Gabinet zabiegowy

Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 24 Paź - 18:43
Erishi byłby dobrym mówcą motywacyjnym, bo mówienie mu tych wszystkich rzeczy szło mu bardzo gładko a słuchanie było całkiem przyjemne. Gdy zaczął mówić, zwracając się do Cyrkowca po imieniu, Bane spojrzał na niego kątem oka i co chwilę rzucał pojedyncze spojrzenia, nadal zajmując się Mefisto. Skupiał się na pracy i chociaż wyglądał jakby ignorował mężczyznę, delikatne kiwnięcia głową były sygnałem, że treść wypowiedzi do niego trafiała ale poświęcił uwagę pacjentowi.
Dopiero kiedy tamten zrobił przerwę, białowłosy zamarł z dłońmi w górze i po trzech sekundach bezruchu, wyprostował się a na jego twarzy widniał szeroki, nieszczery uśmiech kpiarza. Blackburn uniósł też nos, przez co patrzył teraz na nich z góry. Z szacunkiem niewiele miało to wspólnego.
- Los pozwolił mi upaść? Zdeptał i zranił, by przynieść osłodę? - zaczepił - Jeśli tak, to pierdolę taki los. Wiesz dlaczego? Moje wcześniejsze życie było słodkie, to które mam teraz to jebana męka. Każdego dnia gdy patrzę w lustro mam ochotę poderżnąć sobie gardło, ale nawet to mi kurwa nie wychodzi. - odchylił jednym palcem kołnierzyk, ukazując bliznę ciągnącą się pod szyi - Co dzień budzę się i okłamuję sam siebie, że będzie tylko lepiej. Że dziś będę miły, sympatyczny i spotkam ciekawe osoby którym udzielę pomocy, bo przecież lubię to robić. Szkoda tylko, że to tylko puste słowa. - parsknął - Gdy myślałem, że udało mi się już przywyknąć do tego miejsca, polubiłem je, znalazłem miłość i uchwyciłem się jej, tworząc siłę która mnie napędza, Kraina Luster postanowiła przypomnieć mi, że tu nie pasuję. Jak? - zaśmiał się gorzko - Otóż, panowie, powiem to raz i tylko raz, lecz prosiłbym byście nikomu o tym nie mówili. Mając dom, kobietę którą kocham, będąc właścicielem kliniki i szanowaną osobą, posiadając niemałą fortunę... stając się mężczyzną spełnionym i wydawać by się mogło szczęśliwym, dowiedziałem się, że umieram. Czyż to nie zabawne? - otworzył szerzej oczy i zaśmiał się tym razem szaleńczo - Tak, zdycham. Pierwszy raz gdy nie chcę sam odebrać sobie życia, los postanawia że czas mnie zarżnąć. Dopiero teraz gdy zaczynałem być szczęśliwy. - zadrżał od śmiechu - Zajebista osłoda. Przepyszna! Obym się nią udławił, to może nie będę musiał przechodzić przez ból choroby, jaki zafunduje mi moje gnijące ciało i zejdę szybko, z błogim uśmiechem na twarzy!
Zęby miał wyszczerzone w uśmiechu, ale gdy tylko skończył mówić, kąciki ust opadły a on odetchnął w celu uspokojenia się. Co on najlepszego wyprawiał? Nie powinien się tak uzewnętrzniać. Nie przed pacjentami.
- Przepraszam. - powiedział po chwili grobowym tonem, pochylając się jakby ponownie na jego ramionach ktoś wrzucił ciężki wór - Doceniam troskę. Naprawdę. - dodał a gdy Weles wyszedł z propozycją wypicia, Bane spojrzał mu w oczy - Na kielona namówisz mnie zawsze. Nie mam nic do ciebie czy twoich smoczych dodatków, po prostu... czasami nie radzę sobie z emocjami. W zasadzie coraz częściej. - wzruszył ramionami - Ale zaproszony na chlanie nigdy nie odmówię. I tak, nawet gdybym wypił wannę wódki to się nie upiję. Nawet upić się nie umiem. - zaśmiał się niewesoło - Kurwa, jestem żałosny. Dawaj to oko, trzeba ci je ogarnąć.
Bane najwyraźniej potrzebował wyrzucić z siebie żal, jaki go ostatnimi czasy przytłaczał, bo od razu zaczął zachowywać się swobodniej, mimo iż to co powiedział było przygnębiające. Zabrał się za kończenie opatrywania Welesa, pogrzebał mu trochę przy oku i ostatecznie po jakimś czasie Mefisto mógł pochwalić się bandażami, plasterkami, opaską na oko i gipsem.
- A powiedz mi, bo umrę z ciekawości. - zagadnął białowłosy, kierując słowa do Upiornego - Twoja pani wie, że lubisz panów? Nie wyglądało mi to na pierwszy pocałunek.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 24 Paź - 21:03
Nie takie reakcji spodziewał się po lekarzu. Czyżby go w jakiś sposób uraził? Zwłaszcza że mimika jego twarzy wyraźnie wskazywała na co najmniej pogardę. Chyba nie chciał wiedzieć, na co jeszcze.
I zaczął słuchać.  Z każdym słowem było tylko gorzej. Coraz większy smutek dopadał Marzenie, a żal ściskał mu serce. Własne demony tymczasowo zostały przyćmione przez te, z którymi mierzy się Blackburn. Empatyczne poczuł jego palący żal, złość i zrezygnowanie w jednym. Zastanowił się chwilowo, dlaczego ścieżka jestestwa Bane była taka, a nie inna. Myślał,  jak przeznaczenie mogło być tak okrutne dla tego, który pragnie leczyć? Potrzebują wiele ciepła, miłości, współczucia, zaangażowania i pragnienia, nieustannego, niekiedy wręcz desperackiego – przypominającego człowieka porzuconego na pustyni, chcącego odnaleźć wodę; ze świadomością, że bez niej nie przetrwa – ażeby to pomagać, leczyć i wyleczyć wszystkich tych, którzy takiego leczenia potrzebują.  Wszkaże tylko ci, którzy w sercach niosą jasność, są dobrymi medykami.
Czuł się rozdarty, jak zawsze w takich sytuacjach – posądzał los o niesprawiedliwość, wiedząc, że nic go nie zmieni, i że tak najwyraźniej musiało być. Nie mniej, dowiedzieć się, że pomimo złapania w swoje objęcia miłości; śmierć przychodzi, pojawia się każdego dnia i nocy. Obserwuje, cierpliwie czekając, aż będzie mogła podejść bliżej, z wolna dotknął ciała, zajrzeć w oczy, aby w ostateczności zacisnąć kościste palce wokół szyi i odprowadzić kolejną duszę ku niebiosom.
Dla materialnych powrót do Gwiazd był inny. Boleśniejszy. Gorzki i zimny. Istoty ze snów wracały do domu. Oni mierzyli się z nieznanym. I chociaż nie czekało ich nic złego – stawali się pyłem, częścią kosmosu oraz wszystkiego, co żyje – obawiali się, byli przerażeni oraz zdruzgotani myślą o tym procesie.  Erishi rozumiał. Na swój własny, pokręcony, żarliwie okropny, wręcz mdlący sposób. Nie, jako osoba umierająca. Jako ta, która traciła. Wiedział, że Luna jest w ich prawdziwym domu, że jest szczęśliwa, ale rozpacz, która go ogarnęła jej stracie, wciąż była w jego wnętrzu. Wiedział, że zmienił się od tamtej pory, w końcu rozumiejąc, co znaczy prawdziwa strata i dlaczego jest opłakiwana. Czasem czuł się zepsutym, bliskim do bycia koszmarem.
- Czy potrzebujesz przytulenia? – zwalczył silną chęć zwykłego podejścia i wzięcia Bane’a w objęcia. Właściwie to zmienił pozycję, odchodząc kawałek do Mefisto i stając z nim na równi. Prawą dłonią podtrzymał jego plecy, żeby nie upadł, nagle tracąc podpórkę. W razie chęci, by się przytulić, Mefisto zostałby podtrzymany ogonem.
- Możesz uznać mnie za głupca, szaleńca nawet, ale… nie ma niczego na tym świecie, co byłoby w stanie Ci pomóc? Korzystałeś z alchemicznych środków? Potrzebujesz rzadkich składników? Mogę dać ci tyle łusek, piór, kłów i szponów, ile potrzeba – z jakiegoś powodu wątpił, by to podziałało, ale za czasów alchemii w świecie ludzi; uważano takie składniki za niezwykle pomocne przy wielu miksturach. – Nie ma mocy, która by Cię uleczyła? Nic, co by zlikwidowało działanie trucizny? – w jego głosie była szczera troska, nic więcej. Nie kpił, nie podpuszczał go, chcąc zdenerwować czy pogrążyć w rozpaczy.
- Jeżeli nie tutaj… Może ludzie, by pomogli? Nie wszyscy są wrogo nastawieni, a skoro to przez jednego z nich się taki stałeś, może mogliby to zmienić? – znał ludzi. Wielu. Tysiące ludzi. I każdy był inny. Mieli różne punkty widzenia, różne opinie, swoje własne zdania. Byli tacy sami, do oporu, jak lustrzanie. Tylko nie mieli mocy, a technologie. Tak więc szansę, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał pomóc, były duże.
- Nie przepraszaj. To, co czujesz, sprawia, że jesteś żywym. Masz prawo się tak czuć, Bane – powiedział sympatycznie.
Nie zależnie czy się przytulili, czy nie – smok wrócił za plecy Mefisto. Nawet nie zgonił go za namawianie do picia. Nie był tego fanem, ale w takich okolicznościach…
- Nie jesteś żałosny – stwierdził z przekonaniem. – Czułeś potrzebę to z siebie wyrzucić. To wszystko. Ponownie zapraszam do siebie, by porozmawiać w tym czy innym temacie.
Kolejne pytanie Bane’a pozostawił całkiem dla Mefisto. Nie będzie się tłumaczyć za niego. Był też ciekaw czy arystokrata otworzy się przed cyrkowcem w tej kwestii.


Gabinet zabiegowy - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 26 Paź - 0:12
Nie...tylko nie to. Teraz Bane się rozgadał. Ja rozumiem, że ma trudne życie, że ma swoje problemy. Ale nie mógł wylać tych żalów przy kielichu? Gdy był na to czas?
Umierał... ech....naprawdę musiał teraz?! Pierdolę. Wysłuchałem go jednak. Z trudem nie zasypiając. To nie tak, że nie szanowałem go czy też, że mnie nudził. Po prostu byłem już tak bardzo zmęczony. Ale było mi też go szkoda. Nie wiadomo ile jeszcze pożyje, ile jeszcze będzie mógł się nacieszyć wszystkim.
W końcu jednak skończył, a ja opuściłem wzrok. Jednak, gdy tylko Eri ruszył w jego kierunku, ogon sam owinął się wokół jego nogi. Nie chciałem by się oddalał. Niechciałem by znów mnie zostawiał, nawet jeśli tylko na moment - Eri... - powiedziałem z błaganiem w oku. Musiał zadawać pytania? Teraz? Nie mogliśmy już iść? On naprawdę jest sadystą!
Coś we mnie drgnęło, gdy usłyszałem jak się martwi o Lekarza. Empatia empatią, ale czemu tylko w jego stronę? Mnie ignorował teraz cały czas. Niby się wielce martwił, ale co zrobił poza załatwieniem mi leków i uspokojeniem? Teraz usłyszał, że ktoś umiera i wielce chce się tulić? Sam nie rozumiałem tej...zazdrości...
Otrząsnąłem się dopiero gdy Bane się do mnie odezwał, puściłem też wtedy nogę Eri, mając nadzieję, że Bane nic nie widział. Na kielona zawsze go namówię? Próbuję odkąd się poznaliśmy i jakoś nadal nic z tego nie wynika.
Dałem sobie obejrzeć to oko. Gmeranie w nim nie było przyjemne, ale nie mogłem na to nic poradzić. Trzeba było wytrzymać. Gorzej, że w trakcie, zachciało mi się ziewać. Rozdziawiłem paszczę, racząc pobliskie osoby oparami bimbru, który wlałem w siebie zanim Erishi mi przeszkodził - wybacz....naprawdę marzę tylko o kąpieli i ciepłym łóżku - powiedziałem przecierając zdrowe oko.
Całe szczęście lekarz skończył w miarę szybko i mogłem się zacząć ubiera. Z pomocą pewnego wrednego vege-smoka....
Spojrzałem na niego, a następnie na Erishi - to już nie jej interes, z kim się całuję - powiedziałem spokojnie, zmęczonym głosem. Spojrzałem na Medyka, po czym westchnąłem. No skoro już się tak otwieramy na siebie to chyba nie mam wyboru - jak pewnie pamiętasz....czekałem na nią sto lat. Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko. Ale mimo to.... gdy przyjechaliśmy z Kliniki, ona nie zainteresowała się niczym....przedstawiła mi naszą około stu letnią córkę.... i pojechała na spotkanie biznesowe - przeczesałem włosy drżącą ręką, znów lekko owijając ogon wokół kostki Erishi - z tego co mówiła Azusa...moja córka.... wróciła potem pijana, bo podobno rozmawiała ze swoją matką i ta ją upiła....i znów wyjechała w pizdu - przełknąłem ślinę, nadal chciało mi się cholernie pić - wykorzystała mnie i tyle...nawet nie poinformowała mnie, że ma dziecko...tym bardziej że jest ono też moje - pokręciłem głową - odpuściłem sobie.... więc teraz już nie jej interes co ja robię. Pewnie nawet o tym nie wie, ale mam to w dupie - zaśmiałem się krótko, chrapliwie - i to ty jesteś żałosny? Dawałem się wykorzystywać kobiecie, która nic nie potrafiła, nic nie dawała od siebie i nie interesowała się mną, przez jakieś sto lat. Mają nadzieję, że ją zdobędę, a teraz co?
Przetarłem twarz dłonią i westchnąłem - jeśli kochasz swoją wybrankę, spędzaj z nią dużo czasu, bo nie ważne, czy będziesz żył jeszcze kilka, kilkadziesiąt czy nawet kilkaset lat.... bycie samemu nie jest przyjemne, nawet jeśli otacza cię kasa... - nawet nie wiedziałem skąd mam tyle siły na gadanie - pokaż jej co do niej czujesz, całym sobą ale nie daj się wodzić za nos, nic nie jest tego warte - nic nie jest warte tego bólu, ale tego już nie mówiłem. Poluzowałem ucisk na kostce Erishi i poprosiłem czy poda mi ubrania, chyba pora było się zbierać. I tak wiedziałem, że Bane tak naprawdę nie skorzysta ani z mojego zaproszenia na kielona, ani z darmowej kolacji dla dwojga. Za wiele złego mu przypominałem. Z resztą kto chciałby spędzać czas z taką żałosną podróbą Upiornego i smoka jednocześnie?


Gabinet zabiegowy - Page 4 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 27 Paź - 2:25
Westchnął, słysząc pytanie Erishi. Zastanawiało go jakim cudem w tej istocie było tyle empatii. A może to nie empatia, tylko jedynie pozory? Może grał takiego, chcąc zaskarbić sobie przychylność medyka, by później móc korzystać z jego usług kiedy tylko zapragnie? Istoty zamieszkujące Krainę Luster rzadko kiedy były po prostu empatyczne. Częściej wyrachowane.
- Nie, dziękuję, nie potrzebuję przytulenia. - powiedział z rezygnacją w głosie. Najchętniej upiłby się do nieprzytomności i spędził wieczór gapiąc się tępo w ścianę. Potrzebował uciec od problemów. Oddalić się od siebie samego na chociażby jedną chwilę. Szkoda tylko, że nie istniał sposób by tak się stało.
Uśmiechnął się słysząc szczerą troskę w głosie mężczyzny. Erishi... pewnie przy bliższym spotkaniu dał się lubić. Wydawał się być troskliwą istotą, zainteresowaną losem drugiej osoby. Może właśnie dlatego po wpuszczeniu wpierdolu przywlókł tutaj Welesa, postanawiając że będzie doglądał jego leczenia. Może nie kierowała nim ciekawość bądź jakiś interes. Może faktycznie był po prostu... dobry.
Bane spojrzał mu w oczy, obejrzał jego nos, usta, krzywiznę policzków i kości jarzmowych. Obejrzał brwi, czoło, miejsce gdzie zaczynały rosnąć włosy.
- Gdybym potrafił się wyleczyć, już dawno bym to zrobił. - powiedział spokojnie - A z usług ludzi skorzystać nie mogę, bo widzisz, każda wydzielina mojego ciała jest śmiertelnie trująca. Dlatego też unikam dotykania kogokolwiek bez rękawiczek. - uniósł dłonie na znak potwierdzenia, uśmiechając się niewesoło - Z resztą... Prawdopodobnie jedynymi, którzy mogliby mnie naprawić byłaby MORIA. Podziękuję. Wystarczy mi już kontaktów z tymi skurwielami, nie chcę stać się ich narzędziem. - wyjaśnił - Cierpię, ale mam przynajmniej kontrolę nad swoim życiem. I niech tak zostanie.  - dodał - Ale dziękuję za zainteresowanie. To... miłe.
Zabrał się za kończenie łatania Welesa. Przebywanie w towarzystwie tych dwóch, zesmoczonych facetów było ciekawym przeżyciem. Jednego dnia przeżył istny kalejdoskop emocji, uzewnętrznił się przed pacjentami i jeszcze został zrozumiany i pocieszony. Zupełnie jakby zależało im na jego dobrym samopoczuciu. Ciekawa sprawa.
Gdy nagle Mefisto ziewnął, racząc medyka smoczym oddechem, Bane odchylił się w tył i otworzył szerzej oczy. Nie skomentował oddechu i zapaszku, ale uśmiechnął się złośliwie, co mogło potwierdzić, że humor z wolna mu wracał. Zaczepił Mefisto o ukochaną, ale to co usłyszał zaskoczyło go i poczuł, że chyba zabrnął za daleko.
Westchnął, kiedy Weles opowiedział mu swoją historię. Popatrzył na niego z powagą i zdobył się na gest, którego nie wykonałby jeszcze chwilę temu, ze strachu: klepnął go kilka razy w ramię. Tak po przyjacielsku.
- Przykro mi. - powiedział kręcąc głową - Kobiety... - dodał prychnięciem. Nie przewidział, że wybranka Mefisto okaże się być taką suką. Zabawiła się, było jej dobrze i co? I gówno. Uciekła przy pierwszej okazji, zostawiając go z problemami.
W sumie nie dziwił się temu, co zrobił Weles. Czuł się zdradzony, działy się z nim dziwne rzeczy. Miał za sobą z pewnością ciężki okres, więc ucieczka w romans z mężczyzną nie wydawała się być pomysłem od czapy. Co prawda Bane nigdy w życiu nie pocałowałby gościa, już nie mówiąc o pójściu do łóżka, ale potrafił zrozumieć wiele rzeczy. Niekoniecznie jednak pochwalać.
Zamrugał kilkukrotnie słysząc radę mężczyzny. Smutek wylewał się z niej litrami, ale co miał powiedzieć Cyrkowiec? Obiecać, że będzie kochał Julię i będzie dla niej dobry? Bał się składać obietnice, których mógł nie dotrzymać. Kochał ją, ale... Już sam nie wiedział co powinien robić. Nie chciał jej krzywdzić a robił to, wielokrotnie mimowolnie.
Załatał go do końca i tak jak chcieli, nie użył mocy. Przepisał na koniec recepty i instrukcję co i kiedy brać. Wyznaczył termin najbliższej wizyty kontrolnej i na koniec poinstruował ich jak mają funkcjonować przez najbliższe dni. Gdy wszystko było już zrobione, wstał i pożegnał się z nimi, otwierając im drzwi.
- Może być za tydzień? - zaczepił na odchodnym, uśmiechając się szelmowsko - Mam wtedy wolne. Mógłbym... wpaść i wychylić z wami kilka głębszych. Jeśli oczywiście oferta nadal jest aktualna.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 27 Paź - 17:50
Nie spodziewał się, że Mefisto postanowi owinąć swój ogon wokół jego nogi. Nawet jeżeli było to całkiem mimowolne działanie, uznał je za słodkie. Pewniej ręką złapał jego plecy, mówiąc mu w ten sposób, że nie będzie oddalać się z byt daleko.
- Nie zostawię cię – odparł na jego ciche „Eri”. Nie zamierzał tego robić. Po tym jak Bane uznał, że nie chce się tulić – wrócił za plecy Mefisto i ponownie zaczął palcami gładzić jego włosy; pozbywając się brudu oraz krwi w czerwonych pasem. I tak musiał poczekać, aż medyk skończy go opatrywać, by móc zabrać Upiornego do domu.
Nie mógł sobie nawet wyobrazić, jak to było, nie móc kogoś dotknąć bez obawy o zrobienie mu krzywdy. Ta wizja była tak przerażająca, że mocniej zacisnął palce na włosach Arystokraty. Nie chciał nawet dopytywać, jak sobie radzi z ukochaną. Na jakie czułości mogli sobie pozwalać, skoro nawet kropelki potu mogły ją – w teorii, z tego co zrozumiał – śmiertelnie otruć. To było złe, niewłaściwe i chore. Jak okrutni musieli być ludzi, który to zrobili? Czy nie było w nich ani drobiny dobroci?
- Rozumem… ponownie, jedyne co mogę powiedzieć, to: przykro mi.
Cóż innego było tu do powiedzenia? Nic.
Widział już co nieco o historii byłej partnerki Mefisto i sprawy z Azusą. Z czego nie zdawał sobie sprawy: jak samotny czerwonowłosy był w rzeczywistości. Z jego wypowiedzi aż biło osamotnienie. Założył zatem źle. Bardzo źle. Jego myślenie było tak błędne, że to aż niepojęte. Wcześniej wydawało mu się, że Mefisto ma podobne relacje z pracownikami, co on – są jego rodziną w bliższym lub dalszym tego słowa znaczeniu, ale jedna. Są personami, które dbają o siebie, wzajemnie się troszczą o dobre bycie drugich i mogą na sobie polegać, zwierzać się czy też bawić, płakać i kłócić. Mef, on.. zdawał się być sam. Zwłaszcza że teraz i Azu postanowiła sobie pójść. A przynajmniej tak wyczytał z notki.
- Nie zostawię cię – powtórzył ciszej, ale w innym kontekście niż wcześniej. Tym razem miał na myśli niezostawianie go samemu sobie.
- Dziękuje – przyjął recepty wraz z instrukcją. Już się miał o nią pytać.
Następnie spełnił prośbę Mefisto i podszedł do torby, z której wyciągnął jego ubrania. Pomógł mu się ostrożnie ubrać, a następnie zapłacił lekarzowi odpowiednią kwotę.
- Zaproszenie jest jak najbardziej aktualne, a za tydzień to dobry termin – stwierdził. Rogaty trochę się podleczy. I chociaż nie był fanem picia, właściwie to sprzeciwiał się alkoholizmowi i jego szerzeniu się, to czasem mógł się trochę napić. Nie mniej, Mef zbyt wiele nie dostanie, wiec nawet niech na to nie liczy. Jakiś słaby drink i tyle. Musi się podleczyć, a nie katować alkoholem.
Nie wystrasz się tylko zwierząt. Te szczególnie agresywne nie chodzą swobodnie po moich terenach, ale nie wszystkie mogą zareagować przyjaźnie, jak cię zobaczą po raz pierwszy, więc nie próbuj ich głaskać. Chyba że coś samo przyjdzie i zacznie się ocierać albo zaczepiać. Wtedy można głaskać.
Cóż, to była ważna informacja. Nie wiedział bowiem jaki stosunek ma medyk do zwierząt, ale nawet jeżeli nie był kimś, kto się rzuca do głaskania, powinien wiedzieć co ewentualnie może miziać.
- Chodź, pomogę ci wstać – powiedział do rannego i ostrożnie pomógł mu stanąć na ziemi – dasz radę przejść ten kawałek do recepcji? – na skinienie głową: złapał ogonem wszystkie torby.
- Dziękujemy za pomoc – powiedział Bane’owi i złapał Mefa tak, by ten mógł oprzeć się na nim i kawałek przekuśtykać.- Mam jeszcze pytanie odnośnie załatwiabia się Mefisto. Czy nie było by lepiej, żeby siedział, by nie obciążać nogi? - zapytał nim wyszłi z gabinetu.
Potem go chyba po prostu wyniesie i usadowi w karocy.


Gabinet zabiegowy - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 27 Paź - 21:23
Eri nie odsunął się, to dobrze. Choć nie do końca rozumiałem co ma na myśli, że mnie nie zostawi. Przecież nic nie mówiłem takiego. Ale chuj to tam.
Bane nie chciał przytulasa i jakoś mnie to nie dziwiło. Nie wyglądał na takiego. No cóż.
Zerknąłem na lekarza, gdy ten powiedział, że nie dotyka nikogo bez rękawiczek. To jak on się ruchał? Dobra....są zabezpieczenia ale raczej w trakcie nie jest ubrany. To by było już całkiem zwalone! Nie była to jednak moja sprawa. Może kiedyś się dowiem. Dziś wyglądał na zadowolonego i raczej nie takiego, który musi pościć, albo się samogwałcić by móc się zrelaksować. Wątpiłem więc, by to co mówił było stuprocentową prawdą.
Wzruszyłem ramionami, gdy uznał, że jest mu przykro - nie ma powodu by ci było przykro - powiedziałem zmęczonym, lekko zachrypniętym głosem - swoje się nauczyłem, zyskałem piękną córę i teraz jakoś mi się nie spieszy do romansów - powiedziałem szczerze. Może i chciałem jakiegoś szczerego uczucia. Ale jakoś nie miałem ochoty po raz kolejny przeżywać zawodu związanego z moją relacją z kimkolwiek.
Ubrałem się z pomocą smoka. W luźne, wygodne spodnie oraz koszulę przez głowę, z luźnymi rękawami, dzięki czemu gips nie przeszkadzał. Nadal było mi trochę zimno, po tym jak obudziłem się po ataku, a moja temperatura zaczęła wracać do normy.
Gdy byłem ubrany poprosiłem jeszcze o jedno - Eri dasz mi tor.... - w ostatniej chwili ugryzłem się w język, przypominając sobie co tam się znajduje. Spojrzałem na przedmiot z lekkim niepokojem w oczach i przełknąłem ślinę - w torbie są dwa...brązowe mieszki....podasz mi je? - poprosiłem i gdy tylko Senny podał mi je, położyłem jeden na stole, a drugi otworzyłem. Wyjąłem z niego kilka grudek złota i wrzuciłem do pierwszego, w którym znajdowały się pieniądze - jeśli to nie starszy na pokrycie szkód....daj mi znać - powiedziałem i oddałem smokowi mieszek z grudkami srebra i złota.
Zerknąłem na Lekarza niepewnie. Za tydzień? Chce przyjść do Eri na...nie oszukujmy się...chlanie?! Jakoś tego nie widzę. Spojrzałem na Smoka. Zgodził się?! Co kurwa?! Byłem w szoku. Spoglądałem na niego i aż zapomniałem mrugać. Nie nie nie nie nie....to nie może być takie proste. Na bank nie da mi się porządnie napić! Nie ma chuja, żebym w to uwierzył?! Trzeba będzie coś wymyślić...o mam! Kto tutaj jest mistrzem wśród barmanów?! No ba, że ja! Zrobię mu takiego drinka, że się nie pozbiera! A jednocześnie nie poczuje jaki jest mocny. Taaak, to jest plan. Spojrzałem Baneowi w oczy i puściłem mu porozumiewawcze oczko, uśmiechając się kącikiem ust. Tak...wytrzymać tydzień i będzie można sobie ulżyć!
Wstałem i przytaknąłem mu głową, krzywiąc się lekko. Czemu miałbym nie dać rady dojść do recepcji? Aż tak źle ze mną nie było. Z resztą czy to pierwszy raz kiedy miałem coś zrobione z nogą? W szczególności patrząc na moje hobby, moje życie dotychczas oraz chociażby mój zawód? Kowal uszkadza się nie tylko w ręce, gdy coś pójdzie nie tak.
Jakoś PRAWIE dotarłem do recepcji, kuśtykając mocno. Ogon nie do końca mi pomagał, pół biedy, że był dość długi i nie dyndał na wszystkie strony. To raczej nie byłoby pomocne już w ogóle.
Gdy jednak Eri znów rozdziawił te swoją bezdenną paszczę i nadepnąłem na tę cholerną, dodatkową kończynę. Jeśli żadne z obecnych mnie nie złapał runąłem na tyłek.
Niezależnie jednak od czasu ich reakcją przekląłem warcząc - kurwa mać.... - skrzywiłem się i wziąłem kilka oddechów by jakoś ogarnąć ból - Eri ciebie już całkiem pojebało? - Koniec ogona uderzał nerwowo o posadzkę - chyba cię posrało, skoro wierzysz, że będę szczał na siedząco! Co ja jakaś baba?!
Nieeee to już kurwa przesada. Nie chce mnie leczyć? Ok...nie chce mnie puścić do domu? No dobra...przynajmniej sobie kogoś powykorzystuję, czasem można w ramach zemsty. ALE SZCZANIE NA SIEDZĄCO?! CHYBA TYLKO W JEGO SNACH!!


Gabinet zabiegowy - Page 4 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 27 Paź - 22:02
Temat zszedł na nieco przyjemniejsze klimaty i chociaż Bane nadal czuł się niepewnie w ich towarzystwie i po rzyganiu bolało go prawie całe ciało, uśmiechał się lekko, na znak dobrych intencji. To nie wina pacjentów, że przypominają mu skurwysyna Anomandera. Nie może na każdą jaszczurkę reagować strachem czy złością, bo długo tak nie pociągnie.
Przyjął zapłatę kiwając głową ale nie skomentował, czy to mało, czy dużo, czy wystarczająco. Po prostu uznał, że kwestie finansowe nie są w tej chwili najważniejsze (chyba serio źle się czuł!) po jedyne co zrobił to schował mieszki do kieszeni z zamiarem oddania ich w recepcji, by Alice je zaksięgowała.
Szok na twarzy Mefisto zdradził, że mężczyzna nie spodziewał się, że Cyrkowiec przyjmie zaproszenie. Co prawda Blackburn nie wyobrażał sobie chlania ze smokami, głównie przez to, że on będzie trzeźwy jak świnia, lecz nie wypadało odmawiać. Zwłaszcza, że Weles zapraszał go już wielokrotnie.
Bane nie sądził jednak, by zabieranie Tulki było dobrym pomysłem. Dziewczyna nie lubiła alkoholu, nie lubiła też widoku pijącego medyka, dlatego dla świętego spokoju postanowił iść sam. Kiedyś jeszcze zabierze ją do Mefisto, ale już nie na kielona tylko na obiad.
Słysząc słowa Erishi, kiwnął głową przyjmując instrukcję do wiadomości.
- Spokojnie, nie jestem jakoś specjalnie wylewny w stosunku do zwierząt. Nie będę ich niepokoił. - powiedział zdejmując kitel i wrzucając go do kubła, który za chwilę zabiorą Marionetki.
Przytrzymał im drzwi, obserwując Welesa i jego ruchy przy wstawaniu i gramoleniu się w stronę recepcji. Erishi był naprawdę troskliwy, może Upiornemu przyda się ktoś taki? Zwłaszcza po zawodzie miłosnym.
Co mu po córce, chuj z córką. Bane co prawda nie miał dzieci i nie wiedział jak się z nimi obchodzić, ale z pewnością córka nie mogła zastąpić partnerki. Już nawet pomijając sferę seksualną, chociaż jakby się uprzeć, w Krainie Luster pewnie i kazirodztwo było dozwolone. Patrząc na niektórych rogaczy nawet dobrze widziane.
Zamrugał, wytrącony z zamyślenia. O co pytał Erishi? A tak, o załatwianie.
Bane powstrzymał złośliwy uśmiech i spojrzał na Welesa, puszczając mu jedynie oczko. Czy w odpowiedzi na jego oczko, czy jako komentarz do pytania... Któż to wiedział.
- Tak, lepiej by nie obciążał nogi. - powiedział powoli, nie spuszczając wzroku z Arystokraty - Nie przejmuj się, to ponoć nie takie trudne przestawić się na siedzenie. - dodał i klepnął tamtego w ramię.
Przepuścił ich w drzwiach i jeśli kontynuowali wędrówkę, poszedł razem z nimi do recepcji gdzie Alice wystawiła już potrzebne dokumenty. Medyk podał jej mieszki, które ona następnie schowała do sejfiku, uśmiechając się promiennie.
- Czy coś jeszcze panowie? Chcielibyście jeszcze o coś zapytać? - zaczepił Bane, marząc o tym by wrócić do domu, wziąć kąpiel, zjeść coś i spędzić wieczór z ukochaną.
Jeśli nie chcieli niczego omawiać, pożegnał ich i wrócił do swoich obowiązków.

ZT


Ostatnio zmieniony przez Bane dnia Sob 30 Paź - 21:40, w całości zmieniany 1 raz



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 27 Paź - 23:06
Lekko drgnął, kiedy usłyszał, że Mefisto nie poszukuje romantycznego partnera. Jak to? Przecież sam zaczął z tym flirtem i całowaniem. Nawet wtedy, kiedy to Eri zaczął całowanie, on na nie odpowiedział! Zdecydowanie nie miał nic przeciwko na coś więcej niż cmoknięcie. Oj nie miał. A teraz wygaduje takie rzeczy, okrutnik. Zabawia się z czyimś biednym sercem! Tym całym konfliktem, który ma Marzyciel: w końcu jest jego liderem; z drugiej strony, gdzie on znajdzie drugiego tak pięknego smoka, którym nic, a się zachwycać? Przeklina z takim zaangażowaniem, ale bywa też słodki. Okropna sytuacja. Mógł tylko liczyć, że nikt nie zauważy jego chwilowego zmieszania na twarzy.
Na nieszczęście Arystokraty smoki słyną z bycia dumnymi i upartymi. Także nawet jeżeli kowalowi się to nie spodoba, prędzej czy później sobie porozmawiają oraz wyjaśnią ich rodzaj relacji. Zwłaszcza, że Erishi mimo tych wszystkich wad upiornego, go lubi. Widzi całą paletę jego zalet: od pracowitości, przez troskliwość, aż po wrażliwość (którą ten stara się ukrywać, ale Gwiezdny wie lepiej).  Nie odpuści mu tak łatwo.
Przynajmniej był na tyle świadomy swoich słów, że poprawił się, ratując sytuację.
- Oczywiście – mimo wszystko się uśmiechnął, kiedy podawał mu mieszki.
- …. – sam fakt, że Bane nie był uczuciowy i wylewny w stosunku do zwierząt nie był problemem. Prawdziwym problemem było jedno stworzenie, które będzie chodzić za kimś krok w krok, dopóki nie zostanie pogłaskane.  Młody Różyczek, różowiutki króliczek-ślimaczek, który ma uszczerbane uszko, bo coś go zaatakowało. – Jaki masz stosunek do królików? – zapytał niby to lekkim tonem, jakby to nic nie znaczyło i różowe zwierzę nie będzie go nękać. Mefa oczywiście od razu zamęczy i przyklei się do niego. Mniej i bardziej dosłownie.
Zapomniał o tym, że kowal nie potrafi się poruszać z ogonem. Na szczęście udało mu się go złapać, chociaż sam stracił równowagę i przez chwilę próbował ją złapać. Jeżeli Bane się nie odsunął z drogi ogona, mógł nim dostać. Jeżeli tak się stało: przeprosił go.
- Nie przesadzaj. Nawet Bane twierdzi, że szybko się przyzwyczaisz.
Kiedy poczuł chłodne jesienne powietrze, dochodzące gdzieś z okna kawałek dalej – wolną ręką ściągnął z siebie Czarodziejską Wstęgę i zmienił ją w płaszcz, który narzucił Mefowi na ramiona, a następnie zapiął pod szyją, żeby nie spadł.
- Będzie ci cieplej – powiedział, jakby nie było oczywistym, po co to robi.
- Póki się nie nauczysz, trzymaj ogon wokół nogi. Może być mojej, jak chcesz, chociaż trudniej będzie nam iść – nie ważne, jaką opcję tamten wybrał: doszli do recepcji.
Mefisto wypełnił dokumenty, a Erishi odpowiedział Bane’owi na pytanie.
- Myślę, że w razie pytań przyślę posłańca albo samemu się tu wybiorę, gdy znajdę chwilę czasu. Dziękujemy za pomoc i do zobaczenia za tydzień. Proszę pozdrowić narzeczoną.
Kiedy rogaty skończył: Senny wziął go po rękę i wyprowadził z budynku, mówiąc uprzejme „do widzenia”. Zaprowadził Mefisto do karocy, pomógł mu się tam usadowić, odłożył torby, a samemu wybrał się do apteki wykupić leki. Kiedy wrócił, polecił woźnicy jechać do Rezydencji.

Z/T x2


Gabinet zabiegowy - Page 4 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 5 Wrz - 0:08
Zwykła ciekawość. – rzekła do Mari wstając z siedziska i niemrawo przeciągając się – Szukam osób, które opowiedzą mi o świecie poza Miastem Lalek. Widzisz, sama dużo nie podróżuję, ale… - jej słowa zostały przerwane przez zjawienie się wysokiego (jak na wzrost i gust niziutkiej Niamh) mężczyzny, który przedstawił się swoim podwójnym imieniem.
   Kotka spojrzała na niego przekręcając głowę – zdecydowanie był lapidarny, jakby określił to pewien Lunatyk posługujący się irytująco wyszukanym słownictwem. Choć może nie było to najlepsze określenie? Niamh nie zawracała sobie głowy znaczeniami słów, wystarczyło, że brzmiało ono mądrze i dodawało jej nutkę elokwencji. Cóż jej pozostawało innego, niż podążyć za Marionetką? Na przedstawianie się przyjdzie pora przy zakładaniu karty pacjenta.
    – Dobry. Pan przodem. – rzekła i ruszyła za nim w tylko jemu znanym kierunku.
    Nie, Niamh nigdy nie była w Klinice. Posiadłość, w której się znajdowała, była jej nie po drodze, lecz nie mogła odmówić sobie chęci zwiedzenia jej zakamarków. Krocząc rozległymi korytarzami zadzierała popielatą główkę i uważnie obserwowała otoczenie, starając się zobrazować w głowie rozkład pomieszczeń lecznicy. Wszystko zdawało się być takie… niekonwencjonalne. Kotka mogłaby przysiąc, że lekarskie przyrządy, którymi wypełnione były gabloty, wyglądały jak wyrwane żywcem z opowieści grozy przekazywanych z dziada pradziada wnukom.
   – Słyszałam trochę o Szkarłatnej Otchłani, ale głównie opowiastki o władcach kamiennych wysepek, co krakeny latające zwalczali. Widziałaś jakiegoś krakena? – zagadnęła cicho idącą niedaleko Mari starając się zapełnić ewentualną ciszę swoimi słowami.
   Zapewne to było kolejne zmyślone opowiadanie, którego błędność Niamh będzie musiała wykazać pewnemu rycerzykowi – a, jak się okazuje, Mari może mieć w tym decydujący udział. Błahą pogawędką kotka postanowiła również przegonić swoje rodzące się podenerwowanie – nigdy przecież nie była u lekarza, a zawsze leczył ją stary znajomy matki – Marionetkarz, na którego wołali Kruk przez jego orli nos i czarne jak noc włosy. Któż wie, do czego dopuścić się mogli lekarze w Klinice? Zwłaszcza, gdyby nie miała przy sobie stosownej zapłaty?


Gabinet zabiegowy - Page 4 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 5 Wrz - 13:03
Uśmiechnęła się do młodszej kotki po czym zwróciła swój wzrok w kierunku...Marionetki? Trochę się spięła na jego widok, jednak nie zauważając na Janie Sebastianie żadnych oznak przynależności do któregokolwiek z ugrupowań, trochę się uspokoiła. Skinęła Ordynatorowi głową i ruszyła za nim do wskazanego Gabinetu.
To co zobaczyła po drodze, bardzo ją zaniepokoiło. Zora! I to całe mnóstwo tych parszywców! Poruszyła niezadowolona swoimi ogonami i z trudem się powstrzymała pazurki by nie wysunęły się spomiędzy jej śnieżnobiałego futerka.
Jej uwagę od "zagrożenia", szybko odwróciła Niamh. Zaśmiała się - nie, nie widziałam nigdy żadnego Krakena - przyznała - jednak to nie znaczy, że ich nie ma. W końcu Szkarłatna Otchłań to nie tylko kilka wysepek, rządzonych przez jakiś Upiornych. Jest tam o wiele więcej miejsc, które z Upiornymi nie mają nic wspólnego, więc kto wie czy gdzieś w Otchłani, nie znajdują się jakieś dziwaczne stworzenia, których jeszcze nie spotkałam? - powiedziała spokojnie i przepuściła młódkę do Gabinetu.
Jeśli Jan Sebastian tego chciał, wyjaśniła sytuację - przepraszam, że zawracamy głowę w tak błahej sprawie, tym bardziej widząc, jaki....tutaj ruch - dodała niepewnie, zerkając w kierunku drzwi. No cóż...tego się nie spodziewała. Miała nadzieję, że Klinika pozostała neutralna, ale widać bardzo się pod tym względem myliła - wolałam jednak by zbadał ją ktoś, kto na pewno się na tym zna, a nie tylko sprawia takie pozory - dodała jeszcze, nie wchodząc medykowi w drogę. Dopuściła go do młodszej Dachówki, opowiedział co miała do powiedzenia, jednak starała się mu nie przeszkadzać w jego pracy. Tym bardziej, że na pewno chciał to  mieć jak najszybciej za dobą. Co nie znaczyło, że uważała, iż będzie to robić na odpimpaj się. Wierzyła, że nawet, jeśli Klinika stała po stronie Zory, to będą wykonywać swoje obowiązki tak jak należy.


Ostatnio zmieniony przez Mari dnia Sro 14 Wrz - 13:34, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 7 Wrz - 20:33
Przez całą drogę do gabinetu zabiegowego nie zamienił z nimi ani słowa. Nie było to spowodowane niechęcią, Jan Sebastian był po prostu małomówny i skupiony na swojej pracy. Obecność kręcących się po budynku żołnierzy Zory wcale nie polepszała sytuacji. Idąc do gabinetu, mijali kilka umundurowanych istot, łypiących na nich nieprzyjaźnie, ale Jan zdawał się nie zwracać uwagi na "gości". Marionetka nie komentował wpuszczenia Zory do Kliniki, wierząc, że działania Dyrektora są przemyślane i w ostatecznym rozrachunku przyniosą korzyść.
Przybyłe do Kliniki kobiety, Dachowce, rozmawiały między sobą a on prowadził je w ciszy. Gdy dotarli pod drzwi, przepuścił je bez słowa i zamknął za sobą drzwi, od razu przechodząc wgłąb pomieszczenia.
Wskazał leżankę, zapraszając pacjentkę by na niej usiadła. W tym czasie założył świeży kitel zabrany ze stojącego w kącie wieszaka, założył rękawiczki i wrócił do uszatej, przyglądając się jej od góry do dołu. Druga szybko opowiedziała z czym przyszły, jednak mimo wszystko Jan nie był usatysfakcjonowany informacjami jakie otrzymał.
- Niezależnie od ruchu jaki panuje w Klinice, udzielamy pomocy każdemu, kto jej potrzebuje. - powiedział, przenosząc spojrzenie czerwonych oczu na długowłosą.
Bez przedłużania niepotrzebnej rozmowy, zabrał się za oglądanie pacjentki, początkowo bez dotykania jej.
- Pani Niamh, zgadza się? - zapytał kontrolnie, by mieć potwierdzenie tego, co przekazała mu już Alice - Proszę się nie stresować, nie zrobię pani krzywdy. Zależy mi na tym, by pani pomóc. - dodał by uspokoić obie kobiety - Chciałbym usłyszeć od pani co pani dolega, z czym pani do mnie przychodzi. - odszedł kilka kroków i przysunął sobie niewielkie krzesełko, by zająć miejsce przy Niamh.
Czekał cierpliwie na jej odpowiedź bo chociaż długowłosa kotka opowiedziała mu co zaszło, potrzebował znać przebieg wydarzeń od samej poszkodowanej. Na wszelki wypadek, by mógł sam ocenić, czy potrzebne będą dodatkowe badania pod kątem wstrząsu mózgu.
Szkarłatne oczy wpatrywały się w Dachowca, okulary co jakiś czas samoistnie zsuwały się z nosa na co Marionetka poprawiał je jednym palcem. Twarz pozostała poważna, niemal nieruchoma.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 19 Wrz - 15:01
Wraz z kolejnymi krokami stawianymi przez Niamh jej uwaga zamiast na podziwianiu lekarskich narzędzi tortur wprost z innego świata przeniosła się na obserwowanie twarzy mijanych osób. Gdyby nie czarne szaliki, w które w większości zaopatrzeni byli pacjenci Kliniki, nie skojarzyłaby ich z ludźmi Vincenta – ba! – kotka nawet nie wiedziała, że Zorczycy połączyli swoje siły ze szpitalem. Ironią losu zdawało się być, że Dachowce musiały szukać pomocy lekarskiej przez jednego z fanatyków weteranów wojny z MORIĄ – kto wie, czy to wszystko w rzeczywistości nie było zmową gangu z medykami, którzy mieli sprowadzać Klinice nowych pacjentów w zamian za drobną rekompensatę? Marketing dźwignią handlu.

   Niamh przezornie rozglądała się, czy wśród Milicjantów nie ujrzy nigdzie znajomej twarzy – na szczęście Fortuna oszczędziła jej tej wątpliwej przyjemności, a przynajmniej na razie nie dopuściła do tego jakże niezręcznego spotkania!
- Myślałam, że Upiorni mieszkają przede wszystkim w Krainie Luster, a Szkarłatna Otchłań to domena Lunatyków i Szklanych Ludzi. – słyszała kiedyś plotki o wielkim mieście zrobionym ze złocistego, półprzezroczystego kryształu, które będąc stolicą Szklanych dryfowało sobie w przestworzach Otchłani; ile w tym prawdy było, Niamh nie wiedziała. Mógł to być zwykły stek bzdur wymyślony przez pierwszego-lepszego plotkarza.
Gdy już zbliżali się do celu swej niezwykle długiej podróży, o której minstrele mogliby pisać swoje poematy mimo braku ubicia smoka, uwagę panny Muurteilat przykuła uwagę wysoka i bogato ubrana postać z czarnym szalem obwiązanym dookoła masywnego karku. Twarz mężczyzny o czarnych włosach przyprószonych siwizną, zapewne Marionetkarza, zdobiła ciemna blizna ciągnąca się od ucha przez policzek aż po lewy kącik ust, marszcząc dodatkowo i tak już pociętą zmarszczkami twarz starca. Wyglądał jak jeden z oficerów i weteran wojny z ludźmi, których Niamh czasem widywała, jak przechadzali się z Vincentem po ulicach Miasta Lalek.

   Może nawet nie tyle zaintrygował ją mężczyzna zdecydowanie za stary jak na jej gust, co kosztowna brosza, którą przypiętą miał do poły granatowej marynarki; wykonana ze złota na kształt głowy Tenebres, w miejscach oczu bestii wprawiona miała rubiny, a długie rogi ozdobione były inkrustowanymi diamencikami niewielkich rozmiarów. Ozdóbka z całą pewnością była bardzo cenna, toteż z wrażenia Niamh, gdy przechodziła obok weterana, zakręciło się aż w głowie. Jakie szczęście, że w pobliżu był starszawy mężczyzna, który okazał się być starej daty gentlemanem! Widząc, że kotka zachwiała się i runęła jak długa wprost w jego ramiona, złapał ją pewnym chwytem i podtrzymując postawił na nogi.
- Wszystko w porządku młoda? – zapytał z wyraźnym zaskoczeniem klepiąc ją dłonią po pulchnym policzku z wyraźnym zaniepokojeniem czającym się w ochrypłym głosie.
Niamh łapiąc równowagę wsparła kościstą dłoń na ramieniu mężczyzny i zamrugała kilka razy, jakby w ten sposób próbowała ustawić odpowiednią ostrość wzroku i z bladym uśmiechem na twarzy pokiwała popielatą czupryną.
- Tak, proszę pana, bardzo przepraszam. – rzekła niemrawo zaciskając palce na złotej broszy – To chyba ze stresu, wie pan, wojna a moi bracia postanowili też dołączyć do konfliktu, ale każdy po przeciwnych stronach barykady. – kąciki jej ust drgnęły w smutnym wyrazie, a kotka pociągnęła nosem.

   Rybka chwyciła haczyk, a weteran wyraźnie poruszony wyciągnął z kieszeni batystową chusteczkę, którą oferował Niamh, przy okazji ocierając jej twarz z gromadzące się w jej oczach łzy.
- Już, już, bez smutków.  – rzucił tonem, jakim zwraca się do płaczącego dziecka – Mam nadzieję, że obaj twoi bracia wrócą w całości do domu.  – posłał jej uśmiech zza sumiastego wąsa, nim ruszył dalej.
Wciąż pociągając noskiem, ruszyła do gabinetu, a zaciśnięta do tej pory dłoń powędrowała do kieszeni fartuszka i wypuściła w niej drogocenną broszkę weterana. Będąc w środku pomieszczenia wykonała polecenie Marionetki i zajęła wyznaczone jej miejsce.
- Tak, zgadza się. – skinęła głową i wytarła policzek chustką otrzymaną od Milicjanta – Obawiam się, panie doktorze, że dopadła mnie starość. – rzekła zaplatając ramiona dookoła siebie w obronnym geście – Starość i jak pan słyszał na korytarzu, stres. – wetchnęła, jednak jej oczy uważnie wodziły za mężczyzną; choć Marionetka nie była tego świadoma, w głowie różowookiej kotki ważył się teraz jego los – Jakieś trzy godziny temu moją nietykalność osobistą naruszyła Marionetka od człowieka, który podobno działał w imieniu Zory. – rzekła krótko decydując się na litość wobec Jana Sebastiana i nie przybierając na razie maski sztandarowej starszej wiekiem pacjentki – W gruncie rzeczy nic się nie stało, ot złapała mnie za ręce i tyle. – wzruszyła ramionami zaciskając dłonie na fartuchu – Ale obawiamy się, że mogę się przez nią nabawić lumbago, a to podobno jest śmiertelna choroba.


Gabinet zabiegowy - Page 4 7pso9y

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 2 Paź - 20:43
Białowłosa kotka o dwóch ogonach zamilkła, opowiedziawszy swoją wersję wydarzeń. Jan wysłuchał jej bez przerywania, jednak nie byłby sobą, gdyby nie chciał usłyszeć wersji wydarzeń z ust Niamh, czyli samej poszkodowanej. I gdy wreszcie ta postanowiła opowiedzieć co się stało, Marionetka patrzył na nią z twarzą, która nie wyrażała żadnej emocji. Gdyby ktoś zapytał go, czy jest w stanie złożyć wszystkie informacje do kupy, powiedziałby że ma wątpliwości co do przebiegu wydarzeń. Nie wiedział tylko, czy to kwestia słów obu kobiet i różnego potrzegania, czy fakt, że czuł iż jego mechanizm domaga się dokręcenia. Oczywiście miał jeszcze sporo czasu, lecz nie zmieniało to faktu, że lepiej pracowałby gdyby rano użył klucza.
Jan przechylił lekko głowę i przez chwilę patrzył na Niamh, zastanawiając się nad tym co powiedziała. Ciemne włosy Marionetki, perfekcyjnie ułożone, nie poruszyły się nawet o milimetr za to okulary zjechały na nosie, wymuszając ich poprawienie. Już miał coś powiedzieć, kiedy w jego głowie rozbrzmiał znajomy głos. Sebastian poniechał otwierania ust i wstrzymał się z rozmową, słuchając słów przekazywanych telepatycznie. Były szeptem setek Marionetek, westchnieniem tego domu, świadectwem oczu tych, którzy pracowali i żyli w Klinice. Bo Dom na wzgórzu żył własnym życiem, zasilany skomplikowanym mechanizmem tworów żyjącego tu przed laty Marionetkarza. Tu nie tylko ściany miały oczy i uszy.
Jan zadrżał, zupełnie tak jakby złapał go jakiś skurcz. Spojrzenie szkarłatnych oczu przeniósł najpierw na białowłosą, później na samą pacjentkę.
- O ile mi wiadomo, lumbago nie jest śmiertelną chorobą. To gwałtowne uczucie bólu w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, promieniujące na nogi. - powiedział spokojnym tonem - Przy lekkiej zmianie codziennych nawyków i wdrożeniu rozciągania, da się z tym żyć. Czasami zalecane jest wsparcie farmakologii. - dodał po czym przechylił głowę w drugą stronę - Na starość jednak nic nie poradzę. A chciałbym pomóc. - szum w głowie nasilał się a głosy Marionetek przekazywały wieść, że w Recepcji trwa awantura. Jan jednak wierzył, że obecny tam personel szybko załagodzi sytuację a jego interwencja nie będzie konieczna. Zamierzał skupić uwagę na pacjentce, dlatego też z całej siły ignorował komunikaty.
- Proszę położyć się na leżance. Spróbuję rozmasować pani mięśnie. Być może przyniesie to ulgę. - zaproponował wskazując jej miejsce.
Druga Dachowiec pozostała milczącą, dlatego nie angażował jej do rozmowy.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 2 Paź - 23:55
Dłoń Niamh powędrowała do kieszonki fartucha, gdy dziewczyna przysłuchiwała się słowom Marionetki i powoli kiwała głową dając znać, że słucha słów medyka. Mężczyzna dobrze panował nad swoimi emocjami, zatem kotka nie zauważyła żadnej zmiany w jego postawie, tym bardziej nie spodziewała się, że w poczekalni kliniki panuje zamieszanie. Gdyby była tego świadoma, zapewne pozazdrościłaby mu tego talentu – sama cudem powstrzymywała się przed wyrazem znudzenia, jaki cisnął się na jej twarz. Zresztą, było jej poniekąd głupio, że marnowała jego czas schorzeniami, które wymyślała na poczekaniu, a które to niekoniecznie miały dużo wspólnego z rzeczywistością, aby to z kolei Mari nie wyszła na przewrażliwioną hipochondryczkę ciągnącą dopiero co poznane osoby do lekarza, bo te poczuły się zaledwie zmęczone wartkim potokiem wydarzeń. Już raz ją wrobiła, teraz musiała więc jakoś ratować honor swojej starszej siostry.

   Różowe tęczówki spojrzały na trzymany w dłoni koszyczek, a potem Niamh zadarła główkę i uśmiechnęła się w kierunku Mari. Brakowałoby jeszcze, by ordynator potykał się o jej rzeczy – to zapewne byłoby niegrzeczne ze strony Niamh. Domyślała się, że skoro mężczyzna chce ją masować, powinna pozbyć się również ubrań.
   – Pozwoli pan, że się rozbiorę i przekażę rzeczy koleżance. – wyjęła dłoń z kieszeni i z koszyczkiem zbliżyła się do Mari, nad którą się pochyliła i dotknęła jej ramienia – Profesjonalny i przystojny, ale trochę sztywniak. – szepnęła Mari na tyle cicho, by  tylko ona mogła to usłyszeć, a następnie zachichotała dziewczęco i postawiła swój koszyczek obok jej krzesła.

   Na koszyczku wylądował wkrótce fartuszek oraz czarna sukienka, aż ostatecznie Niamh została w samej białej, nieco poszarzałej płóciennej bieliźnie: ciasno przylegających do ciała spodniach zabezpieczonych za pomocą długich skarpet kończących się pod kolanem oraz luźnej koszulce na ramiączka. Dodatkowe fałdy materiału zapewne nie ułatwiłyby masażu Marionetce.
   –  Wie pan, może nie aż taka poważna, ale co się człowiek nacierpi to jego. – westchnęła kładąc się w wyznaczonym przez Jana Sebastiana miejscu. – A renty w tak młodym wieku to nie chcą przyznać. I człowiek musi pracować, aby się utrzymać, a ból nie ustępuje. – jej kolejne słowa zostały stłumione przez materiał leżanki, w którą ukryła swoją twarz.
 
   Zza drzwi gabinetu słychać było rozmowy, a Niamh zastanawiała się, czy w Klinice przebywa obecnie któryś ze znanych jej Milicjantów. Odkąd gang Naira sprzymierzył się z Zorą, kotka miała możliwość poznania kilku z ludzi Vincenta. Kto wie, może dostanie od nich jakieś nowe zlecenie?


Gabinet zabiegowy - Page 4 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Paź - 17:23
Nie zwróciła większej uwagi na to co młoda wyczyniała. Nie zauważyła, że ta wpadła na jakiegoś Zoryjczyka, a szkoda, bo może by zauważyła jej małe przewinienie, którego nie powinno tutaj być. Co innego okraść agresora na ulicy czy w sklepie, gdy ten sam zaczął, a co innego wpaść na kogoś w Klinice, gdzie nie powinno się sprawiać większych problemów, by czasem nie podpaść lekarzom. Kto wie, kiedy tym bardziej będzie się potrzebować ich pomocy, a lepiej, żeby nie byli jakoś bardziej uprzedzeni.
Mari przechyliła lekko głowę, gdy Niamh się uruchomiał w szybki wyjaśnieniu co jej jest. Nie do końca rozumiała co młoda mówi. Jaka renta? Co to takiego było? Pierwsze słyszała o czymś takim w Krainie...ale może podłapała to od kogoś z Drugiej Strony? Kto by ją tam wiedział...
Zrobiło jej się jednak głupio, gdy zaczęła wymyślać, jakieś nieznane kotce choroby. Choć tyle, ze nie były całkiem zmyślone, tylko po prostu Mari o nich nie słyszała. Jednak też...tylko złapała ją za ręce i nic więcej? Nie wyglądało to tak banalnie....raczej jakby zaraz miała ścisnąć młodszą Dachówkę tak, że ta wypluje wszystko co ma w swoim wnętrzu...
Mari zacisnęła swoje kocie łapki w pięści i poruszała niezadowolona ogonami. Nie wtrącała się jednak w badania. Miała tylko nadzieję, że nie będzie w to wplątana. Naprawdę jej zależało, żeby nie podpaść tej placówce, naprawdę chciała zmienić jedną rzecz w swoim życiu i do tego bardzo potrzebowała Dyrektora tego miejsca. Szkoda, że go nie ma aktualnie na miejscu....chociaż może to i lepiej, że nie jest świadkiem tego co tutaj się dzieje? Ech...sama nie wiedziała jak byłoby lepiej....
Posłała młodszej tylko przelotny uśmiech i wzięła jej rzeczy. Stała na uboczu. By dać Niamh trochę prywatności i nie przeszkadzać Lekarzowi, ale jednocześnie by w razie czego być do dyspozycji któregokolwiek z nich.
Gatto zamiauczała cicho na co Dachówka wzięła ją na ręce i głaskała. Przycupnęła na jednym z wolnych krzeseł i obserwowała pracę.
Zastanawiało ją również co takiego nagle stało się na zewnątrz, że była tam jakaś wrzawa. Raczej nic poważnego, nie przynieśli żadnego umierającego, skoro jeszcze nie wzywali obecnego w sali lekarza do cięższego przypadku, ale kto wie...może nagle ktoś wpadnie i coś się dowiedzą? Nie podobało jej się to, że przeważała tutaj Zora...oby tylko nie przejęła całkiem tego miejsca, zawłaszczając go dla siebie...co wtedy się stanie z tymi, którzy będą potrzebowali pomocy, a nie stanęli po stronie tej milicji? Nawet nie chciała o tym myśleć...

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 26 Paź - 21:36
Stary, poczciwy Jan Sebastian był ostatnią osobą skłonną do żartów i ostatnią, do wyłapywania w lot sarkazmu czy ironii w głosie. Na wskroś nudny ale i przy tym piekielnie precyzyjny i profesjonalny, jak szwajcarski zegarek, po prostu czekał aż pacjentka zajmie miejsce na leżance. Nie zamierzał wdawać się z nią w dyskusje... a powinien, choćby z grzeczności, prawda? Dyrektor tyle razy mówił mu o kontaktach interpersonalnych, uczył jak prowadzić tak zwane "smal talks". Cóż, najwidoczniej Janowi daleko było do empatycznego lekarza, był po prostu rzemieślnikiem wykonującym rozkazy, może nie tyle bez zastanowienia, co bez zawahania.
Starał się obserwować Niamh, lecz robił to na tyle dyskretnie by kobieta w czasie rozbierania się, nie poczuła się skrępowana. Chodziło mu o sprawdzenie jak się rusza, bo jeśli faktycznie ból sprawiał jej tyle kłopotów, sam masaż mógł nie wystarczyć.
Kiedy wreszcie zajęła leżankę, zbliżył się do niej ale nie od razu zabrał się za ugniatanie obolałych mięśni.
- Czy mógłbym zapytać jaką pracę pani wykonuje? - jego głos nie zdradzał żadnych emocji - Być może ból jest związany z chronicznym przeciążaniem odcinka kręgosłupa. Jeśli chcemy dotrzeć do źródła bólu, musimy zastanowić się nad pani stylem życia. - dodał i pochylił się nad jej plecami - Teraz zacznę masaż, proszę mnie informować jeśli poczuje pani ból w jakimkolwiek odcinku. Niestety nie posiadam czułych receptorów czuciowych, zatem o nacisk będę pytał w trakcie, dobrze?
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, odsunął się na chwilę i poruszył głową na boki, zupełnie jak ktoś szykujący się do walki. Pospiesznie zdjął ubranie wierzchnie i koszulę, pozostając jedynie w przedziwnym podkoszulku na ramiączkach z bardzo dużymi otworami na ręce... Coś kliknęło, jego plecy a właściwie panele na plecach rozsunęły się pod materiałem a przez otwory w odzieży wysunęła się dodatkowa para rąk. Cztery ręce, idealna liczba do wykonania porządnego masażu.
Jeśli koleżanka pacjentki bądź sama Niamh wystraszyły się dodatkowych rąk, Jan pospieszył z wyjaśnieniem, że to tylko część jego fizjonomii. Nic czego powinny się bać, na ten moment.
Wracając do leżącej, ułożył na niej cztery dłonie i zaczął nimi pocierać skórę kolistymi ruchami, by ją rozgrzać. Wiedział, że nie powinien uciskać mięśni bez przygotowania, zatem po prostu się za to zabrał, lekko napierając na ciało Dachówki.
- Czy tak jest w porządku? - zapytał patrząc na nią czerwonymi oczami. Jaka szkoda, że był ślepy na emocje drugiej istoty. Może gdyby było inaczej, dałby się wciągnąć w niewinny flirt.
Szkoda.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 10 Sty - 16:15
Ogon Niamh poruszał się nerwowo, a kotka od czasu do czasu rzucała nerwowe spojrzenia w kierunku przygotowującej się do pracy Marionetki. Choć nie kierowała się przeczuciem, a wrodzoną ostrożnością i niechęcią do pomieszczeń obcych i zamkniętych, to jej przewrażliwienie okazało się całkiem pomocne – inaczej w pełni oddając się relaksującemu leżeniu na miękkim materacu, nie zwróciłaby uwagi na niespodziewaną przemianę Jana Sebastiana. Źrenice oczu rozszerzyły się ze zdziwienia, lecz kotka pozostała niema i nie wypowiedziała ani jednego słowa komentarza na temat owej metamorfozy, a jedynie zanotowała, że raczej nie chciałaby bić się w zwarciu z medykiem -gdyby kiedykolwiek przezwyciężyła swoje lenistwo i zdecydowała się na takie czyny. Nic więc dziwnego, że słysząc pytanie Jana Sebastiana zawahała się przez ułamek sekundy.
Jestem dziewczynką na posyłki. – mruknęła pod nosem, jak tylko odzyskała mowę i zmarszczyła jasną, prawie niewidoczną brew – Służką, widzi pan, jakich wiele. Od samego rana do późnego wieczora każą mi sprzątać w tej przeklętej posiadłości. – pozwalając sobie na wyraz niezadowolenia, wydęła dolną wargę i zmarszczyła drobny nos – Niamh, przynieś to, Niamh wytrzyj pięćset bibelotów w kolekcji starego Gawrona – oszaleć można. – przewróciła oczami i wylądowała policzkiem na leżance.
   Masaż wymaga odprężenia, a ono ciężko przychodzi, gdy jest się pod napiętym ze stresu. Musiała uważać, by w swoich słowach nie wyjawić nie tylko szczegółów, które wskazywałyby na jej pokrewieństwo z Mari, ale również z pewnym małym gangiem pewnego czerwonowłosego jegomościa. Ludzie a zapewne i Marionetki zazwyczaj nie przepadają, gdy przychodzi im obcować z ludźmi ulicy, nawet, jeżeli pół Miasta Lalek miało swoje przestępcze konotacje.
   Wzdrygnęła się lekko czując na swoich plecach dłonie mężczyzny, a z niej samej wyrwało się ciche syknięcie zaskoczenia. Dotyk był dziwny, intensywny, a ogon kotki zjeżył się na końcówce.
Jaki pan silny. – rzekła z westchnieniem zatapiając się w miękkim materacu leżanki – Na razie jest w porządku.

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 16 Lut - 19:47
Nieruchoma twarz Marionetki, chociaż wyciosana z najlepszego materiału, dłońmi utalentowanego Marionetkarza, miała pewien defekt. Wiedziało o nim tylko kilka osób, z czego żyjących pozostał tylko... Czy ktoś z wiedzących jeszcze żył? Jan czasami zastanawiał się nad zapisanymi wspomnieniami i starał się je analizować, by wynosić z nich naukę, jednak... Wszystko to przychodziło z trudem a on musiał momentami wykonać niemal tytaniczną pracę, by każdego kolejnego dnia zrozumieć, kim był i co należy do jego obowiązków.
Jak to jest co wieczór tracić pamięć? Marionetka nigdy nie zastanawiał się nad ty, co by było, gdyby tę pamięć zachował. Nie potrafił się smucić, nie potrafił cieszyć. Imitował uśmiech podpatrzony u innych istot, zdobywał się czasami na sztuczną empatię, aby tylko pozostać zaakceptowanym przez drugą osobę, i to na czas ich kontaktu. Praca medyka mu odpowiadała, bo nadawała mu jakiś cel. Nie wiedział czy faktycznie był mu on potrzebny do życia, ale skoro nowy Dyrektor wydał rozkaz, Jan wypełniał go najlepiej jak potrafił.
- Zna pani takie powiedzenie: Żadna praca nie hańbi? - powiedział, słysząc jej słowa - Sam nie wiem, skąd ja je znam. Niemniej w mojej ocenie jest prawdziwe. - dodał pochylając się nad nią, gotów do rozpoczęcia masażu - Wbrew nazwie, którą pani użyła, wykonuje pani bardzo odpowiedzialną pracę. I płaci pani za nią zdrowiem. Nie namawiam, do przebranżowienia. Nie znam pani sytuacji materialnej. Jeśli jednak ma pani możliwość zmienić zawód, zachęcam. - skwitował poważnym tonem.
Wodząc dłońmi po jej ciele, kątem oka obserwował ogon i gdy ten najeżył się pod wpływem naporu, Sebastian cofnął się i zmniejszył nacisk, odczekując aż Dachowiec przyzwyczai się do dotyku. Okulary zsunęły się delikatnie po nosie, na co uniósł jedną dłoń i poprawił je bez słowa.
Musiał wyglądać teraz naprawdę ciekawie, taki pochylony nad niewinną kotką. Oprawca. Czteroręki. Czy ktokolwiek pamiętał, że Jan brał udział w Wielkiej Wojnie? Cóż, nawet ona sam nie.
- Faktycznie, jestem silny. - powiedział wprost po czym zrobił pauzę - Jeśli to był komplement, to dziękuję. I przepraszam, niezbyt dobrze odczytuję emocje nowopoznanych osób. - dodał i powrócił do masażu. Z każdą minutą nacisk się zwiększał a Marionetka pozwalał Niamh przyzwyczaić się do nacisku. Jego ruchy, precyzyjne, mechaniczne i powtarzalne powinny wpłynąć na ciało w odpowiedni sposób - rozluźnić mięśnie i przynieść ulgę. Kotka powinna być zrelaksowana, jak jednak było naprawdę? Wiedziała tylko ona sama.
I wtem stało się coś, co ciężko wytłumaczyć - Jan, przesuwając czterema zestawami palców, zmrużył oczy i zatracił się w tym rytuale. Jego ruchy stały się płynniejsze, zupełnie jakby medyk... wykonywał piękny, powolny taniec. W czerwonych oczach pojawił się charakterystyczny błysk a usta uchyliły się lekko, odsłaniając zaostrzone zęby.
Nie trwało to długo, bo już po chwili Jan drgnął, zamrugał oczyma i cofnął się, zabierając wszystkie ręce.
- Jak się pani czuje? - zapytał poważnie. Dodatkowy zestaw rąk opadł swobodnie a ten, którego Jan używał na co dzień sięgnął po malutki notatniczek, który mężczyzna zawsze miał przy sobie. Przystawione do papieru pióro poczęło pospiesznie kreślić myśli Marionetki.
Jan nie chciał, by to czego doświadczył, umknęło wraz z pierwszymi nutami klinicznego karylionu.

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 19 Lut - 13:58
Przyglądała się temu wszystkiemu. Sama nie wiedziała, czemu, ale....marudzenie Niamh, zaczynało ją denerwować. Biedna dziewczynka na posyłki, tak wymęczona, że musi się załapać na masaż, bo inaczej jej chyba kończyny i ogon odpadną. Ugryzła się we wnętrze policzka i zaczęła rozglądać po gabinecie, żeby jakoś odwrócić swoją własną uwagę. Czy była zazdrosna? Może. Była przez to zirytowana. Gładziła małą Gatto po mięciutkim futerku, wydawała się być jakaś nieobecna. Jak wróci do domu, to chyba poprosi Kruczka o jakiś masaż. Głupie...ale jednak sama potrzebowała trochę czyjejś uwagi. Nie była jednak taką atencjuszką jak młodsza Dachówka, która właśnie cieszyła się praktycznie darmowym masażem.
Zerknęła znów na Niamh. Przyprowadziła ją, bo martwiła się, że coś mogło jej się stać, ale widać wszystko było w porządku. Przesadziła z reakcją. Ale chociaż jedna z Dachówek się dobrze bawiła.
Zjeżyła się lekko, gdy zauważyła jak mężczyzna się zachowuje. Zaraz się zreflektowała. Przecież był...Marionetką. Czy one w ogóle mogą czuć coś na kształt podniecenia? Nie wiedziała i ...zainteresowało ją to. Przekręciła więc głowę i przyglądała się jak kończył swoje zadanie, po czym zaczął notować coś w swoim notesie. Cóż...każdy ma jakieś swoje zboczenia. W każdym razie, nie wyglądało to jakoś specjalnie groźnie, więc postanowiła to przemilczeć.
Wysłuchała odpowiedzi Niamh, nie chciała się w końcu wpychać w kolejkę. Poczekała na odpowiedni moment. w końcu nie przyszła tam tylko ze względu na to, że martwiła się o młodsza Kotkę. Miała też swój własny powód, a tak miała przynajmniej pretekst by w końcu do Kliniki zawitać.
Westchnęła cicho - przepraszam... - zaczęła, wstając i podchodząc do Marionetki, jeśli ten potrzebował jeszcze chwili by dokończyć swoje myśli, oczywiście go nie pospieszała - czy jest szansa, by w najbliższym czasie spotkać się albo umówić na spotkanie z Dyrektorem Blackburnem? - zapytała trochę niepewnie. Oczywiście nie miała zastrzeżeń do pracy Ordynatora - widząc jak dokładnie wykonuje się tutaj swoje obowiązki, myślę, że nie mam już się czego obawiać, żeby przyjść też z własnym problemem - wyjaśniła, pocierając łapą swój kark i spojrzała na Niamh czy na pewno wszystko z nią dobrze po tym wszystkim - słyszałam, że Dyrektor bardzo dobrze zna się na usuwaniu blizn i ...zastanawiałam się, czy moich też mógłby się pozbyć - przyznała w końcu, wracając wzrokiem do swojego rozmówcy.
To nie tak, że chciała się wtrynić poza kolejką, ale jakoś nie mogła znieść ciszy, gdy Niamh dochodziła do siebie, a mężczyzna czekał na jakiś kolejny ruch którejkolwiej z nich. Tym bardziej, że jak na razie Mari czuła się jakby tylko tam przeszkadzała. W końcu równie dobrze mogła poczekać w poczekalni.
Miała też nadzieję, że nie weźmie jej za jakąś przewrażliwiona pannice. W końcu na jej ramionach oraz na oku było widać blizny, ale czy były one aż tak szpecące? Tej na oku by się nie pozbyła, jakoś...przyzwyczaiła się, ale...chciałaby się pozbyć tych, które przypominały jej najbardziej o początkach jej życia. Te, które pozostawił jej Właściciel, a o których nie wiedziała, że zdobyła je przez ciapowatość Niamh oraz jej małe kłamstwo.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 7 Mar - 22:50

Ciało panny Muurteilat rozluźniało się pod wpływem wprawnych rąk Jana Sebastiana – choć początkowo było to obce, nieprzyjemne uczucie, po przywyknięciu stawało się nawet nie tyle znośne, co całkiem przyjemne. Nie zdziwiłaby się, gdyby  okazało się, że przez nadmierne odprężenie przysnęła, stąd też odpowiedź na słowa lekarza przyszła dopiero po dłuższej chwili.
To by tłumaczyło, skąd tyle pań lekkich obyczajów chadza po Korzennej.— mruknęła niemrawo na słowa Marionetki — Niestety w tym mieście nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. Nie tylko wyrzuciliby mnie z domu, ale też wydziedziczyli z rodzony, gdyby dowiedzieli się, że kalam rodzinne tradycje. A życie na ulicy jest tylko dla mięczaków, co w życiu sobie poradzić nie potrafią i muszą sobą handlować. — leżanka, w którą twarz wtuloną miała Niamh, skutecznie tłumiła dźwięki, tak, że swymi intymnymi przemyśleniami mogła podzielić się tylko ze stojącą nad nią Marionetką.

Ciche mruczenie wyrwało się z kotki, która poddawała się zabiegom mężczyzny – zmiana w jego ruchach była na tyle subtelna, że Dachowiec nie zwróciła na nią nawet uwagi. Niemniej masaż musiał kiedyś się skończyć, a sygnał ze strony Jana Sebastiana był dla Niamh jasnym, toteż niepotrzebnie nie przedłużając podniosła się z leżanki i przeciągnęła.
Jestem głodna. — odparła równie poważnie, krzyżując swoje różowe spojrzenie z karmazynowymi oczami błyskającymi zza szkiełek okularów —  A to chyba dobry znak. To znaczy, że żyję i nie umarłam od pańskich nadprogramowych rąk. Dziękuję.  Mogę się ubrać? — niezależnie od odpowiedzi Marionetki podeszła do swoich rzeczy i nieśpiesznie zaczęła zakładać na siebie sukienkę.

Główka Niamh obróciła się w stronę starszej Dachowiec i patrzyła na nią przez dłuższą chwilę w milczeniu. Kilkukrotnie zamrugała wolno i wciągnąwszy sukienkę przez głowę westchnęła ciężko. Pewien jasnowłosy Lunatyk był wszak inspiracją dla młodej kotki, która podpatrując jego zachowania uznała, że też chce mieć swój wkład w kreację historii.
Ja też miałam kiedyś bliznę. Wszystko zaczęło się bardzo dawno, dawno temu. Nie pamiętam dokładnie jak dawno, lecz świadczy to tylko o tym, że upływ czasu był znaczny. W tych zamierzchłych czasach ujrzałam na swoim przedramieniu bliznę. Nie była wcale mała! Co to, to nie! Długa jak dwa moje palce i o pięknym kształcie łagodnego łuku. Swój początek miała na wysokości łokcia, po zewnętrznej części ręki i biegła ku dłoni, swój koniec mając na przedramieniu, na kilka centymetrów przed wierzchem dłoni. Gdy tylko ją ujrzałam poczułam do niej nieopisaną sympatię. Zupełnie jakby była ona częścią mnie. To znaczy była od zawsze! Jakbym bez tej blizny, dotychczas, była niekompletna. Polubiłam ją bardzo.

Aby uwidocznić skalę swojej blizny, podwinęła rękaw sukienki i wskazującym palcem koślawo przejechała po skórze przedramienia.
Co dnia, skoro tylko otworzyłam oczy po zasłużonym i słusznym wypoczynku, spoglądałam na nią i mówiłam: “dzień dobry blizenko”. Ten rytuał sprawiał, że mój dzień stawał się lepszy, a mnie bardziej chciało się żyć.

Na wspomnienie o szczęśliwych dniach ze swoją blizną, na twarzy kotki pojawił się drobny, rozmarzony uśmiech.
Moje życie było z nią tak wspaniałe, lecz nastąpiła tragedia. Pewnego dnia idąc ulicami Miasta Lalek zostałam zaatakowana przez wóz. Jechał bardzo szybko i na nic nie zwracał uwagi. Musiałam uskoczyć i wpadłam w błoto leżące tuż obok drogi. Nieszczęśliwie szłam wtedy spotkać się z pewnym Lunatykiem. Ten gdy zobaczył, że moja twarz jest brudna, kazał mi wziąć kąpiel. Zwiódł mnie wyjątkowo ciepłą wodą i podejrzanie przyjemnym zapachu. Spędziłam tam zbyt dużo czasu i wiecie co? Gdy spojrzałam na swoją rękę okazało się, że mojej blizny już nie ma. Przeraziłam się! Czy śniłam? Ktoś dopuścił się wobec mnie niegodziwych czynów? Tak sądziłam, lecz nie. Okazało się, że ta moja blizna, to żadna blizna tylko jakiś brud. Myślałam, że to pamiątka po jakimś heroicznym czynie. Znalazłam jej resztki na dnie wanny. — wzruszyła ramionami i zawiązała fartuch dookoła bioder — To wydarzenie zmieniłoby moje życie, gdybym tylko nie zdała sobie sprawy, że bliznę miałam ledwo trzy dni. Poza tym zmiana swojego życia jest bardzo męcząca, a mnie się nie chceeee. — ostatnie słowa przerodziły się w przeciągłe ziewnięcie, które stłumiła dłonią.



Ostatnio zmieniony przez Niamh dnia Czw 18 Maj - 15:19, w całości zmieniany 2 razy


Gabinet zabiegowy - Page 4 7pso9y

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 11 Kwi - 21:01
Chociaż Jan trochę już chodził po tym świecie, nada nie mógł przywyknąć do gadulstwa żywych istot. Owszem, sam również na swój sposób był ożywiony, lecz jego funkcjonowanie zależało tylko i wyłącznie od klucza, którym nakręcał każdego poranka swoje ciało. Ci, którzy posiadali ciała składające się z kości, mięśni, ścięgien i całej reszty byli nadzwyczaj... łaknący do innych. Nie wszyscy, lecz było pośród nich bardzo wielu którzy przy odrobinie zachęty (albo i nie) potrafili bez opamiętania kłapać ozorem, opowiadając nowo poznanemu całe swoje życie.
Taka w jego mniemaniu była Niamh.
Nie, bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Po prostu za każdym razem gdy kotka przeskakiwała z tematu na temat, potrzebował chwili by tryby złapały sens jej słów, umiejscowiły go w konkretnym czasie, nadały mu odpowiedni wydźwięk w głowie Jana Sebastiana. Słuchając jej doszedł do wniosku, że lubiła ton swojego głosu. A to dobrze, prawda? Żyjący rzadko kiedy coś w sobie lubili.
Przykładem był choćby chodzący rezerwuar kompleksów, ukrytych za piękną, błyszczącą fasadą sukcesu. Dyrektor Bane Blackburn van Wassenaer.
- Nie dałem pani powodów by mogła się pani obawiać śmierci z mojej ręki. Z rąk, tak właściwie. - powiedział poprawiając okulary, dając świadectwo, że poczucie humoru nie było jego mocną stroną - Niemniej cieszę się, że odzyskała pani apetyt. To dobry znak. - skinął głową, odsuwając się na bok i robiąc jej miejsce.
Na pytanie czy mogła się ubrać, dał jasny sygnał, że tak. Masaż dobiegł końca.
Gdy nagle druga kobieta postanowiła do niego podejść, odwrócił się w jej kierunku okazując zainteresowanie. Nadal miał w dłoniach notatnik, ale skończył zapisywać spostrzeżenia. Aby jednak nie przegapić tego, co chciała od niego kotka, nie sięgnął po ubranie by się ubrać, lecz skupił na niej wzrok szkarłatnych oczu.
Jej pytanie sprawiło, że Marionetka drgnął. Było już dość późno i ruchy Jana stawały się nieco zbyt mechaniczne, dając sygnał, że lada chwila sztuczne ciało opadnie z sił i trzeba będzie udać się na spoczynek, wsłuchując się w spokojne tony karylionu.
- Oczywiście. - powiedział patrząc na nią beznamiętnie - Alice zapiszę panią na listę, w Recepcji. Jeśli jednak przypadek jest pilny, może pani skorzystać z poczekalni i poczekać na Dyrektora. Jest obecnie poza Kliniką, wykonując obowiązki w terenie, jednak o zachodzie słońca wraca i zaczyna obchód. - wyjaśnił - Niezależnie od pory, nie odmówi pomocy. I tak, jest znakomitym chirurgiem. Jeśli zdecyduje się pani na jego usługi, będzie pani z pewnością zadowolona. - dodał - Zaryzykuję stwierdzenie: szczęśliwa, chociaż sam nie wiem, czy jest to odpowiednie określenie. - poprawił okulary, które zsuwały mu się co chwilę z nosa.
Na słowa Niamh odwrócił się odrobinę w jej stronę i zawiesił na niej wzrok. Tak, chyba naprawdę lubiła swój głos. Ciężko było mu wyłapać humor zawarty w opowieści kotki, dlatego gdy powiedziała o brudzie, on otworzył jedynie usta i zaraz je zamknął, uznając że chyba to nie pora na wykład o higienie. Jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył to na jedną, to na drugą, po czym z kliknięciem złożył dodatkowe ręce, chowając je w korpusie na plecach. Proces ten wyglądał karykaturalnie, ale Jan naprawdę chwalił sobie dodatkową parę rąk, korzystając z nich w pracy. Ubrał koszulę, zapinając ją dokładnie i wygładzając elegancko a następnie założył resztę. Już po chwili prezentował się nienagannie, jak przystało na pracownika Kliniki.
- Blizny są pamiątkami po tym, co było. Świadectwem naszych błędów, nośnikiem przeszłości. - powiedział nagle, stając w miejscu i patrząc gdzieś w przestrzeń. W jego czerwonych oczach mignęło coś na kształt iskry, która tak szybko jak się pojawiła, tak też szybko zgasła. Sebastian przygarbił się odrobinę, jakby na jego ramionach położono mu wyjątkowy ciężar, po czym ze szczękiem mechanicznych trybów sięgnął po notatnik i szybko zanotował w nim swoje słowa.
Już po minucie stał prosto i patrzył na kobiety wyczekująco.
- Czy jest jeszcze coś, co mógłbym dla pań zrobić? - zapytał wprost - Oczywiście w zakresie pomocy medycznej. - dodał od razu, precyzując o co mu chodziło. Nawet jeśli któraś z nich zapragnęłaby flirtu, odbiłaby się od zimnej ściany. Bo przecież taki właśnie był Jan. Pusta skorupa... w której skryto strzępki wspomnień tego, który niegdyś żył marzeniami.

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 19 Kwi - 17:17
Sama nie wiedziała czemu, ale irytowało ją to wszystko coraz bardziej. Może trzeba było posłuchać młodszej kotki i po prostu olać to, że mogła jej się stać krzywda? Spojrzała za okno. Chciałaby już wrócić do jej Kruczka. Przytulić się do niego i odpocząć. Była zmęczona tym dniem....głównie psychicznie. Nie dość, że te sprzeczki gangów już trochę trwały i nie dało się na spokojnie zrobić zakupów w mieście to jeszcze wpakowała się w coś takiego. Ech....ale może uda jej się ugrać coś dla siebie. Nie...nie od Niamh. Coś jej mówiło, że od niej raczej nic nie dostanie ani nie wyciągnie.
Wysłuchała odpowiedzi Marionetki. Czyli musi się umówić na wizytę z lekarzem. W porządku. Ech...wtedy już głupio będzie nie przyjść. Przytaknęła mu głowa - dobrze, dziękuję - odpowiedziała i zaraz pokręciła głową - to nic pilnego, po prostu od jakiegoś czasu o tym myślałam, a skoro już się tutaj znalazłam, to równie dobrze mogę się umówić - wzruszyła ramionami.
Zaraz jednak wtrąciła się Niamh, ze swoją dziwną historyjką - można w ogóle mieć bliznę bez wcześniejszej rany? - spojrzała pytająco na lekarza. Pierwszy raz o czymś takim słyszała. Żeby się obudzić i mieć od razu bliznę...żeby mieć rany, jasne, ale blizny....nigdy.
Westchnęła i przyznała mu rację. Blizny były pamiątką przeszłości, ale to nie oznaczało, że chciało się pamiętać. A na pewno tego jak te blizny powstały.
Pokręciła głową - nie, dziękuję, myślę, że już pójdziemy - przyznała i podeszła do młodszej kotki, by w razie czego pomóc jej się ubrać i oddać jej jej rzeczy. Zawołała też małą Gatto, która spała sobie w najlepsze na krześle. I wyglądała na dość niezadowoloną, że w ogóle ktoś ją budził, no ale nie mogły tutaj zostać.
Gdy Niamh była gotowa podeszła do rejestracji by umówić się na wizytę z doktorem Blackburnem. Nie spieszyło jej się zbytnio, ale będzie to miała z głowy. Z resztą i tak musiała zapłacić za wizytę, czyż nie?

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 18 Maj - 18:27
Główka Niamh odwrócona była w stronę starszej Dachowiec, kiedy Jan Sebastian zaczął się ubierać. Kotka nie mogła powstrzymać swojego zaciekawionego spojrzenia. Jakże inny był od wszystkich, których spotkała! Z jego szkarłatnymi oczami i tajemniczym uśmiechem, sprawiał wrażenie niezwykłego.
Niamh spojrzała na Jana Sebastiana z zainteresowaniem, słuchając jego słów o bliznach. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, co powiedział, próbując znaleźć w tym głębszy sens. Blizny jako pamiątki po przeszłości... To brzmiało ciekawie.
— To prawda, blizny są jak świadectwo naszych doświadczeń. Przypominają nam o tym, co przeszliśmy i jak się zmieniliśmy. Często są związane z bolesnymi wydarzeniami, ale czasem także z odważnymi czynami czy wyjątkowymi przeżyciami. Każda blizna ma swoją historię do opowiedzenia. — Niamh kiwnęła głową, jakby zgadzając się ze swoimi własnymi myślami. — Moja blizna była jak znak rozpoznawczy, coś, co czułam, że mnie wyróżnia. Ale jak szybko się okazało, że to tylko zmyłka. Blizna zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
Na słowa Mari tylko uniosła brew i mrugnęła wolno. Nagle, spojrzenie Jana Sebastiana skierowane zostało na nią. Czerwone oczy patrzyły na nią uważnie, a kotka poczuła się nieco niezręcznie. Nie wytrzymała ciężaru spojrzenia i odwróciła głowę, kierując je w stronę leżanki, na której jeszcze przed chwilą leżała.
— Dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś. Mimo że to tylko masaż, poczułam się lepiej, a to dla mnie wiele znaczy. Twój talent do łagodzenia napięcia i stresu jest naprawdę godny podziwu. — Niamh uśmiechnęła się delikatnie, wyrażając swoją wdzięczność wobec mężczyzny.
Niamh obserwowała Jana Sebastiana, gdy ten szykował się do wyjścia. Jego ruchy były precyzyjne i wydawało się, że wszystko ma dokładnie poukładane. Była pod wrażeniem jego elegancji i profesjonalizmu. Nie wiedziała jeszcze, jakie będą dalsze losy ich spotkania, ale zaczynała nabierać pewności, że może mu zaufać. Być może Jan Sebastian mógłby jej pomóc w znalezieniu pracy i nowym początku.


Gabinet zabiegowy - Page 4 7pso9y

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 3 Cze - 12:27
Pokręciła głową gdy usłyszała słowa na temat blizn. Przecież Niamh nie miała nawet blizny! Wybrudziła się jakąś konfiturą. I tyle, ale cóż. Kiedyś się zrani na tyle, że zostanie blizna i wtedy będzie mogła się wypowiadać. Jest jeszcze dzieciakiem, niech sobie wmawia. To nie była rola Mari, żeby ją czegokolwiek uczyła.
Spojrzała na zegar i musiała się zbierać. Kicia w jej ramionach zaczynała przysypiać, a nie chciała jej jakoś przemęczać. W końcu była jeszcze maluszkiem. Poprawiła ją na rękach i położyła rzeczy Niamh obok kotki.
Wiedziała co musi zrobić. Umówić się kiedyś z lekarzem i może pozbędzie się blizn, a to pozwoli jej w pełni cieszyć się życiem, bez bolesnych wspomnień, bez wzdrygania się, gdy Nishi będzie chciał dotknąć jej pleców. Ale coś jej mówiło, że Kruczek nie zgodzi się na usunięcie tych blizn, mimo, że kotce bardzo na tym zależało. Będzie musiała mu zrobić niespodziankę.
Podeszła znów do Marionetki - dziękuję bardzo za pomoc. Postaram się niedługo umówić na wizytę z dyrektorem - uśmiechnęła się i powiedziała Niamh, że niestety musi się zbierać.
- Miło było Cię poznać, nie wpadaj już w kłopoty - puściła jej oczko i zapewniła, że pokryje koszty tej wizyty po czym udała się do recepcji by to zrobić i wrócić do domu.

ZT

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 4 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 4 Cze - 14:57
Kultura osobista, która została wpisana w niego lata temu, nakazywała Janowi pozostać z pacjentkami i poczekać na koniec wizyty, niezależnie czy nastąpi teraz czy za chwilę. Zaznaczył, że jest gotów nieść pomoc i chociaż w międzyczasie zdążył się już ubrać, nadal stał w miejscu I patrzył wyczekująco na dwie przedstawicielki rasy Dachowców.
Czerwone oczy patrzyły na nie nieco z góry przez co mógł uchodzić za wyniosłego. Charakteryzowała go niesamowita elegancja i spokój, cechy godne do pozazdroszczenia i niemal wymagane w zawodzie, do jakiego został przypisany.
Wysłuchał ich i kiedy było trzeba skinął głową. Potrafił zrozumieć zniecierpliwienie zdrowej kotki, Dachowcy uchodzili za dość płochliwych. Natomiast ta druga, tą której niósł pomoc była inna. Sprawiała wrażenie...ciekawskiej. Jan łapał się na tym, że przyglądał się jej nieco dłużej niż wypadało a w mechanicznej głowie Marionetki formułowały się pytania, których po prostu nie wypadało mu zadawać. A pytań zawsze miał wiele, choćby o rasę, której były przedstawicielkami.
Lekko zmarszczył brwi na pytanie Mari. Jej słowa mocno go ugodziły bo...
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. - przyznał a jego głos zdradził zaskoczenie. Przez chwilę nie rozumiał co się stało, dlaczego to pytanie tak go dotknęło. Postanowił szybko je zapisać w swoim notatniku i zastanowić się nad nim w wolnej chwili.
Rozmowa ponownie wróciła na tory związane z pracą. Jan skinął głową w podzięce za miłe słowa i poprawił okulary, które zdążyły mu się zsunąć z nosa.
- Cieszę się, że udało mi się pomóc. - powiedział poważnie - Nie nazwałbym tego talentem, ale... - przechylił głowę, która wydała z siebie ciche skrzypnięcie mechanizmów - Jest... mi... miło. - zamrugał kilkukrotnie, bardzo szybko pp czym wyprostował się i wbił spojrzenie czerwonych oczu w Niamh, przewiercając ją niemal na wylot.
Nie trwało to długo, ale na tyle, by kobieta się speszyła. Gdy drugą kotka pożegnała się z nimi, odpowiedział jej grzecznie, wyrażając nadzieję, że naprawdę zapisze się do Blackburna.
Gdy wyszła, ponownie spojrzał na Niamh i pytająco uniósł brew. Coś w jego postawie sprawiało, że budził respekt, ale spokojne, przemyślane ruchy nie pozwalały na strach. Jan Sebastian podszedł do kotki i stając przy niej, spojrzał na nią z góry.
- Odnoszę wrażenie, że wcale nie spieszno pani by odejść. - powiedział z powagą - Jest jakiś powód tej zwłoki?

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach