Martin Hammond

avatar
GośćGość
Martin Hammond
Pią 1 Mar - 9:40
Imię: Martin
Nazwisko: Hammond
Pseudonim: Mocha Latte
Wiek: 27 lat
Rasa: Człowiek
Ranga: Programista
Miejsce zamieszkania: Świat Ludzi, w jakiejś tańszej kawalerce w Glassville

Umiejętności:
1. Programowanie - jak na programistę po licencjacie przystało, Martin zna się dość dobrze na swoim fachu. Jego specjalizacją są języki związane z bazami danych, aczkolwiek zna on też te najbardziej popularne. Częste wykorzystywanie wolnego czasu do pisania i poprawiania jego wielu projektów zapewnia, że te wszystkie lata spędzone na studiach nie idą na marne.

2. Wiedza informatyczna - zanim się zdecydował, na czym się skupić w branży informatycznej, Mocha przeszedł kilka szkoleń w różnorodnych zakresach owej dziedziny. Od montażu i diagnozy, przez konfigurację sieci, po grafikę i tworzenie stron internetowych. Oczywiście są to w większości tylko podstawy, ale to zawsze lepsze niż nic.

3. Parkour - praktycznie każdy potrzebuje przerw od świecącego ekranu, zwłaszcza gdy wybiera się karierę związaną z ciągłym przesiadywaniem w jednym miejscu. Martin po prostu wybrał coś postrzeganego za nietypowe jako swój sposób rozrywki fizycznej. Szybkie i swobodne poruszanie się po terenach zabudowanych przydaje się nie tylko do spalania kalorii i poczucia adrenaliny, lecz także do zręcznej ucieczki.

4. Wysoka wydolność - bądźmy szczerzy, Mocha nigdy nie był dobrym sprinterem. Jednak to, czego mu brakuje w prędkości, wspaniale nadrabia dystansem. Może i nie jest niewiadomo jakim maratończykiem, ale jak już zacznie biec, to raczej tchu mu starcza do samego końca.

5. Czytanie z ust - zdolność rozumienia mowy przez oglądanie ruchów ust, twarzy i języka bez potrzeby dźwięku. Martin na początku kształtował się w tym kierunku z samej ciekawości, lecz szybko zrozumiał, że w ten sposób będzie mógł lepiej ”podsłuchiwać” rozmów ojca. Nie jest to coś bardzo przydatnego w codziennym życiu, ale nigdy nie wiadomo kiedy znajdzie się z kimś w ogłuszającym tłumie.

Charakter:
Z początku zawsze trudno powiedzieć, jakim typem osoby ktoś jest. Martin Hammond nie jest żadnym wyjątkiem, aczkolwiek można rzec, że nie jest on zamknięty w sobie. Wręcz przeciwnie, jest wręcz głupio otwarty na ludzi i nawet dość sympatyczny. Może i zdarza mu się przesiedzieć cały dzień w kawiarence, nie spuszczając wzroku z jego ukochanego laptopa, ale to nie znaczy, że jest jakimś niesocjalnym nerdem. W końcu wystarczy na przeciwko niego usiąść, a już schowa maszynkę i z chęcią zatopi się w konwersacji. Prawda, czasami za długo o czymś bredzi, czy za szybko zmienia tematy, ale nigdy nie robi tego umyślnie. Po prostu potrzebuje trochę czasu by się dostosować do tempa drugiego człowieka.

Jak już się skupiamy na tym, co robi nieumyślnie, wymachiwanie rękoma jest jedną z tych czynności. Mocha bardzo łatwo się ekscytuje, zwłaszcza kiedy może rozmawiać o tym, co go interesuje. Staje się wtedy o wiele bardziej energiczny i ekspresywny, nie wspominając o jego stopniowo podnoszącym się głosie. Właśnie, a propos tego, temu właśnie jegomościowi trudno jest ocenić kiedy przestaje mówić, a zaczyna praktycznie krzyczeć. Czy to przez nadmiar energii, czy narastająca niecierpliwość, prędzej czy później zacznie zwracać na siebie uwagę. Zaskakujące jest to, że mimo tego dalej jest introwertykiem. Podczas gdy nie ma nic przeciwko spędzania czasu ze znajomymi, chłopak najzwyczajniej w świecie potrzebuje regularnego odpoczynku od ludzi.

I nie, otwarcie laptopa i schowanie twarzy w środku rozmowy nie wchodzi w grę. Martin nie jest żadnym gburem i ogarnia, czym są maniery. No dobra, może nie zna wszystkich, albo przynajmniej część z nich ignoruje. Po pierwsze, zdarza mu się być trochę zbyt tkliwym. Dla niego powitanie przez podanie dłoni zmienia się w przytulenia w ciągu paru dni, jak nawet nie godzin po pierwszym spotkaniu. Bardzo łatwo przywiązuje się do innych, przez co trudniej jest mu dojrzeć ich wady i znaki ostrzegawcze. Prócz tego istnieje również fakt, że Hammond nie ma nic przeciwko szpiegowaniu innych. A to podsłucha rozmowę, a to spojrzy komuś w telefon, a to przez chwilę za kimś pójdzie. Dla niego to po prostu kolejny sposób zaspokojenia swojej ciekawości, co jest po części prawdą. W końcu nigdy nie używa żadnych informacji, które tak pozna, do niecnych celów.

Niestety ten nawyk do ciągłej obserwacji innych spowodował, że jeśli Mocha kogoś o coś posądza, to trudno mu dowieść, że nie ma racji. Trzyma się swoich przekonań do samego końca, albo do momentu gdy wszyscy dają mu powody by przestać. Wtedy nie ma innego wyjścia i musi przemyśleć swoją postawę. Nie jest on przecież czasem ktoś musi osiągać poziom waszmości, po prostu zdarza mu się być zbyt upartym dla własnego dobra. Dodajmy do tego jeszcze troszkę obsesyjności, szczyptę tchórzostwa, oraz impulsywność. Dużo, dużo impulsywności. Otóż nasz drogi Martin częściej najpierw robi a potem myśli, co często kończy się żalem i dość dużym kosztem. Choć, z drugiej strony, daje mu to też możliwość na wykorzystanie każdej szansy, nie ważne jak małej.

Czy coś jeszcze? Na szczęście już tylko drobiazgi zostały, takie jak uzależnienie od kawy i kompletna zależność od technologii. Jeśli nie ma przy sobie nic elektronicznego, nawet rozładowanej komórki, to bardzo szybko potrafi wpaść w panikę.

Wygląd zewnętrzny:
Mocha jest dość przeciętny, jeśli chodzi o figurę. Ni to niski czy wysoki, ot taki z metrem siedemdziesiąt pięć wzrostu. Budową też nie zaskakuje. Nie ma nie wiadomo jakich bicepsów czy klaty, ale też nie można powiedzieć, że jest kompletnie wątły. Ot taki wysportowany w edycji light, ok 66 kg. Ramiona ma wąskie, można by powiedzieć, że wręcz kobiece. Mimo tego dłonie i stopy są widocznie męskie - szerokie i porządne.

Twarz ma łagodną i wydłużoną, z długim, lekko zakrzywionym nosem po środku. Pod nim znajdują się cienkie usta otoczone lekkim zarostem. Skórę ma jasną i przyprószoną piegami. Nad brzoskwiniowymi policzkami umieszczone są duże, ciemnobrązowe oczy o zawsze opadających powiekach. Nie można też pominąć smukłych okularów z ciemną oprawką. Całą jego głowę zdobią długie, troszkę faliste włosy sięgające ramion, które stopniowo przechodzą z kasztanowego brązu w złociste ombre.

Co do ubioru, nasz kawowy pan gustuje w odcieniach szarości, naturalnego brązu i błękitu. Najczęściej ma na sobie jasną koszulę, na którą nałożony jest sweter bądź narzutka z flaneli czy dżinsu. Do tego spodnie o prostym kroju, najczęściej czarne, brązowe lub dżinsowe. Na stopach w większości trampki, choć trzewiki też się znajdą. Dodatkowo w razie chłodnej pogody ma on dostępną ciepłą kurtkę z kapturem i wełniany szalik.

Nie można też zapomnieć o najważniejszym szczególe: trzech torbach, które Martin zawsze nosi ze sobą. Pierwsza, czarna i największa, jest noszona na ramieniu i przechowuje istny skarb - ukochanego laptopa. Druga, w sumie nie torba a szaro-niebieski plecak, służy do przechowywania wszystkiego innego. Zakupy, butelki z wodą, teczki, płaszcz przeciwdeszczowy i wiele więcej. Czasem i tablet się w niej znajdzie. Trzecia, także czarna lecz najmniejsza, jest zawieszana na biodrach. Przeznaczona jest na najmniejsze przedmioty, jak na przykład portfel czy telefon.

Historia:
Dla pewnych ludzi życie jest proste, bowiem wszystkiego mają pod dostatkiem, a rodzina zawsze ich wspiera. Inni mają życie trudne, bez kochających ich ludzi, w którym na wszystko muszą zapracować. Jeszcze innym, takim jak Martin, życie robi psikusa i obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. W tym przypadku z lepszego na gorsze.

Rodzina Hammondów była najzwyklejszą jaką można znaleźć. Ojciec, matka, syn i młodsza siostra. Pieniędzy mieli wystarczająco, aby wieść spokojne życie. Rodzice pracowali, dzieci chodziły do szkoły, wszyscy się spotykali przy obiedzie. Czasami dziadkowie przychodzili z wizytą, czasami wujek przyjeżdżał z zagranicy. Martin miał w większości dobre oceny, uczył się systematycznie, spotykał się z parą znajomych i starał się pomagać siostrze z lekcjami.

Matka nauczycielka, ojciec o swojej pracy nie mówił, siostra o pięć lat młodsza. Chłopak kochał ich niezmiernie. Całą rodziną wychodzili na spacery do parku bądź na plac zabaw. Gdy ojciec był zbyt zajęty, matka zabierała dzieci na lody, gofry, lub po prostu chodziła z nimi po mieście. Jeśli by się zdarzyło, że żadne z rodziców nie było dostępne, to razem z siostrą bawili się w jej pokoju, biegali i chowali się po domu, albo kradli słodycze z szafek. Niby zwyczajne, sielankowe życie.

Tak, wszystko szło dobrze. Oczywiście nie trwało to wiecznie. Ojciec spędzał coraz to mniej czasu w domu. Mówił, że odpracowuje nadgodziny. Zawsze wisiał na telefonie lub zamykał się w swoim biurze, spędzał całe dnie na papierkowej robocie. Brakowało go przy stole. Dzieci mogły nawet przez tydzień ani razu nie widzieć jego twarzy. Zawsze tylko praca, praca, praca. Prawda, strasznie martwiło to wszystkich, ale nikt nic nie mógł na to poradzić. Jednak nie oznacza to, że nikt nie próbował. Cała rodzina chciała go z powrotem wśród siebie.

Zwłaszcza Martin. Bardzo często podsłuchiwał rozmów ojca i podglądał jak pracuje. Niestety ani razu nie udało mu się zdobyć jakichkolwiek informacji na temat jego pracy... Aż do pewnego dnia. Siedemnastoletniemu chłopakowi udało się wkraść do biura. W ostatniej chwili zrobił zdjęcia dokumentów leżących na biurku. Wśród profesjonalnego języka, niezrozumiałych zwrotów i spisów nieznanych mu danych, młody Hammond odnalazł powtarzającą się nazwę własną: MORIA. Wszystkie informacje o lustrach i innych światach wydawały się być niczym więcej niż żartem. Ale syn nigdy nie mógł być co do tego pewny.

Po tym odkryciu i ciągłym poszukiwaniu prawdy, życie Martina zaczęło się pogarszać. Ojciec zaginął. Przez miesiące nie było go w domu, aż w końcu rodzina otrzymała list: wypadek przy pracy, otrzymają odszkodowanie w następnym miesiącu. Matka załamana, syn w niedowierzaniu, córka w szkole z zagrożeniem. Jednocześnie młody Hammond musiał się przeprowadzić, by mógł uczęszczać na wymarzone studia, mimo, że rodzina ledwo co się utrzymywała. Nie chciał ich opuszczać w takim stanie, oczywiście, że nie. W końcu jego praca wieczorowa dodawała do majątku rodzinnego.

Kiedy jednak nieznajomi mężczyźni zapowiedzieli konfiskatę dokumentów i innych przedmiotów związanych z MORIĄ, niedoszły student nie widział innej opcji. Musiał dowiedzieć się, co się naprawdę stało. W noc przed zmianą miejsca zamieszkania Martin ponownie zakradł się do biura i zabrał wszystko, co mógł pomieścić w walizce. Następnego dnia już go nie było.

Mężczyźni przyszli, zabrali co zostało, i pytali matkę o więcej. Ona biedna nic nie wiedziała, więc cały czas powtarzała „To wszystko, to wszystko co miał.” Od tamtego czasu Martin ani razu nie dotknął skradzionych dóbr. Po części był zbyt zajęty nauką, licencjatem i projektami zawodowymi, ale jednocześnie bał się. Nie wiedział, i dalej nie wie, co się może w nich kryć.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Martin Hammond 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Martin Hammond
Sob 2 Mar - 13:04
Bardzo ładna, rozbudowana karta. Takie lubię! <3
Nie mam żadnych uwag ani zastrzeżeń.

AKCEPT
Witamy po Drugiej Stronie... chwilunia. Witamy w Świecie Ludzi!

Z racji, że stworzyłeś postać rasy poszukiwanej, zgłoś się do mnie po Przedmiot Magiczny.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach