Historia Edgara Jana Drosselmeyera

avatar
GośćGość
Historię Edgara należałoby zacząć od narodzin, ale czy jakiekolwiek dziecko je pamięta? Nie. W pamięci zostają jedynie lata dzieciństwa, kiedy to dziecko potrafi już mówić, chodzić i wykorzystuje umiejętności by ganiać, bawić się i dokuczać innym. I właśnie takie są pierwsze wspomnienia Marionetkarza. Wielki dwór, szerokie korytarze i gonitwa za starszym bratem, który postanowił zabrać ukochaną zabawkę. Chociaż jak przez mgłę, Edgar pamięta pierwsze sprzeczki z bratem, kiedy to jeszcze nie znał wszystkich słów i bardzo szybko przegrywał potyczkę słowną. Kilka razy zdarzyło im się bić, ale czy nie każde rodzeństwo tak się zachowuje?
Rodziców pamięta naprawdę słabo. Matka, Anastazja, była bardzo opiekuńczą kobietą, bo dzieci były dla niej całym światem, ale przy okazji była dość chorowita. Przy swoim wybuchowym charakterze, często omdlewała i musiała później odpoczywać w swoim pokoju. Mały Edgar pamiętał jak śmiesznie układała się jej suknia, kiedy kobieta osuwała się nie ziemię – tworzyła wielki, napełniony powietrzem grzybek! Mamusia była wtedy w jego oczach wielką, śmieszną pieczarką.
Ale to ojca, Konstantego Drosselmeyera kochał najmocniej, bo tata poświęcał synom bardzo dużo czasu. Od najmłodszych lat zabierał Edgara i starszego Eliasza do swojego warsztatu. Pokazywał projekty, części, na wpół złożone Marionetki i tłumaczył czym zajmują się Marionetkarze. Wróżył każdemu ze swoich dzieci naprawdę świetlaną przyszłość.
Ich ród, ród Drosselmeyerów był sławny i rozpoznawalny na ulicach Miasta Lalek. Kiedy cała czwórka przechadzała się ulicami w towarzystwie strzegących ich Marionetek, przechodnie kłaniali się, posyłali ciepłe uśmiechy i pytali o samopoczucie. Chłopiec lubił odpowiadać na pytania i zawsze robił to szczerze, ujmując swoją prostolinijnością niejedną istotę.

***

Kiedy nadszedł czas by iść do szkoły, ojciec zapewnił synom najlepsze wykształcenie. Posłani do specjalnej szkoły dla Marionetkarzy, szybko nauczyli się fachu i z roku na rok stawali się coraz lepsi, ku uciesze rodziców. Wtedy też konflikt między braćmi nasilił się, ale nie na tyle, by było to specjalnie kłopotliwe – ot, dokuczali sobie, szarpali się i kłócili. To przecież normalne w okresie buntu, zwłaszcza, kiedy nauka, chociaż pożyteczna, potrafi być frustrująca. Zwłaszcza, kiedy nie wszystko idzie po twojej myśli.
Edgar szybko złapał fach, miał naturalny talent. Stworzone przez niego Marionetki były idealne – działały jak marzenie i były piękne. Do złudzenia przypominające inne istoty. Obserwowany podczas pracy młody Marionetkarz zdawał się wpadać w trans, w ciągu którego z łagodnym uśmiechem na twarzy najpierw wybierał materiały, potem projektował Lalkę i następnie budował, na końcu dając jej życie raptem kilkoma obróceniami klucza. Marionetki były dziełami sztuki.
Eliasz zazdrościł młodszemu bratu talentu i niejednokrotnie niszczył Lalki, zawsze tłumacząc, że stało się to przez przypadek. Ojciec początkowo starał się ignorować zachowanie starszego syna, ale miarka się przebrała, kiedy przyłapał go na strasznych czynach.
Edgar podsłuchiwał pod drzwiami gabinetu ojca, kiedy tata najpierw starał się prowadzić rozmowę z Eliaszem. Pozostał pod drzwiami również wtedy, kiedy powstałą nagle ciszę przerywały uderzenia ojcowskiej dłoni o wypięty zadek brata. Co wtedy czuł? Satysfakcję? Nie. Bo wiedział, że klapsy nie zmienią niczego. Mogą jedynie pogorszyć sprawę.

***

Edgar do dzisiaj pamięta bardzo wyraźnie dzień, który zaważył na jego dalszych losach. Tego dnia bardzo pokłócił się z bratem i nie odzywali się do siebie, zamknięci każdy w swoim warsztacie. Ojciec dał im konkretne zadania, bo sam był zajęty swoim najdoskonalszym projektem, który miał być przełomem na skalę światową. Arystokraci bardzo polegali na starym Drosselmeyerze, oczekując naprawdę spektakularnych efektów. A samo dzieło ojca było na tyle strzeżone, że nawet synowie nie wiedzieli co powstaje w piwnicach dworku.
Młodzi Marionetkarze budowali więc w swoich pracowniach, bo zbliżał się czas przedstawiania prac zaliczeniowych. Od tego zależała ich przyszłość – licencja Marionetkarza była dokumentem potwierdzającym ich kwalifikacje. To właśnie tym zdobywało się szacunek i był to pierwszy ważny szczebel w karierze każdego Lalkarza.
Może podczas kłótni Edgar powiedział coś źle, może źle się zachował, może za mocno uderzył. Wściekły Eliasz odciął się od brata, ale nie na tyle, by zignorować jego przepiękne, skazane na sukces prace. Kiedy Edgar udał się już na spoczynek, starszy brat zakradł się do jego warsztatu i pozmieniał konfiguracje mechanizmów, podmienił kluczyki i sobie tylko znanymi metodami sprawił, że Lalki brata zaczęły słuchać tylko jego. I pewnie na tym cała historia tego występku mogłaby się zakończyć, ale najwidoczniej skrzywdzonemu, ogarniętemu gniewem chłopcu było mało. Marionetki zakradły się do pracowni ojca, wyłamały zamek i zamieniły piwnice w pobojowisko, niszcząc dzieło życia ojca.
Prawda wyszła na jaw następnego dnia, ale czy faktycznie można nazwać ją prawdą? Konstanty wpadł w szał i krzycząc wniebogłosy, miotał się po pomieszczeniach, przeklinając cały świat. Znalazł fragmenty swoich Lalek i co gorsze, znalazł wyczerpane nocną aktywnością, nienakręcone Marionetki Edgara. Wezwał dwóch synów do gabinetu.
Eliasz wyparł się tego, że majstrował przy Lalkach brata. Jak można było mu to udowodnić, skoro jego Marionetki były niedoskonałe a dzieła Edgara idealne, i to właśnie te znaleziono wśród szczątków pracy ojca? Edgar nie wiedział jak się bronić, nie potrafił zaprzeczyć bo w istocie, Lalki były jego. Może faktycznie nie kontrolował ich na tyle dobrze? Może , spaczone zmęczeniem i emocjami twórcy pracującego pod wpływem presji czasu i otoczenia, były zdolne zdemolować piwnice?
Ojciec nie ukarał dzieci i właśnie to było dla Edgara tym bardziej bolesne. Ciepło i uśmiech taty zniknęły bezpowrotnie razem z szacunkiem, jakim darzyli go możni tego świata. Matka załamała się. Konstanty zawiódł szlachtę i rodzina Drosselmeyerów straciła renomę. Dzieła młodego Marionetkarza już nie budziły zachwytu, bo za każdym razem wśród oglądających pojawiał się ktoś, kto nazywał Edgara powodem upadku rodu. A ród nie upadł, lecz przeżywał chwilowe osłabienie. Ale czy młodzieniec oskarżony o coś tak strasznego mógł pojmować to lżej?

***

W wieku dwudziestu lat opuścił dom, opuścił dwór i Krainę Luster. Dzięki informacjom uzyskanym przypadkiem dowiedział się o Świecie Ludzi i po zebraniu wystarczającego wywiadu, udał się tam, planując rozpoczęcie nowego życia.
Lata w Świecie Ludzi mijały mu szybko i zanim się obejrzał, stał się menedżerem w wielkim koncernie produkującym maszyny. Znał się na mechanice, materiałoznawstwo było jego konikiem, dlatego nie dziwne, że odnalazł się w tej branży.
Chociaż Edgar jest osobą bardzo sympatyczną i ciepłą, nigdy tak naprawdę się nie zakochał. Do romantyka mu daleko, ale w swoim życiu zaznał miłości, lecz głównie fizycznej. Nigdy nie obiecywał zbyt wiele, ale też romansów w jego życiu nie było na tyle dużo, by mógł nazywać się kobieciarzem. Stawiał raczej na pracę, bo pozwalała mu ona zapomnieć o Krainie Luster i przeszłości. Bo chociaż nie była tragiczna, wolał do niej nie wracać. Obwiniał się za to co się stało, bo nie był do końca pewien czy jego Marionetki były wtedy stabilne. Nie sprawdził tego.

***

Informacja o śmierci rodziców do której doszło w Świecie Ludzi, spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Co robili po tej stronie? Dlaczego nie posłali informacji, że znajdują się tak blisko syna?
List wysłany przez starego przyjaciela rodziny był ciosem i Edgar rzucił wszystko, by spotkać się z Eliaszem. Wypytać o wszystko, wręcz zażądać odpowiedzi.
Spotkali się w piwnicach dworku, gdzie Eliasz opowiedział o projektach ojca i o tym, że zamierza przejąć je jako jego schedę. Co zaskakujące, zaproponował młodszemu bratu, by ten został w Krainie Luster. Wyjaśnił to tym, że chciałby mieć rodzinę przy sobie – ma już żonę i dzieci, mało tego, w drodze są wnuki. Edgar był zaskoczony, bo zdał sobie sprawę, że przez ten czas gdy on przebywał w Świecie Ludzi, Eliasz ułożył sobie życie.
Przystał na propozycję brata i na powrót zamieszkał w dworku, zajmując jedno ze skrzydeł.

***

Wnuczka Eliasza była najcudowniejszą istotą, jaką mógł nosić świat. Mała Anna Klara była iskierką dobroci, małym niosącym radość psotnikiem i żywym srebrem. Edgar szybko odkrył miłość do dzieci, może dlatego, że sam nie miał własnych? Pokochał dziewczynkę całym sercem i kiedy tylko mógł, spędzał z nią czas, opowiadając o Świecie Ludzi, o jego przygodach. Starał się uczyć małą, przemycać w opowieściach zdobytą wiedzę. Eliasz nie zabraniał bratu kontaktów z dzieckiem, chociaż nie raz mówił otwarcie, że nie podoba mu się ich przywiązanie. Lecz mała kochała brata swojego dziadka, a on kochał ją. Był gotów oddać za nią życie.
Raz chciał zrobić dla niej Lalkę, ale Eliasz wyprzedził go i podarował córce Dziadka do Orzechów. Marionetka była urocza i zastąpiła dziewczynce przyjaciela. Przynajmniej na pewien czas.
Kiedy w dworku coraz częściej zaczęli bywać Upiorni Arystokraci, Edgar usunął się w cień. Nie chciał wchodzić w drogę Eliaszowi robiącemu z nimi interesy, wystarczała mu pozycja „fajnego wujka” z którym Anna mogła się bawić w domostwie i ogrodach.
Ale dziewczynka znalazła wtedy nowego przyjaciela, którym był rogaty mężczyzna o zjawiskowo zielonych oczach. Edgar od tej pory zaczął obserwować Upiornego, nie narzucając Klarze swojej obecności. Jedynie czasami zaczepiał ją i wypytywał o nowego kolegę ale słysząc o ich fajnych przygodach, był spokojny.

***

Lata mijały a Edgar stał się częścią domu. Niezauważalną, jak mebel ale odpowiadało mu to. Nie wracał do tworzenia, jedynie naprawiał nadgryzione zębem czasu Marionetki, które służyły w dworku. Raz zapytał Eliasza, dlaczego nie mają one twarzy, ale nie otrzymał odpowiedzi. Podejrzewał, że brat po prostu nie potrafi stworzyć Lalce ładnego lica...
Kilka razy udał się do Świata Ludzi, ale już tylko w formie wycieczek, bez konkretnego celu. Anna Klara dorosła i sama zaczęła podróżować. Nie zatrzymywał jej, bo czasami lepiej dać dziecku wolność by nie czuło się niczym ptak w klatce.
I pewnego dnia razem z Anną do domu Edgara w Świecie Ludzi przyjechał całkowicie nieznany mu mężczyzna. Marionetkarz dowiedział się, że Eliasz zna go bardzo dobrze. W czasie kolacji młodszy z braci Drosselmeyerów obserwował czarnowłosego eleganta. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, był inteligentny i obyty ale wydawał się być nudny. Lecz gdy Edgar zerkał na Klarę, widział w jej oczach uczucie, dlatego cieszył się z jej szczęścia.
Anna zapowiedziała, że właśnie się zaręczyli i wspomniała o przychylności rodziców i Eliasza. Kobieta, kiedy Edgar ucieszył się z jej decyzji popłakała się z emocji a jej wybranek, Tiberius... Uśmiechnął się tryumfalnie i spojrzał na nią taksującym wzrokiem. Edgar szybko odrzucił głupie myśli po tym, jak zobaczył w oczach mężczyzny niebezpieczny błysk. Nie... Z pewnością mu się przywidziało.
Złożył gratulacje parze i od razu został zaproszony na ślub, który miał się odbyć w Krainie Luster. Marionetkarz zaczepił grzecznie Tiberiusa, pytając o jego rasę i gdy usłyszał, że te był Człowiekiem, z trudem ukrył zaskoczenie. Niemniej jeszcze raz pogratulował i swoim zwyczajem, usunął się w cień.

***

I wtedy nadeszła wojna. Do Krainy Luster wdarli się uzbrojeni Ludzie, rozpętał się chaos i nagle wszyscy Marionetkarze zostali wcieleni do armii. Stojąc na czele wojsk Marionetek, mieli poprowadzić atak na wroga. Edgar, nie posiadając swoich Lalek został przydzielony bratu i do samego końca protestował, nie chcąc brać udziału w tej całej masakrze. Nie był tchórzliwy, ale zwyczajnie wolał uciec do Świata Ludzi. Obiecywał, ze zabierze ze sobą Annę Klarę i odnajdą Tiberiusa. W Świecie Ludzi będą bezpieczni.
Poinformowany o tym, że Anna już dawno wyjechała do narzeczonego, w końcu ustąpił. Lecz gdy zobaczył jakie jednostki wystawił do walki Eliasz... Był przerażony. Wypytywał brata o projekty, o cel takiej budowy ciał ogromnych, sześciorękich Marionetek, o kontrolę... Odpowiedzią była tylko informacja, że starszy Marionetkarz wykorzystał stare plany ojca.
Kiedy Edgar zobaczył Marionetkę która miała dowodzić oddziałem Sześciorękich, był jeszcze bardziej wstrząśnięty – był nim Dziadek do Orzechów. Chociaż Lalka wyglądała naprawdę dobrze jak na dzieło Eliasza, miała defekty które mogły się okazać istną bombą zegarową. Proponował pomoc w naprawie, jeszcze przed puszczeniem Marionetki do ataku, ale Eliasz odmówił.
Edgar poznał imię marionetkowego dowódcy tuż przed wysłaniem Lalek w bój. Wiedza ta zabolała go straszliwie i przy pierwszej okazji, kiedy tylko zobaczył jak Dziadek wpada w szał bojowy a jego Sześcioręcy młócą napierające wojska wroga, uciekł, szukając ratunku po Drugiej stronie Lustra.

***

Dostał się tam nie bez trudu. Skontaktował z Anną i wziął udział w jej ślubie. Dowiedział się po czasie, że wojna wygasła, ale nie zamierzał wracać do Krainy Luster – wolał towarzystwo wnuczki Eliasza i jej nowego męża. I kiedy Klara zaczęła się zaokrąglać, był zachwycony, bo czuł się tak, jakby to on miał zostać pradziadkiem.
Jej dzieci były urocze – kilka razy Edgar zabierał Annę do Krainy Luster, zapewniając ochronę w czasie drogi. Spotykała się wtedy z ojcem, matką i starymi przyjaciółmi, ale już nigdy nie z Dziadkiem do Orzechów. Kilka razy pytała Eliasza o niego, ale nigdy nie powiedział jej prawdy. A prawda była bolesna, bo jej przyjaciel podobno zginął.
Edgar ponownie zaczął osiadać po Drugiej Stronie na dłużej, Anna wracała do Świata Ludzi a on trwał w Krainie Luster. Znowu zaczął jeździć po świecie, szukając dla siebie miejsca, bo dworek już nie był przyjaznym mu miejscem. Eliasz zdziwaczał po śmierci żony i chociaż był nieszkodliwy dla wnuków i prawnucząt, jego własny brat wolał go unikać.

***

Pewnego razu Klara, mimo zapowiedzi, nie przyjechała. Edgar kręcił się w pobliżu dworku ale odpuścił po kilku dniach. Nie chciał się narzucać.
Po kilku kolejnych usłyszał o wielkim pożarze dworu Drosselmeyerów. Przybył za późno. Nie dowiedział się też co się stało, kto podłożył ogień i dlaczego nie gaszono płomieni. Budynek, strawiony żarem, zapadł się w sobie. Edgar nie odnalazł nigdy Eliasza ani pozostałych. Przerażony tym co się stało, ponownie uciekł i na lata zaszył się na obrzeżach Krainy Luster, wiodąc żywot zwykłego, pospolitego Marionetkarza. Na nowo zaczął pracować nad Lalkami, polepszał fach i stawał się coraz lepszy. Zdobył licencję i szybko poznano się na nim jako na cudownym rzemieślniku. Nie ukrywał nigdy nazwiska.

***

Zaczęto go doceniać i szanować po naprawdę długim czasie i najpierw musiał dać dowody swojego talentu. Wypuszczając w świat „swoje dzieci”, dał świadectwo, że jest jednym z najlepszych. Zdobył uznanie, szybko przyjęto go do marionetkarskiej kasty i wprowadzono go w półświatek. Bo Marionetkarze po wojnie wcale nie parali się grzecznym wyrabianiem Lalek. Nic bardziej mylnego.
Marionetkarze założyli Rodziny – swoiste mafie, które z ukrycia rządziły miastem. Będąc w Rodzinie, może więc liczyć na spełnianie się na tle zawodowym.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach