Skrzydła Nocy

avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Nie 7 Lip - 21:32
Popatrzyła najpierw na tajemniczego mężczyznę, a potem na drinka od niego. "Czarna Mgła"? Ciekawe, dlaczego tak został nazwany. Zerknęła bliżej na szklankę i jej zawartość. Powiedział, że to zawiera w sobie mak. Może to właśnie on w połączeniu z jeszcze kilkoma innymi składnikami miał nadawać mu mętnej konsystencji? Przesunęła lekko naczyniem, by wprawić płyn wewnątrz w ruch dla zobaczenia, czy ma choć trochę racji w swojej hipotezie. Następnie powróciła wzrokiem do mężczyzny.
- To bardzo miłe z pana strony, ale chyba odpuszczę. Już miałam coś sobie zamówić. ale dziękuję za propozycję, może potem spróbuję - odrzekła mu, starając się brzmieć jednocześnie stanowczo i miło; tak, by nie czuł się urażony i przy okazji wiedział, na czym stoi. Lub na czym unosi się w magiczny sposób w powietrzu.
Wezwała uprzejmie barmana i poprosiła o whisky z lodem, tak jak pijał Ojciec. Pamiętała, że trunek, który dość często pijał, miał taką kwadratową butelkę oraz czarną etykietkę. Gdy tylko została zapytana o konkretną nazwę, natychmiast wskazała mu Jacka Danielsa. Tak, to na pewno był ten alkohol, który tak Ojciec lubił.
- Tak właściwie to kogoś szukam - powiedziała do siedzącego obok mężczyzny. - Wysoki, barczysty mężczyzna, trochę jak pan, ale bardziej ekstrawagancko ogolony. Zawsze chodzi z nim pies, granatowy dog niemiecki. Widział go pan gdzieś albo może usłyszał kiedyś, gdzie może być?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Czw 11 Lip - 11:37
Mimo tego, że nie była to dla niej pierwszyzna- nad takimi odruchami nie była w stanie panować. Po szczytowaniu była łatwym łupem przez chwilę. Jak większość istot. Umysł był przyjemnie rozleniwiony, mięśnie drgały, a błogie uczucie rozlane po całym ciele- powoli znikało. Jej oddech zaczął się uspokajać, nie odzywała się chcąc jak najszybciej doprowadzić siebie do stanu „trzeźwego”. Jakby nie patrzeć była to niebezpieczna sytuacja, za każdym razem. Ten bezwład może i trwał tylko chwilę, ale niektórym wystarczy właśnie ta chwila, by zaatakować. Sama przecież nie raz to wykorzystywała w pracy.
Odgarnęła włosy do tyłu, prostując się z uśmiechem wymalowanym na jej twarzy. Ktoś z branży. Ten mężczyzna musiał być z jej branży, bądź podobnej bowiem zachował czujność- tak jak i ona. Byłaby wielce zawiedziona gdyby tego nie zrobił. Oznaczałoby to, że ją zlekceważył. A ktoś kto przygotował się na to spotkanie jak on, nie powinien popełniać przecież tak oczywistego błędu. Była zaś bardzo zadowolona z rozwoju spraw. Dał jej to czego chciała i teraz mogła rozmawiać o interesach. Sposób w jaki ludzie uprawiają seks, wiele o nich mówi. Podczas tego prostego i prymitywnego aktu, każdy się odsłania. Jedni mniej, drudzy więcej, ale to robią. Pokazując kim tak naprawdę są. W tym wypadku, przekonała się że może robić z nim interesy.
Czy by go faktycznie wysłuchała bez tego? Oczywiście, że tak. Był zbyt ciekawym obiektem, by go ot tak zignorować. Byłaby wyjątkowo głupia gdyby tak postąpiła. Nie mniej jednak seks był dobry, dzięki czemu miała ochotę go wysłuchać. A to robiło w jej przypadku ogromną różnicę.
Ona sama nie wychodziła z wody jeszcze przez chwilę. Spoglądała z dołu na niego, obserwując jego ruchy. Doprawdy był ciekawym obiektem. Gdy się zebrał, wyszła i ona. Usiadła na ławie która znajdowała się pod przyjemnie zimną, skalistą ścianą i wpatrzona w przestrzeń, dokładnie wysłuchała co miał do powiedzenia, wtrącając w międzyczasie swoje uwagi. Bo tak, miała podstawową wiedzę o Organizacjach rządzących w tych światach. Zadawała tylko konkretne pytania, nie było ich dużo.
Eremita, badania, rozwój, materiały do badań. Nie obchodził jej tak właściwie w ogóle Polityczne przepychanki. W dupie miała kto się z kim bawi i o co się kłócą. On to wiedział. Oh jakże doskonale o tym wiedział. Nie kusił jej jakimiś wysokimi stanowiskami, pieniędzmi, wpływami. Nie.
Materiałem do badań. Zgięła palce u stóp, gdy poczuła w nich przyjemne mrowienie. A prezent który od niego dostała… jej lodowate spojrzenie zalśniło niezdrową fascynacją. Uniosła naczynie tak, by gałki oczne wpatrywały się bezpośrednio w jej własne oczy.
-Piękne.- uśmiech znikł z jej ust, ale widać było jasno po niej, jak bardzo ten prezent się jej spodobał. Przyjęła również do zrozumienia, to co właśnie jej przekazał. Zabrzmi śmiesznie, ale miał ją na oku. Był w jej mieszkaniu i pracowni. Szperał w jej rzeczach, sprawdził ją dokładnie zanim się z nią spotkał. Te oczy może i były uroczym prezentem z jego strony, ale pomimo tego że na taką się kreowała, nie była pustą blondynką. To subtelne ostrzeżenie, zadziałało na nią pobudzająco. Jej ciało znowu ogarnęła gorączka pożądania, wiedziała że nie wróci dziś zbyt szybko.
Dwa dni na przemyślenie? Nie dawał jej dużo czasu, wiedział że się zgodzi. I ta celowa gra słów… zobaczy ją pod sobą. Roześmiała się perliście.
- Ależ oczywiście że tak. Nie potrzebuję czasu, chętnie przekonam się na własne oczy, co takiego mi oferujesz. Przyjmuję te ofertę z wielką chęcią. Liczę na owocną współpracę...- pauza po wypowiedzi, była oczekiwaniem na jego imię. Jakby nie patrzeć, on wiedział o niej sporo, ona sama o nim tyle co nic. Nawet jego imienia nie poznała. Bez względu na to czy je podał, czy też nie pocałowała go na pożegnanie. Nie był to pocałunek jak te sprzed chwili. Nie, ona dawała mu jasny sygnał, że powinien od teraz uważać. W tym jednym pocałunku było zawarte naprawdę wiele. Podziękowania, obietnica, pragnienie, ale także ostrzeżenie i wyzwanie.
Odwróciła się do niego plecami i poszła się przebrać, trzymając pieszczotliwie prezent od swojego szefuńcia.
Miała dość kąpieli na tamten dzień.

Z.T

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Sob 13 Lip - 22:33
Płyn w szkle zafalował i zawirował jak mgła wzruszona podmuchem powietrza. Był to dość hipnotyzujący widok. Mówi się o burzy w szklance wody jako o zamieszaniu z błahych powodów. A chmura mgły w szklance? Cóż, nikt jeszcze tego nie wymyślił.
- Co to jest jeden drink więcej? Ta panienka obok już wypiła z dwie kolejki od kiedy tu usiadła. - powiedział wskazując nieokreślonym gestem ręki rudowłosą kilka miejsc dalej. Była to prawda. Choć nie mógł wiedzieć, że zanim tu usiadła też piła.
Barman odpowiedział dziewczynie, że takiej whisky nie posiadają. Wymienił za to tuzin innych, które mieli na stanie. Pokrótce też opowiedział skąd są i czym się charakteryzują.
- Eee... Jak wygląda dog niemiecki? Nigdy o czymś takim nie słyszałem. - po chwili potrząsnął głową - Mam rozumieć, że szukasz kogoś w jednej z gorszych okolic w promieniu wielu mil? Znajdziesz kogoś na pewno. Wątpię jednak byś była zadowolona z tego co znajdziesz. Jednak ja mógłbym ci pomóc, ostatecznie znam okolicę. I ludzi. - można to było traktować jako ostrzeżenie. Lub groźbę.

Ruda uśmiechnęła się i pomachała do faceta jak o niej wspomniał. Nie był zbyt subtelny więc ciężko to było przeoczyć. Nawet wtedy gdyby nie podsłuchiwała - a podsłuchiwała. Dziewczyna była tu taka... nie na miejscu. I tu nie chodziło o wygląd - sama też by tu była nie na miejscu tylko na to patrząc, ale chodziło o zachowanie.
Zwróciła uwagę barmana i zamówiła jeszcze kawałek ciasta. Obok zamówienia. Było "10 srebra na to, że ostatecznie z nim wyjdzie".
Gdy dostała ciasto na chusteczce było napisane "15 na to, że nie jest na tyle głupia".
Upiła łyk koniaku i z przesadną powolnością zaczęła jeść ciasto.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Czw 18 Lip - 20:08
Podążyła wzrokiem za dłonią mężczyzny. Wskazywała jakąś nieznajomą jej dziewczynę. Atuś nie wiedziała, co to ma do rzeczy, ale nie zwróciła mu uwagi. Swoją drogą czy alkohol w ogóle by na nią podziałał? Nie jest człowiekiem, nie jest nawet w jakikolwiek sposób organiczna! Z drugiej strony je i pije jak człowiek, odczuwa smak i całą resztę... Może skutki uboczne zażywania wysokoprocentowego alkoholu także odczuje? Do tej pory nie miała z nim aż takiej styczności.
Nie mają Ojcowskiego whisky? A liczyła, że spróbuje tego, co on zwykle popija. Ale możliwe, że któreś z innych trunków będą mieć podobny, jeśli nie taki sam, smak i efekt, co ten jego. Zerknęła zatem na zaproponowane przez barmana marki i wskazała grzecznie pierwszą z brzegu butelkę. Ciekawa była, czy przynajmniej woń tego alkoholu będzie podobna do woni tamtego.
Tymczasem powróciła do swego rozmówcy. Nie wie, co to dog niemiecki? Chociaż z drugiej strony to zrozumiałe - nie wszyscy Lustrzanie spotkali się ze zwierzętami ze Świata Ludzi.
- To taki bardzo duży pies, sięgający blisko metra wzrostu i ważący nieco ponad pięćdziesiąt kilo. Ten, o którym mówię, miał ciemne futro z takim niebieskawym odcieniem - wytłumaczyła błyskawicznie Atena. Zaraz po chwili przysłuchała się słowom mężczyzny.
Z jednej strony świadomość tego, że ma przed sobą kogoś, kto wie więcej na dany temat niż ona, była bardzo interesująca i kusząca; mogłaby go wypytać, czego gdzie szukać i tak dalej...
Lecz z drugiej strony czy fakt, że taka osoba zna taką nieprzyjazną okolicę oraz jej mieszkańców nie powinien świadczyć o potencjalnym niebezpieczeństwie zaufania mu?
- To bardzo kusząca propozycja, proszę pana - powiedziała i posłała mu ciepły uśmiech. Nie chciała okazywać przed nim niepewności. - Jestem jednak pewna, że dam sobie radę sama. Jedyne, czego mi potrzeba, to kierunek, w którym mogłabym się udać - dodała uprzejmie. Jeszcze raz zerknęła na dziewczynę, którą wcześniej wskazał jej jej rozmówca. Odnosiła wrażenie, że jest przez nią obserwowana. Ciekawiło ją, dlaczego. Znali się?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Sob 27 Lip - 16:50
Trunek, który przed nią się pojawił w pięknie rżniętej szklanicy pachniał alkoholem i torfem. Trochę dymem, nie nie dymem - dębiną, z której zapewne była beczka służąca do leżakowania.
Barman przygotował trunek, ale jeszcze nie podsunął go dziewczynie. To była droga whisky. Jedna szklanka kosztowała połowę dniówki robotnika portowego, a dziewczyna nigdy tu nie była, nic też jeszcze nie kupiła. Nie wiedział czy ją na to w ogóle stać. Jednak nie odezwał się słowem, tylko spojrzał wyczekująco. Rudą niemowę obok znał. Wpadała raz na jakiś czas i zazwyczaj kupowała kilka całych butelek. Czasem była sama, czasem z kimś. I zawsze płaciła bez problemów. Tylko raz okazało się, że zabrakło jej na napiwek więc dorzuciła lekko porysowany sygnet z przepraszającym uśmiechem. Wiedział, że ile nie wypije to zapłaci za wszytko.
Jednak o dziewczynie przed sobą nie wiedział nic. Mężczyzna obok niej...
Jeden z tutejszego półświatka. Płacił zawsze z góry. Ten lokal był na tyle popularny, że miał swego rodzaju ochronę przed burdami i nie płaceniem rachunków. Chcesz porwać kogoś z gości? Proszę bardzo, ale na zewnątrz i po zapłaceniu za to co zamówisz.
Facet pomasował czoło.
- No domyśliłem się, że to pies, ale nigdy nie słyszałem o dogu niemieckim. Żadnego rodu, który by choć podobnie się nazywał ani rejonu też nie znam. Dziwna nazwa. - kolor zupełnie go nie zaintrygował. Był i tak dość bury jak na standardy Krainy Luster.
Tylko drgnięcie brwi zdradziło, że zaczyna się powoli irytować. Może dziewczyna była naiwna, ale niestety nie głupia. Możliwe, że będzie musiał poczekać aż sama wyjdzie. O wiele wygodniej by było gdyby wyszła z nim, ale to nie zawsze się udaje. Gdyby wypiła oferowany jej drink by było łatwiej; mak gwiaździsty nie tylko trochę zmieniał działanie alkoholu, ale zwiększał podatność na sugestie.
- Łatwo tu zabłądzić. Czasem sami mieszkańcy wchodzą w ślepe uliczki, które powinny być skrzyżowaniami. Niektórzy mówią, że byli pijani, inni mówią o iluzjach kryjących zbrodnie, a jeszcze inni twierdzą, że sama dzielnica się powoli zmienia. Jest na tyle chaotyczna, że ciężko stwierdzić, a mało kto tu mieszka na tyle długo by mógł być wiarygodnym źródłem. - dłoń mężczyzny spoczęła na barku dziewczyny. Po przyjacielsku. Zbyt przyjacielsku.

Rudowłosa siedziała teraz tyłem do baru i przypatrywała się sali. Oczywiście cały czas słuchała co mówią obok niej. Powoli popijała z kieliszka, a parasol balansował na jej kolanie. Wiedziała, że jak długo będą w "Skrzydłach" to nic się nie stanie. Przynajmniej nic konkretnego. Jednak już po przekroczeniu ich progu sytuacja będzie zupełnie inna.
Parasol emanował wręcz ostentacyjnym znudzeniem. Siedzenie w knajpie nie było dla niego zbyt ciekawe - sam nie mógł się napić.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Wto 13 Sie - 16:59
Przyglądała się uważnie, jak barman nalewa jej drinka. Ot, po prostu whisky z lodem. Konkretnie z dwiema kostkami, tak jak pijał jej Ojciec. Ciekawe, czy będzie jej smakować tak samo jak smakuje jemu. Jeżeli przynajmniej woń będzie podobna, to znaczy, że również smak będzie bliski temu konkretnemu smakowi.
Widząc szklankę w dłoni barmana, wiedziała już, o co chodzi. A raczej wierzyła, że wie. Poklepała się po kieszeniach kurtki, w którejś z nich na sto procent miała jakieś pieniądze. Zwykła dostawać od Ojca kieszonkowe, tak jak "zwykłe" dziecko, w ramach nauki o wartości pieniądza. Jako że nie miała zbyt wielu potrzeb, zaoszczędziła trochę. Wyciągnęła wreszcie niewielką sakiewkę i wydobywszy z niej trzy srebrniki i parę miedziaków, podsunęła monety mężczyźnie za ladą; nie znała się dokładnie na cenie alkoholi, toteż dmuchała na zimne i prawdopodobnie dała więcej niż trzeba. Posłała mu miły uśmiech.
- Czy tyle wystarczy? - zapytała.
Przez chwilę większą uwagę zwracała na barmana i na swój drink niż na zagadującego ją mężczyznę, lecz gdy ten dalej kontynuował proponowanie jej towarzystwa, ewidentnie próbując ją przestraszyć, zwróciła wreszcie wzrok w jego kierunku. Poczuła na swoim barku jego dotyk. Z kolei on poczuł pod swoją dłonią coś dziwnie twardego.
Atena nie cierpiała na hafefobię, nie obawiała się niczyjego dotyku... lecz dotyk tego człowieka wydawał jej się dziwnie złowróżbny. Wszystko jej mówiło, że tutaj lepiej nie warto dalej szukać Ojca.
- Przepraszam najmocniej, ale powinnam już iść. Może pan wypić mojego drinka - powiedziała szybko, zsuwając jego dłoń ze swego barku i podnosząc się ze stołka. Nawet nie zwracała w tej chwili uwagi na jakże fascynujący magiczny mechanizm podłogowy; na głowie miała ważniejszą sprawę w postaci wycofania się z pola widzenia tego człowieka, najlepiej na zewnątrz. Może powinna przeczekać, aż ten sobie pójdzie i dopiero potem wróci.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Wto 13 Sie - 17:59
Barman spojrzał na pieniądze i wziął dwie srebrne monety co było dość wysoką ceną jak na jedną szklankę trunku po czym życzył jej przyjemnego doświadczenia.
Biedni ludzie potrafili za tyle przeżyć przez tydzień. Lecz mimo dość podłej okolicy to był dobry lokal, a dziewczyna wybrała naprawdę trunek z górnej półki.

Fakt, że dziewczyna nie wiedziała ile kosztuje to co zamówiła jedynie potwierdził to co było dla Rudej oczywiste od początku. Dziewczyna nie bywała w takich miejscach. Barman też to widział. Nigdy nie brał od niej pieniędzy z góry. Wiedział, że zawsze zapłaci. A jak miała dobry humor to nawet z solidnym napiwkiem.
Cóż, przegrała zakład. Choć dziewczyna i tak była głupia, że chciała wyjść sama, bo w praktyce wyjdzie na jedno.
Dała na bar pięć złotych monet co pokrywało jej rachunek, przegrany zakład i napiwek.

Zbir nie mógł się powstrzymać i wypił duszkiem drogi alkohol. Alissa w międzyczasie zniknęła zza baru i niespiesznie szybowała do balkoniku na pierwszym piętrze. To znaczy byłoby to pierwsze piętro gdyby tu był jakieś podłogi je wyznaczające. Nawet nie szukała dziewczyny. Wiedziała, że nie ma takiej potrzeby.
Gdy tylko facet wyszedł z cieni po drugiej stronie wyłonił się drugi. Pobliźniony i zdecydowanie mniej przyjemnie wyglądający. Bez słowa dołączył do niego i wskazał gdzie poszła dziewczyna. Rozdzielili się by zajść ją z dwóch stron. Leciała niespiesznie za jednym - jakże cudownym jest fakt, że ludzie tak rzadko patrzą w górę.
Otoczyli ją w wąskim przejściu. Jak już chciała wychodzić powinna się trzymać szerokich ulic... W sumie tu takich nie było więc w sumie to nie do końca jej wina.
Z dwoma sobie poradzi bez większego problemu. Szczególnie mając efekt zaskoczenia.
Przerwała swój zawis i wylądowała na ciemieniu pobliźnionego. Niespecjalnie ją obchodziło czy go przez przypadek zabije czy nie. Jednak taki cios z zaskoczenia powinien go wyłączyć z gry przynajmniej tymczasowo.
Od razu po tym jak przeleciała nad dziewczyną odepchnęła się od parasola i zamiast wylądować na amancie wylądowała przed nim gdzie zrobiła wypad w przód i wraziła mu sztylet w krocze.
Wrzask był ogłuszający. Późniejsze jęki zaś już tylko uciążliwe.
Odwróciła się do dziewczyny "Wychodzenie samemu w noc jak zainteresował się tobą handlarz żywym towarem to średni pomysł."
Przeszła obok niej i tak dla pewności jeszcze raz kopnęła drugiego faceta w głowę.
"Masz szczęście, że miałam dziś dobry humor."
Zastanawiała się czy dziewczyna po tym jak pierwszy szok minie spróbuje ucieknąć także od niej.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Czw 19 Wrz - 11:51
Wyszła na zewnątrz, wzięła głębszy oddech i pokręciła głową. Tamten człowiek był... niesamowicie nieprzyjemny. Pewnie nawet gdyby chciał jej pomóc znaleźć Ojca, nie dałoby to dobrego efektu. Chociaż faktycznie pomoc by jej się przydała, to potrzebowała jakiejś konkretnej.
Idąc przez jedną z węższych uliczek jeszcze całkiem niedaleko klubu, stanęła nagle w miejscu, zaskoczona obecnością tego samego mężczyzny. Dawno temu Ojciec przestrzegał ją przed ludźmi takimi jak on, którzy już na pierwszy rzut oka wydają się źli. Prawda, istnieją osoby o nieprzyjemnym obyciu, lecz niebędący wcale źli ani nie mający złych zamiarów... ale to nie była taka osoba. Atena chciała prędko pobiec w drugą stronę, ale i tam pojawił się jeszcze inny mężczyzna. Wpadła w zasadzkę!
Mierząc dwóch zbirów wzrokiem, jakby poszukiwała słabych punktów, Marionetka pochwyciła miecz u swego boku, już-już miała go obnażyć i zamachnąć się w obronie własnej...
...kiedy nagle znikąd pojawiła się jakaś nieznajoma dziewczyna, dosłownie spadając temu pobliźnionemu zbirowi na głowę! To też napastniczka? A może wybawicielka? Atuś nie wiedziała, pod kogo ją podpiąć, lecz nie ryzykowała i nie wypuszczała miecza z rąk. Stanęła za to z boku, w miejscu, z którego udałoby jej się łatwiej odskoczyć na bardziej otwartą przestrzeń, i patrzyła, co się dzieje.
Ta kobieta mogła pochwalić się niebywałą wręcz gracją i zwinnością. Marionetka przyglądała się, jak ta przeskakuje od jednego zbira do drugiego, a potem... Uuuch...! Aż sama skrzywiła się na twarzy na widok tego, gdzie pchnęła sztyletem tego drugiego. Tego wolałaby później nie pamiętać.
Widząc, jak jej niespodziewana wybawicielka podchodzi do niej jak gdyby nigdy nic, Atena przez chwilę się wahała - przez myśl jej przeszło, że może to kolejna sztuczka, jednak jej "słowa" oraz fakt, że tak brutalnie rozprawiła się z tą dwójką, zdawały się przemawiać przeciwko możliwości zostania porwaną i przez nią.
Mimo to wolała zachować ostrożność, patrząc na doświadczenie sprzed dosłownie paru minut.
- Kim jesteś? - zapytała, nie kryjąc zaistniałą sytuacją. Spróbowała się uspokoić przynajmniej z zewnątrz, lecz gdyby nieznajoma się uważnie wsłuchała, mogłaby usłyszeć, jak zapadki, sprężynki i inne niepojęte dla niemarionetkarza podzespoły w piersi Atenki stukają i brzęczą głośniej niż powinny. - To nie jest kolejny podstęp, prawda?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Czw 26 Wrz - 19:57
Uśmiechnęła się samymi kącikami ust. Dobre pytanie. Kim jest? Kapelusznikiem. Kobietą. Sierotą. Zielarką. Najemniczką i łowcą nagród. Słońcem.
A tylko część tożsamości się pokrywała.
Teatralnie przyłożyła dłoń w rękawiczce do twarzy w dość popularnym geście zastanowienia. Momentalnie się skrzywiła i odsunęła dłoń od twarzy. Tak. Uwalona krwią.
Uniosła dłoń skierowaną grzbietem do siebie z jednym wyprostowanym palcem.
Ściągnęła prawą rękawiczkę i wsadziła gołą już dłoń do kieszeni płaszcza. Wyciągnęła z niej śnieżnobiałą chusteczkę. Wytarła starannie twarz i zwróciła się do dziewczyny (o ile ta nadal tu stała).
"Sobą. Etykietek zaś mogłabym wymienić tuzin."
Wraz z ruchem nadgarstka zniknęła i odpowiedź.
Cofnęła się do faceta, którego dźgnęła. Wytarła sztylet o jego ubrania i umieściła na swoim miejscu przy pasie.
Gdy usłyszała kolejne pytanie tylko parsknęła w odpowiedzi.
Podrzuciła parasol, i w dość niezrozumiały dla postronnych sposób - gdyż niemal bez dotykania, umieściła go otwartego na swoim ramieniu. Ostatecznie zaczynało kropić. Nie lubiła tego.
"Uważaj, bo się skaleczysz tym żelastwem." Fakt, faktem - widać było, że nie trzyma szabelki w rękach pierwszy raz. Drugi też nie. Jednak fakt, że dała się tak zajść aż krzyczał, że nie ma doświadczenia.
Teraz gdy była bliżej była w stanie usłyszeć cykanie i brzęczenia. Uniosła lekko brwi w górę. Jeżeli to była Marionetka to naprawdę jedna z najbardziej ludzko wyglądających jakie widziała. Oj, by się rozczarowały zbiry. Marionetki niezbyt się do tego biznesu nadają. Zaraz. Przecież ona piła w barze. Przecież Marionetki nie piją. Zbiornik na płyny i pokarmy by lepiej odgrywać człowieka? Niby widziała i większe dziwactwa, ale i tak wydawało jej się to niepraktycznym elementem. Energii z jedzenia nie mogła pozyskiwać na pewno.
Hmm. Z kieszeni przeciwległej do tej z, teraz już nie śnieżnobiałą, chusteczką wyciągnęła mały płócienny woreczek i wrzuciła sobie ziołowy cukierek do ust.
Wyciągnęła go do dziewczyny. Reakcja na ten prosty gest potrafiła jej wiele powiedzieć o stanie osoby. Wiele lecz oczywiście nie wszystko. W sumie to jak się nad tym zastanowić to wcale nie tak wiele, ale coś co jest istotne w takowej sytuacji.
Bez względu na to czy poczęstunek zostałby zaakceptowany czy nie to woreczek trafiłby w końcu znów do kieszeni.
"Wybacz kotku, ale nie wyglądasz na wartą fatygi." W końcu odpowiedziała w werbalny sposób na pytanie jej postawione. A przynajmniej była to najbliższa odpowiedzi rzecz jakiej mogła się spodziewać.
"To co? Teraz ja też mam dwa pytania?
Pierwsze - czy życie ci niemiłe?
Drugie - czy ty w ogóle wiesz gdzie jesteś?"

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Pon 28 Paź - 22:03
Nie miała pojęcia, kim jest tajemnicza wybawicielka, lecz już wiedziała, że odznacza się ona całkiem ciętym językiem. Będzie musiała to sobie zakonotować i mentalnie się przygotować do rozmowy.
Już.
Atena stała przed dziewczyną i uważnie ją obserwowała. Przez dłuższą chwilę zapadki i sprężynki w jej piersi dalej grały swoją zestresowaną pieśń, lecz gdy już upewniła się, że nie ma potrzeby trzymać się tego prostego schematu "walcz lub uciekaj", spróbowała zwolnić tępo obrotów swoich wewnętrznych elementów. Nie zwolniły błyskawicznie, lecz były temu znacznie bliższe niż dotychczas.
- Nie zgodzę się z tym. Zostałam dokładnie wyszkolona przez Ojca, by móc się umiejętnie bronić - wyjaśniła łagodnym, rzeczowym głosem.
Wtem dostrzegła w rękach nieznajomej... coś. Woreczek z cukierkami? Marionetka uniosła brew i w zaciekawieniu sama wyciągnęła dłoń po jednego. Biorąc pod uwagę fakt, że ocaliła ją przed tymi zbirami oraz że sama przyznała brak złych zamiarów wobec niej, Atuś uznała, że jej zaufa. Przynajmniej na tą chwilę.
- Dziękuję - skinęła głową z delikatnym uśmiechem i położyła sobie cukierka na język. Faktycznie ziołowy! Dobrze wyczuwała miód? Wtem padły dwa nowe pytania ze strony jej niecodziennej wybawicielki. - O ile nie dostałam fałszywych informacji, w co wątpię, to tak zwane Mroczne Zaułki - nieciesząca się dobrą sławą dzielnica Miasta Lalek. Miejsce wprost idealne do moich poszukiwań. Jestem świadoma czyhających na mnie potencjalnych niebezpieczeństw, ale... - tutaj urwała swoją nader dyplomatyczną i akademicką wypowiedź. Uciekła wzrokiem nieco na bok. - ...to jest mój najpierwszy raz w miejscu takim jak to. Nie mam dostatecznie dużo rzetelnych informacji ponad te zasłyszane od mieszkańców. A te miejscami bywają dość... mało wiarygodne.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Skrzydła Nocy
Wto 29 Paź - 0:49
Machnęła ręką na odpowiedź o szkoleniu. Widziała to, ale nie o to chodziło. Najlepsze wyszkolenie może zawieść gdy doświadczenia brak. Sama o tym wiedziała. A nawet jak ma się i jedno i drugie to można nieciekawie skończyć i wyjść cało tylko dzięki łutowi szczęścia.
Hmm. Cukierka też wzięła. Ciekawe. Może Marionetkarze wymyślili jakiś sprytny sposób by robić protezy jak Marionetki? To by było najrozsądniejsze założenie na chwilę obecną. Teraz tylko co było u niej mechaniczne? Ręka? Noga? Może i wszystkie kończyny? Nie będzie jej przecież obmacywać i obstukiwać. Zresztą się na tym nie znała. Może by nawet nie zauważyła różnicy bez krojenia. Ostatecznie widziała naprawdę ludzkie dzieła szalonych i mniej szalonych lalkarzy.
Zamrugała. Niby wiedziała gdzie jest, ale...
Ale brzmiało to jak definicja ze słownika. Chyba nigdy nie słyszała by ktoś tak mówił o tym miejscu. A słyszała różne.
Siedlisko zła wszelkiego. Miejsce pracy. Miejsce gdzie jest wysokie ryzyko i wysokie zyski. Jaskinia łotrów i szumowin. Najgorsza dzielnica. Najciekawsza dzielnica. Obszar gdzie jak stracisz tylko sakiewkę to powinieneś być szczęśliwy. A dla niej także teraz strefa dość silnych wpływów. Nadal nie mogła się do końca do tego przyzwyczaić. I dobrze. Niech między nią, a jej personą, która ma tu wpływy będzie jak najmniej połączeń.
"Dziewczyno... Tu w zasadzie każdy chce cię przynajmniej wyrolować. Przynajmniej. Wielu chce gorzej co sama widziałaś. Ja za przewodnika zaś na pewno nie będę robić. Zbyt przypomina pracę, a teraz mam wolne."
Sama zaś poprawiła położenie parasola i postawiła kołnierz płaszcza. Zaczynało konkretnie padać. Mogło by trochę później. Jak by tamci zniknęli to przynajmniej by zmył plamy krwi z bruku, a tak to nadal z nich coś wycieknie. A tu na pewno nikt tego nie posprząta. Gdyby to jeszcze było dokładnie przed jakąś knajpą to może.
"Dam ci jedną radę. Nawet za darmo. Jak chcesz kogoś znaleźć to idź do Stefana. Najlepszy informator w mieście i okolicach. Jeżeli ktoś coś wie na temat tego kogo szukasz to on. Jest jednak drogi. Wiarygodność to jego drugie imię."
W przenośni oczywiście. Nie miała pojęcia jak ma na drugie. O ile miał jakieś. Szczerze mówiąc to miała wątpliwości czy w ogólne nazywa się Stefan.
"A tak, zazwyczaj jest w lepszych rejonach. I jak go nie znajdziesz to on znajdzie ciebie. Wystarczy, że kogokolwiek o niego spytasz."
Nagle zatrzymała się i obróciła spoglądając w oczy dziewczyny. Nie widziała w nich bezlitosności. Była też zbyt ufna. Nawet nie rozważyła możliwości, że cukierek może być podrasowany. Sama mogła by kogoś otruć jedząc i pijąc to samo. Długie i raczej, wróć, zdecydowanie nieprzyjemne zyskiwanie odporności jeszcze jej się nie przydało. Jeszcze. Jak ona mogła to mogli i inni.
"Najlepiej sobie odpuść póki możesz, bo to ciebie będą szukać. Lub najmij profesjonalistę o ile cię stać. Świat jest paskudnym miejscem."
Jak chętnie sama by porzuciła ten świat. Mogłaby nawet bez niego przeżyć. Jednak...
Jednak tyle lat, tyle wysiłków i ta nikła nadzieja...
Nie łudziła się, że po tylu latach coś odkryje, ale nadzieja gdzieś się tliła. Uparte dziadostwo.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Sob 11 Lip - 2:47
Motywacja do pracy, kto by się spodziewał, że czymś, co ją podsyci, okaże się upokorzenie... oczywiście tkwiła w tym logika. Podczas wizyty w Różanej wieży, miałam okazję, spotkać się z kimś, kogo uważałam za mentora w kwestiach „zawodowych”. Wolę pracować sama, jednak gdy jakieś zagadnienie w dziedzinie magii zaczyna mnie przerastać, potrafię się przemóc i spytać o radę
kogoś, kto posiada większy bagaż doświadczeń i wiedzy. Jedną z takich osób był Wodnik, Ciernisty Czarnoksiężnik. Znaliśmy się już dość nieźle, a przynajmniej ja znałam go na tyle dobrze wy wiedzieć, w jakich okolicznościach robi się bardziej wylewny. Taki właśnie moment, kiedy to Czarnoksiężnik był pochłonięty nad swoim nowym projektem, wykorzystałam na zadanie kilka pytań dotyczących tego, jakie korzyści niesie z sobą pozycja Czarnoksiężnika. Szczególnie zaciekawiło mnie berło, pozwalające przyzwać istotę, której ponoć nie dało się zniszczyć i była całkowicie posłuszna jedynie swemu panu, czyli posiadaczowi berła. W głowie rozbrzmiała mi cała gama możliwości, jakie kryły się za posiadaniem takiego sojusznika. Nawet jeśli jego pochodzenie i natura były mi nieznane a mówienie o tym zakazane w niższych kręgach naszej hierarchii...
W każdym razie postanowiłam przyspieszyć nieco bieg spraw. Miałam kilka teorii, które należało sprawdzić. Potrzebowałam jednak świeżych próbek i informacji.
I w tym momencie szczęście przypomniało mi, że wcale się ode mnie nie odwróciło, a jedynie nie ma dla mnie tyle czasu co zawsze. Opętańców można było sklasyfikować, ze względu na wygląd ich skrzydeł, jak również posiadane przez nich talenty. W moich zbiorach nadal brakowało próbek oraz wiedzy na temat niektórych z grup. Ta klasyfikacja pozwoliła mi sporządzić mapę miejsc, w których najczęściej dochodziło do zarażeń. Co ciekawe okazało się, że w przypadku kilku specyficznych miejsc u zarażonych zawsze pojawiał się taki sam rodzaj skrzydeł. Do takich właśnie lokacji zaliczały się choćby Mroczne Zaułki. Teraz na moim celowniku znalazł się Opętaniec o naprawdę upiornych skrzydłach, w kształcie pajęczych odnóży, pomiędzy którymi rozciągało się nic innego jak pajęczyna właśnie. O podobnych skrzydłach, czytałam w jednym z dostarczonych mi raportów, opis mężczyzny się zgadzał, choć wówczas naszemu agentowi nie udało się wyciągnąć od obiektu żadnych wartościowych informacji... Miałam tylko opis oraz pseudonim „Tkacz”. Dopiero ponowne przejrzenie owego raportu pozwoliło mi stwierdzić, że nie wszystkie informacje są bezwartościowe. Kilka zdań, mówiło o tym, iż Tkacz podobno zajmuje się handlem magicznymi substancjami. W krótkiej notatce dwukrotnie pokreślono słowo „trucizny”.
Jeśli chodziło o lokalizację, wspominano, iż można go spotkać w Skrzydłach Nocy... świątynia dla wszystkich skrzydlatych mieszkańców Krainy i nie tylko. Mimo iż takie miejsce wydaje się wręcz wymarzone dla kogoś szukającego informacji o Opętańcach, to rzeczywistość przynosi rozczarowanie. Ten lokal nie cieszył się dobrą sławą i inwigilowanie go w pojedynkę, było po prostu ryzykowne. Z tym że ostatnim razem nie byłam przygotowana, zbyt się wyróżniałam i ściągałam, zdecydowanie za dużo uwagi w efekcie czego szybko opuściłam lokal.
Uznałam, że to zadanie będzie idealne, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Miałam zamiar ten jeden raz, pozwolić cholernemu Dachowcowi, wykonywać swoją pracę... a przynajmniej do pewnego stopnia. Skoro chodziło o miejsce, w którym mord, upojenia i tym podobne rzeczy były czymś powszednim i tolerowanym za odpowiednią opłatą, to warto mieć nawet tak marne zabezpieczenie, jak nadęty Strażnik. Niech sukinkot myśli, że coś „wygrał”.
W takich miejscach ciężko mieć oczy dookoła głowy, ja zaś uwagę będę musiała skupić na trucicielu... z własnego doświadczenia wiem jak łatwo poczęstować kogoś, choćby paraliżującym pyłkiem, szczególnie jeśli można przy tym wspomóc się talentami. A niestety nie wiedziałam, czym mógł zaskoczyć mnie opętaniec.
Miałam nie unikać Christophera, ale prawda była taka, że nie miałam ochoty, go oglądać tak długo, jak było to możliwe. Jakoś musiałam jednak go poinformować go o misji, choć do tej pory nigdy tego nie robiłam. Teraz jednak zależało mi na tym, by kocur nic nie namieszał w moich planach, zjawiając się nagle i odstawiając rycerzyka... Na dwa dni przed planowaną w komnacie Dachowca znalazł się list albo raczej bardzo oszczędna w słowach notatka o treści:


„Data spotkania xxxxxx
Godzina 21:30.
Miejsce – Mroczne zaułki – Skrzydła Nocy.
Zadanie – obserwacja.
Informacje dodatkowe:
-dwie przecznice od lokalu na ulicy Błędnej będzie, czekał czarny powóz – miejsce spotkania.
-reszta informacji zostanie omówiona podczas spotkania.
-ubierz się stosownie do „prestiżu” lokalu i nie spóźnij...”


Notatka nie zawierała żadnego podpisu, gdyż uznałam, że ostatnie zdanie dobrze sprawdzi się w tej roli. Ja zaś potrzebowałam tych dwóch dni na zajęcie się własną rolą i przygotowaniami. Nie wiedziałam, czy „mruczuś” postanowi się pojawić, dlatego pomyślałam o bardziej właściwych dla siebie zabezpieczeniach. Jednocześnie zastanawiałam się, czy uda mi się zapanować nad chęcią mordu, gdy znów staniemy przed sobą twarzą w twarz...

*****

Dwa dni zleciały nad podziw szybko. Zajęta przygotowaniami i planowaniem, zdołałam lepiej się wyciszyć. Dlatego teraz siedząc w wynajętym powozie, ze znudzeniem zerkałam na zegarek. Uznałam, że jestem cholernie sentymentalna, skoro nadal widok zegarowej tarczy przywoływał do moich myśli widmo Aarona. Cholerny Zegarmistrz obiecywał tak wiele...by ostatecznie dać zabić się jakiemuś Piratowi. I zostawić mnie samą sobie. To była cenna lekcja, która pozwoliła mi zrozumieć, że uczucia takie jak miłość, zwykle wyłącznie przeszkadzają i rozczarowują... z czyjejś atencji dało się jednak łatwo skorzystać. Pamiętałam o tym również dzisiejszego wieczoru. Postanowiłam, wcielę się w bękarta ze sławnego rodu Laraziron. Żałowałam, że eliksir cielisty, który przygotowałam na tę właśnie okazje, nie wyszedł jak należy... przypuszczałam, że zebrany przeze mnie piasek będący jednym ze składników musiał zostać czymś skażony... Nie było czasu na stworzenie kolejnej porcji, dlatego musiałam ubiec się do innych metod. W sztuce „maskarady” kobiety dysponowały zdecydowanie większą ilością środków. Odpowiedni makijaż mógł odjąć lub dodać kilka lat, właściwy strój, dodatki czy uczesanie podkreślić szczególnie pożądane cechy. Ja mogłam iść o krok dalej, za sprawą tęczowej różdżki. Sporo się napracowałam nad zbudowaniem odpowiedniego wizerunku. Dziwnie było mi przeglądać się teraz w lustrze i podziwiać moje całkiem nowe oblicze. Proste włosy o barwie kwiatów wiśni, były teraz spięte w luźny kok. Kilka niesfornych loków o barwie obsydianu, wypadało z uczesania, okalając twarz, która za sprawą makijażu zdawała się nieco bardziej dojrzała. Rogi zmieniły barwę na czerń, przez co ginęły na tle włosów. Oczy błyszczące soczystym szkarłatem, teraz jarzyły się szmaragdową zielenią. Zmiana koloru tęczówek zdecydowanie nie należała do przyjemnych rzeczy... oczy nadal nieco piekły i zdawały się lekko zaczerwienione niczym od płaczu. To jednak powinno niedługo minąć. Dobranie odpowiedniej sukienki zajęło mi najwięcej czasu. To był cholerny nocny klub, a jednak moja postać musiała zachować elegancję oraz szyk, za którym stały pieniądze i ewentualne wpływy. Ostatecznie zdecydowałam się na czarną sukienkę, w której dominowała koronka oraz półprzejrzyste tkaniny. Dodatki stanowiła biżuteria,, mieniąca się klejnotami szmaragdów. Tak jak podczas balu, w drobnej czarnej torebce, ukrywałam bezdenną sakwę. Na moim ramieniu siedział lekko naburmuszony Estris. Któremu również nieco namieszałam w umaszczeniu, co było przyczyną jego niezadowolenia.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Nie 12 Lip - 15:30
Strażnik od zawsze wiedział, że nie jest w pełni bezpieczny. Że jego wrogowie mogą zjawić się w jego domu, dlatego zawsze prowadził wnikliwe przeszukiwania za każdym razem, gdy wracał do siebie. Czasami się to przydawało. Bardzo rzadko, ale jednak. Natomiast nie spodziewał się, że ktoś taki, jak Seamair może interesować gdzie mieszka. Chociaż też szybko dotarło do niego, że nie powinien się dziwić. No cóż... Włamał jej się do domu i ją oszukał. Nie spodziewał się żadnej innej zemsty, niż wlezenie przez nią na jego teren. Problem w tym, że on nie miał zbyt wiele do ukrycia. Wszystko, co było dla niego cenne, ukrył starannie, by nie zostało odnalezione przez niepowołane ręce, takie jak te Drzazgi. Nie mógł być pewien, czy kobieta robiła w jego mieszkaniu przeszukanie, czy też nie. Z całą pewnością jednak nie znalazła tam tylu interesujących rzeczy, ile Christopher znalazł w jej domu. I pewnie dlatego postanowiła zakpić sobie ponownie z dachowca. Tego już się spodziewał, bo to było po prostu w jej stylu. Zamiast wyciągnąć lekcje... Otrzymał jakieś dziwaczne pudełko. Z początku nie był pewien, czy powinien je otwierać. W końcu przemógł się jednak. Z uniesionymi z zażenowaniem brwiami zaczął wyciągać kolejne zabawki. Oczywiście chwilę później wszystko wylądowało w koszu. Nie dał sobie nawet czasu, by irytować się tym przytykiem. Uznał to nawet za sukces, bo spodziewał się zdecydowanie gorszej zemsty. Widać nie miała jeszcze na nią pomysłu.

Jakiś czas później dotarła do niego inna przesyłka, tym razem nieco bardziej sensowna. Christopher po ostatniej akcji postanowił nieco popuścić Seamair, dlatego gdy już pilnował jej, głównie kręcił się tylko w lasach wokół jej domu. Poznawał teren, "rozkoszował" się przyrodą. Nie wchodził jej w drogę tak często, jak wcześniej, ale musiał jakoś wykonywać swoją robotę. Dlatego nie miał już tak dobrego wglądu na to co robi i co zamierza. Nie wiedział o akcji, jaką szykuje, dlatego otrzymana wiadomość nieco go zaskoczyła. Z początku nawet nie wiedział, kto ją nadesłał. Dopiero po dłuższej analizie przyszło rozwiązanie - tylko ta mała wsza mogła zarzucić mu spóźnialstwo. Może i miał wiele wad, ale na pewno był punktualny. Dlatego gdy tylko na zegarze wybiła godzina 21:30, Szron pojawił się w umówionym miejscu przy powozie. Ani minuty wcześniej, ani minuty dłużej. Ubrany był w typowy dla siebie, najprostszy z możliwych strojów, który nadrabiał udawaną, bądź nie charyzmą. Miał na sobie czarną marynarkę, pod którą skrywał swoje gadżety. Nóż oraz niewielki pistolet, umiejscowione w taki sposób, by nie było ich widać. Cóż, więcej nie było mu potrzeba.
- Ciekawa forma spędzania wolnego czasu... Podglądanie skrzydlatych kurew.
Mruknął ironicznie przy wsiadaniu do wozu. Nie zapytał o pozwolenie, ani nie zapukał. Założył, że w środku będzie już czekać na niego arystokratka.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Wto 14 Lip - 0:41
Wiedziałam, że Strażnik się zjawił i to jeszcze zanim otworzyły się drzwi powozu. Wystarczyło wsłuchać się w dźwięki, które nagle zaczęły wydawać wierzchowce. Parsknięcia i nerwowe drobienie podkutych kopyt o ulicę. Czasem warto było powołać się na cudze zmysły, tym bardziej że były bardziej wyczulone. Gdyby tylko udało mi się dostać w swoje ręce odpowiedni Kamień Duszy... westchnęłam cicho, jednocześnie chowając zegarek do torebki w chwili kiedy drzwi powozu właśnie się uchyliły. Poczułam, jak do wnętrza wkrada się chłodne wieczorne powietrze, wraz z rozmytymi pasmami mgły, której ruchy sprawiały wrażenie, jakby miało się do czynienia z żywą istotą. I kto wie, czy faktycznie mgławice spowijające Mroczne Zaułki nie były czymś więcej niż zjawiskiem meteorologicznym. Mgły były stałym elementem tutejszego krajobrazu, niezależnie od panującej pory roku czy pogody. Zapewne i na ten temat znalazłyby się jakieś informacje, gdyby tylko trafić do odpowiednio wyposażonej biblioteki.
Mocniej zacisnęłam palce na materiale sukni, gest ten był jednak niewidoczny dla Dachowca, który bez pardonu właśnie wpakowywał się do wnętrza powozu. Od razu wbiłam w niego wzrok, czując jednocześnie, jak czarne tęczówki zwężają się drapieżnie. Były to jednak bardzo skromne oznaki irytacji, a przynajmniej w moim wykonaniu. O czym zresztą Szron zdarzył niejednokrotnie się przekonać. Dlatego wspominając wiele innych „powitań”, jakie sobie zgotowaliśmy, to było wyjątkowo „grzeczne”.
-Mam lepsze rzeczy do roboty w czasie wolnym, ale niestety obowiązki wzywają... To klub nocny nie burdel. Choć nie wątpię by i takich „atrakcji” w nim brakło.
Moje usta płynie ułożyły się w złośliwy uśmiech, kiedy w myślach odezwało się znane powszechnie przysłowie „Głodnemu chleb na myśli...” Byle tylko skupił się na robocie, miast ślinić się na widok skrzydlatych piękności. Ze swojej poprzedniej wizyty, pamiętałam, że właściciel zadba o to by personel „cieszył oko”. Nic w tym dziwnego wszak w takich lokalach, napędzało to zyski i zdecydowana większość gości nie miała nic przeciwko, kiedy obsługa pozwalała sobie wobec nich na poufałości.
Z torebki wyciągnęłam pierścień w kształcie koniczynki, małe narzędzie mojej balowej zbrodni. Teraz również mógł okazać się przydatny.
-Moje aktualne zadanie wymaga, bym spędzała czas w towarzystwie Opętańców, zbierała o nich informacje oraz materiał do analizy. Nawet jeśli owy opętaniec zalicza się do „podejrzanych typów” tak jak dziś.
Odchyliłam głowę w bok, przyglądając się krytycznie swojemu odbiciu w okiennej szybie. Miałam wrażenie, że czegoś nadal mi brakuje... tylko nie bardzo wiedziałam czego.
-Poluję dziś na niejakiego „Tkacza”, facet rzuca się w oczy, ma skrzydła w kształcie pajęczych odnóży. W każdym razie jest trucicielem, sprzedaje też używki, które ponoć i sam testuje, a narkoman zawsze może okazać się niepoczytalny. Będę musiała nawiązać z nim kontakt i skupić się na roli...
Po dłuższej chwili zastanowienia wyciągnęłam z torebki, długą srebrną szpilkę do włosów. Nie powinna rzucać się w oczy, a w razie konieczności zawsze jest to jakaś broń. W kreacji, na jaką się zdecydowałam, trudno było przemycić choćby pojedyncze ostrze. Muszę zapamiętać na przyszłość, by wystrzelać się półprzezroczystych siateczek...
-Obserwuj, a jeśli coś będzie nie tak, daj jakiś znak. Miryoku będzie Ci się przyglądać i w razie czego przekaże sygnał mi.
Wskazałam na Estrisa, który w geście niezadowolenia oraz solidarności w niechęci, jaką sama żywiłam do Strażnika, wyszczerzył małe ostre kiełki i zasyczał niemal jak kot.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Wto 21 Lip - 14:40
Dachowiec wchodząc westchnął ciężko, jakby właśnie wyruszał na front albo wsiadał na jakiś okręt w nieznane, wyjątkowo sztormowe regiony oceanu. On po prostu wiedział, że i tym razem coś pójdzie nie tak. Zawsze w jego obecności ta niepozorna kobieta musiała coś odwalić. Wpakuje go w kłopoty albo ich obu, a przynajmniej spróbuje zapewne. Niestety, arcyksiążę takie powierzył mu zadanie i jakby nie chciał, musiał też robić z nią czasem coś innego, niż dogryzanie sobie, czy infiltrowanie własnych mieszkań. Bądź co bądź pracowali razem... Niestety.
- Ja wiem, że takich atrakcji tam nie zabraknie. Aczkolwiek zastanawia mnie, jaka to robota czeka ciebie w takim miejscu... Raczej pilnujemy porządku, niż układami się z ćpunami oraz mordercami.
Dachowiec usiadł w tym momencie na siedzeniu i wbił nieco znudzone spojrzenie w arystokratkę. W tym momencie oczekiwał od niej jakiś informacji, jako że list był całkowicie ich pozbawiony. A nie wątpił, że w miejscu takim, jak skrzydła nocy, przesiadywały właśnie takie osoby. To miejsce wręcz śmierdziało przestępcami, zaś wyuzdana elegancja była jedynie ohydną otoczką dla całego tego parszywego towarzystwa. Chociaż zwykłych gości zapewne również nie brakowało.
- Rozumiem... - mruknął krótko, przyglądając się, jak wyciąga kolejne gadżety z torebki - Aczkolwiek zastanawia mnie, jak może ci pomóc sama gadanina z nim. Zamierzasz go potem porwać?
Uniósł nieco brwi. Mogło to zabrzmieć jak kpina, aczkolwiek Christopher naprawdę rozważał tego typu opcje. Bo czemu by nie? Facet rozprowadzał truciznę i używki, był do tego przydatnym źródłem informacji. Porwanie go zresztą nie powinno stanowić dużego problemu... No i znając młodą arystokratkę, byłaby w stanie czegoś takiego dokonać. Nigdy chyba nie miała zbytniego miłosierdzia dla kogokolwiek.
- Urocze stworzonko... Oby nikt go nie zdeptał. - stwierdził ironicznie, widząc jakże wylewny gest Estrisa - W takim razie co, możemy już ruszać?
Mężczyzna w tym momencie stracił zainteresowanie tym, co robi Seamair. Zaczął oglądać samego siebie, by sprawdzić, czy broń pod jego ubiorem leży wygodnie i równie wygodnie będzie mógł jej użyć. Nie przewidywał w barze strzelaniny, ale zawsze trzeba być ubezpieczonym. Zresztą spoglądając na Seamair podejrzewał, że i ta ukryła niejedną niespodziankę w swojej kreacji. Swoją drogą bawiło go, gdy na nią patrzył... Do tego stopnia, że w pewnym momencie nawet uśmiechnął się pod nosem z rozbawienia, ale nie raczył powiedzieć, z jakiego to powodu. Widzenie znienawidzonej dotąd osobniczki w takim stroju i w dodatku tak grzecznej, wydawało się dosyć absurdalne. Ona sama zapewne nie przepadała za takim strojem. W przypadku ubrań był to zapewne wymóg misji, lecz jej dziwaczna uprzejmość... Wciąż go zastanawiało, czy jest to efekt pójścia po rozum do głowy, czy kobieta zwyczajnie planuje jakąś zemstę. Jej próby jak dotąd skończyły dość marnie. W koszu na śmieci.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Pią 21 Sie - 1:43
Nie dołączyłam do Stowarzyszenia z idealistycznych pobudek. Zdecydowanie nie należę do osób żyjących nadzieją, iż Czarna Róża zaprowadzi w Krainie ład i porządek. Sprawiedliwość... coś takiego nie istnieje. Czasem należy po prostu zaspokoić się smakiem zemsty, nawet jeśli na jej realizację trzeba czekać latami. Zasiliłam szeregi organizacji głównie z jednego powodu. Tylko tutaj mam realną szansę, by przyczynić się do zniszczenia MORII. To jest mój cel, zaś stopień przestępczości w Krainie niewiele mnie interesuje. Gdy muszę, to robię swoje, starając się przy tym zyskać jak najwięcej dla siebie. Tak, nigdy nie uważałam się za kogoś dobrego czy choćby uczciwego, ale i nigdy nie nękały mnie z tego powodu wyrzuty sumienia.
-Może Ty pilnujesz porządku, moją rolą jest pogłębianie i zdobywanie nowej wiedzy oraz znalezienie sposobu na jej trafne wykorzystanie. Wiec, jeśli mogę osiągnąć ten cel to nie ważne czy będę musiała układać się z ćpunem, czy też wzorowym obywatelem.
Całe szczęście nie miałam obowiązku wtajemniczać Dachowca w szczegóły swojej pracy. Im mniej osób wiedziało o istnieniu projektu tym lepiej. Już decyzja o wciągnięciu w to Lisicy była dla mnie trudna, jednak pełniona przez nią funkcja była dla mnie niezwykle dogodna, zwłaszcza jeśli chodziło o pozyskiwanie niezbędnych do badań próbek. Jedna fiolka krwi więcej, kilka wyrwanych piór i tym podobne, w Klinice było o to zdecydowanie łatwiej niż na ulicy czy w karczmie.
Słysząc, uwagę dotyczącą porwania zmarszczyłam brwi i wpatrzyłam się, w chłodne zielone ślepia, zastanawiając się, czy ich właściciel tylko sobie kpi, czy też faktycznie rozważa taką ewentualność.
-Nie mogę ot, tak sobie porywać Opętańców... Zwykła rozmowa może, mi przynieść więcej niż się wydaje, choć jeśli nadarzy się okazja, do zebrania nieco bogatszych materiałów badawczych to również się nie obrażę. Jednakże nie zamierzał nikogo porywać. No chyba, że typ faktycznie będzie stwarzał jakieś większe problemy.
Była to jednak ostateczność, nie widziało mi się odwiedzanie Różanej Wierzy tylko po to, by odstawić tam potencjalnego agresora. Głównie z racji tego, iż zmusiłoby mnie to do spędzanie ponadnormowej ilości czasu w towarzystwie kociej kreatury, która robiła za moją obstawę...
Estris zjeżył się jeszcze mocniej, lecz pozostał na moim ramieniu. Nie obyło się również bez wiązanki obelg pod adresem srebrnowłosego, które bestyjka niewątpliwie podłapała ode mnie a których ich adresat nie był w stanie zrozumieć.
-Biorąc pod uwagę, specyfikę tego lokalu raczej ciężko o zostanie tam zadeptanym. Byłeś już tam kiedyś?
Gdy dokonywałam ostatecznych poprawek swojego nowego wizerunku, kątem oka zauważyłam zadowolenie albo też rozbawienie, które właśnie zagościło na twarzy mojego rozmówcy. Momentalnie jak to miałam w zwyczaju, zaczęłam tkać masę przypuszczeń, co też mogło nagle rozweselić ten chodzący lodowiec. Większość owych domysłów skupiała się na sytuacji, jaka miała miejsce kilka dni wcześniej... zacisnęłam mocniej zęby i powstrzymałam się przed wygłoszeniem kąśliwego komentarza, który tańczył mi już na końcu języka. Chłód nie był dla mnie czymś właściwym, lecz mógł być dla postaci, w którą się wcieliłam. Starałam się teraz skupić wyłącznie na tym. Liczyłam też, że nagła zmiana zachowania zasieje w umyśle Dachowca niepokój bądź wręcz przeciwnie stępi jego czujność.
-Tak możemy. Idź pierwszy, ja zjawie się za jakieś dziesięć minut. Nie powinniśmy pojawiać się tam jednocześnie.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Czw 27 Sie - 15:30
Jego brew powędrowała do góry w geście zdziwienia. No tego, to się nie spodziewał... Nie był może aż tak bardzo naiwny i idealistyczny, ale raczej nie podejrzewał, że czarna róża może być skorumpowana. Znaczy, mogła być, ale przecież nie do tego stopnia, że przypadkowa czarownica wystawiała na pośmiewisko wartości, jakimi się kierowali. Wiedza i trafne jej wykorzystanie... Christopher może i był brutalny oraz brutalnie skuteczny, ale nie wyznawał zasady, że po trupach do celu. Paradoksalnie najwyraźniej, miał więcej empatii, niż Seamair. Nigdy nie podejrzewał tego. Uważał arystokratkę za głupią, rozemocjonowaną, egocentryczną i buntowniczą. Ale nie podejrzewał, że powie mu coś takiego. Doprawdy zainteresowała go ta kwestia. Czy może jego rozważania poszły już za daleko? Nie mógł powstrzymać się od zadania paru pytania lub dwóch.
- A to ciekawe... Zatem rozumiem, że aby osiągnąć swój cel, potrafiłabyś również zabić niewinnego?
W jego głosie nie kryła się złośliwość, czy oskarżycielstwo. Tak naprawdę przedstawiał sobą mało emocji, ale wprawne ucho mogło wychwycić ciekawość. Wyjątkowo nie podszytą kpiną. Tym bardziej zdziwiła go późniejsza odpowiedź towarzyszki. Ponownie uniósł nieznacznie brwi, ale tym razem nie zastanawiał się nad tą kwestią. Tutaj pytanie tkwiło w kwestii, czy nie zamierzała dilera porywać z zimno wykalkulowanych powodów, czy nie miała do tego serca. Cóż... Jeśli chodzi o Morrisona, on nie miał litości dla przestępców. Parę wybitych zębów i zdruzgotana godność to nic w porównaniu do misji, jakie zazwyczaj ma. A raczej miewał, dopóki go tu nie przydzielili. Do niańczenia...
- Jeszcze bardziej ciekawe... Układać się z ćpunem w porządku, ale porywać go to już nie? - pokręcił głową z nieskrywanym rozbawieniem - Niech ci będzie. Ale nie zdziw się, jak zacznie coś kombinować i będzie trzeba go zbić.
Wyjątkowo dobry humor musiał mieć dzisiaj strażnik, bowiem reakcja zwierzątka również wzbudziła w nim nutę rozbawienia. Na tyle jednak lekką, że nie okazał. Tym razem na wierzch wyszło politowanie i dobitne pokazanie, jak bardzo poważnie traktuje groźby tej lichej istoty.
- Byłem tam parę razy. Cóż, jeśli nie zdeptanym, to zmiażdżonym. Pilnuj, by się nie nagabywał ludziom, bo ktoś go weźmie za komara.
Słysząc zgodę arystokratki zmrużył nieco oczy i ruszył do wejścia. Czy martwił się jej dziwacznym spokojem? Trochę, ponieważ był świadom tego, jak zdeptana była jej duma aż do teraz. Ale też nie za bardzo, bo wiedział o jej zdolnościach aktorskich. Cóż, nie roztrząsał tej kwestii i po prostu wszedł do lokalu. Nie kojarzył się raczej źle, chociaż parę osobników spojrzało w jego kierunku podejrzliwie. Christopher jak gdyby nigdy nic, podszedł do baru i zamówił jakiś luźny trunek. Otrzymał go w iście profesjonalnym tempie i mógł ruszyć do jakiegoś stolika, by tam w spokoju go sączyć. Umościł się w taki sposób, by widzieć wchodzącą Seamair i by ta też nie miała zbyt dużych problemów go spostrzec. Ale ich kochany ćpun już mógłby nie skojarzyć.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Nie 30 Sie - 3:08
Sumienie postanowiłam sobie, że podczas kolejnej wizyty w różanej wieży, zajrzę do biblioteki i poprzeglądam leksykony zapomnianych bóstw i wierzeń. Może odkryłabym w nich jakiś miły rytuał albo klątwę, którą mogłabym obarczyć kocura i zetrzeć mu z twarzy ten zadowolony uśmieszek... Jeśli jednak siły wyższe okazałby się obojętne na me prośby i troski, pozostawało polegać na sobie. Mogłabym przetestować na Christopherze skuteczność jednego z eliksirów, nad którym pracowałam już dość sporo czasu. Kocurek zdecydowanie nie byłby zachwycony z efektów działania mikstury. Ta miła myśl na moment, przywiodła na moje usta delikatny uśmiech.
-Nie. Zabicie kogoś uznaję za ostateczność i uciekam się do tego zwykle, tylko gdy muszę bronić kogoś/czegoś lub siebie samej. Śmierć zwykle znacznie ogranicza pole manewru. Żyjących można wykorzystać na zdecydowanie więcej sposobów, dlatego wolę szukać ciekawszych rozwiązań niż zwyczajne poderżnięcie komuś gardła. Ale przede wszystkim staram się osiągnąć swój cel sama, bez mieszania w sprawę kogokolwiek.
Położyłam nacisk na słowo sama, z wiadomych powodów. Jak to często mawiają „umiesz liczyć, licz na siebie”, zdecydowanie hołdowałam tej zasadzie. Fakt, faktem nie miałam problemów z zabijaniem, ale tylko wówczas gdy wiedziałam, że na szali leży moje własne życie, bezpieczeństwo bestii czy osób, które uważałam za ważne. Moimi regularnymi ofiarami byli kłusownicy, ale nawet im zdarzało mi się dać drugą szansę. O ile przyłapałam takiego na zastawianiu sideł, bo jeśli na moich oczach krzywdziło się bestie cóż... nie było już odwrotu.
-Układanie się niesie za sobą znacznie mniej implikacji. Po co robić sobie dodatkowe problemy, jeśli można osiągnąć pożądane efekty bez zbytniego brudzenia sobie rąk.
Wyjaśniłam krótko, dziwiąc się nagłą rozmownością ze strony Dachowca. Tym bardziej iż nie były to wcale informacje, potrzebne do realizacji zadania. Nagle postanowił zainteresować się metodami kogoś, na kogo towarzystwo został skazany już dobre kilka miesięcy temu? A może nadal nie dawał mu spokoju kontrast w moim zachowaniu, którego był świadkiem, kiedy to zwiódł mnie, przyjmując kocią postać... Nie musiało, mnie obchodzić co też kłębiło mu się w głowie na mój temat. Nie musiało i nie obchodziło...
Interesowało mnie za to, co takiego było powodem tak dobrego humoru Strażnika... Niedawny triumf czy może raczej to, że zdawało mu się, że nagle okazałam się bardziej spora do współpracy.
Na wzmiankę o konieczności zamordowania Opętańca, jedynie nieznacznie wzruszyłam ramionami.
-Jeśli sam zapracuje sobie na taki los...
Uwagi dotyczącej pilnowania mojej podopiecznej nie skomentowałam. Powstrzymałam się też przed teatralnym wywróceniem oczyma. Moje bestyjki potrafiły o siebie zadbać, ale jak widać, tego Christopher nie zdołał zauważyć w czasie trwania naszej znajomości. Najwyraźniej nadal nie pojmował, jak silna relacja łączyła mnie z tymi stworzeniami oraz jak wiele miałam z nimi wspólnego. Odruchowo moja dłoń zbliżyła się do blizny, która ciągnęła się przez moją klatkę piersiową. Teraz była jednak zamaskowana przez suknię... lecz parę dni temu Dachowiec mógł dobrze się jej przyjrzeć, podobnie jak i tym ciągnącym się wzdłuż linii kręgosłupa. Nadal przeklinałam się za to, iż owego wieczora okazałam się tak rozmowna... ile domyślił się z tego wszystkiego? Chciałam wiedzieć, choć nie zamierzałam go o nic pytać...
Po wyjściu Strażnika miałam chwilę spokoju, którą wykorzystałam przede wszystkim na ponowne ostudzenie emocji. Mojej nowej roli miała towarzyszyć doza chłodnego profesjonalizmu. Gdy minęło odpowiednio wiele czasu, powóz podjechał niemal pod sam lokal. Na wejściu po otrzymaniu od obsługi bransoletki, pozwalającej na poruszanie się w tym specyficznym miejscu, przekroczyłam jego bramę pełną nonszalanckiej elegancji, jak na arystokratkę przystało.
Nie lubiłam momentu, w którym podłoga się kończyła i było się zdanym na poruszanie się po magicznych płytkach. Dla wielu właśnie to było tu najbardziej ekscytujące. Wolałam jednak szybko zająć miejsce przy jednym z lewitujących stolików. Na początku musiałam, jednak postarać się o to by moja przyszła ofiara, dowiedziała się o moim istnieniu.
Zajęłam miejsce przy barze i poprosiłam barmana o przyrządzenie dla mnie jakiegoś lekkiego drinka. Moja znajomość magicznych trunków była jednak dość ograniczona, więc nie wiedziałam, czy mój drink faktycznie okaże się tak lekki, jak tego oczekiwałam. Zaryzykowałam, uznając, że zamówienie w takim miejscu samej wody czy soku mogłoby być nieco podejrzane. Skrzydlaty barman był całkiem atrakcyjny, choć skóra wpadająca w odcienie błękitu nieco psuła efekt. W milczeniu obserwowałam jego pracę, która była całkiem efektowna, gdyż mężczyzna wspomagał się telekinezą, o czym świadczyły latające wokół mnie kostki lodu, czy butelki o dość fantazyjnych kształtach.
Gdy tylko otrzymałam swój koktajl, podziękowałam, przesuwając po blacie kilka dodatkowych złotych monet oraz spreparowaną przeze mnie wizytówkę.
-Dziękuję. Szukam pewnego mężczyzny, nazywają go Tkaczem. Wiesz, może gdzie mogę go znaleźć?
Mówiłam na tyle cicho, aby tylko barman mógł mnie dobrze zrozumieć. Chojny napiwek zadziałał w pożądany sposób.
-Znam gościa. Ale niedawno zacząłem zmianę i jeszcze go tu dziś nie widziałem. Ale odwiedza nas dość często.
-A zatem jeśli go spotkasz, wspomnij mu o mnie dobrze?
Uśmiechnęłam się zalotnie, po czym odeszłam, szukając dla siebie wolnego stolika. Dopiero teraz pozwoliłam sobie na dokładniejszą obserwację. Szybko wypatrzyłam miejsce, które wybrał dla siebie Dachowiec. Sama zajęłam stolik znajdujący się w wyższych partiach sali, miałam stamtąd dobry widok. Miałam zamiar nieco zaczekać, licząc, iż to pajęczarz wpadnie w moją sieć. Na razie moją rozrywkę miało stanowić powolne sączenie drinka oraz obserwowanie uskrzydlonej obsługi podlatując to do jednego to do drugiego stolika. Niezaprzeczalnie najwięcej uwagi przyciągała blond włosa dziewczyna o motylich skrzydłach. Biło od nich niebieskie światło, które przyprawiało mnie o ból głowy... Całe szczęście dziewczyna była skupiona na lawirowaniu między męskimi stolikami.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Nie 6 Wrz - 23:35
Dachowiec wyjątkowo mocno upodobał sobie temat zabijania. Może dlatego, że w ten sposób nieco bardziej poznawał Seamair? jak to mówią, swojego wroga trzeba poznać. Ale też z czystej ciekawości, zastanawiało go, co może siedzieć w tak tępym łbie, jakim był łeb czarownicy. Dotąd podejrzewał, że była to jedna z tych pacyfistek, która kochała wszystko i wszystkich, udając wielce moralną. No a przynajmniej wobec każdego poza Christopherem. A tu niespodzianka... Była jeszcze bardziej brutalna, niż on sam. Teraz z kolei zaciekawiło go, jak tak młoda osoba mogła nabyć takie poglądy, ale darował sobie to pytanie. Będą mieli kiedy indziej czas, by pogadać. Niestety, czeka ich jeszcze bardzo długa przygoda... Napomknie na ten temat, gdy akurat nie będą szykować się do misji wywiadowczej.
- Na moją matkę... Sądziłem, że jeszcze gorsza nie możesz być. Nie dość, że nierozważna i głupia, to jeszcze pozbawiona współczucia. Coraz lepiej.
Pokręcił głową z politowaniem i na tym skończył swoje kpiny. Dziewczyna mogła zgodzić się z tym lub nie, ale on nie miał teraz czasu na to, dlatego darował sobie ewentualną odpowiedź.

- Dlaczego? -
zerknął w jej kierunku nieco zdegustowany takim pytaniem - Ponieważ po to istnieje stowarzyszenie, by likwidować przestępczość. Zresztą rozmówka przy kawie nie dorówna pełnoprawnemu przesłuchaniu. Ale jak tam chcesz... To ty potem będziesz męczyć się z fałszywymi danymi.
Machnął po prostu ręką i wygramolił się z wozu. Udał się do lokalu i tam zajął miejsce. Pił w spokoju podany mu alkohol, jedynie kątem oka obserwując najbardziej interesującą go w tym lokalu osobę. Niestety nie były to opętańczynie, czy tkacz, a przeklęta rózowowłosa. Niezależnie, jaką misję se wybrała, musiał ją chronić. Czy tego chciał, czy nie.
- Podziękuję.
Odparł dość nieprzyjemnym głosem blondynce, która akurat odwiedziła jego stolik i zaczęła nagabywać. Może i zamówiłby więcej alkoholu, ale nie tym razem. Co prawda nie groziło mu upicie, ale szkoda pieniędzy. Dziewczyna była nawet pięknej urody, co nie dziwiło z racji charakteru lokalu, ale to raczej było za mało, by stopić serce dachowca. Zresztą jej przemiły uśmiech i tak nie był skierowany do niego, a jedynie do jego portfela. Twarda i szorstka odpowiedź natychmiast odgoniła kobietę, pozostawiając Christopherowi na powrót pełne pole widzenia. Nie było tu nic szczególnie interesującego... Poza oczywiście paroma szumowinami, które nawet kojarzył z wyglądu. Niestety, nie wszystkich mógł aresztować. Wina części z nich nie została potwierdzona, co nie oznaczało, iż strażnik już nie wydał na nich wyroku. Taki dachowiec na przykład, gaworzący wesoło gdzieś na lewo od nich... Tropy wskazywały na to, że porwał i zgwałcił dwie młode dziewczyny. A potem nie zamordował. Niestety, dowodów brakowało, by Morrisonowi pozwolono na wkroczenie do akcji. A teraz i tak by mu nie pozwolono, musiał pilnować głupiej czarownicy. Dlatego z bólem serca, ale oderwał wzrok od swojej potencjalnej ofiary. Wtedy też zauważył, jak Seamair ochoczo przygląda się blondynce. Zmarszczył nieco brwi, ale i tak nie miał tego jak skomentować. Może bardziej wolała kobiety? Nie oceniał... Tkwił jedynie na swoim miejscu, co jakiś czas gładząc się po ubiorze, by poczuć uspokajający kształt broni. Teraz czekali na Tkacza.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Wto 8 Wrz - 23:53
Aż zaczęłam żałować, że kocur wyszedł z powozu tak nagle i nie doczekał się mojej odpowiedzi. Wpojono mu właściwe normy moralne i szlachetne wartości. W przypadku Dachowca było czuć, że Stowarzyszenie jest dla niego czymś naprawdę ważnym. Czymś, za co najpewniej oddałby życie. Cóż, miał szczęście, skoro posiadał kogoś, kto tak go ukształtował. Ja nie miałam tego przywileju. Ludzie, których niegdyś uważałam za bliskich, okazali się potworami, którzy krzywdzili i oszukiwali nie tylko mnie, ale również wiele innych niewinnych istot. Nigdy nie chciałam być taka jak oni... a jednak tkwiła we mnie gorycz, która z czasem zaczęła wpływać na światopogląd. Trudno jest sięgać ku szlachetności, kiedy nie stać Cię nawet na to, by w pełni zaufać drugiej istocie... Ale co Strażnik mógł o tym wiedzieć. Nie musiałam się tłumaczyć z tego, kim jestem. I nie uważałam, że powinnam się tego wstydzić. Nawet jeśli kocur miał inne zdanie na ten temat. Czemu miałoby się dla mnie liczyć? I po co w ogóle była mu ta wiedza...
Nie zdążyłam też zaproponować mojemu dręczycielowi małego zakładu. Byłam przekonana, że własnymi metodami wyciągnę znacznie więcej informacji niż on w trakcie przesłuchania. By jednak się o tym przekonać, przydałaby się ktoś, kogo można by zawlec do celi bez większych konsekwencji. I sprawa, w której informacje nie miały pozostać tajnymi... a wiedza dotycząca moich badań należała do poufnych. Pomysł ten jednak mi się spodobał i miałam zamiar o nim pamiętać, jak również zacząć się zastanawiać czego w zamian za wygraną mogłabym żądać od Dachowca. Świętego spokoju tylko na jak długi czas? Podejrzewałam, że opcja z wiecznością nie zostałaby zaakceptowana...

Im późniejsza godzina, bym gwarniej zaczynało robić się w lokalu. Rósł też poziom potencjalnego ryzyka, ponieważ klubowicze zamroczeni alkoholem zdobywali się na coraz to śmielsze pomysły. Od naszego przybycia do Skrzydeł Nocy, minęły już jakieś dwie godziny... podczas których zdarzyło już dojść do dyskusji z argumentacją w postaci noży oraz głośnej próby kradzieży, podczas której winowajcę zaciągnięto gdzieś na zaplecze. Wątpiłam by jeszcze kiedykolwiek miał pojawić się w tym miejscu. Z kolei nasz cel w dalszym ciągu się nie pokazał... zamiast niego odwiedziło mnie dwóch innych typów, którzy bardzo ochoczo garnęli się, by pospieszyć samotnej damie swym towarzystwem. Pierwszego udało się spławić dość łatwo, wymawiając się tym, że jestem już z kimś umówiona. Drugi, który okazał się Dachowcem, był już zdecydowanie bardziej uparty. Doprawdy nie wiem czemu, mnie to nie dziwiło... Złotooki mężczyzna o czarny włosach i nawet jak na dachowca, wyjątkowo długich uszach, zwyczajnie wpakował mi się na wolne miejsce przy moim stoliku, po czym jakże szarmancko zaoferował, że postawi mi drinka. Było czuć, iż facet sam już musiał kilka wypić, a tacy właśnie byli najgorsi.
Niespodziewanie zaczęłam czuć ból głowy i to nie tylko przez coraz natrętniejsze przymilanie się amanta... znałam ten ból głowy, był charakterystyczny... znał go dobrze każdy Upiorny a jak zdarzyłam się przekonać, również cyrkowiec, który niegdyś mógł się zwać Upiornym. Była to reakcja na próbę mieszania w umyśle... hipnoza, iluzja i tym podobne. Próba włamania się do mojej głowy sprawiła, że przestałam być cierpliwa.
Moje palce ledwo musnęły kurtki natręta, a jej rękaw niemal od razu zajął się tęczowym płomieniem. Mężczyzna wrzasnął, zdecydowanie nie spodziewając się podobnego obrotu sprawy.
-A teraz mnie zostaw albo następna będzie już ręka...
Warknęłam, wbijając w złotookiego nienawistne spojrzenie. Odszedł, racząc mnie na odchodne, całą litanią obelg przeznaczonych przedstawicielkom kobiecej nacji.
Dyskretnie rzuciłam okiem w stronę miejsca Szrona. Powinien dalej siedzieć na tyłku, bo pijanych absztyfikantów zdecydowanie nie zaliczałam jako zagrożenie, z którym potrzebowałabym czyjejś pomocy. Z drugiej strony, jeśli czekanie znudziło go już równie mocno co mnie samą, nie powinnam się dziwić, gdyby doszukiwał się w tym momencie wszelkiej okazji, by rozprostować kości. Miał jednak obserwować, takie było tutaj jego zadanie.
Całe to zamieszanie sprawiło jednak, że niemal zapomniałam o konieczności odnowienia swojego kamuflażu. Odeszłam zatem od swojego stolika, kierując się w stronę toalety. Po powrocie planowałam przeszukać inne sale. Być może Tkacz kręcił się teraz gdzieś na parkiecie? Albo podziwiał lokalną atrakcję, znając życie będącą roznegliżowaną skrzydlatą tancerką. W takim układzie mogłoby, być trudno odciągnąć go gdzieś gdzie dałoby się porozmawiać... Przyspieszyłam kroku, gdy zauważyłam, jak końcówki moich włosów zaczynają z wolna jaśnieć. Nie spostrzegłam, że gdy znikałam, za drzwiami toalety ktoś podążał moim śladem.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Pon 28 Wrz - 15:58
Z całej sytuacji pewnie wynikłaby niezła dyskusja, gdyby tylko mieli na to czas i ochotę. Seamair i Christopher bowiem raczej nie należeli do osób, które mogłyby toczyć ze sobą spokojną rozmowę. Gdyby już mieli dyskutować, zapewne prędzej, czy później doszłoby do rękoczynów. Szkoda tylko, że czarownica nie była świadoma, jak niewiele dzieli ją od jej prześladowcy. Żaden z nich nie miał kogoś, kto mógłby go ukształtować... Oboje wychowali się na nienawiści do kogoś lub czegoś, problem w tym, że poszli w zupełnie dwa różne kierunku. Christopher chociaż zamknięty i zimny, poprzysiągł sobie nie być tak złą istotą, jak jego ciemiężyciele. Seamair postawiła na zemstę i przekonanie, że cel uświęca środki... Tymczasem z wierzchu zdawała się o wiele bardziej sympatyczniejsza. Zabawne, pozory potrafią mylić. Szczęśliwie Christopher nie był świadomy, jak bardzo, bo może by się nawet zaśmiał. A jak wszyscy wiedzą, jeśli dachowiec się zaśmieje, to stopnieją lodowce i cały świat pochłonie pożoga. No to się po prostu nie zdarzało.

Posiedzenie w klubie mijało wyjątkowo leniwie. Strażnik nie miał za wiele do roboty, poza zwykłym sączeniem piwa i czekaniem. Nieliczne kelnerki, które odważyły się go zahaczyć, szybko znikały z pola widzenia odrzucone chłodem klienta. Nie mógł również zahaczyć o tych gnojków, którzy przewijali mu się co jakiś czas, bo grał teraz kompletnie kogoś innego. Mógł jedynie obserwować swoją podopieczną i czekać, aż coś ją zaatakuje... Uh, to była doprawdy niewdzięczna robota. Szczęśliwie ochroniarz należał do raczej cierpliwszych osób i nie zdradził się jakimś głupim ruchem. Jego uwagę zwróciła natomiast scena, która zapewne przykuła spojrzenia większości w lokalu. Pewien dachowiec (o zgrozo, jak on czasami nie cierpiał swoich pobratymców) postanowił dosiąść się do Seamair i nieco ją popodrywać. Szron generalnie nie lubił takich sytuacji, ale zdarzały już się i nie miał powodu, by reagować akurat teraz. Niestety, niektórzy głupcy uważali czarownicę w jakikolwiek sposób za urodziwą, co zapewniało jej sporo adoratorów. Christopher jedyne, na co sobie mógł pozwolić, to na dzielenie kolejnych zainteresowanych ze względu na poziom zagrożenia. Akurat złotooki nie plasował się w zbyt wysokiej kategorii, tym bardziej zdziwiła strażnika reakcja samej dziewczyny. Uniósł nieco brwi i spiął się nieco, próbując dostrzec, co takiego wprawiło jego towarzyszkę w zdenerwowanie. CO by o niej mówić, niewielu osobom podpalała ubrania. Szybko doszedł do wniosku, że po prostu traciła cierpliwość. Pokręcił ledwo widocznie głową z dezaprobatą, po czym oklapł znowu na krześle. Jej brak wytrwałości mógł zawalić jej własną misję. Cóż, szczęśliwie w kompetencjach Christophera nie leżało dbanie o sukces. Jedynie ochrona. Mógł spokojnie wrócić do dawnego zajęcia, jakim było żłopanie nic nie znaczącego alkoholu (przynajmniej dla niego, nie czuł się nawet podchmielony). Wyjście czarownicy do łazienki uznał za coś normalnego i chyba cudem wychwycił pewien detal, który nie pasował mu w tym wszystkim. Jakiś typek ruszył za nią... Strażnik uniósł nieco brwi ze zdziwienia, po czym wysunął się nieco, by mieć lepszy widok na toalety. Jeśli wejdzie do męskiej, to wszystko w porządku, ale jeśli nie... Cóż, raczej dość szybko przekonał się, jaki był zamiar nieznajomego. Mógł oczywiście być kobietą, ale Christopher jakoś nie wierzył, by te tu się pojawiały zbyt często. Jeśli osobnik pomaszerował za arystokratką, również dachowiec postanowił ruszyć się z miejsca. Wstał, niby od niechcenia i ruszył w ślad za tamtą dwójką, trzymając się jednak z tyłu. Chciał wyglądać, jak zwykły pijak z pełnym pęcherzem. Raczej nikt nie zauważył, że jedna z jego rąk ukradkiem już chwytała za ukryty nóż.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Pią 2 Paź - 1:04
Nuda działała na mnie deprymująco... Zwykle udawało mi się spotykać tego typa podczas obserwacji, dlaczego więc dziś było inaczej? Czyżby to obecność dachowca, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, iż w obecności czarownicy budziło się w nim coś z czarnego kota... tyle tyle, że czarne koty nie powinny ściągać pecha właśnie na czarownice, w tym jednak wypadku było zupełnie inaczej... Wspomnienie zielonookiej łaszącej się kociej przybłędy spowodowało, że moje palce mocniej zacisnęły się na krawędzi umywalki. Nadal bolałam mnie świadomość tego, że udało mu się podejść mnie właśnie w tak perfidny sposób. I że w zasadzie stanowi jedyną osobę ze świata żywych (nie licząc bestii), która wie jaki jest mój ulubiony kubek, czy zna zawartość spiżarni. Z nieznanych mi przyczyn te drobne spostrzeżenia bardzo potęgowały moją irytację, wynikającą z tamtego zdarzenia... To zdecydowanie nie była wiedza, w której posiadanie powinien wejść.

Uznałam, że nie będę marnować czasu. Będzie trzeba tu wrócić innego wieczora, gdy zyskam pewność, że Tkacz jest już na miejscu. Można przecież zainwestować w kilka czujek, a w podobnych miejscach o nie nie trudno.
Na niewielkim skrawku papieru wyciągniętym z torebki napisałam krótką notkę, którą zwinęłam w rulon i podałam Estrisowi.
-Leć i oddaj to woźnicy.
Woźnica miał podjechać pod lokal za niecałą godzinę. Tyle jeszcze czasu mogłam zmarnować. Akurat wystarczy by wypić jeszcze jeden koktajl.
Bestia nieco niechętnie, ale w końcu wyleciała przez niewielkie okienko, czy może raczej wywietrznik, znajdujący się pod samym sufitem. Ja z kolei po upewnieniu się, że łazienka jest pusta, zabrałam się za odnawianie swojego kamuflażu.
Gdy akurat kończyłam poprawiać makijaż, drzwi łazienki się uchyliły, a zaraz potem zamknęły nadspodziewanie szybko. W odbiciu lustra spostrzegłam męską sylwetkę... Chrząknęłam znacząco i szybko wtrąciłam.
-Męska jest obok...
-Jakoś zawsze jest tam tłok, ciężko o prywatność. A ja cenię sobie dyskrecję.
Drgnęłam i odwróciłam się do „nieznajomego”, którego głos od razu rozpoznałam. Nie było mowy o pomyłce, zwłaszcza kiedy za pleców faceta wychyliło się nagle osiem długich pajęczych odnóży, pozlepianych ze sobą nitkami pajęczyny. Robactwo raczej nie napawało mnie jakimś szczególnym obrzydzeniem, często ich części stanowiły składniki mikstur, jednak ten widok zdecydowanie nie był przyjemny dla oka...
-Słyszałem, że mnie szukałaś. Ponoć interesują Cię moje... specyfiki.
Już miałam się odezwać, lecz dostrzegłam, jak mężczyzna staje przy drzwiach, a pajęcze odnóża nagle zaczynają się poruszać, zostawiając za sobą lepkie srebrzyste nitki. Gdy Tkacz spostrzegł, wyraz mojej twarzy machnął lekceważąco ręką.
-Ależ proszę się nie martwić, to tylko kwestie bezpieczeństwa. Takie zabezpieczenie. Wszak oboje wiemy, że moje towary nie są do końca legalne. No i po co ściągać na siebie później niepotrzebne podejrzenia prawda?
-Miałam zaproponować odbycie tej rozmowy w powozie... gdy już Pana znajdę. Również zapewniłby dyskrecję..
-No ale skoro już jesteśmy tu, no dobrze niech no zgadnę, trucizna? Planujemy małe morderstwo, z tego, co wiem w waszych kręgach, lubią się w to bawić.
Mężczyzna zachichotał i zbliżył się o krok, jednocześnie szukając czegoś w obszernych kieszeniach długiego płaszcza. Cała ta sytuacja zdecydowanie przestała mi się podobać... w tym momencie przejęcie inicjatywy wydawało się zupełnie nieosiągalne. Tym bardziej że Opętaniec, z całą pewnością przesadził dziś z używkami. Nawet jeśli zdawał się całkiem kontaktowy, to wystarczyło mi jedno spojrzenie w jego oczy... źrenice były tak rozszerzone, iż ledwo dało się dostrzec jaskrawo żółte tęczówki. Drżące ręce oraz silny zapach potu mieszającego się z jakaś chemiczną wonią również były wystarczającymi dowodami, a zarazem ostrzeżeniem... Cholera. Musiałam to rozegrać ostrożnie. Choć jeśli był aż tak wstawiony, wszystko co planowałam nie miało sensu...
-Nie, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Bardz-
-Już wszystko wiem. I mam coś specjalnego coś nie z tego świata!
Nim zdążyłam zrobić cokolwiek, Tkacz znalazł się koło mnie, a w jego wyciągniętej ręce pojawiła się niewielka strzykawka... Dokładnie w tej chwili poczułam, jakby grunt osunął mi się spod nóg. Stałam w zupełnym bezruchu, wparta w blat umywalki. Za plecami czułam gładką i zimną taflę lustra. Moje ciało w tym momencie zupełnie odmówiło posłuszeństwa, przez parę sekund nawet wzięcie oddechu wydawało mi się niemożliwe. To, co właśnie się ze mną działo, było niczym innym jak atakiem paniki. Mojego strachu nie wywołam jednak niemal dwumetrowy facet, który stał o krok ode mnie. Nie bałam się również skrzydeł w postaci pajęczych nóg, które teraz wierzgały niespokojnie na skutek ekscytacji właściciela.. Cały powód mojego przerażenia mieścił się w dłoni Opętańca... była to strzykawka, na której końcu złowrogo błyszczała srebrna igła. Gdyby jej miejsce zajął, inny przyrząd medycznej aparatury efekt byłby taki sam. Moja jedyna fobia... oraz zapalnik dla tego, czym mnie uczyniono.
Opętaniec najwyraźniej nagły bezruch potraktował jako zgodę, narkotyczne pobudzenie było u niego tak wysokie, iż w ogóle nie spostrzegł, stanu, w jakim się znalazłam. A przynajmniej do czasu... Gdy tylko narkoman złapał mnie za rękę i przybliżył w jej stronę igłę, zareagowałam, szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Mimo całego magicznego arsenału, jakim dysponowałam, zrobiłam użytek z własnych rąk, a dokładniej paznokci. Naprawdę mało kto zdawał sobie sprawę, iż jednym z efektów eksperymentów było w moim przypadku znaczne wzmocnienie się zarówno zębów, jak i paznokci. Czułam jak skóra na twarzy pajęczarza, pruje się pod moim ciosem. Zapach krwi tylko wszystko pogarszał... Kolejnym ciosem miało być dosłowne przegryzienie gardła, w tym momencie przypominałam zaszczute zwierze. W pełni owładnięte i zaślepione własnym strachem....
Ból momentalnie wyrwał Opętańca z narkotycznego upojenia i nawet jeśli nie do końca wiedział, co się stało, zdecydowanie nie miał zamiaru „przymknąć oka” na taki wybryk.
-Ty suko!
Mój atak został zablokowany, a Opętaniec przypuścił swój własny, zbyt liczny... wszak dysponował ośmioma dodatkowymi kończynami... [/color]


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Czw 8 Paź - 20:40
Cały ten wieczór mógłby uznać za zmarnowany, gdyby nie fakt, że pod koniec coś się zaczęło dziać. Nie interesowało go już za bardzo, co właściwie ma miejsce w sali za nim, zatem przestał obserwować te wszystkie cudaczne postacie, które wcześniej zapewniały mu rozrywkę w chwili nudy. Z oczu zniknęła mu nagle cała masa podejrzanych typków, z których dosłownie każdy mógł mu lada chwila wbić w plecy nóż, ale musiał jakoś to przełknąć. I nawet zbytnio nie żałował, bo przynajmniej będą mieli nieco dyskrecji, gdy okaże się, że przyjemniaczek w łazience nie jest tylko jakimś zalotnikiem albo pijakiem, co uznał, że wyjątkowo śmiesznym żartem będzie poleźć do damskiej łazienki. Cóż, trafił na pewno na złą osobę, bo nie wątpił, że nawet Seamair poradziłaby sobie z takim gogusiem. W dodatku miała ochroniarza, co właśnie chwytał za nóż i miał zamiar wpakować go komuś w szyję, jeżeli okaże się ukrytym napastnikiem. A nie wątpił, że opętaniec tym właśnie mógł być.

Widząc postać faceta przyszła mu też myśl, że może to jest ten ćpun, którego mieli przesłuchać. Z chęcią obiłby go na miejscu, ale niestety czarownica miała jakieś plany i niefortunnie by wyszło, gdyby z taką premedytacją je zrujnował. Może i lubi jej przeszkadzać w drobnych rzeczach, ale praca to świętość i nie będzie sabotował własnej "drużyny"... Mimo, że to słowo nigdy nie przeszłoby mu przez gardło realnie. Nawet w myślach ciężko to szło, gdy odnosił je do niego samego oraz Drzazgi. Co nie zmieniało faktu, że miał ją chronić i tak właśnie zamierzał zrobić. Dyskretnie przysunął się nieco bardziej do ściany, także wkrótce nie było go widać z głównego pomieszczenia, w którym trwała popijawa. Dotknął dłonią gładkiej powierzchni i zaczął zbliżać się w kierunku drzwi, pilnując, żeby nie być widocznym ani dla kogoś w łazience, ani dla kogoś w reszcie klubu. W ostatniej chwili powstrzymał się od dobycia rozkładanego noża, świadom, że w takim miejscu mogłoby to wywołać zbyt dużą sensację. Tak to w razie czego można to uznać po prostu za zwykłą bójkę. Niestety wpadnięcie tam już teraz i zbicie ćpuna nie wchodziło w grę, mimo, iż byłoby dosyć adekwatne do osoby, z jaką mieli do czynienia. Strażnik ograniczył się do przyparcia do drzwi i nasłuchiwania. Nie dosłyszał wszystkiego, chociaż urywki słów dały mu w miarę ogólny obraz całej sytuacji. Nieco zaniepokoiło go ostatnie zdanie, w którym opętaniec wyraźnie coś zamierzał czarownicy zaproponować. Zmarszczył brwi i zacisnął dłonie na klamce, czekał jednak, gdyby miało się okazać, że to jedynie część planu jego podopiecznej. A potem usłyszał jakąś szarpaninę i wrzask, od którego aż rozbolały go czułe uszy. Skrzywił się i w tym momencie już nie miał wątpliwości. Coś nie poszło zgodnie z planem. Drzwi trzasnęły i Christopher wparował do środka łazienki, gdzie rozgrywała się walka.
- Co tu się...
Zaczął z wściekłością, zaraz jednak spostrzegł, że scenariusz wyglądał nieco inaczej, niż to przewidywał. Na dłoni Seamair była cała masa krwi, w jej oczach zaś kryło się coś w rodzaju szaleństwa, gdy wystrzeliła w kierunku faceta, by dosłownie rozszarpać jego gardło zębami. Jej atak jednak został zablokowany i wkrótce musiała oprzeć się odnóżom tkacza. Strażnik nie wiedział do końca, jak na to zareagować, strażniczka bowiem miała zdecydowanie lepsze sposoby na samoobronę. Co się z nią stało? Czy coś jej wstrzyknięto? Teraz to nie miało większego znaczenia, bo była atakowana.
- Odsuń się od niej do cholery!
Warknął do ćpuna, ale jasnym było, że taka prosta próba nie podziała. Już mówiąc te słowa kierował się w jego stronę, także owładnięty rządzą zemsty opętaniec nie musiał długo czekać. Czy to w ferworze walki, czy przez wpływ narkotyków, czy też świadomą decyzją, nie usłuchał się rozkazu. Strażnik płynnym ruchem dopadł do niego i wymierzył silnego kopniaka między nogi. Nim ten zdążyłby się w ogóle osunąć na ziemię, zamierzał chwycić go za fraki i cisnąć w kierunku ściany, z dala od Seamair. To, co zrobi w jej kwestii zależało już od tego, jak zareaguje na interwencję.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Skrzydła Nocy
Pią 16 Paź - 1:10
Jak wiele może zdarzyć się w ułamku kilku sekund? W czasie zaledwie kilku uderzeń serca... Trudno jest to pojąć komuś, kto nie dysponuje tak niezwykłym talentem, jakim mogą pochwalić się najznamienitsi wśród Lunatyków. Zegarmistrze zdolni czas zatrzymać lub spowolnić jego bieg zapewne mogliby bardzo dokładnie opisać całą jakże dramatyczną scenę, rozgrywającą co prawda w dość marnej scenerii, jaką stanowiła damska toaleta... Zapewne, gdyby nie fakt, że mój umysł zalewała teraz fala wściekłości, to pożaliłabym się nad faktem, że wszystko to nie działo się w bardziej godnej aranżacji. W obecnym stanie myślenie nie było jednak moją mocną stroną. Przerażenie sprawiło, że niemal w pełni oddałam bestialskim instynktom, wyznającym najprostsze z zasad, takie jak choćby zabij albo sama zostaniesz zabita...

Atak Tkacza nie stanowił ostrzeżenia, lecz realną groźbę. W tej chwili chciał mnie zabić równie mocno, co ja jego. Widziałam to w jego oczach...w których chęć mordu mieszała się z narkotycznym uniesieniem. Widać nagły skok adrenaliny w jego przypadku pobudził truciznę od dawna krążącą w żyłach. Nagły obłąkańczy uśmiech, który zagnieździł się na jego twarzy, tylko podsycił ogarniającą mnie furię. Opętaniec wyglądał teraz tak, jakby wiedział, że już wygrał.
Warknęłam, czując nagle uderzenia. Chcąc się osłonić, zacisnęłam dłoń na jednym z odnóży, które było wycelowane w moją głowę.
Pogrążona w amoku nie dostrzegałam bardzo wielu istotnych rzeczy. Takich jak choćby to, że w łazience pojawił się ktoś jeszcze... Ktoś, kogo obecność uznawałam za absurdalną i niedorzeczną, a już na pewno za zbędną. Nawet dziś, tak naprawdę wcale go tu nie chciałam... Zapewne nawet, teraz kiedy właśnie odciągał ode mnie napastnika. Na czas nie dłuższy niż kilka dzikich uderzeń serca, odzyskałam trzeźwość myśli. Wyrwana z amoku, za sprawą głosu, którego brzmienie zwykle samoistnie wprawiało mnie w irytację. Moje spojrzenie przez chwilę zatrzymało się na rozwścieczonej twarzy Dachowca. Normalnie taki obrazek był dla mnie powodem do uśmiechu... lecz nie teraz.

Ogłuszający wrzask Opętańca, który właśnie doznał najdotkliwszego ciosu przeznaczonego wyłącznie męskiemu gatunkowi, pokrył się z innym dźwiękiem. Nieprzyjemne suche chrupnięcie, podobne nieco do trzasku kości. Nie znałam jego źródła, do czasu aż nie poczułam gwałtownego szarpnięcia. W chwili kiedy Christopcher odrzucił zwijającego się z bólu Opętańca, ja nadal zaciskałam rękę na jego pajęczym skrzydle, którego na skutek dwóch sił zostało oderwane, a w każdym razie jego cześć. Zdążyłam zauważyć, że moja dłoń lepi się od jakiegoś zielonkawego płynu... Gdy chciałam rozprostować palce, ta prosta czynność okazała się niemożliwa do wykonania, podobnie jak ustanie na miejscu. Nagle osunęłam się na podłogę, obijając sobie kolana o twardą posadzkę.

O tym, że coś było nie tak, utwierdził mnie fakt, że ból poczułam tylko w lewej nodze, prawa zdawała się całkiem bezwładna, podobnie jak i ręka, nadal zaciśnięta na nieplanowanej zdobyczy. Powinnam czuć ból... powinna go powodować rana na nodze, widoczna przez rozdarcie w sukni, nieco nad kolanem. Stróżka krwi mieszała się w tym miejscu ze znajomym już zielonkawym płynem. Jad? Podczas tych szybkich oględzin, spostrzegłam coś jeszcze... W czasie całej tej szarpaniny, Opętaniec musiał upuścić strzykawkę, która teraz leżała tuż koło mnie... Ponownie, widok igły wycelowanej w moją stronę zmroził mi krew w żyłach...
A gdy pod ręką nie znalazł się przeciwnik, który pozwolił przekuć lek w gniew, zostało tylko przerażenie... spotęgowane niemocą. Brak czucia w części ciała skojarzył mi się z narkozą, która nieudolnie rozeszła się po ciele... Substancją, która miała uczynić mnie bezwolną w czasie kiedy zimne ostrze znów zatańczy na skórze... Realny świat znów się oddalił, a mnie pożerały strach i widma wspomnień...
Czas nie stanął jednak w miejscu, zaś Opętaniec z całą pewnością nie dopuścił do tego, bym znalazła się w centrum zainteresowania Dachowca. Niepoczytalny ćpun wydawałby się wystarczającym zagrożeniem, ale nie. Teraz należało się zmierzyć z niepoczytalnym ćpunem, kipiącym ze złości po tym, jak jego męska duma została zraniona (dosłownie i w przenośni). Krótką chwilę, poświęconą na zwijanie się z bólu Opętaniec wykorzystał na to, by za obszernego płaszcza wydobyć pistolet. Broń pochodziła ze świata ludzi, zaś jej rozmiar sugerował dość obszerną pojemność magazynku.
-Sukinkocie! I po co się wtrącasz! Teraz Cię zajebię! I Ciebie i tę szmatę!
Głos Opętańca brzmiał niczym charkot, który mieszał się z kolejną salwą śmiechu. Broń trzęsła się w rękach napastnika, ale to najwyraźniej mu nie przeszkadzało. Widać pewność siebie z powodzeniem mogła zastąpić brak celności. Albo też nadzieja, że jeśli wystrzela się cały magazynek, to któryś z pocisków na pewno trafi. Padły pierwsze strzały.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Skrzydła Nocy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Re: Skrzydła Nocy
Sob 17 Paź - 15:03
Zazwyczaj Christopherowi nie zdarzało się, że musiał w jakiś sposób walczyć o bezpieczeństwo Seamair. Bądź co bądź, praca ochroniarza zawsze oznaczała nudne i monotonne wyczekiwanie zagrożenia, które prawie nigdy nie miało nadejść. Cały ten trud miał się opłacić tylko wtedy, gdy ten jeden raz ono nadejdzie. Teraz jednak strażnik był pewien, że to nie przelewki, ani żaden głupi żart. Ćpun atakował Seamair ze wszystkich stron i miał wobec niej zdecydowanie złe zamiary. Tutaj toczyła się walka o życie, a co gorsza, jego podopieczna nadal zachowywała się, jakby postradała wszystkie zmysły. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie użyła jakiś ze swoich mocy. Ten pojedynek już dawno mógłby się zakończyć, ona tymczasem po prostu się z wrogiem siłowała. Niczym zwierzę, które jedyną formą walki, jaką wyznawało, była siła... Tak, zwierzę to było dobre określenie. Widział to w jej oczach, co sprawiło, że przez moment nawet się zawahał. Tego nie było tam nigdy wcześniej. Pierwszy raz widział coś takiego i realnie zwątpił w to, co powinien zrobić. Na szczęście nim doszło do tragedii, wyuczony przez lata rygor żołnierza dał o sobie znać. Chłód znów zalał umysł dachowca i nakazał mu podążać według rozkazów, zamiast zastanawiać, o co w tym wszystkim chodziło. Skopał opętańca i posłał pod ścianę, nie spodziewał się jednak tego, co się stanie z jego odnóżem. Gdy zorientował się, że część skrzydła ćpuna znajduje się nadal w rękach czarownicy... Spojrzał na nią jeszcze dziwniej, niż wcześniej. Skrzywił się wyraźnie z obrzydzeniem i kolejna fala niezrozumienia zalała go. Czy naprawdę kobieta była aż tak brutalna? Nigdy nie poznał jej od tej strony.
- Jasna cholera, Seamair! - syknął ze swego rodzaju irytacją - Coś ty narobiła do diaska? Całą misję szlag trafił, co ci strz...
Więcej przekleństw niestety nie zdołał z siebie wykrzesać. Chwilowa wściekłość skierowana na czarownicę została przerwana wystrzałem z pistoletu. Christopher nie wiedział jeszcze, że jego podopieczna i tak go w żaden sposób teraz nie rozumie. Żyje w swoim świecie, a on z rosnącym w jego ciele poziomem adrenaliny, nie spostrzegł tego. Miał zresztą większe zmartwienia w postaci naćpanego faceta z bronią. Chyba tylko jego stan sprawił, że jeszcze nie leżał martwy z kulką w potylicy.
- Odłóż to kurwa! Rzuć broń!
Niestety ostrzeżenia ponownie nic nie dały. Dachowiec musiał wykonać jakiś ruch, by nie oberwać jednym z przypadkowych strzałów. Zacisnął zatem zęby i jego postać nagle rozpłynęła się w powietrzu, przemieniając w mgłę. Nim jego przeciwnik mógł zorientować się w ogóle, do czego doszło, postać ochroniarza wyrosła tuż przy jego głowie. Jedno kopnięcie eleganckiego buta, a potem drugie. Trzecie jeszcze dla upewnienia, że ćpun stracił przytomność na dobre. A potem czwarte, by wytrącić broń z jego ręki jak najdalej. Walka zakończona... A gdy Christopher rozejrzał się po polu bitwy, zobaczył obraz nędzy i rozpaczy. Wszędzie krew, wymieszana gdzieniegdzie z jadem. A pośród tego wszystkiego Seamair, wpatrująca się w jakiś przedmiot na ziemi. Strażnik dysząc ciężko wbił w nią wzrok, obserwując przez dłuższą chwilę. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, tym razem nie padły złośliwe komentarze i pretensje... Kobieta była w innym świecie. Widząc to, przełknął ślinę i podszedł do niej powolnym krokiem. Stanął około metr od strzykawki, zapominając na moment w ogóle o istnieniu tego przedmiotu.
- Sparaliżował ciebie czymś? Musimy iść. Lada chwila przyjdzie tu ochrona i trzeba jakoś się z tego wytłumaczyć...
Niestety, miał wrażenie, że jego słowa w żaden sposób nie trafiają do towarzyszki. Tych emocji w jej oczach... Nie widział nigdy wcześniej. Podobnie jak zwierzęca furia, jaką dostrzegł wcześniej, ten strach zahaczający wręcz o trans był czymś kompletnie nowym. Mężczyzna nie do końca wiedział, co powinien teraz zrobić, więc po prostu stał i czekał.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach