Smuteg Lust'a

avatar
GośćGość
Smuteg Lust'a
Czw 21 Mar - 17:48
- Kiedyś zrozumiesz, że to siedzi tylko w twojej głowie.. Rzekł zupełnie obcy dla chłopca mężczyzna, jedynie jak mógł go wtedy nazwać to psychologiem. Dzieciństwo spędzone z obcymi, w gronie ludzi którzy nigdy cię nie zrozumieją. Maxwell urodził się z Anhodenią, chorobą wyzbywającą odczuwania emocji. Są różne stopnie tej choroby. Od samego braku odczuwania danej emocji, lub też większej liczby. Temu chłopcu akurat przytrafił się największy stopień, czyli jakikolwiek brak emocji czy też ich odczuwania. Nie potrafił się radować czy też złościć, po prostu był niczym lalka. Lalka której dano życie, ale zapomniano o najważniejszym. Sercu.

Czas szkolny też był dla niego jedynie mglistym wspomnieniem, do którego nigdy nie chciał wracać. Większość osób go nie lubiła, z powodu jego charakteru. Był on dość cichym i nie interesującym się niczym chłopcem, który jedynie czekał do końca lekcji. Jednak nawet on miał kilku tak zwanych przyjaciół, a przynajmniej tak się określali. Para bliźniaków, która cały czas ubierała się tak samo. Phil i Bill, dość upierdliwa dwójka.
- Powiedz Max, nie chcesz się z nami przejść do tego strasznego domu? Podobno jest mega!
Rzekł Phil, następnie wraz z wyszczerzonymi zębami zaczął szturchać łokciem Max'a. A jak to on, odpowiedział dość ponuro.
- Nie.
Jednak w tym momencie pojawił się Bill, który wpadł niczym błyskawica do małego pokoju i zaczął siać chaos. Mając na myśli chaos, zaczął po prostu kręcić się w kółko Max'a.
- No więc rozumiem, że idziemy?.  
Spytał, następnie wraz z Philem wzięli chłopaka pod ramiona i na siłę wytargali ze szkoły. Po dłuższej chwili Max jednak zaczął stawiać opór i to dość poważny oraz stanowczy.
- Odmawiam.
Powiedział krótko spoglądając w niebo, następnie trochę poprawił czapkę. Choć nie miał zbytnio siły żeby wyrwać się z uścisku bliźniaków, to chciał w jakikolwiek sposób stawić ten opór.
- No weź Maksiu, to jest super miejsce żeby poczuć strach.
Rzucił Phil, co było słowem kluczowym żeby ostatecznie przekonać Gray'a.
Dalszą drogę przebył już o własnych siłach i ostatecznie nawet zawitał do tak zwanego ,,Scary house'' Gdzie to była jakaś nowa moda na domy strachów, które i tak nie przekonywały chłopaka. Gdy tylko trójka zawitała do środka i zaczęła maszerować przed siebie. Z pomiędzy ciemnych korytarzy wydobywały się przeróżne dźwięki, a to raz na jakiś czas pojawił się jakiś przebieraniec i straszył. Cała wycieczka powinna trwać koło dwudziestu minut, jednak że kiedy posiadasz dwie osoby przyczepione do swojego ciała, to raczej nie przyspiesza takich wycieczek.
W końcu gdy zakończyli swoją wycieczkę w domu pełnym grozy, szybko udali się do pobliskiej ciastkarni, żeby jakoś umilić sobie resztę dnia. Zajadając się lodami, czy to też pączkami.
- Na pewno widziałem, Max miałeś przerażoną minę.
Bill cały czas brną w jedno i nie zmieniał tematu odkąd opuścili spooky hous, co było strasznie przytłaczające dla Max'a.
- Ciężko zauważyć czyjąś twarz, kiedy własną kryłeś pod moją bluzą.
Odpowiedział chłopak, następnie ugryzł pączka. Jego jak zwykle puste i bez emocjonalne spojrzenie przeszyło Billa, który dość dobrze poczuł je na sobie. Jednak on zawszę wiedział jak wyjść z danej sytuacji, ostatecznie jak ją pogorszyć.
- Oh no wiesz Maksiu, ja to zawszę uwielbiam tulić się do twojego ciałka.
Dodał, następnie puścił oczko w stronę chłopaka. Natomiast Phil tylko chichotał pod nosem.
- Spodziewałem się, że jesteś homoseksualistą. Jednak nie sądziłem, że przyznasz mi się o tym publicznie.
Phil jedynie wypluł shake'a którego pił, następnie zaczął troszkę kaszleć i się śmiać.
- No cóż, poddaję się. Ciężko z ciebie coś wyciągnąć Max, nawet odrobinę uśmiechu.
Max miał dość wrażliwy słuch na temat emocji i czegokolwiek tym podobne, jednak nigdy nie reagował na to jakoś specjalnie.
- Kolejna marna próba upadła niczym zamek z piasku, nigdy się nie nauczycie prawda? Tej klątwy nie zdejmą takie drobnostki.
Odpowiedział tym samym kończąc pączka, następnie sięgając po serwetkę został lekko złapany za rękę przez Phila.
- Maksiu my tylko staramy się tobie pomóc, nie bądź na nas zły.
Czyżby nieumyślny żart, czy też zwykła kwestia która zazwyczaj się używa w danej sytuacji jaka jest teraz? Maxwell nigdy nie rozumiał żartów, były to dla niego zwykłe słowa.
- Zły? Chyba wyostrzył ci się ten tak zwany żart Phil.
Rzucił, następnie wstał i otrzepał się z okruszków. Miał już odrobinę dość siedzenia z bliźniakami, dlatego też postanowił odwrócić się i skierować do wyjścia. Jednak po chwili nawet tego sam nie mógł zrobić, ponieważ dwójka przyjaciół przyłączyła się do niego. Mieszkali nieopodal siebie, więc trasa była dla nich taka sama.
- Wiesz, mógłbyś spróbować poczytać dramaty.  - Ostatecznie obejrzeć jakiś romans, taki dość mocny - Horror obejrzeć. - Cebule do oczu przyłożyć.
Jak oni czasami zaczęli nawijać jeden po drugim, to aż nie wiadomo było na czym się skupić. Jednak chłopak to wszystko już zrobił dawno temu, bowiem tylko na tym mu zależy. Żeby chociaż raz w życiu coś poczuć, nie ważne co będzie musiał zrobić.
- Chociaż najbardziej emocjonalna rzeczą jaka może być, to śmierć bliskich.
Dodał Bill na sam koniec, co najbardziej przykuło uwagę chłopaka, który aż na niego spojrzał.
- No, ale takie rzeczy są złe i najlepiej żeby nigdy się nie wydarzyły. Prawda?
Spytał Maksia, który tylko skierował swój wzrok na dom.
- Dobranoc.

Nim nastała noc, Maxwell siedział przed komputerem. Przeglądał fora, czytał dramaty i poszukiwał odpowiedzi. Choć słowa Bill'a siedziały mu głęboko w głowie, to starał się znaleźć inny sposób. Jednak ten wydawał się taki szybki i pod ręką.
Max ogólnie mieszkał z matką i ojcem oraz młodszym bratem, byli dość normalną rodzinką. Taką pozytywną, która to zawszę z uśmiechem na buźce kroczyła przed siebie. A Max, no cóż. Był tak zwaną czarną owcą, która nigdy nie chciała się urodzić w takiej rodzince. Tylko z tego powodu iż tak bardzo do siebie nie pasują.
Zapadła noc, wszyscy udali się grzecznie spać. Wszyscy po za najstarszym z rodzeństwa, który spoglądał na wielki księżyc za oknem. Nie minęło kilka minut, nim opuścił swój pokój i udał się do kuchni, tylko po to żeby zabrać nóż. Jego myśli były skupione na jednym, jego ciało nawet nie drgało. Wkroczył po ciuchu do pokoju rodziców, którzy smacznie spali. Niczym niczego nie spodziewające się ofiary dzikiego zwierza, które pragnęło tylko zaspokoić swój głód.
Śmierć była szybka i bezbolesna oraz zimna. Chłopak stał i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w martwych rodziców. Nie uronił nawet łzy, nie zawył nawet przez chwilę. Po prostu westchną i upuścił nóż na podłogę.
- Wciąż nic.
Rzucił krótko, następnie odwrócił się w stronę drzwi. Gdzie nie spodziewał się zobaczyć swojego młodszego brata Williama, który stał z załzawionymi oczami i przerażony spoglądał na całe pobojowisko. Max znów westchnął, następnie skierował się do braciszka. Kiedy stanął na przeciw niego, zadał mu jedno proste pytanie.
- Jakie to uczucie?
Wiliam jednak zignorował to pytanie, obszedł starszego brata i udał się do rodziców. Miał zaledwie osiem lat, więc pewnie ciężko było mu zrozumieć całą tą sytuację.
Po całym tym wydarzeniu Maxwell spakował się i opuścił domostwo, z którego wydobywał się jedynie gorzki krzyk rozpaczy. W wieku osiemnastu lat zamordował swoich rodziców z zimną krwią, nie przejmując się nawet własną przeszłością z tego powodu. Nie interesując się nawet, co się stanie z jego młodszym braciszkiem. Porzucając rodzinne gniazdo, zostawił wszystko z tyłu i ruszył przed siebie.
Po kilku dniach włóczenia się po za miastem, chłopak odnalazł opuszczone domostwo w którym na chwilę znalazł schronienie. Pusta willa, którą kiedyś objął płomień i pozostawił osamotnioną. W środku wszystko było zwęglone, totalnie pożarte przez ogień. Nic nie nadawało się do użytku, nic oprócz jednego przedmiotu. W salonie gościnnym pod ścianą stało coś, co było zasłonięte białym prześcieradłem. Aż trudno było uwierzyć, że stoi tutaj coś tak nietkniętego przez ogień. Chłopak zbliżył się powolnym krokiem do prześcieradła, następnie prawą dłonią chwycił za materiał. Szybkim ruchem ją ściągnął i odsłonił sporej wielkości lustro. Mierzyło ono spokojnie ponad trzy metry i było szerokie na metr. Jedyne co trochę zdziwiło Max'a to fakt, dlatego lustro jest całe i to prześcieradło? Dodatkowo lustro było przymocowane jedną dziwną obręczą, co uniemożliwiało jakąkolwiek jego kradzież. Czyżby ktoś je tu wstawił specjalnie? Myśli przez chwilę krążyły po głowie, lecz zaraz zniknęły niczym nic ważnego. Zwyczajne duże lustro, nic ciekawego można pomyśleć. Jednak gdy chłopak patrzył w swoje odbicie, widział siebie uśmiechniętego. Przykładając dłoń do ust, spostrzegł że odbicie tego nie robi. Jakby to nie było jego odbicie, tylko kogoś zupełnie obcego.
- Co to za sztuczka.
Spytał samego siebie, następnie podszedł do lustra bliżej. Wystawił dłoń i powoli zaczął je zanurzać w lustrze, co go troszkę bardziej zdziwiło. Przez chwilę trzymając rękę w lustrze, mógł poczuć delikatne mrowienie w dłoni. Nim się jednak obejrzał, został wciągnięty do środka i tak słuch o nim zaginął.
Przez kolejne dziesięć lat chłopak kręcił się po Krainie Luster, zmieniając się całkowicie. Po przez mutację, która ozdobiła go skrzydłem. A magię, która dała mu odrobinę nadziei w znalezieniu antidotum na jego klątwę. Porzucając stare imię i swoją przeszłość, Lust stał się całkiem nowym osobnikiem.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach