Arumant

Nair
Gif :
Arumant 5PUjt0u
Godność :
Arumant Vito Krystellar
Wiek :
Wizualnie około 30 lat
Rasa :
Naczynie magii [podrasa Szklanych ludzi]
Wzrost / Waga :
183 cm
Pod ręką :
Mordercze kulki, wsuwki do włosów
https://spectrofobia.forumpolish.com/t752-arumant https://spectrofobia.forumpolish.com/t1102-nair
NairOcalały Klejnot
Arumant
Sro 20 Sty - 20:11
Imię: Arumant Vito
Nazwisko: Krystellar
Pseudonim: Nair
Wiek: Wizualnie wygląda na około trzydzieści lat
Rasa: Naczynia magii (opis podrasy pochodzącej od Szklanych Ludzi) — nazywani też Kryształowymi ludźmi, pochodzą z Księżycowych Wysp. Wywodzą się od Szklanych Ludzi, choć ich geneza pozostaje zagadką. Jeśli ktoś zrani, przedstawiciela tej rasy spostrzeże, że z ran nie płynie krew, a na ciele pojawiają się pęknięcia, ukazujące kryształowe wnętrze. Inny ciekawy fakt dotyczący ich anatomii to brak układu oddechowego oraz nietypowa dieta, w której dominują różnego rodzaju minerały np. marmur czy siarka. Wyróżnia ich niezwykła uroda. Ich oczy oraz włosy, skrzą się blaskiem oszlifowanych klejnotów. Z nieznanych nikomu przyczyn Naczynia Magii samoistnie absorbują energię magiczną, by później uwolnić ją w postaci świetlistego blasku. Kryształowi uznali, tę zdolność za błogosławieństwo, przez co zaczęli stawiać się ponad inne rasy, co jak głoszą opowieści, przywiodło ich do zguby. Dziś uznaje się ich za wymarły gatunek, zaś nieliczni ocaleli, zwykle ukrywają swą prawdziwą naturę.
Ranga:Ocalały Klejnot-Ostatni spośród przedstawicieli własnego gatunku. Od zawsze uważali się za istoty wyjątkowe i przeznaczone do wyższych celów. Cechuje ich arogancja, ambicja oraz wysoka pewność siebie co nie ułatwia im nawiązywania nowych przyjaźni. Być może przez to bardziej niż inni cenią, rodzinne więzy. Wyjątkowo mocno trzymają się życia, pragnąc czerpać z niego garściami. Nie brak im przebiegłości oraz wytrwałości na drodze do osiągnięcia zamierzonego celu.
+ dodatkowa moc: Scalenie (regeneracja) - w przypadku kiedy ciało Naczynia magii zostanie uszkodzone (rozbite), jego fragmenty zaczynają się do siebie samoistnie przyciągać, by ponownie złączyć się w całość. Kryształowi są w stanie wyczuć swoje odłamki, które to zawsze są przyciągane z powrotem do reszty ciała. Ciało poddaje się wówczas wzmożonej krystalizacji, aby uleczyć powstałe szkody.
Drobne uszkodzenia regenerują się w ciągu 1-2 postów, a następnie konieczne są 3 posty przerwy. W przypadku większych ran regeneracja wymaga 3 postów, po czym 4 posty przerwy. *Nie można regenerować odciętych kończyn oraz obrażeń, które w przypadku innych postaci byłyby śmiertelne.

Miejsce zamieszkania: Kraina Luster

Moce:
Ghan Ryns’tur - Magiczna zdolność pozwalająca skupić zebraną w sobie magię na zewnątrz ciała w postaci trzech lewitujących kul. Tak przechowywana energia może być przemieszczana za pomocą siły woli użytkownika tej mocy, w tym możliwe jest skierowanie kul z ogromną szybkością w stronę jakiegoś celu. Uderzenie w takim wypadku może być na tyle silne, by złamać kość, jeżeli ktoś byłby na tyle głupi, by zasłaniać się ręką przed pędzącą kulą magii.
Używanie kul przez 3 posty, potem 4 posty przerwy (same kule jednak wciąż unoszą się wokół postaci, po prostu nie mogą być użyte)

Onsaer Tersem  - Druga zdolność Arumenta również dotyczy energii przechowywanej w formie kul, lecz w tym wypadku może przekształcić ją w coś innego - jakiś prosty przedmiot jak broń, kapelusz, czy monetę - by móc schować energię do kieszeni i przypadkiem zapłacić nią w sklepie za pomarańcze. Przedmiot ten nie może być jednak zbyt duży - nie ma mowy o tworzeniu rzeczy większych od użytkownika mocy.
Kula może być przemieniona przez 3 posty, po czym należy odczekać 4 posty przed kolejną zmianą danej kuli.

Umiejętności:
Nys’ther - Zaklęcie pozwalające na natychmiastowe uwolnienie energii znajdującej się w jednej z kul. W takim wypadku odtworzenie kuli zajmuje 3 posty. Wybuch może poważnie zranić osoby znajdujące się do jednego metra od centrum eksplozji. Fala uderzeniowa jest odczuwalna na obszarze trzech metrów.

Mytsir oers - Arumant doskonale radzi sobie w walce, przede wszystkim za pomocą miecza lub innego podobnego ostrza, przy czym jego styl walki jest mało czysty i nie nadawałby się do szermierskiego pojedynku.

Ilo’etrse - Pomimo że wśród licznych interesów, w których Nair ma swoje udziały jest sprzedaż biżuterii i kamieni szlachetnych, to jubilerstwo stanowi jedynie hobby, któremu Arumant poświęca się w wolnej chwili. Cokolwiek nie stworzy - nie jest to na sprzedaży.

Wygląd zewnętrzny: Arumant jest wysokim mężczyzną mierzącym nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Na pierwszy rzut oka trudno byłoby połączyć go z działalnością przestępczą. Łagodny uśmiech na twarzy o jasnej cerze przywodzi na myśl raczej miłego mężczyznę, który pomaga przejść staruszce przez drogę. Ta jednak dość szybko odmówiłaby takiej pomocy, gdyby tylko poczuła na sobie zimne, długie palce mężczyzny.
Tym co wyróżnia Kryształowego z tłumu są średniej długości krwistoczerwone włosy o dziwnym, nienaturalnym blasku i szkarłatne spojrzenie przypominające dwa kamienie szlachetne umieszczone w oczodołach. Nawet najważniejszy badacz nie będzie raczej w stanie powiązać tych cech z niczym konkretnych, w końcu kto wie o wymarłych rasach? Sam Arumant twierdzi oficjalnie, że jest po prostu Szklanym Człowiekiem i zawsze ucina dalsze pytania milczeniem.
Dla kontrastu do niezwykle wyrazistych włosów ubiera się zwykle w stonowane kolory - nie chce w końcu wyglądać jak klaun, czy co gorsza Cyrkowiec. Chociaż potrafi tworzyć znakomitą biżuterię sam raczej z niej nie korzysta. Jedyna ozdoba, którą można u niego dojrzeć to sygnet z herbem, najpewniej rodzinna pamiątka.

Charakter:
O wszystkich sekretach działalności Naira nie wiedzą nawet jego najbliżsi współpracownicy. Toteż nic dziwnego, że jest on osobą niezwykle tajemniczą. Rzadko mówi co myśli. Jego motywacja niemal zawsze pozostaje tajemnicą. Nawet wśród najbliższych nie jest w pełni szczery. Ukrywanie emocji wymaga też opanowania - niemałym wyczynem jest wytrącenie go z równowagi. Zniewagi zapamiętuje, lecz odpowiedź na nie nie przychodzi od razu, a w dogodnym momencie.
Nie można jednak mu zarzucić, że nie trzyma się pewnych zasad. Dotrzymuje danego słowa. Jeżeli zadeklaruje się stanąć po czyjejś stronie, to można być pewnym jego wsparcia do samego końca. Istnieją rzeczy, których by się nie dopuścił lub na które by nie przyzwolił bez względu na to, jak korzystne by były. Niemniej wśród katalogu jego wartości brakuje litości. W eliminacji swoich wrogów jest niezwykle okrutny, a przy tym konsekwentny i prawie nigdy nie daje drugiej szansy.
Oczywiście o jego bezwzględności nie wie zbyt wielu. Na ulicach Miasta Lalek uchodzi za osobę o wielkim sercu, za sprawą pomocy jaką udziela potrzebującym w kontrolowanych przez siebie dzielnicach. Wielu słyszało, że Arumant jest w stanie rozwiązać wiele problemów - i najczęściej nikt nie chciał wiedzieć w jaki sposób.
Nie jest najemnikiem i nie wykona zlecenia dla każdego, kto zapłaci. Gdyby ktoś twierdził inaczej to popełniłby spory błąd, tym większy gdyby zdanie takie wypowiedział przy Arumancie.



Historia:
Niekiedy o czyimś losie najlepiej świadczy nie to, co publicznie powiedziane, lecz to co zostało zapomniane, o czym nikt nigdy nie miał się dowiedzieć. Prywatne zapiski utracone na zawsze, po tym jak wrzucone do płomieni kominka.

“Miasto Lalek to miejsce wyjątkowo dziwne - pełne kontrastów. Z jednej strony rozlało się po okolicy niczym woda ze strzaskanego naczynia, a z drugiej jak nigdzie na próżno szukać tutaj rzuconych leniwie na uliczki odpadków. Sprawia wrażenie niezwykle dostojnego za sprawą dostojnych pałacyków, kusi wyszukaną rozrywką setki sztuk, a jednocześnie zdaje się skrywać jakiś mroczny sekret za sprawą ciemnych, wąskich uliczek, na które nierozsądnie byłoby się zapuszczać.
Krótko mówiąc to miasto było idealnym miejscem, by rozpocząć działalność na kontynencie. Szczególnie, że dość łatwo udało mi się odnaleźć niezwykle korzystną - jak wówczas mi się wydawało - ofertę zakupienia budynki, który łatwo było przerobić na sklep i zarazem magazyn dla mojej działalności.

Klątwa stojąca za tym budynkiem objawiła się niezwykle szybko, zaledwie tydzień od otwarcia sklepu. Choć do dziś nie wiem co dokładnie zaszło, to na miejscu zastałem rozbite szkło i pobitego pracownika - Marionetkę Uli. Jej oderwana ręka leżała na progu. Miała to być wiadomość od podopiecznych Toniego Azasaty - starego Marionetkarza “zarządzającego” kilkoma ulicami Miasta Lalek. W tamtej chwili nie dostrzegłem innej możliwości jak tylko ugiąć się pod groźbami i zapłacić za spokój.

Od początku jednak, pomimo moich zapewnień kierowanych do Azasatów, było to rozwiązanie jedynie tymczasowe. Zacząłem pytać, poszukiwać cennych informacji. Z początku było to dość proste - lokalne gangi były niezwykle popularnym tematem na ulicy. To o czym szeptano nie było jednak wystarczające. Stanowiło natomiast dobry punkt wyjścia. Azasatowie byli stosunkowo świeżym gangiem, który przejął zajmowany przez siebie teren za zgodą innych ugrupowań. Szybko jednak wyszło na jaw, że ich podejście dalekie jest od tradycyjnego kodeksu gangstera. W szeregach Azasatów Marionetkarze stanowili mniejszość. Antony Azasat jawił się wielu jako zbawiciel, dający drugą szansę tym, którzy przybyli do Miasta Lalek szukać nowego życia. Cóż za ironia. Wracając jednak do sedna: szubrawcy nie byli zbyt lubiani przez innych przestępców, a ich członkowie to zwykła zbieranina szumowin.

Wydawało się jednak, że natrafiłem na ścianę nie do przebicia. Wiedziałem już wszystko o czym wiedzieli mieszkańcy Miasta, lecz nie pozwalało to na wykonanie żadnego ruchu. Co więcej niektóre informacje były sprzeczne w detalach. Cztery miesiące uderzania głową o mur nie przyniosły żadnych rezultatów i dlatego postanowiłem zaryzykować. Szczególnie, że nadarzyl się pretekst  - przyjęcie u burmistrza. Spotkałem się tam z Kapelusznikiem imieniem Camarl, który był głównym doradcą rodziny Marionetkarzy, która od setek lat rządziła sporą częścią centrum miasta. Obiecał skontaktować mnie z jego przełożonymi.

Wizyta w centrum była wydarzeniem kluczowym. Rozmowa  za zamkniętymi drzwiami trwała niezwykle długo. Wtedy nie rozumiałem jeszcze, że to dobry znak. W końcu gdyby nie byli zainteresowani tym, z czym przychodzę, to do spotkania nawet by nie doszło. Oficjalnie jednak nie chcieli żadnego konfliktu. W przestępczym świecie sięga się po miecze zdecydowanie rzadziej niż mogłoby się wydawać. Ostatecznie jednak obiecali dyskretne wsparcie za pomocą informacji, czy zaopatrzenia. Co najważniejsze miałem pewność, że w wypadku walki z Azasatami pozostałe gangi nie zareagują.

Jedna osoba nie byłaby jednak w stanie pokonać zgrai pomyleńców. Przygotowania trwały kolejne dwa lata. W tym czasie udało mi się pozyskać licznych utalentowanych sprzymierzeńców. Spotykaliśmy się na piętrze sklepu, od którego wszystko się zaczęło. Za purpurowymi zasłonami zapadały najważniejsze decyzje, które rozpoczęły naszą dziwną wojnę.

Nie próżnowałem, lecz wciąż byliśmy ledwie garstką w obliczu niezliczonych zastępów osiłków, jakich Antony Azasat mógł na nas rzucić. Musieliśmy więc działać tak, by wrogowie nie wiedzieli, w którą stronę skierować swój miecz. Atakowaliśmy ich interesy, gdy najmniej się tego spodziewali. Na szeroką skalę stosowaliśmy dywersję, tak by Azasatowie myśleli, że mają do czynienia z wrogiem o wiele liczniejszym i nie byli w stanie odpowiednio zareagować. Przede wszystkim jednak dbaliśmy o to, by nie pozostali żadni świadkowie. Dbaliśmy o to, by nie pozostawić żadnej drogi ucieczki, a wszyscy Azasatowie zostali zabici. Ich zwłoki były lepszą wiadomością, która niewiele mogła o nas powiedzieć.

Wystarczyło kilka miesięcy, by skontaktował się ze mną sam Kapelusznik Camarl. Pogratulował skuteczności w działaniu i przekazał niezwykle optymistyczne informacje: Antony Azasat nie wiedział kto z nim walczy. Zaczął szukać wrogów nawet wśród swoich ludzi - likwidując tych, którzy wydawali mu się okazywać jakiekolwiek oznaki zdrady. Zniechęcił tym wielu swoich współpracowników. Ulica to potwierdzała - coraz rzadziej słychać było głosy, by Azasat był wybawcą dającym drugą szansę. Powoli nadchodził czas, gdy bylibyśmy w stanie zlikwidować samego Antonego i pozostałych wodzów Azasatów.

W dniu, gdy mieliśmy tego dokonać - dorwać szczury kryjące się ze strach w starym teatrze przy alei marcepanowej - zdarzyło się coś, czego nie mogłem przewidzieć. Staliśmy w budynku naprzeciw omawiając plany, gdy Vesti wyglądając przez okno krzyknął, że ktoś nadjechał. Z wozów zaprzężonych w marionetkowe konie wysiedli żołnierze zbrojni w rapiery i kusze i wkroczyli do teatru. Ich stroje nie pozostawiały wątpliwości, że należeli do gangu z centrum. Nie rozumiałem wtedy co oznacza ta zdrada. Postanowili uratować Azasatów, czy może wykończyć ich samodzielnie? Po odgłosach walki jakie usłyszeliśmy wychodząc z budynku zrozumieliśmy, która z odpowiedzi jest prawdziwa.

Ruszyliśmy w gniewie w stronę centrum. NIe wiedziałem co powinienem w tej sytuacji zrobić, choć przez głowę kilkukrotnie przemknęło mi, by rozpocząć wojnę z tymi, którzy mnie zdradzili. Dobrze jednak, że powstrzymałem swój miecz, a to za sprawą honorów z jakimi zostałem przyjęty. Uprzejmość jaka nas spotkała, ciepłe powitanie zasiały we mnie wątpliwości. Mimo to mogłem wypowiedzieć kilka zbyt gniewnych słów, na szczęście głowa rodziny zachowała rozsądek i nie pozwoliła na zaognienie sporów pomiędzy swoimi synami a mną i moimi sprzymierzeńcami. Jak się okazało umowa dalej obowiązywała, choć nie powiem bym nie został oszukany. Obiecano mi zgodę na przejęcie całego terenu po Azasatach, a otrzymałem zaledwie dwie trzecie ich dzielnic. Ostatecznie jednak musiałem się tym zadowolić. Szczególnie, że i tak nie miałem dość ludzi, by zarządzać tym terenem.

To były tylko interesy, a więc nie było powodów, by odczuwać względem Marionetkarzy z centrum jakąkolwiek wrogość. Wielokrotnie z nimi później współpracowałem i to właśnie oni powiedzieli mi o starej tradycji. Głowa ich rodzin często spisuje swoją historię, by o niej nie zapomnieć, a później pai, by nikt jej nie mógł poznać i wykorzystać przeciwko jej bohaterowi. To durna tradycja, której nie rozumiem I sam nie wiem czemu podążyłem za nią spisując tę historię.”

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Arumant 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Re: Arumant
Sro 20 Sty - 23:33
Akcept~!

Witam po drugiej stronie lustra! Życzę miłej zabawy.



Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Arumant TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach