Historia Isleen

avatar
GośćGość
Historia Isleen
Czw 16 Kwi - 18:42
Choć zabrzmi to dość nieprawdopodobnie, Isleen urodziła się w Glassville. Sam poród odbył się na terenie prywatnej posesji, z dala od ciekawskich spojrzeń niewtajemniczonych w rodzinny sekret, osób. Myśl o tym, że dziecko odziedziczy cechy po lustrzanym rodzicu, spędzała młodej parze sen z powiek. Obydwoje pragnęli ludzkiego potomka. Niestety, nie było im to dane. Przyjście na świat Dachowca postawiło jego rodziców przed niezwykle trudną decyzją. Amputacja wilczych atrybutów dość często przewijała się w rozmowach małżeństwa, jednak ci nie mieli w sobie wystarczającego pokładu sił, aby okaleczyć własną córkę. Ponadto, matka Is, nie godziła się na propozycję przeprowadzki do Krainy Luster. Ostatecznie, młodą wilczycę postanowiono wychować z dala od świata zewnętrznego. Isleen stała się więźniem własnego domu. Choć nie rozumiała motywów, którymi kierowali się jej rodzice, szanowała ich decyzję. A przynajmniej na tyle, na ile potrafiło małe dziecko. Niemniej jednak, państwo Valentine zauważyło główny problem córki – samotność. Chcąc temu nieco zaradzić, wspólnie postanowili postarać się o kolejne dziecko.
Tym razem los się do nich uśmiechnął, kolejna pociecha była już człowiekiem, a Isleen zyskała osobę do towarzystwa. Niestety różnica w ich wychowaniu okazała się niezwykle znacząca. Is wciąż musiała pozostawać w domu, podczas gdy jej młodsza siostra chodziła do szkoły, nawiązywała znajomości, a nawet spotykała się z przyjaciółmi po zajęciach. Choć więź pomiędzy rodzeństwem pozostawała niezwykle silna, ta znacząca różnica nie dawała wilczycy spokoju. Z każdą chwilą, coraz bardziej pragnęła wyrwać się z tego przeklętego miejsca, aby skosztować choć odrobiny tego, co miała Aileen.
W końcu przyszedł czas i na nastoletni bunt. Młoda Isleen, mając już dość własnego więzienia, wymknęła się potajemnie z domu, aby zaznać długo wyczekiwanej wolności. Bezmiar nieograniczonej niczym przestrzeni, kusił swymi barwami i oferowanymi możliwościami. Mogła pójść gdzie chciała, a przynajmniej tak jej się wydawało, gdyż nie znała pojęcia „teren prywatny”. Mimo wszystko, swe pierwsze kroki skierowała w kierunku lasu. Ogrom zieleni i najróżniejszych zapachów, wręcz ogłupił młódkę, która nim się spostrzegła – zabłądziła. Przeznaczenie zaprowadziło ją jednak do miejsca rodem z jej sennych fantazji – Krainy Luster – miejsca, do którego pasowała.
Nie potrafiła wtedy pojąć motywów postępowania własnej rodziny. Nie rozumiała, dlaczego miała ukrywać to, kim tak naprawdę jest. Dlaczego całe jej życie ograniczało się do jednego, małego skrawka terenu, kiedy świat potrafił zaoferować znacznie więcej. Dachowce, Senne Zjawi, Upiorni, a nawet ludzie z przesadnym zamiłowaniem do kapeluszy! To wszystko było jak sen, z którego wolałaby się nie budzić. Niestety, musiała. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o jej małej ucieczce, choć i tak było już za późno. Pomimo posiadania zaznajomionego ze światem ludzi przewodnika, nie zdążyła w porę opuścić lasu. Spotkanie z rozgniewaną rodzicielką nie było zbyt przyjemne. Pomiędzy wilczycami doszło do solidnej kłótni, a ta z kolei wyjawiła skrywaną przez lata prawdę.
Kobieta, z racji na swoje pochodzenie, nie doświadczyła szczęśliwego życia w Krainie Luster. Tak jak inne Dachowce z Wysp Księżycowych, wywodziła się z kasty niewolniczej. Katorżnicza praca i fatalne warunki życia, towarzyszyły jej zatem już od najmłodszych lat. Dla większości swych panów, pozostawała bezimiennym wilkiem. Nic niewartym pyłem, o którym łatwo się zapomina, gdy ten umrze z wycieńczenia. Pomimo liczebności zniewolonych, bunt nie wchodził w grę, a ucieczka wydawała się nierealnym marzeniem. Sama nie wierzyła w to, że kiedykolwiek opuści tamto piekło. A jednak, otrzymała od losu okazję, której nie zamierzała zmarnować. Przeniesiono ją na prywatną budowę dworku myśliwskiego dla jednego z możnowładców. Nie została przydzielona do ciężkiej pracy, miała jedynie odpowiadać za przydział żywności. Wtedy jeszcze nie myślała o ucieczce, sądziła że jest to niemożliwe. Na szczęście, nie wszyscy byli tak pesymistyczni. Część Dachowców dostrzegła w tej budowie swoją szansę, a ona z kolei miała okazję, by tą rozmowę podsłuchać. Mimo swego sceptycznego nastawienia, postanowiła połączyć z nimi siły. W sytuacji takiej jak ta, nie miała zbyt wiele do stracenia. Plan działania wtajemniczonych niewolników był dość szalony. Zamierzali oni wybudować własną łódź w położonym blisko morza, lesie. Lekceważące nastawienie Upiornych, dało im okazję do działań. Była to bowiem bardzo liczna grupa, zniknięcie kilku Dachowców, wciąż pozostałoby niezauważone. Zwłaszcza, że ci mogli po prostu paść z wycieńczenia, co i tak nikogo by nie zdziwiło. Kolejnym argumentem przemawiającym za ucieczką okazała się sama praca. Budowa wymagała drewna, z tego też wycinka drzew nie wzbudziłaby niczyich podejrzeń. No i mało kto, zapuszczał się do tej części lasów. Odgłosy prac skutecznie płoszyły zwierzynę, dodatkowo myśliwi wciąż posiadali spore połacie terenów na zachodzie. Okazja idealna. Kobieta nie potrafiła pomóc przy samej łodzi, jednak wspierała wizjonerów nieco większą racją żywnościową. Braki w pożywieniu i tak nie zostały zauważone z dość prostej, ale i ponurej przyczyny – jedzenia nie starczało dla wszystkich. Po raz pierwszy w życiu, matka Isleen zaczęła myśleć egoistycznie. Jak widać, opłaciło się. Dzień, w którym budowana po kryjomu łódź wypłynęła na pełne morze, był najszczęśliwszym dniem jej życia. Nie oznaczało to jednak końca problemów. Z racji na nikłe dostawy żywności, tej nie było zbyt wiele na pokładzie. Musieli zatem rozważnie przydzielać porcje. Niestety, nie wszystkim udało się przetrwać podróży. Pomimo solidniejszych posiłków, jakie mieli zagwarantowane na wyspie, osłabione organizmy nie wytrzymały próby. Chcąc zwiększyć szanse na przeżycie załogi, kapitan zdecydował się na dość drastyczny krok – kanibalizm. Ciała poległych towarzyszy posłużyły im jako pokarm, co pozwoliło przetrwać długi rejs.
Ta dość długa dyskusja, pozwoliła dziewczynie lepiej zrozumieć matkę. Mimo wszystko, dla niej oba te światy były różne. W końcu zawitała już do Krainy Luster, miała okazję porozmawiać z jej mieszkańcami i nie dostrzegła problemu, o którym wspominała rodzicielka i niezależnie od tego, czego by nie powiedziała, kobieta wciąż pozostawała nieugięta. Isleen miała nigdy więcej nie opuszczać terenów posiadłości, co jedynie wywołało kolejną falę oburzenia. Wszystko wskazywało na to, że znów stała się więźniem.
Cała dyskusja została podsłuchana przez Aileen, którą mocno zainteresował tajemniczy świat. Sama zapragnęła go ujrzeć i choć do tej pory postępowała zgodnie z nakazami rodziców, ten jeden raz postanowiła być nieposłuszna. Nie musiała długo przekonywać siostry. Isleen niezwykle szybko zgodziła się zabrać ją do Krainy Luster. Nie kierował nią tylko i wyłącznie gniew, ale także chęć ponownego ujrzenia tajemniczego świata. Zaplanowana wędrówka nie przebiegła jednak tak, jak chciały siostry. Isi ponownie zabłądziła. Nie tylko nie potrafiła odnaleźć przypadkowo odkrytego przejścia, ale także drogi do własnego domu. A był to zaledwie początek koszmaru.
Błękitne niebo gwałtownie pociemniało, zalewając czernią zielony las. To, co dotychczas wydawało się piękne i niewinne, przybrało wręcz karykaturalnego wyrazu. Mrok dawał szansę wyobraźni, a ta, przez sytuację w jakiej znalazło się rodzeństwo, urzeczywistniła ich najgorsze lęki. Obie dziewczyny zadrżały z zimna. Pomimo letniej pory, całej tej anomalii zaczął towarzyszyć przenikliwy chłód. Nic w tym lesie nie było normalne. Serce Isleen zabiło mocniej, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że natrafiła na sytuację, która po prostu ją przerosła. Błądziły w kółko, a wszechobecna ciemność nie ułatwiała im odnalezienia drogi. Z każdą przebytą milą, zaczynało robić się coraz chłodniej, a sam mróz, powoli odbierał zagubionym energię. W końcu nienaturalną ciszę przerwał gardłowy warkot, nieporównywalny z niczym innym, co do tej pory znała. Przed nią stał jej pierwszy koszmar. Wysoki na trzy metry, jednak niezwykle chudy i niepozorny, wolno zmierzał w ich kierunku nienaturalnym, wręcz pokracznym chodem. Dopiero w momencie, gdy siostry zaczęły uciekać, pokazał swoje prawdziwe oblicze. Niezwykle szybko pokonał dzielący ich dystans, zwinnie skacząc z drzewa na drzewo. Bawił się z nimi. Raz wyprzedzał, innym razem pozwalał nieco im odbiec, ale za każdym razem pojawiał się niezwykle blisko. Były w potrzasku. Nie potrafiły uciec, a mróz z każdą chwilą przybierał na sile. Jedynie adrenalina utrzymywała je na nogach. Ten długi pościg znudził w końcu bestię, która czekając aż te nieco odbiegną, doskoczyła do Isleen upadając na płasko tuż za nią. Nie był to jednak nieszczęśliwy wypadek, a celowe działanie, o czym przekonała się niezwykle szybko, kiedy to wielkie, szponiaste łapy zacisnęły się na jej nodze, powalając jednym, silnym szarpnięciem. Potwór postanowił odciągnąć ją od siostry. Sine od chłodu dłonie Is, desperacko wbijały się w przemarzniętą glebę. Nie zważając na ból, usilnie starała się czegoś złapać, jakby mogło to w jakiś sposób pomóc. Nie chciała umierać!
Modły zrozpaczonej dziewczyny zostały wysłuchane. Pojedyncza strzała przecięła powietrze, wbijając się w trzymającą ją rękę. Gdy tylko dosięgnęła celu, eksplodowała jasnym płomieniem, który rozświetlił wszechobecny mrok. Z ciemności wyłoniły się trzy postacie, które stanęły do wyrównanej walki z bestią. Ta, pomimo swej niezwykłej zwinności i szybkości, zmuszona była ratować się ucieczką. Łowca stał się ofiarą, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Isleen. Dopiero, gdy adrenalina nieco opadła, przywracając jasność umysłu, odkryła prawdziwe intencje wroga. Nie uciekał. Zależało mu na tym, aby go goniono. Temperatura drastycznie spadała. Nie musiał walczyć. Wystarczyło grać na zwłokę, a jego cechy fizyczne tylko ułatwiały mu zadanie. Pozostawał nieuchwytny. Kiedy pogoń ponownie zatoczyła koło, użyła mocy, aby obezwładnić nieprzyjaciela, ułatwiając tym samym pracę łowcom. Śmierć koszmaru przywróciła cały świat do wcześniejszego stanu. Słońce ponownie zawitało na błękitnym niebie, ogrzewając wychłodzoną ziemię. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo była zmęczona.
Obudziła się, będąc u siebie w salonie. Obolałe i przemęczone ciało dawało Isi jasno do zrozumienia, że to co doświadczyła, wydarzyło się naprawdę. Z resztą nie tylko ono. W pomieszczeniu trwała dyskusja dotycząca jej osoby. Jednym z rozmawiających był członek „grupy ratunkowej”. Ten sam, który zajmował się nią i Aileen, podczas gdy reszta polowała na potwora. Jak się okazało, łowcy byli zainteresowani umiejętnościami wilczycy. Nawet, jeśli większość tego starcia wyglądała fatalnie, potrafili docenić to, że rozpracowała i unieruchomiła wroga. A takiej zdolności potrzebowali. Postawiono przed nią istotne pytanie: czy zgodzi się do nich dołączyć.
Wizja starcia z kolejną tego typu bestią, nie przypadła Isi do gustu. Dopiero, gdy spojrzała na sprawę z nieco szerszej perspektywy, dostrzegła zalety propozycji, na którą się zgodziła, nie zważając na zakazy matki.
Tak trafiła w szeregi bractwa, gdzie była szkolona przez lidera grupy. Nie wymagali od niej zbyt wiele, stopniowo zwiększali próg wyzwań, przyzwyczajając ją do bytów, z którymi przyszło im walczyć. Dzięki temu zdobywała cenne doświadczenie, a także pomału przyzwyczajała się do ponurej wizji własnej śmierci. Zmieniała się. Nie tylko wzrastała na sile, ale także zmianie uległ charakter wilczycy. Szczególnie po dość przykrym incydencie, przez który śmierć ponieśli jej cenni towarzysze. A wszystko przez nieudany rytuał. Stanęła przed naprawdę trudnym wyborem: umrzeć czy zabić zatraconego przyjaciela.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach