Pub „Libertyn”

Vyron
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Pub „Libertyn”
Sob 23 Lut - 1:27

Pub „Libertyn”, przez bardziej konserwatywnych autochtonów i liczne dewotki czule zwany „Sodomą i Gomora” lub po prostu „Norą”,  to miejsce spotkań wolnych duchów, którym nic co ludzkie nie jest obce. Bywalcy baru należą to osób tolerancyjnych choć jak wszędzie, czasami zdarzają się i tacy, którzy lubią rozwiązywać problemy (i wszelkie inne zadania intelektualne) za pomocą pięści. Tym co sprawia, że „Libertyn” jest popularnym miejscem spotkań samozwańczej towarzyskiej śmietanki Glassville, są niskie ceny napojów wyskokowych, niezła jak na Anglię kuchnia, sprzyjająca zawieraniu przelotnych znajomości atmosfera i wielki telewizor, w którym non-stop lecą transmisje meczów piłki nożnej. Rzec jasna jak każdy szanujący się pub III kategorii, tak i „Libertyn”, ma na pokładzie stanowiska do piłkarzyków, dartów a nawet dwa stoły bilardowe, na które przypadają trzy całe i cztery połamane kije.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pub „Libertyn”
Nie 24 Lut - 16:50
I zaś kolejny pracowity dzień zleciał niemal niezauważalnie. Gdy siedząc większość czasu w swojej norze, bez potrzeby wyciągania łba poza nią, zorientował się iż pusta lodówka, czy brak dobrego piwa to jego największy problem w ostatecznym rozrachunku. Nie lubił głodu, choć do zaspokojenia go nie potrzebował wiele, ale jednak tak samo jak samochód potrzebował paliwa, tak on potrzebował energii. Zdejmując kitel, ubrał na siebie komplet, który choć nie do końca był w jego stylu, to jednak na małą przechadzkę, mógł być, zważywszy na to iż był uważany za kogoś kto był zdziadziały jeżeli chodzi o wygląd. Dla innych osoba o staroświeckim stylu, dla innych dziwak. Wszystko było koloru czerni, nawet kapelusz, który wylądował na łbie mężczyzny.
Z zamiarem wstąpienia do sklepu, odwiedził na chwile lokal "Libertyn", siadając nieopodal znajomego mu mężczyzny, by wymienić z nim kilka słów, po czym jakby nigdy nic wstał udając się do bary, gdzie przysiadł przy blacie, prosząc o jedno piwo. W oczekiwaniu na kufel, zacznie się spokojnie rozglądać po lokalu, który żył swoim życiem, rozmowy, hałasy i inne mniej interesujące zajęcia, które niezbyt przyciągały uwagę Samuela, który wyglądał jakby chciał ich wszystkich wymordować wzrokiem, niż im się przyjrzeć.



Powrót do góry Go down





Barbatos
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
William White
Wiek :
23
Rasa :
Człek
Wzrost / Waga :
189
Znaki szczególne :
Blizny na ciele, jedyny ksiądz w okolicy.
Pod ręką :
Papierosy, zapalniczka, telefon, noże. Kosmata broszka, krzyż wisiorek [z kamieniem dusz]
Broń :
Noże do rzucania x3.
Zawód :
Ksiądz
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t841-barbatos
BarbatosNieaktywny
Re: Pub „Libertyn”
Nie 7 Lis - 15:13
Kolejny poranek, kolejny zmarnowane chwilę. Czyżby naprawdę krążył w kółko i nie mógł natrafić nawet na najmniejszy ślad? Cóż, widać bóg ma wobec niego inne plany. Może odpoczynek, jeden luźny dzień pozbawiony jakiegokolwiek sensu? Niech tak będzie, jedna szklanka mocnego trunku i paczka papierosów. Na dziś to powinno wystarczyć, zawszę można jutro zacząć od nowa.
Dziś nie było tutaj zbytnio ludzi, zaledwie pracownik i dwóch pijaczków. W końcu był środek tygodnia, kto normalny rano przesiadywał w pubie?
Przeglądając ciekawostki w telefonie, William serfował po sieci. Myśląc tym samym, co tu pooglądać zamiast youtuba? Muzyka, filmy, reportaże, komiksy. Tyle możliwości, ale nic tak bardzo go nie pociąga. Dzieciństwo spędzone w specjalnym seminarium, tam nie było dostępu do niczego. A teraz? Teraz ma wszystkiego ponad to, ale nie wie w czym wybierać. Cóż za smutne życie, trzeba by było kiedyś jakoś się rozerwać.
- Czy mogę coś jeszcze podać?
Głos kelnerki wybudził chłopaka z głębokich myśli, a oczy spoczęły na wprawie pustej szklance.
- Czy to źle, żeby ksiądz prosił o dolewkę?
Spytał z lekkim uśmieszkiem na twarzy, po czym dopił swojego drinka. Kelnerka odwzajemniła uśmiech, po czym zabrała szklankę i udałą się do lady. Młodzik miał czas by dopalić papierosa w spokoju, z czystym umysłem i spoglądając w sufit. Miał nadzieję, że to niebiosa dadzą mu wkrótce jakiś znak.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Pub „Libertyn”
Nie 7 Lis - 22:34
W niektórych kręgach mówi się, że jeśli usilnie szukasz czegoś, co jest poszukiwane lecz owiane nutką tajemnicy i nieostrożnie rozpytujesz o to napotkanych Ludzi, ostatecznie reszta zainteresowanych tą rzeczą zgłosi się do ciebie, by nawiązać znajomość lub cię zlikwidować.
Streicher rozpoczął dzień od rutynowych badań, które miały potwierdzić jego gotowość do dalszej służby w organizacji. Nie rozmawiał z lekarzami, pozwalając im wykonać swoją robotę najlepiej i najszybciej jak potrafili. Jego myśli zaprzątała rzecz zgoła inna, lecz niemniej ważna jak zdrowie.
Pewien ksiądz zbyt mocno interesuje się Drugą Stroną. Znajdź go.
Komunikat był jasny, rozkazy również i chociaż MORIA jak dotąd nie zdobyła zbyt wielu informacji o ciekawskim klesze, Kurt wiedział dokąd powinien się udać i o co zaczepić. Nie denerwował się spotkaniem, ponieważ nawet jeśli okazałoby się, że tamten nie jest zainteresowany dołączeniem w imię wspólnej sprawy, w tym wypadku Niemiec łatwo mógł udać zbłąkaną owieczkę, która potrzebowała się po prostu wygadać.
Tak, ten plan był dobry. Prosty jak drut i dobry. Ksiądz przecież nie może odmówić spowiedzi, prawda? Problem w tym, że Streicher nigdy się nie spowiadał. Nie znał żadnych regułek, nie potrafił opowiadać o swoich czynach ze skruchą bo niczego w życiu nie żałował.
Po badaniach udał się więc na trening, który był nieodłączną częścią planu dnia i kiedy już wyżył się na strzelnicy i podczas ćwiczeń, doprowadził się do ładu w swoim pokoju.
W zasadzie nie dostał żadnych konkretnych wytycznych odnośnie ewentualnej rekrutacji. Miał sprawdzić księdza i jego wiedzę na temat Krainy Luster, to wszystko. Wiedział gdzie jegomość może się pojawić i tam też zamierzał skierować swoje kroki. Nie komentował lokalizacji.
Na miejsce udał się jednym z samochodów służbowych, celowo wybierając coś co nie rzucało się w oczy i co pasowałoby do ogólnego image'u. Ubrany w zwykły, czarny T-shirt i ciemne jeansy, wszedł do pubu noszącego nazwę "Libertyn" i od razu skierował kroki w stronę baru, rozglądając się leniwie po wnętrzu. Jak zwykle wyglądał na zmęczonego, bo mimo iż czuł się naprawdę dobrze, oczy miał zaczerwienione. Nie spał przez pół nocy bo źle znosił zmianę leków.
Zajął miejsce obok młodego mężczyzny, który już na pierwszy rzut oka swoim wyglądem potwierdzał to, kim był. Równie dobrze mógłby nosić nad głową tablicę "Jestem księdzem". Streicher opadł ciężko na krzesło i uniósł palec, przywołując kelnerkę. W czasie gdy tamta zmierzała w jego stronę, wyjął z kieszeni paczkę papierosów i wsunął jednego do ust. Poklepał się po kieszeniach i z westchnieniem odkrył, że nie zabrał zapalniczki.
- Przepraszam, masz może ognia? - zaczepił siedzącego obok mężczyznę i zamrugał udając zaskoczenie, na widok jego ubioru - Eee... znaczy... Ma ksiądz ognia? - udawanie głupszego niż był przychodziło mu z łatwością, bo nie dość że wyglądał jak typowy bezmózgi mięśniak, to jeszcze nauka wyniesiona z lekcji aktorstwa jakie niegdyś prowadzone były w centrum kultury nie poszły w las. Chociaż sam nie należał do specjalnie towarzyskich, potrafił takiego udawać. Umiał też grać prostego Sebixa.
Niezależnie od tego czy dostał ognia czy nie, zamówił piwo. Nie chciał mącić umysłu mocniejszym trunkiem, chciał pozostać trzeźwy przynajmniej do momentu kiedy tamten zacznie śpiewać. A najpierw należało go wybadać.
- Ciężki dzień? - zagaił neutralnie, patrząc na młodego księżulka. Nigdy nie rozumiał co było motywacją do wstąpienia do zakonu czy przywdziania sutanny. Była z tego porządna kasa, ale cały ten teatrzyk z wiarą w Boga był po prostu kiepskim kabaretem. No chyba, że oni naprawdę wierzyli w to wszystko.
Czekał na odpowiedź ze spokojem a gdy dostał zamówienie, pociągnął prosto z butelki. Czas pokaże, czy klecha w ogóle chce rozmawiać z nieznajomymi.

Powrót do góry Go down





Barbatos
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
William White
Wiek :
23
Rasa :
Człek
Wzrost / Waga :
189
Znaki szczególne :
Blizny na ciele, jedyny ksiądz w okolicy.
Pod ręką :
Papierosy, zapalniczka, telefon, noże. Kosmata broszka, krzyż wisiorek [z kamieniem dusz]
Broń :
Noże do rzucania x3.
Zawód :
Ksiądz
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t841-barbatos
BarbatosNieaktywny
Re: Pub „Libertyn”
Wto 9 Lis - 12:01
Chwila ciszy i błogostan został pozbawiony jego umysłu, nieznajomy zawitał w progi, w poszukiwaniu ognia. Młodzik nie miał zamiaru zwlekać z odpowiedzią, po prostu sięgnął po zapalniczkę i wręczył ją jegomościowi. Jedyne czego się nie spodziewał, to pytania o jego dzień. Cóż za uprzejmość, albo po prostu ciekawość. Niemniej jednak warto było odpowiedzieć, w końcu jest to jakiś temat na rozpoczęcie rozmowy.
- Można rzecz, że raczej cały tydzień idzie pod górkę.
Nic mu nie wychodziło, zero zebranych informacji i jeszcze skończył w pubie. Wiadomo, że William nigdy nie przestrzegał postów i zezwalał sobie więcej niż nie jeden święty. Bo dlaczego miałby rezygnować z dóbr społecznościowych, przecież to wszystko jest dla człowieka. Nawet alkohol i tytoń. No ale wracając do kontynuacji rozmowy, która w sumie podsunęła pomysł młodzikowi.
- Muszę przyznać, że ciekawe miasto. Wczoraj spędzając wieczorek w oknie, widziałem jakieś dziwne duże koty skaczące po dachu. Czy jest tutaj jakiś miejscowy cyrk?
Zawszę można staromodnie zacząć wyciągać jakieś informacje, a robienie z siebie przypadkowego świadka zmyślonej sytuacji, może okazać się owocne. Ostatecznie po prostu zdobędzie jakieś plotki, lub sam je rosieje. No i wszystko bez wysiłku. Na domiar złego, będzie można jeszcze więcej się napić. Co jest złe i raczej nie powinno się wydarzyć, no chyba że nieznajomy postanowi sobie pójść. Wtedy uratuję duszę i ciało młodego księdza, alkohol nie skazi jego umysłu i demony nie wyjdą na pogawędkę. To takie podobne do tego mema. Gdzie starasz się utopić swoje demony w alkoholu, a one jeszcze tam serfują.
Faktem jest, że młody Willi od niedawna zaczął badać Internet. Najłatwiej było trafić na memy, a już nie wspominając, że trzeba było przejrzeć wiki.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Pub „Libertyn”
Czw 11 Lis - 22:16
Przyjął zapalniczkę i od razu odpalił swojego papierosa, zaciągając się potężnie. Chmura dymu jaką z siebie wypuścił potwierdzała tylko imponującą powierzchnię jego płuc. Ale i niepokoiła, bo jeśli facet miał w zwyczaju tak się sztachać, jego ciało musiało być już nieźle zniszczone przez fajki.
Oddał zapalniczkę i gwizdnął cicho, kręcąc głową.
- Cały tydzień... Nieciekawie. - powiedział łącząc się z gościem w bólu. Ksiądz nie wyglądał na zmęczonego życiem głównie przez to, że nadal był młodzikiem. Korzystał z życia, pił i palił, zatem co musiało go aż tak wyczerpać?
Nie czekał długo, bo już po chwili tamten sypnął bardzo ciekawą informacją. Streicher powstrzymał uśmiech satysfakcji. Czasami zastanawiał się, czy nie ma wypisanego na czole "Zwierz mi się" bo mimo iż nie wyglądał na empatycznego, ludzie lubili dzielić się z nim swoimi problemami czy przemyśleniami.
Sączył swoje piwerko i palił w spokoju papierosa, lecz kiedy tamten powiedział o dziwnych kotach i cyrku, Niemiec celowo się rozkaszlał, udając że się zakrztusił. Odjął fajka od ust i spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami w kolorze błękitu.
- Ksiądz też je widział!? - zapytał nazbyt głośno po czym pochylił łeb i rozglądając się konspiracyjnie, pokazał mu palcem by byli ciszej - Niech ksiądz nie mówi o tym głośno. Ja za takie opowieści wygrałem wakacje w wariatkowie. - dodał prawie szeptem, ciekaw jego reakcji - Ale nie zdołali mnie otumanić. Dalej je widzę, dość często. Są ogromne, raz widziałem nawet faceta postury księdza z kocimi uszkami, da ksiądz wiarę? Chłop z uszkami jak fanka anime. - upił piwo i znowu zaciągnął się papierosem, mocno kurcząc jego powierzchnię. Popiół strzepnął do podsuniętej przez barmana zapalniczki.
- Nie zwariowałem. Naprawdę. - powiedział po chwili, opierając się na ladzie ramionami - Ja wiem, że one skądś wyłażą. I nie jestem jedyny.
Atmosfera pubu była luźna, dlatego mógł pozwolić sobie na ten teatrzyk, pozostając jednak czujnym jak kocur. Pod maską sympatycznego jełopa, krył się wyszkolony żołnierz i przede wszystkim jeden z głównodowodzących MORII, robiący rozeznanie w terenie. Księżulo za dużo pytał na mieście to i doczekał się reakcji głównych zainteresowanych. Pytanie tylko brzmiało jaką wartość dla MORII będzie miał klecha. Bo może oprócz młodego ciała, zdolnego do treningów posiada jeszcze coś naprawdę użytecznego, jak na przykład charyzmę?
Jedno był pewne - teraz, gdy MORIA interesowała się księdzem, jego ruchy nie będą już niezauważane a on sam nie pozostanie anonimowy.

Powrót do góry Go down





Barbatos
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
William White
Wiek :
23
Rasa :
Człek
Wzrost / Waga :
189
Znaki szczególne :
Blizny na ciele, jedyny ksiądz w okolicy.
Pod ręką :
Papierosy, zapalniczka, telefon, noże. Kosmata broszka, krzyż wisiorek [z kamieniem dusz]
Broń :
Noże do rzucania x3.
Zawód :
Ksiądz
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t841-barbatos
BarbatosNieaktywny
Re: Pub „Libertyn”
Sob 13 Lis - 13:07
No tutaj został zaskoczony i nie tylko odpowiedzią, ale i dodatkową opowieścią. Tamtej nocy, gdy ogień pochłoną całą organizację oraz jej zawartość. Tylko te stworki pozostały w pamięci Williama, choć bardziej to byli ludzie? Nie, nie do końca. Kto normalny ma ogon, podczas mordowania innych? Trzeba by było to określić nie lada fetyszem, ale raczej nie. Badania wskazywały na poszczególne rasy, których imion jeszcze nie znali. Jednak ksiądz był pewny, że istoty pochodziły z krainy luster. Teraz kwestia tego, jak tam się dostać? Nieznajomy wyglądał na pomocnego, skoro sam miał nie lada problem przez to. Jak to rzekł ,,Skądś wyłażą''. Pytanie tylko skąd? Gdyby chociaż znał osobę, która pomagała badaczom. To nie byłoby problemu.
- Czyli jednak to nie cyrk.
William jeszcze nie zaczął oglądać anime, co stanowi barierę w porozumieniu się i zrozumieniu ów wątku z kocimi uszkami. Trzeba będzie nadrobić!
Stwierdzając po zachowaniu nieznajomego, musiał być bardzo przejęty swoimi spotkaniami z obcą rasą. Co by tutaj poradzić, no nie wolno zbytnio nic robić. Można jedynie zadawać pytania, ale jakie konkretnie?
- Czyli największą szansę mam, gdybym zakupił takie kocie uszka!
Dodał odstawiając drinka, a zapał w jego oczach rozpalił się jak nigdy! Choć można też stwierdzić, że po prostu poziom alkoholu przerósł granicę rozsądku. No ale pomysł nie jest głupi, kocie uszka zwabią inne stworki tej rasy! W końcu to by przykuło ich uwagę, a gdyby jeszcze dodać ogon?! Plan nie mógłby zawieść. Kręcąc po chwili główką na boki, Willi wrócił do obcego.
- Hehe, wybacz poniosła mnie wyobraźnia. Prawdę mówiąc, to miałem nieprzyjemny kontakt z tymi kotami.
Oczywiście, że zacznie paplać. Alkohol zawszę mu szkodził, a tym bardziej prostował język. O boże widzisz i nie grzmisz, nie wspominając o herezji jaka się tutaj dopuszcza! Choć czy anime podlega herezji?
Zaciągając się papieroskiem, a raczej jego ostatnim tętniącym tytoniem. Ksiądz wypuścił dym nosem, po czym pomasował się po czole.
- William White, powinienem od razu się przedstawić. Nie wypada nie znać swoich imion, gdy rozmowa aż tak dobrze się rozciąga.
Odparł, po czym machnął jeszcze do barmana po jednego drinka. Czy to dobry pomysł? Raczej nie, ale to nie jego wina. Dziś ma odpowiednio dobry humor, więc alkohol będzie dobrze rozlewał się po jego ciele.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Pub „Libertyn”
Wto 16 Lis - 20:34
Ksieżulo albo był już wstawiony, albo po prostu ekscentryczny lub przemęczony. Streicher nie sądził, by tamten upił się do tego stopnia by gadał trzy po trzy, dlatego zwalił jego zachowanie na to ostatnie, czyli zmęczenie. Patrzył na mężczyznę i uśmiechał się, pozornie z głupawą otwartością, gotów zawiązać pijacką przyjaźń. Męczyła go taka gra, ale była warta świeczki, bo jeśli udałoby się pozyskać klechę w swoje szeregi, mógłby głosić na kazaniach delikatne wtręty do ideologii przekazywanej przez MORIĘ. Głoszącej, że Człowiek jest jedyną istotą rozumną, która może panować nad otaczającym go światem. Można było pod to podciągnąć to, że przecież został stworzony na obraz boski, a wszelkie inne tałatajstwo zza Lustra to wynaturzenia, powstałe na skutek mutacji. Już sama nazwa "Lustrzanie" wskazywała, że mieli być podobni Ludziom, ale coś nie wyszło.
Pił słuchając księdza i kiwał głową kiedy tamten mówił, na znak tego, że słucha i zgadza się z rozmówcą. Musiał wzbudzić zaufanie, co było dość trudnym zadaniem jeśli wziąć pod uwagę to, że wyglądał jak wyglądał. Prawie dwumetrowy chłop, umięśnione bydle z podkrążonymi, niebieskimi oczami.
- A co księdzu zrobiły? - zaczepił, nadal zwracając się do niego w tej prostolinijny sposób, jakby po prostu wpadł po pracy do pubu i potrzebował towarzystwa do piwerka, a że spotkał duchownego to mimo okoliczności nadal czuje potrzebę zachowania nomenklatury.
Papieros bardzo szybko się skończył, dlatego Kurt odpalił kolejnego. W dobrej komitywie i piwko smakowało jakby lepiej i fajki były naprawdę smaczne. Widząc, że ksiądz dopala swojego, wyjął paczkę i poczęstował tamtego. Niezależnie czy facet wziął czy nie, po chwili odłożył paczkę na blat i wrócił do dumania nad zamówionym alkoholem.
Uśmiechnął się szeroko, trzymając papierosa w zębach gdy tamten się przedstawił. Wyciągnął rękę i potrząsnął jego dłonią, jeśli William mu ją podał.
- Kilian Plank. Miło mi! - rzucił bez wahania. Oczywiście podał zmyślone nazwisko, bo jeszcze na łeb nie upadł by chwalić się własnym byle księżulkowi. MORIA co prawda miała w swoich łapach prawie całe miasto, ale Streicherowi nie uśmiechało się podawać prawdziwych danych każdemu napotkanemu Człowiekowi. Zwłaszcza, że chociaż William wyglądał na Człowieka, wcale nim nie musiał być. To też trzeba było wziąć pod uwagę.
- Mówi ksiądz, że często widywał te koty, tak? - zaczepił ściszając głos konspiracyjnie - A widział ksiądz coś jeszcze? Bo ja na przykład widziałem raz faceta z rogami, ale psychiatra powiedział mi, że pierdolę głupoty. Znaczy... no, nie dosłownie tak mi powiedział. Powiedział, że chyba jestem zmęczony i potrzebuję zmienić leki. - machnął ręką - Jebać go. To jak? Widział ksiądz coś dziwnego?
Lekko zmrużył oczy i patrzył na niego z uśmiechem idioty, który czeka na potwierdzenie tego, że nie on jeden zwariował.

Powrót do góry Go down





Barbatos
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
William White
Wiek :
23
Rasa :
Człek
Wzrost / Waga :
189
Znaki szczególne :
Blizny na ciele, jedyny ksiądz w okolicy.
Pod ręką :
Papierosy, zapalniczka, telefon, noże. Kosmata broszka, krzyż wisiorek [z kamieniem dusz]
Broń :
Noże do rzucania x3.
Zawód :
Ksiądz
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t841-barbatos
BarbatosNieaktywny
Re: Pub „Libertyn”
Czw 18 Lis - 14:35
Co zrobiły, to było pytanie dość proste i zarazem skomplikowane jeżeli chodziło o odpowiedź. W końcu nie może powiedzieć wprost, co się wydarzyło. Chociaż, gdyby troszkę odtajnić informacji, które i tak były w gazetach. Można by było troszkę więcej zyskać, Kilian nie wyglądał na policjanta. Tak czy siak, to kwestia czasu nim ktoś go znajdzie i będzie wypytywał o szczegóły.
- Parę tygodni temu było głośno o pożarze i kilku ofiarach. Nieopodal miasta spalono domek, a w nim znaleziono trzech czy czterech osobników. Można powiedzieć, że byli to moi znajomi.
Odpowiedział na pytanie, jeżeli chodziło o to co zrobiły koty. Tak to jest jak ludzie wtykają nos w nie swoje wymiary. Świat jednak jest brutalny i stara się zachować niektóre tajemnice, nawet za cenę czyjegoś życia.
No ale nie ważne, ksiądz sięgnął po kolejnego łyka alkoholu i kolejnego papierosa. Najgorsze w tym wszystkim, że przy alkoholu pali się więcej. No ale idąc dalej, William troszkę się zagalopował i już był ciut bardziej pijany.
- Często.
Odpowiedział, po czym oparł główkę o swoją prawą dłoń. Następnie wysłuchując tych przekleństw, które wydobywały się z ust Kilian'a. Willi zmrużył lekko oczy, troszkę nadymił lewego polika.
- Kraina luster....
Rzekł, lecz po chwili się zaciął. Jedyne co pamięta z czytania notatek, nim uległy zniszczeniu. W końcu zna magiczne krainy, nie ma co tego ukrywać. Jednak to też można wykorzystać, rozsiać plotkę? Albo przestać pić!
- Słyszałem, o-o takim miejscu. Niby tam mieszkają koty? Nie wiem, może mi się przesłyszało.
Dodał kopcąc papierosa i wypuszczając dym nosem, na pewno nie miał już siły zbytnio się ruszać i kręcić głową. Był to chyba idealny stan napojenia, którego przekroczenie mogło skończyć się modlitwą w łazience. Dlatego też, na razie trzeba zaprzestać picia. Na dodatek, że on sam się zbytnio rozluźnia. To jeszcze zapomina, by nie mówić czegokolwiek.
- Pom... Tam... Ram...
Trzy bezsensowne słówka wyleciały z ust Williama, dym wyleciał z noska i tutaj już nastał głębszy relaks.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Pub „Libertyn”
Pią 3 Gru - 21:18
Informacja o pożarze nie była niczym nowym, bo Streicher był na bieżąco. Faktycznie, ogień pochłonął kilka istot wątpliwej rasy, jednak w mediach nie rozpisywano się więcej na temat tego, że mogą pochodzić z innego świata. Ludzie nie potrzebowali sensacji, mieli wokół siebie bezpieczną rzeczywistość, którą sami sobie wykreowali. Wieść o tym, że istnieje coś takiego jak magia, mogłaby zachwiać porządkiem i napytać wielu osobom biedy, jeśli nie doprowadzić do otwartej wojny. A przecież MORIA nie chciała otwartej wojny. Na pewno nie tu, w Świecie Ludzi.
- To... straszne! - podjął patrząc na niego wielkimi jak talerze oczami. Gdy tak robił, przekrwienie było widoczne jeszcze bardziej, zdradzając to, że Kurt naprawdę miał problem z wypoczynkiem. Czego się nie robi dla pracy.
A więc ksiądz miał znajomych pośród Lustrzaków? Ciekawa sprawa. A może sam był jednym z nich? Nie, oni są raczej ostrożniejsi. Nie chwalą się na prawo i lewo wiedzą, która w normalnym świecie jest po prostu dziwna.
Gdy padła znajoma nazwa Streicher zamarł ze szklanką w połowie drogi do ust. Dreszcz przebiegł mu po plecach. Pierwsza myśl? Rzucić się na niego, obezwładnić i zawlec do siedziby MORII. Druga? Podać mu narkotyki, poczekać aż straci przytomność i zawlec do MORII. Trzecia... poczekać.
Wybrał trzecią opcję. Był ciekaw ile klecha mu wyśpiewa. Miało to ogromne znaczenie w ocenie, kim właściwie jest, bo jeśli jest zwykłym Człowiekiem, który zbyt wiele wie, można by próbować zwerbować go do organizacji. Problem w tym, że należało ocenić jego wartość. A jeśli okaże się, że facet jest skłonny paplać na prawo i lewo jak tylko się napije... Cóż, marny to agent, który po wódce opowiada, że jest agentem. Takich najlepiej zlikwidować.
- Kraina Luster? - upił trochę trunku i zaciągnął się papierosem, po czym zachichotał, ale nie prześmiewczo lecz raczej zachęcająco - Brzmi zajebiście. Nie myślałem, by tak to nazwać. Doktorek kazał mi nazwać wszystkich tych, których widuję. Te wszystkie koty, rogaczy i dziwolągi o niebieskiej krwi. Początkowo używałem nazwy "Inni" ale jak się tak zastanowić... Oni są tacy jak my, ale na wspak. Jakbyśmy patrzyli w krzywe zwierciadło w cyrku. Czyli można powiedzieć, że są z lustra. Z Krainy Luster! - podekscytował się, waląc łapą w blat - Jesteś genialny, Will! Barman! Ode mnie, najlepsze co macie dla tego pana! - zakrzyknął, udając upojenie alkoholowe.
Posłał księdzu szeroki uśmiech i klepnął go w ramię, wcale nie delikatnie. Wypuścił z ust sporo dymu, delektując się smakiem papierosa. Palenie i picie wychodziło im naprawdę dobrze, sądząc po kiepach które zaczynały piętrzyć się w popielniczce.
- W sumie to zajebisty materiał na dobry scenariusz filmu. - powiedział nagle - Albo gierkę na kompa. Kraina Luster kontra nasz świat. Ciekawe jak by się to rozwinęło... Czy skończyłoby się wojną i rozpierdolem czy współpracą i nową erą. - zaśmiał się i spojrzał na Williama - Kim byś grał, co? Skurwielem co chce ich rozwalić, czy kolesiem który dąży do pokojowego rozwiązania? - bełkotliwy ton wskazywał na upojenie alkoholowe. Will nie mógł wiedzieć, że Streicher zastawia pułapki. Tylko od niego zależało, jak to spotkanie przy kielonie się zakończy.

Powrót do góry Go down





Barbatos
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
William White
Wiek :
23
Rasa :
Człek
Wzrost / Waga :
189
Znaki szczególne :
Blizny na ciele, jedyny ksiądz w okolicy.
Pod ręką :
Papierosy, zapalniczka, telefon, noże. Kosmata broszka, krzyż wisiorek [z kamieniem dusz]
Broń :
Noże do rzucania x3.
Zawód :
Ksiądz
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t841-barbatos
BarbatosNieaktywny
Re: Pub „Libertyn”
Czw 16 Gru - 18:31
Rozmowa schodziła na dziwny tor, którym bardzo mocno kołysało. Nie powinien tyle pić, w sumie nie powinien wkładać alkoholu do ust. No ale mniejsza, pozostało tylko jakoś przetrwać i być świadomym rozmowy. W końcu już tyle powiedział, że dalej nie było sensu mówić. Nie miał już słów na ów temat, wyczerpał swoje źródełko.
Kilian czasami mówił od rzeczy, widać bardzo musiało mu wpłynąć na psychikę spotkanie z innymi. Co prawda młody ksiądz tylko słuchał i nie miał zamiaru wtrącać swoich słów pomiędzy słowa rozmówcy, trzeba było wysłuchać i później zebrać myśli.

- F-film...
Wybełkotał powoli, zastanawiając się jaką by rolę wybrał. Rozwalić czy pokój? Ah skomplikowane podejście, ale odpowiedź może być tylko jedna. Zważając na wrogie nastawienie danej grupy, która zabiła naukowców. Nie można podejrzewać, że wszyscy są tacy sami. Will nigdy nie wrzucał wszystkich do tego samego wora, ale też nigdy nie twierdził, że większość nie powinna tam trafić. Lata oddania ku czci jednego boga, miesiące ciężkiego treningu i poświęcenia. William należał do kościoła i wykonywał jego wolę, a wolą kościoła jest jedno.
- H-he-herezję trzeba wyplenić, t-to jest pewne...
Choć jest księdzem i nie powinien tak mówić, to niestety jego organizacja wymagała czegoś innego. A sam Watykan zadecydował już dawno. Decyzja zapadła w momencie, gdy istoty z krainy luster zabiły wszystkich poza Willem. Tak więc tymczasowo są na ścieżce wojennej.
Prostując się i troszkę odpoczywając od alkoholu, młodzik sięgnął po kolejnego papierosa.
- Ah wybacz, po alkoholu zawszę mi się zbiera na dziwne rozmowy.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Pub „Libertyn”
Nie 2 Sty - 3:17
Z każdą minutą i każdym łykiem alkoholu ksiądz wyglądał na coraz bardziej oderwanego od rzeczywistości. Jego wzrok stawał się nieobecny a mowa bełkotliwa, o ile w ogóle otwierał usta by cokolwiek powiedzieć. Stał się milczący, co samo w sobie było sygnałem, że się upił.
Streicher przyglądał się mu z zaciekawieniem, sam udając upojenie alkoholowe. Główka klechy pracowała, bo nie paplał jak najęty, rozochocony podejściem zmyślonego na poczekaniu "Kiliana Planka". W zasadzie Kurt mógłby podać jakiekolwiek imię i nazwisko, Will i tak pewnie nie zapamięta z kim gadał i o czym... Tego jednak żołnierz nie mógł być pewien. Ze swoich źródeł wiedział, że facet interesował się Krainą Luster i samą MORIĄ, wypytując tu i ówdzie. I chociaż MORIA trzęsła sprawie całym miastem, jawne zadawanie niewygodnych pytań było jak proszenie się o śmierć. William w każdej chwili mógłby zostać zlikwidowany ale organizacja działała już trochę inaczej, bo jeszcze kilkanaście lat temu ksiądz dostałby kulkę i po sprawie. Jak dobrze, że żyli w czasach kiedy MORIA najpierw badała przypadek, zanim zdecydowała o jego losie.
Kurt klepnął rozmówcę w plecy, śmiejąc się wesoło. Nie przepadał za tą rolą bo oznaczała ona zachowywanie się tak, jakby on, Streicher, sam nigdy się nie zachował. Wierzył jednak w swoje umiejętności aktorskie i dar do przekonywania. Ktoś kiedyś powiedział mu, że ma charyzmę dzięki której zjednuje sobie ludzi, mimo iż sam nie prezentuje się zbyt zachęcająco. Może właśnie dlatego ksiądz nim pił i palił.
- Podoba mi się twoje podejście! - podchwycił - Tak! Herezję trzeba wyplenić. Ogniem i mieczem... Nie, to nie te czasy. Nauką i karabinem, o to brzmi lepiej! - zaśmiał się do tego co powiedział.
Barman spojrzał na niego dziwnie ale nie odezwał się ani słowem, przyzwyczajony do pijackich bredni. Z resztą nawet gdyby chciał wzywać jakieś służby, wystarczyłoby żeby Streicher pokazał dokumenty. Policja wiedziała co oznaczał Krzyż i nie wchodziła w drogę posiadaczom oznaczonych nim identyfikatorów.
- Alkohol dobra rzecz, rozwiązuje język. - powiedział dopijając swój trunek po czym ponownie klepnął go w ramię, wstając z krzesła - Czas na mnie, jutro z rana mam terapię a muszę być trzeźwy. - spojrzał na zegarek - Fajny z ciebie gość, księżulku. Jakbyś chciał się znowu napić albo pogadać, masz tu mój numer. - wyjął z kieszeni karteczkę i na szybko nakreślił na niej krzywo swój numer telefonu - Trzymaj się, stary. I pamiętaj... Nauką i karabinem! - zaśmiał się gromko i ruszył w stronę drzwi. Opuścił lokal chichocząc.

Gdy znalazł się na ulicy, przesunął po twarzy dłonią, pocierając zdrętwiałe od sztucznego uśmiechu mięśnie. Westchnął zmęczony i odpalił papierosa, zaciągając się nim porządnie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, William dalej będzie szukał ale teraz już nie omacku. Streicher był ciekaw ile minie czasu zanim facet się do niego odezwie i co powie, gdy Niemiec odbierze telefon.
Cóż, czas pokaże czy ksiądz faktycznie jest tak bardzo zdeterminowany, by zająć konkretne miejsce na szachownicy. To do niego należy wybór, który kolor przywdzieje i jaką rolę przyjdzie mu odegrać.

ZT

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Pub „Libertyn”
Pon 30 Maj - 2:43
Jo odhaczył wyjątkowo nudne spotkanie ze starymi znajomymi, które w ciągu ostatnich lat zaczęło przybierać formację kółka wzajemnego lamentu. Przez trzy godziny sączył piwo, słuchając o problemach w pracy, o problemach w rodzinie, o problemach w związku, a to wszystko przemieszane z nadgorliwymi planami na przyszłość, od której każdy czegoś chciał, ale nikt nie wiedział czego. Siłą rzeczy wysączył więc go całkiem sporo i gdy wreszcie towarzystwo zapakowało się w taksówki, ruszył wesołym krokiem w poszukiwaniu nocnego baru. Czuł się mile podchmielony, nie miał ochoty wracać do pustego mieszkania. Jeszcze by coś zrobił... potańczył, napił się, pograł w karty, napił się lub po prostu poznał kogoś do picia.
Gdy wszedł do pubu Libertyn, ten był właśnie w szczytowej formie swojego obłożenia. Jo ubrany w klasyczne, czarne trampki, szare jeansy i beżowy sweter niezbyt się wyróżniał i też chwilowo o to nie zabiegał. Zgarnął z blatu jedną ze szklanych popielniczek i razem z zamówionym negroni walnął się w kącie sali, blisko okna, gdzie zaczął skręcać tytoń, powoli uzupełniając pustą papierośnicę. Pomimo procentów we krwi ręce nie traciły nic ze swojej precyzji i szybkości. Jo zresztą dobrze wiedział, że pamięć mięśniowa go nie zawodzi, nawet gdy funkcje poznawcze odmawiają już posłuszeństwa. Do dwóch ostatnich papierosów dodał małe co nieco, planując wypalić je w drodze powrotnej na lepszy sen. Z zasypianiem co prawda nie miewał problemów, mógł sobie pozwolić nawet na drzemkę w trzęsącym się pociągu. Problemem było natomiast niedosypianie, tak jakby organizm strajkował po pięciu godzinach, że mu już wystarczy, ignorując przy tym psychiczny dobrostan właściciela.
Idąc do lady po kolejnego drinka, kątem oka dostrzegł duży stół zapełniony kartami. Uchwycił przy tym przelotny kontakt wzrokowy z grającą przy nim kobietą, kontakt, tak przynajmniej wyczuł, całkiem spoufalający. Jo nie potrzebował większego zaproszenia. Chwilę później siedział obok niej, a dokładniej, obok Sophie, tak bowiem mu się przedstawiła. Jo słabo przełamywał pierwsze lody, ale za to miał całkiem duże szczęście do kart. Szybko potroił gotówkę i w kolejnym rozdaniu udało mu się skompletować strit, toteż bez zahamowań podbijał pulę. Tylko jeden z graczy nie spasował, a kwota urosła do imponujących, jak na barową rozgrywkę, sumę. Oczywiście Jo przegrał, a wygrany, najwidoczniej usatysfakcjonowany obrotem spraw, postanowił na tym zakończyć i pożegnawszy się z towarzystwem, odszedł od stolika, zostawiając puste miejsce. Sophie, która teraz była rozdającą, rzuciła żartobliwy przytyk do jego porażki, a Jo pociągnął ten żart dalej, dzięki czemu udało mu się nawiązać luźną rozmowę. Porażka okazała się więc niezłą inwestycją. Tyle że musiał odtąd obstawiać ostrożniej i częściej pasować, a że nikt z pozostałych nie rwał się do ryzykownej gry, nastrój robił się dość monotonny. Koniecznie potrzebowali kogoś, kto wprowadziłby nieco dynamiki.

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Pub „Libertyn”
Sro 8 Cze - 17:34
Odkąd po raz pierwszy pojawił się w Świecie Ludzi, starał się bywać w nim regularnie. Oczywiście zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakim jest podróżowanie między trzema, zwaśnionymi krainami, lecz mimo to nic nie było w stanie powstrzymać go od podróży. Traktował Świat Ludzi jak swój drugi dom bo chociaż nigdzie nie grzał miejsca przez dłuższy czas, również i tu, w miasteczku Glassville miał swoje miejsce, swoje niewielkie mieszkanko, urządzone skromnie ale i przytulnie. Nie przesiadywał w nim zbyt długo, traktował raczej jako sypialnię, bo któż siedziałby w domu kiedy dookoła tak dużo ciekawych miejsc, głównie barów i restauracji serwujących przepyszne, ludzkie jedzenie. O tak, uwielbiał tutejsze smaki - Ludzie nie jedli aż tak słodko, skupiając się raczej na komponowaniu smaków w jedną, spójną całość. Nie było więc mdłych, lepkich od cukru deserów oraz obiadów podawanych tylko na słodko, jak to bywało w Krainie Luster. Nie było też potraw smakujących jak kurz, a takie zdarzyło mu się próbować w Szkarłatnej Otchłani. Wszystko u Ludzi było wyraziste, ale nieagresywne. Przynajmniej w temacie kuchni.
Co innego alkohole... Ach, ludzkie trunki nie miały sobie równych. Przy produkowanych po tej stronie Lustra whiskaczach i wszelakiej maści nalewkach, najprzedniejsze wina serwowane przez arystokrację Krainy Luster czy Otchłani zwyczajnie wypadały z obiegu.
Na samą myśl o przepysznym, słodko-gorzkim, złotym alkoholu, Edgar zaraz po przeskoczeniu skierował swoje kroki do ulubionego pubu o wdzięcznej nazwie Libertyn. Sam nie określał się takim mianem, ale trzeba było przyznać, że lubił i potrafił się bawić.
Ubrany w czarne spodnie, ciemnozieloną koszulę i czarną kamizelkę, wkroczył do przybytku, postukując skórzanymi, motocyklowymi butami z wysoką cholewką w starym, klasycznym stylu. Kapelusz zostawił w domu, ale dopełnieniem jego wizerunku było trzymane w ustach cygaro, które tląc się delikatnie, roztaczało wokół Marionetkarza przyjemny, słodkawy zapach.
Uśmiechając się do barmana, od razu zbliżył się do lady i zamówił klasyczne whisky na lodzie. Czekając na alkohol, pozwolił siebie na dyskretne rozejrzenie się po sali. Stalowoszare, niemal srebrne oczy przesunęły się po zgromadzonych a gdy odnalazły stół i zgromadzonych przy nim graczy, Edgar wyszczerzył się przerzucając zębami cygaro z jednego kąta ust do drugiego. Chwycił szklankę z grubego kryształu i odbijając się od baru, od razu poszedł w stronę graczy.
Traf chciał, że stół bardzo szybko opustoszał, dając okazję by przyłączył się do zabawy. Stawiając whisky w bezpiecznym miejscu, stanął przy meblu i posłał mężczyźnie rozbrajający uśmiech.
- Wchodzę. - powiedział bardziej do obsługującej ich kobiety, nie spuszczając wzroku z grającego jegomościa - Miło mi, Edgar. - rzucił podając tamtemu dłoń - Jak passa? Udało się coś wygrać? Chciałbym wiedzieć, czy w ogóle mam jakieś szanse. - zaśmiał się szczerze, sięgając po naczynie i upijając trochę złotego napoju bogów.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Pub „Libertyn”
Sro 22 Cze - 0:50
- Jo - odpowiedział, ściskając dłoń Edgara. Kontrast między nimi był dość komiczny. Nowy gracz przewyższał Jo prawie o głowę, a w szerokości barków zostawiał go daleko w tyle. Nawet jego imię, z trzema twardymi spółgłoskami, współgrało z potężną posturą, przez co niejeden mógłby poczuć się w tej sytuacji onieśmielony. W tym przypadku jednak, zapewne miał na to wpływ sympatyczny uśmiech Edgara, Jo podjął rozmowę z niewymuszoną swobodą.
- Udało się wygrać, ale przegrać też. Chyba właśnie dlatego, że za bardzo uwierzyłem w swoją passę. Niby wiesz, że prawdopodobieństwo nie rośnie, ale i tak czujesz się pewniej. Zebrał swoje karty i rzucił na nie okiem. Nie były zbyt obiecujące, jednak to dopiero rozdanie, a ze względu na Edgara był gotów nieco podnieść próg ryzyka.
- Zgodnie z moim aktualnym przewidywaniem, nie masz żadnych szans. - rzucił żartem, dopijając drinka. Ale biorąc poprawkę na moją trafność przewidywania, możesz obstawiać w ciemno. Przesunął stawkę wejściową na środek, rezygnując na razie z podbijania. Ze smutkiem spojrzał na puste szkło i lekko wzdychając, wstał, zostawiając zakryte karty.
- Za minutę wracam - rzekł, zwracając się do wszystkich obecnych. - Tylko proszę, bez podglądania - dodał, lekko żartobliwym tonem. Nie miał żadnych powodów do nieufności, ale dla pewności ułożył karty w taki sposób, że pokrywały się pod konkretnym kątem, a dolna karta swoim lewym rogiem nachodziła na niewielką rysę na stole. Tym razem wziął zimne piwo w butelce, by nieco obniżyć procenty. Noc zapowiadała się sympatycznie, więc nie chciał za szybko przeholować.


Ostatnio zmieniony przez Jo dnia Wto 5 Lip - 17:24, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Pub „Libertyn”
Sob 25 Cze - 20:40
Stojący przy stole jegomość nie miał żadnych oporów przed podaniem imienia, toteż Edgar posłał mu szeroki uśmiech i potrząsnął ręką, ściskając jego dłoń pewnie, ale nie za mocno. Jo był drobniejszy, ale przyzwyczajony do nieprzewidywalnosci Krainy Luster Marionetkarz wiedział, że nie powinien lekceważyć bliźniego. Bywało i tak, że mała dziewczynka okazywała się stanowić śmiertelne zagrożenie.
Sam był pokojowo nastawiony do świata, lecz nie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy nie użył wobec drugiej osoby przemocy. Kiedy było trzeba, korzystał ze swoich umiejętności.
Spojrzał na stół i przyjął słowa kompana ze szczerym uśmiechem.
- Chyba właśnie na tym polega hazard. Adrenalina uzależnia. - przyznał kiwając głową obsługującej ich kobiecie, że może zaczynać rozdanie.
Zaśmiał się rubasznie słysząc zapewnienie o przegranej. Zaczynał gościa lubić, mimo iż wcale go nie znał.
Zaciągnął się cygarem i wypuścił chmurę dymu w bok, by w razie czego nie drażnić ani towarzysza ani krupierki, po czym wsparł się na stole łokciem i obejrzał swoje karty, jęcząc teatralnie.
- Coś mi się widzi, że możesz mieć rację. - powiedział bez ogródek - Tak czy siak, nie wycofam się. Czymże byłaby zabawa bez ryzyka. - dodał, a usmiech nie schodził mu z ust.
Kiedy tamten poszedł do alkohol rzucając w stronę Edgara prośbę, by ten nie zerkał mu w karty, Marionetkarz zapewnił go o uczciwości złośliwym uśmieszkiem. A może właśnie przyznał, że zamierza zerknąć? Albo, że został przyłapany na zamiarze jeszcze zanim wykonał jakikolwiek ruch.
Cokolwiek w jego głowie się nie kołatało, przesiedział w spokoju, gapiąc się na Jo stojącego przy barze i sącząc whisky. Co myślał o mężczyźnie? Nic, zupełnie nic. Był sympatyczny, ale dopiero przegrana ukaże jego prawdziwe oblicze.
Czas i gra pokażą, czy Edgar ma do czynienia z człowiekiem, czy potworem w ludzkiej skórze.
Gdy tylko Jo wrócił, Edgar obstawił, nie bojąc się wysokich stawek. Krupierka poprowadziła grę i niestety wyszło na to, że Marionetkarz przegrał z kretesem. Wbrew jednak oczekiwaniom kobiety i może i samego Jo, zamiast się złościć że oto przewalił solidną sumkę, Edgar wybuchnął gromkim śmiechem, łomocząc kompana wielką łapą w plecy.
- Ha! Miałeś rację! Przegrałem! - zagrzmiał wesoło - Raz na wozie, raz pod wozem i od nowa, co? Lecimy dalej!

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Pub „Libertyn”
Wto 5 Lip - 17:19
Uśmieszek Edgara został przez Jo przyjęty jako oznaka sympatii, którą zresztą odwzajemniał. Po powrocie do stołu podniósł butelkę i wzniósł skromny toast.
- Za szczęście, dla jednych w kartach, dla drugich w miłości! - rzucił, upijając spory łyk. Do gry wszedł bez zastanowienia. Podbijał stawkę niemal automatycznie, nie szarżował jednak, oddając, póki co inicjatywę pozostałym. Dopiero gdy na stół padła bardzo dla niego korzystna karta, jego kąciki ust mimowolnie się uniosły. Zaklął na siebie w myślach, gdy dotarł do niego ten moment słabości. Zresztą doskonale wiedział, że jego charakter nie został stworzony do pokera. Niemniej, zapewne ten grymas oburzenia uratował go przed kompletną porażką, sprawiając, że jego mimika nie była już dla pozostałych tak jednoznaczna.
Szczęściem, bo o umiejętnościach nie ma tu mowy, Jo wygrał, zyskując znaczną sumę do kolejnego rozdania. Nim jego świadomość na dobre przyjęła zwycięstwo, poczuł to miłe uderzenie ciepła w naczyniach krwionośnych, rozluźnienie mięśni i przypływ kojącego powietrza w płucach. Edgar miał rację, to uzależnia, ale Jo był już na fali, nie, był falą i ostatnie, o czym myślał to rozwaga i umiar. Masywna dłoń Edgara jedynie go ożywiła, a wesoły nastrój udzielił mu się podwójnie. Spontanicznie podjął, może genialną, może głupią decyzję, niesprawdzania swoich kart. Przyjemność takiej strategii poznał już dawno temu, grając w kości. Zauważył, że jeśli celem staje się wynik, w przypadku przegranej traci się wszystko, jednak jeśli rozbudzi się zamiłowanie do samego rzutu, każda runda jest unoszącym przeżyciem. Spojrzał na swoje zakryte karty, po czym odsunął je na bok bez sprawdzania. Splótł dłonie na znak, że nie zamierza ich ruszać, po czym spojrzał wyzywająco, choć komicznie mu to wyszło, na Edgara.
- Jedyna para, której potrzebuje, to stalowe jaja. - rzekł pochopnie. Słowa te, zamiast przejść przez filtr myśli, do Joego trafiły dopiero pośrednio, docierając w międzyczasie do uszu wszystkich obecnych przy stoliku. Na odgryzienie sobie języka było już za późno, a Jo zalał się delikatnym rumieńcem. Odpalił więc papierosa, żeby zająć czymś dłonie, a przy okazji i usta. Nie chciał nikogo rozgniewać, ale w obecnej sytuacji był już w zbytnim rauszu, aby celnie wyczuć takt każdej osoby.


Ostatnio zmieniony przez Jo dnia Czw 3 Lis - 22:48, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Edgar
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Edgar Jan Drosselmeyer
Wiek :
Wizualnie: 40-45 lat.
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
195/120
Pod ręką :
Cygaro, prosta zapalniczka, zegarek kieszonkowy, klucze do warsztatu i do domu.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t901-edgar-jan-drosselmeyer#12532 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1080-edgar
EdgarObsydianowy Twórca
Re: Pub „Libertyn”
Nie 24 Lip - 17:41
Gdyby ktoś kiedyś zapytał Edgara, za co lubi hazard, nie potrafiłby podać jednej, spójnej odpowiedzi. Bardzo wiele czynników wpływało na to, że dość często lubił po prostu oddać się grze w karty czy innemu pokerowi. Z Jo ustalili już, że chodziło o adrenalinę, o to uczucie że ma się szansę na wygraną, impuls który nakazywał grać dalej w wypadku porażki. Marionetkarz robił to również po to, by poznawać nowe osoby. Z czystym sumieniem można było powiedzieć, że był facetem towarzyskim, takim jakiego łatwo polubić. Nie zadawał wielu pytań, był otwarty i uśmiechnięty wobec rozmówcy.
Kiedy Jo powiedział o szczęściu w kartach i w miłości, Edgar zaśmiał się rubasznie, unosząc lekko swoje naczynie na zna toastu. Ich rozmowa była bardzo prosta, co tylko sprawiało, że Marionetkarz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej rozluźniony. Oczywiście gdzieś z tyłu głowy pozostawało to, że znajdował się w Świecie Ludzi, na obcym terenie i powinien być podwójnie ostrożny, jednak na ten moment, póki nie sprawiał problemów i nie próbował sztuczek, mógł się czuć bezpieczny. W końcu policja nie zgarnia kogoś za nic, gdy spokojnie pije i gra w barze, prawda?
Gra szła mu wyjątkowo źle lecz nie zrażał się ani do krupierki ani do przeciwnika. Owszem, miał wiele do stracenia, ale też przecież sam obstawiał, dlatego można było założyć, że był przecież świadom ryzyka. Na przegraną reagował uśmiechem, co tylko zachęcało zgromadzonych w barze mężczyzn i kobiety do spojrzenia w kierunku ich stołu. W końcu nie co dzień widuje się typa, który tak pozytywnie reaguje na utratę gotówki.
Parsknął śmiechem, słysząc komentarz. Nie bardzo go zrozumiał, zwalając fakt na alkohol, który swoją drogą właśnie mu się skończył. Kręcąc głową, wstał od stołu układając swoje karty na blacie i wskazał na bar.
- Skoro takiś pewny swego, to chyba powinienem najpierw się upić, żeby wytrzymać kolejną porażkę. - zaśmiał się przyjaźnie - Zaraz wracam. I tym razem to ja powiem: Nie podglądaj! - dodał ruszając po dolewkę.
W przy kontuarze poprosił o napełnienie szklanki nową porcją oraz dosypanie lodu, po czym po krótkim namyśle po prostu zapłacił za całą butelkę whisky i zabrał ją ze sobą do stołu. Z zadowoleniem wymalowanym na twarzy zajął swoje dotychczasowe miejsce, puszczając do Jo oczko. Alkohol przyjemnie szumiał mu w głowie, co dodatkowo wpływało na jego odwagę w kwestii gry.
- Dobra. Nie ma co przeciągać. - powiedział chwytając swoje karty - Nie podglądałeś, co? - zaczepił mężczyznę, ale zrobił wesołym tonem, co świadczyło o tym, że nawet gdyby Jo postanowił obejrzeć jego karty, Edgar nie byłby na niego zły - Jedziemy!
- Umm... Proszę pana. - krupierka uśmiechnęła się przymilnie - Obawiam się, że w takim tempie jest pan narażony na duże straty. Ryzyko jest zbyt wielkie. Nie powinnam wtrącać się w grę bo nie powinien mnie obchodzić stan portfela klientów ale... Wygląda pan na sympatycznego i przyznaję, że miło byłoby zobaczyć pana u nas ponownie. - dodała cicho, pilnując by nie usłyszał jej nikt inny poza Jo i Edgarem.
Marionetkarz obdarzył ją szerokim, rozbrajającym uśmiechem, prezentując proste, białe zęby w których to trzymał tlące się cygaro.
- Bez obaw. Wiem kiedy przestać. - rzucił tylko i przeniósł wzrok na Jo - Nie ma gry bez ryzyka!
Niech się dzieje wola nieba, jak powiedziałby ktoś wierzący. Edgar wystawił karty, mając nadzieję że to co uzbierał przyniesie mu tym razem chociaż odrobinę szczęścia.

W ostateczności przegrał naprawdę sporą sumę. Mimo złej passy, nie stracił dobrego humoru i gdy zawartość portfela skurczyła się na tyle, że zostały w nim marne resztki, Edgar podziękował za grę, wymienił grzeczności z poznanym Jo i z uśmiechem na ustach opuścił przybytek, kierując się w tylko sobie znanym celu.


ZT (z powodu braku odpisu od ponad miesiąca)

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Pub „Libertyn”  5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Pub „Libertyn”
Pon 7 Lis - 23:52
Podniósł ręce w geście niewinności na pytanie o podglądanie kart. - Za duża publika. - zażartował, po czym dodał - Ale byłaby to ciekawa odmiana gry. Każdy może przejrzeć karty pozostałych graczy, przy czym nie może sprawdzić własnego rozdania. Upił spory łyk z butelki, po czym włoży w kącik ust papierosa, szukając wzrokiem zapalniczki. Podsłuchał, niby niechcący, a jednak z pełną premedytacją, jak Edgar zostaje ostrzeżony przed ogołoceniem się z kasy. Drobne ukucie zazdrości dało mu o sobie znać, ale chwilę później, gdy karty ruszyły w obieg, zostało przyćmione radosnym uniesieniem pijanej lekkomyślności.
Gdy Edgar oznajmił, że na dziś kończy, Jo niepocieszony zapytał - Już? Bardziej z przyzwyczajenia, niż faktycznego zdziwienia, godzina bowiem była bliższa porankowi niż nocy, a on sam zaczynał odczuwać ciężar swojej głowy. Pożegnał się serdecznie, zapewniając o konieczności powtórki. Posiedział jeszcze kilkadziesiąt minut, opróżniając butelkę do końca i po przyłapaniu się na rosnącym znudzeniu, jakie zagościło po wyjściu Edgara, zebrał swoją wygraną, pomachał pozostałym przy stoliku i opuścił lokal.

ZT

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach