Rodzinna rezydencja

avatar
GośćGość
Rodzinna rezydencja
Pią 18 Sty - 18:05
Rodzinna rezydencja SzEEUGU


Jedna z kilku rodzinnych rezydencji. Obecnie mieszkają w niej tylko Alissa Astra i jej wuj Quentin Levis. Wcześniej mieszkało tu więcej osób. On, jego siostra, ich rodzice oraz ciotka i babka. Często wpadało też kuzynostwo.
Cóż nic nie trwa wiecznie. Pustoszenie domu trwało latami, ale było nieubłagane. Część się wyprowadziła, część pomarła.

Dom był spory. W zasadzie to była rezydencja z pokaźnym kawałkiem terenu na pograniczu Herbacianych Łąk i Malinowego Lasu. Naprawdę przyjemna i malownicza okolica.

Budynek od frontu prezentował się dość malowniczo. Z prawej także. Od lewej i od tyłu wyglądał o wiele prościej.

Na parterze znajdowała się biblioteka, bawialnia, kuchnia oraz jadalnie i solidny kominek.
Na pierwszym piętrze znajduje się główna sypialnia z przylegającym do niej pokojem i łazienką, biuro, balkon, dwie dodatkowe sypialnie i łazienka.
Na poddaszu, które może bezproblemowo służyć jako piętro gościnne znajdują się dwie sypialnie, łazienka, kuchnia, mały salonik z balkonem i strych.
Oczywiście dom jest także solidnie podpiwniczony i część tej przestrzeni jest przeznaczona na spiżarnię.

Przez to, że mieszkają tylko we dwójkę i na dodatek nierzadko go opuszczają na trudne do przewidzenia okresy czasu to zawsze jest dość zakurzony. Meble w zasadzie nieużywanych pomieszczeniach są skryte pod narzutami i jedynym naprawdę zawsze czystym pomieszczeniem jest chyba tylko kuchnia na parterze.

Quentin zajmuje sypialnię z balkonem na pierwszym piętrze, a Alissa przeniosła się z sypialni po drugiej stronie biura piętro wyżej, bo uznała, że jej wuj wlokący się rano do łazienki to nie jest coś co chce zbyt często oglądać.
On był jedną z tych szczęśliwych osób, które potrafiły się przełączyć w tryb pracy i odpoczynku - przez to jak nie pracował to o porankach był zupełnie nie do użytku.
Alissa się wyuczyła dobrych odruchów, ale nie umiała ich wyłączyć nawet jak jej nie były potrzebne.


Na tyłach ogrody znajduje się obecnie wpół zdziczały ogród. Kiedyś był czymś pomiędzy ogródkie ziołowo-warzywnym, a ozdobnym. Obecnie głównie ziołowy. Alissa hoduje tu łatwiejsze w utrzymaniu zioła i rośliny. Znaczna część z nich jest jednocześnie trująca w większych dawkach, a są wymieszane z całkowicie nieszkodliwymi i nawet jadalnymi roślinami.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 20 Kwi - 1:40
Zbliżały się do domu od strony ogrodu gdyż to właśnie on był skierowany ku Malinowemu Lasowi.
Zaczynało się już ściemniać - to był długi spacer. Wszystko nabrało odcieni oranżu i różu. Całkiem przyjemny wieczór.
Alissa sięgnęła i zerwała jagodę. Zwykłą czernicę, która rosła sobie spokojnie koło wilczej, która już była trująca. Wrzuciła ją do ust. Była słodka.
Ten ogród był niebezpieczny. Oczywiście dla tych, którzy nie wiedzieli jak z niego korzystać - co akurat oznaczało większość osób.
Stanęła przed drzwiami bocznymi. Oparła się o nie i spojrzała na Lani.
"Wpuszczę cię do biblioteki pod dwoma warunkami.
Pierwszy - wypijesz napar na gardło. Słyszałam jak chrypiesz.
Drugi - umyjesz ręce zanim się dotkniesz do książek."

Stała oparta, rozluźniona. Kręciła lekko przed sobą parasolem.
Czekała.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 20 Kwi - 2:01
Na początku Lani szła trochę niezdarnie. Trochę minęło odkąd ostatni raz chodziła jako człowiek. Dobrze, że ogon jej nie zniknął. Wtedy miałaby problem z zachowaniem równowagi w tej formie. Wie to, bo raz się to już zdarzyło. Podczas trenowania tego śmiesznego ciała, tak się zatraciła że schowała ogon. Zakończyło się to złamanym żebrem, bo się wywaliła. Nawet już nie pamiętała o co, ale bolało. Oddychało jej się wtedy jeszcze ciężej niż teraz...
Nie odzywała się podczas drogi. Nie chciała, bo po co? Liczyły się tylko książki, inaczej nie poszłaby z człowiek. Ludzie to same problemy, ale tworzą książki. A książki to inne światy.
Tak, to są inne światy. Nie to co człowiek mówiła.
Ten cały dom człowiek, okazał się ogromny. Ogromniasty. Jeszcze większy niż dom Lucka. Wielki i z dziwnym kształtem. Niepraktyczne tak całkiem, całkiem! Nora powinna być mała, łatwiej wtedy utrzymać ciepło i czystość. Łatwiej też bronić. Terytorium samo w sobie powinno być duże. Jak jest duże, znaczy że zwierzak jest silny bo jest w stanie go bronić. Lani posiadała cały las. Cały! Lani jest silną pumą.
Nie rozumiała, po co ludziom takie wielkie domy. Po co im tego tak dużo? O wiele za dużo roboty z czymś takim jest. Są ważniejsze rzeczy do robienia...
Chyba że człowiek, ma cały ten dom wypełniony książkami. Wtedy to by miało sens. Tak. Jakby było tak dużo książek, to Lani by zrozumiała. W świątyni była cała komnata książek. Może człowiek właśnie tak ma w środku tego całego domu? Może po to jej tak dużo miejsca?
Lani nie zrobiła jak człowiek. Nie tykała żadnej rośliny. Nie znała się na nich, a wiedziała że niektóre potrafią zabić. Widziała jak niektóre głupie zwierzęta się mylą i jedzą te trujące, a potem gniją w męczarniach. Ohydny widok. Śmierć bez chwały. Umrzeć powinno się tylko w walce. Tak giną wojownicy...
Lani nie chciała nic pić. Po co? Samo przecież przejdzie, prędzej czy później. Zawsze przechodzi... Ale chciała zobaczyć tę książki, więc nie protestowała. Jeśli się okaże, że tych książek wcale nie jest tak dużo i że nie warto było tu iść, to Lani ją zabije. A przynajmniej spróbuje.
Mycie rąk. Spojrzała na swoje mizerne dłonie. Faktycznie nie były czyste, ale były łyse. Nie chciała lizać łysych dłoni. Ale książki...
Polizała więc wierzch dłoni i się skrzywiła. Dziwne uczucie na języku. Całkiem inaczej niż jak myje się futro...
- Wypiję ten twój wywar. A mycie trochę zajmie...- zabrzmiała trochę jak obrażone dziecko. Chciała zobaczyć książki, a człowiek cały czas to przedłuża. Uparta wiewióra!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 20 Kwi - 2:34
Skoro się zgodziła to wyciągnęła klucz i otworzyła drzwi. Wskazała Lani ławę, na której mogła poczekać i wzięła się za rozpalanie kuchni. W trymiga będzie miała gorącą wodę. Wzięła z domowych zapasów potrzebne jej zioła. Zrobiła napar. Ostudziła go trochę chłodną wodą - jeszcze jej brakowało by tamta jej wyrzucała, że jej krzywdę próbuje zrobić. Postawiła wtedy kubek na stole przy ławie, a sama zalała sobie kubek herbaty. Też ją lekko ostudziła - nigdy nie potrafiła zrozumieć tych co piją ją tak gorącą, że smaku nie czuć.
Gdy zobaczyła, że kotka jak na kota przystało liże ręce tylko przewróciła oczami i wróciła z dwoma szmatkami, suchą i mokrą. Pokazała gestem o co chodzi i wróciła do picia herbaty.
Kiedy byłaby już zadowolona z opróżnienia kubka i stanu rąk swojego gościa zaprowadziłaby ją do głównej biblioteczki domu. Była na parterze i miała także kominek za szybą. Książki zajmowały trzy ściany od sufitu do podłogi i kawałek czwartej. Część była przykurzona - ani ona ani wuj nie przykładali się specjalnie do porządków i rzadziej używane pozycje lekko poszarzały od kurzu.
Na środku stały dwa stoliki z lampkami i trzy skórzane fotele.
Kapelutka usiadła na jednym z foteli i wzięła książkę ze stolika - czytała ją zanim wyniosło ją do lasu. Była na temat fortyfikacji i zabezpieczania posiadłości. Równie przydatna do stworzenia obrony jak i dla kogoś kto chce znać obronę by móc ją pokonać.
Przeczytała pół strony i uznała, że nie może się skupić. Puma w bibliotece była ciekawsza niż porównywanie skuteczności statycznych i patrolujących strażników.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 20 Kwi - 3:42
Niechętnie, ale usiadła we wskazanym miejscu. Była lekko naburmuszona. Lani zastanawiała się, czy robiąc to co człowiek powie, dała się już złapać w te ich sidła, czy może nadal nad sobą panuje?
Nie, na pewno to nie sidła! Przecież by coś poczuła nie? Bo tak bez czucia, to jak się przed tym uchronić? To jest w ogóle możliwe? Dlaczego Kaki jej więcej o tym nie powiedział?! Lani miała do niego tyyyyyle pytań i złości... Zniknął tak nagle, a Lani jeszcze tyłu rzeczy nie rozumiała, nie wiedziała. Było to męczące.
Co by Kaki jej powiedział, gdyby zobaczył ją teraz? Że jest ludzkim sługusem? Że zamienia się w te tłuste koty-pupile? Że jest żałosna i słaba? Zadawała sobie w głowie te pytania, podczas gdy człowiek coś robiła w tym dziwnym pomieszczeniu.
Wyglądało tu całkiem inaczej niż u Lucka. On miał wszystko takie gładkie i dziwne. Tutaj się to wydaje bardziej naturalne. Drewno jest drewnem, a nie jakimś śliskim, dziwnym tworzywem. Zastanawiała się jak działają te wszystkie rzeczy i po co to komu. Dlaczego ludzie celowo utrudniają sobie aż tak życie, tymi wszystkimi meblami, domami, pomieszczeniami, tym całym rozgardiaszem!
Lani bardzo chciała iść już do biblioteki. Chciała oddać się książkom, zatracić się w ich wiedzy, w ich świecie, ale nie mogła. Musiała czekać, aż człowiek zrobi te swoje dziwne czary Mary z gorącą wodą, zaleje jakieś zielsko i je ostudzi. Ludzie to chyba nazywają herbatą. Kiedyś podobno była droższa i cenniejsza, ale i tak mniej niż kawa. Lani była trochę ciekawa jak to smakuje... Spoglądała na napar, który człowiek zostawiła tuż obok niej, z lekką wątpliwością. Śmierć bez walki to ujma na honorze. Ciekawe czy człowiek to wie...
Powąchała te dziwną herbatę, nie pachniała jakoś zachęcająco. A gdy dostała dwie ścierki i instrukcje co robić, też to wykonała. Faktycznie tak lepiej się czyściło te całe ludzkie dłonie. Chociaż do czegoś te szmaty przydają się odpowiednio.
Umyła więc dłonie, tak jak człowiek chciała i następnie łyczek po Łyczku, wypijała niedobra herbatę. Gdyby nie książki, wypluła by to wszystko prosto w twarz człowiek. Książki działały teraz na Lani jak kotwica. Myśli o nich, uspokajały ją do pewnego stopnia.
Gdy w końcu skończyła wszystko i poszły do biblioteki, była w szoku. To wszystko było większe niż komnata w świątyni! Było tam tak wieeeeele książek! Lani wprost niedowierzała... Teraz gdy to zobaczyła, mogła zrozumieć dlaczego człowiek zrobiła sobie tak duży dom. Jeśli kazde pomieszczenie wygląda tak samo, to Lani chce się tu zostać na kilka miesięcy. Oooo taaaaak.
Podeszła do jednej ze ścian i z namaszczeniem pocierała delikatnie grzbiety książek. Kichnęła kilka razy przez kurz.
Wzięła kilka książek i wzorując się na człowiek usiadła w tym dziwnym miękkim meblu. Był całkiem wygodny, Lani uznała go za idealny do czytania. Jak tylko otworzyła książkę, przeczytała pierwsza stronę, ta ją całkiem pochłonęła.


Ostatnio zmieniony przez Lani dnia Sob 20 Kwi - 16:56, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 20 Kwi - 15:25
Wypiła bez protestów. Dobra dziewczynka. Widziała, że jej nie smakuje - nic dziwnego, smaczne to to nie było.
Sama popijała swoją ulubioną herbatę. Zieloną, liściastą, z kardamonem. Ulubioną jej matki. Pomyśleć, że kiedyś jej nie cierpiała. Uśmiechnęła się smutno do własnych myśli. Minęło tyle lat, ale to nadal bolało.
Pewnie będzie boleć zawsze. Ból osłabł i pewnie będzie słabł, ale nigdy nie zniknie. Może to i dobrze?
Zachwyt i niedowierzanie jakimi emanowała Lani po wprowadzeniu do biblioteki były niemal wystarczającym wynagrodzeniem za wszystkie związane z nią niedogodności. Uśmiechnęła się szeroko kiedy wyobrażała sobie jakby zareagowała gdyby jej powiedziała, że całość tej jest mniejsza niż jeden dział większych bibliotek. Chyba by zawału dostała. A gdyby się dowiedziała, że niektórzy właściciele takich w zasadzie z nich nie korzystają...
Pewnie by chciała mordować. W sumie w stosunku do Upiornych by jej nie powstrzymywała. Niemal same dupki. Bogate i potężne dupki.
Gdy kichnęła przez kurz, Alissa zaczęła się zastanawiać czy może warto by zrobić jakiś generalny porządek w domu. Może nie na przysłowiowy błysk, ale by się nie kichało podnosząc coś przez ilość kurzu.
Była całkowicie pochłonięta czytaniem. Przyglądała się zapalonej czytelniczce przez parę minut po czym cichutko wyszła z pomieszczenia. Poszła się rozebrać. Została tylko w spodniach z pasem, skarpetach i koszuli oraz oczywiście kapeluszu i z uwieszonym przy boku parasolem.
Poszła do kuchni. Miała gotową marynującą się peklowaną golonkę. Planowała by się przegryzała te kilka dni co jej nie będzie, ale po jednym też będzie się nadawać do jedzenia.
Wyciągnęła jej więcej, bo miała gościa i dała do gara razem z ziemniakami i kapustą po czym zalała piwem.
Wstawiła do piekarnika, przygotowała cały imbryk herbaty i wróciła do biblioteki.
Za jakieś dwie, może trzy godziny będzie gotowa solidna kolacja.
Nalała herbaty do pustego kubka po ziółkach, który też ze sobą przyniosła.
Usiadła na swoim miejscu, ale nie wróciła do książki.
Wyciągnęła dziennik, który sporadycznie prowadziła i zaczęła zapisywać swoje przemyślenia i odczucia dotyczące Lani. Oraz jej słów.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Nie 21 Kwi - 22:16
Dla Lani książki były przekaźnikiem świata i tego jak działa. Całe swoje życie spędziła sama, gadając z krukiem albo czytając bądź trenując. Nigdy nie miała kontaktu z kimś podobnym do niej, nawet z ludźmi nie miała kontaktu póki nie została wygoniona ze swojego terytorium.
Kruk z którym puma miała kontakt przez całe swoje życie, który ją ćwiczył nie szczędząc na karach cielesnych, który przekazywał jej swoje mądrości i uczył o świecie poza lasem, nie raz, nie dwa, nie trzy znikał. Na tydzień, półtora, dwa, miesiąc. Nigdy nie znikał na dłużej niż miesiąc. Przez ten czas Lani żyła sama. Jak każdy duży kotowaty. Patrolowała terytorium, polowała, ćwiczyła i czytała. Tak wyglądał wtedy każdy jej dzień. Dlatego książki były w jej oczach czymś najcenniejszym. Były przenośnikami wiedzy, mogła dzięki nim wiedzieć wciąż więcej i więcej. Mogła się wciąż uczyć, co po prostu uwielbiała. Książki i Las Czterech Pór Roku to był jej cały świat.
Dlatego też gdy Puma znalazła się w pomieszczeniu z tak ogromnym ich zasobem, nie potrafiła skrywać swoich odczuć. Gdy tylko dotknęła, powąchała i wybrała książkę, czuła się wspaniale.
Lani dawno nie czuła się tak dobrze. Ostatni raz chyba wtedy jak trafiła na wyjątkowo smacznego ocelota. Tak, był bardzo smaczny i miał płody w macicy. Okazały się wyjątkowo smaczne. Ludzie na to chyba mówili rarytas. Tak. Młode z macicy były rarytasem obfitym w białko.
Gdy Lani czytała było dla niej niebezpiecznie. Kaki mówił jej nie raz, że czytając ma zwracać uwagę na wszystko dookoła, ale ona nie potrafiła. Jak czytała, to cała sobą. Nie mogła się przeważnie łatwo oderwać. Chciała wiedzieć od razu co jest dalej, co więcej może się dowiedzieć. Gdy czytała świat dookoła był niewidoczny i bezdźwięczny. Kochała to.
Wiedziała że to groźne dla niej, tak się wyłączać, ale nie umiała inaczej.
Tak więc jak teraz czytała, to nie zwracała kompletnie uwagi na człowiek. Mogła ją teraz zaatakować bez problemu, ale książka "Atramentowe Serce" była wciągająca, choć nieprawdziwa w większości. To było to co człowiek nazwała fikcją. Niby było o prawdziwym świecie, ale tak nie do końca.
Czuła zapach jedzenia. Dziwnie pachniało, ale nie chciała zaprzątać sobie tym głowy. Jedynie jej uszy jakby śledziły każdy krok człowiek i kierowały się dokładnie w stronę dźwięków jakie wydawała akurat.
Podwinęła nogi pod brodę w międzyczasie i zmarszczyła brwi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pon 22 Kwi - 0:11
Alissa spokojnie spisywała swoje myśli. Niemal absolutną ciszę przerywało tylko skrobanie jej pióra i raz na jakiś czas przewracanych kartek.
Gdy już spisała wszystko co chciała, zamknęła zeszyt, schowała pióro i schowała na swoje miejsce w kapeluszu.
Dopiła herbatę, którą sobie nalała. Z tego co widziała ta, którą nalała Lani stała nietknięta. Wzruszyła delikatnie ramionami.
Wstała i wyszła. Spojrzała na zegar w holu. Jeszcze spokojnie godzina zanim jedzenie będzie gotowe. Dobrze, że dzięki jakiejś magicznej sztuczce trzeba go było nakręcać tylko raz w miesiącu - inaczej by teraz stał. Tak jak przez większość czasu w sumie.
Weszła niemal bezgłośnie po schodach omijając skrzypiące deski i weszła do swojego pokoju. To znaczy chciała wejść. Drzwi się zacięły i musiała w nie walnąć by się otworzyły.
Panował w nim jak zwykle kontrolowany chaos. Ułożone w sterty był rzeczy, których nie chciała nosić ze sobą w kapeluszu lecz też nie chciała się ich pozbywać. Delikatniejsze zioła i rzadsze zioła, które się suszyły. Destylarnia, której używała czasem by próbować zwiększyć koncentrację i siłę tego co działa w ziołach - czasem działało czasem nie. No i oczywiście jej prywatna biblioteczka. W sumie jedno z bardziej uporządkowanych miejsc tutaj. Choć system był jej własny i pewnie nielogiczny dla postronnych.
Przyszła tu jednak w konkretnym celu. Zajrzała do szafy, która pachniała naftaliną i lawendą. Niech ktoś wymyśli jakiś środek na mole, który pachnie lepiej! Lawenda pomagała, ale czuć naftalinę i tak było.
Wzięła wełniany szlafrok i przerzuciła go przez krzesło. Pogrzebała w szafie i wyciągnęła jeszcze prostą szaro-niebieską sukienkę z prostym wzorkiem. Dość nijaka, ale wygodna. Rozebrała się ciskając zmięte ubrania pod drzwi - później się nimi zajmie - sama zaś narzuciła na siebie sukienkę. Wzięła szlafrok i zeszła z nim na parter, dała go na ławę. Sama zaś zeszła do piwnicy wcześniej zakładając klapki, które nosiła w zasadzie tylko gdy tam szła. Uruchomiła prosty automat okresowo dosypujący węgla do pieca (chwała Marionetkarzom i ich wynalazkom) przez co nie musiała sama o tym pamiętać. Pamiętać musiała by go wyłączyć jak będzie opuszczać dom na dłużej, bo by marnował tylko węgiel.
Weszła znów do części mieszkalnej. Trochę czasu minie zanim się rozgrzeje.
Poszła znów do pokoju gdzie miała gościa i kliknęła językiem by zwrócić na siebie uwagę.
Gdyby to nie dało rezultatu wzięła by dzwonek z szafki w holu - jak się nie ma głosu to trzeba sobie jakoś radzić gdy chce się zwrócić czyjąś uwagę.
Gdyby i to nie dało rezultatu podeszłaby i wyciągniętą ręką szturchnęła kotkę w ramię. Wyciągniętą, bo była przygotowana, że zaczytana nią zaatakuje zanim zorientuje się o co chodzi.
"Jeśli jesteś głodna to możesz się do mnie przyłączyć. Tym razem to nie będzie kapeć."
W sumie zaczynało się ściemniać więc zapaliła kilka lamp.
Wyciągnęła dwa solidne, fajansowe talerze. Biało niebieskie. Starsze chyba niż ona sama. Sztućce, serwetki. W sumie to nie wiedziała czy Lani będzie umiała ich używać. Chwilę się zastanawiała czy ich nie zabrać, ale uznała, że to by było jeszcze gorsze. Sama zaś nie miała zamiaru jeść rękoma.
Gdy uznała, że jedzenie jest gotowe nałożyłaby je sobie na talerz. Lani też o ile chciała.
Wskazała też szlafrok, potem na kobietę i zrobiła obiema rękoma gest jak by coś narzucała na siebie. Powinna zrozumieć, że może to ubrać. Czy zechce? To już inna kwestia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Czw 25 Kwi - 22:39
Mlasnęła niezadowolona i poczuła że ma bardzo sucho w pysku. To wtedy wróciła myślami ze świata książki. Zamknęła książkę i znowu mlasnęła. Zdrętwiały jej nogi przez to podkurczanie ich. Wyciągnęła ręce w górę i prężąc się ziewnęła. Mlaszcząc rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było tu już człowiek. Było tak miło. Cicho, ciepło i... Bezpiecznie. Lani teraz się dobrze czuła, ale chciało jej się pić. Bardzo.
Dostrzegła w końcu tę całą... Szklankę! Z naparem- herbatą. Wytknęła język wykrzywiając twarz. Wolałaby wodę... Ale jak się nie ma... Chwyciła szklankę i powąchała zawartość. Pachniało inaczej niż wcześniej i było zimne. Zamoczyła w tym powoli język i o dziwo smakowało inaczej! Chyba nawet lepiej! Wypiła całą szklankę od razu. Zrobiło jej się cierpko na języku, ale było smaczne nawet. Nadal wolałaby wodę, ale to był w porządku.
Odłożyła książkę na ten no... Drewniany taki o! Stołek... Nie. Stolik. Tak! Położyła książkę na stolik i wstała. A przynajmniej chciała. Przewróciła się jak tylko stanęła na nogach, bo ich nie czuła!
Ale tym razem nie spanikowała. U Lucka zdarzyło jej się to samo i Lucek mówił że to przez to, że się nie ruszała za długo. Leżała więc i się nie ruszała póki nie wróciło jej uczucie w nogach. Znowu spróbowała się przemienić i... Nie zmieniła się, ale stało się coś innego. Na piersiach, brzuchu i stopach wróciło jej futro!
Pokracznie wstała znowu i tym razem się nie wywaliła. Przeciągnęła znowu każda kończynę ziewając. Nie bardzo chciała się ruszać, ale była głodna... A ze nie może się przemienić i nie ma toporów... To nie zapoluje.
Podeszła więc do tego okna i wyjrzała na zewnątrz. Zaczynało być ciemno, dobra pora na polowanie...
Usłyszała wyraźnie dźwięk wydany przez człowiek więc od razu się odwróciła. Czuła zapachy które były gdzieś indziej i pachniały dziwnie, inaczej, ale była taka głodna...
Powoli podeszła do człowiek i przeczytała tabliczkę.
Nie będzie kapciem? Była tak głodna że chyba zjadłaby i tego paskudnego kapcia. Poszła więc za człowiek i usiadła tam gdzie jej pokazała.
- Nie założę tych szmat. Tobie też będzie lepiej jak swoje ściągniesz. Szmaty ograniczają!- prychnela i przyglądała się kątem oka temu co robiła człowiek.
Gdy zaczęła nakładać te ludzkie jedzenie, Lani kiwnęła głową że zje.
- Zjadłabym sarnę z racicami- wolała posilać się drapieżnikami, ale roślinożercy nie byli tacy źli. Trochę za luźni, ale nadal by się najadła. Sceptycznie patrzyła na to coś od człowiek.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pią 26 Kwi - 20:13
"Wzięłam je dla ciebie jak jeszcze nie miałaś futra. Teraz w sumie nie musisz, ja na pewno nie będę narzekać. I ściągnę, ale później, bo ubrania także chronią, a dobrze skrojone wcale nie ograniczają."
Nie drążyła głębiej tematu. Czy gdyby ludzie mieli futro to czy nosiliby ubrania? Zapewne tak, ale na pewno mniej. Bardziej dla mody i pokazania statusu niż realnej potrzeby poza skrajnymi wypadkami. Ona zaś bardziej czuła się zwierzęciem niż człowiekiem więc takie podejście w sumie nie dziwiło.
Uśmiechnęła się lekko gdy usłyszała, że zje. Spodziewała się takiej odpowiedzi, ale i tak miło, że nie musiała jej nakłaniać.
"Nie uważasz, że to trochę dużo na raz? Chyba, że to po prostu hiperbola."
Sama zaś wzięła sztućce w ręce i ukroiła solidny kawał golonki i wsadziła do ust. Wyszła mięciutka i delikatna, a przyprawy doskonale dopełniały smak mięsa. Spróbowała ziemniaki i kapustę - przesiąkły aromatem mięsa i przypraw oraz delikatną nutą piwa. Tak jak miały.
Ogółem wyszło całkiem nieźle.
Jadła powoli i przyglądała się Lani. Była ciekawa po pierwsze jak się za to jedzenie zajmie, a po drugie jak jej będzie smakować.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 27 Kwi - 8:51
Nie musi zakładać szmat? BA! Lani to wiedziała i bez głupiej paplaniny człowiek. Nie założyła by ich, nawet gdyby futro jej się nie pojawiło częściowo na tym śmiesznym ciele. Nikt jej do tego nie zmusi. Szmaty są jej kompletnie niepotrzebne. Słyszała, że ludzie je noszą bo się wstydzą własnych ciał, ale ta teoria była dla Lani tak abstrakcyjna, że nie dopuszczała jej trafności do swojej głowy.
No bo czego niby się tu wstydzić? Każdy ma to samo cielsko, tylko w różnym stopniu zapuszczone albo zadbane. Ludzie są idiotami i jej to swoimi czynami i spleśniałymi móżdżkami.
Wiedziała też, że ludzie mają coś takiego jak MODA. Nie do końca rozumiała definicje tego słowa, ani tego jak MODA wygląda w praktyce, ale na jej rozumowanie chodziło o to, że jedni nosili lepsze szmaty od drugich i czuli się przez to lepiej niż inni.
Ludzie to głupie stworzenia.
Znała znaczenie słowa hiperbola, ale nie uznała tego za na tyle istotne, by się tym chwalić. Człowiek chyba próbowała pokazać Lani, że góruje nad nią wiedzą. Bo zamiast hiperbola mogła napisać, że Lani wyolbrzymia, albo że przesadza. Używając trudniejszego słowa, chyba próbowała testować Lani.
To całe ludzkie jedzenie, nie wyglądało fajnie. Pachniało nawet zjadliwie, nie trująco, ale nadal wolałaby zjeść mięso na surowo. To całe ludzkie gotowanie czy przyrządzanie było głupim zwyczajem, przez którego nie czuć smaku mięsa. Głupie prawda?
Umiała jeść tymi całymi widelcami i nożami, ale nie znosiła tego. Ludzie łapy-dlonie nie były u niej, ja tyle dobrze skoordynowane by jeść te ludzką breję bez problemu.
Najchętniej zjadłabym to rękoma, ale widziała że nie wypada. Przynajmniej tak ludzie uważają. Według niej przesadzają, jak ze wszystkim. Te całe... Sztućce trzeba potem umyć i schować by nie gniły od resztek. Jak zawsze, w tym wypadku ludzie również dokładali sobie niepotrzebnej roboty. Obserwowała więc człowiek i się zastanawiała, jak zjeść te swoją ludzką breję z mięsa i tłuszczu i roślin. Gdy tak się zastanawiała, zaburczało jej w brzuchu. Już wiedziała co to znaczy, więc nie wpadka w histerię o tym że umiera.
Zaczęła jeść palcami, a że było to gorące, to musiała sobie chuchać jak wcześniej z naparem- herbatą.
- wolałabym mięso jakiejś dobrze zbudowanej pumy od tego, ale mogło byc Gorzej, to jest zjadliwe i lepsze od kapcia - wzruszyła ramionami i po raz kolejny chwyciła w palce mięso i na nie pochuchała

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sob 27 Kwi - 14:33
Gdy usłyszała burczenie schowała uśmiech za szklanką herbaty. Może mówić co chce, ale ciało jest bardziej prawdomówne i mówi bezpośrednio "jestem głodne".
"Kanibalizm? Ciekawe. Ludzie podobno smakują dość podobnie do tego, ale jakoś nigdy nie kusiło mnie by sprawdzić."
Jednym z określeń ludziny jakie słyszała to była właśnie "długa wieprzowina". Czyli wyglądało na to, że ludzie są w sumie całkiem smaczni.
Gdy goleń była z grubsza obkrojona chwyciła ją za kość i zaczęła ją powoli obgryzać patrząc na swojego gościa. W futrze nadal wyglądała dobrze. W sumie to nie mogła zdecydować czy lepiej wygląda z nim czy bez niego. Oba stany miały swoje plusy.
Gdy skończyły jeść, bo musiało to nastąpić i to raczej wcześniej niż później zaproponowała "Czy zaszczycisz mnie rozmową? Uważam twoje opinie za dość ciekawe, a z pewnością świeże."
Sama zebrała utensylia stołowe i wstawiła je do zlewu. Poszła do salonu i rozsiadła się na kanapie, a nogi położyła na stoliku do kawy. Zupełnie nie jak dama. Miała to gdzieś. Była w domu. Parasol trafił na swój stojaczek obok niej. Było ich kilka rozrzuconych po domu. Ostatecznie nigdy się z nim nie rozstawała.
Jak Lani do niej dołączy to porozmawiają. Jak nie to pewnie tamta się zaszyje w bibliotece, a ona sama przygotuje sobie kąpiel.
Podwinęła rękaw sukienki i podrapała się między siateczką blizn na przedramieniu.
Jakkolwiek się nie skończy ten dzień był ciekawy.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pon 29 Kwi - 0:37
Kanibalizm. Ludzie używali śmiesznych słów, ale człowiek miała rację. Zdarzyło jej się zjeść inną pumę. To było dobre mięso, nawet bardzo. Więc Lani wiedziała że i ona musi być smaczna. A skoro tak, to tym bardziej musiała uważać. Przecież nie ona jedyna musiała spróbować mięsa drapieżników. Było najlepsze w smaku. Mięso roślinożernych jest zbyt luźne i delikatne. Dobrze smakują nawet te wszystkożery. Chociaż ludzie niezbyt. Raz spróbowała i od razu wypluła. Z ludzkim mięsem jest coś nie tak, tak samo jak z ich mózgami. Może mięso też mają pognite jak myśli? Możliwe. Nawet bardzo. Lani wiedziała, że więcej nie spróbuje ludzkiego mięsa. Nie oznacza to jednak, że nigdy więcej nie zabije człowieka. Czegoś takiego nigdy nie powie. Takich rzeczy się nie mówi, bo to byłoby te całe... Kłamstwo. A to jest brzydkie.
Lani bez większego zapału zjadła mięso, nawet kilka tych całych kartofli. Kaki jej mówił że musi jeść te całe warzywa i zielsko jako człowiek, bo inaczej się pochoruje. Ale Lani nie lubiła ich smaku.
To tutaj na tym... Talerzu. Tak, na talerzu było w porządku. Lepsze od kapcia, ale gorsze od surowizny. Nie narzekała jednak, zjadła. Wyssała szpik z kości, ale był brzydki w smaku.
Po wszystkim oblizała palce.
Ciekawe opinie? Nie wiedziała czy człowiek z niej się teraz śmieje czy jak. Lani mówiła co myśli. Nic więcej. Nie jest tym całym... Filozofem. Zamiast myśleć woli robić. Dlaczego więc człowiek uznała że rozmowa z Lani, może być odświeżająca? Odświeżające są cytrusy. Dlatego ludzie dodają je do kosmetyków. A potem tym śmierdzą i Lani boli nos.
Jak rozmowa może być odświeżająca? Wzruszyła ramionami. Zaszczyt? Tak. Lani nie rozmawia z ludźmi, wiec człowiek dobrze czuła ten cały zaszczyt. Lani tyle się nagadała, że zamilknie chyba na wieki, gdy wróci do siebie.
Poszła za człowiek do innego pomieszczenia, będąc ostrożna. Człowiek nadal mogła spróbować czegoś dziwnego, Lani musiała być czujna. Jak się traci czujność to się zdycha. Tak to już działa.
Jak człowiek już się rozsiadła, to Lani usiadła obok niej, ale możliwie jak najbardziej daleko.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pon 29 Kwi - 14:28
Alissa uśmiechnęła się pod nosem gdy Lani usiadła obok. Może nie tuż obok, ale obok. Jednak milczała.
Jak by to rozegrać?
Sama oczywiście też milczała. Dosłownie, bo nie miała wyboru, ale także w szerszym kontekście. Nie nawiązywała rozmowy. W sumie nie była pewna, że się zgodzi. Tym bardziej tak łatwo. Przynajmniej wydawało jej się, że łatwo patrząc na ich wcześniejsze interakcje.
Stukała palcami o ramię. Chyba dobrze by było się coś o niej dowiedzieć. Łatwiej będzie wtedy rozmawiać. Ktoś musiał ją nauczyć czytać. Trzeba by prawdziwego geniusza by samemu rozgryźć coś takiego. Ona nie była głupia, ale do geniusza to jej było daleko. W sumie było naprawdę niewielu takich w historii. Sama za jednego z nich też się nie uważała.
"W sumie nie spodziewałam się, że się zgodzisz bez przekonywania i teraz nie wiem jak zacząć."
Chwyciła parasol i zaczęła go delikatnie gładzić go po rękojeści. Uspokajało ją to. Pomagało skupić myśli.
Spojrzała na Lani. "Może ty byś wolała zadać jakieś pytania? Jak dotąd to głównie ja pytałam."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Wto 30 Kwi - 1:28
Było dziwnie. Lani najchętniej poszłaby spać. Tu w tym całym domu było ciepło jak głęboko w norze. Zwykle sypiała na drzewach, w starych gniazdach dużych ptaków, ale czasem jak znajdywała duże nory to sobie je scielila wyschnięta trawa i było tam tak fajnie ciepło wtedy. I przytulnie. Tak. Ciszej niż na drzewach zdecydowanie i nie wiało. Nory miały tę wadę, że miały tylko jedno wejście i wyjście. Więc jeśli coś by ją chciało zabić, byłoby jej się ciężko bronić. Ciężej niż na drzewie, na którym Lani miała szersze pole manewru, więc mogła lepiej bronić się i atakować. Tak, drzewo było lepsze strategicznie.
No i w tym całym domu było cicho. Tak. Człowiek nie gadała, nie potrafiła więc Lani nie musiała słuchać ludzkiego gadania. To duża ulga. Lani tego nie znosi. Czytanie jest w porządku. Nie chciała przebywać tak długo z człowiek, do tej pory Lani nie wiedziała dlaczego z nią poszła. To nielogiczne i głupie... Ale jakoś tak wyszło. I jakoś tak wyszło, że Lani jeszcze nie poszła. A powinna sobie iść już dawno. Od razu po przeczytaniu książki. Powinna sobie kilka wziąć i iść jak najdalej stąd. Tak byłoby najlepiej i tak najpewniej kazałby zrobić jej Kaki.
Ale jakoś jej się nie spieszyło z pójściem sobie...
Pytania.
- Wy. Ludzie robicie się upierdliwi jak się wam odmówi. A rozmawiam z Tobą już dzisiaj tak dużo, że ta chwila nic mi nie zrobi. Nienawidzę mówić, ale niech Ci będzie.- Lani przeciągnęła się i ziewnęła szeroko... A futro z jej ciała na powrót zniknęło...
Miała ochotę zaryczeć, ale w ludzkim ciele brzmiałoby to co najmniej śmiesznie i żałośnie. A Lani taka nie jest, więc Lani tak nie zrobi. Proste. Mimo, że bardzo by chciała. Już miała nadzieję że będzie się mogła niedługo zmienić. Nie czuła się dobrze w tym ciele.
- Po co Ci tak wielki dom? I gdzie jest Twój samiec? Czuję tu zapach nie tylko Twój, ale i samca. Chociaż ten drugi jest słabszy...- Lani nie za bardzo chciała się o cokolwiek pytać. Nie chciała się zbliżać do człowiek, by ta nie mogła spętać jej w te swoje sidła ludzkie. Te sidła były złe i przez nie Lani straciłaby wolne serce. Cokolwiek by to oznaczało, Lani tego nie chciała.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Wto 30 Kwi - 17:22
Prychnęła gdy usłyszała jak to "ludzie stają się upierdliwi gdy im się odmówi". Nawet nie mogła powiedzieć, że to dalekie od prawdy.
Ku pewnemu zaskoczeniu Alissy i niewątpliwemu rozczarowaniu Lani gdy ta druga ziewnęła jej futro zniknęło. Była znów goła i raczej niewesoła.
"Jak zmarzniesz to nadal masz szlafrok. Lub koc jeżeli ubrania są aż tak złe."
Jej awersja do ubrań miała jakieś podstawy, ale były raczej nierozsądne. Fakt, był ubrania ograniczające, ale sama takich prawie nie miała. Były niepraktyczne w jej fachu.
Skrzywiła się lekko słysząc pytanie na temat domu. Zdążyła się już niby przyzwyczaić, ale tak naprawdę to nigdy zbyt wiele o tym po prostu nie myślała.
Wzięła głęboki oddech. Przetrzymała. Wypuściła go.
Ona nie wiedziała. Mało kto wiedział. Sama zaoferowała jej pytania. Odpowie.
Powoli wyciągnęła rękę z odpowiedzią "Po nic. Kiedyś mieszkało tu więcej osób. Sześć, momentami osiem. Teraz tylko dwie i to nie zawsze."
Było to zresztą widać. Teraz była tu tylko ona. No i Lani, ale Lani tu nie mieszkała.
"Zaś ten drugi zapach to nie mój samiec. To mój wuj. Osoba, która mi pomogła kiedy świat dla mnie runął. Jedyna osoba, która mi pomogła. Kocham go i szanuję, ale on nie jest mój. Nie w takim sensie."
Minęło już tyle lat, ale nigdy mu tego nie zapomni. Gdyby nie on nie byłoby jej tu dziś. O ile by była gdziekolwiek indziej niż kilka stóp pod ziemią.
"A czy tym masz swojego samca? Lub kogoś ważnego dla ciebie?"

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sro 1 Maj - 17:23
Brak futra był irytujący. Brak możliwości przemiany był irytujący. A Lani czuła że to przez człowiek się stało. Może człowiek ma jakieś moce które powodują, że Lani nie może się przemienić? Jeśli tak, to co chce tym wskórać? Lani nawet w tej formie jest groźna! Tak! Może nie wygląda, ale tak właśnie jest. Gdyby jeszcze tylko miała przy sobie toporki...
Lani wzruszyła ramionami. Nie chciała nosić szmat i nie będzie. Koc byłby w porządku, ale Lani nie będzie się prosić o takie rzeczy! A tym bardziej nie człowiek! Ludzie lubią czuć się lepsi, a Lani nie chce by człowiek się tak czuła. Ha!
Lani słyszała wyraźnie, jak tętno człowiek na chwilę przyspieszyło podczas pytania o wielki dom. Chciała skłamać? Bała się? Nie. Strach tak nie pachnie. Strach ma ostry zapach. Nie wiedziała jak pachnie kłamstwo. Nikt jej jeszcze nie okłamał raczej. Tak jej się wydawało. Więc o co chodziło? Jakie inne uczucia można mieć mówiąc o domu? Lani nie wiedziała, co strasznie ją denerwowało. Bardzo nie lubiła nie wiedzieć czegokolwiek...
Osiem? No tak. Ludzie są stadni i jeszcze mają te całe swoje sidła... To obrzydliwe że tyle osób mieszkało w jednym domu. Jak szczury albo króliki.
- Po co? Nie lepiej by każdy miał osobny dom ale mniejszy? Tłok jest irytujący.- prychnęła ziewając. Po zjedzeniu tego jedzenia, robiła się śpiąca. Powinna znaleźć sobie jakieś drzewo, dobrze rozgałęzione. Może jakby jej się poszczęściło, znalazłby stare gniazdo? Gniazda są wygodne nawet. Zaraz będzie za ciemno na szukanie miejsca do spania. Noc nie jest dobra.
- Gdzie jest reszta? Choroba was wybiła? Do przewidzenia. Stada są niebezpieczne. Jak jeden zachoruje to chwila nie mija, a pada cała reszta.- podrapała się za uchem, a potem się przeciągnęła. Powinna już iść i to szybko.
Wuj. Tak jak go opisała to taki trochę Kaki ale nie do końca. Bo Kaki jej nie pomagał.
- Nie mam samca. Nie potrzebuję. Nie interesuje mnie rozmnażanie się. Młode to utrapienie.- powiedziała zgodnie z prawdą. Swego czasu zalecali się do niej samce, ale ich pożarła. Jednego po drugim. Potem już żaden się nie zbliżał w okolice jej lasu. Tak było lepiej. Gdy była sama. Bezpieczniej.
- Nikt nie jest ważny. Ja jestem ważna.- stwierdziła jakby to była oczywista oczywistość, a człowiek znowu zadała głupie pytanie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sro 1 Maj - 20:38
"Pewnie by i lepiej, ale to się rozbija o pieniądze. Pewnie stwierdzisz, że są głupie. Bo są. Lecz są także dość wygodne. Dom zaś kosztuje dużo. Bardzo dużo." To była dość uproszczona wersja, ale nie prowadziła wykładu. Osobiście uważała, że największą wadą pieniędzy jest to, że duże pieniądze generują więcej pieniędzy. Zarobki w zasadzie bez pracy własnej. Cholerni rogacze i ich imperia. Nadal nie do końca dowierzała wujowi, że są także przyzwoici.
Westchnęła. "Nie. Nie choroba. Chyba, że chorobą nazwiesz strach. W tym domu zamordowano moich rodziców. Znalazłam ich pierwsza. Byłam wtedy dzieckiem."
Zacisnęła mocniej dłonie na parasolu. Emanował delikatnie współczuciem i siłą.
Kontynuowała "To była krwawa jatka. Dla mnie szok. Nikt nie chciał się mną zająć. Poza wujem. Reszta rodziny odcięła się od nas i tego domu."
Nie chowała urazy tylko do tych co byli równie młodzi co ona wtedy, bo nie mieli nic do gadania.
Energicznie wypuściła nosem powietrze słysząc jej odpowiedź. Co do dzieci się zgadzała. Nie raz widziała jakie kłopoty potrafią wywołać. Swoje też miała na karku. Jednak najwięcej widziała jako zielarka. Co do mężczyzn to by polemizowała. Niby da się żyć bez nich, ale byłoby nudno.
"Co do dzieci się zgodzę. Jednak mężczyźni bywają użyteczni zaś sex jest przyjemny i wcale nie musi się kończyć dziećmi. Szczególnie między dwiema kobietami."
Pod tym względem wdała się zupełnie w wuja, który był kompletnym kobieciarzem. I to takim, który miał sukcesy. Co nie był wcale zaskakujące dla kogoś kto go znał.
Przewróciła oczami. Każdy jest ważny dla siebie. Nie o to chodziło. Ona albo celowo zignorowała sens pytania lub z jej kwestiami społecznymi i frazeologizmami było gorzej niż sądziła.
"Też jestem ważna dla siebie. Jednak wuj jest dla mnie też ważny. Czy masz kogoś takiego?"
Po chwili dodała "I weź ten koc lub szlafrok, bo widzę, że masz gęsią skórkę. Nie wpuszczę cię do biblioteki jak się przeziębisz."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Nie 5 Maj - 10:49
Lani wiedziała co to pieniądze. W ludzi by coś móc wziąć, musisz dać pieniądze. Różne rzeczy, kosztują inaczej. Nie uważała tego za głupie tak do końca. Coś za coś. Chociaż wolała starożytny sposób handlu. Pięć kur, za jedną krowę i tym podobne. To miało większy sens niż kawałki żelastwa.
- To czemu nie ustalicie niższej ceny? By każdy miał dom? To jest głupie.- ludzie wszystko sobie komplikują. Lani działało to strasznie na nerwy!
Rodziców jej zabito. I dlatego resztą stada się wyniosła? Głupie. Tym bardziej powinni byli bronić swojego terenu, zamiast uciekać w popłochu jak ostatni tchórze. W głosie człowiek, Lani usłyszała gorycz. Było jej źle, bo ją zostawili? Nie rozumiała dlaczego.
- Za bardzo się ze sobą wiążecie. Te wasze sidła są okropne. Skoro rodzina Cię zostawia, uczysz żyć się sama. To proste. Albo żyjesz, albo giniesz. Bycie zależnym od innych, czyni Ciebie słabą.- Lani nie rozumiała tego, czym dla ludzi jest ta rodzina. Dlaczego rodzice są tacy ważni? Oni tylko płodzą potomstwo. Nic więcej. Dlaczego więc człowiek to tak bolało? To głupie. To na pewno sprawa tych ich sideł.
Samiec? Użyteczny? Seks to kopulacja. Jak to ma niby być przyjemne? Nie raz obserwowała w czasie godowym inne samice. Nie wyglądało to tak, jakby im się to podobało.
- Dziwna jesteś. Kopulacja służy do prokreacji. I nie ma w tym nic przyjemnego. A samce to idioci.- Dla samców liczyło się tylko Terytorium, potomstwo i żarcie. Kretyni. Zastanowiła się, nad tym o co pytała człowiek. Kto ważny dla Lani, tak jak ona sama? Nie było nikogo takiego...
- Tylko ja jestem dla mnie ważna.- myśląc o tym zgrzytała zębami. Czemu człowiek tak bardzo o to dopytywała? O co jej chodziło? Ten jej wuj to chyba jednak jej samiec, skoro jest dla niej tak ważny. A jak samiec przyjdzie, Lani będzie miała kłopoty. Samce nie lubią obcych na swoim terytorium.
- Nie chce Twoich szmat. Nie potrzebuję.- znowu próbowała się przemienić i tym razem futro pojawiło się na całym jej ciele. Irytujące! Chciała się przemienić i iść sobie stąd.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pon 6 Maj - 17:57
To pytanie było takie głupie. Głupie i oderwane od rzeczywistości. To była perspektywa dziecka. Coś jest drogie, ale wielu ludzi chce lecz ich nie stać - co zrobić? Obniżyć cenę. Równie sensowne byłoby zrobienie papierowych pieniędzy i rozdania wszystkim ich stert. I nagle za wagon pieniędzy ledwo się kupi jajko.
"A czemu nie zamienisz krowy na jajko? Krowa ma większą wartość niż jajko. Tak samo dom jest dużo wart. To wiele rzeczy ze sobą powiązanych." Miała nadzieję, że porównanie jest na tyle przyziemne, że zrozumie jego sens.
Dom to koszty terenu, materiałów, robocizny, wnętrza. I to jest też coś co przechodzi z pokolenia na pokolenie. Oczywiście, że nie jest tani.
Polemizowałaby na temat związków międzyludzkich. To dzięki nim ludzie potrafią przeżyć naprawdę wiele. I dlatego to oni, a nie nie przymierzając pumy rządzą światem i kreują go wg własnego widzimisię. "Jak widzisz, żyję. Także dzięki pomocy wuja." Gdyby tekst mógłby przekazywać emocje tak jak głos to ta odpowiedź byłaby lodowata. Naprawdę wiele zawdzięczała wujowi. Była cholernym dzieckiem gdy to wszystko się wydarzyło!
"Ty jesteś też ssakiem więc ktoś się musiał tobą opiekować nawet jeśli nie pamiętasz." Już taki tego urok. Płazy i gady rzucane na pastwę losu. Ptaki opiekują się dłużej lub krócej no i ssaki raczej dłużej. Mniej dzieci, ale większa przeżywalność. To, że specjalizowała się w roślinach nie oznaczało, że nie wie nic o zwierzętach.
"Może i pierwotnie do tego służy, ale chyba zauważyłaś, że ludzie niezbyt się przejmują takimi rzeczami. I mogłabym ci to udowodnić, ale pewnie się byś nie zgodziła." Kwestii samców nie poruszyła. W większości wypadków miała w sumie rację więc po co się sprzeczać?
Odpuściła. Niby kotowate to samotniki, ale jeśli to prawda to i tak było to dość smutne. Młode kocięta są dość nieporadne więc bez opieki długo nie przeżyją. Lani nie mogła być wyjątkiem. Nawet jeśli nie chciała się do tego przyznać. Ludzkie dzieci zaś jeszcze bardziej.
Znów obrosła futrem. Jednak po jej reakcji było widać, że nie o to chodziło. Pewnie chciała się przemienić w pumę.
Alissa wstała, podeszła do barku i wyciągnęła jedną napoczętą butelkę. Wróciła i usiadła. Nie bawiła się w kieliszki i pociągnęła prosto z butelki. Likier cytrynowy. Lubiła taki. Mocny i słodki.
Sugestywnie podstawiła butelkę swojemu gościowi. Jak będzie chciała to się przyłączy, jak nie to sama będzie pić.
"Masz jakieś wielkie plany w rodzaju wybić wszystkich ludzi? Jesteś za inteligentna by żyć tylko z dnia na dzień."
Pociągnęła kolejny łyk.
W sumie po co ją tu zaciągnęła. Fakt, była to ciekawostka, ale niebezpieczna ciekawostka. Czy zaciągnięcie jej do domu było dobrym pomysłem? Nie raz jej groziła śmiercią. Co prawda od ich pierwszego spotkania nie próbowała tego zrobić. Przynajmniej nie przekonująco, ale jednak.
Uświadomiła sobie jedną rzecz. Lani jest goła i wesoła. Skąd ona wytrzasnęła jakiekolwiek książki - one nie walają się po prostu po lesie.
"A w sumie to jak ty zdobyłaś jakiekolwiek książki? Nie rosną na drzewach, a raczej ich nie kupiłaś."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Sro 15 Maj - 20:49
- Proste. Nie można posiąść cudzego życia. Krowa do mnie nie należy. Jak jestem głodna, to ją zjem. Jajko tak samo. Zapolować własnymi siłami i zjeść. Was jest za dużo na świecie, dlatego macie takie problemy.- wzruszyła ramionami. Przeludnienie zabija ziemię. Ludzie ją zabijają. Niby tacy mądrzy, a tacy głupi. Są ślepi niczym nowo narodzony szczeniak.
Wiedziała, że żeby się najeść potrzebowała by dużo jajek, więc krowa byłby wydajniejsza. Z drugiej strony polowanie na krowę zabiera dużo energii, ale zbieranie tylu jaj zajmuje jeszcze więcej czasu. Jajko to zakąska. Krowa pełny posiłek. Więc logiczne, że krowa jest więcej warta. Lani jednak czuła, że człowiek myśli o innej wartości, ale nie chciała o tym myśleć. Miała dość towarzystwa człowiek.
- No i przez wuja, jesteś mu dłużna na zawsze. Życie jest cenne, więc skoro dzięki niemu jeszcze je masz, to jesteś na przegranej pozycji. Powinnaś była sama walczyć o swoje.- Lani prychnęła. Nie rozumiała, jak gatunek dominujący na całym świecie, może być aż tak słaby. Niby mają te swoje bronie, te wszystkie technologie, pieniądze i inne takie, ale są od siebie tak bardzo zależni, że Lani było niedobrze jak o tym pomyślała. Nie wiedziała, jak oni mogą tak żyć, Lani by się udusiła.
- I co z tego, że jestem ssakiem? Od zawsze byłam w lesie. Żyłam z Kaki- krukiem. Uczył mnie walczyć, a potem wziął i zniknął. Bycie ssakiem do niczego nie zobowiązuje. - Lani ziewnęła porządnie. Wraz z dreszczem, na resztę ciała wstąpiło futro. Był ciepło. Lepiej, czuła że jest lepiej i bliżej przemiany. Była z tego zadowolona.
- Nie wiem o co Ci chodzi i nic mi nie pokazuj. Wystarczy mi nowin z ludzkiego światka.- jej głos zrobił się poirytowany. Za dużo gadania o ludziach, ile można?! Była znużona, ale musiała to znosić, póki nie będzie mogła się przemienić. Bez tego i toporów, wyjście z w miarę bezpiecznego domu człowiek, byłoby głupie. A Lani nie jest głupia!
Lani się nie napiła słodkiego czegoś. Tego zapach, łaskotał ją w nos i było jej dziwnie przez to. Pachniało trochę jak jakiś cytrus, ale o wiele słodziej i jakoś inaczej. Jak zgniłe śliwki w sadzie, w upalny dzień. BLEH
- Sami siebie wybijecie. Zabijanie z takich powodów jest głupie. Zabija się gdy nie ma wyjścia, albo jest się głodnym. Nie jestem jak wy. Nie zabijam przez własne urojenia. Plany mam, ale nie jesteś kimś, komu bym o nich opowiedziała. Nikt nie jest. Nawet Kaki by się nie dowiedział, gdyby żył.- Lani zmrużyła oczy, wzdychając. Brakowało jej już powietrza. Przebywanie w tym skalnym budynku, nie było wcale takie fajne. Powietrze było ciężkie, zakurzone, stare.
- W świątyni były.- nie miała zamiaru mówić nic więcej. To ona jest Panią tamtego lasu i tylko ona będzie nim władać! Jak tylko nabierze siły i będzie w stanie zabić kradzieja, odzyska świątynie. I w tym właśnie momencie, Lani udało się w końcu przemienić, z jej gardła wydobył się zadowolony ryk. Nie miała zamiaru już nic mówić. Skończyła gadanie o ludziach. Ruszyła do wyjścia. Gdy dotarła do drzwi, przez które weszła, ryknęła by człowiek zrozumiała że ma je otworzyć albo Lani je rozwali.
Gdy tylko wydostała się ze skalnego bloku-domu, ruszyła przed siebie, nie oglądając się ani razu.


z.t

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Rodzinna rezydencja
Pon 20 Maj - 21:03
Alissa tylko westchnęła. Chciała podać coś co będzie miało w miarę pierwotną wartość. Nie społecznie ustaloną jak na przykład obraz. Na lepsze porównanie nie miała pomysłu, a to okazało się najwidoczniej nietrafione. Lub Lani zbyt się skupiła na posiadaniu krowy i zupełnie olała jej wartość.
Spojrzała tylko wymownie na gościa. Niech przestraszony kociak walczy o swoje. Ciekawe jak mu pójdzie. Nie rozumiała najwidoczniej tego, że ludzie osiągnęli to co osiągnęli nie dzięki indywidualnej sile, ale właśnie współpracy.
Przynajmniej na jedną rzecz odpowiedziała w miarę sensownie. Wychował ją kruk o imieniu Kaki. "To, że ssaki są nieporadne jak są młode w odróżnieniu od takich gadów."
Zachowała się z grubsza tak jak się spodziewała. Szczerze mówiąc byłaby szczerze zaskoczona gdyby się zgodziła. Zresztą ciężko by było, bo ona zdecydowanie nie ma ani nastroju ani ochoty na współpracę. Przynajmniej teraz.
"Wątpię. Najwięksi egoiści lubią mieć sługi, a więc wybicie wszystkich nie jest im na rękę."
Czyli miała plany. Dobrze ją oceniła. Nie spodziewała się, że jej zdradzi. Wręcz straciłaby w jej oczach gdyby tak otwarcie o nich mówiła.
Świątynia w lesie. Ciekawe. Będzie musiała przejrzeć książki i pogadać z wujem. Może znajdzie jakieś porzucone miejsca kultu lub osady. Jednak nie mogło to być zbyt antyczne miejsce, bo książki bez opieki raczej by się nie zachowały. Zaś znoszenie książek do opuszczonej świątyni byłoby dziwne.
Choć w sumie czytała wiele książek ze Świata Ludzi. Jakaś kryjówka ich zwiadowców? Ale po co by ściągali tyle książek? Nuda?
Zdecydowanie osobliwa historia.
Przyjrzała się uważnie kanapie. Miała szczęście, że jej nie rozdarła. To był drogi mebel.
Poszła otworzyć drzwi. Wątpiła by je wyważyła, bo były specjalnie wzmocnione (bycie najemnikiem wykształca pewną dozę paranoi, a w tym domu żyło dwóch). Prędzej by uszkodziła mechanizm pułapki na nieproszonych gości. Nie był stworzony by celować w wychodzących.
Zamknęła za nią drzwi chwilę patrząc, w którą stronę się oddala.

Spędziła resztę wolnego w pełni się relaksując. Obijała się, dobrze jadła i dogadzała sobie. Moczyła się w wannie, czytała i bawiła robieniem preparatów.
Jednak zawsze nadchodzi czas gdy trzeba wziąć się w końcu znów do roboty.
Zamknęła uważnie drzwi. Otworzyła ja. Wróciła do piwnicy i wyłączyła automat i znów wyszła zamykając drzwi. Wtedy też aktywowała pułapkę na drzwiach.
Poszła w kierunku swojej skrytki pocztowej w mieście cicho pogwizdując.

z/t

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach