Domek Skrzydlatego Liska

Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Oczy kleiły mu się niemiłosiernie a głowa ciążyła, jakby była zrobiona z ołowiu. Mimo wszystko, trzymał się jeszcze jakoś, uśmiechnięty i szczęśliwy, że mógł doświadczyć upojenia. Mógł mówić wszystkim, że lubi smak wódy, ale przecież zawsze chodziło o efekt, prawda? Nieprzepracowane traumy próbował utopić w szklance, a niby taki poważny i dorosły...
Odchylił się do tyłu, odrzucając grzywę białych jak śnieg włosów i zaśmiał się głupkowato.
- Ja tam arcy...księciu w rogi nie zaglądam. - zachichotał, zupełnie jakby powiedział ultra śmieszny dowcip - Aleee... skoro on wam tak... - czknął z uśmiechem - ... przeszkadza, to czemu siedzicie na dupach i pozwalacie mu rządzić? Chociaż... czekaj... a to nie jest tak... że każdy ma swój skrawek... w sensie... każdy z was? - uniósł dłonie i utworzył z nich rogi na swoim czole - W sumie śmieszne z was istoty. Jakbyście się zatrzymali... w jakimś średniowieczu czy innym renesansie... - parsknął - Macie pierdolca na punkcie władzy...
Zapach alkoholu był tak intensywny, że pewnie będzie się unosił w domku jeszcze przez następny tydzień. Bane już nie siedział, a raczej leżał, niekontrolowanie przechylając się w każdą możliwą stronę.
W głowie mu się mieszało. Oprócz tego, że ciężko było zebrać mu myśli w cokolwiek sensownego, gdzieś w mrocznych odmętach jaźni pojawiła się chęć na coś... co niekoniecznie mogłoby dziać się pod etykietką "dobro". Czy odwalało mu po wódzie? Prawie zawsze. Nic się nie zmieniło w tej materii.
- Bo widzisz... - zaczął bełkotliwie - Ja zawsze potrafiłem dogadać się z kobietami. - poprawił się i spojrzał na niego niewidzącymi oczami, po czym wystawił język - Kwestia umiejętności, mój drogi. - poruszył ozorem jak oblizująca się krowa po czym znowu zaśmiał się jak ostatni idiota. Ach, jakiż on dzisiaj był dowcipny!
Złapał się na tym, że coś tam sobie nuci pod nosem, ale w ogóle nie ogarniał co. Mefisto coś tam sobie dalej gadał a otoczenie stawało się coraz bardziej ciemne. Robiło mu się cieplutko na duszy.
- Najgorszy nie jesteś... Jakby się uprzeć... - spojrzał na niego i zachwiał się tak, że gdyby nie to że siedział na dupie, wylądowałby przed jego nogami - Zapomnij! - zaśmiał się z własnych myśli - Nie jestem zdesperowany, rogatku, mam swoją maleńką Julcię... - oblizał usta - I NIE WOLNO CI TU JARAĆ BO BĘDZIE JEBAŁO NA PÓŁ DOMU! - krzyknął i zaczął się śmiał z własnego krzyku - Ale jak bardzo chcesz... - uniósł palec i puścił mu oczko - To znajdzie się coś ciekawego. Chceeeesz?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Prychnąłem na jego wywód o szanownym Rosarium - mnie tam wisi czy on se rządzi czy nie - powiedziałem dopijając zawartość szklanki i otwierając nową flaszkę. Zaśmiałem się nisko - oj koleżko, nie myl mnie z tymi innymi cieńciuniami - powiedziałem dolewając mu hojnie, prawie przelewając szklankę - nie jestem zainteresowany rozstawianiem innych po kątach - prychnąłem i zaśmiałem się chuj wie z czego albo z kogo - idź z tym cholerstwem do Cierniucha albo Lalazirona - zaśmiałem się wesoło - ci to tylko o jednym myślą! A mimo to jeden se znalazł kobite, normalnie szok! Większy niż ja mający córkę - powiedziałem i pokręciłem głową. No jak to tak uważać mnie za kogoś kto ugania się za władzą? Kasiorka? Oj tak! Ale władza? To nie dla mnie!
- Pfff - prawie wyplułem napitek - dogadanie się, dogadaniem - powiedziałem kręcąc głową i wycierając z ust to co z nich uciekło - też się dogaduję, ale nie mam do nich szczęścia - wzruszyłem ramionami - pierdolenie kotka, za pomocą....czegoś tam - prychnąłem i zaśmiałem się po czym skuliłem. Pierdolone żebra!
Pokazałem mu język - chuj Ci w dupsko...ALE NIE MÓJ! - zaśmiałem się - nie dla psa taka zajebista kiełbasa! - pokazałem na swoje krocze palcami wskazującymi, jednak nie zdejmując ubrań. Zaśmiałem się znów głośno i o mało nie runąłem razem z krzesłem w tył. Zaebiste to piwko! Ja mogę tak częściej!
- A chuj mie to! TO NIE MÓJ DOM - warknąłem na niego i uderzyłem o podłogę ogonem. Ale i tak nie miałem co jarać, ale pokłócić się trzeba było. Dla przykładu!
Zaraz jednak się zamknąłem - coś ciekaweeeeego? - zapytałem mrużąc oczy - co fajnego kryjesz doktorku? Podziel się bo się obrażę!


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Ciężko było zebrać myśli a świat dookoła wirował w szaleńczym tańcu. Bane chyba był jeszcze przytomny... a może już nie? Ostry zapach wódki rozchodzący się po pomieszczeniu wdzierał się przez nos to płuc. Ostatni rozsądku, jakiś niespodziewany przebłysk sprawił, że medyk wskazał na podgrzewane naczynie i pokazał gestem, by Weles je zgasił, przerywając tym samym inhalację. Wystarczyło im tego dobrego, teraz należało wjechać z cięższą artylerią.
- Nie wiem, jak wy to nazywacie... rogatku... ale w Świecie Ludzi nazywamy to narkotykami. - język plątał się a mimo to białowłosy zamiast zamknąć mordę, zaczął paplać na tematy, które do najbezpieczniejszych nie należały - Jakiś czas temu... Okradła mnie taka jedna pizda. Wyobrażasz sobie? Zajebała mi coś... ważnego. Ale mniejsza z tym! - machnął ręką i prawie się przy tym przewrócił - Capnąłem ją. Śmierdziała na kilometr, aż nos wykręcało, to stwierdziłem, że zanim z nią pogadam to jej opłacę kąpiel. No mówię ci, porzygałbyś się od tego smrodu! Także ten... - zawiesił się na chwilę - W zamian oddała mi to co ukradła i wyobraź sobie zaczęliśmy interesy. Oprócz tego, że jest wkurwiająca i pyskata, okazała się być świetnym źródłem. Czekaj no... - wstał ale zanim zrobił krok, przytrzymał się mebla by w ogóle utrzymać pion. Potykając się o własne nogi, chichocząc jak chory na umyśle, skierował kroki do jednej z szafek, w której trzymał swoje prywatne rzeczy. Nie zamykał jej na klucz, bo wierzył, że Tulka i tak tam nie zagląda. Szperał w niej przez chwilę po czym znalazł maluteńki, czarny woreczek opleciony złotą tasiemką. Zadowolony, wrócił do Mefisto i pomachał mu znaleziskiem przed nosem.
- Jak mi zaraz powiesz... że nigdy tego nie widziałeś... to chyba zejdę ze śmiechu. - parsknął śmiechem - Procentowo... to właśnie arystokracja najczęściej to kupuje...
Rozsupłał woreczek i nasypał trochę na wierzch swojej dłoni. Proszek był złoty i błyszczał przepięknie.
- Po nazwie wnioskuję... że do Krainy Luster przywlókł to jakiś były człowiek. Albo ktoś, kto przynajmniej znał się na ludzkich językach. - skomentował - Aurum. Znasz je, prawda? - zachichotał - Ciekawostka: w ludzkim języku starożytnym oznacza dosłownie...z-złoto. - spojrzał na proszek i uśmiechnął się szeroko - Wiesz... co robić, prawda? - zapytał, po czym podał mężczyźnie woreczek.
Jeszcze przed chwilę na niego patrzył po czym z perwersyjnym uśmiechem, wysunął język i zlizał złoty pył z ręki, rozcierając go sobie na podniebieniu. Odrobina osadziła się na jego ustach, ale kto by się tym przejmował, skoro są w domowym zaciszu? Normalnie próbowałby jakoś ściągnąć złoto z warg bo kolor ten zdradzał korzystanie z używki.
Odchylił głowę w tył i spojrzał na Mefisto spod półprzymkniętych powiek. Aurum odprężało, powodując przyjemnie rozluźnienie mięśni. Haj, tak się na to mówiło w Świecie Ludzi. Nic nie stało na przeszkodzie, by korzystając z wolnego wieczora, panowie zabawili się na całego.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
- A ponoć nie bierzesz - prychnąłem, słysząc jak mówi o narkotykach. Zdaje mi się, że kilka godzin temu, u tego łuskowatego chuja gadaliśmy na ten temat. Pokręciłem głową i pomasowałem nasadę nosa.
Uniosłem brew. gdy zaczął opowiadać o swojej...przygodzie? Jakaś śmierdząca pizda ukradła mu....coś? Ale on w zamian ją wyprał i ...zaczęli robić interesy. Nie wiem czy byłem na to za trzeźwy czy zbyt pijany, bo wydawało mi się to jakieś ciulate. Kurwa pokręcone.
Poczekałem na niego, bijąc sobie jakiś nierówny rytm palcami o blat i pogwizdując sobie. Nidy nie byłem utalentowany muzycznie. Nie było takiej potrzeby choć rodzinka, chciała, żebym edukował się w różnych kierunkach. Masakra. Kurwa moje życie, a nie ich!
Prychnąłem - jaaaasneeee - powiedziałem i oparłem się na łokciu, podpierając brodę pięścią - jestem księciuniem więc całe życie spędziłem na ćpaaaniu, bawieeeniu się i kurwieeeeniu - prychnąłem i wybuchnąłem śmiechem po czym zwinąłem się z bólu. Kurwa czemu alkohol nie znieczula! A może znieczula? Hmmm czy czasem czasem do operacji nie upijali pacjentów? A przynajmniej tak mi się wydawało bo nigdy nie potrzebowałem, aż takiej pomocy, żeby ktoś mnie uśpił...no poza tym jednym razem co nawet nie wiem, kiedy się dostałem do Kliniki ani jak. A może pamiętam? Pojebane.
Skrzywiłem się - nie lubię złota - rzuciłem ale sam nasypałem sobie trochę na rękę i nim skończył pierdolić, Zlizałem substancję, patrząc mu w oczy, głęboko i bez mrugnięcia, po czym westchnąłem zadowolony i w końcu się rozluźniłem. Powoli przestawało mnie boleć. Na mojej twarzy, pojawiła się wyraźna błogość. Oparłem się wygodnie i wygiąłem lekko w tył.
- Zajebiście.....szkoda, że nie podałeś mi tego wcześniej - wymruczałem, jak zadowolony kocur, a moje źrenice, pierwszy raz od rytuału, miały okrągłe źrenice. Oddychałem zrelaksowany, spokojny. Zapominając o problemach, stresie, złamanym sercu, bólu....wszystkim. Było zajebiście, błogo i ....trochę sennie. Chuj, że niebezpiecznie, obecnie miałem to głęboko pod ogonem, a oczy robiły się coraz bardziej ciężkie.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Jak masz mi walić morały, to od razu wyjdź. - powiedział patrząc na niego poważnie, tracąc na chwilę wynikającą z upojenia wesołość - Znasz... takie powiedzenie? Wszystko jest trucizną i nic nią nie jest. Wszystko zależy od daw... dawki. - dokończył a w jego oczach zatańczyło rozbawienie.
Nie miał ani ochoty ani zamiaru rozkładać Rogaczowi substancji na czynniki pierwsze. Nie wierzył, by ktoś wychowany w arystokratycznej rodzinie, niezależnie od dalszych losów życia, zrozumiał wykład z dziedziny chemii. Z resztą sam Bane chemikiem nie był, dlatego perspektywa rozgadywania się o tych wszystkich tlenkach i innych syfach wcale nie była wizją kuszącą.
- A uwierzysz... Jak ci powiemmm... że to pierwszy raz? - uniósł brew patrząc na niego uważnie, na tyle na ile w ogóle pozwalało upojenie - Oczywiśśście, że nie. - zaśmiał się gorzko - Więc szkoda strzępić ryja.
Na chwilę zapadła cisza, ale tylko po to by Weles miał czas na skorzystanie z Aurum. Wciąż na niego patrząc, Bane zaśmiał się nisko.
- Zaufaj mi. Jestem lekarzem. - w jego ustach brzmiało to dziś wyjątkowo fałszywie, ale czy nie było prawdą? Moment ten gdy otworzył usta mógł zaliczyć się do niewielu, w których faktycznie mówił prawdę.
Odczekał chwilę, dając sobie czas na zadziałanie substancji. Czy była szkodliwa? W większych ilościach na pewno, ale doraźnie? Porównałby ją do zioła, tak popularnego w Świecie Ludzi. Zainteresowanie szlachty było tak ogromne, że gdy Bane rozpoczynał interesy z Lizzy, nie sądził że stanie się to tak porządnym źródłem złota. Aurum. Cóż za ironia losu.
- Powiedzmy... że wyczułem u twojego... ekskolegi ścisk dupy. - skomentował otwarcie - Nie potrzebuję problemów większych, niż mam... - powiedział powoli, uśmiechając się błogo pod wpływem działania używki - Dobra, zgaś to. W-wystarczy nam... Złoto. - zachichotał wskazując na "aparaturę" z alkoholem.
Jeśli tamten to zrobił, Bane z uśmiechem sięgnął po proszek i ponownie zlizał go z wierzchu dłoni, tym razem ba dobre zabarwiając usta lśniącym pyłem.
- Jakby się Julia dowiedziała... - parsknął nagle, uznając że przecież to takie śmieszne - Moja słodka... niewinna kruszynka. - dodał oblizując usta w wyjątkowo perwersyjny sposób.

Nie wiedział kiedy odleciał, ale wyszło na to, że te słowa były jego ostatnimi tego wieczoru. Jeśli Mefisto jakoś je skomentował, to Cyrkowiec i tak nie odpowiedział. Rozwalony na miejscu które zajmował, zapadł w głęboki sen.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Domek Skrzydlatego Liska
Pią 21 Kwi - 15:05
Podniosłem dłonie w obronnym geście - spokojnie, akurat ja tu nie jestem od tego - przyznałem spokojnie. Prychnąłem na jego słowa - powiedz to temu dupkowi, co faszerował mnie cukrem i trawą - powiedziałem wyraźnie niezadowolony z diety, którą serwował mi smok. Byłem głodny prawie cały czas. Nie miałem jednak apetytu, głównie przez to jak byłem traktowany i jak mnie karmiono. Wolałem być głodny niż jeść coś po czym było mi niedobrze.
Prychnąłem tylko na jego kolejne słowa. Co za różnica czy pierwszy czy nie. Wiedział co się z tym robi, a więc nie był to pierwszy jego raz. Ale chyba byłem za mało najebany na to wszystko.
Zaśmiałem się głośno, gdy powiedział, że mam być spokojny. Zajebisty żart.
Sam zażyłem leku o paskudnym kolorze. Przynajmniej nie musiałem już go oglądać, choć nadal chyba był na ustach doktorka. A nie wiem. Chuj mnie to. Zrobiło mi się przyjemnie, a moje oczy dostosowały się kolorem do koloru substancji. Rozsiadłem się wygodnie, wzdychając z zadowoleniem. Było mi tak dooobrze.
Prychnąłem - on ma taki ścisk dupska....że jakbyś mu wsadził kutasa....to byś się stał babą - powiedziałem wprost, zamykając oczy i odchylając się w tył. Było mi tak dobrze, pierwszy raz od prawie dwóch tygodni mogłem swobodnie oddychać. A jak wrócę do domu to zjem wielki stek baraniny....hmmm a może mamy jakieś niewinne jagniątko, które mógłbym wchłonąć w całości? Aż mi prawie ślinka pociekła na samą myśl.
- Nie martw się...zostawię liścik - rzuciłem jeszcze po czym zaśmiałem się. Było mi niewygodnie, więc zarzuciłem nogi na stół i ...gruchnąłem w tył. Zamiast jednak jęknąć z bólu, zacząłem się śmiać i ...już tak zostałem. Może mniej zażyłem od doktorka, ale chuj. Byłem wyczerpany. Nawet nie wiem kiedy odleciałem.

Rano obudził mnie paskudny ból w żebrach i ....ogonie. Nadal leżałem na podłodze, nogi miałem na stole, ogon przygnieciony krzesłem i owinięty wokół niego tak, że nie mogłem go uwolnić. Ba! nie mogłem nim nawet ruszyć. Próbowałem się podnieść, ale nie był to dobry pomysł.
- Kurwa... - warknąłem - Ej doktorku! Żyjesz? - zapytałem zachrypniętym głosem. Nie mogłem się podnieść na tyle by sprawdzić czy w ogóle był ze mną w pokoju, chociaż sądząc po chrapaniu.....raczej nie byłem tutaj sam - Ej! Szaraku! Rusz dupsko! - warknąłem jeszcze i złapałem się za zebra. Kurwa było zajebiście....ale jeszcze nie wiem czy warto.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Ich mała impreza zakończyła się... No właśnie. Jak się zakończyła?
Nie wiadomo kiedy Bane po prostu odleciał, oddając się w ręce narkotycznego snu. Gdyby postanowił spisać to, co mu się śniło, powstałaby z tego niezła historia, jednak Cyrkowiec był zbyt mocno nawalony by cokolwiek zapamiętać. Jedno było pewne - jeśli jakiś Cień postanowił skorzystać i się najeść jego snami, wyszedł zadowolony.
Obudził go hałas, którego początkowo nie potrafił z niczym połączyć ani zidentyfikować. Krzyk? Na pewno jakiś jazgot. Ktoś go wołał? Chyba nie... A może?
Otworzył oczy i od razu tego pożałował. Światło i ostre kolory uderzyły go tak mocno, że aż jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Potrzebował chwili, by zorientować się co się działo, gdzie był i czy... ból który odczuwa jest spowodowany jakimiś poważnymi obrażeniami czy kacem.
Chwileczkę.
Kac?
Czy on miał kaca?
Poderwał się z miejsca i chociaż ponownie od razu pożałował decyzji i zaklął paskudnie, potrzebował tego by uzmysłowić sobie do czego doszło. Do czego doprowadził i co dalej.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Tak, ten ból głowy był charakterystyczny. I zamiast go zmartwić, wywołał na jego ustach szeroki uśmiech. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ktoś go woła.
- Nie drzyj mordy. - rzucił, ale bez wrogości a raczej z rozbawieniem. Może to chore, ale naprawdę był zadowolony ze swojego stanu. Wyglądało na to, że istnieje całkiem... bezpieczny sposób by się sponiewierać. O ile w ogóle korzystanie z używek mogło być zaliczane do bezpiecznych zabaw. Nie mogło. Oczywiście, że nie mogło!
- Dawaj łapę. - wyciągnął ku niemu dłoń i pomógł mu wstać, napinając mięśnie do granic, bo cholernik swoje waży - Ja pierdzielę, ciężki jesteś. Nie chcę nawet wyobrażać sobie jak przejebane mają wszystkie laski, które obracasz na misjonarza. - parsknął. Jeśli Weles wstał, Bane zrobił krok w tył i przeciągnął się jak kocur.
Mimo bólu głowy i tego, że musiał mrużyć oczy, czuł się wyśmienicie.
- Było zajebiście. Musimy to powtórzyć. - powiedział radośnie - Umiesz gotować? Zrób nam coś do żarcia, ja ogarnę syf. Nie chciałbym, żeby Julia zobaczyła, że... - chciał powiedzieć "ćpałem", ale ugryzł się w język. Próbował tylko substancji. Nie zrobił nic złego, prawda?
Gówno prawda. Faszerowanie się syfem nigdy nie było niczym dobrym. Ale dziewczyna nie musiała o tym wiedzieć, prawda? Grunt, że wszystko skończyło się dobrze.
Sięgnął za koszulę i wymacał Blaszkę. O tak, czuła to wszystko. Czyli wiedziała, że było mu naprawdę baaardzo dobrze.
- Dobrze się czujesz? - zagadnął patrząc na rogacza - Wiesz, jakby co, to cię zbadam. - wzruszył ramionami - Jak zjemy to dam ci jakieś szmaty na przebranie. Mam parę większych koszulek. Może się w coś zmieścisz. - dodał - Grubasie. - uśmiechnął się drapieżnie.
Wyglądało na to, że Mefisto jest w porządku, a już na pewno jest dobrym kompanem do picia. Swoje w życiu przeszedł i właściwie Bane miał w dupie jego historię (Bane ogólnie miał w dupie wiele rzeczy) ale rozmowa kleiła się a i sam rogacz był chętny do polewania i picia, mimo pewnych niedogodności, które go spotkały.
Zaczął zbierać rzeczy ale jeśli tamten potrzebował opieki, białowłosy zaprzestał sprzątania i podszedł do niego by udzielić mu pomocy.
W końcu... w ostateczności był lekarzem, nie?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Obudziłem się cały obolały. Nie dość, że nakurwiała mnie głowa, to jeszcze żebra mi zaraz wyjdą same ze mnie i jebną focha, że naraziłem je na taką niewygodę. Z trudem powstrzymywałem się od wycia ale oczy i tak się zwilżyły bardziej niż bym tego chciał.
Do tego...Bane chyba w końcu się obudził, ale jakoś długo mu schodziło. Dobra...kac kacem ale kuźwa pacjent mu tu zaraz wykituje, a ten się zachwyca kurwa bólem głowy! Warknąłem na niego, gdy kazał mi się zamknąć i zacisnąłem powieki, krzywiąc się, bo nawet podniesienie głowy by na niego spojrzeć, bolało jak jasna cholera. W końcu jednak do mnie podszedł i pomógł mi się podnieść, co był wyzwaniem dla nas dwóch.
Oparłem się o stół, oddychając z trudem i drugą ręką trzymając się za żebra. Ze skroni spływało mi kilka kropli potu. Oddychałem urywanie, z trudem. Musiał mi się uspokoić oddech i dopiero zaśmiałem się krótko, po czym skrzywiłem się mocno - bardzo, nie chcą, żebym przestał - wyszczerzyłem się wrednie, starając się jakoś ogarnąć. Bałem się szczerze wyprostować. Bolało gdy byłem schylony a co dopiero się prostować.
Przytaknąłem mu na obie kwestie. Zarówno na powtórzenie, jak i na to, że umiem gotować. Przynajmniej na tyle by kogoś nie zabić po drodze. Zachichotałem nisko, słysząc jak się martwi o to, że jego ukochana coś zauważy - to lepiej wywietrz tutaj i upewnij się, że wasze zwierzaki nie gadają - puściłem mu oczko. Cóż. Zawsze byłem wredniakiem. No może nie zawsze. Jako małe dziecko byłem raczej strachliwym płaczkiem ale to było wieeeki temu.
Nadal stałem przy stole. Obiecałem, że zajmę się śniadanie, nie było problemu poza jednym. Średnio byłem w stanie utrzymać się na nogach czy nawet oddychać! A co dopiero bawić się ogniem, czy czymś gorącym. Jestem kowalem, ale to nie znaczy, że jestem nieczuły na wysokie temperatury....
Pokręciłem głową - czuję się chujowo - powiedziałem słabo, opierając się mocniej o stół - możesz mi obejrzeć żebra? Wiem, że masz kaca, ale mógłbyś je podleczyć? - spojrzałem na niego z wielką prośbą w gadzich oczach - Skoro nie mam już niańki, to nie chciałbym, żeby córka się mną aż tak zajmowała. Z ręką sobie poradzę, ale wolałbym być w stanie się swobodnie poruszać.
Jeśli się zgodził, dałem się przebada i miałem nadzieję, że podleczyć. Żebra naprawdę mnie dobijały. Nakurwiały jak wściekłe!
W końcu jednak udałem się do kuchni i rozejrzałem co takiego mają do jedzenia, żebyśmy trochę jednak uciszyli kaca i wypełnili żołądki - kawę też chcesz? - rzuciłem, bo aż ślinka mi pociekła, czując zapach PRAWDZIWEJ KAWY. Do tego boczuś....uuuugh normalnie orgazm smakowy!
Zrobilem jajecznice na boczku z przyprawami, odrobiną szczypiorku. Zapiekłem też z czosntkiem kromki chleba. Nie trwało to długo ale śniadanie na pewno było tego warte!
Zaśmiałem się sztucznie - odezwał się patyczak - odgryzłem się. Był mniejszy ale nie podejrzewam, żeby pod koszulą chował oponkę. Ale cóż. Sam zaczął!


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Błędnie założył, że Mefisto jedynie doskwiera głowa i już po chwili, gdy wreszcie udało mu się dźwignąć gada z połogi, po krótkiej obserwacji jego zachowania, doszedł do wniosku, że Upiorny jednak potrzebuje pomocy. Nawet o to poprosił, nie udając, że jest wielkim siłaczem. Rogacze byli walnięci na punkcie władzy i siły, dlatego Cyrkowiec postanowił zapamiętać każdy dzień, w którym zobaczył słabość przedstawiciela rasy.
- Dobra, stój spokojnie. - powiedział porzucając sprzątanie na rzecz niesienia pomocy - Kac nie zwalnia mnie z obowiązku. - dodał - Z resztą, to nie pierwszy i nie ostatni raz kiedy leczę w takim stanie. Hehe. - uśmiechnął się i przykucnął przy zgiętym Welesie. Obejrzał mu brzuch, pomacał trochę. Przeszedł za jego plecy i objął go w pasie, sprawdzając ułożenie żeber. Pociągnął go trochę w tył, ostrożnie i powoli, co samo w sobie na pewno wywołało chociaż odrobinę bólu.
- Musisz się wyprostować. - mruknął, wciąż go obejmując i ciągnąc w tył, by Arystokrata przyjął normalną postawę - Zaraz będzie po wszystkim. - dodał i gdy miał już pewność, że Mefisto stoi prosto, użył mocy. Nie trwało to długo, bo Bane nie był na tyle wypoczęty by szarżować, ale może chociaż ta odrobina przyniesie ulgę.
- Nie jestem ortopedą i w domowych warunkach nie sprawdzę, czy wszystko poskładało się dobrze, ale przynajmniej teraz powinieneś poczuć się trochę lepiej. - powiedział puszczając mężczyznę - Jeśli ból powróci, od razu mi o tym powiedz. A teraz zabieraj się za gotowanie, skoroś w tym dobry. Zaraz tu zejdę z głodu. - uśmiechnął się złośliwie, szczypiąc go w bok.
Można było powiedzieć, że dzięki wspólnemu piciu, między nimi pojawiła się nić porozumienia. Białowłosy nie mógł jeszcze stwierdzić, czy lubi Welesa, ale jego towarzystwo było mu miłe.
W czasie w którym Upiorny pichcił coś wyjątkowo pysznego, Bane posprzątał pierdolnik, pozbywając się wszelkich śladów zabawy. Wpuścił też zwierzęta do domu i każdemu nalał wody do misek. Na żarcie jeszcze przyjdzie czas.
Wredotek patrzył na niego obrażonym wzrokiem, kiedy Lerkam owinął się wkoło ciała właściciela, postanawiając w ten sposób okazać swoją miłość. Albo i coś innego, kto go tam wie. Równie dobrze mógł oplatać Bane'a by sprawdzić, czy Cyrkowiec zmieści się w jego paszczy.
- Tak, zrób też kawę. - powiedział odganiając się od zwierząt. Amber i Kropka wydawały się być nieco smutne, pewnie tęskniły za Tulką... Bane pochylił się nad nimi dwiema i pogłaskał je po główkach, na co Wredotek fuknął, wielce oburzony.
- Daj już spokój, marudo. - rzucił medyk - Jakbyś był taki słodki jak Kropeczka, albo taki grzeczny jak Amber, to może i byś zasłużył na pieszczotki. - dodał ze śmiechem - Nie ma tak dobrze. Idź łapać myszy, wtedy zasłużysz na obiad.
Niechniurek wyszczerzył ząbki ale w następnej chwili, myśląc, że nikt go nie widzi, zbliżył się do Kropki i pochylił łepek, patrząc na nią smutno. Czego chciał? A kto go tam wie!
Najmniej ufny z całej hałastry był Alam, którego Bane niedawno wyleczył po tym jak znaleziono go w parku Kliniki. Nikt nie zgłosił się po Bestię, dlatego został z Cyrkowcem. Przemykał bokiem i wyłapywał zapachy swoim białym łbem. Dziwne stworzenie. Na szczęście był na tyle spokojny, by białowłosy nie obawiał się, że coś zrobi mniejszym od siebie. Nawet i teraz przeszedł w kąt pomieszczenia i położył się grzecznie.
- Muszę wam wymyślić imiona. - westchnął mężczyzna, patrząc na Lerkama i Alama. Szybko jednak porzucił myśl, bo zapachy dochodzące z kuchni były już zbyt nęcące.
- No, dawaj co tam przygotowałeś, mistrzuniu. - zatarł ręce i usiadł przy stole, miał naprawdę dobry humor.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
- Aż boję się zapytać co jeszcze robiłeś na kacu czy nawet po pijaku - powiedziałem cicho. Naprawdę mnie to bolało i nie starałem się tego jakoś bardzo ukrywać, ale też nie wrzeszczałem czy nie beczałem jak mała dziewczynka. Byłe twardy ale wiedziałem, że czasem trzeba pozwolić sobie pomóc.
Powarkiwałem gdy wyginał mnie w każdą stronę, ale nie marudziłem. W końcu z oporem wyprostowałem się i westchnąłem czując przyjemne ciepło. Nadal bolało ale teraz było to znośne. Nie planowałem nie wiadomo jakiś akrobacji wiec to powinno wystarczyć - dzięki - rzuciłem i pokręciłem głową słysząc jak wygania mnie do kuchni.
Skupiłem się na gotowaniu, ale wyjrzałem z kuchni gdy usłyszałem znajome stukanie kopytek. Paskuda bardzo potrzebowała na zewnątrz więc jak tylko miała okazję wyburzyła z domku i wróciła dopiero gdy już siadaliśmy do stołu. Na zewnątrz było przyjemnie chłodno ale nie zimno, więc zostawiliśmy otwarte drzwi. Niech zwierzaki zażyją też trochę świeżego powietrza. Dla nas jednak było...za jasno, żeby wychodzić, ale nie było to nic tak ważnego by się nad tym zastanawiać.
- Naprawdę spory macie zwierzyniec - zaśmiałem się i zerknąłem na Feather, która....biła się z dwoma małymi kociakami. Zamrugałem zaskoczony, ale nie wyglądało na to, że którakolwiek ze stron robiła drugie krzywdę, ot po prostu się kotłowały i dobrze, da mi potem spokój.
Podałem wszystko co przygotowałem razem z kawą. Musiałem jednak zrobić kilka rundek bo jednak jedną rękę miałem w gipsie, ale w końcu zasiedliśmy i zaczęliśmy zajadać.
Westchnąłem z zadowoleniem - jak mi brakowało takiego jedzenia - powiedziałem i zapiłem to kawusią. Widać było moje rozluźnienie. Naprawdę nie jestem jakimś trawożercą, żeby nie cieszyć się z mięsa.
- Potrzebowałem takiej odskoczni - przyznałem, nie chcąc wracać do nieprzyjemnych wspomnień z poprzedniego dnia - ale niestety będę musiał cię prosić o jakieś prochy zanim wrócę do domu, bo czeka mnie rozmowa, która sprawi, że łeb mi już całkiem wybuchnie - westchnąłem biorąc kolejnego gryza.


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Siedząc przy stole i czekając na jedzenie, wzruszył ramionami. Zapach rozchodzący się po domku był wspaniały, ale Cyrkowiec nie chciał poganiać Welesa. Jeśli faktycznie był mistrzem patelni, na pewno potrzebował czasu by się kulinarnie wyżyć.
- Racja. - powiedział patrząc na zwierzęta. Nie był typem faceta, który lubi obcować ze zwierzakami, ale wiedział, że dla Julii była to jakaś forma...terapii? Dużo w życiu przeszła i po prostu potrzebowała o wiele więcej ciepła niż zwyczajna nastolatka. Bane nie potrafił dać jej go tyle, ile by trzeba było. Była między nimi bardzo duża różnica wieku, doświadczeń życiowych i charakterów. Złośliwi mówili nawet, że kompletnie do siebie nie pasują.
- Tak jakoś wyszło. - dodał - Część znalazła się tu przypadkiem. - spojrzał na Alama, który grzecznie ułożył się w kącie - Część przypałętała się i nie potrafi zrozumieć, że nie mam ochoty na przytulanie. - skwitował kwaśno, odnotowując, że Lerkam owinął się wokół jego nogi i sunie w górę, by opleść go całego i na swój sposób okazać w ten sposób uczucie - A jeszcze inne to znaleziątka. - wskazał głową kociaki - Jakoś nie mieliśmy serca by je wyrzucić. Znaczy... no, Julia nie miała. - czy tylko zgrywał twardziela? Możliwe. Lubił te zwierzęta, chociaż trzeba było przyznać, że sprawiały wiele kłopotów. Dobrze, że Tulka miała ten domek bo trzymanie zwierzyńca w Klinice nie prowadziłoby do niczego dobrego.
Gdy wreszcie na stole znalazło się jedzenie, Bane sztachnął się zapachem i westchnął z zachwytem. Na jego ustach wymalował się uśmiech a w oczach błysnęła niemal dziecięca radość. Wszystko pachniało cudnie, czy tak też smakowało?
Nie czekając na Mefisto, zaczął zajadać to, co tamten przygotował. Oczywiście kulturalnie i powoli, ale widać było, że wszystko bardzo mu smakuje. Zanim się obejrzał, talerz był już pusty. Cyrkowiec popił wszystko mocną kawą i odchylił się na krześle, zadowolony z posiłku.
- Masz talent. - powiedział - Od czasu do czasu wpadnij do nas, co? Na starość przynajmniej dobrze sobie pojem. - zachichotał i przez chwilę siedział z uśmiechem. Kiedy Weles powiedział o prochach, Bane spojrzał na niego badawczo, zatrzymując spojrzenie dziwnych oczu na jego twarzy. Dłonią odgarnął białe włosy w tył - były już trochę długie i momentami przeszkadzały.
- Rozmowa? - zagaił, co było dość nietypowe, biorąc pod uwagę, że ten konkretny Cyrkowiec słynął z tego, że wszystko co nie wiązało się z nim samym, miał po prostu w dupie - Mogę ci coś dać ale... Wiesz, na bazie ziół. Nie dostaniesz nic mocniejszego. Nie po takiej ilości alkoholu i dragów. - dopił kawę, delektując się jej smakiem, bo Mefisto i kawę zrobił znakomicie.
Chyba pierwszy rogacz, z którym dało się wytrzymać dłużej niż pół godziny.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Skinąłem głową. Nie uważałem tego za coś złego. Skoro tak lubią. Tym bardziej, że nie było tam bałaganu ani niczego takiego, żeby wskazywało, że mimo braku czasu nie mogą się nimi zająć, a też mimo takiej sporej ilości panowali nad wszystkim ale też nie wyglądało to jak jakieś upośledzone zoo jak u Erishi.
Uśmiechnąłem się tylko, gdy podkreślił, że to jego narzeczona nie miała serca wyrzucać kociaków. Jednak nie skomentowałem tego w żaden inny sposób. Nie będę mu ujmował na męskości, nie moja w tym głowa...z resztą, czy było to coś co by mu jej ujęło? Raczej nie. Jednak niech mu będzie, że to Julia nie chciała ich wyrzucać. Ja wiedziałem swoje, tym bardziej patrząc na to jak je traktował. Nie wyglądał na osobę, która zwierząt nie lubi.
Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc jego reakcję na sam zapach jedzenia. Aż taki był głodny czy Julia tak źle gotowała? Zachichotałem na samą myśl i sam zabrałem się za jedzenie, chociaż ja nie miałem aż takiego apetytu. Chciało mi się jeść, pewnie przez nasze szaleństwo jednak....średnio i tak czułem smak. Owszem aż ślinka mi ciekła gdy poczułem mięso ale żebym miał się jakoś zachwycać? No nie wiem.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową - moja propozycja, byście wpadli kiedyś do Lotosu na obiad nadal jest aktualna. I tak, to ja będę wam kucharzył, choć raczej kto inny będzie was obsługiwał - wzruszyłem ramionami. Kto wie, może Azusa się zgodzi pomóc? Choć ją by to jeszcze ubodło i co wtedy? Biedna by się zmęczyła i tyle by z tego było.
Skinąłem lekko głową - z moją niedoszłą narzeczoną - westchnąłem - z matką Azusy, tą, którą miałeś tę przyjemność poznać u Erishi, co przyszła pobita w dość...odważnej sukience - westchnąłem ponownie. Widać było, że nie jest mi to w smak, no ale trzeba kiedyś porozmawiać a kto wie, kiedy się znów nadarzy okazja.
- W porządku, bylebym się poczuł lepiej. Ty tu jesteś lekarzem więc nie będę Cię uczył czym masz mnie leczyć - powiedziałem wprost. W końcu ja się na tym nie znałem.
Gdy zjedliśmy przyjąłem podane leki i zapiłem je resztą kawy. Pomogłem Gospodarzowi posprzątać i nakarmić zwierzami, skoro moje też mogły się poczęstować to nie będę przecież go wykorzystywał i tak już zrobił dla mnie wiele.
Ogarnąłem się i przyjąłem od niego ciuchy. Bieliznę miałem swoją ale niestety musiałem pożyczyć spodnie i coś na grzbiet. Choć...nie wiem czy słowo "pożyczyć" było tutaj odpowiednie, skoro raczej nie mogłem ich zwrócić z dziurą na dupie na ogon. Poprosiłem więc by dodał je do rachunku. Wiedział czym się zajmuję i ostatnio też nie byłem jakiś skąpy więc nie musiał się martwić o to czy na pewno zapłacę. Książę bez kasy? To by było śmieszne!
W międzyczasie poprosiłem go czy nie ma możliwości wysłania wiadomości. Musiałem posłać po Fracescę i też jakoś wrócić do domu, a przecież nie będę brał jego koni.
W końcu podziękowałem za gościnę, pozbierałem zwierzaki i swoje rzeczy, których wbrew pozorom nie miałem za wiele i udałem się na rozmowę, na którą nie miałem najmniejszej ochoty.

ZT


Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Domek Skrzydlatego Liska - Page 14 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Poranek minął szybko i w miłej atmosferze. Mefisto najwidoczniej nie chciał roztrząsać kwestii rozmowy z kobietą, którą spotkali w posiadłości, bo podzielił się jedynie najistotniejszymi faktami. W ocenie Bane'a Franceska faktycznie była ubrana dość wyzywająco. Czy zatem sama nie prosiła się o zaczepkę?
Tak jak o zaczepkę prosiła się dziewczyna na przystanku, co?
Zjedli w spokoju a gdy przyszła pora na pożegnanie, Cyrkowiec spakował Welesowi sakiewkę ziołowych pastylek, które przygotowywano w aptece należącej do Kliniki, dał mu ubranie na zmianę i machnął ręką gdy tamten powiedział o dopisaniu do rachunku.
- Jakbym był złośliwy, to powiedziałbym, że oddałem ci swoje najgorsze łachy. - powiedział odrzucając grzywę białych włosów w dość teatralny sposób - Ale wszyscy wiemy, że nie ma we mnie za grosz złośliwości. - westchnął z ulgą. Wszystko w prześmiewczy sposób, bo nawet jeśli Mefisto jeszcze nie poznał go na tyle, by stwierdzić, że Bane jest bardzo złośliwy, to przecież Blackburn znał siebie samego na wylot.
Pożegnał go stojąc w progu, wcześniej jeszcze udostępniając mu papier i ptaka, który poniósł wiadomość.
- Nie będę zapowiadał się na konkretną datę, ale na pewno cię odwiedzimy w twojej karczmie. - powiedział na odchodnym - Julia zasługuje na dobre jedzenie, a jak na razie ty jesteś najlepszym kucharzem jakiego dane mi było poznać. - puścił mu oko - Miło było, rogaczu. Dzięki za wczoraj i dziś.
Patrzył za nim kiedy Upiorny odchodził a gdy sylwetka rosłego mężczyzny zniknęła za horyzontem, białowłosy wrócił do domku i rozejrzał się po wnętrzu. Wiedział, że musi posprzątać, bo przecież niebawem wróci Julia.
Bezwiednie ścisnął wiszącą na szyi blaszkę. Czy była bezpieczna? Czy dobrze się czuła?
Lerkam podpełzł do swojego pana i wspiął się po jego nodze, ostatecznie owijając się wokół ciała tak, że medyk mógł swobodnie chodzić. Mając jego głowę na ramieniu, zabrał się za sprzątanie.
Amber, Kropka i kociaki wybiegły na podwórko, za nimi poszedł Wredotek, nieśmiało domagając się niepomijania w zabawach. Alam leżał spokojnie w kącie i przyglądał się mężczyźnie. Gdzieś u powały przesunął się ciemny kształt Kazama.
Tak, mieli tu zwierzyniec. Ale czy właśnie tak nie było lepiej? Mieć świadomość, że ktoś jest od ciebie zależny. Że komuś jesteś potrzebny.
Po skończonej pracy gdy domek błyszczał już jakby był wyrwany z katalogu meblowego, Bane usiadł w fotelu i zamknął oczy. Zgłosił w pracy, że potrzebuje dnia wolnego na doprowadzenie się do ładu. W domyśle chodziło o odpoczynek, lecz ani załoga Kliniki, w tym Jan, ani Julia nie wiedzieli, że od wielu nocy dręczą go koszmary związane z tym, co stało się tuż przed odejściem Anomandera.
Jad niebieskookiego gada wniknął zbyt głęboko. Tylko czy Bane kiedykolwiek znajdzie na niego jakiekolwiek antidotum?

ZT



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach