Aromatyczna Polana

Velo
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Aromatyczna Polana
Czw 13 Cze - 0:01

Otoczona tak charakterystycznymi dla Herbacianych Łąk drzewkami z herbatą, sama trawa z owej Polany również wydziela mocny, typowo ziołowy zapach, nieporównywalny nawet z lekką wonią potrąconych gdzieś kiedyś roślin. Cechą charakterystyczną tego miejsca była właśnie owa aromatyczność.
Nie jest to zapach nieznośny, lecz całodzienne przebywanie może dostarczyć zawrotów głowy.
Pośrodku spoczął ogromny głaz, który w gruncie rzeczy jest potężną, choć odwróconą i nieco zakurzoną filiżanką. Z boku odnaleźć można nawet leżące uszczerbane, oderwane ucho.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Aromatyczna Polana
Czw 13 Cze - 0:14
Najwyraźniej coś się stało, bo zamaskowany, umundurowany podobnie co i Lydia mężczyzna złapał nagle mocniej Franka i dwa razy błysnął. Teleportacja była o tyle nagła, co i nieprzyjemna.
Wylądowali obaj w trawie pachnącej lawendą i czymś, co nie mogło przypominać Opętańcowi jakiegokolwiek znanego mu zapachu, bowiem Żywa Trawa w Świecie Ludzi nie występowała. O ile Frank mógł mieć problemy ze wstaniem z powodu odniesionych obrażeń, tak nieznajomy wydawał się przecie zdrowy i w pełni zdatny do walki. Cokolwiek się stało, aktualnie leżał na plecach, prężąc się w bólu.

Opętaniec ma prosty wybór: po prostu iść w swoją stronę, tam gdzie gna go pragnienie lub spróbować pomóc mężczyźnie, któremu nie wiadomo co dolega i nie wiadomo co zaraz będzie się działo.




Frank:
— płytkie cięcie na lewym ramieniu + przebita prawa stopa (promieniujący ból, wypływająca stale, ale wolno krew) + oparzona lewa strona twarzy (stopień IIa: płytkie rany i tworzące się bąble – piekący, nieustający ból) + osmalone włosy i brwi, duszący kaszel;
— siłą rzeczy jest wolniejszy i obolały, wymaga pomocy medycznej;
— od udzielonej pomocy i pierwszej pomocy będzie zależeć obecność blizny na twarzy;
— na grzbiecie nadal posiada swój plecak.

Powrót do góry Go down





Frank
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Aromatyczna Polana
Czw 13 Cze - 15:31
Ohh, jak mu było dobrze... Z istnego piekła wybuchów i bólu trafił nagle w piękną, aromatyczną trawę. Niemal wtulił się w nią, dziękując Bogu, że w końcu wysłuchał jego błagania i zabrał go do lepszego miejsca. A może... Może umarł? Co, jeśli w końcu trafił do zasłużonego raju i teraz będzie mógł się śmiać z góry z tych wszystkich piratów i kotoludzi? No to by była bardzo piękna wizja, niestety... Skrzydła wciąż tkwiły na jego plecach, a w stopie nie tkwiło mięso, jakby to tak określić. Gdy minął pierwszy zachwyt i ulga, przyszedł suchy kaszel i ból. Całe odprężenie wyparowało wraz z adrenaliną, która była jedyną rzeczą blokującą cierpienie. Momentalnie zarówno stopa, twarz, jak i całe ciało zapłonęło niesamowitym wręcz ogniem. Frank mimowolnie jęknął cicho, zginając się na chwilę wpół. Zaraz potem rozkaszlał się ponownie. Przez dłuższy czas nie mógł siebie doprowadzić do porządku chociaż na tyle, by cokolwiek zobaczyc. W końcu jednak nadszedł moment, gdy pomimo pulsującego bólu w różnych częściach ciała, był zdolny w ogóle do otworzenia oczu. Powoli rozwarł powieki i rozejrzał się zdezorientowany dookoła. Wtedy to też spostrzegł strażnika obok. Tego, który najwyraźniej zabrał go z tamtego piekła. Nie wyglądał jednak najlepiej... W zasadzie, zdawał się w jeszcze gorszej sytuacji, niż sam opętaniec.

Pierwsze, co zrobił, to dźwignął się obolały na kolana i rozejrzał dookoła. Szybko jednak zrezygnował z rozmyślania nad tym, gdzie właściwie trafił. Ważniejszy był fakt, iż nic niebezpiecznego w ich stronę nie zmierzało. Kilka razy jeszcze patrzył to na strażnika, to na drzewa w oddali. Był naprawdę blisko osiągnięcia swego celu. Tak blisko pójścia dalej tą niebezpieczną krainą na poszukiwania leku... Tylko, że tuż obok niego leżał ranny. Frank był mocno rozdarty w środku. Mógł albo uciec, czego pragnął od taka dawna, albo pomóc temu tutaj... Komuś, o kim nic nie wiedział. Mógł być równie dobrze wrogiem, który zamorduje go przy pierwszej lepszej okazji. W takich momentach człowiek po prostu się zawiesza, przez co zazwyczaj traci szanse na obie opcje. Na szczęście kolejny z ataków bólu strażnika rozwiał mu wątpliwości. Wyciągnął nad niego ręce, chcąc jakoś pomóc. Ale wtedy przyszła panika. Uświadomił sobie, że kompletnie nic nie wie o pierwszej pomocy. Zresztą do cholery, co miała pierwsza pomoc do tego świata? Mężczyźnie mogło dolegać wszystko. A on jedyne, co miał, to ręce i swój plecak. Szybko przetrzepał to drugie, jednakże prócz jedzenia nic tam nie znalazł. Nieco wściekle odrzucił go na bok, a potem znów spojrzał na strażnika, próbując ochłonąć jakkolwiek. Odetchnął kilka razy, starając się ignorować przy tym ból. Dopiero wtedy ponownie zajął się leczeniem nieznajomego. Lecz chociaż był nieco spokojniejszy, to wciąż czuł, że ze stresu serce mu wyskoczy na wolność.

Drżącymi rękoma spróbował docisnąć mężczyznę do ziemi licząc, że w tym przypadku spokój poszkodowanego cokolwiek pomoże.
- Spo...spokojnie. Już wszystko... kurwa... dobrze. Japierdole... Zaraz przyjedzie pomoc.
Jego uspokajający głos (który w sumie niezbyt uspokajająco brzmiał) przeplatał się z cichymi bluzgami, które miały uspokoić samego opętańca. Zmierzył jeszcze raz wzrokiem strażnika od góry do dołu w poszukiwaniu przyczyn bólu, jakiego doświadczał. A gdy nic nie znalazł, spojrzał na twarz nieznajomego, a raczej jego srebrną maskę. Bardzo wiele można wyczytać z twarzy... Dlatego po kilku chwilach wahania, spróbował mu ją ściągnąć. Lecz nawet pomimo tego, nie wiedział kompletnie, co mu jest. Zaczął nerwowo rozglądać się dookoła, z wciąż narastającą paniką. I wtedy zobaczył małego pajączka, próbującego gdzieś uciec w trawę... Te same pająki, które biegały sobie wesoło po bramie. To nie mógł być przypadek, zwłaszcza, że strażnik nie wydawał się ranny. Frank szybko doszedł do jednego wniosku.
- Jad... - wyszeptał cicho, a po chwili dodał głośniej do poszkodowanego - Poczekaj tu... Ja... zaraz sprowadzę kogoś!
Mówiąc to, zaczął powoli wstawać z ziemi. Niestety, nie miał telefonu. Musiał mu gdzieś wypaść. To zaś oznaczało, że będzie musiał biec na piechotę. Niezależnie, jak nieprzyjemna się mu tam myśl wydawała przez wiele ran, ścisnął maskę w ręce i zaczął kulawy trucht w kierunku, w którym uznał, że najbardziej prawdopodobne będzie znalezienie jakiejś pomocy. A że nie miał kompasu ani nic, no to biegł na ślepo.
- POMOCY! HALO, NIECH KTOŚ TU PRZYJDZIE! ON ZARAZ PADNIE!
Wydzierał się na tyle głośno, na ile pozwalały mu ataki kaszlu. Przebył tak kilka pierwszych kroków. Potem nastepny... atak kaszlu... i kolejny. Z każdym krokiem ból w stopie narastał, podobnie w pozostałych częściach ciała. Nie miał już w sobie tyle adrenaliny. Nawet nie zauważył kiedy pole widzenia zaczęło mu się zawężać. Pojawiły się mroczki przed oczami. Krok zwalniał. Po przebiegnięciu ledwie kilkunastu metrów od strażnika, Frank Boone padł na ziemię z wycieńczenia i bólu. Zemdlał, gdy zarówno on, jak i jego wybawca potrzebowali pomocy.

Powrót do góry Go down





Mari
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marionette, ale woli jak mówi się do niej Mari
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
167/45
Pod ręką :
szkicownik, torba, broń
Broń :
sztylet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t241-kp-mari https://spectrofobia.forumpolish.com/t1099-mari
MariNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Czw 13 Cze - 21:35

Młody Dachowiec przechadzał się po Herbacianych, zbierając z drzew różne torebki z herbatą. Uwielbiał te aromatyczne, ale jego starzy brat wolał te bardziej tradycyjne, bez dodatkowego smaku i do tego takie gorzkie. FUJ!
Wybrał się na chwilę na Aromatyczną Polanę, gdy usłyszał jakieś krzyki. Ktoś wołał pomocy? Wyjrzał zza drzewa i zauważył dwóch mężczyzn. Jeden w mundurze, leżał w trawie, a drugi przez chwilę próbował stać. Ale też dość szybko zmienił swoją orientację na horyzontalną.
Szybko pobiegł po swojego brata i zaprowadził go do tego miejsca. Musieli im pomóc...prawda?
Starszy Dachowiec szybko podbiegł do mężczyzn i przede wszystkim sprawdził czy żyją. To było najważniejsze -
[ Kiro, leć do domu i powiedz, że wrócę później, trzeba im pomóc - poinstruował szybko brata po czym dotknął obu mężczyzn i po chwili już ich nie było na Polanie. W takim wypadku nie ma czasu do namysłu.

ZT Frank

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Aromatyczna Polana DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Aromatyczna Polana
Pon 1 Cze - 0:17
Dzisiaj (jak przez większość ostatniego czasu) przewodnikiem był Victor. Zwiedzali (pardon, przeszukiwali) znane mu obszary Herbacianych Łąk, kawałek po kawałku przemierzając wydeptane ścieżki (jak gdyby Izabela miała leżeć na poboczu jednej z nich) i przeczesując porozrzucane wewnątrz leśnych ostępów wioseczki (ukryte tak dobrze, że tylko mieszkający tam od dziesiątków lat tygrys o nich pamiętał).
Anceu od samego początku tych, pożal się Boże, wycieczek, od czterech kurewsko długich miesięcy nie wyrzekł ani jednego słowa jakkolwiek potępiającego jej obsesyjne przetrząsanie Herbacianych Łąk i Malinowego Lasu, czyli okolic, w których Ymel była widziana ostatnio. Pal sześć, że Lunatyk, który widział ją jako ostatni nie żyje, a Lunatyk, który widział ją jako przedostatni przepadł. (Szantażowałaś go; czego się spodziewałaś, kwiatów?) Była w takim stanie, że nawet przez myśl już jej nie przeszło biec myślami do, a jakże, Lunatyka, od którego faktycznie mogła się bukietu spodziewać. Musiała się wreszcie nauczyć – przyswoić – że on też przepadł. Nie ma go. Najlepiej było myśleć w ten właśnie sposób. Bolesnych prawd Eva miała już po dziurki w nosie.
Dzisiejsza wyprawa – jak każda poprzednia – również okazała się fiaskiem. Ruda bardzo dobrze pamiętała słowa Einsteina – o ile należały do niego, a nie były jeno przyklejoną doń legendą miejską – że szaleństwem jest, robiąc wciąż to samo, oczekiwań innych rezultatów. A jednak nie mogła się powstrzymać. Nie mogła przestać, a jedyne co jej obecnie pozostało to upór. Cecha wrodzona Markovskich, charakterystyczna; upór, bo nadzieję straciła już dawno.
Jaką jednak okazałaby się siostrą, gdyby po prostu porzuciła jedyny ślad jaki miała? Izabela z tamtego baru z kimś wyszła. I Eliot, i Aaron byli zbyt pijani, by wiedzieć lub pamiętać z kim, z kolei do niej ta informacja dotarła o wieki za późno, by była w jakikolwiek sposób użyteczna. Ymel mogła od tego czasu nie mieć już blond włosów, pyskatego usposobienia albo własnej, wolnej woli. Eva nie wiedziała jednak co jeszcze – prócz własnoręcznego przeszukiwania – mogłaby zrobić. (Miała jeden pomysł, ale był bezdennie głupi, poza tym nawet nie była pewna czy to nie kolejna miejska legenda.) Zniecierpliwionym, bezwiednym gestem odrzuciła sprzed oczu ostrzyżone na modnego boba marchewkowe włosy.

Z zagubienia we własnych, wcale niewesołych myślach, wyrwał ją głos Anceu, który wałęsał się dotąd po okolicznych chaszczach wcale nie jak dostojna, kilkusetletnia Bestia, a teraz zmaterializował się u jej boku. Tygrysowi, co niezwykłe, drżały wąsy, a ogon bujał mu się niespokojnie na  boki, choć nauczyła się już odczytywać jego nastroje na tyle, by wiedzieć że w tej chwili był to wyraz ekscytacji, nie niepokoju. Popatrzyła na nią przenikliwymi ślepiami i bez żadnych wstępów zakomenderował zejście ze ścieżki.
— Tędy. Wydaje mi się, że widziałem niedaleko naszego znajomego Kapelusznika.
Poszła za nim, oczywiście. W skórzanych sztybletach na niewysokim obcasie nie miała z tym żadnego problemu. Bardzo dawno temu obiecała sobie, że już nigdy nie wybierze się do Krainy w butach, w których nie da się wygodnie biegać. Albo przetrzepać komuś dupska.
Konsternacja przerodziła się w niedowierzanie, gdy Marionetkarka uświadomiła sobie, że nie mają z Victorem żadnego wspólnego znajomego, który byłby też Kapelusznikiem.
Oprócz jednego.
O mon Dieu.
— Victorze, chyba nie masz na myśli TEGO Kapelusznika?! — zasyczała, nagle zniżając głos.
Anceu z kolei nieubłaganie parł między drzewka. Eva przez chwilę rozważała przytrzymanie go za falujący ogon – jedyną część ciała kociska, która pozostawała jeszcze w jej zasięgu – ale pewnie odgryzłby jej rękę, a bardzo lubiła i prawą, i lewą, wiodącą.
TEGO Kapelusznika, którego (nie) poznali w dniu i ich pierwszego spotkania.
Którego okradli.
W jego własnym domku.
Z całych zapasów herbaty.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Aromatyczna Polana
Sro 3 Cze - 12:06
Zapach wydzielany przez roślinność polany wdzierał się nieubłaganie w płuca kota. Nie było to męczące, jednak od momentu wejścia między herbaciane drzewka, miała wrażenie, że woń oblepia i zagęstsza powietrze. Jakkolwiek nie był by to przyjemny zapach, tak dla jej kociego węchu był prawie namacalny.
Zmęczona dorywczymi pracami, obecnością wszelkiego typu ludzi, a przede wszystkim głownie miasteczkowymi widokami, próbowała odnaleźć odrobinę spokoju. Sama do końca nie wiedziała kiedy weszła na polane, zupełnie zajęta swoimi myślami.
Po raz kolejny odtwarzała w głowie ostatnie wydarzenia. Nie mogła przestać analizować rozmów, które przeprowadziła do tej pory. Tak wiele mogła przemilczeć, albo chociaż przekazać delikatniej. Niestety w nerwach nie oszczędzała na szczerości, a teraz pomału odkrywała, że nie ma już żadnego znajomego. Wszyscy okazali się być takimi samymi łajzami, jak Ci od których odsunęła się dawno temu.
Miała dosyć ich przekrętów, problemów które tylko namnażali i wykorzystywania.
Odetchnęła próbując rozgonić coraz bardziej irytujące myśli i nerwowo kopnęła kawałek kamienia, czy raczej jakiś, niewielki, odpryśnięty kamyczek z "filiżanki".  Przeklęła cicho pod nosem, nie zwracając nawet uwagi, jak daleko poleciał bogu ducha winny odprysk, lądując przed dziewczyną znajdującą się między drzewkami.
W pierwszej chwili nawet nie zauważyła, że nie jest tu zupełnie sama. Zbyt mocno pochłaniała ją frustracją, którą tak bardzo próbowała załagodzić. Dopiero po chwili jej czarne, kocie ucho mimowolnie zwróciło się w stronę z której usłyszała szelest. Momentalnie wbiła wzrok w tamto miejsce i wyciągnęła ręce z kieszeni, w których dotychczas je trzymała, ściskając jakiś kolorowy kamyk, który znalazła po drodze.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Aromatyczna Polana DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Aromatyczna Polana
Pią 5 Cze - 21:07
To było bardziej niż oczywiste, że Anceu jej nie posłucha, ale nikt nie zabroni jej próbować, prawda? Już po chwili niemal zniknął jej sprzed oczu, sprawnie lawirując między krzewami, a w chwili gdy las nagle się skończył, pozostawiając Iskrę na skraju polany, tygrysa już dawno tu nie było. Odsunęła sprzed twarzy kolejną liściastą w torebki herbaty, pachnącą gałąź, próbując bez większego szwanku na fryzurze przebić się poza drzewa. Ta akurat miała „liście” przeźroczyste i kwadratowe, pachnące lekko miętą i lawendą. Gdyby nie była tak spięta całokształtem, z pewnością zachwyciłyby ją te małe cuda magicznego świata. Cuda zdecydowanie piękne, bo niezwykłe, ale nie śmiercionośne.
O czubek jej buta stuknął kolorowy odprysk. Przeskanowała spojrzeniem przestrzeń, zauważając – w tej kolejności – ogromny i dziwaczny, chyba pomalowany głaz pośrodku, niektóre kępy trawy poruszające się nieco zbyt żwawo jak na jej gust, jeśli mowa była o magicznych roślinach, oraz czarną – jak się zaraz przy bliższych oględzinach okaże, dosłownie – nieruchomą sylwetkę. Spięła się jeszcze bardziej, momentalnie włączając pozostałe prócz wzroku zmysły, choć jedynym wyrazem zdenerwowania było mocniejsze zaciśnięcie palców na skórzanym pasku torby na ramieniu. Miała nadzieję, że nie trafiła prosto w jakąś zasadzkę na zamyślone Marionetkarki. (Pożałowała też, że nie chciała kusić losu i dziwny, przydający jej siły i adrenaliny wisiorek z Kryształu jak zawsze zostawiła w domu, w szkatułce na biżuterię. Nadal nie wiedziała jednak czym jest i jak naprawdę działa, a akurat ta rudowłosa korzystając z niewiadomego pochodzenia magii zwykle kończyła źle.)

Postać miała kocie uszy, koci nos i ogromne, złote kocie oczy, które patrzyły w jej stronę. Ogólnie była zdecydowanie kocia i pokryta sierścią, nawet jeśli stała wyprostowana jak humanoid, nosiła ubrania i sznurowane buty, a włosy – futro – pomiędzy uszami miała ufarbowane jak u jakiegoś punka. (Czy oni słyszeli tu o punkach?)
Eva nie ruszyła się z miejsca, nadal stojąc na linii drzew, gotowa w każdej chwili użyć ich jako tarczy. Witaj, słodka paranojo. Spoglądali na siebie przez dłuższą chwilę, zielone oczy wwiercające się w złote, a ruda prócz niedowierzania, że trafiła na kolejny cud tej krainy, akurat gdy zupełnie nie była w nastroju na bycie dziennikarką, czuła też zwykłe, towarzyszące jej poznawaniu tubylców napięcie. Czekała na następny ruch nieznajomego, pozwalając by to on przejął kontrolę nad sytuacją i zdecydował czy chce się wycofać – w końcu nawet mimo jaskrawych, niemal nieludzkich barw oczu i włosów  nie wyglądała w nowoczesnym, beżowym Burberry na mieszkankę Krainy Luster. Sama nie przerywała jednak kontaktu wzrokowego, by przypadkiem nie uznał jej za łatwą ofiarę; było to raczej spotkanie dwóch dzikich zwierząt na skraju niczyjego terenu. Eva miała ogromną nadzieję, że ciekawości Victora nie będzie musiała okupić walką.
Jeśli cisza by się przeciągała, a nieznajomy Dachowiec (Dachowiec, prawda?) tak samo jak i Marionetkarka trwał li i wyłącznie na milczącej obserwacji, do akcji postanowi włączyć się, jak zawsze na swój sposób, pomocny i skory do przygód Anceu.
— Dzień dobry — odezwie się do Inle niespiesznie, choć uprzejmie, pojawiając się bezgłośnie na szczycie kolorowej skały, z nieodłączną fajką w łapie. I oczywiście będzie je obserwował z rozbawieniem w bladoniebieskich ślepiach, zachowując się jakby leżał tam już od samego początku, nim jeszcze w ogóle weszły na Polanę. A może tak faktycznie było, tylko nie zauważyły kociska? Kto go tam wie, nie pierwszy już raz udawałby głaz w głazie. — Czy nie kręcił się tu przypadkiem jakiś Kapelusznik?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Aromatyczna Polana
Pon 8 Cze - 16:17
Herbaciane Łąki nie bez powodu stanowiły kapeluszniczą utopię, prawda? Wszystko toczyło się swoistą, przedziwną i chaotyczną kolejnością, a wszelkie elementy krajobrazowe niekoniecznie musiały do siebie pasować. Ale w szaleństwie przecież jest metoda, perfekcja nie istnieje - a torebki różnorakich herbat zwisające z gałęzi drzew liczyły się jako plus; aniżeli minus. Zwłaszcza, jeśli jakość tych (niekiedy odważnych) kompozycji zdecydowanie mogłaby się spokojnie wpasowywać w zawartość drogich, luksusowych sklepów z herbatami po drugiej stronie lustra.
Odnośnie drugiej strony lustra - srebrnowłosy kolega średnio mógł się na ten temat wypowiadać, a wypowiadać się generalnie mógłby! Wszakże w tej samej chwili, w której całe towarzystwo w okolicach głazu się zbierało - on przeżywał właśnie wyjątkowo udane jednoosobowe herbaciane przyjęcie. Tak - rzeczony Kapelusznik (w liczbie jednego - żaden pobratymiec najwidoczniej nie zainteresował się polaną w tym momencie!) faktycznie kręcił się w pobliżu - o tam, tam za głazem. Właściwie... to nawet nie kręcił, a tylko siedział na ślicznym, ładnie wyplecionym kocu (w szkocką kratę?), tak statycznie, spokojnie i pokojowo! Filiżanki leżały sobie na ziemi, niebezpiecznie blisko przewracania się, a na jednym z naczyń przesiadał mały wróbel. Oczywiście, trudno z jednoosobowego, smutnego monologu uczynić zażartą kłótnię i bawić się w agresywne zachowania, niemniej wszystko było możliwe i... obecny stan rzeczy wcale nie musiał utrzymywać się długo. Zwłaszcza, iż wróbel najwidoczniej podniósł się ostatecznie z ceramiki i postanowił rozejrzeć się dookoła.
Dookoła. Wiecie. Dookoła - tam skąd dochodziły obce głosy (a było ich parę?).
Ptak nawet zrobił szybciutkie kółeczko, oglądając się to tu - to ówdzie, łypiąc czarnym, okrąglutkim oczkiem na dwie nieznajome panie. Milczący towarzysz w tle zaś uniósł jedynie lekko głowę, patrząc na odlatujące zwierzę, ignorując radośnie rozmowy, póki co!

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Aromatyczna Polana DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Aromatyczna Polana
Pią 19 Cze - 22:39
Inle zamarła tam gdzie dotąd stała i jeśli nie zamieniła się w słup soli, niczym żona Lota zerkająca w niewłaściwą stronę (czyli na przybyszów z obcej Krainy?), to z pewnością właśnie została uznana przez Evę za niemowę. Dotychczasowa sytuacja mogłaby się zamienić w najlepszym razie w pat, zaś w najgorszym za wielce niezręczny moment w ich króciutkiej, trzydziestosekundowej znajomości gdyby nie interwencja Victora... która też niewiele dała. No dobrze, spłoszyła parę ptaków, których na otaczających gałęziach mościło się tego popołudnia sporo.
W takim wypadku to ruda postanowiła działać, ponieważ odwrócenie się na pięcie i pokopytkowanie w głąb nieznanego lasu nie wchodziło w grę, zwłaszcza, że Anceu jak widać zadomowił się już na tym pomalowanym jak pisanka głazie i nawet rozpoczął konwersację. (Jednostronną, to było jednak w jego przypadku normalne – z rzadka dopuszczał do głosu kogoś, kto się z nim na dzień dobry nie zgodził. Nadal pamiętała jak struchlała ze strachu przed ogromnym kociskiem pozwoliła mu się wrobić w kradzież „doprawdy, panienko, skradzionych przecież” herbatek. Włamanie i kradzież, żeby być precyzyjnym.) Wyszła ostrożnym (dla niej) i swobodnym (dla postronnych obserwatorów) krokiem spomiędzy drzew, nie spuszczając z kotołaka zielonego spojrzenia. Później ruszyła w lewo, po krawędzi polany, czekając czy nieznajomy aby na pewno jest niemową. Podniosła nawet dłonie, by zamigać kilka gestów–pozdrowień, nauczonych od Agapita, poniewczasie uświadomiła sobie jednak, że zachowuje się jakby mówiła do Araba po portugalsku i oczekiwała, że odpowie, najlepiej w jej rodzimym języku. Osoby głuche lub niemowy posługiwały się tu pewnie telepatią lub obrazami, nie jakimś prostym, pospolitym zamiennikiem języka.
No ładnie. Gdyby Inle wiedziała, pewnie umarłaby ze śmiechu. Aktualnie była dla Evy głuchoniemym mężczyzną z kocimi uszami. Jeszcze chwila i lektor w tle zapowie „Ksin. Saga o kotołaku”.

Gdy Dachówka nie odezwała się także do niego, Victor przeniósł uwagę na drugą stronę kamienia i nagle tygrysie ciało miało już dwa łby – ten zwrócony ku Inle oraz zupełnie nowy, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą bujał się długi, puszysty ogon. Marionetkarka zamrugała raz i drugi, nie wierząc własnym oczom, i aż się zatrzymała w połowie kroku. Jeszcze metr lub dwa i sama zobaczyłaby przycupnietego za głazem mężczyznę, nie było jednak takiej potrzeby, ponieważ Anceu już wyłuskał go wzrokiem. (I prawdopodobnie dlatego stał się dwugłowy – by po równo rozmawiać i z Dachówką, i z Kapelusznikiem, którego zaraz, bien sûr, zagadnął.)
— Och, dzień dobre popołudnie, monsieur? — zaczął jak zawsze dwuznacznie i z czapy, a zarazem rozbrajająco szykownie, w jakiś sposób gładko i naturalnie używając zasłyszanych od Evy francuskich słów. — Nie jest pan tym Kapelusznikiem, którego miałem nadzieję znaleźć, lecz dobry Kapelusznik nie jest zły, n'est-ce pas?



[Wróciłam z ucieczki w wielkopolskie Bieszczady, także już będę dostępna. Pardon za przestój, rybki.]

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Aromatyczna Polana
Wto 23 Cze - 20:45
Jej czarne ucho poruszyło się słysząc jak w jej pobliżu pojawiają się kolejne osoby. Zupełnie nie była gotowa na spotkanie kogokolwiek, jednak ta sytuacja pozytywnie wpłynęła na jej nerwy rozpraszając denerwujące myśli. W końcu działo się cos innego, widziała inne twarze niż przez ostatni czas.
Przez chwilę przyglądała się dziewczynie nie wiedząc za bardzo co sobie myśleć. Kiedy miała się odezwać, ta zaczęła wykonywać dziwne gesty, które może i by zrozumiała gdyby zupełnie nie zbiły jej z tropu.
Koniec końców po chwili namysłu wzruszyła ramionami.
- Mam coś na twarzy, że patrzysz na mnie w taki sposób? - Zwróciła się do dziewczyny, która ewidentnie obrzucała ją dziwnym, niepewnym spojrzeniem. Nawet mimowolnie przesunęła dłonią po swoim czarnym futrze na twarzy. Może tutejsza roślinność zostawiła jej swój kawałek na pysku, albo jakaś resztka jedzenia? Nie lubiła tego. Kiedy ktoś tak na nią patrzył, zaczynała czuć się jak jakiś niedorozwinięty kociak, albo niebezpieczny zbir. Może i nie miała czystego sumienia, zdarzało się jej kraść i włamywać, ale nie była złym kotem. Przynajmniej się starała.
Dopiero po dłuższej chwili odwróciła wzrok w stronę pozostałych osób. Zaczynała czuć się w jakiś sposób otoczona. Do niedawna w końcu myślała, że jest tu zupełnie sama.
- Pięknie.. - Mruknęła cicho.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Aromatyczna Polana
Nie 12 Lip - 2:02
Wróbel - wmieszany w okoliczną chmarę ptaków - został spłoszony. Sprawa oczywista i jasna jak słońce, jego drobne skrzydła trzepotały sobie w najlepsze, coby wrócić zza głaz w optymalnym czasie (ćwierkając z oburzeniem w chwili lądowania nieopodal gigantycznej filiżanki). Powrót ptaszka został jednak... nieco przeoczony, zignorowany wręcz! Osobnik chowający się w okolicy bowiem w najprostszych słowach... czilował sobie w najlepsze. Tak, to było dobre wyrażenie, dokładnie opisujące obecny stan rzeczy. W obliczu bytu, którego huśtawki nastrojów dorównywały skokom najbardziej zawziętych, aktywnych giełdowych wykresów - taki obraz naprawdę był wręcz... niewyobrażalny, niemalże niemożliwy i w ogóle, trylion epitetów. Tryliona tego nie potrafiła zburzyć nawet (nawet) obca głowa, odzywająca się stąd ni zowąd do niego (tak, do niego!) - pytając o tak przyziemne rzeczy!
- "Oczywiście, wspaniałe, najwspanialsze!" - Vitya zamrugał szybko oczyma, po czym przeniósł już wzrok całkowicie na dwugłowe stworzenie. Jakiś maleńki, mikroskopijny(!) ciekawski pierwiastek kazał srebrnowłosemu zastanowić się komu tygrys towarzyszył, czy też dlaczego mówił coś o drugim kapeluszniku, tym poszukiwanym - ale! Od czego są pytania!
- "Proszę w takim razie wybaczyć mi zawód." - Skłonił się nisko (na tyle, na ile tylko pozwalała mu na to pozycja siedząca, rzecz jasna! wprawne ucho mogło nawet posłyszeć jakieś... ciche jękniecie, ah, starość nie radość jak to mówią...?) - "Ośmielę się jednak zgodzić i zaoferować swoje tymczasowe towarzystwo." - Które, prawdopodobnie nie sprowadzało szanownych gości na tę polanę w żadnym stopniu. Jak to mówią, grunt to samoświadomość! Nawet Reid minimum tej słynnej, nieocenionej samoświadomości posiadał - jego dotychczasowy bilans spotkanych istot, i istot z którymi faktycznie udało się przeprowadzić konwersację (długą i kulturalną)... chyba wychodził na porządny minus, i mimo że zasady szeroko pojętej matematyki wcale nie musiały działać tak samo po drugiej stronie lustra - tak koncept liczby poniżej... niczego był w stanie jeszcze przekroczyć jego umysł.
... Okazje się wykorzystuje, prawda?
W tym momencie Vitya wykonał ten słynny, zapraszający gest (no, prawie przypominający "chodź tutaj", ale z gracją!) i uśmiechnął się nieznacznie. - "Proszę to potraktować jako zaproszenie... A nuż i Wasz drugi Kapelusznik dołączy do nas?"

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Aromatyczna Polana DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Aromatyczna Polana
Sro 22 Lip - 0:16
Słysząc głos – głos zdecydowanie bardziej żeński niż męski, bo wyższy i bardziej miękki niżby się spodziewała; na pewno niż sobie wyobrażała, bo ostatnio wyobrażała sobie bardzo dużo, zdecydowanie za dużo i za bardzo na wyrost – spojrzała na postać bardziej jak na osobę niż na potencjalne zagrożenie. Stanowczo „na wyrost”. Zreflektowała się, w końcu nieznajomy(a) odezwał...a? się pierwsza i jak bardzo by wnikać i roztrząsać – groźba to to nie była.
— Ah, pardonnez-moi — wypaliła zakłopotana, nieznacznie unosząc dłonie. — Nie, skądże, po prostu bywam zbyt ostrożna. Dużo częściej spotykają mnie w Krainie Luster złe niż dobre rzeczy — wyjaśniła rzeczowo. Nie zamierzała wchodzić w szczegóły swojego mieszanego, poplątanego pochodzenia czy faktu, że nie była lustrzakiem. Gdyby zaszła potrzeba, potrafiłaby spokojnie udać pierwszego lepszego mieszkańca Krainy – miała po temu i wiedzę, i magiczne warunki. Ceną ostrożności przybierającej niekiedy aż paranoiczny kierunek – czajenie się naprzeciwko jak dwa dzikie zwierzęta, serio? – były zdarzenia takie jak to teraz: niezgrabne i krępujące.
Uśmiechnęła się lekko, na poły na przepraszająco, na poły wcale nie. Gdy nieco zeszło z niej ciśnienie, jaskrawozielone oczy znów poczęły szelmowsko błyszczeć.
— Gdyby odezwała się pani już na samym początku, zamiast uznawać mnie za potencjalnego zabójcę, tak jak ja uznałam panią, wyszło by mniej niezręcznie — zakończyła przewrotnie, nadal z tym co i wcześniej półuśmiechem. Oczywistym było, że otwarcie żartowała sobie z sytuacji. Przed chwilą tak oszczędna w gestach, ostrożna i czujna jak gotowy do ucieczki zając, sprawiała obecnie wrażenie pierwszej lepszej turystki, która zgubiła drogę w lesie. A jednak mimo pogodnej twarzy spojrzenie nadal miała skupione i wciąż stała po drugiej stronie polany.
Dopiero głos zza głazu oderwał ją od – znowu! – obserwacji nieznajomej. Tym razem chociaż mniej lustracji, a bardziej przypatrywania się: z niemal niewidocznie przechyloną głową i ciekawskim spojrzeniem, w oczekiwaniu na jej odpowiedź. W końcu nie co dzień widuje się dwunogiego kota! (Kotołaka?) W tym też momencie ze szczytu kolorowej filiżanki odezwał się tygrys, ewidentnie zapraszając je do zabawy:
— Panno Evo, chce mademoiselle usiąść tu na górze czy bliżej tego sympatycznego Kapelusznika? No i to samo zapytanie kieruję również do drugiej panienki – dodała inna głowa Anceu, ta zwrócona w kierunku dwóch kobiet.

Ruda rzuciła Dachówce krzywe, rozbawione spojrzenie i ruszyła powoli w kierunku obcego głosu. Gdy okrążyła już głaz, ukazał jej się siedzący u stóp kamienia szczupły student. (W Krainie Luster z pewnością nie mieli podobnych do ludzkich ram wiekowych, a jednak zaklasyfikowanie go w taki sposób wydawało się najbardziej adekwatne – siedzący przed nią nie był już „chłopakiem”, nastolatkiem, ale nie był też do końca „młodym mężczyzną”, które to określenie przywodziło Evie na myśl przesadnie elegackich, niespełna trzydziestoletnich karierowiczów, z którymi tak bardzo chciałaby wyswatać ją maman.) Gdyby nie zobaczyła go od razu z tak bliska, może mogłaby pomylić go – z tymi szarymi włosami i chudymi ramionami – z Dumą.
Duma.
Cudownie. Na wszystkich bogów. Jedna jedyna osoba, której dziś nie szukała.
Uśmiechnęła się nieco, robiąc dobrą minę do złej gry,  kompletnie ignorując – przewrotnie tym bardziej widoczne, bo widziała go ostatnio tak dawno temu – to fizyczne podobieństwo. Przycupnęła na wonnej, ruchliwej gdzieniegdzie trawie w połowie odległości między skrajem polany a głazem–filiżanką. Nogi wyciągnęła w bok, nieco zgięte w kolanach,  jedna przy drugiej.
— Dziękuję, Victorze, tu mi będzie dobrze – zapewniła go, szukając wzrokiem najpierw tygrysa, a później kotołaczki. Z tego miejsca widziała ich wszystkich jak na dłoni i miała jeszcze sporo czasu by zareagować, gdyby któreś z nieznajomych spróbowało czegoś podejrzanego. To samo w przypadku czegoś z lasku, a dodatkowo miała Anceu obserwującego teren bezpośrednio za jej plecami. Trzy metry w jedną i w drugą stronę. Optymalnie.
— Miło mi — rzekła do „studenta” spoczywającego pod głazem, choć wcale jej nie było. — Iskra Marionetkarka — przedstawiła się jako pierwsza, wskazując na siebie dłonią, którą późnej skierowała na tygrysa. — Oraz Victor.
Naprawdę nie miała pojęcia co oni tu robili. Dlaczego trwonili czas, siedząc sobie w towarzystwie ledwo co poznanych osób zamiast dalej przeszukiwać wioski i pozyskiwać informacje.

Ależ się, Iskierko, zmieniłaś od swojej pierwszej wizyty w Krainie Luster.
W sumie. Co może być gorsze od mentalnej śmierci, beznadziei i bezradności? Zabiją ją? Proszę bardzo. Jeden problem z głowy.
— Czy wiedzą państwo coś o Anarchistach? — wypaliła do Kapelusznika i Dachówki z zupełnie neutralnym, niemal pogodnym wyrazem twarzy, jak gdyby z ciekawości zapytała czy wiedzą coś więcej o rosnącym tu gatunku herbaty.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Aromatyczna Polana
Czw 6 Sie - 15:05
Nie zwróciła szczególnej uwagi na zmieszanie dziewczyny. Brała pod uwagę, że mogła brać ją za faceta, ale nigdy nie brała takich rzeczy do siebie.  
- Rozumiem..- Wymruczała jedynie. Jakby nie patrzeć ją też spotykało więcej złych rzeczy niż tych dobrych, a czasem to ona przynosiła te złe. Można by się pokusić nawet o stwierdzenie, że czasem przynosiła pecha i bywało jej z tym całkiem dobrze.
Zdecydowanie było dla niej zbyt tłoczno. Jak na spokojną polanę, całkiem dużo niespodziewanych rzeczy, a raczej osób tu spotkała. Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie swój spacer i w ogóle ten dzień. Słysząc sposób w jaki się wypowiadali i gesty zmarszczyła lekko nosek. Zdecydowanie było to dla niej coś, z czego na co dzień mogłaby pokpić, gdyby jej oczywiście nie widzieli. W końcu jej było bliżej do ciemnej ulicy i płatania figli niż picia herbatki i skromnych uśmiechów.
Mimo wszystko zbliżyła się trochę w kierunku reszty, a nóż usłyszy o czymś co wyda jej się ciekawe i warte sprawdzenia?
- Anarchistach? - Słysząc pytanie zastrzygła lekko uchem. Zdecydowanie mogło być to coś wartego uwagi. - Czemu pytasz o coś takiego? - Jej ciekawska część dała o sobie znać. Od razu miała mnóstwo pytań w głowie. Wolała jednak pozostawić je dla siebie, albo chociaż się z nimi wstrzymać dopóki nie dowie się, czy temat anarchistów będzie godny jej uwagi.
Miała tylko nadzieję, że nie usłyszy żadnego znanego jej z przeszłości imienia. Bardzo nie chciała wracać do swoich wspomnień o posiadaniu znajomych. Teraz nie miała żadnych i udawała, że tak jest lepiej i w jakiś sposób na pewno było.
Ostatecznie, skoro już mieli jej pełną uwagę, najwyraźniej dołączyła całkiem do tej zbieraniny przy herbacie i przycupnęła w ich towarzystwie.
Końcówka jej ogona delikatnie przesuwała się od prawej do lewej, zupełnie nie skrępowana bandażem, który oplatał jego mały odcinek.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Aromatyczna Polana DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Aromatyczna Polana
Nie 16 Sie - 6:17
Nie mogła patrzeć na tego młokosa; na jego szare włosy – tak zwyczajne jak na Krainę Luster, choć niezwyczajne w ściśle włosowych kategoriach, na chude jak patyki ramiona i zgarbioną sylwetkę, po części wyłaniającą się zza głazu z punktu, w którym siedziała – tak boleśnie przypominające kulącego się pod spojrzeniami i słowami Lunatyka. Nie mogła na niego patrzeć, choć nie był nim; nie miał twardego, zielonego spojrzenia, które jako jedyne się nie kuliło, nie miał bladego, cynicznego uśmiechu na podorędziu.
Najchętniej uciekłaby gdzie pieprz rośnie – i pewnie to właśnie zrobi za parę minut. Znów ucieknie. Cała ta sytuacja była rozdzierająco bolesna na swój własny sposób. Może powinna poszukać owej legendarnej Fontanny Zapomnienia.
Odwróciła spojrzenie i tak raz po raz wracające ku „studentowi”. Czy los już nie dość z niej drwił? Straciła swojego mrocznego, złamanego anioła. Straciła go na rzecz jego żony, to oczywiste.

Odwróciła je, i zaraz spoczęło na drugiej osobie, bo kocica zapytała o coś zgoła oczywistego. A może nie? Może po prostu to myśli rudej w ciągu kilku minut zgorzkniały i zwiędły jak źle suszone liście herbaty i teraz każde zdanie jest nieodpowiednie, myśl nielotna, a zachowanie urągające wszystkim normom? Tylko tak potrafiła wyjaśnić nagłą niechęć, zakrawającą nieomal o pogardę, odczuwaną w kierunku Dachówki i jej kilku słów. Była samoświadoma własnej niestabilności, o tak. Po prostu nie chciała nic z nią zrobić.
Przymknęła powieki, delektując się padającym na twarz słońcem, nim nadal z zamkniętymi oczami odpowiedziała. Chłopaka wciąż ignorowała. Victor skamieniał sobie (dosłownie!) na szczycie kolorowego głazu. Dzień jak co dzień.
— A nie powinnam pytać? Victor nie chciał ze mną rozmawiać o tutejszych ugrupowaniach, lecz to było kilka lat temu. Wydawało mi się, że od tego czasu przestali być bandą rozbójników napadającą bogatych. — Miała dodać coś o Robin Hoodzie w krzywym zwierciadle – hihi – ale lustrzanie nie mieli podstaw, by załapać żart. — Szczerze mówiąc, skierowała mnie do nich główna gildia Marionetkarzy, bo chodzą pogłoski, że pomagają w potrzebie. Jakiejkolwiek — dodała i w sumie to nadal brzmiało jak grupa przestępcza. Jaki jednak miała wybór?

Gdy jednak nie otrzymała informacji — żadnych, a na pewno takich, których by chciała — stwierdziła, że czas wdrożyć starą prawdę: umiesz liczyć? Licz na siebie — i z takim to wypaczonym komentarzem matematyki postanowiła ruszyć dalej. Pożegnała się równie szybko, co i niezręcznie — w końcu w sumie dopiero co zaczęli konwersować — i zupełnie ignorując pomruki niezadowolenia Victora, wyszła z Polany. Nie bała się, że któreś z nich skoczy jej na plecy. Raczej, że spróbuje ją zatrzymać, a jak się okazuje, kontakty z ludźmi nie są jak na razie tym, co może znieść na trzeźwo.


[zt Iskra +Anceu]

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Czw 15 Kwi - 21:29
Wiedziała że ją zignoruje. Spodziewała się tego i nie zamierzała dać za wygraną. Może i wtykała nos nie w swoje sprawy, może nie powinna się czepiać. Może. Ale nie potrafiła. Irytowało ją takie zachowanie. A chodzenie na pogrzeby się jej znudziło. Złapała mężczyzne za ramie. W sumie chciała tylko poprosić by wrócił cało, jednak nie miała takiej okazji. Mrugnęła i otwierając oczy zamrugała. Stała na magicznej polanie pachnącej herbatą, ziołami i owocami.
-Jak to? Czy właśnie jesteśmy u Lustrzaków? Ale czad.
Trochę jak dziecko zaczęła chodzić i zbierać kolejne rośliny. Do teraz nie dostała pozwolenia wyjść dalej poza laboratorium. Widziała jedynie hybrydy, ale zobaczyć to wszystko na żywo było prawdziwą przygodą. Nie bała się, chciała zwiedzić ten świat.
-Przepraszam, ale i dziękuję.
Odezwała się do Huntera z przepraszającą miną. Jednak błyszczące czarne oczy i zaróżowione z emocji policzki nie mogły ukryć ekscytacji jaka rozpierała dziewczynę. Miała ochotę skakać i zebrać do badań wszystko.
Nie zamierzała już teraz się kłucić, że nie wróci. Może mężczyzna jej nie odeśle a po co prowokować.


Ostatnio zmieniony przez Marianne dnia Sob 17 Kwi - 10:26, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Czw 15 Kwi - 22:07
Kurwa....tego nie przewidziałem. Przeniosło mnie tak jak planowałem, ale musiało przybrać też ją?!
Słysząc jej słowa warknąłem - zamknij się - powiedziałem i rozejrzałem się, wzdychając. Nikogo nie było w pobliżu, to dobrze. Jeszcze tego brakowało, żebym przez nią wpadł. Jajogłowy, który pierwszy raz zobaczył Krainę, tego mi jeszcze brakowało...
- Co ty odpierdzielasz? - zapytałem, widząc jak zaczyna nagle biegać w kółko. Nawet Farfocel przyglądał się jej ze zmieszaną miną. Puściłem go by mógł sobie trochę poniuchać, ale wiedziałem, że teraz to nie niewytresowany pies był problemem, a kobieta, która postanowiła, że nagle zacznie się interesować współpracownikami.
Gdy przebiegła obok, lecąc po kolejne badziewie, złapałem ją za kitel, nie pozwalając iść dalej - rzucasz się w oczy, wracasz i to natychmiast - powiedziałem, patrząc na nią groźnie. Ten pokurcz naprawdę mnie wkurzał. Wszyscy naukowcy byli tacy sami?
Widziałem jednak tę minę, która mówiła, że zaraz będzie mi jeszcze bardziej zawracać dupę. Warknąłem ponownie i szarpnąłem za kitel - oddawaj - powiedziałem, zmuszając ją do tego by go zdjęła, po czym złożyłem go szybko i wsadziłem do Sakwy. Wyciągnąłem kilka słoików i pojemników na próbki, niech już stracę - jak ktoś nas złapie, ty giniesz pierwsza - powiedziałem śmiertelnie poważnie. Kurwa...nie dość, że będę miał problem, bo wziąłem kogoś ze sobą, kto nie jest przygotowany do przebywania w Krainie to jeszcze musze pilnować by nas nie wkopała. Do tego będę musiał kombinować z poszukiwaniami. Ech...i jeszcze ten cholerny kac nie chce odpuścić!

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Pią 16 Kwi - 10:09
W sumie to mogła udawać że nie słyszy warczenia mężczyzny. Był spięty niczym tyłek przemytnika na lotnisku. A właściwie bardziej spięty niż zazwyczaj. Było w tej krainie wiele ciekawszych rzeczy niż narzekanie. Cując ucisk na kitlu i nieprzyjemne szarpnięcie zprawnie przeniosła ciężar ciała ze stopy na stopę, obróciła się i zatrzymała krzyżując ręce na piersi. Zostawiła Hunowi kitel w rękach. Jednak miał co chciał zatrzymała się.
-Nie wrócę do laboratorium. Tam jest nudno i nic się nie dzieje. Jeśli chcesz możesz mnie zostawić.
Jeśli chciał się z nią kłócić proszę bardzo! Tylko zmarnują cenny czas i energię. Widząc jak chowa jej kitel przewróciła oczami. Nawet w tej krainie powinni być lekarze. Mogła by się założyć, że coś takiego jak szpital tutaj istnieje. Jednak nie odezwała się i dobrze bo po chwili mężczyzna zmiękl i na swój pokręczony sposób zgodził się by została. Przez chwilę mógł zobaczyć radość na twarzy kobiety, jednak szybko spoważniała i udając zdenerwowaną minę Huntera postanowiła bo jawnie sparodiować.
-To prowadź bym nie płątała ci się między cholernymi nogami.
Coś czuła, że mężczyzna nie zrozumie jej żartu, ale czasem warto zaryzykować. Chociaż w sumie może nie powinna mu dokuczać. Powinien mieć jeszcze kaca po wczorajszym wieczorze.
-Próbowałeś soli fizjologicznej kiedyś? - zapytała nieśmiało po czym dodała - W sensie, że na kaca. A jak chodzi o słoiki to może schowaj bo się rzucasz w oczy troche.


Ostatnio zmieniony przez Marianne dnia Sob 17 Kwi - 10:27, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Pią 16 Kwi - 10:30
Zacisnąłem palce na materiale jej kitla - pieprzona hipokrytka - powiedziałem, słysząc jej argumenty, dlaczego nie chce wracać do labo. Bo jej się kurwa nudzi? A na mnie najeżdża, że wybieram się na wycieczkę, a sama wyrusza do nieznanej sobie Krainy bez ŻADNEGO przygotowania? Dlatego nie chciałem jeździć z jajogłowymi. Ruru jeszcze się jakoś słuchał i dało się go łatwo przerobić na Lustrzaka, chociażby patrząc na jego sposób ubierania się.
- Mam cię zostawić? Żebyś tu zdechła, albo wygadała skąd jesteś? - zapytałem, powstrzymując się z trudem by jej po prostu nie jebnąć. W końcu dla mnie nie ma różnicy czy to facet czy baba. Jebnąć można tak samo - już mam dość problemów, nie mam zamiaru zbierać na klatę kłopotów jakiegoś nowicjusza, ani tego, że Cię nie dopilnowałem - byłem wściekły, nie czułem się dobrze a ta cipa jeszcze krzyżowała mi plany. Dlaczego nic nie może iść po mojej myśli?
Chciałem być miły, przez chwilę. Jednak widząc jak się odszczekuje, po prostu zmiażdżyłem jeden ze słoików w dłoni. Nie dość że czułem się chujowo, to jeszcze ten cały zapach przyprawiał mnie o zawroty głowy.
Jej pytanie o sól zignorowałem. Rozejrzałem się, gdzie w ogóle jesteśmy? Herbaciane. No zajebiście....brakowało tylko tego, żeby znalazł nas jakiś przypałacowy patrol. Musiałem się uspokoić.
Odrzuciłem resztki szkła i resztę schowałem do Sakwy - powiedz mi co w ogóle wiesz o Krainie....o zasadach jakie mamy gdy wyruszamy tutaj? - spojrzałem na nią uważnie. Jak ma mi zawracać dupę to niech chociaż nie popełnia tych najgłupszych błędów... Dlaczego ten dzień musiał być taki do dupy? Nieświadomie pomasowałem wybity bark. Zupełnie jakby zaczął mnie boleć, jednak nie musiała wiedzieć o mnie aż tyle, by uznać, że przecież bólu i tak nie czuję.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Pią 16 Kwi - 13:04
Uspokoiła się odetchnęła i zacisnęła lekko pięści. Była w stanie przyznać, że to jej wina okej wkręciła się na gapę. Okej mężczyzna był i tak na codzień zmierzły to jeszcze jego stan pogarszał kac. Do opieprzu również była przyzwyczajona. Tak więc przeczekała atak złości i odezwała się dopiero gdy mężczyzna pomasował wybity bark. Albo bo bolał albo potrzebował zrelaksować mięśnie szyi.
-Mało macie w aktach informacji o Krainie. Znam jej topografie, specyfikacje z akt, rasy i zagrożenia. Swoją drogą wszystko jest tak opisane jakby jedynym celem było zrujnowanie tego miejsca a szkoda. Ma bardzo duży potencjał. Nie zostałam przeszkolona jak mam się się zachowywać w terenie bo wszelkie procedury są dla osób pracujących w terenie. Jeśli szujesz się za mnie odpowiedzialny najpierw sam się uspokój.
Marianne była poważna, mówiła rzeczowo i stanowczo, nie poznosiła głosu i zachowała obojętną mimikę by przypadkiem nie zprowokować mężczyzny do dalszych nic nieznaczących kłótni. Jednocześnie obserwowała go uważnie skupiając się na zachowaniu mężczyzny i zrenionej ręce. Swoją drogą powinien ją opatrzeć by nie wdało się zakażenie. Zastanawiała się jak on przeżył pracując w terenie z tak cholerycznym charakterem. Jeśli się denerwował taką pierdołą to co by zrobił gdyby pojawiła się jakaś groźna sytuacja, której nie przewidział?


Ostatnio zmieniony przez Marianne dnia Sob 17 Kwi - 10:28, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Pią 16 Kwi - 23:57
Westchnąłem i pomasowałem nasadę nosa - chociaż znasz zagrożenia.... - powiedziałem i rozejrzałem się uważnie, nasłuchując. Podszedłem do niej by nie mówić zbyt głośno - co do zasad, nie można dać się złapać, rozpoznać gdzie pracujesz, a jeśli ktoś już Cię złapie to ... najlepiej palnąć sobie w łeb, by się nic nie dowiedzieli - powiedziałem z martwą (jak zawsze z resztą) miną.
Prychnąłem - odpowiedzialny? Nikt nawet nie wie gdzie jesteś, ale jeśli znajdzie się jakiś kapuś, który nas widział, zaraz będzie na mnie, jak nie wrócisz - powiedziałem, przeczesując czarne włosy, odgarniając przy tym grzywkę i pokazując swoje zielone oko. Dlaczego musiałem trafić na takiego jebanego uparciucha?
Spojrzałem na swoją dłoń, bez emocji. Wyciągnąłem z Sakwy butelkę z wodą oraz jakąś szmatkę. Oblałem ranę i osuszyłem ją. Poruszyłem kilka razy palcami i już było spoko. Krew przestała lecieć. Fajnie tak się szybko leczyć.
- Co będę miał z tego, że zabiorę cię na wycieczkę, zamiast zabrać spowrotem? - zapytałem wprost. Nie będę robił nic za darmo! To nie Ruru, żeby ją na spacerki po dość niebezpiecznej Krainie. Uspokoiłem się, jednak było widać, że nie żartuję z tym odsyłaniem jej. Znów pomasowałem bark. To unieruchomienie zaczynało mnie irytować...ech... Wyciągnąłem z Sakwy papierosy oraz zapalniczkę typu Zippo z wygrawerowanym czarnym krukiem. Zapaliłem i wypuściłem dym w powietrze, wpatrując się w pogodne niebo.
Farfocel w tym czasie myszkował wokół, ale trzymał się cały czas blisko, by mnie nie zgubić. Szukał tropu czegoś do upolowania. Ciekawe czy my się uda.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Sob 17 Kwi - 10:47
Zawsze działa. Za każdym cholernym razem. Cóż nic nie mogła na to poradzić, że świat był na tyle różnorodnym miejscem, a jednocześnie tak ograniczonym, że dało się do niego dostosować dość szybko bez większych problemów. Marianne patrzyła uważnie na swojego rozmówce, gdy się do niej zbliżał. Słysząc ich zasady podniosła delikatnie brwi do góry, nie w zdziwieniu, tylko w zawodzie. Naprawdę to był ten cudowny plan zachowania się w tej Krainie? Chyba będzie musiała porozmawiać w końcu z szefem i dowiedzieć się nieco więcej niż znajduje się w aktach.
Marianne nie odpowiedziała na nic. Odezwała się spokojnie dopiero gdy mężczyzna zapalił papierosa. Cóż nie spodziewała się, że z krzyków i gróźb przejdą do negocjacji ceny. Kobieta miała ochotę prychnąć jednak była za dobrze wyszkolona by sobie na to pozwolić. Jedynie odetchnęła głębiej i odezwała się uważnie i ze spokojem ważąc słowa.
-Nie jesteś najemnikiem aktualnie, a ja nie jestem twoim klientem. Jest parę opcji, wrócę na własną rękę i będę udawać, że nic się nie stało, a ty od razu mnie odesłałeś do domu. -Przecież ośrodek był monitorowany więc nie mogli za wiele wymyślać. -Inna opcja jest taka, że wrócę razem z tobą i wezmę pełną odpowiedzialność za fakt przebywania tutaj. Alboooo...wrócę i poopowiadam paru plotkarą, że zabrałeś mnie specjalnie tutaj. Oczywiście możliwości jest dużo więcej, ale zależne są od naszej współpracy.
Kobieta uśmiechała się delikatnie i niewinnie, jednak ten uśmiech nie objął jej czarnych oczu. Nie miała zamiaru płacić haraczu, za coś co mogła zrobić sama. Do tej pory nie ruszała się z laboratorium by grzecznie czekać na pozwolenie z góry, ale skoro nadarzyła się okazja to nie będzie wracać do domu. Liczyła na bardziej emocjonującą pracę, niż siedzenie za biurkiem. Już nawet w poprzedniej pracy spędzała więcej czasu w terenie. Tfu, nawet na studiach robiła więcej.
Spokojnie czekała na odpowiedź mężczyzny jednocześnie rozglądając się i podziwiając okolice. Łąki przypominały jej piękne pola we Francji, jednak tylko trochę ponieważ tamte pachniały trawą i ziołami a do tego nie miały tylu zadziwiających kolorów w sobie.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Sob 17 Kwi - 11:00
Uniosłem brew, gdy zaczęła przedstawiać opcje. Westchnąłem wyraźnie znudzony - a co to da tobie, albo co ujmie mnie, jeśli to rozgadasz? - zapytałem i dmuchnąłem jej dymem prosto w nos - jedynie tyle, że brat będzie mi suszył głowę i chciał nas wyswatać i umawiać na randki - powiedziałem, patrząc jej prosto w te jej węgielki - tak więc nie masz ani nic do zaoferowania, ani nic do zagrożenia - dodałem. W końcu miałem gdzieś co inni o mnie mówią. Zbliżyłem się do niej bardziej, przypierając ją do jednego z herbacianych drzew, na którym dyndały wesoło piramidki - a może tego chcesz? Wymusić na kimś związek, albo zwrócić na siebie uwagę? - zapytałem, będąc bardzo blisko jej twarzy.
Nagle Farfocel zawarczał a ja sam zamarłem, nasłuchując. Ktoś się zbliżał. Jeśli kobieta chciała się odezwać, zatkałem jej usta dłonią. Szczęk zbroi? Strażnicy! Kurwa...
- Bądź grzeczna, ktoś idzie - powiedziałem cicho i przywołałem Farfocla. W momencie, gdy Strażnicy wyłonili się zza drzew, naparłem mocniej na rudzielca, całując ją i nie pozwalając się opierać. Ci tylko popatrzyli na nas. Chcieli coś powiedzieć, ale uznali, że to nie pierwszy raz i nie ma sensu nas wyganiać, po czym poszli dalej. Gdy tylko się oddalili, odsunąłem się i westchnąłem, znów zaciągając papierosem - czyli miałem rację - powiedziałem, spoglądając w stronę, w którą się udali. Kobietą się nie przejmowałem, ani jej reakcją. To nie było coś co chciałem robić, ale wiedziałem, że gdybyśmy sobie tak po prostu gadali to pewnie by się nami bardziej zainteresowali. Ech...dobrze, że trafiliśmy na jakiś leniwych strażników....

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Sob 17 Kwi - 12:13
Skupił się na rozgadaniu? Czyli opinia jest dla niego ważnym elementem. A to ciekawe, ale było coś jeszcze ciekawszego. Ścierka, którą owinięta była ręka dalej nie zmieniła barwy. Czyli krwawienie musiało dość szybko ustać, trochę za szybko.
Słysząc, że ktoś miał by ich zeswatać Mari zamrugała szybko zaskoczona. Co?! O nie nie nie. Odruchowo pokiwała trochę głową zaprzeczając. Jednocześnie zaczęła się odsuwać od mężczyzny, gdy trafiła na drzewo przestraszyła się i zacisnęła pięści, nie zamierzała pozwolić by ktoś ją obrażał. Na szczęście przed skutecznym i klasycznym ciosem w jajca obronił mężczyznę zwierzak. Słyszała szczęk uderzanego o siebie metalu. Nie odzywała się, nie zamierzała kiedy ktoś idzie. Jednak nie spodziewała się, że mężczyzna zacznie ją całować. Zaskoczona zamarła, z otwartymi oczami. Czuła jak ze wstydu pąsowieją jej policzki, naprawdę nie dało się zrobić czegokolwiek innego niż tego?!
Gdy tylko mężczyzna się od niej odsunął stanęła pewniej na nogach i odetchnęła w końcu. Była wściekła, zawstydzona, rozgoryczona, upokorzona. Czuła tyle negatywnych emocji, że w kącikach oczu zebrały się jej łzy. Odruchowo oderwała się od drzewa i z rozmachem spoliczkowała mężczyznę. Może wszyscy w Morii uważali ją za słabą, nie potrafiącą się obronić dziewczynkę, która całe życie siedziała przez komputerem, za to teraz Hunter miał idealną okazję by przekonać się, że kobieta nie była słaba, a nawet dość silna, jak na swój wygląd.
Od razu po ciosie kobieta odwróciła się i pobiegła przed siebie. Wybrała kierunek jak najdalej od pałacu by nie trafić na straż. Otarła czarne oczęta z łez by nikt ich nie zauważył. Biegła szybko, chociaż nie zwróciła na to uwagi, zatrzymała się dopiero 2 kilometry dalej. Wzięła głęboki wdech i zaciskając szczękę, oraz pięści wypuściła powietrze licząc od 10 w dół. Nie obchodziło ją czy mężczyzna za nią poszedł czy nie.
Szczerze to miała to głęboko gdzieś, albo raczej chciałaby mieć. Nie była osobą, która szybko się zakochiwała, ale takie gesty nie były dla niej obojętne. Poza tym nie podobały jej się oskarżenia mężczyzny. Próbowała się z nim dogadać przedstawiając m wiele opcji, jednak robił ewidentnie wszystko by go znienawidziła.
Musiała się uspokoić, nawet jak rumieniec nie chciał schodzić z jej twarzy.
Może faktycznie powinna odpuścić i wrócić do domu, a potem udać się tu sama? Marianne poczuła jak ciarki przechodzą przez jej skórę i otuliła się rękami krzyżując je na piersi a dłońmi masując szyję i ramiona.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Sob 17 Kwi - 12:37
Ha! A więc nie przemyślała całkiem tego co mówi. A taka pewna siebie przed chwilą była. Albo po prostu jeszcze nie do końca poznała mojego brata. Ale cóż...taka była prawda. Gdyby się dowiedział, że wziąłem jakąś laskę na wycieczkę zaraz by się do mnie dopierdolił i starał, żeby nas całkiem zeswatać. A jakby to był ktoś do kogo on ma dostęp? O bosz...nawet nie chcę o tym myśleć. Widać jednak było, że dotarł do niej błąd, który popełniła. Nie do końca poznała teren po którym stąpa.
Pocałunek musiał ją zaskoczyć. Może i było inne wyjście, ale w tym momencie, patrząc na to jak byliśmy blisko oraz jak to pewnie wyglądało z zewnątrz to było najlepsze a przede wszystkim najszybsze rozwiązanie.
Nie myślałem o tym jak się poczuje. Domyślałem się, że dostanę w pysk, ba! Może nawet dostanę po jajach ale nie przejmowałem się tym. Nigdy nie byłem zbyt empatyczny. Nauczyłem się nie przywiązywać. Tak było o wiele łatwiej, gdy w każdej chwili można było stracić kogoś bliskiego.
Nie spodziewałem się jednak tego co zrobi ta pannica. Zwiała. Pół biedy, że nie w kierunku Pałacu. To by mogło się naprawdę źle skoczyć.
Westchnąłem ciężko i odczekałem chwilę. Miałem dziś polować na kogoś zupełnie innego. Spojrzałem na Farfocla - szukaj jej - powiedziałem i ruszyłem w kierunku, w którym pobiegła.
Miała dość mocny cios, więc raczej nie była zwykłą kujonką, która siedzi na dupie i nic nie robi. To dawało jakieś nadzieje, że nie będzie takim utrapieniem, ale nadal mi się nie podobało to, że muszę jej szukać. Wiedziałem jednak, że jeśli wrócę bez niej, to będę miał przesrane, a były tylko trzy osoby w całej MORII, których zdanie się dla mnie liczyło. Russell, Kurt oraz Szef. W szczególności, że dwóm z nim dziś podpadłem, to wolałem nie powiększać swoich błędów.
Musiałem przyznać, że przebiegła dość spory kawałek. Farfocel dzielnie ją śledził jednak co chwila coś go rozpraszało. Jednak po upomnieniu wracał do pracy. To był jeszcze szczeniak, bez żadnego treningu, więc nie miałem go za co karcić. Potem dostanie jakiegoś smakołyka, jak już znajdziemy jakąś zgubę.
Nie było to zbyt trudne. Farfocel znalazł ją w ....krzakach. No cóż...pewnie była tam jakaś wiewióra, którą postanowił hapsnąć. Niech sobie je. Na zdrowie. Ja za to podszedłem powoli z drugiej strony i stanąłem za dziewczyną, opierając się o jedno z drzew - to chcesz te próbki czy będziesz się tutaj tak mazać? - zapytałem stojąc w nonszalanckiej pozie, krzyżując ręce na piersi. Nogi miałem skrzyżowane w kostkach, a barkiem opierałem się o chropowatą korę jednego z tych dziwacznych drzew. Nie miałem zamiaru jej zostawiać. Miałem w dupie co zrobi po powrocie, jak się czuje i co o mnie myśli. Nie byłem jednak jednym z tych, którzy zostawiają swoich, co pokazałem na ostatniej misji, na jakiej byłem w Krainie.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Aromatyczna Polana 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Aromatyczna Polana
Nie 18 Kwi - 22:43
Słysząc głos mężczyzny zaskoczyła się, dało się to zauważyć bo lekko się spięła. Odwróciła się powoli i spojrzała w dwukolorowe tęczówki z lekkim politowaniem. Naprawdę?! Nie mógł chociaż przeprosić za swój błąd? Przecież dała mu dość mocno do zrozumienia, że to co zrobił nie było mile widziane.
-Może najpierw byś przeprosił?
Nie rozumiała tego jak można posiadać w sobie tak mało ludzkiego zachowania będąc człowiekiem. Prędzej takiego zachowania spodziewałaby się po lustrzakach. Chciała się odezwać ale usłyszała szmer w krzakach przed nią. Odwróciła się w stronę krzaków i zatrzymała się nasłuchując. Z krzaków wyleciało malutkie, zielone zwierzątko wielkości wróbelka, a za nim przybiegła hybryda mężczyzny. Lekarka pochwyciła zwierzątko i pezytrzymała w rękach.
-Przytrzymaj go by ptaka nie zjadł może?
Psia hybryda stała przed rudowłosą i czekała (o dziwo spokojnie) na swoją zdobyć. Lekarka powoli rozchyliła dłonie i przyjrzała się ptaszkowi. Oszołomione stworzonko przez chwilę rozglądało się przestraszone na dłoniach kobiety, więc ta miała chwilę by mu się przyjrzeć. Na ustach kobiety zaczął malować się zadowolony uśmiech. Mrniszek rozglądał się przestraszony. Malutka klatka piersiowa podnoaiła się i opadała wyjątkowo szybko. Zwierzątko machało główką i niepewnie tuptało w miejscu by ostatecznie polecieć dalej.
-Niesamowite...
Marianne odezwała się cicho bardziej do siebie niż do mężczyzny. Na chwilę nie była zła za to co zrobil i znowu rozkoszowała się magią, która ją otaczała.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach