Komnata Seamair

Seamair
Gif :
Komnata Seamair    Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Komnata Seamair
Sro 23 Paź - 20:12
Opis do dodania

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Komnata Seamair    Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Komnata Seamair
Czw 24 Paź - 1:01
Nauka zaklęcia

Ostatnie wydarzenia nie dawały mi spokoju. Odniosłam sukces, a przynajmniej częściowy, jeśli szło o projekt Dedal… Jednak przez sytuację w jaskini, uświadomiłam sobie, że muszę bardziej zadbać o własne bezpieczeństwo. O obronę w chwilach, kiedy muszę pozostawić napastnika przy życiu. Potrzebowałam czegoś nietuzinkowego, groźnego i praktycznego. Z początku, miałam zamiar potrenować samą, walkę szybko jednak okazało się, że znalezienie odpowiedniego partnera czy partnerki do sparingów nie jest takie proste. Dlatego też moje myśli skierowały się na inny tor, ścieżkę, która zaprowadziła mnie pod komnatę jedynego członka rodziny, jaki mi pozostał. Bo nie tak dawno temu, dowiedziałam się o tajemniczym zaginięciu swojego brata. Jako jedna, że ten nie uznał mnie za siostrę, ta wieść jakoś mną nie wstrząsnęła.
Dziadek miał mi do zaoferowanie o wiele więcej, wszak za jego namową przystąpiłam do Stowarzyszenia Czarnej Róży. Nie przywykłam do proszenia kogoś o pomoc, dlatego ten krok wcale nie był dla mnie łatwy. W ostateczności, wizytę mogłam podciągnąć pod pasmo małych sukcesów.
Po przedstawieniu sytuacji Uilliam wręczył mi jedną z ksiąg, pochodzących z jego prywatnych zbiorów. W moich dłoniach znalazła się stara i dość zniszczona księga, która zawierała w sobie zbiór rozmaitych zaklęć magicznych.
-Powinnaś przejrzeć ją dokładnie, myślę, że znajdziesz tu coś odpowiedniego dla siebie. Należała do pewnego Cienia, mojego druha, jego rodzina od pokoleń zajmowała się gromadzeniem i udoskonalaniem tego zbioru.
-Sprzedał rodzinne dziedzictwo?
-Ależ skąd… powiedzmy jednak, że był ostatnim ze swego rodu. Biedy Verfero, zawsze chciał w życiu dokonać czegoś wielkiego. Pragnął opracować zaklęcie, które zapewniłoby mu nieśmiertelność, niestety coś pokręcił przy inkantacji i cóż… na moich oczach zmienił się w pył. Dlatego musisz uważać przy nauce! Nie możesz się dekoncentrować. Masz wybrać tylko jedno zaklęcie i na nim się skupić. Oczywiście mogę Ci pomóc w trakcie nauki, sam opanowałem kilka zaklęć z tej księgi.
-Dziękuję, na pewno wrócę, gdy już wybiorę.
Zt.

1/25
Własną różaną komnatę, przemieniłam w pracownie, wykorzystując to miejsce głównie do warzenia eliksirów i trucizn. Choć i tak wolałam tą, którą urządziłam sobie w nadmorskiej grocie, na zakazanej plaży. W murach wieży czułam się po prostu zbyt odizolowana od natury. Co więcej, przywodziła mi na myśl wspomnienia zamku, w którym spędziłam większość życia. Dość długo naoglądałam się kamiennych ścian. Nigdy jeszcze nie spędziłam nocy we własnej komnacie. Teraz jednak rozsiadłam się, na obszernym łóżku rozkładając przed sobą księgę, oraz własny oprawiony w skórę notes. Swoją drogą, po co w prywatnej komnacie, podwójne łoże? Cóż…
Na nocnym stoliku zagościła oliwna lampka, czekająca na swą chwilę, by rozbłysnąć. Ta nadejdzie pewnie za godzinę czy dwie, kiedy zmrok zacznie powoli panoszyć się po świecie.
Nie musiałam przejrzeć księgi jednej nocy. Dziadek, nie nalegał wcale na jej szybkie zwrócenie, ja jednak chciałam jak najszybciej zabrać się na samą naukę. A w tym celu musiałam wybrać odpowiednie zaklęcie. Miałam spośród czego wybierać. Do jednych z najciekawszych należało zaklęcie, sprawiające, iż nieprzyjaciela zaczyna dręczyć widmo jego najgorszego koszmaru. Inne potrafiły sprawić dosłownie, że „człowiek” na jakiś czas zapuszczał korzenie. Kolejne pozwalało na stworzenie swojej własnej magicznej kopii. Nad tym ostatnim zastanawiałam się dobrą chwilę.
Ten dzień, musiał być bardziej męczący niż mi się zdawało, ponieważ w końcu usnęłam, nadal trzymając otwartą księgę w dłoniach.

2/25
Gdy ocknęłam się po kilkugodzinnej drzemce, w pierwszym momencie spanikowałam. Widok wzorzystego baldachimu nad łóżkiem nie pasował do sufitu mojej sypialni. A już tym bardziej do nieba, po którym leniwie sunęły chmury czy też delikatnie migotały gwiazdy. Pod palcami, poczułam szorstki papier, a po chwili światu wróciły ostrzejsze kontury.
-Wieża no tak....
Przeciągnęłam się, po czy ze stolika zgarnęłam lampkę, ponownie ją zapalając. Z dalszą lekturą przeniosłam się na parapet okna, licząc, iż tam będzie znacznie trudniej zasnąć.
Przez chwilę przyglądałam się szalonemu tańcu, jaki odprawiał płomień uwieziony w lampie. Ogień miał w sobie coś pociągającego... i może przez tą właśnie myśl postanowiłam cofnąć się o kilka stronic, by wrócić do opisu zaklęcia o nazwie „Tęczowa Pożoga”.
Przypomniałam sobie o nim, ponieważ dotyczyło właśnie ognia… i to bardzo niezwykłego.
Opanowanie zaklęcia miało pozwolić na samoistne rozpalenie, płomieni, mieniących się tęczowymi barwami. Takie coś musiało wyglądać niesamowicie, lecz to nie sam efekt wizualny był tą najciekawszą kwestią. Magiczny ogień, płonął trzykroć szybciej niż normalny a co więcej potrafił strawić wszystko na czym się skupić. Z pewnymi wyjątkami. Na jego moc odporne były artefakty oraz istoty żywe.
Ta ostatnia informacja nieco mnie zmartwiła, szybko jednak zrozumiałam, dlaczego zaklęcie rządzi się takimi, a nie innymi prawami. Skoro ogień miał, trawić wszystko z czym miał kontakt, a pojawiał się w dłoniach przywołującej go osoby… Autor zaklęcia w jednej ze swych notatek wspomniał, że inkantacja jest niezwykle ważna i trzeba poświęcić jej sporo wysiłku. Za motywację do solidnej nauki, miała chyba posłużyć wzmianka o tym, że stracił, jedną rękę nim w pełni dopracował zaklęcie…
Postanowiłam dać sobie dłuższą chwilę na przetrawienie nowych informacji.
Lecz już wtedy czułam, iż pierwszy wybór okaże się tym najwłaściwszym.
Zabrałam księgę po czym, skapowałam resztę niezbędnych rzeczy, by móc udać się do swojego dworku.
Zt.
3/25

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach