Karczma „Kościołamacz”

Geograf
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne

Wiele jest brudnych, podejrzanych melin w Krainie Luster, jeśli jednak miałby zostać ogłoszony konkurs na karczmę okrytą najgorszą sławą, „Kościołamacz” pewnikiem znalazłby się na podium - i to nawet nie ze względu na klientelę. Sam budynek wydaje się być starszy niż całe Upiorne Miasteczko - zbudowany z grubej, kamiennej cegły i ciemnego dębu, krępy, solidny i nie pasujący do obłąkanych kolorami, odrapanych bud stawianych wszędzie dokoła. Wydaje się być jedynym, co zdaje w tym wrzaskliwym, przerażającym miejscu obiecywać chwilę spokoju i wytchnienia, acz niepozbawionego ponurej atmosfery.
Hagrid, karczmarz i właściciel knajpy jest cwaną, pazerną istotą, która prócz pieniędzy nie lubi nikogo i niczego. Ciemny, popękany, stłuczony i posklejany grubymi warstwami magii i kleju Szklany Człowiek zwykł wycinać kości z tych, co próbowali zamówić jadło w lokalu i nie zapłacić, lub po prostu zachować się grubiańsko i nieuprzejmie wobec reszty klienteli. Co z nimi robi? Wiesza na ścianach dla ozdoby, wstawia do stołów zamiast nóg, przybija do półek i ścian, wszystko po to, aby pokazać, że z nikim się nie patyczkuje. Wnętrze lokalu przypomina przez to ciemną kryptę, z żyrandolu na klientów łypią ponuro czaszki, zaś miednice służą jako kinkiety na drewnianych kolumnach. Dziesiątki świec zapachowych, roztaczających woń wanilii i truskawki, maskują odór alkoholu i krwi oraz dopełniają ciepłym światłem kolorowe, migoczące zza okna światła Miasteczka.
Siadając na wysokim krześle przy ladzie musisz pamiętać, że przyszedłeś tutaj, aby zapomnieć o wszystkim, co ci w życiu sprawiło ból, bo zamówione tu alkohole oczyszczą umysł lepiej niż najdoskonalszy wybielacz.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Itward zapukał, zgodnie z przyzwyczajeniem i wkroczył do karczmy wrzucając wygrzebaną z brzucha monetę do czaszki na napiwki, mimo odległości i niedbałości udało mu się trafić prosto w lewe nozdrze. Nie to żeby ktoś zwrócił na to uwagę. Był niedługo po występie i zdecydował że należy mu się trochę odpoczynku, choć nie wykazywał zmęczenia. Zauważywszy że jego ulubione miejsce, na krześle z zębów i paznokci obok stołu z rozciągniętych kręgosłupów podtrzymywanych żebrowymi nogami, a co ważniejsze - okna, zmuszony był usiąść na stołku z dwóch miednic przed ladą. Jak zawsze, co nie trudne gdy ma się oczy z wszystkich stron głowy rozglądał się po przybytku w którym się znalazł, uważając na potencjalne zagrożenia, jednocześnie zagadując do znanego mu szklanego człowieka-karczmarza posługującego się imieniem Hagrid.
-Poproszę „Walkirię” w szczelnej czaszce 4 latka, jak zwykle.
rzucił do niego z szczęki znajdującej się obecnie na przedniej względem rozmówcy twarzy, przytłumionym przez maskę głosem. Szczelne czaszki były tu używane jako kubki a ich wielkość, a zarazem pojemność zależała od wieku ich poprzedniego właściciela. Jako że Hagrid bezpośrednio ich nie podawał dopiero po kilku wizytach Itwardowi udało się znaleźć odpowiedni wiek do alkoholu
-Przybył tu ostatnio jakiś nowy mebel? Dopytał jeszcze tą samą twarzą zanim zdołała, tak jak i karczmarz, się odwrócić

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Hagrid był dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Obudził się prawą nogą, jeśli można to tak określić. Pracę zaczął wcześnie i chociaż było kilku gości, którzy go wkurzali, ze spokojem polerował kościane naczynia i sprzątał za barem. Ignorował docinki, wydawał zamówienia i pobierał opłatę.
Co było powodem dobrego humoru? Nic. Czasami ponury Szklany Człowiek miewał lepsze dni, bez konkretnego powodu.
Kiedy zobaczył wchodzącą do przybytku znajomą, a raczej znajome twarze, westchnął. To nie tak, że nie przepadał za typem. Po prostu ten cudak wyglądał dziwacznie, nawet jak na standardy Krainy Luster.
Przeczesał dłonią ciemne włosy i chwycił za szmatkę, gotów wytrzeć dopiero co umyte czaszki.
Gości w karczmie nie było wielu, dlatego nie miał zbyt dużo do roboty bo obecni zajęli się sobą. Każdy dostał już zamówienie, więc mężczyzna miał chwilowo spokój.
W tej chwili jednak pożałował, że ruch był niewielki. Może gdyby zajął się gośćmi nie musiałby zabawiać przybyłego cudaka.
Spojrzał na przybyłego ciemnymi oczami i kiedy tamten złożył zamówienie, zabrał się za wykonanie drinka. Właściwie facet, o ile w ogóle to coś miało płeć, nie musiał się nawet odzywać, bo zawsze zamawiał to samo. Dzień w którym poprosi o coś innego będzie świętem, które trzeba będzie odnotować w kalendarzu.
Hagrid postawił przed nim czaszkę napełnioną napojem i powrócił do wycierania naczyń, zerkając co chwilę na Itwarda i jego poruszającą się głowę.
- Zależy co rozumiesz, przez "ostatnio". - powiedział wzruszając ramionami - Kilka dni temu sprawiłem sobie nowy stołek. - dodał, zerkając w bok na miejsce, w którym zapewne stał, było to jednak za barem więc Senna Zjawa nie mogła dojrzeć dokładnie gdzie został umieszczony - Ale i tak na nim nie siedzę. Za dużo mam roboty. - stwierdził, odkładając czaszkę którą wycierał i podnosząc kolejną - Dzień jeszcze się nie skończył. Nie wykluczam, że dzisiaj wpadnie mi w ręce kolejne cacko. Czemu pytasz?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
-Bo znowu ktoś mi krzesło podsiadł. Rozumiesz, dobrze się w nim mi siedzi. Gdyby było jakieś nowe po ten stronie lokalu, mógłbym ocieplić i przetestować. A nóż byłoby lepsze.
Odpowiedział już kolejną twarzą, podczas wylewania całej zawartości czaszki na oko z tyłu jego ciała, względem karczmarza. Przywykł już do uczucia wlewania się płynu pod oczodół, wprost w jelito. Nie zadawał sobie też pytań co się z nim dzieje później, co radził też innym którzy zaczęli się nad tym zbyt długo zastanawiać. Drugą tylną ręką, względem tej samej osoby, nie trzymającą kości, niezbyt uprzejmie wskazał osobę siedzącą na jego ulubionym krześle. Gdy skończył mówić i opuścił rękę zaczął baczniej się przyglądać gościom, westchnął z pod maski zasłaniającej twarz którą pił, oraz z nudów rzucił barmanowi kolejne pytanie
-A jakaś nowa osobistość tu ostatnio zawitała? Z tych częściej powracających, bądź tu mieszkających. bo turyści to wiadomo. Chętnie posłuchałbym też plotek, zwłaszcza że dawno nie miałem w rękach gazety
Ostatnie zdanie nie było do końca prawdziwe, bowiem jak niemal każdy mieszkaniec miasteczka śmiesznego inaczej, jak zwykł je nazywać, dostawał codziennie o 5:30 rano dawkę tygodników i miesięczników, dostarczanych przez młodzieńczego dachowca. Zwykł on niezbyt elegancko rzucać je prosta w drzwi odbiorców, lub środek ich mieszkania jeśli takich nie posiadały. Itward na nieszczęście dla niego wyrobił sobie nawyk ich odrzucywania, i zazwyczaj robił to celnie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Karczmarz wzruszył ramionami. Wyraz twarzy miał tak znudzony, że pewnie gdyby w podręcznikach szkolnych dla dzieci ktoś chciał przedstawić czym jest "obojętność", jego morda znalazłaby się pod tym hasłem.
Z drugiej jednak strony przybysz, chociaż dziwaczny, był miła odmianą. Dotąd Szklany albo przyjmował zamówienia, albo nucił pod nosem znaną tylko sobie pieśń. Rozmowa przynajmniej urozmaici mu żywot.
- Tak to już bywa. - stwierdził - Przygotowanie mebli do mojego przybytku nie trwa krótko, zazwyczaj żeby pochwalić się nowym nabytkiem muszę spędzić nad materiałem kilka nocy. Bo w dzień pracuję, rzecz jasna. - powiedział, przyglądając się wskazanemu pijakowi, który zajął miejsce Itwarda - Ale powiem ci, tak między nami, że kilka nowych stołków mam rozpoczętych. Brakuje tylko kilku elementów, specjalnych elementów. - uśmiechnął się paskudnie - Ale to tylko kwestia czasu. Jeśli bardzo ci zależy, mogę zatrzymać jeden egzemplarz specjalnie, byś go przetestował przed wystawieniem na salę. - dodał.
Właściwie nie wiedział w którą twarz ma patrzeć. Istota przed nim siedząca była dziwaczna, powykręcana i karykaturalna. Już samo dłuższe patrzenie na nią, wzmagało wstręt. Jak Kraina Luster może nosić coś takiego?
Itward był w istocie zainteresowany czymś zgoła innym. Chciał plotek. A jak wiadomo, plotki w takich przybytkach jak Karczma "Kościołamacz" były chlebem powszednim. Nawet jeśli gość nie liczył na zdobycie informacji, przez słuchanie rozmów innych mógł dowiedzieć się czegoś, co niekoniecznie było przeznaczone dla jego uszu.
Najlepszą pozycję miał zawsze Karczmarz - wiedział co dzieje się na sali, o czym toczą się rozmowy i miał najlepszą pozycję do podsłuchiwania. Bo nawet jeśli ktoś raptowanie milkł przy nim, kiedy podawał zamówienie, Szklany wiedział, że powinien uważniej przyjrzeć się delikwentowi.
- Nie miałeś gazety, mówisz? - zagaił i uśmiechnął się półgębkiem - Nie mam w zwyczaju paplać jak przekupka, nie od tego tutaj jestem. O plotki możesz zapytać baby na targu. - stwierdził kwaśno - Ale ciekawi mnie jedna sprawa. Otóż, wyobraź sobie, drogi kliencie, że Kraina Luster, chociaż z pozoru spokojna, niebawem może się stać polem manewrowym Panów. - nachylił się by Itward usłyszał nieco zciszony głos - Zapytasz kim są Panowie, co? Służę wyjaśnieniem. To Upiorni Arystokraci. Ci, którzy trzymają władzę. Arcyksiążę i wszyscy jemu podobni. - Karczmarz odrzucił uśmieszek na rzecz śmiertelnej powagi po czym odchylił się, dając rozmówcy nieco przectrzeni - Nigdy nie lubiłem skurwysynów. Mają wybujałe ego, wyżej srają niż dupę mają, jak to się mówi. Ale trzeba przyznać, że rogacze trzymają nasz świat w ryzach. Babrzą się w polityce i zarządzają tym całym burdelem po to, żebyśmy my, prości, mieli łatwiej. - stwierdził z przekąsem - Ale, do rzeczy. - zganił sam siebie, za odbieganie od tematu - Jak już pewnie wiesz, władzę trzyma w łapach jedna osoba, Arcyksiążę. Tak było od wielu, wielu lat. Ale czasy się zmieniają, rogate głowy nie są głupie i czują to nosem. Chcą zmian. Podległe Arcyksięciu rody wysuwają się delikatnie spomiędzy jego wypielęgnowanych rączek i umacniają władzę. Ani chybi, coś się szykuje. - spojrzał na czaszkę Itwarda, by sprawdzić czy nie trzeba mu niczego dolać - O tym huczą już nie tylko na bazarach. O tym piszą w gazetach co śmielsi Dziennikarze. Jestem ciekaw, co z tego wyniknie. A ty? Podzielasz moje zainteresowanie?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
-Egoizm rzadko idzie w parę z heroizmem. Kwestia lojalności służby oraz eliminacji figur silnych nie tylko politycznie. Odpowiednio przygotowana rebelia z dobrym inwentarzem miałaby rację bytu, cholera jednak wie kto by usiadł tedy na tronie, bo nie mało dupsko swe usadowić by chciało.
Mówił twarzą którą przed monologiem karczmarza pił. Jak chyba każdy z jego cechu, szklany miał symptom gaduły. Zaczynał wypowiedzi od "Ja co prawda..." zaprzeczając jakoby był obeznany w temacie, a potem przedstawiał obszerną opinię.
-Jak ktoś kiedyś głosił "Nawet śmierć umrze z dziwnymi eonam" tak i nasz arcyksiąże prędzej czy później szczeźnie.Czy zmiana będzie lepsza? Kto wie. Ale chyba za dużą skalę plotek wybrałeś... Chciałem poznać te bardziej lokalne, rozumiesz. Masz może jeszcze swoją drogę trochę tej, no, ze szpikiem? Zawsze się po niej zimno robi, a dzisiaj całe przedstawienie spędziłem nad braćmi kurojebcami.
Bracia kurojebcy, syjamscy bliźniacy plujący ogniem zyskali swe hańbiące przezwisko od wkładania sobie pod pachy kurzych piersi, i nieustannego wyrzucania pojawiających się w ich namiocie jajek. Cóż, można się spodziewać tego po istotach tak opierzonych jak oni... W dodatku zrośniętych w niejednoznaczny sposób. Choć tak jak gdzie idzie połknięty przez niego pokarm, zważywszy iż oboje braci było tej samej płci, miejsce i powód wychodzenia jajek stanowiło zagadkę.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Cóż Srebrna Żmija, Następczyni Lukusty, której kaszmirowy płaszcz błyszczał niczym śnieg w ostrym zimowym słońcu, robiła w takim miejscu? Można spróbować opowiedzieć wyszukaną historię o przekorności losu i jego niespodziewanym pstryczku w zadarty nosek Arystokratki, który rzucił ją do tego miejsca, ale prawda była bardziej prozaiczna; Ophelia spotkała się w okolicy z jednym ze swoich małych drozdów. Ptaszyn, które ćwierkały jej na temat nastrojów panujących w pospólstwie, ich narzekań oraz potrzeb, dzięki czemu mogła wkroczyć ona — miłościwa pani zaspokajająca lud. Budowanie poparcia było niezwykle ważnym elementem wojny, do której cierpliwie przygotowywała się przez lata.
____Ale w tym wszystkim nie mogło zabraknąć czasu dla jej hedonistycznej natury, która nakazywała wręcz Upiornej nagrodzić pełen trudów dzień porządnym trunkiem. Pewnym siebie krokiem przeszła przez całą izbę, zostawiając za sobą zapach jaśminowych perfum. Przywodziły one na myśl nieśmiałe początki lata, chociaż nosząca je kobieta była uosobieniem zimowej nocy, gdy aurora rozjaśnia północne niebo — piękna, lecz chłodna i niedostępna. Nie miała ze sobą żadnych strażników, wystarczył sam rapier, który teraz przyjemnie ciążył przy jej boku, gdy zdejmowała z głowy kaptur uwalniając spod niego długie włosy, które srebrnymi falami opadły aż za jej pośladki.
____Mam nadzieję, że moja obecność nie onieśmiela Was, panie — skłoniła się lekko karczmarzowi zwracając się do niego z uśmiechem niewinnym jak pierwszy przebiśnieg — Dajcie mi najmocniejszy trunek, jaki macie.
____Zaraz potem jej wzrok spoczął na dość intrygującym bycie, jakim była senna zjawa. W swoim trwającym już ponad dwa wieki życiu widziała wielu przedstawicieli tej rasy, jednakże nigdy nie było jej dane spotkać istoty aż tak... pokracznej, a jednocześnie w jakiś sposób przyciągającą. Najwidoczniej Ophelia miała słabość do osobliwości, a teraz jedna stała tuż przed nią.
____A któż Cię wyśnił? — zwróciła się do piramidogłowego z niekrytą ciekawością brzmiącym w jej podobnym do dzwoneczków przy saniach głosie.
____Biedna, mała Drossel, która postradała zmysły po śmierci męża...




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Z każdą kolejną minutą rozmowy z dziwną istotą, Karczmarz nabierał przekonania, że już nic go w tym świecie nie zdziwi. Nie był jakoś specjalnie wiekowy, ale widział wiele. Najważniejszą zasadą było mieć oczy i uszy szeroko otwarte, wyłapywać najlepsze kąski spośród durnej paplaniny klientów. Kupczyć zdobytym towarem, nabijać kabzę i żyć w spokoju. O tak, informacja to w dzisiejszych czasach dobra waluta.
Prowokacja nie była bezcelowa. Karczmarz chciał pozornym gadulstwem dowiedzieć się, z kim ma do czynienia i o ile pierwszej części wypowiedzi nie zrozumiał, tak druga... Smaczki sączyły się wprost do jego wyciągniętych rąk. Uśmiechnął się zatem i polał Itwardowi.
Arcyksiążę umrze? Kiedyś na pewno, ale czas pokaże, czy ktoś mu w tym nie pomoże. Lud szybko się nudził i pragnął zmian, coś co dla długowiecznego Upiornego Arystokraty może się wydawać cudowną, bezpieczną stagnacją, dla innych istot będzie zwyczajną nudą. Życie jest za krótkie na to, by się nudzić.
Przyglądał się istocie o dziwacznej aparycji i chłonął jego słowa, zapamiętując jak najwięcej. Ile z tego będzie mógł wykorzystać?
Kiedy do Karczmy weszła kolejna istota, spojrzał na nią znad 'głowy' swojego rozmówcy i poczuł zimny dreszcz przebiegający mu po karku. Ależ miał szczęście, że nie wygłosił swojej pułapki kilka minut później.
Obserwował podchodzącą do baru kobietę i posłał jej wymuszony uśmiech, kiedy zadała pytanie.
- Witam, w Karczmie Kościołamacz, wasza miłość. - powiedział uniżenie ale jednocześnie nieco fałszywie - Wasza obecność, to dla mnie zaszczyt.
Nauczył się, że Upiornych właśnie tak powinno się traktować. Padać do stóp i lizać palce ale tak, by przypadkiem nie zaślinić ich sandałów. Wiele zyskał na pokorze i gotowości do służenia.
Bez wahania wyjął zza lady butelkę bardzo mocnego alkoholu i niejako z uznaniem, nalał porcję kobiecie. Przysunął jej naczynie i odczekał, ciekaw czy faktycznie wypije to draństwo.
Wyglądało na to, że ta barwna dwójka zajmie się rozmową, dlatego Karczmarz po prostu wziął inne naczynie i zaczął je polerować ze znudzeniem na twarzy. Tylko pozornym, bowiem cały czas słuchał. Słuchał całej karczmy.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Itward szybko pochwycił czaszkę z trunkiem i zaczął lać jej zawartość na oko frontem do karczmarza. W tym samym momencie gdy podziękował do karczmy przybył gość, z niezłym wyczuciem czasu. Podwójnie - zważywszy na rasę. Choć właściwie... kto wie. Kobieta wyglądająca na przedstawicielkę upiornej arystokracji zamówiła Trumniaka. Jeśli to wypije i rzeczywiście jest wysoko postawiona miał nadzieję że nie ma jutro spotkania. Trumniak cieszył się smakiem podobnym do tranu wymieszanego z zmielonymi, gorzkimi kośćmi oraz pozbawiającym czucia osłabianiem nerwów czy w przypadku gorzej radzących sobie z trawieniem alchemicznych cudów, zwłaszcza na bazie alkoholu - paraliżowaniu ich. Nazwę swą wziął od wykorzystywania w walce - walczący alkoholicy godząc się ze śmiercią wypijali kieliszek aby ulżyć sobie bólu. Ponoć nawet sztylet w plecach ciężko po nim wyczuć. Co, zważywszy że Itward postanowił zweryfikować tą teorię - nie było za bardzo przesadzone. Gdy jedno ślepię jego czaszki analizowało nalewany przez karczmarza trunek, drugie przełykało alkohol którego nazwy w końcu nie poznał, trzecie rozglądało się po karczmie, czwarte - na którym się skupił, kierował w stronę nowo przybyłej, i jej oczu które patrzyły na niego. Zadała mu pytanie. A on odpowiedział przewracając okiem, i ponownie kierując nim na nią.
-Wyśnił? Nie, nie, nie, nie. Jestem cyrkowcem. Rozumiem że pewnie jest tu pani pierwszy raz, ale cyrkowców tu sporo, nazwa zobowiązuje. Pewnie zapomniało się pani o tak społecznie nisko zazwyczaj położonej rasie. Zważywszy na brak zbyt wielkich uprzejmości i służby - spytałbym raczej panią o bycie senną zjawą.
Może szukała bratniej duszy, może pytała z ciekawości niezależnie od bycia zjawą. Miała lekkie braki w kulturze. Teraz nie była w pałacu, a burdy w tej konkretnej karczmie źle się kończą -  z kośćmi uczestniczących jako częściami mebli, w tym stołków. Nawet jeśli była arystokratką i ją obraził nie miał powodu by żałować.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Ophelia nie była zwykłą arystokratką; wiele lat spędziła na ukrywaniu się wśród pospólstwa w męskim przebraniu, toteż nie były jej straszne karczmy jak ta, czy zbyt mocne trunki. Właściwie, to była wielką miłośniczką tych drugich — uwielbiała, gdy jej alkohol piekł jej język, a następnie rozgrzewał jej ciało i czynił głowę lekką. Złote monety potoczyły się po blacie, podczas gdy jej wypielęgnowana dłoń zacisnęła się na naczyniu, które zaraz uniosła do ust. Słuchała cierpliwie słów... istoty, ani razu się nie krzywiąc, gdy trunek wypalał jej gardło. Gdy piramidogłowy skończył mówić, odstawiła już puste naczynie z powrotem na blat z uśmiechem mówiącym "nie doceniałeś mnie, prawda?".
____Jestem za młoda, by niańczyć chodzącą za mną krok w krok armię. — Drossel zdecydowanie należała do kobiet, których potrzebują rycerze, nie na odwrót. Chociaż jej główną bronią był wachlarz, tak potrafiła również ciąć ostrzem, gdy zajdzie taka potrzeba. Reszty jego słów nie zamierzała komentować; arystokratka nie była tym typem osoby, który będzie się licytował życiowymi doświadczeniami i na siłę udowadniał, że jest inaczej.
____ Cyrkowiec? — jej brew powędrowała do góry w geście zaskoczenia, chociaż porcelanowa twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Obeszła swojego rozmówcę dookoła dokładnie mu się przyglądając, nie zważając na to, że było to co najmniej niegrzeczne. — Sądziłam, że cyrkowcami są... właściwie, to byli ludzie. A oni umierają, gdy oddziela się ich głowy do ciała.
____Nabrała powietrza w policzki, niczym naburmuszone dziecko, któremu odmówiono nowej zabawki. Zupełnie jakby chciała powiedzieć "głupi ludzie, są tak delikatni, że nie można się z nimi bawić!".




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
-Ludzie to tylko jedna z ras. Wszystko co wpadało im tam w ręce było poddawane eksperymentom. Sam nie wiem z czego zostałem zrobiony. Może marionetka? W każdym razie, niekoniecznie jest to temat który chciałbym poruszać, zwłaszcza tam  gdzie ściany słyszą.
Wypił trunek i odstawił go na blat, przerzucając z dłoni do dłoni. Twarz którą pił znajdowała się z tyłu jego ciała wględem barmana. Nadal uważał że kobieta która go teraz obchodziła (co swoją drogą było dziwnym uczuciem zważywszy na jego ruchomy czerep) może być senno-zjawowym odpowiednikiem arystokratki. Młodej arystokratki, jak sama się określiła.  Co dla jej rasy może znaczyć od 17 do wielunastu dekad życia. Wiedział że barman podsłuchuje. A swoją drogą, ten sam kapelusznik siedzący na jego krześle gdy wszedł do karczmy przegrał właśnie pokaźną sumkę w pokerze. Przynajmniej jakiś plus.
-Co właściwie sprowadza panią o tak wysokim statusie do cyrku? Bo chyba nie rozrywka.
Proste pytanie które należało zadać.Z odpowiedzi najłatwiej będzie wychwycić czy kobieta jest zjawą czy nie. Wątpił by przy wszystkich rozrywkach pałaców  arystokratka
zabawiał się w cyrku pełnego trzody humanoidów. Sam fakt że nie wypluła Trumniak świadczył o ekstrawagancji... Być może kobieta była arystokratką tylko z nazwy rasy, a za młodu uciekła z luksusów? Kto wie.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Zdawała sobie sprawę z tego, że pasowała do tego miejsca jak pięść do nosa, a zarówno jej ubiór, jak i szlachetne rysy czyniły ją zjawiskową, ale nie spodziewała się, że zostanie oskarżona o bycie senną zjawą. Powinna się obrazić, czy jednak podziękować za komplement?
____Pamiętasz cokolwiek z tamtego okresu? — wypaliła zanim zdążyła się zastanowić. Zapomniała już, że odwiedzanie szemranych karczm i pytanie ich gości o osobiste sprawy może przynieść jej spore kłopoty. Chyba za dużo czasu spędzała w Pałacu, bądź odciętym od świata zamkiem pośród Lodowych Gór. Swoją drogą, od dawna kusiło ją, by tam przezimować. Ale władza nie przejmie się sama!
____Niekoniecznie jest to temat, który chciałabym poruszać, zwłaszcza tam, gdzie ściany mają uszy — powtórzyła po Itwardzie. Rozsądek nakazywał jej powściągliwość w tym temacie, bo choć szansa na zdobycie kolejnej ptaszyny była bardzo duża, tak równie wielki stos mógłby zostać postanowiony dla kobiety, gdyby tylko wyszło na jaw, że jest podłym spiskowcem.




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
-Co pamiętam z tamtego okresu, zostaje w tamtym okresie.
Powiedział stawiając pustą czaszkę na stole. Teraz siedział tu już tylko, by nie obrazić kobiety nagłym wyjściem. Nie chciał jednak zostawać długo, ostatnio otworzony został dom strachu w którym ponoć co nie co można było wygrać... Po drodze odłożyłby tylko noże spoczywające obecnie w środku jego otwartej klatki piersiowej do namiotu. Ciekawiło go czy, a jeśli tak, to co może go przestraszyć. Sporo w życiu widział, i wiele wycierpiał. Ciekawe było też to, czego mogła bać się arystokratka.  W sumie...
-Nie wiem jak pani, ja w tym przybytku długo zostać nie planuje, ostatnio pojawiła się w miasteczku nowa atrakcja. Nie tak daleko, zwykły dom strachu na wzgórzu, ponoć za przejście całości można wygrać jakieś nagrody. Chciałaby by pani wspólnie spróbować? Dwie głowy to nie jedna, jeśli zwyciężymy oddaje wygraną.
Ponownie nie dowiedział się z odpowiedzi na jego pytanie zbyt wiele. Natomiast strach mógł powiedzieć sporo. Jeśli rzeczywiście była arystokratką ułatwi to zadanie wielokrotnie - czego bowiem tak wysoko postawione osobistości mogą się bać? Co najwyżej bezbolesnego upokorzenia. W najgorszym przypadku - tortur, które wbrew pozorom dla Itwarda nie były niczym strasznym. Przeżył ich wystarczająco by przyzwyczaić się do nadejścia kolejnych.

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Czy było coś, czego Ophelia się bała? Pomyślmy... pająki? Oh, chętnie sprawiłaby sobie kilka najbardziej jadowitych gatunków. Węże? To samo! Ciemność była jej najlepszą przyjaciółką ukrywającą arystokratkę pod swoim płaszczem, a wszelkie bestie budziły w kobiecie tylko fascynację. Upokorzenia, choć bolesne, jako codzienność u boku byłego męża, również nie budziły w niej lęku. Było jednak coś, a raczej ktoś, kto spędzał jej sen z powiek; jej najdroższy przyjaciel Ivor. Nie było dnia, w którym nie zastanawiałaby się gdzie też podziewa się Cień i czy nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo.
____Nie od razu jednak odpowiedziała swojemu towarzyszowi. Zamówiła jeszcze jednego Trumniaka i wypiła go duszkiem udając, że się namyśla.
____Nie potrzebuję zachęty — rzekła w końcu, gdy kolejne puste naczynie wylądowało na blacie. — Prowadź.
____Po tych słowach wyszła z karczmy. Było już całkiem ciemno, zatem chwyciła lampion zawieszony przy jednym z wozów (oczywiście, rzuciła nieobecnemu woźnicy zapłatę za małe przywłaszczenie), by rozjaśnić drogę Itwardowi i sobie.

____Zaraz jednak zachwiała się i upadła na chodnik. Tłumek, który zebrał się wokół białowłosej arystokratki przekrzykiwał między sobą: "Zasnęła! Po prostu zasnęła i nic nie może jej obudzić!". Czyżby to efekt wypitego trunku?Czyjeś ręce wciągnęły ją na wóz, inne podłożyły coś pod głowę. Owszem, mogła zostać zamordowana w każdej chwili, ale odgryzanie karmiącej ręki byłoby najgłupszym posunięciem, jaki mieszkańcy Upiornego Miasteczka mogli wykonać. A wystarczyło od czasu do czasu sypnąć trochę złota na biedotę...

[Senne Więzienie]




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Ciemne uliczki, brudne zaułki... Okolica prawdziwie niegodna osoby, którą ponoć była. Lecz jej to osobiście nie przeszkadzało. Chciała poznać świat poza mroźnymi komnatami swego zamku, także jego mroczniejsze zakamarki. Jeśli się tak się zastanowić, to właśnie w takich ciemnych alejkach i podejrzanych lokalach znalazłaby zapewne więcej osób, z którymi miałaby coś wspólnego, niż wśród bogactwa, piękna i przepychu.
Nie omieszkała podczas swej wizyty odwiedzić pewnej karczmy. Dekoracje z kości, mało przyjemne towarzystwo, jeszcze mniej przyjemny właściciel... Nie robiło to na niej wielkiego wrażenia. Nie wychylała się; z naciągniętym na głowę kapturem, sącząc powoli pienisty trunek, oglądała w ciszy wszystko i wszystkich, na nikim nie skupiając się dłużej niż na krótką chwilę, wręcz mgnienie oka.
Aczkolwiek...
Aczkolwiek była tu jedna osoba wyjątkowo nie pasująca do otoczenia. Piękna dama w białej sukni... Niby żywych rozmiarów porcelanowa lalka... Srebrzyste włosy, alabastrowa cera... Beatrice przekrzywiła delikatnie głowę. Czyżby już się widziały? Było w niej coś... bardzo znajomego... Coś, co sprawiło, że jej serce zabiło przez chwilę szybciej.
Widząc, jak owa dama opuszcza karczmę, również ona to uczyniła. Chciała porozmawiać z tą osobą, zbliżyć się do niej, poczuć z bliska tą subtelną woń bzu i jaśminu... Lecz jeszcze nim zdążyła choćby pomyśleć o podejściu i podjęciu rozmowy, dostrzegła, że jej lodowata zjawa mdleje. Serce wręcz podskoczyło jej do gardła, gdy zaraz potem dostrzegła scenę wciągania jej do jakiegoś wozu. Porywacze? Prawdopodobnie. A jeśli to jakaś jej służba? Nawet jeśli, to nie mogła sobie pozwolić na prawdopodobieństwo ucierpienia tej kobiety.
W cieniu pobiegła za jadącym wozem - a miała wystarczająco dużo czasu i okazji, by wyrobić sobie kondycję prawdziwej wojowniczki. Gdy już znalazła się dostatecznie blisko, wyciągnęła rękę przed siebie... i nagle koła powozu zatrzymały się, przymarznięte do drogi. Jakże wielkim pechem okazało się, że wjechali w wyjątkowo głęboką kałużę w zagłębieniu tej nierównej ulicy... Lód był twardy jak kamień, a potencjalni porywacze zamroczeni gwałtownym zatrzymaniem pojazdu. Lady Aescher wtenczas zbliżyła się głośnym krokiem; nie zamierzała maskować swej obecności...
Kiedy już skończyła z nimi, udała się do środka powozu. Chciała dostrzec swoją zjawę, obejrzeć jej lico z bliska... Usiadła wewnątrz, dokładnie naprzeciwko leżącej damy. Zsunęła z dłoni rękawiczkę i powiodła ostrożnie smukłymi, zimnymi palcami po jej policzku.
Skóra tak samo delikatna jak tamtego dnia...

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Kąciki ust śpiącej królewny uniosły się ku górze w grymasie uśmiechu. Czy śniła o czymś pięknym? A może to zimna dłoń pieszcząca jej blade lico podrażniła nerwy upiornej wywołując przyjemne łaskotki? Tego jednak nie było dane dowiedzieć się Beatrice, bowiem zaledwie kilka sekund później spod półprzymkniętych powiek spoglądały na nią lazurowe oczy Białej Damy. Jak na osobę, która dopiero obudziła się ze snu, była całkiem czujna. Smukłe palce sięgnęły po rapier, który w mig znalazł się przed twarzą białowłosej wojowniczki.
____Ostrze opadło tak szybko, jak się uniosło, gdy Drossel zdała sobie sprawę z tego, że skądś zna tę kobietę. Jak mogłaby zapomnieć o tamtej nocy w górskim zamku? O ustach smakujących jak truskawki w czekoladzie i miękkiej skórze ocierającej się o jej własną? Przełknęła nerwowo ślinę wyciągając źdźbło siana ze srebrzystych włosów. Czyżby całe Upiorne Miasteczko stanęło w ogniach piekielnych? To by wyjaśniało, dlaczego suknia zrobiła się ciężka i zaczęła lepić się do ciała, a gorset nagle stał się ciaśniejszy niż zwykle, uniemożliwiając Ophelii normalny oddech.
Lady Aescher — zawahała się na moment, by rozejrzeć się dookoła — Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie na to, co właśnie tutaj zaszło.
____Chyba trunek, który wypiła w tej podłej karczmie nie zwalił ją z nóg? To byłby dopiero wstyd! Przecież powszechnie wiadomo (choć nikt nie ośmielił się mówić o tym głośno), że Lady Avgrunnen nie ma sobie równych, jeśli chodzi o ilość wlewanego w siebie alkoholu. Wielu sądziło, że to kwestia przynależności do Upiornej Arystokracji, która przecież słynie w całej Krainie Luster ze swojego zamiłowania do miodu pitnego i podobnych napojów, ale prawda wyglądała nieco inaczej; za młodu Drossel przekroczyła próg niejednej karczmy ramię w ramię z Ivorem Tyree i niejednokrotnie musiała być przez niego wynoszona na ramieniu. Oczywiście, przebrana za chłopca, dzięki czemu teraz mogła zachowywać resztę godności na salonach. Ale nie był to czas ani miejsce na opowieści o jej pijackich przygodach.
____Schowała rapier i podniosła się, gotowa zeskoczyć z wozu, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się na widok ślizgawki, w której utknęły koła. Zamiast tego wyciągnęła dłoń w stronę Beatrice, dając jej tym samym do zrozumienia, że ma pomóc jej zejść.




Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tak... Teraz już miała pewność. Ta oto śpiąca królewna to jej śpiąca królewna. Im dłużej przyglądała się tej mroźnej piękności, tym więcej szczegółów powracało do kobiety. Przypomniała sobie śmiechy przy winie i miodzie, deszcze pocałunków, słodycz jej ust, odurzający zapach jej włosów i nagiego ciała... Wspomnienia wracały z siłą górskiej lawiny, lecz te były ponad miarę miłe. Nie. "Miłe" to nieodpowiednie słowo. Zbyt... generyczne, że się tak wyrazi. Te wspomnienia były...
...upojne.
Na widok otwierających się oczu serce Beatrice zabiło szybciej, a jeszcze bardziej przyspieszyło na widok ostrza zmierzającego w jej stronę. Poruszyła się tylko o centymetr, może dwa do tyłu, by faktycznie nie zostać zranioną. A przynajmniej nie tak mocno. Wierzyła, że nic jej się nie stanie. I owa wiara jej nie zawiodła.
- Lady Avgrunnen - wypowiedziała tytuł swojej dawnej kochanki, tonem takim samym jak wtedy. - Straciłaś przytomność i najwyraźniej zostałaś porwana. Pozwoliłam sobie na tą śmiałość i interweniowałam.
Ewidentnie nie była to zasługa alkoholu. Przynajmniej w jej osobistym poglądzie. Właściciel "Kościołamacza" ewidentnie nigdy nie miał do czynienia z napitkami z jej rodzinnej północy, mocnymi i ogrzewającymi ciało i umysł, idealnymi na długie, mroczne zimowe wieczory. Z jakiego zatem powodu Ophelia zemdlała? Czyżby ktoś niepostrzeżenie doprawił jej napój? A może zwyczajnie w świecie zasłabła?
Cóż, teraz to nieważne. Grunt, że jej śpiąca królewna wreszcie się wybudziła.
Dostrzegłszy, jak lady Avgrunnen oczekuje pomocy przy zejściu z powozu, lady Aescher bezzwłocznie ruszyła jej na pomoc. Ujęła ostrożnie smukłe, delikatne palce Ophelii i złożyła na nich pocałunek - zimny, aż można było dostać dreszczy. Następnie pomogła jej zstąpić ostrożnie na ostatni schodek, zaraz nad ślizgawką. Wówczas pozwoliła sobie na odrobinę mniejszą subtelność i ujęła ją w biodrach; poderwała ją w powietrze i z gracją opuściła na nieoblodzony chodnik. Nie miała jeszcze w zamiarze odsuwać od niej dłoni. Chciała nacieszyć się uczuciem jej sukni między swymi palcami. I bioder zaraz pod nią.
- Wiele się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania, moja pani - rzekła, spoglądając jej w oczy. - Ale to nie miejsce na takie rozmowy. Ściany mają uszy...

Powrót do góry Go down





Drossel
Gif :
Karczma „Kościołamacz”  5PUjt0u
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t407-i-m-scared-of-what-s-inside-my-head
DrosselMieszkaniec
____Zemdlała? Zmarszczyła brwi, gdy wspomnienia powoli zaczęły wyłaniać się z gęstej mgły niepamięci. Teraz wiedziała już, że nie była to zwykła utrata przytomności; została zabrana do Krainy Snów przez Lun'nartha, Koszmar, który niedawno udało jej się pokonać z Ivorem nad Herbacianą Rzeką. Abominacja zapowiedziała swój powrót, aczkolwiek Ophelia nie sądziła, że stanie się to tak nagle, na ulicy, w środku dnia. Jednak nie to było powodem niepokoju, który zagnieździł się w sercu arystokratki; Księżyc mógł pokazać jej dosłownie wszystko, być uosobieniem jej największych lęków i słabości, uderzać w najczulsze punkty jej psychiki i kruszyć ją na tysiące drobnych kawałków niczym lód na kałuży po mroźnej nocy pod koniec listopada, ale tego nie zrobił. Zamiast tego ukazał Drossel całkiem zabawną w jej mniemaniu wizję — jej własną śmierć z ręki Ivora. Jej najdroższego przyjaciela! W związku z tym narosła w niej obawa, że Lun'narth wkrótce znów zawita w jej snach.
____Zaiste, pocałunek złożony na dłoni Ophelii wywołał u niej dreszcze, jednak nie były one spowodowane chłodem, a gorącą falą rozlewającą się po jej ciele. Pośpiesznie zerknęła na twarz Lady Aescher, próbując odgadnąć, czy zauważyła nagłe poruszenie Srebrnej Żmii. Czy kobieta w ogóle pamiętała o tamtej nocy? Kilka sekund spędzonych na wpatrywaniu się w błękitne tęczówki dały jej twierdzącą odpowiedź, a Drossel poczuła, jak wspomniana wcześniej fala rozlewa się po jej ciele ze zdwojoną siłą. Musi jak najszybciej pozbyć się tego cholernego gorsetu, bo w innym wypadku udusi się.
Dziękuję za Twą troskę, pani, ale nie jestem z tych dam, które nie potrafią poradzić sobie w opałach... — mówiąc to oczywiście pośliznęła się na ostatnim stopniu i gdyby nie stojąca obok Beatrice wylądowałaby na brudnym bruku. Królowa Lodu nie umiejąca utrzymać równowagi na ślizgawce, to dopiero byłoby upokorzenie! Nie miała nic przeciwko zbyt śmiałemu dotykowi arystokratki, sama Ophelia zarzuciła dłonie na jej ramiona i przylgnęła do kobiety, niby przypadkiem, szukając oparcia. W rzeczywistości chodziło jej o to samo, co arystokratce; pragnęła nacieszyć się bliskością swojej byłej kochanki.
Aktualnie jestem gościem Arcyksięcia Rosarium w Różanym Pałacu. — odpowiedziała półszeptem. — Nie jest to najbezpieczniejsze miejsce jeśli chodzi o dochowanie sekretów, ale mam nadzieję, że zamieszanie związane z zimowym balem będzie nam na rękę.





Ek man eftir Fimbulvetr
Þá drífr snær ór öllum áttum, Frost mikil ok vindar hvassir at vetr sá kemr.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Czyżby słynna królowa lodu straciła wprawę w stąpaniu po owocu swego żywiołu? Na ustach Beatrice pojawił się mikry uśmieszek na tą zabawną myśl. O czym jednak nie śmiała myśleć, to o opuszczeniu z niej rąk. Chciała nacieszyć się uczuciem jej smukłego, delikatnego ciała blisko siebie po tak długich latach. Dodatkowe uczucie samej Ophelii owijającej sobie wokół niej własne ramiona sprawił, że wydała z siebie prawdziwe tęskne westchnienie. Przylgnęła do niej ściślej przez chwilę i odważyła się złożyć lodowaty pocałunek nieco wyżej, na czole. Usta chciała zachować na później, kiedy będą mogły oddać się nieco bliższym... "rozmowom przy herbatce".
- Nigdy nie wyobrażałabym sobie, by lady Avgrunnen obawiała się niebezpieczeństw - rzekła łagodnym głosem, niosącym w sobie delikatną, intymną nutę. Nie mówiła tym tonem od tak dawna, że aż zapomniała, jak on brzmi. - Miałam okazję przebywać w okolicy. Chodźmy zatem. Zimowy bal, powiadasz, moja pani... Kuszące...
Ujmując Ophelię w jej smukłej talii, odważnie i bez zbędnej krępacji, lady Aescher ruszyła wraz z nią ku bardziej spokojnej, lecz niemniej intrygującej okolicy...

z/t

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach