Mordercze gierki

Velo
Gif :
Mordercze gierki 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Mordercze gierki
Nie 20 Paź - 17:46
Sophie x Itward
Rzeczywistość alternatywna: bez Krainy Luster, mocy i MORII



Wysoka, elegancko ubrana kobieta, przemierzająca marnie oświetlone korytarze piwnic owego centrum badawczego stanęła nagle, słysząc za sobą stukanie. O tej porze, niemal o północy, nie powinni się tu kręcić hydraulicy czy sprzątacze, zaś nieliczny personel naukowy, przywiązany bardziej do swoich laboratoriów niźli do domów, pracował w całości na drugim piętrze. Nieprawdopodobne było również, by do budynku dostały się szczury, a te, które wydostały się ze swoich klatek z pewnością upolowały już zakładowe kocury: Orem, Riehl i Faye. Obejrzała się przez ramię, bardziej kontrolnie niż bojaźliwie. Pustki. Szare, obite blachą ściany i splątane kable zwisające pod sufitem jak pętle jelit sprawiały nieprzyjazne wrażenie, ale przecież była już do nich przyzwyczajona. Wiedziała, gdzie nocą kapie woda, tworząc śliskie plamy, i za którym zakrętem należy uważać, by nie wbić się biodrem w zapomnianą leżankę na kółkach. Spędzała w tym budynku każdą chwilę, od maleńkości, obserwując przy pracy najpierw ojca, później również siostrę, by na koniec, wreszcie stając się dorosła, wynegocjować własne laboratorium i odpowiednią stawkę.
Wykonała półobrót, a sportowa torba - tak niepasująca do wąskiej spódnicy i pantofli na obcasie - obiła się jej o udo. Stukanie ustało, czymkolwiek było. Może to powietrze obijające się po wodociągu? Albo ciśnienie wzrastające w którejś z rur? Ruszyła dalej, wgłąb półcieni, a równocześnie grzebała w przewieszonej przez drugie ramię szoperce, szukając kluczy do laboratorium. Choć większość pomieszczeń na tym poziomie nie była zamykana, w niektórych składowało się działający, ale niepotrzebny na razie lub spory gabarytowo sprzęt, część pełniła też funkcję swoistych pawlaczy.
Stukanie powtórzyło się. Eliza Palmer zamarła, zastygła jak czekający drapieżnik: w bezruchu, z dłonią wpół wsuniętą do torby, na ugiętych nogach w połowie kroku, nasłuchując. Nawet łaskocząca ją w nos, jak zawsze wysuwająca się z aksamitnej opaski grzywka nie potrafiła przerwać tej chwili koncentracji, wynikającej z zagrożenia. Z zagrożenia? Zawsze miała skłonności do paranoi. Równocześnie, kusiła los chadzając bocznymi uliczkami i parkiem nocą, mocno wierząc w swój instynkt i siłę gazu pieprzowego. Dokładniej pianki; gazem przy niesprzyjającym wietrze można było łatwo oślepić siebie, a nie napastnika. Ta właśnie paranoja nakazała jej nie czynić więcej hałasu niż należało, choć przecież wokół nie widać było żywego ducha. Odwróciła się, stąpając tylko na palcach, nie na obcasach, gotowa na nadejście jump scare'a rodem z opuszczonego szpitala. Miała tylko nadzieję, że nie czeka jej kiepski slasher z ładną, bogatą panienką w roli głównej. Jakże się miała mylić.
Korytarz był tak ponury, nieoświetlony i pusty jak i przed pięcioma minutami gdy do niego wkraczała. Poprzednio jednak nie zauważyła, że jedna z jego odnóg pulsuje sinym, sztucznym światłem. Na tyle przytłumionym, że nie przyciągnęło jej wzroku w pierwszą stronę, gdy umysł miała zaprzątnięty sprawami, które czekały po drugiej stronie piwnicy za zamkniętymi drzwiami. Ruszyła jednak na paluszkach w stronę blasku, rejestrując, że zbliża się do jednej z prototypowych, porzuconych kilka lat wcześniej sal operacyjnych. Tych, których osprzętowanie choć drogie i nowoczesne, nie przydało się zbytnio biorąc pod uwagę profil zainteresowań Forvax Public Health. Kobieta przysunęła się bliżej, pamiętając, że gdy za długo patrzy się w Otchłań, Otchłań zobaczy i nas. A dokładniej, że śluzy operacyjne mają to do siebie, że posiadają wielkie przeszklone okna na każdych z drzwi.
Zajrzała więc ostrożnie przez szybę, a to, co tam ujrzała zmroziło ją na tyle, iż trzymane w dłoni klucze z brelokiem wysunęły się ze zgrabiałej nagle dłoni i brzdęknęły o linoleum. Krew ścięła się jej w żyłach, ale tym razem z przestrachu. Czy usłyszał? Czy dwie pary metalowych drzwi i śluza wystarczyły, by wytłumić drobny dźwięk? Jeszcze w tej samej chwili przypadła do ziemi i ściany obok odrzwi i siedząc w kucki, udawała kolejną parę zawiasów. Nie ośmieliła się nawet sięgnąć po klucze, by nie powodować kolejnych brzdęknięć. Nasłuchiwała, napięta jak struna, gotowa do ruchu w chwili, gdy usłyszy otwieranie się pierwszych drzwi, tych zamykających salę operacyjną.



Mordercze gierki Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach