Koszmar na jawie

Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Koszmar na jawie
Sro 17 Kwi - 22:32
Mroczne zaułki nigdy nie były zbyt zachęcające dla obcych. Z pewnością nie nadawały się one na pierwsze miejsce, które człowiek miałby odwiedzić w Krainie Luster. Należały zarówno do nieprzyjemnych, jak i niebezpiecznych okolic. Nic nie wskazywało na to, by Frank zamierzał tutaj właśnie trafić kładąc się do łóżka. Jednakże ironia losu, a może coś jeszcze innego zdecydowało, by pierwsze kroki w swoim przyszłym domu postawił właśnie tutaj. Pośród groźnych kamienic z jeszcze groźniejszymi mieszkańcami.

Była to wyjątkowo spokojna noc, a przynajmniej jak na te okolice. A raczej przynajmniej, jak na tą kupkę śmieci, w której wylądował nieprzytomny człowiek. Dość boleśnie zresztą. Minęło jeszcze kilka minut, nim wróciła mu świadomość. Momentalnie chciał zerwać się z ziemi i zacząć wrzeszczeć, ale coś go powstrzymało. Dziwaczne liny, oplatające go niczym szynkę przeznaczoną na rodzinny stół. Dlatego zamiast krzyczeć, to postawił na szarpaninę z magicznymi pętami. Głuchą ciszę nagle przerwały dziwne pomruki oraz odgłosy gniecionych worków ze śmieciami. Frank szarpał się ostro, niestety bezskutecznie. Jednak wtedy właśnie jego problem magicznie wyparował. Dosłownie. Liny po prostu się rozpłynęły, a przyszły opętaniec mógł wreszcie powstać na równe nogi.
- Jeeeeezu... Ała...
Jęknął z bólu i pomasował swoją czaszkę. Przy upadku musiał w coś nią uderzyć. Dobrych kilkanaście sekund zajęło mu zrozumienie, że ma teraz na głowie o wiele większy problem. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Nawet ta dziwna istota, która tu go zawlokła gdzieś zniknęła. A on był w obcym mieście... W środku nocy... Sam... Ale to może nawet lepiej, że sam. Oglądając okolice odnosił wrażenie, że nie mieszkał tu aktualnie nikt, kogo chciałby spotkać. Chyba jednak musiał, skoro zamierzał wrócić w najbliższym czasie do łóżka. Dziwne myśli kłębiły mu się w zaspanej i obolałej głowie. Większość z nich krzyczała, by schował się gdzieś, zwinął w kłębek i czekał na nastanie poranka. A jednak jakaś część (zdaje się, że ta rozsądniejsza) kazała mu wyjść, by przynajmniej zorientować się, gdzie jest. Dlatego powolnym i ostrożnym krokiem zaczął zbliżać się do końca zaułka, w jakim go ciśnięto. Następnie wyszedł niepewnie na ulice i rozejrzał dookoła siebie. Całe szczęście, że miał ubrania na sobie. Był zbyt zmęczony wieczorem, by przebierać się w cokolwiek. Piżama leżała bezpiecznie w szafie, a nie na nim. I dobrze, bo czułby się już kompletnie nieswojo.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Sob 20 Kwi - 0:43
Wyszła na łowy później niż zazwyczaj. Niestety dziwotwór pochłaniał więcej czasu, niż oczekiwała gdy go ze sobą zabierała. Był nieposłuszny, dziki, narwany i wiecznie głodny. Wczoraj rzucił nią jak lalką, przez co podejrzewała, że ma złamane przynajmniej jedno żebro. Miał siłę skubaniec, ale skoro już go wzięła, to go sobie wyszkoli. Gdy zacznie być posłuszny, stanie się przydatnym narzędziem.
Nie zwykła palić papierosów, ale dzisiaj poczuła potrzebę. Wzięła więc papierosa od mężczyzny napotkanego na klatce schodowej, odpaliła go i wyszła na świeże powietrze.
Przynajmniej tak to można nazwać. Świeże powietrze w tej okolicy, to nieśmieszny żart. Przeważnie czuć tu swoistą mieszaninę wymiocin, potu i gówna. Jak w typowej melinie. Istoty w tej krainie miały magię, a jednak nawet tutaj występowała bieda. Fakt faktem, ona do biednych nie należała, ale okolica zionęła żałością na odległość. Ci którzy tu nie mieszkali, omijali to miejsce, próbując uniknąć niepotrzebnych kłopotów. O które swoją drogą było tu dość łatwo.
Paląc więc spokojnie papierosa, zamierzałam do obrzeży Zaułków gdy usłyszałam szamotaninę. A przynajmniej tak założyłam. Coś w okolicy "wysypiska śmieci". Tak okoliczni nazywali ślepy zaułek, w którym wszyscy porzucali swoje śmieci. Smród był straszny, więc raczej nie chodziła tą drogą. Nie po to kupowała drogie perfumy, by potem cuchnąć gównem.
Prawdę mówiąc, nie miała za bardzo dzisiaj ochoty szlajać się po klubach, o dziwo nie za bardzo miała na to humor, ale była głodna. A nie zamierzała jeść znowu zwierzęcego mięsa. Ile można...
Z ciekawości skręciła prosto w ten zaułek i prawie zderzyła się z mężczyzną. Ugasiła papierosa o ścianę budynku i szybko zlustrowała jego osobę. Nie wyglądał na bogatego, zwykle jeansy z koszulą, roztrzepane włosy i zdezorientowane spojrzenie.
Nie zamierzała oceniać z góry. Poprawiła swój biały żakiet i posłała w jego stronę delikatny uśmiech.
- Czyżby zgubił Pan drogę? Nie wygląda Pan jakby był stąd.- mówiła subtelnym głosem, wręcz usypiający. Mogła go nazwać przeciętnie przystojnym, ale na tyle że mogłaby się nim pożywić. Nie było więc źle, może nie będzie musiała wcale szukać dziś w klubach.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Nie 21 Kwi - 13:46
Stanął jak wryty i wytrzeszczył oczy na widok Zjawy. Wyglądał dosłownie, jak gdyby ktoś go wyciągnął z łóżka. Zmęczone spojrzenie, potargane włosy i jeszcze smród śmieci. No pomijając oczywiście, że miał na sobie dzienne ubrania, bo był za leniwy, by je zdjąć.
- Cc...co? - wybełkotał w odpowiedzi dla Rosie - Mmm...może... Nie wiem, co się właściwie...
Mamrotał tak ledwo zrozumiale, rozglądając się ze zdziwieniem po otaczających go budynkach. Nigdy tu nie był. To nie było jego miasto, a tym bardziej okolice jego domu. Jedyną odpowiedzią na pytanie "skąd się tu wziął" było porwanie. Chociaż z tego co pamiętał, to było to wyjątkowo dziwne porwanie. Ta istota nie zachowywała się normalnie. Potem magiczne liny i jeszcze teraz kupa śmieci w obcym mieście.To wszystko go przytłaczało... Najwyraźniej miał ochotę jeszcze chwilę się zdrzemnąć, bo odetchnął wyjątkowo głęboko i przymknął oczy. Gotów był już zasnąć na stojąco, ale wtedy przypomniał sobie, że jest poza łóżkiem. Ten fakt jakimś cudem dopiero teraz do niego dotarł. I po kilku chwilach jakby poraził go piorun. Gwałtownie rozwarł gały i znów patrzył na stojącą przed nim kobietę. Zmierzył ją od góry do dołu nieco już przytomniej.
- Niee... Nie jestem stąd. W zasadzie to bardzo chętnie bym już wrócił do domu, więc czy mogłaby mi Pani wskazać najbliższy przystanek autobusowy? Albo cokolwiek, skąd gdziekolwiek dojadę?
W jego głosie pojawiła się błagalna nuta. Dziękował Bogu, że pierwsza osoba, jaką napotkał w tej nieprzyjemnej okolicy to kobieta. Bardziej chciał takiej zaufać, niż jakiemuś ciemnemu typkowi. Nie mógł przecież wiedzieć, że ta planuje go spożyć. Nie wiedział nawet, że nie jest już w swoim wymiarze. Skąd on miał cokolwiek wiedzieć? Po prostu liczył, ze ta przemiła kobieta napotkana w środku nocy mu pomoże.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Sob 27 Kwi - 9:20
Zastanawiała się, co też przytrafiło się tej kupce nieszczęścia. Wyglądał żałośnie z tym zaspanym i zdezorientowanym spojrzeniem, próbującym ogarnąć co się właśnie dzieje. Wyglądał jakby ktoś go wyrwał z głębokiego snu, wrzucając do innej rzeczywistości.
Interesujące...
Przyglądała się z nieskrywaną ciekawością, jak mężczyzna próbował przypomnieć sobie co się stało. Całonocna libacja? Nie, nie czuła zapachu alkoholu i bardzo dobrze, krew rozrzedzona alkoholem smakowała paskudnie...
A więc może lunatykował? Somnabulizm nie był w tych czasach niczym niezwykłym. Chory na nią osobnik, najczęściej godzinę po zaśnięciu nieświadomie rozwija nieświadoma aktywność ruchową, nie odzyskując przy tym świadomości. Nie było to nic ciekawego, przynajmniej dla niej. Czyżby mężczyzna który przed nią stal, właśnie wybudził się ze swojego epizodu? Nie była w stanie stuprocentowo tego stwierdzić.
Nie pokazała tego po sobie, ale ta błagalna nuta w jego głosie, przyprawiła ją o przyjemny dreszcz. Oh, zagubiona owieczka błaga o pomoc. Był w tym momencie tak ludzko bezbronny... Właśnie. Ludzko. A bo dlaczego? Przystanek autobusowy. Była trzecia opcja którą brała pod uwagę. Porwanie. Jak inaczej wytłumaczyć to, że stoi przed nią człowiek? I to najwyraźniej nie dotknięty jeszcze tym anielskim wirusem. Dawno nie miała okazji skosztować ludzkiej krwi, a mężczyzna wyglądał na zdrowego, ale wiedziała że pozory mogą mylić.
Uśmiechnęła się więc słodziutko.
- Jedyny transport w tej okolicy jest wierzchowy. Do wyboru są bryczki, karoce, powozy, jak i same konie. Obawiam się jednak, że o tej porze może być ciężko z transportem. Jak Pan sam zdążył zapewne zauważyć, nie jest to okolica kwiatami usłana. Nie jest Pan stąd, więc radziłabym udać się do jakiegoś hostelu na te kilka godzin.- sprytne Rosie. Obstawiła sama ze sobą, że mężczyzna nie ma przy sobie portfela z gotówką. Co więc za tym idzie, ona jako dobra i współczująca samarytanka, zaproponuje mu zostanie u siebie. Gdzie będzie mogła zająć się nim w spokoju...

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Wto 30 Kwi - 15:57
Spojrzał na nią trochę przerażonym wzrokiem i zaczął macać się po kieszeniach. No niestety gdy był zaspany, to stawał się bardzo przewidywalny. Nie znalazł portfela. Ani grosza. Jedynie jakiś stary paragon po pomidorach.
- Emm... Na pewno nie ma? Trochę, hmm... Nie spodziewałem się takiej nocnej wycieczki i... no... chyba jednak nie mogę tu spędzić nocy. A tak jeszcze, jeśli można spytać... Jak się właściwie to miejsce nazywa?
Zaczął ponownie zerkać nerwowo na boki. Spodziewał się raczej tego, że nazwa będzie równie nieprzyjemna, co wygląd owego miejsca. Raczej chciał stąd zniknąć jak najprędzej. I nawet gdyby miał pieniądze, to najprawdopodobniej nie wybrałby się do żadnego hostelu w okolicy. Całe szczęście miał tą stojącą przed nim kobietę. Całkowicie nie podejrzaną dla niego o tej porze dnia. No bo mogła w końcu udzielić jakiś informacji. Nie był świadom, że jest o wiele groźniejsza od niejednego ogolonego dryblasa. No ale w sumie co on mógł wiedzieć? Było tu wiele rzeczy, które mogły go zabić. Dobrze chyba, że umknęły mu one, bo by jeszcze zszedł na zawał. Z wierzchu powoli się uspokajał, ale jednak w środku wciąż bliski był wyzionięcia ducha. Środek nocy. A on był w jakimś obcym mieście. Z obcą kobietą. I na dodatek twierdziła, że nie ma możliwości powrotu. No po prostu super... Ah, no i by jeszcze zapomniał. Śmierdzi śmieciami, do tego jest bez grosza przy duszy. Zaczął poważnie rozważać, czy to nie jest jeden z tych wyjątkowo realistycznych, nieprzyjemnych snów.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Sro 1 Maj - 17:43
Totalny brak orientacji w sytuacji u tego mężczyzny, był konieczny. Gdy stal tak przed nią, totalnie zagubiony i zdezorientowany, wyglądał jak dziecko. Dziecko któremu trzeba pokazać drogę, bo się zgubiło.
Nie spodziewał się nocnej wycieczki. Czy mówi tak osoba porwana? Zależy. Bardziej w tym momencie obstawiała lunatykowanie. Nie miał przy sobie portfela, ani dokumentów. Obmacał siebie i nic nie znalazł. Czy zdawał sobie sprawę z tego, jak łatwa zwierzyną był w tym momencie? Chyba nie do końca. Inaczej by się zachowywał, gdyby zdawał sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia z jej strony.
Zachowywała się jak uprzejma i nieszkodliwa kobieta, która bardzo chce mu pomóc. Nie był z Lustrzanej Krainy, skoro tak łatwowiernie do tego podchodził. Ludzie stąd wietrzą podstęp we wszystkim i wszystkich. Nie ma co im się dziwić, wszystko tutaj jest kłamstwem i prawdą jednocześnie. Jeśli jest się nowym w tych okolicach, można odnieść wrażenie że jest się na zjeździe po twardych dragach.
- Jesteśmy niedaleko Rdzawej Kamienicy, a okolica zwie się Mrocznymi Zaułkami. Adekwatnie, nie sądzi Pan? Ah gdzie moje maniery. Nazywam się Rosie.- uśmiechnęła się rozkosznie, wyciągając smukłą dłoń w stronę mężczyzny. Gówno ją obchodziło kim on jest i czym się zajmuje. Naprawdę. Ale żeby go do siebie przekonać, powinna pokazywać jasne zainteresowanie. - Jest Pan ranny? Wszystko w porządku? Jeśli źle się Pan czuje, mogę pomóc dotrzeć Panu do kliniki.- głos miała tak prawdziwie zmartwiony, że aż w duchu się uśmiała. Już dawno nie stosowała takich zagrywek. W Ludzkim świecie zdarzało jej się to nie raz, ale tu? Tu wszystko było łatwiejsze w tej kwestii. Polowanie nie sprawiało już żadnej radości czy satysfakcji. Ofiary wręcz same pchały jej się do rąk... Irytujące.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Sob 4 Maj - 22:39
W końcu uspokoił nieco wzrok i skupił go na dłoni kobiety. Patrzył na nią otępiale przez dłuższą chwilę, jak gdyby nie wiedział kompletnie, o co jej chodzi. Uścisnąć rękę? Świetnie. Tylko komu ją w zasadzie ściska? I lepsze pytanie, w jakim mieście ją sciska? Nazwa w żadnym stopniu go nie uspokoiła. Jedynie jeszcze bardziej poddenerwowała, co doprowadziło właśnie do takiego zdezorientowania. Nie był w stanie nawet normalnie odczytywać gestów. Trochę czasu mu zajęło adekwatne zareagowanie.
- Fra... Frank. Miło mi.
Odpowiedział nieco niepewnym, zmęczonym głosem, po czym uśmiechnął się krzywo. Następnie uniósł prawą dłoń i powoli uścisnął rękę Rosie. Uścisk miał nawet mocny. Jak na osobę w jego stanie. Chociaż mógł to być jakiś tik nerwowy... W każdym razie, szybko cofnął dłoń. Odetchnął kilka razy głębiej i skupił wzrok na zjawie. Zdał sobie w tamtym momencie sprawę, że ostatnio coś zbyt często panikuje. Był dorosłym facetem. I powinien zachować zimną krew, nawet biorąc pod uwagę to, co mu się ostatnio przytrafiało. Zresztą kobieta była w pobliżu. Nie wypadało się mazać.
- Ja hmm... Niee, wszystko w porządku. Po prostu trochę się chyba zgubiłem. Może źle z pociągu wysiadłem, czy coś... Nie znam tych okolic. No iiii w zasadzie, to prędko chciałbym się stąd ewakuować.
W końcu się zaczął uspokajać, a przynajmniej z zewnątrz. Jego uśmiech z krzywego przeistoczył się w normalny. A pomimo worków pod oczami, nie wydawał się już tak roztrzęsiony i zmęczony. Ale to głównie pozory. Sam siebie próbował przekonać, że wcale nie czuje się do dupy w tym strasznym miejscu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Nie 5 Maj - 11:20
Zaczynało ją to irytować. A jakże. Tak jak z początku, ta jego dezorientacja była nawet zabawna, tak teraz działała jej na nerwy. Gdy tak stała z wyciągnięta ręką, a ten kretyn nie rozumiał o co jej chodzi. Nie mniej jednak, nie opuściła ręki, a z twarzy nie zszedł jej uśmiech. Frank. Frank jaki? Cholera. Musiała się bardzo postarać, by nie zacisnąć tej ręki na jego szyi.
Źle z pociągu wysiadł? Bardzo nie lubiła, jak się ją okłamywało. Do tego w tak oczywisty sposób. Dworzec najbliższy znajduje się w mieście Lalek. A to kawałek stąd, do tego na dworcu jest plan okolicy i dostępne mapy. Gdyby faktycznie wysiadł na dworcu AKL to wiedziałby gdzie teraz jest.
- Jesteś człowiekiem, prawda?- nadal starała się brzmieć miło, ale zaczynała mieć dość tej gierki. Czuła, że traciła tu czas. A jej czas był cenny.
- Słuchaj... Frank. Spróbuje Ci to powiedzieć, tak byś nie oszalał. Nie jesteś w dobrym świecie. Miejsce w którym się teraz znajdujesz to Kraina Luster. Ty jesteś ze Świata Ludzi. Nie wiem jak się tu dostałeś, ale jeśli nie chcesz by wyrosły Ci skrzydła, powinieneś jak najszybciej wrócić do siebie. Ten świat, nie jest dobry dla was. Ludzi.- dałam sobie spokój z udawaniem miłej. Cholera, był nudny, nie pachniał ani apetycznie, ani zachęcająco, do tego zachowywał się jak wystraszony kundel. Nie tego tej nocy szukała.
- Mogę wskazać Ci drogę do bramy, jak przez nią przejdziesz, wrócisz do swojego świata.- westchnęłam, przeczesując sobie włosy palcami. Tego jeszcze nie grali, by musiała niańczyć dorosłego faceta i to za darmo...

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Nie 5 Maj - 15:15
Albo to Rosie nie była najlepsza w przekazywaniu tak niewiarygodnych informacji, albo to Frank był tak niekumaty. Nie dotarło do niego no. Mózg wpierw się zawiesił, o czym świadczyło tępe mruganie, a potem odpalił tryb awaryjny. Mężczyzna parsknął śmiechem. Napięcie z niego zniknęło, a zastąpiło je istne rozbawienie. No tak... Mógł się tego spodziewać, że ktoś sobie z niego robi jaja. Tylko pytanie "kto?". Może to sąsiedzi postanowili w ten dziwny sposób nawiązać relacje? Albo starzy znajomi przyjechali do jego nowego mieszkania? W sumie do niektórych z nich to pasowało. Takie żarty z rozmachem... Zapewne wsypali mu coś do picia i zawlekli w nocy do jakiejś meliny. A teraz próbują mu wmówić, że jest w innym świecie. No bo jak inaczej wytłumaczyć to wszystko? Pozostawała jeszcze tylko jedna opcja. Kobieta przed nim była naćpana albo niespełna rozumu. Niestety jego mózg nie był w stanie uwierzyć w słowa zjawy. Wolał żartował, niż zaakceptować fakt, że jest w głębokiej dupie po drugiej stronie lustra.
- Ahh... Kraina Luster? Skrzydła? No bardzo śmieszne haha... Nie wiem, kim jesteś, ale jest środek nocy i niezbyt mam ochotę na żarty. - twarz powoli mu poważniała, gdy rozbawienie zamieniało się w zirytowanie - I nie wiem też, kto to wszystko wymyślił, ale jest wyjątkowo nieśmieszne. Jutro muszę wstać. Jestem padnięty i nie mam zamiaru szlajać się po nocy w obcym mieście przez jakieś głupie kawały.
W zasadzie już chyba lepiej było, że wzbierała się w nim wściekłość, niżby miał się tutaj rozpłakać. Wmówił sobie, że ktoś mu robi kawał. Może sam Bóg z niego zakpił? Kto wie. Ale ta sytuacja nie bawiła go i miał serdecznie dość. Chciał wrócić do łóżka i widać było po nim, że Rosie samymi słowami go nie przekona, a jedynie rozdrażni. Który normalny człowiek uwierzyłby na słowo, że magicznie przeniósł się do innego świata? No raczej żaden. Wywoływało to efekt wyparcia. Frank miał ochotę skrzyczeć kobietę za uczynki nieistniejących osób, ale zagryzł zęby w ostatniej chwili. Odetchnął parę razy głębiej i postanowił udawać, że bardziej go to bawi, niż wścieka. Wszak był jeszcze w mieście. Chciał wpierw wrócić do siebie, a potem okrzyczeć wszystkich naokoło.
- No ale niech ci będzie... - na jego twarzy wykwitł nieco sztuczny uśmiech - Prowadź mnie do tej "bramy". I powiedz może, kim ty jesteś. Wampirem? Wilkołakiem? A może smerfem? Hm?
Spojrzał na nią badawczo, unosząc brwi i nieco przechylając głowę. Raczej nie spodziewał się, że po takich pytaniach nie przestanie ona udawać. No a przecież nie udawała. W rozumowaniu Franka było naprawdę wiele luk. Ale wolał założyć wszystko, tylko nie to, że Rosie mówi prawdę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Czw 16 Maj - 12:17
Nie starała się jakoś specjalnie, by ta informacja zabrzmiała przekonująco. Miała gdzieś czy ten tutaj jej uwierzy, więc po co mu to powiedziała? Bawił ją. Chyba dlatego, chciała się zabawić i liczyła że ten tutaj dostarczy jej jakiejkolwiek rozrywki. No ale się chyba na to nie zapowiadało. Gdy parsknął śmiechem, miała ochotę poderżnąć mu gardło. Działał jej na nerwy, zamiast ją zabawić. Gdy skończył swój wywód, przewróciła oczami. Szybkim i sprawnym ruchem chwyciła go za gardło i przygwoździła do ściany. Nie wymagało to od niej nawet za dużo siły.
- Wyglądam jakbym żartowała misiaczku? Nie zamierzasz się szlajać, a jednak tu jesteś. Sam jak ten palec, w obcym świecie i bez żadnej wiedzy. Kapitalnie nie?- uśmiechnęła się słodziutko. Frank mógł dostrzec, że jej kły wydłużyły się.
- Marnuję swój czas, by Cię zorientować w temacie, podczas gdy tak naprawdę mogłabym po prostu Cię zabić. To jest równie proste, co zadeptaniem mrówki. Zdajesz sobie z tego sprawę panie śmieszku?- ścisnęła jego gardło, wwiercając w niego swoje spojrzenie. Robiła to na pokaz. Cały ten cyrk był na pokaz. Nudziła się tak bardzo, że nikt nie był raczej w stanie tego pojąć.
- Kim jestem? Zgadnij.-jej gorący oddech mógł poczuć wyraźnie na swojej szyi. Polizała jego skórę, delikatnie napierając ostrymi kłami w to samo miejsce. Zabawa w kotka i myszkę. Przednio. Dla lepszej pokazówki, przemieniła się ale tylko częściowo. Zza jej pleców wyszedł czarny ogon, pokryty łuskami, zakończony ostrym szpikulcem. Długi i gruby. Nie musiała tego robić, ale miała dość tej stagnacji.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Pon 20 Maj - 16:36
Tego się raczej nie spodziewał. Mina z rozbawionej momentalnie zmieniła się w zdezorientowaną i oszołomioną. Nawet nie miał czasu i siły, by przeciwstawić się jej gwałtownemu ruchowi. Nim się obejrzał, już tkwił przy ścianie. Nim jakakolwiek myśl poza "o kurwa" zdążyła przejść przez jego głowę, Rosie już zaczynała swój wielki pokaz, mający na celu zmoczyć mu majtki. Nawet nie był w stanie jej patrzeć w twarz. Jego oczy panicznie zerkały na boki, jakby zastanawiał się, czy w ogóle jest sens krzyczeć. O wyrwaniu się jej z uścisku nawet nie zdążył pomyśleć, bo tej się zaczęły kły wydłużać. Kły? Przez chwilę pojawiła się również myśl, że to halucynacje. Niefortunnie, kobieta gdy tylko skończyła mówić, zaczęła dziwnie zabawiać się jego szyją. Do cholery, co on miał teraz zrobić... A najważniejsze, co ona ma zamiar zrobić? Kto normalny liże szyje przypadkowym osobom z ulicy? I jeszcze... o kurde, zaczęła mu się chyba wgryzać. W tamtym momencie na chwilę odechciało mu się żartów. Kompletnie. Jedyne, co mu w głowie tkwiło, to obrzydzenie i przerażenie spowodowane zachowaniem zjawy. Wyszło na jaw, że najprawdopodobniej trafił na psychopatkę z nadnaturalnymi mocami. Próbował coś powiedzieć. Zaprotestować albo chociaż krzyknąć, ale z jego gardła wydobył się jedynie cichy warkot. Zbyt mocno przycisnęła mu szyję.
- Dhhhh... dh... do... bra... już, już. Bła... gam... zo... staw moją szy... ję!
W jego głosie oprócz paniki wyraźnie dało się czuć także nutkę obrzydzenia. No do cholery. Jakaś baba właśnie mu lizała i wgryzała się w szyję. I nawet nie było to to przyjemne podgryzanie. Ona mu kurna kły wbijała. Raczej powątpiewał, by była to lokalna forma pocałunku. Tym większy szok pojawił się na jego twarzy, gdy zza jej pleców wyszedł nagle wielki, czarny ogon. Z dość niebezpiecznie wyglądającym szpikulcem. Jeszcze chwilę temu sądził, że trafił na wampira. Najprawdziwszego w świecie wampira. Teraz już kompletnie nie wiedział, co to jest. Jedynie bardziej wgniótł się w ścianę, a raczej próbował. Byle dalej od jej zębisk oraz ogona.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Pią 24 Maj - 0:43
Wypuściła go niemal od razu, gdy tylko wydusił z siebie te kilka słów.
- Wiesz co misiaczku, to niegrzeczne zarzucać komuś kłamstwo.- mówiąc to zrobiła bardzo zmartwioną minę.
- Staram się Tobie pomóc, ale nie współpracujesz. Sam sobie robisz krzywdę. - cmoknęła, kręcąc głową. Najchętniej to by go tu zostawiła i poszła poszukać kogoś interesującego, ale jak już coś zaczynała to doprowadzała to do końca. Ot zboczenie zawodowe.
- No więc załóżmy, że to wystarczyło by Cię przekonać. Wierz mi lub nie, ale nie jestem wampirem rodem ze "Zmierzchu". Ba, z wampirem mam mało wspólnego. Jak się tu dostałeś? Nie uwierzę w to, że nic nie pamiętasz. Cokolwiek.- przewróciła oczami, "chowając" ogon z powrotem. Paradowanie w ten sposób, byłoby nadzwyczaj upierdliwe. Nie wiedziała co z nim zrobić. Najłatwiej byłoby go zabić. Najłatwiej i najszybciej, miałaby wtedy też czas na polowanie, nie akurat tej nocy znalazłaby interesujący obiekt do badań?
No ale, nigdy nie szła na łatwiznę. Do tego zabicie go, byłoby niepotrzebne i mogłoby przysporzyć jej problemów. A ostatnie czego potrzebowała, to zwrócenia na siebie uwagę. Czyjąkolwiek.
- Doskonale wiem o czym teraz myślisz. Co ona ma zamiar teraz zrobić? Jest wampirem? Czym jest? Co mi zrobi? Nie jestem psychopatką mój drogi. Psychopaci to nie moja bajeczka. Tak jak ten świat nie jest Twoją bajką. Jeśli nie chcesz więc zostać tu uwięziony, wracaj skąd przybyłeś. - założyła włosy za ucho, uroczo się uśmiechając. Jakby sytuacja sprzed chwili nie miała miejsca.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Sob 25 Maj - 14:00
Gdy tylko go puściła, odetchnął głęboko kilka razy, w pewnym momencie niemal krztusząc się własną śliną. Potrząsnął lekko głową i zamrugał, po czym spojrzał z przestrachem na Rosie. Z przestrachem oraz swego rodzaju wyrzutem. Ewidentnie nie podobało mu się, że go przygwoździła do ściany. Co raczej nie dziwi. Bardziej się mu jednak nie podobało, że miała mu pomóc. Miała pomóc mu wrócić do domu, a tymczasem wygaduje jakieś niestworzone historie, a potem przyciska go do ściany i robi wyjątkowo dziwne rzeczy z jego szyją. Jak tu nie mieć do niej wyrzutu.
- Japierdole...
Wymamrotał niemal od razu próbując złapać oddech, po czym zmarszczył lekko czoło i zaczął przysłuchiwać się słowom zjawy. Przez cały ten czas jego twarz wciąż wyrażała swego rodzaju niedowierzanie. Chociaż raczej bardziej nie dowierzał własnemu szczęściu, niż słowom kobiety. Już sobie w miarę ustalili, że Frank trafił nie do tego świata, co trzeba i generalnie ma przekichane. Może i nie pogodził się z faktem, że został porwany do miasta wampirów, ale go zaakceptował. Tymczasowo był w stanie opierać na tym swój plan działania. Plan, który... No w zasadzie nie miał planu. Podczas przemowy Rosie jedynie gapił się na nią z tym lękiem, wyrzutem i niedowierzaniem. Powiedzieć coś zamierzał dopiero, gdy zadała pytanie. Otworzył lekko usta oraz przełknął gromadzącą mu się w ustach ślinę. Nabrał nieco powietrza i już chciał rzucić odpowiedzią połączoną z jakimś wyjątkowo nierozsądnym tekstem o psychopatach, ale zjawa go uprzedziła.
- Jak... nie jesteś psychopatką... - dopiero po chwili zorientował się, jak głupio to brzmi i natychmiast się poprawił - Jaa nie sądzę, byś była psychopatką. Ja ten... no... Co to znaczy? Że nie mój świat?
Zmienił nagle temat, gdy zorientował się, że nie jest w stanie w żaden sensowny sposób ubrać tego, co chciał powiedzieć. No była dla niego psychopatką. Ale trudno psychopacie powiedzieć w twarz, że jest psychopatą. Zwłaszcza, gdy temu zaprzecza i jednym szybkim ruchem może ci zmiażdżyć szyję. Albo przedziurawić ogonem, którego Frank kątem oka wciąż szukał. Jakby obawiał się, że niepostrzeżenie zostanie nim zaatakowany. Nie pozwalało mu się to skupić. Sprawiało, że nawet pomijając strach, jaki brzmiał w jego głosie, słowa ledwo wychodziły mu z gardła. Znów parę razy zamrugał i znów przełknął ślinę (jakoś tak zaschło mu w ustach). Dopiero wtedy podjął kolejną próbę powiedzenia czegoś i skupił wzrok na twarzy rozmówczyni.
- Ja nie wiem, co się stało... Byłem w łóżku i ten... no... Ktoś mnie stamtąd zabrał. Tutaj. Nie wiem, co to za miejsce, ale naprawdę chciałbym się stąd wynieść. Tylkoo... Nie wiem, jak. I no... mogłabyś ten... pomóc? Jakoś. Przynajmniej zaprowadzić w miejsce, gdzie mnie nic nie zaciuka. A rano już sobie poradzę. Jakoś.
Kiwnął na koniec głową, jakby potwierdzając własne słowa i chcąc sobie dodać otuchy. Jego głos nadal brzmiał niepewnie, ale już mniej, niż wcześniej. Niezbyt był przekonany, że dobrym pomysłem jest prosić o pomoc kogoś, kto przed chwilą chciał mu się wgryźć w szyję. I generalnie to był wampiro-podobnym stworzeniem. No ale chyba zbytniego wyboru nie miał. Skoro jeszcze go nie zabiła, to chyba nie miała zamiaru tego robić. Chociaż kto tam wie wampiry... W zasadzie im dłużej o tym myślał, tym bardziej absurdalna wydawała mu się ta sytuacja. Z pewnością siadłby sobie i przez godzinę trafił informacje, że znalazł się w świecie krwiopijców i latających cieniów, ale nie było na to czasu. Miał jedynie chwilę, by przyswoić sobie ten fakt.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Czw 30 Maj - 15:55
Trochę się zapomniała, w efekcie czego trochę za mocno go przycisnęła. Prawie stracił przytomność, sądząc po jego reakcji gdy już go puściła. Potrząsał głową, krztusił się, ledwie łapał oddech. Przewróciła jedynie oczami. W dupie miała jak on się czuł, irytowała się samym jego istnieniem. Nic chyba nie działało jej bardziej na nerwy, niż tak nieporadni życiowo ludzie jak on, czy na przykład ta pielęgniareczka z kliniki. W zasadzie patrzył się teraz na nią w podobny sposób. Bał się i jednocześnie miał jej za złe, to co robiła. TYPOWO.
Parsknęła, gdy przeklął. Ładnie to podsumował, ceniła sobie szczerość. Gdy tak łapał powietrze, próbując wydusić z siebie jakieś słowa, wyglądał jak ryba wyrzucona na brzeg jeziora. Nie do końca rozumiała, dlaczego ogół istot każdą osobę jej pokroju, z miejsca uważał za osobowość psychopatyczną. Może i była arogancka, narcystyczna, brak u niej jakiejkolwiek empatii, sumienia czy współczucia, ale czy naprawdę coś takiego z miejsca czynią ją psychopatką? Przecież panuje nad sobą jak mało kto, antyspołeczna też nigdy nie była, ani nie miała nigdy jakichś zaburzeń zachowania.
Pomasowała sobie skronie palcami, starając się skupić na słowach Franka. Tak szybka zmiana tematu, dosłownie w połowie zdania była tak żałosnym wybiegiem…
- Nie rozumiesz co do Ciebie mówię cukiereczku? Nie-Twój-zakichany-świat. Jesteś człowiekiem, tu gdzie teraz jesteś jest świat… istot magicznych. Podobnych mnie, albo i nawet gorszych. Jeśli chcesz pozostać człowieczkiem, zatrzymując ludzkie życie w TWOIM świecie, to musisz się stąd wynieść jak najszybciej. W dupie mam Twój los, ale skoro już się przy Tobie zatrzymałam, to doprowadzę Cie do bramy. Szybka odpowiedź, zostajesz czy wracasz? Nie mam czasu na niańczenie Ciebie, ani nikogo innego.-Jeśli się zaraz nie zdecyduje, to wypruję mu flaki. Miała go po dziurki w nosie, co ciężkiego jest w zrozumieniu tego wszystkiego? Trafił do innego świata, nawet mu to pokazała po sobie. A ten dureń nadal się na nią patrzy, jak skończony idiota.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Pią 31 Maj - 19:36
W zasadzie to bardziej wina Franka, niż Rosie, że zaczął się krztusić. Szok spowodował, że na moment zapomniał, jak się oddycha. Chociaż przyciskanie go do ściany na pewno również nie pomagało. Mężczyzna chyba zapomniał na chwilę, co potrafi istota przed nim, bo na jej słowa zmarszczył nieco czoło z niezadowoleniem. Nie lubił, jak go tak nazywała... To brzmiało bardzo psychopacko. Wolałby, gdyby zwracała się do niego po imieniu. Zresztą w sumie cała jej wypowiedź mu się nie podobała, czego nie omieszkał pokazać swoją miną. I dopiero gdy skończyła, chrząknął cicho i przestał pokazywać, jak bardzo wolałby być w innym miejscu z inną osobą.
- Bramy? Ee... - tu na chwilę się zawahał - No dobra. Do tej... bramy. Skoro wiesz, gdzie ona jest, to weź mnie tam zaprowadź. Bo dłużej już tego nie zniosę...
Przejechał dłonią po twarzy, chcąc przegnać zmęczenie. Zaczął rozglądać się z obawą dookoła, szukając chyba jakiś zagrożeń. Brama nie brzmiała zbyt przekonująco, on się spodziewał raczej portalu. Niezależnie, jak głupią pierdołą się to teraz zdawało. Do tego jakoś nie ufał tej kobiecie. W zasadzie nie miał absolutnie żadnej przesłanki, by jej ufać, poza tym, że jeszcze go nie zabiła. A jednak absurdalność tej sytuacji jednocześnie pomogła mu nie panikować. Gdyby spotkał zwykłego nożownika, to już by zapewne darł się na całe osiedle i biegł gdzie pieprz rośnie. Uznał chyba, że skoro już jest tak dziwnie i dowiedział się o magicznym świecie po drugiej stronie lustra, to może więcej nieprawdopodobnych rzeczy się dzisiaj zdarzy. Na przykład wróci bezpiecznie do łóżka. W to w zasadzie mało wierzył, ale pomijając już jego wiarę, niezbyt miał wybór. Musiał iść z Rosie do bramy... Chociaż absolutnie jej nie ufał. Otrzepał się z resztek śmieci i spojrzał wyczekująco na zjawę. Czas na niego. To rzeczywiście nie był jego świat.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Wto 4 Cze - 17:36
- No to idziemy. Nie mam całej nocy, chciałabym coś jeszcze zjeść dzisiaj- nie oglądając się za siebie, ruszyła w dół ulicy.
- Weźmiemy powóz. Niech już stracę. Gdybyśmy mieli iść tam pieszo, zajęłoby to nam kilka dni. Zbyt wybitnie mi się to nie opłaca, chyba że jesteś obrzydliwie bogaty i masz te pieniądze przy sobie.- zarzuciła swoimi długimi włosami, patrząc kpiąco na niego przez ramię.
- Słuchaj, zgubisz się w tłumie, to nie będę Ciebie szukać. Rozumiemy się? - główna ulica była zatłoczona, więc mimochodem spoglądała na Franka. Była ciekawa jaką będzie miał minę gdy zobaczy ludzi koty, potwory wielkości budynków, marionetki, ludzi ze szkła i inne dziwa. Jeśli choć na chwilę się zatrzymał, szarpnęła go. Naprawdę nie żartowała. Zirytuje ją jeszcze bardziej, to oderwie mu ten zakuty łeb i tyle z tego będzie. Zamówiła pierwszy lepszy wóz i go do niego władowała. Woźnica wyglądający jak wąż z nogami i rękoma, nie był zbytnio zadowolony tym kursem, ale Rosemary miała już wszystkiego po dziurki w nosie. Musiał do dostrzec w jej oczach, bo z miejsca przestał marudzić. Gdy się załadowali, ruszył czym prędzej. Kobieta niespecjalnie czuła potrzebę, by zrobić milutką atmosferę czy podtrzymywać atmosferę, ale z natury była niestety ciekawska.
- Tak więc pierwszy raz od kiedykolwiek, masz do czynienia z tym światem, z tymi istotami i nigdy o nas nie słyszałeś?- spytała jakby to była oczywista oczywistość, ale chciała się jedynie upewnić. Nie patrzyła nawet na niego, obserwowała nieobecnym wzrokiem przemijający za oknem krajobraz. Miasta w nocy, tak samo jak i lasy, mają w sobie niepowtarzalny urok, którego nikt nie jest tak naprawdę w stanie wytłumaczyć.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Sob 8 Cze - 16:37
Bez słowa ruszył za nią, przecierając co jakiś czas zmęczone oczy. Na każde jej zdanie jedynie kiwał głową potwierdzająco. Zapędził się na tyle, że kiwnął również, gdy na niego spojrzała. Na szczęście szybko się zorientował i poprawił, kręcąc przecząco. Nie miał pieniędzy. Gówno miał, dosłownie i w przenośni. Chociaż to zależy, co takiego tak śmierdziało w tych koszach. Szedł jedynie za nią pogrążony we własnych ponurych rozmyślaniach na temat magii i innych syfów, o których się tu dowiedział. Na jej kolejne pytanie chciał ponownie kiwnąć głową, ale wtedy wyszli na bardziej tłoczną ulicę. Cokolwiek opętaniec chciał wcześniej powiedzieć lub zrobić, porzucił te zamiary. Dosłownie zamarł, patrząc zszokowany na te wszystkie dziwactwa wokoło niego. I pewnie stanąłby w miejscu, gdyby nie jedno szarpnięcie Rosie. Nie wyrwało go to z ogólnego szoku, ale przynajmniej szedł dalej za nią. Iść... To było dla niego chyba jedyne, co mógł w tej chwili zrobić. Ujrzał w tamtym momencie rzeczy, których z pewnością nie chciałby ujrzeć. I w które z pewnością nie był w stanie uwierzyć. Myśli, że to tylko zły sen stały się w tym momencie wyjątkowo silne. Niestety świadomość snu jakoś nie dawała mu nad nim kontroli. Nie mógł się ruszać, poza bezwiednym maszerowaniem za Rosie. Jedyne, co mógł, to przenosić wzrok z jednego dziwactwa na drugie. Patrzeć na nie z lękiem oraz oszołomieniem. Nim zdążył jednak na czymkolwiek wystarczająco długo się skupić, wsiedli do wozu. A w zasadzie kobieta wsiadła, bo Franka trzeba było tam siłą wpychać. Gębę miał lekko otwartą jeszcze przez kilkanaście sekund, pomimo tego, że siedział "bezpiecznie" w wozie, odcięty od tych istot. Jakoś umknął mu fakt wyglądu woźnicy, który zresztą mało odbiegał od reszty. Dopiero, gdy ruszyli był w stanie cokolwiek wydukać. Była to odpowiedź na pytanie Rosie.
- Nie... - mruknął niezbyt przytomnie, po czym mrugnął kilka razy i spojrzał na kobietę - Jeśli ktoś mi powie, że dostałem zawału w nocy i trafiłem do piekła, z pewnością mu uwierzę...
Powiedział do niej, kręcąc lekko głową. Chciał o tym zapomnieć. Czuł, że zwymiotuje, jeżeli zaraz nie trafi do łóżka i zapomni mieszkańców Krainy Luster. A równocześnie... Chciał spojrzeć jeszcze raz. Powoli obrócił głowę w kierunku okna. Nie było już tam jednak miasta. Jedynie lasy. Mimo to, Frank wbił w nie zamyślone spojrzenie i stał się trochę nieobecny. Myślał gorączkowo nad tym, co widział w mieście. I jak zgrywa się to z tym, co powiedziała Rosie. Po kilku chwilach odezwał się, nie patrząc jednak na kobietę. Wciąż gapił się zamyślony na lasy.
- Skąd... skąd to się tu wszystko wzięło? Nawet w snach takich stworów nie widziałem.
To było chyba najbardziej zasadne pytanie, jakie potrafił wymyślić. W zasadzie wciąż trudno mu było uwierzyć, że nic go tam nie zabiło. Chciał jednak znać odpowiedź na tamto pytanie. Kreatury te, chociaż straszne, były na swój sposób niesamowite. Nigdy ich nawet w fikcyjnych opowieściach nie widział. Dlatego chociaż chciał o nich zapomnieć, musiał jednocześnie wiedzieć, co to właściwie było.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Wto 18 Cze - 19:20
Piekło? Nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem. Piekło! Dobre sobie. Obraz Franka, coraz wyraźniej rysował się w jej głowie. Najwidoczniej nigdy, nikt się nim nie zajął jak trzeba, skoro coś takiego odbiera za piekło. Było to tak abstrakcyjne, że Rosemary nie mogła zdusić śmiechu przez dłuższy czas.
Wszystkie jego myśli i emocje, tak wyraźnie malowały się na jego twarzy, że nadawało to całej tej sytuacji jeszcze bardziej groteskowego wydźwięku. Blady, z worami pod oczami, zdezorientowany, oszołomiony, wystraszony, zagubiony.
- Jeśli teraz zwymiotujesz, to przysięgam że umoczę Ci w tym twarz i nie puszczę dopóki nie udusisz się własnymi wymiocinami.- pochyliła się i uśmiechnęła słodziutko. Nie dość że musiała płacić za powóz, to jeszcze miałaby płacić za sprzątanie? Wolnego.
Nie zamierzała również kontynuować podróży w akompaniamencie wymiotów i ich zapachu. Wtedy już na pewno by go zajebała.
- Powiem Ci, że to dobre pytanie. Niestety nie znam na nie jeszcze odpowiedzi. Za krótko tu przebywam, by dojść do samego dna. Zakładam więc, że powstało to tak samo jak wasz świat. Ludzi. Ten świat jest taki sam, ale zakrzywiony, równoległe odbicie. Sny dają dużą moc, nikt sobie z tego sprawy nie zdaje. - wzruszyła ramionami, rozkładając się wygodniej na kanapie. Droga zapowiadała się na wyjątkowo nużącą. Frank przetrawiał to wszystko wyjątkowo mozolnie, słyszała wręcz trybiki które wolno obracały się w jego głowie.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Sro 19 Cze - 15:28
W zasadzie im dłużej jechali wozem i im dłużej wpatrywał się w las, tym bardziej Frank się uspokajał. Przemijał powoli szok. Pozostawało jedynie zdezorientowanie, zmęczenie i coraz bardziej zduszany przez niego lęk. Najwyraźniej Rosie mu pomagała... Wreszcie doszedł do wniosku, że może skreślić ją z listy tych największych zagrożeń. Czy czynił odpowiednio? Podejrzewał, że tak niezbyt, no ale na czymś tutaj musiał polegać. Padło na inteligencje zjawy, która mogła z łatwością zrobić z nim co chciała. A skoro wiozła go z powrotem do domu, to najwyraźniej takie były jej intencje. Nie wyglądała bowiem na osobę, której chciałoby się tą całą szopkę odstawiać tylko po to, by go potem i tak zjeść.

Cóż, Frank zaczął odczuwać nawet lekką wdzięczność wobec niej... No ale potem się roześmiała. Całkowicie nie na miejscu, jak dla niego. Na sam dźwięk jej śmiechu odkleił się od okna i powoli obrócił głowę w jej kierunku. W jego oczach pojawiło się zdziwienie i nawet lekkie zażenowanie. Lekkie, ale dobrze widoczne. Ta nikła wdzięczność wobec niej wyparowała tak szybko, jak się pojawiła. Zastąpiła ją irytacja. Zresztą następne ze słów kobiety tylko pogłębiły tą narastającą w nim emocje. Na głos tego nie powiedział, bo jednak wciąż się Rosie bał, ale w jego oczach było to widać. Że kobieta zaczęła w jego głowie figurować jako zwykła suka.
- Zdaje się, że niezbyt odpowiada ci moje towarzystwo...
Mruknął niezadowolonym głosem w jej kierunku. Trochę mało go obchodziło, co ona sobie zacznie o nim myśleć. Nienawidził takich osób. Szczających na wszystko, co nie dotyczy ich własnego nosa. Fakt, że się bał nie zmieniał tego, że miał ochotę powiedzieć, co myśli o niej i tej całej krainie. Ugryzł się jednak w język, gdy już miał zacząć rzucać dosadnymi określeniami. Rosie mogła nagle zmienić zdanie i zeżreć go albo co gorsza wywalić na zewnątrz i kazać wracać piechotą. Podejrzewał, że tutaj taki spacerek mógłby się różnie skończyć. Coś jednak powiedzieć musiał, więc po kilku chwilach kontynuował dalej.
- Możesz mi coś wytłumaczyć? Byłbym wdzięczny... - teraz już nawet tą irytacje dało się u niego wyczuć - Ktoś z tych waszych wyciągnął mnie z łóżka i przytargał tutaj. Wyrzucił na śmietniku i zostawił samemu sobie w obcym mieście pełnym popierdolonych stworzeń. Po co?
Wyglądało na to, że zdał sobie w końcu sprawę z tego, kto tu jest jego przyjacielem. Nikt. Dla Rosie jego zdezorientowane i strach było powodem do kpin oraz irytacji. Frank co prawda miał prawo się bać, ale nikogo to najwyraźniej nie obchodziło. Miał również prawo się wściekać, co właśnie do niego dotarło.
- Bardziej mnie jednak zastanawia co innego... - w tym momencie przyjrzał się nieco lepiej rozwalonej na siedzeniu przed nim kobiecie - Nie wyglądasz na osobę zbyt przyjacielską, czy pomocną. Jestem ci niesamowicie wdzięczny, że zabrałaś mnie z tego wariatkowa, ale wytłumacz mi, dlaczego to robisz? Tak patrząc na ciebie mam wrażenie, że większą przyjemność sprawiłoby ci zeżarcie mnie...
W tym momencie to już nie było uprzejme pytanie. Wręcz zaczepka, pełna irytacji i zażenowania postawą kobiety wobec niego. Zaczynał mieć jej serdecznie dość. Doszedł do wniosku, że samotny spacer nie był aż takim złym pomysłem. Z pewnością Rosie nie była najlepszym możliwym towarzystwem w przejażdżce po krainie czarów.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Pon 24 Cze - 18:32
Oh jakże nad wyraz domyślną istotą okazał się nasz człowieczek.
- Niesamowite! Jak doszedłeś do takich wniosków?- jej głos był nasycony kpiną. Dawno nie spotkała takiej ofiary losu, jak mężczyzna który siedział na przeciwko niej. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie był w zbyt fajnej sytuacji. Ktoś go siłą zabrał ze znajomego mu terytorium i wyrzucił jak zbędną zabawkę w ślepym zaułku wśród śmieci. Ale czy rzeczywiście był to powód do tak wyolbrzymionych reakcji? Czy to co zobaczył, naprawdę było tak przerażające? Czy sytuacja w której się znalazł, była aż tak fatalna że miał prawo się w ten sposób zachowywać? Nie. Nie w oczach Rosemary. Sama znajdowała się w gorszych sytuacjach nie raz, nie dwa.
- Powiem Ci coś misiu. Bez umiejętności adaptacji, zdechniesz. Jeśli to co do tej pory zobaczyłeś, uważasz za piekło to Twoje życie musiało być prawdziwą sielanką- roześmiała się znowu, ocierając teatralnie "łzę" z kącika oka. W myślach przesuwały jej się flashbacki z niemieckich obozów koncentracyjnych, stosy trupów, eksperymenty. Widziała również siebie, na początku życia. Gdy rozpaczliwie łapała się wszystkiego, byleby przeżyć. Nie raz kończyła w zaułku ze śmieciami, bez ubrań, z wypływająca spermą z pomiędzy nóg. Początki nie były łatwe, zdecydowanie, ale bardzo je sobie ceniła.
- Po co, pytasz? Masz talent do głupich pytań. Skąd ja mogę to wiedzieć? Ten świat nijak w tej kwestii, nie różni się od waszego. Każdy ma własne cele, marzenia, idee, zlecenia. Jest tu od cholery psychopatów i istot gorszych od tego co jesteś w stanie sobie wyobrazić. Powód? Równie dobrze mógł to zrobić z nudy, dla zabawy. Jeśli Ci powiem, że zrobił to bo ma względem Ciebie jakieś wielkie plany to będzie Ci z tym lepiej? Śmiechu warte misiu. Rola pocieszycielki mi nie pasuje- mówiąc to wszystko, nachyliła się w jego stronę. Mówiła nad wyraz spokojnie, wręcz miło? To tylko pozory, ale można było odnieść takie wrażenie. Nie podobało mu się to, jak się zachowywała. Pokazywał to tak wyraźnie, że aż się prosił by się z niego śmiać. Nie wygląda na pomocną? Nie wygląda na przyjacielską? Dobre sobie, ten człowiek naprawdę był cudownie domyślny.
- Robię to, bo nie mam w zwyczaju zostawiać niedokończonych spraw. Nie musisz mnie lubić, nie dbam o tak śmieszne wartości jak ta cała przyjaźń. Nikt się na tym nie wzbogaca. Może i jesteś w jakiś prosty sposób przystojny, ale zdecydowanie nie mam ochoty Ciebie zjeść. Nie pachniesz ani trochę zachęcająco. Ale tak, masz w jednym rację- tu wstała i oparła ręce po bokach Franka, na jego kanapie tak by mieć twarz na wysokości jego twarzy - najchętniej bym Cię zabiła. Powiesiła bym Cię na hakach i wypatroszyła jak świnie. Tak bardzo przyprawiasz mnie o ból głowy, że nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak ciężko jest mi siebie powstrzymywać- z powrotem usiadła na swoje miejsce- a dlaczego tego nie zrobię? Bo mi się to nie opłaca. Mam na sobie nowe buty, a Twoja krew zepsułaby mi look.- uśmiechnęła się i założyła nogę na nogę, wpatrując się w niego, ze słodziutkim uśmiechem na pięknych ustach.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Koszmar na jawie 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Koszmar na jawie
Pią 28 Cze - 19:29
- Tak, moje życie było sielanką i bardzo chciałbym do niej wrócić.
Praktycznie warknął w jej stronę. Z każdą chwilą słuchania zjawy był coraz bardziej rozzłoszczony jej zachowaniem. Zaciskał usta, mając ochotę wywalić tą przesłodzoną babę przez okno. Wszystko w niej było fałszywe. Szczerze żałował, że nie trafił na jakiegoś dryblasa. Takie tępe kołki są przynajmniej szczere i nie bawią się swoją ofiarą. Bo to też była jedna z opcji... A jeśli się nim bawiła, to tym bardziej miał ochotę co nieco jej wygarnąć. Nie da suce satysfakcji kpienia z niego.

W jego oczach coraz więcej pojawiało się pogardy, czego opętaniec nie mógł powstrzymać. Jej miły ton tylko jeszcze bardziej doprowadzał go do szału. Miał ochotę rzucić się na nią, bo czuł, że wyjątkowo dłużyć mu się będzie podróż z Rosie. Ale też wiedział, że jest dla niej niczym. Dla demona... Bo chyba tak ją może nazwać. Nie zamierzał jednak jedynie się na nią gapić.

Gdy ta się do niego nachyliła, on jedynie cofnął twarz z tym lekkim obrzydzeniem. Chociaż teraz już bardziej brzydził się samej kobiety, a nie jej lizania szyi.
- Mogłabyś więcej nie zbliżać swojej gęby tak blisko do mojej? Byłbym wdzięczny, bo za każdym razem, gdy to robisz, czuję że mnie mdli.
Rzucił do niej ironicznie. W międzyczasie zniknął ten nacisk na usta. Zdawało się, że złość z niego uszła. Mylne było to wrażenie, bo on po prostu postanowił zastosować taktykę kobiety.
- Patrzę tak sobie na ciebie i widzę dokładnie, jakim typem osoby jesteś... Chociaż wciąż nie wiem, dlaczego nie zabijesz mnie po prostu. - na jego twarzy również pojawił się kpiący uśmiech - Za to gwarantuje, że postaram się, by moja krew ujebała ci wszystko od góry do dołu.
Zapayr się w ten jej uśmiech i pokręcił lekko głową. Uśmiech powoli zniknął z jego twarzy, ale Frank bynajmniej nie zamierzał odpuścić. Po prostu przestało mi być do śmiechu. Uświadomił sobie, że to domena Rosie. A on zamierzał jej przekazać coś bardzo, bardzo poważnie. Słowa płynące z głębi serca.
- Jesteś żałosna... To prawda, że sram teraz pod siebie. Trafiłem do jakiegoś koszmaru i muszę jechać z dziwacznym wampirem w powozie. Ale wiesz co? Pierdol się. Nie dam ci tej satysfakcji. Bo wiem, kim ty naprawdę jesteś... Żałosnym tchórzem, żerującym na mojej bezradności. Nie masz nawet jaj, by skończyć te gierki i mnie zabić. Komu chcesz zaimponować, co? Zaiste, żałosne... Widać jedyne osoby, które potrafisz nastraszyć i sobie z nich bezkarnie kpić, to przerażeni słabeusze. Ale mi to naprawdę nie imponuje. Bo jestem przerażony i słaby w porównaniu do ciebie. Ale bardzo się cieszę, że przed moją śmiercią usłyszysz, jak niskie mniemanie ma o tobie twoja ofiara.
W tym momencie zrobił krótką przerwę, by nabrać oddech. Następne jego słowa już były spokojniejsze. One akurat nie miały Rosie obrazić... Miała je sobie przemyśleć.
- Więc dokonaj wyboru. Albo wywal mnie z wozu lub zeżryj, albo zamknij się i pozwól nam w błogiej ciszy dojechać na miejsce, albo przestań się zachowywać jak jakaś wariatka i odpowiadaj normalnie. Kpiny to ostatnia rzecz, jakiej zamierzam teraz wysłuchiwać.
Przysunął się do okna i to tam skierował wzrok. Był niemal pewien, że wybierze ona opcję pierwszą lub drugą. Więc nawet nie nastawiał się na dialog. Zdziwiłby się, gdyby Rosie wybrała trzecią opcję...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Koszmar na jawie
Nie 7 Lip - 20:07
Atmosfera wręcz wrzała od emocji. Gdyby można było ją pokroić, Rosie czuła że kawałek od Franka byłby krwistoczerwony od wściekłości i pogardy, które wysyłał w jej stronę. Te gniewne spojrzenia! Agresywna nutka w wypowiedziach! Cała jego postawa i mowa ciała! Ahhh!
Przyjemnie jej się to oglądało. Gdy tak sobie z nim gaworzyła, zaczynała mieć ochotę na zabawę. Nie dlatego że Frank ją podniecał, nie dlatego że był przystojny, czy bogaty, czy cokolwiek innego co zwykle wprawiało ją w ten stan. Oh nie, tym razem rozpalała ją ta nienawiść z jego strony.
Rozkoszowała się tą sytuacją, mimo że dosłownie przed chwilą rozważała wypatroszenie tego nieudacznika. Wprawdzie nadal miała to na względzie. Gdy ten zaczął odpowiadać w końcu, w sposób którego chciała, ledwo powstrzymała się od uśmieszków pełnych satysfakcji. Czy wiedział, że je jej z ręki tak naprawdę? Czy zdawał sobie sprawę z tego, że dawał sobą kierować? Niee, oczywiście że nie.
Wie jakim typem osoby jest Rosemary? Zadba o to, by się wybrudziła jego krwią? Roześmiała się chyba nawet szczerze, ciężko stwierdzić w którym momencie u Rosemary obłuda przeistacza się w prawdę.
Żałosny tchórz? Dawno nie słyszała tego określenia. Frank brawurowo odgrywał rolę, jaką narzuciła mu Rosie. Czuł się osaczony, przerażony, więc jak wąż zaczął syczeć, pluć jadem i ostrzegawczo się nadymać, chcąc pokazać że rozegra to na swoich warunkach. Nie robił na kobiecie żadnego wrażenia, ba. Chwilowe podniecenie jakie ją ogarnęło, prysnęło równie szybko co się pojawiło. Teraz był po prostu nudny, szablonowy. Dlaczego, za każdym razem gdy zaczyna być ciekawie, oni zawsze kończą to w ten sam sposób... Ubliżanie drugiej osobie, by poczuć się pewniej gdy jest się przerażonym... Takie sztampowe...
Powtarzał się i to, aż za bardzo. Cały czas nawijał o tym samym, do obrzygania. I akurat wtedy, powóz się zatrzymał. Rosie uśmiechnęła się i otworzyła drzwi.
-Jesteśmy na miejscu. Przejdź o tam, przesłuchają Cię i jak pójdzie dobrze to wrócisz do siebie.- gdy wyszedł, powiedziała tylko jedno
- Jestem drapieżnikiem Frank, który lubi dopadać zwierzynę, gdy ta się tego nie spodziewa. Pojawię się, gdy będziesz czuł się bezpieczny. A wtedy możesz być pewny, że nie będę się już powstrzymywać i zadbam o to, byś dotrwał do samego końca. Byś poczuł wszystko.- uśmiechnęła się słodziutko i zamknęła drzwi. Uderzyła w sufit powozu, a woźnica odjechał.

>ZAKOŃCZENIE RETROSPEKCJI

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach