Annabelle Lucille Alarie

Annabelle
Gif :
Annabelle Lucille Alarie 5PUjt0u
Godność :
Annabelle Lucille Alarie
Wiek :
18
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
160cm/50kg
Znaki szczególne :
Heterochromia
Pod ręką :
Partyzan(broń)
Broń :
Partyzan
Zawód :
Uczennica
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1031-w-budowie-annabelle-lucille-alarie https://spectrofobia.forumpolish.com/t1032-annabelle https://spectrofobia.forumpolish.com/t1068-annabelle
AnnabelleKocia Wróżka
Annabelle Lucille Alarie
Czw 30 Mar - 14:32
Ród Desimone od wieków szczycił się nieskażoną linią czystej, Arystokrackiej krwi. I jako jeden z bogatszych i bardziej wpływowych w Krainie Luster nie mógł sobie pozwolić na splamienie swojego drzewa genealogicznego krwią niższych ras.
Matka Annabelle, Aurelia, miała dwójkę starszego rodzeństwa. Jej siostra, Olivia, wyszła za mąż i opuściła rodzinny dom, kiedy Aruelia miała 10 lat, zaś jej brat, Benedict, w przyszłości miał odziedziczyć małe imperium ich ojca. Rodzina  prowadziła niezwykle wykwintną restauracje, antykwariat z najcenniejszymi i niepowtarzalnymi księgami oraz sklep alchemiczny pełen najrzadszych i najtrudniejszych do zdobycia składników.
Od najmłodszych lat Benedict był wychowywany z myślą o przejęciu przez niego rodzinnego imperium. Był uczony historii, ekonomii, polityki... Wszytko by w odpowiednim czasie godnie zastąpić swojego ojca. Aurelii poświęcano nieco mniej uwagi, niemniej jednak nie zaniedbywano jej wykształcenia. Miała stanowić odpowiednie wsparcie i pomoc dla brata. Rodzeństwo uczyło się pilnie i brało swoje przyszłe role bardzo poważnie, aż do dnia, w którym Benedict oświadczył się swojej wybrance i zaczęły się przygotowanie do ślubu.
Mimo posiadania małej armii służby, Aurelia osobiście chciała nadzorować wszystko, co wiązało się ze ślubem. Od tortu i sukni Panny młodej po listę i usadowienie gości. Mimo, że te obowiązki zajmowały jej większość czasu i nie mogła pogodzić ich z nauką, rodzice uznali, że to doskonały test jej umiejętności organizacyjnych, które będą jej bardzo pomocne w przyszłości i wyrazili na to zgodę. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że to będzie jedna z najgorszych decyzji, jakie mogli podjąć.
Wszystko zaczęło się w dniu, w którym Aurelia poznała Emmeta, właściciela i jedynego pracownika kwiaciarni odpowiedzialnej za wykonanie i dostarczenie odpowiednich bukietów, wieńców i innych kwiecistych kreacji. Momentalnie wpadł jej w oko, do tego z wzajemnością i to już samo w sobie było problemem, przecież Arystokracji nie wypada tak się spoufalać z kimś z niższej klasy.  Jakby tego było mało, Emmet był Dachowcem. W trakcie kolejnych dni przygotowań dwa razy udała się do kwiaciarni pod pretekstem źle wykonanego zamówienia lub uszkodzonej kreacji. Widać było, że coś się dzieje, spadła jej koncentracja i często odpływała gdzieś myślami i choć udało się jej zasłonić zmęczeniem przygotowaniami połączonym z ekscytacją samym ślubem, to wiedziała, że tej fasady nie uda się utrzymać zbyt długo.
Pewnego wieczoru to on przyszedł do niej. Prawie całą noc spędzili siedząc na dachu, patrząc w gwiazdy i rozmawiając. Czasami Aurelia zamawiała kwiaty, rzekomo by nadać domu nieco koloru, czasami wymykała się do miasta. Często widywali się nocą, czasami on odwiedzał ją, czasami ona ukradkiem opuszczała dom. Wiedziała już, że nie chce  życia, które zaplanowali dla niej rodzice. Chciała je spędzić z Emmetem.
Pewnego dnia przy obiedzie padło pytanie, które paść w końcu musiało.
-Kiedy poznamy gentelmana, z którym w takiej wielkiej tajemnicy przed nami spotykasz się nocami? -zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, jej matka kontynuowała. -Może zaprosisz go jutro na kolację?
Żadnemu z młodych kochanków ten pomysł się nie podobał. Uznali jednak, że będzie to bezpieczniejsza opcja, niż narażanie się na gniew rodziny, poprzez próbę ucieczki.
Kiedy Aurelia przedstawiła rodzinie Emmeta, każdy zareagował inaczej. Jej matka zemdlała, jej ojciec ledwo zdążył ją złapać. Brat zaś ani drgnął. Gdy tylko matka odzyskała świadomość, ojciec Aurelii odchrząknął, poprawił mankiety i zaprowadził córkę do gabinetu, gdzie przeprowadził z nią, o dziwo, spokojną rozmowę.
-Możemy tą sytuację rozwiązać na dwa sposoby. -zaczął. -Domyślam się jednak, który z nich wybierzesz. Wiesz, z czym to się wiąże?
-Tak.
-A więc jutro o  świcie.
Z samego rana odbyła się tradycyjna, rodzinna ceremonia, która miała miejsce zawsze, gdy ktoś zostawał wykluczony z rodziny. Zaproszeni zostali najbliżsi krewni oraz przedstawiciele zaprzyjaźnionych rodzin. Podczas ceremonii Aurelia została oficjalnie pozbawiona Arystokrackiego nazwiska i tytułu, jej wizerunek został wypalony z obrazu drzewa genealogicznego rodu, rodzinne godło na jej sygnecie rodowym zostało przekreślone i jako ostateczny symbol zdrady krwi swojej rodziny ucięto jej prawy róg. Matka Aurelii z trudem powstrzymała łzy, bo choć jej córka przyniosła hańbę swojej rodzinie, to nadal była jej córką. Brat potajemnie zaproponował jej pomoc finansową, czego jednak odmówiła obawiając się, że mógłby mieć w przyszłości spore problemy, jeśli wyszłoby to na jaw.
Aurelia wprowadziła się do małego mieszkanie Emmeta, znajdującego się nad jego kwiaciarnią i przyjęła jego nazwisko. I choć odzwyczajenie się od wygodnego życia w luksusach nie było łatwe, to najważniejsze było,  że mieli siebie.
Po kilku latach parze urodził się syn - William. Jego główkę zdobiły dwa, Arystokrackie rożki, z których, zgodnie z rodzinnym prawem, lewy został odcięty niedługo po narodzinach, aby symbolizować jego pochodzenie z tak zwanej 'brudnej' rodziny. Piętno, które zostanie z nim na całe życie, jednak zaniechanie tego rytuału groziło o wiele gorszym losem, gdyby wieść dotarła do rodziny.
Przez lata Aurelia wykorzystywała wiedzę uzyskaną jeszcze w domu, by rozwijać małą kwiaciarnię Emmeta. Poziom ich życia stopniowo wzrastał i kiedy William miał pięć lat, rodzina Alarie nie mieszkała już w małym mieszkanku nad kwiaciarnią, a wolnostojącym domu z ogrodem. Posiadali kilka kwiaciarni oraz jedną księgarnie. Nie było to życie w żaden sposób nawet bliskie temu, które prowadzi prawdziwa Arystokracja, ale było godne i na poziomie. I tak miesiąc przed szóstymi urodzinami Williama, Aurelia urodziła dwie córki-bliźniaczki dwujajowe. Ophelie - o czarnych włosach i oczach w kolorze rubinu oraz Annabelle - białowłosą o szafirowych oczach. Obie z kocimi uszami i puszystymi ogonami.
Cała trójka dzieci była uczona etykiety i poprawnego zachowania, ale to dziewczynki były nieco bardziej ułożone, gdyż dorastały już w sporym domu w zupełnie innych warunkach i standardzie, niż kawalerka, w której dorastał William.
Siostry były choć podobne wyglądem, z charakteru były niemalże kompletnym przeciwieństwem. Annabelle była tą cierpliwą i spokojna, czasem nawet wycofaną, Ophelia zaś często psociła i nie umiała usiedzieć na miejscu. Annabelle była tą od książek i zajęć artystycznych, Ophelia zaś lepiej radziła sobie w sportach i szermierce. Ta różnica w ich naturze czasami prowadziła do małych konfliktów między siostrami, ale jednocześnie uzupełniały się nawzajem - Ophelia często stawała w obronie bardziej wycofanej Anny, która z kolei pełniła role pewnego rodzaju hamulca emocjonalnego dla porywczej z natury siostry. Koniec końców były niemal nierozłączne.
Relacje bliźniaczek z rodziną od strony matki były. z wiadomych względów, raczej ograniczone. Jedyną osobą starającą się utrzymywać dobre relacje z rodziną Alarie był Benedict. Oczywiście spotkanie nie zawsze były możliwe, bo choć w oczach rodziców Aurelia nadal była ich córką, to rodowe zasady były twarde i surowe, przez co kontakt z wykluczoną z rodu nie był mile widziany.
Siostry widziały swoich dziadków tylko dwa razy. Pierwszą taką wyjątkową okazją były ich dziesiąte urodziny. Drugą rodowe spotkanie przy łożu śmierci ich dziadków, podczas którego oczywiście cała rodzina Alarie była mierzona wzrokiem niczym największy wróg obecnych. Niedługo potem odbył się pogrzeb, na który matka bliźniaczek udała się jednak sama.
Niecały rok później dziewczęta obchodziły osiemnaste urodziny. Przyjęcie było raczej skromne, zwłaszcza od strony gości. Zaproszeni byli tylko rodzice Emmeta oraz rodzeństwo Aurelii. Oczywiście zjawił się też brat bliźniaczek, William, wraz ze swoją narzeczoną. Ani Olivia, ani Benedict nie przybyli. O ile Olivia nie dała żadnej odpowiedzi na zaproszenie, co nie było specjalnym zaskoczeniem, William wysłał jubilatkom prezent, który chyba tylko z jego dobrej woli, był zarówno od niego, ja k i jego siotry. W załączonym liście wyjaśnił powód swojej nieobecności, którym był natłok obowiązków. Przejęcie imperium po ojcu wiązało się jednak z ogromną odpowiedzialnością, do tego musiał też dbać o własnego potomka.
Prezentem okazały się dwa pierścienie, po jednym dla każdej z sióstr. Oba wykonane ze srebra, pierścień Anny posiadał dwa szafiry, pomiędzy którymi, na niewielkim uwypukleniu, wybita była lewa połowa herbu rodu Desimone. Pierścień Ophelii zdobiony był rubinami i miał wybitą prawą część godła. W świetle prawa czy tradycji godło nie posiadało żadnej mocy, było jednak symbolem, iż mimo wszystko bliźniaczki wciąż są traktowane jako rodzina.
Po uroczystym obiedzie, kiedy goście udali się do domów, siostry przebrały się w lekko wzmacniane, skórzane stroje i odbyły krótki sparring. Zazwyczaj to Ophelii szło lepiej podczas tego typu treningów, tym razem jednak, być może jako forma prezentu urodzinowego, wygrała Anna. Po wyprowadzeni kończącego pierwszą rundę ciosu, białowłosa kotka wypowiedziała swoje charakterystyczne 'dzyń!' i w tym momencie obie bliźniaczki dosłownie rozpłynęły się w powietrzu, znikając z terenu posiadłości Alarie.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach