Taniec z szablami

Thorn
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Taniec z szablami
Nie 24 Lut - 23:44
Co pół roku na Tęczowej Arenie organizowane są Wielkie Igrzyska w których udział wziąć może każdy. Nie każdy jednak ma dostęp do co poniektórych dyscyplin sportowych. Niektóre zarezerwowane są jedynie dla Szlachty Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani. Pojedynki tak samo widowiskowe jak i wymagające, dlatego biorą w nich udział jedynie wprawieni w walce wojownicy.
Do takich dyscyplin należała właśnie szermierka. Wielki Turniej Szermierczy, organizowany przy okazji Wielkich Igrzysk zachęcał Możnych do sprawdzenia się w tej jakże trudnej sztuce władania bronią białą. Tego właśnie dnia, wszyscy ważniejsi Upiorni Arystokraci, Szklani i wiekowi Baśniopisarze zjeżdżali się na Tęczową Arenę, by chwytając za miecz, rapier bądź szablę, dowieść swojej wartości.

Dzień był piękny. Thorn od dawna przygotowywał się na tę chwilę. Dużo trenował, całymi dniami wymachiwał rapierem. Jakoś nie mógł się przyzwyczaić do cięższej broni. Szabla faktycznie była poręczna ale pałasz już zdecydowanie za ciężki. Rogaty od lat walczył rapierem i ciężko było nagle przerzucić się na coś toporniejszego.
Pewien swoich umiejętności zgłosił się do Wielkiego Turnieju Szermierczego i od rana aż go nosiło. Z kim przyjdzie mu się zetrzeć? jak daleko zajdzie? Czy udowodni Szlachcie, że jest kimś więcej niż tylko Bękartem?
Od tygodnia wybierał strój w jakim wybierze się na Igrzyska. Jako Szlachcic, musi się pokazać. Plotki są stałym elementem takich Zabaw, dlatego musiał wybrać coś specjalnego. Ostatecznie padło na piękny, okazały zestaw w którym mężczyzna prezentował się wyjątkowo dobrze. Przed wyjściem zapakował jeszcze ubranie turniejowe - przecież nie będzie walczył w płaszczu podszytym futrem, byłby głupi.
Tancerz też był stosownie przygotowany, by wyglądał godnie i bogato. Końska zbroja którą miał na sobie może nie była praktyczna, ale za to Thorn jadąc na swoim rumaku wyglądał jak Bóg Śmierci.
Wyruszył z samego rana i dość szybko dotarł na Arenę.
Słyszał rozmowy innych, gdy przejeżdżał przez tłum. Szlachta rozpoznawała go i była podzielona - jedni wzdychali widząc jak bogato jest odziany, inni po cichu spluwali pod końskie kopyta, psiocząc jak szewcy.
Takie już życie Bękarta.
Skierował wierzchowca ku namiotom zawodników. Kogo spotka w środku? Czuł podekscytowanie ale też i niepokój. Był dość młody... może za młody na tak poważne zawody?
Tancerz kroczył powoli, pewnym krokiem z wysoko uniesionym łbem. Jeździec i jego koń wyglądali przepięknie, gdy tak jechali przez tłum kłębiący się przy wjeździe.
Co przyniesie turniej? Nie wiadomo. Thorn zatrzymał Tancerza dopiero gdy dotarł do strefy dla zawodników ale nie zsiadł od razu. Był ciekaw ilu ciekawskich zawodników wyjdzie do niego z namiotu.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Nie 24 Lut - 23:48
Obrosły wieloma legendami, Wielki Turniej Szermierczy z dnia na dzień stawał się bardziej rzeczywistym i realnym przedsięwzięciem. Każdego dnia do uszu Vyrona, młodego szlachcica, który po raz pierwszy miał brać udział w takich zmaganiach, i jednocześnie głowy rodu Laraziron, napływały nowe informacje. Oto na turnieju mieli wystąpić najlepsi z najlepszych. Wielcy Szermierze i prawdziwi Mistrzowie fechtunku. Wśród tych najsławniejszych wymienić by można choćby Aeravara Areneosa zwanego Świszczącą Śmiercią, Kyllana Morrassa w swej charakterystycznej złotej zbroi, Sir Baegora Vellaerisa, któremu chyba całe życie upłynęło na turniejach czy Ivarna Rhyslinga występującego zawsze z emblematem czarnego węża na piersi.
Vyron Laraziron, zwany też Viridianem nie zaniedbywał przygotowań. Chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Chciał WYGRAĆ za wszelką cenę. Z tego powodu za dnia trenował a nocami obmyślał technikę walki z każdym ze znaczniejszych przeciwników. Zamykał oczy i w wyobraźni toczył symulowane walki. Wyobrażał sobie każde natarcie, każdą zasłonę, paradę, fintę, odpowiedź, przeciw tempo, sztych, cięcie czy unik. Wszystko to zapisywał sobie tylko znanymi schematycznymi rysunkami złożonymi z trójkątów, kwadratów, krzyżyków, odcinków zaznaczanych linią ciągłą i przerywaną oraz łuków. Gdy tylko obmyślił jakiś plan walki ćwiczył i szlifował go przez tak długi okres czasu, aż jego ciało wykonywało ruchy automatycznie, bez udziału świadomości. Im więcej trenował tym bardziej był przekonany o tym, że w prawdzie jest znakomitym szermierzem, a nawet można by pokusić się o stwierdzenie, że mistrzem, ale to jeszcze nie koniec jego rozwoju. Zdawał sobie sprawę, że za murem, blokadą do której dotarł znajdują się jeszcze ogromne pokłady talentu. Dlatego też musiał wystąpić w turnieju. Starcie z przeciwnikami wielekroć bardziej doświadczonymi z pewnością pomoże mu pokonać tę barierę i pozwoli stać się NAJLEPSZYM szermierzem w Krainie Luster.
Nadszedł dzień turnieju.
Przed samym sobą musiał przyznać, że nieco przeceniał przeciwników. Ich siłę w dużym stopniu stanowiła legenda i szlachetna patyna jaką obrośli, a nie faktyczne umiejętności. Teraz czekała go walka finałowa. Jego ostatnim przeciwnikiem miał być Aeron Vaele.
Viridian słyszał o nim co nieco. Ponoć byli prawie w tym samym wieku i obaj mogli poszczycić się niezłymi umiejętnościami szermierczymi. Niby obaj byli Arystokratami, ale różniła ich pewna dość zasadnicza rzecz. Aeron Vaele był bękartem. Kto wie, może jego ojcem był przygłupi pałacowy sługa, przydrożny zbój albo zwykły, śmierdzący łajnem koniuch? Jakimś cudem, pewnie dzięki pieniądzom i wstawiennictwu swojego Szlachetnie Urodzonego dziadka, Bękartowi udało się dostać w poczet Arcyksiążęcych gwardzistów. Błyskotliwa kariera dla takiego zera.
Vyron odruchowo wykrzywił usta. Miał walczyć z bękartem, który nie wiadomo jakim prawem śmiał nosić nazwisko Vaele. Pewnie Szanowny Stary Vaele nadał mu je z łaski i przez wzgląd na swoją puszczalską córkę. Dziwkę, która rozkładała nogi i przyjmowała na siebie rolę siennika gotowa gościć w sobie pierwszego lepszego kutasa. Choćby i z gminu. To było obrzydliwe i zakrawało niemal na sodomię. Seks z chłopstwem? Vyron splunął na ziemię namiotu, po czym jednym ruchem buta zakopał plwocinę. Cóż, starzec był zbyt dobry i miał zbyt miękkie serce. Gdyby to Viridian był dziadkiem Bękarta, kazałby go natychmiast zabić lub porzucić gdzieś w lesie na pastwę losu a córkę wysmagać batem i zamknąć w odosobnieniu w najgłębszych lochach. Cóż za upokorzenie, mieć za wnuka Bękarta …
Vyron spokojnie przechadzał się po wnętrzu swojego okazałego namiotu. Długo zastanawiał się nad wyborem broni, ale finalnie zdecydował się na pałasz . Był to jego ulubiony oręż. Wykonany na indywidualne zamówienie, wzorowany na pałaszu wz. 1889 - broni przywiezionej za Świata Ludzi. Długi na nieco ponad metr (104,5 cm), pozornie ciężki, lecz znakomicie wyważony dzięki ciężkiemu jelcowi o budowie kabłąkowo-tarczowej (z ażurową tarczką) i masywnej, kapturkowej głowicy pałasz łączył w sobie zalety szabli i rapieru. Pozwalał wykonywać pchnięcia i cięcia, był elastyczny, ale nie tak delikatny jak rapier.
Postanowił przebrać się w strój prezentacyjny . Zapinał już ostatnie paski gdy nagle do namiotu wpadł jeden ze służących. Młody chłopak, liczący sobie najwyżej piętnaście czy szesnaście wiosen.
- Panie ! Bękart przy … - nie dokończył
Na klepisko namiotu wypadły dwa zęby. To wyprowadzony przez Viridiana na odlew cios ręką odzianą w stalową rękawicę wyekspediował je z jamy ustnej wprost na ziemie w towarzystwie deszczu śliny i krwi.
- Dla ciebie Pan Bękart, sukinsynu! Znaj swoje miejsce! – warknął sprzedając słudze (będącemu aktualnie w klęku podpartym na ziemi) kopniaka w okolice pomiędzy żebrami a miednicą
Chłopak zwalił się ciężko na ziemię.
Vyron klasnął w ręce i do namiotu szybko wpadli dwaj inni słudzy i gnąc się w pokłonach wywlekli chłopaka. Po nim do namiotu weszła dziewczyna, która ze spuszczoną w pokorze głową zasypała świeżym piaskiem plamy pozostałe po bezczelnym słudze. Jak on śmiał określać Arystokratę mianem bękarta? Dla tego bezczelnego chama Arystokrata, nawet jeśli był bękartem, powinien być Jaśnie Panem Bękartem.
Popatrzył na dziewczynę i zaczął poprawiać ekwipunek.
Do namiotu, mijając się w wejściu z dziewczyną, wszedł starszy sługa. Mężczyzna mający już około pięćdziesięciu lat, siwe słowy i krótko przyciętą brodę tego samego koloru.
- Jaśnie Panie, Pan Aeron Vaele zjawił się na polu.
- To dobrze. Ja również za chwilę będę gotowy.
- Wybacz Panie, ale ośmielam się zauważyć, że Pan Vaele uzbroił się w rapier a ubrał w czerń i biel, z nieco większym przepychem i z takim też przepychem przyozdobił swego konia.
Słowa Starego Sługi podziałały na Vyrona Larazirona jak kubeł zimnej wody. Ten brutalnie poddany czynnościom seksualnym Bękart, to niegodne łask płynących z bycia Arystokratą ścierwo, śmiało się wystroić bogaciej niż On, Jaśnie Pan Vyron Gravven Sanoran Laraziron, Głowa Rodu Laraziron? Niedoczekanie!
- Pomóż mi – rozkazał Viridian pokazując stojak ze strojem, który był przygotowany do tego by w nim odebrać główną nagrodę.
Klasnął w ręce dwa razy. W wejściu do namiotu w mgnieniu oka pojawił się jeden ze sług i gnąc się w ukłonie czekał na dyspozycje.
- Każ okryć konia najlepszą zbroją paradną. – powiedział po czym od razu dodał - Na co czekasz?! Zapierdalaj bo cię wychłoszczę!
Z pomocą Starego Sługi szybko przebrał się w nowy strój prezentacyjny i przygotował sobie również adekwatny pancerz wprost idealny do walki z kimś uzbrojonym w rapier.
Poprawił cały przyodziewek.
Sługa wypolerował szczerozłote elementy stroju tak że lśniły one teraz niczym maleńkie słońca. Ubranie było najwyższej jakości, i trzeba przyznać, było to po nim widać.
Chwilę później przed namiot przyprowadzono konia. Potężną karą bestię, o gęstej szczotce na pęcinach i uszach przyciętych w celu nadania mu bardziej demonicznego wyglądu. Koń zakuty był w końską zbroję , która idealnie harmonizowała ze strojem prezentacyjnym Vyrona.
Uśmiechnął się pod nosem. Chciał się bękart popisać bogactwem, ale coś mu nie wyszło. Cóż, bękart nigdy nie będzie pełnowartościowym Arystokratą. Choćby nie wiem ile pieniędzy wydał, prawdziwej godności sobie za owe nie kupi.
Viridian wsiadł na koń i ruszył przez tłum w kierunku błoni turniejowych.
Ludzie rozstępowali się czyniąc mu miejsce, ale starali się zachowywać ciszę.
Gdzieniegdzie matki przytulały mocniej swoje dzieci, a mężowie starali się osłonić żony i córki własnymi ciałami. Lord Laraziron nie należał do łagodnych i wyrozumiałych.
W pewnej chwili przed konia wybiegło jakieś małe dziecko.
Zwierzę drgnęło zamierzając z początku stratować intruza ale mocne szarpnięcie za cugle powstrzymało je od tego. Vyron pochylił się w siodle i złapawszy dzieciaka jedną ręką posadził do przed sobą na siodle.
Wjechał na błonia ustawiając konia tuż przed trybuną.
Wolną dłonią uniósł w górę rękę dziecka. Przez krótką chwilę ów malec mógł się poczuć jak zwycięzca turnieju. Wyjął z sakiewki dwie duże, złote monety i wręczył ją dziecku uśmiechając się ciepło.
- Proszę, to dla ciebie. Kup sobie za to co zechcesz.
Powiedziawszy to zdjął dziecko z siodła.
Dopiero po tym geście ludzie zaczęli wznosić pierwsze okrzyk na wiwat.
Lord Laraziron jednak nie jest aż taki zły jak mówiono. W końcu ofiarował małemu dziecku dwie złote monety, a przecież mógł wyjąć z kieszeni …

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Nie 24 Lut - 23:48
Był tu już wcześniej. Wielki Turniej trwał bowiem kilka dni i dziś nastał Finał. A los chciał, że Thorn pokonał wcześniejszych przeciwników i bez trudu dotarł do walki finałowej. Ale może lepiej powiedzieć - jego umiejętności, nie los. Tylko i wyłącznie jego wiedza i wyjątkowy talent szermierczy zapewniły mu wygraną.
Bardzo długo przygotowywał się do zawodów. Miesiącami ćwiczył walkę, na nowo rozczytywał podręczniki, układał strategię. Każdy Szermierz walczył inaczej. Thorn musiał ukryć swoje słabe punkty, bo jak każdy, również i on je miał.
Długie treningi przyczyniły się w końcu do tego, że jego Rapier stał się przedłużeniem ręki. Mężczyzna wymachiwał nim pewnie. Każdy ruch był przemyślany i wynikał z ruchu przeciwnika. Co prawda ciężko ćwiczyło się z nieruchomym manekinem, ale doświadczony Gwardzista przecież wiedział czym jest prawdziwy pojedynek.
Jadąc przez pole Areny zastanawiał się i na nowo obmyślał strategię. Z wcześniejszymi przeciwnikami poszło mu bardzo łatwo. Nie dlatego, że nie potrafili walczyć, czy że nie byli dla niego wyzwaniem. Nie nie. Upiorny darzył wielkim szacunkiem starych szermierzy. Ale jednak byli starzy. A co za tym idzie, ich sposób walki był przestarzały, schematyczny. Thorn z łatwością przewidywał ich ruchy, bo sztywno trzymały się zasad podręczników sprzed kilkuset lat. Starzy mistrzowie, stara szkoła. Nie mógł wymagać od nich więcej, zwłaszcza, że szermierze pokroju Świszczącej Śmierci czy Czarnego Węża nie zjedli zębów na wojnie. Oni już wtedy byli za starzy. Siedzieli w wygodnych fotelach i wydawali rozkazy, popijając wino czy inne szlachetne trunki.
Aeron zaskakiwał swoim nowoczesnym podejściem do tematu. Stosował w walce zwody, prowokował, wiedział kiedy pozornie się wystawić by już za chwilę zadać śmiertelny cios. Gra pozorów była jego mocną stroną, podobnie też jak praca nóg. Arystokrata który stosuje w Szermierce elementy tańca jest poważnym i nieprzewidywalnym przeciwnikiem. Figury które dla tancerza były naturalne, dla zwykłego fechtującego już nie dlatego też piruety czy odskoki rogatego tak mocno dezorientowały starych przeciwników. Cóż, tak już jest, że kiedyś trzeba zejść ze sceny i zrobić miejsce młodym. Świeżemu pokoleniu. Wychowanemu na historii starych z tą jednak różnicą, że niepopełniającemu błędów jakie popełniło poprzednie pokolenie.
Droga do namiotów zawodników nie była długa ale Aeronowi dłużyła się niemiłosiernie. Gdyby mógł, spiąłby konia i galopem puścił się w tamto miejsce. Jechał jednak powoli, z wysoko uniesioną głową. Dumnie. Udawał, że nie słyszy obelg pod swoim adresem, jego twarz pozostawała spokojna a uśmiech łagodny i uprzejmy. Tylko wnętrze krwawiło.
Nawet teraz, gdy dotarł do walki finałowej, Szlachta nie mogła go zaakceptować. Nawet gdy dowiódł, że może zajść tak daleko, pluli pod końskie kopyta i zabierali swoje urodziwe córki, by przypadkiem Bękart nie spojrzał w ich stronę. To było zwyczajnie przykre, ale przecież młody Vaele przywykł. Przecież tak wyglądał każdy jego dzień.
Tancerz kroczył powoli, prychając ze zniecierpliwienia. On też nie lubił tych spojrzeń. Czuł zdenerwowanie jeźdźca. Podrzucał łbem, przez co wyglądał jak rumak który rwie się do taranowania tłumu. Kto wie, może właśnie tego teraz chciał i tylko czekał na to aż Aeron ściśnie jego boki, dając mu sygnał do szarży.
Thorn nie mógł spuścić głowy. W końcu dotarł tak daleko, nie mógł okazać słabości. Prawdę mówiąc bał się. Tylko głupiec staje do walki będąc zbyt pewnym siebie. Gdy Vaele usłyszał, kto ma być jego przeciwnikiem w walce finałowej, zamarł. Tylko i wyłącznie piekielnie dobra gra aktorska Subtelnego Kłamcy nie zdradziła, że wiadomość zmroziła mu krew w żyłach.
Przeciwnikiem miał być Vyron Laraziron. Młody Arystokrata, który po raz pierwszy brał udział w Turnieju i, podobnie jak Aeron, dotarł do Finału stosując swoją własną kombinację szermierczą.
Thorn nie miał pojęcia o strategii przeciwnika. Nie znał też jego ruchów, bo organizatorzy zadbali, by walczący nie obserwowali walk innych. Obawiał się go, to naturalne. Strach przed nieznanym.
Może Laraziron okaże się gorszy i będzie zaskoczony elementami tańca, jakie wplata w walkę tęczowooki… Ale może być też o wiele lepszy. Thorn musiał pamiętać o swoich silnych i słabych stronach. Może i pracę nóg miał wyśmienitą, pewne wypady i ładne riposty ale… jak na Szermierza, był dość szeroki w klatce piersiowej. A to zwiększało pole w które przeciwnik może uderzać.
Kolejną niewiadomą była broń. Aeron, używający Rapiera poradził sobie z powolnymi mieczami, zarówno jednoręcznymi jak i dwuręcznymi. Wygrywał prędkością, zawsze był ponadprzeciętnie zwinny. Ale czym miał zamiar walczyć jego ostatni przeciwnik? Thorn nawet nie chciał obstawiać. Wolał poczekać na walkę i na świeżo obmyślać taktykę działania.
Koń wreszcie zatrzymał się pod Namiotami ale mężczyzna nie zsiadał. Miał tutaj własne lokum ale niestety nie mógł przyprowadzić własnych Służących. Pozostawała więc obsługa Turnieju. Siedział więc w siodle i patrzył na wejście do namiotu, czekając na kogoś kto odprowadzi rumaka, gdy Upiorny z niego zejdzie. Słyszał za swoimi plecami wyzwiska, ale również i westchnienia zauroczonych młodym, urodziwym Szlachcicem panien. Bo która nie chciałaby zostać porwana przez Przeklętego ale Piekielnie Przystojnego Bękarta? Zakazana miłość smakuje lepiej niż ta zwykła, nudna. Jest w smaku… ostrzejsza.
Nagle jednak tłum zamilkł. Thorn zmarszczył brwi. Gdy usłyszał stukot kopyt, pociągnął swojego wierzchowca za lejce by go obrócić. Tancerz zwyczajowo zatańczył w miejscu, obracając siebie i jeźdźca frontem do nadjeżdżającego jegomościa.
Upiorny uśmiechnął się szerzej, gdy zobaczył kto się do niego zbliżał. W głębi serca poczuł nieprzyjemny ucisk, ale nie dawał tego po sobie poznać. Co jak co, musiał zachować twarz. Do samego końca.
Na koniu, albo czymś co kiedyś nim było a teraz pozostawało śmieszną, poprzebieraną karykaturą konia, jechał nie kto inny a Vyron Laraziron. Przed sobą miał usadzonego jakiegoś dzieciaka, który początkowo miał minę jakby jechał na ścięcie ale gdy dostał coś od Szlachcica, rozpromienił się. Zdjęty z siodła, pognał z radosnym piskiem w tłum, który po chwili zaczął wiwatować, witając tym przybyłego Upiornego.
Thorn uniósł wyżej twarz, celowo powodując Tancerzem, by rumak jeszcze przez chwilę drobił w miejscu, jakby chciał znaleźć odpowiedni kąt. Arystokrata czekał na swojego przeciwnika uśmiechając się przejmie. Gdy tamten zbliżył się wystarczająco, Aeron uspokoił myszatego konia i skłonił się Larazironowi, jak nakazywał protokół.
- Lord Vyron Gravven Laraziron. – powiedział na głos, pewnym i miłym tonem – To będzie zaszczyt, móc skrzyżować z panem miecze, Lordzie. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego przeciwnika. – słodki jad sączył się z jego ust, ale czy ktokolwiek miał wątpliwości co do jego przyjacielskich zamiarów? A skąd! Przecież Subtelni Kłamcy zawsze wyróżniają się na tle innych swoją szczerością.
Spojrzenia ich oczu spotkały się, bo Thorn właśnie na to liczył i do tego dążył. I właśnie to było prawdziwym powitaniem dwóch Upiornych Arystokratów. Bez kłamstw i zbędnej obłudy. Obaj nie wiedzieli o sobie nic poza plotki, które chociaż rozchodziły się bardzo szybko, nie zawsze niosły prawdę.
Aeron nie schodził z konia. Do końca pozostanie na jego grzbiecie, nie zejdzie pierwszy. Nie okaże uległości, bo niby czemu miałby to robić? Czekał więc na ruch przeciwnika bo ich pojedynek właśnie się rozpoczął.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Nie 24 Lut - 23:49
Jechał w stronę areny i spoglądał z góry na plebs kłębiący się pod kopytami konia.
Stali przed nim niczym trawy na stepie. Przemieszani i w bezładzie. Ci barwni i ci szarzy. Ci warci chwili uwagi i ci nie warci splunięcia. Wszyscy oni stali teraz przed nim. Ciżba gotowa zacząć się wzajemnie rwać zębami na strzępy i szarpać pazurami do krwi o wrzuconego pomiędzy nich złocisza. Ojcowie i matki ze swoimi zasmarkanymi dzieciakami na rękach. Z resztą kto wie, czy to faktycznie były dzieci tych ojców? Ladacznice i wywłoki w czepkach mężatek nigdy nie powiedzą prawdy, jeśli nie połamie im się gnatów i nie zerwie pazurów z łap i nóg. Dopiero ból i nieustępliwość przesłuchującego zmuszała je do wyznania prawdy o kurewstwie, którego się dopuściły, a kurewstwo i zepsucie było jak nowotwór. Atakowało wszystkich i szerzyło się na każdym stopniu drabiny społecznej.
Uniósł rękę by pozdrowić tłum. Tak wypadało i tego od niego oczekiwano.
Poza matkami i ich bachorami przyglądali mu się też ojcowie - głowy rodzin. W większości bezwartościowe padło, jedynie omyłkowo nazywane istotami rozumnymi, mięso armatnie, których w bitwie motywuje się do walki razami bata lub bzdurnymi hasłami w stylu „Żołnierze! Walczcie za wasze rodziny! Za waszych bliskich! Za psy, koty, krowy, świnie, kurczaki, szczury, myszy i inną, penis jest zgrabniejszy wie jaką, chudobę”. Wszyscy oni stali teraz butni i dumni z faktu, że uczestniczą w czymś ważnym. Każdy z nich miał przyklejony do tępego ryja uśmiech godny arcydebila.
Przebił się przez śmierdzącą czeredę, przez tę pstrą zbieraninę pospólstwa i chamstwa, i wyjechał na pole przed areną.
Na miejscu powitał go Bękart z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
Czego się tak cieszysz bękarcie? Błaznem chcesz zostać? – pomyślał Vyron podjeżdżając swoim ogromnym, karym koniem niemal pod pysk konia Bękarta i zmuszając nieszczęsne zwierzę do stępu w tył i niewygodnego przygięcia zadu. Ogier Viridiana, rosły i masywny, należący do rasy wyhodowanej po to, by w szarży przełamywać szyki ciężkiej piechoty, miał łeb niemal dwukrotnie większy od łba konia, na którym siedział Aeron. Bestia na której siedział zielonooki raczej nie nadawała się do rekreacyjnych przejażdżek. Żywiołem tego konia była wojna i walka, co było widać już na pierwszy rzut oka. Bestia parsknęła i uderzyła przednim kopytem o ziemię aż piach strzelił na boki. Krótki ruch wędzidła zatrzymał atak, który miał nastąpić chwilę po tym. Koń obrał za cel udo jeźdźca, które stanowiło miękki i łatwy cel.
- Witaj i Ty, Aeronie Vaele, ostatni ze swojego rodu – powiedział zielonooki jeździec z uśmiechem patrząc bękartowi w oczy - Zapewniam cię, że mogłeś, ewentualnie masz kiepską wyobraźnię, przyjacielu
O tak, byli przyjaciółmi. Viridian nie wiedział jakimi uczuciami darzył go Bękart, ale z jego strony była to przyjaźń i serdeczność taka, jaką okazują psy dziadowi zagnanemu w ciasny róg.
Lekkim ruchem kolan kazał swojemu wierzchowcowi naprzeć na konia Aerona zmuszając nieszczęsne zwierzę do kolejnych kroków w tył lub obrotu odsłaniającego słabiznę.
Odsłonięcie słabizny jest dla koni mało komfortowe i często kończy się nagłym zrywem w celu zmiany pozycji. Zryw taki, jeśli nie zrzuci jeźdźca to z pewnością postawi go w pozycji kiepskiego jeźdźca, który nie umie zapanować nad koniem.
- Ruszamy na arenę? – zapytał łagodnym głosem godnym księcia z bajki - Zechciej wjechać tam na równi ze mną, unikniemy protokolarnych niezręczności.
Powiedziawszy to, zmusił konia do wykonania ćwierćobrotu w miejscu ustawiając go bokiem do konia Bękarta.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Nie 24 Lut - 23:50
Postać Vyrona Larazirona była uosobieniem Elegancji ale też i przesadnego przepychu. Strój który miał na sobie krzyczał, że jego właściciel jest majętny i lubi się pokazać. A zbroja końska w którą zakuty był ogromny ogier nie krzyczała, w wrzeszczała i wyła, że czarnowłosy sra pieniędzmi. Thorn przyglądał się nadjeżdżającemu Szlachcicowi bo co miał robić? Nie wiwatował jednak, jeszcze czego. Tłum zgromadzony dzisiaj na Arenie miał prawo wznosić okrzyki, ale Aeron nie dołączył do nich bezmyślnie.
Rumak Larazirona naparł na Tancerza, a ten parsknął gniewnie. Był w bardzo niekomfortowej pozycji, chciał się cofnąć by poprawić ustawienie nóg, ale Thorn przytrzymał go siłą na stanowisku. Szary koń musiał przez to znowu wykonać swój charakterystyczny taniec, drobiąc w miejscu niecierpliwie. Wszystkie ogiery Vaele miały ten odruch, dlatego wszystkie też otrzymywały adekwatne imię. Szkoda tylko, że ten rumak był nieco narwany i momentami głupawy, bo potrafił się rzucić na większego od siebie. Pewnie inni nazwaliby to walecznością, Thorn starał się przytępić charakter konia.
Nawet teraz, gdy prawie wchodził na niego o wiele większy ogier, Tancerz parskał i rzucał łbem niebezpiecznie blisko chrap tamtego. Vaele musiał szarpnięciami i przyciąganiem wodzy trzymać zwierzę. Szkoda by było, gdyby konie Arystokratów się pogryzły.
Na słowa mężczyzny jedna z brwi Ciernia drgnęła ledwo zauważalnie. Ostatni z rodu? I kto to mówi. Aktualnie obaj Szlachcice byli jedynymi przedstawicielami swoich rodzin.
Trzeba przyznać, że Vyron miał piękne oczy. Jadowita zieleń kontrastowała z czernią jego włosów, gdzieniegdzie poprzetykaną srebrnymi, nie siwymi ale faktycznie srebrnymi kosmykami. Thorn wytrzymał jego spojrzenie, unosząc podbródek nieco wyżej i posyłając mu uprzejmy uśmiech.
- To nie kwestia wyobraźni, drogi Lordzie. - powiedział grzecznie - Zwyczajnie pojedynek z tobą uznaję za swoistą wisienkę na torcie. Ekscytującym będzie sprawdzić się na Arenie z kimś tak... Wielce utalentowanym. - dodał, mrużąc nieco oczy przez co tęczowe spojrzenie stało się odrobinę ostrzejsze. Słodki uśmiech maskował sączący się z jego ust jad.
Jeszcze bardziej ekscytującym będzie cię zmiażdżyć na oczach całego zebranego tłumu.
Nie znosił tego typa. Właśnie za ten cały teatrzyk, popisywanie się, obnoszenie ze swoim bogactwem. Musiał jednak przełknąć to wszystko w imię dobrego pojedynku. Wierzył w siebie, chciał innym udowodnić swoją wartość pokonując na Arenie tego Zielonookiego Demona.
Tancerz ponownie szarpnął wodzami, chcąc się wyswobodzić i ugryźć drugiego rumaka. Thorn i tym razem stanowczo pociągnął niesfornego zwierzaka, nie spuszczając wzroku z oczu Larazirona.
Kary koń ponownie naparł na srebrnego wierzchowca, na co drugi zareagował niezadowolonym rżeniem i wyjątkowo agresywną odpowiedzią - przysiadł lekko na zadzie i podrzucił przednie kopyta by machnąć nimi i tym samym uderzyć drugiego konia. Na szczęście Aeron w porę wyczuł Tancerza i wymierzył mu ostrego kuksańca w bok, co zmusiło ogiera do opamiętania się. Zatańczył w miejscu, cofając się nieco i powodowany udami jeźdźca, ustawił się obok rumaka Larazirona. Wierzchowiec spienił się cały, co tylko utwierdziło Thorna w jego wychowawczej porażce. Będzie musiał zacząć układać kolejnego źrebaka, bo z tego wyrosła niestabilna bestia. A nie ma nic gorszego, niż narwany koń.
Stając obok Vyrona, rogaty odwrócił twarz w stronę areny ale kątem oka patrzył na rywala. Protokolarne niezręczności? Niezręcznie to dopiero będzie, jak Bękart pokona wielkiego Lorda Larazirona w walce.
Thorn nie czekał na sygnał, zmusił swego konia by to on pierwszy ruszył, na chwilę wyprzedzając karą bestię zielonookiego. Tancerz parsknął i chętnie wyszedł na prowadzenie, Aeron teatralnie przytrzymał go jednak by Vyron spokojnie się z nim zrównał. Tak wypadało. Jeśli Upiorny chce się bawić w Grę Pozorów, proszę bardzo. Cierń przecież lubił takie zabawy.
Intensywnie rozmyślał nad tym, jaką broń wybierze jego Rywal. Wiedział, że ze swoim Rapierem nie zwojuje wiele jeśli tamten będzie walczył czymś zwrotniejszym. Ale przecież Thorn miał Asa w rękawie - niepodręcznikową pracę nóg. No i może Laraziron przeliczy się, tak jak wielu jemu podobnych, bo Aeron jak na szermierza posługującego się Rapierem był dość szeroki w barach. Może nawet za szeroki. Ale Thorn doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich słabości, dlatego tak długo pracował nad ruchami, by możliwie jak najmniej się odkrywać w walce.
Preferował zrównoważoną batalię, nie przechylając szalę ani na stronę ataku ani na stronę obrony. Jego styl był więc mieszany, wykorzystujący często element zaskoczenia. Czy sprawdzi się w walce z Vyronem Larazironem, o którym Thorn wiedział tak niewiele?
Jadąc obok Szlachcica, Vaele nie zwracał uwagi na miny i krzyki tłumu, jadąc dumnie wyprostowany w siodle. Wyglądał godnie, oczywiście, ale z pewnością drugi rogaty przyćmiewał go swoim bogatym strojem. Jakoś... Aeronowi było to obojętne. W swoim życiu doświadczył przecież wielu przykrych sytuacji, kiedy to wyśmiewano go tylko dlatego, że był Bękartem.
Gdy dotarli do namiotów, zsiadł z konia dopiero gdy go o to poproszono. Tuż przed tym jak zniknął by się przebrać w zbroję i przygotować do walki, odwrócił się do Vyrona i skłonił z szacunkiem, ale nie za nisko, bo przecież również był Arystokratą. Byli na tym samym poziomie.
- Niech wygra lepszy, Lordzie Larazironie. - powiedział błyskając zębami - Życzę szczęścia. Ono zawsze się przydaje.
Tancerz zarżał jakby chciał krzyknąć "A jakże!". Odprowadzony przez Służbę Upiorny skierował się do Namiotu w którym to czekała już na niego jego zbroja i cały ekwipunek.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Wto 2 Lip - 4:10
Wysuwanie się przed szereg było czymś, co w tym przypadku, absolutnie nie powinno mieć miejsca. Bo niby jakim prawem Bękart, cholerny pachoł z nieprawego łoża, którego ojcem mógł być przecież każdy, poczynając od proszalnego dziada przez śmierdzącego łajnem czyściciela ustępów, a na pałacowym pomywaczu kończąc, miał być choćby o cal z przodu?
Vyronowi drgnął kącik ust. Tak bardzo pragnął tego, by w tym momencie jego karosz zatopił zęby w zadzie wierzchowca, na którym jechał młody Vaele. Ciekawe, czy wtedy ów nadmijdupa zdołałby zapanować nad koniem? O tak, oczyma wyobraźni już widział ten tryumfalny wjazd na arenę. Najpierw na arenę wpada kwiczący koń, rwący przed siebie na oślep, a za nim, z nogą uwięzioną w strzemieniu, po piasku wleczony jest Bękart, który wymachuję bezradnie rękoma, krzyczy i wypluwa piach zmieszany z krwią. Paradne. W sam raz na tryumfalny wjazd godny tego błazna.
Delikatny, niemal niedostrzegalny, uśmiech pojawił się na twarzy Kryształowego Lorda. Niestety w koło było zbyt wielu świadków, by mógł urzeczywistnić swoje nagłe pragnienie. Gdyby teraz pchnął konia w bok i szarpnął jednostronnie za kiełzno, zmuszając wierzchowca do odwetowego ataku na „przeciwnika”, to z pewnością ktoś zauważyłby ten ruch. Więcej niż prenr było to, że któryś pachoł mógłby wtedy zacząć snuć i rozsiewać dwojakie teorie. W pierwszym wypadku można by uznać, że Laraziron obawia się Bękarta, i tym sposobem chciał zmusić go do poddania walki. W drugim przypadku, zapewne uznano by, że Viridian jest podłym oszustem, który pragnie pognębić dobrego i szlachetnego Bęk … znaczy się Lorda Aerona Vaele’a.
Westchnął cicho i dał ostrogę ogierowi zrównując się z adwersarzem. Na arenę wjechali obaj ramię w ramię. Viridian nie patrzył teraz na zgromadzony tłum. Te wszystkie plebejskie mordy zebrane na widowni, których szara pospolitość i nijakość doprowadzała go do tego, że zaczynał mieć odruch wymiotny, teraz dla niego nie istniały. Liczył się tylko Młody Vaele i to co pokaże podczas ich walki.
Vyron przyglądał mu się niemal od początku turnieju. Vaele był wprawdzie tego samego wzrostu co on, ale główną różnicę stanowiła waga. Viridian ważył niemal idealnie 12 kamieni, a Bękart zapewne około 16 jak nie więcej. Ponadto Bękart nie miał na ciele zbyt wiele zbędnego tłuszczu, co mogło oznaczać, że jest silniejszy fizycznie. Pozostawało pytanie o to, kto miał przewagę szybkości i zręczności, oraz to jaką broń wybierze przeciwnik. Wprawdzie sługa Kryształowego Lorda powiedział mu, że Bękart uzbroił się rapier, ale mogła być to zmyłka albo element struj paradnego. Gdyby przyszło mu obstawiać, Vyron uznałby, że bronią, którą do walki weźmie jego przeciwnik będzie coś, co stawia bardziej na siłę niż na technikę i szybkość. Wekiera, kiścień, młot, miecz bękarci lub dwuręczny, a w ostateczności topór.
Cóż, pozostawało się przekonać na własnej skórze.
Podjechał do namiotu przed którym Bękart zsiadł z konia. Już miał odjechać dalej gdy ten postanowił się odezwać.
Położył jedną dłoń na łęku a druga wsparł się pod bokiem. Siedział niczym jaśnie pan i słuchał słów Bękarta patrząc mu prosto w oczy.
- „Lordzie Laraziron”, ty jebany kmiocie. Mojego nazwiska, w tym wypadku, się nie odmienia. – pomyślał, a słysząc ostatnie słowa łaskawym, nieco powolnym i wyjątkowo przerysowanym ruchem, skinął głową - Dziękuję. Etykieta nakazuje, bym powiedział „wzajemnie”, ale znam słowa bardziej odpowiednie na tę chwilę. – wyprostował się, uniósł głowę, uśmiechnął się ciepło i promiennie jak sierpniowe słoneczko - A więc, Młody Panie Vaele, zapowiadam ci, że gdy już z tobą skończę będziesz zlizywał pot i kurz z areny i spijał z niej końskie szczyny. Mam nadzieję, że pójdzie ci to w smak.
Uniósł w górę dłoń, którą do tej pory podpierał się pod bokiem i odwrócił konia.
- Tylko mi teraz nie ucieknij. Chcę mieć z tego turnieju jakąś przyjemność. – powiedział jadowici nawet nie oglądając się za siebie.
Dał koniowi ostrogę i pojechał przygotować się do walki.
Choć pierwotnie miał ochotę założyć na siebie lekką kolczugę albo skórzany pancerz, to regulamin turnieju mówił wyraźnie: Żadnej zbroi.
Wybrał zatem czarną, przylegającą koszulę z długimi rękawami i dość oryginalnym, asymetrycznym zapięciem typu mieszanego. Do tego czarne szarawary wpuszczone w wysokie buty wykonane z delikatnej baraniej skóry. Jako broń wybrał pałasz otrzymany od wuja kilkadziesiąt lat temu. To była dobra broń. Dłuższa niż zwykła szabla ,ale krótsza od długich rapierów. Wyważona lepiej niż ta, która zwykł walczyć na co dzień. Ponadto stal, z której ją zrobiono była zaskakująco twarda, a dzięki pomysłowemu zastosowaniu ości, która rozdzielała dwa zbrocza i usztywniała cała głownię, można było zmniejszyć wagę oręża przy zachowaniu jego właściwości. Furdyment, czyli rozbudowana forma ochrony dłoni, miał tę przewagę nad zwykłym jelcem, że pozwalał na złamanie ostrza przeciwnika jeśli to było dostatecznie cienkie.
Przypasawszy oręż do pasa, poprawił wszystko tak, tak by dobrze leżało i nie ograniczało ruchów. Wykonał kilka przysiadów, padów, podskoków i piruetów. Ubranie nie cisnęło w żadnym miejscu, spodnie zostawiały sporo luzu a buty, dzięki miękkim podeszwom z usztywnieniem wewnętrznym, nie ślizgały się. Przeczesał palcami włosy i założył na ramię lekką pelerynę.
Był zadowolony i gotów do wyjścia.
Nie denerwował się. Upił nieco wina z bukłaka który mu dostarczono, skrzywił się i cisnął nim w cholerę.
- Kurwa, nie dość, że tanie i rozwodnione to jeszcze kwaśne … – warknął pod nosem i spojrzał na sługę - Zapierdalaj po zimną wodę …
Nie zdołał dokończyć, bo sługa wypadł z namiotu jak oparzony.
- … albo bukłak lepszego wina. – powiedział w przestrzeń namiotu. Musiał dokończyć. W innym przypadku przez resztę dnia miałby poczucie, że ktoś śmiał przerwać mu wypowiedź, a tego nienawidził.
Chwilę później do namiotu wpadł ten sam młody sługa z bukłakiem wody. Dyszał tak, jakby przebiegł cholera wie jaki dystans a pod jego bladą skóra wyraźnie zaznaczyły się żyły. Nie wyglądał zbyt ładnie.
- Napij się … – powiedział Vyron przeglądając się w wypolerowanej miedzianej tacy
- Ale … Panie … ja … - powiedział łapczywie łapiąc oddechy chłopak
- Pij, bardziej przydasz mi się żywy. Dyszysz tak, że za chwilę gotów jesteś wyciągnąć kopyta. – powiedział odkładając tacę i podchodząc do sługi.
Mając przyzwolenie Pana, chłopak odkorkował bukłak i wlewał w siebie wodę z wyrazem błogości wymalowanym na twarzy.
Gdy skończył jego twarz była znacznie mniej charakterystyczna.
- Ale dobra! Zimna jak górssski potok! – powiedział radośnie młodzieniec lekko przeciągając „s”, a później skulił się, bo uświadomił sobie do kogo mówi
- To daj i mi, jak taka dobra – powiedział Upiorny sięgając po bukłak i wypijając resztę zawartości - Fakt, dobra i zimna! Idź po jeszcze. Po walce się przyda.
- Tak jessst! – wykrzyknął chłopak i już wykonywał szybki zwrot gdy Vyron chwycił go za ramię
- Powiedziałem idź, a nie biegnij lub leć. Rozumiesz? Masz IŚĆ. Spokojnie i bez pośpiechu. – puścił chłopaka i podszedł do swojego ekwipunku skąd wyjął dwie złote monety. Obracał przez chwilę pieniądze w palcach po czym odwrócił się i dał je chłopakowi.
- Trzymaj, kup sobie coś do jedzenia, picia czy co tam chcesz. Broni, innej niż ta, która ukryłeś na plecach pod ubraniem, tu nie kupuj, bo to odpustowy szmelc, a na panienki nie wydawaj, jak będziesz starszy, to przyjdą same. Baw się dobrze. – powiedział klepiąc młodziaka po ramieniu
- Nie na plecach, a na krzyżu, a poza tym, to wcale nie mam przy sssobie broni …
- Mam cię przeszukać? – zaśmiał się Vyron i poczochrał chłopaka po głowie
Młody sługa wyszczerzył zęby w uśmiechu i pokręcił przecząco głową.
- No, to zmykaj.
Chłopak ukłonił się, ścisnął pieniądze w dłoni, uśmiech zniknął z jego twarzy a w oczach pojawił się iście gadzi błysk. Myślał przez chwilę, po czym wyszedł.
Vyron wiedział, że zanim ta walka dobiegnie końca, młodzik będzie miał już ponad 7 złotych monet i przynajmniej dwa lub trzy trupy na koncie. Szklani Ludzie zawsze go odrobinę przerażali, ale tego dzieciaka, znalezionego w Szkarłatnej Otchłani przy zwłokach rodziców, akurat lubił i traktował prawie jak syna, albo raczej tak, jak sam ongiś chciałby być traktowany przez ojca. Poza tym, mało który gołowąs był tak inteligentny, obrotny, spostrzegawczy, śmiały, bezwzględny oraz dysponował takimi mocami i umiejętnościami jak Sabrek.
Coś mu mówiło, że w przyszłości ten dzieciak odegra znaczącą rolę. Był do tego stworzony.
Westchnął głęboko, ziewnął kilka razy aby lepiej się dotlenić, po czym wyszedł z namiotu.
Szedł w stronę środka areny i zastanawiał się, jaką broń wybierze jego przeciwnik. Poza tym miał nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo czekać na Bękarta.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Czw 10 Paź - 21:40
Słowa które wypowiedział na odchodnym Laraziron, nie dawały mu spokoju nawet teraz, kiedy był w namiocie, z dala od jego jadowicie zielonych oczu. Jakże on go nie znosił! Pyszałek zawsze musiał mieć ostatnie słowo, przechwalał się ile wlezie. Taki był pewien zwycięstwa? Niedoczekanie.
Przebierał się w ciszy, przyglądając się swojemu odbiciu w przyniesionym specjalnie dla Arystokratów lustrze. Minę miał zaciętą, bo myślami był już bardzo daleko, dlatego gdy młodziutka służąca nagle potknęła się i upuściła dzban wody, spojrzał na nią tylko w odbiciu, poprawiając koszulę.
Schyliła się szybko by podnieść naczynie, ale nie wydawała się skruszona.
- Obyś sczezł. - wymamrotała cicho. Aeron odwrócił się momentalnie i spojrzał na nią nieco zaskoczony.
- Słucham? - zapytał, marszcząc brwi. Ciemny zestaw na który składała się czarna, zdobiona srebrną nicią koszula, ciemne, luźne spodnie i oficerki, wyglądał na nim naprawdę dobrze. Mięśnie grały pod materiałem, którego lekki nadmiar dawał mu swobodę ruchów.
Kobieta wyprostowała się i spojrzała na niego wyniośle, po czym nagle splunęła mu pod buty, okazując pogardę.
- Nie jestem tu na twój rozkaz, Bękarcie, dlatego się ciebie nie boję. - wyjaśniła pogardliwym tonem - Przydział był losowy, gdybym miała wybór, pewnie wybrałabym namiot Kryształowego Lorda. - dodała złośliwie.
- Że co proszę? - Aeron poczuł, że krew zaczyna się w nim gotować. Przyzwyczaił się do obelg, ale nie sądził, że prosta służka będzie miała czelność odnosić się do niego w ten sposób!
Podszedł do niej szybkim krokiem i spojrzał na nią z góry. Był o wiele wyższy. Kobieta na ułamek sekundy opuściła gardę - usta jej zadrżały kiedy znalazł się tak blisko niej.
- Jak śmiesz. - powiedział cicho, dobitnie, ciskając z tęczowych oczu błyskawicami.
Cofnęła się, ściskając dzbanek ale na jej ustach pojawił się uśmieszek. Zakołysała biodrami, przenosząc ciężar z nogi na nogę.
- Mój ojciec postawił na Lorda Larazirona. - skwitowała - On przynajmniej może się nazywać prawdziwym Arystokratą. - obróciła się na pięcie i kręcąc tyłkiem oddaliła ku wyjściu - Może nawet wypije twoje zdrowie, gdy będziesz wynoszony przez służbę medyczną? - parsknęła i rozchichotała się - Ja na pewno nie, bo zamierzam w tym czasie zająć się Lordem Vyronem. Po wygranej przyda mu się trochę kobiecej czułości. - zakończyła i wyszła.
No coś takiego! Aeron zagryzł zęby i... spłonął rumieńcem. Nie, wcale nie był zazdrosny o to, że Viridian był odbierany z taką czcią i panny leciały do niego jak dzikie. ON WCALE NIE BYŁ ZAZDROSNY!
Zdenerwowany podszedł do lustra i obejrzał się w nim po raz ostatni. Wyjął rapier którym zamierzał walczyć i na szybko wykonał kilka podstawowych ruchów, znanych mu z podręcznika szermierki. Kiedy już wyczuł wagę miecza, zrobił kilka znanych tylko jemu kroków i wypadów. Tym zamierza zaskoczyć tego buca.
W rogu namiotu stał dzban wina i wody. Upiorny uniósł naczynie i upił kilka łyków alkoholu by następnie przepłukać usta wodą. Wino było paskudne, ale może nieco uspokoi nerwy? Musiał zachować spokój i czysty umysł.
Wystarczyła chwila, żeby zapomniał o zniewadze i skupił się na przeciwniku. Znał go nie od dziś, ale dotąd nie widział go w pełnej krasie, jeśli chodziło o walkę. Jaką broń wybierze? Vyron był tego samego wzrostu ale delikatniejszej, szlachetniejszej budowy ciała. Z pewnością będzie zwinniejszy.
Jeszcze kilka ruchów i był gotów. Rapier przyjemnie ciążył w dłoni, był dość prosty ale w tym pojedynku nie liczył się wygląd. Już nie. Jeśli wierzyć w to, co zapowiedział Laraziron, za chwilę może polać się krew.
Uśmiechnął się do siebie, pewien wygranej i wymaszerował pewnym krokiem, kierując się ku Arenie. Był przygotowany i skoncentrowany, nie słyszał krzyków zgromadzonej widowni, nie rozróżniał czy były to obelgi czy wiwaty. Rapier kołysał się u jego pasa, kiedy szedł ku Viridianowi. Zielonooki właśnie docierał do centrum areny, na ubitą ziemię gdzie będą mieli okazję skrzyżować broń.
Młody Vaele dotarł na miejscu tuż za nim i skłonił się lekko na znak szacunku. Spojrzał na przeciwnika i ocenił jego strój a następnie oręż.
- Wybrałeś pałasz, Lordzie Laraziron? - uśmiechnął się i uniósł jedną brew, po czym wzruszył ramionami - Cóż, będzie ciekawie. - położył dłoń na rękojeści rapiera ale czekał na sygnał prowadzącego. - Niech wygra lepszy.
Prawdę mówiąc, gdyby nie widownia i sędziowie, byłby gotów rzucić się na niego z gołymi pięściami. Wszystko po to, by zetrzeć z tej jego wypacykowanej facjaty pogardę. Pogardę, której miał dość a która towarzyszyła mu już od kilku stuleci.
- Na miejsca! - zaordynował sędzia, ubrany w barwny strój i wskazał pola w których mieli się ustawić szermierze. Aeron zajął swoje, poprawił rękawice i wyjął rapier, odpinając pochwę i oddając ją służącemu. Obserwował ze skupieniem Larazirona, chcąc jak najwięcej wyczytać z jego ruchów. On też był pewny siebie.
- Przyjąć pozycje! - polecił prowadzący. Upiorny Arystokrata wyciągnął broń i ugiął kolana, przyjmując charakterystyczną, podręcznikową pozę szermierza. Vyron stał się najważniejszy. Jego centrum wszechświata. Nie spuszczał z niego oczu ani na moment.
- Zaczynajcie!
Sygnał padł nagle i mimo chęci rzucenia się z dzikim okrzykiem, Aeron zbliżył się powoli i z rozwagą. Zmarszczył brwi, patrząc w oczy rywalowi.
Laraziron. Poczuj gorycz porażki!
Aeron zrobił piękny wypad, celując w żołądek Kryształowego Księcia.

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Taniec z szablami 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Taniec z szablami
Pią 11 Paź - 0:30
Ubranie, które Bękart na siebie założył, należało raczej do wygodnych i przystosowanych do walki w zwarciu. Do tego Viridian nijak nie mógł się przyczepić. Jednakże Młody Vaele faktycznie wybrał rapier, co przy jego budowie ciała graniczyło, w najlepszym razie, z brakiem rozwagi a w najgorszym ze skrajną głupotą. Był wysoki, ale zbyt ciężki i postawny na to, by poruszać się dostatecznie szybko. Niestety, rapier był bronią specyficzną i podobnie jak szpada, wymagał sporej zręczności i szybkości. Można było zatem zakładać, że Aeron będzie szedł w siłę cięć i pchnięć oraz dążył do jak najszybszego zakończenia walki, zanim zacznie oddychać przysłowiowymi rękawami. Z tego powodu należało go rozwścieczyć i zmusić do tego, by zaczął wykonywać masę niepotrzebnych ruchów. Im szybciej się zagotuje, tym prędzej zacznie brakować mu powietrza.
Vyron przymknął lekko oczy przenosząc ich spojrzenie na broń a następnie na samego Aerona, cały czas uśmiechając się pogardliwie.
- Zaskakujesz mnie na każdym kroku Aeronie. Nie dość, że wysoko urodzony i wykształcony, to jeszcze taki spostrzegawczy. Ponadto patrzysz prawie tak mądrze jak mój ulubiony pies. Tak, wybrałem pałasz, ale widzę, że i ty wybrałeś ciekawy oręż. – powiedział Vyron z wyczuwalną kpiną w głosie i nieznikającym z twarzy uśmieszkiem. - Powiedzcież mi kumie, bom wielce ciekaw, cepa ani wideł w oborze nie było? – zapytał spokojnie, a następnie przemówił głosem mającym być parodią Aerona - A byli, byli, ale to Panie rozumiecie, wieśniak łoddoć nie chciał, a w gównie przeca nie będę się z nim tarzał, bo mnie kto ze świnią pomylić gotów.
Zaśmiał się ze swojego dowcipu i zrobił krok w bok aby przygotować się do walki.
- Co do wygranej to nie musisz być aż tak skromny. Mogłeś powiedzieć po prostu „Mam nadzieję, że wygrasz mój Panie”. Koniec końców jako bękart stoisz znacznie niżej. Sam wiesz jak to jest. Bękarta może spłodzić każdy, ale nie każdy jest Lordem.
Miał jeszcze coś dodać, ale komenda nakazująca zajęcie miejsc zmusiła go do zaprzestania.
Zdjął z siebie pelerynę i zawiesił ja na prawej ręce niczym tarczę albo sieć do chwytania zajęcy w biegu. Następnie jednym ruchem dobył broni i zakręcił nią szybkiego i paskudnie świszczącego młyńca. To co wyglądało jak dezynwoltura miało swoje racjonalne uzasadnienie. Musiał rozgrzać nadgarstek. Jeśli mu się udało rozwścieczyć Aerona, ten będzie uderzał mocno, wkładając swoją złość w każde natarcie.
Poruszał się tak jak zwykle – lekko i „z palców”. Nie maskował sztucznie, ale też nie popisywał się podskokami czy innymi głupimi półkroczkami. O ile w zabawach mógł sobie pozwolić na zbędne ruchy, o tyle w walce mogły one kosztować zbyt wiele. Absolutny minimalizm w ruchach to podstawa, której uczy się każdy walczący.
Przyjął pozycję do walki. „Rożen” Bękarta był nieco dłuższy niż jego pałasz, zatem zdecydował się na niską gardę a ramię, z przewieszona przezeń peleryną wystawił jako przeciwwagę. Układ nóg też był charakterystyczny. Palce nogi zakrocznej zamiast być ustawione na godzinę 12 ustawione były ciut w stronę 11. Pozycja ta, w przeciwieństwie do klasycznej, umożliwiała szybsze wykonanie wypadu i odskoku jednak kosztem równowagi.
Padła wyczekiwana przez wszystkich komenda.
Walka się zaczęła.
Czyli nie rzucisz się nie mnie? Jak chcesz. pomyślał Viridian lekko opuszczając gardę i wolno przenosząc ciężar na nogę zakroczną. Z układu 60/40 zrobił się układ 70/30. Oznaczało to, że 70% masy ciała spoczywało teraz na nodze zakrocznej. Biada Aeronowi jeśli ten, zmylony opuszczeniem gardy, wykona teraz pchnięcie.
A jednak …
Młody Vaele wyprowadził pchnięcie na żołądek. Szkoda.
Po tobie. myśl ta zabrzmiała w głowie Vyrona w chwili gdy jego pałasz uderzył zastawą o moc rapieru Aerona, zbijając go w prawo na tyle, by sztych przeszedł bokiem. Vyron lekkim ruchem nadgarstka przekręcił swoją broń ostrzem ku twarzy przeciwnika po czym, prowadząc cięcie po klindze, ciął mocno i pewnie.
Jakież było jego zdziwienie gdy Aeron, miast paść bez ducha na ziemię z rozrąbaną gębą, wykonał iście akrobatyczny unik, w efekcie czego ostrze Vyrona trafiło w jeden z rogów wycinając na nim głęboki karb.
Widząc, że atak chybił, Viridian zdecydował się poprowadzić broń łukiem w lewo do dołu i ciąć od dołu w tętnice udowe.
Kolejne zaskoczenie. Młody Vaele, dokonując cudów, zręczności zablokował swoją bronią paskudne cięcie, a następnie chwytając rapier oburącz, a tym samem zmniejszając jego długość, wyprowadził pchnięcie na wątrobę. Głownia jego broni była zablokowana w mało wygodnym położeniu niemalże zmuszającym do zmiany chwytu. Ale jak zmienić chwyt na pałaszu z zabudowaną rękojeścią? Nie da się. Vyron zareagował niemal instynktownie. Wykorzystując siłę Aerona i fakt, że jego ciało było zwrócone nieco bokiem w stosunku ręki, przeniósł ciężar na palce nogi wykrocznej i dosłownie przetaczając się po ramieniu Bękarta, przepuścił go niczym matador szarżującego byka. Znalazłszy się na nim, odwrócił się błyskawicznie i ciał na wysokości karku przeciwnika, ale przeciwnik zapewne wiedział co się święci, bo również wykonał obrót, nie pozwalając by jego plecy były choćby przez chwilę odkryte.
Obaj odskoczyli i teraz ponownie dzieliła ich znaczna odległość. Vyron uśmiechnął się spoglądając na rogi Aerona
- Będziesz miał pamiątkę. – powiedział zawadiacko - Następnym razem urżnę ci jaja.
Ponownie ruszyli ku sobie.
Tym razem to Viridian wyprowadził atak. Przesunął prawą rękę, ta na której zawiesił pelerynę, tak by wyglądało ze zasłania się tarczą, i wykonując nagły, lecz pozorowany zamach peleryną zrobił daleki wypad połączony z silnym sztychem.
Celował pod prawą pachę przeciwnika.
Prosto w tętnice.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach