Domek Skrzydlatego Liska

Tyk
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Marionetka nie miała zamiaru protestować, zamiast tego uznała zapewne, że ich wybawcy potrzebują kilku informacji, skoro nie wiedzieli nic o Cieniach z Wysp. I choć na pewno marionetka zdawała sobie sprawę, że wie tylko tyle co udało jej się przypadkiem usłyszeć podczas rozmów członków Zory, to wnioskowała, że wie i tak więcej niźli dwójka medyków.
- Z tego co wiem to jakiś zakon potrzebuje broni, która jest dostępna tylko na jakichś odległych wyspach. Został zawarty traktat, nie wiem przez kogo, żeby ta broń została dostarczona do tego zakonu, albo raczej bractwa? Chyba bractwa. Te wyspy chyba nie są zbyt miłym miejscem. Nie znam szczegółów, ale wiem, że Milicja Zory, do której ten tu Marionetkarz należy, postanowiła okraść tych z Wysp. Ponoć ten zakon, czy bractwo kupią tę broń niezależnie od tego, kto im ją sprzeda.
Po tym zamilkła i wydawało się, że zapadła w sen, choć byłby to sen przedziwny, na które tylko Marionetki mogą się zdecydować. Stała bowiem wciąż w tym samym miejscu, a jedynie głowa opadła jej bezwładnie. Stan ten potrwał kilka chwil, po czym Marionetka nagle się zerwała.
- Jesteście medykami. Mam coś co może was zainteresować. Marionetkarze, którzy żyją na tych wyspach, nie wiem o jakie wyspy chodzi, ponoć są wyśmienitymi uzdrowicielami. Mogę spróbować was skontaktować, jeżeli macie taką ochotę, wiedzeni zawodową ciekawością.
Marionetka co prawda uniosła swoją twarz i skierowała ją w stronę Bane'a, lecz przez cały czas jej twarz i głos pozostawały tak samo neutralne i trudne do odczytania jak uprzednio.
Marionetkarz wciąż pozostawał nieprzytomny, lecz nie wyglądał już na kogoś, kto zaraz miałby pożegnać się z tym światem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Zapach herbaty rozchodził się po mieszkaniu i chociaż był trochę ziemisty, medykowi przypadł do gustu. Był trochę jak Pu-Erh, czerwona herbata ze Świata Ludzi. Ona też specyficznie pachniała, ale miała naprawdę przyjemny zapach. Gdy więc Julia wskazała mu naczynie, Bane od razu chwycił je oburącz i upił trochę, ciekaw smaku. Nie przeliczył się. Herbata smakowała wyjątkowo, co skwitował uśmiechem który posłał w stronę skrzydlatej.
Gdy Marionetka udzielała informacji, słuchał jej uważnie, nie przerywając, pijąc swój napar. I tak musieli czekać aż Marionetkarz sam się wybudzi, dlatego mogli sobie pozwolić na wytopienie czasu. Bane od razu skrzywił się i ukrył grymas filiżanką, gdy usłyszał o broni, traktacie i bractwie.
Czyli polityka. Świetnie. Jeszcze tego mi w życiu brakowało - ładować się w politykę.
Coraz mniej podobało mu się to wszystko i zastanawiał się, czy już powinien żałować decyzji o udzieleniu pomocy Marionetkarzowi, czy jeszcze się wstrzymać i wysłuchać opowieści do końca. Patrzył to na Marionetkę, to na pacjenta, to na Tulkę. Obawiał się tego, że władowali się z dziewczyną w bagno. Po same uszy.
Chociaż Bane zazwyczaj przysłuchiwał się plotkom jakie krążyły w Mieście Lalek by być w miarę na bieżąco, tak w tym przypadku można było powiedzieć, że jego natura ignoranta napytała mu biedy. Niewiele wiedział o Wyspach, bo chociaż Kraina Luster cały czas się rozrastała (odkrywano nowe lądy), to on, zwykły lekarz, osiadł w klinice i nie ruszał tyłka poza obszar swojego działania. A obszarem działania był wszystkie te miejsca, które już umieszczono na dostępnych mapach. A na mapach jeszcze nie było Wysp, a przynajmniej nie na tych które on znał.
- Ostatnie zdanie brzmi prawie jak zachęta, by zainteresować się tą bronią i jej dystrybucją. - powiedział uśmiechając się i odchylając na krześle w tył. Spojrzał na Marionetkę z uśmieszkiem, krzyżując po chwili ręce na piersi i zamykając na chwilę oczy.
- Dobrze, że my, medycy, mamy głowy na karku i wolimy nie pchać łap tam, gdzie szybko możemy je stracić. - dodał określając jasno swoje podejście do przemytu. Może i handlowanie lekami czy substancjami psychoaktywnymi byłoby opłacalne i całkiem ciekawe, lecz w broń nie chciał się ładować. Tym bardziej nie chciał w to wciągać Tulki.
Gdy Marionetka nagle postanowiła się wyłączyć, Bane uniósł pytająco brew i pochylił się w jej stronę. Przez chwilę obserwował ją uważnie, zerkając na Julię.
- Bateryjka mu chyba padła. - powiedział, celowo używając kolokwializmu. Wiedział, że Marionetki działają na nakręcany mechanizm. W końcu cała klinika stała na Marionetkach.
Drgnął gdy nagle tamten wrócił do mówienia. Tym razem wyszedł z konkretną propozycją, która brzmiała naprawdę dobrze, chociaż dość niebezpiecznie. Bane zmrużył lekko oczy i spojrzał na dziewczynę, szukając w jej twarzy jakiejkolwiek wskazówki czy postąpią dobrze, kontaktując się z wyspiarzami.
Medyk wstał i podszedł do leżącego na stole pacjenta. Spojrzał na niego z góry, kontrolując jego stan po czym nie odrywając od niego spojrzenia, westchnął ciężko.
- Jeśli skontaktowanie nas z nimi nie przysporzy nam kłopotów... to jestem zainteresowany. - powiedział. Jeśli faktycznie wyspiarze byli wyśmienitymi uzdrowicielami to może udałoby się im mu pomóc? Jakimś cudem zlikwidować ucisk w głowie, pozbyć się intruza który zatruwał mu życie i sprawiał, że ciało zaczynało zachowywać się w dziwny sposób. Bane czuł, że traci kontrolę dlatego musiał spróbować wszystkiego.
Już miał odejść od stołu gdy nagle Marionetkarz otworzył oczy i spojrzał w sufit, jeszcze chyba nie do końca przytomny. Bane zmarszczył brwi i stanął między nim a Tulką, gotów ochronić ją własnym ciałem jeśli tamten wpadnie w szał.
Mężczyzna jednak rozkaszlał się i z trudem podniósł do siadu, rozglądając się na boki. Marionetka stanęła jak wryta, albo wystraszona albo po prostu gotowa na rozkaz jednego z twórców. Nawet jeśli ten tutaj był bratem pana, istota musiała być posłuszna wobec tego, który może jednym kliknięciem klucza nadać jej życie, lub je odebrać.
- Znajduje się pan w Malinowym Lesie. - powiedział powoli Cyrkowiec, obserwując Marionetkarza - Udzieliliśmy panu pomocy, bardzo proszę by pozostał pan na miejscu. Jest pan obolały, stracił pan wiele krwi. - dodał - Tutaj nic panu nie grozi. - spojrzał przelotnie na Marionetkę, chcąc sprawdzić jak się zachowuje - Muszę zapytać: co się stało? Kim pan jest?
Tamten zsunął nogi ze stołu, siadając na krawędzi i łapiąc się za głowę. Wykrzywił się co tylko dowiodło, że dalej czuje się nie najlepiej. Trochę niepokojące było to, że milczał. Długo.
- Musimy stąd iść. - powiedział nagle, na co Marionetka drgnęła, jakby ktoś przełączył tryb z czuwania na działanie. Podeszła do rannego i podała mu ramię, na którym tamten podciągnął się w górę by wstać.
- Chwileczkę! - powiedział nieco ostrzej Bane - Należą się nam wyjaśnienia. Proszę odpowiedzieć na pytania.
Marionetkarz zdawał się zupełnie ignorować medyków. Z sykiem zrobił kilka kroków w przód, po czym wspierając się na drugiej istocie, przeszedł w stronę wyjścia.
- Słyszy mnie pan? Kim pan jest? Co tu się dzieje? - warknął Bane, nadal zakrywając Tulkę swoim ciałem. Były pacjent zatrzymał się i odwrócił, patrząc na lekarzy obojętnym wzrokiem. Nie wyglądał dobrze, ale przynajmniej żył, za co powinien podziękować.
- Spieszy mi się. - powiedział po chwili milczenia i spojrzał w bok, a gdy ujrzał Julię w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Obejrzał jej uszy, ogon, skrzydła. Uśmiechnął się kącikiem ust. Skądś ją znał? A może mu się spodobała.
- Na odpowiedzi przyjdzie jeszcze czas. - powiedział - Ale dobrze, udzielę wam teraz jednej. - dodał z uśmiechem - Niech ona zada pytanie. - wskazał skrzydlatą.
Bane poczuł, jak po skroni spływa mu strużka potu. Poczuł ogromny gniew i coś, co spokojnie można było nazwać zazdrością. Nie chciał, by ten facet patrzył na Tulkę w taki sposób. Kim on do cholery był?
Marionetkarz czekał, Marionetka także. O co zapyta lisia dziewczyna?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Sama nie przepadała za tym naparem, był za mało słodki, a cukier czy miód w ogóle temu nie pomagały, w sumie to sprawiały, że w ogóle nie dało się tego pić. Jednak coś czuła, że Lekarzowi to zasmakuje. Skoro nie mógł zacząć dnia bez kawy, to to powinno mu spasować. I nie przeliczyła się.
Nie podobało jej się coraz bardziej to co mówiła Marionetka. Kradli, żeby sprzedawać za inną cenę tylko dlatego, że klient potrzebuje tego więc kupi za każdą, nie ważne od kogo? A co jakby ukradli to od klienta tego nie wiedząc i potem próbowali mu to opchnąć? Uratowali mu życie, ale to nie znaczyło, że muszą go traktować jak święte jajko. Szkoda, że nie mogli tego zgłosić jako lekarze. Pierwszy raz tak bardzo miała ochotę coś takiego zrobić.
Wzruszyła ramionami, popijając swoją herbatę. P
Propozycja wysunięta przez Marionetkę...była ciekawa. I chyba wiedziała co chodziło jej Narzeczonemu po głowie. Może znajdzie się tam ktoś, kto by mu pomógł...i nie musiałby wtedy wracać do Świata Ludzi.
Gdy Marionetkarz nagle się obudził, odłożyła swój kubek na bok i sięgnęła po koszulkę dla niego. On jednak okazał się całkowitym dupkiem i po prostu uznał, że sobie pójdzie? Bez żadnego dziękuję czy przepraszam? Tylko...spieszy mi się?
Stała za Cyrkowcem, nie chciała się wychylać, ale czuła jak Leviathan, który czuł dobrze jej nastroje, schodzi z jej głowy i sfruwa na ziemię.
Nie spodobało jej się to jakna nią spojrzał. Ale skoro ona miała zadać pytanie, to nie mogła już wytrzymać - nie mam zamiaru rozmawiać z przestępcą, który nie zna słów ani dziękuję, ani przepraszam,  powiedziała, kierując swoje słowa do Medyka po czym przeniosła wzrok na Marionetkarza - oj przepraszam, nawet najgorsi mordercy, złodzieje czy nawet gwałciciele umieją używać tych słów, więc nazywanie pana przestępcą to jawna obraza takowych - Dosłownie rzuciła koszulką w twarz rannego - niech się pan ubierze, bo zawianie świeżo zagojonych ran może spowodować, że znów się spotkamy, a nie gwarantuję, że wtedy to nam się nie będzie spieszyć - powiedziała i rozchyliła lekko swoje potężne skrzydła, a zza nich wysunęła się głowa Aureum, który wyraźnie nie był zadowolony, że ktoś denerwuje jego panią - podobno się panu spieszy, to co pan tu jeszcze robi? I spokojnie nie powiemy nikomu, że tu pan był, tajemnica lekarska mimo wszystko nas zobowiązuje, jednak jeśli pan wyjdzie to chociażby mieli pana rozszarpać zaraz za progiem, nikt panu nie pomoże - nie żartowała. Ale też nie groziła. Mówiła prawdę, a skoro medycy mieli po swojej stronie tak potężną Bestię jak Aureum to spokojnie mogli zapewnić mężczyźnie ochronę - żegnam - powiedziała jeszcze i się odwróciła, wracając do kuchni, żeby zacząć sprzątać po nieproszonym gościu. Może nie powinna tak mówić, może powinna zadać pytania, może powinna pokazać profesjonalizm. Wiedziała, że nie zawsze otrzymają wdzięczność za to co robią. Ale była zmęczona, do tego nie byli w pracy. A głupie dziękuję i przepraszam za pomoc chyba by go aż tak nie zabolało.
Nie krzyczała, była spokojna, jednak było widać, że mężczyzna raczej nie zdobył nowych sprzymierzeńców. Przynajmniej nie w skrzydlatej. Levi stał przy drzwiach, póki nie zamknęły się za przybyszami, a Bane gdy tylko wrócił do kuchni, mógł zastać Julię opartą o stół i starającą się uspokoić.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Marionetkarz mógł mieć swoje powody by tak się zachować, ale nie tłumaczyło to chamstwa. Co prawda mistrzem w tej sztuce był Bane, ale w obecnej chwili nawet on był zaskoczony postawą mężczyzny. Może nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie uratowali mu życie? Marionetka powinna wyjaśnić wszystko, nawet nie po to by wzbudzić w tamtym poczucie podziękowania. Marionetkarz musiał wiedzieć, że było z nim źle i jeśli nie przestanie szarżować, jego zdrowie prędzej czy później zacznie szwankować.
Cyrkowiec spojrzał na niego, unosząc głowę i zadzierając nos w górę. Nie podobało mu się to, jak tamten patrzył na Julię. Nie podobało mu się jego zachowanie i ton. Nie odezwał się jednak ani słowem, czekając na dalszy rozwój wypadków. I nie musiał czekać długo.
Julia okazała swoje zdenerwowanie i nie miał jej tego za złe. Nimi wszystkimi wstrząsały teraz emocje, a niewdzięczność Marionetkarza kłuła mocno, sprawiając że obok gniewu pojawiała się agresja. Bane obserwował Aureum, gotów zatrzymać w razie czego atakującego smoka. Nie mógł pozwolić, by przez złość Tulki jej bestia rzuciła się na ich byłego pacjenta, nawet jeśli był on niewdzięcznym gnojem.
Nie zadała pytania. Może to i lepiej? Atmosfera gęstniała z każdą minutą. Marionetkarz patrzył na nich hardo, uśmiechając się półgębkiem. Marionetka, wcześniej dość pomocna i gadatliwa, milczała jak na złość.
Ostatecznie ich "gość" nie powiedział nic. Chwycił koszulę i po porostu wyszedł. Istota która go tu przyniosła obejrzała się jeszcze raz za siebie, na medyków, po czym wyszła za nim, zamykając drzwi. Bane odczekał chwilę po czym odetchnął, zamykając oczy. Jeszcze przez chwilę stał, gotów by w razie potrzeby przyjąć na siebie impet ewentualnego ataku.
Gdy nic takiego nie nadeszło, odwrócił się i obejrzał stół na którym wcześniej łatali pacjenta. Wszędzie był bałagan, krew i inne brudy. Powinien zabrać się za sprzątanie, lecz najpierw poszedł do kuchni i widząc Julię całą w nerwach, zbliżył się do niej i objął od tyłu, wtulając twarz w jedno z jej potężnych skrzydeł.
Nie potrzebowali słów by się zrozumieć. To był paskudny dzień i wiedzieli o tym oboje.
- Kocham cię, wiesz? - powiedział cicho, pocierając policzkiem o pióra. To była jedyna rzecz, która była w jego życiu pewnikiem. Czuł jej ciepło, wdychał jej zapach i marzył o tym, by odpocząć w jej objęciach.
Następnym co zrobili było ogarnianie bałaganu. Wszystko zrobili razem i w czasie wspólnego sprzątania, rozluźnili się nieco, schodząc na inne tematy. Bane był trochę zmęczony, a Julia obolała, ale lubili swoje towarzystwo. I chociaż przed chwilą było niemiło przez niespodziewanych gości, teraz mieli okazję by spokojnie porozmawiać i zbliżyć się jakoś do siebie.
Po wszystkim zjedli lekki posiłek, umyli się i położyli razem, by w objęciach dokończyć rozmowę i w końcu zasnąć. Ciesząc się sobą nawzajem.

Kolejne dni minęły relatywnie spokojnie. Bane kursował między Kliniką a Domkiem, wykonywał swoją pracę i starał się spędzać czas z ukochaną w spokoju i dobrym humorze. Nie pojawiły się też żadne dziwne incydenty, co pozwoliło mu myśleć, że może jego zdrowie trochę się polepszyło.
Gdy Julia dostała wezwanie do jednego z Arystokratów, Bane był początkowo przeciwny, lecz słysząc że przybędzie po nią transport, uspokoił się nieco. Uzupełnił swoją apteczkę i zostawił ją w Domku, polecając dziewczynie by ją ze sobą wzięła. Zajął się pracą, życząc jej powodzenia i prosząc, by na siebie uważała.
Tulka była już przecież dorosła. Czas by zaczął ją traktować jak dorosłą osobę.

ZT



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
NPC - Caius

Czarny powóz ciągnięty przez dwa, smoliście czarne konie wjechał pomiędzy drzewa Malinowego Lasu w akompaniamencie porannego świergotu ptaków. Siedzący na koźle mężczyzna w czarnym stroju nie odznaczał się w wyglądzie niczym szczególnym, jednak coś w jego posturze mówiło, że nie służył byle komu. Wszystkie jego ruchy były przemyślane i wystudiowane, konie poganiał z gracją ale i bez zbędnej teatralności.
Powóz o czarnych ścianach sunął leśną ścieżką a siedzący w nim mężczyzna umierał z nudów. Co chwilę wyglądał przez okienko i znudzonym wzrokiem przyglądał się mijanym zaroślom. Ciemnoniebieskie włosy miał zebrane w gładki kucyk, jednak kilka niesfornych kosmyków wypadło z fryzury i sterczało na wszystkie strony. Miał na sobie czarną koszulę i spodnie tego samego koloru, marynarkę odrzucił na przeciwległe siedzenie.
Caius nie znosił powozów. Nie chodziło nawet o sam środek transportu, woźnicę czy podpięte konie. On po prostu nie lubił tak podróżować, bo wiedział że na własnych nogach czy łapach dotrze wszędzie, a bryczką już nie wjedzie w każde miejsce. Dziś miał jednak podróżować z kimś dodatkowym, dlatego zgodził się na taką formę transportu i nie marudził, chociaż minę miał nietęgą.
Dodatkowo był zły, tak po prostu. Na Aerona, na to co on ostatnimi czasy wyprawiał... A wszystko przez wielkooką, ładniutką Rim. Caius nie miał nic przeciwko samej Upiornej, bo była całkiem urocza, ale wprowadziła w życie Arystokraty za dużo chaosu. Zbyt dużo niewiadomych. Zauroczony Vaele miotał się, sam nie wiedząc w którym kierunku to wszystko powinno iść. Wilk najchętniej obiłby mu mordę, jak za starych dobrych, i kazał mu się ogarnąć, lecz wiedział, że Aeron był już kimś innym. Nie był już zagubionym dzieciakiem, nie był już nawet lordem aspirującym do czegoś więcej. Był Księciem. Koregentem. Miał władzę i korzystał z niej, a więc nie mógłby pozwolić byle służbie na taki incydent.
- Do dupy to wszystko. - warknął Caius, opierając się na łokciu i patrząc przez okno. Żółte ślepia wyłapywały każdy ruch.
Jedynym pocieszeniem było to, że jechał po kogoś kogo bardzo lubił. Najchętniej spędzałby teraz czas z Bianką i Aldenem... Albo tylko z Bianką. Ale podróż po medyczkę, chociaż nudna, też była w porządku bo pierwszą część wynudził się jak mops, ale może druga czyli powrót, będzie już ciekawsza. Przynajmniej będzie miał do kogo mordę otworzyć.
Gdy powóz zatrzymał się przed niewielkim domkiem, Caius wyszedł i bez zbędnych ceregieli zapukał do drzwi, nie bawiąc się w delikatność. Wysłał go Aeron i kazał sprowadzić Tulkę całą i zdrową, w komfortowych warunkach. Nie mówił nic o manierach.
Mężczyzna przeciągnął się napinając imponujące mięśnie i ziewnął rozdzierająco, czekając na odpowiedz ze strony domowników. Dawno nie widział Tulki, ciekawe czy podrosła.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Wiedziała, że nie powinna tak robić, jednak nie mogła tego tak w sobie trzymać. Musiała to z siebie wyrzucić, nie mogła siedzieć cicho. Jedna sama nie pozwoliłaby, żeby Levi kogoś skrzywdzić. Miał tylko pokazać Marionetkarzowi, że lepiej, żeby teraz nie kombinował. A najlepiej to w ogóle. Tym bardziej patrząc na jego stan. Pewnie dobrze wiedział, że lekarze nie mogą powiedzieć, że im się spieszy. Ale miała to gdzieś. Chciała tylko, żeby albo przeprosił, albo już sobie stąd poszedł. I nie robił im więcej problemów.
Miała zamknięte oczy, ale przez Blaszkę czuła jak Bane się do niej zbliża, dlatego nie drgnęła ani nie zareagowała jakoś niewłaściwie gdy ją przytulił. Westchnęła tylko - ja Ciebie też - wyszeptała i delikatnie wyplątała się z jego objęć, by się w niego wtulić już przodem. Nie przepraszała, nie wracała do tematu. Skoro sam tego nie zrobił, to nie wiedziała, ze nie ma sensu do tego wracać.
Sprzątali już w o wiele lepszych nastrojach. Szkoda było jej wylewać herbatę, jednak nic z nią nie zrobią. A nie było potrzeby by któreś z nich ją wypiło. Co prawda nie powinno to na nikogo jakoś bardziej wpłynąć, jednak lepiej nie ryzykować, tym bardziej, że jeśli Aeron albo ktoś do kogo ją wzywa naprawdę potrzebuje jej pomocy, to znów będzie musiała sięgnąć po ten napar.
Gdy zasypiali w swoich objęciach, była już całkiem spokojna. Czuła toksyczny zapach swojego ukochanego i było jej z tym najlepiej. Przy nim czuła się kochana i bezpieczna.

Bane dotrzymywał słowa i budził ją rano by mogli razem zjeść albo przynajmniej powiedzieć, że wychodzi. Dziewczyna czuła się coraz lepiej, a "brak" jednaj ręki przestawał jej aż tak przeszkadzać. Wiedziała jednak, że w końcu będzie musiała pojechać w Lodowe Góry, dlatego też coraz bardziej się stresowała. Czy na pewno sobie poradzi? Kto po nią przyjedzie? Nawet zaczęła rozważać, czy nie byłoby lepiej, żeby to Bane tam pojechał. Zdecydowanie brakowało jej pewności siebie.

W końcu nadszedł ten dzień. Bane musiał jechać do Kliniki, dlatego Julii było trochę smutno, miała nadzieję, że poczeka z nią, jednak wiedziała, że gdyby mógł to by został. Upewnił się jednak, że będzie dobrze wyposażona na swoją wyprawę. Zostawił jej swoją apteczkę, która zdecydowanie była o wiele lepiej dostosowana do każdej możliwej sytuacji. Jedyne co to była ciężka. Ale skoro Leviathan szedł z nią to nie martwiła się o to tak bardzo.
Kończyła pakowanie swojej podręcznej torby. W końcu możliwe, że zostanie na zamku kilka dni, musiała się też na to przygotować, gdy rozległo się pukanie. Dziewczyna zamarła - j...już idę! - zawołała i zaczęła schodzić na dół. Miała nadzieję, że to ktoś z Dunkelheit, a nie ktoś w spawie ich niezapowiedzianego gościa sprzed kilku dni.
Zeszła na dół i ostrożnie uchyliła drzwi. Trochę nie pasowało jej to, że ktoś tak mocno w nie walił. To tym bardziej ją stresowało. Wyjrzała ostrożne, ale wyraźnie ulżyło jej, gdy zobaczył znajomego Kucharza. Zaraz otworzyła drzwi - Caius! - na jej twarzy było widać zarówno ulgę jak i radość. Nawet nie wiedziała, że tak stęskniła się za tym futrzakiem! - przyjechałeś po mnie, czy by znów pomarudzić jak małą mam kuchnię? - zaśmiała się ale zaraz zrobiła mu miejsce.
- Wejdziesz? Zaraz będę gotowa - powiedziała i wpuściła go do środka. Poszła na górę i po chwili wróciła ze swoimi rzeczami. Położyła je na stole w jadalni i poszła szybko jeszcze o salonu, gdzie odkryła paczkę z liścikiem od Lekarza. Przeczytała go i odpakowała szybko prezent. Uśmiechnęła się i wtuliła w nowiutki kitel. Poprzedni w końcu straciła w trakcie swojej niefortunnej wizyty.
Wzięła go ze sobą, razem z liścikiem i ostrożnie odłożyła na stół. Miała na sobie wygodne spodnie, wysokie buty oraz koszulę. Na górę zarzuci płaszcz, gdy zrobi się zimno. Sprawdziła jeszcze apteczkę, co gdzie jest. żeby potem nie szukała jak jakiś nowicjusz. Stresowała się i to bardzo. Nie tylko podróżą, bo tu czuła się już trochę lepiej, że Arystokrata wysłał po nią kogoś, przy kim dziewczyna czuła się komfortowo, a nie jakiegoś zbrojnego. Jednak czy na pewno sobie poradzi z zadaniem, z którym przyjdzie się jej mierzyć?
Potężne skrzydła trzymała cały czas przy sobie, naderwane ucho leżało płasko na włosach. Przy swoim Narzeczonym już go nie chowała, jednak przy innych...jakoś samo tak opadało.
W między czasie, gdy Julia przygotowywała ostatnie rzeczy, Amber wyczuła znajomy zapaszek i od razu przybiegła, żeby obszukać przybysza, czy nie przemycił dla niej jakiś smakołyków. Nim Opętana była gotowa, wrócił też jej ochroniarz. Aureum otworzył sobie sam drzwi i wszedł do środka. Czując obce zapachy zasyczał ostrzegawczo, jednak widząc zachowanie Amber oraz to, że jego pani nie czuje się zdenerwowana "obcym" w domu, odpuścił i zajął się czyszczeniem pazurów. Wrócił z polowania. Chciał być jak najwięcej przy swojej właścicielce. Łypał jednak nieufnie na mężczyznę. Nie okazywał jednak żadnych oznak agresji. Nie było takiej potrzeby.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
NPC - Caius

Nie czekał długo, bo już po chwili usłyszał głos dochodzący zza drzwi. Cofnął się o krok, drapiąc się po głowie. Czy to stres, czy może złapał pchły? Cholera wie, wolał by było to to pierwsze. Dbał o czystość a w Dunkelheit panowały naprawdę dobre warunki, dlatego od razu odrzucił opcję pasożytów.
Gdy drzwi zostały otwarte i pojawiła się w nich skrzydlata dziewczyna, odjął rękę od głowy. Pewnie gdyby nie ostatki kultury, jakie się w nim gdzieś głęboko tliły, kopara opadłaby mu do ziemi. Ile oni się nie widzieli, dwieście lat?!
Zagwizdał z uznaniem, podpierając się pod bok. Obejrzał ją sobie od góry do dołu, uśmiechając się szeroko, tak szeroko że aż błysnęły kły. Żółte ślepia skrzyły a tańczące w nich iskierki zdradzały rozbawienie ale i podziw.
- Osz ty, w mordę! - zakrzyknął po czym pochylił się i nie zważając na wszystko dookoła, rozpędził się w wpadł w nią jak dzik w kukurydzę. Złapał ją w talii i uniósł wysoko, okręcając dookoła. Nie wiedział, że aż tak się za nią stęsknił.
- Pożarłaś Zegarmistrzowski Przysmak, czy może to ja straciłem rachubę? - zaśmiał się, stawiając ją na ziemi - Dziewczyno, ale wyglądasz! Pożarłbym cię w całości, oblizując pazury! - oczywiście żartował, ale jego uznanie było prawdziwe.
Gdy tylko przekroczył próg domu przystanął i zjeżył się, przygarbiając grzbiet. Oczy zalśniły w półmroku, paznokcie wydłużyły się a nos zmarszczył. Caius rozejrzał się dziko po pomieszczeniu, węsząc tak, że aż poruszały mu się skrzydełka nosa.
- Śmierdzi tu... samcem. - warknął nieprzyjaźnie - Chorym samcem. Niebezpiecznym.
Zapach uderzył go niczym obuch w łeb, drażnił zmysły i wprawiał w gniew. Caiusowi nie podobało się to, bo był już w tym miejscu i nie pamiętał, by tak tu cuchnęło. Mimo wszystko jednak wszedł dalej, nadal zjeżony. Włosy sterczały mu na wszystkie strony.
Julia zajęła się swoimi sprawunkami a on miał czas obejrzeć dom. Nie myszkował po szafkach, po prostu oglądał wszystko nieufnie, węsząc i szukając źródła smrodu. Pospacerował po pokojach nie dotykając niczego. Ignorował Aureum, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że nie stanowi zagrożenia. Nie miał ochoty na bijatykę ze smokiem, niepokoił go smród.
Zapach uderzył go tak, że Wilk aż cofnął się do tyłu, stając przy drzwiach sypialni. To stamtąd śmierdziało! Warknął, zagryzając mocno zęby i szczerząc je do drewna. Był tu ktoś, kto pachniał zagrożeniem. Na domiar złego, Tulka wpuściła go do sypialni! Wciągnął smród przymykając oczy i uchylając lekko usta, smakując go. Tak pachniała trucizna. Tak pachniała choroba. Tak pachniał rozkład. Tak pachniała...
- Lisiczko! - zerwał się otwierając szeroko oczy i biegnąc w jej stronę. Zatrzymał się przed nią i obejrzał od góry do dołu. Poruszył nosem. Tak, od niej też czuł ten zapach. Intensywny. Zbyt intensywny.
Ona śpi z tym samcem. S p ó ł k u j e z n i m !
Uspokoił oddech. Co mu do tego z kim widuje się skrzydlata? Z kim żyje? Musiał wreszcie przestać widzieć w niej małą dziewczynkę. Dorosła i zmieniła się w kobietę.
- J-jesteś gotowa? - zapytał, odchrząkując speszony swoim zachowaniem. Gonił ich czas ale Caius nie chciał jej pospieszać, bo wiedział, że jako medyk dziewczyna musi być pewna, że zabiera ze sobą wszystko.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Zamrugała zaskoczona, słysząc jego pierwsze słowa - co...coś nie tak? - zapytała, ale nim otrzymała odpowiedź, Wilk porwał ją w ramiona, a ona zaczęła się śmiać. Zaskoczył ją tym ruchem, ale nie była to niemiła niespodzianka. Gdy stanęła na podłodze, zatoczyła się jeszcze i złapała zdrową ręką za jego ramię.
Otworzyła szeroko oczy - nie możliwe! Nie jestem już dla Ciebie za chuda? - zapytała, nie kryjąc swojego zaskoczenia. Co prawda o tym nie wspominał, ale odkąd się znali to tylko marudził jak to mało je, jak to biednie wygląda, jaka to z niej sama skóra i kości. A teraz co? Chwalił ją! Normalnie jakieś święto czy po prostu zasnęła i jej się to śni?
Nie usłyszała słów Caiusa, że w jej domku śmierdzi. Za bardzo skupiła się na ostatecznych przygotowaniach. Może to trochę mało profesjonalne z jej strony, że musiał na nią czekać, nawet jeśli było to tylko te kilka czy kilkanaście minut. Jednak przez gips na lewej ręce średnio sobie radziła. Nie najgorzej, jednak do pełni sprawności i tempa sporo jej brakowało.
Nie zwróciła uwagi na to, że Caius zaczął myszkować. Wiedziała, że nic nie narobi. Był już tutaj, dlatego troszkę ją dziwiło, że tak zaczął węszyć, jakoś nie wpadło jej do głowy, że może to być spowodowane dość...charakterystycznym zapaszkiem jej Narzeczonego.
Wyprostowała się i po raz pierwszy odkąd Caius się pojawił, postawiła oboje uszu, tak, że dopiero teraz mógł zobaczyć, że nie są one już takie same. Przekręciła głowę pytająco, gdy zaczął ją...obwąchiwać? To było...niecodzienne? Nawet jak na niego. Tym bardziej, że nie robił tego zaraz na dzień dobry, tylko teraz mu się przypomniało.
Wyrzuciła z głowy myśli i spojrzała w górę, zauważając nad...czy raczej na Kucharzu jakiś ruch - moment, schyl się - poprosiła i jeśli to zrobił zdjęła z jego głowy swojego Afimello i pozwoliła mu przejść na ścianę - Bon-Bon jedzie tylko Levi, reszta zostaje i pilnuje domu - powiedziała, a pajączek czmychnął w stronę biblioteczki.
- Domyślam się, że skoro Ty przyjechałeś, to nie muszę się martwić o posiłek na drogę? - zapytała trochę złośliwie - napiszę szybko wiadomość do Bane'a i możemy jechać - uśmiechnęła się, zapominając, że przecież Wilk może nie wiedzieć o kim ona mówi i ruszyła szybko po kartkę i pióro - mogę Cię prosić, żebyś wziął tę torbę? Jest...trochę ciężka - poprosiła, wskazując apteczkę Medyka. Szybko napisała kilka słów dla swojego ukochanego i położyła kartkę na stole, po czym zawołała Leviathana, wzięła torbę ze swoimi rzeczami i wyszła z domku, zamykając go za sobą.
Gdy zobaczyła czym mają jechać przystanęła - mam nadzieję, że nie jadę tam, żeby stwiedzić zgon? - spojrzała na Kucharza. Rozprostowała po raz ostatni swoje potężne skrzydła po czym wsiadła do powozu. Aureum zmniejszył się i wskoczył na dach, starał się jednak nie spłoszyć koni.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
NPC - Caius

Faktycznie jeszcze jakiś czas temu uważał ją za wychudzoną. Nie przytyła nie wiadomo ile, ale wyglądała zdecydowanie lepiej niż jak widzieli się po raz ostatni. Miło było patrzeć na zdrową Lisiczkę, zwłaszcza, że oprócz urody była naprawdę dobrą istotą z którą chciało się spędzać czas nawet na gadaniu o dupie Maryni.
Nie zareagowała na jego zachowanie, ale może to i lepiej? Nie wiedziałby jak ma się wytłumaczyć z tego, że w całym domu czuje zapach innego samca. Miał w sobie więcej ze zwierzęcia niż było to zauważalne na pierwszy rzut oka i czasami wychodziło to na wierzch, ale Caius nie potrafił się z takich rzeczy tłumaczyć, bo było to dla niego naturalne.
A teraz, będąc w domu Tulki czuł smród, który wcale mu się nie podoba. Krzywił nos ale jednocześnie wdychał go więcej i więcej. Gdy znalazł się obok niej i wywęszył ten sam zapach na niej, fuknął zupełnie jak pies. Schylił się by zdjęła z niego nieproszonego pasażera na gapę, ale nie powiedział nic. Nie bał się pająków, były mu obojętne. Gorzej, jak byłaby to pchła.
Zdawać by się mogło, że zignorował również jej pytanie. Ślepia zalśniły mu gdy nachylił się bliżej i bliżej. Zatrzymał nos dopiero parę centymetrów od jej brzucha, będąc schylonym bardzo nienaturalnie, co przy jego wzroście wyglądało tak, jakby zaraz miał opaść na ręce i sterczeć przed nią na czworaka. Instynkt wziął górę, przestał panować nad ciałem. Zapach samca drażnił, ale zmieszany z jej zapachem był jeszcze bardziej interesujący.
- Bane... - powtórzył cicho, przełykając ślinę która zaczęła nadmiernie gromadzić się w jego paszczy - Ten... medyk? Dyrektor Kliniki. - dodał patrząc nadal na jej brzuch i na to, co miała niżej. Nie powinien się tak zachowywać, bo było to po prostu niegrzeczne, ale w tej chwili był bardziej Wilkiem niż Kucharzem.
Wziął głęboki wdech nosem i oblizał się jak zwierzę, cofając się i prostując by następnie jak gdyby nigdy nic włożyć ręce do kieszeni i spojrzeć na nią z obojętnym, może nawet nieco znudzonym wyrazem twarzy.
- Staracie się o młode? - wypalił, nie znając takiego pojęcia jak "takt" czy "kultura". Nie mając żadnych hamulców. Aeron zapewne spuściłby mu teraz wpierdol za takie zachowanie, Alden zgromił spojrzeniem a Bianka na pewno by się zarumieniła.
Lubię gdy Bianka się rumieni.
Wziął od niej torbę która śmierdziała tym jej partnerem na kilometr, ale skoro razem mieszkali i ona go akceptowała, postanowił trzymać jęzor za zębami. Nie jemu wydawać osądy. Musieli się bardzo lubić, skoro czuł na niej jego zapach, pomieszany z jej zapachem. Z tym specyficznym zapachem... kobiecego ciała, który panie wydzielają tylko dla ich wybranka.
Szkoda, że Bianka tak dla mnie nie pachnie...
Potrząsnął głową, poprawiając tobołek. Dla niego był to śmieszny ciężar, ale najwidoczniej Tulka miała z torbą problem skoro poprosiła o pomoc. Pomógł jej wsiąść do powozu i gdy się już usadowiła, wlazł tam za nią, siadając naprzeciw z westchnieniem.
Nie odpowiedział od razu. Zamknął oczy i pomasował nasadę nosa. Pytanie chociaż proste, jedynie spotęgowało jego stres. Był nieswój, bo jego pan, Aeron Vaele był daleko od domu i od dłuższego czasu nie dawał sygnału życia by dziś zaskoczyć ich listem brzmiącym "Wracam." Wiedzieli co mają robić, przygotowali Dunkelheit na przyjęcie setek żołnierzy. Zadbali o czystość, zaopatrzyli kuchnię... No ale kurwa, to jego "Wracam" brzmiało naprawdę nieprzyjemnie.
- Też mam taką nadzieję. A jeśli okaże się, że wrócił martwy, znajdę w Krainie Snów jego wspomnienie. Znajdę i spuszczę mu taki łomot, że będzie błagał bym sprowadził głodnego Cienia. - warknął, patrząc w bok przez okno. Uderzył pięścią w dach na co woźnica podskoczył zaskoczony impetem i pogonił konie.
Ruszyli.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Cofnęła się, gdy nagle zaczął się pochylać bardziej i bardziej - ej...Caius...co Ty ... r-robisz? - zapytała, wyraźnie nie czując się komfortowo w tej sytuacji, tym bardziej, że zaraz za sobą miała stół, przez co nie mogła się od niego odsunąć bardziej.
- T...tak dokładnie ten - zakryła się potężnymi skrzydłami. Znała Caiusa i ufała mu, jednak to nie znaczyło, że będzie się z nim czuła komfortowo w każdej sytuacji - dyrektor Kliniki i ... mój narzeczony - spróbowała go odepchnąć ostrożnie skrzydłami. Nie miała z nim szans jeśli chodzi o siłę, jednak może dotrze do niego, że jest za blisko?
Westchnęła i odsłoniła się. Odwróciła by wziąć kitel i swoją torbę, po czym zamarła słysząc jego pytanie - nie...my....nie możemy mieć młodych - powiedziała tylko cicho i poszła sprawdzić czy w klatce z Avi było coś w porządku. Co go tak wzięło na takie pytania? Coraz bardziej miała wrażenie, że jest jakiś nie swój. W jej głosie jednak dało się wyczuć nutę smutku. Nie przyznawała się przez Cyrkowcem, jednak mimo swojego wieku naprawdę żałowała, że nie mogą mieć chociaż jednego dziecka. Nie chciała jednak go smucić, miał już wystarczająco na głowie. A podejrzewała, że sam nie chciałby takowego. Dlatego skupiała się na zwierzętach i traktowała je jak swoje dzieci. Był to jej swego rodzaju zamiennik i trzymała się go. To prawda, że była jeszcze bardzo młoda, ale również już dość dorosła by myśleć o takich rzeczach. Za dużo w życiu przeszła, żeby nadal zachowywać się cały czas jak małe dziecko.
Weszła z jego pomocą do powozu, odłożyła torbę i kitel na bok, po czym poczekała aż Kucharz zajmie swoje miejsce. Rzuciła żartem tylko dlatego, że przyjechał cały w czerni. Sam powóz wyglądał jakby zaraz miał ją zabrać do kostnicy o ile nie od razu na cmentarz. Ale widać trafiła na niewłaściwy temat.
Westchnęła słysząc jego słowa - Caius....mówimy o Cierniu. Znasz go o wiele lepiej niż ja, a ja już wiem, że jego się nie da tak łatwo pozbyć - uśmiechnęła się niepewnie i pochyliła by ująć jego dłoń i delikatnie zacisnęła na niej swoje palce - jeśli wróci prawie martwy, to go z tego wyciągnę i w ramach rehabilitacji ty mu przefasonujesz to jego książęce dupsko, co Ty na to? - powiedziała ściskając trochę mocniej jego dłoń i jeśli na nią spojrzał puściła mu oczko.
- Ale teraz... może wprowadzisz mnie, co w ogóle się takiego dzieje, że Alden przyniósł mi list z dość nietypowym zaproszeniem? - przekręciła głowę, mając nadzieję, że choć trochę rozluźni atmosferę. Widziała, że najbardziej stresująca część podróży dopiero przed nimi i szczerze nie chciała myśleć o tym, że muszą przejechać przez Kryształowe, dlatego chciała się skupić na zadaniu, albo na czymkolwiek co jest przyjemniejsze od wspomnień.


ZT x2

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 28 Paź - 3:49
Gdy Bane postanowił, że się przeniesiemy do niego, Kamerdyner zaczął go zatrzymywać, mówiąc, że może odpoczywać ile potrzebuje. Ewidentnie chciał go zatrzymać, a mnie się pozbyć jak najszybciej.
Starałem się to ignorować. Wstałem i przeprosiłem Medyka, mówiąc, ze tylko skoczę po swoje rzeczy. W końcu jakieś miałem. Raczej Erishi nie wywali mnie z gołym dupskiem. Gdy chciałem jednak wejść na górę, znów się pojawił Kamerdyner i zastąpił mi drogę, ciskajac we mnie moją torbę z moimi rzeczami i jakimiś ubraniami. Nie było to jednak wszystko co tutaj przyniosłem. Wkurwiony użyłem na nim Rozkazu, każąc się usunąć z drogi, przyprowadzić moje zwierzaki i przygotować metal do transportu. Wysłać go do Lotosu w najbezpieczniejszy sposób, bez kręcenia. Alkohol miał wysłać na adres podany przez Lekarza, natychmiast. Zostawiłem tylko kilka butelek Sadze. Tak na pożegnanie. Miałem nadzieję, że chociaż ona się nie odwróci i czasem odwiedzi mnie w Lotosie.
Sam udałem się do, już nie swojego pokoju i pozbierałem resztę rzeczy. Wszedłem też bez problemu do sypialni Erishi, mając gdzieś czy drzwi są zamknięte czy nie i odnalazłem swoją Esencję Koszmaru. Dopiero potem wróciłem do Blackburna, przepraszając go, że musiał czekać oraz wyrażając nadzieję, że nie przeszkadzają mu dwa dodatkowe zwierzaki.
W końcu wyruszyliśmy. Czułem się paskudnie i musiałem trochę opierać się na białowłosym, bo żebra naprawdę mnie nakurwiały ale nawet nie pożegnałem się z mieszkańcami tej posiadłości. Nie miałem po co. Zgłosiłem tylko, że rano przyjadę po Francescę. Niech chociaż ona wypocznie.
Po drodze nie odzywałem się zbytnio. Byłem zbyt przybity. Gdybym był w pełni sił może nawet bym pokusił się by wypuścić Ein Sofa na wolność i dać mu poszaleć w tej Posiadłości. Ale nie...nie mogłem tego zrobić. Nie było warto. Miałem do kogo wracać....chyba....miałem nadzieje, że chociaż Azusa mnie nie opuści.

Gdy dotarliśmy na miejsce, rozejrzałem się. Przytulny, miły domek. Z zewnątrz niewielki, a w środku bardzo przestronny - przytulnie tutaj - powiedziałem, siadając w miejscu, które wskazał mi Bane. Alkohol już stal przed drzwiami więc wystarczyło go wnieść do środka. Nawet jak go nie wypijemy, to chociaż Medyk będzie mógł się nim potem nacieszyć - przepraszam, że byłeś tego świadkiem - powiedziałem cicho, przecierając znów twarz dłońmi, nie przejmując się tym, czy szkło ze szklanki pozostało całe w Gwiezdnej Posiadłości czy coś przyniosłem ze sobą, wbite w skórę dłoni.
Sam nie wiem, czemu nie czułem wściekłości. Czułem....pustkę. Tak wielką pustkę, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić. Ale...nie mogłem tego teraz zrobić. Musiałem jakoś okazać wdzięczność.
Spojrzałem na Bane'a, a mój wzrok był dziwnie spokojny i ...pusty - mówiłeś, że upiłeś się kiedyś, wkłuwając się w żyłę...jakie to było uczucie? - byłem ciekaw, a też chciałem jakoś odwrócić swoją własną uwagę od tego co się działo. Nieświadomie otuliłem się ogonem.
Zwierzaki przywitały się z gospodarzami domku i poszły spać. Paskuda, mała Peste musiała wcześnie brykać bo teraz była padnięta, a Feather chyba czuła, że coś się stało, bo ułożyła mi się na kolanach, ja zacząłem ją automatycznie głaskać - nie słyszałem nigdy o tym. W sumie nie wpadłbym nawet na to, żeby sobie wlewać wódę prosto w żyły....tym bardziej, że to tylko by się najebać, smaku nawet nie poczujesz - lekko się skrzywiłem. Choć mogłem się mylić! - wśród Arystokracji krąży sposób, by sobie wdychać opary alkoholu, słyszałem też o gościu, który się wręcz marynował. Wypełnił sobie całą wannę winę i tak siedzial....za długo nie pociągnął - pokręciłem głową - ale żeby tak dożylnie? To mnie zaskoczyłeś - powiedziałem, gładząc pióra małej smoczycy. Ciekawe czy są jeszcze jakieś inne sposoby na to, żeby się najebać, nie musząc pić.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Sob 29 Paź - 21:34
Nie rozumiał tego, co się stało w Gwiezdnej Posiadłości. Kamerdyner przekazujący wolę Erishi wypowiedział się jasno, że polecenie dotyczy jedynie Welesa, jednak czy w obliczu takiego czegoś nie byłoby niezręcznym pozostanie w domostwie? Tak, gospodarz mówił o odpoczynku, jednak Bane nie lubił być dłużny a czuł, że gdyby tu zostal, prędzej czy później Erishi upomniałby się o zapłatę. A jeśli nie on, to jego domownicy. Cóż, Cyrkowiec był mocno uprzedzony do istot posiadających pozycję i bogactwa, stąd decyzja o odejściu. Kamerdynerowi który próbował go zatrzymać podziękował kulturalnie lecz nieco chłodno, zbierając swoje rzeczy. Nie był pijany, dlatego mógł spokojnie obrać rolę przewodnika dla Mefisto. A że Upiorny był w potrzebie... może kiedyś przypomni sobie o białowłosym i mu się odwdzięczy? Czas pokaże.
W chwili gdy Arystokrata się pakował, Blackburn czekał już pod wejściem. Ignorował namawianie, zbywając Kamerdynera milczeniem a gdy Weles w końcu pojawił się ze swoimi tobołami, medyk pomógł mu z częścią, chcąc odciążyć jeszcze nie do końca ozdrowiałego pacjenta.
Przez całą drogę milczał. Różne rzeczy dotykają różnych ludzi. Nie drążył tematu wyrzucenia Mefisto z domu Erishi, bo skoro tak się stało, gospodarz musiał mieć ku temu powód. Jaki? Nie jego sprawa. Nie chciał brać udziału w tym sporze, zwłaszcza że z tego co zauważył, ich relacja była skomplikowana.

Gdy dotarli na miejsce, zauważył kręcącego się w pobliżu ogrodu Alama, skrytego w gąszczu, nadal nieufnego względem swojego nowego pana. Cóż, Bane wyleczył go w wolnej chwili ale nie liczył na to, by Bestia zapałała do niego miłością od pierwszego wejrzenia. Inaczej sprawa się miała z Lerkamem, nowym nabytkiem który wprost łaknął dotyku medyka.
Gdy weszli do środka domku, przywitał ich Wredotek. W głębi pokoju zobaczył śpiącą Amber i Kropkę oraz kocięta. Krok później wkoło mężczyzny owinął się biały jak śnieg Lerkam, przepiękna bestyjka o paszczy pełnej zębów jak sztylety, czarnych wyrostkach przywodzących na myśl odnóża skolopendry i sześciu czerwonych jak krew oczach. Jeszcze nie nadał stworowi imienia, ale już wiedział o nim jedno - Lerkam uwielbiał owijać się wkoło Cyrkowca.
- Spokojnie, nie zrobi ci krzywdy. - wykrztusił zdejmując cielsko długości ośmiu metrów z siebie, co udało mu się zrobić zaskakująco łatwo. Lerkam jedynie wydał z siebie syk, ale nie wyglądał na smutnego. Podpłynął unosząc się w powietrzu do zwierząt Welesa i zapoznał się z nimi grzecznie, dowodząc tym samym, że mimo aparycji jest bestią dość łagodną.
- Aranżacją wnętrza zajęła się Tulka. - powiedział przechodząc wgłąb domku - Może chciałbyś coś zjeść? Kucharz ze mnie marny, ale umiem przygotować jakieś przekąski. Pod alkohol. - dodał posyłając Welesowi krzywy uśmiech - Daj spokój, nie przejmuj się tym. Wiele widziałem, wiele pewnie jeszcze zobaczę. - machnął ręką.
Jeśli Mefisto chciał coś przekąsić, Bane zabrał się za przygotowanie jedzenia, jeśli nie, zastawił jedynie wodę na ewentualną kawę. Alkohol już mieli.
Gdy był już wolny, przeszedł do części gdzie usiadł gość i zajął miejsce w fotelu. Lerkam od razu władował mu się na kolana, owijając wokół ciała na co Wredotek parsknął gniewnie, unosząc się przy pysku bestii. Zwierzyniec.
- Dobra dość! - fuknął białowłosy, strzepując ponownie węża - Myślałby kto, że tak się stęskniłeś!
Lerkam pofrunął w kąt i zajął się poznawaniem się z małą Peste, grzecznie i delikatnie, nawet jak na ośmiometrowego węża.
- Jest kilka sposobów by się upić. Standardowo przez picie, można też wziewnie jak powiedziałeś albo przez skórę, nacierając się alkoholem lub w nim mocząc. Można też zastosować lewatywę albo jak w moim przypadku, podać dożylnie. - powiedział - Ostatnia opcja jest najmniej bezpieczna, ale jak mówiłem, byłem zdesperowany. No i wkłucia dokonał inny lekarz, tak więc można było powiedzieć, że czułem się bezpiecznie. - wzruszył ramionami - Jakie uczucie... Jakbyś się upił, ale tak straszliwie mocno. W tamtym momencie czułem się tak, jakbym unosił się w powietrzu. Dopiero kilka dni później dowiedziałem się, jaki byłem nieznośny. Dlatego też nigdy więcej tego nie powtórzyłem. - wstał na chwilę i przyniósł szklanki oraz butelkę nalewki, którą dostał dawno temu od Yako. Polał do naczyń i przysunął jedną porcję Welesowi, drugą zaś wziął w dłoń i zaciągnął się zapachem.
- No i racja, smaku się wtedy nie czuje. - dodał upijając łyk i czując jak przyjemne ciepło rozlewa się wraz ze słodyczą po żołądku - A przecież o to chodzi w piciu, nie? - wyszczerzył zęby ale szybko zgasił uśmiech - Julia nie będzie zadowolona z tego, że piłem. Nie lubi tej części mnie.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Skinąłem głową, niepewnie przyglądając się....tej .... gadzinie? Sam nie wiedziałem do końca co to jest. Wyglądało...niepokojąco, ale ufałem Baneowi, że nie musze się tego obawiać. Choć wolałem nie sprawdzać.
Tulka? Pewnie chodziło o jego narzeczoną. Ciekawe imię...a może to tylko przezwisko? W sumie nie moja sprawa - bardzo ładnie jej to wyszło - pochwaliłem jednak i uśmiechnąłem się smutno. Przytaknąłem głową, gdy zaproponował coś na przegryzkę. Może tym razem nie będzie to jakaś góra słodkości... W najbliższym czasie jakoś nie mam ochoty na jedzenie słodyczy...
Gdy poszedł do kuchni zerknąłem na dwa cienie, wymalowane na ścianie - Kieruj się sercem. Ono wskaże Ci drogę... - przeczytałem cicho napis, obok malunku. Szkoda, że to tak nie działało...bo co jeśli serce się jednak myliło? Wpatrywałem się w malunek, nieświadomie głaszcząc Feather. Kieruj się sercem....ale jak się nim kierować, skoro tak bardzo boli? Ech...o czym ja myślę....Taki stary, a głupi... powinienem się już nauczyć, że nie warto się nawet przywiązywać....już nie mówiąc o kierowaniu się sercem....ale czy wtedy nie robię z siebie hipokryty, gdy chciałem, żeby Azusa właśnie tak wybrała swoją drugą połówkę? Mam nadzieję, że tego po mnie nie odziedziczyła....
Zachichotałem cicho, gdy dziwny wąż znów przyczepił się do gospodarza. W międzyczasie podeszła do niego ciekawe ubarwiona lisica - nie sądziłem, że tutaj też znajdę taki zwierzyniec...tylko nie mów mi, że te zwierzaki podobnie jak w tamtym miejscu to wasi pacjenci - rzuciłem i gdy lisica podeszła do mnie i mnie powąchała, dałem jej powąchać swoją dłoń i pogłaskałem ją po łebku - jakie miękkie futerko - powiedziałem sam do siebie. Nie wyglądała na dzikusa, którego, przygarnęli na czas leczenia. Raczej....jak niezwykły domowy zwierzak. Uśmiechnąłem się delikatnie i aż podskoczyłem, gdy nagle coś użarło mnie w ogon - co do... - zacząłem po czym zobaczyłem jakąś uroczą, białą, skrzydlatą kulkę - cóż to za cudo - zamrugałem zaskoczony, a puchaty stworek uciekł, gdy podniosłem ogon w górę. Widziałem, że podobny, tylko trochę większy latał też przy Medyku.
Skupiłem się znów na białowłosy, gdy ten zaczął opowiadać, jakie sposoby są na upicie się. Skrzywiłem się lekko, słuchając go - ktoś sobie wlewa wódę do tyłka? Ugh.... - powiedziałem i aż mnie otrzepało, ale zaraz zamarłem i uśmiechnąłem się wrednie - chciałbym zobaczyć minę, jakby ktoś się tak upił, a potem został wyruchany w dupsko. Jak ruchający by zareagował, że upił się przez seks - powiedziałem rozbawiony tą perspektywą.
Przekręciłem głowę lekko w bok, słysząc, że upił się z jakimś lekarzem. Coś mi jednak mówiło, żeby nie pytać dalej, z resztą, to co powiedział dalej, wydawało mi się o wiele ciekawsze - co takiego odwaliłeś, że postanowiłeś już tego nie próbować? - zmrużyłem oczy, dając tym samym znać, że tak łatwo się nie wywinie z odpowiedzi na to pytanie. Naprawdę byłem ciekawy co takiego wyczyniał, że postanowił już tego nie próbować. Oczywiście pomijając sam fakt, że nie była to zbyt bezpieczna metoda. Przynajmniej z tego co mówił.
Przyjąłem szklankę, którą mi podał. Przytaknąłem mu i upiłem - mmmm - zamruczałem zadowolony. Obejrzałem dokładnie zawartość szklanki. Pychotki! Na pewno było to coś nowego. Takie słodkości to mogę konsumować.
Zaraz jednak Bane oklapł. Szybko wyjaśniło się też dlaczego. Sam opuściłem wzrok, biorąc szklankę w obie ręce - Erishi też...nie... - zacząłem i zagryzłem mocno wargę po czym potrząsnąłem energicznie głową - znam ten ból - uśmiechnąłem się smutno - ale...nie ma jej teraz....chyba, że oczekujesz, że wróci lada chwila? - zapytałem, lekko przekręcając głowę - mogę wziąć winę na siebie. Raczej nie jest taka, żeby zabroniła Ci całkowicie pić, czyż nie? Czasem są okazje, kiedy po prostu trzeba - dodałem jeszcze. Raczej jakby miała teraz wrócić, nie zgadzałby się siedzieć w posiadłości tak długo. Raczej wracałby do domu zaraz po popijawie, ale...kto wie. Może jej powiedział, gdzie idzie i sama nie spodziewała się go w domu? Któż to może wiedzieć.
Feather widząc białe stworzonko, ożywiła się i zeskoczyła mi z kolan, chcąc się przywitać i trochę pobawić. Była niewiele większa od białej kulki więc chyba jej nie spłoszy.
Paskuda za to nie do końca wiedziała co się dzieje. Była w nowym miejscu i coś ją zaczepiało. Jednak, jako iż była ślepa nie do końca rozumiała co się wokół niej dzieje.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Pokiwał głową rozglądając się na boki.
- Ma dobry gust. - powiedział w zamyśleniu, ale nie pociągnął dalej tematu, bo rozmowa potoczyła się dalej. Nie krzątał się zbyt długo, bo nie chciał dać Mefisto odczuć, że nie panuje nad tym wszystkim albo że jest jedynie gościem w tym domu. Kiedy tylko miał czas, wracał do domku, ale bywały i takie dni, kiedy nie wracał na noc i sypiał w swojej części Kliniki.
- Nie, to domownicy. - mruknął - Moja narzeczona bardzo lubi zwierzęta. Ma dobre serce i żadnemu nie odmówi pomocy, nawet jeśli polega to na tym, że musi je adoptować. - dodał patrząc na Amber. Nie wytykał Tulce tego, że robi się u nich trochę zbyt tłoczno. Skoro to pozwalało jej czuć się dobrze, mogła otaczać się nawet i setką futrzaków. Dbała o każdego osobnika, dlatego nie widział powodu dla którego miałby jej cokolwiek zabraniać.
- A to... - wskazał białe gnojki - Niechniurki. Wyhodowane sztucznie, niezdolne do rozmnażania. Ja i Julia dostaliśmy po jednej od... dawnego przyjaciela. Stare dzieje, nie pytaj. - wyjaśnił szybko i skrzywił się, dając jasny sygnał, że nie ma ochoty ciągnąć tematu.
Na komentarz Welesa o seksie parsknął śmiechem i pokręcił głową. Co miał mu powiedzieć? Że to tak nie działa? Nie miał pojęcia, czy to tak nie działa. A może działa? Nie próbował i nigdy nie zamierzał ale może kiedyś znajdzie się jakiś śmiałek i postanowi opisać doświadczenia w jakiejś... publikacji.
- Czasem jak coś powiesz, to nie wiem czy się śmiać czy gryźć w policzek i hamować wesołość. - przyznał puszczając mu oko - Masz naprawdę rubaszny humor. Jak przystało na właściciela karczmy.
Oczywiście był to komplement, ale jak go odbierze Mefisto? Tylko bogowie wiedzą.
Nie od razu odpowiedział na pytanie. Na moment umilkł i zamyślił się, chcąc odnaleźć pośród wspomnień ten konkretny dzień, kiedy to miał okazję upić się przez kroplówkę. Czuł wstyd, ale wydarzenia rozmywały się straszliwie, ciężko był ocenić czy coś zdarzyło się właśnie wtedy, czy jakiś czas później.
- Nie pamiętam dokładnie. - powiedział, marszcząc brwi - Ale... chyba właśnie wtedy postanowiłem poderżnąć sobie gardło. - przejechał po gardle, patrząc na Welesa, który z pewnością zauważył specyficzną bliznę - A może to nie było wtedy? Sam nie wiem. W każdym razie mniej więcej po tym incydencie zacząłem zachowywać się inaczej. Bywałem nadpobudliwy.
Bane zajął miejsce nieopodal Mefisto i uniósł naczynie do ust. Nalewka pachniała wyśmienicie i wydawała się być naprawdę dobrym trunkiem do zapicia smutków, których Upiorny miał teraz wiele. Wspomnienie o piciu i Julii nie miało wprawiać go w zły nastrój i przypominać o Erishi, dlatego też kiedy medyk zauważył, że jego rozmówca opróżnił swoją szklankę, od razu polał mu więcej.
- Jest w pracy. - powiedział wzruszając ramionami - Nawet gdyby wróciła lada chwila, nie sądzę by zrobiła mi awanturę przy gościu. - posłał mu uśmiech - Co nie zmienia faktu, że nie lubi gdy piję. Kiedyś...bardzo mocno ją krzywdziłem, być może wódka kojarzy jej się właśnie z bólem. - zrobił pauzę i opróżnił swoje naczynie - Nie wiem czemu ci to mówię. Bez obrazy. Po prostu nie mam w zwyczaju nikomu się zwierzać... Chyba się starzeję. - parsknął niewesoło i dolał sobie nalewki.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
- Widać, że ma rękę do zwierząt - przyznałem gładząc lisicę. Miała dość ciekawy kolorek, ale nie chciałem jakoś kontynuować tego tematu. W końcu nie po to tutaj jesteśmy, czyż nie? Zaśmiałem się jednak krótko - ale najbardziej podziwiam, że przygarnęła takiego jednego dzikusa - spojrzałem na niego z wrednym uśmieszkiem na ustach.
Przytaknąłem mu głową, słuchając o tych dziwnych stworkach - ciekawe....potworki - przyznałem odprowadzając białą kulkę wzrokiem. Ciekawe kto i jak wpadł na taki pomysł. Troszkę było to podejrzane, bo w Krainie raczej trudno robić takie krzyżówki, ale wolałem w to nie wnikać. Z resztą widziałem, że Bane nie był zbyt chętny do kontynuowania tego tematu.
Wyprostowałem się i zaraz tego pożałowałem, krzywiąc się z bólu, bo żebra zaprotestowały. Wstrzymałem na chwilę oddech, łapiąc się za żebra ale po chwili odetchnąłem i przełknąłem ślinę. Wyszczerzyłem się też - śmiej się, chyba, że sytuacja sprawia, że nie wypada - mrugnąłem do niego - gdybym nie był taki zabawny to jakby moja karczma miała taką dobrą reputację co? - zapytałem, dopijając zawartość szklanki.
Przeniosłem wzrok na jego szyję. Faktycznie miał tam dość sporą bliznę - ale nieudanie, z czego w sumie się cieszę - przyznałem i podsunąłem naczynie, by mógł je znów napełnić. W końcu on trzymał się butelki to nie będę niemiły i nie będę mu jej wyrywał! - ale widzę, że nie tylko ja robię jakieś głupoty po pijaku i mi to nie wychodzi - przyznałem i poklepałem się palcem po bliźnie pod okiem - wmówiłem sobie kiedyś, że kobieta nie chce iść ze mną do łóżka przez moje oko i próbowałem je sobie wydłubać swoją włócznią. Jak widać, doskonale wiedziałem gdzie to oko się znajduje - pokręciłem głową. No cóż, każdy z nas ma jakąś historię.
Obejrzałem naczynie, w którym znajdowało się jeszcze trochę pysznej nalewki. Ale kończyła się ona coś za szybko - masz szczęście - powiedziałem spokojnie - moja niedoszła narzeczona, jak się mogłeś przekonać, pewnie wyrwała by mi flaszkę z ręki i nawrzeszczała na mnie, nawet jakbym pił z kumplem, który właśnie kogoś stracił, czy dziewczynę czy kogoś innego, miałaby to gdzieś - dopiłem nalewkę, wzdychając z zadowoleniem.
- Pierdolisz - powiedziałem i postawiłem szklankę przed nim - Bane, jestem barmanem, możesz mi się zwierzać ile potrzebujesz - powiedziałem wprost i gdy napełnił moje naczynie, uśmiechnąłem się - a teraz jest dobra okazja by się wygadać. Jak potrzebujesz wal śmiało. Chociaż tak Ci się odwdzięczę za przygarnięcie takiego starego gbura jak ja - puściłem do niego oczko i uniosłem szklankę w toaście - pomarudźmy dziś razem, noc jeszcze młoda - zaśmiałem się krótko.


Ostatnio zmieniony przez Mefisto dnia Nie 15 Sty - 14:39, w całości zmieniany 1 raz


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Dzikusa. - prychnął, powtarzając za Smokiem. Co miał powiedzieć? Że Weles się myli i Cyrkowiec wcale nie jest taki dziki? Że przy odrobinie wysiłku da się oswoić, ugłaskać i wytresować?
Gówno prawda. Julia najlepiej wie jak ciężko z nim żyć. Te wszystkie krzywdy które jej wyrządził...
Mimo wszystko posłał mu nieco krzywy uśmiech. Jakoś nie zbierało mu się na wyznania. Jeszcze nie. Mefisto sprawiał wrażenie sympatycznego gościa, z pewnością pomagało mu to w pracy. W końcu barman musi mieć gadane i budzić zaufanie, prawda?
Cóż, Bane jeszcze nie przekonał się do typa na tyle, by opowiadać mu o swoim życiu. Może dlatego, że Weles miał cholerne rogi i był Upiornym Arystokratą, a ze wszystkich ras, białowłosy najbardziej nie lubił właśnie rogatych skurwysynów. Czemu? Miał swoje powody, wiele z nich wyolbrzymiał. Taki już był.
Słysząc krótką opowieść, roześmiał się i pacnął w czoło, nie wierząc w to co usłyszał. No dobrze, on robił o wiele gorsze rzeczy, o wiele głupsze rzeczy, ale w tym momencie Mefisto brzmiał po prostu komicznie.
- Musiało ci się bardzo chcieć ruchać, skoro chciałeś wydłubać sobie oko z takiego powodu. - skomentował - Nie mają tu w Krainie burdeli? Nie uwierzę, że nie miałeś kasy. - pokręcił głową.
Wystarczyła chwila rozmowy by sympatia wzrosła jeszcze bardziej. Bane nawet zastanawiał się, czy jego rozmówca nie nosi aby jakiejś słodkiej błyskotki, która przyciąga przyjaciół. Jeśli tak, to w sumie przykra sprawa.
Zanim się obejrzeli, zawartość butelki zniknęła i musięli napocząć następną. Medyk, jako dobry gospodarz, nie przerywając rozmowy po prostu poszedł po kolejną, już nie taką dobrą, ale nadal całkiem smaczną. Już nawet nie wiedział skąd ją ma, pewnie od jakiegoś zadowolonego pacjenta.
- Chciałbyś może coś zjeść? - zagaił - Słaby ze mnie kucharz, ale kanapkę umiem przygotować.
Na słowa o narzeczonej pokręcił tylko głową, nalewając gościowi z nowej butelki.
- Kobiety mają swoją cierpliwość. - westchnął - Nie znam się za bardzo na związkach, bo nigdy dotąd w żadnym poważnym nie byłem... - dodał - Ale mam nadzieję, że z Julią jakoś się dogadamy. Swoje już ze mną przeszła.
Spojrzał na niego i uniósł również i swoje naczynie, przyjmując toast. Nie był przekonany co do jego pomysłu, ale w sumie co miał do stracenia? Ano miał sporo. Reputację.
- W porządku. - powiedział upijając łyk - Ale to co tu usłyszysz, jest przeznaczone tylko do twoich uszu. - dodał szybko - Ech... Może coś mi doradzisz, w końcu żyjesz o wiele dłużej. - wzruszył ramionami - Nie wiem od czego zacząć. Pewnie to nie tajemnica, ale byłem kiedyś Człowiekiem. Nie potrafię...zostawić starego życia za sobą. - pokręcił zawartością szklanki - Są takie dni kiedy wspomnienia są bardzo silne i tęsknię za tym, kim byłem. Ale gdy patrzę na Julię... Wiem, że gdybym był dawnym Banem, prawdopodobnie krzywdziłbym ją jeszcze bardziej. - spojrzał na Welesa, prosto w jego oczy - W zasadzie dość często zastanawiam się czemu właściwie ona chce ze mną być. Co sprawia, że jestem dla niej ważny.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 13 Sty - 14:29
Spojrzałem na niego rozbawiony - no na świętoszka nie wyglądasz - powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. Wyszczerzyłem swoje smocze zębiszcza. No cóż. Nigdy nie byłem grzeczniutki, a coś mi mówiło, że ten doktorek nadawał na podobnych falach. Nie wiedziałem w końcu jak bardzo się od siebie różnimy. Jednak to, że lubił kobietki raczej nie było kwestią dyskusyjną - bo nie powiesz mi, że jesteś całkowicie uległym kapciem, szczeniaczkiem, który tylko się łasi i prosi o więcej smakołyków? - uniosłem brew, spoglądają na niego. No jak powie, że tak jest to po prostu nie uwierzę. Wiadomo, każdy facet lubi czasem pieszczotki, ale nie każdy jest taki cały czas.
- Byłem załamany, najebany i bardziej zachęciło mnie do tego to, że od dziecka mówią mi, że to oko jest przeklęte przez co uznałem, że nie chce iść ze mną do łóżka przez nie. Ale to było ponad sto lat temu, więc nie do końca pamiętam co mną kierowało - wzruszyłem ramionami - ale jak widzisz, każdy odwala coś po pijaku. Ty chociaż nie skończyłeś ze stuletnim zauroczeniem i dzieckiem, o którym dowiedziałeś się o wieeele później - upiłem trochę napoju - nie żebym marudził, bo akurat córka to najlepsze co z tego wyszło i powtórzyłbym to, gdyby znów gdybym mógł się cofnąć w czasie i znów by miała mi się urodzić. Ale tym razem wolałbym mieć jakiś wpływ na jej wychowanie i być w jej życiu. A tak? Spotkaliśmy się dopiero po stuleciu. A to nawet dla mnie jest sporo czasu - przyznałem. Azusa nadal była nastolatką, ale mimo to, bardzo chciałbym być częścią większego fragmentu jej życia. Tym bardziej, po tym jak się dowiedziałem, że została skazana na swoich dziadków przez większość życia. A spokojnie mógłbym ja się nią zajmować, skoro Sybilla nie miała na to czasu. Ech... może niebyłem dobrym materiałem na ojca ale i tak...powinna dać mi szansę.
Zamyśliłem się - chyba jakaś przegryzka by się przydała - przyznałem. Zerknąłem na Medyka - pomóc Ci coś? Nie będzie to wiele, ale może na coś się przydam - zaproponowałem. Mimo, iż wszystko mnie bolało i nie czułem się najlepiej. Ale nie chciałem tutaj siedzieć jak jakiś ciula. Miałem jednak swoją męską dumę. No i ....zdawało mi się, że byłem w miarę kucharzem. Przynajmniej Zusi nie marudziła jeszcze na moją kuchnię. A przynajmniej nie na poważnie, bo zawsze zjadała wszystko co jej dałem, a czasem nawet i więcej.
- Życzę Ci tego - uśmiechnąłem się - też nie byłem nigdy w poważnym związku, ale poznałem na tyle dużo kobiet, że o tym się przekonałem - z resztą...skoro nie próbujesz ukrywać się z tym, że zaprosiłeś kogoś na popijawę i nie przejmujesz się tak tym, że może Cię przyłapać, to raczej nie jest między wami tak źle - skwitowałem i podsunąłem naczynie by ponownie je napełnił.
- Nic co powiesz, nie opuści tego pomieszczenia - uśmiechnąłem się szczerze. Cóż...to nas łączyło. On miał swoją tajemnicę lekarską, ja też miałem coś w tym stylu. Jeśli Barman, rozpowiadałby to co usłyszał, to raczej prędko by utracił swoją reputację. A ta akurat w tym zawodzie była ważna. Jeśli okazałoby się, że nie jestem godny zaufania, szybko straciłbym klientów.
Wysłuchałem go i zamyśliłem się - powiedz mi, za czym najbardziej tęsknisz jeśli chodzi o tamto życie? - zapytałem, nie chcąc od razu walić z grubej rury, z resztą, jeśli miałem mu coś poradzić, musiałem wyczuć teren. No i też...jeśli mam mu coś doradzić, to najpierw musiałem wiedzieć więcej oraz też...w czym mu mam doradzić - i wybacz wścibstwo, ale mógłbyś mi powiedzieć, jak ją skrzywdziłeś? - zapytałem upijając trochę napoju - cały czas powtarzasz, że ją krzywdzisz, jednak nie wspomniałeś...jak. Raczej jakbyś ją lał to to wszystko wyglądałoby inaczej...a przynajmniej tak mi się wydaje - westchnąłem i poprawiłem się na krześle. Paskuda otarła mi się o nogi i zapiszczała cicho. Pogłaskałem ją. Była jeszcze młoda, ale już trochę nabierała rozmiarów, więc nie za bardzo mogłem ją wziąć na kolana. Nie gdy byłem w takim stanie - i...mógłbyś mi opowiedzieć jak się poznaliście? Może to nam rozjaśni sytuację, dlaczego jesteś dla niej taki ważny....albo o tym jak wyglądała jej przeszłość? - podniosłem zaraz dłonie w obronnym geście - nie chcę się wtryniać w prywatne życia, jednak naprawdę chciałbym Ci jakoś pomóc. A to mi pomoże jakoś Ci doradzić - wyjaśniłem od razu. Nie naciskałem jednak. Czekałem cierpliwie na jego decyzję. W końcu mieliśmy sporo czasu.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Białowłosy przyjrzał się uważnie Smokowi i uśmiechnął się, lecz uśmiech ten nie sięgnął oczu i nie miał nic wspólnego ze szczerością. Przewaga w możliwości okazywania uczuć w widoczny dla innych sposób tkwiła w tym, że nie zawsze gesty musiały oznaczać faktyczny stan ducha. Kiedyś martwa twarz po prostu pozostałaby maską, dziś Bane mógł przekazać nią wszystko.
- Nie mam nic wspólnego ze świętoszkiem. - powiedział powolnym, głębokim tonem, który mógł oznaczać wszystko i nic - Daleko mi do uległego. Mimo, iż momentami mogę sprawiać takie wrażenie. - dodał, unosząc twarz ku górze, najzwyczajniej w świecie zadzierając nosa.
Czy był dumny ze swoich poczynań? Z pewnością niczego nie żałował, nawet jeśli o tym mówił, niezawsze jego skrucha była czymś szczerym i pochodzącym z głębi serca. Od długiego czasu wiedział o tym, że jest jednostką pozbawioną sumienia, a że potrafi dostosować się do otoczenia... Cóż, był po prostu inteligentny.
Wysłuchał krótkiej opowieści Mefisto lecz nie skomentował ani jednej części. Faktycznie, każdy miał swoje odpały, jeden krzywdził samego siebie, drugi innych. A jeszcze inny nie robił żadnej krzywdy, nikomu, a jednak uchodził za jednostkę niestabilną, zasługującą na długie wakacje w białym ubranku, o bardzo długich rękawach, które fantastycznie wiąże się dookoła korpusu.
Kiedy padły słowa o przegryzkach, Bane po prostu zabrał się za ich robienie, dziękując za pomoc. Nie trwało to długo, przygotował na szybko maleńkie krakersiki z pastami w różnych smakach, koreczki z oliwkami, serem, pomidorkami koktajlowymi i szynką. Nic nadzwyczajnego, w końcu nie był mistrzem kuchni. Jemu było naprawdę wszystko jedno co zje pod wódkę.
Podał wszystko na tacy i zajął miejsce, przygotowując się na długą rozmowę.
- Ciężko powiedzieć. Byłem młody, miałem poczucie, że wszystko mi wolno, że mam władzę. Nie wspominając już o pieniądzach. - powiedział patrząc w szklankę - Tutaj też biedny nie jestem, mogę naprawdę wiele. Mimo to, jest tak że co jakiś czas łapie się na tęsknocie za takimi pierdołami jak samochód, przygodny seks czy imprezy do rana. - wzruszył ramionami - Ciężko mi to wyjaśnić, w Krainie Luster wszystko jest... podobne ale jednak inne.
Zanim przeszedł do o wiele poważniejszego tematu, dolał każdemu trunku i odczekał, aby zebrać myśli. Nie miał w zwyczaju się zwierzać, ale skoro nadarzyła się okazja...
- Większość naszego wspólnie spędzonego czasu to wieczne kłamstwa. - westchnął - Zdradzałem, oszukiwałem... Tak, uderzyłem ją kilka razy... chyba. - zmarszczył brwi - Nie pamiętam. - warknął nagle, zły sam na siebie - Kiedyś nawet... - zawahał się i spojrzał w przestrzeń, a jego zielone źrenice rozszerzyły się mocno - Myślałem, że ona też tego chce. Byłem zbyt brutalny... Nigdy nie nazwała tego tak mocnymi słowami, ale teraz, po czasie wiem, że miało to znamiona gwałtu. - skrzywił się - Za mocno, za szybko. A ona, chociaż jej ciało dawało sygnały, nie odezwała się ani słowem. A może odezwała? - zrobił pauzę - Kurwa, nie pamiętam. - powiedział nagle z trwogą w głosie - Do chuja, jak mogłem zapomnieć o czymś takim? - warknął ponownie i spojrzał na Welesa dzikim spojrzeniem - Właśnie tu tkwi problem! Mam jebane zaniki pamięci, nie wiem co było prawdą a co kłamstwem, wiele rzeczy pamiętam bardzo wyraźnie, inne jak przez mgłę! - zanim się obejrzał, krzyczał. Przelewając całą frustrację na szklankę, ścisnął ją mocno.
- Ona ufa mi bezgranicznie, a ja w każdej chwili mogę zrobić jej coś złego a potem nawet o tym nie pamiętać! - wrzasnął a szkło nagle rozprysło się na wszystkie strony - Kurwa mać! - Bane oblał się resztką trunku a małe odłamki upadły mu na pierś, ubarwione znajomym szlamem.
Pięknie. Brakowało jeszcze, by się pokaleczył.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Zachichotałem niskim głosem - więc czemu to oburzenie? - zapytałem, podpierając się pod brodą - nie miałem przecież nic złego na myśli - dodałem jeszcze, wyraźnie rozbawiony. Nazwałem go "dzikusem" to prawda - no chyba, że to z Ciebie jest tutaj paniczyk, który się obraża, jak się używa takiego słownictwa? - uniosłem jedną brew, spoglądają mu w oczy.
Przytaknąłem tylko głową, gdy podziękował za pomoc. Trochę szkoda. Chciałem się na coś przydać. Kto wie...może rano wstanę wcześniej niż on i zrobię śniadanie w ramach podziękowania? Ech...odpada. Kurwa....jebany Erishi...musiał wymyślić, żeby mnie w ogóle nie leczyć, przez co teraz każdy ranek, o ile w ogóle byłem w stanie spać, to była katorga! Nie mogłem nic z tym zrobić. Zeżranie wieczorem tony leków wcale nie pomagało, bo wszystko po prostu rano wparowywało. Kto wie....może po prostu przez sen się za mocno kręcę i naruszam wszystko? Chuj jeden wiedział....ale naprawdę było to tragiczne....chyba będę z nim musiał o tym porozmawiać...ale to rano. Może umówię się na jakąś szybką wizytę, jak się będzie dobrze czuł, żeby mnie wyleczył, przynajmniej częściowo, żebym mógł jakoś funkcjonować. W końcu nie mogłem polegać teraz na nikim. Na Francescę nie miałem co liczyć, pracownikom nie płacę przecież za to by mnie niańczyli, z resztą wolałem im się za bardzo nie pokazywać w złym stanie, a Zusi...nie chciałem zwalać jej na głowę nowych obowiązków, tym bardziej, że sa rzeczy, w których mi nie pomoże. Bo po prostu nie wypada nawet o to pytać. Nadal mam wrażenie, że trochę za krótko się znamy bym na niej polegał. To nie tak, że jej nie ufałem czy coś takiego....ja po prostu nie chciałem jej za bardzo obciążać.
Mi też było obojętne co będzie przegryzką, po prostu...w przeciwieństwie do medyka ja nie miałem tak mocnej głowy. Nie no...mocna jest, ale nie tak, żebym mógł pić hektolitry. Sięgnąłem od razu po sucharka i chwilę go porzułem, zamyślony.
Wróciłem jednak na ziemię, gdy zaczął odpowiadać na moje pytania. Samochód? Przekręciłem głowę, gdy wypowiedział to słowo. Skądś kojarzyłem je...ale skąd? Pozostałe rzeczy... - rozumiem, że poprzednie życie nadal Cię ciągnie do siebie....w końcu tam spędziłeś większość życia, bo nie wmówisz mi, że tutaj jesteś nie wiadomo ile - zachichotałem - nadal jesteś młody Bane. I o ile nie odpierdolisz nie wiadomo czego, czeka Cię jeszcze długie życie - dodałem do tego. Uśmiechnąłem się zachęcająco. Może nie wyglądałem, ale byłem od niego o wieeele starszy - nadal możesz też z życia korzystać, prawie jak dawniej - podniosłem od razu dłonie - nie mówię, byś ją zdradzał, sam jestem temu przeciwny, choć przyznam, na panienki uwielbiam chodzić, jednak jeśli chodzi o imprezowanie....to czemu by nie? No chyba, że Cię praca trzyma - przekręciłem lekko głowę, pytająco. Mogę go zawsze zaprosić na jakąś imprezkę do Lotosu. W końcu będę musiał znów coś zorganizować. Trochę się zastałem. Tylko kogo by zaprosić, żeby doktorek na tym coś zyskał, albo przynajmniej mi nie uciekł? Na pewno nie innych rogaczy! Bo wtedy na pewno mi zwieje! Choć...może alkohol go zachęci?
Nie poganiałem go. Skoro musiał się namyślić to miał czas. Na razie nigdzie się nie wybierałem, choć czułem, że alkohol zaczyna na mnie działać, jednak to nie było teraz ważne. Nie byłem pijany, po prostu zrobiło mi się cieplej. Było to takie przyjemne.... w życiu bym nie pomyślał, że kiedyś za tym zatęsknię. Jednak na pewno nie będę tęsknił za tym co będzie się działo rano.
Zmarszczyłem brwi. Kłamstwa? To po kiedy się jej oświadczał? Uderzył ją? Zgwałcił? Poruszyłem nerwowo ogonem. Coś mi tu nie pasowało. Do tego...nie pamiętał?
Zamrugałem zaskoczony, gdy nagle szkło rozrzuciło się we wszystkie strony. Wstałem, wzdychając. Odgoniłem zwierzaki ogonem, by czasem nie pokaleczyły się szkłem poza tym...jego krew nie wyglądała zdrowo. Ani nawet jakoś...przyjemnie? O ile krew mogła w ogóle przyjemnie wyglądać! Położyłem mu rękę na ramieniu i lekko zacisnąłem na nim palce. Nie próbowałem mu jednak na siłę pomagać - Bane uspokój się - powiedziałem stanowczo, jednak nie ganiłem go, chciałem jednak by moje słowa do niego dotarły - ogarnij się i najlepiej wsadź głowę pod lodowatą wodę - powiedziałem spokojnie - gdybym był na siłach to najchętniej bym Cię teraz wrzucił do rzeki albo do jeziora i to nie czekoladowego - odsunąłem się by zrobić mu miejsce - przypilnuję zwierzaków, nie musisz się spieszyć - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego. Coś było zdecydowanie nie tak, jednak nie wiedziałem co. I chyba nie chciałem pytać dokładnie, ale...cóż....może nie znałem się aż tak, ale Bane nie wyglądał mi na takiego co skrzywdziłby w taki sposób swoją ukochaną.
Gdy poszedł do łazienki, przykryłem szkło szmatką, by było je potem łatwo zebrać i udałem się do kuchni. Może nadużywałem gościnności, ale udało mi się zmontować coś co na pewno mu poprawi humor. Skoro nie może się najebać pijąc, to może niech sobie pooddycha? Spróbujemy! Tylko...chyba będziemy musieli pozbyć się zwierzaków z parteru....mam nadzieję, że jest taka możliwość i że nie będzie mu przeszkadzać, że moje zwierzaki trochę też pozwiedzają domek. Aż tak nie chciałem się tutaj zapędzać. Nie napełniałem jednak jeszcze naczynia, ciekawy czy zorientuje się co to jest czy też nie.
Gdy wrócił, siedziałem już i gładziłem Feather po piórach. Spała sobie spokojnie na kolanach, a jeśli jakiś inny zwierzak chciał podejść do miejsca Blackburna, to odganiałem go ogonem. Nie musiałem przynajmniej wstawać.
- Wybacz, ze się troszkę za bardzo rozgościłem, ale myślę, że mi to wybaczysz - uśmiechnąłem się po czym spróbowałem zejść na trochę przyjemniejszy temat - czy....możesz mi opowiedzieć, jak wyglądały wasze zaręczyny? - zapytałem trochę niepewnie, mając nadzieję, że to będzie pamiętał i że nie było to nic nieprzyjemnego - spokojnie, nie mam w tym doświadczenia, więc nie będę oceniał techniki - puściłem mu oczko - jednak....chciałbym coś sprawdzić, a bez Julii obok muszę znaleźć na to inny sposób niż po prostu zapytanie jej wprost - dodałem jeszcze.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Prawda była taka, że chociaż nadal wyglądał młodo, coraz częściej czuł się... staro. Zmęczony, ale sam nie wiedział czym. Pracował przecież w zawodzie, który od zawsze przynosił mu satysfakcję. Zarabiał niemałe pieniądze. Można było powiedzieć, że się ustatkował, bo miał przecież Julię. A ona dom, małe gniazdko do którego go zaprosiła i postanowiła stworzyć z nim dwuoosobową, ale za to mocno zwierzakową rodzinę. Czego chcieć więcej?
- Imprezowanie? - zaczepił z uśmiechem - A z kim niby miałbym imprezować, skoro ja nawet nie mam tu przyjaciół? Nie znasz mnie dobrze, ale jeszcze wszystko przed tobą. Zobaczysz jakim potrafię być chujem, dziś jestem naprawdę grzeczny. - dodał puszczając mu oczko.
Jak dotąd nie narzekał na ubogie życie towarzyskie, bo prowadził dość...hulaszczy tryb życia. Faktycznie nie robił sobie na siłę przyjaciół, niewielu pacjentów naprawdę go lubiło. Julia w tym temacie była wyjątkowa, bo nie dość, że znosiła jego humorki, to jeszcze chciała z nim być. On sam ze sobą nie mógł momentami wytrzymać.

Narobił syfu szkłem, swoją obrzydliwą juchą i całym zajściem. Co teraz pomyśli o nim jego gość? A co pomyśli Tulka, kiedy powie jej, że zbił szklankę? Nie liczyła się ani rana na ręce ani jego stan, liczyło się to, co powiedzą inni. Przecież zawsze tak było, prawda?
Nie. Nie zawsze. Do niedawna był zapatrzony w siebie. Pompując swój narcyzm pustymi komplementami oraz spychaniem kompleksów na dalszy plan, starał się udowodnić całemu światu, że jest lepszy. Najlepszy. I nawet w to wierzył!
Dopiero zamordowanie Alkisa... nie, Eryka, niewinnego chłopca zmienionego w potwora, otworzyło mu oczy. Dopiero wtedy widząc na swoich rękach krew tego, którego własnoręcznie zabił, coś w nim pękło. I pewnie jeszcze podniósłby się z klęczek, jakoś poradził sobie sam ze sobą, gdyby nie to... że musiał go pochować. Chciał go pochować. Własnoręcznie, wyjąc jak ranne zwierzę, wykopał dół w drewnianym, skrytym w kwieciu domku i tam ułożył Aliksa do snu. Wiecznego snu.
Jakże żałował, że wcześniej nie poznał tej historii. Że zaufał temu... wężowi. Najgorszemu z rodzaju ludzkiego. Ojcu, który dopuścił się największej zbrodni oddania swojego syna w łapy MORII. Z własnej woli. Tylko potwór tak robi...
Może właśnie ten wielki ból sprawiał, że on, Bane, i Julia tak do siebie lgnęli? Skrzywdzeni, każde w inny sposób, przez tych samych skurwysynów. Bez możliwości dokonania zemsty, pogrążeni w strachu mimo iż już przecież niczego nie powinni się bać. Całe życie uciekający przed... tym kim się stali. Przed skrywanymi pod własną skórą potworami, przebudzonymi przez innego człowieka.

Ściśnięty za ramię, spojrzał na Welesa i zamrugał kilkukrotnie. Tak, Upiorny miał rację, woda pomoże. Krzywiąc się ze złości na samego siebie, podniósł się, uważając by przypadkiem go nie ubrudzić. Pozostałe w dłoni szkło zaniósł do zlewu i obmył rękę. Na szczęście nie widział w skórze żadnych odłamków, można więc powiedzieć, że miał szczęście. Głupi ma zawsze szczęście.
- Pójdę się ogarnąć. Zaraz wracam. - powiedział i ruszył na górę, zostawiając gościa samego.
Ktoś powiedziałby, że to szczyt chamstwa tak zostawić kumpla od kielicha i pójść się umyć, ale Cyrkowiec właśnie to zrobił - poszedł wziąć szybki, zimny prysznic. Dla otrzeźwienia zmysłów i by zmyć z siebie szlam oraz smród. Nie, nie śmierdział, ale wydawało mu się, że jego ubranie nie jest najświeższe.
Prysznic nie trwał długo i faktycznie był odświeżający. Medyk przebrał się w czarne spodnie i czarny golf, oczywiście pamiętając o bieliźnie. Wilgotne włosy, białe jak śnieg przeczesał dłonią, zaczesując je do tyłu. Na koniec, standardowo, dopełnił dzieła skandaliczną ilością perfum.
Wypachniony wrócił do Welesa i zwierzaków. Wredotek, marszcząc nosek zwiał gdzieś w kąt, nawołując za sobą Kropkę. Bane zastał gościa głaszczącego jednego ze stworów.
- Nie mam nic przeciwko temu, byś się tu rozgaszczał. - powiedział zajmując miejsce w fotelu - Bylebyś nie ładował mi się do łóżka. - dodał zadziornie. Prysznic poprawił mu humor. Znowu panował nad emocjami, znowu był profesjonalny. I czysty.
Zajął miejsce i odetchnął, patrząc na Mefisto. Podziękował mu krótko za posprzątanie, ale nie wdawał się w głębszą rozmowę, nawet jeśli Arystokrata pytał o dziwny kolor krwi. Dopiero kiedy padło pytanie o Julię, postanowił zabrać głos.
- Zaręczyny... - mruknął i uśmiechnął się łagodnie, na wspomnienie - Znasz Niewinną Polanę? To tam spotkaliśmy się kiedyś po bardzo długiej rozłące. To właśnie tam zrozumiałem, że nie mogę bez niej żyć. I właśnie tam postanowiłem zapytać, czy i ona podziela moje uczucia. - powiedział - Pamiętam, że czekałem aż zajdzie słońce, by rosnące tam drzewo zaświeciło w swój wyjątkowy sposób. Można więc powiedzieć, że klimat był naprawdę wyjątkowy. - zaśmiał się z rozczulenia a jego rysy twarzy złagodniały, sprawiając że wydał się na chwilę o wiele młodszy i delikatniejszy niż był w rzeczywistości - Popłakała się a ja... myślałem, że sprawiłem jej jakąś przykrość. - pokręcił głową - Skąd miałem wiedzieć? Nie miałem doświadczenia. Nosiłem się z decyzją dość długo... - westchnął - Nie umiem dobrze opowiadać historii, dlatego nie wiem co jeszcze mógłbym powiedzieć. Jedno wiem na pewno: to był jeden z tych dni, które zapamiętam do końca życia. A jeśli zapomnę... będzie to dla mnie sygnał, że czas na mnie.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Zrobiłem naburmuszoną minę. Jak to tak, że nie ma z kim - aż tak mnie nie lubisz, że nie dałbyś się namówić na jakiś przyjemny wieczorek przy muzyce i dużej ilości alkoholu? - zapytałem, patrząc w jego dziwne oczy. Prychnąłem jednak zaraz - a myślisz, że ja nie jestem? - zapytałem upijając trochę z naczynia - może wydaję Ci się teraz jęczącą pizdą, która tylko użala się nad sobą, ale naprawdę potrafię być nieprzyjemny.

Nie komentowałem tego co zrobił. Posprzątałem na ile mogłem, trzymając zwierzaki w odpowiedniej odległości by nic sobie nie zrobiły. Czekałem też na niego cierpliwie, prawdę mówiąc trochę robiłem się senny, ale nie chciałem by znalazł mnie śpiącego na stole. Obiecałem z nim się napić i miałem zamiar mu też umożliwić mu najebanie się.
Zaśmiałem się - nie interesuje mnie twoje łóżko, choć miło by było nie spać na podłodze czy w fotelu - zaśmiałem się. Jednak połamane żebra to nie taka sielanka i wolałem się nie nadwyrężać w taki głupi sposób.
Przytaknąłem głową i polałem mu jeszcze. Nie przeszkadzałem mu. Słuchałem uważnie, przytakiwałem. Okazywałem zainteresowanie jego historią. Widziałem, że naprawdę coś czuje do tej dziewczyny. Naprawdę chciał z nią spędzić resztę życia, znaczyła dla niego wiele. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
- Myślę, że nie zapomnisz - powiedziałem spokojnie - o takich rzeczach się nie zapomina, tym bardziej, że myślę, że to naprawdę piękne zaręczyny, nie przesadzone, naturalne - przyznałem spokojnie, po czym zamilkłem na chwilę i coś sobie przypomniałem.
- Byłeś Pod Lotosem zanim, się poznaliśmy, prawda? - zapytałem i oglądałem chwilę zawartość swojej szklanki - Jesteś dość znany w Mieście Lalek i nie tylko, co nie powinno być dziwne - powiedziałem i spokojnie upiłem łyka napoju, po czym, jeśli Bane również miał puste naczynie, dolałem mu. Już trochę jednak alkohol szumiał mi w uszach. Zagryzłem przekąskę - moi pracownicy lubią plotkować, zwłaszcza o znanych osobach, jednak mamy zasadę, że nic nie wychodzi poza Lotos - przyznałem spokojnie - ja sam nie rozpowiadam wszystkiego, ale mniejsza - upiłem trochę - opowiadali o Tobie, że byłeś z jakąś...skrzydlatą Lisicą na obiedzie, i że wyglądaliście ze sobą naprawdę dobrze, nie mówili nic złego, więc podejrzewam, że raczej nie zrobiłeś jej nigdy takiej krzywdy jak mówisz. Bane, to widać, naprawdę - przyznałem po czym przeciągnąłem się.
- Dobra...koniec pitu, pitu czas żeby trochę procent uderzyło Ci do głowy - wyszczerzyłem się - ale najpierw....mógłbyś gdzieś zamknąć, albo wyprosić zwierzaki? Nie chciałbym, żeby im się coś stało - przyznałem i poczekałem cierpliwie na Medyka.
Gdy ten wrócił, podniosłem butelkę - twoje zdrowie - zaśmiałem się i polałem do naczynia po czym podpaliłem pod nim. Najwyżej im potem tę miskę odkupię, a nawet cały zestaw. Sam popiłem jeszcze i rozsiadłem się wygodnie, chłonąć aromat, który zaraz uderzy nam obu do głowy.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Cyrkowiec westchnął, przeczesując dłonią włosy. Często sięgał ku twarzy i dla wprawnego oka kogoś, kto chociaż trochę znał się na ludziach, był to jawny sygnał, że mężczyzna po prostu nie jest tak pewny siebie, na jakiego chce wyglądać. Minęło już bardzo dużo czasu odkąd mieszkał w Krainie Luster, lecz on nadal nie pogodził się z tym jak wyglądał i jakim go odbierano. Oczywiście zapytany zawsze odpowie, że jest najpiękniejszy na świecie, ale jak czuł się naprawdę, wiedział tylko on sam.
- To nie tak miało zabrzmieć. - powiedział patrząc na Welesa - Możesz tu zostać, zorganizuję ci jakieś łóżko. Wierzę, że nie wyniesiesz połowy chałupy, bo jeśli będąc Upiornym Arystokratą musisz kraść, to marny los tego świata, w którym to szlachta schyla się po rzeczy należące do pospólstwa. - dodał z krzywym uśmiechem.
Chociaż z natury był interesownym draniem, nie mógł pozwolić by poturbowany facet który postanowił z nim pić, tak po prostu wylądował na bruku. Jego...partner? Wywalił go z domu i możliwe, że miał ku temu powody inne niż sam fakt posiadania rogów - a Bane pewnie tak by uczynił, bo bardzo nie lubił Upiornych, ale przecież Mefisto z nim pił, nie?
Posłał tamtemu uśmiech i kiwnął lekko głową. Też chciał wierzyć, że nie zapomni. Kto wie, może to wystarczy?
Na dalsze słowa zamyślił się. Tak, byli z Julią w wielu miejscach, możliwe że i w Lotosie, bo czemu nie. Rzadko mieli okazję do randek, ale jak już wychodzili, starał się zabierać ją w porządne miejsca.
- Ech... plotki. - skomentował kręcąc głową - Miło, że tym razem mówi się o mnie w miły sposób. Lustrzanie nadal pozostają nieufni co do metod leczenia kogoś, kto kiedyś był Człowiekiem, dlatego gadają o mnie na mieście. - wzruszył ramionami - Skrzydlata Lisica to właśnie moja Tulka.
Kiedy pojawił się temat picia, Bane poprawił się na swoim miejscu i z zainteresowaniem spojrzał na rozmówcę. Słysząc, że ma zamknąć zwierzęta, uniósł pytająco brew ale wykonał polecenie. Część trzody wypuścił na zewnątrz, część zapędził na piętro i nakazał by tam pozostały, bo jak nie, to nie będzie jedzenia. Nigdy celowo nie znęcał się nad nimi w taki sposób, ale Wredotek wiedział czym pachnie zaniedbanie przez Blackburna, dlatego gniewnie fuknął i przekazał reszcie by posłuchała, jeśli miłe im pełne brzuchy.
- Mmmmm... To takie buty. - powiedział wchodząc do pomieszczenia i wdychając zapach podgrzewanego napitku - Mówi się, że gorzałka jedynie tęgiej głowie służy. Wiesz, co zamierzasz zrobić? Mam nadzieję, że tak. - dodał ze śmiechem i zajął miejsce, rozwalając się wygodnie w fotelu - Nie popieram, bo jestem lekarzem. Pochwalam, jeśli spojrzeć na to z ludzkiej perspektywy. - zaciągnął się aromatem - Chwała niech będą tym, w których wierzysz. Wysłuchali modlitw, których nie śmiałem do nich skierować, przez wzgląd na moją profesję. Powinienem lepiej się prowadzić. - parsknął śmiechem - A jednak nałóg jest silniejszy. Niech więc dzieje się wola nieba! - wzniósł dłonie i z uśmiechem wykonał gest oddawania czci...komuś tam w górze - Najwyżej za chwilę wyląduję w twoich nogach, tak jak być powinno w towarzystwie Rogacza, prawda? - zachichotał, czując pierwsze symptomy upojenia.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Uniosłem jedną brew, słysząc jego tłumaczenie się - Bane, spokojnie - powiedziałem i pacnąłem go ogonem po głowie - o nic Cię nie oskarżam, więc nie musisz się tłumaczyć - wyszczerzyłem swoje smocze zębiska - i chyba za mało wiesz o tym świecie. Sam wiele razy kradłem, ale skończyłem z tym - wzruszyłem ramionami - u Upiornych tez istnieje coś takiego jak okres buntu młodzieńczego, a jak jeszcze rodzinka cię nie lubi - wzruszyłem ramionami i zamieszałem trunek w szklance - to co zrobić, żeby zwrócić na siebie ich uwagę? Narkotyki mnie nigdy nie kręciły, a alkohol i panienki to było za mało - upiłem trochę - nie, nie należę do biednej rodziny, w końcu jestem Księciem - wziąłem ogon i wyprostowałem się, co wywołało znów ból w żebrach na co warknąłem zirytowany - ale cóż...jak nie wierzysz to zapytać Vaele, on mnie chyba najczęściej aresztował. Oj jaki miał ścisk dupska jak się okazywało, że żadne więzy czy kajdanki mnie nie mogą utrzymać - zachichotałem - ani żadne kraty - dodałem jeszcze - a nie będą małego złodziejaszka przecież zamykać w specjalnej, antymagicznej celi. Tym bardziej, że każda kaucja była spłacana... - dodałem jeszcze i dolałem nam alkoholu.
Prychnąłem - uwierz mi, nawet jakbyś był Upiornym albo Marionetkarzem, nie uniknąłbyś plotek - spojrzałem mu prosto w jego dziwne oczy - początkowo więcej plotkowali, tym bardziej, że nie każdy wychodził z Kliniki...od razu. O poprzednim dyrektorku też krążyły plotki i to o wiele mniej przychylne, więc uwierz mi, że nie masz tak źle - wzruszyłem ramionami.
Uśmiechnąłem się - mam nadzieję, że nas kiedyś sobie przedstawisz - powiedziałem przyjaźnie ale zaraz podniosłem ręce w górę, w obronnym geście - spokojnie, nie jestem idiotą i nie mam zamiaru Ci jej podkradać - zaśmiałem się - jedyna pannica na której chcę się teraz skupić to moja córa. W końcu trzeba jakoś nadrobić na stracone sto lat - dodałem i opuściłem wzrok trochę smutno. Był to jasny znak, że obecnie nie miałem nawet zamiaru szukać nikogo dla siebie. Chyba miałem dość złamanego serca jak na ostatni czas. niby głupie kilka miesięcy, dla jednym tak wiele, ale da Upiornego, który może żyć nawet kilka tysiącleci? To było jak nic.
Prychnąłem - młody, myślisz, że nie próbowałem już czegoś takiego? - zapytałem patrząc mu prosto w oczy - gdybym nie wiedział, to pewnie bym zapomniał o zwierzakach poza tym, mam ochotę się najebać, a nie chcę być w tym sam - wyszczerzyłem się wrednie - mam zamiar Cię za sobą pociągnąć powiedziałem i upiłem ze szklanki, charcząc z zadowoleniem.
- Wierzę w siebie, to w takim razie mnie wychwalasz? - zachichotałem nisko.
Przymknąłem oczy i nadal trzymając szklankę, wskazałem na Medyka palcem - sam kaca leczyć nie będę - powiedziałem jeszcze po czym prychnąłem - jak się o ciebie wypierdolę to nie miej potem do mnie pretensji - rzuciłem jeszcze, słysząc, że zaraz padnie mi do stóp. Nie lubiłem, gdy ktoś mnie tak wielbił ale cóż. Chyba procenty już mi uderzały do głowy.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Jak to mówią, tam gdzie między ludźmi pojawi się alkohol... tam zacierają się granice.
Co? Kto to niby wymyślił!?
Bane'owi nie trzeba było wiele, by się upić, jeśli ktoś znalazł metodę inną niż tradycyjną. Mimo, iż wlewał w siebie hektolitry trującej substancji, tłumacząc nałóg tym, że lubi smak wypalającego ryj spirytusu, nie mógł się upić poprzez standardowe spożywanie alkoholu. Co innego, gdy ktoś proponował mu mniej konwencjonalny sposób. W pamięci miał jeszcze to, jak Anoman...tfu, ten skurwysyn gad zdradziecki uraczył go kroplówką. Piękne, chociaż niebezpieczne, ale piękne, bo dzięki temu Cyrkowiec znowu przypomniał sobie jak to jest być pijanym, nie?
Chory umysł medyka domagał się doznań i gdyby ktoś kiedyś zapytał białowłosego, o co mu tak właściwie chodzi, wielki pan Blackburn zacząłby się jąkać jak dziecko. Wiele już w życiu osiągnął i obecnie balansował na granicy sukcesu i upadku. Czemu? Bo mógł. To był jedyny powód.
Duszący zapach wdzierał się prosto do zatok, a stamtąd rozchodził się dalej i dalej, pompując w ciało Bane'a syf, którego przecież powinien unikać, prawda?
Ułożył sobie w głowie odpowiedzi na wszystkie zadane przez Welesa pytania... No i co z tego? Gdy tylko otworzył usta, wydobył się z nich śmiech. Obcy, brzmiący tak beztrosko, tak młodo. Zupełnie nie pasujący do faceta, któremu bliżej już było do półwiecza. O ile już go nie osiągnął, bo przecież w Krainie Luster czas płynął inaczej.
W zasadzie... ile on już miał lat?
- Pff... Nieważne! - prychnął, kierując odpowiedź do swoich myśli a jednak zabrzmiała wyjątkowo logicznie, bo trafił z nią na moment, kiedy to Mefisto prawił coś o wypierdalaniu i pretensji.
Głowa zaczęła mu niesamowicie ciążyć, ale humor miał naprawdę dobry! Posyłał Upiornemu uśmiechy, dając jasny sygnał, że za chwilę spełni zapowiedź i będzie lizał mu buty.
- Kurrr... - zaśmiał się sam z siebie, nie mogąc utrzymać się prosto w fotelu - Powiedz mi... Po co wam te rogi? - wskazał palcem na łeb Arystokraty, wyskakując z niespodziewanym pytaniem - Walczycie... z innymi rogaczami... jak byki? Albo jelenie?! - wybuchnął niepohamowanym śmiechem, łapiąc się w pasie i pochylając niebezpiecznie do przodu. Długo mu zajęło uspokojenie się, ale z każdą minutą był coraz bardziej wstawiony, więc ciężko było wymagać od niego powagi.
- Powiem ci dowcip... Panie doktorze, spuchło mi jajco. Pokazałbym, ale będzie się pan śmiać. Na co doktor: nie będę, pan pokaże... - Bane zachichotał, jak Makłowicz po słynnym dowcipie - No i facet mu pokazuje wielkie jajco, a lekarz w rechot. No widzi pan? Teraz panu tego spuchniętego nie pokażę! - medyk ryknął takim straszliwym, głośnym śmiechem że aż, odchylony, zsunął się na podłogę i zaczął tarzać się po ziemi, jak skończony idiota.
Śmiechu było co niemiara.
Albo jak kto woli:
Taki go ogarnął śmiech, że końca nie było.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Zdecydowanie byłem w kiepskiej formie. Nie dość, że dawno nie piłem to tym bardziej dawnie nie uczestniczyłem w żadnym spotkaniu przy miłych kadzidełkach. Dodatkowo mój stan fizyczny pozostawiał naprawdę wiele do życzenia, więc szybko dołączyłem do doktorka i jego dobrego humoru. Sam się zacząłem chichrać, gdy ten uznał, że coś co chciał powiedzieć było nie ważne, zupełnie jakby właśnie opowiedział jakiś najzajebistrzy kawał na świecie.
Prychnął i oparłem brodę na dłoni - a bo ja wjeeem - powiedziałem, biorąc do ręki przegryzkę - może kieeeedyś, w chuj dawno temu - miałem przymknięte oczy i w końcu udało mi się choć trochę zrelaksować - jakby jednak takbyło..to nasze arcyksiążątko by było na saaaamym dnie - powiedziałem i zaśmiałem się.
- No pacz.... - zacząłem, łapiąc doktorka za nadgarstek - ale patrz...no patrz - kij czy patrzył czy nie, chciałem zwrócić na siebie jego uwagę - duuużo Upiornych pierdoli, że rogi to duma tej rasy - wywróciłem teatralnie oczami - że jak się ma rogi to się jest zajebistym i w ogóle i się jest zajebistym i się jest u władzy - język mi się plątał i się powtarzałem się, ale chuj - ale patrz! - pokazałem palcem w górę - skoro rogi są zajebiste i trzeba je pokazywać....to co z naszego Risiarium za pan i władca! - postukałem się po jednym rogu - kurwa niby taki włodyga, niby taki kurwa zajebisty i bogaty i ważny i w ogóle taki niby upiorny, a rogi gdzie! - pokręciłem głową - byś mu je musiał chyba wyiskać, żeby je znaleźć! O ile w ogóle je ma! Widziałeś je kiedyś?! Bo ja nie! - prychnąłem. Nagle podniosłem dłonie w obronnym geście - panie rozumiem! Nie kaaaażdej moga duże poroża pasować. Moja mała Zusi ma małe rogi! Ale to kobieta! One władają inaczej i nie muszą poakzywać swojej władzy ale taki Arcyksienciunio?! Menszczyzna a rogów brak! - pierdnąłem na usta i wzruszyłem ramionami - wielki protektor a głowa łysa! - dodałem jeszcze i zaśmiałem się, dolewając nam do szkła. Co się będziemy osuchych pyskach inhalować! Zrobiło się w końcu zabawnie to po chuj się ograniczać! Kaca i tak będziemy mieć obaj!
Słuchałem uważnie i nie mogłem się doczekać końca, bo już na początku nie mogłem uspokoić swojego śmiechu. Chichrałem się jak po jakiś proszkach i wybuchnąłem śmiechem gdy doszedł do końca. Kuźwa kto ma tak wielkie jajca, że się ich wstydzi!
- Oj taki doktorek to musi mieć przesrane! A pewnie gość, nie dość, że miał wielkie jajco to jeszcze małego mieszkańca między nimi - no cóż, nie mogłem tego nie dodać.
Zamyśliłem się, próbując sobie to wyobrazić i wybuchnąłem ponownie śmiechem, uderzając mocno pięścią w stół, aż szkło zadzwoniło, a ja zacząłem je uciszać, przykładając palec do ust i robiąc głośne - ciiiiiii!!
Wychlałem całą szklankę, charcząc na koniec z zadowoleniem. Dolałem nam znów i zacząłem się wpatrywać w cudowny płyn.
- Ej Bane! - zacząłem nagle - powiedz mi jak to kurwa jest - spojrzałem mu w oczy, mój własny wzrok był już lekko zamglony - ty taki zajebisty, przystojny, zdolny....bogaty i młody, a znalazłeś se zajebistą laskę...przepraszam...zajebistą, młodą, piękną pannę, a ja - upiłem trochę i czknąłem - zajebisty, przystojny...zdolny...bogaty...trochę mniej młody - prychnąłem, chuj, że między nami było ponad cztery i pół wieku różnicy - a zostałem sam z młodą, zajebistą córką, ale bez nikogo do grzania łoża - czy oczekiwałem odpowiedzi? Sam nie wiedziałem. Mój mózg nie działał jak powinien. W trakcie wymieniania naszych zajebistych cech, wyliczałem wszystko na palcach. Trochę nie po kolei i nie w odpowiedniej ilości ale kto by tam na to patrzył. Bo raczej nie my!
- Kurwa za zajebistych przystojniaków! - okrzyknąłem nagle toast, wypijając całą zawartość szklanki na raz, po czym mocno uderzając nią o stół. Aż chyba lekko szkło pękło u podstawy. - zapaliłbym....


Domek Skrzydlatego Liska - Page 13 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach