Mowa jest srebrem, milczenie złotem.

Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Całe szczęście nie musiałem szukać długo, a tubylcy nie byli do mnie jakoś negatywnie nastawieni. W sumie, starałem się im nie przeszkadzać, nie wypytywałem i nie kręciłem się im po kwadracie bez celu. W końcu każdy, kto jest tutaj przejazdem może skorzystać z tych samych atrakcji co miejscowi, dlatego raczej nie powinno być dziwnym to, że chciałem coś zjeść.
Stołówka była dość zatłoczona, praktycznie każdy stolik zajęty, więc nie miałem co liczyć na chwilę samotności, a z drugiej strony też każdy siedział z kimś więc od kogo miałbym zacząć pytać tak, by mnie stąd nie wyjebali na zbity pysk? Musiałem i tak porozmawiać jeszcze z Heather więc nie mogłem jakoś specjalnie jej podpadać. Tym bardziej, że zostałem teraz sam. Kto wie, może jak trochę zluzuje cyce to nawet kogoś mi pożyczy. Nie żebym uważał, że sam sobie nie poradzę, jednak jakieś wsparcie zawsze jest mile widziane!
Gdy przyszła moja kolej na wybranie dania, skinąłem kobiecie głową i poprosiłem o zupę w warzyw oraz kurczaka. Wyglądała na zasmuconą, niestety nie miałem możliwości by ją zaczepiać. Ech...musiałem trafić akurat na porę obiadową? Masakra...poprosiłem więc tylko o coś jeszcze do picia i nawet nie odmówiłem ciasta. Kto wie...może kogoś nim przekupię?
Znajdź sobie wolny stolik....łatwiej powiedzieć niż zrobić. Moją uwagę jednak szybko przykuła podniesiona dłoń. Rozejrzałem się nawet, czy na pewno jest ona skierowana w moją stronę. Kto wie, może to ten trójoki gdzieś się tutaj kręcił i blondas właśnie jego wołał? Kto by ich tam wiedział...przeklęte Lustrzaki.
Już chciałem się do niego dosiać (i tak nie miałem za wielkiego wyboru), ale zauważyłem Heather. Zawahałem się, czy nie wybrać się do niej, jednak chyba sam chciałem trochę ochłonąć, a pewnie gdy mnie zobaczy to zaś się zacznie wielka histeria, jaki to ja jestem zły i niedobry, że w ogóle zgodziłem się ruszyć dupsko za Lustro i tutaj wybrać. Dlatego ostatecznie wybrałem blondyna. Kto wie, może on będzie chętny do gadania bez żadnego wielkiego kosztu? Czy też bez podchodów.
Skinąłem mu głową i widząc jak entuzjastycznie mnie zaprasza, dosiadłem się i rozłożyłem sobie jedzenie na stole, ciasto stawiając blizej jego, ale żeby to nie wyglądało tak, że może je sobie bez niczego wziąć! - a kolega gdzie? - zapytałem, kosztując zupy. Tak jak myślałem, nie miała za wiele smaku, jednak zdawałem sobie sprawę, że nie było to spowodowane tutejszą kuchnią, a czymś zupełnie innym.
Podziękowałem oczywiście krótko za zaproszenie i zabrałem się za jedzenie, co jakiś czas się rozglądając - nie pasujesz do tego towarzystwa - stwierdziłem w pewnym momencie. Oczywiście, jeśli do mnie mówił, nie ignorowałem go. Może nie lubię gadać, jednak to nie znaczyło, że całkowicie ignorowałem innych - jesteś...zbyt żywy - wyjaśniłem bardzo skrótowo. W końcu...tylko on tutaj pałał taką energią. Spojrzałem na mężczyznę, unosząc naznaczoną blizną brew. Może w końcu się dowiem co tutaj się dzieje?


Co już wiemy:
• Z mniejszej bazy ocalała tylko Clara, będąca w ciąży najprawdopodobniej z jakimś Upiornym.
• Clara zarażona jest jakąś srebrnicą, gdy tylko coś próbuje powiedzieć, zaczyna rzygać srebrną substancją, przypominającą trochę krew
• Z nieznanego powodu, nikt nie pilnuje Clary, a przynajmniej nikogo nie było przy niej widać
• Heather (pani szef) sama zgłosiła prośbę o pomoc, ale jednocześnie sobie jej nie życzy
• Heather ma „pierdolca” na punkcie dzieci (cokolwiek to znaczy)
• Cała baza wygląda jak skupisko zombie – wszyscy wydają się zmęczeni i rozdrażnieni. Początkowo wydawało się to spowodowane brakiem bazy, która ich chroniła, ale z czasem Hunter poznał szaloną panią naukowiec, która też mogła się do tego ciupkę przyłożyć – lubi się bawić, a do tego chyba żywi się energią innych, w trakcie kontaktu z nimi
• Żołnierze wydają się zdenerwowani swoim zmęczeniem
• Z jakiegoś powodu Yakasha nie spodobała się mieszkańcom bazy, jednak nikt nie ma nic przeciwko ponad dwu metrowemu osiłkowi – poza szefową
• Stern, jest skłonny pomóc przybyszom z głównej siedziby, jednak jednocześnie obawia się reakcji Heather
• Nie wszyscy są dotknięci dziwnym brakiem energii. Lier i Segast, wydają się normalnie (w szczególności Segast, który aż za bardzo tryska energią)
• Mimo osłabienia ochrony, powodzi im się nawet całkiem dobrze. Jaka baza wojskowa czy naukowa może pochwalić się ciastem czekoladowym dodawanym od obiadu?
• Szefowa coś ukrywa i nie chce się tym podzielić. Prawdopodobnie. Próbuje użyć swojej władzy, jednak doskonale wie, że nie może wiecznie okłamywać i wyrzucać kogoś, wysłanego przez górę.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Usatysfakcjonowany zainteresowaniem Huntera Segast uśmiechnął się i posunął, robiąc nowemu koledze miejsce. Swoją porcję już napoczął, lecz wyglądało na to, że nie jest jakoś specjalnie głodny bo jedzenie na talerzu wyglądało jakby było rozgrzebane przez znudzonego dzieciaka. Jego oczy w kolorze dojrzałych, zielonych oliwek błyszczały przyjaźnie a włosy w kolorze jasnego blondu sterczały na wszystkie strony w pozornym tylko nieładzie. Z bliska wydawał się być naprawdę młody, ale Marionetkarze żyli dłużej od Ludzi, dlatego ciężko było określić jego wiek.
Zdawał się być naprawdę zadowolony z tego, że Cross wybrał jego stolik a nie jakiś inny. Faktycznie w pobliżu nie było nigdzie Liera, ale Segast nie był tym faktem jakoś specjalnie przejęty, jakby było to coś zupełnie normalnego.
- Kolega też na obiedzie. - powiedział beztrosko - Ale...gdzie indziej. Bez obaw, za chwilę do nas dołączy. Tak myślę. - rozejrzał się dookoła, lecz nie zauważając kompana wzruszył ramionami i wrócił do patrzenia na nowego znajomego.
Na przysunięte ciasto nie zareagował, bo przecież Hunter mógł odstawić je tu dla wygody. Z resztą Segast miał swoją porcję której nawet nie dojadł, a jedynie grzebał w niej widelcem.
Zaśmiał się na uwagę Zwiadowcy i puścił mu oczko, co samo w sobie było... dziwnie poufałe. I na swój sposób miłe. Ale i podejrzane.
- I wzajemnie, nowy kolego! - rzucił ze śmiechem - Odkąd tu przybyliście, żołnierzom nie zamykają się jadaczki. Plotki, ploteczki... Ciężko nam się dziwić, niektórzy z nas nigdy nie byli w Siedzibie Głównej i ich marzeniem jest tam się dostać. - odsunął talerz, ostatecznie porzucając niedojedzone danie - Jestem zbyt żywy... Hmm... Dziwnie to brzmi w ustach Człowieka. - zachichotał po czym przysunął się bliżej Crossa - Proszę, nie mów niczego takiego w obecności Liera. Bywa... przewrażliwiony. - dodał szeptem - Ja dołączyłem z własnej woli, ale jego historia jest nieco burzliwa. - wzruszył ramionami uśmiechając się przepraszająco - Wiem o co ci chodzi. W porównaniu z nimi wszystkimi mam sporo energii. Zdradzę ci sekret... - zbliżył usta do jego ucha, nie przejmując się, że narusza w ten sposób przestrzeń osobistą Huntera - Ja po prostu nie przejmuję się otaczającym mnie syfem aż tak, jak oni wszyscy. W dupie mam ten cały zjebany układ z miejscowymi, opowiadanie się po jednej lub po drugiej stronie. Neutralność jest trudna, ale możliwa, wiesz? Nawet w szeregach MORII. - odchylił się i oparł wygodnie, zakładając ręce na piersi - Nic by się nie spierdoliło, gdyby nie coś tak przyziemnego, że aż robi się od tego niedobrze. Sam pewnie wpierdalasz brom na tony, bo nie uwierzę, że sprzęcior masz uśpiony. - zaśmiał się z własnego żartu - No, ja też, my wszyscy. Ale panie nie muszą, bo lepiej nad sobą panują, nie? - uśmiechnął się złośliwie - Otóż nie wszystkie panują. Clara skończyła z brzuchem. Układ był prosty: nie wsadzaj tam, gdzie nie trzeba. Niestety wszystko runęło jak domek z kart i sojusz poszedł się pierdolić. Zapłacili ci z małej bazy.
Segast był naprawdę rozgadany. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, że właśnie wyśpiewał Hunterowi o co w tym pierdolniku chodzi? A może... Może kłamał. Może ta historyjka była wyuczona a prawda była zupełnie inna. Cross musi sam ocenić, czy Marionetkarzowi można ufać. Blondyn zamknął na chwilę oczy, zadowolony z monologu.
Nagły świst, przypominający świergot ptaka sprawił, że drgnął i poderwał się na równe nogi a inni żołnierze również zareagowali odwróceniem głów. W niewielkiej odległości od stołu pojawił się nagle Lier. Tak po prostu teleportował się do stołówki. Westchnienia kolegów z bazy potwierdziły, że robił tak dość często.
Ocierając usta dosiadł się do kolegi i Huntera. Jego trzecie oko pozostawało zamknięte, pozostałe dwa natomiast przypatrywały się Zwiadowcy, zachwycając swoją barwą: jedno było intensywnie niebieskie, drugie zaś mocno różowe. Wargi jego ust były lekko poczerniałe, co było dość ciekawym szczegółem biorąc pod uwagę, że przed chwilą był na obiedzie. Tylko gdzie?
- Lier! Mówiłem ci, żebyś robił to subtelniej. - warknął Segast, na co tamten wzruszył ramionami. Teraz, gdy nie skupiał się na Yakashy, wydawał się być bardziej rozluźniony. Siadając naprzeciw Huntera, wyciągnął ku niemu dłoń.
- Wcześniej nie mogłem... - jego głęboki, ciemny głos zupełnie nie pasował do szczupłego, wysokiego ciała mężczyzny o delikatnych rysach twarzy - Lier. Miło mi poznać. Twoja przyjaciółka jest w dobrych rękach, nie wyrządziłem jej krzywdy. - mówił powoli i spokojnie, zupełnie bez emocji. Czarne włosy spięte w kuc spływały mu na ramię ale najciekawsze było to, co miał w ustach a co stało się widoczne dopiero jak przemówił - zamiast zębów miał ostre jak igły kły, przez co lekko seplenił.
Jeśli Cross spojrzał w stronę Heather zauważył, że jedząc posiłek wydawała się być o wiele mniejsza i bardziej krucha od tej wkurzonej dowódczyni, którą przecież była jeszcze do niedawna. Nie mógł jednak przyglądać się jej w nieskończoność, bo po chwili Segast klepnął go przyjaźnie w ramię, znowu puszczając oczko.
- No? Masz jakiś pomysł co robić? - zagadnął konspiracyjnie ściszając głos - Wiesz, zagadka jest dość trudna: czemu tamci rozwalili nam bazę, skoro przez lata im nie przeszkadzała. I czemu Clarcia rzyga srebrem, skoro nosi bombelka.
- Przecież to proste. - wtrącił Lier - Klątwa...
- Ach, pierdolisz jak potłuczony. Klątwa i klątwa, wszędzie byś widział klątwy. - przerwał mu blondyn - Po mojemu to wszystko nie jest takie proste. Ale jak już zdążyłem powiedzieć, chcę pozostać z boku tej sprawy. Pomogę, brachu, jak tylko będę potrafił. - znowu poklepał Crossa - Bo i mnie zależy, żeby znowu był tu spokój. Ale nie będę wpierdalał się między wódkę a zakąskę.
- Nie musisz. - brunet ponownie otarł usta, chcąc najwyraźniej pozbyć się czarnej substancji która barwiła mu wargi - Jeśli Clara to ich wiadomość, zaraz sami tu przyjdą i skończy się zabawa w układy. Heather w końcu dała ciała, przecież od początku wiedzieliśmy, że jest słaba. - spojrzał na Zwiadowcę a jego oczy mrugnęły, każde w innym czasie - Pewnie czujesz się...zagubiony.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Uniosłem jedną brew. Na obiedzie, ale gdzie indziej? No cóż. Pewnie żywi się czymś innym niż pozostałe tutaj istoty. Chuj. Nie interere mnie to. Zauważyłem, że Blondas prawie nie tknął swojego jedzenia, ale to nie przeszkadzało mi w tym, żeby zjeść swoją porcję. Byłem głodny przez te dziwkę, a smaku i tak nie czułem. Przynajmniej nie tak intensywnie jak dawniej, dlatego smak jedzenia był mi całkowicie obojętny. I tak jadłem tylko po to, żeby mieć siły do treningów i pracy.
Zerknąłem na niego kątem oka - plotki? - zapytałem. Co takiego było niezwykłego w tym, że tu jesteśmy? Bo wątpię, żeby by wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że przybyliśmy z głównej bazy. Czyżby ostatnimi czasy nikt z Forvaxu tutaj nie przyjeżdżał? A to ciekawostka. Reinhardt musiał mieć naprawdę w chuj roboty z bazami w Szkarłatnej, że jeszcze się za te dwie nie zabrał. A z tego co widziałem, to raczej będzie tutaj sporo roboty - dlaczego chcą się tam dostać? - zapytałem jeszcze. U nas niektórzy marzą, żeby dostać się do Krainy czy chociażby Szkarłatnej, dostać przydział  w tamtych bazach, jednak tutaj jest w drugą stronę. Co? Tak ich ciągnie do technologii? A może jest to spowodowane czymś innym, o czym jeszcze nie wiedziałem.
Ech...czyli to te z tych...."zabawnych" i rozgadanych. Nie lubiłem taki osób, jednak w tym wypadku, jego obecność, może być bardzo pomocna. Jak tu tylko go zachęcić do większej ilości gadania. Ugh...jak dobrze, że nie odczuwam żadnego bólu bo coś czuję, że zwykła rozmowa z nim przysporzyłaby mi niezłego bólu głowy.
Na jego słowa o  tym Cyrkowcu tylko wzruszyłem ramionami - to Cyrkowiec - powiedziałem tylko, upijając trochę kompotu czy co to tam podawali. Mało który Cyrkowiec był tu z własnej woli. Poznałem chyba tylko jednego, albo raczej tylko o jednym wiem.
Pierdolił, ale coś przykuło moją uwagę. Uznałem jednak, że dam mu się wygadać. Mogę zapytać potem, gdy już wróci na inne tory.
Prychnąłem - nigdy nie brałem bromu - powiedziałem szczerze - i mimo, iż od prawie pół roku mam celibat, nie mam problemu ze swoim sprzętem - dodałem, a jeden z moich kącików ust lekko drgnął. Poza tym jednak moja twarz była równie martwa co zwykle.
Prychnąłem - panują. Jasne. Właśnie widziałem - powiedziałem spokojnie - one pewnie chodzą zirytowane, bo wy żrecie brom, a one nie mają swoich zabawek - powiedziałem, zerkając co jakiś czas na Heather. Kontrolowałem czy nadal tam jest, oraz byłem ciekawy jak będzie się zachowywać w bardziej neutralnych warunkach, niż konfrontacja z kimś z zewnątrz.
I znów ten sojusz. Coś było naprawdę na rzeczy, skoro tak o nim wspominał. Ale, żeby MORIA miała sojusz z Lustrzakami, a jeszcze nie było tutaj bandy z tego całego Stowarzyszenia czy też z Gwardii. Raczej nie zaprzestaliby na jednej bazie, albo przynajmniej dotarcie tutaj nie byłoby takie proste.
Sam zareagowałem spojrzeniem w stronę dźwięku i automatycznym sięgnięciem do kabury z Krukiem. Szybko jednak opuściłem rękę, gdy okazało się, że to jeden z tutejszych postanowił się popisać swoją umiejętnością.
Skinąłem mu głową i podałem rękę, zamykając jego dłoń w żelaznym, zimnym uścisku. Nie trzymałem jego łapy jednak długo - towarzyszka - poprawiłem go - gdybym miał wybór wybrałbym kogokolwiek innego - dodałem jeszcze. Widać było, że moja groźba wcześniej była pokierowana obowiązkiem a nie faktyczną troską. W końcu gdy idzie się na misje, wszyscy są za siebie odpowiedzialni, każdy za każdego, nie mogłem więc pozwolić, żeby coś jej się stało zaraz na start i to jeszcze w naszej własnej bazie. Wcześniej nie mógł...czyli jak używa tej swojej trzeciej gały to nie może gadać. Dobrze wiedzieć.
Znów przeniosłem wzrok na Heather, wyglądała...jakby chciała się gdzieś schować. Przyszła tutaj, żeby zjeść, ale zupełnie jakby nie chciała być zauważona. Do tego nikt z nią nie siedział, mimo iż wszystkie miejsca były zajęte. Mało tego, niektórzy cieśnili się przy stolikach w więcej osób, niż były one w stanie pomieścić. Dziwne to miejsce i to bardzo.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zaczęli rozmawiać między sobą. Ignorując jednak blondasa spojrzałem na dziwoląga - klątwa? - zapytałem unosząc poznaczoną blizną brew.
Odsunąłem od siebie naczynia, kończąc jedzenie, pozostawiając tylko ciasto, którego nawet nie uroczyłem małym dziabnięciem widelcem - muszę odwiedzić tamtą bazę, żeby zobaczyć jak to tam wygląda... - zacząłem spokojnie, bawiąc się pustą już szklanką - a Ty mi w tym pomożesz - spojrzałem na blondasa - w końcu sam powiedziałeś, że pomożesz - dodałem jeszcze, układając wszystko na tacy.
- Ale najpierw - powiedziałem i spojrzałem najpierw na jednego potem na drugiego - obaj wyjaśnicie mi o jaki układ chodzi oraz jak bardzo Heather zjebała  - mówiłem całkiem poważnie. Jeśli oponowali, spojrzałem Blondasowi w oczy i położyłem mu prawą rękę na ramieniu, ściskając je "delikatnie" - chyba już za dużo wypaplałeś, żeby się wycofać, co? Nowy kolego? - powiedziałem i uśmiechnąłem się samym kącikiem ust, a uśmiech ten nie dotarł do dwubarwnych oczu - jeśli chcecie znów mieć spokój, chyba pora skończyć z ukrywaniem tego przede mną, czyż nie?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Bo w Siedzibie Głównej jest spokojniej? - zamrugał, patrząc na Zwiadowcę - A przynajmniej tak nam się tu wszystkim wydaje. Nie wiem. - dodał, wzruszając ramionami. Nie wiedział co mógłby odpowiedzieć komuś, kto siedzi tam od lat. Przecież sam doskonale wiedział, że służba tam, a nie na froncie, była o wiele lepsza.
Rozmowa toczyła się dalej, ale Segast nie zatrzymywał się na dłużej na jednym temacie, dowodząc, że po prostu lubi rozmawiać  i faktycznie ma sporo energii.
- Dobrze wiedzieć, brachu! - zaśmiał się na informację o sprzęcie, ale nie dochodził szczegółów. A gdy Hunter powiedział o zirytowaniu kobiet, blondyn jedynie pokiwał głową.
Przybycie Liera wcale nie sprawiło, że Segast umilkł. Zachowywał się wyjątkowo swobodnie, jeśli wziąć pod uwagę, że niedaleko ich bazy rozegrała się tragedia. I że zginęli ludzie, których zapewne widywali nie raz, nie dwa. Cóż, każdy przechodził przez stratę po swojemu.
Na wzmiankę o klątwie, jasnowłosy żołnierz wydął wargi i wypuścił przez nie powietrze, prychając jak koń. Pokręcił głową okazując niezadowolenie z powodu takiego obrotu wydarzeń. Temat wcale mu nie odpowiadał.
- Dajcież spokój. Okej, to magiczna kraina ale już nie popadajmy w przesadę. - westchnął patrząc na swojego kumpla i zakładając ręce na piersi - Jeśli o mnie chodzi, wiem jedno: Heather umówiła się z Lustrzakami na coś i nie dotrzymano warunków. Baza poszła w pizdu, bo Lustrzaki mściwe są, ot co. - wyjaśnił w prostych słowach - A że Clarcia nosi dzieciaka jednego z nich... No kurwa, chyba nie muszę was uczyć, jak robi się dzieciaka. To nie jest trudne. - skrzywił się.
Lier cicho westchnął i nie skomentował słów kumpla. Najwidoczniej to on z tej dwójki był tym cichym, może nawet rozsądniejszym, któż to wie? Przyglądał się Hunterowi trojgiem oczu z czego każde mrugało w innym momencie, co mogło być dość niepokojące.
Na wieść o tym, że Zwiadowca chce jego pomocy, Segast aż podskoczył w miejscu z podekscytowania.
- Chętnie! - rzucił - Tylko wiesz, lepiej się tym nie chwalmy, co? Nie chciałbym, aby Heather zmyła mi potem głowę. Wiesz, lubię swoją neutralność.
- Hipokryta. - rzucił Lier cicho, lecz nie umknęło to uwadze blondyna. Mężczyzna obrzucił kumpla gniewnym spojrzeniem.
- O co ci chodzi? - zaczepił, na co Cyrkowiec jedynie pokręcił głową ale mu nie odpowiedział.
- Wiesz, co jest droższe nawet od diamentów? - zapytał Lier, patrząc na Huntera - Informacja. Stern, poznałeś go jak tu przybyłeś, był tu pierwszy i to on zawiązał układ z Lustrzakami. Sprawa była dość prosta, pamiętam to bo sam przybyłem niedługo po Sternie, wymiana informacji. Transakcje jak na targu, informacja za informację. Jeśli jakaś była istotna, to płaciliśmy czymś więcej, tak jak oni nam. Nie wiem, zapasy, materiały... Cokolwiek, co ma znaczenie dla jednostek działających w polu. - Cyrkowiec wzruszył ramionami - Nie powiem ci wiele więcej, bo nie interesowało mnie to nigdy na tyle, bym mieszał się w te sprawy. Wiem za to, że gdy przybyła Heather, układ zaczął chwiać się w posadach.
- Heather chciała wszystko załatwić po swojemu. Spotykała się z Lustrzakami w ich obozach, zapraszała ich tutaj. Stern dbał o to, by żaden z żołnierzy nie wyskoczył przed szereg i nie próbował atakować zaproszonych. - Segast spojrzał ukradkiem na siedzącą nieopodal dowodzącą - Szybko zrozumieliśmy, że to w sumie fajna sprawa, bo zawsze po takiej wizycie baza zyskiwała jakieś dobre jedzonko albo coś, co mogło się przydać. Raz nawet przysłali... - urwał, trącony przez Liera, który wpatrzył się w niego intensywnie swoim trzecim okiem.
- Nic więcej nie wiemy. - powiedział stanowczo Cyrkowiec - Myślę też, że nie będziesz musiał fatygować się do tamtej bazy. - dodał, nagle prostując się na siedzisku - Już tu są.
- Co? - Segast nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo nagle światło zgasło a nad ich głowami zaczęły mrugać czerwone lampy. Z głośników pod sufitem wydobyło się wycie.
- Alarm! - Heather zerwała się z miejsca - Wszyscy na stanowisk... - zawyła, nie kończąc, bo nagle zgięła się wpół, łapiąc za brzuch. Zgromadzeni w stołówce zaczęli biegać we wszystkie strony, ale nie było w tym chaosu, bo każdy wiedział gdzie ma się ustawić.
Jakby spod ziemi, przy dowódczyni pojawił się nagle Stern i chwytając kobietę czule, posadził ją na ławeczce, mówiąc coś do niej przyciszonym głosem i wolną ręką głaszcząc po głowie. Gdy się wyprostował, jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Huntera i Zwiadowca mógł zauważyć, że twarz naukowca była napięta a oczy błyszczały od ekscytacji. Zasłonił Heather własnym ciałem i zaczął wykrzykiwać rozkazy, pilotując ustawienie żołnierzy.
- Chodź. - powiedział Segast, chwytając Huntera za rękę - To nasza szansa! Zmywamy się stąd! Zbadamy sprawę w inny sposób! - dodał i pociągnął go lekko.
Lier wstał i przeciągnął się jak kocur, poprawiając kucyk. Zdawał się być bardzo spokojny, zupełnie jakby alarm był czymś, z czym spotykał się na co dzień. Zamknięte oczy sprawiały wrażenie, jakby spał, tylko to jedno, na czole, w szaleńczym tempie przeskakiwało na wszystkie strony.
- Macie dokładnie dwie minuty. - powiedział Cyrkowiec - Rozegrajcie to mądrze.



Co zrobi Hunter? Czy pobiegnie z Segastem? Wykorzysta zamieszanie i uda się z nim w jakieś ustronne miejsce i następnie wspólnie przyjrzą się sprawie z tak zwanego boku? A może wyrwie się swojemu nowemu koledze i skieruje kroki ku Sternowi i Heather, którzy byli mózgami całej operacji? A może zrobić coś jeszcze innego?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Prychnąłem - spokojniej, jasne. Ale też nudno - przyznałem. Może i mi się wydawało, że na froncie jest ciekawiej, jednak to nie oznaczało, że każdy by się chciał tutaj przenieść. Może na jakiś czas na odpoczynek powinni mieć możliwość odpoczynku w bazie skoro tak im na tym zależy, ale żeby od razu być przeniesionym? - Gdybyście wiedzieli ile osób warczy na lewo i prawo, żeby w końcu ruszyć w teren - pokręciłem głową rozbawiony, choć moja twarz w ogóle tego nie pokazała. Cóż. Trawka zawsze jest bardziej zielona, tam gdzie nas nie ma. Sam wolałem pracować w terenie. W Świecie Ludzi...mało co się działo. A jak chcą pracować w spokojnym miejscu, to niech się zgłoszą nie wiem...to jakiegoś corpo? Nie wiem. Może fakt wakacje by się im przydały.
No i tyle się dowiedziałem - to, że to magiczna kraina nie znaczy, że nie można wierzyć w klątwy - wzruszyłem ramionami, bawiąc się pustą szklanką. Używałem do tego protezy przez co co jakiś czas szkło delikatnie protestowało, ale jakimś cudem nie pękło - zrobienie komuś dziecka nie powoduje, że kobieta zaczyna rzygać srebrem - powiedziałem znudzony. W końcu raczej by mi mój kochany ojczym powiedział, że coś takiego miało miejsce. Oj nie odpuściłby mi tego. A byłem żywym przykładem, że takie związki mogły działać. Inaczej....że takie mieszane dzieci normalnie się rodziły tak jak każde inne.
Uniosłem jedną brew. Najpierw mówi, że chcą uciekać do Forvaxu bo tam jest spokojniej, a teraz aż się rwie do bitki? Co z tym gościem było nie tak? Zerknąłem na trójokiego. On tak zawsze? Ciekawe czy umiał czytać w myślach, byłoby łatwiej - spoko, jestem taki malutki, że nikt nie zauważy nawet, że gadamy - zachowajmy to w sekrecie? W takich bazach, rzuca się w oczy to, że przychodzi ktoś nowy. A ja? Na pewno się rzucałem w oczy. Mało było tak zajebiście wyglądających żołnierzy, a to, że byłem cichy wcale nie zmieniało faktu, że zajmowałem dużo miejsca. No cóż...kapkę mi się urosło, choć nie wiem po kim. Może po jakimś dziadzie od strony ojca? Któż to może wiedzieć.
Słuchałem uważnie. Co jak co ale to naprawdę dobrze potrafiłem robić. W końcu...czasem cały czas spędzony z bratem spędzałem właśnie na słuchaniu jego wywodów, z czego często większości nie rozumiałem i to nie dlatego, że jestem głupi. Podejrzewam, że inni naukowcy go często nie rozumieli, ale co tam to mało ważne.
Czyli to doktorek był głową tego całego bandżaju. A ona to spierdoliła. Czemu mnie to nie dziwiło? Ale...Cyrkowiec był tutaj niedługo po Sternie? No ładnie - z ciekawości, od dawna tutaj jesteś? Jak długo się to ciągnie? - takich informacji nie udzielił mi ani Kurt ani Garlinth, bo w sumie nie miało to większego znaczenia do tej misji, jednak zaciekawiło mnie to.
A to ciekawe. Nie ona, a doktorek trzymał żołnierzy w ryzach? - a jak to robił? - zapytałem wyraźnie zaciekawiony. Dobra....całą MORIĄ też rządził naukowiec, ale żołnierzami zajmował się Kurt. On trzymał wszystkich za jaja i pilnował by ktoś nie wyskoczył przed szereg, a jak ktoś to robił? Cóż...nie bez powodu tylko ze mną mógł się posiłować na całego. Nawet najwięksi twardziele marudzili potem, że coś ich boli albo że przesadził. Co prawda nie prosto mu w twarz, w końcu nie będą z siebie pizd robić, ale w swoim gronie? Albo przy procentach, wiele rzeczy można się było dowiedzieć.
Wywróciłem oczami - serio? Mówicie ciekawe rzeczy i urywacie? - musiałem być do nich bardziej przyjazny. Coś mi mówiło, że w końcu któryś się wygada. I najpewniej będzie to wygadany blondas - nie bądźcie tacy i powiedzcie. Co takiego fajnego tutaj przynieśli - no co? Też lubiłem się zabawić i lubiłem dobre jedzonko...przynajmniej kiedyś. Teraz mi to wisiało.
Hm? Są tutaj? Zerknąłem z małym zainteresowaniem na mrugające światła. Nie zerwałem się też z miejsca. Nie byłem u siebie, nie miałem zamiaru rzucać się w wir walki nie znając protokołu jaki tutaj panował. Każdy znał swoje miejsce, w jak dobrze naoliwionej maszynie. A co jak był jakiś zapasowy trybik? Trzeba było znaleźć dla niego miejsce albo odłożyć na bok, jakby trzeba było wymienić inny.
Spojrzałem na Heather i zmarszczyłem brwi. A ta dlaczego nagle się zwija z bólu. Do tego...ta troska ze strony doktorka? Jakby...to była jego kochanka? I z czego on do cholery taki zadowolony? Pierdole...robiło się coraz ciekawiej.
Musiałem szybko podjąć decyzję. Iść za blondasem czy słuchać się rozkazów.
- Kurwa zaś dostanę po dupie - warknąłem wstając i chwytając za swoją broń - prowadź blondi - rzuciłem i ruszyłem za nim, nie oglądając się nawet na szefostwo. Coś mi tu śmierdziało, a coś mi mówiło, że jak pójdę grzecznie do wujka i cioci, to postawią mnie gdzieś, gdzie nie będę przeszkadzał i gdzie dowiem się jak najmniej, albo by zdobył takie informacje bym miał złe pojęcie o sytuacji. Może pójście za tymi żołnierzami nie było dobrym ruchem, ale nie mogłem działać przeciwko temu dreszczykowi ekscytacji. Pół roku nie byłem w terenie i miałem zamiar się pobawić! Naciągnąłem na nos swoją masę i po drodze rozglądałem się uważnie, by jak najwięcej zarejestrować.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera z każdą minutą robiła się coraz gęstsza. Nie za sprawą zgromadzonych w stołówce, zajadających się obiadem żołnierzy, a raczej przez coraz to nowe fakty, które gmatwały sprawę. W zasadzie gdyby nie to, że Hunter uczestniczył w tym wszystkim i na własne oczy widział to wszystko, usłyszawszy takie historyjki jakie opowiedzieli mu Segast i Lier, najpewniej machnąłby ręką i rzucił coś w stylu: "Pierdolenie." Cóż, tak to brzmiało! Baza która się ustawiła z Lustrzakami, jakaś wymiana towarów która sama w sobie podchodzi już pod paragraf, szefowa która coś zepsuła i Clara, brzuchata, obłożona najpewniej klątwą ofiara. Nic tu nie trzymało się kupy... Ale czy właśnie to nie było dla tej chorej krainy charakterystyczne? Nawet początkujący Morijczycy byli uczeni, że wszystko po Drugiej Stronie jest chore. Nic nie ma sensu i ciężko przewidywać co stanie się już za chwilę.
Pewnie porozmawialiby dłużej, gdyby nie to, że Lier wcale nie rwał się do udzielania odpowiedzi na pytania Zwiadowcy. Ignorował dodatkowe pytania, zupełnie jakby ich nie słyszał. Raz tylko spojrzał na mężczyznę wymownie, jakby chciał samymi myślami poprosić go o to, by Cross odpuścił. To Segast był tym wygadanym w duecie.
Nagle wszystko zaczęło dziać się szybko, za szybko! Alarm rozwrzeszczał się jak dziki, Stern działał jakby był w swoim żywiole a usadzona przez niego Heather dyszała ciężko. Huner dość szybko podjął decyzję, ale czy była ona trafna? Czas pokaże.
Segast pociągnął go za rękę i we dwóch, korzystając z tego że żołnierze zaczęli tłumnie ustawiać się w szeregach, przemknęli w stronę wyjścia. Nie trudno było przedostać się na korytarz a tam Segast, wciąć nie puszczając ręki Crossa, puścił się biegiem w sobie tylko znanym kierunku. Nie było sensu pytać gdzie lecą, najwidoczniej blondyn miał jakiś plan. Chyba.
Po dłuższej chwili biegu, mężczyzna zatrzymał się a dosłownie trzy sekundy po tym jak stanęli, całą bazą zatrzęsło i rozległ się potężny huk.
- Kurwa, czyli idą na całego. - warknął żołnierz - Póki interesy się kręciły, wszyscy byli szczęśliwi, co? - splunął z pogardą - Nie powiem, sam też korzystałem. A potem się zjebało, ale co? Mnie nie pytaj, ja tamtej drugiej bazy nie rozjebałem. A już na pewno nie zrobiłem dzieciaka Clarze. - uniósł ręce w obronnym geście, najwyraźniej czując potrzebę dalszego kłapania ozorem - Niech to wszystko szlag trafi! - ponowny huk rozbrzmiał tym razem o wiele głośniej i jakby... bliżej mężczyzn. Segast rozejrzał się spłoszony.
- O chuj tu chodzi, co!? - krzyknął, co totalnie nie pasowało do zamysłu cichego przemykania bokiem, gdy inni żołnierze są zajęci problemem - Pewnie o hajs! Albo dupę! Tak! Wszystkie wojny były zawsze o hajs albo dupę! - irytował się blondyn, zgrzytając zębami - Dobra, brachu, plan jest taki: schować się, przeczekać i potem spierdalać stąd gdzie pieprz rośnie. Zabierzesz mnie do Forvaxu, powiemy, że misja nieudana i nara. Zasłużony odpoczynek. - zaśmiał się nerwowo - No chyba, że chcesz walczyć... Ja tam tchórzem nie jestem, ale nie wiem czy wiesz... A z resztą chuj, pewnie i tak ich prędzej czy później spotkamy. Skoro postanowili się pofatygować.
Kolejny wstrząs sprawił, że okruchy posypały się z sufitu a gdzieś z oddali zaczęły dobiegać odgłosy... wściekłego szczekania. Słysząc je Segast pobladł.
- Cholera jasna... Dobra, stary, ty tu rządzisz. Chcesz rozwiązać sprawę? Decyduj! - rzucił nerwowo.
Gdzie się podziało jego opanowanie? Gdzie uśmiech i sympatia do drugiej osoby, podszyta spokojem kogoś, kto sprawia wrażenie profesjonalisty? Czyżby to wszystko było jedynie fasadą?
I dlaczego ta cała sprawa gmatwała się jeszcze bardziej!?


Hunter ma kilka opcji do wyboru:
- wziąć nogi za pas i poszukać schronienia by przeczekać atak na bazę
- poczekać i zmierzyć się z tym, co się do nich zbliża
- spróbować się ukryć tu gdzie byli - może któryś z pokoi jest otwarty?
Oczywiście gracz może sam zdecydować się na inny ruch, wszystko pozostawione jest kreatywności!
Za założenie maski w odpowiednim momencie (bardzo przytomny ruch), Hunter otrzymuje w ramach bonusu jedn sztukę Amoku V980
Spoiler:




That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
No to jeden gość stracił w moich oczach. Żeby ktoś był mniej wygadany niż ja czy Kurt? A to szok. W końcu więc odpuściłem. Spojrzałem na niego znudzony i lekko poruszyłem prawym ramieniem. Taki odruch. Nie bolało (bo jak) ale przez rehabilitację został mi taki mało ważny nawyk. Pomasowałem je też przez materiał munduru. Dokładniej miejsce gdzie ciało łączyło się z metalem.
Miałem nadzieję na jakąś akcję, jednak to co się stało po tym jak oddaliliśmy się trochę od stołówki, zatkało mnie, choć Blondi nie mógł tego wiedzieć. Spojrzałem na niego bez żadnej emocji w oczach, słuchając jego...ataku paniki? Sam nie wiem. Ale cóż...Lustrzaki są beznadziejne. Znam tylko jednego, który bierze swoją pracę na poważnie i tylko jego można powiedzieć, że lubię. Swojego doktorka, który teraz w sumie zastępuje mi Brata i dokładnie mnie sprawdza zawsze gdy wracam do bazy. Tak, to moja pierwsza misja, ale przecież miewałem też treningi poza Forvaxem. Cóż...to on mnie dopuścił do pracy, więc tym bardziej go lubiłem. Choć trochę to trwało.
- Brzmisz jakbyś to Ty zrobił - rzuciłem znudzonym głosem. Nie wyglądałem ani nie brzmiałem na wkurzonego, zdenerwowanego czy zestresowanego. Ot oaza spokoju.
Wywróciłem jednak oczami, gdy zaczął się wydzierać. Serio? Kto go tu zatrudnił? Będę musiał pogadać z Kurtem gdy stąd wrócę, bo ta baza raczej nie jest zbyt dobrze ogarnięta. Może wizyta szefostwa im pokaże, że coś faktycznie jest nie tak? Nie, nie mam nic przeciwko, że pracują tutaj te dziwolągi. To Szkarłatna Otchłań, magiczni są tutaj bardzo przydatni, jednak...to co się działo poza tym? Ech....będę miał spory raport do napisania. Ugh....masakra. Do tego raczej wyląduję w zamknięciu na jakiś czas. Dłużej niż zwykle. Może dadzą mi lapka i sobie w spokoju to załatwię.
Zaraz jednak z zamyślenia wyrwały mnie jego słowa. Musiałem przetrawić co właśnie powiedział. Czy on...właśnie chciał spierdolić całkiem MOJĄ misję, uznając, że nic się nie stanie jak spierdolimy i wrócimy z niczym i jeszcze bez mojej, pożal się boże, partnerki? Już pomijając fakt, że jeśli JA wrócę z niczym, to albo uznają, że coś mi się stało w głowę, albo Blondas nade mną miał kontrole, albo... - wiesz, że jak teraz zwiejemy to zaraz tu wrócimy z obstawą prawda? Nie będzie fajrantu - odpowiedziałem, unosząc jedną brew. Pizda chciała się stąd wyrwać do "lepszego świata"? Ha! Nie z tym Zwiadowcą!
Nie jest tchórzem tak? Zaraz jednak przyszedł mi pomysł do głowy, a musieliśmy działać szybko bo to dziwne szczekanie się zbliżało. Ugh...jak bardzo teraz przydałby się taki Farfocel. Tęsknię za tym pchlarzem....
Rozejrzałem się i spróbowałem szybko kilka drzwi. Nie znałem rozkładu bazy, nie wiedziałem gdzie zwiewać, ale raczej nie tam skąd przyszliśmy, a nie wiedziałem czy przed nami są jakieś rozwidlenia oraz...jeśli w ogóle są.... to czy zdążymi tam dotrzeć przed atakiem....o ile ta baza zaraz nie zwali się nam na łby. Co to w ogóle do kurwy nędzy było?! Lustrzaki miały bomby czy raczej to jakaś ich moc? A może to nie byli wcale magiczni? Cóż...nie zdziwiłbym się, a co za problem zrobić bombę, która nie potrzebuje elektryczności? Raczej mały, jeśli tylko zdobyło się odpowiednie składniki.
Jeśli znalazłem otwarte drzwi, pociągnąłem lalusia do środka i zakryłem mu usta dłonią, przyciskając go do ściany zaraz obok drzwi - zamknij mordę, to pierwszy rozkaz - powiedziałem, gdy uznał, że to ja rządzę i dobrze - po drugie - rozejrzałem się po pomieszczeniu, gdzie w ogóle byliśmy - jak mi pomożesz, wezmę Cię ze sobą do Forvaxu - dodałem i odsunąłem się od niego bo zauważyłem obok na podłodze plaster po tabletkach z jedną zostawioną, która wyglądała dość...znajomo. Zaraz się też uśmiechnąłem okrutnie, czego mężczyzna nie mógł zauważyć. Amok! To się może przydać. Zawsze chciałem tego spróbować! Schowałem to zaraz do kieszeni - jak mi pomożesz, załatwię Ci prywatny pokój, będziesz miał opiekę medyczną - i prywatne metalowe łóżko, które ochłodzi twoją...ekhem...odwagę. Dodałem w myślach - oraz koniec z bromem - dodałem jeszcze. Skoro poruszyli ten temat to na pewno było dla niego ważne, żeby jego mmikroskopijny koleżka znów mógł zakosztować czyjejś szparki. O ile by do niej sięgnął.
Przymknąłem drzwi, ale nie całkiem, żeby wiedzieć co dzieje się na zewnątrz i przeładowałem broń. Nie pytałem go co takiego miał na myśli przy jego pierwszych wypowiedziach. I tak by mi nie powiedział, w końcu od nich ni wyciągnąłem do teraz. Więc czemu by się miało to zmienić? Chciałem jednak sprawdzić co nas atakuje oraz....kto wie może porwać jakiegoś obiboka z samego tyłu by pogadać i dowiedzieć się co tu się do kurwy nędzy dzieje? W końcu kto powiedział, że to ta baza była biedną ofiarą pod atakiem, a nie druga strona, która tylko postanowiła się zemścić? Miałem nadzieję, że uda mi się tego szybko dowiedzieć.
Cały czas miałem też oko na swojego nowego koleżkę. Jakoś nie umiałem mu zaufać, ale kto wie, może jednak się do czegoś przyda?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Segast zaczął po prostu panikować. Czy powinno się go z tego rozliczać? Pewnie gdyby żyli jako zwykli ludzie, to nie, bo nerwy każdemu mogą puścić, lecz zarówno Hunter jak i blondyn byli żołnierzami MORII. Elitarne jednostki do zwalczania Lustrzaków oraz prowadzenia badań nad innymi światami. W tej, lub innej kolejności. Byli przecież świetnie wyszkoleni, przyzwyczajeni do stresu... A może nie wszyscy? Może z tej dwójki tylko Cross był właściwie wyszkolony, a Segast był jedynie chłopakiem z łapanki. Albo jeszcze kimś innym...
Jedno było pewne, panikował. W jego oczach widać było strach, ciało reagowało zbyt chaotycznie na jakikolwiek ruch czy dźwięk. Nie pomagało wcale to, że z oddali dochodziły odgłosy wydawanych rozkazów a gdzieś z boku warczenie psów. Nic tylko schować się i popiskiwać w ukryciu...
- No i dobrze, zwołaj posiłki. - jęknął mężczyzna - Sami nie damy rady, rozpierdolą nas tak jak tych w małej bazie. - dodał zbolałym tonem. Szlag trafił jego opanowanie.
Hunter na szczęście miał łeb na karku i nie czekał ani chwili. Pierwsze drzwi były zamknięte, ale drugie na ich szczęście ustąpiły pod naciskiem. Już po chwili żołnierze schowali się w pomieszczeniu, które okazało się być obcą kwaterą. Któryś kretyn nie zamknął drzwi mieszkania. Cudnie, prawda?
Segast zwinął się w kącie, chowając łeb między kolanami. On naprawdę był członkiem organizacji? Wystarczyło spojrzenie, by nabrać wątpliwości. Cross czuł, że gdyby blondyn trafił na Zastępcę Zarządcy, Kurt szybko wybiłby mu z głowy takie zachowanie. Albo go po prostu zwolnił bądź przekwalifikował.
- J-jasne! - jęknął kiwając gorączkowo głową, gdy padł pierwszy rozkaz - Zabierzesz mnie? Naprawdę? - oczy mu się zaświeciły. Na szczęście pozostał w miarę cicho, dlatego gdy warczenie psów zbliżyło się z oddali, nikt ani nie usłyszał mężczyzn, ani nie zauważył uchylonych lekko drzwi.
Hunter za to doskonale zauważył kto prowadził trzy warczące wściekle zwierzęta. Miały pełne zębisk pyski i chociaż na pierwszy rzut przypominały wilki, miały po trzy pary oczu a z pysków kapała im czarna piana. Nie to było jednak w tym wszystkim najciekawsze. Prowadził je wysoki, szczupły mężczyzna o niebieskiej skórze i granatowych włosach sięgających ramion. Jego duże oczy były... białe. Czy był ślepy? A może po prostu miał dziwaczny kolor oczu.
Stanął na wysokości uchylonych drzwi, zupełnie jakby wyczuł, że coś jest nie tak. Psy warczały wściekle, ale nie wtykały nosów w szparę. Pozostawały na miejscach, przytrzymywane na smyczach.
Segast zatrząsł się. Jeszcze przed chwilą mówił o neutralności a teraz był jak galareta. Rzucił Hunterowi pełne rozpaczy spojrzenie i skinął głową, poruszając ustami, że zgadza się by pomóc.
Odgłosy wydawanych rozkazów umilkły i ogólnie zrobiło się dziwnie cicho. Żołnierze słyszeli jedynie psy, ale i to nie trwało długo bo już po chwili umilkły, usadzone w miejscu przez swojego pana. Lustrzanin przechylił lekko głowę. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic.
- Co tym razem? - znajomy głos, warczący i nieprzyjazny, odbił się echem gdy w korytarzy rozbrzmiały kroki - Mówiłam przecież, że to nieporozumienie! - dodała... Heather. Hunter wszędzie poznałby ten głos.
Niebieski mężczyzna ponownie przechylił głowę, na drugi bok, jak przyglądająca się swojemu obiadowi sowa.
- Mój pan nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. - powiedział przybysz głosem, który przypominał szept - Nie tak to miało wyglądać, Człowieku. Przecież sama nas o tym zapewniałaś. - dodał spokojnym szeptem - Wymiana miała być uczciwa. Kobieta za mężczyznę. Mieliśmy sobie wzajemnie pomóc. - jeden z psów warknął ostrzegawczo.
- T-tak ale... - Heather znalazła się już blisko i jej pewność siebie gdzieś uleciała.
- Mój pan znalazł go nieopodal waszej bazy. - powiedział niebieski - Na ciele miał wycięte krzyże. Chciałbym wierzyć, że zrobiliście mu to już po śmierci. - westchnął, na co psy warknęły jednocześnie.
- To nie tak! Ja... - głos dowódczyni zdradził zdenerwowanie. Hunter niestety nie mógł dojrzeć dlaczego nagle urwała wypowiedź. Niebieski nie poruszył się ani o krok, psy też zostały na miejscu. Cisza przedłużyła się nieprzyjemnie długo. Segast siedział w kącie i pojękiwał cichuteńko, jednak w każdej chwili mógł zdradzić kryjówkę żołnierzy.
- Chcę z nim porozmawiać! - rzuciła nagle Heather rozpaczliwie - Odwołajcie swoich, nie jesteśmy gotowi na atak!
- Zaiste. - powiedział wolno Lustrzanin - Czy jesteś jednak gotowa na rozmowę, Człowieku? Choroba postąpiła. Lekarstwem miało być połączenie, tak mówiła klątwa, prawda? Znałaś jej treść. - dodał - Jeśli więc jesteś gotowa stanąć naprzeciw mojego pana i powiedzieć coś, co nie będzie pustym kłamstwem lub bolesnym przypuszczeniem, niech tak będzie. - przestąpił z nogi na nogę a ukryty w pokoju Hunter mógł dojrzeć, że z rękawa wolnej dłoni wyłoniła się długa igła - Znasz jednak cenę spotkania.
- Nie... Ja... Nie mogę... Już nie... Ja... - Heather zaczęła się jąkać gdy niebieski wyciągnął w jej stronę dłoń w której trzymał długi, stalowy kolec - igłę - Sprawy faktycznie się skomplikowały! - krzyknęła gdy zrobił ku nie krok.
Psy powróciły do groźnego warczenia. Ukryci w pokoju mężczyźni mogli albo pozostać na miejscu, albo interweniować, ale czy było warto? Segast już prawie płakał ze strachu.


Co uczyni Hunter?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Westchnąłem ciężko. Skąd on się urwał? Jak długo tutaj był? Był w tej gorszej części Organizacji, za Lustrem, a miałem wrażenie, że nie wytrzymałby kilku treningów z Kurtem. I to nie moich treningów tylko tych zwyczajnych dla Zwiadowców. Ale to tylko Żołnierzyna. Sam jednym byłem...do niedawna, to była moja pierwsza misja jako Zwiadowcy, ale nawet na początku nie miałem takich problemów. Cóż...byłem zjebany. Taka prawda. Ale czy ktoś z moim CV może nie być pierdolnięty? Wątpię.
Pokręciłem głową. On tak na serio? Blondas naprawdę nie wiedział, jak bardzo zmieniła się Organizacja od kiedy Garlindt przejął władzę. Z tego co słyszałem było o wiele lepiej, ale też gość umiał trzymać wszystkich za jaja. A jak sam nie dawał rady to miał od tego Kurta, który potrafił ścisnąć jaja tak, że te te odpadały, albo nawet prawdziwi faceci piszczeli jak małe dziewczynki jeszcze dłuuugo po. Tutaj bardzo by się to przydało. Ech....czekało mnie dłuuugie uzupełnianie papierów po tym wszystkim. A patrząc na stan tej ciężarnej, to pewnie jeszcze będę to robić w izolatce. Yuhu...już się cieszę....
Westchnąłem ponownie i przytaknąłem głową - zabiorę Cię, ale musisz mi pomóc - spojrzałem mu w oczy. Złapałem jego twarz w dłonie i zmusiłem by patrzał na mnie - wyjdziemy stąd razem, więc uspokój się - powiedziałem najbardziej łagodnie jak się dało z moim głosem bez emocji - oddychaj i siedź cicho - dodałem jeszcze i podniosłem się, szybko sprawdziłem magazynek, nim psy dotarły do drzwi i pociągnąłem za kurek. Musiałem być gotowy. Pokazałem jeszcze Sagastowi, że ma być cicho i słuchałem co dzieje się za drzwiami.
Zmarszczyłem brwi. Gość zatrzymał się przy drzwiach, wyglądał jak jebany Trawn! Kurwa....już nawet Gwiezdne Wojny pojawiły się w Szkarłatnej? Chyba muszę pogadać z labo o jakiś mieczach świetlnych czy blasterach bo zaraz się już całkiem wszystko odpierdoli.
Ale to nie było teraz ważne!
Psy w ogóle nie zwracały uwagi na nasze zapachy co było dość dziwne. Nie miałem Farfocla zbyt długo ale zawsze choć trochę reagował na to co się działo wokół, nawet jak spał, dało się widzieć, że gdy otoczenie się zmieniało, albo ktoś gdzieś był to reagował, chociażby ruchem ucha w odpowiednią stronę. Te...były spokojne. Poza ujadaniem i warczeniem.
Ale to co bardziej zwróciło mogą uwagę, to....głos. Znany głos, który nie wiem skąd się wziął i to zaraz po tym, jak stało się całkowicie cicho.
Ich rozmowa....nie podobała mi się. Do tego miałem wrażenie, że Blondi zaraz weźmie i mi się tu zesra, zerzyga, zemdleje, dostanie padaczki i nie wiem co jeszcze albo wszystko na raz ze stresu. Taki kozak przed chwilą, a teraz co? Co...nie ma jego dziwacznego koleżki i nagle dostaje ataku paniki? Ech.... dlatego w Głównej siedzibie był zakaz zbytniego przywiązywania się.
Ta misja...coraz mniej mi się podobała. Wszyscy coś wiedzieli, wszyscy byli zesrani ale nikt nie chciał się podzielić tą wiedzą. Zatajone informacje, sfałszowane, byle jakie raporty. Brak kontaktu z drugą bazą do JEBANEGO PÓŁ ROKU. Ja pierdole. To jest gówno a nie Baza.... Jedno, wielkie szambo a osoby, które tu stacjonują pływają w tym gównie z wielką radością, ciesząc się brakami kontroli. Marudząc tylko, że chcą do Forvaxu, gdzie będą mieć wieczne wakacje. W końcu co można robić w Świecie, w którym nie wszystko chce cię zajebać? Ugh...
Z jednej strony czułem narastającą irytację, ale również....ekscytację. Czułem jak krew szybciej zaczyna we mnie buzować. Gość groził czymś Heather i szczerze? Zostawiłbym ją na pożarcie przez te psy, ale wolałbym jednak, żeby na razie pozostała przy życiu. A przecież nie wiedziałem co takiego chciał jej zrobić. Kobieta wydawała się wystraszona. Ech....kurwa...
Odwróciłem się cicho do Blondi i zwróciłem na siebie jego uwagę. Pokazałem, że ma być cicho, wstać i przygotować broń. Skoro chciał pomóc niech pomoże. Pokazałem mu sygnałami, które powinien znać, że ja idę tam, ale on ma tu zostać w ukryciu. Ma mnie kryć, w razie jakby coś poszło nie tak.
W lewej dłoni chwyciłem mocno Kruka, drugą ręką złapałem za tomahawka po czym...otworzyłem drzwi i wycelowałem w smerfa - nie tak szybko - powiedziałem spokojnym, głębokim głosem. Nie wyglądałem na zestresowanego czy spanikowanego. W moich oczach było widać spokój, moje dłonie też nie drżały. Celowałem w niego, jednak prawą rękę ustawiłem tak by w razie czego, ochronić się przed psami albo im przyłożyć.
Starałem się dostać między podrobionego Trawna a kobietę - może małe wyjaśnienie co ona odwaliła? - zapytałem, wskazując ruchem głowy na Heather, nie odrywając wzroku od mężczyzny - od odpowiedzi zależy czy Ci ją oddam - dodałem jeszcze. Czy kłamałem, że jestem skłonny ją oddać czy nie?  Niech się sami domyślają. Chociaż patrząc na brak emocji w moich oczach? Cóż...mogłem mówić prawd - bo z tego co widzę, naobiecywała i was wystawiła, a tego nikt nie lubi.
- Więc? Może W KOŃCU ktoś zacznie tutaj współpracować i powie co w tej bazie się do kurwy nędzy odpierdala? - dodałem nie podnosząc głosu. Podkreślając tylko początkowe słowa. Nie miałem zamiaru atakować. Strzały padły tylko, jeśli musiałem się bronić - i sorki - poruszyłem lekko Krukiem -  ale nie odłożę broni, póki ty tego nie schowasz i nie uspokoisz pupilków. Chyba, mnie rozumiesz - chciałem pokazać, że nie jestem po stronie Heather. Jednak to nie ona tutaj w kogoś celowała jakimś dziwnym kolcem.
Jeśli jednak chodziło o mój stosunek do Hether. Miałem ją za sobą, chciałem ich rozdzielić, jednak to nie znaczyło, że na nią nie uważałem. Skoro układała się z tymi pokrakami, to mogło znaczyć, że była zdrajcą, albo po prostu ta sobie ułożyli tu życie. Jeśli to nie zagrażało ich misji. Niech im będzie, jednak jeśli to była zdrada....cóż sam chętnie rozpierdole to miejsce. Przemaluje je na ładny czerwono-brązowy kolor. Nasłuchiwałem każdego dźwięku, który pojawił się z każdej możliwej strony.
Jeśli postanowił poszczuć mnie psami, po korytarzach rozległ się huk. Cóż. Nie pozwolę się pogryźć, musiałem się bronić czyż nie? Nawet po ataku byłem spokojny. Czułem płynącą w żyłach adrenalinę, jednak nie pokazywałem nic po sobie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Blondyn nerwowo potrząsnął głową na wieści od Huntera. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Bardzo chciał wierzyć, że ten zabierze go do siedziby. Przecież od zawsze o tym marzył, prawda?
Nieme polecenie wykonał zaskakująco spokojnie, zupełnie jakby rozkaz Huntera sprawił, że jakaś zapadka zaskoczyła a mężczyzna uspokoił się i ponownie stał żołnierzem. Panika gdzieś umknęła, Segast zamrugał kilkukrotnie i spojrzał na kompana zaskakująco trzeźwo.
Znał język symboli dlatego w odpowiedzi pokazał mu, że Cross nie musi się martwić o swoje tyły. Posłał mu przy tym zadziorny uśmiech. Czy zmiany w zachowaniu zwróciły uwagę Huntera? Możliwe, ale nie było czasu by to roztrząsać.
Hunter potrafił wyjść z kryjówki z klasą. Zaskoczona Heather pisnęła i cofnęła się o krok, psy także na sekundę skuliły się, potwierdzając tylko, że nie czuły wcześniej skrytych za ścianą i uchylonymi drzwiami żołnierzy. Dwa szczeknęły, jeden warknął, ale cofnęły się wchodząc na swojego pana, którego tym samym również zmusiły do kroku w tył.
Lustrzanin przez chwilę patrzył swoim niewidzącym wzrokiem, zachowując spokój i sprawiając wrażenie, że naprawdę jest ślepy. Cóż, chyba nie wypadało pytać, a przynajmniej nie teraz. Opuścił rękę i schował kolec, bardzo powolnym i opanowanym ruchem. Psy przysiadły na zadach i przestały wydawać z siebie jakiekolwiek odgłosy, ale czarna piana wciąż kapała im z pysków. Najwidoczniej nie była efektem wściekłości czy zmęczenia a ich cechą.
- Co ty tu robisz? - syknęła Heather, zginając się w pół i posyłając Hunterowi nienawistne spojrzenie - Wypierdalaj, zanim jeszcze bardziej wszystko skomplikujesz!
- Cisza. - szept niebieskiego był spokojny, zupełnie niepasujący do napiętej atmosfery, ale poważny i nieznoszący sprzeciwu, dlatego kobieta umilkła i skrzywiła się jedynie ze złości, opuszczając głowę jak posłuszne zwierzę. Czyżby użył jakiejś mocy? A może po prostu miał u niej taki posłuch.
Lustrzanin przechylił głowę, psy wystawiły w stronę Crossa swoje pyski i przez chwilę obserwowały go swoimi mnogimi oczami, ale nie stało się nic, co mogłoby zdenerwować lub zaalarmować Zwiadowcę. Wysłuchał go do końca zanim powiedział cokolwiek więcej.
- Bardzo dobrze cię rozumiem, Człowieku. - powiedział grzecznie - Faktycznie, nikt nie lubi łamanych obietnic. My z naszej strony byliśmy gotowi ją dotrzymać. Ludzka kobieta zadowoliła mojego pana, opiekował się nią najlepiej jak potrafił. Nie oczekiwaliśmy wiele, bo tego samego z waszej strony. - powiedział - Niestety stało się tak, jak już wspomniałem, a co zapewne zdołałeś podsłuchać, Człowieku. - skinął mu głową w dziwnym...ukłonie - Nie czuję się na tyle kompetentny, by wprowadzać cię w szczegóły umowy. Nie znamy cię, Człowieku, ale nic nie stoi na przeszkodzie, byś poszukał odpowiedzi u źródła. - dodał spokojnie - Niech więc znakiem naszej dobrej woli będzie to, że wystosowuję zaproszenie byś spotkał się z moim panem. Być może ty, Człowieku, jako nieznający sprawy i będący neutralną stroną konfliktu, jak mniemam, będziesz miał świeże spojrzenie i rozsądzisz spór. - jego usta drgnęły i wykwitł na nich przepiękny uśmiech, ukazujący białe jak śnieg zęby z lekko wydłużonymi kłami - Jestem ciekaw twych wniosków. Chodź ze mną zatem. Mój pan z pewnością podziela moje zdanie. - przechylił głowę jakby chciał spojrzeć na Heather - Na czas rozmów nasi wojownicy pozostaną tutaj... w gościnie. Nie obawiajcie się, szanujemy prawa paktowania. - był zadowolony z takiego obrotu spraw.
Heather warknęła, wcale nie kryjąc złości ale zaraz potem jęknęła i spojrzała błagalnie na Crossa. Zdobyła się nawet na coś, co było dość nietypowe i całkowicie do niej nie pasowało. Podeszła do Zwiadowcy i dotknęła jego ramienia.
- Chciałeś odpowiedzi, to idź po nie. - mruknęła z rezygnacją - Myślałam, że wszystko pójdzie dobrze... Idź. Może jak dowiesz się prawdy od Niego, zaniesiesz władzom Organizacji odpowiedni obraz sytuacji.
Niebieski odwrócił się bokiem i pociągnął psy, chcąc odejść w kierunku z którego przyszedł.
- Zapraszam. - ponaglił Huntera przyjaźnie.
Skryty za drzwiami Segast wychylił się delikatnie na tyle, by dojrzał go jedynie Cross. Czekał na rozkazy.



Czy Hunter pójdzie za Lustrzaninem? A może zlikwiduje istotę i poszuka odpowiedzi u Heather? Co dalej z Segastem? Tyle możliwości, tak mało czasu na decyzję...



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Pierdolę. Gość ma jakieś rozdwojenie jaźni czy ki chuj? Przed chwilą trzepał się jak jakaś chihuahua i jojczał jak kotka w rui a teraz co? Nagle wielki kozak się znalazł, bo co? Bo mu obiecałem ciepłe mieszkanko w Świecie Ludzi? Heh....dziwny gość. Nie, żebym uważał, że tutaj jest lepiej, bo tak nie jest, ale tam było...normalnie. Ale chuj. Jak tak mu się to podoba. No chyba, że to inny powód, ale nie miałem na to teraz czasu. Ważniejsze było co się działo poza tym pomieszczeniem.
Znał znaki. To dobrze. Jeden problem z głowy.
Podobała mi się ich reakcja. Nawet te kundle się cofnęły. O tak! Bójcie się! Nie wykorzystywałem jednak tego i nie zbliżałem się jakoś, żeby się ponapawać tym. Tym bardziej, że pieski wyglądały na cholernie dobrze wyszkolone. Aż za dobrze.
Zerknąłem na Heather, gdy postanowiła na mnie nawarczeć - trzeba było współpracować - powiedziałem wprost. Potraktowała mnie jak śmiecia gdy się tutaj pojawiliśmy? Dobra! Niech zasmakuje swojego własnego lekarstwa. Miałem skontrolować co się stało z małą bazą, jednak to nie znaczyło, że ta baza była bezpieczna. Skoro już się tutaj pojawiłem to mogłem zrobić inną kontrolę. A to że nie miałem uprawnień...to już nie jest ważne. I tak dostaną po tyłkach poza tym...nie wtryniałem się w nic w co nie powinienem. Tak więc ja miałem dupę krytą, a ona niech się lepiej porządnie wypnie i zaprze.
Dbał o tę całą Clarę. To dlaczego powiedziano mi, że była przytwierdzona do ściany i dlaczego teraz rzyga srebrem? Nie przerywałem Smerfowi ale spojrzałem groźnie na Heather. Któraś strona kłamała i mimo, iż nienawidzę Lustrzaków, to jakoś Thrawnowi bardziej ufałem w tym momencie. Cóż. On mi jeszcze nie podpadł. Heather? Ukrywała w chuj rzeczy i nie chciała współpracować.
Nadal celowałem bronią w mężczyznę, wolałem być zabezpieczony ale nie wykonywałem żadnego ruchu, który by sprawiał, że może się obawiać. W trakcie jego wypowiedzi jednak opuściłem dłonie, gotowy jednak w każdej chwili je podnieść.
Zapraszał mnie na spotkanie z szefem? I zostawia swoją obstawę tutaj? Z jednej strony....to chyba nie do końca rozsądne - rozumiem, że w tym prawie znajduje się również bezpieczeństwo osoby paktującej - powiedziałem, patrząc prosto w jego białe oczy. To nie tak, że się bałem, ale lepiej się rozmawia, gdy nie trzeba pilnować sobie jednocześnie pleców. W końcu ja jestem tylko Człowiekiem, nie mam magicznych mocy, a moje wyszkolenie niestety nie jest takie pewne. Nigdy nie wiadomo jakimi mocami włada istota przed tobą.
Skinąłem mu głową na zgodę, że pójdę. Już miałem ruszyć za nim, gdy Heather postanowiła naruszyć moją przestrzeń osobistą. Spojrzałem na nią z góry, jakbym patrzył na najbardziej obrzydliwe gówno jakie jeden z tych psowatych przed nami mógł zostawić. W oczach miałem rządzę mordu, mojej miny nie mogła zobaczyć przez maskę, którą nadal miałem na mordzie. Musiałem budzić respekt. Wielki facet, pewien siebie, patrzący na innych z góry. Raczej nie byłem podrzędnym żołnierzykiem. Cóż....coś dobrego mam po tatusiu, kto by się spodziewał - obyś okazała im większą gościnę niż mnie - powiedziałem nie znoszącym sprzeciwu głosem. Może i to ona tu rządziła, ale mogła się przekonać, że na mnie to nie robi najmniejszego wrażenia. Teraz to ja tutaj miałem coś do powiedzenia i miałem zamiar dowiedzieć się co się tak właściwie stało.
Ruszyłem za Thrawnem i kątem oka zobaczyłem Blondi. Pokazałem mu, że ma pilnować Heather. Co prawda lepiej, by pilnował moich pleców, jednak nie wiedziałem czy prawdopodobny rogacz nie uzna tego za złamanie paktu czy insze gówno. W końcu pokazuje to brak zaufania, skoro mam za sobą jakiegoś szpiega, a kto wie czy nie ma on mi pomóc w ataku na tego całego "Pana" czy też nie.
Nie chowałem broni, jednak nie celowałem w nikogo. Szedłem spokojnie, wyprostowany patrząc na wszystko z góry. Obserwując uważnie plecy swojego nowego przewodnika oraz rozglądając się czy czasem nie zobaczę jego przydupasów. Wolałbym wiedzieć z czym mam do czynienia, z ilością, rasą, jakością, a nie tylko wiedzieć, że ktoś tam gdzieś jest.
Cóż...od poznania pewnego Cienia, mało co robi na mnie wrażenie. Chuj jebany i jego zasrane moce.....

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Heather całkowicie zrezygnowała z dalszej rozmowy. Wycofała się zarówno fizycznie jak i werbalnie, odwracając głowę na znak tego, że nie będzie nikogo już zatrzymywała czy o cokolwiek prosiła. Jej twarz wyrażała złość pomieszaną z rezygnacją, zupełnie jak u osoby która chciałaby walczyć dalej, lecz wie, że na nic się to nie zda.
Tymczasem Lustrzanin pociągnął psy. Zupełnie niepotrzebnie, bo były zaskakująco spokojne, jeśli wziąć pod uwagę to, że znajdowały się na obcym terenie i w towarzystwie obcego człowieka... Chociaż... Czy aby na pewno na obcym terenie? Jaką Hunter miał gwarancję, że Lustrzaki nie pałętały się już wcześniej po tej bazie? Wszak pośród tu stacjonujących byli przecież Cyrkowcy. Może to wszystko faktycznie było bardzo skomplikowane. Albo i nie.
- Nie obawiaj się nas, Człowieku. - powiedział mężczyzna, przechylając na bok głowę - Wbrew pozorom daleko nam do dzikusów, jakimi wy lubicie nas określać. - dodał błyskając zębami - Śmiem twierdzić, że więcej w nas empatii i związanych z nią odruchów, niż wam.
To musiało Crossowi wystarczyć, pytanie tylko na ile? Wykazał się ogromnym zaufaniem podążając za obcym. Właściciel psów nie szedł wcale szybko i mimo iż patrzył na świat białymi oczyma i sprawiał wrażenie ślepego, wcale ślepy nie był. Albo... albo tak dobrze znał to miejsce.
Segast skinął głową marszcząc brwi i za pomocą gestów pokazał, że liczy na spełnienie obietnicy Huntera. Bardzo pragnął przenieść się do centrali. Czy znajdzie się tam dla niego miejsce? Wyszedł dopiero gdy tamci byli już daleko. Heather spojrzała na niego zaskoczona i między nimi rozegrała się jakaś potyczka słowna, lecz tego Zwiadowca już nie mógł usłyszeć, bowiem właśnie skręcali w stronę wyjścia z budynku.
- Wiele pytań ciśnie się na me usta, Człowieku. - powiedział niebieskoskóry, odwracając się na chwilę w stronę idącego za nim żołnierza - Zastanawia mnie wasza nietolerancja, która doprowadza do czynów strasznych, niewybaczalnych. - westchnął i nie powiedział już nic więcej, bo oto dotarli do wyjścia z bazy.
Lustrzanin pchnął wrota zupełnie jakby nie ważyły prawie nic, jakby żadne zabezpieczenia nie stanowiły przeszkody. Może... w istocie nie stanowiły. Był albo tak potężny, albo drzwi były tylko przymknięte.
Gdy wyszli na zewnątrz oczom Huntera ukazał się tłum obcych istot, wszystkie ubrane w matową czerń, która sprawiała, że takie masy zlewały się w jedno. Wiele par różnokolorowych oczu skierowało się w stronę Crossa. Dziwnie ubarwione rumaki jeźdźców parsknęły niespokojnie.
Prowadzący psy poszedł pierwszy, robiąc tym samym przejście między zgromadzonymi przy bazie Lustrzakami. Szedł spokojnie, nikt ich nie zaczepiał a istoty pozostały milczące, jedynie obserwując czujnie Huntera.
- Wasza baza została otoczona. - powiedział niebieski - Ale jak widzisz, poza wzbudzeniem strachu pojedynczymi wybuchami, nie robimy wam żadnej krzywdy. - dodał - Przyznam, że to dość zaskakujące, lecz nie zwykłem kwestionować rozkazu mojego pana. - wzruszył ramionami, znowu odwracając się do Crossa.
Droga przez tłum trochę im zajęła, ale odbyła się w spokoju. Gdy wreszcie prowadzący Huntera Lustrzanin zatrzymał się a z nim jego psy, niedaleko przed nim znajdowała się grupa mężczyzn ubrana w czarne, połyskujące złotem i srebrem pięknych, wszytych wstawek mundury. Rozprawiali o czymś w obcym języku a jeden z nich, posiadacz wielkich jelenich rogów na których podwieszone były kosmyki jego białych jak śnieg włosów, stał odwrócony tyłem. Jako jedyny ubrany był w biel, stanowiąc bardzo łatwy cel dla każdego snajpera. Cóż za nierozwaga.
Nagle wszyscy zamilkli i wpatrzyli się w Człowieka. Jeden zmarszczył brwi, inny uśmiechnął się z politowaniem. Stojąca pośród nich kobieta uśmiechnęła się życzliwie, a jeszcze inny mężczyzna po prostu zawiesił wzrok n dziwadle, jakim dla niego był Cross. Niebieskoskóry odezwał się obcym szeptem po czym skłoniwszy głowę, odszedł na bok, robiąc miejsca Hunterowi. Psy posłusznie położyły się na ziemi.
Odziany w biel pan o którym mówił prowadzący Zwiadowcę Lustrzanin odwrócił się powoli, co samo w sobie przypominało raczej taneczny ruch aniżeli coś tak zwykłego jak zmiana pozycji by lepiej widzieć rozmówcę.
Był... po prostu piękny. Skórę miał jasną i delikatną, na twarzy ani grama zarostu. Białe włosy opadały falą na ramiona, niektóre kosmyki zwisały z wielkich rogów. Miał długie elfie uszy, długą szyję, klasyczny nos, ładnie zarysowane usta... I pewnie już samo to byłoby powodem do wpatrywania się w Lustrzanina, gdyby nie jeden element, który przyciągał wzrok najbardziej. A raczej dwa elementy i to, co się z nimi działo.
Na Huntera patrzyła para świecących się turkusowych oczu, zaczerwienionych mocno od płaczu. A ich posiadacz... płakał gęstym, spływającym po policzkach złotem. Sprawiał wrażenie bardzo zmęczonego a jednak w jego ruchach było tyle majestatu. Przez chwilę po prostu patrzył na Crossa, czekając na jego pierwszy ruch. Cierpliwie. Do tego stopnia długo, że aż inni stojący przy nim Lustrzanie, najprawdopodobniej doradcy, zaczęli nerwowo pochrząkiwać a uśmiechnięta kobieta dawała jasne sygnały, że to właśnie Hunter powinien pierwszy coś powiedzieć.
Białowłosy zrobił krok ku Zwiadowcy i z widocznym wahaniem, cały czas patrząc mu w twarz zapłakanymi oczyma, wyciągnął rękę. Jego dłoń była smukła a paznokcie długie i zadbane. Palców nie zdobiła żadna biżuteria, ciasno zapięte mankietu białego munduru skrywały nadgarstki. Czekał, aż Hunter poda mu dłoń. Czy się doczeka?


Od tej pory każdy, nawet najmniejszy gest będzie brany pod uwagę. Huntera obserwuje w tej chwili lokalny władca Lustrzan oraz cała masa otaczających ich wojowników. Doradców jest łącznie czterech. Czyżby właśnie wkroczył do gniazda os? Nie. To osy przyleciały do niego i postanowiły zaprosić go wgłąb roju.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Heather odpuściła. I dobrze. Coraz bardziej mnie denerwowała. Coś mi mówiło, że miała sporo swojej winy w tym całym zamieszaniu. Coś nie chciało mi się wierzyć, że była niewinna.
Blondasowi tylko skinąłem lekko głową, nie patrząc już na niego. Ech. Cóż. I tak będę miał w chuj do tłumaczenia, to jakoś wymyślę, dlaczego go ściągnąłem. Nie żeby to był dla mnie pierwszy raz, gdy będę musiał naginać prawdę, ale cóż. Czasem trzeba, a wiedziałem, że Dowództwo też nie mówi nam wszystkiego. Nawet Kurt, z którym....byłem aż nazbyt blisko. Ale nie wpływało to na naszą pracę czy współpracę... więc nie było z tym problemu. A nie....dawał mi jeszcze większy wycisk, tym bardziej jak się dowiedział, że mam pozwolenie już na normalne treningi i niedługo potem powrót na służbę.
Nie skomentowałem słów Trawna. Widać było, że patrzył na mnie pod pryzmatem tej oraz tej drugiej bazy. Nie uważałem ich za dzikusów, ale na pewno byli zacofani i bardzo niebezpieczni. Moje podejście zmieniło się od śmierci brata, jednak nadal nie darzyłem ich sympatią, to się raczej nigdy nie stanie. Jednak potrafiłem się już z nimi dogadać, nie uważając ich za aż takie gówno jak wcześniej.
Jego słowa jednak mnie nie uspokoiły ani nie pocieszyły. Winny się tłumaczy. Wolałem się jednak nie odzywać. Nadal trzymałem w dłoni Kruka, gotowy w każdej chwili zareagować. W drugiej dłoni trzymałem tomahawka. Nie lubiłem być bezbronny....no dobra mało kiedy byłem, ale lubiłem mieć trochę większą przewagę niż moja tężyzna czy też metalowa łapa.
Spojrzałem na niego, gdy przyznał, że ma pytania. Wzruszyłem ramionami - ja mam swoje prywatne powody by za wami nie przepadać - powiedziałem beznamiętnie - nie myl mnie jednak z nimi - powiedziałem, mając na myśli oczywiście tych, którzy tutaj stacjonują - nie ważne jak was nie znoszę, nie łamię danego słowa - dodałem, z wyraźnym niezadowoleniem. Raczej nie ustawiałem się z Lustrzakami ale nawet dla nich nie byłem gołosłowny. Mało mówiłem, ale jak już to nie pierdoliłem nie wiadomo czego - i uwierz, taka sama nietolerancja pojawia się wśród naszej rasy, nie tylko wobec magicznych - dodałem jeszcze. Cóż. Ludzie byli zjebani nie mogłem niestety się z tym kłócić. W sumie...to nienawidziłem chyba wszystkie rasy tak samo....no....może po prostu większą ilość Ludzi lubiłem czy też tolerowałem niż Lustrzaków.
Rozejrzałem się ale nie zatrzymywałem. Kurwa sporo ich było. Nawet jakby baza chciała walczyć to jeśli nie mają tutaj jakiejś bezelektronicznej atomówki to raczej nie mieli szans. Gdyby to byli Ludzie, uzbrojeni tylko w białą i miotającą broń, to może jeszcze by im się udało ich odeprzeć, ale Magicznych? Ni chuja! Do tego jeśli nie mieli jakiegoś jeszcze wyjścia kilka kilometrów dalej to raczej nie mieli co liczyć na jakiekolwiek wsparcie jeśli chodziło o zapasy. A nawet jeśli ja bym wrócił do Świata Ludzi to i tak byśmy pewnie nie zdążyli im pomóc. To miejsce by po prostu znikło z powierzchni ziemi.
Cóż...byli w dupie.
Ale był wspaniałomyślny. Tylko postraszyliśmy was wybuchami. A skąd te wybuchy to już nie powie. Zerknąłem na kilka osób, jednak nadal nie zwalniałem. Chciałem to już mieć za sobą. Nie pokazywałem też zdenerwowania. Bo też nie byłem zdenerwowany. Dobra...byłem wkurwiony, że muszę się tym zajmować, bo ta pizda nie była w stanie sobie z tym poradzić. Jakby wcześniej wezwali pomoc to możliwe, że byłoby to wszystko już rozwiązane.
Kurwa ile ich tu jest...jak mrówków. W końcu jednak dotarliśmy do tego, który się najbardziej wyróżniał.
Gdy w końcu się odwrócił, od razu rzuciła mi się pewna myśl do głowy - Ruru by go uwielbiał.
Gdy jednak rogacz się odwrócił i zauważyłem jak wszyscy się na mnie gapią, westchnąłem niezauważalnie i schowałem swoją broń. Teraz nie było czasu na kozaczenie. Wolałbym komuś wpierdolić, ale tutaj nawet nie miałem co o tym myśleć.
Skłoniłem się mu z szacunkiem, ale nie jakoś z przesadą, nie byłem jego przydupasem, a gdy podał mi dłoń uścisnąłem ją ostrożnie. W końcu nie miałem czucia w prawej lapie, a nie chciałem pokazywać wobec nich żadnej agresji, a kto wie jak delikatny mógł być.
- Nazywam się Cross i przyszedłem w imieniu kobiety, która zdaje się złamała dane słowo - powiedziałem grzecznie - Wybacz mój nietakt, jednak chciałbym dowiedzieć się co Ci idioci wam obiecali i zrobili, że postanowiliście ich odwiedzić w takich licznym gronie - ugh, nie cierpiałem tak mówić, jednak teraz to co lubiłem nie miało znaczenia. Ważne było, żebym jak najwięcej się dowiedział i jakoś rozwiązał te sytuacje.
Mój głos był spokojny i głęboki. Moje oczy też nie pokazywały, żebym był zdenerwowany, zniecierpliwiony czy zestresowany. Nie przeskakiwały z twarzy na twarz. Całkowicie skupiłem się na "Panie". W końcu to on tutaj był najważniejszy, a skoro było w nich więcej empatii niż w nas to raczej nie powinni się rzucać na moje plecy. Byłem czujny, nie było szumu rozmów więc było to nawet bardziej proste, jednak nie chciałem im dawać powodów by mnie w jakikolwiek sposób atakowali.
Nie trzymałem jego dłoni za długo. Puściłem ją dość szybko jak tylko wymieniliśmy grzeczności (o ile płaczący złotem się przedstawił czy odezwał), zachowując też grzeczny dystans. Stałem prosto i nie unikałem jego wzroku, starając się jednak kontrolować swoje myśli i nic w nich nie komentować. Cóż...kto wie ilu telepatów tam ma.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Chociaż Hunter dostarczył mu powodów do rozmyślania, Lustrzanin nie odezwał się już więcej. Poprowadził Zwiadowcę przez tłum podobnych mu magicznych istot i ostatecznie stanął na uboczu, obserwując co będzie dalej. Jego rola dobiegła końca. Szkoda, że nie udało się dłużej porozmawiać i zapytać choćby o to, do czego potrzebna mu była ta długa szpila którą chciał potraktować Heather. Cóż, może wcale nie była to jakaś istotna informacja. Oby.
Stwierdzenie, że atmosfera była gęsta było mocnym niedopowiedzeniem. Wiele par oczu wpatrywało się w Crossa kiedy ten stanął przed rogatym mężczyzną, ich panem i dowódcą. Schowanie broni było mądrym ruchem i spotkało się z cichymi westchnieniem ulgi wśród tych, których można było nazwać doradcami albo przynajmniej zaufanymi pięknego, białowłosego rogacza.
Świecące oczy wpatrywały się w Huntera gdy ten mu się pokłonił a na twarzy pojawił się cień uśmiechu, który sprawił, że lico Lustrzanina stało się jeszcze piękniejsze niż przed chwilą.
Gdy tylko brunet podał mu dłoń, delikatne palce zamknęły się na metalu a oczy białowłosego rozszerzyły się nieznacznie, gdy spojrzał w dół, na protezę. Absolutnie nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, bo o ile podanie ręki było czymś normalnym i spotykanym we wszystkich światach, tak protetyka nie była jeszcze rozpowszechnioną dziedziną nauki. Najprościej było doczepić nowe elementy Marionetce, inne rasy różnie reagowały na takie zabiegi. Już nie wspominając o porządnym skalibrowaniu protezy, by działała tak, jak sobie tego życzył jej właściciel. Człowiek z pewnością nie korzystał z magii która mogłaby napędzać mechanizm. Co więc sprawiało, że ta ręka była tak sprawna?
Gdy Hunter się przedstawiał, rogaty patrzył prosto w jego oczy. Z jego własnych wciąż wypływały złote łzy, co stanowiło nieco dzienni widok.
Nie dane mu było dłużej dotykać protezy bo juz po chwili Cross zabrał rękę, wyrażając powód swojego zainteresowania. Białowłosy ponownie uśmiechnął się delikatnie po czym ponownie wyciągnął rękę, tym razem w stronę lewej kończyny Huntera.
- Podaj mu prawdziwą dłoń. - odezwała się przyjemnie wyglądająca kobieta, która sprawiała wrażenie miłej i nie uprzedzonej - Inaczej nie porozmawiacie.
Pozostali skinęli głowami na potwierdzenie jej słów. Rogaty wciąż czekał, rozluźniony i cały czas tak samo piękny. Złote łzy tylko dodawały mu uroku. Chociaż emanował smutkiem, było w nim coś, co nie pozwalało odwrócić wzroku.
- Nie obawiaj się. - dodał znudzonym tonem jeden z mężczyzn, wysoki i łypiący na Huntera nieufnie - Gdybyśmy chcieli twojej śmierci, nie dopuścilibyśmy cię tak blisko niego, Człowieku. - dodał z nutą pogardy na co kobieta rzuciła mu gniewne spojrzenie.
Trzy psy, jeden po drugim, ziewnęły głośno. Wyglądało na to, że w pobliżu naprawdę nie ma zagrożenia. Białowłosy natomiast czekał. Ponownie.
Jeśli Hunter zdecydował się podać mu zdrową rękę, rogaty dotknął jej delikatnie i przechylił lekko głowie. Dosłownie trzy uderzenia serca później, Cross mógł poczuć jak spokój ogarnia jego umysł.
- Nazywam się Nemael. - spokojny meski głos rozbrzmiał w głowie Zwiadowcy - Miło mi cię poznać, panie Cross. To dość ciekawe, że nazywasz swoich pobratymców "idiotami", lecz jest to dla mnie ważną wskazówką. Jak rozumiem, nie jesteś jednym z żołnierzy pani Heather? Nosisz jednak jej barwy... Czyżby przysyłał cię jej pan? A może jesteś tu z własnej nieprzymuszonej woli? - białowłosy nie puszczał dłoni, ale był grzeczny, nie zaciskał palców i nie dawać żadnych powodów do niepokoju - Tak, złamano dane mi słowo. Jeśli powiem, że jesteśmy tu jedynie przejazdem, czy uwierzysz w me słowa? Nie sądzę. - uśmiechnął się delikatnie - Nie lubię gdy ktoś niedotrzymuje obietnic kiedy ja je dotrzymuję. - dodał spokojnie - Zanim jednak opowiem ci wszystko, co uznam za stosowne, chciałbym cię poznać. - odwrócił się w stronę właściciela psów na co tamten zrobił krok w jego stronę i skłonił się lekko. Z rękawa wysunął igłę i podał ją swojemu panu.
- Nie zrobię ci krzywdy. - głos w głowie był miły w odbiorze a ruchy białowłosego były powolne, dlatego Cross nie musiał obawiać się nagłych zrywów. O ile postanowił zaufać zgrai Lustrzaków.
- Potrzebuję kropli twojej krwi. - Nemael obrócił w dłoni igłę i podał ją Hunterowi.

Co zrobi Zwiadowca?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Zauważyłem jego zdziwienie, gdy podałem mu dłoń. Nie chciałem być niemiły ani nic takiego. W tym wypadku raczej nie mogłem sobie na to pozwolić. Widziałem uśmiech, widziałem dziwne, złote łzy, ale wolałem nie pytać. On teraz był moim celem. Może nie do wyeliminowania ale jednak to na nim miałem zamiar się skupić.
Spojrzałem na kobietę. Nie będziemy mogli porozmawiać, jeśli nie podam mu prawdziwej dłoni? Kurwa akurat jak wyjebałem rękawiczki bo dawały śledziem tego zboczonego gówna, które postanowiło mnie uraczyć swoim towarzystwem w trakcie przerwy na kawę. Ech...ale coś mi mówi, że i tak bym musiał je zdjąć.
Już miałem podać mu dłoń, gdy odezwał się jeden z jego przydupasów. Spojrzałem na niego z góry, z pogardą, jakbym patrzał na coś bardzo obrzydliwego, a w moich oczach było widać...znudzenie. Jego groźby i obietnice wyraźnie nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia. Ot jakby właśnie odgrażałby mi się jakiś gówniak.
Szybko wróciłem jednak wzrokiem w kierunku jego szefa. Wyciągnąłem w jego stronę lewą dłoń i dałem mu się dotknąć. Ten spokój, jaki na mnie spłynął był....jakby tego nie odebrać, niepokojący. Zmarszczyłem brwi, gdy usłyszałem w głowie jego głos. A więc to temu potrzebował mnie dotknąć. Ech...dość upierdliwa umiejętność. Ale musiałem to przetrzymać, jeśli chciałem się czegokolwiek od niego dowiedzieć.
Psy nie wydawały się mną zainteresowane ani jakoś poruszone więc może faktycznie mogłem się trochę uspokoić.
- Wystarczy Cross - powiedziałem wprost. To on tutaj był nade mną niby, więc czemu by do mnie miał się zwracać per pan? Jakoś średnio to lubiłem ale nie naciskałem.
Skinąłem mu głową - nie jestem jednym z jej żołnierzy - potwierdziłem jego przypuszczenia - można powiedzieć, że wysłał mnie jej pan - cóż, można to tak nazwać, w końcu wysłał mnie nasz wspólny szef. A tutaj tak można by go nazwać - poprosiła o wsparcie bo utraciła kontakt z ich drugą placówką, nie chce jednak współpracować, wyjaśnić dlaczego dopiero teraz oraz co to w ogóle za umowa jaką złamali - mówiłem cały czas spokojnym głosem. Stałem wyprostowany i patrzyłem prosto w jasne oczy. Moje prawe oko było przykryte ciemna jak noc grzywką, ale dokładnie go widziałem i obserwowałem każdy jego ruch - jak inaczej miałbym ich nazwać? Tylko idiota prosi o pomoc dopiero gdy wie, że ugrzązł w bagnie, które sam zrobił - dodałem jeszcze. Było wiele niedociągnięć, które będę musiał przedstawić w raportach. Gdyby to było możliwe, już bym miał migrenę.
Uniosłem tylko brew, gdy powiedział, że są tutaj tylko przejazdem. Srali muszki będzie wiosna. Jednak od razu sam sobie odpowiedział na to pytanie więc nie komentowałem tego.
Poznać? Przyjąłem igłę i obejrzałem ją, trzymając w metalowych palcach. Spojrzałem na Trawna a następnie znów na rogacza - wyjaśnij proszę czego się tak dowiesz. Heather nie wyglądała na zbyt przekonaną do tego by dać się tym dziabnąć - cóż, nie ufałem im ale czy mogli mi się dziwić? Nie okazywałem agresji, jednak nie byłem idiotą, który zrobi wszystko co mu się powie tylko dlatego, że nie okazując wobec mnie agresji czy niechęci. No poza tym jednym typem. Nie niszczyłem igły, ani jej nie oddawałem. Byłem skłonny spełnić jego prośbę i dać mu kroplę własnej krwi, jednak musiał mi najpierw wyjaśnić po co mu ona. Nie wiedziałem w końcu jak wiele wiedzieli i jak dużo się z tego dowie, a są rzeczy, których lepiej nie zdradzać, tym bardziej na terenie wroga. Spojrzałem znów prosto w jego oczy z wyczekiwaniem. Może i zachowywałem się jak dziecko czy głupio w ich oczach, jednak nie będę wierzył Lustrzakom na słowo.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
- Cross. - powtórzył rogaty, lekko skłoniwszy głowę - Niezależnie od okoliczności, miło mi cię poznać. Ludzie to fascynujący gatunek. - dodał z łagodnym uśmiechem, lecz nie rozwinął myśli.
Następna kwestia którą poruszyli sprawiła, że szerzej otworzył swoje oczy a po policzkach pociekła większa ilość złotych łez. Przez chwilę patrzył w oczy mężczyźnie, nie puszczając jego ręki.
- Jej pan? - zaczepił zaskoczony, dowodząc tym samym, że nie wiedział o MORII wszystkiego - Pan Stern, tak? Wydawało mi się... - zamyślił się na chwilę - Cóż, wzbudziłeś moją ciekawość. - powiedział w końcu, zerkając w bok na tego, który stał z psami. Z jego twarzy nie dało się wyczytać zupełnie nic, ani czy był zły czy może zawiedziony brakami w zdobytych informacjach.
Jak na istotę obcą rasowo i mającą pod sobą armię magicznych, Nemael zachowywał się wyjątkowo przyjaźnie i spokojnie. Nieznane Hunterowi były jego prawdziwe motywy tego przemarszu i nie zapowiadało się, by Lustrzanin dzielił się strategią działań. Możliwe, że zaszli tu pod drodze. Albo przybyli tak licznie by zrównać większą bazę z ziemią.
- Tak sądzisz? - białowłosy przechylił lekko głowę a zawieszone na rogach kosmyki włosów zakołysały się wdzięcznie. Doradcy przyglądał się tej scenie lecz oprócz tego, że słyszeli odpowiedzi Crossa, nie wiedzieli o czym rozmawia ta dwójka. Nie wyglądali też na specjalnie zainteresowanych treścią, patrzyli bo zaciekawił ich wygląd żołnierza. A dokładniej jego ręka.
- A czy ty chętnie prosisz o pomoc? Od razu? - Rogacz patrzył Zwiadowcy w oczy a w jego własnych mimo zaczerwienienia od płaczu pojawiło się rozbawienie - Jeśli więc idiotą jest ten, który próbując wcześniej nie podołał i z rozpaczy prosi i pomoc, wszyscy tu jesteśmy idiotami. - odwrócił się i wskazał wolną ręką tłumy - Bardzo ciekawy punkt widzenia.
Szpikulec słusznie przykuł uwagę mężczyźni i bardzo dobrze, że wzbudził nieufność. Heather źle reagowała na perspektywę kłucia i należało najpierw dowiedzieć się co było powodem.
Zanim Nemael odpowiedział, spojrzał na dłoń Huntera i drugą ręką dotknął jej wierzchu, sunąc palcami po kostkach. Jeśli Cross zwrócił uwagę, mógł zauważyć, że dłoń rogacza, oprócz tego że delikatna i zadbana, miała cztery palce. Nie z powodu utraty któregoś, po prostu magiczny taki już był.
- Będzie mi łatwiej z tobą rozmawiać. - powiedział w końcu - Abyś mógł słyszeć mój głos, potrzebuję dotyku. Mając choćby małą część ciebie, nie będę musiał trzymać cię za rękę. - wyjaśnił spokojnie lecz z pewną nutą melancholii w głosie - Chyba, że dotyk ci odpowiada, wtedy też uszanuję twoją wolę. - zabrał jedną rękę i pozostał jedynie przy trzymaniu jego dłoni - Pani Heather... swego czasu dużo ze mną rozmawiała. Myślę, że ma prawo czuć wstręt do igieł. - dodał - Warunkiem prowadzenia rozmowy jest spożycie krwi drugiej osoby, bym mając jej cząstkę, mógł rozmawiać bez stałego kontaktu fizycznego. Kiedyś nie używałem do tego celu igieł, korzystałem z własnych zębów. - mówił tak, jakby to było naturalne i jakby nie było w tym nic gorszącego - Dziś jednak... nie robię już tego w taki sposób.
Gdzieś w tyłu, pośród tłumu rozległ się trzask. Psy uniosły łby ale nie wszczęły alarmu. Otaczające ich istoty również nie zdawały się być zaniepokojone.
Nemael posłał Hunterowi delikatny uśmiech, jakby chciał dodatkowo uspokoić mężczyznę. Po ciele Crossa i tak rozlewał się dziwny spokój, być może bijący od rogatego, ale nie zaszkodziło okazać przyjaznych emocji, prawda?
Trzask wydał mu się jednak dziwnie znajomy.


Jeśli Hunter zdecyduje się zaufać Nemaelowi i użyje szpikulca, proszę aby gracz rzucił przed odpisem kością k6 w odpowiednim temacie i omówił ze mną wynik. Będzie miał on wpływ na dalsze losy fabuły.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Nie skomentowałem tego. Fascynujący gatunek...jasne. Bo sobie radzimy bez mocy? Jakoś nie chciałem o to dopytywać, tym bardziej patrząc na to jak z góry nas traktują.
Stern...to jej pan? W sensie partner czy szef? Zmarszczyłem brwi - co Ci się wydawało? - coś czułem, że warto to wiedzieć, tym bardziej, że nie mogłem tej baby jakoś rozgryźć. Z jednej strony woła o pomoc, z drugiej odrzuca ją gdy już ktoś przychodzi. Tylko utrudnia innym pracę - wysłał mnie ktoś ważniejszy. Szef nie tylko Heather ale i Sterna - wyjaśniłem - główną siedzibę badawczą mamy w Świecie Ludzi, tam mamy lepszą możliwość na badanie niektórych rzeczy. Tutaj wysyłamy tylko grupy badawcze, rekrutujemy Lustrzan oraz wysyłamy specjalnie wyszkolone jednostki do ochrony. Stern i Heather rządzą tą jednostką, ale mają jeszcze kogoś nad sobą. Szef musi kontrolować wszystkie jednostki dlatego siedzi tam, a nie tu - starałem się wyjaśnić spokojnie. Tooo nie do końca było kłamstwo, jedyne co to nie powiedziałem, po co w ogóle te badania są robione.
Pokręciłem głową - co innego próbować, a co innego przyznać się po nie wiadomo jakim czasie, że od pół roku nie miało się kontaktu z inną jednostką, zawołać po pomoc, po czym jak pomoc przychodzi powiedzieć tylko, że wszyscy, poza jedną osobą nie żyją i że w sumie to ta pomoc tylko zawadza zamiast wyjaśnić w ogóle o co chodzi - powiedziałem wprost - może tutaj macie inną kulturę, jak tak to przepraszam, jednak myślę, że to nie było mądre posunięcie. Tym bardziej okłamywanie mnie i brak współpracy - chciałem jakoś wybrnąć z tego. Miałem nadzieję, że to pomoże trochę to wyklarować.
Jego dotyk był delikatny ale też...dziwny. Coś niepokojącego w tym było. Ale nie pokazywałem nic po sobie. Trochę nie do końca przekonywały mnie te wyjaśnienia, ale...wyglądało na to, że jeśli chciałem się czegoś dowiedzieć to musiałem niestety zrobić tak jak mówili. Ech....kurwa jebana Yakasha, musiała wszystko zjebać i pójść do tej całej Clary i potem dać się zamknąć...pierdole taką współpracę.
Sam skierowałem wzrok w kierunku, z którego doszedł trzask. Coś było znajomego w tym. Czekaj! Czy to nie był ten sam dźwięk co ten ze stołówki. Szpieg? Zdrajca? Czy wpierdalanie się w moje zadania? - skupiłbym się na otoczeniu, a nie na mnie - powiedziałem, po czym odsunąłem dłoń od rogacza. Cóż....zobaczmy. Dziabnąłem się szpikulcem w dłoń. Nie za głęboko tylko, żeby na szpikulcu znalazła się kropla krwi. Wysunąłem go w stronę rogacza, po czym zrobiło mi się.....słabo - co do...ch... - wyrzuciłem tylko. Pytanie...to wina tych Lustrzaków czy o co chodzi...nie myślałem już o tym. Padłem jak długi między magicznymi istotami, bezbronny.

Wynik rzutu - 1 --> postać traci przytomność po ukłuciu szpikulcem

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Hunter okazał się być dobrym rozmówcą i wbrew opinii, jaka o nim krążyła, wcale nie był milczkiem. Być może wynikało to z sytuacji, lecz jeśli wziąć pod uwagę całokształt, młody Cross nader chętnie pchał się do rozmowy. Chociaż... Czy miał inne możliwości?
Kapryśny los chciał jednak inaczej i chociaż wszystko wskazywało na to, że już za chwilę Morijczyk utnie sobie szczerą pogawędkę z Lustrzaninem (co samo w sobie brzmi jak wstęp do makabrycznego dowcipu), ukłucie szpikulcem okazało się być... zwalające z nóg. Mężczyzna miał prawo być zaskoczony. Co ciekawe tak samo zaskoczony był Nemael. Ostatnim co zobaczył upadający na ziemię Zwiadowca była twarz rogatego, wykrzywiona w grymasie zdumienia.

Obudził się zdezorientowany ale... żywy. I co ciekawe nie leżał tam, gdzie padł - położono go na miękkich poduszkach, które prawie całkowicie zaścielały podłogę namiotu. Wewnątrz panował przyjemny półmrok a w powietrzu unosił się słodki zapach. Wystarczyła chwila by jego wzrok wyostrzył się na tyle by dojrzał nieopodal Nemaela, który wygodnie rozłożył się pośród poduszek i trzymając w smukłej dłoni ustnik, pykał leniwie fajkę wodną. Wypuszczany z ust dym mienił się kolorami tęczy.
- Dobrze, że już się obudziłeś. - "powiedział" Lustrzanin. Nie kłamał. Odrobina krwi pozwoliła mu komunikować się bez dotyku.
- Wyprzedzając twoje pytanie: nic ci nie zrobiłem. - jasnowłosy wzruszył ramionami - Sam jestem zaskoczony tym, że upadłeś.
"Mówił" inaczej, niż gdy znajdowali się poza namiotem pośród wojska. Nadal po policzkach ciekły mu złote łzy, ale wydawał się być rozluźniony a ton głosu I sposób mówienia był bardziej... współczesny.
- Nie martw się, nie mam powodu by robić ci krzywdę. - dodał pociągając z fajki i wypuszczając duży obłok - Skorzystaj z chwili odpoczynku i pozwól sobie na dojście do siebie. Potem zacznij zadawać pytania. - uśmiechnął się lekko - Na pewno masz ich wiele.
Oprócz dźwięku bulgotania fajki, w namiocie panowała cisza. Było to dość dziwne jeśli wziąć pod uwagę fakt, że na zewnątrz było tyle wojska... Czy to dyscyplina? W czym tkwił sekret potęgi Nemaela?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Obudziłem się...nie było tutaj tak jasno jak na salach operacyjnych. Choć czułem się jak po jakimś zabiegu. Usiadłem ostrożnie, analizując czy nie mam jakiś dziwnych oporów w ciebie, po czym rozejrzałem się po namiocie. Gdzie ja do chuja byłem i co się tutaj w ogóle odjebało? Pomasowałem nasadę nosa, żeby się trochę rozbudzić i trochę ogarnąć sytuację. Wyglądało na to, że jestem w namiocie tego całego Namaela. Musieli mnie tu przytaszczyć, ale dlaczego? Spojrzałem na niego po czym rozejrzałem się za swoim sprzętem. Wyglądało na to, że wszystko było na swoim miejscu. Poza jednym....obok leżała też moja maska. Zaraz dotknąłem twarzy i spojrzałem na mężczyznę. Za bardzo mi się kręciło jednak w głowie, żeby go zaatakować. Z resztą....widziałem ile miał wojowników na zewnątrz, więc o ile sam chciałem przeżyć to nie mogłem go atakować.
- Nikt tak wcześniej nie miał? - zapytałem i zamknąłem oczy po czym usiadłem wygodnie między poduszkami. Aż...dziwnie tak. Widać, że to zupełnie inna kultura patrząc jak władca siedzi rozjebany na poduszkach jakby był na herbatce u kumpla Czarka. Brakowało, żeby zaczął wpierdalać winogronka i zapijać to winem podawanym przez gołe laski, starające się unikać pazurów jakiegoś tygrysa czy innego lamparta - jak długo byłem nieprzytomny?
Rozpuściłem włosy i przeczesałem je trochę by zaraz znów je związać. Wolałem mieć zawsze ulizane włosy....nie dosłownie. Ryzykowałem...i to sporo. Nie miałem co liczyć na jakiekolwiek wsparcie. Może powinienem być wkurwiony, że ktoś mnie ogłuszył, ale....co mi da rzucanie się. Już miałem w głównej siedzibie dość problemów. Już raz uznano mnie za zdrajcę....
Spojrzałem na mężczyznę przede mną - dlaczego Heather nie chciała dać się ukłuć tym czymś? - zadałem pierwsze pytanie. Nie było to takie....straszne jakby się zdawało, patrząc na jej reakcję - czemu pozwoliliście mi podejść do Ciebie uzbrojonemu i zostawiliście moją broń? - miałem zadawać pytania i faktycznie, miałem ich trochę. Ale koniec z opowiastkami.
- Powiesz mi w końcu na czym polegała ta wasza umowa, którą rzekomo Heather złamała? - skrzyżowałem ręce na piersi. Czekałem cierpliwie na jego odpowiedź. W końcu....czy czas nam uciekał? No chyba, że te półmózgi z bazy uznają, że zaatakują oddziały Lustrzan...oby nie. Bo to będzie naprawdę trudno wytłumaczyć. Oby tylko to omdlenie nie było jakąś sztuczką by ich wrobić. Nie cierpię Lustrzan ale....jednak jak jest jakaś umowa to jest umowa, a nie kurwa podchody i wpychanie kogoś niewtajemniczonego w paszczę lwa.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nemael przez chwilę patrzył na Huntera uważnie, głaszcząc opadający na pierś długi kosmyk włosów. W jego oczach, mokrych od złotych łez, błysnęło coś, co mogło być dość niepokojące. Jakby... zła iskierka.
- Żaden człowiek. - powiedział i uśmiechnął się lekko - To by oznaczało, że masz więcej wspólnego z naszym światem, niż pani Heather. Istoty należące do tego świata zawsze czuły się źle po ukłuciu, Ludzie zdawali się nie reagować... No, chyba że ktoś nie lubi igieł, jak pani Heather. - uniósł dłoń i spojrzał na paznokcie - Sam nie wiem czemu się tak dzieje.
Atmosfera panującą w namiocie sprzyjała rozmowie, nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek miał im przeszkodzić. Na zewnątrz panowała dziwna cisza, nie pasująca do tak wielkiej ilości wojska. Chociaż... Może to kwestia dyscypliny. Żołnierze MORII też świetnie wykonywali rozkazy.
- Krótko. Może... godzinę? - wzruszył ramionami. Gdy wreszcie Cross doszedł do siebie, Nemael posłał mu lekki uśmiech. Obserwował jak ten rozpuszcza włosy i przeczesuje je palcami.
- Już wspominałem, pani Heather nie lubi igieł. - powiedział - Rozmawialiśmy... bardzo dużo, często musiała zgadzać się na kłucie, nie dziwne więc że reaguje niechęcią. Chociaż z pewnością kłucie jest lepsze niż gryzienie, tak jak się to kiedyś odbywało. - dodał otwierając usta na potwierdzenie słów i pokazując lekko zaostrzone kły.
Białowłosy był rozluźniony, ale czy to było dziwne, jeśli wziąć pod uwagę, że był na swoim terenie? Rozwalony na poduchach, rozmawiał z Hunterem jak równy z równym. Cała ta... sprawa była co najmniej dziwna.
- Wierzę w twoją inteligencję. - powiedział mężczyzna - Nie zaatakowałbyś mnie będąc otoczonym wojskiem. Dodatkowo, gdybym zabrał ci broń, czy byłbyś w stanie mi zaufać? - uśmiechnął się krzywo - Nie sądzę. - puścił mu oko, co było dosyć dziwnym zagraniem - Umowa... Cóż, widzisz z czym się borykam. - wskazał na oczy, z których ciekło złoto - Jest to wynik klątwy, która została rzucona na moją rodzinę, a którą pojawia się w co drugim pokoleniu. Nie mam pojęcia czym zawinił mój przodek, pewnie uraził czymś któreś bóstwo. W każdym razie... cóż, nie dość, że cały czas płaczę złotem, to jeszcze nie mówię, a przynajmniej nie tak, jak każdy inny. Używam magii do komunikacji, ale gdyby mi ją odebrano, będę po prostu niemową. - zrobił pauzę - Udało mi się znaleźć zapis jak przełamać klątwę. Musiałem zmieszać krew ze swoim wrogiem. Początkowo myślałem że chodzi o wojnę... - przekrzywił głowę - Z czasem jednak okazało się, że źle zrozumiałem zapis. Zacząłem więc szukać alternatywy. Wtedy też na moich ziemiach pojawiliście się wy, Ludzie, z zasady wrogi lud. - uśmiechnął się szeroko - Traf chciał, że pani Heather była w Wielkiej potrzebie. Dlatego też zawarliśmy umowę: każdą strona wyśle w szeregi drugiej przedstawiciela i dzięki temu zapewnimy sobie swobodny przepływ informacji i towarów. Handel wymienny, że tak powiem. - wzruszył ramionami - Pani Heather potrzebowała... I chyba nadal potrzebuje naszych medykamentów. A ja potrzebowałem... ludzkiej kochanki. Clara była... grzeczna. Nie sprzeciwiała się temu, kim miała się stać. Kiedy zacząłem starać się o dziecko, wierząc że właśnie tym jest mieszanie krwi, klątwa zaatakowała i ją. Wtedy wydawało mi się to bardzo dziwne, lecz gdy przeanalizowałem jeszcze raz słowa klątwy, zrozumiałem, że to w tym wszystkim brakowało... Cóż, nie była moim wrogiem. Postanowiłem ją odesłać ale gdy dowiedziałem się, że jest brzemienna, zatrzymałem ją u mojego boku. Do czasu. - skrzywił się - Do pani Heather wysłałem mojego syna. Wiedziałem, że wszystko z nim dobrze... Mój patrol znalazł jego ciało. Zhańbione, poranione. Dlatego odesłałem ciężarną i dałem Heather jasny sygnał, by się stąd wynosiła. Dałem jej wystarczająco dużo czasu, nie sądzisz? - uśmiechnął się okrutnie - Czas minął. Chcę byście wszyscy się stąd wynieśli. Nauczyłem się żyć z klątwą, nie pójdę już na żaden układ. Za dużo straciłem. Dlatego jeśli pytasz mnie co będzie dalej, odpowiem: Wynoście się, pókim dobry. - głos Nemaela zmienił się i stał o wiele groźniejszy - Byłem za dobry, nie wyrządziłem Clarze krzywdy a w zamian zabito mi jedynego syna. Przez cały ten czas milczałem, licząc na pokojowe zakończenie. Milczenie jest złotem, prawda? Cóż za ironia losu! - przesunął dłonią po policzku i rozsmarował na nim złoto - Clara powiedziała mi o Ludziach bardzo dużo. Nie jesteście ani trochę elastyczni, interesuje was tylko czubek własnego nosa. Lubiła mówić... Mowa jest srebrem. Smutne to wszystko.
Poprawił się na poduszkach i przez chwilę patrzył na wejście do namiotu w ciszy. Był naprawdę piękną istotą, rogi dodawały mu majestatu.
- Dlatego proszę cię, Cross, wynoście się stąd. To nie wasz świat, nic tu po was. - powiedział nagle - W złości wymordowałem małą bazę, za mojego syna. Oddałem Clarę. Bierzcie swoje zabawki i wynocha. Macie jeszcze czas.
Poza namiotem rozległ się trzask, znajomy trzask. Nemael drgnął ledwo zauważalnie ale jeśli Hunter w tej chwili na niego patrzył, zauważył ruch białych włosów.
- Oto cała historia. - powiedział na koniec grobowym tonem.


Co zrobi Hunter? Czy zapyta o coś jeszcze? A może zaatakuje Nemaela, korzystając z tego, że są sami? Dlaczego co chwilę słyszy trzask? Czemu nie słychać poza tym niczego więcej spoza namiotu, choćby dzwieków otoczenia?
Układ o którym opowiedział rogaty był prosty... Czy nie za prosty?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Pomasowałem się po karku - może temu, że nie jestem czystej krwi - cóż....to już coraz mniej była tajemnica. Plotki szybko się roznosiły po MORII, więc niedługo wszyscy będą wiedzieć, jakiego mam "zajebistego" tatuśka - a do igieł się przyzwyczaiłem - dodałem jeszcze. To nie znaczyło, ze ten pomysł mi się podobał. W ogóle mi się nie podobało, że musiałem się kłuć, jednak, nie bałem się igieł. Cóż...od dziecka mi często towarzyszyły więc jakoś mi to po prostu wisiało czy ktoś mnie dziabał czy nie. A do braku możliwości odczuwania bólu...nie musiałem przecież wspominać. Nie jego sprawa, a też nie za mądra decyzja by podawać swoje mocne strony wrogowi.
- To nie wyglądało na "niechęć" - twierdziłem, ale nie kontynuowałem tematy na siłę. Coś mi się nie zgadzało. Dlaczego wyglądała jakby zaraz miała zmienić kolor swoich spodni, skoro po prostu czuła "niechęć" do kłucia przez to, że musiała to często robić? Może to ze mną było coś nie tak ale kuźwa bez przesady. Coś jeszcze się musiało za tym coś kryć!
Mówił prawdę. Nie zaatakuję go gdy otacza nas wojsko...chyba, że....nie....raczej aż tak nie nastraszał bazy, chociaż...co ja się tam znam.
Wysłuchałem go uważnie. Czyli taka to była klątwa. Ale...skąd pomysł, że jak przygarnie dziewczynę, która jeszcze pewnie go polubi to będzie się to zaliczać do spłodzenia potomka swojemu wrogowi? Tym bardziej....że on jej za wroga nie uznawał. Ech masakra....ja bym powiedział, że porwanie i gwałt to by było prędzej rozwiązanie....ale wolałem się nie odzywać na ten temat, tym bardziej, że absolutnie nie byłem zwolennikiem gwałtów w żadnej sytuacji. Cóż....jakbym był świadkiem czegoś takiego to sprawca, nie miał by swoich klejnotów rodowych i raczej nie straciłby ich szybko i bezboleśnie. Nie...nie byłem typem bohatera, ale to nie znaczyło, że przeszedłbym obok takiej sytuacji bez słowa.
To co jednak stało się dalej już mi się nie podobało. Kto zajebał jego synalka? I dlaczego? Albo ten rogacz przede mną coś ukrywał, albo pracownicy tej bazy to naprawdę byli idioci. Każdy w MORII wie, że czegoś takiego się nie odpierdala! Co z tego, że my mieliśmy lepszą broń, technologię czy wynalazki, które mogły działać nawet w Krainie skoro oni mieli moce i gdy mnie taką armię jak ta, którą widziałem wcześniej na zewnątrz.....Kurwa mać...przesrana sytuacja i to bardzo!
Nawet nie drgnęła mi brew, gdy powiedział, że mamy się wynosić. Nie pokazałem po sobie ani złości, ani rozbawienia. Nic. Dla mnie to nie był żaden problem. W końcu moja morda na codzień była martwa - i to Człowiek nie jest elastyczny - pokręciłem głowa - może nie uwierzysz, ale w Świecie Ludzi znajdziesz więcej Lustrzaków niż Ludzi w Szkarłatnej czy Krainie - powiedziałem spokojnie, patrząc mu prosto w łzawiące złotem oczy - dlatego nie rób z siebie rasisty, bo dobrze wiesz, że nie tylko Ludzie są w tej bazie - byłem spokojny, aż nazbyt spokojny. Ani z moich ruchów ani z mojego spojrzenia nie mógł odczytać żadnej złości czy paniki.
- Domyślasz się, że się nie wyniesiemy i ja nie mogę podjąć takiej decyzji, prawda? - zapytałem, krzyżując ręce na piersi. Patrzyłem na niego beznamiętnie, może nawet trochę znudzony. Może t nie pierwszy raz gdy prowadzę taką rozmowę? Kto tam może wiedzieć - przez to, że z tej strony Lustra nie ma bezpośredniego kontaktu ze Światem Ludzi, podjęcie szybciej decyzji nie jest takie proste jakby się wydawało - mówiłem spokojnie - zabiłeś już wiele osób, za życie jednej - kontynuowałem - mam więc propozycję, żeby nie rozlewać więcej krwi, tym bardziej niewinnych osób, które nie mają z tym nic wspólnego, albo nawet nie wiedzą, co się dzieje - o kurwa ale się rozgadałem - też mają rodziny, też są czyimiś dziećmi, mają swoje dzieci i chcesz ich karać tylko za to, że tutaj sobie żyją i zbierają chwasty albo łapią robale? - uniosłem jedną brew w pytającym geście - to tylko potwierdza to co dużo Ludzi o was mówi. Że jesteście dzikusami, bez serca, po prostu magicznymi potworami - wzruszyłem ramionami jakby to nie było nic takiego. Tylko przekazywałem co o nich mówili - nie usprawiedliwiam ani tej dziwki ani tych, którzy zrobili krzywdę twojemu synowi, to nie jest coś co można wybaczyć - dodałem od razu, podnosząc metalową dłoń w geście uciszenia. Skoro jesteśmy równi, to chyba mogę sobie pozwolić na coś takiego nie? - daj mi z Heather pogadać i wydać Ci tych, którzy są za to odpowiedzialni? Bo ona to za cienka pizdusia, żeby zrobić mu krzywdę. Gdy włączył się alarm, to myślałem, że dostanie padaczki, zesra się i zeszcza ze strachu - powiedziałem, unosząc jeden kącik ust w dość....okrutnym, lekko widocznym uśmiechu.
- To jak? - wstałem i przeciągnąłem się - zachowasz się jak cywilizowana, inteligentna istota, którą przecież jesteś i dasz mi wyciągnąć te gnojki z bazy być mógł się zemścić czy potwierdzisz to co mówią i pokażesz jaką bezmyślną, krwiożerczą bestią jesteś, mordując niewinnych? - zapytałem, patrząc na niego z góry.
Mogłem go zabić teraz? Pewnie tak. Jednak moja broń jest głośna, nie wiem jakie on ma moce, żeby zrobić to tomahawkiem. Potem zaatakowało by mnie to całe zbiorowisko a kto wie co to za gówna tam były. Może by padli albo się rozbiegli gdybym zabił szefa, albo by wyczuli co się dzieje i od razu rozjebali namiot. Wolałem nie sprawdzać. A też...chciałem pokazać Heather, że ze mną się nie zadziera. Miałem kurewsko chujowy okres, więc nie miałem zamiaru się z nikim cackać czy lizać butów. Miałem ochotę komuś wpierdolić....kto wie, może będę miał okazję - kto wie, może przy okazji wydostanę twoje jeszcze nie narodzone rogate dziecko? Wiem, że nie zastąpi tamtego syna, ale czy życie kolejnego potomka jest mniej warte? - zapytałem jeszcze. Skoro tak przeżywał śmierć tamtego bachora, to może ten bombelek mu da do myślenia?
Do tego....znów te trzaski, ale poza nimi nic więcej. Byłem nieprzytomny przez godzinę....co tam się wydarzyło. Ten jeleń jednak był zbyt zrelaksowany. Nie podobała mi się ta sytuacja ani trochę. Sięgnąłem do kieszeni. Sakwa nadal tam była, a w niej szybko wymacałem Krzyż. Ja mogłem uciec, ale to oznaczałoby porażkę, a na to nie miałem zamiaru się godzić.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Nemael pokiwał lekko głową i uśmiechnął się delikatnie, co sprawiło, że jego twarz stała się jeszcze piękniejsza niż dotychczas.
- Nie jesteś, co do tego nie mam już wątpliwości. - pokiwał głową, co wprawiło w ruch jasne włosy.
Opowieść rogatego była długa a jednak Cross postanowił wsłuchać jej bez przerywania i wyglądał na... przekonanego. Czy był aż tak łatwowierny? A może po prostu głupi? Lub uprzedzony co do Ludzi, ale jeśli to ostatnie, to wypadałoby zacząć gorzko się śmiać. Co zatem robił w organizacji, która zbierała dane dla Ludzi?
Przebywanie w namiocie może i było miłą odskocznią, ale w ostatecznym rozrachunku, leniwe rozwalanie się na poduszkach nie należało do obowiązków Zwiadowców. Co prawda Hunter dowiedział się już naprawdę wiele, ale niestety nie znał drugiej strony medalu. Wypadało porozmawiać z Heather, czy tego chciał, czy nie chciał.
Na uwagę o tym, że w Świecie Ludzi przebywali Lustrzanie, uniósł lekko brew ale nie pociągnął tematu. Wprawdzie zaciekawiła go ta kwestia, jednak uznał, że nie czas i miejsce na dalsze dyskutowanie z Crossem. Miał już po dziurki w nosie obecności obcych na jego terenach i chciał się ich pozbyć, a skoro trafiła się okazja by porozmawiać z kimś, kto przybył do bazy niedawno... Zawsze to kolejne informacje, które można zgromadzić, prawda?
- Jasna sprawa, masz przełożonego, którego wypada poinformować o tym, że czas odejść. - wzruszył ramionami - Moja cierpliwość ma granice, ale pozwolę ci wrócić do swoich i zorganizować exodus. - poprawił się na poduszkach, jeszcze wygodniej układając się na posłaniu. Mimo pozycji, wyglądał naprawdę majestatycznie i po prostu pięknie.
- Zabiłem wielu za jedno istnienie... Tak, i zrobiłbym to znowu, bo wasze życie nie ma dla mnie żadnej wartości. - przyznał szczerze, patrząc mu w oczy. Jasne włosy zafalowały kiedy dłonią odrzucił kilka kosmyków w tył.
Cisza panująca na zewnątrz była przytłaczająca. Przez dłuższą chwilę Nemael milczał, rozglądając się po namiocie by po chwili ponownie spojrzeć na Crossa i posłać mu uśmiech.
- Twoja propozycja jest... rozsądna. - powiedział powoli - Lecz chcę, byś wiedział, że nie zależy mi na tym dziecku. Zrób z nim co chcesz, to mieszaniec, zupełnie bez wartości. Clara będzie dobrą matką, jeśli masz ochotę, możesz go przysposobić i zapewnić im przyszłość. - wzruszył ramionami - Ja chcę jedynie byście się stąd wynosili. Dość mam już waszego grzebania po kątach. To moja ziemia, mój dom i nie życzę sobie węszenia tam, gdzie nie trzeba. - powoli podniósł się i zbliżył do Huntera, stając w odległości. Odczekał aż i tamten się podniesie po czym wyciągnął dłoń, chcąc w ten sposób przypieczętować układ.


Proszę aby gracz w tej chwili rzucił kostką k6.
Dalsza część posta pojawi się poniżej, po uzupełnieniu wyniku tutaj: ___4___
SUKCES


Nagle zdarzyło się coś, ciężko było przewidzieć. A przynajmniej Nemael wydawał się być zaskoczony, kiedy nagle w jego namiocie rozległ się trzask a on sam został opleciony ramionami obcego mężczyzny. Tylko... czy naprawdę obcego?
Jednocześnie przed Hunterem wylądował sztylet o czarnym ostrzu, z którego rękojeści zwisała fioletowa wstążeczka.
- Kończ to. - znajomy głos wybrzmiał, kiedy to istota która pojawiła się w namiocie za pomocą teleportacji, ścisnęła mocniej obezwładnionego Nemaela. Rogacz próbował się wyszarpnąć lecz nie wiedzieć czemu, nie dał rady. Czy nie mógł skorzystać z magii?
Kolorowe oczy wpatrywały się intensywnie w Huntera, trzecie było zamknięte. Twarz miał zaciętą, nie przypominał już cichego, nieco ospałego żołnierza który bujał się po bazie w towarzystwie sympatycznego blondyna.
- Słyszałeś? - ponaglił Lier. Białowłosy wyszczerzył zęby i warknął, jednak odgłos ten rozbrzmiał tylko w głowie Crossa.
- Przecież mieliśmy się układać! - "krzyknął" - Powiedziałem ci wszystko! Mieliśmy dojść do porozumienia!


Co z tego wyniknie?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Opowieść była długa i ....nudna. Jak z jakiejś telenoweli czy czegoś. Słuchałem go uważnie, doszukując się dziury w całym ale wyglądało to jak po prostu kłótnia dwóch stron i tyle. Tylko, że jedna miała przewagę pod postacią mocy a druga pod postacią broni....szkoda, że baza wyglądała jak pobojowisko a nie jak prawdziwa baza. Brakowało tam dyscypliny, za długo zajęło im zorganizowanie się. Przecież kurwa zdążyłem wyjść tutaj i z nim pogadać a nadal nic się nie działo. Chyba, że blondi faktycznie ich zatrzymał, chociaż słysząc te trzaski na zewnątrz i dziwną ciszę, to coraz bardziej zaczynało mnie to niepokoić.
Gość był....nudny. Wielce piękniś, ale pięknie gadać nie potrafił. Niedobrze mi się robiło. Tylko ciągle, że mamy odejść i mamy odejść. Co on myśli, że powiem Szefowi, że mamy iść i on uśmiechnie się, zaklaszcze w dłonie i powie, dobra robota i zabierze nasz wszystkich do Forvaxu? To tak do chuja nie działa! - Do swoich? A co z Lustrzakami, którzy też tutaj mieszkają? - uniosłem jedną brew. Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie interesowało, jednak skoro on był taki cudny i wspaniały to chyba powinno go to interesować nie?
Do tego kurwa rozwalił się na poduszkach bardziej niż Ruru na sesjach zdjęciowych. Ugh.... piękno pięknem, ale brakuje tylko by świecił swoim dupskiem w złotych stringach. Serio....są jakieś granice dobrego smaku.
Prychnąłem, gdy powiedział, że nasze życia nie mają znaczenia - co za ironia - powiedziałem wstając i spoglądając na niego z góry. Cóż on może dla mnie mieć dwa zastosowania. Ruchomy cel oraz dostarczenie nowej zabawki tym w labo. Jednak na razie musiałem się wstrzymać.
Uniosłem jedną brew - a na chuj mi jakiś bachor? - zapytałem wprost - czy ja Ci wyglądam na tatuśka? - dodałem jeszcze. Cóż. Ja się zdecydowanie nie nadawałem na żadnego tatuśka, ani nawet na niańkę! Nie umiałem się zajmować bachorami, ani nie miałem zamiaru się tego nauczyć. Po chuj mi to!
Spojrzałem na jego dłoń, gdy wstał po czym przeniosłem wzrok naj jego zapłakane oczy. Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć ani zrobić, gdy w namiocie rozległ się ponownie trzask, a za rogaczem pojawił się ten pizdooki, który wcześniej siedział z blondasem.
Gdy tarzał się po ziemi z jeleniem, jakby nigdy nic podszedłem do swojej broni, oglądając ją uważnie oraz olewając scyzoryk, który wylądował na ziemi - sam to zrób - powiedziałem wprost, znudzonym głosem. Po czym spojrzałem znów na rogatego - nigdy nie powiedziałem, że się wyniesiemy - powiedziałem aż nazbyt spokojnie - tylko, że wydam Ci Heather i kto tam jeszcze był zamieszany w zabicie tego twojego pizdusia - cóż, nie miałem serca i nie miałem sumienia. Kruk wylądował w swojej kaburze, zaraz po tym jak sprawdziłem naboje i czy wszystko jest na swoim miejscu po czym wziąłem w dłonie karabin a przy drugim udzie powiesiłem tomahawka. Wycelowałem lufę karabinu w gardło Magicznego i podniosłem jego głowę za brodę, palec umieściłem na spuście. Liar mógł sobie spokojnie dać sprawę, że jeśli teraz zabije pięknisia, on będzie mógł się z nim kłócić, jaki kwiatek pachnie od spodu najlepiej - więc? Po cholerę tu przylazłeś i dlaczego słyszałem Cię co chwila na zewnątrz? - spojrzałem na czarnowłosego - radzę uważać, nie do końca panuję nad tą ręką - wyszczerzyłem się okrutnie a w oczach błysnęła żądza krwi. Przycisnąłem mocniej lufę do bladej skóry. Miałem gdzieś, że pizdooki był z MORII, teraz był wrogiem, jak każdy w tej jebanej bazie - a może to Ty zajebałeś jego bombelka i boisz się, że to wyjdzie na jaw? - zapytałem jeszcze niskim głosem. Skąd mi się to wzięło? A nie wiem...tak z dupy, ale czy było to całkowicie niemożliwe? Coś mi nie pasowało, że co chwila słyszałem takie samo pykanie na zewnątrz jakie on wydaje oraz....czemu tam było aż tak cholernie cicho!

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Atmosfera zrobiła się bardzo, bardzo gęsta. Jeszcze przed chwilą Nemael był spokojny i chociaż jego warunki były nie do spełnienia, był gotów rozmawiać. Może nawet dałoby się przedłużyć dyskusję I ugrać coś lepszego?
Niestety, albo stety, zależy jak na to spojrzeć, ich małą wymianę zdań przerwał Lier. Udało mu się capnąć białowłosego i trzymał go w żelaznym uścisku, patrząc na Huntera wyczekująco. Był wzburzony.
- Chciałeś się z nim układać?! - warknął Lier - Czyś ty postradał zmysły? Przecież to Lustrzak! - szarpnął Nemaelem, przez co złote łzy cieknące po policzkach prysnęły na boki.
Białowłosy wyszczerzył zęby ale patrzył tylko na Zwiadowcę a gdy tamten zebrał broń i przystawił ją do niego, mimo chwilowego zawahania, uśmiechnął się okrutnie.
- Pozbądź się tego robaka, Człowieku. Wrócimy do rozmowy i zapomnę o incydencie. - zaśmiał się, ale tylko w głowie Huntera, najwidoczniej przekonany o tym, że ma przewagę, skoro Hunter jeszcze się waha.
Lier otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, że Cross sie jeszcze zastanawia i przedłuża scenę. Przez chwilę milczał, przyglądając się uważnie mężczyźnie.
- Zwiadowco. Czy zapomniałeś kim jesteś? - zapytał poważnie - Przybyłem tu, bo dowiedziałem się, że za nim polazłeś! Szukałem cię, stąd ta wielokrotna teleportacja.
- Ślepy, biedny, robaczek... - Nemael zadrwił, uśmiechając się szeroko.
- Czas to kończyć, zabij go póki go trzymam. Ja nie... Nie mogę. - warknął - Nie zabijam. Kończ to! - ryknął, marszcząc brwi.
Potrzebował chwili by się uspokoić. Nie wierzył w to co mówił Hunter. Czyżby to wszystko zabrnęło za daleko?
- Hunter, na wszystkie światy, co ty pierdolisz?! Ja takie teksty staje się przed sądem polowym, już nie wspominając o twojej postawie czy tym, że celujesz z broni DO SWOJEGO! - trzecie oko Liera zamrugało szybko, ale ostatecznie zamknęło się na powrót - Szukasz odpowiedzi? Bazy już nie ma! Heather ją wysadziła! Segast do niej pobiegł i powiedział, że poszedłeś rozmawiać z wrogiem. Spanikowała i wysadziła się w gabinecie, zabijając prawie wszystkich! - usta mu zadrżały a w oczach pojawiła się wilgoć - Przeżyło tylko kilku, w tym ja i Stern... Kończ to, kurwa, to będziesz miał okazję porozmawiać z nim i może dostaniesz te swoje odpowiedzi!
Nemael roześmiał się głośno i pokręcił głową, patrząc na Huntera.
- No tego to się nie spodziewałem. Rozsądny człowieku, chyba wiesz co zrobić? Masz okazję ostatecznie to zakończyć. Odejdę w swoją stronę bo juz osiągnąłem to, ci chciałem. Nie mam innych roszczeń.


Kolejne decyzję będą miały ostateczny wpływ na zakończenie historii.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Spojrzałem na Liera. Co w tym takiego dziwnego? - a Ty niby jesteś lepszy? - wyszedł ze mnie rasista. No cóż. Skąd miałem wiedzieć, czy gość był wcześniej Człowiekiem czy Lustrzakiem. Cyrkowcom łatwiej jest się wymigać z tej łatki bycia Lustrzakiem, w końcu póki nie zapytasz kogoś kto go tworzył albo nie zajrzysz w jego papiery to nie masz pewności jaka była jego przeszłość. I prawdę mówiąc...Chuja to kogokolwiek obchodziło! To Cyrkowiec! Genetycznie wyhodowany Lustrzak! I tyle, nic więcej!
Nawet nie zerknąłem na rogacza, gdy ten obrażał Pizdookiego. Patrzyłem na Morijczyka cały czas, nie dając mu poznać, że tamten coś do mnie mówi. A niech sobie mówi.
Szukał mnie? Ten namiot był spory i skoro poszedłem gadać z główną pizdą wrogiego obozu to raczej by się kapnął, że nie siedzimy gdzieś przy ognisku, razem z pozostałymi wojownikami, rycerzykami czy jak oni się tam nazywają. Kto wie, może to była chłopska hołota z widłami czy kosami tylko ich gość ładnie poubierał, żeby nie wyglądało, że są tacy biedni? Kto wie, może im płacił łzami, szczochami czy co tam jeszcze miał złote? Kto ich tam może wiedzieć? Ale mniejsza....skoro nie umiał mnie znaleźć...to albo ten namiot był trudny do znalezienia, albo...nie byliśmy już przy zjebanej bazie. Od razu było widać, że brak tam silnej ręki, która ich ogarnie. Jakby u nas ktoś się rzucał na każdego z kutasem, w czasie wolnym, zaraz by kogoś takiego zbesztali albo zawiesili. Ba! Nawet Ruru, który lubił urozmaicać sobie osoby, które grzały mu łóżko, nie pieprzył każdego w Wypoczynkowym. Trochę kultury i smaku! Straciłem przez to bardzo dobre rękawiczki!
Nie może? Czekaj! On nie umie zabijać?! Co on....tam tylko dla rozluźnienia atmosfery? Nawet naukowiec nie boi się zabić. ba! Niektórzy lubią to robić. A ten? Tylko go przytrzymuje? Pacyfista się trafił....i jeszcze ma czelność mi rozkazywać? Pffff....dobre sobie.
Nacisnąłem na szyję Lustrzaka i spojrzałem jeszcze raz na Cyrkowca - jesteś pewien, że mam strzelić? - zapytałem, lekko rozbawiony. Sorki...moja broń nie była taka delikatna. To nie był koliberek.
Uniosłem jedną brew - nie ma już bazy ani Heather? - uśmiechnąłem się okrutnie, a moje dwubarwne oczy pierwszy raz błysnęły....ale była w tym dość wyraźna nutka szaleństwa - to w takim razie co się dzieje na zewnątrz? Dlaczego jest tam tak cicho? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy - lepiej nie kłam, bo to Ty staniesz przed sądem, ze skutkiem natychmiastowym - dodałem jeszcze, poprawiając chwyt na broni.
Mam to zakończyć? To będę mógł pogadać ze Sternem? Kuszące jednak....jeśli nie dowiem się co się dzieje na zewnątrz nie oddam strzału. Może jesteśmy sami na jakimś zadupiu, a może po prostu tamci to jakieś marionetki, które ożyją jak tylko coś się stanie ich dowódcy. Kto to może wiedzieć?
Na Namaela spojrzałem z góry, patrząc na niego jak na jakiegoś robaka. Wzrokiem, którego pewnie on sam używał już nie raz - pozbyć się robaka, który zasmradza mi powietrze? - zapytałem wprost, nie odrywając od niego wzroku. Ale kto był tym robakiem? Niech sobie sam dopowie.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach