Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair

Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Od ponad tygodnia nie mogłam się nacieszyć własnym szczęściem. Prześladujący mnie Dachowiec jakby zapadł się pod ziemię. Nie wiedziałam, jakież to ważne sprawy porwały mego strażnika, lecz postanowiłam tego nie sprawdzać jeszcze choć przez kilka dni...
Teraz cieszyłam się swobodą oraz tym, że w absolutnym spokoju mogę zająć się własnymi sprawami. Do jednych z tak owych zaliczało się uzupełnienie ingredientów, niezbędnych mi przy produkcji eliksirów. A zamówień płynących z Różanej Wieży, jak zwykle nie brakowało.

Swoje zbiory rozpoczęłam w dobrze znanych mi lokacjach. Miałam takich kilka, a jedną z pierwszych pozycji na mojej liście zajmowała Zielona Estrada. Przepiękne miejsce, które zawsze skłaniało do refleksji. Ukazując, jak wielką potęgę ma czas i natura. Kilkadziesiąt lat temu można by natknąć się tu jedynie na ozdobne kwiaty, rosnące w idealnie równych odstępach narzuconych przez ogrodników. Nie twierdzę, że wówczas to miejsce nie miało w sobie magii i uroku, lecz teraz gdy zaczęło żyć własnym życiem, miało go po tysiąckroć więcej. W dodatku różnorodność roślin w tym miejscu przyprawiała o istny ból głowy. Był to niezrównany skarbiec dla każdego znającego się na rzeczy zielarza czy alchemika.
Nie mogłam uwierzyć w swą dobrą passę, gdy odkryłam, że jeden z marmurowych pomników, przedstawiających parę złączoną w tanecznej figurze, oplatają kwiaty Ametysnika. Niezwykle rzadkiego ziela o szerokim magicznym zastosowaniu. Niestety również niezwykle kapryśne ze swej naturze. Nigdy nie wyrastało dwakroć w tym samym miejscu. Zaś kwiaty o pięknej fioletowej barwie rozkwitały leniwie, każdy w innym czasie, niekiedy w odstępach kilku minut, godzin albo i miesięcy... To właśnie płatki ów kwiatów, stanowiły obiekt mojego zainteresowania, lecz zerwać można było jedynie kwiat w pełni dojrzały. A żywotność każdego nie trwała więcej niż kilka godzin, dlatego każdy zebrany kwiat był na wagę złota.

To właśnie za sprawą Ametystnika od przeszło trzech dni, niemal zamieszkałam na terenie Ogrodów. Może zamieszkałam to zbyt wielkie słowa, jednak codziennie rozbijałam tu swój niewielki obóz w postaci grubego i miękkiego koca, wiklinowego piknikowego koszyka oraz niewielkiej sterty książek. Przechadzałam się po zdziczałym ogrodzie, co jakiś czas sprawdzając, czy może właśnie nie rozkwitł kolejny kwiat o kryształowych płatkach.
Było tu spokojnie, urokliwie i pięknie chciałoby się powiedzieć, że to niezwykłe miejsce zostało zapomniane przez „ludzki” świat. Jak jednak się okazało nie do końca... miałam okazje natknąć się już na samotnego malarza Kapelusznika, który ze swego cylindra wyciągnął niemal całą artystyczną pracownię. Kilku zadumanych samotników, z czego jedne przyglądał mi się wyjątkowo dziwnie... oraz zakochane parki, uznające, iż to miejsce będzie idealne na romantyczną schadzkę. Poczułam się dość niezręcznie, gdy pewni kochankowie dość szybko zapędzili się w swych planach... i nie w porę dostrzegli moją obecność... Stropili się, dopiero gdy dotarło do nich ciche warczenie towarzyszącej mi bestii. Niezręczne, ale i zabawne. Musiałam to przyznać, przywołując w pamięci zafrasowane miny oblubieńców.

Dziś był kolejny dzień moich kwiatowych łowów. Słońce w zenicie wypełniało ogrody grą światła i cieni. Na chwilę porzuciłam swe „piknikowe” obozowisko, na rzecz jednej z kamiennych ław. Nagrzany słońcem marmur, przyjemnie dzielił się ciepłem z moim ciałem. Ściskając w palcach, kolejną skończona właśnie lekturę, rozglądałam się za niewielką kulką czerwonego pierza. Moim aktualnym towarzyszem był Avi, który teraz najpewniej uciekł poplotkować z okolicznymi przedstawicielami swego gatunku. Codziennie zabierałam na wycieczkę innego ze swych podopiecznych, choć wątpiłam, by każdy grzecznie czekał na swoją kolej, to też co jakiś czas wznosiłam oczy ku niebu, wypatrując na nim znajomych kształtów. Całe szczęście, na razie przesuwały się po nich jedynie białe obłoki.
Dopadało mnie senne rozluźnienie... może powinnam nieco poćwiczyć z klingą, aby trochę się ożywić? Już co najmniej dwa razy zdarzyło mi się przyznać, gdy nazbyt wygodnie wyciągnęłam się na kocu.
Kątem oka dostrzegłam kilka niesfornych źdźbeł trawy, które zaplątały się w mój strój, od razu pozbyłam się ich, licząc, że tkanina nie zabarwiła się, zielenią.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Zielona Estrada to idealne, zapomniane miejsce dla tych, co chociaż przez chwilę chcą być zapomniani. Mikai dosyć często tu bywał - głównie, kiedy Marzyciele zaczynają działać mu na nerwach, lecz równie często przychodzi tu, aby przeglądać marzenia z Mapy Nieba. Mimo iż nie są one jego, nadal należy im się pewna intymność i swojego rodzaju magiczna aura, a Estrada zapewnia obie.

Pokaźnych rozmiarów książka ciążąca przy jego boku aż prosiła, aby ją otworzyć, ale Mikai dzielnie opierał się pokusie. Wiedział przecież, że jest tu w innej sprawie - możnaby nawet powiedzieć w sprawach biznesowych, ale chłopak starał się nie używać "mowy dorosłych" częściej, niż jest to od niego wymagane. Różowowłosy westchnął tylko i postawił kolejny krok przez krzak, którego nazwy wypowiedzieć nie potrafił. Dawno nie był zmuszony tak bardzo starać się, aby zdobyć marzenie, ale również od dawna nie był aż tak zaintrygowany, co w owej główce może siedzieć.

Może pragnie pieniędzy? Jeśli tak, byłaby tylko kolejnym członkiem szarej masy, a nie wyglądała ani szaro, ani nudno. Marzyciele mówili, że ma bliznę na dłoni, a blizny mają w sobie historię. Może chciałaby większe rogi? Och, co Mikai by zrobił, gdyby miał takie rogi. Ale nie czerwone. Może niebieskie, albo różowe. I takie kręcone, jak u baranka.

Pogrążony we własnych rozmyślaniach chłopak w końcu dotarł na miejsce. Odgarnął na bok gałęzie, rozejrzał się - jest! Czerwone wstęgi sukienki delikatnie powiewały na wietrze, kiedy jej dłonie wyciągały drobne źdźbła trawy z materiału. Co prawda kolory nie były ulubionymi odcieniami chłopaka, to dziewczynie całkiem pasowały.
- Ładna sukienka - powiedział chłopak, wychodząc z zarośli i uśmiechnął się szczerze.


Ostatnio zmieniony przez Mikai dnia Pią 2 Kwi - 14:24, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Spokój, jakże ulotnym potrafi być... Cicha nadzieja na to, że dziś pozostanę jedynym gościem królestwa zdziczałych kwiatów i krzewów, prysła niczym mydlana bańka. Szelest w zaroślach mimowolnie przyciągnął moją uwagę. Zapewne tkwiąc na odludziu i słysząc podobne dźwięki, większość obawiałaby się tego, że w ów tereny zapuściło się jakieś głodne monstrum. W tym świecie do tego rodzaju spotkań dochodzi częściej, niż mogłoby się wydawać. Choć znacznie częściej kierowane są ciekawością miast głodem.
Ja nie obawiałam się bestii, bo były znacznie bliższe moim sercom niż cokolwiek innego, na co mogłam natknąć się po tej stronie Lustra.

Nie był to miły stan, gdy mięśnie spinały się nagle, wyrywając się z miłego rozluźnienia. Nie miałam przy sobie broni, a w każdym razie tej widocznej na pierwszy rzut oka. Przy pasie, pod obfitą czerwoną wstążką, miałam tylko przytroczoną niewielką i niepozorną sakwę. Mały bezgraniczny skarbiec, jednak nie musiałabym do niego sięgać. Wystarczyło mi kilka innych magicznych „drobiazgów” kryjących się pod postacią dość oryginalnej biżuterii.
Tak jak za każdym razem, gdy ktoś zjawiał się tu niespodziewanie... miałam wrażenie, że to nie kto inny jak Christopher, który również upodobał sobie zaskakiwanie mnie w ten sposób.
Szybko okazało się, że i tym razem przeczucie postanowiło mnie zwieźć. Przeczucie, czy może raczej dziwna nadzieja? Nie, zdecydowanie to pierwsze.

Za gęstwiny listowia, wyłonił się młody chłopak, mogący być moim rówieśnikiem. A przynajmniej to sugerowała jego aparycja. A ta bywała niezwykle zwodnicza w Świecie Magii. Idealnym tego przykładem był przecież mój przełożony, który prezentował się na coś ponad dwadzieścia lat. Do dziś pamiętam ogrom własnego zdziwienia gdy, dotarło do mnie, iż szef liczy sobie niemal tysiąc lat...
Nie miałam zatem pojęcia, jaki realny wiek można przypisać, nieznajomemu chłopakowi zbliżającemu się ku mnie spokojnym, acz pewnym krokiem. Ale nie tylko ja trwałam w podobnej niewiedzy, gdyż mój wizerunek przecież również mógł okazać się zwodniczy. Mimo iż w rzeczywistości, istotnie odpowiadał latom, jakie przeżyłam już na tym świecie. I nie tylko tym.

Pierwszym co rzucało się w oczy, były różowe włosy, których widok mimowolnie sprawił, iż kąciki moich ust delikatnie podciągnęły się ku górze. W połączeniu z błękitnymi oczami i łagodnymi rysami, nadawały nieznajomemu nieco cukierkowej aury. Jednak ten fakt bynajmniej nie sprawił, iż przybysz z automatu został skreślony z mojej listy „potencjalnie niebezpieczny”. Ufność nie leżała w mojej naturze.
Co więcej, chłopak miast znaleźć sobie własny zakamarek jakże obszernego ogrodu, wolny od innych jego bywalców, ewidentnie zmierzał ku mnie. Choć zawsze jeszcze mógł mnie wyminąć, na co zresztą liczyłam.
Nadal trwałam w swej poprzedniej pozycji, już dawno przenosząc wzrok na jeden z pobliskich pomników. Kamienny rycerz, dziś nosił zbroję z mchu i bluszczu a w zgięciu jego łokcia, można było doszukać się śladów po ptasim gnieździe.
Wsłuchiwałam się w dźwięk zbliżających się kroków, które zamilkły z chwilą, gdy przybysz się odezwał. Dopiero wówczas przeniosłam na niego szkarłat własnego spojrzenia.
-Dziękuję.
Mój głos brzmiał dość przyjaźnie to i na razie nie miałam powodów, aby to zmieniać. W dalszym ciągu licząc, iż po wymianie komplementu, niebieskooki ruszy dalej, najpewniej szukając wygodnego miejsca, aby oddać się lekturze. Księga, którą ze sobą zabrał, zdawała się wyjątkowo opasła. Co mogło zapowiadać kilka godzin, spędzonych na kontemplacji jej zawartości.
-Ładna koszula. Acz doradzam jednak główne ścieżki, mniejsze ryzyko spotkania z cierniami. Żabot mógłby tego nie przetrwać.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Mikai obserwował dokładnie sylwetkę różowowłosej, kiedy ta odwróciła się od niego. Wydawała się być miła. Przynajmniej na razie. Mikai wiedział, że to bywa zmienne. Mogłaby nie być zadowolona, gdyby dowiedziała się prawdziwego powodu przybycia tutaj, dlatego chłopak racjonalnie stwierdził, że nie będzie otwierał się od razu. Poczeka, aż ona zrobi to pierwsza, a przynajmniej postara się, żeby tak sie stało. Po jej reakcji zdawał sobie sprawę, że może być to trudne - gwałtowne spięcie mięśni, postawa niemalże bojowa, jakby była gotowa na atak o każdej porze dnia. Tacy zwykle są nieufni, lecz również skrywają najciekawsze historie i najbardziej interesujące marzenia. Może ktoś ją zranił, może ona zraniła kogoś - tego właśnie będzie musiał się dowiedzieć.

Mikai zrobił kilka kroków w stronę dziewczyny. Powoli, delikatnie, jak podchodzi się do dzikiego zwierzęcia, aby go nie przestraszyć.
- Przechodziłem już tędy kiedyś - odpowiedział jej - Cóż, niekoniecznie tędy, - wskazał na krzaki, z których wygramolił się chwilę wcześniej - ale wiesz, o co mi chodzi.
Chłopak szedł dalej w kierunku nieznajomej i zatrzymał się trochę ponad odległość jej ręki, na wszelki wypadek.
- Co tam robisz ciekawego? - zapytał ją, stając na palcach, aby lepiej zobaczyć, co trzyma w dłoniach.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Nie należałam do osób szczególnie towarzyskich. Zapewne znalazłoby się całe grono istot, które czułyby miłą satysfakcję z faktu, iż ktoś ot, tak zainteresował się ich osobą. Mnie z całą pewnością taki stan rzeczy nie zadowalał, nie mniej pamiętałam o istnieniu czegoś takiego jak takt.
Rzecz jasna, gdyby sytuacja tego wymagała, w mojej pamięci niespodziewanie mogłaby pojawić się luka...
Wyglądało na to, że popełniłam błąd. Swoją odpowiedź należało ograniczyć do prostego „dziękuję”. Z drugiej strony, nawet to mogło być wystarczającą zachętą, dla kogoś, kto ewidentnie szukał towarzystwa. A wyglądało na to, iż chłopak stojący teraz naprzeciw mnie, bardzo liczył na to, że uda mu się tutaj kogoś spotkać. Jednak dlaczego tutaj? Skoro szukał towarzystwa, dużo łatwiej znalazłby je w Mieście Lalek czy Herbacianych Łąkach... Istniała cała masa miejsc, które zapewniłyby mu większą liczbę i różnorodność „ofiar”. A może chodziło właśnie o to, aby z ów ofiarą znaleźć się na odludziu?
Ta myśl jedynie wzmogła moją czujność... Mimowolnie przypomniał mi się Elyan oraz sposób, w jaki zarabiał na życie, a także los, który spotykał istoty będące celem jego zlecenia. Tyle czasu zdarzyło już upłynąć, a ja nadal miałam w głowie tamtą scenkę. Delikatny uśmiech na twarzy młodego mężczyzny, który kilka minut temu dosłownie pożarł rosłego faceta, na którego sama wydałam wyrok śmierci.
Coś w wyrazie twarzy mojego rozmówcy przypominało mi tamtego cyrkowca... Może dlatego byłam spięta bardziej niż zwykle? A może chodziło o coś zupełnie innego?
Dopiero zadane pytanie i wyczekujące spojrzenie błękitnych oczu, wyrwało mnie z rozmyślań. Podniosłam książkę i odwróciłam ją tak, aby chłopak bez problemu mógł odczytać jej tytuł. A brzmiał on „Artefakty i przedmioty magiczne – fakty, mity i legendy”. Może księga nie należała do szczególnie znanych, jednak nie była groźna. A w każdym razie nie zdradzała na mój temat. Nic poza tym że, interesowałam się magią.
-Sądzę, że to samo co i tym zamierzasz. Pogrążam się w lekturze.
Mówiąc, przeniosłam wymowne spojrzenia na księgę, którą różowozłoty trzymał u swego boku.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Tytuł książki, ku rozczarowaniu chłopca, nie mówił mu zbyt wiele. Taką książkę wypożyczyć mógł każdy. Może szukała czegoś konkretnego? Nie, chłopak delikatnie potrząsnął głową. To już jest myślenie życzeniowe, a Mikai nie mógł sobie na to pozwolić w obecnej chwili.

Różowowłosa nie miała pojęcia, z kim rozmawiała, albo bardzo dobrze to ukrywała. Może gdyby wiedziała, robota byłaby dużo prostsza. Albo zostałby zaatakowany. Mikai bardzo nie lubił tego tańczenia, owijania w bawełnę, stąpania na palcach i krążenie wokół tematu. Najchętniej opowiedziałby wprost o celu swojej wizyty, lecz wiedział już z doświadczenia, że nie zawsze jest to najskuteczniejsza droga - mało ludzi i nie-ludzi podziela jego zamiłowanie bezpośredniości. W końcu pomysł nieświadomie podsunęła mu dziewczyna, zwracając uwagę na Mapę Nieba. Uśmiechnął się szeroko i usiadł na najbliższym, zamszonym murku i otworzył ją na losowej stronie. Jego oczom ukazał się napis "Marzenie starej Du'as".
- Bardzo ją lubię. Jak chcesz, mogę ci poczytać trochę - posłał dziewczynie zapraszający uśmiech.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Było jasne, że różowo włosy nie pojawił się tu bez powodu. Na moje nieszczęście nie szukał ustronnego miejsca, by ukoić myśli i oddać się ciszy.
Po usłyszeniu propozycji „poczytania mi” straciłam zarówno cierpliwość, jak i chęć na zabawę w subtelności. W uśmiechu chłopaka było coś zwodniczego... W mojej głowie zamigotał obrazek, który dostrzegłam na jednej z polan. Niby nic, zwykła pajęczyna, za którą kwitło kilka okazałych kwiatów. Pająk, który utkał sieć w tym właśnie miejscu, był bardzo przebiegły. Wiele owadów skupionych na chęci szybkiego dotarcia do barwnych pąków, nie spostrzegło zagrożenia.
W moim przypadku przynęta w postaci czarującego uśmiechu i zainteresowania nie zdała egzaminu. Przynajmniej na chwilę obecną.
Spokojnie zdjęłam książkę z kolan, odkładając ją na bok. Zmieniłam pozycję, obie dłonie opierając o brzeg ławki i pochylając się do przodu ku swemu rozmówcy.
Teraz i mój uśmiech nabrał słodkiej nuty. Gdyby chłopak znał mnie lepiej, wiedziałby dobrze, iż ów uśmiech nie zwiastuje nic dobrego. A w każdym razie nie dla tego, komu był przeznaczony.
-Jestem już za duża na wysłuchiwanie bajek...
Celowo położyłam nacisk na ostatnie słowo, przeciągając je nieznacznie. Teraz przyglądałam się nieznajomemu z całkiem nowym zainteresowaniem, którego w żaden sposób nie maskowałam.
-Nie wyglądasz na kogoś, na tyle nierozgarniętego, by nie wyczuć, że druga osoba nie jest zainteresowana nawiązywaniem przypadkowych znajomości. Jeśli już ktoś zjawia się tu w pojedynkę, to zazwyczaj, dlatego że łaknie samotności.
Na tle tęczówek przepełnionych soczystą czerwienią, w jasnym świetle dnia czarne źrenice były mocno zwężone, co nadawało mojemu spojrzeniu drapieżnego uroku. Gdyby nie rogi, wielu mogłoby przez te oczy pomylić mnie z Dachowcem. Teraz chłopak musiał wytrzymać pod naporem ów spojrzenia.
Nadszedł czas, aby zakończyć zabawę w podchody. Kto wie, może faktycznie wyniknie z tego coś ciekawego... Czas pokaże i to szybciej niż później.
-Oznacza to tyle, że czegoś chcesz... Czego?


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Cholerka. To jest moment, w którym zaczęło robić się niebezpiecznie. Ryzyko, że w tym momencie mu się oberwie, było zbyt duże. Delikatnie zrobił krok w tył, Mikai bywał już w takich sytuacjach - co prawda bywały one rzadko, gdyż zwykle negocjacje odbywały się bardziej po jego stronie, jednak te inne również się zdarzały. Wiedział, na co się pisze, podejmując się tej rozmowy, i nie mógł przecież wycofać się tak łatwo.

Jedno było pewne - Mikai zdobył uwagę dziewczyny. Czuł, że rozbudził w niej ciekawość, jednak nie wiedział, na jak długo. Chłopak musiał działać szybko. Przez chwilę jego wzrok krążył dziko bez celu, szukając rozwiązania. W końcu jego oczy zatrzymały się na Mapie Nieba. Uśmiechnął się do siebie. No jasne! Idealne rozproszenie uwagi, a jednocześnie jest możliwość, że taki mały pokaz rozpali ciekawość różowowłosej.

Palce chłopaka sprawnym, zdecydowanym ruchem kartkowały Mapę, szukając odpowiedniego marzenia. Jego dłoń zatrzymała się na stronie "Marzenie małej Ann". Idealnie. Jego oczy szybko tańczyły po literach na stronie, poruszając się w doskonale znanym mu tańcu. Zaśmiał się. Mikai kochał czytać czyjeś marzenia. Przełamywanie pewnego rodzaju intymności sprawiało, że po szyi chłopaka za każdym razem przebiegał dreszcz podniecenia. Jego usta bezgłośnie formułowały zapisane przez niego słowa. Przez chwilę zapomniał, że niedawno był zastraszany przez dziewczynę, która nadal stała obok niego. Nie dostrzegał nawet, jak wokół nich zaczęło materializować się marzenie - leniwie, jakby malowane były wolnymi pociągnięciami pędzla. Najpierw pojawiły się ściany - wielkie, z białego marmuru i udekorowane złotymi akcentami. Po chwili zmaterializował się wielki, kryształowy żyrandol, okrągły podest, a na nim trzy ogromne lustra ustawione w taki sposób, aby móc obejrzeć się z każdej strony. Znalazło się tam również kilka rzeźb, stylizowanych na te antyczne ze świata ludzi, drobny stoliczek, na nim tacka pełna przeróżnych perfum, aż w końcu pojawiły się suknie - całe mnóstwo sukni o najróżniejszych kolorach, wzorach i stylach. Wisiały na długich, kolorowych wieszakach, tworząc pewnego rodzaju labirynt, w którym można było się zgubić, gdyby ktoś wystarczająco mocno się postarał.

Mikai przez chwilę rozejrzał się, podziwiając swoje dzieło, po czym podszedł do najbliższego wieszaka i zaczął przeglądać wiszące tam sukienki. Po szybkich poszukiwaniach wyciągnął krótką, czarną, wieczorową sukienkę bez ramiączek, przepasaną czerwoną wstęgą, która na plecach zawiązana jest w większą kokardę. Odwrócił się do dziewczyny, pokazując ją znalezioną kreacje.
- Podoba się? Czy ta kokarda to trochę za dużo, jak myślisz? 

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
W co takiego pogrywał ten chłopak? Nie mogłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie, tym bardziej że zachowanie różowowłosego co chwila zdawało się ulegać zmianie. W obecnej chwili dało się w nim wyczuć swego rodzaju desperację... oraz ulatującą z niego pewność siebie. Lecz wszystko to po chwili znów uległo przemianie. Gdyby ów jegomościa spotkał jakiś Strach, na pewno dostałby szału. Bo przecież nie godzi się podsuwać komuś konkretnego dania pod nos, tylko po to, by jeszcze przed skosztowaniem zastąpić je całkiem innym. Ja też nie byłam fanką takich nagłych wahań.

Byłam czarownicą, nie zaś żołnierzem Stowarzyszenia po specjalnym szkoleniu. Bo żołnierz zapewne nie pozwoliłby, na aktywowanie zaklęcia czy użycie mocy, gdy już zorientował się, z czym ma do czynienia. Z kolei ja dałam się zwieść ciekawości...
O tym, że popełniłam błąd, przekonałam się z chwilą, gdy wokół zaczęło kreować się dziwne pomieszczenie. Oba serca przyspieszyły swój bieg, gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie utknęłam w ogromnej garderobie... nie widząc nigdzie wokół żadnej drogi ucieczki.
Iluzja... tak chciałabym, aby to była tylko iluzja. Niestety tego rodzaju sztuczni na mnie nie działały. Zatem chłopak w jakiś sposób przeniósł nas do tego miejsca albo jakimś sposobem je stworzył.
Ogromna garderoba, zapewne by mnie zainteresowała. Miałam słabość do pięknych kreacji i dodatków. Widać zostało we mnie coś z wyższych sfer, czego nie zdołały wypaczyć wieloletnie eksperymenty.
Z całą pewnością, ta sceneria zasłużyłaby na mój podziw, gdybym tylko nie została tu zamknięta... z zaskoczenia i wbrew własnej woli. Teraz miejsce to było dla mnie niczym innym jak klatką. Może i złotą, lecz nadal klatką. A ja bardzo źle znosiłam każdą próbę ograniczania mojej wolności.
Również teraz błękitnooki mógł spostrzec, że zmiana scenerii zdecydowanie nie przypadła mi do gustu.
-Może spróbujesz stworzyć również jakiś magiczny lek na głuchotę?
Wrzuciłam poirytowana w stronę chłopaka. Chwilowo nie miałam zamiaru się do niego zbliżać. Miał przewagę, bo zapewne znał to miejsce... czego nie można było powiedzieć o mnie.
Przez chwilę wpatrywałam się w całkiem urodziwą czarną kreację w myślach dobierając do niej odpowiednie dodatki, lecz mój wzrok ponownie szybko przeniósł się na chłopaka.
-Po raz kolejny nie powtórzę... Czego chcesz?
Jeśli nieznajomy był wyjątkowo spostrzegawczy, mógł spostrzec, że powietrze wokół moich dłoni zaczynało falować od nagłego gorąca. Ogień był żywiołem trudnym do okiełznania, szczególnie przy silnych emocjach... Wolałabym jednak nie być zmuszona do skorzystania z jego pomocy... W tym miejscu mógłby roznieść się zbyt szybko.
-I gdzie jesteśmy...


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Chłopak nie zauważył, że ton głosu różowowłosej stał się ostrzejszy. Prawdę mówiąc Mikai zapomniał, po co tu się znajduje. Ocean przeróżnych kreacji pochłonął całą jego uwagę. Przecież skoro tutaj już jest, nie może nie skorzystać i poprzymierzać tych cudownych sukni. Słowa dziewczyny stawały się dla niego coraz mniej wyraźne, aż w końcu w głowie słyszał tylko swoją ekscytację przebierankami. Szybko ruszył w stronę kolejnego wieszaka pełnego ubrań, od tego momentu kompletnie ignorując swoją rozmówczynię. Zniknął pośród ubrań prawie całkowicie - jedyny ślad po nim to żywy stukot obcasów stukających co jakiś czas po marmurowej posadzce i przelatujące nad głową chłopaka kreacje, które nie przypadły mu jakoś do gustu.

Po chwili Mikai wyłonił się spomiędzy labiryntu wieszaków. Na swój strój miał narzuconą piękną, długą, akwamarynową sukienkę z błyszczącego materiału i rozcięciem na udzie. Przemknął środkiem garderoby i wbiegł na podwyższenie. Stanął przed lustrami i zaczął się przeglądać, podziwiając mistrzowskie wykonanie sukni. Kątem oka dostrzegł gniew na twarzy różowowłosej. Nie odrywając wzroku od lustra rzucił za siebie tylko "Korzystaj szybko, za chwilę zniknie!", i wrócił do swojego odbicia.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Droga po marzenia bywa wyboista - pierwsze spotkanie Mikai i Seamair  Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Moja cierpliwość okazała się krucha... Ale czy ktoś mógł winić mnie za to, iż, zostałam zmuszona, aby dać upust nerwom? Owszem zmuszona, bo jak inaczej interpretować sytuację, w której najpierw jakiś nieznajomy zaczyna Cię nagabywać, bez ostrzeżenia używa którejś ze swych mocy czy innych magicznych sztuczek, tylko po to, aby po tym wszystkim, bezceremonialnie Cię ignorować...
A fakt, iż przestał zwracać na mnie uwagę, mówił mi o jednym... zostałam zlekceważona... A w moim świcie i lekcjach, które wyniosłam od bestii, zlekceważona również jako zagrożenie, zakwalifikowana jako słaba... Postanowiłam dać nauczkę temu chłoptasiowi...
Zaczekałam na chwilę, gdy różowo włosy bez reszty odpłynął w świecie modnych kreacji i dodatków. Byłam pewna, że gdyby to miejsce było sklepem nie zaś dziełem dziwnej mistyfikacji natręta... sama byłabym w stanie spędzić tu kilka godzin. Nie ruszyłam się z miejsca, do czasu aż Baśniopisarz, niczym ostatni narcyz, nie zaczął wdzięczyć się przed lustrem. Wówczas równocześnie przed obojgiem z nas, przestrzeń rozbłysła feerią pięknych tęczowych barw, które wieńczyły zawisły w przestrzeni portal. Wystarczył jeden krok w przód, abym nagle znalazła się przed chłopakiem. Ten być może zdołał odskoczyć lub potknąć się w panice, lecz nie miał szans umknąć przede mną zbyt daleko. No, chyba że również dysponował jakimś magicznym sposobem szybkiego przemieszczania się. Posiadacze magii teleportacyjnej bywali cholernie uciążliwi, zwłaszcza w walce...
Już po wstąpieniu w portal, wyciągnęłam rękę przed siebie, próbując pochwycić chłopaka. Miałam dość zwodzenia mnie za nos i dalszego powtarzania się. Czas na bycie miłą właśnie zgasł... w przeciwieństwie do płomienia, który właśnie rozgorzał w mojej wolnej dłoni, którą uniosłam ostrzegawczo, by ostatecznie dać do zrozumienia, że zabawa się skończyła.
-Słuchaj... spytałam grzecznie, czego ode mnie chcesz. . . I nie próbuj łgać, że niczego... bo to spotkanie, już dawno przestało sprawiać wrażenie przypadkowego.
W czasie mojej wypowiedzi portal, który miałam za plecami, wygasł, zostawiając przez chwilę jedynie tęczowy powidok. Od płomienia, który żywo tańczył nad moją dłonią, dało się wyczuć żal, co świadczyło o jego autentyczności.
-Więcej pytać nie będę. A na pozbycie się iluzji, znam niezawodny sposób. Może też go znasz? Wystarczy pozbyć się ich twórcy...
Zadbałam o to, aby groźba w moim głosie była wyczuwalna. Faceci od zawsze mieli problem ze zrozumieniem aluzji i sugestii.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Chłopak spojrzał szeroko otwartymi oczami na płomień tańczący na dłoni różowowłosej. Tylko nie koszula, tylko nie koszula.

Kropla potu spłynęła po plecach chłopaka, jednak ten nie wiedział, czy to z powodu napiętej sytuacji, czy ciepła płomienia. Teleportować się? Nie, da radę. Jeszcze poczeka chwilę, w ostateczności dmuchnie jej w twarz i zniknie za murem ubrań. Przybrał twarz rozczarowanego dziecka, którego rodzice nie mają ochoty i siły na wieczorne czytanie bajek.
- Czy serio każdy po tej stronie lustra bierze każde słowo jako obelgę? - jęknął zawiedziony - Wiesz, niektórzy uważają agresję za pierwszą i najważniejszą oznakę niemocy i braku kontroli nad sytuacją - tutaj postawił taktyczną pauzę - Dla twojej wiadomości jestem drobnym kolekcjonerem marzeń. Zapisuje je sobie, a ty wydawałaś mi się na tyle ciekawą osobą, że bardzo zachciałem spisać również i twoje. Nie musisz być aż tak agresywna, zwyczajne "nie" w zupełności by wystarczyło.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach