Spectrofobia :: Hyde Park :: Archiwum X
Komnata Drossel
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Komnata Drossel
Wto 4 Cze - 16:42
Wto 4 Cze - 16:42
Komnata mieści się na najwyższym piętrze północnego skrzydła Różanego Pałacu. Urządzona jest w stylu rokoko, z niemałym przepychem w postaci szczerozłotych elementów — wezgłowia dużego łoża, żyrandoli, ram i wiele innych. Komnata podzielona jest na trzy części; "bawialnię" przeznaczoną dla gości, w której znajduje się kanapa z dwoma fotelami oraz kominek. Druga część, to sypialna połączona z garderobą arystokratki — nikt nie ma do niej wstępu, nawet służba, podobnie jak do łazienki, która stanowi trzecią część. W pomieszczeniu jest zawsze chłodno, a powietrzu unosi się — w zależności od humoru Ophelii — zapach świeżo ściętych konwalii, bądź jaśminu.
Okna komnaty wychodzą na park, jednakże niemalże zawsze zostają zasłonięte (bądź prawie zasłonięte) przez ciężkie kotary, przez co w środku panuje przyjemny półmrok.
Osoby, które mogą wchodzić do komnaty bez zezwolenia oraz uprzedzenia:
— Ivor Tyree
— Ivor Tyree
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Wto 4 Cze - 17:11
Wto 4 Cze - 17:11
Droga prowadząca od gorących źródeł jawiła się arystokratce jako męcząca, a przecież przebywając w herbacianej wodzie czuła, jak odzyskuje siły. Ostatnimi czasy jej kondycja fizyczna nieco podupadła; powinna częściej trenować z rapierem, który obijał się teraz o jej biodro. Przez to, że skupiała się na intrygach, ćwicząc swój umysł, zapomniała o rzeczy równie ważnej — by nie zaniedbywać ciała. Bywały sytuacje, gdy nawet elokwencja na niewiele się zdawała.
Nie dała jednak po sobie nic poznać. Nawet jeśli jej oddech przyśpieszył, wciąż był bardzo cichy, tak, jakby Drossel w ogóle nie potrzebowała powietrza. Odetchnęła z ulgą, gdy jej oczom ukazał się Różany Pałac.
Wprowadzenie Ivora oraz Jaya nie stanowiło żadnego problemu; jako goście Ophelii traktowani byli z należytym szacunkiem. Jednocześnie arystokratka zapowiedziała, iż Cień zawsze jest mile widziany w jej progach, oraz że ma zostać wpuszczany nieniepokojony przez nikogo, nawet jeśli sama Avgrunnen przebywałaby poza pałacem.
— Tylko bądź ostrożny — szepnęła do swojego przyjaciela, prowadząc ich przez korytarze odbijające ich kroki echem — Ściany miewają uszy. Zwłaszcza tutaj.
Siedziba Lorda Protektora była sercem intryg całej Krainy Luster. To tutaj zaczynały się wszystkie knucia oraz spory. Różany Pałac był miejscem nieustannej walki o swoją pozycję i przetrwanie wśród najbardziej wpływowych, miejscem niekończącej się gry pozorów.
Po tylu latach była wreszcie na nią gotowa.
Wprowadziła ich do białej komnaty, uprzednio prosząc spotkaną na korytarzu służącą o przyniesienie całej trójce najlepszej herbaty, jaką mogła posiadać ta Kraina.
— Rozgośćcie się — nakazała wskazując dwa fotele oraz kanapę przed kominkiem, który, ze względu na porę roku, był wygaszony. Ophelia lubiła chłód, przywykła już do niego podczas zim w górskim Ravnbakke, swoim rodzinnym zamku.
Nie dała jednak po sobie nic poznać. Nawet jeśli jej oddech przyśpieszył, wciąż był bardzo cichy, tak, jakby Drossel w ogóle nie potrzebowała powietrza. Odetchnęła z ulgą, gdy jej oczom ukazał się Różany Pałac.
Wprowadzenie Ivora oraz Jaya nie stanowiło żadnego problemu; jako goście Ophelii traktowani byli z należytym szacunkiem. Jednocześnie arystokratka zapowiedziała, iż Cień zawsze jest mile widziany w jej progach, oraz że ma zostać wpuszczany nieniepokojony przez nikogo, nawet jeśli sama Avgrunnen przebywałaby poza pałacem.
— Tylko bądź ostrożny — szepnęła do swojego przyjaciela, prowadząc ich przez korytarze odbijające ich kroki echem — Ściany miewają uszy. Zwłaszcza tutaj.
Siedziba Lorda Protektora była sercem intryg całej Krainy Luster. To tutaj zaczynały się wszystkie knucia oraz spory. Różany Pałac był miejscem nieustannej walki o swoją pozycję i przetrwanie wśród najbardziej wpływowych, miejscem niekończącej się gry pozorów.
Po tylu latach była wreszcie na nią gotowa.
Wprowadziła ich do białej komnaty, uprzednio prosząc spotkaną na korytarzu służącą o przyniesienie całej trójce najlepszej herbaty, jaką mogła posiadać ta Kraina.
— Rozgośćcie się — nakazała wskazując dwa fotele oraz kanapę przed kominkiem, który, ze względu na porę roku, był wygaszony. Ophelia lubiła chłód, przywykła już do niego podczas zim w górskim Ravnbakke, swoim rodzinnym zamku.
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Sro 5 Cze - 14:41
Sro 5 Cze - 14:41
Tymczasem najmłodszy z tego jakże doborowego towarzystwa chłopak czuł się świetnie. I to nie tylko dlatego, że jako jedyny był jeszcze w wieku liczonym w dwóch cyfrach; ta kąpiel w gorących źródłach faktycznie dodawała energii, nawet jeśli owe źródła były tak gorące, że w innych okolicznościach rozleniwiłyby go do tego stopnia, że błyskawicznie by tam zasnął!
Gdy tylko przekroczyli razem wrota Pałacu, Jay był, delikatnie mówiąc, zdumiony olbrzymim przepychem i przestrzenią, jakimi mogło się poszczycić to miejsce. Nigdy przedtem nawet nie przechodził obok niego, a co dopiero wchodził do środka. To jego najpierwszy raz w takim miejscu jak to! Nawet nie wiedział, co powiedzieć na taki niesamowity widok, toteż tylko milczał i podziwiał wszystko, co mógł.
I wreszcie dotarli do osobistych kwater panienki Ophelii. Chłopak stanął u progu wejścia i spojrzał do środka, nim został bardziej oficjalnie zaproszony głębiej. Ale tutaj biało! I trochę chłodnawo - a że byli tu chwilę po wyjściu ze znacznie gorętszego otoczenia, to czuł to doskonale. Poprawił rękawy płaszczyka i usiadł wygodnie na kanapie. Normalnie już by się rozłożył lub usiadł po turecku, no ale przecież jest gościem u kogoś tak ważnego! Nie powinien! Chyba że panienka nie będzie mieć nic przeciwko - w co raczej wątpił.
- Ładnie tu! - w taki prosty sposób pochwalił wystrój komnaty, oglądając wszystkie dostępne dla niego szczegóły ze swojej pozycji na kanapie. - Dziękuję za przyjęcie, pani. - To rzekłszy, ukłonił się Upiornej z uśmiechem.
Gdy tylko przekroczyli razem wrota Pałacu, Jay był, delikatnie mówiąc, zdumiony olbrzymim przepychem i przestrzenią, jakimi mogło się poszczycić to miejsce. Nigdy przedtem nawet nie przechodził obok niego, a co dopiero wchodził do środka. To jego najpierwszy raz w takim miejscu jak to! Nawet nie wiedział, co powiedzieć na taki niesamowity widok, toteż tylko milczał i podziwiał wszystko, co mógł.
I wreszcie dotarli do osobistych kwater panienki Ophelii. Chłopak stanął u progu wejścia i spojrzał do środka, nim został bardziej oficjalnie zaproszony głębiej. Ale tutaj biało! I trochę chłodnawo - a że byli tu chwilę po wyjściu ze znacznie gorętszego otoczenia, to czuł to doskonale. Poprawił rękawy płaszczyka i usiadł wygodnie na kanapie. Normalnie już by się rozłożył lub usiadł po turecku, no ale przecież jest gościem u kogoś tak ważnego! Nie powinien! Chyba że panienka nie będzie mieć nic przeciwko - w co raczej wątpił.
- Ładnie tu! - w taki prosty sposób pochwalił wystrój komnaty, oglądając wszystkie dostępne dla niego szczegóły ze swojej pozycji na kanapie. - Dziękuję za przyjęcie, pani. - To rzekłszy, ukłonił się Upiornej z uśmiechem.
Gif :
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Re: Komnata Drossel
Czw 6 Cze - 10:20
Czw 6 Cze - 10:20
Droga, którą przeszli była bardzo przyjemna i prosta. Dawno nie chodził po tak dobrze wyrównanej drodze. Jego podróże często zmuszały go do podróżowania pomiędzy światami, prowadziły bezdrożami czy też po prostu przez miejsca, które w żaden sposób nie zaliczały się do bezpiecznych. Widział, że Ophelia nieco straciła kondycji, zaśmiałby się, ale nie chciał urazić jej dumy przy młodzieńcu. Świat wokół nie miał prawa wiedzieć o ich słabościach, dlatego musieli je wzajemnie chronić.
Gdy tylko przekroczyli próg, pałacu poczuł ten nostalgiczny chłód, który dawały kamienne ściany tego typu budowli. Był to chłód bardzo zbliżony do tego, który odczuwa się, wchodząc w upalny dzień do katedry. Był przyjemny, orzeźwiający, a zarazem strasznie oddzielony od rzeczywistości. Jakby grube kamienne ściany robiły wszystko, co w ich mocy, aby oddzielić swoich gości, od wszystkiego, co otaczało budowlę, przed całym cholernym światem.
Gdy weszli do komnaty Drossel, od razu postawił krok w kierunku łoża, powstrzymał się jednak i zaśmiał cicho. Ty stary głupcze... Nie przy dzieciach. Skarcił samego siebie w myślach i usiadł w poprzek na fotelu, zwieszając nogi przez jedno oparcie a swój tors przez drugie. Tak mu było najwygodniej, nie potrafił jakoś znaleźć miejsca na tych szlachetnych fotelach.
- Dobrze kochana, będę uważał - powiedział rozbawionym głosem. Wiedział, że jeśli ktoś miał podsłuchiwać, to najprawdopodobniej robiłby to właśnie teraz. Jeśli ktokolwiek poznał Ivora, to na pewno już nadstawiają uszu i czekają na kolejny wybryk jego wybuchowego charakteru. - Ładnie tutaj masz, Ophelio. Czuję pewnego rodzaju nostalgię, wszystkie swoje pokoje dekorujesz tak samo
Gdy tylko przekroczyli próg, pałacu poczuł ten nostalgiczny chłód, który dawały kamienne ściany tego typu budowli. Był to chłód bardzo zbliżony do tego, który odczuwa się, wchodząc w upalny dzień do katedry. Był przyjemny, orzeźwiający, a zarazem strasznie oddzielony od rzeczywistości. Jakby grube kamienne ściany robiły wszystko, co w ich mocy, aby oddzielić swoich gości, od wszystkiego, co otaczało budowlę, przed całym cholernym światem.
Gdy weszli do komnaty Drossel, od razu postawił krok w kierunku łoża, powstrzymał się jednak i zaśmiał cicho. Ty stary głupcze... Nie przy dzieciach. Skarcił samego siebie w myślach i usiadł w poprzek na fotelu, zwieszając nogi przez jedno oparcie a swój tors przez drugie. Tak mu było najwygodniej, nie potrafił jakoś znaleźć miejsca na tych szlachetnych fotelach.
- Dobrze kochana, będę uważał - powiedział rozbawionym głosem. Wiedział, że jeśli ktoś miał podsłuchiwać, to najprawdopodobniej robiłby to właśnie teraz. Jeśli ktokolwiek poznał Ivora, to na pewno już nadstawiają uszu i czekają na kolejny wybryk jego wybuchowego charakteru. - Ładnie tutaj masz, Ophelio. Czuję pewnego rodzaju nostalgię, wszystkie swoje pokoje dekorujesz tak samo
We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Wto 13 Sie - 21:44
Wto 13 Sie - 21:44
z/t x3
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 0:03
Pon 25 Lis - 0:03
— Gorąco tu. — rzuciła, gdy jej długie palce walczyły z tasiemką ciężkiej sukni. Zaraz materiał znalazł się na podłodze, a ona bez krępacji stanęła przed Beatrice w koronkowej bieliźnie niewątpliwie przemyconej ze Świata Ludzi. Cóż mogła poradzić; była znacznie wygodniejsza niż to, co oferowała Kraina Luster. — Cóż za męczący dzień... Potrzebuję kąpieli.
— Dołączysz się do mnie, lady? — zapytała przygryzając wargę, gdy pozbywała się kolejnej partii odzieży. Tym razem trafiło na gorset, który znalazł się na progu pomiędzy bawialnią, w której się znajdowały, a sypialnią upiornej. Oczywiście, nie rozrzucała ubrań bezcelowo. Nie czekając na odpowiedź Beatrice ruszyła do łazienki, po drodze zostawiając ścieżkę ze swojej bielizny. Uznała to za znacznie ciekawsze, niż zwykłe rzucenie się na dawną kochankę. Ophelia zdecydowanie należała do kobiet, które nie lubią się śpieszyć. Miały przecież sporo czasu na nacieszenie się sobą; tym razem przecież nie groziło im nakrycie przez jej zaborczego męża...
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 8:07
Pon 25 Lis - 8:07
Wysłuchiwała po drodze historii swej damy. Śmierć rodziców i małżonka... Zadziwiające, jak w tej kwestii różniła się lady Aescher od lady Avgrunnen, które obie straciły swoje rodziny, a jednak reagowały na to zupełnie inaczej. Jeszcze dziwniejsze było to, jak rozwinęła się elokwencja Ophelii od ich ostatniego spotkania - raczej ilość niż jakość, bo pięknie mówić umiała już wcześniej.Czyżby przeprowadzka do bardziej gwarnych, ludnych okolic Krainy miała z tym coś wspólnego?
Ach, wreszcie dotarły do pałacu. Wówczas zmieniły temat na bardziej, powiedzmy, pospolity. Beatrice nie miała tak wielkiego doświadczenia w stosunkach między rodami, lecz nawet ona wiedziała, że niebezpiecznie jest rozmawiać o "ważnych" sprawach w takim miejscu jak to. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Zresztą wkrótce przemówią inaczej niż zwykłymi słowami...
Wzrok lady Aescher pomknął za płaszczem lecącym na fotel, zaś gdy powróciła do swej pani, dostrzegła ją niemal tak, jak ją matka na świat wydała, okrytą jedynie paroma skrawkami materiału bielizny. W mig jej umysł skupił się wyłącznie na tej pięknej, alabastrowej skórze i na tych kształtach proszących się o złapanie i ugniatanie w dłoniach niby świeży śnieg.
Nie zamierzała czekać długo na swą kochankę. Nim odpowiedziała słownie, już powoli ruszyła za swą damą. Powoli, bez pośpiechu, samej raz za razem zsuwając z siebie odzienie po drodze na wzór pani tych komnat. A ponieważ miała na sobie niewątpliwie mniej niż Ophelia - wszak w podróży nie nada się suknia ni inne ciężkie stroje - to sama błyskawicznie stanęła u progu łazienki niemal całkiem rozebrana. Chłód tych komnat muskający czule jej skórę przypominał jej rodzinne strony... Zaś wizja ponownego wpadnięcia w objęcia lady Avgrunnen rozpalała ją od wewnątrz. Chciała ponownie poczuć przy sobie jej ciało, ściskać je, wycałować, zasmakować go jak wtedy...
Nie ociągając się dłużej, Beatrice uchyliła drzwi łazienki i zrzuciwszy ostatnie skrawki materiału ze swego bladego jak północne lodowce ciała, stanęła przed swą panią, uśmiechając się łagodnie. Nie obawiała się przy niej ani jednej ze swych skaz...
Ach, wreszcie dotarły do pałacu. Wówczas zmieniły temat na bardziej, powiedzmy, pospolity. Beatrice nie miała tak wielkiego doświadczenia w stosunkach między rodami, lecz nawet ona wiedziała, że niebezpiecznie jest rozmawiać o "ważnych" sprawach w takim miejscu jak to. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Zresztą wkrótce przemówią inaczej niż zwykłymi słowami...
Wzrok lady Aescher pomknął za płaszczem lecącym na fotel, zaś gdy powróciła do swej pani, dostrzegła ją niemal tak, jak ją matka na świat wydała, okrytą jedynie paroma skrawkami materiału bielizny. W mig jej umysł skupił się wyłącznie na tej pięknej, alabastrowej skórze i na tych kształtach proszących się o złapanie i ugniatanie w dłoniach niby świeży śnieg.
Nie zamierzała czekać długo na swą kochankę. Nim odpowiedziała słownie, już powoli ruszyła za swą damą. Powoli, bez pośpiechu, samej raz za razem zsuwając z siebie odzienie po drodze na wzór pani tych komnat. A ponieważ miała na sobie niewątpliwie mniej niż Ophelia - wszak w podróży nie nada się suknia ni inne ciężkie stroje - to sama błyskawicznie stanęła u progu łazienki niemal całkiem rozebrana. Chłód tych komnat muskający czule jej skórę przypominał jej rodzinne strony... Zaś wizja ponownego wpadnięcia w objęcia lady Avgrunnen rozpalała ją od wewnątrz. Chciała ponownie poczuć przy sobie jej ciało, ściskać je, wycałować, zasmakować go jak wtedy...
Nie ociągając się dłużej, Beatrice uchyliła drzwi łazienki i zrzuciwszy ostatnie skrawki materiału ze swego bladego jak północne lodowce ciała, stanęła przed swą panią, uśmiechając się łagodnie. Nie obawiała się przy niej ani jednej ze swych skaz...
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 11:55
Pon 25 Lis - 11:55
— Wejdziesz? — zapytała robiąc kobiecie miejsce w wannie pełnej gorącej wody. Tu należy dodać, że Królowa Lodu miała jedną słabość niezgodną z jej żywiołem; uwielbiała długie i gorące kąpiele. Szczególnie, gdy za oknem robiło się coraz zimniej i ciemniej, a jedyne źródło światła stanowiły rozstawione na podłodze świece. Tak, jak teraz.
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 13:08
Pon 25 Lis - 13:08
Ujrzała ją tam, ułożoną w wannie. Nieopisanie piękną, niczym nieskrępowaną, kuszącą każdym najmniejszym skrawkiem jej ciała. Serce zakołatało w piersi Beatrice, gdy stała tak w drzwiach i oglądała uważnie jej piękną figurę, a gdy dostrzegła i poczuła na sobie jej własne lubieżne spojrzenie, nie omieszkała powieść dłońmi wzdłuż swego ciała. Powoli, dokładnie, aż wydobywając z siebie cichy pomruk niby zadowolona kotka. Zupełnie jakby sugerowała swojej lady Avgrunnen, gdzie powinna skupić wzrok: na kształtnych piersiach, na wąskiej talii, na stonowanym brzuchu, a może na krągłych udach? Wszystko to było do jej pełnej dyspozycji. Nie musiała ani nie zamierzała niczego się przy niej wstydzić ani przed niczym się powstrzymywać.
To chwila wyłącznie dla nich.
- Z dziką rozkoszą, moja pani… - odrzekła lady Aescher i zbliżyła się posłusznie do wanny.
Wsunęła stópkę do gorącej wody, westchnęła z przyjemnego ciepła, następnie weszła już całkiem i z rozkoszą rozbrzmiewającą w cichych pomrukach uklękła nie naprzeciwko, nie obok, lecz bezpośrednio na swojej Ophelii. Czuła jej ciało swoim ciałem, aż dreszcz przeszedł wzdłuż jej pleców. Tak dawno nie czuła tak przyjemnej mieszanki odczuć. Nozdrza Beatrice wypełniła woń róż i bzu, jej oczy zawiesiły się na jej oczach i powoli zjechały niżej.
- Jesteś, moja pani, równie piękna, co ostatnim razem, gdy się widziałyśmy. Może wręcz wypiękniałaś… - szepnęła do arystokratki, zaczynając wodzić poranionymi dłońmi wojowniczki po barkach swojej damy. Samymi opuszkami palców zjechała niżej i połaskotała ją po żebrach.
To chwila wyłącznie dla nich.
- Z dziką rozkoszą, moja pani… - odrzekła lady Aescher i zbliżyła się posłusznie do wanny.
Wsunęła stópkę do gorącej wody, westchnęła z przyjemnego ciepła, następnie weszła już całkiem i z rozkoszą rozbrzmiewającą w cichych pomrukach uklękła nie naprzeciwko, nie obok, lecz bezpośrednio na swojej Ophelii. Czuła jej ciało swoim ciałem, aż dreszcz przeszedł wzdłuż jej pleców. Tak dawno nie czuła tak przyjemnej mieszanki odczuć. Nozdrza Beatrice wypełniła woń róż i bzu, jej oczy zawiesiły się na jej oczach i powoli zjechały niżej.
- Jesteś, moja pani, równie piękna, co ostatnim razem, gdy się widziałyśmy. Może wręcz wypiękniałaś… - szepnęła do arystokratki, zaczynając wodzić poranionymi dłońmi wojowniczki po barkach swojej damy. Samymi opuszkami palców zjechała niżej i połaskotała ją po żebrach.
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 23:02
Pon 25 Lis - 23:02
— Widocznie wdowieństwo mi służy. — roześmiała się mile połechtana jej słowami. Sama Drossel nie była zbyt wylewna jeśli chodziło o mówienie o swoich uczuciach, wychodząc z założenia, że o wiele lepiej świadczą o nich czyny. Chwyciła prawą dłoń kochanki i złożyła na niej delikatne niczym pierwszy śnieg pocałunki ze szczególnym uwzględnieniem jej wszystkich ran oraz blizn.
— Od czasu naszego spotkania nie tknęłam żadnej innej kobiety. — wyznała półszeptem.
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Pon 25 Lis - 23:53
Pon 25 Lis - 23:53
Och, spośród wszystkich osób, które znała lady Aescher, to właśnie lady Avgrunnen powinna wiedzieć najlepiej, jak nieposłuszna bywa jej kochanka. Jak wiele zasad w swoim czasie przyszło jej złamać. Lecz to było co innego. Coś znacznie, znacznie przyjemniejszego niż wszystko, czego się za młodu dopuściła...
Pomruk opuścił usta bezrogiej arystokratki, kiedy poczuła na swym ciele lodowate dłonie Ophelii. Gorąca woda i olejki relaksowały jak mało co, z kolei chłód jej ciała doskonale pobudzał, co nadawało ich bliskości jeszcze większej rozkoszy. Ostrożnie wplotła palce jednej dłoni w srebrzyste kaskady jej włosów, podczas gdy jej druga dłoń była zasypywana istnym gradem pocałunków. Ranka po rance. Blizna po bliźnie. Aksamitne usta jej mroźnej wybranki były jak najprawdziwszy balsam; dawały ukojenie wszelkim bólom i nerwom... Wiedziała o tym od dawna, lecz wciąż uczucie to nie przestawało jej zadziwiać tak samo jak tej pierwszej wspólnej nocy...
Pocałunki nie przestawały. Ophelia wspinała się wyżej i wyżej, smakując swojej rycerki, która to drgała i uginała się pod jej pieszczotami, wydając z siebie co najmniej niegodne arystokratki pomruki, aż wreszcie usta kobiety spoczęły na jej policzku. Lady Avgrunnen mogła poczuć na nim dyskretny makijaż. A także nietypowe nierówności. Niewątpliwie wcześniej ich tam nie było. Lecz nie przeszkadzało to Beatrice, która trwała w miejscu i pozwalała się wycałowywać, pieścić i dotykać na wszelkie inne sposoby. Musiała pokazać, że nie jest taka niecierpliwa, jak jej słodka pani sądzi.
- Może to dlatego twój dotyk nijak się nie zmienił. Wciąż jest taki sam jak tamtego wieczora... - odrzekła jej na ucho, muskając je wargami. - Czuły. Delikatny... lecz stanowczy i pewny siebie... Dawno nie czułam go na sobie. Stęskniłam się...
Pomruk opuścił usta bezrogiej arystokratki, kiedy poczuła na swym ciele lodowate dłonie Ophelii. Gorąca woda i olejki relaksowały jak mało co, z kolei chłód jej ciała doskonale pobudzał, co nadawało ich bliskości jeszcze większej rozkoszy. Ostrożnie wplotła palce jednej dłoni w srebrzyste kaskady jej włosów, podczas gdy jej druga dłoń była zasypywana istnym gradem pocałunków. Ranka po rance. Blizna po bliźnie. Aksamitne usta jej mroźnej wybranki były jak najprawdziwszy balsam; dawały ukojenie wszelkim bólom i nerwom... Wiedziała o tym od dawna, lecz wciąż uczucie to nie przestawało jej zadziwiać tak samo jak tej pierwszej wspólnej nocy...
Pocałunki nie przestawały. Ophelia wspinała się wyżej i wyżej, smakując swojej rycerki, która to drgała i uginała się pod jej pieszczotami, wydając z siebie co najmniej niegodne arystokratki pomruki, aż wreszcie usta kobiety spoczęły na jej policzku. Lady Avgrunnen mogła poczuć na nim dyskretny makijaż. A także nietypowe nierówności. Niewątpliwie wcześniej ich tam nie było. Lecz nie przeszkadzało to Beatrice, która trwała w miejscu i pozwalała się wycałowywać, pieścić i dotykać na wszelkie inne sposoby. Musiała pokazać, że nie jest taka niecierpliwa, jak jej słodka pani sądzi.
- Może to dlatego twój dotyk nijak się nie zmienił. Wciąż jest taki sam jak tamtego wieczora... - odrzekła jej na ucho, muskając je wargami. - Czuły. Delikatny... lecz stanowczy i pewny siebie... Dawno nie czułam go na sobie. Stęskniłam się...
Gif :
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Re: Komnata Drossel
Wto 26 Lis - 20:50
Wto 26 Lis - 20:50
We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Czw 28 Lis - 0:32
Czw 28 Lis - 0:32
— Kto Ci to zrobił? — zapytała jedną ręką obmywając jej policzek z pudru, podczas gdy druga swoim uściskiem uniemożliwiała kochance ucieczkę. Robiła to powoli i delikatnie, jakby bała się, że jej dotyk sprawi upiornej ból, nawet jeśli rana na mlecznej skórze zdążyła się już dawno zabliźnić. Nie spodziewała się jednak uzyskać odpowiedzi; sądziła, że jej rycerz uniesie się dumą i będzie uparcie milczeć w tej kwestii. Rozumiała to i nie zamierzała naciskać. Zamiast tego jej usta ponownie wybrały się na wycieczkę po twarzy lady Aescher. Tym razem wędrówka rozpoczęła się od czoła, przez łuk brwiowy i nos, na którego czubku złożyła całusa. Trwało to dłuższą chwilę, zanim Ophelia zdobyła się na odwagę, by musnąć wargi kochanki swoimi; w końcu ich usta połączyły się w pocałunku, łagodnym w swej nieśmiałości, zupełnie jakby robiła to pierwszy raz.
— Sir Tyree — westchnęła opierając łokcie o brzeg wanny i nieco odchyliła głowę do tyłu. Jeśli w ten sposób przypadkiem wyeksponowała jędrny biust, to nie zapowiadało się na to, by miała się tym faktem specjalnie przejąć. Jej ciało było idealne w każdym calu i nie miała powodów, by je ukrywać. — Wanna może nie należy do największych, ale zmieści jeszcze jednego barona. Chyba, że wolisz poczekać w bawialni, ale ostrzegam, że może to trochę potrwać...
— Pomożesz mi ukarać tego bezczelnego podglądacza? — wyszeptała tuż przy jej uchu, tak cicho, by Cień nie był w stanie tego usłyszeć. W jaki sposób zamierzała wymierzyć karę? Póki co, niech zostanie to jej słodką tajemnicą. Teraz zależało jej na uśpieniu czujności Ivora zapraszając go do wspólnej zabawy...
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Pią 29 Lis - 10:19
Pią 29 Lis - 10:19
Gdzie nie dotknęły jej dłonie Ophelii, tam mogła ona poczuć mięśnie. Twarde, spięte, niczym ciało wojownika gotowego w każdej chwili do walki. Lecz dotyk kochanki sprawiał, że błyskawicznie wiotczały w przyjemności. Lady Aescher nikomu nigdy nie dała się tak dotykać. To był przywilej zarezerwowany wyłącznie dla lady Avgrunnen. Dla tej lodowatej, a rozpalającej w jej sercu dziki ogień kobiety. Pozwalała jej się muskać, dotykać, masować i - tak jak teraz - przyciągać do siebie wedle uznania. Sama objęła czule swą kochankę wokół talii. Przyjemny dreszcz przeszedł jej po plecach na uczucie jej zwinnych palców. Któż by się nie oddał tej rozkoszy?
Przylgnęła policzkiem do obmywającej go dłoni. Puder spłynął z twarzy Beatrice, odsłonił szpetną bliznę na jej twarzy. Dłonie jej kochanki nijak jej nie bolały; wręcz przeciwnie, jej dotyk był niczym balsam na najgłębsze i najskrytsze rany. Nie miała w zwyczaju opowiadać o swych historiach, lecz Ophelia... Może pozwoli sobie uchylić ledwie rąbka tajemnicy... Specjalnie dla niej.
- To tylko pamiątka z walki, dla rycerza dumnie broniącego swego domu... - odrzekła enigmatycznie, spoglądając jej głęboko w oczy. Cóż kryło się w tym pięknym błękicie...?
Przymknęła po chwili oczy, czując, jak aksamitne usta ukochanej znów po niej wędrują. Na każdego z niezliczonych całusów odpowiadała cichutkim pomrukiem zadowolenia i z każdą chwilą przylegała do swej damy coraz ściślej. I wreszcie złączyły się w pocałunku w same usta. Czułym, nieśmiałym, delikatnym. Zupełnie jak tamtego wieczora, kiedy się poznały. Nie zamierzała nalegać na więcej. Nie teraz. Nie powinny się spieszyć. Przecież mają dla siebie czas. Całe godziny, jeśli trzeba...
I nagle do uszu obu mroźnych kochanek dotarł głos. Głos mężczyzny. Czyżby Ophelia znalazła sobie nowego kochanka? I czyżby ów kochanek czuł zazdrość? Tyree... I do tego baron! Czy znała to nazwisko? Wydawało jej się dość niespotykane. Lecz prawdę powiedziawszy, dla Beatrice wiele znanych osób w centralnej Krainie Luster było zupełnie nieznanych; wszak dopiero niedawno opuściła swą mroźną i cichą północ.
Powróciła wzrokiem z drzwi na swą kochankę. Sama nie potrafiła stwierdzić, co zrobić w takiej sytuacji. Nigdy przedtem nie była z dwoma partnerami naraz. Lecz z drugiej strony... Sugestia Ophelii... Brzmiała nader intrygująco.
- Powiedz mi tylko, co robić - odpowiedziała jej równie cicho, przylegając do swej kochanki ściślej. Ciekawe, z kim takim mają do czynienia. I przede wszystkim, jakie plany ma co do swego podglądacza jej lady...
Przylgnęła policzkiem do obmywającej go dłoni. Puder spłynął z twarzy Beatrice, odsłonił szpetną bliznę na jej twarzy. Dłonie jej kochanki nijak jej nie bolały; wręcz przeciwnie, jej dotyk był niczym balsam na najgłębsze i najskrytsze rany. Nie miała w zwyczaju opowiadać o swych historiach, lecz Ophelia... Może pozwoli sobie uchylić ledwie rąbka tajemnicy... Specjalnie dla niej.
- To tylko pamiątka z walki, dla rycerza dumnie broniącego swego domu... - odrzekła enigmatycznie, spoglądając jej głęboko w oczy. Cóż kryło się w tym pięknym błękicie...?
Przymknęła po chwili oczy, czując, jak aksamitne usta ukochanej znów po niej wędrują. Na każdego z niezliczonych całusów odpowiadała cichutkim pomrukiem zadowolenia i z każdą chwilą przylegała do swej damy coraz ściślej. I wreszcie złączyły się w pocałunku w same usta. Czułym, nieśmiałym, delikatnym. Zupełnie jak tamtego wieczora, kiedy się poznały. Nie zamierzała nalegać na więcej. Nie teraz. Nie powinny się spieszyć. Przecież mają dla siebie czas. Całe godziny, jeśli trzeba...
I nagle do uszu obu mroźnych kochanek dotarł głos. Głos mężczyzny. Czyżby Ophelia znalazła sobie nowego kochanka? I czyżby ów kochanek czuł zazdrość? Tyree... I do tego baron! Czy znała to nazwisko? Wydawało jej się dość niespotykane. Lecz prawdę powiedziawszy, dla Beatrice wiele znanych osób w centralnej Krainie Luster było zupełnie nieznanych; wszak dopiero niedawno opuściła swą mroźną i cichą północ.
Powróciła wzrokiem z drzwi na swą kochankę. Sama nie potrafiła stwierdzić, co zrobić w takiej sytuacji. Nigdy przedtem nie była z dwoma partnerami naraz. Lecz z drugiej strony... Sugestia Ophelii... Brzmiała nader intrygująco.
- Powiedz mi tylko, co robić - odpowiedziała jej równie cicho, przylegając do swej kochanki ściślej. Ciekawe, z kim takim mają do czynienia. I przede wszystkim, jakie plany ma co do swego podglądacza jej lady...
Gif :
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Re: Komnata Drossel
Pon 2 Gru - 15:20
Pon 2 Gru - 15:20
We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.
We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.
Our quills drink in the light
like ink.
Murder of crows
Dilys Rose
Głos: #009966
MG: #CC0033
Gif :
Godność :
Księżna Ophelia Rosemary von Avgrunnen; Lady Ravnbakke, Pani z Lodowych Gór
Wiek :
Ponad dwa stulecia, wizualnie mniej niż 30 lat
Rasa :
Upiorna Arystokracja
Wzrost / Waga :
166 | 51
Znaki szczególne :
Długie srebrne włosy, które rozpuszczone sięgają arystokratce aż za kolana. Zapach jaśminu lub białego bzu oraz białe szaty.
Pod ręką :
Rapier z posrebrzaną rękojeścią
Zawód :
Dama dworu, trucicielka, żar chaosu pod lodem stoicyzmu
DrosselMieszkaniec
Re: Komnata Drossel
Pon 2 Mar - 12:30
Pon 2 Mar - 12:30
— Północ jest nieokiełznana tylko wtedy, gdy jestem tam ja, mój drogi. — odrzekła z tajemniczym uśmiechem celowo przemilczając temat listu. Nie chciała niepokoić Beatrice, poza tym czułaby się w obowiązku wyjaśniać jej cała historię z Lun'narthem, a na to nie miała w tamtym momencie najmniejszej ochoty. To nie wojna jej kochanki, tylko Ophelii i Ivora i to oni muszą sobie z tym poradzić.
- Dzieci mogą iść spać, dorośli się bawią:
- — Beatrice, moja droga, czy byłabyś w stanie coś dla mnie zrobić? — zwróciła się czule do kochanki, podczas gdy palce, które wcześniej gładziły policzek arystokratki, znalazły się teraz na jej sutku, który zaczęła pieścić, lekko szczypać oraz ciągnąć. — W walizce pod moim łożem ukryta jest biała szkatułka ze srebrnym płatkiem śniegu na wieczku. Czy mogłabyś mi ją przynieść?
____ Wypuściła kobietę z objęć pozwalając jej udać się do sypialni. Znalezienie szkatułki powinno zająć jej kilka minut, szczególnie, że pod łóżkiem Ophelii znajdowało się kilka walizek, co dawało jej chwilę sam na sam z Ivorem.
— To byłoby zbyt proste i... nudne. — odparła odwracając się w stronę mężczyzny, podczas gdy jej zimna, pomimo temperatury wody, dłoń spoczęła na udzie mężczyzny, kierując się coraz wyżej. — A dobrze wiesz, że nie znoszę nudy. Wejdź do wanny.
GośćGość
Re: Komnata Drossel
Sob 7 Mar - 18:38
Sob 7 Mar - 18:38
Badawczym wzrokiem ogarnęła jestestwo przybysza. Już po samej jego sylwetce zdołała poznać, że nie mają do czynienia z jakimś płytkim i leniwym szlachcicem; zresztą nie wyobrażała sobie, by ktoś tego sortu miałby kiedykolwiek przykuć uwagę kogoś takiego jak Ophelia. O nie. Przed nimi stał prawdziwy wojownik, umiejący faktycznie zrobić użytek ze swego ciała nie tylko w osobistych komnatach lady. Zaś rozliczne blizny na jego umięśnionym ciele tylko potwierdziły domysły drugiej pani lodu. Nie tylko to, ale także zbudziły w niej swego rodzaju szacunek do nieznanego jej jeszcze kochanka jej damy...
- Do wszystkich poniżej 18. roku życia: nie wchodzić! Albo wchodźcie. Jestem znakiem, nie powstrzymam was:
- Usta Beatrice opuściło zduszone westchnienie. Dłoń jej lady spoczęła na jej piersi, a jej palce wnet zabrały się za pieszczoty. Być może i jej gość usłyszał ten rozkoszny pomruk wydobywający się ze strony kogoś tak - zdawałoby się - zimnego i zdystansowanego. Wzrok kobiety spoczął najpierw na mężczyźnie, potem zaś przeniósł się na Ophelię, która już uwolniła swą damę z objęć. Spoglądała na nią jednocześnie ulegle i zazdrośnie, chcąc w zaintrygowaniu spełnić jej prośbę, lecz także chcąc pozostać przy niej.
- Postaram się wrócić jak najszybciej - szepnęła kochance na ucho i powoli wstała z wanny, lecz nie przed figlarnym skubnięciem zębami owego ucha.
Nie przejmowała się nagością czy choćby wilgocią swego ciała. Do chłodu również się przyzwyczaiła; w jej domu na skraju cywilizacji było zimniej. Przy okazji pozwoliła zarówno Ophelii, jak i jej zamaskowanemu kochankowi ogarnąć swoje ciało. Jeżeli jej pani się nie krępowała, to i ona nie widziała powodu. Pozwalając lśniącym białym włosom spłynąć kaskadą wzdłuż pleców, udała się powolnym krokiem do sypialni.
Szkatułka pod łóżkiem, powiedziała Ophelia. Biała, z płatkiem śniegu... Powinna ją szybko odnaleźć.
Spectrofobia :: Hyde Park :: Archiwum X
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|