Gdy zabraknie łez...

Bane
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gdy zabraknie łez...
Nie 2 Cze - 20:03
Gdy zabraknie łez...


Deszcz dudnił o szyby okien ogromnej, mrocznej posiadłości. Krople goniły się, jedna za drugą, pozostawiając na tafli mokre smugi. Wyglądały jak ścieżki, jakie pozostawiały za sobą łzy, spływające wolno po policzkach. Ileż nowych łez zasili dzisiaj Morze, które znajdowało się tak blisko posiadłości?
Aura wyjątkowo nie sprzyjała jakimkolwiek spotkaniom, lecz Cassandra zmuszona była opuścić suche włości i udać się do Upiornego Miasteczka by załatwić kilka sprawunków. Tym razem nie mogła wysłać służby, bo były to sprawy mocno prywatne o których lepiej, by nikt inny poza Upiorną nie wiedział. Nie miała co prawda wielu wrogów, ale bezpieczniej było dmuchać na zimne.
Lodowate krople moczyły jej strój, bo chociaż przemierzała uliczki trzymając piękny, szeroki parasol nad głową, woda potrafiła wedrzeć się wszędzie, zwłaszcza kiedy deszcz był tak mocny, że aż odbijał się od bruku. Niestety kobieta nie mogła przeczekać, chciała mieć już wszystko z głowy.
Sklepikarze byli dzisiaj wyjątkowo mili, jakby przeczuwali, że dobrze będzie bardziej nie denerwować rogatej, przemoczonej prawie do suchej nitki. Tylko twarz w włosy pozostawały nietknięte, przez co kobieta nadal mogła roztaczać swój blask.
Jeden amant nawet zdobył się na śmiałość i lekko zataczając się od wypitego alkoholu, podszedł do niej gdy akurat postanowiła zakupić w Piekarni słodką bułeczkę (by coś przekąsić). Był niczego sobie - elegancki, przystojny... tylko szkoda, że pijany. Ale czy mogła jakoś dać mu do zrozumienia, że jego zaloty nie są mile widziane?
A może były?
Po krótkim przedstawieniu się, Cassandra poznała jego imię. Mężczyzna pochodził ze znanego rodu Marionetkarzy. Znała nazwisko, niejednokrotnie zamawiała ubrania z fabryk prowadzonych przez jego ojca. Tylko czy tatuś wiedział, że jego synek pije po kątach i zaczepia wszystkie napotkane piękne panie?
Bądź co bądź, jego słodkie słówka szeptane prosto do jej ucha, mimo zapachu świeżej wódki, były urocze i obiecywały wiele. Może Cass mogłaby się skusić i pozwolić sobie na chwilkę zapomnienia w objęciach przystojniaka?
Widząc brak sprzeciwu, mężczyzna zaciągnął ją w cichy kącik i przyparł do ściany. Był pewien, że jej się to podoba.
- Aleś ty śliczna... - sapnął i pochylił się, by skraść jej pocałunek. Zrobił to jednak nieporadnie i jego usta, przez to, że się zachwiał, wylądowały na jej szyi.
Kobieta poczuła gorąco, kiedy zalała ją fala pożądania. O tak, wiedziała jak działa na innych. Marzyli o niej, była w ich oczach boginią.
Może nic się nie stanie, jeśli faktycznie skorzysta z okazji?
Co uczyni nasza śliczna Upiorna Arystokratka?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu, facet próbował skorzystać z okazji, że spotkał piękną damę, która nie odrzuciła go jeszcze. Jednak unoszący się w powietrzu zapach wódki, zmieniał postrzeganie mężczyzny przez Cassandrę.
A tyś pijana świnia, walisz wódą na kilometr! — mimo pochlebstwa jegomościa, który na nogach trzymał się niezbyt pewnie. Gdy poczuła usta pijaka na swojej szyi, na jej ustach pojawił się grymas dezaprobaty. Odepchnęła go od siebie, po jego niezdarnych próbach. Pokazał jej, że jest zbyt nawalony, żeby mogła pomyśleć o jakiejś bardziej intymnej sytuacji z nim. Jednak nie chciała biedaka zostawić na pastwę losu, że gdzieś się zgubi, zatoczy i nikt go nie znajdzie. Lekko uderzyła go w twarz, żeby pobudzić jego świadomość, która nie jest uchlana.
Gdzie mieszkasz? Odprowadzę Cię, ale na nic więcej nie licz — powiedziała stanowczym głosem.
Rozejrzała się po okolicy, niezbyt zadowolona obrotem spraw, bo miała pilniejsze obowiązki, jednak w pewien sposób urzekł ją pijaczek, i nie chciała zostawić go samego. Wzięła również pod uwagę, że pewnie przez drogę będzie się do niej ślinił, ale stwierdziła, że odpowiedni kuksaniec pod żebra powinien uspokoić narwańca. Z podręcznej torebki wyciągnęła perfum, którym spryskała miejsce na szyi, schowała.
Idziemy! — powiedziała stanowczo. Jeśli zdradził jej swoje miejsce zamieszkania, skierowała swoje kroki we wspomnianą stronę. Jeśli nie, ruszyła prosto przed siebie, kierując się w kierunku, gdzie miała załatwić swój sprawunek.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gdy zabraknie łez...
Pon 3 Cze - 15:24
Wszystko pewnie potoczyloby się gładko, gdyby mężczyzna nie był tak pijany.
Bierna dotąd Cassandra najwidoczniej tylko czekała na dobry moment. Cóż, bycie dobrze wychowaną zobowiązuje. Kiedy tylko pochylił się w jej stronę, odepchnęła go, racząc dość konkretnym porównaniem. Pijany spojrzał na nią zaskoczony i przez chwilę nie wiedział co powiedzieć.
W międzyczasie właściciel sklepu zajrzał w ustronne miejsce zaniepokojony odgłosami które dochodziły. Z zaniepokojeniem pokiwał głową, ale czmychnął, zostawiając parę samą.
Uderzenie w twarz nieco otrzeźwiło delikwenta. Spojrzał na nią całkiem przytomnie i uniósł dłonie w obronnym geście. Zrobiło mu się naprawdę głupio.
- O bogowie... Przepraszam. - wymamrotał szczerze skruszony, ale przystał na propozycję odprowadzenia - Będę pani bardzo wdzięczny... - dodał ulegle.
Kobieta była stanowcza i tym bardziej pociągająca. Pijany nie próbował jednak sztuczek. Niczym niegrzeczny podlotek, powlókł się za nią jak za mamusią i wyszli na ulicę. Deszcz chwilowo przestał padać, ale na niebie wisiały ciężkie, granatowe chmury, zwiastujące ulewę.
Udało im się wyjść nie ryzykując zmoczeniem bo o ile Cass miała parasol, tak facet był bez niczego. A pod jednym się nie zmieszczą.
Ruszył w sobie znanym kierunku, mamrocząc coś o tym gdzie mieszka. Chwiał się i Upiorna była zmuszona by go co chwilę podtrzymywać, ale na szczęście ani razu się nie wywrócił.
Na ulice wyszli przechodnie. Deszcz był męczący ale nie można było zrezygnować z dnia targowego. Ospałe sprzedawczynie, rozleniwione zmianą pogody, zaczęły ustawiać ponownie kramy z tkaninami, jedzeniem i biżuterią. Już po chwili ponownie na ulicach rozległ się gwar rozmów.
Mężczyzna poprowadził (a raczej Cassandra jego) w boczną uliczkę, nieco spokojniejszą ale i przy okazji mroczniejszą. W ciągu dnia nie stanowiła zagrożenia, ale w nocy... Oj lepiej się tu nie zapuszczać.
Nagle dało się słyszeć krzyk rozwścieczonych mężczyzn, łoskot i odgłosy walki. Pijany nic sobie z tego nie zrobił, ale biorąc pod uwagę, że kierowali się właśnie w tamtą stronę, z pewnością za chwilę dowiedzą się co się dzieje.
Walka nie kończyła się, zdenerwowani mieszkańcy zaczęli wrzeszczeć coraz gniewniej a łomot wskazywał, że coś lub kogoś kopią. Kiedy Cassandra i jej przymusowy ale (na szczęście) chwilowy partner wyszli za zakręt, ich oczom ukazał się naprawdę straszliwy widok.
Czterech rosłych mężczyzn bilo i kopało dziecko, znajdujące się w środku, skulone, ściskające w dłoniach jakieś przedmioty. Malec nie wydawał żadnego dźwięku, zaciskał mocno powieki i krzywił się za każdym razem, kiedy padał cios. A oprawcy byli bezlitośni, nie zwracali uwagi, że ofiara jest mniejsza. Bruk powoli zaczął barwić się na czerwono, kiedy z rozbitego nosa i łuku brwiowego zaczęła lecieć krew.
Tylko czy aby na pewno dziecko jest ofiarą zwyrodnialców? Może ci mężczyźni mieli powód? Co zrobi Cassandra, tak kochająca dzieci a co jej nawalony kompan?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Gdy zabraknie łez...
Sob 22 Cze - 22:19
Słysząc krzyki ludzi, przyspieszyła swoje kroki, pociągnęła za sobą towarzysza spaceru w stronę donośnych dźwięków. Gdy wyszła za zakręt, widok wręcz rozsierdził ją od środka. Dziecko, bite i kopane przez czterech rosłych mężczyzn. W tym momencie lepiej było nawet na nią nie patrzeć, wielki gniew wręcz emanował z niej. Zamknęła parasol i ruszyła szybkim krokiem w stronę zamieszania. Skupiając całą swoją uwagę na dokładnie wyartykułowane słowa, z ust jej dało się słyszeć:
Zostawcie to dziecko! NATYCHMIAST! — krzyk jej mógł wręcz przypominać warczenie lwicy.
Ułożyła w swojej dłoni parasol, tak jakby miała zaraz się zamachnąć, na jednego z oprawców, odwróciła się na chwilę i wgapiając swój wzrok w pijanego towarzysza.
Może byś też pomógł, a nie gapisz się jak sroka w gnat — ton jej głosu wskazywał na rozkaz bez prawa odmowy.
Obrała za cel najbliższego mężczyznę, który kopał dziecko, po czym zrobiła wypad parasolem, zamachnęła się i spróbowała dźgnąć go pomiędzy żebra, gdyby to się nie udało to uderzyć go przez czerep.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gdy zabraknie łez...
Pią 28 Cze - 15:16
Cassandra bez wahania ruszyła na ratunek dziecku. Czy było to aż tak dziwne? Nie. W jej arystokratycznym sercu była dobroć, zwłaszcza kiedy chodziło o młodszych, zwłaszcza dzieci. A widok był straszny, bo malec próbował się zakryć, ale nie da się tego zrobić w obliczu spadających z każdej strony mocnych kopniaków.
Partner Cass stanął jak wryty i dopiero kiedy tak zwróciła mu uwagę, drgnął i spojrzał na nią z przestrachem. Niestety, kobieta nie zmusiła go tym do natychmiastowego działania a jedynie wystraszyła. Najpierw spojrzał na nią, potem na dziecko i na końcu na bijących je drabów. Przez chwilę gapił się na scenę, ale w końcu wiadomość do niego dotarła i mężczyzna ruszył pewnym krokiem w stronę napastników.
- Ej! Słyszeliście Lady!? - rzucił, zbliżając się do tamtych. Bijący nagle przestali i podnieśli spojrzenia na przybyłą parę. Cassandra wyglądała jak lwica gotowa do ataku, by bronić swoje młode a pijany... cóż, chwiał się na nogach i wyglądał śmiesznie ale był z nią, z rogatą pięknością na twarzy której malował się teraz straszliwy gniew.
- Bo co? - zapytał jeden, jakiś względnie młody ale szybko został uciszony ruchem ręki najstarszego, łysiejącego draba z wielkim brzuszyskiem i plamami na koszuli.
- Odsuńcie się od dziecka! - partner Cass wykazywał nawet jakąś dozę waleczności i było w tym coś słodkiego, bo w końcu mimo swojego stanu nie uciekł, a postanowił pomóc kobiecie. A może nie postanowił, ale był zmuszony tonem jej głosu? Cóż, lepiej, by myślał, że było to jego decyzja.
- Obawiam się, że muszę odmówić wykonania polecenia. - powiedział głośno największy, łysiejący - Dzieciak od tygodnia okrada nasze stragany. A dzisiaj pobił moją córkę. - wyjaśnił, podpierając się pod boki.
- Taaa… - młody, który wcześniej hardo wyskoczył z głupim pytaniem, pociągnął teraz nosem i spojrzał z pogardą na leżącego u swoich stóp malca. Dzieciak ruszał się powolutku, ale widać było, że kopniaki wyrządziły mu straszną krzywdę.
- Straż miejska powiedziała nam, że nie zabiorą dziecka, bo mają przepełnione areszty. - dodał wielki - Dlatego sami wymierzamy karę. Proszę odejść, wasza miłość, jeszcze kilka kopniaków i może wybijemy mu z głowy rozboje.
Młodszy uśmiechnął się złośliwie i nie czekając na pozwolenie, kopnął dziecko z całej siły, wywołując cichy jęk.
Pijany mężczyzna, spojrzał na rozgniewaną Cassandrę i obudziły się w nim uśpione dotąd instynkty. Podszedł jeszcze bliżej, do tego który zaczął na powrót kopać.
- Przestań! Przecież za chwilę go zabijesz! - krzyknął - Naprawdę tak ma to wyglądać? - wskazał na skulonego malca - Czujecie się z tym lepiej? Rośnie wam od tego kutas? - skrzywił się i zachwiał, co wyglądało w tym połączeniu niezbyt przekonująco - Jesteście mordercami?
Wielki nakazał wstrzymać bicie i spojrzał na pijaka mrużąc oczy. Następnie na Cass, ale nie odezwał się, bo był ciekaw, co powie pięknie odziana szlachcianka.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Gdy zabraknie łez...
Pią 28 Cze - 21:45
— Może po prostu Wasze stosunki ze strażą miejską wcale nie są takie dobre. Najzwyczajniej w świecie pewnie mieli Was gdzieś, albo nawet nie byliście, a próbujecie wykpić się tanią śpiewką — kilka razy uderzyła parasolką o otwartą dłoń. 
Zamyśliła się na chwilę, zastanawiając się co można by zrobić z tą jakże nieciekawą sytuacją, w która przypadkiem się wplątała. Wszak dobro dzieci, bardzo leży jej na sercu, toteż kraja się ono wewnętrznie widząc tak okropny widok. Na takie bestialskie traktowanie innego człowieka. Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją pisk dziecka, które znowu zostało kopnięte. Zaciskając bardzo mocno dłonie w pięści starała się opanować, żeby nie eskalować bardziej konfliktu.

A czy nie lepiej było się udać do rodziców chłopaka? Zaskakuje mnie wręcz fakt, że w aż czwórkę musieliście dopaść to dziecko, tacy nieporadni, tacy niedojrzali. Wcale nie jesteście lepsi, on może potrzebował jedzenia, albo czegoś, a bał się zapytać. Oczywiście, nie pochwalam rozbojów młodego, jednakże czyż nie lepiej było z nim porozmawiać? Wytłumaczyć? No tak, do kogo ja mówię, do czterech, zasranych neandertalczyków, którzy jedynie znają prawo siły. Zostawcie to dziecko w spokoju, już wystarczająco się nacierpiał, pewnie ma złamane kilka żeber, ale to Wy jesteście zasranymi panami, pewnie chwila dłużej i byście zostali mordercami. Zabiorę to dziecko od Was i zapewnię, żeby się już nigdy do Was nie zbliżyło, spokojnie na targu również nie będzie mieli żadnych klientów — gdy skończyła mówić, z jej ust wydobył się wręcz szyderczy śmiech w stronę jegomości.

Gdy zakończył się jej śmiech, ułożyła parasol wygodnie w ręce, z zamiarem zaszarżowania na krocze jednego z nich, a gdyby to się nie udało, to spróbować pochylić głowę i wbić rogi w oczodoły przywódcy, niczym byk.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gdy zabraknie łez...
Sro 21 Sie - 22:38
Rosły mężczyzna po prostu wzruszył ramionami. Nie bardzo interesowało go podejście straży miejskiej, czy go lubili czy nie. Sumienie miał czyste, bo nie kłamał - faktycznie był u nich i zażądał interwencji. Upiorna Arystokratka nie musiała wiedzieć, że gwardziści których zastał byli kompletnie pijani i ledwo stali na nogach.
- Niech miłościwa pani myśli sobie co chce, starałem się to rozwiązać w inny sposób. - powiedział tylko, ale nie nakazał by jego ludzie kontynuowali bicie. Uśmiechnął się z politowaniem do pijanego chłystka, który był w towarzystwie ślicznej pani, ale nie uraczył go ani słowem.
Wysłuchali słów Cassandry w milczeniu i skupieniu, a przynajmniej najstarszy który wydawał się być przywódcą bandy. Mężczyzna który przybył z Upiorną odsunął się trochę, tracąc pewność siebie i robiąc miejsce rogatej kobiecie, bo przecież to ona była najszlachetniej urodzoną z całego towarzystwa.
- Jakim rodzicom, droga pani? - zapytał wielki, krzyżując ręce na piersi - To sierota. Nie ma nikogo, kto sprawowałby kontrolę nad tym szczurkiem, tfu! - splunął w bok, na szczęście nie na dziecko - No tak, wasza miłość jest Arystokratką, nie ma czasu ani ochoty patrzeć w stronę rynsztoków i nie widzi ile tego plugastwa się namnożyło. - pokręcił głową - I ma pani w tym rację. Gdybym mógł, również nie patrzyłbym w ich stronę. Szkoda tylko, że kradną. To już trudno przeoczyć. - spojrzał na skulone dziecko i skrzywił się - Nie interesuje mnie czy potrzebuje jedzenia, czy nie. Tydzień temu proponowałem mu pracę bo potrzebuję kogoś do roznoszenia ulotek. Ale to... - wskazał na dziecko - ...nadaje się tylko do roznoszenia chorób. Mówi pani, by z nim porozmawiać? Proszę bardzo, ja nie potrafię. Żaden z nas nie potrafi. - wzruszył ramionami - Gówniarz jedynie warczy, jak pies i rzuca się z zębami na każdego, kto próbuje go doprowadzić do porządku. Ot, cudowny partner do rozmów. - pokręcił głową - Dobra, chłopaki. Zwijamy się. Nie ma co drażnić damy, a i dzieciak dostał już wystarczająco. - machnął na swoich drabów i już miał odejść, ale jeszcze spojrzał na Cass i pokręcił głową z dezaprobatą - Miłościwa pani, nie godzi się, by używała pani tak wulgarnych słów. Proszę też nie grozić nam brakiem klientów. Chyba zapomniała pani, że nasz handel napędza również i pani kiesę... - uśmiechnął się złośliwie po czym ruszył, a za nim jego pomagierzy - Miłego dnia.
Szybko zniknęli za rogiem, pogwizdując sobie jak gdyby nigdy nic. Pijany kompan Cassandry spojrzał na nią i westchnął. Kobieta mogła poczuć zapach alkoholu wydychanego przez pijaka.
- I co my z nim zrobimy? - podszedł i przykucnął przy nadal skulonym dzieciaku. Mały był w opłakanym stanie. Trząsł się, ale ciężko było określić czy z bólu, czy ze strachu, czy z zimna.
- Swoją drogą... może to nienajlepszy moment na to ale... proszę mi mówić Vess. - poprosił cicho Marionetkarz - I przepraszam za to wcześniej... To przez alkohol.
Gdy się uśmiechał był nawet niczego sobie. Na pewno zaimponował Cass tym, że nie zwiał i postawił się zbirom. Co prawda ofiara nadal leżała na bruku i cicho pojękiwała, ale w całym tym rozgardiaszu Vess nie okazał się być kompletnym tchórzem.
Czekał na jej ruch, na jej rozkaz. Co powie Cassandra, piękna Upiorna Arystokratka o wielkim sercu? Czy każe Vessowi zanieść dziecko w bezpieczne miejsce? A może sama postara się udzielić mu pomocy, tu, na ulicy? Cóż, decyzja nadejdzie niebawem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Cassandra
Gif :
Gdy zabraknie łez... 5PUjt0u
Godność :
Lady Cassandra Incendio
Wiek :
1500, wizualnie 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
175/60
Pod ręką :
prosty nóż, scyzoryk i parasolka
Zawód :
Władczyni włości Incendio, wszak praca władcy jest o wiele bardziej wymagająca niż niektórym się wydaje
https://spectrofobia.forumpolish.com/t257-lady-cassandra-incendio https://spectrofobia.forumpolish.com/t1075-cassandra
CassandraDemoniczna Księżna
Re: Gdy zabraknie łez...
Wto 5 Lis - 22:59
- Jak to co z nim zrobimy? Trzeba go zabrać z nami, dać mu się ogrzać i nakarmić, a później zobaczymy. Widocznie Lord Protektor nie interesuje się zbytnio co dzieje się pod jego okiem, że dochodzi do takich sytuacji - westchnęła ciężko.
Podeszła również do chłopca, przykucnęła przy nim i wyjęła dłoń w jego stronę, aby ją chwycił, żeby mogła go podnieść. Gdy ujął jej rękę podniosła go szybkim chwytem.
- No nie jest to zbyt dobry moment Vess, ale miło Ciebie poznać - lekko się uśmiechnęła. - Weź przypilnuj dzieciaka, może zabierzemy go do Ciebie, aby go nakarmić i żeby się ogrzał, zawsze tez możesz mieć pożytek z chłopca. A na pewno on sam by chciał też trochę zażyć spokojniejszego życia, niż ciągłej walki o przetrwanie - zwróciła swe oczy na mężczyznę, ton jej głosu był pewny i spokojny. Zabrali dzieciaka ze sobą, skierowali swoje kroki w stronę, w którą wcześniej podążali.
- Możesz mi mówić Cassandra, Vess - nachyliła się lekko do niego mówiąc mu to.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach