Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII

Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Gabinet Streichera został urządzony bardzo nowocześnie, lecz dość skromnie. Białe ściany, podłoga z szarych, drewnianych desek, czarne meble z dużą ilością przestrzeni przeszklonych. Na środku stoi biurko, przy nim krzesło zwrócone przodem do drzwi. Za krzesłem ogromne okno z widokiem na wewnętrzny spacerniak, wykorzystywany przez Forvax jako miejsce wypoczynku dla pacjentów. Oczywiście żołnierze też mogli z niego korzystać, jednak każdy dostawał polecenie, by nie obnosić się ze swoją przynależnością do organizacji walczącej z innym wymiarem.
Wnętrze sprawia wrażenie zimnego i sterylnego. Brak ozdób, zasłon w oknach czy dywanów powoduje, że gdyby ktoś wszedł tu przypadkiem, nie potrafiłby powiązać gabinetu z kimś konkretnym.

Do kwater prywatnych prowadzą umiejscowione po prawej stronie białe drzwi, zamknięte na zamek szyfrowy, otwierane kartą wstępu. Jedną miał Kurt, drugą Reinhardt.
Część mieszkalna również została urządzona minimalistycznie. Jasne ściany, jasna podłoga, ciemne meble. Centrum stanowi wielkie łóżko, zawsze starannie posłane. Obok stoi niewielki regał z książkami, mały fotelik do czytania i lampa na stelażu. Jest też szafa w której Kurt trzyma swoje ubrania i mundury. Tam też ukrył sejf, w którym trzyma broń krótką. Tak na wszelki wypadek.
Naprzeciw łóżka zawieszono duży telewizor a pod nim, na szafce rtv stoi konsola i dwa kontrolery, oraz słuchawki i okulary VR.
Przylegająca do pokoju łazienka jest niewielka ale zawsze czysta i praktyczna. Prysznic, umywalka, toaleta. Nic wielkiego.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
To nie był pierwszy raz, gdy musiałem kogoś taszczyć po imprezie, chociaż wtedy zazwyczaj nie miałem usztywnionej ręki. No cóż. Jakoś się dowleczemy na miejsce.
Nie zwracałem już nawet uwagi na to czy Yakasha nadal grzeje dupę w loży, którą wcześniej zajmowaliśmy czy nie. A o Farfoclu prawdę mówiąc całkowicie zapomniałem.
Nadal miałem piekielną chcicę, nadal chciałem kogoś wyjebać albo rozjebać, ale teraz miałem inne priorytety. Nie byłem całkowitym chujem by zostawiać kogoś w takim stanie. A tym bardziej nie mojego przełożonego.
Nie szliśmy zbyt prosto, co chwila odbijaliśmy się od jakiejś ściany albo przechodzącej obok osoby. Całe szczęście nikt nie miał odwagi by cokolwiek powiedzieć. Raczej usuwali się z drogi. Widać było, że ja nie mam nastroju na rozmowy, no chyba, że te pięściami, a Zastępcy też lepiej nie wkurwiać bo nie wiadomo co potem się może stać.

W końcu dotarliśmy do jego gabinetu. Z trudem przepchnęliśmy się przez drzwi, po czym ruszyliśmy do części mieszkalnej. Trochę zajęło znalezienie karty i otwarcie drzwi, ale kiedy już nam się to udało, ruszyłem w stronę drzwi, które zdawało mi się, że prowadzą do łazienki.
Wepchnąłem go do środka - ogarnij się, poczekam - powiedziałem tylko i wróciłem się. Usiadłem na łóżku ale zaraz się podniosłem i zacząłem spacerować po pokoju. Oglądać książki, rozglądać się po pokoju. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Nosiło mnie i to bardzo. Nie wiedzieć czemu, nie chciałem wracać do siebie. Jakbym liczył na coś więcej?
Zerkałem co chwila w kierunku łazienki, wmawiając sobie, że czekam tylko na to, aż wyjdzie i skontroluję, że to tylko alkohol go do tego doprowadził, a nieco innego.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Dojście do mieszkania okazało się być nie lada wyczynem. Chwiali się na boki, potrącali mijanych ludzi. Tylko raz ktoś zapytał, czy wszystko w porządku, jednak czując alkohol od obu mężczyzn, usunął się w bok.
Nie, nic nie było w porządku. Coś dodano im do drinków. Nikt normalny nie sprułby się tak będąc w siedzibie MORII. Nawet w dniu wolnym. Już sam widok zataczających się żołnierzy powinien dać do myślenia. Naukowcom za to gówno w drinku srogo się oberwie.
Poszukiwanie karty też zajęło trochę czasu. I nerwów. Streicher grzebał po kieszeniach, klepał się po spodniach szukając przepustki. Nie było szans by ją zgubił, co jak co, zawsze sprawdzał po pięć tysięcy razy czy ma ją przy sobie. Po prostu początkowo nie pamiętał gdzie ją wsadził.
W końcu gdy udało im się wejść do środka, Kurt mamrocząc pod nosem dał się poprowadzić do łazienki. Od razu złapał się umywalki i zerkając z ukosa na Huntera, pokiwał głową na znak zgody. Zwiadowca wyszedł, zatem Niemiec miał trochę prywatności.
Pierwszym co zrobił było wciśnięcie łba pod zimną wodę. Szok termiczny ocucił go na tyle, by przestał bełkotać i by spojrzał w lustro. Wyglądał fatalnie, jak po tygodniowej popijawie. Dobre było jednak to, że świat zatrzymał się w miejscu i przestał fundować mężczyźnie przejażdżkę helikopterem wykonującym powietrzne akrobacje.
Pozwolił sobie na stanie pod wodą kilka minut. Po tym wstał, wytarł łeb ręcznikiem i dopiero poczuł jak od niego wali. Krzywiąc się, pochylił się nad umywalką i zafundował sobie szybkie odświeżenie: myju myju pachy i okolice szyi. Nie używał żadnych perfum, bo obawiał się, że czując intensywny zapach może znowu zaryczeć w muszlę klozetową. Wystarczyło, że zamiast potem pachniał teraz po prostu mydłem.
Potem przyszedł czas na zęby. Po rzyganiu oddech miał taki, że mógłby nim zabić. Bez wahania zabrał się więc za szorowanie, używając sporej ilości pasty. Kilka minut wystarczyło, by z ust pachniało mu miętą a nie kwasem żołądkowym.
Poczuł się lepiej. Wzrok nadal miał nie do końca przytomny, chwiał się też lekko ale przynajmniej był z grubsza ogarnięty. Pojawił się jednak kolejny problem. Było mu co prawda lepiej niż w kompleksie, ale nadal miewał problem natury technicznej, mimo zaspokojenia w kompleksowym kiblu. Spodnie cisnęły go mocno, a dodatkowo gdy przypomniał sobie, że w jego pokoju czekał Hunter, uczucie zrobiło się nie do wytrzymania.
Wyszedł, pozostawiając na ramionach zwisający ręcznik. Walić koszulkę, została gdzieś w sali. Będzie się nią martwił później.
Jedno spojrzenie na spacerującego Huntera sprawiło, że zrobiło mu się gorąco. Do cholery jasnej, nigdy nie ciągnęło go do mężczyzn. Był stuprocentowym hetero. A jednak gdy tak patrzył na Zwiadowcę bez koszulki, gdy oglądał sobie jego tatuaże, spodnie robiły się coraz ciaśniejsze.
- Dzięki za pomoc. - powiedział poważnie, nadal nieco chwiejącym się głosem - Siadaj, co będziesz łaził w kółko. Nie mam tu nic ciekawego. - uśmiechnął się, chwytając ręcznik i roztrzepując sobie nim mokre włosy. Po szybkim myciu czuł się już pewniej. Przede wszystkim dlatego, że był przynajmniej odrobinę czystszy.
Jeśli Hunter usiadł, on zrobił to samo, ładując się na posłanie niedaleko niego. Dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, że zrobił błąd. Siadanie przy nim jeszcze bardziej wzmogło chcicę.
Ukradkowo zerknął w dól. To co zobaczył sprawiło, że przełknął ślinę. Kurwa mać, Hunter też był napalony. A może mu się wydawało? Może te spodnie tak tylko się ułożyły?
- Proszę, nie mów nikomu co tam zaszło. - zagaił grzecznie, lecz stanowczo - Dopóki nie wyjaśnię co nam podano. Jebane Walentynki. - dodał, marszcząc brwi. Mięśnie szczęki zagrały pod skórą. Złościła go ta cała sprawa z drinkiem, ale w obecnej sytuacji nie mógł nic zrobić. Najgorsze było to, że dalej chciało mu się ruchać. Chęć na zabawę powoli obejmowała jego umysł, spychając na bok fakt, że nie gustował w mężczyznach. Powoli zaczynało mu być wszystko jedno. Był jednak na tyle opanowany, bo po prostu siedzieć na dupie w ciszy i czekać na to, co powie Hunter. Jeśli będzie chciał się czegoś napić, Kurt trzyma w szafie zgrzewkę wody, jednak sam z siebie Zastępca niczego nie proponował, bo nie był pewien, czy brunet posiedzi chwilę czy będzie chciał się już zbierać.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Spojrzałem na niego i jakże dziękowałem za tę swoją martwą gębę. Po szybkim obmyciu wyglądał o wiele bardziej pociągająco. Akurat dla mnie płeć nie miała znaczenia. No dobra...wolałem panienki, ale jak panienki nie było, to chłopaczek też nie był zły.
Przełknąłem ślinę i usiadłem na łóżku. Czułem się ... dziwnie. Już pomijając fakt, że moje spodnie były zdecydowanie za ciasne. Siedzieliśmy i nie do końca wiedzieliśmy co dalej. Jedno wiedziałem. Jak zaraz nie wyjdę, to może się to skończyć nieciekawie.
Słysząc jego słowa, przytaknąłem głową, zerkając w jego stronę i lustrując jego umięśnione ciało. Widać było lata treningów, walk. Był starszy, na pewno o dziesięć lat, a może i więcej ale nie przeszkadzało mi to. Był na pewno doświadczony w boju... i również w tych rzeczach, które teraz wydawały mi się o wiele ciekawsze.
Nagle przyszła mi do głowy dość niebezpieczna myśl - a co będę z tego miał? - spojrzałem prosto w jego mocno niebieskie oczy, w których błyszczało coś niebezpiecznego i głodnego - przysunąłem się do niego, nachylając do trochę niższego mężczyzny - jak mnie zachęcisz do milczenia? - dodałem lekko warczącym szeptem, zbliżając się do jego twarzy na dość niebezpieczną odległość. O ile oczywiście się nie odsunął.
Pierdolę, że to mój przełożony! Wątpię by się do czegoś przyznał, ja też nic nie powiem nawet Russowi. Musiałem dziś się wyszumieć, a to była idealna okazja, w szczególności, że Kurt sam miał potrzebę jeszcze trochę się pobawić.
Nie wiem nawet skąd przyszedł mi taki pomysł! W głowie tylko mi huczało i gdzieś wśród tego huku próbował przebić się cichy głosik, mówiący, że mam spierdalać póki jeszcze mogę. Ale nie miałem zamiaru go słuchać. Co to to nie!

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Usiadł.
Kurwa mać, a mógł wyjść. Może wtedy Kurt po prostu odpaliłby jakiegoś pornosa i dał upust nagromadzonej energii. Wszystko go bolało, żołądek najbardziej. Pozbył się mdłości a jednak cały czas miał wrażenie, jakby ciało chciało wyrzucić z siebie substancję aktywną, którą przyjęło. Nic więcej nie mógł zrobić, pozostało mu albo położyć się spać albo...
Gdy Zwiadowca zbliżył się do niego, Niemiec spojrzał mu w oczy marszcząc brwi. Czy on naprawdę nie widział walki, jaką toczył sam ze sobą? W głowie mu się mieszało. Był hetero. Od zawsze! Tymczasem tak bliska obecność drugiego mężczyzny działała jak zapalnik. Kurt wiedział, że prędzej czy później wybuchnie, pytanie tylko czy zdąży do tego czasu pozbyć się z pokoju rosłego Zwiadowcy.
A gdyby tak...?
To co przyszło mu do głowy przede wszystkim było wbrew jego naturze, po drugie było bardzo ryzykowne. Pytanie tamtego jedynie wzmogło chęć. Streicher długo patrzył w oczy żołnierzowi, przeskakując z jego jednego oka na drugie, ukryte pod grzywką czarnych włosów. Znał tę twarz, przecież wiele razy mieli okazję razem ćwiczyć. Szanował Huntera, mimo iż młodziak bywał narwany.
Wiele razy chciał mu powiedzieć, że ma wkurwiającą mordę. Okej, on sam również nie należał do wylewnych, ale przynajmniej potrafił się uśmiechać. Siedzący przy nim facet nie potrafił. Nie okazywał żadnych uczuć, ani bólu. Może i było to przydatne dla samego Huntera, jednak nie dla otoczenia. Wielokrotnie Zastępca zastanawiał się co siedzi w głowie chłopaka.
Był sporo młodszy, Kurt znał jego papiery. Mimo to dawał z siebie wszystko, dużo trenował i wydawał się być jednym z wierniejszych żołnierzy MORII. A takich po prostu się ceniło.
Jak zatem zachowa się teraz?
Drugie pytanie sprawiło, że Niemiec poczuł że robi mu się gorąco. Ciało reagowało na bliskość półnagiego mężczyzny, lecz umysł jeszcze walczył. Kurt po prostu patrzył w jego oczy i prowadził bój we własnej głowie. Poddać się żądzy i wyładować napięcie? Czy wywalić dzieciaka za drzwi i samemu sobie poradzić?
Szumiało mu w głowie. Echo alkoholu dalej oddziaływało na zmysły. Już nie było mu niedobrze, teraz po prostu czuł się lekko wstawiony. Odwaga i chęć poznania tego, co dotąd było mu nieznane walczyła ze zdrowym rozsądkiem.
A, walić to. Jest Zarządcą, do ciężkiej cholery. Nie robi nic złego. We własnych kwaterach może nawet trzymać konia. I robić z tym koniem co chce.
Uśmiechnął się lekko, mrużąc zmęczone oczy. Jego ręka wystrzeliła w stronę szyi Zwiadowcy z zawrotną prędkością, palce zamknęły się na jego gardle, lecz nie przydusił go. On go po prostu chwycił stanowczo, lecz nie robiąc mu żadnej krzywdy.
- Jeśli powiesz komukolwiek o tym, co dziś zaszło... - powiedział zbliżając twarz jeszcze bliżej jego twarzy, tak że Hunter mógł poczuć miętę w oddechu szatyna - Zabiję cię. Nie będę miał oporów. - zęby błysnęły w szerokim uśmiechu a w błękicie oczu mignęła iskierka, świadcząca o tym, że mężczyzna nie żartuje.
Nie dał jednak Zwiadowcy dojść do głosu. Naparł na niego mocno, atakując ustami jego wargi. Niech się dzieje wola nieba, jeśli ten dzień jest popierdolony, niech będzie już takim do końca. Najwyżej jutro Kurt obudzi się z moralniakiem. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Hunter był cięższy zatem nie udało mu się pchnąć go na pościel, jeśli tamten tego nie chciał. Niezależnie jednak od pozycji, Streicher przeniósł dłoń z jego gardła na tył głowy i wplótł palce w jego ciemne włosy. Fale rozkoszy rozlały się po jego ciele. Niech to szlag, ależ on miał cudne usta. Aż by się chciało by zrobił nimi coś innego.
Jeśli chłopak nie opierał się zanadto, Kurt naparł mocniej, wślizgując się językiem głębiej i penetrując wnętrze jego ust. Mięta zmieszała się z ledwo wyczuwalnym już posmakiem whisky.
Kurt był w ruchach dość leniwy, zatem Zwiadowca jeśli miał ochotę, mógł to wszystko przerwać. Jeśli nie, po prostu kontynuowali, całując się namiętnie. Zupełnie tak, jakby od dawna byli kochankami.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Widziałem walkę w jego oczach, ale miałem ją w dupie. Skoro nie odtrąca, to nie miałem co się przejmować jego wahaniami. Nie miały one najmniejszego znaczenia. Nie była jakąś panienką, która się wstydzi bliskości mężczyzny. Był dorosłym facetem. Poradzi sobie.
Nie drgnąłem nawet o milimetr, gdy nagle złapał mnie za szyję. Patrzyłem mu prosto w oczy. Z wyzwaniem. Byłem ciekawy jego odpowiedzi, oraz oczywiście tego co ma zamiar zrobić. Wyjebie mnie z pokoju czy jednak uzna, że nie chce mu się tutaj siedzieć i bawić się samemu. Bo co do tego nie miałem wątpliwości, że nawet jak zostanie sam, to nie pójdzie grzecznie spać. Co to to nie! Wiedziałem jak sam się czuję i nawet nie musiałem pytać by wiedzieć, że Zastępca czuje się dokładnie tak samo jak ja.
Nie zdążyłem zareagować na jego słowa, dlatego tylko warknąłem groźnie, gdy wpił się w moje usta.
Nie miał ze mną tak łatwo jakby chciał. Nie dałem się ułożyć na pościeli. Może i był moim przełożonym i trenerem, jednak powinien mnie po tych kilku latach na tyle by wiedzieć, że nie ulegam tak łatwo.
Jeśli jednak chodziło o pocałunki to akurat w tym się nie opierałem. Sam naparłem na niego, pozwalając na pogłębienie pocałunków. Jak mówiłem, nie miałem oporów co do płci. Może to przez to, jakiego miałem Brata. Nie oznaczało to jednak, ze nie uważałem, że facet powinien wyglądać jak facet a nie jakaś picza. No cóż...brata nie zmienię ale przywykłem do niego i nie próbowałem nawet go zmieniać.
Znów warknąłem cicho i sam naparłem mocniej, próbując położyć Kurta. Byłem większy i cięższy, dlatego miałem na to szansę, nie oznaczało to jednak, że mi się to uda.
Szybko pozbyłem się usztywniacza. Ruru mnie zabije jak się dowie...że tyle razy go dziś zdejmowałem. No cóż. Najwyżej będę miał dłuższy czas użerania się z pielęgniarzem. Teraz liczyło się tylko to, by było mi wygodnie...albo raczej nam.
Trochę zmieniłem pozycję, nie odrywając swoich ust, od ust Niemca. Musiałem przyznać, że całować to on potrafił, a ja chciałem więcej i więcej.
Moja dłoń znalazła się między jego nogami i przez spodnie pokazała, że raczej nie mam zamiaru uciekać przed czymś więcej. Mała obietnica, będąca jednocześnie groźbą. Zdecydowanie liczyłem na coś więcej, nie miałem oporów w dotykaniu mężczyzny, choć pamiętając jego walkę, domyślałem się, że raczej byłem jego pierwszym. To mnie podkręcało jeszcze bardziej. Naparłem mocniej, zarówno na górze jak i na dole. Szkoda tylko, że mogła głowa powoli stawała się coraz cięższa i cięższa.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Prawdopodobnie gdy Kurt jutro się obudzi, będzie bardzo żałował swoich decyzji. To co działo się z jego ciałem było niezrozumiałe i całkowicie niezależne od jego woli. Wiedział, że narkotyk mimo wymiotowania, jeszcze przez jakiś czas będzie huczał mu w żyłach, doprowadzając do szaleństwa.
Martwiło go to, że byli w siedzibie MORII. Gdyby jeszcze do tych wszystkich ekscesów doszło u niego w mieszkaniu, czułby się swobodniej. Przynajmniej nie myślałby cały czas o tym, że wisi nad nim katowski miecz.
Rein był tolerancyjny ale nawet tolerancja miała swoje granice. O ile mógł przymknąć oko na romans pracownika, tak już romans między pracownikami był nie do przyjęcia.
Ale... Chwileczkę. Czy oni mieli romans? Przecież jednorazowe pójście do łóżka nie można było jedzcze nazwać romansem. Chyba.
Niemniej Streicher czuł się źle, ale ciało domagało się więcej i więcej. Napięcie jakie w nim wzrastało szukało ujścia. Niemiec domagał się uwagi siedzącego obok Huntera, bo chociaż był heteroseksualny, Zwiadowca działał na niego jak płachta na byka.
Całował obłędnie. Już po chwili, która służyła sprawdzeniu czy w ogóle jest sens to ciągnąć, ich pocałunki stały się odważniejsze, bardziej dzikie i namiętne. Kurt nie zdołał pchnąć go na plecy, lecz nie przeszkadzało mu to w penetrowaniu wnętrza ust, zahaczaniu językiem o jego zęby i ssaniu warg.
Nie sądził, że jest aż tak wygłodzony.
Z czasem gdy ich pocałunki się przedłużały, mężczyzna zdał sobie sprawę, że to nic złego. Ze przecież są Ludźmi i nic co ludzkie nie powinno być im obce. Powinni korzystać z życia garściami, zaspokajać pragnienia bo to przecież oni sami są sobie panami.
Sapnął odrywając się od niego na chwilę, gdy został pchnięty na posłanie. Nie do końca odpowiadała mu rola zdominowanego, jednak gdy przyjrzał się twarzy Huntera która zawisła nad nim, zmienił zdanie. Martwa gęba pozostała martwą gębą, jednak w oczach płonął głód. Głód tak ogromny, że tylko Streicher który odczuwał podobny, mógł zrozumieć czego dotyczy.
Już miał wrócić do pocałunków, na nowo odnajdując jego usta, gdy nagle tamten chwycił go za krocze. Kurt złapał mocno jego ramiona, miażdżąc w dłoniach jego umięśnione bicepsy.
Spojrzał w jego oczy z wyrzutem. Już sam nie wiedział czego chciał. Co im wolno, a co nie.
Im dłużej dłoń Huntera spoczywała tak, gdzie spoczywała, tym bardziej Niemiec czuł się napalony.
Nie miał jednak odwagi na nic więcej.
Szarpnął Zwiadowcą tak, by zmusić go do zmiany pozycji. Chciał by jego udo ocierało się o wrażliwe miejsce Kurta. Może to wystarczy.
Jednocześnie chwycił go mocno, przyciskając twarz do zagłębienia w jego szyi i bez ostrzeżenia chwycił skórę zębami, na znak że nie obca mu też brutalniejsza zabawa.
Jako niedoświadczony w kontaktach z mężczyznami, wszystko robił jednak niezbyt pewnie. Ugniatał mięśnie Huna, podgryzał go i lizał słoną skórę, poruszał biodrami szukając kontaktu z drugim żołnierzem.
Ani myślał pozbywać się spodni. Umysł, chociaż płatał mu figle, był jeszcze na tyle jasny by znać granicę ostateczną.
Gorzej jeśli Zwiadowca po prostu postanowi ją przekroczyć. Streicher nie był już taki pewien, czy zdoła mu się oprzeć.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Chyba jeszcze nigdy nie robiłem nic na terenie MORII. No...poza jakimś całowaniem się czy macaniem. Ale nigdy u siebie w pokoju...no teraz też nie byłem u siebie, jednak i tak było to coś nowego. Szczerze? To wisiało mi gdzie teraz byłem oraz z kim. Chciałem się tylko zabawić, chciałem się zaspokoić bo miałęm wrażenie, że zaraz dostanę jakiegoś pierdolca jeśli nie zaspokoję swoich męskich potrzeb. Niestety w tym momencie opanowanie nic nie dawało. Po prostu się nie dało opanować. W szczególności jak przede mną była możliwość by móc zaspokoić swoje rządze, a dodatkowo jeszcze może i jego? Win win. Tylko czy nagle mu nie odwali i uzna, że chce się wycofać. Ale teraz było już za późno.
Odpowiadałem na pocałunki, zaczynałem go dominować. Napierałem, zmuszając by się położyć. Podgrywałem jego wargę, penetrowałem usta. Powarkiwałem przy tym cicho.
Zmieniłem pozycję i przycisnąłem kolano do niego. Warknąłem cicho, czując zęby na swojej szyi. To mnie jeszcze bardziej podkręcało.
Kurt mógł wyczuć jak moje mięśnie napinają się i rozluźniają pod jego palcami. Przymrużyłem oczy, odchylając głowę w tył. Poruszałem lekko kolanem, napierając na niego rytmicznie.
Nagle odsunąłem się i złapałem go mocno za żuchwę. Spojrzałem mu w oczy po czym pocałowałem ponownie, wygłodniały, niezbyt delikatny czy cierpliwy. Po chwili jednak przesunąłem się pocałunkami na jego żuchwę, szyję, przygryzając ją.
Jedna dłoń zjechała pod materiał ubrania, nie zsuwając go jednak ze swojego miejsca. Drugą wbijałem palce w jego bok, pieszcząc go mocniej, oddychając głęboko, samemu co jakiś czas poruszając biodrami.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Przyjemność zalewała go falami, powodując zawroty głowy. Całe szczęście, pozbył się już zawartości żołądka, zatem teraz mógł się skupić na tym co odczuwa, nie bojąc się o mdłości. Cały świat wirował, zdawał się nie zauważać dwóch splecionych ze sobą żołnierzy. Atmosfera gęstniała, było mu jednocześnie zimno i gorąco.
Hunter był... naprawdę dobry w tym co robił. Nie dawał się zdominować, jednocześnie pozostając w miarę delikatnym. Nie przeszkadzało mu mocne ugniatanie, sam robił to samo lecz mimo przyspieszonego oddechu, patrzył na leżącego pod nim Niemca, jakby chciał mieć kontrolę nad wszystkimi jego reakcjami, by w porę zmienić taktykę postępowania.
Streicher miał mętlik w głowie. Z jednej strony obrzydzało go to, co teraz wyprawiali, z drugiej jednak nie mógł przestać myśleć o Zwiadowcy, jego interesującym ciele i wprawnym języku. Patrzył na niego swoimi niebieskimi oczami i widział jednocześnie bezlitosnego wojaka ale i doświadczonego kochanka. Gdzie on nauczył się takich rzeczy? Gdzie nabrał takiej śmiałości w temacie zabaw? Nie wyglądał na speszonego, że ma pod sobą mężczyznę. Ba! nie peszyło go nawet to, że tym mężczyzną jest dowódca.
Czując napieranie kolana, westchnął sugestywnie, marszcząc brwi. Nie podobało mu się to, co Hunter robił z jego ciałem, lecz pragnął więcej i więcej. Tu, w pokoju prywatnym nie było monitoringu. Byli sami. Dlaczego by tego nie wykorzystać?
Chwyt za żuchwę sprawił, że Streicher spojrzał mu prosto w oczy, wydając z siebie głuchy, pojedynczy warkot. Agresja nie mogła znaleźć ujścia i zaczęła mieszać się z pożądaniem. Chwycił jego ramiona mocniej, nie myśląc już o ewentualnych siniakach. Gdy poczuł jak język bruneta wślizguje się w najgłębsze zakamarki jego ust, przeniósł jedną rękę i ścisnął pośladek Zwiadowcy, przyciskając jego biodra do własnych. Obaj czuli to samo, byli tak samo nakręceni i nie wiedzieli na co mogą sobie pozwolić.
Kurt przygryzł lekko jego język, przytrzymał go w jednej pozycji, po czym puścił, jednocześnie wpychając swój i prześlizgując się nim po zębach mężczyzny. Ich zapasy z perspektywy osoby trzeciej musiały wyglądać całkiem ciekawie, ponieważ pełne były sapnięć, warkotu, szarpania i miętoszenia. Daleko im było do delikatności kochanków.
Znużenie przyszło nagle i bardziej wiązało się z tym, że Streicher był po prostu zmęczony. Przyjmował pocałunku, sam nie pozostając dłużnym, lecz gdy Hunter zjechał niżej i zaczął kąsać jego szyję i obojczyki, Niemiec przesunął dłonie na jego plecy i przyciskając go mocno do własnego ciała, westchnął przeciągle, zamykając oczy. Było mu dobrze. Ciepło, przyjemnie.
Cały czas był w gotowości, jednak czuł, że nie doprowadzi do finiszu. Prawdopodobnie narkotyk z wolna przestawał działać, bo chociaż zabiegi Huna niosły ogromną przyjemność, Kurt czuł, że jeszcze chwila a wszystko minie. Nie było mu wstyd. Poruszające się biodra żołnierza również zdradzały co następuje, i w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą spodnie były twarde jak skała, z każdą chwilą napięcie znikało.
- Verdammte Valentinsgrüße. - mruknął, czując jak jego ciało staje się ospałe a powieki ciężkie. Przyciskał Huntera, ale mimo iż ciało pozostawało rozpalone, odechciało mu się zabaw.
Pierwszy raz od długiego czasu tak po prostu zachciało mu się spać. Bez leków nasennych, bez wyczerpującego treningu na siłowni. Może to obecność drugiej osoby podziałała na niego w ten sposób?

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Najchętniej to rozebrałbym go już całkiem do rosołu. Zdarł z niego te szmaty, które go jeszcze chroniły, choć niezbyt dobrze i zabrał za niego tak jak powinienem. Miałem ochotę zająć się jego dupskiem, nie patrząc już całkiem na to kim dla mnie jest. Obecnie to ja byłem na górze, to ja dowodziłem, to ja prowadziłem i nie miałem zamiaru pozwolić na zmianę. Szczerze nigdy nawet nie myślałem o tym, że dojdzie do czegoś takiego między mną, a zastępcą Zarządcy. Narkotyk działał jednak zbyt mocno, do tego przez wzmocnione zmysły czułem mocniej jego zapach, który był tak pociągający. Zawsze taki sztywny, poważny, władczy, a teraz co? Całkowicie na łasce ledwo awansowanego Zwiadowcy. Ciekawe czy był to dla niego cios czy też nie.
Warknąłem ostrzegawczo gdy chwilowo to on próbował przejąć kontrolę. Co prawda tylko w pocałunkach, ale teraz to i tak była duża różnica. Nie miało jednak sensu go jakoś karać, w szczególności, że i tak było mi dobrze. Całował cudownie. Pewnie gdybyśmy robili to na trzeźwo, zapytałbym go czy myślał w trakcie o jakiejś lasce czy po prostu uznał, że po prostu poleci za ciosem i tyle.
Początkowo chciałem się opierać, gdy nagle przycisnął mnie do siebie, jednak sam byłem już tak zmęczony. Narkotyk ustępował miejsca upojeniu. Dlatego dość szybko uległem i ułożyłem się na nim swoim wielkim, dwumetrowym cielskiem. Słysząc jego słowa, jeszcze przygryzłem go w okolicę obojczyku - jebane... - powiedziałem i ułożyłem głowę na jego torsie. Był taki przyjemnie ciepły i w przeciwieństwie do mojego braciszka...duży. Chyba jestem w stanie zrozumieć dlaczego Ruru tak zawsze a mnie zasypia, ale w życiu się do tego nie przyznam. Nie było to w moim stylu.
Zamknąłem swoje dwukolorowe oczy i po prostu wsłuchiwałem się w bicie jego serca oraz w regulujący się powoli oddech. Nic więcej mi nie trzeba było, by w końcu odpłynąć w krainę bez snów.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Może to o dobrze, że nie doszło do niczego więcej? Prawdopodobnie gdyby byli trzeźwi, nigdy nie doszłoby do takiego scenariusza. Kurt był raczej oszczędny w okazywaniu komuś zainteresowania. Nie był typem kochanka, flirciarza czy łasego na baby typa. Robił to, co uważał za słuszne, żył służbą w MORII i tylko to było najważniejsze. Gdy potrzebował się odstresować, sięgał po konsolę i pykał w przeróżne gierki lub wyładowywał energię na treningu. Nie był odludkiem, bo jako zastępca Zarządcy był otoczony ludzmi, którzy byli na każde jego zawołanie. Przyzwyczaił się do ich obecności, jednak gdy miał możliwość, zamykał się w swoim świecie i odpoczywał z dala od spojrzeń innych.
Dziś było inaczej. Z Hunterem połączyło go najpierw strzelanie, potem narkotyk. Siedzieli w tym razem, po same uszy. To, że wylądowali w pościeli było niemal do przewidzenia. A jednak Streicherowi było wstyd. Czuł palące uczucie, pewien rodzaj niepokoju, który podpowiadał mu, że zrobił źle. Że ich relacje już nigdy nie będą takie same. Szacunek? Pokora? Mógł o tym zapomnieć. Nie było szans, by Hun słuchał jego rozkazów bez mrugnięcia okiem po tym, jak dominował go w łóżku.
Dobrze, że nie zdjęli spodni. Kurt nawet nie chciał wyobrażać sobie samego siebie w jakiejkolwiek konfiguracji. Już sama myśl napawała go jednocześnie obrzydzeniem jak i ciekawością. Stuprocentowy samiec myśli o spółkowaniu z innym samcem? Coś było nie tak.
A jednak gdy tak leżeli, Hunter na piersi swojego przełożonego, Streicher poczuł spokój i bezpieczeństwo. Ufał temu czarnowłosemu popaprańcowi i miał nadzieję, że młody Cross nie poleci chwalić się całej jednostce, że prawie wyruchał Kurta Streichera.
Patrząc w sufit spod półprzymkniętych powiek, wsłuchał się w miarowy oddech mężczyzny, chłonął ciepło jego wielkiego, ciężkiego ciała. Nie przeszkadzała mu waga, było nawet całkiem miło mieć taką samogrzejącą kołdrę.
Przesunął dłonią po plecach tamtego, czując jak sen powoli opanowuje jego umysł. Narkotyk szumiał mu w głowie, sprawiając, że mężczyzna nie rozpoznawał już co jest jawą a co snem. Uniósł rękę i ponownie dotknął Huntera, tym razem wplatając palce w jego czarne włosy.
Nie zrobił tego w jakimś czułym czy romantycznym geście, chociaż z perspektywy osoby trzeciej pewnie tak to wyglądało. On był po prostu ciekaw jakie są w dotyku.
Chciał coś powiedzieć, ale zmęczenie odcięło mu dostęp do wszelkich zmysłów. Zasnął. Tak zwyczajnie. Bez snów, ale i bez częstego budzenia się w nocy. Właściwie spał jak kamień. Pierwszy raz od dawna.

Coś było nie tak.
Gdzieś z oddali dobiegł go odgłos pukania. Początkowo cichy, grzeczny. Z czasem stał się jednak bardziej stanowczy i wyczekujący, jakby osoba która pukała była zniecierpliwiona.
Potem przyszło straszne uczucie. Przygniatanie. Kurt poczuł na klatce piersiowej ogromny ciężar, zupełnie jakby ktoś spuścił mu na klatę kowadło.
Uchylił powiekę, stękając cicho z wysiłku pod ciężką, ołowianą kołdrą. Słońce oślepiło go na chwilę, uniemoziwiajac mu zorientowanie się w sytuacji.
Czy czuł się zaniepokojony? Nie. Był u siebie, rozpoznawał niewyraźne kształty mebli. Tylko czemu do cholery ta kołdra była tak piekielnie ciężka!
Prawie zadławił się własną śliną gdy odkrył, że nie śpi pod kołdrą a mężczyzną. I to nie byle kim! Leżał na nim śpiący Hunter!
Co? Dlaczego on...? Co się wczoraj działo?
Poderwał się i zapierając się mocno, zwalił z siebie Zwiadowcę, nie dbając czy tamten się potłucze, czy nie. Ból głowy ukłuł go tak mocno, że aż syknął.
Tymczasem pukanie ustało, można więc było uznać, że chwilowo Kurt ma spokój i może się zająć ustaleniem co Hunter robił w jego pokoju i dlaczego spali spleceni ze sobą jak kochankowie rodem z marnych harlequinów.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Zasypianie nie zajęło mi długo. Było mi ciepło i wygodnie, nawet jeśli nie byłem niczym przykryty. Kurt grzał wystarczająco. Jego delikatne pieszczoty tylko mi umiliły ten czas, ale raczej nie przyznałbym się do tego. Ani przed nim, ani przed nikim...Tym bardziej przed Ruru!
Nawet nie sądziłem, że dałbym radę tak spokojnie zasnąć, nie dość, że w obcym pokoju, który nie należał do mnie, ani w towarzystwie kogoś innego niż mój brat. Ale widać alkohol i narkotyki robiły swoje. Byłem w pełni rozluźniony, podatny na cokolwiek co by się nie działo. Zmęczony i to bardzo. Nawet jakiekolwiek sygnały wysyłane przez Blaszkę, nie przeszkodziłyby mi w tym, żeby oddać się odpoczynkowi, zapomnieć o otaczającym świecie i po prostu odpłynąć na następne kilka godzin.

Pukanie docierało do mnie powoli, nie zdążyłem się jednak przebudzić na tyle, żeby zorientować się czym jest ten wkurwiający dźwięk, bo nagle mój materac zaczął się ruszać. Mało tego. Zjebał mnie z łóżka! Runąłem z głuchym łomotem na podłogę.
- Kurwa...Ruru...co ty odpier.... - otworzyłem oczy. Światło drażniło, ale szybko zorientowałem się, że to...nie jest mój pokój! - co jest... - usiadłem z syknięciem. Głowa mnie nie bolała, ale nie czułem się dobrze. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, nieprzytomnym spojrzeniem. Dopiero po chwili mój wzrok, dotarł do Zastępcy Zarządcy - aha... - powiedziałem tylko. Tak wiem, w chuj inteligentnie.
Siedziałem tak i rozczochrałem swoje kruczoczarne włosy. Ziewnąłem i skrzywiłem się. Tutaj było tak cholernie jasno! Która w ogóle była godzina? Jakoś nie wpadłem na to by sprawdzić na telefonie. Przetarłem twarz kilka razy i jeszcze raz się rozejrzałem - tego...ładny pokój - co miałem powiedzieć? Siedziałem jak ten ciula na podłodze, starając się rozbudzić na tyle by zorientować się co ja tutaj w ogóle do cholery robię! I do tego obaj byliśmy bez koszulek, po których nie było nigdzie śladu....zupełnie zapomniałem też o tym wcześniejszym, irytującym pukaniu. Głos miałem zachrypnięty i cholernie chciało mi się pić....ale sam nie wiedziałem co w ogóle się tutaj odpierdala.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Już sama obecność Huntera w jego pokoju była podejrzana, nie mówiąc już o łóżku. Kurt pilnował, by jego sfera prywatna pozostała jego azylem. Norą, w której może schować się przed całym światem i być sobą. Nie zapraszał tu nikogo, noce spędzał sam. Tymczasem jakimś sposobem znalazł się tu Zwiadowca. Mało tego, nocował tu. Spał z nim. Na nim!
Streicher spojrzał podejrzliwie na zakłopotanego bruneta. Hunter wyglądał na zaskoczonego prawie tak samo jak on, zatem musiało dojść do jakiegoś nieporozumienia.
- Danke. - powiedział tylko, w swoim ojczystym języku. A po niemiecku mówił zazwyczaj wtedy, gdy był pod wpływem silnych emocji.
Właściwie chciał go stąd wypierdolić, ale ciekawość wzięła górę. Patrzył więc na podwładnego siedząc pośród zmiętej pościeli i próbował sobie przypomnieć co zaszło kilka godzin wcześniej.
Bolała go głowa a sińce pod oczami oraz charakterystyczne już dla niego przekrwione oczy wskazywały na to, że Kurt wcale się nie wyspał.
- Cokolwiek między nami zaszło, pozostanie to w tajemnicy. - powiedział w końcu, nie owijając w bawełnę. Niewiele pamiętał, ale jeśli faktycznie przespał się z Hunem, to nie żałował problemów z pamięcią.
Wstał i odwracając się do mężczyzny tyłem, przeciągnął się na boki. Był zirytowany tym, że Zwiadowca obserwuję go w czasie wykonywania tak prozaicznych ale i intymnych czynnościach.
Po chwili znowu rozległo się pukanie.
Streicher podszedł do bruneta i podał mu rękę, patrząc na niego z góry niebieskimi oczyma.
- Wstawaj. - rzucił krótko, licząc że tamten wykorzysta jego dłoń i podciągnie się na równe nogi.
Na pytania jeszcze przyjdzie pora, ale najpierw musi stawić czoła temu, który postanowił pukaniem pozawracać mu głowę.
Zanim jednak chwycił za klamkę, spojrzał na Huna spojrzeniem twardym, jakby niewerbalnie chciał mu przekazać, by siedział cicho i nie odzywał się, jeśli nie dostanie pozwolenia na otwarcie paszczy.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Skinąłem mu głową na podziękowanie. Kurde...sam nie wiedziałem co ja tu do cholery robię. Starałem sobie przypomnieć, jednak nie do końca to chciałodo mnie wrócić.
Słysząc jego słowa, zlustrowałem go wzrokiem - masz spodnie na rzyci....do niczego nie doszło - powiedziałem, ale doskonale wiedziałem o co mu chodzi. Z resztą...po co miałbym to rozpowiadać? Co bym z tego miał? Nic! Poza wyrzutami Ruru oraz dodatkowym o wiele cięższym treningiem ze strony Kurta. A raczej jakoś mi się nie uśmiechało by za każdym razem wychodząc ledwo zipiąc. I tak codziennie, aż mu się nie odwidzi, albo nie zdechnę gdzieś po drodze.
Nie wgapiałem się w niego. Rozglądałem po pokoju, chcąc dać mu choć trochę prywatności, sam jednak dalej jak ten ciula siedziałem na podłodze.
Dopiero ponowne pukanie zwróciło moją uwagę. Złapałem jego dłoń i wstałem z cichym stęknięciem. Gdy spojrzał na mnie swoim zabójczym, niebieskim spojrzenie, akurat ziewałem szeroko i drapałem się po boku szczęki, na której pojawiał się już poranny zarost. Zdecydowanie nie wyglądałem wyjściowo.
Co do gadania bez pytania, nie byłem zbyt rozmowną osobą, tak więc poczekam aż załatwi swoje i pójdę do siebie. Ewentualnie zapytam o jakąś koszulę czy coś, żeby nie łazić z gołymi sutami na wierzchu. Już dość pewnie narozrabiałem w nocy.
Ruszyłem w stronę swojego usztywniacza i schyliłem się, żeby móc go podnieść i założyć na bark. Opuchlizna niezbyt zmalała, tak więc pewnie przesadziłem. Coś czułem, że dostanę opierdol od Russella, a potem od nowego pielęgniarza.
Zerknąłem w stronę drzwi, ciekawy któż to też postanowił nawiedzić Zastępcę tak z samego rana.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Hunter miał rację. Fakt, że obaj mieli na tyłkach spodnie był uspokajający. Co prawda mogli przecież zdjąć je a potem założyć, jednak Streicher wolał myśleć, że do niczego nie doszło. Ostatnim co pamiętał było to, że razem pili w wypoczynkowym. Była tam też Yakasha, ale najwidoczniej nie była na tyle zainteresowana, by dołączyć do żołnierzy, cokolwiek by nie zrobili.
Przez chwilę patrzył na Huntera i zastanawiał się, czy powinien powiedzieć coś więcej. Nie mógł znaleźć odpowiednich słów, bo najchętniej to by go wywalił i zapomniał o tym, że obudził się z nim na piersi. Z drugiej strony wywalenie go byłoby po prostu chamstwem. A przecież będą spotykać się na treningach.
Pukanie otrzeźwiło go i zwróciło jego uwagę. Mężczyzna chwycił za klamkę i nie przeciągając ani chwili dłużej, uchylil je na tyle, by móc zobaczyć kto postanowił mu przeszkodzić.
Widząc znajomą sylwetkę i oslaniajace twarz bandaże, wyprężył się stając na baczność i otworzył drzwi na oścież, patrząc przed siebie. Nie salutował, bo do pustej głowy się nie salutuje.
Reinhardt, trzymając ręce za sobą, wszedł wolnym krokiem do pokoju i rozejrzał się dookoła, nie zatrzymując spojrzenia na niczym konkretnym.
- Wyspaliście się, panowie? - zagadnął głosem, w którym można było usłyszeć rozbawienie - Otrzymałem informację, że staliście się ofiarami nieudanej receptury drinka. Do laboratorium trafiły już próbki felernej substancji. Działała pobudzająco, zatem wasze wybryki są... Usprawiedliwione. - skierował twarz w stronę Huntera - Niemniej, to ostatni raz kiedy przymykam oko na to co się stało. Przez wzgląd na wasz wkład w pracę organizacji, zakończymy sprawę zwykłym upomnieniem. - skinął głową jednemu i drugiemu - Doprowadźcie się do ładu i zabierzcie do pracy. Hunter, wydaje mi się, że brat cię szukał. Streicher, czekam na ciebie w moim gabinecie.
Reinhardt po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł. I było to chyba jeszcze gorsze, niż jakby czekał na wyjaśnienia.
Kurt jeszcze przez chwilę stał na baczność, po czym zagryzł dolną wargę i zamknął drzwi. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
Skierował swoje niebieskie oczy na Zwiadowcę. Hun wyglądał na zmęczonego, natomiast on, Streicher, naprawdę spał dobrze.
- Dzięki. - powiedział cicho, poważnym tonem po czym skierował kroki w stronę szafy. Co miał na myśli? Cokolwiek nie robili, wyspał się. Dawno nie spał tak dobrze. Nie powiedział jednak nic więcej, zatem Hunter mógł odebrać to jakkolwiek tylko chciał.
Po chwili wyjął z szafy czary T-shirt i bez słowa podał go mężczyźnie. Dla siebie wyjął świeże spodnie i koszule, decydując się na półformalny styl. Skoro szef wolał go do gabinetu, wypadało iść dobrze ubranym.
- Potrzebujesz czegoś? - zagaił, patrząc na Zwiadowcę kątem oka. Hunter powinien już iść, ale Streicher nie chciał go wyrzucać.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Spojrzałem za Kurtem, który miał zamiar sprawdzić kto postanowił go obudzić. Widząc jak się prostuje, przełknąłem ślinę i sam się wyprostowałem. Skinąłem głową Szefowi i wysłuchałem jego słów. Nie do końca pamiętałem co się zdarzyło. Tylko jakieś urywki.
Dlaczego, gdy powiedział o wybrykach, spojrzał na mnie? Nie miałem pojęcia.... naprawdę nie umiałem sobie przypomnieć co się stało poprzedniego wieczora. Gdy wyszedł spojrzałem na swoje dłonie. Nie wyglądało na to, żebym się z kimś bił. Co więc takiego miał na myśli? Co takiego zrobiłem?
A co do Ruru...skoro mnie szukał to niech ruszy swoją mózgownicą oraz leniwym dupskiem i przyjdzie sam, a nie zawraca innym głowę. Skoro już mamy Blaszki to niech z niej korzysta jak trzeba...
Zagryzłem dolną wargę i zacisnąłem dłonie w pięści.
Spojrzałem na Kurta zmęczonym spojrzeniem. Czułem się chujowo. Chciałbym pospać dłużej, ale wiedziałem, że muszę dziś coś jeszcze załatwić. Nie skomentowałem więc jego podziękowania. Wyglądał lepiej niż zazwyczaj, ale jakoś nic mi to nie mówiło. Kac morderca nie ma serca....
Spojrzałem na koszulkę i przyjąłem ją. Skinąłem mu głową z podziękowaniem i wciągnąłem na siebie, po czym założyłem już ostatecznie usztywnienie.
Pokręciłem głową - pójdę już - powiedziałem krótko. Ruszyłem w stronę wyjścia, ale zatrzymałem się jeszcze drzwiach - możliwe, że wybiorę się dziś na Drugą stronę...jakby ktoś mnie szukał - rzuciłem i ruszyłem przed siebie. Dobrze wiedziałem kiedy nie jestem już gdzieś mile widziany. I tak było teraz. Do tego Kurt miał wezwanie na dywanik, tak więc wolałem mu tego nie opóźniać. Sam musiałem się ogarnąć i iść na kontrolę. Potem będę mógł zdecydować co chcę robić dalej. Pytanie tylko czy był to dobry pomysł czy nie....

ZT

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Cała ta beznadziejna sytuacja zmęczyła go, mimo iż niewiele się odzywał i niewiele też zrobił. Już sama świadomość tego, że czeka go rozmowa z Zarządcą sprawiała, że chciało mu się coś rozwalić. Nie miewał problemów z agresją, ale bywały takie momenty, kiedy czuł jak krew buzuje mu w żyłach a jednak on nie znajduje siły by dać ujście złości. Kontrolował się, ale gdy działo się coś na co nie miał wpływu a za co miał odpowiadać, denerwował się, bo chociaż jako Zastępca brał odpowiedzialność za praktycznie wszystkich żołnierzy, tłumaczenie się z wybryków jakie dokonał pod wpływem narkotyku nie należało do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza, że narkotyk ten podano mu bez jego zgody.
Odczekał aż Hunter opuści jego pokój. Zaciskając mocno wargi, ogarnął się na tyle, by nie wzbudzać zainteresowania mijanych na korytarzu ludzi. Nie kazał Zarządcy czekać długo, bo już po chwili zapukał w drzwi jego gabinetu, wszedł do środka i stanął przed biurkiem Reinhardta, gotów na poważną rozmowę.
Cokolwiek nie zrobili poprzedniego wieczora i nocy, Streicher jeszcze długo będzie żałował tego, że pozwolił sobie na utratę kontroli nad sobą i tym, co działo się dookoła.

ZT

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Nie podejrzewałem, że znajdą się w pokoju tak szybko. Gdy ktoś wparował z buta do środka, opuściłem broń i odsunąłem się, nie chcąc im wchodzić w drogę.
Do środka wparowało dwóch żołnierzy. I to by wystarczyło, przynajmniej dla mnie ale nie.... wszystko musiało się jeszcze bardziej spierdolić, bo do środka wszedł również nie kto inny a Kurt! Chyba w tym momencie wolałbym, żeby to był Garlindt. Pewnie by mnie całkiem olał i mógłbym iść sobie odpocząć. Gdyby wpadli sami mundurowi, to tez by mnie zignorowali. A przynajmniej to w jakim jestem stanie, albo by uznali, że jestem chory czy coś. W końcu to się zdarza. Forvax może i był oficjalnie placówką medyczną, jednak to nie oznaczało, że wszyscy tutaj byli odporni na wszelakie choroby czy inne problemy zdrowotne. Jednak jeśli pojawił się Kurt...to o ile nie wiedział jeszcze od Szefa co się stało, to teraz będę musiał się tłumaczyć....Kurwa mać...
Poczułem napływającą we mnie złość. Russell znów dostawał czego chciał. Nigdy nie byłem zazdrosny o to czego on ma a ja nigdy mieć nie będę. Ale dziś miałem już naprawdę wszystkiego dość. Byłem padnięty, chciałem tylko iść spać, a nie użerać się z alarmami i teraz jeszcze z szefostwem.
Uciekłem wzorkiem, gdy Kurt uznał, że zaciągnie mnie do lekarza, po czym chciał złapać mnie za prawą rękę, której już nie było. Nie potrafiłem mu spojrzeć w oczy. Westchnąłem tylko ciężko słysząc jego polecenie. To nie był już towarzysz broni czy kumpel od kufla. Teraz był moim przełożonym, a jego polecenie było rozkazem, którego musiałem się słuchać.
Skinąłem więc głową, odłożyłem na półkę pistolet. Podszedłem do brata by wziął ode mnie Farfocla, wolałem, żeby psiak nie ugryzł Zastępcy, gdyby ten uznał, że znów należy mi się wpierdol - miło...wielki Carmel, znów dostaje to czego chce....mimo iż zjebał - powiedziałem cicho i ruszyłem do drzwi, po drodze wsuwając tylko stopy w klapki, by nie iść całkiem na boso. Całkowicie zignorowałem jednak protesty starszego brata czy nawet Marianne, która mogła w końcu wyjść z łazienki. O ile uznała, że to dobry pomysł by się teraz wypowiadać.
Powstrzymałem warknięcie, gdy Kurt dźgnął mnie lufą swojego karabinu. Podniosłem tylko rękę, by dać znać, że przecież idę. Nie miałem co stawiać oporu. Szedłem jednak powoli. Nie miałem sił.
Po drodze rozeszliśmy się z pozostałymi żołnierzami. I dobrze...wolałem nie mieć świadków, a coś mi mówiło, patrząc na zachowanie Niemca, to nie dotarła jeszcze do niego wiadomość o mojej prawdopodobnie wiecznej niedyspozycji.

Nim dotarliśmy na miejsce, miałem całe mokre plecy oraz włosy. Kilka razy musiałem przystanąć by zakaszleć. Ale starałem się nie obijać i dotrzeć jak najszybciej na miejsce.
W końcu znaleźliśmy się w gabinecie Kurta. Stanąłem na środku i lekko skrzywiłem się, gdy zatrzasnął za nami drzwi. Szykowała się naprawdę poważna rozmowa. Kiedy ostatni raz dostawałem od niego burę? Nie upomnienie, a prawdziwą burę? Chyba jeszcze w szkole. Potem były opierdole, które kończyły się wyjściem na piwo. Tym razem raczej do tego nie dojdzie.
Wyprostowałem się, ale dałem radę tak wytrzymać tylko na chwilę... - odpowiem na wszystkie pytania, Szefie - Szefie...mało kiedy się tak do niego zwracałem, ale to pokazywało iż zdaję sobie sprawę, że to nie jest pogadanka, a coś poważniejszego - ale... mógłbym usi... - nie dokończyłem bo zakręciło mi się w głowie. Jakoś udało mi się utrzymać równowagę, ale na pewno wyglądało na to, że zaraz runę tutaj na dywanik i mało prawdopodobne, że od razu wstanę.
Byłem zaledwie kilka godzin po operacji. Do pokoju jechałem na wózku, potem brałem ciepłą kąpiel, a teraz? Musiałem przejść spory dystans o własnych siłach, których nie miałem za wiele.
Jeśli dostałem zgodę, usiadłem ciężko i na chwilę pochyliłem głowę w przód, oddychając przez otwarte usta. Zdecydowanie musiałem wyglądać jeszcze gorzej niż u siebie w pokoju.
Jeśli jednak kazał mi nadal stać, nie dałem rady stać na baczność. Stałem na lekko rozchylonych nogach by w razie czego łapać równowagę. Oddychałem płytko, a stróżka potu wyraźnie spływała po mojej skroni.
Czekałem, na nieuniknione.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Z Huntera dosłownie lało się litrami. Kurt puścił go przodem i przez cały czas spaceru do gabinetu, przyglądał się jego plecom z zaciśniętymi ustami. Zwiadowca męczył się okrutnie, ale Niemiec nie słynął z litości, dlatego też kazał mu dojść do pokoju o własnych siłach. Cokolwiek się nie stało, Hun musiał dowieść, że da radę, niezależnie od samopoczucia.
Streicher przepuścił podwładnego w drzwiach i z łoskotem zamknął drzwi. Nie dbał o to co powiedzą inni, których mijali na korytarzu. Miał do odbycia poważną rozmowę i nie liczyło się obecnie nic więcej.
W środku obszedł Huntera i stanął za biurkiem, przyglądając się mu badawczo, marszcząc brwi. Na twarzy miał wymalowany chłodny gniew, który był chyba jeszcze gorszy od takiego czystego, ognistego wkurwienia. Oceniał, śledząc ruchy mężczyzny. Badał jego samopoczucie, sprawdzał ślady na ciele, które wskazywały, że młody Cross nie trzymał się najlepiej.
Kiedy tamten odezwał się do niego i użył słowa "Szef", Kurt poczuł jak dreszcz przebiega mu po plecach. Tak, był jego przełożonym, ale spodziewał się, że mężczyzna zacznie po prostu pyskować, tak jak to miał w zwyczaju. Nie pamiętał już kiedy ostatnio Hunter był taki pokorny... Ale nie pamiętał też tego, kiedy wyglądał jak wrak człowieka.
Wskazał dłonią krzesło, spuszczając wzrok i zamykając na chwilę oczy. Tak wiele pytań cisnęło mu się na usta, ale od czego powinien zacząć?
Cisza przedłużała się w nieskończoność a gdy wreszcie niebieskie oczy na powrót wwierciły się w siedzącego przed biurkiem mężczyznę, Streicher był już trochę spokojniejszy. Na tyle, by nie patrzeć na Huna z otwartą wrogością. Westchnął cicho i nie spuszczając wzroku z rozmówcy, skrzyżował ręce na piersi, nawet nie myśląc o tym by usiąść.
- Kiedy? - zapytał poważnym tonem, nie precyzując o co dokładnie mu chodzi - Jak? - dodał. Wiedział, że Cross sam domyśli się o co jest pytany, w końcu znali się nie od dziś. Kurt nie raz wyciągał go z tarapatów, można było powiedzieć, że byli sobie bliscy jak bracia. A wydarzenia po tym jak się naćpali pokazywały, że byli sobie nawet bliżsi niż bracia.
Patrzył na niego wyczekująco i gryzł się we wnętrze policzka, bo najchętniej potrząsnąłby chłopakiem i wyładował na nim frustrację, jaka w nim narosła. Był naprawdę zły a powodem złości był strach o żołnierza oraz troska. Ale zanim przyjdzie mu ustosunkować się do wiadomości które otrzyma, Hun musi zacząć gadać.
Czekał więc, nie naciskając. Mieli dużo czasu.
W gabinecie panowała ciężka atmosfera i nie pomagał fakt, że Streicher miał na sobie mundur MORII. Karabin odłożył zaraz po wejściu do szafy pancernej w kącie pomieszczenia, ale nadal wyglądał groźnie i budził respekt. Może i był niższy od Zwiadowcy, ale miał nad nim władzę i tylko od jego słowa zależało, co będzie dalej.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Przez całą drogę czułem na sobie wzrok Kurta. Musiał być naprawdę zdenerwowany. A miałem nadzieję, że po daniu się umyć, po prostu wtulę się w Farfocla i pójdę w końcu spać. To, że byłem nieprzytomny przez część operacji, nie oznaczało, że odpocząłem. Czułem się w sumie przez to jeszcze gorzej. Kaszel także nie chciał odpuścić. Potrzebowałem się wygrzać, ale obecnie nie było to coś co mogło być priorytetem. Musiałem dotrzeć na miejsce sam. Jeśli padnę po drodze, to mogę od razu się pakować o ile będą na tyle uprzejmi, że pozwolą mi po prostu odejść, zamiast wysyłać mnie do labo.
Kurt wyglądał na naprawde wkurwionego. Chyba jeszcze nigdy nie miałem okazji widzieć go w takim stanie. Sam wielokrotnie od niego obrywałem, dostawałem burę, opierdole, ale nigdy nie czułem takiego napięcia między nami. Prawdę mówiąc, wiele osób nawet plotkuje, że tak naprawdę jesteśmy braćmi, bo za dobrze się dogadujemy jak na Zastępcę Zarządcy i żołnierza. Teraz już nie wiem co sądzić o tym wszystkim.
Podziękowałem mu skinieniem głowy i usiadłem we wskazanym miejscu. Oparłem się na łokciu i starałem się ustabilizować oddech. Miałem zamknięte oczy, póki nie przestało mi się kręcić we łbie.
Podniosłem wzrok i wyprostowałem się, gdy w końcu postanowił zadać swoje pytania. Dwa pytania. Dwa krótkie słowa. Jednak zawierały o wiele więcej. Wiedziałem o tym doskonale. Był o wiele bardziej wygadany niż ja, ale też nie lubił używać zbyt wielu słów. Krótko, zwięźle i na temat.
Przeczesałem wilgotne włosy i westchnąłem. Wyprostowałem się i wpatrywałem w biurko. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Byłem przesłuchiwany i nie miałem zamiaru nic ukrywać. To nie był czas na moje dziecięce zachowania - po naszym ostatnim spotkaniu - powiedziałem krótko - przez....mojego.... - zagryzłem policzek i westchnąłem - urżnął mi ją mój biologiczny ojciec - przed nim nie musiałem ukrywać, że jestem mieszańcem. Doskonale o tym wiedział.
Wiedziałem jednak, że jest to za mało. Nim zapytał zacząłem opowiadać. O tym, że dostałem zgodę od Reinchardta, po tym jak zrobił mi pogadankę na temat tego co się działo w nocy. O tym jak przeniosłem się do Krainy i przybrałem Mari. Jak chciałem ją odesłać, jak mi uciekła, aż w końcu do naszych poszukiwań oraz niezbyt udanego spotkania z pewnym niezbyt przyjaznym Cieniem.
Opowiedziałem o tym jak urżnął mi ją, gdy próbowałem ochronić Mari przed ciosem. Wiedziałem, że dostanę za to po głowie, że zachowałem się nieodpowiednio tym bardziej patrząc na to, że nadal leczyłem bark oraz miałem kaca.
Co jakiś czas kaszlałem albo robiłem krótkie przerwy, jednak nie musiał mnie namawiać do kontynuowania. To prawda, że nie lubiłem mówić, ale to nie był czas na bycie upartym.
Nie mówiłem jednak o tym, że zakazano podawać mi narkozę. Wyjaśniłem tylko, że straciłem, resztę ramienia pewnie dla pewności, że nie rozwinie się Klątwa. Nie wspominałem też o tym, że żadna proteza nie jest dla mnie przewidziana. To nie był czas na skarżenie się na władzę tej placówki. Zawaliłem i musiałem ponieść konsekwencje. Niestety taka była kolej rzeczy, a coś mi mówiło, że teraz stracę też dobre relację z Zastępcą. Mój koniec raczej był coraz bliżej.....
- Wyszedłem z gabinetu, po operacji kilka godzin temu...zdążyłem... się tylko dać umyć, nim zaczął wyć alarm - zakończyłem swoją opowieść, czekając na jego reakcję.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Na jego odpowiedzi nie musiał czekać długo. Początkowo wypowiedzi Huntera były lakoniczne, ale nie minęło nawet kilka minut gdy wreszcie zaczął mówić.
Streicher właśnie tego chciał - prawdziwej, pełnej wersji wydarzeń. Złośliwi plotkowali, że Niemiec nigdy nie musiał zadawać wielu pytań bo już sama jego postura i wyraz mordy niejednokrotnie zachęcały przesłuchiwanego go zwierzeń. Starał się nie przymuszać, nie torturować gdy słuchał zeznań. Nie uciekał się do przemocy kiedy nie była ona konieczna.
Huntera miał ochotę sprać na kwaśne jabłko. Spuścić mu wpierdol stulecia. Nie ze złości, nie z powodu samej jego wycieczki do Krainy Luster. Z żalu. Tyle razy rozmawiali o tym, że młody Cross nie jest sam, że zawsze może przyjść, wygadać się, poprosić o pomoc. Skoro coś skłoniło go do wyprawy na tereny wroga mógł chociaż zagadać o wsparcie, do jasnej cholery!
Kurt słuchał w milczeniu lecz w pewnym momencie odwrócił się do niego plecami i spojrzał przez okno. Na twarzy wymalował się grymas złości wymieszanej z zawodem, ale młodszy mężczyzna nie mógł tego zobaczyć. Nie wolno mu było tego zobaczyć. Zastępca Zarządcy jest silny, nie okazuje słabości. Nie faworyzuje nikogo i nie potwierdza, że na kimś zależy mu bardziej niż na innych...
Gdy skończył mówić Niemiec opuścił głowę i potarł palcami zmęczone oczy. Jeszcze przez chwilę stał do niego tyłem, po czym odwrócił się powoli, znowu z kamienną twarzą. Jasne oczy utkwił w Crossie.
- Czyli go znalazłeś. - powiedział, komentując spotkanie Huntera z jego ojcem - Powiedz... Było warto? - zapytał wskazując miejsce w którym tamten powinien mieć rękę - Do kurwy nędzy, Hunter, coś ty sobie myślał, hmm? Że tak po prostu wybierzesz się na drugą stronę, znajdziesz tatulka i spędzisz z nim fajny dzień? Że weźmie cię na wycieczkę, pokaże drewniany domek i wypijecie herbatkę? - mężczyzna wyszedł zza biurka i podszedł do Zwiadowcy. Nie krzyczał, mówił ze spokojem i właśnie to było chyba jeszcze bardziej niepokojące.
Stanął przed brunetem i pochylił się nad nim. Mięśnie pod mundurem były napięte do granic możliwości i tylko to zdradzało zdenerwowanie.
- Ile razy ci powtarzałem, że tam nie jest bezpiecznie? Ile razy tłumaczyłem, że światy po drugiej stronie to tereny wroga, które w każdej chwili mogą się stać polem otwartej walki? - głos zdradził żal - Ile razy prosiłem, żebyś zaczął myśleć zanim pozapierdalasz przed siebie, ładując się w najgorsze kłopoty? Hunter, ty nie wróciłeś z podbitym okiem. To już nie są czasy szkolne, kiedy jeszcze jakos udawało się zwalić twoje wybryki na hormony. Straciłeś rękę. - pochylił się i oparł dłońmi na oparciach krzesła, po obu stronach mężczyzny - Chroniłeś drugą osobę, to godne pochwały, ale gdyby nie twoja wyprawa i związane z nią wydarzenia, których nie przewidziałeś, nigdy nie musiałbyś jej chronić. Nie musiałbyś stawać na przeciw skurwysyńsko niebezpiecznej istoty, władającej magią. Nie musiałbyś tracić ręki! - ostatnie zdanie powiedział głośniej i łapiąc się na słabości, cofnął się i przeszedł po pokoju, przeczesując włosy.
Jak miał przemówić do tego chłopaka? Jak miał wytłumaczyć mu to, że cała ta pogadanka wynika z troski a nie z chęci zgnębienia go i upokorzenia?
Zatrzymał się w miejscu i spojrzał na niego, milcząc przez dłuższą chwilę.
- Posłuchaj mnie, bo powiem to tylko raz i nigdy więcej nie powtórzę. - powiedział nagle, podchodząc i łapiąc go za szczękę. Brutalnie, ale bardzo wymownie, zmuszając go by Cross spojrzał mu w oczy. W błękicie tęczówek Niemca błyszczał ogromny ból.
- Nie stracę kolejnej osoby na której mi zależy. - powiedział przez zęby z wyrzutem - Nigdy więcej nie pozwolę na to, byś samodzielnie wybierał się na tereny wroga beż uprzedniego przeszkolenia i odpowiedniego sprzętu. Nie zawieszę na szyi twojego nieśmiertelnika. - puścił go odpychając jego żuchwę i wrócił za biurko. Z szafki wyjął butelkę wody i szklankę, nalał do pełna i przesunął naczynie w jego stronę.
- Uprzedzając pytanie: Nie. Nie możesz iść. - powiedział oschle - Siedzisz teraz ze mną i nigdzie się nie ruszasz. Mam w dupie to, że coś ci doskwiera albo czujesz się niekomfortowo. Potrzebujesz leków, to dostaniesz ale nigdzie się nie ruszysz. Posiedzimy a ja zastanowię się co dalej.
Nie mógł powiedzieć, że nie chce tracić go z oczu. Potrzebował chwili czasu by obmyśleć plan, by w swojej głowie zmienić status Zwiadowcy i na nowo umiejscowić go na mapie, którą miał w głowie. Jedno było pewne, Hunter był zbyt dobrym żołnierzem aby tak po prostu skazać go na rentę. Streicher musiał jednak przemyśleć wszystkie za i przeciw tak, aby MORIA na tym zyskała. Liczyło się tylko i wyłącznie dobro jego organizacyjnej rodziny.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Nie podnosiłem wzroku. Miałem go opuszczony w trakcie całej opowieści. Ton mojego głosu się nie zmieniał, tak samo jak wyraz twarzy. Zdawałem relacje. Suchą, bez zbędnych emocji. Nie wchodząc w mało istotne szczegóły, jak na przykład jak uniknęliśmy kontroli strażników na Herbacianych Łąkach. Nie miało to najmniejszego znaczenia. Nie w tej historii.
W pewnym momencie Kurt zmienił swoją pozycję. Nie musiałem na niego patrzeć by to wiedzieć. Ale nie przerywałem, póki nie doszedłem do samego końca. Bez wahania, bez zbędnych przerw na przemyślenie kolejnych słów. Czasem potrzebowałem krótkiej chwili, jednak nie były one jakieś rażące.
Przytaknąłem głową na jego pytanie. Ale tylko na to pierwsze. Przy drugim zamarłem. Czy było warto? Jedyne co osiągnąłem to to, że w końcu zobaczyłem twarz tego, który mnie spłodził. Nawet jeśli nie było to zamierzone. Ale poza tym nie wiedziałem nic. Jedynie tyle, że raczej był znany w Krainie i raczej budził respekt, jednak ten, opierany na strachu, a nie na szacunku.
Zaprzeczyłem, gdy zaczął wymieniać jak niby wyglądały moje plany - nie planowałem tego, że go znajdę...chciałem tylko poszukać informacji - przyznałem, nadal nie podnosząc wzroku. Tak wiem, to tylko wymówka, która sprawiała, że pewnie jeszcze bardziej traciłem w oczach Zastępy Zarządcy.
Gdy do mnie podszedł, nawet nie drgnąłem. Nie podnosiłem wzroku. Jego głos był spokojny, za spokojny. Karcący. Czułem się coraz gorzej, nawet nie fizycznie a psychicznie. Po kolei zawodziłem kolejne osoby, na których mi zależało. Swoją rodzinę, w której się nie urodziłem, ale do której dołączyłem. I jak tu nie wierzyć w słowa, które powtarzał mi ojczym, przez prawie całe moje życie. Słowa, które nadal powtarza, gdy wymusza na mnie kolejne spotkania.
Czułem się znów jak mały chłopiec. Chociaż, czy ktokolwiek kiedyś mnie tak spokojnie upominał? Nie...zawsze dostawałem wpierdol za najmniejszy błąd, albo wysłuchiwałem płaczliwych żalów starszego brata. Pierwszy raz dostawałem taką burę. Ale sam nie wiedziałem co mam o tym w ogóle myśleć. Chyba wolałbym, żeby wziął i mnie tutaj obił na miejscu.
Miał całkowitą rację. Ostrzegał mnie, szkolił mnie. To jemu zawdzięczam to jak daleko zaszedłem w tej organizacji. To dzięki niemu się uspokoiłem. Nie miałem już ataków agresji, nie obijałem bogu winnych ludzi tylko za to, że powiedzieli coś nie tak. A nawet jak już trafiłem do MORII, nie jeden trafił na blok medyczny i to w ciężkim stanie. Nawet wtedy nie jeden stracił życie, zadzierając z niewłaściwymi osobami na ulicach Glassville. W końcu to ja stworzyłem legendę, Demona z Glassville, przed którym trzęśli portkami nawet twardzi żołnierze MORII. Teraz nie miało to już jednak znaczenia. Nie mogłem wrócić już do tamtego życia. Nie mogłem też kontynuować tego, które prowadzę teraz. Wszystko przez jedną, dziecinną decyzję, podjętą na szybko i bez większego zastanowienia. Wszystko przez to, że poniosły mnie emocje. Emocje, których podobno nie miałem. W końcu nic nie czułem. Nic...nie czułem. Ale dlaczego czuję się tak źle?
Podniosłem wzrok, a Zarządca mógł jako pierwszy zobaczyć w moich oczach coś czego jeszcze nikt w MORII nie widział. Nikt poza moim bratem. W dwubarwnych tęczówkach czaił się wyraźny ból, żal, do samego siebie oraz coś czego w ogóle nie powinno tam być - strach. Strach przed przyszłością, która mnie czekała. Przyszłością kaleki, który nie będzie mógł robić już nic co tak kochał robić. Dodatkowo oczy lśniły od zbierających się łez, jednak żadna nie uciekła spod powiek. Pewnie wyglądałem przez to jak mały chłopiec, którym przecież nie byłem.
Gdy mnie puścił, opuściłem znów wzrok. Zamknąłem powieki by jakoś się uspokoić - nie martw się szefie.... już się tam nie wybieram - powiedziałem znów głosem bez emocji. Położyłem lewą rękę w miejscu, gdzie powinno się znajdować silne, pokryte wyraźnymi bliznami ramię - Zarządca nie przewiduje dla mnie żadnej protezy, nie chciał nawet ze mną rozmawiać - powiedziałem i westchnąłem, dodając ciszej - przepraszam, że straciłeś kolejnego żołnierza.
Zachowywałem się jak mięczak. Ale co mogłem zrobić. Byłem teraz bezużyteczny. Miałem za małe doświadczenie, by szkolić nowych żołnierzy. Bez ręki nie mogłem chodzić na misje, bo bym tylko zawadzał. Tym bardziej, że najczęściej robiłem za snajpera. Jak na leżąco dałbym radę strzelać, ale nie zawsze ma się taki komfort. Może zostanę na strzelnicy? Ale...czy dam radę patrzeć w oczy żołnierzom z którymi walczyłem? Osobą z którymi tyle mnie łączyło?
Skinąłem głową, że rozumiem, że nie mogę wracać do pokoju. Jednak gdy powiedział o lekach, podniosłem niepewnie wzrok - czy w takim razie...mógłbym dostać coś na rozgrzanie? Herbaty? - poprosiłem. Nie wiem czy miałem brać jakieś leki. Od tego miałem Russella i Mari. Nie miałem głowy do tego by się nawet nad tym zastanawiać. Jednak nadal było mi cholernie zimno, a kaszel co jakiś czas postanawiał ujrzeć światło dzienne.
Jeśli dostałem herbatę, podziękowałem i przysunąłem się do biurka po czym sięgnąłem po kubek. Ręka drżała mi naprawdę mocno. Jeśli mnie obserwował, to Kurt mógł zauważyć niewielki ruch mojego barku, świadczący o tym, że chciałem coś zrobić druga ręką. Ciało nadal pamiętało i nie do końca miałem nad tym kontrolę. Upiłem trochę i oparłem kubek o kolano.
Jeśli nie dostałem ciepłego napoju, zrobiłem to samo z wodą. Choć wolałbym coś ciepłego.
- Chyba jednak jestem bezużytecznym gnojem - powiedziałem cicho, do siebie. Jednak wyszkolone i wyczulone ucho Zastępcy Zarządcy spokojnie mogło wyłapać te słowa. Ale to nie miało już znaczenia.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Nie chciał słuchać tłumaczeń Huntera, bo ci się stało, to się nie odstanie. Młody Cross znowu dostał w dupę za swoje postępowanie, ale o ile wcześniejsze wybryki kończyły się burą i ewentualną karą która była dla kiego wykonalna, tak tym razem stracił coś, co mogło przekreślić jego dalszą karierę w Organizacji.
Nie potrafił określić co teraz czuł. Mieszanina złości, zawodu ale i swego rodzaju ulgi, że stracił rękę a nie życie. Młodzik był głupi, ale w tym całym nieszczęściu miał farta że skończyło się na łapie a nie na głowie.
Streicher przyglądał się mężczyźnie zastanawiając się co dalej. Wcale nie było łatwo ułożyć plan działania bo Kurt musiał pamiętać o tym, by zachowywać się tak jak w stosunku do innych. Hunter był mu bliski ale nie mógł być faworyzowany.
Uniósł brew kiedy usłyszał o protezie. Jeśli Reinhardt powiedział coś takiego, jego wkurwienie musiało sięgnąć zenitu. Cross ma szczęśnie, że Zarządca jest najzwyczaj spokojnym człowiekiem i nawet skrajną złość utrzymuje w ryzach. Jego decyzja, chociaż przykra dla samego Huntera, nie była podjęta beż przyczyny. I on, Streicher, będzie chciał ją poznać.
Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na bruneta z góry. Wyglądał jak ćwierć siebie. Gdzie się podziała jego buta, pewność siebie i chłodne, nieustraszone spojrzenie? Utrata ręki złamała go. Było to widać jak na dłoni.
- Nie mów tak. - powiedział ciszej i nieco łagodniej - Żyjesz. To najważniejsze.
Czasami lepiej było pomilczeć siedząc w towarzystwie osoby której się ufa, niż paplać o dupie Maryni. Streicher był wściekły ale oprócz tego co powiedział starał się nie wyładowywać na Hunterze. Mimo, iż miał ochotę obić mu ryj, tak w gratisie, żeby chłopak na następny raz pamiętał z czym będzie się wiązało takie ryzykowne wyprawianie się na tereny wroga.
Poproszony o herbatę nastawił szybko wodę i przygotował mu napój. Wszystko wykonywał w milczeniu. Sobie nie zrobił nic do picia bo za bardzo był zdenerwowany.
Przysunął ku niemu kubek i gdy zobaczył jak kikut porusza się tak, jakby mężczyzna chciał nadal używać ręki, Niemiec odwrócił głowę i wykrzywił usta w żalu. Nie wyobrażał sobie jak to jest stracić kończynę... Nie dziwne, że Hunter był obecnie wrakiem. Cieniem siebie.
Kiedy Zwiadowca odezwał się cicho, Streicher spojrzał na niego i przeszedł przed biurko, opierając się o nie zadem ale nie siadając. Rękoma podpierał się, trzymając za ranty blatu.
- Czemu tak mówisz? - zapytał - Co dokładnie masz na myśli? - zamrugał kilkukrotnie i jeśli udało mu się jakimś cudem uchwycić spojrzenie drugiego mężczyzny, Hun mógł ujrzeć w błękicie głęboko skrywany smutek.
Rozmowa nie należała do najłatwiejszych ani najmilszych, ale Kurt wiedział, że jeśli nie teraz, to nigdy nie nadarzy sie okazja by poruszyć kwestię samopoczucia Zwiadowcy. Chciał, by Cross czuł że ma wsparcie, mimo iż zawalił i to po całości.
- Jestem tu dla ciebie, Hunter. - powiedział cicho, zachęcając go do mówienia - Przecież wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Słysząc jego słowa, pokręciłem głową. Żyję? Ale co z tego? - mój pseudonim nie wziął się znikąd - powiedziałem cicho, bez emocji. Miałem po prostu cholerne szczęście, iż mimo wielu ran, postrzałów i wszystkich obrażeń, nigdy nie zostałem trafiony tak, by nie przeżyć. Ale to też dodawało efektu, dla którego pseudonim bardzo szybko się przyjął wśród pozostałych żołnierzy MORII. Prawdę mówiąc ja nawet nie miałem nic do gadania gdy został mi nadany. A gdy usłyszałem go pierwszy raz... spodobał mi się. Jak inaczej nazwać kogoś, kto nawet się nie skrzywi, gdy obrywa oraz idzie dalej mimo iż ból powinien go unieruchomić chociażby na chwilę?
Podziękowałem i nawet nie przejmowałem się tym by podmuchać napar. Po prostu napiłem się, wzdychając cicho. Od razu zrobiło mi się lepiej, gdy gorąco rozlało się po przełyku, do żołądka. Zamknąłem oczy i chłonąłem to ciepło. Zakaszlałem znów, o mało nie wylewając herbaty, ale udało mi się jakoś odłożyć kubek i zakryć usta rękawem. W gorszej kondycji byłbym chyba tylko, jeśli by mnie przykuło do łóżka.
Podniosłem wzrok, gdy zadał pytanie, ale zaraz go opuściłem. Dlaczego Niemiec był smutny? Nie rozumiałem tego. Nie chciałem odpowiadać na jego pytanie. Jednak kolejne słowa po części mnie do tego zmusiły. Westchnąłem i przeczesałem lekko wilgotne jeszcze włosy. Podniosłem wzrok i spojrzałem za okno. Nie skupiałem jednak wzroku na niczym konkretnym. Zastanawiałem się, czy się odzywać czy jednak nie. Ale... może to dobry pomysł by się wygadać?
Zbierałem chwilę słowa, jak w ogóle zacząć. Nie pasowało to do mnie by się otwierać, ale...czy to teraz miało znaczenie. I tak pewnie stąd wylecę... jak tylko dojdę do siebie na tyle by nie mieli mnie "na sumieniu".
Nie za bardzo wiedziałem co zrobić z ręką. Normalnie w takiej sytuacji wyłamuje się palce, splata dłonie. A co ja miałem robić? Wsadziłem dłoń do kieszeni i z zaskoczeniem odkryłem, że mam w niej swój Krzyż, cały pokryty moją własną juchą. Musiałem go wsadzić automatycznie tam, gdy wyjmowałem broń.
Wyjąłem przedmiot i przyglądałem się mu chwilę.
- Odkąd pamiętam....były to słowa, które powtarzał mi ojczym "jesteś bezużyteczny, darmozjad, niechciany gnojek". Doskonale wiedziałem, że nie wyrzucił mnie tylko ze względu na Russella. To on przykleił się do mnie jak lep, gdy tylko mnie zobaczył. Mimo tego, iż to on znalazł matkę, w dniu swoich urodzin - zacząłem niepewnie, bawiąc się Krzyżem Zwiadowcy. Nie planowałem go używać. Musiałem jednak się czymś zająć.
- Póki z nim mieszkaliśmy zawsze widział we mnie tylko powód, dla którego stracił kogoś bliskiego. Nie obwiniał tego kto mnie spłodził tylko mnie. Russell jednak zawsze przy mnie trwał. Chciałem więc mu się jakoś odwdzięczyć.... ale jak się odwdzięczyć komuś...kto ma wszystko? Geniuszowi, który podbija serce każdego? - zapytałem, przekręcając po raz kolejny Krzyż w rękach - znalazłem jednak sposób. Zacząłem trenować. Mocno, intensywnie. Przez jego inność...dużo osób mu dokuczało i to dotkliwie. Nie mogłem tego znieść, dlatego zostałem jego ochroniarzem. Szybko inni nauczyli się, że zadzieranie z nim nie do końca jest dla nich dobre. On zajął się mną w jeden sposób, a ja nie widziałem innego by zająć się nim. Całe życie, wszystkie decyzje były dla niego. Dla niego kontynuowałem szkołę, dla niego trenowałem, dla niego wstąpiłem do gangów. Nie...nie bo tego chciał - odgiąłem bluzę, pokazując fragment tatuażu, który skrywał symbol mojego gangu. Kurt wiedział, że kręciłem się w tym towarzystwie jednak czy wiedział jak wysoko byłem? - przejąłem Kruki by więcej oczu go pilnowało. Nie zawsze mogłem przecież być obok.
Opuściłem znów dłoń - nawet do MORII wstąpiłem dla niego. Wiedziałem, że jeśli nikt go nie będzie pilnował, to szybko się zaharuje. Znam go najlepiej, wiem do czego jest zdolny. Wiem jak wiele osiągnął jednak poświęcając zdrowie - westchnąłem i podniosłem wzrok na Kurta - jednak na naszym...pierwszy spotkaniu coś się zmieniło. Widząc pierwszy raz Zwiadowców, postanowiłem, że nie chcę tylko chronić Russella, chcę coś znaczyć, chcę przeć naprzód. Pierwszy raz chciałem coś dla siebie. Chciałem móc dowiedzieć się więcej o swoim ojcu, a to był jedyny sposób jaki widziałem. Chciałem być Hunterem Crossem, a nie młodszym bratem geniusza Russella Crossa - tu w końcu docenił mnie ktoś poza bratem, tutaj pierwszy raz ktoś poklepał mnie po ramieniu i powiedział "dobra robota". Ale do tego się już nie przyznawałem - chciałem pokazać na co mnie stać. Chciałem założyć ten mundur, dotrzeć do tego samodzielnie, a nie przez znajomości czy pokrewieństwo. Jednak teraz... - zacisnąłem palce na Krzyżu Zwiadowcy - gdy w końcu do tego dotarłem...nawet go nie założę.... - westchnąłem ciężko a mój wzrok znów nie okazywał emocji. Nie był jednak chłodny jak zawsze był po prostu...pusty - Unsterben się skończył - odrzuciłem krzyż na biurko - ale to już nie ma znaczenia - oparłem brodę na dłoni i spojrzałem gdzieś w bok - będzie dobrze jak nie trafię na listę eksperymentów - powiedziałem już całkowicie wyprany z emocji - chociaż może już na niej jestem... - powiedziałem do siebie - jak inaczej wyjaśnić to, że szef kazał mnie kroić bez narkozy.... - mimo tego co mówiłem, Kurt mógł wyczuć, że nadal mam szacunek do Zarządcy. W końcu nadal nazywałem go szefem, nie miałem o niego pretensji. Nadal miałem do niego szacunek - chociaż...przecież i tak nic nie czuję....

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Hunter musiał czuć się naprawdę fatalnie, skoro wzięło go na zwierzenia. Kurt zawsze powtarzał chłopakowi, że jeśli ma jakiś problem, może z nim przyjść do niego ale zazwyczaj kończyło się na wymianie kilku zdań i tyle. Tym razem jednak Zwiadowca postanowił podzielić się z dowódcą dłuższą historią.
Streicher obserwował bruneta rejestrując każdy ruch. Widział jak tamten nie może się zdecydować co powinien zrobić z wolną ręką, zauważył skrzywienie twarzy które nie wynikało z bólu, słyszał przyspieszony oddech. Włosy miał sklejone od wilgoci, prawdopodobnie od potu a całe jego ciało drżało lekko, jakby miał dreszcze.
Hunter... On właśnie się kończył. Na oczach Niemca odbywał się pokaz końca młodego żołnierza. Streicher jednocześnie nie mógł na to patrzeć i obserwował, nie mogąc oderwać spojrzenia niebieskich oczu. Sam widok Huna mówił mu wiele, ale gdy do tego wszystkiego dołączył jego udręczony głos... Szatyn zacisnął mocno szczękę, opuszczając wzrok.
Nie chciał go widzieć takiego. Nie chciał przyjmować do wiadomości, że Hunter jest przegranym. Gdzieś wewnątrz ciała ugrzązł krzyk złości. Kurt chciałby wyrzucić z siebie żal i wściekłość, jaka w nim narastała z każdą sekundą opowieści chłopaka. Część jego życia znał z akt, lecz litery spisane na papierze nie mają w sobie tyle ładunku emocjonalnego. Cross mówił mu o sobie a Streicher czuł złość, bo wszystko to co powiedział bolało.
Nie byli tacy sami, dlatego Niemiec nie mógł utożsamiać się ze Zwiadowcą. Wiedli zupełnie inne życie, każdy z nich był inny... a jednak coś ich łączyło. Determinacja. Problem w tym, że ta Huntera właśnie się wypalała. Na oczach dowódcy.
Kiedy tamten skończył mówić, Kurt miał zaciśnięte usta, zamknięte oczy a całe ciało było napięte tak, jakby miało za chwilę walczyć. Mężczyzna jeszcze przez chwilę trwał w milczeniu po czym uniósł spojrzenie i skonfrontował błękit oczu ze spojrzeniem chłopaka. Na twarzy pojawił się grymas zdradzający irytację.
- I chcesz mi powiedzieć, że po tym wszystkim co przeszedłeś... Po tych wszystkich wyrzeczeniach, latach ostrej pracy nad sobą, tak po prostu się poddasz? - podjął poważnym, ostrym tonem - Straciłeś rękę, Hunter, nie jaja. Rozumiem żal i złość, masz do tych emocji pełne prawo. - dodał podchodząc do Crossa i stając przed nim tak, że patrzył na siedzącego z góry - Ale jeśli nie przestaniesz użalać się nad sobą i pierdolić mi o kończeniu się, po prostu spuszczę ci wpierdol, nie patrząc na to w jakim jesteś stanie. - Streicher wiedział, że głaskanie po główce nie pomoże. Hunter potrzebował twardej ręki, dźwignięcia na nogi, może strzelenia po pysku żeby się ogarnął. Potrzebował uwagi i motywacji, a Kurt zamierzał dać mu obie te rzeczy, bo dla niego był po prostu ważny.
- Każdy miewa gorsze dni. Każdy coś traci. - powiedział wykrzywiając usta - Ale nie każdy podnosi się z kolan. Jeśli sam się nie podniesiesz, ja to zrobię, choćbym miał połamać ci nogi i wstawić je w sztywne szyny. - pochylił się nad nim, zbliżając usta do jego ucha - Nie możesz się poddać, chłopaku. Wiesz o tym. Nie dla Russella. Nie dla mnie. Nie dla MORII. Dla siebie. - jego głos przycichł do szeptu, ale nie stracił na ostrości - Jeśli nie zawalczysz o siebie, to kto to zrobi? Jesteś jednostką, Hunter. Diabelnie dobrze wyszkoloną jednostką. Nie pozwól by cała twoja praca poszła na marne. - cofnął się po czym obszedł biurko i wyjął z szuflady paczkę papierosów. Wyjął jednego i odpalił wkładając do ust, po czym przesunął pudełeczko po blacie w stronę bruneta.
- Nie potrzebujesz współczucia. Potrzebujesz kopa w dupę, żebyś przestał jęczeć. - skwitował zaciągając się papierosem. Cała ta gadanina działała mu na nerwy, bo bolało go, że widzi Crossa złamanego. Jeśli nie wyleje na niego kubła zimnej wody, Hun gotów jest naprawdę się złożyć. Jak scyzoryk.
Wieść o tym, że był operowany bez narkozy była zaskakująca, ale Streicher nie podjął tematu. Skoro zapadła taka decyzja, Reinhardt musiał mieć naprawdę dobry powód. Zwiadowca nic nie czuł, ale przecież operacja na pełnej przytomności mogła skończyć się źle. Cóż... kiedyś zapyta, z czystej ciekawości, ale nie teraz. Teraz był to zbyt świeży temat i jeśli Kurt będzie go rozgrzebywał, może zostać posądzony o faworyzowanie młodzika.
Wypuścił dym nosem i zamrugał kilkukrotnie obserwując tamtego. Jego brat, Russell, zapewne skakał teraz wkoło rannego braciszka i świergotał, chcąc poprawić mu humor. Jakże oni się od siebie różnili... Smutne było to, że przy całej braterskiej miłości, tak niewiele o sobie wiedzieli.
W pewnym momencie Streicher sięgnął za biurko i wyjął z jednej z szuflad dokument. Uniósł go wyżej, prezentując podpisany wydruk ale nie dał Hunterowi do rąk, bo nie było takiej potrzeby.
- A podpisywałeś stosowne dokumenty? - zapytał zirytowanym tonem, trzymając papierosa w zębach - Podpisywałeś zgodę na oddanie się w ręce naukowców MORII? Nie? To przestać pierdolić. To już nie te czasy kiedy MORIA zdobywała ciała za wszelką cenę, brat ci nie mówił? - skacząca brew potwierdziła, że Streicher był wkurzony.
Jeśli tamten postanowił zapalić, przez chwilę palili w ciszy. Nic na siłę. Hunter musiał sam zrozumieć, że jego postawa, chociaż zrozumiała, musiała przejść przemianę. Musiał wrócić do treningów, ponownie udowodnić, że jest coś wart.
Nie chciał tego mówić na głos, ale skoro Zarządca postanowił go ratować i zostawić na badania, młody Cross nie był tak po prostu kolejnym żołnierzem. Zwyklaków składało się do kupy i wysyłało na rentę, oferując ewentualną rehabilitację w Forvax. Skoro Hun nadal przebywał w tej części kompleksu, oznaczało to tylko tyle, że Reinhardt ma wobec niego jakieś plany. Ale jakie? Któż to może wiedzieć.
- Chcesz dolewkę? - zagaił, mącąc niezręczną ciszę - A może coś mocniejszego?

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach