Event Urodzinowy - grupa VI

Scavell
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Richard Lambert, znany wszystkim ze swych ekscentrycznych ekscesów Kapelusznik, miał trudności w znalezieniu gości chcących przyjść na jego przyjęcie urodzinowe: w pozyskaniu imprezowiczów nie pomagały ani uprzejme zaproszenia, ani kuszenie potencjalnych przybyszów wizją przewidzianych atrakcji i jedzenia, ani nawet płacze i lamenty samego gospodarza. Przyparty do muru, wpadł na plan doskonały - skoro zwykli profani nie chcą go dobrowolnie odwiedzić, to przymusi ich siłą do wzięcia udziału w przyjęciu. Przecież każdy kiedyś marzył o zostaniu porwanym na przyjęcie urodzinowe… prawda?
Warunki: Wszyscy goście, bez względu na płeć, ubrani są w piękne suknie balowe. Postaci budzą się na przyjęciu urodzinowym ze związanymi rękami i nogami oraz zawiązanymi oczami. Przyjęcie odbywa się na środku pięknej, majestatycznej polany pośrodku niczego.
Członkowie: Hunter, Carmel, Ivor

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Ostatnie co pamiętam, to że byłem w drodze na ćwiczenia. Jeszcze nie wróciłem do służby, dopiero niedawno otrzymałem swoją protezę więc nie miałem zamiaru omijać żadnych spotkań. Chciałem jak najszybciej wrócić do roboty. Ale przynajmniej już wyjaśniliśmy sobie kilka spraw z Ruru.
Nagle jednak podłoga zaczęła się do mnie zbliżać. Sam nie wiedziałem co się dzieje, a zaraz potem zapadła ciemność.
Gdy się ocknąłem....zdecydowanie byłem w innym miejscu. Ale....było mi jakoś dziwnie przewiewnie...do tego...pachniało tutaj...tak cholernie słodko - nie mówcie, że to ta jebana Kraina - warknąłem do siebie, jednak nie spodziewałem się, że ktoś odpowie.
- Oooo goście się budzą! - powiedział, zupełnie nieznany mi głos - witajcie na urodzinach! Czyich?! Oczywiście, że moich. Jedzcie i pijcie do wo - zamnij japę! - uciszyłem go. Jak można być takim gadatliwym i oczekiwać, że ktoś zacznie jeść czy tam chuj wie co robić, jak jest kurwa związany!
- Jesteś nie miły! Za karę, Cię...nie rozwiążę! - usłyszałem znów głos, jednak chyba szybko zaczął analizować to co powiedział, gdy czekolada oraz żelka, którą była wypełniona, po prostu pękły pod naporem silnych ramion. Tym bardziej, że jedno z nich wcale nie było zrobione z krwi i kości - jakoś mi to zwisa! - dodałem, rozmasowując nadgarstek, by pozbyć się z niego słodyczy, po czym zająłem się, pozbywaniem klejącej opaski z oczu.
W trakcie moich zmagań z tą jebaną opaską, usłyszałem, jak dziwny głos nagle wciąga powietrze - K..Kruczy B...Baron - zająknął się - nie...podszywasz się pod niego! Nie możesz nim być...ja...ja mam znajomości! On się o tym dowie! - zaczął znów nadawać na tej swojej mordzie. Kuźwa kto to w ogóle był? Udało mi się odkleić to coś z oczu - co Ty znowu pierdolisz? Jaki Sroczy Baron czy inny chuj? - zapytałem i spojrzałem na niego z góry. Na jego nieszczęście okiem, które odziedziczyłem po tatusiu. Jeszcze nie zwróciłem uwagi, że nie jestem tam sam (nie licząc oczywiście tego wystraszonego ciołka przede mną) oraz na to jak wyglądałem. Patrzyłem na Kapelusznika, który z wrażenia spadł z krzesła, blady jak ściana i zlany zimnym potem, a jego wzrok przeskakiwał z mojego oka, na włosy oraz na pierścień, znajdujący się na palcu lewej ręki. Co prawda gość siedział po mojej prawej, czy raczej prawie leżał, jednak na pewno przy zdejmowaniu opaski, mógł mieć na niego dobry wzgląd. Ale kim do cholery był ten cały Kruczy Baron?


Kapelut --> #FF00C5

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha

Obudził się i pierwsze co poczuł to, że nie ma na sobie swojej maski. Niemalże odruchowo wyszeptał zaklęcie, a jego głowę spowiła skóra i włosy ukazując twarz przystojnego mężczyzny w średnim wieku z lekkim zarostem i czarnymi włosami do ramion. Nie wiedział kto go związał, nie miał pojęcia kto był na tyle głupi by zadrzeć z wielkim - K..Kruczy B...Baron. To jego tytuł, ktoś wypowiedział go z należytym strachem i szacunkiem. Głos wydawał mu się znajomy - nie był w stanie jednak sobie przypomnieć, do kogo dokładnie należał. Usłyszał jednak drugi głos - dużo bardziej znajomy i bliższy. Na jego dźwięk zimna dłoń zacisnęła się na jego sercu. Podniósł głowę i wsłuchał się w rozmowę.

Sroczy... Baron... ? - słowa młodzieńca jak sztylet z lodu dźgnął Pychę w samo serce, a Ivorem zawładnął nieopisany gniew. Momentalnie w powietrzu zaczęły powoli unosić się czarne krucze pióra, w tle zaczęło dać się słyszeć organy. Kajdany z żelek i czekolady spadły na ziemię z głuchym dźwiękiem, tak samo skończyło nakrycie jego oczu. Ivor otoczony majestatyczną aurą, spowity w krucze pióra stanął jedną nogą na stole i wyjął z kabury rewolwer, drugą ręką sięgnął po miecz. Miecz skierował ku młodzianowi o kruczych włosach, a pistolet w stronę szalonego kapelusznika.

- KRUCZY BARON, CHOLERNY BĘKARCIE! - ryknął Ivor w stronę Huntera by po chwili zwrócić się do kapelusznika. - Jak śmiesz ściągać mnie bez mojej zgody... - Baron rozejrzał się szybko po okolicy. - Gdzieś mnie ściągnął żałosna podróbko szlachcica?

Pierdolony Kapelusznik zasłużył sobie na natychmiastową kulkę w łeb, ale Ivor musiał działać ostrożnie - spędził kiedyś prawie stulecie w pułapce jednego z nich, nie chciał tego powtarzać. Obok jego - pożal się boże - syna siedziała jeszcze jakaś dziewczyna, której Ivor nie znał, miał nadzieję, że nie będzie z nią problemów. Dopiero po chwili wrócił ponownie wzrokiem na Huntera, a jego źrenice rozszerzyły się w mgnieniu oka.

- Naprawdę się w nią wdałeś - też nosiła takie kiecki - powiedział z przekąsem Cień uśmiechając się kącikiem ust.



We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tego pamiętnego dnia, wybierał się na randkę. Kończył się szykować, poprawiając czarną koszulę oraz upewniając się, że szminka mu się nie rozmazała. Wtedy też jego wzrok przykula koperta, leżąca tuż obok niego. Jak to się stało, że wcześniej jej nie zauważył? Cóż, musiał być bardzo pochłonięty przygotowaniami!
Miał ją chwilowo odłożyć, aby przeczytać list później, kiedy wpadł na pewien pomysł. Co jeśli, jego randka mu przysłała miłosny poemat? Jakżeby by mógł tak zranić jego uczucia i nie przeczytać o żarliwości uczuć, które czuje do Russella.
Rudy sięgnął więc po fioletową kopertę, następnie otwierając ją ostrożnie. Już w pierwszej chwili został obsypany brokatem, a do jego nozdrzy dostał się mocny zapach słodkich perfum. Uśmiechnął się, jednak im dłużej czytał list, tym bardziej uśmiech schodził mu z twarzy. To nie był poemat. Ba, to było zaproszenie na urodziny od jakiejś obcej osoby!
Nim jednak Carmel zdążył zrobić cokolwiek z tym fantem, pochłonęła go ciemność.
Obudzony został, kiedy coś pacnęło go mocniej w głowę. Odniósł dziwne wrażenie, że to był Hun.
- HunHun, jak mogłeś! – jęknął z żalem, a potem zorientował się, że nic nie widzi. I że jest przywiązany czymś ładnie pachnącym. Chyba żelkowym sznurem. Wtem dało się usłyszeć dźwięk organów i nagle stał się wolny. Rozmasował sobie bolącą głowę i ściągnął opaskę na oczy. Hm. Koło Huna stał jakiś dziwny koleś, a oni byli, cholera wie gdzie. I może przejąłby się swoją randką, gdyby nie to, że Huner miał na sobie sukienkę. Albo bieliznę. Albo sukienkę-bieliznę dla kobiet. Aha. Zamrugał zaskoczony, widząc też jego specyficzną fryzurę i makijaż. Sam się w to nie ubrał. Russella sprawka to też nie była.
- Nie wiem, co ty masz za szmaty, ale są okropne!
Sam fakt, że byli przywiązani żelkami, musiał świadczyć o jednym. Zostali porwani przez Lustrzaka. Aż się nóż w kieszeni otwierał. Chociaż nie, nie miał kieszeni.
Rudy teraz się sobie przyjrzał. Miał na sobie fioletową sukienkę. Dłuższą z tyłu i krótszą z przodu. Błyszczała się przyjemnie.
- Jezu, ale paskudne buty – powiedział na głos, chwilowo mając gdzieś, że jest uprowadzonym człowiekiem w miejscu pełnym demonów. Pod rękawem czuł, że ma Animicus, co przyjął ze zdziwieniem. Na szyi miał też łańcuszek, który został mu po matce. Skąd ten szuj go miał?
Chociaż siebie nie widział – miał makijaż. Do tego fancy fryzurę, która była tylko częściowo ładna, bo warkocz wyglądał jak kołtun. Eh.
Po przeskanowaniu siebie zwrócił uwagę na cudaka stojącego kawałek od Huntera. W rękach trzymał… zabawkowy miecz świąteczny i zabawkowy pistolet na… chyba cukierki.  Do tego ten pierzasty dziwak powiedział, że się w „nią” wdał. Kim była ta kreatura w kolejnej paskudnej sukience. Wyglądał jak trans, co został wciśnięty w najbardziej kiczowatą kreację! To już jego braciszek miał ładniejsze ubranie.
- Zostaw mojego braciszka! – zasłonił Huna sobą. Chociaż zasłonił, było tutaj dużym, za dużym słowem. Po prostu stanął przed nim, a że nie był specjalnie wysoki, to tylko zasłaniał jego dolne partie ciała.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
- Gezz nie drzyj się, nie jestem głuchy[/color] - powiedziałem i rozmasowałem sobie naznaczone kolczykami ucho. Spojrzałem na krzykacza i zamrugałem - kurwa mać - odwróciłem się do Kapelusznika - po kiego żeś tego chuja tu ściągał?! - wskazałem na swojego ojca - zechciało się się na imprezie pierdolonego zjazdu rodzinnego?! - warknąlem, a Kapelusznik pobladł jeszcze bardziej - ro...rodzinnego? - przeskakiwał wzrokiem z Barona na mnie. Teraz jak ten się ujawnił, to jubilat chyba już zupełnie stracił apetyt i cud, że jeszcze nie popuścił w te swoje kolorowe portki. Nagle padł na kolana i zaczął się kłaniać - wy...wybacz baronie, ja...ja nie wiedziałem... - skończ w końcu pierdolić! - warknąłem na niego, a ten zamknął się, ale nadal się kłaniał.
Zerwałem sobie kajdany z kostek i odrzuciłem je z obrzydzeniem.
Gdy Cień zwrócił uwagę na mój strój, spojrzałem na niego i gdy zobaczyłem kto siedzi obok, palnąłem brata w łeb. Nie za mocno. Tak dla zasady - bo to na pewno Twój głupi pomysł - warknąłem na niego po czym skupiłem się na prawie prezentującego mojego stwórcę mężczyznę z....cukierkami w ręce?
- Patrząc na Ciebie to wdałem się w Ciebie, chociaż...ja mam lepszy gust - rzuciłem - no nie pierdol - skierowałem słowa do Brata. Przecież w życiu nie dałbym się to gówno wcisnąc! Nie ważne jak bardzo Ruru by mnie wkurwiał bym to zrobił. Nie ma chuja we wsi!
Wywróciłem oczami gdy brat zaczął marudzić na buty. Tja bo to było teraz najważniejsze. Jakieś pierdolone obuwie. Gdy stanął między mną a Cieniem, pociągnąłem go sobie na kolana i złapałem za miecz swoją metalową ręką - skończ wywijać tymi cukierkami bo zaraz dostanę próchnicy od samego patrzenia - powiedziałem, trzymając brata blisko, żeby ten nie wpadł na jakiś genialny pomysł, gdy już się zorientuje kto przed nim stoi.
Kapelusznik zaczął się wycofywać, jakby chciał zwiać - a Ty pojebie dokąd?! Siadaj i czekaj - rzuciłem, a ten od razu postawił krzesło i usiadł jak na szpilkach. Zbyt przerażony. W końcu miał na swojej wymarzonej imprezce nie tylko przerażającego Kruczego Barona, ale wyglądało na to, że też kogoś, kto był z nim spokrewniony. A patrząc na podobieństwo...mógł w to uwierzyć.
Przez cały czas jednak mój wyraz twarzy się nie zmieniał. Było słychać gniew w głosie ale nic poza tym nie wskazywało by moje emocje w jakikolwiek sposób się zmieniały.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha

Baron syknął na słowa swojego... Syna i utkwił swoje oczy w dziewczynie, która stała między nimi. Normalna dziewczyna, czemu go broniła? Co było w nim, że kobieta gotowa była oddać za niego życie. Otrząsnął się po komentarzu na temat swojego ubioru i "cukierków". Spojrzał najpierw na siebie, potem na broń, którą trzymał w rękach... W jego oczach rozbłysnął szmaragdowy żar gotowy spalić całą tą krainę w popiół. Rzucił zabawkowe bronie na ziemię z taką siłą, że te rozprysnęły się na małe kawałeczki.

- Siadaj! I czekaj na swoją kolej - rzucił wściekle w kierunku kapelusznika w tym samym momencie, w którym zrobił to Hunter. Niemal natychmiast znalazł się przed chłopakiem i spojrzał mu w oczy, tak jakby chciał wyrwać z nich duszę samym spojrzeniem.

Cień nie miał dzisiaj ochoty na tego typu zabawy - nie kiedy miał do załatwienia jeszcze tak dużo rzeczy, chociażby w sprawie banku. Iskra pewnie niecierpliwie czekała na jego list bądź wizytę. Ale nie, został zamknięty w jakimś pod-wymiarze stworzonym przez żałosnego kapelusznika, który ewidentnie nie miał zamiaru ich zbyt łatwo wypuścić z tego świata. Jasne, wyglądał na bezbronnego i głupiego, ale znajdowali się w jego świecie i nie mogli pozwolić sobie na niedocenianie swojego przeciwnika. Chociaż... Czy byli tutaj jacyś sojusznicy? Na tą myśl oderwał oczy od oczu swojego bękarciego dziecka i spojrzał w dół na dziewczynę, która teraz stała ściśnięta pomiędzy ich klatkami piersiowymi - okutanymi, żeby nie było dość skąpo.

- Widzę, że jednak coś po mnie odziedziczyłeś - ładna jak na lalkę. I nawet nazywa Cię Hunhun, urocze - powiedział z delikatnym uśmiechem patrząc jej prosto w oczy. Odwrócił się na pięcie, żeby ponownie spojrzeć na parkę zza ramienia.

- Nie daj mu się oszukać, nie jest tak bezbronny jak się wydaje - i chroń ją. Może tym razem Ci się uda - powiedział Cień i przeczesał dłonią włosy. Spojrzał ponownie w stronę kapelusznika i zrobił krok w jego kierunku.

- Więc? Czemuś tu nas ściągnął, larwo świata szlacheckiego? - Zapytał z najsympatyczniejszym możliwie uśmiechem na ustach skłaniając się lekko w pasie Baron. - Ściągnąłeś mnie tutaj, pozbawiłeś broni i przebrałeś w - gestem dłoni wskazał na swój ubiór godny mieszkanki alei czerwonych latarni. - Ten strój.

T-T-TO TWOJA W-WINA, ŻE ZIGNOROWAŁEŚ MOJE Z-ZAPROSZENIE! M-mnie się nie ignoruje, r-r-ROZUMIESZ!?

Tyree wyprostował się i zagwizdał palcami. Odpowiedziała mu kompletna cisza. Miał pewność, że są odcięci od prawdziwego świata jakąś magią - musiał znaleźć jej źródło i je unieszkodliwić. Podszedł spokojnym krokiem do Kapelusznika, chwycił go za kołnierz i postawił jednym szarpnięciem na nogi. Otrzepał go nieco i wygładził zmarszczki materiału.

- Jeśli nie chcesz, żeby twoje oczy stały się posiłkiem kruków, lepiej zacznij gadać, coś wymyślił w tym swoim pojebanym łbie, inaczej - poprawił dłońmi kapelusz szlachcica na jego spoconej ze strachu głowie i poklepał delikatnie jego czubek. - Stracisz wszystko, na czym kiedykolwiek Ci zależało, gwarantuję Ci - powiedział szeptem mu do ucha i odszedł o krok do tyłu. Gestem dłoni zachęcił go do podjęcia jakiegokolwiek działania. Wiedział, że nie ma co liczyć na pomoc dwójki niedoświadczonych ludzkich dzieci, które nawet nie mogą śnić o dożyciu do chociażby stu lat, a co dopiero przeżycia i doświadczenia tego co przeszedł on sam.



We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Czy Carmel od samego początku z wielką pasją i zaangażowaniem olewał ich porywacza, który zdawał się zaraz zsikać ze strachu? Tak. Czy to sprawiało, że czuł się z tym źle? Nope. Jakżeby mógł? W końcu… był jedną z porwanych osób! Nie oszalał jeszcze – chociaż nie wiele mu brakowało – do tego stopnia, żeby mieć poczucie winy bo olewa swojego porywacza. I chociaż wiedział, że brzmi to bardzo źle; w końcu kto normalny ignoruje osobę, cóż, potwora zdolnego do porwania ludzi z ich świata i zostawienia ich na jakiejś łączce, niby to z okazji jego urodzin. Ciężko było jednak powiedzieć, że Russell czy też jego braciszek są zaliczani do osób normalnych.
Nie dotarło do niego, nie tak od razu, o czym oni dokładnie rozmawiają. Zrozumiał ogólny zarys – gadkę o rodzinie, ale faktu, że zamaskowany dziwak z cukierkowym mieczem w ręce był spokrewniony z Hunterem, już nie.
Bez większych przeszkód pozwolił się na przyciągnięcie na jego kolana. Doskonale było wiadomo, że to nie rudy był wojownikiem i nawet fakt, że przeszedł wojskowy trening i wciąż ćwiczy (żeby ładnie wyglądać i mieć dużo fanów), nic w tej sytuacji nie znaczył. Gdyby miał swoje zabawki, które jakimś cudem działałyby w Krainie; a zakładał, że była to kraina; to jasne, jego szanse by sporo wzrosły.
Oczywiście, że był ładny. Gdyby było inaczej, nie byłby taki popularny w mediach społecznościowych. I chociaż to miał być komplement, w końcu trybiki mózgu naukowca zaczęły pracować. Przeszedł go dreszcz. Jak to, do cholery coś po nim odziedziczył?
- To ty – powiedział, kiedy wreszcie, nareszcie i w końcu zorientował się, kim jest ten dziwak przed nimi. – Zajebie cię! – warknął, próbując się wyrwać z rąk Huna – posiekam na małe kawałeczki, jebany potworze, gwałcicielu, skurwysynie pierdolony! Sprawię, że każda komórka twojego parszywego cielska będzie krzyczała z bólu! Twoja zasrana śmierć nie będzie błogosławieństwem, bo przysięgam na imię mej matki, Lenore, znajdę tę energię żywicową, którą może ktoś nazwałby duszą, gdyby nie wiedział, że ma do czynienia z potworem i sprowadzę z powrotem. Wepchnę cię do gnijącego ciała, które będę podtrzymywać przy życiu przez baaardzo długi czas… - mówił nakręcony, jego sadyzm wychodził, niemalże sprawiając, że wyglądał jak najprawdziwszy szaleniec. – Nie będziesz w stanie się ruszyć, pisnąć nawet słówkiem. Zniszczę każdy skrawek twego pierdolonego jestestwa.
W zielono-złotych oczach pojawiły się łzy wściekłości. Russell, gdyby tylko mógł stać się wielką bestią, nawet za cenę swojego człowieczeństwa, z wielką radością rozszarpałby kreaturę, która doprowadziła ich matkę do śmierci.
Jeżeli Hunter nie trzymał go dość mocno, to Carmel w pewnym momencie wyrwał się z jego uścisku i rzucił się na cienia niczym rozszalałe zwierzę.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Pech chciał, że stety, niestety mieliśmy z tatuśkiem coś wspólnego. Spojrzałem na niego z góry, a w moich oczach nie widać było żadnych emocji. No może trochę znudzenie. Cóż. Jego groźne minki nie robiły na mnie wrażenia. Ojoj jaki ja byłem groźny i zły? Pffff. To było za mało, żeby mnie przestraszyć. Musiał się bardziej postarać. Dziś nie miałem zamiaru dać się ponieść tak jak ostatnio. Byłem trzeźwy, bez kaca i do tego wiedziałem, że nie mogłem dać się ponieść emocjom. Nie wiedziałem gdzie jesteśmy ani czego się spodziewać.
Uniosłem lekko jedną brew - to mój brat - powiedziałem krótko, jednak szybko mógł się tego domyślić, gdy Ruru nagle puścił mu piękną wiązankę. Trzymałem go mocno. No...na tyle na ile było to potrzebne.
Przeczekałem jego atak, nie odrywając wzroku od Cienia. W końcu jednak usiałem się odezwać. Najpierw jednak musiałem zwrócić uwagę swojego brata na mnie. Pstryknąłem go więc palcem w głowę. Zrobiłem to jednak metalową ręką, żeby na pewno tego nie zignorował - złość piękności szkodzi - rzuciłem najpierw, po czym gdy miałem już pewność, że uspokoił się na tyle by w ogóle posłuchać co mam do powiedzenia - masz broń? - zapytałem wprost. Wiedziałem, że nie ma, sam nie miałem swojej broni - wiesz gdzie jesteśmy? - zadałem kolejne pytanie, zmuszając jego szare komórki do pracy - wiesz jak wrócić do domu? - nie miałem krzyża, raczej byłby widoczny, więc było logiczne, że nie wrócimy w taki sposób - wiesz co oni potrafią? - dodałem jeszcze - rusz tą swoją przerośniętą mózgownicą - dodałem jeszcze.
Prawie nas wydał, wyznał czym się zajmujemy gdzie pracujemy. A to kurwa ja niby nie uważam na zajęciach, a sam właśnie złamał jedną z głównych zasad. Miałem nadzieję, że szybko się ogarnie.
- Nadal chcesz go rozszarpać tutaj? - spytałem po chwili, gdy mężczyzna podszedł do jubilata, który obwiniał go za to, że nie odpowiedział na zaproszenie - ja żadnego nie dostałem - powiedziałem wprost. A może dostałem ale gdzieś przepadło? A chuj to wie.
Słysząc jak słodko mój ojczulek próbuje przekonać Kapelusznika do mówienia, ale jakoś mało to dawało rezultatów - może on jest istotą czynów - rzuciłem mimochodem. Czy chcieliśmy czy nie trzeba było zawiązać mały sojusz z Cieniem. On mógł wiedzieć jak stąd wyjść, a ja nie miałem zamiaru tutaj zostawać.
Złapałem Kapelusznika prawą dłonią - źle zaczęliśmy. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe - powiedziałem i uścisnąłem mu dłoń. Chrupnięcie kości raczej było słyszalne dla wszystkich. A jeśli nie, to żałosne jęki mogły naprowadzić na to, co właśnie działo się z dłonią jubilata - to co? Powiesz nam coś planach imprezowych? - podsunąłem i ścisnąłem mocniej. Dla mnie to nie był wysiłek, w końcu miałem protezę, jednak przez to kości stawiały o wiele mniejszy opór niż gdybym to robił swoją drugą dłonią. I nie...nie miałem zamiaru jak na razie puszczać przyjemniaczka. Pobawimy się. Ale na naszych zasadach.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha

Cień nie mógł zignorować tego co powiedział blondyn. Spojrzał na niego z uniesioną głową i syknął tylko wściekle na wspomnienie JEJ imienia. Momentalnie poczuł gniew, który niemalże wypalił mu źrenice. Poczuł, jak krwawa łza przepełzła pod maską - nie mógł jednak pozwolić sobie na kolejny atak szału. Ostatni kosztował go zbyt wiele nerwów i magii aby pozbyć się jego efektów. Warknął tylko wściekle w stronę chłopaka i kiwnął porozumiewawczo głową w stronę Huntera sygnalizując, że pozabijają się kiedy indziej. Widać było, że czernowłosy zrozumiał intencje swojego ojca, bo sam podszedł do kapelusznika i zaczął próbować wpłynąć na niego, tak aby ich wypuścił bądź chociaż powiedział co się dzieje.

- Nie macie pojęcia z kim zadzieracie! - Ryknął w bólu gospodarz i po chwili rozpłynął się w powietrzu zostawiając po sobie różową mgłę o mdło słodkim zapachu.

Ivor wydał z siebie dźwięk, który dało się jedynie porównać do ryku wściekłej bestii kiedy jego dłoń przeszyło ostrze z czegoś przypominającego cukierkową laskę. Szybkim ruchem wyciągnął je z rany i rzucił a bok. Rozejrzał się gwałtownie jednak nie był w stanie dojrzeć, gdzie podział się ten cholerny kapelusz.

Nie wiedzieć jak, znowu siedzieli przy stole zastawionym mnóstwem słodyczy wszelkiej maści. Ivor próbował szarpnąć się z krzesła, jednak tym razem był do niego przybity - a mimo to nie czuł bólu, który powinien towarzyszyć przybiciu cukierkowymi gwoździami do krzesła.

- Jak ja kurwa, nienawidzę kapeluszników - warknął i zaczął rozglądać się za jakimkolwiek rozwiązaniem. Jego magia tutaj była ograniczona, więc nawet nie był w stanie wezwać Puszka.



We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Chociaż tyle dobrego że Cień się ogarnął i na razie nie chciał nas ukatrupić. Nie wiem jak wyglądała sytuacja z jego mocami teraz, jednak bez broni mógłby mieć problem. Jednak to nie miało teraz znaczenia. Teraz trzeba było się dowiedzieć jak stąd wyjść, a ten gówniak nie chciał nic mówić. Tylko wielce, że nie wiemy z kim zadzieramy, nie wiemy do kogo mówimy. A chuj mnie to obchodzi!
Zniknął....nagle mój tatulek zaczął się drzeć. Sam nie poczułem, że coś wbija mi się w lewe ramię, ale usłyszałem metaliczny dźwięk jak coś odbiło się od prawego. Całe szczęście, że Russa nic nie trafiło bo Kapelut naprawdę by tego pożałował. Nie tylko mój braciszek lubił się pobawić nowymi zabawkami. Tymi mniej mechanicznymi.
Nagle jednak nas przeniosło. Znów siedzieliśmy przy tym paskudnym stole. Dlaczego tutaj było aż tyle słodkości! Ohyda!
Spojrzałem w dół by sprawdzić dlaczego nie mogę wstać i dopiero teraz odkryłem stróżkę krwi płynącą z rany, z której dodatkowo wystawał słodki kolec. Warknąłem i podniosłem mechaniczną rękę. Jej nie udało się gościowi przebić - chętnie się z nim pobawię - odpowiedziałem ojcu i bez drgnięcia powieką wyciągnąłem kolec. Zerknąłem kontrolnie na brata. Odleciał....ale nie wyglądało na to, żeby mu coś było, czasem tak miał a pewnie ostatnio znów nie spał...ech....chociaż jeden problem z głowy.
Spojrzałem na Cienia naprzeciwko - tak gada, że taki sławny i w ogóle i w szczególe, ale znasz w ogóle te gnidę? - zapytałem, łapiąc za gwóźdź w lewej dłoni i próbując go usunąć - jesteś bardziej obeznany w tych terenach niż ja - podrzuciłem. Widać było, że ignoruję całkowicie swoją ranę po szpikulcu, ale cóż może po prostu tak dobrze grałem?

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha

Cień zaklął siarczyście w sobie tylko znanym języku. Zauważył, że Hunter oswobodził się bez większego wysiłku z ponownie założonych "kajdan" w postaci cukierkowych kolców. Poczuł pewnego rodzaju dumę i dziwną satysfakcję z tego, na jakiego człowieka wyrósł ten podlotek. Ponownie wydawał się nie czuć bólu, a był to na pewno atut, który Ivor będzie w stanie wykorzystać w jakiś pożyteczny sposób w przyszłości.

- Jak mówiłem wcześniej, nie bardzo mam pojęcie z kim mamy teraz do czynienia - powiedział wyrywając siłą dłonie wraz kolcami z siedziska. Rzucił przelotne spojrzenie na młodszego brata Huntera i westchnął cicho. Z jednej strony będzie trochę spokoju, z drugiej mógłby im się teraz przydać jeszcze jeden mózg do rozwiązania tej sprawy.

- Musimy znaleźć źródło, które podtrzymuje ten kieszonkowy wymiar - to było jedyne wyjaśnienie, które przyszło Baronowi na myśl i miało jakiś sens. Odcięcie go bowiem od jego mocy i magicznej bestii nie było czymś, co dałoby się osiągnąć byle zaklęciem czy iluzją. Podniósł się ostrożnie i wyciągnął kolce z dłoni z lekkim grymasem na twarzy. Przywykł do bólu, jednak nie był na niego całkiem uodporniony.

- Więc co teraz, Kapeluszniku? To koniec zabawy? Będziesz nas tak trzymał przy tym stole, czy jednak masz zaplanowane jakieś inne atrakcje dla swoich gości? - Rzucił w przestrzeń z wymuszonym uprzejmym tonem. Nie miał ochoty na zabawę, jednak wiedział, że o ile nie wyciągnął go z ukrycia i nie zmuszą w ten czy inny sposób do wypuszczenia ich stąd - równie dobrze mogą zostać tutaj uwięzieni do końca swoich dni.



We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Event Urodzinowy - grupa VI 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Skinąłem mu tylko głową. Skoro już ktoś z Krainy gościa nie znał to skąd ja miałem go znać? Tym bardziej, że byłem raczej ignorantem i potrafiłem nie poznawać osób, do których chodziłem na imprezy razem w bratem, które przedstawiał mi już kilka razy. Po prostu mało mnie to interesowało. O ile ktoś mi nie podpadł albo serio nie nawywijał czegoś debilnego, to wtedy miałem jakiś punt zaczepienia. No...nie wszystkich tak traktowałem jednak i tak.
Rozejrzałem się po tym całym ...wymiarze? Chuj jak to nazwać - co tym może być? - zapytałem wprost. Skoro już miałem możliwość (choć bardzo niechętną) by współpracować z Lustrzakiem, to trzeba było z tego wyciągnąć jak najwięcej i jak najwięcej się nauczyć. To może pomóc w przyszłości lepiej ukatrupiać takie gnidy jak to gówno co nas tu uwięziło. Albo takie jak Cień, którego krew płynęła niestety w moich żyłach. Ciekawe jednak było to, że wyglądało na to, iż mężczyzna normalnie odczuwał ból, a ja nigdy go nie czułem. Czyżbym to nie po nim tak miał? Czy może spowodowała to po prostu mieszanka krwi i tyle? Sam nie wiedziałem jak to rozgryźć. Będę musiał pogadać z Ruru i może z Kurtem jak już uda nam się stąd wydostać. Masakra.
- I jaka jest szansa, że jeśli go zabijemy to tu utkniemy? - dodałem jeszcze bez mrugnięcia okiem. W końcu taka tez może być możliwość. Albo to nie on włada tym miejscem, a kto inny. Wolałem więc najpierw się czegoś dowiedzieć, niż go rozjebać i potem żałować, że się jednak czegoś nie dowiedziało przed działaniem. Wbrew pozorom, mimo iż wolałem najpierw strzelać, a potem zadawać pytania to wiedziałem, że czasem trzeba zwolnić i się rozejrzeć,bo inaczej można popełnić naprawdę fatalne błędy.
Sięgnąłem po jedną z herbat i powąchałem. Miałem dość czułe zmysły, dlatego też nasłuchiwałem jednocześnie. Upiłem trochę - taki wielki Kapelusznik, a zapodał tylko zwykła herbatę owocową? - udałem zdziwienie, choć moja twarz nie drgnęła - jak już to spodziewałem się czegoś więcej - wzruszyłem ramionami i upiłem więcej. Nie przepadałem za słodkościami, ale ta herbata nie była jeszcze taka zła. No i cała reszta wyglądała jakbym miał się nabawić cukrzycy i to takiej w chuj zaawansowanej od samego patrzenia. Blah...ochyda.... Chciałem jednak jakoś sprowokować tę gnidę do wyjścia. Niech się pokaże, może to nam coś podpowie?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Miał jeden z gorszych dni. Gorszych nocy. Więc zrozumiałe było, że jego sny zostaną nawiedzone przez coś na wzór koszmaru. Obaj z Hunterem uprowadzeni z ich świata, przebrani w jakieś dziwne i niekoniecznie ładne sukienki, nie mówiąc już o butach. Ale co było najgorsze w tym wszystkim, to  ten skurwysyn. Biologiczny stary HunHuna, gwałciciel ich matki, ten pojeb, przez którego się zabiła! Och! Dlaczego Hunter we śnie musiał go powstrzymać? Zajebałby chuja, patrzył jak krwawi i błaga o życie, jak zdycha w męczarniach. Przynajmniej w swoich snach mógłby dokonać zemsty.
Problem pojawił się jednak inny – rudowłosy zaczął się budzić, ale to, co widział, nie należało do żadnego miejsca, w których się zazwyczaj budził. Żadnego miękkiego łóżka, twardej podłogi, drugiego ciała obok. Nie było rozmów innych naukowców, pośpiesznego pisania, krzyków. Nie.  
- Kurwa mać – to było pierwsze, co powiedział, gdy odzyskał wszelkie zmysły. Nie śniło mu się to. Zielonozłote oczy odnalazły Cienia, a z ust rudego wydał się syk. – To wszystko twoja wina – warknął zeźlony. Ale nie zapomniał, że znaleźli się w potrzasku przez jakiegoś cholernego kapelusznika. Chociaż i tak zwalił winę na tego, kogo nienawidził najbardziej na świecie.
Zwrócił się do brata: Nic ci nie jest? – nie wyglądało, żeby coś mu się stało, ale wolał się dopytać. Cholera wie, co te potwory mogły mu zrobić, jak ten był nieprzytomny.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach