Silver

Rhory
Gif :
Silver 5PUjt0u
Godność :
Rex Rhory Silvermoon
Wiek :
około 60
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
Zmienne
Znaki szczególne :
Blizna na prawym oku, tatuaż przedstawiający kod kreskowy na prawym boku szyi
Pod ręką :
Sakiewka z drobnymi, zapalniczka, paczka papierosów, piersiówka
Broń :
Scyzoryk, krótki miecz, własne ciało
Zawód :
Treser, weterynarz
Stan zdrowia :
Częściowa amnezja (zmodyfikowana pamięć), problemy ze snem
https://spectrofobia.forumpolish.com/t1176-silver#16805
RhoryMieszkaniec
Silver
Wto 30 Sty - 11:58
Państwo Silvermoon bardzo ucieszyli się, gdy ich synek pojawił się na świecie. A dlaczego? Nie tylko dlatego, że chcieli powiększyć populację, a dlatego, że chcieli pozostawić kogoś po sobie, gdyż oboje mieli dość niebezpieczne zawody. Ojciec był bowiem Naukowcem w MORII i zajmował się wszelakimi eksperymentami prowadzonymi na zwierzętach, ludziach oraz ich magicznych odpowiednikach, matka za to była Zwiadowcą i często przebywała na nieznanych, dziwnych terenach, starając się zdobyć jakieś próbki czy informacje. Mimo, iż oboje mieli mało wolnego czasu, poświęcali cały swojemu synowi, który rósł szybko, ale też zaczął przejmować zainteresowania rodziców, dlatego też od najmłodszych lat, trenował i ćwiczył sumiennie, dzięki czemu zawsze cieszył się dobrą kondycją i szybko wyrósł na sporego miśka, który jednak zamiast przemeblowywania czyiś twarzy, wolał dokarmiać bezdomne koty i przytulać zapłakane koleżanki i kolegów. Dzięki środowisku w jakim się wychowywał, słynął z bujnej wyobraźni. W końcu kto by przypuszczał, że skrzydlate istoty i jakieś magiczne mutanty naprawdę istnieją i to bliżej, niż komukolwiek się marzyło.

Mimo, iż trenował ciężko i wszyscy spodziewali się, że pójdzie w ślady matki, postanowił iść we własnym kierunku i wybrał się na studia weterynaryjne. Można powiedzieć, że wybrał karierę bliską ojcu, jednak nie tak do końca. Zawsze dobrze się uczył, więc nie miał specjalnego problemu by trafić na wybraną uczelnię.
Cieszył się bogatym życiem studenckim, imprezował, poznawał nowe osoby, ale mimo to, zawsze znalazł czas na naukę i zdawanie egzaminów. Nie zaprzestał również z treningami, którymi zawsze rozpoczynał każdy dzień, nie ważne czy na kacu czy też nie. Wojskowe wychowanie matki oraz żołnierzy MORII bardzo wyryło się na jego kościach.
Nie był jednak idealny. Dobrze się uczył, jednak w trakcie imprez wielokrotnie wpadał w kłopoty, ale kto nie wpadał w tym wieku?

Sielanka zakończyła się tuż przed ostatnimi egzaminami, gdy do Rexa dotarła informacja o tragicznej śmierci obojga rodziców, którzy wspólnie zostali wysłani, by zebrać informacje na temat nowych terenów, które niestety nie były tak przyjazne jak ludzie by tego chcieli. Nie mógł się już skupić na nauce i po prostu zrezygnował. Wrócił do Glassville i sam zaczął pracować w MORII. Zajmował się eksperymentami, które miały w sobie więcej ze zwierzęcia niż z człowieka. Dzięki studiom znał doskonale ich anatomie i fizjologię, dzięki czemu mógł się przyczynić badaniom i eksperymentom związanym z jego dziedziną zainteresowań. Nie poszedł jednak całkowicie w ślady ojca. Mimo, iż mogło by się wydawać, że powinien siedzieć w laboratorium, Rex wybierał się na misję razem ze swoimi „podopiecznymi”. W końcu znał te stwory najlepiej, pomagał je szkolić i jego słuchały najbardziej, a szkolenie i treningi, które towarzyszyły mu całe życie, ułatwiło mu zostanie żołnierzem, a później nawet by dostać awans.  Tylko w ten sposób mógł w sercu mieć zarówno to co robiła jego matka jak i ojciec. Mieć w sobie ich cząstkę.
Również na tym etapie również nie było różowo. Miał okazję popracować ze stworem przypominającym sporą panterą śnieżną. Skończyło się to jednak dość nieprzyjemnie – Rex stracił swoje prawe oko. Została tylko wielka blizna po kocich pazurach.

W pracy odkrył swoją bratnią duszę. Amelię. W trakcie związku dowiedział się jednak, że nie jest ona człowiekiem. Jej błękitna krew ją zdradziła, jednak to nie przerwało ich miłości. Pobrali się, Rhory bardzo umiejętnie ukrywał jej tożsamość, niestety to szczęście też nie mogło trwać wiecznie. Oboje pracowali w miejscu, które nie było przyjazne istotom zza Lustra, a tym bardziej takim, które ukrywają swoją prawdziwą naturę.
Lia zaszła w ciążę, a Rex zdobył dwie dodatkowe kończyny, które nawet jak jeszcze były małe, były już niemożliwe do ukrycia. Na szczęście bywał w Krainie, więc mógł ukryć fakt, że prawdopodobnie zdobył je w domu. Nikt nie wnikał….aż do pewnego momentu.

Obudził się na łóżku, w białej Sali, przymięty do aparatury. Cały obolały i miał problemy z oddychaniem. Ostatnie co pamiętał to starcie z jakimś dziwakiem zza lustra oraz potężny ból w klatce. Coś jeszcze mu się nie zgadzało. Skoro wrócił z misji, gdzie Lia? Zapytał o to jednego z lekarzy i dowiedział się, że podczas jego nieobecności zaczęła rodzić i to ją zdradziło. Gdy jednak miała skończyć na stole, przyszła wiadomość o ranach Slivera i ubłagała szefostwo by, skoro i tak idzie pod nóż, uratowali go jej ciałem. W tym dniu stracił zarówno ukochaną żonę oraz dziecko, którego nigdy nawet nie zobaczył. W ten sposób uniknął śmierci, odzyskał wzrok w prawym oku oraz zdobył nowe zdolności, które tylko ułatwiały jego pracę. Z drugiej strony stracił w oczach swoich towarzyszy. To jednak nie przeszkodziło mu w doskonaleniu ani siebie ani swoich podopiecznych, do momentu, aż MORIA postanowiła, że dość podglądania, czas podbijać.

Nim jednak wyruszyli, upewnili się, że niezależnie od wyniku, ktoś zostanie po tamtej stronie i będzie mógł zdawać dokładne raporty, nie zdradzając się…

Znalazł się w nieznanym sobie miejscu, w nieznanej krainie. Wielokrotnie tutaj przybywał sprawdzać jak sprawiają się jego podopieczni, a później spędził trochę na polu walki. Pewnego dnia jednak się odłączył od reszty i nie umiał już znaleźć drogi powrotnej. Ale czy na pewno chciał? Czy nadal chciał walczyć? Chciał żyć? Nie…może tak będzie lepiej i tak nikt na niego nie czekał.
Wielokrotnie próbował odebrać sobie życie i to na różne sposoby, coś jednak mu na to nie pozwalało. W końcu zaniechał prób, mówiąc sobie, że to serce Lii mu na to nie pozwala. Nie chciał by straciła życie drugi raz i mimo licznych, nieprzychylnych myśli, zaczął zwiedzać ten dziwny, magiczny świat.

W pełni zrozumiał swoje moce i zaczął je wykorzystywać, pomagając mieszkańcom zarówno z trudnymi Bestiami jak i pod względem medycznym. Próbował wielu zawodów, jednak to w medycynie czuł się najlepiej, oraz gdy otrzymywał podziękowania za pomoc. Niestety nie zawsze udawało mu się zdobyć jakiś grosz. Uspokoił się jednak i nauczył się naprawdę wielu rzeczy o tym miejscu, choć pewnie i tak wiele jeszcze przed nim.

Coraz częściej dopadały go dziwne myśli, że jego wspomnienia nie są prawdziwe. Znajdował coraz więcej nieścisłości, jednak zawsze, gdy próbuje sobie przypomnieć co było w tych lukach, dopada go migrena. Może lepiej nie pamiętać co było przed wojną? Jak jednak odpuścić, gdy koszmary, nękające go prawie co noc, zawsze pozostawały zapomniane, nim ten zdołał się zorientować co się w ogóle dzieje. Musiał zając się czymkolwiek.
W końcu dopadł go ten wiek. Ten, gdy już nie ma się ochoty na nowe przygody, a tylko chciałoby się znaleźć jakiś kącik dla siebie i w spokoju zając swoim hobby. Ale jak znaleźć hobby skoro najpierw powinno się mieć dobrą pracę? Stuknęła mu sześćdziesiątka, chyba najwyższa pora, żeby się ustatkować. By znaleźć dom dla siebie i swoich futrzaków. Gdzie nie będzie musiał się martwić o to, że następnego dnia trzeba się wynieść i gdzie naprawdę będzie u siebie. Ale gdzie…przychodziło mu jedno miejsce na myśl. Będzie musiał spróbować.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach