Historia Alnari De Margant

Alnari
Gif :
Historia Alnari De Margant 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Historia Alnari De Margant A076D3F7E47C0FB3CB6DF3F306536EE0AEBDC378             Historia             Historia Alnari De Margant A076D3F7E47C0FB3CB6DF3F306536EE0AEBDC378


Nie pamiętam wiele na temat swojego dzieciństwa, widać na tym etapie życia nie działo się nic bardziej godnego zapamiętania. W przeciwieństwie do wielu spośród mych rówieśników odnajdywałam przyjemność w nauce. Być może przez to, że zapamiętywanie i zdobywanie nowych umiejętności przychodziło mi stosunkowo łatwo.
Wśród Naczyń Magii nie kultywowało się typowego modelu rodziny, byliśmy klanami. Moimi opiekunami byli Elrian i Rina. Elrian zasiadał, w głównej radzie klanu. Był również zarządcą pierwszej Kryształowej Biblioteki. Rina była trzecią kapłanką Kultu Serca Magii. Przez pewien czas liczyła, że zajmę miejsce u jej boku, a choć nie brakowało mi wiary, to miałyśmy nieco odmienne poglądy na to, jak powinno wyglądać jej praktykowanie. Większość czasu spędzałam u boku moich starszych braci Vio Ametsa i (Rubina). Od najmłodszych lat uprzykrzałam im życie, a mimo to do dziś łączy nas niezwykle silna więź. Aż dziw, że spędzając z nimi tyle czasu, nie wyrosłam na chłopczycę. Miast tego skrupulatnie wykorzystywałam pozycję młodszej siostrzyczki.
Zamieszkiwaliśmy niedostępne i ukryte przed resztą świata tereny Księżycowych wysp. Dlaczego? Wówczas na to pytanie nikt nie chciał udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Z czasem jednak zaczęłam odkrywać przyczyny tej izolacji, uznając je za co najmniej śmieszne. Należałam do pokolenia, które otwarcie buntowało się przed konserwatyzmem Rady. Pragnienie poznania było w nas tak silne, że po latach sporów w końcu dopięliśmy swego. Niestety bardzo szybko okazało się, iż nie byliśmy gotowi na zetknięcie się z pozostałymi mieszkańcami wysp, podobnie jak i oni nie byli gotowi na nas. Nasze przekonania, religia oraz postawa sprawiły, że staliśmy się napiętnowani.
Wielu widziało w nas chore wynaturzenie czy też zagrożenie dla hierarchii, która panowała na Księżycowych wyspach. Inni w naszej odmienności doszukali się piękna będącego szansą na wzbogacenie się. Oczywiście nie zabrakło również takich, którzy nas zaakceptowali, a nawet pragnęli bronić, stanowili jednak zbyt nieliczną grupę.
To, co spotkało mój rodzaj, jest dowodem na to, jak destrukcyjne skutki może przynieść pycha, chciwość, próżność, strach a przede wszystkim brak zrozumienia. Nie byliśmy bez winy, lecz z całą pewnością nie zasłużyliśmy na taki los… Nagonki, prześladowania, porwania… mordy. Zostaliśmy zmuszeni do ucieczki z Archipelagu, który od wieków stanowił nasz dom. Niestety uciec udało się tylko nielicznym, a ja nie należałam do tego grona. Już na początku rewolty trafiłam do niewoli, stając się podarkiem dla Lorda Ivrana Azradesa.
W jednej chwili moje całe dotychczasowe życie prysło niczym mydlana bańka. Nim zostałam pojmana, zdążyłam stać się świadkiem śmierci Riny… nie wiedziałam jaki los spotkał Elriana i moich braci. Miałam tylko nadzieję, że żyją.
Życie stało się dla mnie zupełnie obojętne, nie miałam już domu, rodziny ani chęci, by jakoś poprawić swoją sytuację. Trwałam w tym stanie przez kilka kolejnych lat, znosząc rzeczy, o których nie chcę wspominać… Zabawane, że to właśnie doznane krzywdy na nowo obudziły we mnie wolę walki. Nie mając nic do stracenia, stajesz się dużo bardziej skłonny do podejmowania ryzyka. Ambicja była cechą, której nigdy mi nie brakowało to też, postawiłam sobie poprzeczkę bardzo wysoko, miałam jednak całe lata na realizację swojego planu. I tak po niespełna dekadzie, wicia intryg, zdobywania zaufania i kuszenia, stałam się przyczyną mezaliansu, gdyż z niewolnicy przeszłam do roli żony Lorda Azradesa. Nie cieszyłam się tą rolą zbyt długo. Nowa pozycja i władza, nie stępiły wspomnień ani żalu, a w szczególności chęci zemsty. Opuściłam Księżycowe wyspy już jako wdowa, u boku dawnego przyjaciela Ivrana, który był tak miły i pomógł mi w zmianie społecznego statusu.
Luksus był jednak czymś, od czego zdążyłam się uzależnić, dlatego pragnęłam, by moje nowe życie miało naprawdę wysoki poziom. Zatroszczyłam się o to w sposób, który wielu uznałoby za niemoralny. Kobiety mojego pokroju zwykle określa się mianem czarnej wdowy. Gdy moja egzystencja osiągnęła już wystarczająco wysoki prestiż, mogłam dać sobie spokój z polowaniem na kolejnych mężów. Tym bardziej że moja lista znacznie się wydłużyła i coraz trudniej było dać wiarę w nieszczęścia, które spotkały moich partnerów.
W tamtym czasie postanowiłam skupić się na karierze muzycznej. Talent oraz syreni głos, pod skrzydłami odpowiednich nauczycieli sprawiły, że po latach zyskałam sławę. Lecz co ważniejsze dzięki owemu rozgłosowi udało mi się ponownie połączyć z rodziną. Moi bracia żyli, a ich widok po tylu latach rozłąki był mi miodem na serce. Ponowne pojednanie wzmocniło naszą więź i uświadomiło mi, jak niewielu przedstawicielom naszego rodzaju udało się przetrwać...
W kolejnym stuleciu życia postanowiłam skoncentrować się na zaniedbanych od pewnego czasu dawnych pasjach. Wróciłam do badań nad istotą magii oraz tworzenia zaklęć, lecz miast zamykać się w gabinecie wybrałam podróżowanie. Była to też okazja do odkurzenia kilku umiejętności, które przez lata spędzone na miejskiej arenie były mało użyteczne. I choć w czasie podróży zapewniałam sobie odpowiednią eskortę, to nie pozostawałam bezbronna. Przypomniałam sobie, jakie to przyjemne uczucie móc samemu ubrudzić sobie rączki. Do dziś pamiętam wyraz twarzy nieszczęśników, którzy napadli na naszą karawanę. Zdaje się, że wracaliśmy wtedy z towarem do sklepu, który postanowiłam otworzyć wraz ze swym wspólnikiem. Podróżując po najdalszych zakątkach Krainy, dbałam o to, by na sklepowych półkach pojawiały się niezwykłe towary o wysokiej jakości. Barwniki, przyprawy, rzadkie gatunki herbaty, kawy, tytoniu czy trunków. Nie brakowało również orientalnych ozdób i świecidełek. Wszystko to jednak było przykrywką dla bardziej dochodowej strony naszego biznesu, jaką stanowił handel magicznymi afrodyzjakami. Sama opracowywałam recepturę wielu z nich. Testowanie było całkiem przyjemną częścią, a interes przynosił niemałe zyski.
Żyjąc na tym świecie już przeszło 600 lat, niewątpliwie ma się o czym opowiadać, lecz trudniej o znalezienie równie wytrwałych słuchaczy. Dlatego przejdę do nieco świeższych wydarzeń, które doprowadziły do tego, że na przeszło 13 lat zniknęła z życia.  
Wszystko to stało się za sprawą mojego dziewiątego męża. Choć to małżeństwo różniło się od wszystkich pozostałych, w których trwałam do tej pory. Tym razem naprawdę kogoś pokochałam i właśnie to okazało się wielkim błędem. Ezra okazał się wyjątkowo zaborczy i zachłanny. Z czasem stał się również chorobliwie zazdrosny, jego obsesja z każdym dniem przybierała na sile, zaś ja czułam się, jakby ktoś ponownie uwięził mnie w złotej klatce. A mimo to coś ciągle mnie do niego przyciągało… Nękał mnie na jawie i we śnie. Nie mogłam znieść ciągłej kontroli i zamykania mnie w naszym dworze. Postanowiłam odejść, lecz mężczyzna nie przyjmował tego do wiadomości, wpadał w szał, który mieszał się z histerią. Dlatego też postanowiłam sprawić by to Ezra nie chciał mnie więcej widzieć na oczy. Zdradziłam go i postarałam się, by dowiedział się o tym fakcie. Okazało się to fatalnym ruchem z mojej strony… W nocy, gdy raz na zawsze miałam opuścić posiadłość męża, zostało mi to udaremnione. Tej nocy urywają się moje wspomnienia… wiem jednak, że właśnie wtedy moje serce zostało rozbite… i to dosłownie.
Nie umarłam, lecz trwałam uwięziona w niebycie. Ten stan zawieszenia był czymś strasznym… moja świadomość była wówczas ułomna, zbyt rozchwiana i niestała. Moje ciało musiało zostać podzielone do tego stopnia, iż nie mogło się już zregenerować, a jednak nadal próbowało.
Minęło 11 lat, nim zaczęłam odzyskiwać świadomość. Przeszło dekadę czekałam, by odkryć, co takiego naprawdę mnie spotkało. Moi bracia dowiedzieli się, co mnie spotkało i postanowili mnie ocalić. Ezra, który sądził, że mnie zamordował, pozbył się mojego ciała, lecz kierowany najpewniej sentymentem zachował sobie na pamiątkę jego istotną część, serce, w którym nadal tliło się moje życie i wola. Właśnie to serce dało mi możliwość odrodzenia się w nowym ciele. Zdesperowani bracia sięgnęli do zakazanych praktyk, które w przeszłości opracowali właśnie Kryształowi Ludzie. Rytuał Przeniesienia wymagał jednak ofiary, którą stała się młoda Senna Zjawa o imieniu Revi.
Rytuał, który przeprowadzili moi bliscy, zawierał jakiś błąd… moja świadomość wybudziła się zbyt wcześnie, zanim jeszcze moje nowe ciało w pełni się uformowało. Byłam niczym ofiara śpiączki, która słyszała, co działo się wokół niej, lecz nie mogła w żaden sposób porozumieć się ze światem. Co zresztą byłoby trudne, biorąc pod uwagę, że ciało, którym dysponowałam, tkwiło w bryle kryształu, z wolna przekształcając się w to, czym byłam kiedyś.
Doskonale pamiętam swoje pierwsze słowa po przebudzeniu się, które skierowałam do swych starszych braci. Dotyczyły one Ezry a dokładniej tego, co miałam nadzieję, iż zrobili mu Vio Amets i Rubin. Gdyby ta gnida nadal chodziła po ziemi, uznałabym ich za najgorszych braci na świecie, mimo iż zawdzięczam im życie.
Od tej pory miałam wieść życie na nowo, zaczynając od nadrobienia informacji o wydarzeniach z ubiegłych 13 lat. Całe szczęście nie musiałam zaczynać z pustym kontem zdana jedynie na łaskę losu. Martwiła mnie jednak inna kwestia, z którą nie potrafiłam się uporać. Nie mogłam też wyznać prawdy o niej, swym bliskim. Rytuał nie zakończył się pełnym powodzeniem… Senna Zjawa, której ciało przejęłam jakimś sposobem ocalała, choć stała się więźniarką moich snów… Mała zjawa była moim prywatnym koszmarem. Nie pozwalała mi zapomnieć o tym, co jej zrobiliśmy… oraz nieustannie starała się mnie umoralniać. Niekiedy jej głos nieproszony odzywał się, w mojej głowie nawet za dnia co doprowadzało mnie do szału. Postanowiłam pozbyć się swojej “współlokatorki” oraz lepiej poznać Krainę Snów, o której wiedziałam teraz o wiele więcej. Pamiętałam o pewnej organizacji… której celem była walka z ucieleśnieniem Koszmarów. Wiedziałam też, że niektórzy jej członkowie są zdolni przenikać do Krainy Snów… i właśnie to sprawiło, że postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z Bractwem.

Historia Alnari De Margant 9ss2fw9

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach