Misja Maveta

avatar
GośćGość
Misja Maveta
Sro 21 Sie - 18:23
Przeniesiona z tematu

Gdyby wrzask chłopaka mógł roznieść się po hali, obudziłby nawet trupy. Gdy Mavetowi bez najmniejszego problemu udało się złamać rękę w nadgarstku młodziakowi, jego gardło wydało z siebie nieludzki dźwięk ociekający cierpieniem. Czy było to konieczne, pozostanie pytaniem bez odpowiedzi. Na pewno okazało się skuteczne, młodziak wypuścił sztylet który spadł bezwiednie- wywołując tym samym hałas, ale niedostatecznie głośny by ktokolwiek się nim zainteresował.
Wraz z oszałamiającym bólem, cały wigor z młodzieńca wręcz wyparował. Skupił się na swojej ręce, ułatwiając tym samym Mavetowi jego pracę.
Jak dobrze marionetka zauważyła, pozostała dwójka nadal była na wolności. Co więcej, widząc co się dzieje na górze spotkały się ze sobą i zaczęły powoli acz nerwowo kierować się w stronę stołówki. Według szefa wszystkich szefów, wyjście było tylko jedno. Więc czego te dwa koty mogły tam szukać? Im bliżej były, tym ich kroki stawały się bardziej spięte. Pracownicy wrócili do swoich zadań, jak gdyby nigdy nic.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Misja Maveta
Czw 5 Wrz - 17:48
- Odwołaj swoich towarzyszy. Teraz. - powiedział martwym głosem do swojej ofiary.
W sumie nie oczekiwał by coś to dało i długo by nie czekał. Gdyby kazał im się zatrzymać to dobrze jeśli nie to cóż...
Przemienił jedną rękę w długą, teleskopową lufę. Przycelował w czarnego kota i strzelił. Zanim to jednak zrobił podniósł ponownie pole ciszy, które ściągnął by powiedzieć to co chciał.
Gdyby trafił, a nie był to przesadnie trudny strzał, to z kota została by mgiełka i w zasadzie nic więcej. O wiele słabsza broń by wystarczyła, ale on używał czegoś co stanowiło odpowiednik ciężkiego karabinu przeciwsprzętowego. Odrzut sprawił, że cały się zakołysał tak jak i chłopaczyna, którego złapał. Pewnie go zabolało.
Ściągnął znów chwilowo pole ciszy i powiedział:
- Jeśli chcesz by drugi przeżył każesz mu w tej chwili się zatrzymać.
Mu na tym nie zależało. Jeden powinien starczyć.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Misja Maveta
Sob 14 Wrz - 20:00
Jedyne dźwięki jakie wydawał z siebie młodziak, to jęki i warkot. Nie zamierzał odwoływać swoich partners in crime- cała jego postawa świadczyła o tym aż zbyt wyraźnie.
Mavet się nie cackał z tematem, co to to nie. Chwytał się środków zdecydowanych i skutecznych. Śmiało można stwierdzić, że umiejętności jakie posiadał czyniły z niego maszynkę do zabijania.
Strzał dosięgnął czarnego kocura bez problemu i tak jak Mavet pomyślał… została się z niego jedynie mokra, czerwona plama. Fragmenty ciała kota rozleciały się po okolicy, z niezłym rozmachem… Drugi kot, widząc co się stało z jego towarzyszem, zaczął panikować. Rzucił się szaleńczym biegiem przed siebie, dokładnie w róg stołówki. Nie było tam jednak nic! Goła ściana i goła podłoga… Dlaczego więc próbował się tam tak desperacko dostać i to w takiej sytuacji? Gdy na szali leży jego życie?
Najgorsze było to… że tak jak Mavetowi nie zależało na życiu białego kota… tak i blond młodziakowi nie zależało…
Nie zrobił sobie nic z ostrzeżeń Maveta. Mimo ogromnego bólu związanego ze złamanym nadgarstkiem, w rozpaczliwym zrywie wsparł się nogami solidniej o belkę i próbował wyrwać się ze stalowego uścisku marionetki, odbijając się od belki z całej siły. Próbował się również przemienić z powrotem w kota, ale ból mu to skutecznie uniemożliwił.
Czy ktoś zwrócił uwagę na to, że był kot i nie ma kota? Nie. Pracownicy byli tak szczerze oddani swojej pracy, że wykonywali ją wręcz mechanicznie, nie zwracając uwagi na niepotrzebne bodźce.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Misja Maveta
Pią 8 Lis - 4:36
Nie chce ratować towarzysza? Nie jego problem. Jeden wystarczy. Byle przeżył.
Owinął chłopakowi dookoła szyi ogon i zaczął podduszać.
Poczekał jeszcze kilka sekund po tym jak zwiotczał. Miał stracić przytomność, a nie umrzeć przez asfiksję.
W międzyczasie wziął namiar na drugiego kota i wystrzelił.
Zrobi dziurę w ścianie. Umowa jednak nie obejmowała aneksu opisującego dozwolone lub niedozwolone zniszczenia.
Jeżeli by nie trafił to spróbowałby jeszcze raz.
Sytuacja by się lekko skomplikowała gdyby jednak tamten kot to przeżył.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach