Turniej Strzelecki

avatar
GośćGość
Turniej Strzelecki
Nie 19 Maj - 17:53
MISJA O KAMIEŃ DUSZY [Umiejętność strzelania z pufferów]

Julia Renard pomimo młodego wieku, mogła się pochwalić zarówno dużym bagażem życiowym jak i zawodowym. Dzięki swoim umiejętnościom pięła się po szczeblach kariery w szybkim tempie. Dzięki niedawnemu awansowi na stanowisko lekarza, mogła się pochwalić jeszcze większymi możliwościami.
Ten dzień jednak nie zapowiadał się jakoś wyjątkowo. Po porannym obchodzie, Julia wręcz mogła narzekać na brak zajęcia.
Nie potrwało to zbyt długo. Koło południa do kliniki, cały spocony i zziajany zawitał goniec z ważną informacją. Otóż jego Pan, niejaki Vincent Donegal potrzebował pilnej wizyty. Podczas niedawnego polowania, został raniony przez dzika w nogę. Kość okazała się być najprawdopodobniej złamana, a do samej rany najprawdopodobniej wdało się zakażenie. Z racji na jego wiek, jak i ciężki charakter nie był w stanie jak i nie chciał, zjawić się osobiście w klinice. Oczekiwał, że dzięki sowitej zapłacie któryś z lekarzy stawi się u niego osobiście i zajmie się jego nogą. W wiadomości zamieszczony został również adres wskazujący na okazały dworek znajdujący się na kryształowym pustkowiu oraz kilka słów zachęty.
Jedynym wolnym lekarzem w klinice, na tamtą chwilę była młodziutka Julia. Czy zdecyduje się ruszyć do pacjenta, którego ton wypowiedzi w liście był wprost błagalny? Czy może zignoruje ten apel o pomoc?

Opisz proszę, jeśli zdecydujesz się wyruszyć co dokładnie ze sobą wzięłaś (w tym zarówno zwierzęta, bestie, magiczne przedmioty jak i te zwykłe),co dokładnie założyłaś i na czym wyruszyłaś.



Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Wto 2 Lip - 0:42, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pon 20 Maj - 0:29
Julia powoli przyzwyczajała się do swojej nowej pracy. Była lekarzem dopiero od niedawna, dlatego zarówno Bane jak i Jan Sebastian cały czas patrzyli jej na ręce. Czasem było to dobre, bo w porę mogli naprawić jej ewentualne błędy, nim coś się poważnego stało. Nie miała na szczęście za dużo takich wpadek. Po prostu nie miała jeszcze aż tak dużego doświadczenia. Czasem jedna było to też męczące, w szczególności jak Bane przypominał sobie, że czasem trzeba być miłym i co chwila albo pytał czy jej nie wyręczyć, albo dawał jej dodatkowe przerwy na odpoczynek. No przecież nie była dzieckiem! Ale miała wrażenie, że maczał w tym swoje palce również Kayl, jej ojciec. W szczególności patrząc na to, że w domu cały czas pilnował, żeby dobrze jadła i się wysypiała. Szkoda tylko, że w nocy i tak często spędzała czas albo na niebie, albo w swoim małym warsztacie, gdy mężczyzna już dawno spał. Ona nie potrafiła, mimo iż pogodziła się z Dyrektorem Kliniki, nadal miewała koszmary.
Tego dnia nic specjalnego się nie działo. Jedynym wyjątkiem było to, iż nawet w miarę się wyspała, co nie było ostatnio zbyt częste. Gdy tylko wykonała swoje obowiązki, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, więc po prostu zabrała się za papierkową robotę. Co innego miała robić. Bane zajmował się swoimi pacjentami, Jan Sebastian znów siedział w podziemiach, a Kayl miał dziś urwanie głowy w Aptece, gdyż nie dość, że mieli klientów, których przecież nie wyrzucą, ale dodatkowo musieli uzupełnić zapasy, a żeby to zrobić musieli najpierw zrobić inwentaryzację, a w Krainie Luster nie było za bardzo wolnych dni, dlatego trzeba to było połączyć  i znaleźć sposób by pogodzić jedno z drugim.
Po południu Bane miał zaplanowany zabieg. Zapowiadał się na długi, ale zapewniał Julię, że nie jest to nic skomplikowanego i że ma zająć się wszystkim w tym czasie. Jakiś lekarz przecież musi być dostępny w razie jakby coś się stało. Julii nie za bardzo się to podobało ponieważ nie zapowiadało się na to, żeby cokolwiek się stało.
Ale myliła się…i żałowała tego. Nie spodziewała się, ze będzie trzeba iść na wizytę domową. Dodatkowo tak nagłą i jeszcze tak daleko. Przecież Kryształowe było naprawdę bardzo daleko. Nie mogła jednak nikogo poprosić o to, żeby pojechał z nią. Westchnęła więc i zgodziła na to by pojechać.
Szybko poszła się ogarnąć. Przebrała się w wygodną koszulę, oraz spodnie i wysoko wiązane buty. Na to narzuciła kitel wyjściowy. Na szyi zawiązała Czarodziejską Wstęgę, a na nadgarstku owinęła Korale Zamiarne. Lepiej się zabezpieczyć, w szczególności w takim miejscu. Do paska przy spodniach przypięła Bursztynowy Kompas, który wsadziła do kieszeni. Włosy zaplotła w warkocz, a następnie zrobiła z niego koka, by jej nie przeszkadzał przy pracy. Nie brała rękawiczki na zakrycie tatuażu na nadgarstku. Odkąd Bane nie zareagował na niego źle, nie zakrywała go praktycznie w ogóle. No chyba, że rękawem.
Następnie zabrała się za apteczkę by przejrzeć jej zawartość. Wzięła bandaże o różnej szerokości, gazy, spirytus. Plaster zarówno bez opatrunku, jak i te z opatrunkiem. Skalpel, listwy usztywniające (łupki), jakby noga faktycznie była aż tak uszkodzona. Igły, nici. Pięć par rękawiczek, bo lepiej mieć ich więcej. Maść na zakażenia, Niewielki słoik miodu. Dren w razie, gdyby trzeba było pozbyć się nadmiaru ropy. Na górę położyła jeszcze kocyk termiczny. Lepiej się zabezpieczyć. Dodatkowo zapakowała też leki na stany zapalne i gorączkę.
Do drugiej torby wsadziła trochę pieniędzy, wodę, czekoladę i prowiant na drogę. Dodatkowo chusteczki higieniczne, prosty nóż polowy, krzesiwo. Wzięła też ołówki, chlebową gumkę oraz szkicownik, by móc coś robić w trakcie podróży, poza samym rozmyślaniem nad swoim zadaniem.
Dziewczynki zostały w domu, więc nimi się nie przejmowała. Przed wyjściem poprosiła tylko Alice, żeby ta przekazała Bane'owi oraz Kaylowi, że wychodzi oraz podała dokładny adres, by wiedzieli w razie czego gdzie jest. Lepiej dmuchać na zimne.
W trakcie przygotowań poprosiła też by wezwano wóz, dlatego ten czekał już na nią prze Kliniką. Podała adres na co woźnica trochę popsioczył, bo nie lubił jeździć na Kryształowe Pustkowie, ale posłusznie pogonił konie...a raczej stworzenia które je przypominały. Bo bardziej wyglądały jak połączenie konia z reniferem niż zwierzaka trzymanego na co dzień w stajni.
Podróż trwała długo, a Julia planowała wizytę oraz rysowała. Musiała coś robić bo by ją poskręcało z tego stresu. Zjadła też trochę prowiantu od Alice, by mieć siły na użycie mocy. Ocknęła się z zamyślenia dopiero, gdy woźnica oznajmił, że się zbliżają, a dziewczyna wystawiła głowę przez okno, by zobaczyć cel swojej podróży...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Pią 24 Maj - 2:07
Długa podróż i stres związany z samodzielną wizyta domową, niejednemu dałyby w kość. W końcu jakby na to nie patrzeć, Julia po raz pierwszy w swojej lekarskiej karierze, wykona wizytę domową bez niczyjej asysty. Ciężkość na żołądku podczas podróży, była więc w tej sytuacji jak najbardziej normalna. Julia podeszła do sprawy z zimną głową, odpowiednio się wyposażyła na wypadek gdyby musiała szybko się ewakuować. Nic dziwnego! Po wszystkich światach stąpają psychopaci i zwyrodnialcy, o jakich nie śniliśmy nawet w najgorszych koszmarach.
Podróż sama w sobie nie była uciążliwa. Pogoda może i nie zachwycała, słońce skrywało się za ciężkimi chmurami, ale było ciepło i praktycznie bezwietrznie. Drogi jak to drogi, w większości w stanie dobrym, momentami jednak Julia i jej cztery litery mogły odczuć boleśnie wyboistość dróg leśnych. W kilku momentach woźnica próbował zagaić rozmowę, po głosie Julia mogła u niego wyczuć niezadowolenie. Nikt nie przepadał za tą okolicą. Niewiele tu było, a o rabunek bardzo łatwo...
Gdy Julia dojechała na miejsce, jej oczom okazał się wielki Turniej Strzelecki 9QrD0pN dwór. Cały główny budynek był lśniąco biały, pokryty cegła w kształcie smoczych łusek. Małe budynki gospodarcze po jego prawej stronie, były wykonane w ten sam sposób. Po jego lewej stronie zaś była pokaźnych rozmiarów stajnia, w której stało pięć, lśniących, czarnych koni. Jeśli Julia im się przyjrzała, to dostrzegła że są wykonane... Z kryształów!
Wszystkie rośliny na podjeździe i na całej posesji, były stworzone z kryształów w różnych odcieniach fioletu, tak samo trawa. Z daleka wyglądała jak wyjątkowo mocno lśniąca, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, odkrywało się że jest to soczyście zielony kryształ.
Cała posesja ogrodzona była wysokim na jakieś dwa metry, marmurowym płotem ze stalowymi prętami.
Na podjeździe czekał już lokaj, odziany w biały frak. Gdy tylko Julia wysiadła z powozu, powitał ją radośnie. Był to mężczyzna po trzydziestce, z fioletową burzą loków na głowie. Postawny, ale nie przesadnie umięśniony. Przynajmniej tyle można było dostrzec na pierwszy rzut oka.
- Jak dobrze, że była Pani w stanie przyjechać tak szybko! Pan Donegal niestety zaniemógł i nie był w stanie osobiście stawić się by Panią powitać. Zapraszam, czeka już na Panią.- mężczyzna ukłonił się lekko Julii i otworzył przed nią jedno skrzydło głównych drzwi.
Gdy Julia weszła do środka, jej oczom okazały się szerokie i pokrętne schody, prowadzące na piętro , tuż obok nich znajdowała się fioletowa fontanna z wizerunkiem syreny.
Po lewej stronie były zamknięte, dwie pary drzwi. Lokaj zaprowadził Julię do salonu, który znajdował się po prawej stronie schodów. Cały pokój był biały. Bardzo wysoki sufit, wielkie regały książek, sięgały aż pod niego!
Na środku salonu, leżał dywan z wyjątkowo gigantycznego niedźwiedzia polarnego, wokół niego ustawiono trzy czarne, skórzane kanapy. Na jednej z nich siedział właśnie gospodarz.
Prawie łysy starzec, dachowiec. Na jego łysej glacy, znajdowały się prawie równie łyse kocie uszy, a spod koca którym był przykryty, wystawał prawie równie łysy ogon. Mężczyzna ten mógł zrobić na młodej dziewczynie wrażenie, swoją posturą. Wielki jak dąb, było tu odpowiednim określeniem. Wielki i umięśniony jak ten Pudzianowski... Aż dziwne że ktoś taki nie był w stanie wstać z łóżka!
Gdy tylko usłyszał kroki, odwrócił głowę w stronę przybyszów. Nie miał zbyt przyjaznego wyrazu twarzy.
- Zabierz się dziewczyno do roboty, albo odgryzę ją sobie za chwilę!- głos miał równie nieprzyjemny co wyraz twarzy. Słychać było że cierpi. W pokoju unosił się niezbyt przyjemny zapach. Czyżby z raną było aż tak źle?


Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Wto 2 Lip - 0:41, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pią 24 Maj - 10:02
Wyglądało na to, że podróż w końcu dobiegła końca. Po kilku godzinach jazdy po...różnych drogach. Podróż może nie była męcząca, ale w końcu mogła rozprostować kości. Tak też zrobiła.
Jak tylko wyszła, pierwsze co zrobiła, zabierając swoje rzeczy i płacąc woźnicy, to rozprostowanie zastanych skrzydeł oraz przeciągnięcie się. Nie lubiła takich dalekich podróży. Dodatkowo patrząc na porę, to pewnie będzie wracać w nocy....w sumie to miała nadzieję, że nie będzie musiała tutaj nocować....może chociaż jej pokażą, gdzie mieszka Cierń, to u niego będzie mogła przenocować? Byłoby dobrze....
Podeszła do budynku, przyglądając ciekawym cegłom, szybko jednak się zreflektowała, gdy zauważyła mężczyznę, który chyba na nią czekał. Podeszła więc i przywitała się grzecznie. Uśmiechnęła delikatnie i przytaknęła głową. Czemu miałaby być zła za to, że pacjent nie może sam chodzić? O ile nie będzie musiała mu pomagać w załatwianiu się to nic. I tak by tego nie robiła tutaj.
Poszła za lokajem, zastanawiając się, czemu przeważają tutaj fiolety. Drzewa były fioletowe, a teraz ten lokaj. Szybko potrząsnęła głową. To nie czas na takie rozmyślania. Musi się skupić na pracy. Przycisnęła do siebie mocniej skrzydła. Nie tyle by nic nie strącić, ale po prostu ze stresu.
Weszła do pomieszczenia i nie mogła nie spojrzeć w górę. Jak oni się tam dostają? Szybko została jednak sprowadzona na ziemię, gdy zorientowała się, że nie są tutaj sami z lokajem.
Przełknęła ślinę, widząc łys...PRAWIE łysego dachowca o dość mocniej budowie. Ciekawe czy był dachowcową wersją kota sfinksa, czy po prostu był aż ta stary. Obie wersje były możliwe.
Położyła po sobie na sekundę uszy, słysząc jak niemiły jest gospodarz. Spojrzała na lokaja. Wiedziała czego jej trzeba, nawet bez patrzenia na ranę czy czucia tego zapachu - czy mogłabym prosić o jakieś grube prześcieradło albo ręczniki by podłożyć co pod nogę i ewentualnie nie wybrudzić pościeli i mebla? - zapytała i ruszyła w kierunku pacjenta - aaa...jeszcze bym prosiła jedną pustą miskę, jedną z przegotowaną, gorącą wodą oraz czystą szmatkę na oczyszczenie okolicy rany - poprosiła uprzejmie.
Już wiedziała, że będzie ciężko. Mężczyzna nie wyglądał na sympatycznego, ale nie wiedziała czy było to przez ból czy też taki był. Miała nadzieję, że to pierwsze....
- Dzień dobry, nazywam się Julia Renard - przedstawiła się grzecznie. Nie mogła pozwolić by ją poniosło. Chwyciła lekko koc - mogę? - zapytała i jeśli dostała pozwolenie, zajrzała od niego by obejrzeć co takiego stało się w nogę. Jak był niemiły to trudno...musi zapytać i mówić o czynnościach jakie będzie wykonywać.
Odkryła nogę po czym odłożyła torby na bok, by mieć je pod ręką, ale jednocześnie by nie przeszkadzały. Założyła rękawiczki i zaczęła oglądać ranę, bardzo delikatnie naciskając jej okolice.
Błagam...żebym nie musiała jej amputować....

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Czw 30 Maj - 19:14
Na szczęście dla Julii, pacjent nie wyglądał na takiego który potrzebowałby pomocy przy sraniu. Wszechobecny fiolet mógł razić lekko w oczy, ale miał przyjemny odcień, można by wręcz powiedzieć że relaksujący.
Niebotycznie wysoki sufit, na pewno robił wrażenie. Nie widać było żadnej drabiny czy schodków, które mogłyby pomóc w dostaniu się na sam szczyt regałów. Kto wie, może mieszkało tu wbrew pozorom więcej ludzi, albo może gospodarz albo lokaj potrafili latać? Dość zabawna wizja, takiego łysego Pudzianowskiego, unoszącego się 5/6 metrów nad podłogą, wybierającego książeczkę do poczytania na wieczór. Tak, można go otwarcie nazwać łysolem, na kocich elementach miał tyle futra co nic. Ledwie kilka włosków.
Prośba Julii była jak najbardziej na miejscu, skoro taki facet nie może wstać, czuć niefajny zapaszek… no nie trzeba być jasnowidzem by sobie zobrazować to co się z nogą może dziać. Lokaj jednak nie ruszył się ani kroku. Rzucił pytające spojrzenie swojemu pracodawcy, dopiero gdy ten kiwnął głową, wyszedł tak szybko, jakby od tego zależało jego własne życie.
- Młoda jesteś. Wiesz chociaż co się podaje na gorączkę? Ile Ty dziewczyno masz lat? Doprawdy, aż taki deficyt personelu jest w tej całej klinice, że zatrudniają dzieci?- puf, wszelkie nadzieje Julii, o tym że mężczyzna jest niemiły przez ból, właśnie prysnęły. Te słowa brzmiały bowiem w sposób wyćwiczony, nie słychać było bólu. Pozwolił jej odsłonić koc i wtedy jej oczom ukazał się brzydki babol. Nie wyglądało to dobrze. Noga była napuchnięta, w dodatku widać było że ktoś przy ranie coś kombinował i próbował w sposób nieudolny, zszyć ją. Z samej rany sączyła się ropa co by wyjaśniało nieprzyjemny zapach, skóra była blado czerwona, z sinymi elementami. Rana była naprawdę głęboka, a tkanka dookoła niej wyglądała jakby miała lada chwilę zacząć gnić. Nie było oznak martwicy na szczęście, więc Julia nie musiała bać się o amputację.
- Tylko się pośpiesz, a jeśli to schrzanisz to moja w tym głowa byś już nigdy więcej nie mogła dotknąć chociażby rękawiczki.- i wtedy przyszedł lokaj, a wraz z nim kobieta. W typowym, wiktoriańskim uniformie służącej. Tylko to mogło pomóc odróżnić ją do lokaja, bowiem cała reszta jej wyglądu… była przerażająco identyczna. Może są bliźniakami jednojajowymi?
Przynieśli wszystko to o co poprosiła Julia, postawili to tam gdzie wskazała, a następnie stanęli z boku obserwując.



Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Wto 2 Lip - 0:40, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Sob 1 Cze - 22:09
Trochę zaskoczyło ją to, że Kamerdyner nie zareagował. Ale gdy dostał pozwolenie od swojego pana, to trochę się uspokoiła, choć i tak było to dość niepokojące. Ale nie odezwała się nawet słowem. Gdy zostali sami z mężczyzną, zerknęła tylko ukradkiem na Korale. Oby tylko nie miał jakiś złych zamiarów.
Spojrzała na Gospodarza, gdy ten zapytał on o jej wiek - jestem wystarczająco dorosła, żeby się tym zająć - powiedziała grzecznie - przepraszam, ze nie przyjechał nasz Dyrektor, jednak prowadził poważny zabieg i dotarłby tutaj dopiero jutro - wyjaśniła spokojnie - a tylko nasza dwójka ma umiejętności, które sprawią, ze możliwe iż za kilka godzin znów stanie pan na nogi - zaryzykowała dodanie tych kilku słów.
Przełknęła z lekkim trudem ślinę, gdy zobaczyła ranę. Jak można do czegoś takiego doprowadzić? I co za idiota próbował to ot tak zszywać? Jakby to była jakaś dziura w gaciach... Zamknęła na moment oczy po czym zaczęła delikatnie badać nogę. Była mocno spuchnięta, wyciekała z niej ropa i dodatkowo nie wyglądała najlepiej. Ech...co robić co robić.
Spojrzała w oczy Dachowcowi - przepraszam, ale mogę to zrobić albo szybko albo porządnie, w obu przypadkach będzie boleć - mówiła spokojnie. Była skupiona i nie przedłużała niczego.
Gdy tylko dwie osoby weszły do pomieszczenia, pomyślała jedno – clones - ale nie powiedziała tego na głos. Poukładała wszystko obok łóżka. Pustą miskę zaraz obok nogi, a tę z wodą przy łóżku by w razie czego się nie wywróciła. Wyciągnęła z torby skalpel, gazę, drugą parę rękawiczek na później oraz dren. Ustawiła wszystko i zaczęła szmatką przemywać okolice rany po czym za pomocą skalpela usunęła sprawnie te prowizoryczne szwy.
- Proszę mi powiedzieć...dlaczego nie poszedł pan z tym do lekarza? - zapytała spokojnie, zakłuwając skórę obok rany oraz wprowadzając tam dren, by pozbyć się ropy. W jej słowach nie było pretensji. Tylko ciekawość oraz chęć nawiązania jakiejśrozmowy.
Dopiero gdy rana była oczyszczona, westchnęła. Poprosiła Kamerdynera by oczyścił miskę z ropy i przyniósł ją już pustą, oczyszczoną. Teraz najtrudniejsze - przepraszam, ale nie będzie to ani trochę przyjemne - spojrzała mężczyźnie w oczy, przepraszająco. Pociągnęła palcem za Wstęgę i zamieniła ją w maseczkę chirurgiczną po czym gdy już miała na nowo miskę obok, ostrożnie zaczęła usuwać martwą tkankę, zaleczając od razu trochę ranki, by nie krwawiły, ale tak by mogła to potem zeszyć.
Wiedziała, że bez znieczulenia jest to bolesne, ale nie widziała innej możliwości. Nie miała przy sobie robali by wyjadły martwą tkankę...poza tym Pacjent chyba by nie usiedział tyle - jak będzie trzeba proszę mówić, to będę robić przerwy - poinformowała go spokojnie. Tak będzie szybciej...miała tylko nadzieję, że nie gorzej. Miała pewną rękę, więc nie bała się o drżenie, ale groźba, którą rzucił mężczyzna wcale jej się nie podobała. I tak była zestresowana. Musiała więc postarać się jak najlepiej.
Pozbywała się tkanki powoli, małymi warstwami by jak najmniej podrażnić zdrową część nogi.
Jeśli jednak mężczyzna za bardzo się rzucał, poprosiła czy Kamerdyner nie mógłby go przytrzymać. Musiała przecież jakoś uratować tę nieszczęsną nogę!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Sob 8 Cze - 18:21
Było zarówno czuć jak i widać, że Pan domu rządzi się żelazną ręką. Służba czekała na byle znak, by móc coś dla niego zrobić. Osobę postronną taką jak Julia, coś takiego mogło dziwić. Przecież nie na co dzień, widzi się coś takiego. Pracownicy w niemal stu procentach nastawieni na służbę swojemu pracodawcy.
Widać było że mężczyzna nie do końca jest przekonany co do osoby Julii. Pokazywał to zarówno grymasem swojej twarzy, jak i mową całego ciała. Widać było, że jej słowa tylko bardziej podniosły mu ciśnienie. Nie trzeba było być medykiem by to zauważyć. Czubki jego łysych uszu, zaczerwieniły się znacznie, tak samo jak jego nos.
- Nie wyglądasz na dorosłą. Ile Ty dziecko masz lat? A ten wasz dyrektor, powinien nauczyć się rozróżniać pacjentów ważnych od ważniejszych. prychnął, wykrzywiając usta w nieprzyjemnym grymasie. - Postaraj się, nie mogę sobie pozwolić na dłuższą niedyspozycję.-rana nie wyglądała dobrze, byłby w stanie stwierdzić niemal każdy kto by na nią spojrzał. Ktoś kto próbował się nią zając, kompletnie nie miał pojęcia co robił, ale się starał.
- Boleć to będzie Ciebie, jeśli to spartaczysz. Zabierz się w końcu do roboty i przestań tyle gadać. Nie za to Ci płacę.- myśli Julii a propos dwójki pracowników Vincenta, może nie były wcale takie głupie. Ta dwójka była wręcz identyczna. Podobna postura, włosy, wyraz twarzy, wzrost, nawet wagowo wydawali się być podobni. Taki trochę gender bender.
- Po co mam iść do lekarza, skoro może on przyjść do mnie? Nie mam czasu by go marnować z powodu takiej błahostki.- dren wszedł bez problemu, mężczyzna się nawet nie skrzywił. Możliwe że bolało go to tak mocno i tak długo, że nie robiło mu to już większej różnicy. Tak samo i tym razem, kamerdyner poczekał aż jego pracodawca da mu pozwolenie, by zrobić to o co prosiła Julia. Gdy już je uzyskał, zrobił to o co go poproszono baardzo szybiutko.
Gdy Julia po raz kolejny się odezwała, mężczyzna jedynie przewrócił oczami, robiąc pochmurną minę. Chyba nie podobało mu się to podejście do pacjenta w jego wieku!
Wszystkie możliwe żyły na jego ciele, były tak nabrzmiałe, całe jego ciało tak sztywne… tylko to zdradzało jak bardzo go boli to wycinanie martwej skóry.  Nie przerwał jednak ani razu, a dłonie Julii sprawnie usunęły wszystko co było martwe w ranie. Zdolniacha!
W pewnym jednak momencie pacjent szarpnął nogą, przez co Julii omsknęła się ręka i nacięła za mocno! Mężczyzna zaczął rzucać soczystymi obelgami w stronę dziewczyny, jednakże już więcej się nie poruszył.


Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Wto 2 Lip - 0:40, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pon 17 Cze - 23:54
A więc to tego typu pacjent? Taki co uważa się za pępek świata ponieważ ma pełno pieniędzy? Już wiedziała, że na pewno go nie polubi. Miała nawet gdzieś czy jak nie jest ranny to tez jest taki milutki. Miała nadzieję, załatwić to szybko (ale dobrze) i jak najszybciej wracać do domu. Już nawet nie chciało jej się pytać go potem czy może liczyć na to, że ktoś ją odwiezie, chyba po prostu weźmie i się teleportuje. Kto wie, może nawet przenocuje w Wieży jak będzie miała naprawdę dość?
Zignorowała pytanie o wiek - gdy przyszedł goniec, był w połowie kilkugodzinnego zabiegu, którego nie mógł przerwać. Niestety w takich sytuacjach nie ma kogoś takiego jak mniej lub bardziej ważny pacjent - powiedziała spokojnie, uśmiechając się do niego przepraszająco. Może powinna być taka jak Bane. Że wyśmiewa Pacjentów? Ale wiedziała, że tutaj by to nie przeszło, pewnie nawet jakby sam Dyrektor się tym zajął.
Źrenice jej się lekko zwęziły. On naprawdę nie rozumiał, że tak trzeba? Że musi go poinformować? Ciekawe czy jakby nic nie mówiła, to czy by się czepiał o to, że nie wie co ma zamiar zrobić. Na pewno by tak było....Poza tym wolała uprzedzić, że coś zaboli.
Spojrzała na Gospodarza, starając się, naprawdę się starając by jej spojrzenie nie strzelało piorunami - ale mógł pan w takim razie od razu posłać po lekarza. Gdyby poczekał pan jeszcze tak ze dwa dni, to już nie byłoby co ratować - powiedziała. No może się wymądrzała w jego oczach. Może była smarkulą, ale wyglądało na to, że miała o wieeeele większą wiedzę na te tematy. Tak też powinno być skoro była lekarzem, ale kurcze....taki stary, a głupszy niż niejedno dziecko...ba! Nawet dzieci sobie lepiej radzą niż on...i wiedzą lepiej jak należy postępować.
Całe szczęście wszystko poszło gładko. No....może poza ostatnim cięciem. Cicho przeprosiła mężczyznę za to, choć to nie była jej wina i szybko zasklepiła rankę, która nie była ani poważna, ani nawet głęboka.
Oczyściła ranę i obejrzała ją jeszcze dokładnie. Było widać ładnie kość i wyglądało na to, że nie była złamana, ani nawet zarysowana. Całe szczęście.
- Kość jest cała, więc pozostaje mi to zszyć - powiedziała, ale nawet nie spojrzała na mężczyznę. Zdjęła rękawiczki i sięgnęła do torby. Przygryzła wargę...zapomniała o szwach rozpuszczalnych. Niech to szlag jasny! Co teraz? Musiała sobie poradzić. Była w końcu lekarzem czy nie?!
Wzięła szwy oraz igłę, założyła nowe rękawiczki i zaczęła powoli łączyć kawałki rany tak, że zasklepiała je od razu, a nić przechodziła przez nie, nie blokowała się. Musiała się skupić na tym, żeby wszystko było dobrze. Spowodowało to pojawienie się kropli potu na czole, ale tylko zerknęła na parkę w kącie i otarła czoło rękawem kitla. Nie ma co liczyć na ich pomoc, nie jeśli tak bardzo słuchają tego cholernego gbura.
Jeśli tylko poszło jej to sprawnie, zapytała czy może prosić szklankę wody i zajęła się zszywaniem właściwym rany, a dokładniej skóry. Musiała jednak najpierw odpocząć chwilę, przed następnym użyciem mocy i najchętniej usiąść, ale nie wiedziała czy to nie doprowadzi do kolejnych komentarzy. Zaszyta rana mogła tak przecież być póki sama się nie zagoi, ale skoro tu jest to się tym zajmie, ale najpierw chwila odpoczynku. Nie miała zamiaru siedzieć tu dłużej niż to konieczne.... nie jeśli kocur nie zmieni swojego nastawienia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Pon 24 Cze - 20:58
- Kiedyś tak nie było! Obecne czasy to syf! Wszystkim się w dupach poprzewracało od nadmiaru władzy! Takie instytucje jak szpitale, powinny szanować nas. Jesteśmy ważniejsi niż jakiś plebs, który nie potrafi nawet zapłacić za swoje leczenie. Kiedyś było lepiej. Nie to co teraz- mężczyzna splunął na sucho gdzieś w bok, podkreślając swoją wielką pogardę dla tego, co się teraz wyprawia w środowisku medycznym.
Nasz pacjent miał pieniądze, miał pozycję, miał władze i oczekiwał najwyższych standardów! Nic dziwnego że był niezadowolony, gdy otrzymał dziecko takie jak Julia! Umniejszał jej umiejętnościom przez jej wiek i to że była kobietą. Chyba więc powinno to być motywacją by jeszcze lepiej wykonać zadanie i utrzeć mu nosa?
Julia dobrze postępowała, zachowując się tak a nie inaczej. Jej obawy, że pacjent mógłby być jeszcze bardziej nieprzyjemny, gdyby potraktowała go jak to ma w zwyczaju dyrektor... Mogły okazać się słuszne. Nie trzeba być Einsteinem by wyciągnąć takie wnioski z obecnej sytuacji! I bez takiego zachowania, było wystarczająco nieprzyjemnie!
- Wiem co mogę, a czego nie. A już na pewno to nie Twój interes. Mogłem posłać po kogoś wcześniej, ale nie chciałem. Nie było potrzeby. Teraz jest, więc tu jesteś. To chyba proste nie?- mężczyzna przewrócił oczami. Jego służba w tym samym momencie, przestąpiła z nogi na nogę. Czyżby była to oznaka stresu? Znużenia? Zniecierpliwienia? Ile osób tyle interpretacji...
Mężczyźnie bardzo nie spodobało się to, co zrobiła Julia. Może to i była jego wina, ale w jego oczach to Julia powinna błagać go o wybaczenie!
- I to ma być fachowa obsługa?? Tak się traktuje ludzi takich jak ja?! Kpina jakaś! - nie ruszał się, widać wiedział że mogło się to źle skończyć. Jakiś tam instynkt samozachowawczy jednak miał.
Brak rozpuszczalnych szwów, oznaczał jedno. Będzie musiała tu wrócić i je zdjąć! Czyli ta wizyta, to na nieszczęście Julii nie będzie ich ostatnie spotkanie! Zapewne niejedna osoba plułaby sobie za coś takiego w brodę...
Zmęczenie takim zabiegiem, niespecjalnie spodobało się gospodarzowi, ale widać nawet on miał jakieś odruchy. Pstryknął palcami na lokaja.
- Przynieś jej wody i jakieś jedzenie.- przyjrzał się krytycznym okiem swojej nodze, ale to co zobaczył widocznie mu się spodobało. Lekko się odprężył, a żyły na jego ciele przestały złowrogo pulsować.
- Wiem co sobie teraz myślisz na mój temat. Stary idiota, bez krzty kultury osobistej i poszanowania innych. Taki już jestem. Musisz mi to wybaczyć. - o proszę! Nawet jego głos autentycznie wykazywał jakaś skruchę! Czyżby nastał przełom w ich relacji?
Lokaj wrócił równie szybko co zniknął. Położył na stoliku obok sofy tace. A na niej znajdował się dzban lemoniady, ciastka, kanapeczki z różną zawartością i miska z chłodnikiem ogórkowym.
- Smacznego. Nie krępuj się tylko jedz i pij. - mężczyzna oparł się wygodniej, sapiąc.


Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Wto 2 Lip - 0:42, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pon 24 Cze - 23:04
Taaaaa....typowie gadanie starego dziada. Nie przerywała mu i nie komentowała. Już się nasłuchała takich tekstów od innych pacjentów, którym na przykład nie podobało się to, że Julia chodzi w pracy w spodniach, bo przecież kiedyś to było jak dziewczyny nosiły spódnice albo sukienki....co z tego, że spodnie są o wiele bardziej praktyczne w jej pracy. Ale cóż. Po prostu wiedziała, że stare osoby, a zwłaszcza chore lub obolałe muszą sobie trochę pomarudzić ja to było za ich czasów.
Westchnęła tylko w duchu. Nie chciał wcześniej pomocy teraz chce. Teraz tu była, ale mogło jej nie być. Mógł wcześniej przyjechać Bane i wtedy na pewno nie byłoby tutaj tak przyjemnie. Wątpiła, żeby chirurg umiał trzymać język za zębami. Zaraz pewnie wdałby się w dyskusję, tak jak to było pierwszego dnia jej pracy jako lekarz. Ale teraz nie mogła o tym myśleć. Musiała się skupić na tym co robiła, żeby jak najszybciej móc stąd wyjść i wrócić do Kliniki, a następnie do domu, choć miała wrażenie, że raczej już by nie miała siły na powrót do Malinowego. To jest raczej bardziej niż pewne.
- Przepraszam - powiedziała z pokorą. Wiedziała, że nic innego do niego nie przemówi. On miał rację, on był najważniejszy i miał ostatnie zdanie. Ona tutaj nie miała nic do powiedzenia. Miała go wyleczyć i tyle. Uznała więc, że tego właśnie będzie się trzymać.
I znów był niezadowolony, a już miał nogę bardziej poskładaną niż jakby przyszedł tutaj jakiś inny lekarz. Jakiś normalny medyk, który nie posiada mocy leczenia. Podziękowała za możliwość odpoczynku i obserwowała jak mężczyzna ogląda to co zrobiła do tej pory. I...nagle stał się miły! Tego się naprawdę nie spodziewała. Uśmiechnęła się tylko do niego - nie mam co panu wybaczać, taka moja praca - powiedziała grzecznie. Nie chciała potwierdzać ani zaprzeczać temu co powiedział. Był wrednym staruchem i raczej ta nagła zmiana nastroju nie zmieni jej zdania o nim, ale nie musiał przecież o tym wiedzieć. Jak będzie dla niego miła to może przyjemniej trochę minie ten czas, który musiała tutaj jeszcze spędzić.
Spojrzała na dobroci, a potem niepewnie do nich podeszła - dziękuję bardzo...muszę chwilę odsapnąć i wyleczę panu nogę do końca oraz usunę szwy - powiedziała uprzejmie i nalała trochę lemoniady i upiła. Musiała się napić, bo była za daleko domu, żeby pozwolić sobie na jakieś zasłabnięcia. Sięgnęła też po jedno ciastko, ale nie rzucała się na jedzenie ani nie obżerała. Trochę chciała zjeść, by nabrać sił i móc wrócić do pracy - czy mogę usiąść? - zapytała pamiętając jak zachowuje się jego służba. Wolała zapytać nawet o taką głupotę, niż, żeby spełniał swoją groźbę. Lisica na pewno nie chciała sprawdzać czy to były puste słowa czy też nie.
Jeśli się zgodził usiadła i spokojnie popijała lemoniadę, spoglądając na ranę - czy coś jeszcze panu dolega po tej niefortunnej przygodzie czy tylko z nogą był problem? - zapytała by nie siedzieć w ciszy, a żeby też nie oskarżał jej potem o to, że się nie starała, albo o to, że jest niedbała w swoim zadaniu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Wto 2 Lip - 0:38
O dziwo mężczyzna nie robił już problemów. Pozwolił jej usiąść i się wyluzować. Cóż to, czyżby Julia mogła dostrzec w jego oczach błysk współczucia? Czy to możliwe, że ten gbur i prostak z grubym portfelem, miał jednak w sobie trochę empatii i pozytywnych emocji? Można było jedynie zgadywać, bowiem- czy można takie wnioski wysnuwać na podstawie jednego błysku w oczach?
- Ależ nie. Jedyne co mi jeszcze dolega to samotność… szczególnie w nocy. Młoda jesteś, więc pewnie nie zrozumiesz. Ale nawet w moim wieku, ma się ochotę na kobiece wdzięki- mężczyzna oblizał jednoznacznie usta, sapiąc przy jednoczesnym poprawianiu siebie na pozycji. Uszkodzona noga musiała go ostatnio niezwykle męczyć, przez co nawet tak drobna czynność, zabierała mu niemal wszystkie siły. A przynajmniej tak to właśnie wyglądało!
- Robi najlepszą lemoniadę po tej stronie lustra, więc pij ile wlezie. Ja aktualnie nie mogę, bo mi się to w końcu kwasicą skończy.- znowu zrzędliwy ton, lekko protekcjonalny. Jego zachowanie przerzucało się z jednego trybu na drugi, tak szybko że ciężko było za nim nadążyć.
- Dobrze się zajęłaś tą nogą. Może faktycznie nie jesteś taka zła, jak myślałem i coś z Ciebie będzie- kiwnął głową, a służąca wyszła. Właściwie nie wiadomo po co. Może odwołał ją do jej obowiązków bo była już im niepotrzebna? W tak wielkim domiszczu, roboty jest pewnie niemało. Starzec chwycił jedną z kanapek i pochłonął w jednym chapnięciu.
- jeśli będziesz zbyt zmęczona, to możesz zostać tu na noc. Ten budynek ma masę nieużywanych pomieszczeń, więc coś sobie znajdziesz.- w tym momencie wręcz wwiercał w nią swoje spojrzenie. Julia zaczęła czuć niemoc w rękach i jakby jej ciało stało się cięższe… Chyba naprawdę była zmęczona po takiej robocie. Może zostanie tam na noc, nie jest takim złym pomysłem?


Ostatnio zmieniony przez Rosiczka dnia Czw 11 Lip - 12:14, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Sro 3 Lip - 9:30
Popijała lemoniadę i przegryzała ciastkiem. O mało się jednak nie zakrztusiła, gdy usłyszała słowa kocura. Spojrzała na niego niepewnie, a gdy zobaczyła jak ten się oblizuje to tym bardziej miała ochotę jak najszybciej oddalić się z tego miejsca. Uśmiechnęła się więc do niego niepewnie - na to chyba faktycznie jestem za młoda, dlatego przepraszam, w tym akurat nie pomogę. Mogę tylko zająć się ranami - powiedziała grzecznie. Jak wcześniej nie lubiła tego faceta, to teraz zaczynała się go po prostu bać. Nie pozbyła się lęku do mężczyzn. Po prostu nauczyła się z nim żyć i nie pokazywać go w szczególności przy pacjentach. Ale zawsze miała się na baczności, jakby ten wpadł na coś głupiego. Teraz też lekko rozłożyła skrzydła i spojrzała na służbę, by upewnić się, ze nadal stoją w miejscu i nic nie kombinując.
Uśmiechnęła się tylko, gdy zachęcił ją do picia. Nie potrzebowała wiele i już zregenerowała siły, więc nie dolewała sobie napoju. Po prostu nie czuła takiej potrzeby, a też nie planowała tutaj zostawać na dłużej.
- Miło mi to słyszeć - powiedziała na komplement, odkładając pustą szklankę. Odprowadziła wzrokiem służącą. Dziwnie tutaj strasznie było. Albo może jej się tak tylko wydawało, bo nie była nigdy w takim miejscu? U Ciernia było zupełnie inaczej, przynajmniej w Rezydencji. W Zamku jeszcze go nie odwiedzała, było to jednak trochę dla niej za daleko. Pewnie gdyby było inne wyjście to nie przyjechałaby tu albo towarzyszyłaby po prostu Dyrektorowi.
Czuła się bardzo niekomfortowo, gdy mężczyzna tak się w nią wpatrywał. Nagle też poczuła jaka jest zmęczona, ale czy na pewno chciała tutaj zostawać - to bardzo miłe z pana strony, ale jednak gdy zaleczę nogę do końca i odbiorę zapłatę wolałabym wrócić. Ojciec będzie się martwił - uśmiechnęła się przepraszająco. Może to trochę nie na miejscu, że tak używa tutaj Kayla jako podpory, ale coś musiała wymyślić. Może i była już dorosła na tyle by leczyć, ale przecież mogła mieszkać z ojcem prawda?
Wstała i podeszła do Kocura, przyłożyła dłonie do nogi i zaleczyła ranę do końca. Po czym zaczęła ostrożnie usuwać szwy i zaleczyła małe ranki po nich - gotowe - powiedziała, lekko się uśmiechając - jeszcze może pobolewać i powinien pan ją oszczędzać, ale za maksymalnie kilka dni, poza tą blizną, nie będzie pan pewnie nawet pamiętał, że coś z nogą było nie tak - powiedziała spokojnie i zaczęła ogarniać rzeczy. Część pakowała do swojej torby, a część wrzucała do miski, tak by służba mogła to wyrzucić, a najlepiej spalić.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Czw 11 Lip - 12:10
Mężczyzna już nic nie powiedział. Ani na odmowę pomocy w kwestii zaspokojenia go cielesnego, ani na wzmiankę o ojcu, ani na udzielone rady odnośnie nogi. Jedynie siedział, wpatrywał się w Julię z delikatnym uśmieszkiem błąkającym się na jego twarzy.
W całym pomieszczeniu, dało się wyczuć zmianę atmosfery, jakieś takie napięcie zmieszane z nerwowym wyczekiwaniem. Co było powodem tej zmiany?
Może to, że Julia wypiła całą szklankę lemoniady, a to zmęczenie coraz bardziej dawało jej się we znaki? Całe jej ciało, przy pakowaniu rzeczy wydawało się nienaturalnie ciężkie. Umysł jakby odpływał, powieki coraz ciężej się uchylały.
Czyżby obawy Julii miały jednak podstawy do bytu w tej sytuacji? Czy naprawdę ten specyficzny i zgorzkniał starzec, okazał się jakimś zboczeńcem?
Ciężko jednoznacznie ocenić jego poczynania. W końcu powodów mogło być milion! Czy zaufanie jakim go Julia obdarzyła, naprawdę zostało wykorzystane? W końcu musiała mu podświadomie zaufać, skoro zjadła i wypiła jedzenie od niego zaoferowane.
W końcu ciało i umysł Julii odmówiły posłuszeństwa. GHB podane w lemoniadzie wzięło w posiadanie całą istotę Julii. Gdy padła bezwładnie na podłogę, mężczyzna zaoferował otoczeniu uśmiech niczym kot z Cheshire…


Gdy Julia się wybudziła, zdezorientowanie i ból głowy mogły ją oszołomić. Gdy zaczęła odzyskiwać władzę nad swoim ciałem, zdała sobie sprawę z tego że została zamknięta w czymś naprawdę ciasnym. Miała czymś skrępowane skrzydła, ledwo mogła się poruszyć w kompletnej ciemności. Zupełnie tak… tak jakby ktoś zamknął ją w skrzyni. Jeśli dotknęła ścianki, poczuła jak drzazga wbija się w jej dłoń, utwierdzając ją w przekonaniu o drewnianej strukturze, mikro więzienia. Było kompletnie ciemno, jeśli nie liczymy drobniutkich strużek światła, dostających się do niej spomiędzy desek. Jeśli się powyginała i sprawdziła zawartość kieszeni, wyczuła że zabrali jej wszystko co przy sobie miała.

A co mogła usłyszeć? Z początku nic. Było kompletnie cicho, a z czasem zaczął do niej docierać świergot ptaków, brzęczenie owadów, trzeszczenie drzew, szelest liści. Z czasem doszły do tego męskie głosy i ciężkie kroki na miękkim podłożu. Po tym jak stłumione te dźwięki były, można było łatwo wywnioskować że deski skrzyni są bardzo grube. Julia mogła jednak rozróżnić pięć, może sześć różnych od siebie męskich głosów. Do solidnego bólu głowy, doszło odrętwienie całego ciała. Ile leżała w tej pozycji? Co się tak właściwie stało? Gdzie się znajduje i dlaczego?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Sob 13 Lip - 10:36
Dała radę się z trudem spakować. Co się działo? Dlaczego robiła się taka ciężka i nie miała siły nawet na zwykłe schowanie przyrządów do toreb? Spojrzała na Gospodarza i zrozumiała. Nie powinna pić tej lemoniady. To był jej błąd...miała nadzieję, że nie ostatni - proszę...nie... - powiedziała ostatkiem sił, nim padła nieprzytomna na ziemię. W sumie nie była pewna czy na pewno to powiedziała, a jeśli to czy słyszalnie. I tak by się nie doczekała odpowiedzi.

Zaczęła się powoli rozbudzać. Bolała ją głowa i była cała odrętwiała. Nie rozumiała co się dzieje, ale nagle dostała ataku paniki. To samo się działo jak była u Gipinga! Czyżby ją znalazł? Chciała się ruszyć, ale skrzydła miała unieruchomione, do tego było tutaj tak ciemno! I ciasno. Oddychała z trudem, urywanie, chcąc podnieść wieko, bo chyba jakieś musiało być, wbiła sobie drzazgi do dłoni.
Musiała się uspokoić. Nie dało się tak wyjść...Trochę odpuściła, ale nadal oddychała z trudem. Miała ubrania....ale chyba nie miała swoich rzeczy, które miała przy sobie....nie czuła też tego co u Gipinga, więc...chyba do niczego nie doszło. To...dobrze...ale w takim razie po co to wszystko?
Cała się trzęsła. Była przerażona, ale starała się jakoś ogarnąć. Musiała coś wymyślić.
Jeśli jej się udało, zmieniła się w lisa, starając się pozbyć tego co krępowało jej skrzydła, ale jeśli to się zachowało jak ubrania to potem o tym pomyśli. Skuliła się w kącie i czekała na otwarcie skrzyni by z niej po prostu wyskoczyć i spróbować zwiać.
Jednocześnie nasłuchiwała. Czy na zewnątrz jest ten paskudny kocur, którego leczyła? Jako lis miała o wiele lepszy słuch, dlatego miała nadzieję, że usłyszy cokolwiek.
Jeśli jednak się jej nie udało zmienić swojej postaci, po prostu czekała i starała się usłyszeć jak najwięcej oraz nie wykorzystać całego tlenu w pudle. A to było dość trudne do wykonania, w szczególności, że nie była pewna czy jakaś szczelina się tam znajduje.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Sro 24 Lip - 16:56
Napad paniki w takiej sytuacji, był jak najbardziej zrozumiały. Przez to wszystko Julia czuła, jak serce bije jej w nienaturalnie szybkim tempie, jak brakuje jej tchu, nagłą suchość w ustach, całe jej ciało drżało, a jakby tego było mało to nadmiernie się pociła. To niezywkłe, jak ciało reaguje na tak niespodziewane sytuacje... jedni dostają kopa adrenaliny, drudzy ataku paniki.
Szukając wieka, mogła dostrzec że ścianka na przeciwko jej twarzy, minimalnie przy największej sile jakiej była w obecnym stanie użyć, ruszyła się. Nie doszło do gwałtu, to oczywiste. Julia nie czuła żadnego bólu w okolicy narządów rozrodczych, ani by cokolwiek z niej wypływało. Nikt nie wyrządził jej żadnej cielesnej krzywdy, jeśli nie liczyć lekkich obtarć w miejscach w których jej ciało stykało się z drewnem.
zmiana w lisa się udała*. Niewiele jej to w obecnej sytuacji dało, jedyne co się zmieniło, to to że słyszała wszystkie te odgłosy wyraźniej. Teraz było jasne, że mężczyzn jest sześciu. Skrzynia pachniała intensywnie drewnem sosnowym, ale z racji że Julia była w formie lisa, do jej nosa dotarł zapach... psów. Najwyraźniej miały skepowane pyski, albo potrafił siedzieć cicho, skoro nie było słychać ich skowytu.
- Trafiła mi się dobrze wykarmiona sztuka.- mężczyzna 1, który miał głos jak pacjent Julii miał głos zadowolonego z siebie człowieka. Jego słowa zostały przyjęte gromkim wiwatem.
- Doskonale! Dużo czasu minęło od ostatniego razu!- mężczyzna 2, miał głos bardziej piskliwy, ale równie podekscytowany co jego przedmówca.
- Ciężko teraz o dobre okazy, wszystko chowa się w mieście. Wyłapanie konkretnego egzemplarza nie jest łatwe.- mężczyzna 1, z westchnieniem odszedł kawałek dalej. Julia mogła usłyszeć szczęk łańcucha, a następnie nagły psi skowyt, który stawał się coraz głośniejszy z każdym kolejnym łańcuchem.
- Daj je tutaj, niech poczują.- mężczyzna 3, miał rubaszny, ale ciepły głos. Stał najbliżej skrzyni, wnioskując z tego, że Julia jego głos mogła usłyszeć najwyraźniej.
- Dostały żreć? Poprzednim razem za bardzo poturbowały zwierzynę- mężczyzn 4, miał rozkosznie słodki głos. Wręcz ociekał miodem- Po ostatniej akcji, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. A Ty lepiej uważaj na nogi. Poprzednia nieźle Ci wjebała.- mężczyzna 5, roześmiał się odchadząc gdzieś.
- Tamta to było niezłe ziółko.- mężczyzna 6 poklepał kogoś bądź coś. Z prawej strony od domniemanego wyjścia ze skrzyni, pojawiły się psy, głośno manifestując swoją obecność. Skowyt, drapanie skrzyni, węszenie.
- Wszystko gotowe?- mężczyzna 1 podszedł do tyłu skrzyni.
- Możemy zaczynać- mężczyzna 5 wrócił, Julia mogła usłyszeć dziwny szczęk... zupełnie jakby ktoś broń przeładował.
Nagle ktoś kopnął skrzynie.
- No to standardowo. Głowa 50 punktów, któraś z kończyn 25 punktów, ogon bądź uszy 3 punkty. Aha no tak, korpus 40 punktów, za szyję 10 punktów- mężczyzna 3 podszedł do skrzyni z lewej strony. To co Julia usłyszała... brzmiało co najmniej niepokojąco. O co chodziło? Za co te punkty?
Wszyscy mężczyźni zgodnie przystanęli na te punktację. Któryś z nich coś majstrował przy skrzyni. Szczęk, jakby ktoś zwalniał jakieś blokady, może otwierał zamki bądź kłódki?
Gdy tylko klapa się otworzyła, coś zacisnęło się boleśnie na szyi lisicy. Byli dobrze przygotowani, spodziewali się tej przemiany. Światło na chwilę oślepiło lisicę, ten który użył psiego chwytaka na niej, wyciągnął ją ze skrzyni. Cała szóstka trwała w ciszy, w powietrzu czuło się podniecenie, ekscytację, niecierpliwość. Psy na widok lisa oszalały. Ich szczek stał się jeszcze głośniejszy.
Gdy spojrzenie Julii przywykło do światła, dostrzegła że wszyscy mężczyźni są ubrani jak to myśliwi. Każdy z nich miał przy sobie broń, zarówno noże jak i strzelby. Każdy trzymał również jednego psa ( 4 wyżły weimarskie, 2 pointery), tym który trzymał ją chwytakiem, okazał się jej niegdyś pacjent, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, a oczy błyszczały niezdrowo.
- Słuchaj mała, bo się powtarzać nie będę, Biegnij przed siebie, jak uda Ci się wydostać z lasu- jesteś wolna. Damy Ci kilkanaście sekund przewagi, by nie było za łatwo dla nas. Wyjście z tego lasu jest tylko jedno, całość jest ogrodzona płotem pod napięciem 600 V, więc jeśli nie jesteś chorą masochistką- nie zbliżaj się do niego. Szkoda by było, gdybyś się sfajczyła zanim my Ciebie dorwiemy. Zero z tego zabawy.- kocur oblizał się z lubością. Jeśli Julia przyjrzała się mężczyznom, mogła dostrzec że każdy z nich ma zwierzęce elementy w formie uszu i ogona, wystających z dziur w czapce i spodniach. Tylko kocur był tak napakowany, pozostała piątka miała raczej lekką sylwetkę, stworzoną do skradania się.
Centralnie przed Julią, rozpościerał się gęsty las mieszany, z niebotycznie wysokimi drzewami.
Gdy kocur ściągnął z Julii szyi chwytak miała tylko jeden wybór uciekać przed siebie.
Przez to, że atak paniki nie ustępował, lisica przewróciła się o własne nogi, co kosztowało ją kilka cennych sekund**.
- W lesie są pułapki i nagrody! BAW SIĘ DOBRZE!- rzucił za nią mężczyzna 6. Psy szczekały jak opętane za uciekającą lisicą.

> Atak Paniki 1 post z 2 - ID rzutu: 654020
* Zmiana w lisa - ID rzutu: 654019
** Wywrotka - ID rzutu: 654017
generator

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pon 29 Lip - 9:56
Siedziała skulona w rogu pudła, starając się uspokoić. Nie miała pojęcia co się dzieje. Dlaczego do tego doszło? Gdzie w ogóle się znajduje. W jej głowie kłębiło się milion myśli, ale nie mogła się uspokoić.
Gdy usłyszała znajomy głos, otworzyła szeroko oczy. On?! Ale dlaczego? Czemu on to robi? Przecież mu pomogła...i dlaczego Korale nie zareagowały na to, że miał wobec niej złe zamiary? Bo inaczej się tego nazwać nie dało!
Przełknęła ślinę. Słysząc skowyt psów od razu usunęła się na drugi koniec skrzyni, by być od nich jak najdalej.
To poprzednia osoba mu to zrobiła? Nie dzik? Mówił o polowaniu, więc tutaj nie kłamał. Ale nie rozumiała nadal co oni planują. Nie mogło to od niej dotrzeć.
Gdyby umiała się skupić i była spokojna, pewnie by się zaśmiała z tej dobrze wykarmionej sztuki. Wszyscy jej mówili, że jest za chuda i sama sobie z tego zdawała sprawę. Ale cóż...ten psychopata widać tego nie widział.
Skuliła się bardziej w rogu, słysząc punktację. Czy oni...mają zamiar do niej strzelać?! Mogła się leczyć, ale czy to wystarczy? Musiała uciec, jak najszybciej i jak najdalej od nich. Musiała wrócić do Kliniki! Do domu....
Zaskomlała cicho, żałośnie, gdy coś zacisnęło się na jej szyi, zanim zdążyła wyskoczyć z pudła. Nie zaczęła się jednak szarpać, była zbyt przerażona tą sytuacją.
Gdy tylko odzyskała wzrok od razu spojrzała przerażonym spojrzeniem na myśliwych. Spojrzała na twarz każdego, musiała wiedzieć kto jest wrogiem. Musiała zapamiętać, by potem im nie ufać. A więc oni naprawdę chcą ją upolować i będą się przy tym świetnie bawić?! Ale... - dlaczego... - wyszeptała tylko, nim została uwolniona. Nie czekała jednak na odpowiedź i od razu pobiegła przed siebie. Oczywiście musiała się potknąć...bo jakby inaczej!
Nie podobało jej się to, że oni znają to miejsce, a ona wręcz przeciwnie. O jakich pułapkach i nagrodach mówił? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała jak wielki jest las, gdzie jest wyjście.
Biegła przed siebie, by oddalić się od nich jak najbardziej. Instynktownie szukała jakiejś jamy, albo wody, by zniknąć im z radaru. Ale jak ma znaleźć wyjście? Jak długo była nieprzytomna i gdzie w ogóle się znajduje!
Musiała się skupić, musiała się uspokoić, ale stres nie odpuszczał. Jeszcze kilka dni temu była z Blackburnem na randce i jej jedynym problemem było to, że nie traktuje jej jak dorosłej...a teraz? Wolałaby być traktowana jak dziecko niż uciekać przed psami oraz mężczyznami z bronią.
Julia jeszcze będąc w Wieży miała trening podobny, dlatego szukała miejsca, gdzie straci ich choć na kilka minut by mogła pomyśleć. Rozglądała się węszyła, a jednocześnie musiała pomyśleć jak znaleźć wyjście...iść do ogrodzenia? Szukać skąd przyszli? Tak...to jest to...ale najpierw się uspokoić....musi zacząć myśleć!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Pon 5 Sie - 23:28
Czy nazywanie kogoś kto się dobrze bawi, uprawiając swoje hobby- psychopatą było sprawiedliwe? Zdania w tej kwestii mogłyby być podzielone. Zdecydowanie. Wszakże nie każdemu musi odpowiadać to co Ci Panowie robili... Polowali. A to, że była to trochę inna zwierzyna niż w świecie ludzi... Czy naprawdę czyniło to z nich psychopatów? W końcu Julia była teraz lisem! Dlaczego mieliby na nią nie zapolować? Czy uprawianie własnego hobby było czymś złym? Nikt nie mówił tu wszak o zabijaniu! Czy strzelanie samo w sobie, można było nazwać złem? Ile ludzi- tyle opinii, to pewne!
Skowyt i dźwięk głosu Julii okazał się wyjątkowo pobudzający! Zarówno dla zebranych tam mężczyzn jak i ich psów!
Atak paniki Julii robił swoje. Starała się myśleć logicznie, zebrać jakoś wszystko w kupę by postępować jak najlepiej. W końcu chciała się ratować, prawda? Niestety panika nigdy nie jest dobrym doradcą. Mąci w głowie, pozbawia ciało siły... Na pewno nie sprzyjała w tym momencie lisicy, a jej sytuacja i bez tej paniki była wystarczająco ciężka.
Las był gęsty, ale promienie gorącego słońca przebijały się bez problemu przez korony drzew. Która jest godzina? Ciężko to stwierdzić, chyba że potrafi się ustalać to na podstawie położenia słońca. Jeśli się to potrafiło, to się wiedziało że zbliża się wieczór. Tylko którego dnia? Czy jest jakiś sposób by się tego dowiedzieć?
Suchość w pysku, najpewniej była po prostu efektem przyjęcia narkotyku i stresującą sytuacją. A może jednak był efektem wielodniowego przebywania w skrzyni? Tyle pytań kłębiło się w głowie Julii, że każda istota na jej miejscu dostałaby jak nic ataku migreny!
Czy bieg przed siebie, był aby na pewno dobrym wyjściem? Myśliwi może i dali Julii chwilę przewagi, ale czy biegnąc cały czas przed siebie, zapewni sobie przewagę?
Rozglądając się podczas biegu, Julia mogła dokonać pewnych obserwacji. Takich jak to, że jest to teren głównie płaski z naprawdę niewielką ilość wzniesień. Teren z wilgotnym podszyciem. Im dalej się zagłębiała, tym powietrze robiło się cięższe, bardziej duszące.
Roślinność również się zaczęła zmieniać. Ze swojej prawej strony mogła zobaczyć charakterystyczne rośliny takie jak tatarak czy kaczeńce. Z lewej krajobraz pozostawał niezmiennie taki sam jak wcześniej, zaś ten znajdujący się bezpośrednio przed nią miał rzadziej rozsiane drzewa i był bardziej przejrzysty niż do tej pory. Tylko co to oznaczało dla Julii? Na razie nie było słychać ani widać, ani myśliwych ani ich psów, ale nie musiało to wcale oznaczać tego, że Julia ich zgubiła. Bo jak tego dokonać, skoro biegnie się tylko przed siebie? Panika powoli zaczynała opuszczać myśli i ciało lisicy. Jeśli więc skorzystała z tego i dokładniej się przyjrzała wszystkiemu dookoła, mogła dostrzec że po wilgotniejszej stronie gdzieś w oddali coś się błyszczy. Dźwięki lasu pozostawały niezmienne, ptaki dawały energiczny koncert jakby zachęcając wszystko dookoła do obserwowania tych niesamowitych igrzysk!

Atak paniki- 2/2

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Wto 6 Sie - 12:06
Biegła przed siebie. Ale czy to na pewno dobrze? Musiała się uspokoić. Jak na razie starała się oddalić od mężczyzn i ich psów. Biegnąć gdzieś w bok byłoby to trudniejsze, tak jej się przynajmniej początkowo wydawało. W końcu jednak musiała zacząć ogarniać, zacząć spokojnie myśleć!
Nasłuchiwała czy ktoś się nie zbliża, ale czy to wystarczy? Nie była w Świecie Ludzi! Musiała o tym pamiętać. Zatrzymała się na dosłownie moment by się rozejrzeć. Gdzie teraz? Przed sobą widziała bardziej otwartą przestrzeń, nam na pewno będzie łatwiej ją dostrzec, a dodatkowo łatwiej ustrzelić. W jej głowie to nadal byli psychopaci. Kto normalny porywa kogoś kto pomógł i postanawia sobie do niego postrzelać? Nie ważne czy chcą zabić czy też nie! Nie ważne, czy broń, której używają jest zabójcza czy to tylko pistolety do swoistego paintballa. I tak nie powinni tego robić! A Julia miała nadzieję się stąd jak najszybciej wydostać.
Był wieczór....tak samo jak wtedy gdy była u pacjenta. Gdzie w ogóle była? To nie wyglądało na Kryształowe Pustkowie! Czy ktoś jej szukał? Nie wiedziała i nie mogła teraz liczyć na pomoc z zewnątrz! Musi jak najszybciej się wydostać z tego miejsca i wrócić. Wrócić do ojca! Do Bane'a! Nie ważne co sobie o niej pomyślą, chce wrócić i tyle!
Ale jak odwrócić uwagę psów, które na pewno za nią podążają! Jak określić czy w ogóle sobie poradzi i ile była zamknięta w tej skrzyni? Mięśnie ją bolały, czuła, że będzie musiała popracować nad skrzydłami, gdy już wróci, w szczególności, że długo były unieruchomione, ale to nie był myśli na teraz.
Zauważyła coś po swojej prawej. Spojrzała za siebie i skierowała się w tamtą stronę. Nie biegła jedna na oślep. Było tam mokro więc musiała uważać by gdzieś nie utknąć, ale jednocześnie jeśli jest tam woda, to może uda jej się zaspokoić pragnienie, a dodatkowo trochę zmylić psy, ukrywając jakoś swój zapach? Miała nadzieję, że tak się stanie.
Pamiętała o słowach starucha. Są tutaj i pułapki i nagrody. Nie wyjdzie stąd po prostu uciekając. Musiała znaleźć wyjście, dlatego też węszyła szukając czy nie natrafi na jakiś starszy trop mężczyzn, ale jednocześnie uważała na swoje otoczenie.
Na razie pozostawała lisem. Była w tej postaci szybsza, a dodatkowo łatwiej było się ukryć przed ich wzrokiem. Na razie i tak nic po jej mocy, która mimo związanych skrzydeł będzie działać, nie musi ich rozkładać, ale póki nie ma nikogo w pobliżu i tak nic jej z tego, dlatego czuła się tak bezpieczniej. Bardziej wyczulone zmysły oraz mniejsze bardziej sprawne ciałko dawały jej teraz nadzieję, oraz nikłe poczucie bezpieczeństwa.
Julia myśl! - zganiła się w myślach. Nie pora teraz na myślenie co by było gdyby! Teraz trzeba było przetrwać, a jeśli miała to zrobić, trzeba było zrobić coś więcej niż ucieczka. Najpierw sprawdzi co się tak świeciło, jednak uważa na każdy swój krok, by nie wpaść w jakąś głupią pułapkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Nie 11 Sie - 19:25
Czy odpływanie myślami rodziny, ukochanego i tym co trzeba będzie zrobić, jeśli się stąd wydostanie- było rozsądne? Nieznany teren, wypełniony pułapkami, za plecami czyhający myśliwi i psy, które zapewne były spuszczone z łańcuchów… Wszystko to składało się na mocno niesprzyjające okoliczności. W takich chwilach nawet sekunda nieuwagi, roztargnienia może kosztować kogoś życie.
Dookoła było tyle różnych zapachów, że wychwycenie jakiegoś konkretnego tropu byłoby ciężkie. Jednakże Julii udało się wychwycić zapach myśliwych. Problem był taki, że na terenie na który weszła powietrze było wręcz stojące. Zapach myśliwych otaczał ją z każdej strony, więc niewiele jej to dawało. Może to że był raczej słabym tropem coś jej powie?
Im dalej szła, tym ciężej jej było wyciągać nogi z podłoża które robiło się coraz bardziej rozmokłe. Z każdym metrem drzew było coraz mniej, zastępowało ją gęste sitowie, trzcina, pałki. Robiło się coraz mroczniej, ale mimo wszystko coś co lśniło w oddali, było coraz bliżej Julii. Skoro zaszła już tak daleko, to powrót byłby chyba głupotą? W lisiej formie nie była aż tak ciężka, ale nadal swoje ważyło- a bagno nie zna litości dla nikogo. Gdy Julia zaszła wystarczająco daleko, by zobaczyć co tak błyszczy dostrzegła stary pień drzewa, zniszczony przez czas i warunki w jakich przebywał… a na nim stała srebrna puszka, idealnie wypolerowana. Ale to nie ona tak błyszczała. To coś co było w środku niej. Im bliżej Julia była tej puszki, tym lepiej dostrzegała drobne czerwone refleksy wewnątrz, dzięki dziurze wielkości żołędzia z boku puszki... Co to mogło być?

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Pią 16 Sie - 20:11
Potrząsnęła głowa, gdy za wiele niepotrzebnych myśli zaczęło jej się plątać po głowie. Skupiła się na swoim obecnym zadaniu. W końcu to nie jej pierwszy raz, nie pierwszy raz ma się ukrywać, ale wtedy chociaż wiedziała, że w razie czego ktoś jej pomoże, teraz była zdana tylko na siebie. Musiała stad uciec, ale wiedziała, że to nie wszystko co było jej zadaniem. Jaki porywacz uwolni swoją ofiarę, po tym jak ją porwał? Raczej żaden, więc nie spodziewała się cudów.
Zapachów było wiele...jak w każdym lesie, więc nie zdziwiło jej to ani trochę. Nie podobało się jednak to, że powietrze jest takie...stałe. Z jednej strony dobrze. Bo zapachy nie uciekały, ale z drugiej nie poczuje jak ktoś będzie się zbliżał. Przynajmniej nie zbyt szybko. Musiała więc nasłuchiwać każdego, nawet najmniejszego szmeru. To było chyba jedyne wyjście w tej sytuacji.
Było ciężko, ale dzięki temu wpadła na pomysł, który potem może jej pomóc. Na razie jednak chciała sprawdzić to tajemnicze świecenie. Co chwila jednak przystawała, by usłyszeć czy coś się czasem nie zmieniło.
Obeszła pień, gdy tylko zobaczyła co na nim było, węsząc, czy czasem nie ma to jakiegoś dziwnego zapachu. Po chwili rozejrzała się za jakimś patykiem albo sztywną trzciną. Musiał mieć koniec mniejszy od dziury. Jeśli go znalazła, zmieniła się znów w Opętańca, sprawdzając wpierw podłoże i szukając jakiegoś pewniejszego i wsadziła patyk w otwór by przenieść puszkę, sprawdzając czy nie jest to pułapka. Jeśli znalazła większy, który by nie wszedł w otwór, starała się jak najciszej strącić puszkę z pnia, nie zmieniając się. Jeśli jej się udało, strącić i nic się nie stało, podeszła dopiero do niej i zaczęła oglądać, by sprawdzić co jest w środku. Wpierw starając się zniknąć gdzieś w trzcinie, by jej nie było widać.
Ani na moment nie traciła czujności co do dźwięków, które je otaczały.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Sro 21 Sie - 19:17
Według statystyk, każdego dnia ponad 2000 osób na całym świecie ginie, z czego jedynie 50% udaje się odnaleźć. Z założeń wynika, że ponad 60% z nieodnalezionych osób zaginionych można uznać za potencjalnie martwe.
Jak sprawy te mają się do sytuacji Julii? W świecie którym istnieje magia, gdzie nie trzeba mieć tak naprawdę pieniędzy by coś mieć, w świecie bez określonych organów ścigania i stróżów prawa… Czy w takim świecie porwanie bądź morderstwo jest łatwiejsze? Z pewnością o wiele łatwiej jest je ukryć… ale czy nie oznacza to również, że dzięki tej samej magii o wiele łatwiej jest odkryć popełnioną zbrodnię? Czy statystyki ze świata ludzi, mają prawo mieć jakiekolwiek odzwierciedlenie w Magicznym świecie? Jak duże szanse ma Julia na to, że zostanie wypuszczona do domu… nie było na to odpowiedzi, ale rozsądnym było założyć z góry najgorsze by jeszcze bardziej zmotywować siebie samego do działania.
Ciężkie powietrze mogło być zarówno plusem jak i minusem, patrząc na położenie dziewczyny. Bez wątpienia ciężej się oddychało, ciężej było zebrać myśli do kupy, było też zdecydowanie cieplej, ale zapachy faktycznie nie uciekały. Otaczały Julię z każdej strony, dając jej niejaką świadomość tego co ją otaczało.
Obejścia pnia nie było ciężkie, ba! Wręcz przeciwnie, ziemia wokół pnia była stabilna i dość twarda, w przeciwieństwie do tego co było już dalej. Podczas tego obchodu Julia nie dostrzegła nic więcej, poza tym co było widoczne wcześniej.
Udało jej się znaleźć bez większego wysiłku kij wystarczająco cienki by zmieścił się w dziurze puszki. Zmieniając się w opętańca, zapadła się w mule jaki ją otaczał. Bez większego jednak problemu wydostała się z niego. Podłoże na tyle stabilne by człowiek się w nim nie zapadł znajdowało się jedynie w okolicy pnia.
Gdy tylko wcisnęła kijek w otwór i uniosła puszkę, aktywowała się pułapka. Podłoże wokół pnia nagle zapadło się w sobie. Z racji jednak, że Julia uważnie nasłuchiwała, nim pułapka się aktywowała miała dosłownie ułamek sekundy by odskoczyć słysząc dźwięk zwalnianej blokady. Czy jej się udało? Widać w tej koszmarnej sytuacji Julii mimo wszystko sprzyjało szczęście- tak! Udało jej się odskoczyć, Upadła jednak na plecy w błoto i miała niemały problem by się podnieść, Skrzydła  w połączeniu z błotem stanowiły niemały ciężar. Gdy Julia wygrzebała się już z błota na twardy grunt, gdzieś w oddali usłyszała ujadanie psa. Jednego. Natężenie dźwięku sugerowało jasno, że pies nie jest wcale tak znowu daleko, ale też nie na tyle blisko by dopaść Julię w ułamku sekundy. Puszka wraz z zawartością wylądowała tuż obok Julii, jeśli więc ją wzięła w środku dostrzegła czerwone szkiełko o idealnie okrągłym kształcie.


Generator
Patyk gruby/cienki- Numer ID rzutu: 659933 
Powodzenie odskoku- Numer ID rzutu: 659934 

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Sro 21 Sie - 21:33
Znalazła! Musiała się postarać wydostać stąd. Chciałaby odzyskać swoje rzeczy...tak samo jak apteczkę i wszystko, ale ważniejsze by w ogóle uciekła. Szkoda by jej było magicznych przedmiotów, ale teraz nie zaprzątała sobie tym głowy. Musiała się jakoś wydostać i wrócić do Kliniki. Musiała się w ogóle zorientować potem gdzie się znajduje....
Zmieniła się i od razu postarała wyjść na bardziej stabilne podłoże. Wzięła się za zdejmowanie puszki, po czym nagle usłyszała jakieś dziwne kliknięcie. Pułapka! Wiedziała...Odskoczyła choć wylądowała na skrzydłach, krzywiąc się. Nie zdziwi się jeśli sobie coś zwichnęła w nich...i tak pewnie będzie musiała zrobić sobie jakąś małą rehabilitację, skoro nie wiadomo ile już miała je tak związane. Poruszyła nimi lekko i syknęła cichutko. No tak...na pewno będzie bolało, gdy się tego pozbędzie.
Nagle wyprostowała się, słysząc ujadanie psa. Pułapka musiała zwrócić uwagę akurat na to miejsce. Przeklęła cicho pod nosem i porwała puszkę. Z niej wypadło...szkiełko? Nie miała jednak czasu myśleć co to jest. Trzeba było zwiewać...Schowała je więc do kieszeni i znów zmieniła się w lisa. Szybko wytarzała w mule, by zakryć swój zapach, wcześniej otarła się o jakieś drzewo tyłkiem, by zostawić swój zapach i pobiegła dalej. Nie wgłąb bagna. Skierowała się znów do leśnej części, robiąc spory łuk. Mając nadzieję, że uda jej się przejść za myśliwego i uciec w przeciwnym kierunku, nim psy się zorientują. Trzymała się jak najdalej i nasłuchiwała, czy z innej strony nie zbliża się ktoś inny. Węszyła też, szukając gdzie może być tajemnicze wyjście.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Pią 30 Sie - 18:48
To co zrobiła Julia, po usłyszeniu psa, osobie która na myślistwie się nie zna, może wydawać się najlepszym wyjściem. W końcu w filmach by zmylić trop ludzie zawsze taplają się w błocie, biegną obok rzeki lub starają się zmylić trop pozostawiając swój zapach w innym miejscu niż gdzie się udaje. Jednakże nie od dziś wiadomo, że film a życie, to dwie inne rzeczywistości!
Tak naprawdę, by pies myśliwy zgubił trop, trzeba zrobić o wiele więcej… Psa którego od szczeniaka szkolono do tego co robi, naprawdę nie łatwo jest zmylić. Błoto ma swój zapach, lis ma swój zapach. Do tego taplając się w nim, zostawia się na gęstej powierzchni sierść, naskórek, płyny ustrojowe. Próbując go zmylić w ten sposób, tak naprawdę jeszcze ułatwiasz mu pracę, utrwalając swój zapach!
Gdy pies myśliwski nie poczuje tropu za naznaczonym zapachem drzewem, wraca do tego którym się kierował wcześniej. Na nic się więc to zdało. Pies bez większego problemu chwycił trop lisicy, o czym dał znać wszystkim dookoła donośnym ujadaniem. W odpowiedzi do uszu lisicy dotarło szczekanie reszty psów, które znajdywały się blisko i daleko, najwidoczniej rozsiane i rozdzielone.
Błoto jednak pomogło jej w walce z komarami, które wraz z wieczorem zaczęły coraz bardziej uporczywie atakować wszystko co miało krew w żyłach.
Walka z błotem dla czerwonego szkiełka, na pewno wymagała zużycia sporej ilości energii, do tego szalony zryw, by wykonując łuk, ominąć myśliwych. Sytuacja Julii nie wyglądało kolorowo. Nadal nie wiedziała gdzie jest, co robić. Nie uzyskała nic co na tę chwilę jakkolwiek by się jej przydało, dodatkowo ściągając na siebie uwagę psów. Jeśli szybko się coś nie zmieni, może się zrobić naprawdę nieciekawie!
Biegnąc po łuku, trafiła do iglastej części lasu. Po jej prawej stronie teren się wznosił, zapowiadając jakąś większą górkę, po lewej był bardziej płaski niż ziemia według płaskoziemców! Którą stronę lepiej wybrać? Gdyby się uspokoiła i skupiła, mogłaby usłyszeć jak przypadkowy kamień rozbija się o coś twardego a następnie chlupot wody…
Od strony wzniesienia, wśród krzaków jeżyn ledwo widoczna ale jednak, oczom Julii ukazywała się nora, wyglądająca na opuszczoną.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Turniej Strzelecki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Turniej Strzelecki
Nie 8 Wrz - 19:44
Może i nie zmyliła psa całkiem, ale przecież nie o to chodziło. Pies musi sprawdzić czy trop idzie dalej, poszukać, a dopiero potem się wróci by iść za innym śladem. Skupi się na tym co jest mocniejsze, a to zawsze da trochę czasu na ucieczkę. W szczególności iż Julia nie do końca wiedziała, gdzie pies się dokładnie znajduje. Nie widziała ani jego ani myśliwego, tylko słyszała, że się zbliża, a to jednak jest za mało by powiedzieć ile ma czasu na cokolwiek.
Musiała na chwilę stanąć i wziąć oddech. Zaczynało jej brakować sił, a świadomość, a raczej jej brak w związku tym ile czasu minęło od utraty przytomności oraz miejscem, w którym się znajduje wcale nie pomagały. Był wieczór gdy leczyła tego pchlarza, a teraz? Był chyba dzień...ale czy w Krainie to miało jakiekolwiek znaczenie?
Usłyszała jakiś plusk, ale z której strony? Rozejrzała się. Nie podobało jej się to. Nie wiedziała czy kamień osunął się sam czy może też ktoś się tam czai. W prawo na pewno nie pójdzie...tak płasko, że zobaczą ją z daleka, mimo iż jej futro nie rzucało się obecnie aż tak w oczy.
Trochę obawiała się tej górki. Zauważyła kryjówkę...ale czy nie będzie to pułapka? Czy nie będzie tam łatwym celem? Albo czy na pewno jest opuszczona?
Rozejrzała się uważnie i nasłuchiwała czy pies...bądź też psy się nie zbliżają. Ruszyła w stronę wzniesienia. Chciała sprawdzić tę wodę, ale jednocześnie norę. Nie wchodziła do niej. Weszła w jeżyny i obwąchała ja uważnie, najwyżej tutaj wróci. Musiała sprawdzić o co chodzi z tą wodą. Może tam będzie jakaś wskazówka?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Turniej Strzelecki
Sob 14 Wrz - 20:36
Krzaki jeżyn uporczywie wplątywały się w lisie futro, ale nie wyrządziły Julii większej krzywdy. Gdy dotarła do nory i zaczęła węszyć, uderzył ją wyraźnie świeży borsuczy odór. Z jej wnętrza dochodziło poszczekiwanie. Niewyraźne, co wskazywało na to z jak głęboką norą Julia ma do czynienia. Nie wchodzenie do niej, okazało się mądrym wyborem, bowiem ledwo od niej odeszła a gdzieś w okolicy dał znać o swojej obecności dorodny borsuk. Skomlał i powarkiwał, rozkopując ściółkę w poszukiwaniu posiłku jako takiego.
Górka może nie była przesadnie wysoka, jednak im wyżej Julia była, tym ciężej się wspinało. Ziemia pokryta była bujnie mchem, soczystym i wilgotnym co wskazywało na to, że opady deszczu nie są tu rzadkością. Na szczycie nie zastała nic prócz wypalonej ziemi po starym ognisku, oraz kilku szklanych butelek.
Stojąc na szczycie górki, miała lepszy widok na okolicę. Dzięki temu jeśli tylko wytężyła swój wzrok, mogła dostrzec zarys studni niedaleko podnóża górki. Z jej pozycji, nie było jednak widać co mogło poruszyć kamień który do niej wpadł. Gdzieś dalej, z okolicy z której przybyła, rozległo się psie ujadanie. Przez echo, ciężko było zliczyć ile psów podjęło pościg za Julią. Rozległ się również pojedynczy strzał, przeraźliwie głośny i ostry. Do czego strzelili? Czy kula sięgnęła celu? Dla znawcy broni, taki wystrzał może zdradzić naprawdę wiele, jednakże dla kompletnego laika, jedynie tyle że myśliwi nie żartują.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach