Miasteczko Snowflake

Geograf
Gif :
Miasteczko Snowflake C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Miasteczko Snowflake
Pią 18 Sty - 12:46

W miejscu, w którym Namalowana Pustynia graniczy z Malinowym lasem, drzewa stają się coraz mniejsze i słabsze, ustępując miejsca włóknistym badylom i krzakom o ostrych gałęziach, które wprowadzają wędrowców w pustynny krajobraz. Czasami, przechodząc po tym pasie niezdecydowanej roślinności, można natrafić na sporą płaszczyznę martwej ziemi, na której wyrosnąć nie może nawet najwątlejsze źdźbło trawy. Przez pasmo to, ciągnące się przez ładny hektar, biegnie zaskakująco regularna sieć ścieżek.
Niezwykłość tego miejsca objawia się z początkiem zimy, kiedy to pierwszy płatek śniegu dotknie świeżo zamarzniętej ziemi. Po chwili kolejny i kolejny, i jeszcze jeden... Mogłoby się wydać, że śnieg w tym miejscu spada o wiele szybciej i zacieklej niż w okolicy, tworząc prawdziwą zadymkę wirujących płatków, w przeciągu minut tworząc grubą warstwę śniegu, zlepiając go w grudy, słupy pnące się coraz wyżej, ściany, parkany, okiennice z przejrzystego lodu, wreszcie dachy, aż do kurka na szczycie ratusza, tworząc tajemnicze miasteczko – widmo, znane jako Snowflake.
Składa się ono z ratusza z wysoką wieżą i głównym placem, wokół którego kulą się śnieżnobiałe kamieniczki. Wokół nich rozrzucone jest kilka domków z ogródkami pełnymi śniegowych drzew pokrytych soplami, oraz dwie tawerny. Snowflake nie posiada murów ani wież, gdyż nigdy nie musiało się przed niczym bronić, a ponadto dzikie bestie i bandyci wolą omijać to miejsce...
Miasteczko ma też swoich mieszkańców. Kiedy wszystkie budynki zostaną już ulepione, drzwi wszystkich domków otwierają się na oścież i dziwaczne, sztywne istoty wychodzą na zewnątrz. Wyglądają  jak zamrożeni ludzie w chłopskich ubiorach - ścięte białka oczu, sina skóra i fioletowe usta, włosy pokryte szronem. Zazwyczaj snują się oni bez celu po mieście, spoglądają na siebie znacząco (większość z nich nie potrafi mówić z powodu trwale zamrożonych ust) albo po prostu patrzą w dal. Są oni dość przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych - zawsze oferują gościom (zmrożoną na kość) strawę i (kuszący hipotermię) nocleg, a także wskażą drogę zagubionym. Jednak biada tym, który przyjdą do miasta z otwartym ogniem! Wszyscy osadnicy na widok choćby najmniejszego płomyczka zaczynają zachowywać się agresywnie i niczym zombie ruszają w stronę źródła ciepła, nie wiadomo - aby je zgasić, czy też zachować dla siebie życiodajny blask. Potem wracają do swoich codziennych zajęć nicnierobienia.
Istnieje wiele legend na temat Snowflake. Według większości z nich jej mieszkańcy byli nieuczciwymi kupcami, który pewnego dnia oszukali potężnego czarownika lub jednego z pradawnych Baśniopisarzy, a ten w ramach zemsty przeklął ich na wiek wieków. Wiadomo jedynie, że wraz z pierwszymi roztopami znika miasteczko i tylko wielka kałuża jest znakiem, że cokolwiek się tu znajdowało.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Miasteczko Snowflake Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 5 Maj - 0:03
..Gdzieś za granicami miasteczka..

Wiatr rozwiewał mi włosy, zaś słońce nieprzyjemnie raziło w oczy. Widziałam nie wiele, lecz nie musiałam się zbytni martwić, będąc jedynie pasażerem na grzbiecie Luxora, który za światłem przepadał. Wszak było częścią jego natury. Przelatywaliśmy właśnie nad Namalowaną Pustynią, spoglądając w dół, mogłam już cieszyć się niezwykle barwnym i nieco chaotycznym widokiem. Był w nim jednak pewien czarowny urok, który sprawiał, że usta same wyginały się w łagodnym uśmiechu.
Co jakiś czas zerkałam na koszyk, który trzymałam na kolanach, z którego popatrywało na mnie szczenię Naoliksa. Natrafiłam na biedactwo jakiś tydzień temu, kiedy odwiedzałam pustynię, by spotkać się z pewnym Opętańcem. Przy okazji natknęłam się na rodzinę lisich bestii oraz ich chore potomstwo. Przekonanie rodziców do oddania mi swego szczenięcia pod opiekę wymagało wiele wysiłku i dopiero kiedy bestię zauważyły poprawę, po podanych przeze mnie medykamentach przystały na moją propozycję. Trochę ziół i odpowiednie eliksiry postawiły maleństwo na nogi, zatem nastał czas by zwrócić je na łono rodziny, którą musiałam teraz odnaleźć. Nie wiedzieć czemu, upodobały sobie Namalowaną pustynię, kopiąc norę pod jednym z wielkich obrazów. Cóż jak na Upiorną Arystokratkę, którą byłam kiedyś, również wybrałam sobie dość nietypowe miejsce do życia, zatem nie powinnam krytykować ich wyboru.
Głaskałam niebieskie futerko z czułością, zaś bestyjka cicho popiskiwała. Nie mogłam nawet z nią porozmawiać, ponieważ zwyczajnie była jeszcze za mała.
-Tamto ułożenie obrazów, wygląda dość znajomo. Czy to miejsce, o którym mówiłaś?
-Tak, wydaje mi się, że tak. Choć musimy wylądować. Na pewno go nie przegapię, w końcu wisi tam wielki portret Arcyksięcia. Doprawdy nie mam pojęcia, czemu te wszystkie lisy tak do niego ciągną...
-Sąsiadujące dzieło też zdawało się dość charakterne. Jak zwał się ten przedmiot uwieczniony na płótnie?
-Gramofon, choć w oryginale nie wyposażają ich w skrzydła i zęby.
Wylądowaliśmy nieopodal właściwego miejsca, musiałam, prosić Luxora by zaczekał. Mógł spłoszyć Naoliksy, dla których bądź co bądź w innych okolicznościach mógłby stanowić zagrożenie. Sama musiałam uzbroić się w cierpliwość, zatrzymując się pod norą bestii. Czułam je, lecz nie chciałam ich poganiać, wystarczyło, iż szczenie czujące znajome zapachy zaczęło ujadać tak głośno i desperacko, że czułam ukłucie żalu w obu sercach. Postawiłam koszyk na ziemi i czekałam, aż rodzice pofatygują się po swe małe.
Skupiona na bestii, nie od razu zauważyłam, że coś stało się z malowidłem któremu, tak dobrze przyjrzałam się ostatnim razem. Teraz zaś z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w Arcyksiążęcy portret z tą różnicą, iż goszczący na nim Arystokrata przybrał formę, uroczego puchatego króliczka z parą niewielkich rogów. Ubranie oraz wszystkie inne elementy, zgadzały się co do joty. W końcu nie wytrzymałam i buchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Mój wybuch euforii był tak nagły, że wystraszył lisią mamę, która złapawszy swą pociechę za kark, szybko wciągnęła je do wnętrza norki. Ja zaś cieszyłam się, że rodzina znów była w komplecie. Żałowałam jedynie, że nie mogę jakoś uwiecznić dla siebie miniatury króliczego Rosarium. Krótki spacer w towarzystwie Luxora dał mi do zrozumienia, że ten króliczy akt wandalizmu objął również wiele innych obrazów, które teraz wyglądały naprawdę przezabawnie. Przez chwilę żałowałam, że nie licząc Luxora, który nie zawsze pojmował kontekst pewnych spraw... nie miałam z kim podzielić się tym odkryciem. Przez moment mój umysł zatruła myśl, że Szronowi również mogłoby się spodobać królicze oblicze naszego pracodawcy.... Szybko jednak wyrzuciłam ową myśl, wspinając się na grzbiet Ra, by udać się w kolejne miejsce, jakie miałam dziś w planie odwiedzić.

zt.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 1:18
Dla niego gwizdanie kojarzyło się głównie z ptakami, nie miało nacechowania kulturowego. Nie miał nawet pojęcia, że prawdopodobnie przyjdzie mu się zmierzyć z tym że kiedyś jakiś mężczyzna za nim gwizdnie. Zwłaszcza jakby mieli trafić do świata ludzi. O dziwo najbardziej nudny i prymitywny świat, chyba były dla niego największym wyzwaniem i przygodą.
Rozczarowało go to, że nie będzie mógł podróżować z czarnoksiężniczką na miotle, siedząc na tylnym siedzeniu. Robił sobie nadzieje, ale teraz wiedział, że nie poszybuje już nigdy wśród ptaków. Nawet gdyby jakimś cudem mu ją pożyczyła, to i tak nie miał przecież uprawnień. Rozentuzjazmowana twarz zbiedniała.
Ruszyli w podróż z jego domu, a raczej placu po nim, znajdującego się głębiej w pustyni. Arari był tak zafascynowany przyszłymi wydarzeniami, że był pewien, że nawet gdyby nogi mu krwawiły i płonęły, to prawdopodobnie tego nie poczuje i tak się nie zatrzyma. Był przyzwyczajony do poruszania się w najbliższym promieniu Malowanego Domu, choć po dłuższym czasie jego torba zaczęła go trochę uwierać. Kilka rzeczy właściwie mógł sobie darować, skoro i tak mógł je trzymać w domu…
- Jak to jest daleko… w sensie tam, gdzie idziemy? – spytał niepewnie po dwudziestu minutach drogi. Badał jej reakcje. Gdy mu odpowiedziała, to poprawił tylko torbę i przyśpieszył nieco. Zarzekał się, że nie potrzebuje jeszcze postoju.
- W tym miasteczku będę się na pewno dobrze bawiłłł, zawsze chciaaaałem do takiego pójść. Lubiiiiłeeem sobie to wyobrażać. – zaczął wypowiadać nagle zdania zupełnie bez sensu jakby tylko dla samego faktu mówienia czegoś. Na dodatek mówił strasznie sztywno i masakryczne przeciągał końcówki przy czasownikach. On starał się tym jednak podkreślić, że właśnie nastąpiła jego wiekopomnie oczekiwana transformacja w chłopaka i od teraz tak się będzie wyrażać. W końcu ruszył na podróż. Nie był pewien, czy Lori zrozumiała, ale wyglądała na nieco zmartwioną. Spytała, czy ma jakiegoś nakrycia głowy i wyciągnęła miotłę.
- Nie potrzebuje prawa jazdy do tego? – spytał zaskoczony, gdy nakazała mu, żeby wsiadł na pojazd i leciał blisko ku ziemi. W jednej z książek coś takiego było potrzebne, choć do innego środka lokomocji.
Trochę drogi przebył na miotle, gdy poczuł się odważniej, zszedł… a potem znowu na miotle. Po prawie trzech godzinach zatrzymali się w oazie będącej po drodze. Na szczęście niebyła to fata morgana. Mogli skryć się w cieniu i przemyć chociażby twarze w gościnnej wodzie.
Po kilkunastu minutach ruszyli żwawo, aż wreszcie po dwóch godzinach powolnej zmiany otaczającego ich terenu trafili na wysokie budynki widoczne na skraju horyzontu. Było to miasteczko Snowflake.
- Co..oo.. to..o. Czemu od dłuższego czasu tak gryzie?– spytał, telepiąc się i stukając zębami, nie nabyły do takiego klimatu. Przecież to było tak blisko, a różnica taka kolosalna. Jasne i u niego zdarzały się chłodniejsze okresy, ale żeby aż tak? Temperatura bardzo powoli opadała, więc dopiero po przekroczeniu pewnego progu stwierdził, że coś jest nie tak.
- To zima… - odpowiedział sobie chłodno. Słyszał o czymś takim, choć nie wyobrażał sobie, że to takie uczucie. Wyjął ze swojej torby płaszcz, który był zupełnie biały. Opatulił się nim i założył na głowę kaptur. Był… zbyt duży, wręcz wisiał na nim jak worek, zwłaszcza na tułowiu. Był zdecydowanie na pulchną osobę, tak naprawdę należał do jego Matki.
- Dużo tam będzie fajnych ludzi? – spytał z nadzieją. Oby go tylko dobrze przyjęli, zdecydowanie się bał. Spędzanie czasu z jedną osobą, a w tłumie to diametralnie co innego.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 1:52
Podróżowanie z Arari było dokładnie takie, jak sobie wcześniej wyobrażała Lorianne. Dużo pytań, dużo emocjonowania się szczegółami, na które nikt inny nie zwróciłby uwagi, dużo ochów i achów. Miała nadzieję, że dziewczyna będzie chociaż dbać o swoje stopy słysząc, że w przeciwnym wypadku może stać się ciężarem dla ich malutkiej drużyny, nic z tego jednak. Jak z dzieckiem...
- Jeśli jestem obok to nie potrzebujesz - zapewniła, poświęcając chwilę by obejrzeć blade stopy Zjawy.
Nie było najgorzej, pozwoliła więc swojej towarzyszce założyć obuwie i kontynuować podróż na miotle. Towarzyszce? Nie od razu, w końcu jednak dotarło do Kapeluszniczki, że Arari zaczęła mówić o sobie w rodzaju męskim. Problemu w tym niby nie było, a sama Lorianne posiadała dostatecznie dużo elastyczności, by w ogóle nie przejmować się tymi zmianami, choćby nawet Zjawa chciała tytułować się inaczej po każdej zmianie godziny. Jedna sprawa jednak wydawała się warta wyjaśnienia.
- Słuchaj... właściwie to wolisz być chłopakiem czy dziewczyną? - zapytała, bo istniała spora szansa, że owa "metamorfoza" Arari była wyłącznie konsekwencją jakiejś głupiej zasady wyczytanej z książek.
Mimo wszystko podróż nie dłużyła się specjalnie, przynajmniej Kapeluszniczce, która nawykła była do spędzania dużej ilości czasu na szlaku. Czy to pieszo, czy w przestrzeni powietrznej, trzeba było umieć zająć swoje myśli na czas długiej podróży. W końcu jednak i ona poczuła, że powietrze zaczyna się ochładzać, czekała jednak na jakąś reakcję ze strony towarzyszki... towarzysza. Na ile w ogóle rozumiał, co się wokół niego dzieje?
- To Mróz. Szczypie, co? - uśmiechnęła się i wydostała z kapelusza czarną pelerynę, którą okryła się dokładnie - Jak nie będziesz się ciepło ubierać to może zaszczypać na śmierć, więc uważaj.
Jej peleryna była ciemnobrązowa, niemal czarna. Pozbawiona kaptura, bo przecież Lorianne nie miała zamiaru rezygnować z kapelusza, od spodu natomiast podszyta była ciepłym, jasnym futrem. Nic oszałamiającego z wyglądu, ale grzało porządnie, nie ma więc na co narzekać.
- Hmm... Jeśli mam rację, nawet bardzo dużo. Tylko mogą nie być zbyt rozmowni - najwyraźniej pomyliła szlaki, chciała bowiem dotrzeć do zupełnie zwyczajnego miasteczka, ale Snowflake wydawało jej się warte obejrzenia - Pamiętaj, żeby wystrzegać się ognia. Tubylcy bardzo go nie lubią.
Nie miała jeszcze okazji trafić do tego miejsca, wiele jednak słyszała od innych podróżników. Zawsze też chciała tutaj trafić, niełatwo jednak było namierzyć idealnie białą osadę pośrodku zimowego krajobrazu. Poza tym, nie przepadała za zimą, ciężko było urządzać herbatki w ogrodzie.
Nie było tu bramy ani nawet murów, więc po prostu weszli do miasteczka, witani spojrzeniami ludzi o sinobladej skórze i zamrożonej odzieży. Brzmiało okrutnie, ich oblicza nie wyrażały jednak bólu ani cierpienia. Prawdę mówiąc, w ogóle były dość ubogie w ekspresję, ale Lorianne nie mogła ich winić.
- Gdyby mnie ktoś tak urządził, pewnie też nie chciałoby mi się uśmiechać - zwróciła się niezbyt głośno do Arariela, prowadząc go w stronę głównego placu - Daj znać, jeśli zobaczysz szyld jakiegoś sklepu.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 2:32
W zasadzie nigdzie nie znalazł opisu, jak wygląda fizycznie to prawo jazdy. Czyżby to była jakiś artefakt czy moc, która pozwalała wszystkim w najbliższym otoczeniu latać i jeździć? Jak oni coś takiego w ogóle robią…
- Hmm, jak wolę? – chwilę my zajęło przetrawienie pytania, jakby go nie rozumiał. – no to nie jest chyba zależne od mojego chcenia. Płeć to przecież jest jak zawód czy imię. Zwykłe określenie, które można zawsze zmienić, chwilowa szufladka. Taki barman od grajka, tak samo, jak podróżnik od księżniczki, nie różnią się przecież specjalnie, są takimi samymi ludźmi. Maja tylko różne włosy, kolory skóry, wysokości, ale to tylko małe detale ich nieokreślające. Przez całe życie pracowałem, jako dziewczyna, teraz chciałbym zobaczyć, jak to jest być chłopakiem. Chociaż jakbym naprawdę miał coś woleć, to wolałbym w ogóle się tym nie przejmować i kłopotać. – energicznie machał rękami, widać ten temat zaplątał mu często głowę. Wprowadził Lori jeszcze głębiej w swój zwariowany świat, gdzie bycie danej płci oznaczało pracowanie jako ta płeć i było to równorzędne z zawodem. Szkoda, że za taką robotę nikt mu nie płacił.
- W sumie się przyzwyczaiłam do bycia dziewczyną, jak mogę jednocześnie podróżować i nie zmieniać płci, to też dobrze… - znów zmienił sposób mówienia i wrócił do tematu. Już chyba naprawdę sam nie był w stanie się zdecydować, bo ciągle chciał czego innego.
Podróż miotłą była niesamowita. Zero wysiłku, a się poruszasz! Było mu chłodniej, nie kapało tak z niego. Kilka razy proponował wymianę, bo mu było głupio, że tak dużo zajmuje, jednak Lori nie wydawała się stargana podróżą.
- Malowałam śnieg wielokrotnie, choć jest ładniejszy niż sobie wyobrażałam. No i przy takim obrazie nie było tak lodowato… - jeszcze było mu przez chwilę chłodno, dopóki się nie nagrzał w płaszczu.
- Wystrzegać się ognia? Nie rozumiem. Jak oni niby tu mogą żyć bez ognia i w nocy widzieć, to forteca z czystego lodu. – jeśli te budynki naprawdę były tym, na co wyglądały, to jak można było w nich mieszkać? Pewnie proste rozwiązanie, magia i jakieś magiczne ogrzewanie, tylko, czemu nie prostsze rozwiązanie?
Weszli głębiej do miasteczka. Omijali ich istoty, patrząc czasem kątem oka bez żadnej werwy. Z każdym krokiem niepewność Arari rosła. Ci ludzie byli zimni emocjonalnie, obojętni, straszni, prawi jak martwi. W pewnym momencie położył dłoń na ramieniu kompanki.
- Lori… z nimi coś jest bardzo nie tak, to jak jakaś klątwa, wiesz jak odczynić ten urok i ich uwolnić? – pytał zmartwiony. – trzeba przywrócić im uśmiech - jako Czarnoksiężniczka musiała mieć taką wiedzę, bo kto jak nie ona? Najmądrzejszy mag… jakiego znał malarz. Cały czas trzymał na niej rękę, przynajmniej dopóki na to pozwalała.
Plusem było to, że nie byli wcale agresywni ani nachalni. Można było po prostu udawać, że jest się niewidzialnym, gdyby ignorować te dziwne szydercze czy nieludzkie spojrzenia z boku.
Zjawa wskazał nagle na jedną z tabliczek nad drzwiami. Była na niej wybita miska i o ironio, parujący garnek, jednak dla Arari oznaczało to, że... tam jedzenie i na dodatek na pewno ciepłe.
- Chodź… - powiedział z lekką ekscytacją, no jak to może być urządzone w środku, bo chyba nie stoliki z lodu?
Stoliki z lodu stały w równych rzędach, a przy nich pojedyncze krzesła w różnej liczbie. Od razu malarka złapała ponury wzrok karczmarza i z napięcia wyrzuciła z siebie.
- Dwa dania... dnia?! – przy ostatnim słowie jakby pytająco i patrząc na towarzyszkę, czy jej to odpowiada. Oczywiście sama tej frazy nie wymyśliła, przeczytała gdzieś o niej.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 3:17
- Co? Nie...! - Lorianne trochę za późno ugryzła się w język, zaskoczona tym, co właśnie usłyszała od swojego towarzysza.
Choć sama wciąż widziała w Arariel zagubione dziewczę, które poznała poprzedniego dnia, powoli przestawiała się w swoim myśleniu. Tak jak podejrzewała jednak, opalizującowłosa zjawa wcale nie pojmowała do końca, o co w tym wszystkim chodziło. Oparła dłoń o czoło, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie się przed chwilą odezwała. Miała pokazać tej naiwnej osóbce świat, a nie tłumaczyć, czym się różni chłopiec od dziewczynki.
- Mniejsza o to. Zazwyczaj nikt się tym tak bardzo nie przejmuje. Po prostu bądź sobą i już. - wykręciła się, ktoś na pewno prędzej czy później wyjaśni to Arariel.
Miasteczko nie wywarło na malarce takiego wrażenia, jakiego spodziewała się Lorianne. Właściwie to zjawa stawiała kroki coraz bardziej przerażona, a obserwowanie jej ekspresji stanowiło dla Kapeluszniczki dodatkową atrakcję już i tak interesującego miejsca. Zawsze chciała trafić do miasteczka Snowflake i napić się tutejszej mrożonej herbaty.
Gdy poczuła na swym ramieniu dłoń Arariel, zatrzymała się, kręcąc głową.
- Czy ktoś z tu obecnych poprosił cię, by cokolwiek odczyniać? - zapytała, niespodziewanie wizyta w tym miejscu mogła się okazać przydatną lekcją - Czy skarżą się na swój los...?
Rozumiała, że Arariel na siłę starał się znaleźć cel przygody, a tutaj rzeczywiście było dużo potencjału. Miasteczko Snowflake stało jednak od lat i nie istniał żaden powód, by miało się to zmienić. Ot,  ludzie zaklęci w lodzie. Jeśli ich losem było snuć się tak aż do wiosennych roztopów, Kapeluszniczka absolutnie nie widziała w tym żadnego problemu. Problemy pojawiłyby się dopiero wówczas, gdyby ktoś próbował ingerować w istniejący tutaj porządek.
Weszli więc do karczmy, choć Lorianne liczyła raczej na sklep. Taki z przydatnymi drobiazgami, może jakimś nożem czy nawet mieczem dla Arariela, choć na to mogło być jeszcze odrobinę zbyt wcześnie. Usiadła na zimnej ławie, podkładając sobie wydobytą z kapelusza poduszkę. Miała tylko jedną, więc na miejscu dla kompana zostawiła złożony koc.
Karczmarz zawiesił na chwilę spojrzenie na Ararielu, przeniósł je na Lorianne, a potem sztywnym krokiem ruszył na zaplecze. Wrócił chwilę później, niosąc uprzednio już chyba przygotowane miski, które z niezbyt głośnym stukiem umieścił przed swoim klientem. W miskach było prawdopodobnie coś na kształt gulaszu, oszronione tak, że trzeba się było tego domyślać. Tymczasem mężczyzna wyciągnął w stronę malarza otwartą dłoń. Oczekiwał zapłaty.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 3:52
Po prostu bądź sobą i już.
To brzmiało tak prosto i pięknie. Jednak im bardziej Arariel skupiał się na tym i rozwijał znaczenie, tym bardziej niemożliwe się to wydawało. Po prostu być, to mógł, ale sobą? Bo co to znaczyło tak naprawdę? Gdzie mógł sprawdzić kim jest, by tak zrobić?
Zbieżnie jednak wykiełkowała druga myśl. „W zasadzie, jak coś jest dobrze, to po co to zmieniać?” Doszedł do tego sam i był całkiem z tego dumny. W bardzo krótkiej chwili rozwiązało to wiele jego dylematów.
- Mów mi jak na początku – poprosiła, jednak nie jak wcześniej z drżącym głosem i wahaniem, tylko jakby naprawdę podjęła ważną pewną decyzję. W jej oczach było widać zdecydowanie.
Pustelnicze życie jej nie odpowiadało, to właśnie to zmienia. Nie znaczy, że lawinowo inne rzeczy muszą tak samo.
- No nie prosił, bo nawet nie może, niektórzy mają zamarznięte buzie na kość! – powiedzenie dziwne, ale kilka razy je widziała. – ja też wiele razy nie prosiłam, bo nie mogłam, a chciałam pomocy! – stawała się coraz bardziej rozemocjonowana, jakby biorąc to trochę personalnie. Patrzała z własnego siedzenia, czuła, że powinna pomagać, a czuła, że oni tego potrzebują.
- Widzę w nich cierpienie, ból, żal, rozpacz. Jakby byli martwi w środku albo umierający. – nie znała jeszcze takiego czegoś jak projekcja psychologiczna, której prawdopodobnie dokonywała. Westchnęła.
Już w głowie zaczynała rozważać, które ze swoich ładnych ubranek poświeci, jednak Lori o nią zadbała, a koc był o wiele wygodniejszy od rzeczy, które sama by znalazła. Wygodnie posadziła pupę.
Jak poradzić sobie z niekomfortową sytuacją? Przyszedł pewien pomysł, dobrze zabezpieczający przed strachem.
- Straszny sztywniak z niego. – uśmiechnęła się i zaczęła wypuszczać rytmicznie powietrzne z nosa.
- Wiesz, że jak wchodził po drabinie, to przypadkiem kopnął w kalendarz? – zaczęła się już śmiać sama ze swoich głupich żartów. Stwierdziła, że nadanie strachowi imienia i złagodzenie jego wizerunku poprzez śmiech będzie odpowiednim chwilowym plastrem.
- Jak leżał w łóżku… to się przekręcił… - nie mogła już wytrzymać, brzuch ją zaczynał boleć, nie mogła złapać tchu, gdy nagle okazało się, że mężczyzna stoi nad nimi i kładzie miski.
Arariel natychmiast zdębiała, nie zauważyła nawet co dostali, bo wyciągnięta w jej stronę ręka i świadomość, że to słyszał, zabrała jej całą uwagę.
Rozglądała się na boki, jakby nie wiedząc, co się dzieje, dopiero gdy pierwsze poczucie zagrożenia odeszło, a mężczyzna nadal stał niezmiennie, zaczęła analizować sytuację. Szukała pomoc u Lori. Prosi ją do tańca? Tylko nie tooo….
Pacnęła się w twarz.
Specjalnie zapakowała to ze sobą, była przygotowana. Pogrzebała trochę w torbie. Miała ze sobą klasyczne złote monety, które wszędzie powinni przyjąć, jak i świecące kolorowe kulki, walutę bardziej dla pobliskich rejonów. Położyła więc delikatnie na jego dłoni jedną z tych, która dawała blade światło, a mężczyzna wreszcie odszedł.
- Uff… - odetchnęła, jednak spojrzała w to, co miała przed sobą. Za co ona właściwie zapłaciła? Wierzchnia warstwa szronu utrudniała ocenę. Co z tym zrobić, jak się za to zabrać, czy to w ogóle jadalne? Spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na Czarnoksiężniczkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 4:41
A to dopiero niespodziewany obrót spraw! Wszystko wskazywało na to, że malarka bardziej będzie upierać się przy swoich dziwnych poglądach, tymczasem niespodziewanie łatwo udało się ją namówić - nawet bez większego zaangażowania - do pozostania przy własnej płci. Trudno jednak było się też dziwić, w końcu każdy jakoś tam mniej lub bardziej siebie lubił, a takie wymuszone zmiany raczej na dobre nie wychodziły.
Lorianne uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że koleżanka podjęła tak ważną decyzję. Choć gdyby chciała być chłopakiem, zapewne też by jej to nie przeszkadzało. Najważniejsze, to zachować w tym już konsekwencję.
- To świetnie. Bez sensu jest zmuszać się do czegoś, bo ktoś tego oczekuje. Czasami to nasza psia, plebejska rola, ale kiedy nie musimy, zdecydowanie nie warto - oznajmiła, świadoma, że głową muru nie przebije i po świecie chodziły osoby, wobec których nie można było pozwolić sobie na swobodę działań.
Po tych słowach wyprzedziła nieco Arariel, chcąc narzucić znów trochę szybsze tempo marszu. Na chwilę jeszcze tylko obróciła głowę ponad ramieniem, spoglądając na koleżankę z szerokim uśmiechem.
- A w ogóle to ja też jestem dziewczyną. Nie chciałam ci mówić, dopóki się nie zdecydujesz.
Prawda była nieco inna, ale nadarzyła się odpowiednia okazja, więc równie dobrze można było wyjaśnić pewne sprawy. Nie trzeba być chłopakiem żeby wyruszyć w podróż i przeżywać przygody. Jedynym wymogiem było po prostu ciut odwagi i pragnienie sprawdzenia się. Kapeluszniczka ruszyła do przodu, nie patrząc nawet na reakcję Zjawy.
Wizyta w miasteczku pokazała, jak bardzo Arariel była wrażliwa. Zbyt wrażliwa jak na towarzyszkę Lorianne, która bez problemu wyminęłaby nawet kogoś, kto by o pomoc błagał z łzami płynącymi po policzkach. Mimo oczywistej zgrozy na twarzy jasnowłosej, Kapeluszniczka nie czuła się ani trochę speszona, stąpając znów przed siebie przez ośnieżony plac.
- Najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to nie sprawiać im problemów. Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, poczekaj na mnie pod osadą. Załatwię wszystko szybko - zaproponowała, stawiając akcent na "zbyt wiele".
Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, nie patrz. Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, zawsze możesz zawrócić i spędzać czas na czytaniu pięknych książek na poddaszu. Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, czy na pewno nadajesz się na przygody?
Lorianne nie chciała jednak się przesadnie wyżywać na towarzyszce. Doskonale wiedziała od początku, jak czysta i naiwna jest dusza jasnowłosej artystki, nie raz już porównała ją do małego dziecka. No właśnie. Nie czekając na odpowiedź po prostu wzięła drugą dziewczynę za rękę i pociągnęła ku karczmie. Drobne gesty, ale dla niedojrzałej psychiki zapewne mogły stanowić dość mocne oparcie.
Kiedy jednak Arariel zaczęła wymyślać te swoje głupie żarciki, mając karczmarza tuż za swoimi plecami, Kapeluszniczka po prostu siedziała i uśmiechała się jak zawsze, ani myśląc by dać jej znać, że powinna zamknąć jadaczkę. Właściwie uznała nawet, że to całkiem zabawne, brakowało jej tylko herbaty do pełni zadowolenia. No i miski z jakąś strawą...
Gdy Arariel z nietęgą miną postawiła na stole swoją "zdobycz", Lorianne ostrożnie popukała otrzymaną łyżką w oszroniony kawałek czegoś, co prawdopodobnie było mięsem.
- Coś czuję, że czeka nas obiadek na wynos - uśmiechnęła się beztrosko i wyciągnęła z kapelusza niewielki garnuszek, do którego wystukała zawartość swojego naczynia.
Następnie podsunęła go Arari, by uczyniła to samo, i poszła odnieść karczmarzowi puste miski. Zapytała go o sklep i choć sprawiał wrażenie, jakby jej nie zrozumiał, po krótkiej chwili uniósł mechanicznym ruchem rękę, wskazując jedno z okien. Gdy dziewczyna tam podeszła, zobaczyła, że przy placu siedzi kilku handlarzy, pilnując towaru rozłożonego na stolikach, skrzynkach, a niekiedy po prostu na ziemi wyłożonej kocem. Ciemnowłosa podziękowała skinieniem głowy i przywołała Arariel ruchem dłoni. W końcu przybyły tutaj na zakupy.
- Dużo masz pieniędzy? - zainteresowała się, po czym jeszcze jedna ewentualność przyszła jej do głowy - Powiedz, nie masz czasem miecza czekającego już na swoją chwilę gdzieś w domu?

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 12:55
Minęło kilka godzin od opuszczenia domu, a już zachodziły takie zmiany w Malarce. Chyba jej odpoczynek od tamtego miejsca służy, tylko co z nią będzie za chociażby tydzień? Żeby tylko nie natrafiła na zbyt duży stopień.
Faktycznie, świat jej dotychczas wiele nakazywał. Była słaba, jedyne co mogła to skulić ogon i kiwać głową na każde życzenie. Teraz jednak poczuła smak wolności. Powoli wkradał się w jej mięśnie i duszę, obiecując, że łatwo nie da się wypędzić. Ba, może ją wręcz nawet uzależnić od siebie. Lecz nawet taki pan jak wolność, byłby o wiele łaskawszy, od dotychczasowego
Lori w pewnym momencie ją wyprzedziła i ponad ramieniem podała szokującą informację. Arariel stanęły nagle te wszystkie sytuacje, w których źle się do niej zwracała. O czym cały czas Zjawa gadała, mając przed sobą żywe zaprzeczenie swoich przekonań. Wszystko nabierało jakiejś namacalnej konsystencji i sensu. Jeszcze kilka godzin temu może by się zdenerwowała albo nawet i obraziła. Teraz jednak naprawdę była gotowa. Ruszyła nagle susem wprost na Lorianne, by objąć ją zza pleców i przytulić mocno. Moment był idealny, ta nie patrzyła nawet na reakcje Malarki.
- Przepraaaszam! Jesteś baardzo piękna, a nie przystojny! – zawyła w jej tył, by następnie położyć głowę na ramieniu. Jeśli Kapeluszniczka nie uniknie ataku i nie będzie próbować się uwolnić, to Arari trzyma ją tak uwięzioną przez dłuższą chwilę. – Dziękuje. – dodała już spokojniej, słowo to mogło się tyczyć bardzo wielu kwestii, jednak zostawiła je przykryte tajemniczym całunem.
Po czym rusza za koleżanką na dalszy podbój świata.

Zbyt wiele.
No i trzecie, to wyzwanie, no, bo jak jest łatwo i przychodzi bez starania, to jest nudno.
Tak, chciała teraz tupnąć nóżką i postawić na swoim. Były jednak kwestie, o których nie miała żadnego pojęcia. Na tematy magii mogła się powoływać tylko na Czarnoksiężniczkę. No, przynajmniej dopóki ten tytuł sobie wmawiała, a Lorianne trzymała ów magiczny autorytet w głowie tęczowłosej. Skoro Kapeluszniczka twierdziła, że to najlepsze dla nich rozwiązanie…
Arari na pewno nie miała zamiaru zostawać z tyłu! Potrzebowała wiedzieć, potem może decydować co robić, a gdy nawet trzeba będzie, sama mogła wtedy problem rozwiązać. Wydmuchnęła duży obłok pary po kolejnym wewnętrznym pojedynku. Nudo, precz, nie mogła narzekać na brak wyzwań.
- Powiedz mi chociaż dlaczego się to stało albo kto to zrobił! – powiedziała niekontrolowanie z podniesionym głosem. Nawet nie zwróciła na to uwagi.

Przynajmniej Zjawa nie wpędziła ich w kłopoty… przynajmniej jeszcze, choć czy na pewno można było się z tego cieszyć? Dobrze, że koleżanka się uśmiechała, to znaczy, że przynajmniej żarty były dobre. Posłusznie dołożyła swoją porcję, ciekawa jak ona zamierza to podgrzać. Malarka sprzęt do tego miała tylko w domu, a ogień podobno odpadał w mieście. Chyba że ten… kapelusz. Był taaaaki duży, a wyglądał na taaaki mały. Ciężko to ogarnąć rozumkiem. Poszły następnie na targ.
- Raczej nie dużo… - Mama mogłaby zarobić bardzo dużo, gdyby naprawdę aktywnie chciała sprzedawać swoje obrazy. Mówiła jednak, że jej „ideogramy” są bezcenne i jedyne słuszne miejsce dla nich to w powietrzu nad Namalowaną Pustynią…
- Nie, ale tak. – odpowiedziała najlepiej jak mogła. – w domu nie miałam broni, ani moja Mama nie używała. – wyciągnęła nagle z torby małą rolkę materiału, choć długą i bardzo zwiniętą. Odwinęła przedmiot, by ukazać pasek płótna, którego na całej długości był namalowany miecz.
- To awaryjnie, choć raczej nie mogę go utrzymywać przy życiu w nieskończoność. – jako opcja zapasowa był dobry, jednak zdobycie czegoś stałego, co samo nie zniknie, było o wiele bezpieczniejsze. Zresztą, czy nie da to jej prestiżu, tacy wojownicy z opowieści to zawsze chodzili z pochwami u pasa.
Ruszyła do przodu i zaczęła się rozglądać. Pierwszy raz mogła patrzeć, wybierać i decydować czego chce. No, poza odgórnym ograniczeniem pieniężnym.
Oczy jej świeciły, skakała od jednego stoiska do drugiego. Tutaj różnego rodzaju akcesoria do włosów, tutaj kubeczki i filiżanki, tutaj laleczki. Prymitywne kalkulacje nie były jednak pochlebiające.
- Looooriii…. A skąd się bierze dużo pieniędzy, oprócz oczywiście zabijania smoka? – spytała niewinnie, choć pomysł jakoby mordowanie gadów było podstawowym sposobem zdobywania fortuny, trochę się z tym gryzł.
No, i nie widziała tutaj nigdzie mieczy. Może to w jakimś budynku?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 16:15
Jak miło się zrobiło, prawda? Lorianne wprawdzie - we własnym mniemaniu - nie zasłużyła wcale na uściski, ale nie broniła się przed objęciem przez Arariel. Przynajmniej obyło się bez dąsów i wyrzutów, z którymi tak nie lubiła mieć do czynienia. Uśmiechnęła się krzywo pod nosem.
- Jak jeszcze raz pomylisz mnie z chłopakiem, zamienię cię w biszkopcik z galaretką! - pogroziła jej, śmiejąc się głośno.
Kto wie, na ile były to szczere pogróżki...

Dopiero tutaj, stojąc pośród oblodzonych budynków, Kapeluszniczka zrozumiała, jak dziwną opinię wyrobiła sobie Arariel na jej temat. Obiecała ją zabrać na przygodę, jasne, ale nie była wszechwiedząca ani wszechpotężna. Właściwie w osobie Lorianne nie mieściło się żadne wszech-, absurdalne ilości herbaty i ciastek pochłaniane przez ciemnowłosą każdego dnia nie pozostawiały za dużo miejsca na inne rzeczy czy sprawy. Wzruszyła ramionami.
- Czarnoksiężnik. Bajkopisarz. Albo sami to sobie zrobili. Może od początku istnieli w tej formie. Może to przez to, że gardzili gorącą herbatką - z każdym kolejnym słowem jasne się stawało, że tej odpowiedzi nie można traktować poważnie - I tak nie możesz z tym niczego zrobić. Wróć tu za jakiś czas, jak już nabędziesz więcej doświadczeń.
Obróciła się do Arariel i stuknęła ją knykciem w czoło.
- To miejsce się nie zmieni, ale może być tak, że w twoich oczach będzie wyglądało zupełnie inaczej.
Zarówno głowa, jak i serce Lorianne, były zimne. Inaczej to jednak wyglądało w przypadku Arari, która jedno i drugie miała gorące. Być może stanowiła materiał na wielką bohaterkę, taką, co głowę ma chłodną, a serce płonące żarem i pasją. Tak się właśnie kończy wychowanie na epickich książkach.

Kociołek z zamarzniętym gulaszem oczywiście wylądował z powrotem w kapeluszu, a mina Lorianne była tak obojętna, jakby przechowywanie jedzenia w czapce było sprawą zupełnie normalną. Okazało się też, że Zjawa rzeczywiście posiadała miecz! Złote oczy nałogowej pochłaniaczki herbaty rozbłysły na chwilę z zadowolenia. Naturalnie zgadzała się z Arariel, że rozwiązanie to nie było idealne, z pewnością jednak lepsze niż nic. Tym bardziej, że na porządną broń raczej nie było ich jeszcze stać, przynajmniej zakładając, że Zjawa ma choć trochę pojęcia o wartości pieniądza.
- Hm? Dużo pieniędzy bez znajdywania skarbu... - zawahała się wyraźnie, sama kompletnie nie dbała o dobra materialne i niespecjalnie poświęcała czas na myślenie o nich - Najłatwiej to wyjść za mąż za kogoś bogatego?
Omiotła spojrzeniem ogrom drobiazgów, które leżały dookoła, pokryte białą koronką zimnego szronu. Rzeczywiście, nie mieli tutaj mieczy, w ogóle nie sprzedawali broni. Ryneczek przypominał raczej miejsce, gdzie mieszkańcy pierwotnie wymieniali się między sobą lub też próbowali pochwycić oko turystów drobnym rękodziełem. Kapeluszniczka kupiła trochę zmrożonego na kość jedzenia, które znów wepchnęła do swojej czapki, po czym skupiła swoją uwagę na zwojach sznura, próbując ocenić, czy przedmiot ten utracił na jakości przez wilgoć. Ostatecznie stwierdziła, że lepiej będzie udać się na zakupy do innego miasteczka. Nie miały pieniędzy na zmarnowanie.
Niespodziewanie coś trzasnęło pośrodku placu, zmuszając Kapeluszniczkę do obrócenia głowy w tamtym kierunku. Na oblodzonej ziemi leżał... gruby konar drzewa? W przeciwieństwie do wszechobecnej w Miasteczku Snowflake bieli, był zupełnie zwyczajny, o ciemnobrązowej korze i mniejszych gałązkach pozbawionych liści. Mieszkańcy osady zdawali się tego w ogóle nie zauważyć, tymczasem od strony lasu nadleciały kolejne, mniejsze i większe gałęzie, powoli formując pośrodku placu coraz większy stosik...
Lorianne zmarszczyła brwi i spojrzała na Arari.
- Twoja robota?

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 19:46
Miło, gdy wychodzi się z przyjaznym gestem do kogoś i nie natrafia na odepchnięcie. Ich włosy obok siebie wyglądały bardzo przeciwstawnie, jakby zderzały się dwie obce siły. Nie wątpiła w zdolności Kapeluszniczki, ba nawet zabrzmiało to dość zachęcająco, jak to jest być takim słodkim biszkopcikiem? Oczywiście wszystko fajnie do czasu, aż ktoś miałby cię zjeść. Słodycze to też dzieło sztuki, tylko bardzo krótkotrwałe.
- Kołyszu kołyszu – wydała z siebie dziwną onomatopeje, starając się ciałem i rękami naśladować nierówne falowanie na boki galaretki.

Jaką formą desperacji musiała wykazywać się malarka, by brać za autorytet jednego z kapeluszników. Może dla normalnych istot byłoby to dziwne, ale dla zupełnie nieobytej ze światem Arari, to nawet ośmiolatek mógłby służyć za drogowskaz i fachowca. Na dodatek była jeszcze wdzięczna za to i zadowolona.
Jeśli by zakładać, że wszystko było możliwe, to faktycznie mogli tacy się urodzić. Zjawa jednak bardzo usilnie starała się to odrzucić, zbyt było to dla niej okrutne, by nie było umyślnym czynem jakiejś złej istoty. Gdyby jednak brać pod uwagę ukaranie, jak wspomniała Lorianne, czy mogli być oni winni jakiś poważnych przewinień? Gorąca herbata była super, choć nie mogła sobie wyobrazić, żeby to mogło być odpowiednią karą. Chyba żeby natrafić na jakąś boską istotę i ją obrazić.
- Czy istnieje herbaciany Bóg? – nie wiedziała zbytnio co to jest niebranie na poważnie. Jakiekolwiek religie były kolejnym z trudnych tematów, których malarka, sama nie potrafiła przetrawić. W niektórych opowieściach bohaterowie spotykali magiczne istoty lasu czy elementów, ale w innych bogowie to były jakieś nieobserwowalne siły, jaki to miało sens?
- Dobry pomysł. – miejsce było dla niej świeże i nowe, ciekawe jak będzie je postrzegać, gdy zwiedzi dziesięć innych miejsc. Czy będzie się wtedy wydawać nijakie i nudne? Nie chciała tracić płomyczka werwy w sobie.
- Mam nadzieje, że będzie wyglądało lepiej. – jeśli popularny motyw od zera do bohatera był realny, ciekawe w jakim stopniu tęczowłosa będzie podobna do siebie z początku. Miała dużo miejsca na rozwój, czy wyprzedzi kiedyś swoją koleżankę? Jak daleko będzie mogła zajść?

Znowu działy się dziwne rzeczy z kapeluszem. Gdy Arari widziała, jak ta rozciąga rondo i wkłada doń garnuszek, zawołała nagle zmartwiona.
- Uważaj! zabrudzisz sobie wło… - choć przerwała, gdy jej koleżanka bezpardonowo założyła sobie czapkę na głowę, wygładzając ją, jak gdyby nigdy nic i wszystko było w porządku. Czy ona ma tam jakieś półki? Tylko wtedy nie może leżeć na boku... Pomachała głową z niezrozumieniem.
- A można wyjść za mąż bez całowania? No wiesz, żeby nie było szczęśliwego zakończenia. Albo tak w tajemnicy, jak z tymi księżniczkami. – to mógł być jakiś cel. Jeśli mogły się tak wzbogacić, by móc fundować swoje przygody, to Zjawa była gotowa na wszelkie upokorzenie.
Nadal chciała coś kupić, nawet jeśli miałoby pochłonąć sporą część zaskórniaków. To było jej pierwsze miasto, musiała mieć jakąś pamiątkę! Najlepiej też coś przydatnego. Jej uwagę przykuły akcesoria do włosów, postanowiła, że to tutaj spełni zakup. Dobrze będzie mieć coś, żeby zatrzymać włosy, gdyby podczas jakiejś przygody miały jej opadać na twarz. Chwilę się zastanawiała, w końcu wybrała błękitną spinkę, z dużym symbolem śnieżynki na końcu. Pasowało tak tematycznie do okolicy! Włożyła ją od razu we włosy.
Za nimi tworzył się jakiś rozgardiasz. Będąc na baczności, Zjawa też się prędko tam zwróciła. Pierwszą myślą było, że coś wyrasta z ziemi, jednak kolejne nadlatujące gałęzie obaliły tę tezę.
- Nieee? – odpowiedziała niepewna tego, z czym w ogóle ma doczynienia. Wtem olśnienie.
- Może to szef potworów! Jak na końcu labiryntu czy dnie lochu! – stworzenia takie potrafiły wyglądać naprawdę dziwnie, a w ostateczności to szefem mógł być ten, co na taką odległość podrzucał drewno, biorąc pod uwagę jego siłę.
Wyciągnęła swoją rolkę z płótnem i ożywiła miecz. Tkanina opadła na ziemie, a w jej dłoni pojawiło się matowe, czarne jak noc proste ostrze. Nie miało żadnych ozdobień ani jelca, jednak jego długość wskazywała na to, że jest oburęczny. Wzięła go topornym chwytem w obie dłonie. Teraz tylko czekać na ekscytujący monolog.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 20:36
Kwestia religii w Krainie Luster była... ciężka. W całym tym obłędzie i magicznym chaosie trudno było wyznaczać jakiekolwiek granice, definiowanie płynnych i zmieniających się wciąż zasad nie miało większego sensu. Herbaciany bóg? A któż to taki? Ktoś, kto potrafi wydobyć z tego naparu naprawdę niesamowity aromat i smak? Czy może ktoś, kto poznał każdy z gatunków i nic go już w temacie herbaty nie zaskoczy? A może po prostu osoba, która potrafi manipulować tym naparem wedle swojej woli? Przemiana wody w herbatę? A może sam składa się z herbaty i tylko przybiera ludzką postać?
- Tak, istnieje - ponieważ odpowiedź na większość z powyższych pytań była twierdząca, Lorianne skinęła głową - Już ci mówiłam, prawda? W Krainie Luster wszystko jest możliwe.
Właściwie była to też dobra odpowiedź na kolejne pytanie. Arariel wciąż i wciąż szukała zasad i granic, w których mogłaby się poruszać, instynktownie pewnie czując się z nimi bezpieczniej.
- Nie każdy pocałunek jest zakończeniem. Zakończenie jest zakończeniem. - odezwała się tym tonem wskazującym na coś naprawdę oczywistego, choć słowa same w sobie zabrzmiały pewnie dość dziwacznie.
Sielankę zakupów przerwało jednak pojawienie się gałęzi i patyków, które dosłownie frunęły tutaj od strony lasu. Ktoś nimi rzucał? Wątpliwe, po wylądowaniu układały się w równy stos. Telekineza? Już prędzej. Dla Lorianne, również biegłej w tej sztuce, takie wytłumaczenie było bardzo sensowne. Wysuwała właśnie swoje zmysły, by poszukać jakiegoś istnienia niepasującego do ich dwójki i chmary lodowych ludzi, kiedy schludnie ułożony, metrowy na szerokość i wysokość stos badyli buchnął gorącymi językami ognia.
Każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Miasteczku Snowflake wiedział, że była to sprawa zakazana. Tabu. Absolutnie, kompletnie niedozwolone. Lorianne wciągnęła głośno mroźne powietrze, prawą rękę kładąc na rondzie kapelusza w gotowości, by sięgnąć szybko po jego zawartość. Tylko co? Miotłę? Nie da rady odlecieć z Arariel. Wodę? Miała jakieś śmieszne ilości, dostateczne by przeżyć kilka dni w podróży, ale nie ugasi nią takiego ognia! Łańcuchem mogła sobie pomachać dla zabawy...
Tymczasem mieszkańcy lodowego miasta zmieniali się. Dotychczas obojętne lub zmęczone twarze nabierały agresywnego wyrazu, w oczach pojawiała się iskra szaleństwa - to płomień się w nich odbijał, wszyscy bowiem zdawali się skupiać właśnie na zagadkowo powstałym ognisku. Najbliżej stojące osoby porzuciły też swoje stanowiska, flegmatycznymi krokami kierując się ku płomieniowi. Szron i lód na ich skórze zaczął się topić, ale nie odkrywał wcale normalnej, ludzkiej skóry, ta bowiem również topiła się pod wpływem ciepła, odsłaniając dość makabryczny widok. Niczym woskowe figury rozpływali się, tracąc formę i znikając w powiększających się kałużach.
A za nimi, jakby ślepi na ten widok, podążali kolejni, stojący wcześniej nieco dalej. Jak tak dalej pójdzie, zapewne wszyscy mieszkańcy śnieżynkowego miasta skończą jako kałuże pod nogami Arariel i Lorianne.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 21:26
Dla dziecięco umysłu abstrakcyjna istota boga była ciężka do pojęcia. Nawet biorąc pod uwagę podejście, w którym, to co jest możliwe do namalowania, może znaleźć swoje odniesienie gdzieś w rzeczywistości. Tylko jak coś takiego przedstawić? Wydawało się to niemożliwe. Widziała wiele obrazów, przy których nie mogła określić, co właściwie reprezentują. Czy były stworzone, przez kogoś, kto zasięgnął wgłąb i dostrzegł istotę boską, by ją następnie przelać na papier?
- Tak, herbaciany Bóg istnieje i nosisz go w sobie. – uśmiechnęła się lekko. W jej głowie to brzmiało tak słusznie i adekwatnie. Tak samo, jak myśl, że sama musiała nosić w sobie boga sztuki. Stwierdzenie to dodawało jej pewności siebie, jakby danie skrawka nieskończoności miało ją jeszcze bardziej umagicznić, mimo że i tak już była nadludzkim dziwem ze świata snów.

- To jak zdarzy się okazja, to zróbmy to! – zapowiedziała swoje przyszłe intencje. W świecie bez granic i nakazów nie musiała się tak obawiać każdej decyzji. Skoro będzie mogła pocałować księżniczkę, zgarnąć skarb i pójść zabijać smoki, to czemu by się ograniczać? Mogła próbować życia, a życie nie waliło jej po dłoniach, przynajmniej na razie. Zaczęła dostrzegać zalety pozbywania się uprzedzeń i przekonań. Prawie nic nie robiła, a i tak się czuła od tego lepiej.

Malarka syknęła głośno na widok ognia. Samoistny zapłon? To musiała być sprawka czarnoksiężnika, tylko czy to ten sam, co zesłał klątwę? Nie rozumiała intencji, czy to dokończenie spraw, czy litość. Kapeluszniczka powiedziała jej o wystrzeganiu się ognia, więc wiedziała, że nie skończy się to dobrze. Zachichotała nieco z siebie. Spojrzała na broń, którą dzierżyła. Była łamagą, ale choćby była mistrzem miecza, to co mogła zrobić z płomieniem? Sama paliła w kominku, więc znała tego zasady, nie przetnie nożem ciepła, a samo przepołowienie drewna też nie pomoże. Broń mogłaby się przydać na konfrontacje z głównym przeciwnikiem, choć jeśli miał takie moce, to taka kruszyna by nie miała szans się do niego zbliżyć. Nie było go zresztą nigdzie w zasięgu wzroku. Rzuciła ją na ziemie.
Dopiero po chwili obserwacji zauważyła co się dzieje z mieszkańcami miasta, co dopiero ją zmroziło. Pisnęła. Nie wiedziała jak działa cykl miasta, a widok rozmrażających się humanoidalnych istot kojarzył się bezpośrednio ze śmiercią. Czymś, przed czym nie ma odwrotu, nawet gdyby wynalazła już sposób na złamanie klątwy. Nie mogła do tego dopuścić.
Pobiegła prosto na jednego mieszkańca, by go złapać i unieruchomić.
- Nie idź tam, tam jest źle! – wołała, obejmując go i pchając w przeciwną stronę, a jej oczy zaczęły się szklić. Ten człowiek był taki zimny, czuła teraz przeszywający chłód na rękach i twarzy, gdy się z nim stykała. Istota była bardzo nieustępliwa i ospałymi ruchami starała się przepchać do celu. Kątem oka Arari widziała wielu kolejnych mieszkańców, którzy podążali w tym samym kierunku. Jednego mogła próbować przytrzymać, by przeczekać, ale tylu? Potrzebne było coś bardziej ogólnego.
Ruszyła po łuku wokół stosu, by bardziej się przyjrzeć jego szczegółom. Gdyby tak zniknął, to płomienie poszłyby razem z nim. Otworzyła torbę, którą dzierżyła na ramieniu i wyciągnęła kawałek materiału, duży zeszyt, paletę malarską. Rozłożyła notatnik na ziemi, by mieć twardsze i pewniejsze podłoże, rozłożyła nań płótno i z drżącymi rękami zaczęła przygotowywać sobie potrzebne farby. Wiedziała, że liczy się każda sekunda, każda mogła uratować życie. Zawsze sobie obiecywała, że w obronie innych będzie nieustraszona, a właśnie zmiażdżyła w dłoniach pojemnik z farbą.
Starała się namalować, jak najszybciej mogła obrazek, przedstawiający ułożony niedaleko stos, by, jeśli nikt jej nie przerwie, wmalować go w materiał i uchronić okolicę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 22:26
Jak topi się lodowy człowiek? Szybko. Makabrycznie. Rozlane rysy twarzy nie pozwalają niestety stwierdzić, czy przynosi mu to ulgę, czy może raczej odczuwa ból. Wybawienie to czy morderstwo? A może jedno i drugie...?
Podczas gdy Arariel próbowała zablokować kolejnego nadchodzącego osobnika, Lorianne po prostu się przyglądała, nadal trzymając dłoń na wielkiej czapie. Nie miała ciągotek do zostania bohaterką, najpierw musiała ocenić poziom zagrożenia dla siebie samej i towarzyszki, dopiero po tym mogła ewentualnie pomartwić się ludźmi lodu. Pomartwić, ha! Zjawa za bardzo jednak przejęła się losem topiących się mieszkańców, by można było ją stąd tak po prostu zabrać, z kolei porzucenie jasnowłosej obecnie nie wchodziło w grę.
Oczywiście naiwnością ze strony Arariel było założenie, że tymi swoimi dłońmi nawykłymi jedynie do trzymania pędzla czy książki da radę kogokolwiek zatrzymać. Lodowy człowiek nawet na nią nie spojrzał, a kiedy napotkał opór, odepchnął dziewczynę od siebie siłą wielkich, chłopskich mięśni. Głównie zręczności dziewczyna mogła zawdzięczać fakt, że nie zrobiła sobie krzywdy podczas upadku. No i lód pod stopami praktycznie się już topił, jeszcze chwilę temu łatwo byłoby w tym miejscu o zwichnięcie kostki.
Gdy Abstrakcja zmieniła swoją strategię, decydując się wreszcie na użycie głowy, Lorianne postanowiła jej trochę pomóc. Widząc przybory do malowała nie wiedziała jeszcze co prawda, jaki dokładnie jest plan jasnowłosej, rozumiała jednak jedno - to potrwa. Tak jak wtedy, kiedy przed wyruszeniem w podróż wmalowywała swój kolorowy dom w płótno.
- Skup się na malowaniu - powiedziała spokojnym głosem Lorianne, stając pomiędzy Arariel i nadchodzącymi, dłonią wreszcie sięgnęła do wnętrza kapelusza - Załatwię ci czas.
Dźwięcząc cicho, ze środka niczym srebrzysty wąż wysunął się łańcuch o wielkich, masywnych ogniwach. Ciemnowłosa nie kłopotała się wcale wydobywaniem całej jego długości, raptem cztery metry, zakończone dociążającym broń szpikulcem, w którym odbijał się teraz drgający blask płomienia. Lewą ręcą trzymając za kapelusz, prawą rozkręciła łańcuch krótko i smagnęła nim na wysokości piersi nadchodzących mieszkańców. Uderzenie zachwiało sztywnymi postaciami i... tyle. Gdyby miała do czynienia z normalnymi, czującymi istotami, efekt zapewne byłby dużo lepszy. Wyjątkowe okoliczności sprawiały jednak, że tradycyjne środki nie działały najlepiej.
- Hmmm... Jak szybko potrafisz malować...? - zapytała z uśmiechem Lorianne, ponownie rozkręcając łańcuch w swojej okrytej rękawiczką dłoni.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 23:06
Arari nie wiedziała, że widok rozpływających się istot będzie jej jeszcze towarzyszyć przez dłuższy czas. Nie doświadczała makabrycznych rzeczy, jedynie czasem w snach. W nocy wszystko wydawało się realne, ale po przebudzeniu sprawność umysłu wracała i przychodziło znów poczucie bezpieczeństwa. To działo się naprawdę.
Nie miała jak fizycznie ich zatrzymać. Noo, w akcie desperacji mogła namalować im jakąś ścianę, ale raczej byli na tyle inteligentni, żeby ją obejść. Szli bez zwłoki, ha.
Upadła, jednak jej szczególnie nie zabolało. To nie był pierwszy raz, gdy została uderzona. Obecna ogromna ilość pompowanej adrenaliny ułatwiała funkcjonowanie. W locie odpowiednio się wygięła, by rozłożyć masę ciała.

Gdyby tak tylko mogła malować w powietrzu. Już pomyślała o latającej miotle, jednak szybko doszła do wniosku, że ta prędko by od dryfowała. Źle się do tego zabrała, mogła wziąć mniejszy pędzel i robić to bezpośrednio w notesie. To wszystko przez ten stres! W zasadzie to i paradoksalnie pośpiech były największymi czynnikami ją spowalniającymi.
Skup się na malowaniu. Załatwię ci czas.
Napełniło ją nagle ciepło. Nie była przecież w tym wszystkim samotna, mogła polegać na swojej koleżance. W sytuacji krytycznej naprawdę ten fakt doceniła. Wzięła głębszy wdech. Napięcie zaczęło się powoli obniżać.
W jej oczach pojawił się błysk. Wszystkie kolory miała przygotowane. Na szczęście obiekt nie był skomplikowany. Mogła darować sobie tło i cały krajobraz, więc skomplikowane budynki nie były problemem. To była tylko sterta gałęzi. Kilkadziesiąt prostych linii. Zaczęła zgarbiona pewnymi długimi ruchami przenosić obraz stosu na płótno.
Nie zwracała teraz uwagi na Lorianne, choć kątem oka widziała tam jakieś poruszenie. Nie widziała, że ludzie sukcesywnie się zbliżali, część była poważnie spowolniona, ale kilku zdążyło „umrzeć”, albo zbyt blisko się zbliżyć do drugiej strony. Rysowała ze swojej fotograficznej pamięci, co oszczędzało jej widoków.
Hmmm... Jak szybko potrafisz malować...?
- Tak! – wykonała ostatnie zamachnięcie pędzlem, a cały stos zniknął ze środka miasta, zostawiając wokół siebie tylko ogromną kałużę. Ludzie się ospale pozatrzymywali, bardzo sztywnym ruchem zwrócili w kierunku, z którego przyszli, a następnie zaczęli wracać do swoich żyć, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
- Co teraz, wiesz kto to, albo skąd to? - spytała zwrócona do Zjawy Deserowej. Nie pakowała swoich przyrządów artystycznych, gdyby nagle to miało się powtórzyć, ale założyła torbę na ramię i pobiegła po swój miecz.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Wto 11 Sie - 23:51
Łańcuch w dłoni Kapeluszniczki obracał się, nabierając coraz większej szybkości i siły. Niekonwencjonalna broń, a więc i możliwości różniły się nieco od tego, co prezentowałby sobą teraz miecz czy kusza. Bo co Lorianne mogłaby zrobić ze zwykłym orężem? Zapewne, jak Arariel, po prostu rzuciłaby je na ziemię.
Srebrny błysk łańcucha ponownie przeciął powietrze, tym razem jednak dziewczyna nie próbowała odepchnąć lodowych ludzi. Długi sznur ogniw poleciał na wprost, a kiedy znalazł się wśród sztywnych postaci, niespodziewanie ożył. Kapeluszniczka wykorzystała telekinezę, by poprowadzić go pomiędzy postaciami na wysokości kolan, co nie było wcale trudne biorąc pod uwagę ich mechaniczne ruchy i brak jakiegokolwiek zainteresowania czymkolwiek poza płonącym stosem pośrodku placu. Kiedy wreszcie uznała, że złapała wszystkich na najbliższych kilku metrach, szybko pociągnęła oba końce łańcucha na boki, stabilnie utrzymując je w powietrzu. Na tym wyłącznie się skupiła - na trzymaniu łańcucha. Nie planowała szarpać się z lodowymi ludźmi, nauczona doświadczeniami Arariel. Czemu jednak nie pozwolić, by zamrożeni mieszkańcy szarpali się między sobą?
Łańcuch oplatał ich dość ciasno, nadal jednak możliwy był pewien zakres ruchu. W tym rzecz jednak, że w tym momencie wszyscy oni byli ze sobą połączeni. Kiedy więc jeden z mieszkańców wyrwał się do agresywniejszego kroku, mając na celu pokonanie oporu, kolejni pod wpływem tej siły wytrącani byli z równowagi, to zaś efektem domina działało jeszcze na pozostałych, powiązanych łańcuchową pułapką. Im więcej siły wkładali w oswobodzenie się, tym było po prostu gorzej, a solidne ogniwa nie dawały szansy na zwyczajne rozerwanie. Lorianne stała nieruchomo, obie dłonie zaciskając na rondzie czapki przed sobą, koncentrując się na utrzymaniu obu końców nieruchomo. Wiedziała, że jeśli poluzuje łańcuch, dość szybko pozbierają się na równe nogi.
Wreszcie usłyszała za plecami tryumfalny okrzyk Arariel. Powoli obróciła głowę ponad ramieniem, kierując wzrok tam, gdzie jeszcze przed chwilą płonął stos - obecnie znajdywała się tam tylko osmolona ziemia. Tylko to i płatki popiołu wirujące w powietrzu wskazywały na fakt, że jeszcze chwilę temu stało tu wielkie ognisko.
Uwięzieni w łańcuch mieszkańcy przestali się szarpać. Lorianne z ulgą wypuściła powietrze i pozwoliła, by oba końce łańcucha spadły na ziemię z głośnym brzęknięciem. Podeszła do niezdarnie zbierających się z ziemi istot i pomogła im wyplątać się ze swej broni, metr po metrze chowała ją z powrotem w czapce.
- Z lasu. Tam - wyciągnęła rękę i choć nieładnie jest wskazywać palcem, to właśnie uczyniła - Ale nie wiemy, czy zaraz nie pojawią się kolejne stosy. No i mam tylko jedną miotłę. Co chcesz zrobić?
Pozostawienie Arariel inicjatywy było oczywiste, w końcu to jej pierwsza w życiu przygoda. Może nie do końca taka, jak by to sobie wyobrażała jasnowłosa, może brakowało tu wielu istotnych elementów, ciężko jednak mieć wpływ na takie rzezy.
Z czapki wydobyła miotłę i spojrzała na jasnowłosą, unosząc jedną brew. Czy poleci za terrorystą, czy raczej wzniesie się w górę by sprawdzić, czy nie tworzą się gdzieś dodatkowe stosy, każda akcja niosła ze sobą szansę bycia tą n i e w ł a ś c i w ą. Niestety jednak, jak już zauważyła Lorianne, miotła była tylko jedna.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 0:32
Arari chciałby teraz pobiec wprost do koleżanki i triumfować sukces, pierwsze zagrożenie odegnane(jeśli pominąć przejście pustyni), to było warte świętowania. Była cały czas napompowana emocjami, które nie miały jak ulecieć. Niestety nie był tego koniec, gdzieś tam była przyczyna tego wszystkiego i dopóki tego nie rozwiążą, to malarka nie będzie mogła spocząć.
Lorianne sprytnie użyła łańcucha, by uniemożliwić im dalsze poruszanie się. Tęczowłosa widziała teraz, jak dziewczyna chowa swoją broń. Musiała być naprawdę utalentowana, Abstrakcja nie wyobrażała sobie manewrowania czymś takim, jeszcze między tyloma ludźmi. Zmotywowało ją to jeszcze bardziej, do nauczenia się walki. Nie mogła zostawać tak w tyle za Lori, gdy przyjdzie pewne zagrożenie, będzie musiała umieć używać, chociażby miecza.
Miała nadzieje, że ten łańcuch nie wpadł do posiłku, nie mogło to smakować dobrze.
Lori przedstawiła malarce sytuacje. Z początku nie do końca rozumiała o co chodzi i co ma na myśli przez ostatnie pytanie. Czy… ona dawała jej inicjatywę? Pierwszą okazję, by w pełni pokierować drużyną! To jak już oficjalne pasowanie na bohatera. Arariel rozejrzała się niepewnie, skanując otoczenie. Musiała znaleźć jakiejś wyjście, najlepiej najlepsze. Nie była tak mądra, jak Kapeluszniczka, mogła więc coś zdziałać?
Uszczypnęła się w buzię. Myślała za bardzo inteligencko, potrzeba było abstrakcji i bohaterskości, czymś, na czym mogła już się znać. Miotła, która mogła unieść tylko jedną osobę, to było duże ograniczenie, nie mogły szybko obie pojawić się w lesie. Chyba że…!
Pobiegła szybko do jednego miejsca na targu obok, gdzie widziała pewne przedmioty. Rzuciła prędko kilka monet sprzedawcy ze zdeformowanymi rękami i powróciła najszybciej jak mogła do Lori z duuużym talerzem wykonanym z lodu.
- Jeden bohater zjeżdżał po śnieżnej górze na tarczy. Jeśli będę się trzymać łańcucha i będziesz mnie ciągnąć na tym dysku, to może nas uciągnie? Powinno być o wiele łatwiej na tak śliskim terenie. – zaprezentowała swój pomysł.
- Polecimy tam obie i zobaczymy źródło tego, razem będzie raźniej! Inaczej może się nam coś stać. – uśmiechała się od ucha do ucha. Miała nadzieje, że to, co wymyśliła, miało jakiś sens i teraz naprawdę wyjdzie na bohatera.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 2:22
Lorianne ciekawa była, jaką decyzję podejmie Arariel. Postarała się w końcu, by przedstawić jej dwie możliwości, ostatnim czego potrzebowała w podróży to bezwolna panienka oczekująca, że poprowadzi się ją za rękę. Abstrakcja miała od razu uczyć się samodzielnego myślenia i ponoszenia odpowiedzialności za własne decyzje, jakie by one nie były. Czasami przynosiły satysfakcję, czasami ból i rozczarowanie. Mimo wszystko jednak każda decyzja była lepsza niż brak umiejętności do podjęcia jakiejkolwiek.
A jednak Arariel zaskoczyła Kapeluszniczkę, po raz pierwszy chyba od czasu, gdy rozpoczęły wspólną podróż. Wybierając jedną z możliwych dróg, postanowiła nie zamykać się w otrzymanych możliwościach i znalazła nowe wyjście, własne. Tak bardzo ararielowe, bo przecież jednym z jej trzech założeń przygody jest potęga przyjaźni. Cokolwiek to miało znaczyć. Odmówiła samodzielnego lotu, wymyślając plan, który pozwoliłby im przemieszczać się wspólnie. Rzeczywiście, normalnie miotła nie pociągnęłaby innej osoby, w tym momencie jednak oblodzone podłoże zapewniało poślizg, wobec czego nie trzeba było się wcale bardzo starać.
Lorianne przez ułamek sekundy patrzyła na Arariel bez słowa, z szeroko otwartymi oczami, po czym jej powieki opadły nieco, a na twarz wypełzł zadowolony uśmiech.
- Racja. To się powinno udać - sięgnęła do kapelusz i wydobyła jeden z końców łańcucha, który podała jasnowłosej - Szpikulec jest ostry, uważaj. Normalnie służy do wbijania się w ciało.
Przełożyła nogę przez trzonek miotły i usiadła na niej pewnie. Łańcuch częściowo pozostał w czapce, oplotła go sobie raz wokół przedramienia by lepiej kontrolować naprężenie i długość. Nie miała wprawdzie przekonania  co do talerza, jednak biorąc pod uwagę oblodzenie podłoża, i na samych stopach powinno być w porządku. O ile Arariel nie połamie sobie nóg, próbując. Nie było jednak czasu na próby i ćwiczenie techniki jazdy, w każdej chwili na niebie mogły pojawić się kolejne badyle, zwiastujące rychłe rozpalenie nowego ogniska.
- Tylko mi tu nie zgiń, bo zostawię cię w tym miasteczku - dodała jeszcze i bez żadnego ostrzeżenia ruszyła do przodu.
Nie przesadzając z szybkością, ale też i pozwalała sobie na więcej jeśli miały przed sobą wyjątkowo gładki odcinek, a Arari radziła sobie w miarę dobrze. Mroźny wiatr rozwiał pelerynę Kapeluszniczki, szczypiąc w odsłoniętą skórę. Ale to nic, to tylko na chwilę. Twarz ciemnowłosej wciąż była uśmiechnięta, i choć wypadało raczej wyrazić troskę albo oburzenie tym, co działo się w wiosce, ona odczuwała takie zwyczajne, proste zadowolenie. Było fajnie.
Tuż za granicą miasteczka lód magicznie się kończył, a obsypana śniegiem ścieżka nie nadawała się już do dalszej jazdy. Ostatni odcinek musiały pokonać pieszo, Lorianne wiedziała jednak, że ich cel nie znajduje się daleko. Ha, no właśnie. Łowca bez problemu mógł stać się zwierzyną, musiały uważać, by przypadkiem nie wpaść w jakąś pułapkę. Kapeluszniczka wskazała ręką kierunek i ruszyła ostrożnie przez skrzypiący cicho śnieg. Zatrzymała się dopiero, kiedy po raz pierwszy natknęły się na ślady stóp. Bardzo płytkie, bo zapadały się słabiej niż ślady Lorianne czy Arari, buciki miały też mniejszy rozmiar, jakby dziecięcy. Prowadziły w stronę jaskini, której ciemny, niezbyt wysoki otwór sprawiał dość niegościnne wrażenie. Ciemnowłosa skinęła głową.
- Nadal tam jest.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 3:09
Moc przyjaźni. Jeśli da się to namalować, istniało to naprawdę. Arari zamknęła oczy. Ujrzała pewien obraz i obiecała sobie go namalować, gdy będzie w pobliżu sztalugi.
Kapeluszniczka zaaprobowała plan. Poddała jasnowłosej koniec łańcucha, a ta zaczęła się jemu przyglądać. Zyskiwała jeszcze większy szacunek do tej broni. Z tak bliska wyglądało na jeszcze bardziej poważne i mordercze narzędzie. Miecz miał dużą część przeznaczoną do cięcia, był uznawany za podstawową broń w wielu opowieściach i najbardziej honorową. Takim ostrzem można było ciskać na metry jak nie i więcej.
- Jak zginę, to mi będzie wszystko jedno – zaśmiała się. Była to straszna wizja, być obojętnym na świat, jednak bohaterowie nie zwykli byli wracać. Chyba że wszystko było fortelem, a śmierć pozorowana.
Starała się bezpiecznie złapać za łańcuch, obiema rękami, by przy szarpnięciu ostrze nie przemieściło się w niebezpieczny sposób. Gdy Czarnoksiężniczka była gotowa, malarka stanęła na talerzu i zręcznie przechyliła ciało pod odpowiednim kątem. Ruszyły i powoli zaczęły przyśpieszać. W postrzeganiu Arari był jeden problem. Nigdy nie pracowała z lodem, choć pewnie bardzo by się jej podobało tworzenie figur z tego materiału. Nie miała go nawet wcześniej w rękach. Z zewnątrz wyglądał na bardzo silny, zwłaszcza jak widziała wykonane z niego stoły i krzesła. Sama nawet mroźna temperatura potrafiła skulić na kolana i pokazać kto tu rządzi. Okazało się, że pięćdziesiąt kilo nacisku w krytyczny punkt łatwo potrafi doprowadzić do pęknięcia, a potem już prosto do wywrotki. Lori widząc to, się oczywiście zatrzymała, nie zdążyły jeszcze się tak bardzo rozpędzić, jednak Arariel poszarpała sobie płaszcz przy upadku, głównie w okolicach rąk, które sobie obtarła przy próbie zasłaniania się. Lodowa pokrywa nie była zbyt przyjazna.
- Plan B, namaluje… A masz może miskę na którejś z półek? – spytała, zbierając się z ziemi. To byłoby szybsze, niż grzebanie teraz w torbie, by ożywić narysowany obiekt. Miłośniczka herbaty bardzo szybko i zręcznie potrafiła znajdywać u siebie przedmioty.
Już po chwili nastąpiło powtórzenie odlotu, szło im już o wiele lepiej i mogły się bardziej rozpędzić. Dotarły do skraju lasu, gdzie dalej trzeba było już kontynuować pieszo. Ruszyły według wskazań Lori. Po drodze malarka wyciągnęła kartkę papieru i rysikiem namalowała na niej nóż. To mniejszy zasięg niż miecz, ale nie miała teraz wyboru, a wolała być zabezpieczona. Na drugiej kartce narysowała kilka kamieni.
Natrafiły na ślady bucików. Przyjrzała się im blisko i zapamiętała dokładnie. Wiele myśli zaczęło się w niej kłębić. Przez chwilę pomyślała, że może jakiejś bezbronne dziecko się zgubiło, ale na słowa „Nadal tam jest” musiała założyć, że to sprawczyni. Czy tak mała osóbka, byłaby w stanie zadać tyle cierpienia? Spojrzała na Kapeluszniczkę. Wyglądała młodo, a była taka mądra, na dodatek utalentowana z bronią. Czemu więc nie ktoś trochę młodszy? Jeśli wszystko jest możliwe. Tylko jakoś wizja walki z dzieckiem nie brzmiała ni przyjemnie, ni słusznie. Czy to było kolejne poświęcenie, na które musiała się godzić, w imię bronienia innych?
- Chodźmy, może ktoś tam potrzebuje pomocy… Mam nadzieje, że czarnoksiężnik to nie mała dziewczynka. - oszukiwała się.
Dla niej jaskinia była zupełnie odwrotnie, zapraszająca. Ciasne miejsce, w którym łatwiej zadbać o ciepło, zupełnie jak dom.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 4:23
Jaskinia przywitała dwie poszukiwaczki przygód cichym, regularnym dźwiękiem, w którym bardzo szybko dało się rozpoznać szloch. Ktoś płakał nieszczęśliwie, pociągając przy tym nosem raz za razem.
Wejście było dość niskie, kończyło się już na wysokości półtorej metra, a sama skalno-ziemna konstrukcja pozostawała wilgotna w dotyku. Swobodnie w przejściu mieściła się jedna osoba, o ile pochyloną sylwetkę można w ogóle w ten sposób określić. We wnętrzu nie było wcale ciepło, można jednak było odnieść takie mylne wrażenie przez fakt, że ściany chroniły od lodowatego wiatru. Oddech przybierał postać chmurek przy mówieniu.
- Coś mi się zdaje, że przeciwnik jest już niezdolny do walki... - wymamrotała Lorianne, wchodząc do jaskini.
Dziwne to uczucie, zatapiać się w głęboką, czarną pustkę bez żadnego źródła światła. Zupełnie jakby nagle utracić wzrok. Każdy metr wydaje się ogromną odległością, a czas jakby się rozciągał, choć tak naprawdę minęło zaledwie kilka oddechów. Lorianne doświadczała tego wszystkiego, uśmiechając się szeroko. Bardzo ciekawe doświadczenie, podobało jej się.
Nie trzeba było wędrować daleko, zaledwie kilkanaście metrów, kiedy korytarz zakręcił, dalej natomiast mrok nie był już taki ostateczny. Pod jedną ze ścian siedział chłopiec, na oko dziesięcioletni, i łkał głośno, otoczywszy kolana rękami. Na głowie miał burzę lekko falujących, błękitnych włosów, odziany zaś był porządnie w ciemnobrązowe spodnie i ciepły płaszcz o barwie jasnego beżu. Wyglądałby nawet dość elegancko, gdyby nie guziki - małe, duże, kolorowe, okrągłe, trójkątne, w paski... Były wszędzie, poczynając od kołnierza, aż po nogawki spodni, co mogło się w pierwszej chwili skojarzyć z kuriozalną zbroją.
Gdy zorientował się, że nie jest sam, na chwilę podniósł na Arariel i Lorianne zapłakane, smutne oczy, po czym skulił się jeszcze bardziej.
- Ja tylko chciałem, żeby było im ciepleeeeej - wydusił z siebie rozżalonym tonem, trzęsąc się na zamrożonej ziemi - Nie wiedziałem, że oni się rozpłyną, przysięgam! Uuuueeeeeee!!
Pół metra od niego znajdywało się źródło światła - niewielkie ognisko, złożone właściwie z trzech patyków na krzyż. Brakowało natomiast jakiejkolwiek torby czy bagażu, jeśli dzieciak miał cokolwiek przy sobie, mogło się znajdować wyłącznie w kieszeniach płaszcza.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 12:54
Zamknięta przestrzeń. Samotność. Płacz. Znajoma emocja, choć w tym kontekście wydawała się trochę nie na miejscu. Czy ktoś był zły, że się jego plan nie powiódł? Aż tak rozżalony chęcią mordu, żeby poruszyć się do łez? Według Lorianne oznaczało to niezdolność do walki, choć i nawet wtedy istotka mogłaby przecież podpalić. Znów kolejny krok w rozwoju malarki. Zaczynała miejscami podważać swój autorytet i samemu formować opinię. Czy to może od tej brawury obecnej sytuacji?
Długie cienkie kończyny nie pomagały w poruszaniu się tutaj. Gdy czytała o jaskiniach, zawsze wydawały się jej przepastne, walczono tam ze smokami, cyklopami, trollami. Tutaj nawet igłą by się zamachnąć nie można, więc jak wielkim mieczem? Akurat jej się to miejsce niekoniecznie podobało. Na dodatek jak przeciwnik jest magiem, to ma ogromną przewagę. Jako inicjatorka czołgała się pierwsza.
Już miała kombinować jak zacząć iluminować otoczenie, gdy dostrzegła promyki światła zza zakrętu. Gdy tam dotarły, dostrzegła małego chłopca i stanęła przed jednym z najgorszych dylematów moralnych.
- Droga do piekła jest murowana dobrymi intencjami – szepnęła do koleżanki. Przypomniało się jej powiedzenie z opowiadania, którego nie do końca rozumiała wcześniej istoty. Poza problemem z pojęciem piekła, jak intencja może być zła? Czy to nie właśnie ona powinna być najistotniejszą? To nie czyjaś wina, że mu się nie udało dobrze. Wiedziała, że sama postąpiłaby podobnie, gdyby nie ostrzegła ją Lorianne. Gdyby trafiła tu sama, to danie mieszkańcom ognia byłoby jedną z pierwszych rzeczy, które by zrobiła. Było to wręcz logiczne. Gdy ktoś marznie i cierpi w twoich oczach, ogrzej go. Teraz jednak stojąc obok, dochodziła do zrozumienia sensu tego powiedzenia.
Jeśli Kapeluszniczka jej nie powstrzymuje, to powoli podchodzi do chłopca. Pokazując mu otwarte dłonie i czyste intencje siada tuż obok niego.
- Musi ci być tu zimno samemu. – odparła, jednak nie wpatrywała się w niego, tylko wprost w żarzący się marny stos patyczków.
Najgorsza osoba na świecie do tej roli, która sama mentalnie była niedojrzała, a teraz w niej samej pojawiła się chęć opiekuńczości.
Rozpina swój poszarpany zbyt duży płaszcz, który pomieściłby w sobie dwie takie dziewczyny jak ona z powodu swojego rozmiaru i stara się jedną połą objąć chłopaka, jednocześnie go tuląc do siebie.
- Płakanie odwadnia, musisz pić dużo wody. – nakazała. Arari w takiej pozycji wyglądała strasznie abstrakcyjnie, sama pewnie się też tak nie wyobrażała. Czuła jednak jakąś głęboką empatię, dodatkowo jeszcze jakby patrzała na samą siebie. Czy mogła mieć sobie coś za złe?
- Będziesz musiał tam pójść i ich przeprosić. – postawiła na końcu ultimatum. Przepraszanie za morderstwo? To niby miało wszystko rozwiązać? Tylko w jej głowie mógł taki durny plan powstać. Nie była jednak chyba w stanie wymyślić nic innego, jakichkolwiek kar nie była zdolna.
Spojrzała na koleżankę, by ocenić, co ona sądzi o tym.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 14:12
Droga do piekła jest murowana dobrymi intencjami.
Wargi Kapeluszniczki drgnęły w uśmiechu, choć panujący we wnętrzu jaskini półmrok raczej nie pozwalał nikomu tego dostrzec. Jeszcze rano nie spodziewałaby się takich słów po Arariel, po tej niewinnej Abstrakcji, która zrządzeniem losu trafiła pod skrzydła (czapkę...?) Lorianne. W szybkim tempie nabierała kolorów i wkrótce nie będzie już białym płótnem, które ciemnowłosa znalazła w małym, malowanym domku pośrodku niczego. Ale czy to źle? Zamknięta w swoim małym świecie nie była szczęśliwa.
Złotooka spojrzała na drobne plecy pochylonej nad płaczącym dzieciakiem osóbki. Przyjdzie taki dzień, gdy ich ścieżki rozejdą się, a biorąc pod uwagę tempo rozwoju Abstrakcji, Lorianne szybko przestanie jej być potrzebna. Arariel była ptakiem i w końcu zapragnie latać na wysokościach, którymi Kapeluszniczka w ogóle nie była zainteresowana.
- B-bolało ich? - zapytał nieszczęśliwym głosem chłopiec, wtulając się w Senną Zjawę.
Dwa razy nie trzeba było go zapraszać, choć płaszcz miał dostatecznie ciepły, by nie drżeć z powodu chłodu. To emocje tak nim targały, emocje z którymi nie potrafił sobie poradzić. Głęboki żal, przerażenie, niezgoda na to, co się stało, wyrzuty sumienia, rozczarowanie... Z dobroci serca chciał po prostu pomóc.
- Już nigdy nikomu nie pomogę, obiecuję - dodał trzęsącym się głosem, najwyraźniej dochodząc do niezbyt trafnego wniosku, że pomaganie przynosi innym tylko nieszczęście.
Pociągając nosem, zabrał się za wycieranie twarzy z łez i smarków. Nie płakać, bardzo się starał nie płakać. Łzy nie płynęły już równymi strumieniami, nadal jednak zbierały się w kącikach jego oczu jak małe diamenty. Podniósł głowę, by popatrzeć na Arariel prosząco.
- Przeproszę, ale pójdziesz ze mną? - poprosił cicho, w osobie Abstrakcji wyraźnie widział teraz oparcie.
Lorianne milczała, popijając niezbyt ciepłą herbatkę, którą w międzyczasie wydobyła z wnętrza swego kapelusza. Jeśli jednak napotkała pytające spojrzenie Sennej Zjawy, po prostu kiwnęła głową. Kapeluszniczka nie widziała wokół żadnego zagrożenia dla serca Abstrakcji, nie było więc powodu by ją powstrzymywać.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 15:03
Gdyby tylko miała nad tym kontrolę i tego świadomość, to prawdopodobnie Arari wolałaby stać w miejscu. Wizja, w której ich drogi miałyby się rozejść, była straszna i aktualnie wolałaby na pewno poświęcić mądrość i świadomość. Jak jednak będzie to postrzegać w przyszłości? Gdyby tylko dało się to doprowadzić do takiego momentu, gdzie będą sobie równe w symetrycznej relacji, byleby tylko malarka nie przefrunęła nad koleżanką.
Nie była pewna jak odpowiedzieć. Nie chciała kłamać, to nadal byłoby zbyt duże poświęcenie dla czystego serduszka. Czułaby się źle, a i tak uważała, że do niczego dobrego by to nie doprowadziło.
- Nie wiem czy ich bolało, moim zdaniem wyglądali strasznie, ale nic nie mówili. Nawet nie wiem czy może tego nie chcieli właśnie. – przedstawiła szczerze, jak to wyglądało w jej głowie. Zapał, z którym pędzili ku śmierci, był bezsensowny. Czy to klątwa im to nakazywała, czy robili to bez świadomości konsekwencji?
Wyciągnęła szmacianą chustkę do nosa z torby i mu ją podała, by mógł wytrzeć oczy i wysmarkać nos. Miała na sobie wyhaftowane dziecko, prawdopodobnie chłopca, z zakrwawioną ręką i uśmiechniętą długowłosą postać o podobnym wzroście, podającą mu szmatkę.
- To nie tak, że nie masz już nikomu pomóc. Pomaganie jest dobre, tylko musisz być gotowy na to, że jak pomożesz źle, to zaboli. Jak masz duże serce, to musisz mieć dużą pupę. Chyba najlepiej nosić poduszkę w spodniach. – coś przekręciła, ale sens był podobny, tylko jej konkluzja nie na miejscu. - Oczywiście, pójdę z tobą.
Dała mu znak, że chce wstać i się odkleiła. Jak teraz wrócić do wioski przez tak zamarznięty teren, mogą się przewrócić. Myślała i myślała, a niewidzialna piłeczka skakała jej po głowie.
Wyciągnęła z torby złożoną na kilka razy sporą kartkę. Nie śpieszyło się jej teraz tak bardzo, miała czas kombinować. Poprosiła Lori o koc, który wcześniej jej pożyczyła. Rozciągnęła go na ziemi, a na nim rozłożyła kartkę. Potrzebowała w miarę prostego terenu i byleby nie papier nie zamoknął od wilgoci. Prostymi lekkimi liniami węgla, rysowała coś o niezbyt skomplikowanej budowie. Zaokrąglony pręty na dole, kilka deseczek na górze, pionowe oparcie na plecy. W kilka chwil na brystolu ukazały się sanki. Sięgnęła w głąb rysunku, na chwilę jej ręka ukazała się wewnątrz, również jakby zrobiona węglem i chwyciła za przedmiot. Pewnym pociągnięciem wyciągnęła przedmiot ze środka jak gdyby nigdy nic.
- Powinny się na nich zmieścić nawet trzy osoby. – choć i tak jedna pewnie musiała być na miotle, ale nie znała jednak w pełni jej możliwości. Projekt, który zachowała w głowie, może się przydać w przyszłości, jakby miały zjeżdżać z jakiejś górki. Na sankach był nawet z przodu trzpień, do którego łatwo można było przymocować łańcuch, żeby nie musieć go trzymać rękami. Spakowała rzeczy i zaczęła kierować wszystkich do wyjścia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 17:06
Chłopiec z wdzięcznością przyjął podaną chustkę i nie zwracając większej uwagi na dość interesujący haft, wytarł nią dokładnie twarz. Na końcu jeszcze się wysmarkał i nie wiedząc, co zrobić z pożyczonym przedmiotem, zwinął całość w kulkę i niepewnie wyciągnął w stronę Arariel. Może chciała z powrotem, jak nie to wcisnął do kieszeni płaszcza.
Gdy Abstrakcja zajęta była tworzeniem sanek, Lorianne podniosła kamyk z ziemi i użyła na nim swojej mocy. Twarda, kanciasta powierzchnia przeobraziła się momentalnie w płaskie ciastko o kształcie serca, na koniec nabrało koloru i pokryło się lukrem. Podała je chłopcu, bo słodycze przecież zawsze pomagają.
- Dla ciebie też - drugie, identyczne, wyciągnęła ku Sennej Zjawie.
Sztuczka z malowaniem i wyciąganiem przedmiotów podobała jej się strasznie. Lorianne również była magazynem rozmaitych przedmiotów, wcześniej jednak musiała umieścić je w swojej tiarze. W przypadku Arariel było inaczej, i choć istniało jakieś niejasne dla Kapeluszniczki ograniczenie czasowe, możliwość tworzenia przedmiotów zależnie od własnego widzimisię naprawdę robiła wrażenie. Ileż to dawało możliwości, chociażby w postaci końcówek do łańcucha!
- Ale ja nie chcę pomagać źle. Chcę pomagać dobrze - zasmucił się malec, nie rozumiejąc, dlaczego granica jest taka trudna - Co pani robi?
Trzymał się blisko Arariel, chrupiąc ciastko ze smutną miną, oczy nadal błyszczały mu z żalem, a drżący płomień ogniska odbijał się w setkach guzików o różnych kształtach i rozmiarach. Działania Abstrakcji odwracały jednak jego uwagę od bólu, który przeżywał, był dzieckiem, łatwo się rozpraszał. Gdy sanki zostały już stworzone, usiadł na nich na próbę, po czym rozsiadł się już pewniej. Sztuczka bardzo mu się spodobała.
- I to pojedzie?
Lorianne również ciekawa była odpowiedzi. Wiedziała, że świat ludzi posiada pojazdy, do których nie trzeba było zaprzęgu, ale czy Arariel również potrafiła sprawić coś takiego? Kapeluszniczka kucnęła przed sankami i sprawdziła dłonią strukturę dziwnego tworu. Faktura była dziwna, nietypowa, a całość sprawiała niezbyt solidne wrażenie.
- No właśnie, masz na to prawo jazdy? - zażartowała złotooka, nawiązując do ich porannej rozmowy.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Miasteczko Snowflake 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Miasteczko Snowflake
Sro 12 Sie - 19:07
Zgniotła mocniej chustkę i włożyła gdzieś w róg torby, by później móc wyprać. Nie miała okazji jej często używać, ale była przywiązana, w końcu to był jej haft.
Podziękowała i ciastko włożyła sobie do ust i tak trzymała przez większość czasu rysowania. Przynajmniej mogła zlizać część lukru. Dopiero po wyciągnięciu saneczek wzięła się za chrupanie. Moc Zjawy Deserowej była niesamowita. Zawsze mogła mieć pełny brzuszek i to takimi pysznościami. Malarka kiedyś próbowała zjeść narysowany przez siebie owoc i nie skończyło się to dobrze. Myślała, że sam brzuszek wyskoczy jej przez gardło.
- To tak jak ja. Ale jakoś się musimy nauczyć dobrze pomagać jak inaczej bez próbowania? Na szczęście moja Lori wybacza, nauczyłam się kilka rzeczy dzięki temu. – spojrzała z uśmiechem na Kapeluszniczkę. Użyła trochę nietypowego zwrotu, jakoby dziewczyna była jej rzeczą, albo czymś bardzo bliskim.
Arari zaczęła odczuwać pewien wewnętrzny żal. On był w porównaniu do niej taki mały, miał jeszcze dużo czasu się nauczyć. Tylko czemu ona jeszcze tych rzeczy nie wiedziała? Czy była zbyt głupia i mało pojętna? Była kiedyś tak mała, jak on? Nie pamiętała tego zupełnie. Czy wszystkie dzieci tracą pamięć z tego pierwszego okresu życia? Jaki sens byłby wtedy jakiejkolwiek nauki?
- Robię saneczki, żeby łatwiej było wrócić do miasteczka. Jest to kawałek, a teren nie jest zbyt przyjazny. – wytłumaczyła, by pozbawić go niepewności.

- Yyy... no samo nie pojedzie. To nie auto, a nawet nie wiem, jak coś takiego wygląda, nie było żadnego obrazka. – nie miała też pojęcia, że książki ze świata ludzi, opisujące magiczne dla niej przedmioty, nie miały tutaj prawda bytu. Nawet gdyby znała ich budowę, to nic by prawdopodobnie z tego nie wyszło.
- Nie wystarczyyy twoje prawo jazdy? – spytała rozczarowana i zasmucona. Tyle pracy na marne? Wcześniej przy samej miotle nie potrzebowała. Nie miała zresztą pojęcia, że tak naprawdę na każdy pojazd są osobne uprawnienia i nie jest to magiczne boskie zezwolenie, które jest ci potrzebne, żeby w ogóle ruszyć się z miejsca. Powinna była wcześniej zapytać.
- Liczyłam na to, że twoja miotła będzie w stanie nas pociągnąć. – wytłumaczyła oryginalny zamysł. Chyba w takim razie trzeba będzie wymyślić coś innego.
Wyszli na zewnątrz jaskini, gdzie łatwiej byłoby wystartować, na cokolwiek by się zdecydowali. Dziecko siedziało oparte na samym końcu, więc Arariel pchała pojazd od tyłu. Był na tyle niski, że nie musiał szczególnie chylić głowy jak ona.
- A powiedz chłopczyku, ty tak daaaleko te badylki rzucałeś, to jak to robiłeś? Taką masz parę w rączkach, czy to czary? Mógłbyś takim zaklęciem popchać saneczki? – była gotowa, by usiąść z przodu.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach