efektem wizualizacji Toriego.
Finny widząc lewitujące litery przysiadł niżej i obserwował je chwilę. Gdy pierwsza linijka wyschła, przeskoczył na nią i przejechał kilka razy dookoła swojego pana, po czym przeskoczył z powrotem na jego ramię, a potem niżej na jego rękę, czekając na nagrodę za wykonanie sztuczki.
Victor znów włożył rękę do kieszeni z orzeszkami, ale tym razem wyjął inny, większy, przypominający kombinację pomiędzy orzechem laskowym a nerkowcem, na którego dosłownie rzucił się mały gryzoń.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Wyczuła jego spięcie przez co zmarszczyła brwi. Czyżby obawiał się ognia? Tego, że Raven może nagle postanowić go spalić? O to mu chodziło? Może miał jakieś traumatyczne przeżycie związane z tym żywiołem… No cóż, nie pozwoliła mu długo czuć się w ten sposób. Teraz, zamiast jedynie skubać po drobinie emocji, tę pochłonęła niemalże w całości. Victor mógł zatem poczuć, jak jego spięcie z niego całkowicie znika, zostawiając po sobie pustkę. Mogło go to co prawda trochę przerazić, wszakże takie działania zapewne są mu obce, ale uczucie strachu skutecznie wypełni dziurę, jaka powstała po skonsumowaniu napięcia. Nie lubiła tego smaku i z reguły żywiła się innymi emocjami, głownie pozytywnymi, ale jeżeli miałaby wybrać swoją znienawidzoną, to byłoby to właśnie głęboko gorzkie i niesamowicie cierpkie spięcie. Aż skrzywiła się lekko.
Zaraz jednak ponownie uśmiechnęła się, jakby zapominając o tym niesmaku. Z zafascynowaniem podziwiała błyszczące w powietrzu litery wiersza. Zaklaskała, z podziwem dla kreatywności swojego towarzysza rozmowy. Była tym tak zafascynowana, że prawie przegapiła wyraźną zmianę w Victorze. Prawie, bo jej naturalne zdolności stracha nie pozwalały na przeczenie żadnej emocji. Prawie, bo sprawne kocie uczy zarejestrowały łkanie. Ale nie takie przepełnione bólem i rozpaczą. Nie. To pozytywne związane ze szczęściem. Nie była pewna skąd ono się dokładnie wzięło: może dlatego, że pierwszy raz udało mu się dokonać czegoś takiego (w końcu moce potrafią być niezłym utrapieniem i niektórym zajmuje to lata, zanim w pełni je opanują), albo dlatego, że efekt był nawet lepszy niż się spodziewał. A może i z samego faktu, że Victor był trochę niestabilny emocjonalnie? Cóż, nie miało to znaczenia. Tak długo, jak był szczęśliwy, było w porządku. Tak samo jak słodki smak, który wszedł na miejsce gorzkiego. Oczywiście, jedynie skubnęła mu to szczęście, nie chcąc mu go w pełni odbierać.
Ptak kiwnął głową, w geście powitania, a następnie zaskrzeczał zadowolony, że jego obecność została wyraźnie doceniona.
- Myślę, że się nie doceniasz. Ty również jesteś godny podziwu, tak samo jak Finn – przyznała, po raz kolejny wyczuwając u niego zmianę. Tym razem jednak nie wzięła od niego ani odrobiny. Niech chociaż przez chwilę cieszy się swoimi uczuciami w pełni. – Jednak jesteśmy zaszczyceni, mogąc widzieć, jak wspaniałe rzeczy tworzysz – zamuczała lekko, oddając w ten sposób, jak bardzo jej się podobało.
- Bardzo ładnie Finn – pochwaliła wiewiórkę, chyba bardziej z nawyku chwalenia zwierząt, niż z większej potrzeby. Blue, najprawdopodobniej w wyrazie zazdrości: przeskoczył z ramienia kotki, na ramię mężczyzny i usadowił się na nim wygonie. Straszka jednak czuła, że ptak również był w całkiem dobrym nastroju. Ta samo jak Finn, który jadł orzeszka.
- Byłeś kiedyś w Świecie Ludzi? – zapytała, zastanawiając się czy dobrym pomysłem będzie wyciągnięcie telefonu i zrobienie mu zdjęcia, kiedy zwierzaki go oblegają. Nie chciała go wystraszyć ludzką technologią, która wielu istotą z Krainy Luster zdecydowanie źle się kojarzyła. Przeklęta Moriia. Zmarszczyła nos i położyła po sobie uszy, machając zirytowana ogonem. Zaraz jednak pokręciła głową, zmieniając swoją postawę na bardziej rozluźnioną.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tori nie zauważył utraty emocji. Poczuł gdy przestały mu być odbierane, gdy z większą mocą poczuł zadowolenie z pochwały i z większym zaskoczeniem zareagował na wylądowanie kruka na ramieniu. Co jedzą kruki? myślał, chcąc sprawdzić, czy zwierze zareaguje na niego, czy tylko wykorzystuje go jako stojak. Jak nie patrzeć jego ramiona niemalże się nie poruszyły od ostatnich kilku minut. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął rodzynkę - suszony owoc, którego nigdy wcześniej nie widział. Był słodki i bardzo mu smakował. Może i kruk doceni ten smak.
- Słyszałem coś o świecie ludzi. Podobno była jakaś wojna, ale moja rodzina skutecznie unikała zewnętrznego świata. Nie wiedziałem nawet, że są takie miejsca. Mogłem tylko podejrzewać. - Przyznał skromnie powoli podnosząc dłoń z rodzynką przed kruka. - Co ma świat ludzi wspólnego z tą sytuacją? To stamtąd pochodzi ten ptak? - Zapytał zupełnie szczerze, silnie zaciekawiony. Nigdy nie rozumiał co rządzi wojnami, ale przecież nie wszystko musiało być złe. Mogą być źli ludzie i dobre bestie, może być i na odwrót. A przynajmniej tak mu się wydawało. Kruk przecież nie robił nic złego.
Finny podniósł wzrok na Blue nadal wgryzając się w orzeszka. Zajmował jego miejsce. On mu pokaże... Ale najpierw jedzonko.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Kruk spoglądał na działania Victorowej ręki oraz z zaciekawieniem obserwował suszony owoc, który mężczyzna wyciągnął z kieszeni. Poruszył się na jego ramieniu, usadawiając się jeszcze wygodniej niż wcześniej i zaczął wyczekiwać. Najprawdopodobniej smakołyk nie był dla niego, ale mógł mieć tylko nadzieję, że skoro to nie kolejny orzech – może to właśnie jemu zostanie darowana rodzynka.
- Dobrze, dla Twojej rodziny, że nie brała udziału w tej wojnie – powiedziała, zmieniając trochę pozę oraz kładąc prawą rękę na biodrze, a lewą zarzucając włosy do tyłu. – I nie, nie o to mi chodziło. A Blue urodził się tutaj, w Krainie Luster – uśmiechnęła się miękko, na wspomnienie, jak znalazła go, gdy był jeszcze mały. Najpewniej został porzucony przez matkę albo została ona zabita i zjedzona, a on został sam. Teraz jednak miał już straszkę, więc nie musiał się niczego obawiać.
Blue entuzjastycznie przyjął rodzynkę, od razu biorąc ją w dziób a następnie zjadając. Rozkoszował się chwilę słodki smakiem suszonego winogrona, a następnie otarł się łbem o policzek Victora w podzięce za smakołyk. Ucieszył się, że mimo wszystko trafił właśnie do niego.
Nastroszył piórka na szyi, a następnie się otrzepał, przywołując je do wcześniejszego (oklapniętego) stanu. Zrobił to chyba tylko po to, aby strzepać z nich niewidzialny bród i ze złośliwością pokazać, że ponure, oceniające go spojrzenie Finna, zupełnie go nie obchodzi.
Kotka tylko pokręciła głową rozbawiona, widząc jak zwierzaki rywalizują o ich uwagę. Cóż za przemiłe stworzenia.
- Wracając – skupiła się ponownie na rozmówcy – zapytałam o to, ponieważ chciałam uwiecznić Was na zdjęciu – wygrzebała z kieszeni telefon – to taki nieruchomy obraz, który pokazuje dane osoby czy rzeczy w konkretnej chwili – dopowiedziała i zrobiła zdjęcie pobliskiemu drzewu, aby dokładniej pokazać o co chodzi. Następnie podała Victorowi urządzenie. – Sam przedmiot nazywa się telefonem. Ludzie korzystają z niego głównie do komunikacji między sobą oraz robienia zdjęć – dodała, poszerzając w ten sposób wiedzę okularnika.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Czyli ludzie malują obrazy za pomocą urządzenia? To ciekawe. - Victor wyprostował się lekko reagując na nastroszenie piór przez kruka. Ciekawe co się stało. - I też się tego nauczyłaś... Jestem ciekawy, ale czy nie zajmie to za długo? I gdzie masz płótno? - Zapytał nie mając pojęcia co ma tutaj miejsce. Był lekko speszony, jednak zadowolony, że podobał się jej na tyle by chciała namalować ten moment. Wyczuwał w tym komplement. - Chwila, komunikacji? Czyli nie da się z nimi rozmawiać inaczej? - Tori był zagubiony. To małe urządzenie było widać bardzo ważne, a dziewczyna trzymała je jak zabawkę. Bał się, że zaraz upuści telefon. Zesztywniał kompletnie i tylko rzucił okiem na Finniego...
Finny miał dosyć bycia pomijanym i zaczał skakać po ręce w swoim własnym wiewiórczym tańcu.
... I zaśmiał się lekko. Dostrzegł w końcu zazdrość zwierzaka i pogłaskał go delikatnie po główce.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
- Nie jest to dokładnie malowanie. Nazwałabym to raczej…zatrzymywaniem czasu na krótką chwilę, żeby potem zapisać i oglądać ten „czas” na tym urządzeniu – ciężko było jej wytłumaczyć coś, czego sama dokładnie nie rozumiała. Bywała w Świecie Ludzi naprawdę wiele razy, widziała o wiele więcej dziwnej i zachwycającej, a zarazem przerażającej technologii. Widziała wielkie neony i bilbordy, ogromne budynki, samochody oraz całą masę broni. Widziała też telefony: urządzenia służące do komunikacji, przeglądania internetu (czym to u diabła jest? Nieskończoną bazą wiedzy? Czy miejscem zagłady, które pochłania ludzi i już nigdy nie wypuszcza ze swych szponów?) oraz robieniu zdjęć. Zrozumiała jak działa aparat w telefonie, potrafi zadzwonić oraz napisać esemesa. Tyle nauczyła się sama, więc dopóki nie znajdzie kogoś, kto pokaże jej jak inaczej można używać teefonu, to dalej będzie korzystać tylko z tych funkcji.
- To zajmie dosłownie kilka sekund! A płótna nie potrzebuje, bo telefon umożliwia mi to bez niego. Wystarczy, że nacisnę przycisk, a to urządzenie samo „namaluje” widziany obraz i potem nam to pokaże. Sama dokładnie nie rozumiem jak to działa, ale działa, więc po prostu cieszę się efektem! – przyznała się ostatecznie do swojej niewiedzy. Cóż, lepiej powiedzieć wprost niż ukrywać ten fakt. A wymądrzać się i tak by nie wymądrzała, bo nie miała nawet bazowej wiedzy, żeby chociaż próbować.
- Źle ujęłam. Oni rozmawiają dokładnie tak jak my, ale to cacko – wskazała na komórkę – pozwala im rozmawiać nawet jak są daleko od siebie! Mogą być na drugim krańcu świata, a i tak będą mogli dzięki temu porozmawiać! Niesamowite, prawda? – zapytała entuzjastycznie. Zdecydowanie była to przydatna rzecz. Nie widzisz się z kimś od dni czy nawet miesięcy, ale wiesz, że u tego kogoś wszystko jest dobrze, bo możecie na spokojnie rozmawiać lub pisać ze sobą. Szkoda, że w Krainie Luster nie ma czegoś takiego i trzeba czekać na listonosza.
- Pozwól, że zademonstruje jak to działa, dobrze? – odebrała od niego telefon – umyślnie ignorując, jak bardzo jest spięty i zupełnie nic z tym nie robiąc – oraz zrobiła sobie zdjęcie z góry. Uśmiechnęła się do niego ładnie i puściła oczko, a prawe ucho lekko oklapła. Następnie wróciła wzrokiem do Victora oraz pokazała mu zapisany obraz.
Widzisz? To trochę jak magia. I wiem, że to trochę dużo do zrozumienia i wiele na Ciebie nakładam w tej chwili, ale nie przemyślałam wszystkie tak, jak powinnam. Mogłam zacząć od czegoś łatwiejszego lub chociaż samej dowiedzieć się więcej o działaniu telefonu, żeby móc Ci wszystko dokładni wytłumaczyć - powiedziała lekko speszona. Zdecydowanie nie pomyślała.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tori starał się zrozumieć o co chodzi, ale było to dla niego zupełnie obce. Brakowało w tym wielu elementów, ale, działało. Ludzie muszą być genialnymi magikami? myślał patrząc na ten mały pokaz z niemym podziwem. - Wiesz więcej ode mnie, to już coś. Chyba odpuszczę sobie dopytywanie, przynajmniej na razie. Nie przeszkadza mi, że to robisz. - odparł z lekkim uśmiechem, nadal nieco zakłopotany. Był dzieckiem dla tego świata. A przynajmniej coraz bardziej mu się tak wydawało. Przytłaczało go to powoli. - I może po prostu chodźmy gdzieś usiąść przy herbacie lub gorącej czekoladzie i pogadajmy bez wprowadzania czegoś czego sami nie rozumiemy. - Zaproponował, czując, że trzeba jakoś rozluźnić atmosferę. Niby tu byli sami, ale nikt nie patrzył na ludzi w kawiarni z ciekawością, tak wielką, jak jego obecna co do świata ludzi. A może zwyczajnie podobała mu się ta rozmowa i chciał ją przedłużyć jeszcze bardziej... Myśli w głowie Toriego zmieniały się bardzo szybko. Powoli kształtując kolejny wiersz.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Została uratowana z tej niezręcznej sytuacji przez Toriego. Dobrze. Może w końcu przestanie się pogrążać.
- Świetny pomysł, mój drogi – zamruczała, myśląc o smakołykach w kawiarni, które mogłaby zjeść. W końcu nic nie pasuje tak wspaniale do herbatki jak jakieś ciasto lub ciasteczka.
Raven nie musiała jeść takich rzeczy, nie czuła pragnienia oraz nie musiała spać. Ale lubiła robić to wszystko. Wgryzać się w przeróżne kanapki i kanapeczki, próbować nowych smaków czy to jadła czy trunków. Odkrywała nowy sny, w których była czymś więcej niż tylko nędznym półduchem z problemami psychiczno-społecznymi. Ach, te senne marzenia. Szkoda, że nie mogły być rzeczywistością.
-Dobra, uśmiechnij się ładnie, zrobię Wam zdjęcie i pójdziemy – powiedziała, podnosząc telefon i ustawiając się w optymalny sposób. Następnie, po tym jak Tori wybrał swoją pozę, zrobiła mu zdjęcie. Blue również przybrał dogodną do fotografowania postawę, bowiem wyprostował się dumnie oraz patrzył prosto w obiektyw. Widać, że już się nauczył.
- Świetnie wyszedłeś – powiedziała, kiwając głową, a potem pokazując mu zdjęcie. Gdy mężczyzna się już napatrzył: schowała telefon do kieszeni, a następnie przywołała kruka do siebie. Ten zleciał z ramienia blondyna oraz usiadł na ramieniu swojej właścicielki. Przymilił się, łasząc się trochę do policzka straszki. Białowłosa odwzajemniła gest, uśmiechając się przy tym miło.
- A zatem prowadź, zobaczymy czy masz jakieś miłe miejsce do wybrania się – nakazała mu ruchem ręki, aby ruszył pierwszy.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Park im. Afedi i Konedii Preadis TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Zdjęcie było czymś fascynującym. Jak małe lusterko, które  zatrzymuje obraz na tak długo jak tylko chcesz. Oczy Toriego same z siebie wołały Wow, ale zaraz spoważniał. Zaprosił w końcu kobietę, więc powinien zasugerować jakieś miejsce. Wydawało mu się przynajmniej, że jakieś widział...
- Wydaje mi się, że dobrym miejscem jest Fantasmogarium... Ludzie wydają się mieć o tym miejscu dobrą opinię, mam nadzieje, że realnie tak jest... - Powiedział, kończąc z nutką zwątpienia, przypominając sobie wyrzuconego pijaka, który nieustannie płakał. - A przynajmniej miejmy nadzieje, że nie będzie dziś żadnych dziwaków... - Dokończył po chwili znowu się uśmiechając. Nawet dziwacy potrafią być interesujący. idąc w stronę wyjścia z parku, zanucił:
-
Całe miasto patrzy na mnie,
kiedy idę uśmiechnięty,
bo mi szczęścia nie brakuje, oj nie.
Oddam wam te zachwyty,
bez ziarna goryczy,
niech każdy zakrzyczy:
OLE! Tak z radością
i uczuć nagością
Ole i hip hip hurra!
/ztx2

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Park raczej przypomina dość harmonijne i spokojne miejsce. Czyli dokładnie to, czego Frankowi teraz było trzeba... Już nawet nie obchodziło go, że sam trochę ten spokój zakłócał. Chciał tu zwyczajnie wypocząć. Odkąd opuścił klinikę minęła chyba nawet nie godzina, a już miał dość. Miasto chociaż posiadające swój urok, nie było jeszcze w stanie zachwycić opętańca. Zbyt dużo dziwnych stworów tu chodziło i zbyt wiele magii było, jak na jego standardy. A park, chociaż również dziwny i przyprawiający o lekki zawrót głowy, był zdecydowanie spokojniejszy od reszty miasta. Miał szczęście, że tu trafił.

Szybkim krokiem przebył ścieżki parku, starając się nie zwracać zbytniej uwagi przechodniów i w ogóle nie wchodzić z nimi w interakcje. Potrzebował spokoju... Im mniej styczności z elementami tego świata, tym lepiej. Jego celem była fontanna. I to tam tak gnał, by ostatecznie zanurzyć w wodzie ( miał nadzieję, że to woda) głowę oraz ochłodzić ją w ten sposób. Spokojny raczej na spacerze nie był. Wyznawał zasadę plastra i po prostu szedł jak najszybciej. Zaś po dotarciu parku i umyciu głowy w orzeźwiającej wodzie, odszedł gdzieś w bardziej odosobnione miejsce i siadł na trawie. Wyjął starą bułkę i zaczął ją powoli przeżuwać. Wbił zamyślony wzrok gdzieś w dziwne rośliny, próbując jakkolwiek zrelaksować się dzięki otoczeniu. Nie wyszło... Był ponury i przybity swoją aktualną sytuacją. Był dosłownie bez.domu i pieniędzy, w obcym i niebezpiecznym świecie, gdzie nikt (no może prawie nikt) mu nie pomoże. Zmęczony i obolały. No nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.

Powrót do góry Go down





Rim
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Rim Huriya
Wiek :
118
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
167/45
Znaki szczególne :
Białe włosy, lekko spiczaste uszy, fioletowe wąsy na policzkach, fioletowe cętki na przedramionach i łydkach
Pod ręką :
Pamiątkowa bransoletka, pierścionek zaręczynowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t238-kp-rim https://spectrofobia.forumpolish.com/t1111-rim
RimNieaktywny
Lizanie rogów naprawdę jej się nie podobało, mimo iż było to tylko muśnięcie. Źle jej się kojarzył jakikolwiek dotyk innych osób. Wuj zazwyczaj ją za nie szarpał, dlatego bardzo nie lubiła jakiegokolwiek dotyku na nich.
Poszła kupić jakiś tani syrop na kaszel, żeby pan Marwick się jej nie czepiał jeszcze o to. Już dość miał powodów do tego, nie chciała dodawać kolejnych.

Zastanawiała się co dalej. Powinna już iść kupić to mięso? A może jednak ma jeszcze czas? Najpierw jednak postanowiła jeszcze nacieszyć się okolicą, albo po prostu zorientować się gdzie co jest.
Tak spacerowała, aż dotarła do parku. Był naprawdę piękny. Była już w nim gdy tylko tutaj dojechała, gdy uciekła z domu. Wtedy uciekła stąd przed psem, dlatego tym razem rozglądała się uważniej za jakimś niebezpieczeństwem.
Dotarła do fontanny i postanowiła coś spróbować. Może uda jej się pozbyć tego fioletu z włosów? Może uda jej się uciec jakoś od tego problemu?
Wzięła kosmyk włosów, namoczyła go i bardzo energicznie starała się pozbyć koloru. Ale nic nie schodziło! Nawet odrobina wody się nie zafarbowała. Co jest grane...jak ona to zrobiła.... W końcu jednak usiadła zrezygnowana na brzegu fontanny i nawet nie zauważyła gdy jakiś psiak podszedł do niej się przywitać. Dziewczyna jednak wystraszyła się go i po prostu wpadła do fontanny, z głośnym pluskiem....

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Park im. Afedi i Konedii Preadis 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Żuł tak i żuł, rozmyślając o swojej jakże beznadziejnej sytuacji. Nie miał kompletnie pomysłu, co teraz.
- Brawo kurwa geniuszu... Władowałeś się do magicznej krainy. Co teraz?
Mruknął do siebie wściekle pod nosem, a potem westchnął ciężko. Nie znał tu nikogo z wyjątkiem Rosemary, ale tej z kolei do przyjaciół zaliczyć nie mógł. No i była Tulka, ale wolał już więcej nie pokazywać się w klinice... Zabrakło mu opcji. Z tą myślą wstał powoli z ziemi, strzepując z siebie okruszki bułki. Rozejrzał się powoli dookoła. Ktoś tu przyszedł... Jakaś młoda dziewczyna siadła sobie na fontannie niedaleko i zaczęła myć włosy. A to oznaczało jedno... Frank Boone zmienia miejscówkę. Zwłaszcza, że dostrzegł u niej rogi. To był jasny znak niebios, by zmiatał stąd jak najszybciej.

Już zbierał się do wyjścia, gdy do nieznajomej podbiegł jakiś pies... Wolał nie wiedzieć, czym tutejsze psy różnią się od tych z jego świata. Zamierzał już sobie pójść, gdy usłyszał głośny plusk, zaś kątem oka dostrzegł, co go wywołało. Powoli odwrócił się z powrotem do arystokratki, przyglądając całej tej scenie z lekkim... rozbawieniem? Wyglądało na to, że właśnie znalazł osobę, która boi się jeszcze bardziej od niego. Dość dziwna mu się to wydawało, biorąc pod uwagę, co on sam czuł. Ale już przy Tulce zorientował się, że nie jest pępkiem tego świata. Ostatecznie postanowił podejść do fontanny. Naszła go zresztą kolejna myśl. Jeśli zamierzał cokolwiek zmienić w swojej sytuacji, musiał się kogoś wypytać. Niezależnie od tego, jak niedobrze mu się robiło na tę myśl.

Powolnym krokiem skierował się do fontanny. Starał się ignorować dziwne przeczucie, że bardzo tej decyzji pożałuje. W końcu stanął obok arystokratki i spojrzał na nią z góry z nieokreślonym wyrazem twarzy. Zaczął do niej mówić dość grzecznym tonem. Stwierdził, że skoro ma już rady szukać u arystokraty, to nie powinien dawać mu powodu do złości. No ale niestety nie mógł też ukryć tego lekkiego rozbawienia i jednej, uszczypliwej uwagi. Tak był zajęty arystokratką, że nie dostrzegł tajemniczego, czarnego motylka zmierzającego w jego stronę.
- Dzień dobry... Aż tak gorąco dzisiaj? Pomóc może Pani jako...
Nie dokończył. Owad o czarnych skrzydełkach usiadł mu na dłoni i natychmiast zniknął. Głos ugrzązł mu w gardle, gdy z paniką w oczach odkrył, że na jego skórze pojawiła się łuska... A potem kolejna. Całkowicie sparaliżowało go ze strachu. Ledwie chwila minęła, a już nie tylko przerażenie trzymało go w miejscu. Nie mógł postawić żadnego kroku. Rzucił ostatnie rozżalone spojrzenie w stronę dziewczyny, a potem runął na ziemię jak długi, uderzając się przy okazji o murek fontanny.

Kilka sekund leżał tak sobie, masując obolałą głowę... Nawet nie zorientował się, kiedy upadł. Szybko wróciło uczucie paniki oraz strachu, gdy skierował wzrok na swoje nogi. Wrzasnął głośno, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. I nie był to bynajmniej wrzask wojownika.
- Nie... nie... nie... nie! Nie! NIE!
Z każdym kolejnym "nie" mówił coraz głośniej i z coraz większą paniką. Jego spodnie, buty oraz bielizna były kompletnie zniszczone. Jednak nie to tak przeraziło opętańca... Zamiast zobaczyć parę pięknych stópek, zobaczył co innego. Wielki, czarny i oślizgły ogon. Rybi ogon.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach