Sala Jaśminowa

Velo
Gif :
Sala Jaśminowa 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Sala Jaśminowa
Pon 8 Lip - 23:51

Na amatorów-aktorów (czyli amaktorów) czekał w sali ponad sześdziesięcioletni mężczyzna ze związanymi w koczek samuraja, noszącymi ślady siwizny włosami i nieodłączną skórzaną kamizelką. Rozparł się na postawionym tył na przód krześle i popatrywał na wchodzące do sali osoby.
— Siadajcie, siadajcie - zachęcał, tylko po to, by za chwilę wstać, i o to samo poprosić pozostałych. Wtedy podchodził do każdego i podawał mu dłoń, przedstawiając się: Harrison Ford. (Trzeba nadmienić, że wcale nie wyglądał jak Harrison Ford.)
— No dalej, zróbcie to samo między sobą! — zawołał gdzieś w połowie. — Do diaska! Chcecie ćwiczyć rzecz tak odsłaniającą jak aktorstwo między obcymi ludźmi?
Gdy skończyli to nagłe zadanie, Harrison zaproponował zaraz drugie:
— Proszę powiedzieć sąsiadowi po lewej, a później temu po prawej co robiłeś cały dzisiejszy dzień. Temu po lewej jako kobieta, temu po prawej odgrywając mężczyznę.
Po prawicy Streichera odwrócił się do niego starszy pan i trzepocząc rzęsami, zaczął opowiadać o shoppingu z wnuczką.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala Jaśminowa
Sob 13 Lip - 0:14
Czekającego na wszystkich prowadzącego Kurt pozdrowił krótkim skinieniem głowy. Skąd wiedział, że ten mężczyzna będzie nauczycielem? Jako jedyny siedział na środku i wydawał się być zrelaksowany. Swoje latka miał, ale nadal wyglądał na pełnego energii.
Streicher zajął swoje miejsce ale już po chwili wstał, zachęcony słowami starszego i dodatkowo tym, że inni również podnieśli zadki.
Szatyn nie zwrócił uwagi na podawane nazwisko. Nie należał do osób medialnych czy obytych w szołbiznesie, więc od razu nie skojarzył danych z popularnym niegdyś aktorem. Możliwe, że stary podał fałszywe nazwisko, ale czy ktoś by się tym przejął? Kurt przyszedł tu w konkretnym celu - nauczyć się grać. Nie na komputerze, bo to umiał, nie na nerwach, bo i to mu nieźle wychodziło jeśli się postarał. Miał się nauczyć podstaw aktorstwa. Poznać nowych ludzi, spróbować się zaprzyjaźnić... Pokazać od tej dobrej, ludzkiej strony. Towarzyskiej strony.
- Kurt Streicher. - przedstawił się, nie owijając w bawełnę. I tak nikt go tu nie zna, nie rozpoznawał wśród obecnych żadnej znajomej twarzy a starał się przynajmniej z widzenia kojarzyć współpracowników. Nie obawiał się wykrycia czy ataku. Nie w Świecie Ludzi.
Drugie zadanie było już bardziej wymagające (Niemiec chyba nie zrozumiał co miało dać pierwsze) i wymagało małego pokazu umiejętności. Grzecznie wysłuchał wywodu dziaduszka, kiwając głową ze zrozumieniem. Nie przerywał, ale kiedy tylko wyłapał sens wypowiedzi (shopping) pozwolił, by informacje które uzyskał wleciały jednym i wyleciały drugim uchem. Chyba nie musi zapamiętywać szczegółów wyprawy z wnusią, prawda? Oby.
Kiedy tamten skończył, Kurt cicho westchnął. Co robił cały dzień? Zanim tutaj przyszedł?
- Uch, obudziłem się, wypiłem kawę, potrenowałem trochę na siłowni, wziąłem prysznic, chwilę pograłem na konsoli i przyszedłem tutaj. - powiedział monotonnym głosem - To wszystko.
Oj chyba będzie z niego trudny uczeń. A może po prostu nie miał talentu? Jedno było pewne, bardzo chciał się czegoś nauczyć by inni przestali widzieć w nim tylko twardego, kwadratowo-głowego żołnierza.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Sala Jaśminowa 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Sala Jaśminowa
Pon 29 Lip - 17:16

— No dalej, dalej, a teraz zwracamy się w drugą stronę i robimy to samo. W odgrywanie przeciwnych płci wkładamy jeszcze więcej serca, to wam się później przyda.
Harrison zaczął krążyć pomiędzy parami, popatrując, przysłuchując się i wtrącając uwagi pomiędzy kwestiami, nie przerywając nikomu. Na sali powoli zaczął nieść się śmiech i chichot to z jednej, to z drugiej strony, szczególnie podczas odgrywania drugiej płci. Niektórzy ludzie poprzychodzili tu wraz z przyjaciółmi, ale krąg znajomych w którymś momencie się kończył i należało otworzyć usta do nieznajomego obok.
Staruszek nie wydawał się poruszony monotonem Kurta. Odwrócił się bez słowa do drugiej osoby. Po lewej stronie Kurta stała z kolei brunetka o pogodnym spojrzeniu, mniej więcej w jego wieku. Spoglądała na niego z dołu, bo była przynajmniej o głowę niższa, jakby czekając co ma jej do powiedzenie.
Nauczyciel był coraz bliżej ich pary. Co przyciągnie większą uwagę - brak wysiłku czy właśnie nieumiejętna gra? A może Niemcowi nie przeszkadza, że może przyciągnąć uwagę nauczyciela, a więc i całej sali?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala Jaśminowa
Pon 29 Lip - 22:49
Cala rozbrzmiała głosami, co początkowo zaskoczyło Streichera nawykłego do wojskowego drylu, kiedy to żołnierz odzywa się tylko na konkretny rozkaz. Chyba faktycznie za dużo czasu przesiadywał w jednostce. Może wyjście poza znajome tereny dobrze mu zrobi? Jak na razie nie żałował decyzji, bo wszystkie siedzące w sali osoby były względnie miłe - nikt go nie zaczepiał, nie drażnił i było spokojnie.
Już po chwili szum rozmów podziałał na niego jak miła dla ucha muzyka, poprawiająca nastrój, pozwalająca odpocząć umysłowi i rozluźniająca spięte mięśnie. Mężczyzna nawet lekko się uśmiechnął, rozglądając się zmęczonym spojrzeniem. Nie zatrzymał wzroku na nikim konkretnym, zwyczajnie chciał obejrzeć zgromadzonych, bez złych zamiarów.
Kiedy nauczyciel nakazał odwrócić się w drugą stronę i odegrać przeciwną płeć, spojrzał na siedzącą obok kobietę i - o bogowie- zrobił minę męczennika. On i jakikolwiek wyraz inny niż znudzenie? Święto we wsi. Zrobiło mu się po prostu głupio, że musi odegrać kobietę przed... kobietą. Powinien zmienić ton głosu? Uśmiechnąć się głupkowato? Zacząć paplać o zakupach, tak jak dziadek?
Nie był uprzedzony do płci pięknej. Szanował kobiety i w tej chwili najzwyczajniej nie chciał jej ranić swoją marną grą aktorską.
- Miałam naprawdę męczący poranek. - zaczął neutralnie, jedynie lekko zmieniając wysokość głosu i swobodę mowy - Zaspałam, dlatego w biegu przygotowałam śniadanie dzieciakom i mężowi. Wyrobiłam się, ale w stresie zapomniałam o napojach. Dobrze, że dzieci dostają kieszonkowe, pewnie kupią coś sobie w szkole. - westchnął, uważając, by nie przesadzić - Potem zajęłam się domem, bo po urodzinach syna w salonie panował ogromny bałagan. Samo sprzątanie zajęło cztery godziny, dasz wiarę? - zaczepił kobietę i zarumienił się, bo chyba było to niestosowne - Zakupy zajęły godzinę, zaniosłam wszysko do domu ale nawet jeszcze nie zaczęłam przygotowań. Przyjechałam tutaj. Trudno, Peter, mój mąż, będzie musiał zamówić dzieciakom pizzę. Może nie będzie zły. - opuścił wzrok udając smutek, ale szło mu... topornie. Uznał w końcu, że to max jego możliwości i zamknął jadaczkę, odwracając się na wprost i paląc cegłę tak mocno, że kolor jego twarzy przypominał teraz kolor soczystego pomidora.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Sala Jaśminowa 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Sala Jaśminowa
Pon 12 Sie - 0:58

Gdy skończył mówić, kobietka zachichotała, a później, jakby przyłapana, lub jak gdyby zrobiło jej się głupio, urwała nagle, zasłoniła pełne wargi dłonią i też spaliła buraka.
— Przepraszam! — wypaliła, zduszenie, wwiercając ciemnozielone spojrzenie w Kurta. Oczy miała okrągłe jak pięć złotych. — Myślałam, że mamy mówić prawdę, tylko zmieniając płcie. To dlatego zaczęłam się śmiać. Nerwy. — Znów zduszony chichot, przystający bardziej nastolatce, a nie dwa razy starszej kobiecie. Choć nadal w jakiś sposób jej pasował. — Nie sądziłam, że prawdziwe granie będzie tak... trudne. Myślałam, że skoro potrafię udawać — wzruszyła ramionami, nieco już rozluźniona — to aktorstwo będzie pestką. No dobrze, bo zaraz wylecę za gadanie nie na temat. Chyba nie wymyślę niczego tak barwnego jak pan z marszu, więc... będzie trochę prawdy, trochę nie.
Brunetka odgarnęła grzywkę z oczu, założyła z tyłu ręce i z poważną, zaciętą miną oraz niskim głosem zaczęła:
— Poranna kawa wcale nie postawiła mnie na nogi. Druga też nie, więc dobrze, że o świcie nie ma dużego ruchu — ucieczka z miejsca wypadku wcale nie jest najlepszym sposobem na pobudkę. Dotarłem do laboratorium za wcześnie, ale mi to nie przeszkadzało, bycie pracoholikiem nie jest czymś, czego się wstydzę. Całe szczęście nie mam żony, która mogłaby być z tego powodu zła. — Tu nastąpił zwrot akcji, bo kobitka wycelowała długi palec w Kurta i kontynuowała: — A tobie, droga panno, proponowałbym zająć się własnym życiem. Mąż i dzieciaki nie zginą, jeśli raz na jakiś czas to oni przygotują posiłek dla ciebie! Zamęczysz się na śmierć, a później będziesz się zastanawiać czy nie są z tego powodu źli!
Oczy jej błyszczały, jak gdyby tylko czekała na jego reakcję. A może zapraszała, by spróbował zgadywać, co było prawdą, a co nie?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala Jaśminowa
Pon 7 Paź - 21:39
Nadszedł moment, kiedy Kurt zaczął żałować decyzji o udziale w kursie aktorstwa. Okej, cała ta szopka była za darmo i była jakimś tam sposobem na spędzenie czasu, ale chyba wolałby czyścić karabin, zamiast siedzieć w tej sali i robić z siebie kretyna. Był cały czerwony na twarzy, uciekał wzrokiem i... miał chwilę by szybko przeanalizować sytuację w jakiej się znajdował.
Wyglądało na to, że wszyscy są zajęci odgrywaniem ról. Czy tylko jemu tak fatalnie poszło? Słuchał rozmów, starał się wyłapać przynajmniej sens dialogów między zebranymi. Nie skupiał uwagi na nikim konkretnym.
Kiedy kobieta siedząca obok niego zaśmiała się, opuścił powieki i spojrzał na nią spomiędzy rzęs. Wyglądał na skruszonego i wcale nie było to nieszczere, bowiem Niemiec uważał, że w udawaniu kobiety nie sprawdził się wcale. Nie dość, że wymyślił durną historyjkę, to jeszcze udawał kobiecy głos w tak idiotyczny sposób...
Gdy zaczęła trajkotać, posłał jej jedynie zakłopotany uśmiech. Cóż miał odpowiedzieć? Nie za bardzo potrafił rozmawiać z kobietami, zawsze zarzucano mu, że jest zbyt bezpośredni. Dlatego nauczył się trzymać jęzor za zębami kiedy rozmowa nie wymaga jego udziału. W tej chwili nie miał niczego ciekawego do powiedzenia, bo wciąż myślał o tym, że źle postąpił przychodząc tutaj. Było nudno. I raczej nie nawiąże z nikim bliższych kontaktów. Był mrukiem i tyle.
Poprawił się na krześle, kiedy zapowiedziała, że teraz jej kolej. Oparł się wygodniej i założył ręce na piersi, ale zamknięta poza nie trwała długo, bo już po chwili, przysłuchując się z lekkim znudzeniem brunetce, zaczął pocierać żuchwę.
Prawie przegryzł własny język, kiedy usłyszał co tamta powiedziała. Udało mu się ukryć zaskoczenie, gra mięśni na szczęce zdradziła jednak, że jej słowa nie były mu obojętne. Wycelowała w niego palec a on powiódł wzrokiem od jej twarzy na koniuszek paznokcia i z powrotem.
Przez chwilę milczał w zamyśleniu pocierając podbródek. Układał wszystko w głowie, szybko analizował... Ale czy ona nie miała tylko grać? Powiedziała, że coś będzie prawdą, a coś nie. Tylko które jest którym?
- Ucieczka z miejsca wypadku nie jest powodem do dumy. - powiedział cicho, patrząc jej w oczy. Chciał wybadać grunt, bo nie był pewien, czy dobrze zrozumiał. Znał język angielski, ale czasami zapominał się i próbował rozszyfrować składnię w zupełnie inny sposób. Może przesadzał, ale naprawdę był ciekaw co odpowie tamta.
Uśmiechnął się delikatnie, samymi kącikami ust i przez chwilę milczał. Odjął rękę od twarzy.
- A pracoholizm bywa powodem śmierci. - stwierdził dodatkowo po czym zmienił intonację głosu na delikatniejszy, kobiety, wcielając się w rolę zapracowanej matki - Które z nas zamęczy się pierwsze?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala Jaśminowa
Sob 2 Lis - 18:36
Kobieta ponownie zachichotała, tym razem jednak do jej śmiechu zakradły się minimalne nutki niepewności. Rzuciła na Streichera pojedyncze spojrzenie spod rzęs, bardzo rozbawiona i zarazem zażenowana słowami rozmówcy.
- Nic takiego nie powiedziałam! - zaprotestowała szybko już swoim naturalnym głosem. - Mówię tylko, że to bardzo dobrze, że nie ma dużego ruchu i nie spowodowałam żadnego wypadku przez moje niewyspanie - wytłumaczyła się, rozkładając dłonie w geście "co tu do nierozumienia?". Najwyraźniej do Kurta nie dotarły wszystkie subtelne znaczenia zawarte w jej wypowiedzi, które kobiecie wydawały się tak oczywiste jak to, że niebo jest niebieskie. - A pracoholizm niekiedy bywa powodem śmierci, ale to przecież... - zaczęła jeszcze, nim zaczęła podejrzewać, że słowa nieznajomego na temat pracoholizmu są również częścią gry aktorskiej. Momentalnie przybrała wyraz twarzy udawanego przed chwilą mężczyzny i zmrużyła oczy.
- No, no, jeszcze przed chwilą byłaś jak najdalsza od użalania się nad sobą - zagrzmiała grubym głosem, grożąc Kurtowi palcem. - Dam ci dobrą radę: przestań trząść się o męża i dzieciaki jak galareta! Dzieci są już pewnie duże i najwyższy czas, żeby nauczyły się być samodzielne, a mąż nie może polegać tylko na tobie! Nie możesz wiecznie bawić się w ich służącą. Moja praca jest dla mnie przyjemnością, a nie obowiązkiem - przemawiała niskim głosem, patrząc srogo na Streichera. Widać było, że bawi się coraz lepiej. Samozwańczy Harrison tymczasem zatrzymał się nad odgrywającą flirt wyjątkowo rozbawioną parą kilka krzeseł od miejsc Kurta i dziewczyny, na których jak dotąd nie zwracał uwagi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Sala Jaśminowa
Pon 20 Sty - 19:41
Rozmowa z kobietą przybierała powoli nieco kłopotliwy tor, bowiem Streicher zwyczajnie nie załapał o co jej chodzi. Na początku mówiła zagadkowo a teraz zaczęła się bronić, tłumacząc, że przecież wszystko jest w porządku. Czy to kwestia tego cholernego języka? Ach, jakże wygodniej rozmawiałoby się po niemiecku.
Kurt zerkał na nią ze spokojem wypisanym na twarzy. Niebieskie oczy utkwił w jej oczach, jakby chciał ją prześwietlić. Jednocześnie jego usta pozostawały delikatnie wykrzywione w neutralnym uśmiechu. A kiedy wrócili do odgrywania ról mężczyzna postarał się nawet o zmianę mimiki na nieco bardziej... wyrazistą. Grał w końcu przejętą matkę.
- Ach, przepraszam. - westchnął wykonując teatralny gest opadania ramion - Czasami... chciałbym się po prostu gdzieś wyrwać. Wie pan, daleko stąd. Może do innego świata? - jasne oczy Streichera na moment zmieniły kierunek patrzenia kiedy skierował je w podłogę, udając rezygnację - Może tam byłabym szczęśliwa. - dodał cicho, wczuwając się coraz bardziej w postać.
Nie sądził, że zacznie mu się to podobać. Nie był dobry w te klocki ale najwidoczniej załapał bakcyla. No i udawanie kogoś kim się nie jest, w gruncie rzeczy, jest całkiem dobrą metodą do poznania tej drugiej osoby. Nawet jeśli to zabawa a historie są zmyślone.
- N-nie jestem ich służącą...po prostu... - bąknął głosem zmyślonej matki po czym wykonał ruch dłońmi, udając że zaciąga rękawy na dłonie. Starał się by wyglądało to tak, że coś ukrywa.
- Peter nie lubi nieposłuszeństwa. - powiedział w końcu, rozglądając się na boki spłoszonym wzrokiem - Gdy nie wykonuję swoich obowiązków, jest bardzo zły. Krzyczy i... - urwał zagryzając usta.
Pewnie gdyby sam patrzył na siebie w lusterku, parsknąłby śmiechem i stwierdził, że jest żałosny. Jak można wymyśleć coś tak dennego. Oklepanego. Przemoc w na pozór ułożonej, szczęśliwej rodzinie? Serio? Scenariusz jak z serialu paradokumentalnego. I to średniej klasy.
- Ach, nieważne! - podjął głosem podnieconej matki, która właśnie udaremniła swoją próbę wygadania wszystkiego co niewygodne - Mówił pan, że pracuje pan w laboratorium. Jest więc pan lekarzem? Może biologiem? To takie ciekawe! Proszę opowiedzieć więcej.
Kurt zaczynał się dobrze bawić. I przestawał żałować, że zdecydował się na te zajęcia.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Sala Jaśminowa 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Sala Jaśminowa
Pią 27 Mar - 23:20

     Rozległy się dwa prędkie stuknięcia i do sali zajrzała recepcjonistka, obsługująca ich z początkiem wieczoru podczas zapisów. Szybkim krokiem podeszła do Forda i zaczęła mu coś cicho, nagląco tłumaczyć. Ten stropił się bardzo, a następnie zwrócił do zgromadzonych kursantów, podczas gdy recepcjonistka już spieszyła do kolejnej sali zajęciowej:
    — W związku z rozprzestrzeniającym się coraz bardziej nowym wirusem władze miasta Glassville zalecają, by ze względów epidemiologicznych odwołać bardziej ludne zgromadzenia, kursy czy happeningi. W związku z tym nasz kurs rzemiosła zostaje przerwany i odroczony w czasie. Dokładniejsze informacje otrzymają państwo na e-maila, który podaliście w formularzu podczas zapisów. Dziękuję za poświęcony czas, wracajcie bezpiecznie do domów.

wszyscy [zt]



Sala Jaśminowa Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach