Sale treningowe

Reinhardt
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Sale treningowe
Sro 6 Sty - 15:59
Sale treningowe 0lumilor-02

Opis w przygotowaniu.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sale treningowe
Nie 13 Lis - 15:56
Następne dni wcale nie były dla mnie łatwe. Dzień po śmierci Russella, gliniarz, który był u mnie dzień wcześniej, faktycznie przyszedł porozmawiać, jednak tym razem przyszedł z kolegą. Cóż takie mieli procedury to się nie czepiałem. Kurt też przy tym był, na wszelki wypadek, bym nie wpadł w jakieś kłopoty labo mężczyźni by nie wyszli stąd zbyt poobijani. Nie miał się jednak o co martwić. W nocy praktycznie nie spałem, wiec średnio miałem siły na jakiekolwiek bunty. Wypytywali mnie o różne rzeczy, mniej lub bardziej związane z wypadkiem. Odpowiadałem spokojnie i nawet gdy nieznany mi policjant zapytał o rękę, odpowiedziałem bez wahania, że straciłem ją podczas treningów. A raczej podczas popijawy po treningu. Z kolegą wypiliśmy za dużo i uznaliśmy za dobry pomysł, żeby pobawić się białą bronią. Cóż....czemu tego nie zgłosiliśmy? A po co skoro stało się to na terenie ośrodka leczniczego, mój brat o tym wiedział, a ojczym nie musiał bo i tak wolałbym nie utrzymywać z nim kontaktu. Kurt przytaknął w tę historię, jednak nie zgodził się udostępnić dokumentów związanych z wydarzeniem. W końcu nie miało ono nic wspólnego z wypadkiem. Cóż...gość był nowy i chyba za bardzo się wczuł. Przeprosił na jego szczęście i nie zadawał więcej pytań nie związanych z tematem.
Siedzieli długo ale w końcu poszli w pizdu. Zaraz po tym sam przeprosiłem Kurta. Musiałem kupić nowy telefon, bo okazało się, że Russ zabrał mój z mojego samochodu, by mi go przynieść, przez co aparat został zniszczony. Zaraz po tym musiałem poinformować odpowiednie osoby. Ojczyma, szefa studia, w którym Russ sobie dorabiał (jakby dostawał mało w MORII), kilka innych osób. Dodatkowo musiałem zająć się pogrzebem. Załatwić wszystko tak jak brat by tego chciał. Nie załatwiłem tego jednak w jeden dzień...i tak musiałem trochę poczekać aż policja w końcu wyda ciało.
Spałem bardzo mało, jadłem tylko tyle ile musiałem by brać leki, w nocy często trenowałem. Musiałem jakoś się zmęczyć, co i tak było bardzo trudnym zadaniem, przynajmniej na tyle, żebym mógł zasnąć. Po alkohol nie mogłem sięgnąć.
Skontaktowała się ze mną nawet Ksenia, by jakoś pomóc uporać mi się ze stratą. Spotykałem się z nią, ale byłem jeszcze mniej wygadany niż do tej pory. Jeśli chodzi o rozpoczęcie rehabilitacji, zajął się tym znany mi niemowa. Dzięki temu mogłem skupić się na trenowaniu z nim, a moje myśli nie mogły uciekać w dziwnych kierunkach. Sprawność ręki poprawiła się dzięki temu. Przede mną była jeszcze daleka droga, jednak mogłem już nią poruszać na tyle by trenować, było widać postępy, choć były niewielkie. W brew temu co mówił Ruru....wcale nie szło to tak dobrze jakbym chciał.
W końcu nadeszła noc przed pogrzebem. Tego dnia miałem paskudny dzień, nic mi nie wychodziło, co chwila coś niszczyłem, byłem zirytowany i wyczerpany. Nawet na rehabilitacji w ogóle mi nie szło.
Było już ciemno i cicho. Zaczęła się cisza nocna. Powinienem iść spać, jednak nie potrafiłem. Udałem się więc na salę treningową. Włączyłem tam tylko część świateł, by pozostał przyjemny półmrok. Wyłączyłem komunikator, którym można było porozumieć się z osobami na sali i poza nią i puściłem z głośników rozmieszczonych po całym pomieszczeniu mocną, głośna muzykę, idealną do treningu. Zdjąłem buty oraz skarpetki. Miałem na sobie jeszcze bieliznę, luźne dresowe spodnie oraz bluzę z kapturem, zakładaną przez głowę. Wszystko w czarnych kolorach, bez żadnych ozdób, no może poza znaczkami firm, które jednak nie rzucały się w oczy. Telefon z puszczoną muzyką pozostawiłem na stoliku przy ubraniach. Włosy miałem spięte w wysoki kuc i tylko grzywka opadała mi na szmaragdowe oko.
Rozgrzałem się porządnie, mając prawie cały czas zamknięte oczy. Gdyby ktoś mi się przyglądał, wyglądałoby to jak jakiś rytualny taniec. Miałem swoje sposoby na samotny trening i rozgrzewkę.
W końcu po drugim przygotowaniu podszedłem do jednego z worków treningowych i zacząłem właściwą część. Nie przejmując się cieknącym ze mnie potem czy drżącymi mięśniami. Musiałem się zmęczyć, musiałem trenować. Musiałem wrócić do pracy, żeby w końcu zająć głowę czymś innym niż pustką, którą zastawałem za każdym razem, gdy wracałem do pokoju, albo zakładałem Blaszkę!
Nie przejmowałem się tym, że nikogo nie powinno tam być, ze nie miałem zezwolenia, że wyłączyłem komunikator bez zgody kogoś z góry. Jako Zwiadowca nie miałem blokady na przychodzenie tutaj poza dziennymi godzinami. Dlatego korzystałem póki mogłem. Nawet jeśli miałbym spędzić tutaj całą noc.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Sale treningowe
Nie 13 Lis - 22:49
Czas minął jak z bicza strzelił, zanim się obejrzał minęło kilka dni. Dla niego takie, jak każde inne, spędzone na prowadzeniu treningów, wypełnianiu raportów, ślęczeniu nad mapą i rozpisywaniu misji dla rozmieszczonych w terenie jednostek. Chociaż każdą godzinę dnia miał zaplanowaną i wypełnioną po brzegi, znajdował te kilka wolnych minut by sprawdzić co robi Hunter. Nie było trudno, w końcu każdy żołnierz miał chip pozwalający na monitorowanie stanu zdrowia.
Reinhardt rozmawiał z nim o śmierci Russella, bo chociaż najbardziej dotknęła Huntera, również i organizacja cierpiała na tej stracie. Należało przeorganizować działanie laboratorium z którym współpracował starszy z Crossów, a najlepiej znaleźć kogoś na jego miejsce. Bolesne... ale konieczne.
Wyniki Unsterbena były obiecujące, sesje z psychologiem były przydatne a treningi zapełniały mu większość czasu, co pozwalało mu zapomnieć o bólu. I właśnie tego chciał dla niego Kurt, by chłopak okrzepł, pamiętał o bracie ale nie dawał się utopić we własnych smutkach.
Ostatnimi czasy znowu miał gorszy okres, źle sypiał przez co był rozdrażniony. Zaczerwienione oczy zdradzały stan, nie pomagały nawet przyjmowane prochy. Co z tego, że nosił się nienagannie i zachowywał profesjonalnie.
Każdy przeżywał żałobę na swój własny sposób a on przecież stracił cennego współpracownika.

Pochylając się nad dokumentami, dopalając papierosa odebrał telefon. Było bardzo późno, ale widząc kto dzwoni, odebrał mimo pory. Zmarszczył brwi... Przekazany mu komunikat podniósł mu ciśnienie. Odkładając telefon zagryzł zęby i w ekspresowym tempie pozbył się koszuli, zostając w samej bokserce. Czarne spodnie, czarna koszulka, ciasno zasznurowane desanty - wyglądał jakby szedł na mecz spuścić komuś wpierdol. I czy bardzo mijało się to od prawdy? Cóż, nie szedł na mecz.
Szybkim, pewnym krokiem dotarł do sali treningowej i zanim wszedł, wziął oddech. Na jego twarzy malowała się irytacja. Najpierw wszedł do salki przylegającej by spojrzeć na kamery. O tej porze nie było tam nikogo, pracownik który go poinformował o Hunterze po prostu przechodził i zajrzał czy wszystko było zgaszone, najwidoczniej nie zamierzał zostawać i czekać na przełożonego.
Widząc stojącego przy worku treningowym mężczyznę, który akurat pił z butelki wodę, zdecydował, że to dobry moment by tam wparować. Klnąc po niemiecku wszedł do rozległej sali i... od wejścia uderzyła go głośna muzyka.
Cóż, gust muzyczny miał okej i przy treningu takie porządne, mocne brzmienie było jak najbardziej na miejscu.
- Co ty tu kurwa robisz? - warknął, podchodząc do wyższego od siebie Zwiadowcy - Myślisz, że jak się zakatujesz to ból będzie mniejszy, du Idiot!?


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sale treningowe
Pon 14 Lis - 0:07
Trenowałem spokojnie, nikt mnie nie niepokoił, nie zwracałem nawet uwagi na to, która jest godzina. Oddawałem się w pełni temu co robię. Wysiłkowi. Głośna muzyka miała zagłuszyć moje myśli tak samo jak uderzenia pięści o worek oraz mój ciężki oddech. Czułem, że zaczynam przesadzać, dlatego zrobiłem sobie chwilę przerwy. Osuszyłem kark i czoło ręcznikiem i uzupełniłem płyny butelką wody, którą prawie wypiłem na raz. Prawie...bo gdy kończyłem ktoś jednak postanowił się do mnie przyłączyć.
Niestety nie było to teraz nawet zarysem tego. Kurt raczej by nie przyszedł w środku nocy tylko po to by trenować, tym bardziej, patrząc na jego twarz. Wyglądał na wkurwionego, ale dlaczego? Co mu się zaś nie podobało? Że postanowiłem się pomęczyć, zamiast leżeć w łóżku i przewracać się z boku na bok, albo naćpać lekami?
- Zgadnij - odpowiedziałem na jego pierwsze pytanie. Kurwa opalałem się i popijałem drinka z palemką! A co innego! Już mu na łeb chyba siadło od tej jego całej pracy. Doceniałem, że przychodził do mnie codziennie, by chociaż pogadać. Jednak mógł mnie zostawić w spokoju gdy tego najbardziej potrzebowałem!
Warknąłem sam, gdy padły kolejne jego słowa. Zmiażdżyłem butelkę i odrzuciłem ją na bok. Potem się posprząta. Prawą rękę miałem skrytą w kieszeni, więc nie rzucała się w oczy, a prawdę mówiąc miałem to już całkowicie gdzieś, czy i jak odkryje, że niedługo będę znów zdolny do służby.
Spojrzałem na Niemca z góry, z trudem powstrzymując się by mu nie wjebać - a co mam robić?! - zapytałem wprost, robiąc krok w przód i lekko na niego napierając. Byłem wkurwiony, a ostatnio nie miałem jak dać ujść mojej agresji, byłem nabuzowany, zmęczony i wkurwiony. Patrzyłem prosto w jego błękitne oczy, a w moich dwubarwnych mógł wyczytać dokładnie to samo zmęczenia, które widział codziennie w lustrze. Podkrążone, czerwone oczy patrzyły a na niego gniewnie. Pełne żalu oraz....bezsilności - siedzieć i zapijać smutki? - dźgnąłem go w mostek palcem - siedzieć w papierach? Chodzić na panienki? - przy każdym wymienionym przykładnie dźgałem go mocniej, odpychając od siebie - udawać, że nic mi nie jest i po prostu iść sobie spać? Patrzeć w sufit jak debil i czekać aż wybije odpowiednia godzina? - ostatnie dźgnięcie było słabsze, ale nie cofnąłem ręki - a może najebać się prochami nasennymi, mając nadzieję, że zadziałają? - dodałem, wbijając pewnie szpilę swojemu przełożonemu. Mało kto wiedział o jego przypadłości, ale akurat ja należałem do tego nielicznego grona.
Tak...wbiłem szpilę, bo Kurt nagle złapał mnie za nadgarstek, chcąc mnie ogarnąć, nie zauważył jednak drugiej ręki, która pomknęła szybko w stronę jego szczęki. W ostatniej chwili udało mi się ją wyhamować, by nie rozwalić mu żuchwy, jednak cios i tak by na tyle mocny bo go zamroczyć i posłać na deski. Widząc, że chyba przesadziłem cofnąłem się i kopnąłem mocno jeden z pobliskich stołów, po czym wrzasnąłem na całą salę i usiadłem pod ścianą, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co robić. Moje mięśnie drżały, a po policzkach popłynęły łzy.
Gdyby Kurt zobaczył teraz moją twarz zobaczyłby na niej coś na co czekał tak dawno. Emocje. Inne niż znudzenie, gniew czy szok. Malowała się na niej rozpacz i bezsilność. Emocje, które kompletnie do mnie nie pasowały...przynajmniej w opinii innych....

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Sale treningowe
Wto 15 Lis - 20:39
Wszystkie nagromadzone przez długi czas nerwy i stres miały dziś znaleźć ujście. Streicher nie był wcale dumny z tego, że zamierza wyładować się na swoim przełożonym. Nie miało to nic wspólnego z profesjonalizmem, a już na pewno z ludzką empatią, jeśli wziąć pod uwagę, że Hunter był kaleką. Kaleką na skraju depresji.
Trenował, to się oczywiście chwaliło, ale dlaczego po nocy, dlaczego tak intensywnie? Każdy żołnierz wiedział, jak ważnym w procesie samodoskonalenia był odpoczynek. Przekraczanie swoich granic również zasługiwało na pochwałę, ale młody Cross najwidoczniej zamierzał przeskoczyć kanion i przy okazji spierdolić się na samo dno, fundując sobie przeciążenie. Kurt wiedział to i bez zerkania w ekran wskazujący parametry chłopaka.
Dźgany w pierś zagryźł mocno zęby a mięśnie żuchwy zagrały pod skórą, podobnie jak ścięgna szyi. Był niższy, ale wcale nie słabszy i Hunter doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a przynajmniej powinien.
- Mam ci znowu przypomnieć o co w tym wszystkim chodzi? Że przetrenowaniem nie osiągniesz nic, co zrobiłoby na kimkolwiek wrażenie? Zwłaszcza na mnie? - warknął, cofany przez palec, nie spuszczając z oczu twarzy Zwiadowcy.
I wtedy padł pierwszy cios, werbalny ale nie mniej bolesny. Żyłka na skroni Niemca zaczęła niebezpiecznie pulsować a w oczach pojawiła się prawdziwa furia.
A więc tak widział go własny podopieczny? Ten, którego obdarzył zaufaniem? Ktoś, kogo mógłby nazwać przyjacielem?
Złapał go za nadgarstek, mając dość tego irytującego szturchania... I wtedy padł drugi cios. Tym razem niewiele mający wspólnego ze słowami.
Padając na podłogę sali poczuł się tak, jakby zderzył się z ciężarówką. Ból w szczęce rozbłysnął oślepiającym światłem a buchający z nosa wodospad krwi niemal poparzył mu otwarte ze zdumienia usta.
Upadł z głośnym łomotem na plecy I przez chwilę leżał w bezruchu, dysząc i patrząc szeroko otwartymi oczami w sufit.
Jak? Skąd? Dlaczego?
Przekręcił się na bok i wypluwając juchę, uniósł się na drżących rękach. Mroczki przed oczami ustąpiły czerwieni a adrenalina wybuchła, zastępując zaskoczenie wściekłością tak ogromną, że aż ciężką do opisania.
Podźwignąwszy się na nogi, zgarbił się i odszukał Huntera. Twarz chował w dłoniach, ale widząc że Streicher się podniósł, uczynił to samo, pierwszy raz okazując jakiekolwiek emocje, niebędące irytacją.
Niemiec ruszył biegiem, spinając wszystkie mięśnie i wrzeszcząc wściekle, jak dzikie zwierzę. Cross jeszcze nigdy go takim nie widział, nikt go takim nie widział. Cierpliwość miała swoje granice a te zostały przekroczone.
Uderzył w brzuch, wpadając na niego jak taran, obalając na podłogę i dosiadając, by spuścić na gnoja deszcz ciosów.
- Du verdammter Verräter! - zawył, okładając go po pysku - Pierdolony zdrajco!
Adrenalina szybko się wyczerpała a uderzenia wcale nie były tak silne, jak początkowo zamierzał. Im dłużej na niego patrzył z góry, tym szybciej zdawał sobie sprawę z tego, co miało miejsce.
Hunter nie był kaleką. Już nie. A on dowiedział się o tym dopiero teraz.
Dysząc, pochylił się i zatrzymał. Chciało mu się wyć, ale już nie ze złości. Czuł się potężnie zdradzony. Przez przyjaciela.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sale treningowe
Sro 16 Lis - 16:04
Nie słuchałem go. Nie próbowałem nikomu zaimponować, nie trenowałem by trenować. Chciałem się tylko do kurwy nędzy zmęczyć! Chciałem się doprowadzić do stanu, gdzie miejsce, zapach oraz to czy ktoś ze mną jest nie ma znaczenia i po prostu zasnę jak tylko padnę na poduszki. Chciałem w końcu móc zasnąć, nie martwiąc się, że nawet najmniejszy szelest za oknami mnie obudzić, że otworzę oczy myśląc, że spałem kilka godzin, choć chujowo i dowiedzieć się, że minęła najwyżej godzina. Chciałem po prostu jak człowiek odpocząć! Psycholożka chyba nic nie zauważyła, wymawiałem się, że to dla mnie trudny okres, nie powiedziałem jednak nikomu, że prawie w ogóle nie śpię, że mam już tego dość! Mogłem się zgłosić po jakieś leki, ale kurwa ile można jeść prochów....wystarczyło, że musiałem żreć to co było związane z protezą, plus jakieś witaminy, bo szybko okazało się, że moje jedzenie tylko po to by nie mieć pustego żołądka a medykamenty oraz częste ćwiczenia zaczynają doprowadzać do braków w moim organizmie. Zatajanie przez lekarzami nie było dobre, jednak naprawdę nie miałem teraz głowy na cokolwiek. Dlatego czy tak wiele wymagałem...jednej normalnej nocy, gdzie mogłem choć trochę pospać! Żeby chociaż na pogrzebie brata jakoś wyglądać...a nie jak pierdolone zombie w drogim garniturze.
Kurt podniósł się zadziwiająco szybko. Czyli nie oberwał aż tak mocno jak myślałem. Podniosłem się, jednak nie zdążyłem zrobić nic, poza spięciem mięśni brzucha, nim to on rzucił mnie na deski. Tylko, że Niemiec nie poprzestał na tym. Przygniótł mnie do podłogi, siadając na mnie. Pierwszy raz widziałem go tak wkurwionego. Aż tak przeciągnąłem strunę?
To co stało się następnie, też zupełnie nie pasowało do mojego Przełożonego. Zaczął mnie okładać po mordzie jak jakiś wkurwiony uczniak. W życiu bym nie przepuszczał, że jest zdolny to tego, żeby go tak poniosło.
Czułem doskonale jego ciosy, jednak przez zmęczenie, moje reakcje nie były tak szybkie jak powinny. Do tego...co on pierdolił o tej zdradzie? Co ja takiego zrobiłem do kurwy nędzy!
Ciosy stawały się coraz słabsze, co szybko wykorzystałem. Zatrzymałem jego pięść swoją prawą dłonią, a lewą zajebałem mu znów w mordę. Jak trzeba było, to powtórzyłem to wielokrotnie, póki Niebieskooki ze mnie nie zlazł - odpierdol się! - warknąłem na niego i sam przekręciłem się na bok i na kolana, plując krwią. Chyba ugryzłem się w język i nie wiem czy nie wybił mi jednego zęba. Ma szczęście, że tego nie zrobił. Wstałem chwiejnie i jeśli Kurt próbował się podnieść, kopnąłem go mocno w żebra. Nie chciałem ich łamać, jednak chciałem, żeby został na podłodze - co Ci przeszkadza, że się męczę! - warknąłem na niego i kopnąłem ponownie, żeby odwrócił się na plecy. Kurt był silniejszy ale nie posiadał jednej cechy, którą posiadałem ja - doskonale czuł ból. W tym miejscu miałem nad nim przewagę.
Tym razem to ja na nim usiadłem, unieruchamiając go. Te siedemdziesiąt kilo różnicy między nami raczej robiło różnicę. Uderzyłem go znów w japę swoją lewą ręką, po czym podniosłem prawą do ciosu, jednak nim wykonałem jakikolwiek więcej ruch, ręka opadła bezwładnie i nie chciała nawet drgnąć. A ja...zgarbiłem się, a rozczochrane włosy zakryły moje oczy całkowicie. Siedziałem tak chwilę, aż targnął mną mocny szloch - dlaczego... - powiedziałem cicho - dlaczego nie mogę trenować...dlaczego nie mogę się zmęczyć - zacisnąłem lewą dłoń w pięść - co innego mi zostało....dlaczego po prostu mnie nie zostawisz! - podniosłem wzrok i spojrzałem w jego obytą, zalaną krwią twarz. Moja pewnie wyglądała bardzo podobnie, tylko do krwi dochodziły teraz łzy. Pewnie wyglądałem jak chłopczyk, który pobił się z niewłaściwymi osobami i teraz chce się wypłakać bratu - nie mogę nic zrobić! Nawet napić się pierdolonej kawy bez rozjebania czegoś, nie mogę spać, nie mogę grzebać w aucie czy motorze...nie mogę nawet pograć w jebane gry! - podniosłem znów głos - został...został mi tylko trening, a teraz przychodzisz i mówisz, że nawet tego mi nie wolno! - złapałem go za koszulkę i zmiąłem ją w palcach, jednak nie szarpałem nim, ani nie ciągnąłem za ubranie - teraz...gdy po trzech długich miesiącach nawet nie mogę przytulić się do brata... bronisz mi się przećwiczyć, bronisz mi wymuszenia zmęczenia by mógł choć raz zasnąć na więcej niż godzinę...
Z trudem poruszyłem protezą, by spojrzeć na swoje brudne od jego krwi dłonie - co z tego, że odzyskałem rękę, skoro nic kurwa nie mogę! Od śmierci Russella prawie w ogóle nią nie mogę ruszać. To tylko przeszkadzająca kupa złomu! - zsunąłem się z niego i usiadłem do Kurta tyłem - a na początku wydawało się to proste.... - zaśmiałem się gorzko, niezbyt wesoło - chciałem jak najszybciej ci się pochwalić....ale czym....że teraz mogę udawać, że nie jestem pierdolonym kaleką?....DO CHUJA Z TYM WSZYSTKIM! - wrzasnąłem ponownie, chowając znów twarz w dłoniach i łapiąc palcami za grzywkę. Miałem już tak bardzo dość. Bolało...tak bardzo to bolało.
Naciągnąłem na głowę kaptur, nie chcąc się pokazywać Kurtowi w takim stanie, jednak co chwila i tak targał mną kolejny szloch, nie umiałem już tego powstrzymać.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Sale treningowe
Pią 2 Gru - 18:57
Początkowo wrzała w nim myśl, by po prostu pozbyć się zdrajcy, wyeliminować tego, który sprawił mu ciężki do opisania ból. Bo mimo obitej mordy, nie ona bolała go najbardziej. I nie było to serce, bo przecież chociaż Kurt wiedział czym są emocje i potrafił je okazywać, dlatego wiedział kiedy boli tam w środku. Nie. Bolał go umysł. Miał ogromną ochotę, oprócz zmasakrowania Huntera za to co zrobił, wydrapać sobie oczy które paliły, przejmując tlący się za nimi ból.
Dopiero gdy zdał sobie sprawę, że właśnie okłada podopiecznego w bardzo nieprofesjonalny sposób, gniew gdzieś uleciał, pozostawiając jedynie cierpienie. Wtedy też właśnie Cross zaczął odpowiadać, zmieniając twarz Zastępcy w wielką ranę.
Każdy cios Streicher czuł podwójnie a jednak nie odezwał się ani słowem, nawet nie pisnął. Jedynie zamknął oczy, by chociaż przez chwilę nie patrzeć na chłopaka.
Kopniaki wyciskały z jego płuc powietrze ale mimo ogromnej potrzeby kontynuowania walki, nie ruszył się i dał sobą pomiatać. Czy przegrał? Jeśli chce, Hunter może tak o nim myśleć. Kurt jednak postrzegał to inaczej - porażką był już jego wybuch.
A przecież powinien cieszyć się ze sprawności żołnierza tak, jak zawsze się cieszył, gdy któryś z członków organizacji wracał po rehabilitacji. Powinien poklepać Huna, zaprosić go na jakieś piwo...
Przewrócony na plecy dyszał i patrzył z dołu na Crossa, czując i widząc jak własna krew z rozbitych łuków brwiowych zalewa mu oczy. Całe ciało rwało bólem, ale gdyby chciał, mógłby jeszcze walczyć. Bywał w większych tarapatach. Ostatecznie Zwiadowca nie zrobił mu poważnej krzywdy.
Myśl, która towarzyszyła mu gdy się na niego rzucił była przerażająca i smutna. Tak łatwo zabiłby drugiego żołnierza? I to z pobudek czysto osobistych? Chyba stał się zbyt miękki...
Słowa Huntera docierały do niego z lekkim opóźnieniem a powieki stały się ciężkie. Senność wyparła jakiekolwiek inne emocje. Czyżby gnojek zafundował mu wstrząs mózgu? Poczęstował go naprawdę solidną porcją ciosów. Albo po prostu zmęczenie dało o sobie znać po spadku adrenaliny.
Kiedy wreszcie z niego zszedł, Streicher westchnął, kaszląc i wypluwając na bok to, co nagromadziło się w ustach. Początkowo nawet nie patrzył w stronę skulonego Crossa, zajął się sam sobą. Uniósł się do siadu, sycząc z bólu i otarł twarz. Chociaż nie był ekspertem, nie czuł by miał złamane żebra.
- Czy gdybym cię zostawił, czułbyś się z tym lepiej? - zapytał spokojnym, wyzutym z emocji głosem, przesuwając wzrokiem po jego sylwetce - Byłoby ci lepiej z poczuciem, że nie masz nikogo, na kim możesz polegać? Kto tyle razy wyciągał cię z bagna i nadal byłby gotów to robić? - splunął - Czego właściwie chcesz? Żebym przyznał, że... - urwał, w porę gryząc się w język i zmarszczył brwi.
Odwrócił głowę by nie patrzeć na Zwiadowcę i by tamten nie zdołał pochwycić jego spojrzenia z którego mógłby wyczytać za dużo.
Stękając, ponownie położył się na podłodze, rozkładając ręce na boki. Potrzebował chwili odpoczynku, nawet po to by wyregulować oddech. Już nie wspominając o emocjach.
- Masz rację. Do chuja z tym wszystkim. - powtórzył cicho patrząc w sufit - Zapamiętaj jednak, że przede mną nie musisz niczego udawać. Za długo cię znam. A ty znasz mnie. - powiedział głośniej - Przecież ostatecznie... I tak ci wszystko wybaczę. - dodał cicho, jakby mówił do samego siebie.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sale treningowe
Sob 3 Gru - 11:57
Nie umiałem odpowiedzieć na jego pytania. Czy chciałbym, żeby mnie faktycznie zostawił? Chyba nie... nie chciałem być sam, tym bardziej nie teraz....jednak...kogo miałem prosić o towarzystwo? Lekarza, z którym spędzam większość dnia, a który głównie zajmuje się moim stanem fizycznym i tylko wbija do głowy, że mam jeść, że mam odpoczywać i nic więcej? A i jeszcze żreć te pierdolone tabsy. Xenia tak samo nie naciskała zbytnio, mimo iż chyb to powinna robić. Miałem dziwne wrażenie, że teraz się ze mną cackali....to było gorsze niż po prostu iść dalej jakby nic się nie stało. Chciałem wrócić do służby, żeby mieć jakąś rutynę, żeby nie myśleć o tym, że wrócę i nikogo nie zastanę, że nie mam kogo rano budzić, że nie będę miał kogo pilnować, że nikt nie będzie pilnował mnie. Może dla niektórych byłoby to wybawienie, w końcu mam na głowie mniej...jednak to było całe moje życie i ot tak miałem je zmienić...przez durny wypadek. Przez moją własną nieuwagę, moje pierdolone widzimisię, by iść do Krainy i odnaleźć tego, który mnie spłodził. Gdyby nie to....do tego wszystkiego by nie doszło! To wszystko moja wina....
- Chcę...by było...jak dawniej.... - powiedziałem cicho, mało wyraźnie. Nie doszło do mnie jego urwane zdanie. Kręciło mi się w głowie, było mi słabo i niedobrze. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że język mi się trochę plącze.
Ugryzłem go wcześniej, więc był trochę zesztywniały, ale to raczej nie był powód, dla którego nie mówiłem wyraźnie. Do tego ze złamanego nosa cały czas ciekła krew i kapała na posadzkę. Skąd jednak miałem wiedzieć w jakim był stanie. Podłoga to nie lustro, a nie mogłem czuć, że coś jest nie tak. Krew ciekła, więc to nic dziwnego, że nie mogłem przez niego oddychać. W głowie jednak mi szumiało.
Zaśmiałem się krótko po czym szybko zakryłem usta dłonią, bo jeszcze trochę, a podłoga dostałaby kilka dodatkowych kolorków - wybaczysz? - zapytałem niewyraźnie - a co jak ja sam...nie umiem sobie wybaczyć? - zapytałem jakby siebie, prawie bełkocząc pod nosem.
Spróbowałem wstać, jednak silne zawroty głowy oraz krew na podłodze postanowiły mi to uniemożliwić i zaraz z łomotem leżałem na podłodze. Położyłem się na brzuchu, opierając czoło o ręce i oddychając płytko przez rozchylone usta. Czułem się fatalnie. Świat się kręcił. Czułem się chujowo, gorzej niż przed operacją, trzy miesiące temu. Oczy same mi się zamykały, chciało mi się spać. Może nareszcie zasnę i choć na chwilę odpocznę. Wystarczyło się tylko całkiem rozluźnić i oddać temu uczuciu. W końcu wtedy wszystko zniknie... Kto wie...może to wszystko okaże się złym snem...pierwszym jakiego bym miał w życiu....tylko dlaczego od razu byłby to koszmar...najgorszy z możliwych...

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Sale treningowe
Nie 4 Gru - 23:38
Głośna muzyka dudniła w sali i zagłuszała ich dyszenie. Energicznie wybijane przez perkusję tempo w połączeniu z mocną gitarą i twardym głosem piosenkarza podnosiły ciśnienie i mogły być naprawdę dobrą muzyką do treningu. Śmiesznie jednak było leżeć teraz na podłodze, odpoczywać po mordobiciu i słuchać akurat tych utworów. Albo nie śmiesznie. Dziwnie.
Streicher leżał na plecach i odzyskiwał energię, przyzwyczajony do odpoczynku w takich warunkach. Był obolały jak jasna cholera, ale nie na tyle by zwijać się na podłodze i jęczeć w niebogłosy. Nieopodal był Hunter, dlatego mimo muzyki nie musieli do siebie krzyczeć, słyszeli się dobrze z tej odległości. Jedynie szept nie mógł być usłyszany.
Niestety właśnie dlatego nie wiedział co powiedział Cross. Pytanie zadane wcześniej pozostało więc retorycznym a sam Kurt po chwili uniósł się i rozejrzał na wszystkie strony, kręcąc głową. Był tylko zmęczony, żadnego wstrząsu nie było. Bolały go żebra i twarz, ale przecież z tym da się żyć.
Ostrożnie uniósł się do siadu a potem w kucki, by wreszcie wstać i przeciągnąć się jak kocur po drzemce. Może był to błąd, ale dzięki temu sprawdził czy faktycznie nie stało się coś poważniejszego.
Z westchnieniem podszedł do leżącego Huntera i przyklęknął przy nim. Co miał mu powiedzieć? Znał ten stan. Wybaczyć komuś było łatwiej niż samemu sobie, ale Streicher powiedział już wystarczająco dużo i nie chciał się powtarzać.
- Wstawaj. - powiedział twardo, wracając do starej, sprawdzającej się w przypadku Crossa taktyki. Niestety nie dane mu było powiedzieć cokolwiek więcej, bo do sali wpadło dwóch uzbrojonych żołnierzy a zaraz za nimi wysoki, ubrany w kitel medyk. Żołnierze widząc Streichera przy Zwiadowcy rozejrzeli się zdezorientowani a lekarz od razu podbiegł do leżącego. Zaczął wymachiwać rękoma na co jeden z uzbrojonych, kobieta, podeszła bliżej i postanowiła przetłumaczyć język migowy.
- Monitoring parametrów zaczął wyć, wskazując że dzieje się coś niedobrego. - miała problem z przetłumaczeniem wszystkich gestów, pewnie przez medyczny żargon.
- Postanowiliśmy poważnie porozmawiać. - powiedział Kurt, patrząc na niemego i wstając, by zrobić mu miejsce. Lekarz zaczął sprawdzać, czy Hunter niczego nie złamał a gdy upewnił się, że nie, przeturlał go ma plecy i wyciągniętą z kieszeni latarką sprawdził źrenice.
Drugi żołnierz, mężczyzna, zbliżył się do Streichera i kiwnął bronią w stronę Crossa.
- Aleś go załatwił, szefie. - parsknął, kręcąc głową.
- Ja wcale nie wyglądam lepiej. - odparł Kurt, posyłając mu chłodne spojrzenie.
- No... tak, racja...
- Przekaż górze, że nie dzieje się nic złego. - dodał Zastępca Zarządcy - I podeślijcie ekipę sprzątającą.
- Tak jest! - odkrzyknęła kobieta i przywołując kolegę gestem, wyszli z pomieszczenia. Minute po ich wejściu w sali pojawili się sanitariusze z noszami.
Medyk wyglądał na skupionego i podenerwowanego. Fakt, że nie mówił, nie polepszał wcale atmosfery, bo przez to Streicher nie wiedział co się dzieje. Dopiero kiedy poprosił jednego z sanitariuszy o tłumaczenie, dowiedział się, że Cross ma złamany nos i lekki wstrząs mózgu. No i że lekarz jest wściekły, bo nie tak miał odbywać się jego powrót do służby.
- Rób swoje. - powiedział tylko Kurt po czym zbliżył się do Huntera i jeśli była możliwość, spojrzał mu w oczy. W sali nadal rozbrzmiewała głośna muzyka.
- To jak? Mam się odpierdolić czy może pozwolisz mi odprowadzić się do gabinetu, by ogarnęli ci facjatę?


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Sale treningowe 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Sale treningowe
Wto 6 Gru - 19:08
Łeb pulsował mi w rytm muzyki, było mi niedobrze i chciało mi się spać. Nie czułem się za dobrze i prawdę mówiąc...miałem już wszystko w dupie. Tak samo jak rozkaz, który padł z ust Kurta. Nie miałem zamiaru wstawać. Niech się pierdoli. Ćwiczę - źle, leżę dupą do góry - źle. Niech się kurwa zdecyduje czego ode mnie oczekuje!
Gdy nagle ktoś wparował do sali, nawet nie podniosłem wzroku. Tylko cicho zawarczałem pod nosem. Nie chciałem się ruszać, chciałem, żeby to wszystko już minęło. Dlaczego, do kurwy nędzy nie mogą mnie zostawić w spokoju?! To nie tak, że chciałem być całkiem sam, ale dlaczego uznawali, że cackanie się ze mną mi pomoże? Tak...tak się właśnie czułem. Jakby się ze mną cackali, jak z jakimś pierdolonym bachorem. A ja chciałem tylko by wszystko jak najszybciej wróciło do normalności...czy to naprawdę tak wiele?
Poddałem się dopiero, czując na sobie znajome łapska. Niemowa? A ten tu czego? Zerknąłem na niego przez ramię, swoimi zaczerwienionymi oczami. Nie musiał mnie też specjalnie przewracać na plecy. Zrobiłem to sam, gdy dał mi znać, że według niego jest wszystko w porządku.
Skrzywiłem się wyraźnie, gdy zaświecił mi latarką w oczy. Światło drażniło mnie, tak samo jak wszelakie dźwięki.
Oddychałem płytko, starając się nie zrzygać, choć miałem coraz większą ochotę, odkąd doktorek zaczął mną tarmosić na wszystkie strony. No...nie dosłownie, ale tak to czułem.
Zerknąłem na niego, gdy jeden z sanitariuszy wyjaśnił co ten tak macha. Normalnie bym go zrozumiał, ale obecnie i tak przez większość czasu miałem zamknięte oczy. Wstrząśnienie mózgu i złamany nos. No pięknie. To się dziś zabawiliśmy....
Ale to jak daleko się posunęliśmy, dotarło do mnie dopiero, gdy nade mną pojawił się Kurt. Zaraz po tym jak usadowiłem się na noszach. Cóż...może i mógłbym iść o własnych siłach, jednak Niemowa uparł się, że mam leżeć to niech mu będzie.
Obaj z Kurtem też dostaliśmy po ręczniku, by już bardziej nie brudzić podłogi własną juchą.
Słysząc jego pytanie, otworzyłem oczy, teraz całkiem wyprane z emocji, bez żadnego błysku czy wyrazu - lepiej zajmij się własną - odpyskowałem. Cóż...to znaczyło, że mi lepiej, czyż nie? Zaraz jednak odwróciłem od niego wzrok, wziąłem od doktorka telefon, który w końcu zamilkł i dałem się zawieźć do gabinetu medyka. Kurt również czy chciał czy też nie, został tam zaciągnięty, w końcu nie tylko ja tutaj miałem obitą mordę.

ZT x2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach