Mieszkanie Streichera

Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 1:39
W jednej z wysokich kamienic, w zachodniej części miasta, niemal na jego obrzeżach mieści się skromne mieszkanie Kurta Streichera, miejsce w którym może odpocząć od wszystkiego i wszystkich.

Znajdujące się na najwyższym piętrze mieszkanie urządzone jest w stylu loftowym, po męsku. Drewniane, proste meble, stalowe "ozdoby", minimalistyczne dekoracje i kilka kwiatów. Nie uświadczy się tutaj przepychu czy elegancji, wszystko spełnia jakąś funkcję.
Składa się z trzech pokoi, z czego jeden, największy to salon z aneksem kuchennym, drugi to sypialnia a trzeci to malutka łazienka.

W salonie królują barwy stali, bieli i drewna. Szara podłoga, tylko w jednym miejscu została przykryta dywanem - przy kanapie. Na zestaw mebli składa się niebieska kanapa z fotelem do kompletu, niska szafka RTV, biały zestaw mebli kuchennych, stolik z krzesłami i regał z książkami... w połowie pusty. Na przeciw kanapy nad szafką RTV wisi wielki telewizor. Kurt lubi czasami obejrzeć film czy pograć na konsoli. Wszystko na dużym ekranie i w Full HD.

Sypialnia to w zasadzie pusty pokój z szerokim łóżkiem i małą szafeczką ustawioną przy nim. Nic specjalnego.

Łazienka to kibelek, mała umywaleczka i kabina prysznicowa. Ubrania, ręczniki i resztę potrzebnych rzeczy trzyma w niedużym przedpokoju, w prostej szafie.

To co jest zdecydowanym plusem, to wielkie okna, przez które widać nocą tętniące życiem miasto. Z mieszkania można wyjść na szeroki balkon, z którego można przejść na dach, bowiem prowadzą tam stalowe schody.


Ostatnio zmieniony przez Streicher dnia Nie 12 Mar - 11:29, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 16:37
Chociaż MORIA w momencie dołączenia stawała się całym życiem, członkowie organizacji mieli naprawdę dużo czasu dla siebie. Nie zawsze był to czas wolny a jeśli już, to musieli być gotowi na ewentualne wezwanie, lecz można było z czystym sumieniem stwierdzić, że ani żołnierze, ani naukowcy pracujący dla MORII nie byli wykorzystywani do granic swoich możliwości. Wielu poświęcało się pracy i z własnej woli przebywało w siedzibie 24/7 lecz nad wszystkim czuwał zarząd, który wyznaczał dokładnie kiedy należy poświęcić czas na odpoczynek. Reinhardt, obecny Zarządca miał naprawdę zdrowe podejście do życia i służby, i wyznawał zasadę, że zmęczony pracownik, to beznadziejny pracownik. A przecież nie chodziło o wypruwanie sobie żył nad projektem a dokładne doprowadzenie go od początku do końca. Wypoczęty umysł i ciało były gwarantem włożenia w zadanie takiej ilości zainteresowania, jaka była potrzebna i nawet jeśli coś nie wyszło, można było z czystym sumieniem powiedzieć, że dało się z siebie sto procent.
Wśród pracowników była jednak i taka grupa, która chociaż doceniała darowany czas wolny, gdyby miała wybór pracowałaby non stop. Kurt nie bardzo potrafił odpoczywać, a gdy już dostawał wolne, szlajał się po mieście lub bunkrował w mieszkaniu pośród puszek i opakowań po przekąskach, i napieprzał w pada grając w kolejną, dostępną na konsoli gierkę. Nie był uzależniony od gier, po prostu lubił w ten sposób się odmóżdżyć. Jeśli to nie działało, siadał przy biurku i szkicował mapy, trenując umysł. Wszystko, by tylko nie myśleć o tym co było kiedyś.
Bywały też takie dni, kiedy czuł się gorzej. Gdy po nieprzespanej nocy, kręcił się po mieszkaniu szukając sobie zajęcia. Gdy głośniejsze, nagłe dźwięki sprawiały, że wymęczony padał na podłogę, przekonany że ktoś do niego strzelał lub gdzieś w pobliżu wybuchła mina. Nie przyznawał się nikomu, że zmaganie się z przeszłością było trudne, bo w jego mniemaniu takie jęczenie nie miało nic wspólnego z siłą, jakiej od siebie wymagał. Dla obserwujących go był po prostu chłodnym, zdystansowanym typem o wiecznie zmęczonych oczach. Szarym człowiekiem. I tak miało pozostać.
To był jeden z tych dni, kiedy nawet jego własne mieszkanie nie było mu przyjaźnie nastawione. Przy okazji sprzątania zerwała się wisząca na ścianie półka, wywołując huk rodem z poligonu. Streicher widząc kątem oka ruchomy przedmiot i słysząc hałas, padł na podłogę zakrywając głowę, odczekał kilka sekund dysząc jak po maratonie, po czym podniósł się, otrzepał i westchnął, zdając sobie sprawę że po raz kolejny zmęczenie i jego problemy mieszają mu w głowie. Uprzątnął więc potłuczony pusty wazon, zamontował półkę i wrócił do odkurzania.
Dziś wieczorem miał go odwiedzić medyk MORII. Dlaczego nie w siedzibie? Bo obecnie wszyscy byli tam zajęci czym innym a on i tak miał wolne, zatem zbadać go miał lekarz który chociaż pracuje dla organizacji, pozostaje wolnym duchem. Członkowie MORII nie byli przecież niewolnikami, mieli prawo do własnego życia.
Sprzątanie nie zajęło mu długo bowiem w mieszkaniu przebywał raz na kilka dni, zatem i nasyfić nie było czym. Puszki i papierki po jedzeniu wynosił na bieżąco, zaraz po wieczornym graniu, dlatego dzisiejsze sprzątanie ograniczało się do zmycia kurzu i odkurzenia na świeżo podłogi oraz przemycia jej wodą z pachnącym detergentem.
Gdy lokum było już gotowe na przyjęcie medyka, Kurt zdał sobie sprawę, że nie ma go czym ugościć. Co będzie odpowiednie? Kawę miał, chociaż przydałoby się kupić cukier i śmietankę. A może piwo? Lekarz też człowiek. Chyba wypadałoby też postawić jakieś ciastka czy coś do pochrupania...
Cholera! Przecież lekarz miał go zbadać a nie siedzieć z nim przy kawusi i delicjach. Z drugiej jednak strony Kurt nie mógł wyjść na chama, bo takim się po prostu nie ufa. A jako Zastępca cenił sobie zaufanie wszystkich podkomendnych, nawet jeśli nie znał ich z imienia czy nazwiska.
Nie myśląc wiele, wyszedł po niewielkie zakupy. W pobliskim sklepie kupił cukier, śmietankę, jakieś polecane przez trzepoczącą rzęskami ekspedientkę ciasteczka i czteropak piwa. Tak na wszelki wypadek. Nie zmarnują się.
Wracając z siatką w ręku czuł się dziwie. Często robił dla siebie zakupy, ale nigdy nie myślał o drugiej osobie. Brał piwo i jakieś czipsy, a dziś zastanawiał się czy poczęstunek zostanie odpowiednio odebrany. Może po prostu dawno nie rozmawiał z naukowcami MORII? Byli śmietanką wśród uczonych, każdy miał swój charakter i swoje przyzwyczajenia. Byli bardzo przydatni ale tylko wtedy, gdy respektowało się ich zdanie. A dziś Streicher miał nie lada zagwostkę: czy lekarzowi posmakują te polecane ciastka?
W mieszkaniu odetchnął, dochodząc do wniosku, że chyba po prostu był dzisiaj zmęczony. Gdzieś z tyłu głowy czaił się stres, bo chociaż Kurt był zdrów jak ryba (a przynajmniej w to wierzył) zawsze obawiał się, że przy okazji badanie wyjdzie coś, czemu ciężko będzie zaprzeczyć a co spowoduje skazę na jego autorytecie. Podważy jego siłę lub samowystarczalność.
Przygotował na talerzu ciastka, nastawił wodę na kawę i patrząc na zegarek czekał na przybycie gościa. Nie wiedział z kim ma do czynienia, lecz sterylnie czyste, trochę ascetycznie urządzone mieszkanie powinno zrobić dobre wrażenie. Chyba.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 19:42
Jak co tydzień pojawiła się w Głównej Siedzibie, by zdać raport z sytuacji po drugiej stronie. Rozumiała dlaczego dla przełożonych ważnym jest stałe kontrolowanie sytuacji w Krainie Luster. W końcu napięcie w powietrzu ostatnio, daje się mocno wyczuć. Nie miała pewności czy coś się święci, czy to po prostu jej paranoja. Wykonywała więc to, co jej nakazano. Obserwowała, robiła notatki z tego co zobaczyła czy usłyszała. Musiała raportować również o każdym żołnierzu Morii którego leczyła w danym czasie, jego stanie, obrażeniach i powodach ich wystąpienia.
No i tu się pojawia małe "ale".
Po drugiej stronie nic się nie działo. Jej ostatnie raporty stały się niebywale krótkie i to ją niepokoiło. Bardzo ją alarmował fakt nie trafiania na żadne choćby plotki. W zeszłym tygodniu miała jedną interwencję lekarską... Polegającą na zszyciu palca rozciętego nożem podczas gotowania.
Szczerze mówiąc, łapała ją ostra kurwica. Nie miała co robić. Totalnie. Zero nowych zadań od Organizacji, pacjentów totalny brak. Jedynymi przerwami w jej nudnej egzystencji, były regularnie urządzane na nią naloty windykatorów. Traktowała je jak szczyt rozrywki. Nie bardzo potrafiła odnaleźć się w towarzystwie Lustrzan. Większość z nich wprawiała ją w spory dyskomfort, samą swoją egzystencją. Tak więc jej dzień polegał na stałej rutynie.

5:20- Pobudka
5:25-5:50- Mycie, ubranie się, kawa z fajką
5:50-6:00- Sprawdzenie poczty
6:00-7:00- Trening strzelania
7:00- Otwarcie gabinetu
6:00-20:00- Wegetacja w gabinecie
20:00-22:00- Bieganie i ćwiczenia
22:00-22:15- Prysznic
22:15- Zjedzenie czegoś i fajka
22:25- Spanie

I tak dzień w dzień. Czasem się zdarzy nalot, czasem trzeba iść po zakupy, czasem kręci się bez sensu po mieście. Raz na ruski dostaje jakieś zlecenia. Da się mieć bardziej nudne życie?
Zdawanie tygodniowego raportu również było rozrywką, a już na pewno niezłym naładowaniem baterii. Jak tylko zjawiała się w siedzibie, okazywało się że jest potrzebny medyk. Ci stacjonujący na miejscu zwykle byli zajęci, toteż gdy się zjawiała zajmowała miejsce w jednym z gabinetów i przyjmowała ludzi i nieludzi prawie cały dzień. Ekscytowało ją to, ani trochę nie męczyło.
Dlatego mocno się rozczarowała tym razem, gdy się okazało że nikt nic więcej od niej nie potrzebuje. Stwierdziła więc, że skoro już się ubrała jak człowiek i założyła te cholerną perukę, to pokręci się po Świecie Ludzi. Zobaczy co się pozmieniało, może się zabawi?
Już miała wychodzić, gdy zaczepił ją zasapany chłopaczyna informując o tym, że potrzebna jest wizyta domowa u jednego z członków organizacji. Podał jej kartkę, z informacjami dotyczącymi adresu zamieszkania, możliwymi formami transportu by dostać się na miejsce i jałowy opis problemu. Ból głowy? Serio?
Van zmarszczyła brwi, schowała kartkę do kieszeni spodni. Kiwnęła chłopakowi na odchodne. Zabrała swoją czarną, pokaźnych rozmiarów torbę lekarską. Gówno jej mówił ten "opis" więc wolała być przygotowana na wszystko. Już się nauczyła swoje po lekarskich konsultacjach w siedzibie.
Nie miała za bardzo pieniędzy, więc wybrała opcje podróży autobusem. Jakimś cudem był praktycznie pusty, toteż podróż minęła jej w spokoju.
Miała ochotę zapalić papierosa, ale nie miała za bardzo ochoty usłyszeć, że śmierdzi jak papierośnica, więc zrezygnowała z tego pomysłu.
Nienawidziła starych kamienic, z jednego prostego powodu. Nie miały wind a ich klatki schodowe nie pachniały zachęcająco. Okazało się że musi się wdrapać na samą górę kolosa. Miała perfekcyjną kondycję, nie stanowiło więc to dla niej problemu nawet z zatkanym nosem. Ta dziwna słodka i wilgotna woń wywoływała u niej gęsią skórkę.
Trochę się zgrzała, więc przeklinała siebie w duchu za swój strój. Czarne glany do połowy łydki, czarne obcisłe spodnie, czarny wełniany golf, a na to wszystko zarzucony szary płaszcz- to zdecydowanie nie był strój na takie wyprawy. Przeczesała czarne włosy palcami i zapukała do drzwi. Stanowczo, ale nie agresywnie.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 20:31
Już bardziej przygotowany być nie mógł. Siedząc na krześle i wpatrując się w zegar, zastanawiał się czy w ogóle ktoś do niego przyjdzie. Zgłaszał w siedzibie chęć skorzystania z usług medyka, jednak nie podawał konkretnego powodu. Ból głowy wydał mu się być przypadłością na tyle powszechną jak i wyczerpującą temat, by wysłany medyk nie jechał do niego jak do obłożnie chorego. Jeszcze tego mu brakowało, by wparował tu cały zespół lekarski.
Pocierał oczy, odpychając od siebie myśli o osobie którą za chwilę przyjdzie mu gościć. Po co od razu nastawiać się negatywnie? Zapewne lekarz zbada go na szybko po czym wypisze stosowne dokumenty, uprawniające go do pobrania z magazynu leków nasennych. I wszystko wróci do normy.
Strasznie chciało mu się jarać, ale zwalczył chęć sięgnięcia po zapalniczkę. Miętolił więc w ustach zgaszonego papierosa, uspokajając się samym uczuciem fajka w ustach. Marne zastąpienie normalnego palenia, ale czasem działało. Nie chciał zasmradzać mieszkania, bo jeszcze nasłuchałby się od przybyłego lekarza, że powinien rzucić palenie.
No dobra, powinien. Ale nie rzuci i tyle.
Nie mając nic więcej do roboty, przeszedł się po mieszkaniu i całkowicie z nudów, zmienił szary T-shirt na świeży, czarny, pachnący jeszcze płynem do płukania. Zaczął kręcić się z kąta w kąt, zaszedł do łazienki i psiknął się perfumami, dopiero po fakcie zdając sobie sprawę, że przygotowuje się na wizytę lekarza jak na randkę.
No właśnie. Dawno nie był na randce. Nigdy nie był na randce, bo spotkanie z pewną ciekawą dziewczyną w restauracji zakończyło się dość dziwnie. Chociaż było miło, koniec był rozczarowujący. Natomiast chlanie z Yakashą chciał wymazać z pamięci.
Westchnął i wrócił do salonu, przeciągając się i słuchając własnych, trzeszczących kości. Poprawił koszulkę, ziewając i rozcierając ponownie oczy. Były przekrwione, prawie tak jakby się zjarał, jednak Kurt mógł się pochwalić zaskakującą trzeźwością umysłu. Po wybrykach w siedzibie jeszcze długo nie sięgnie po alkohol czy dragi. O ile w ogóle sięgnie po dragi.
Pukanie do drzwi sprawiło, że drgnął, zaskoczony pewnością siebie jaka skrywała się w stanowczym sygnale przybycia. Nie czekając ani chwili dłużej, podszedł do wizjera i zerknął kogo diabeł niesie. Widząc przez judasza czarnowłosą kobietę, zmarszczył brwi. Nie rozpoznawał jej na pierwszy rzut oka, lecz kultura nakazywała by nie trzymał jej w niepewności. Zwłaszcza, że mogła być wyczekiwanym lekarzem.
Otworzył drzwi szeroko i spojrzał na nią zmęczonymi oczyma. Był od niej wyższy, szerszy w barach. Prawie wypełniał sobą framugę, zatem jeśli chciałaby przedrzeć się do środka, musiałaby najpierw zmierzyć się ze ścianą wyćwiczonych mięśni.
- Dobry wieczór. - powiedział chłodno ze swoim niemieckim akcentem, przyglądając się jej z obojętnym wyrazem twarzy - Słucham?
Była ładna. Czarne włosy okalały jej twarz a oczy przyciągały wzrok. Nie była pięknością, daleko jej było do seksbomby ale właśnie dlatego zwróciła uwagę Niemca. Miała na sobie szary płaszcz a pod nim ciemne ubranie oraz torbę. Jej ubiór nie zdradzał ani profesji, ani zamiarów, dlatego Streicher po prostu czekał ze spokojem na jej odpowiedź. Mimo zmęczenia pozostawał czujny, chociaż po jego twarzy nie było widać zupełnie nic.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 21:23
To jak bardzo nieznośne jest noszenie peruki, zrozumieją tylko nieliczni. Mimo że jej własna była z naturalnych włosów, wprawiała ją w dyskomfort i ciągle miała ochotę drapać się po głowie. JAK DIABLI. Już nie mówiąc o tym jak to cholerstwo grzało. Po wspięciu się na ostatnie piętro, była o wiele bardziej dokuczliwa niż normalnie.
Nie musiała długo czekać, aż mężczyzna jej otworzy. Szczerze mówiąc nie sądziła, że będzie wizytowała u samego Kurta Streichera.
Gdy otworzył jej drzwi, prawie zachłysnęła się powietrzem. Przecież gdyby wiedziała, że pacjentem ma być zastępca zarządcy, to by ubrała się jakoś formalniej, przygotowała jakoś lepiej.
Zganiła siebie w duchu. Musiała się uspokoić i miała na to dosłownie ułamek sekundy. Wzięła wewnętrzny oddech.
- Vause. Medyk. - była tak podekscytowana, że jej głos zabrzmiał jakby długo wstrzymywała powietrze. Podziwiała go, miała okazję zobaczyć jak świetnym strzelcem jest gdy podpatrywała ludzi na strzelnicy w siedzibie. Był dla niej sporą motywacją w kwestii szkolenia się na jak najlepszego strzelca. Chciała mu dorównać. I to jak cholernie!
Gdy pierwszy szok i ekscytacja minęły, mogła mu się chwilę przyjrzeć. Nie nachalnie, przeleciała szybko wzrokiem po jego imponującej sylwetce. Zajmował sobą praktycznie całe wejście do mieszkania! Facet jak dąb... Aż się poczuła jakaś taka maluczka. Zmrużyła oczy, widząc jego zasinioną skórę pod oczami. [i] Ktoś tu od dawna się nie wysypia...[/]
Nie sądziła by mógł ją znać, więc nie zagadywała go już na starcie. Czekała na dalszy rozwój sytuacji. Skoro przysłali ją do niego, to ewidentnie nie chodzi o zwykły ból głowy.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Pon 19 Kwi - 21:50
Kobieta, chociaż niższa od niego i drobniejsza, mimo pospolitej urody miała w sobie coś, co sprawiało, że Kurt chciał przyjrzeć jej się dłużej. Szukał jakichś znaków szczególnych, jednak nie znalazł nic co mogłoby wzbudzić jego niepokój. Równie dobrze mogła być jego sąsiadką, a on, nie zawracając sobie nigdy dotąd głowy sąsiadami, po prostu kiedyś ją widział ale nie zapamiętał.
To nie tak, że była nijaka. Po prostu jej wygląd, chociaż miły dla oka, był... normalny. Może trochę nudny? Miała czarne włosy, jasną cerę. Ładną sylwetkę. Dopiero oczy przyciągały wzrok i chociaż widywał takich tysiące, jej były na swój własny sposób wyjątkowe, okolone pięknymi rzęsami. Nosiła w sobie zagadkę, ale czy Niemiec miał ochotę ją rozwiązywać? Czas pokaże.
Miała zjawiskową szyję. Streicher sam nie wiedział, dlaczego zwrócił uwagę akurat na szyję. Była długa, smukła. Zazwyczaj mężczyźni patrzyli w stronę cycków, ewentualnie właśnie na oczy lub usta. Jego natomiast zachwyciła szyja. Może po prostu był dziwny.
Uniósł lekko brew kiedy się odezwała. Zabrzmiała tak, jakby jeszcze przed chwilą nie oddychała. Jej usta poruszyły się wydając z siebie dosłownie dwa słowa na wydechu, a on słysząc z kim ma do czynienia poczuł się tak, jakby jego serce stanęło.
Vause. Van Isa Vause!
Oczywiście, że wiedział kim jest Van Isa Vause! Była medykiem polowym, chociaż niektórzy woleli nazywać ją pogardliwie felczerem lub pomocą medyczną. W MORII posiadała jednak status lekarza i niezależnie od opinii reszty naukowców, była naprawdę przydatna zarówno jako medyk jak i szpieg. Skakała między światami niczym kicający z norki do norki zająć, nieuchwytna. Była... Cyrkówką!
Zapomniał języka, a może go połknął? Jego niebieskie oczy rozszerzyły się nieco a blask jaki się w nich pojawił zdradził, że mężczyzna jest podekscytowany przybyciem akurat jej. Przesunął się lekko robiąc jej miejsce i bez słowa wskazał dłonią, że zaprasza ją do środka.
Gdy przechodziła obok, jego nos uchwycił subtelny zapach rozmarynu i jagód. Intrygująca mieszanka! Nie pomyślałby, że ktoś taki może używać takich perfum. Nie pomyślałby, że Cyrkowiec może pachnieć w ten sposób! Kojarzył ich z mutantami, pamiętał swąd modyfikowanych ciał... Ona jednak pachniała całkiem przyjemnie.
Zamknął za nią drzwi i przeszedł dalej, prowadząc ją do stołu. Cisza jaka między nimi wisiała była aż nadto wymowna. Streicher bardzo starał się na nią nie gapić, jednak nie mógł przejść obojętnie obok Cyrkówki. Była Nadczłowiekiem! Tworem MORII, połączeniem istoty magicznej z Człowiekiem. Ona i jej podobni byli przyszłością trzech światów. Szkoda tylko, że Lustrzaki nie mogli zobaczyć to, co on zauważył już dawno.
Podziwiał ją. Obserwował jej ruchy i złapał się na tym, że uczy się jej niemal na pamięć. Czytał jej akta a jednak na żywo sprawiała wrażenie mniej... niestabilnej. Był ciekaw, co kobieta będzie miała do powiedzenia. Jaka jest.
- Kurt Streicher. - powiedział twardo, dopełniając powitania i odsuwając jej krzesło - Cieszę się, że przybyła pani na moją prośbę. Ból głowy...bywa uciążliwy. - uśmiechnął się kącikiem ust, przechodząc na przeciw przygotowanego jej miejsca. Chwycił się oparcia krzesła i przez chwilę patrzył na nią, zastanawiając się od czego powinien zacząć.
- Napije się pani czegoś? - zapytał wprost, nie precyzując co kobieta ma do wyboru. Był ciekaw jej preferencji.
Jeśli sprecyzowała na co ma ochotę, bez zbędnego gadania zabrał się za spełnienie prośby. Był drętwy, jakby połknął kij lecz zachowanie to nie było niczym niecodziennym. Nie należał bowiem do osób specjalnie wylewnych. Mimo wszystko miał nadzieję, że pani doktor nie będzie wypytywać o zbyt dużo a jeśli tak, to że wystarczą jej informacje które równie dobrze mogłaby znaleźć w archiwum, w jego teczce.
Spojrzenie jej niebieskich oczu zdawało się mówić mu, że ma do czynienia z kimś więcej. Coś czuł, że Cyrkówka czyta z niego jak z otwartej księgi.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Wto 20 Kwi - 11:05
Naprawdę cieszyła się, że ma w sobie na tyle dużo samokontroli, że nie odstawiła tu jakiegoś...cyrku. Parsknęła w duchu.
Streicher, bo nie odważyła się bez pozwolenia, nawet w duchu, mówić o nim po imieniu, robił ogromne wrażenie. Naprawdę! Nie chodziło nawet o samą jego sylwetkę. Zaiste, była imponująca. Praca jego mięśni pod ubraniem... Mogłaby przysiąść że słyszy, jak materiał napina się, z wysiłkiem na jego ciele. Ciężko było jej wzrok odciągnąć, ale jakoś trzymała siebie w ryzach. Podczas dyżurów lekarskich w MORII naogladała się naprawde ogromną ilość męskich nagich ciał, to samo z resztą w Krainie Luster... Dlaczego więc się tak zachwyca tym co tu zastała?
Chyba dlatego, że to właśnie on. Gdyby porównać jej zafascynowanie tym mężczyzną, do czegokolwiek... Można by powiedzieć, że w jej oczach jaśniał jak najjaśniejsza gwiazda w całej galaktyce.
Gdy mijała go w drzwiach, nie mogła opanować lekkiego drżenia jakie przeszło bo jej ciele. Uspokój się cholerny babsztylu! Wzięła głębszy oddech. Położyła swoją torbę lekarską obok stołu, do którego zaprowadził ją mężczyzna.
- Mogę mówić do Ciebie po imieniu? Ułatwi nam to współpracę.- uśmiechnęła się do niego i ściągnęła z siebie płaszcz, przewiesiła go przez oparcie krzesła, ściągnęła również perukę, jakby ściągała z głowy kapelusz. Przeczesała swoje białe włosy palcami, wzdychając z zadowolenia.
- Wątpię by chodziło tu o zwykły ból głowy, a jeśli jednak to musi być on naprawdę dokuczliwy, patrząc po Twoim stanie. - zmrużyła oczy, wpatrując się w jego oczy. W celach czysto medycznych! Ale czy aby na pewno? Matko, czuła się jak jakiś narwany szczeniak...
Widziała jak jego oczy się ożywiły, gdy się przedstawiła. Dodając dwa do dwóch, biedak musiał się nieźle namęczyć z tym "bólem głowy".
- Złapali mnie w ostatniej chwili, również się cieszę. Zawsze to miła odskocznia od gabinetu. Jeśli nie będzie to problemem, to kawa byłaby super. Czarna bez dodatków.- a do tego papierosa... Oczywiście nie powiedziała tego na głos. Fakt faktem, czuła że Streicher też pali, ale wydawało jej się, że będzie totalnie nieprofesjonalna jeśli coś takiego zaproponuje, a nie chciała się przed nim zbłaźnić.
Usiadła na wskazanym jej krześle i podwinęła rękawy golfa. Od razu trochę lepiej!
- W czym dokładnie leży problem? - Sądziła że jak zacznie od bardzo podstawowych pytań, to może mężczyzna chętniej opisze problem z jakim się zmaga. Wiedziała z doświadczenia, że mężczyźni naprawdę niechętnie mówią o tym co im dolega. Ile to razy musiała z nich to prawie siłą wyciągać...

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Sro 21 Kwi - 19:42
Przejście na "Ty" było dobrym pomysłem i kiedy kobieta to zaproponowała, Streicher pokiwał głową zgadzając się na taki obrót spraw bez wahania. Zwracanie się do siebie po imieniu burzyło wyrosły między nimi mur, lecz obecnie wcale mu to nie przeszkadzało. Można było powiedzieć, że już samym zaproszeniem pokazał, że jej ufa, mimo iż do końca nie wiedział z kim ma do czynienia.
Nosiła perukę. Gdy ją zdjęła niczym czapkę, zatrzymał się w miejscu i przez chwilę przyglądał się czarnym włosom badawczo. No tak. Była Cyrkówką. Jak mógł o tym zapomnieć? Musiała ukrywać swoją odmienność bo tu, w Świecie Ludzi każdy element odbiegający od normy był odbierany z rezerwą, jeśli nie z jawną nieufnością.
- Białe włosy bardziej ci pasują. - powiedział i dopiero po czasie zdał sobie sprawę, że wygłoszona przez niego uwaga nie była jedynie stwierdzeniem faktu a komplementem. Zmarszczył brwi zaskoczony łatwością z jaką przyszło mu wygłaszać osąd na temat kobiety a na jego policzkach wykwitł delikatny rumieniec wstydu. Okej, przeszli na dalszy poziom znajomości, ale nie oznaczało to że dostał pozwolenie na wyrażanie opinii na temat jej wyglądu.
W białych było jej zdecydowanie lepiej, ale przez wzgląd na kulturę, powinien zachować uwagę dla siebie. Nie znał jej dobrze, nie wiedział jak kobieta zareaguje na takie słowa.
Kiedy zapytana powiedziała na co ma ochotę, Kurt pokiwał głową i zabrał się za przygotowanie napoju. Wcześniej nastawiona woda nadal była gorąca, ale dla pewności ponownie włączył grzałkę. Już po chwili ekspres zaczął wypluwać z siebie czarny jak smoła płyn wprost do niebieskiego kubka. Kiedy naczynie było już do połowy pełne, Streicher zdał sobie sprawę, że powinien podać kawę w filiżankach.
No trudno. Może nie wyjdzie na chama.
Przygotowaną kawę postawił przed kobietą i bez słowa zaparzył też drugą, dla siebie. Sprawiał wrażenie skupionego na jednym zadaniu, jednak tak naprawdę myślał nad odpowiedzią, jakiej powinien udzielić. Pani doktor wydawała się być zainteresowana jego przypadkiem, więc może powinien skorzystać z jej usług? Nie lubił przyznawać, że coś było nie tak, jednak puste opakowanie po lekarz zalegające w śmietniku przypominało mu, że powinien zagryźć zęby i poprosić o pomoc.
- Nie mogę spać. - powiedział w końcu, decydując się na prawdę. Usiadł przy stole, naprzeciw niej i upił łyk kawy, o mało nie parząc sobie języka. Patrzył na blat, wstydząc się spojrzeć jej w oczy. W swoim własnym mniemaniu przyznawał się właśnie do słabości. Jego własna, męska duma wyła właśnie żałosną pieśń.
- Potrzebuję leków nasennych, ale gdy o nie poprosiłem w siedzibie, powiedziano mi, że przed przepisaniem kolejnej dawki powinienem zostać przebadany przez internistę. - wzruszył ramionami, udając że nie rusza go taki obrót wydarzeń - Pomyślałem, że skoro i tak mam wolne to zgłoszę swoją gotowość. Wczoraj wziąłem ostatnie tabletki, ale niewiele dały, pewnie z nerwów. Zawsze tak mam, kiedy mam świadomość, że kończę kolejne opakowanie. - wyjaśnił szczerze, popijając kawę. Dłonią wskazał na leżące na talerzyku ciastka, ale sam jakoś nie miał ochoty na słodycze.
Sięgnął do kieszeni i wyjął paczkę papierosów, po czym zapominając całkowicie że nie powinien palić przy lekarzu, wcisnął sobie jednego do ust. Na swoim błędzie złapał się dopiero w momencie w którym sięgał po zapalniczkę.
- Przepraszam. - powiedział cicho, zdradzając stres i wyjął papierosa z ust. Nie schował go do paczki, bo to byłoby niehigieniczne. Po prostu odstawił go na bok i powrócił do trzymania kubka.
Patrząc w jej oczy wiedział, że swoje już zaobserwowała. Zasinienia pod oczami, nerwowe ruchy. W zasadzie nie musiał się odzywać, aby dać lekarzowi obraz swojego stanu.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Czw 22 Kwi - 11:45
Tak prawdę mówiąc, to pierwszy raz w swoim życiu, była w mieszkaniu jakiegokolwiek faceta. Nie miała więc w głowie żadnej konkretnej wizji, jak takie mieszkanie może wyglądać. Mieszkanie Kurta było bardzo schludne i prosto urządzone. Bez żadnych wydziwień odzwierciedlających duszę projektanta, yin i yang czy inne szuji. Przypadło jej do gustu. Może i sama mieszkała w swoim gabinecie, gdzie za łóżko służyła jej leżanka dla pacjentów, a myła się pod prowizorycznym prysznicem, ale! Nie oznaczało to, że jest totalnym bezguściem w kwestii wystroju wnętrz. Połączenie bieli z drewnem i stalowymi motywami, było bajecznie proste i imponujące w odbiorze. Żadnej pstrokacizny, prostota sama w sobie. Zastanawiała się, czy zawsze jest tu taki porządek, czy posprzątał specjalnie na jej przybycie. Tak czy siak, miło.
Gdy usłyszała komplement, mimowolnie się zarumieniła i spuściła wzrok. Musiała odkaszlnąć zanim odpowiedziała.
- Dziękuję, to miłe.- wyprostowała się w krześle i założyła nogę na nogę. Jakoś temperatura w pomieszczeniu chyba się podniosła...
- Najchętniej bym jej nie nosiła, niby w aktualnych czasach białe włosy nie rzucają się aż tak w oczy. W końcu farby do włosów robią swoje. Jednakże, nadal są zbyt charakterystyczne i bardzo przyciągają spojrzenia, co w moim... Naszym fachu, lepiej pozostać niewidzialnym.- poczuła jakąś potrzebę, by mu się wytłumaczyć z tego wszystkiego. Nie była pewna czy to dlatego, że jest zastępcą zarządcy organizacji, czy z jakiegoś innego powodu...
Postawiony przed nią kubek, wyglądał tak zachęcająco, wypełniony niemal po brzegi czarnym płynem. Zapacha świeżo zaparzonej kawy, wprawił jej palce w mrowienie.
- Mmmm, absolutnie cudownie. Dziękuję.- chwyciła kubek w dłonie i zaciągnęła się parującą kawą. Nie wypiła dzisiaj kawy, przez co czuła się jakby była poza własnym ciałem. Tak się podjarała możliwym dyżurem w siedzibie, że kompletnie jej to z głowy wypadło. Dmuchnęła delikatnie w taflę kawy, po czym wzięła mały łyk. Gorący napój lekko poparzył jej język, ale absolutnie nie miała nic przeciwko temu. Uśmiechnęła się błogo.
Gdy usłyszała padające z ust Kurta słowa, przestała się uśmiechać i odłożyła kawę na stół.
Widziała po nim, że sporo wysiłku kosztowało go przyznanie się do tego. Bezsenność wykańcza człowieka, uzależnia od środków nasennych, wywołuje nerwowość, problemy z koncentracją, może wywołać światłowstręt i potrzebę izolacji. Zwykle jak się słyszy, że ktoś nie może spać to nie bierze się tego na poważnie, ale w sytuacji Kurta było poważnie. Ktoś o jego statusie, ma dużo, bardzo dużo na głowie i raczej nie może sobie pozwolić na niedyspozycję. Wysłuchała go w ciszy, układając sobie od razu plan działania.
- Jak długo przyjmowałeś te leki i w jakim dawkowaniu? Zmieniałeś je już, czy cały czas są te same? Bezsenność... Coś jej towarzyszy? Koszmary? Zimne poty? Drgawki? Może mrowienie w kończynach? - nie chciała zalewać go masą pytań, ale żeby mu pomóc, potrzebowała znać na nie odpowiedzi. Jeśli ma mu pomóc, musi być z nią szczery, wyciszanie objawów lekami nasennymi, może się w końcu źle skończyć. To wszystko może być sygnałami, że dzieje się coś poważniejszego.
- Możesz śmiało zapalić, sama chętnie z tego skorzystam. Ale zanim to zrobisz to zmierzę Ci ciśnienie i reakcję źrenic na światło, dobrze?- uśmiechnęła się do niego ciepło. Stresował się, widziała to po nim i chciała mu jakoś w tym wszystkim pomóc. Jeśli nie zaczął się jakoś mocno sprzeciwiać, z torby wyjęła ciśnieniomierz i latarkę diagnostyczną.
Podwinęła rękaw jego koszulki, założyła mu opaskę i zacisnęła mocno. Mógł poczuć, że Van ma zimny dotyk. Ot problemy z krążeniem.
Zaczęła zaciskać pompkę, patrząc na odczyt na narzędziu. Gdy zaczęło piszczeć, przestała pompować.
- 110... Trochę niskie ale nie ma tragedii.- powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Dotknęła jego policzka, tak by skierował głowę do góry, by mogła zajrzeć w jego oczy.
- Postaraj się nie mrugać i śledzić światło dobrze?- zaświeciła szybko latarką, w jedno i drugie oko. Reakcja była trochę spowolniona.
- Tutaj też bez większych odchyłów od normy...- schowała sprzęt do torby i wyjęła zestaw do pobierania krwi.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Wto 27 Kwi - 21:43
Kobieta miała łeb na karku. Noszenie peruki, chociaż jak już wspomniała nie było wygodne, pozwalało jej pozostać nierozpoznaną. Oczywiście pozostawało jeszcze wiele cech po których można było rozpoznać człowieka, jednak często było tak, że jak monitoring pokazywał brunetkę a ktoś szukał blondynki, to z miejsca stwierdzało się, że "To nie ta".
Streicher przyglądał się Van przez dłuższą chwilę. Chociaż był piekielnie zmęczony i początkowo marzył o tym, by przepisała mu już te cholerne leki i sobie poszła, coś w jej postawie i sposobie mówienia sprawiało, że czuł się w jej towarzystwie całkiem dobrze. Nie była przesadnie wścibska, zachowywała grzeczny ton i nie próbowała się wywyższać, co u niektórych naukowców i medyków MORII było niemal cechą charakterystyczną.
Była ciekawą personą i już sam fakt, że była Cyrkowcem sprawiał, że Kurt czuł potrzebę poznania jej bliżej. Nigdy nie przyznawał się do tego, że ich podziwiał, bo z zasady nienawidził wszystkiego co wynaturzone. Zdawał sobie sprawę, że Cyrkowcy byli mutantami Ludzi i Lustrzaków a ich umiejętności wynikają ze skażenia magią, jednak o ile Lustrzan uważał za zło, które należy likwidować, tak tych, którzy wyszli spod skalpela MORII szanował. Byli w końcu ulepszeni. Stworzeni przez Ludzi do tego, by zniszczyć wszystko co nieludzkie.
Wgapianie się w nią, chociaż o dziwo sprawiało mu dużą przyjemność, nie mogło trwać wiecznie. Przyszła w konkretnym celu a on nie zamierzał marnować jej cennego czasu. Przyszła na wezwanie, co zapewne potraktowała jako polecenie służbowe a on nie chciał wyprowadzać jej z błędu.
Miała naprawdę ładne oczy. Ładny nos. Ładne usta.
- Estazolam przyjmuję już od dłuższego czasu. Kilka lat. Nie pamiętam kiedy zacząłem, ale ta informacja na pewno jest zawarta w moich aktach. - powiedział ze spokojem - Początkowo brałem jedną tabletkę przed snem. Od kilku miesięcy biorę po półtorej, zdarzało się też brać dwie. - upił łyk kawy i na chwilę umilkł, zastanawiając się nad jej kolejnymi pytaniami - Przed snem dużo myślę. - zaczął w końcu, ostrożnie dobierając słowa, jakby wstydził się prawdy - Wspomnienia przychodzą niechciane. Analizuję je, chociaż przecież sam przeżyłem własne życie i znam je najlepiej. Wieczorami wracają wątpliwości, obrazy z dzieciństwa. - spojrzał w bok - Dzieciństwo miałem okej, dlatego nie szukałbym tam żadnych traum. - uśmiechnął się lekko, patrząc na nią bokiem ale zaraz zamilkł na bardzo długą chwilę.
Trudno mu było mówić o tym wszystkim nieznajomej kobiecie, która w dodatku była Nadczłowiekiem. Przy niej jeszcze bardziej zdawał sobie sprawę z własnych słabości. A to sprawiało, że czuł narastającą frustrację. Nie było jednak odwrotu bo jeśli chciał, by mu pomogła, musiał powiedzieć jej wszystko.
- A czasami czuję strach. - głos zszedł niemal do szeptu gdy mężczyzna powoli poruszył głową, odwracając się do niej i wbijając spojrzenie niebieskich oczu w jej ładne tęczówki - Ale nie jest to zwykły strach. Paraliżuje mnie bo nie znam jego przyczyny. Przygniata mnie, miażdży.
Zdenerwowanie było widoczne w każdym jego ruchu, w każdym geście. Nawet w jego zmęczonych oczach. Papieros jedynie dopełnił obrazu, ale gdy kobieta zareagowała pozytywnie, Streicher pokiwał głową na znak, że przyjął wiadomość. Mieli jednak coś do zrobienia.
Obserwował jej ruchy gdy wyjmowała sprzęt. Jak nieufny, dziki zwierz, który nie ma pojęcia co za chwilę nastąpi. Mimo to, pozwolił jej zbliżyć się bardzo blisko, dał sobie podwinąć rękaw bez marudzenia.
Miała zimne dłonie. Ich dotyk sprawił, że Kurt poczuł się nagle bardzo senny. Ciężkie powieki opadły do powoli, usta lekko uchylił oddychając miarowo. Lubił chłód.
Z bliska czuł jej ciekawe perfumy. Można było powiedzieć, że Niemiec przełączył się na "stand by" bo wszystkie polecenia wykonywał grzecznie ale i w milczeniu. Po prostu patrzył na Van ze spokojem i niepokojącą obojętnością. Chociaż sam nie był jeszcze stary, doświadczenia zawodowe i prywatne odcisnęły na nim piętno.
Gdy dotknęła jego policzka, zamknął oczy. Chłód jej rąk ukłuł jego skórę jak miliony ostrych, maleńkich igiełek. Zapomniał się i przylgnął do jej ręki, chcąc przedłużyć kontakt co poskutkowało zachwianiem, kiedy zabierała rękę. Od razu oprzytomniał i wyprostował się, marszcząc brwi. Może nie odnotowała jego dziwnego zachowania.
Jej komentarze wypowiedziane spokojnym tonem działały relaksująco. Jej zapach mieszał się z wonią świeżo zaparzonej kawy. Ponownie przymknął lekko oczy, wpadając w pewnego rodzaju trans. Zdawał się nie zauważać jej obok siebie, instrumentów medycznych i otoczenia. Myślami był daleko.
- Żałuję, że tamtego dnia nie złapałem cię za kark i nie zamknąłem w koszarach. Żałuję, że pozwoliłem ci iść walczyć, bo może gdybym dał ci w porę po pysku, nie zginęłabyś tak głupio, Chloe. - powiedział nagle na wydechu, jednym ciągiem, cichym, monotonnym głosem.
Nagle jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Krótki, lecz intensywny. Streicher otworzył szeroko oczy i spojrzał zaskoczony na Van, jakby właśnie obudził się z krótkiego snu.
- Vergeben Sie mir. - powiedział twardo w ojczystym języku, co było jawnym sygnałem, że stres sięgnął naprawdę wysokiego poziomu - Ja... Bardzo potrzebuję tych leków. - dodał, ponownie marszcząc brwi i uciekając wzrokiem w bok.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Pią 30 Kwi - 19:24
Jako szczenię Morii, marzyła by bliżej poznać Kurta. Prawie wszyscy kadeci znajdywali sobie choćby jedną osobę z organizacji, którą podziwiają i chcą dążyć do prześcignięcia jej pod względem umiejętności. Swego rodzaju idola.
Jak się czuła teraz, gdy była z nim sam na sam, u niego w domu? Bez żadnych świadków? Była stremowana. Przynajmniej na początku. Nie była pewna na ile może sobie pozwolić, nie była pewna jak powinna się odzywać czy poruszać. Na bogów, nie miała nawet pojęcia czy powinna na niego patrzeć. Na szczęście, mężczyzna okazał się mniej zdystansowany i mniej... Niedostępny niż wydawał się w siedzibie. Mogła to zwalić na karb sytuacji. W końcu był wykończony, miał problem, a właściwie to wiele problemów. Mimo wszystko jakoś po cichu liczyła, że może są jeszcze jakieś inne powody?
Ciężko jej było się powstrzymać, by nie wgapiać się w jego oczy jak jakaś psycholka. Co ona jednak mogła poradzić na to, że były tak wciągające? Nie, to nieodpowiednie słowo... Gdy tylko na nie patrzyła, czuła jakby się unosiła w chmurach. Miała ochotę zgonić samą siebie, przez to żałosne porównanie, ale tak właśnie było. Zachowujesz się jak skończona idiotka. Dobrze, że na sali nie ma nikogo kto potrafi czytać w myślach, bo już dawno umarłby z zażenowania...
Wróciła myślami do swojego zadania. Choćby i chciała, to nie ma prawa przeciągać tego spotkania. Jest jej pacjentem, nikim więcej. Musiała mieć przede wszystkim na uwadze jego dobro. Cierpi i ona ma mu pomóc.
Zmarszczyła brwi z niedowierzaniem, słysząc jego odpowiedź.
- Kilka lat? Mój boże, przecież to Cię mogło wykończyć! Tego leku nie stosuje się do długofalowego leczenia. Już ja sobie porozmawiam z kretynem który coś takiego zalecił... Kurwa mać...- nie zdążyła ugryźć się w język. No cudownie, nie dość się gapi się na niego jak jakiś cielak, to teraz jeszcze klnie w obecności przełożonego...
- Przepraszam, poniosło mnie.- uciekła spojrzeniem gdzieś w bok, wzdychając cicho na samą siebie. Słuchała w ciszy jego dalszych odpowiedzi, przeklinając siarczyście w duchu na kretynów w fartuchach.
- Większość z tego co podajesz, może być, ba, nawet na pewno jest, efektem ubocznym długofalowego przyjmowania tego leku. Senność w czasie dnia, bóle głowy, ospałość, zawroty głowy, zaparcia, suchość błony śluzowej jamy ustnej, lęk, zaburzenia koordynacji, nudności, znużenie, złe samopoczucie.- zaczęła wymieniać, jakby czytała receptę. Widziała jak ciężko było mu to wszystko jej powiedzieć. Nie była zbyt dobra w uczuciowych rozmowach. No bo nikt jej tego nie nauczył. Nie pamięta nic sprzed Morii, nigdy nie była również w związku czy relacji blisko przyjacielskiej. Nie miała nigdy potrzeby wykazywać się delikatnością czy empatią. A ta sytuacja właśnie tego od niej wymagała... Przeczesała włosy palcami.
- Niestety nie jestem psychologiem, by pod tym kątem Cię diagnozować. Mogę jedynie zgadywać, co może być podłożem takiego stanu rzeczy. Niepokoi mnie to co mówisz i zdecydowanie, chcę zrobić Ci pełną diagnostykę. Morfologia, biochemia, hormony, tarczyca... Na pewno chciałabym Ci również przebadać głowę. Małe szanse na to, ale może na RTG Twojej głowy, znajdziemy powód tego wszystkiego... Zdecydowanie jest to mój i Twój priorytet. Nie powinieneś więc zwlekać. Chciałabym Cię przebadać jak najszybciej, więc miej to na uwadze gdy będziesz brał wolne.- Poczuła jak przylgnął do jej dłoni. Mimochodem zrobiło jej się dziwnie ciepło na sercu. Coś jak reakcja na słodkiego szczeniaka u niektórych ludzi? Być moze? Zabrała swoją dłoń z lekkim smutkiem w oczach. Chyba chciałaby ją tam zostawić... Przygotowała zestaw do pobrania krwi. Z torby wyjęła malutką torbę z termoizolacją, w której były wytłoczki na fiolki. Bez pytania umyła dłonie w zlewie, po ususzeniu których, założyła na nie czarne, jednorazowe rękawiczki. Wyjęła płyn do dezynfekcji i wacik. Pogładziła a zgięcie jego prawej reki, by wyszukać najbardziej nabrzmiałą żyłę. Gdy ją znalazła, spsikała to miejsce płynem do dezynfekcji i wytarła je wacikiem. Na strzykawkę nałożyła igłę. Widziała, że Kurt trochę odpłynął, więc słowa które padły z jego ust, wzięła za senne majaki. Nie mniej jednak, poczuła ukłucie głębokiego żalu. Z jego słów aż ciekło smutkiem i żalem... Może nawet poczuciem winy. Chciała go przytulić i jakoś wesprzeć. Matko, przecież on jest jej przełożonym! O co do cholery chodzi...
Gdy miała już wbić igłę w jego skórę, on drgnął i powiedział coś w obcym dla niej języku. Po jej skórze przebiegł dreszcz. Nie rozumiała, choć bardzo by chciała rozumieć. Widziała w jego oczach widmo wspomnień, które przed chwilą zmąciły jego umysł. Gdy skończył mówić, wbiła igłę, do fiolki zaczęła spływać gęsta i ciemna krew. Nie odbiegająca niczym od normy, przynajmniej z wyglądu. Gdy probówka była pełna, podłożyła jeszcze jedną, a po niej kolejną i jeszcze jedną. Całkiem sporo, ale zbyt wiele musi zbadać. Kurt jest zajętym człowiekiem i ciężko pewnie byłoby jej go potem złapać... Jakoś myśl o tym przyprawiała ją o dziwne uczucie... Tęsknoty? Zadrżała. Fiolki zabezpieczyła i schowała do torby z termoizolacją. Zamknęła ją z uwagą i schowała do torby. Igłę, rękawiczki i całą resztę, schowała do jednorazowego woreczka i go również schowała do torby.
- Kurt... Ja naprawdę chcę Ci pomóc. Widzę, że coś sprawia że cierpisz i widzę jak się męczysz. Naprawdę zrobię wszystko żeby Ci pomóc.- kucnęła przy nic, kładąc ręce na jego kolanach. Może i za bardzo się spoufalała... Ale co z tego?
- Przepiszę Ci na razie Lormetazepam. Potrzebna jest zmiana leku, choć najchętniej zrobiłabym Ci najpierw detoks, ale to byłaby dla Ciebie męczarnia. Jak tylko dostanę wyniki Twojej krwi, to dam Ci znać co zrobimy dalej. Bierz na razie 1 mg, pół godziny przed snem.- poczuła smak krwi, efekt skubania policzka od środka. Była trochę bezradna. Nawet bardzo. Nie była pewna co ma powiedzieć czy zrobić. Nigdy nie była w takiej sytuacji.
Kurt jest żołnierzem, więc na wszystkie objawy musiała brać poprawkę. Wszystko to brzmiało jak zespół stresu pourazowego albo niedoczynność tarczycy, może dwubiegunówka... Nie była psychologiem ani psychiatrą, więc jeśli jego badania wyjdą dobrze, będzie musiała sprawę przekazać komuś innemu. Usiadła na krześle i wypisała mu receptę. Podpisała się i przycisnęła pieczątkę.
- Kurt... Ja...- widać było po niej, że bardzo próbuje coś powiedzieć, ale nie potrafi. - Może spróbuj spisywać swoje myśli? Może przelanie ich na papier, spowoduje że nie będą męczyć Cię przed snem? Widzę, że zmagasz się z czymś co Cię przerasta. Może wybiegam trochę za bardzo do przodu, ze swoimi wnioskami... Nie chciałabym żebyś źle sobie o mnie pomyślał...- westchnęła. Wyciągnęła ze spodni paczkę papierosów. Cienkie, mentolowe. Według wielu gówno nie papierosy. Wyjęła jednego i włożyła do ust. Zaczęła szukać po kieszeniach zapalniczki.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Z każdą chwilą utwierdzał się w tym, że lubił na nią patrzeć. Niebagatelny wpływ na to miał fakt, że była Cyrkowcem, a więc istotą stworzoną z Człowieka i istoty magicznej. Chociaż sam nie znał się zupełnie na mutacjach, musiał przyznać, że w przypadku Van, Naukowcy naprawdę się postarali. I nie chodziło jedynie o urodę, mimo że i ta była naprawdę niczego sobie. Van wzbudzała sympatię i zaufanie. Nawet on, Kurt Streicher słynący z nieugiętości dał się złapać na tym, że patrzy na nią i zastanawia się nad tym, co kobieta lubi, a czego nie.
- Mogło, ale nie wykończyło. - powiedział tylko, wzruszając ramionami. Co jej miał powiedzieć? Prosił o receptę i ją dostawał a lekarze, zajęci ważniejszymi przypadkami przepisywali to, co przyszło im do głowy, nawet nie zerkając w historię choroby pacjenta. Leki jak dotąd działały dlatego Kurt nie protestował. A ulotek o skutkach ubocznych przeczytał w swoim życiu sporo, ale nigdy nie przywiązywał do nich wagi. Nie z ignorancji. On po prostu wierzył, że silny mężczyzna nie powinien okazywać słabości, nawet jeśli coś było z nim nie tak. Głupie, ale tego nauczyło go życie i wojsko.
- Nie przepraszaj. - powiedział słysząc przekleństwo i uśmiechnął się do niej, lekko mrużąc oczy przez co przez chwilę wyglądał, jakby coś knuł - W twoich ustach "kurwa mać" brzmi wyjątkowo ładnie. - dodał. Wypowiedziane przez niego przekleństwo w niczym nie przypominało w wymowie słów Van. "R" było twarde i charczące. Niemieckie. Ale czy kobieta potrafiła rozróżnić inny akcent i poprawnie go nazwać? Nawet jeśli nie, to musiał brzmieć dla niej całkiem egzotycznie.
Wysłuchał jej słów w milczeniu. Nie chciał się mądrzyć bo nie znał się kompletnie na medycynie, a ona mówiła o wszystkim z taką pasją i zapalczywością, że aż postanowił jej zaufać. Nie miał powodu by było inaczej. Zdawał sobie sprawę, że w innych okolicznościach pewnie kiedyś by tego pożałował. Była w końcu Cyrkowcem. Tworem stworzonym do wyższych celów. Dobrze, że miał ją po swojej stronie.
Przyznanie się do tego, jak się czuje przyszło mu z trudem ale nie żałował. Zauważył w jej oczach litość i na chwilę stał się jeszcze bardziej podenerwowany niż powinien, lecz kilka wdechów i wydechów pozwoliło mu wrócić do normalności. Był zmęczony dlatego reagował zbyt impulsywnie. Pewnie gdyby Van teraz zrzuciła coś ze stołu, stałaby się świadkiem pokazu w postaci faceta padającego na podłogę i chowającego łeb pod rękoma.
Jej miarowy, spokojny ton powodował, że czuł się lepiej. Nie była psychologiem i właśnie dlatego tak dobrze mu się z nią rozmawiało. Specjalista waliłby diagnozę za diagnozą, a czasami dobrze było nie nazywać tego, co powinno być nazwane. Tak było... łatwiej.
W czasie pobierania krwi odleciał i gdy wrócił, było mu wstyd za siebie. Między nimi zawisło niewypowiedziane pytanie i mężczyzna wiedział, że Van nie zignoruje jego dziwnego zachowania. Szkoda, bo już myślał, że wszystko pójdzie gładko.
Obserwował ją czujnie jak dzikie zwierzę, kiedy zbliżyła się i przykucnęła przed nim. Z tego odległości była jeszcze bardziej interesująca. Odruchowo zaczął szukać na jej twarzy maleńkich blizn po zabiegach. Śladów, że była Nadczłowiekiem.
Dotyk jej rąk na kolanach działał jak magnes. Niemiec niemal czuł przepływający między nimi prąd. Chłód jej dłoni przesiąkał przez materiał i było to naprawdę fajne uczucie. Trzeźwiące.
I wtedy powiedziała coś, co sprawiło że drgnął. Z jego twarzy zniknęło na chwilę zmęczenie, robiąc miejsce zimnu tak straszliwemu, że jedynie on sam mógł je w sobie nosić. Był to chłód żołnierza i dowódcy, ale i silnego mężczyzny, dla którego okazanie słabości było najgorszą z obelg.
Pochylił się ku niej i skierował swoje usta do jej ucha. Owionął go jej zapach, lecz nie na nim w tej chwili chciał się skupić. Gdy znalazł się dosłownie kilka centymetrów od małżowiny, otworzył usta.
- Nie cierpię i nie męczę się. - powiedział cicho a mimo chłodu, w jego głosie dało się słyszeć uprzejmość - Życie jest ciągłą walką, Van. - dodał nie oddalając się ani na milimetr - Leben heißt kämpfen.
Odsunął się i spojrzał na nią z góry. Dopiero kiedy wyprostował się na krześle, pozwolił aby jej perfumy zawładnęły jego zmysłami. Powoli dawał się jej omotać, lecz zwalał to na karb zmęczenia.
W końcu przepisała mu jakieś inne cholerstwo za co podziękował grzecznie. Wyrósł między nimi lekki dystans, ale i to z czasem zniknie, zwłaszcza jeśli po zakończeniu badania po prostu posiedzą i porozmawiają jak równy z równym. Bo Streicher nie zamierzał jej wyganiać po skończonej robocie. Wręcz przeciwnie.
Widząc jej zakłopotanie, uśmiechnął się przyjaźnie. Jego nastrój zmieniał się dziś niczym szkiełka w kalejdoskopie. Czy to wyczerpanie czy może ona tak na niego działała?
- Nie pomyślę. - powiedział - Jestem wdzięczny za to, że przyjechałaś. Naprawdę. - dodał - Powinienem pewnie powiedzieć, że również nie chcę byś źle o mnie myślała... - jego uśmiech nagle stał się o wiele szerszy i jakby lekko zadziorny - Ale chyba nie powinienem spodziewać się niczego innego po tym, czego się o mnie dowiedziałaś. Umówmy się zatem, że wszystko jest w porządku.
Sięgnął po zapalniczkę i pstryknął nią, wyciągając ją w jej stronę. Mały ogieniek zatańczył radośnie przed jej nosem, skory do polizania cienkiego papierosa którego trzymała w ustach.
- Przepraszam na moment. - Streicher wolną ręką wyjął telefon i nie odchodząc od stołu, wykonał telefon - Pani Van Isa Vause zostaje dziś w terenie. Proszę przysłać kogoś po sprzęt i materiały pobrane w czasie badania. - krótko i zwięźle. Odłożył komórkę na blat po czym sam wyjął papierosa i włożył go sobie do ust.
Zapalił go dopiero po jej mentolu. Dym wypełnił pokój a jego zapach mieszał się z zapachem kobiety, sprawiając że Niemiec poczuł się wyjątkowo zrelaksowany.
- Napijesz się ze mną? - wypalił nagle, nie bawiąc się w owijanie w bawełnę. Cóż, Kurt nie należał do tych dyskretnych czy subtelnych. Nie zamierzał zaciągać jej do łóżka, ale przecież mogli spędzić razem fajny wieczór, skoro o tak nie będzie spał tej nocy. Był ciekaw Cyrkówki, to wszystko. A nie chciał pić sam, bo od tego jedynie krok do alkoholizmu. Wystarczy mu już jeden nałóg.

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Sob 15 Maj - 19:29
Nie powinna była go strofować, za długofalowe przyjmowanie tych leków. Jakby nie patrzeć, on po prostu zawierzył lekarzowi. Komuś komu z reguły się ufa i w kim pokłada swoje nadzieje na wyleczenie. Kurt cierpiał, prosił o leki i je dostawał.
Jedyną osobą na którą powinna się aktualnie wkurwiać to ten jebany konował, który miał tak bardzo w gdzieś jakąkolwiek rozszerzoną diagnostykę i dbanie o swojego pacjenta, że tylko przepisywał mu kolejne recepty bez jakiegokolwiek nadzoru...
Gdy Kurt skomentował jej przekleństwo, w pierwszym odruchu zmarszczyła brwi, mrużąc przy tym oczy, próbując zrozumieć czy była to kpina czy naprawde tak uważał. Nie była w stanie tego rozgryźć, więc dała spokój i tylko kiwnęła głową. Nie chciała by pomyślał, że zignorowała jego słowa.
Starała się też zgadnąć, skąd u niego ten akcent. Nie słyszała nigdy czegoś podobnego, słowa które padały z jego ust były zadziwiająco twarde i ostre, szorstkie dla uszu.   Nie znała się na innych językach, a wiedziała że ludzie mają ogromne ilości języków. Gdyby miała zgadywać, to strzelała by w Europę Środkową, może coś w kierunku Rosji? Nie chciała siebie ośmieszyć, więc niczym ze swoich rozmyślań, nie podzieliła się na głos. Wolała to zachować dla siebie.
Tak bardzo się skupiła na jego dolegliwościach i próbach pokazania mu, że jest po jego stronie, że się zagalopowała ze swoimi słowami. Widziała to po jego twarzy. Przed chwilą lekko napięta, ale nawet odprężona w mig zmieniła się w sztywną, lodową bryłę...
Pożałowała tego co powiedziała. Przez swoją głupotę, wyrósł nagle między nimi mur tak wielki, że zabrakło jej jakby tchu.
Życie jest ciągłą walką? Komu jak komu, ale jej tego nie trzeba było mówić. Mogła się wydawać lekkomyślną, nie przejmującą się niczym dziewczynką, z którą świat obchodził się łagodnie. Ale tak nie było.
Gdy się od niej odsunął i powiedział coś kompletnie dla niej niezrozumiałego, jej twarz straciła jakikolwiek wyraz. Spojrzała na niego obojętnym wzrokiem.
- Zwracaj się do mnie po angielsku. Nie rozumiem co mówisz, a ostatnie czego nam brakuje to nieporozumienia.- rzuciła wstając. Usiadła do stołu, wyciągnęła plik pustych recept i wypisała jedną dla Kurta. Na osobnej kartce napisała mu na wszelki wypadek dawkowanie i swój numer telefonu. Oderwała receptę i przesunęła w jego stronę, wraz z kartką ze swoim numerem telefonu. Na jej odwrocie zapisała na szybko przepis na koktajl z jagód, bananów, mleka migdałowego i melissy, z dopiskiem by pił go co jakiś czas przed snem. Jego nastrój zmieniał się tak szybko, że ciężko było jej nadążyć.
Gdy podstawił jej zapalniczkę, podstawiła swojego papierosa, zaciągając się dymem od razu. Gdy po chwili wypuściła go z płuc, towarzyszyło temu jej ciche westchnienie.
Uniosła lekko brwi gdy wykonał telefon.
- Bardzo wygodne. Z jednej strony władza to ogromna odpowiedzialność, z drugiej strony jest to wrzód na dupie, a jeszcze z trzeciej absolutna wygoda.- zaciągnęła się papierosem. Cholerny nałóg na który wydaje większość pieniędzy jakie w ogóle udaje jej się uzbierać. A potem wielki szok że musi sobie po raz któryś zwęzić spodnie...
- Chętnie. Mam aktualnie tak wielką gonitwę myśli, że tylko alkohol mi w tym pomoże- uśmiechnęła się zadziornie, pochylając się w jego stronę- I oczywiście wyborne towarzystwo- wypuściła z ust kolejną porcję dymu.
- Muszę Ci przyznać, że zajmowanie się człowiekiem to niejaki zaszczyt i rarytas. Przeważnie moi pacjenci to cyrkowcy, rzadziej lustrzanie, a już najrzadziej właśnie ludzie. Fascynujecie mnie. Nie macie w sobie w większości krzty magii, a jesteście zdolni do rzeczy absolutnie zadziwiających. I przerażających- przyglądała mu się spod przymrużonych powiek. Dym w powietrzu z ich papierosów, mieszał się z zapachem ich ciał. Bardzo osobliwa mieszanka zapachowa, która zdecydowanie przypadła jej do gustu.
- Czasem się zastanawiam, czy nie byłoby łatwiej gdybym żyła wśród ludzi, udając jednego z was.- powiedziała bardziej do siebie, cicho. Na samą myśl o tym, że musi wrócić do Krainy Luster, do swojego gabinetu-mieszkania, tak by przypadkiem nikt jej nie zobaczył, do pustej lodówki i braku jakiejkolwiek gęby do której można się odezwać, przygniatał ją niebywały ciężar. Z reguły nie dopuszczała do siebie myśli o tym wszystkim, nauczyła się że gdy nie roztrząsa tego wszystkiego, to jest lżej, tym razem jednak towarzystwo Kurta i jakaś taka... Przyjazna atmosfera, spowodowały u niej rozluźnienie którego nie czuła już tak dawno...

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Wto 25 Maj - 12:40
- Wybacz. - powiedział od razu, kiedy tylko zwróciła mu uwagę - Gdy się denerwuję, wychodzi ze mnie moje pochodzenie. - dodał gwoli wyjaśnienia. Nie musiał się przed nią tłumaczyć, a jednak poczuł, że może to pomoże skruszyć powstały na nowo między nimi mur.
Oboje byli bardzo formalni. Przyzwyczajeni do hierarchii panującej w organizacji, patrzyli na siebie jak na pracowników. Nie było między nimi niedomówień, ona wiedziała o nim dużo, on o niej również. A jednak kobieta pozostawała dla niego zagadką, ciekawostką która aż prosi się o poznanie. Była Cyrkowcem a on podziwiał ich jak żadnego innego odmieńca. Lustrzanie byli dla niego zwykłymi mutantami, ona była dziełem MORII. Najdoskonalszym dziełem.
Jej reakcja na wykonany telefon była neutralna, ale Kurt miał wrażenie, że była zadowolona z takiego obrotu wydarzeń. Jeśli ktoś może sobie pozwolić na odpoczynek, to z niego korzysta. Van wykonała zadanie, a że nie mógł jej zapłacić bo wystawienie recepty należało do jej służbowych obowiązków, postanowił że wynagrodzi jej fatygę zwolnieniem jej z reszty obowiązków. Nie oczekiwał podziękowań. Był prostym facetem, który nie potrzebował głaskania po główce by czuć się docenionym.
Papieros sprawił, że ciężka atmosfera rozluźniła się i już po chwili oboje wyglądali na zrelaksowanych. Dym tworzył nad ich twarzami fantazyjne wzory i mieszał się we wspólnym tańcu. Po chwili nad stołem utworzyła się chmura zapachów.
Streicher przyglądał się kobiecie z zaciekawieniem. Gdyby nie to, że wiedział kim jest, nie rozpoznałby w niej Cyrkowca. Wyglądała jak Człowiek, zachowywała się jak Człowiek. I właśnie to było w niej najpiękniejsze. Była Cyrkowcem, istotą magiczną, pozostając przy tym Człowiekiem.
Wstał na chwilę i skierował kroki w stronę kuchni. Zatrzymał się jednak w połowie drogi i odwrócił do niej.
- Piwo? Czy coś mocniejszego? - zapytał - Mam whisky, jakiś rum i czystą. Nie mam wina. - wzruszył ramionami. Wino było dobre dla arystokracji. Albo podane do wykwintnej kolacji. Nawet jakby chciał, to zaoferowałby jej jedynie jakieś przekąski.
Niezależnie od tego co wybrała, najpierw zabrał się za wystawienie na stół czegoś, co mogłoby udawać posiłek. Nie powinno się pić na pusty żołądek, a już na pewno nie powinno się pić bez zagrychy. Cieszyło go jej towarzystwo. Czuł się na tyle swobodnie by nie wstydzić się tego, że nie przygotował obiadu.
Gdy na stole stały już miski z przekąskami, zabrał się za przygotowywanie trunków. Dostosował swój wybór do jej wyboru tak, by żadne z nich nie czuło się wyobcowane.
Uśmiechnął się pod nosem kiedy kobieta wyraziła swoje zdanie o Ludziach. On myślał to samo o Cyrkowcach. No, może nie dokładnie to samo. Dla niego Cyrkowcy byli niemal boscy.
- Fascynują cię Ludzie, tak? - zagaił, przynosząc do stołu szklanki i wybrany przez nich alkohol - Bo widzisz, mnie fascynują Cyrkowcy. Jesteście perfekcyjni, nawet jeśli posiadacie wady to są one wyselekcjonowane tak, by działały na korzyść. - uśmiechnął się siadając naprzeciw niej i polewając - Nadludzie. Tak o was myślę. Tak o tobie myślę, Van. Jesteś idealna. Wspaniała. Jak wyhodowany i wyszlifowany z największą dbałością diament. Lub odlana ze złota najwyższej próby figura. - powiedział wypuszczając dym i gasząc papierosa, bo został mu już mały ogryzek. Przesunął w jej stronę szklankę i sam ujął własną, unosząc ją do góry.
Nie wypowiadał toastu, bo i nie było potrzeby. Spotkali się w sprawie służbowej a że spotkanie to zmieniło się w miły wieczór... Po prostu najwidoczniej oboje tego właśnie potrzebowali.
- Nie zrozum mnie źle, Van. Chciałbym cię bliżej poznać. Nauczyć się ciebie, zrozumieć. - powiedział upijając łyk - Nie mam niczego złego na myśli. Jestem tobą absolutnie oczarowany, ale nie musisz się mnie obawiać, umiem utrzymać łapy przy sobie. - wyszczerzył zęby w uśmiechu - Cyrkowcy mnie fascynują. Ty mnie fascynujesz. Chciałbym na własnej skórze przekonać się co potrafisz, jaka jesteś.
Rozbrajająca szczerość mogła ją albo przestraszyć, albo utwierdzić w tym, że Kurt naprawdę był nią zainteresowany. Tylko od niej zależało, czy będzie chciała coś tym zrobić. Równie dobrze mogli powrócić do oficjalnego tonu i traktować się jak współpracownicy. W zasadzie Niemiec nie chciał jej uwodzić, on jedynie wyraził swoje zdanie w bardzo otwarty sposób.
- Co cię powstrzymuje, Van? - zapytał gdy powiedziała o życiu wśród Ludzi - Wyglądasz jak Człowiek, zachowujesz się jak Człowiek. Nawet pachniesz jak Człowiek, chociaż muszę przyznać, że tak zachwycających perfum już dawno na nikim nie czułem. - przyznał, odpalając kolejnego papierosa - Nasza organizacja zapewniłaby ci odpowiednie warunki, bylebyś wypełniała powierzone zadania. A wiem, że potrafisz dostosować się do każdych okoliczności. Czytałem akta. - wzruszył ramionami - Nie musisz mieszkać pośród nich, by ich obserwować. Mogłabyś mieszkać tu, w Świecie Ludzi, a tam wybierać się jedynie na zwiad. Masz ku temu odpowiednie umiejętności i nie potrzebujesz żadnych magicznych zabawek by skakać po światach kiedy tylko masz ochotę. - strzepnął popiół i upił trochę alkoholu - Nie musisz udawać Człowieka, Van, bo jesteś Człowiekiem. I jesteś istotą magiczną. Łączysz w sobie najlepsze cechy mieszkańców kilku światów. Jesteś Nadczłowiekiem. Możesz wszystko. - puścił jej oczko, uśmiechając się porozumiewawczo.
Podnoszenie morale żołnierza zawsze szło mu dobrze. Czy Van również poczuje się wyróżniona?

Powrót do góry Go down





Van Isa Vause
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Van Isa Vause
Wiek :
10 lat istnienia, 28 lat z wyglądu
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
170 cm/54 kg
Znaki szczególne :
Białe włosy
Pod ręką :
Papierosy
Zawód :
Lekarz pierwszego kontaktu
Stan zdrowia :
Posiniaczony brzuch
https://spectrofobia.forumpolish.com/t787-van-isa-vause#9879 https://spectrofobia.forumpolish.com/t788-kontakt-z-van-vause#9881
Van Isa VauseNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Nie 11 Lip - 16:01
Kiwnęła głową, rozumiejąc o co mu chodzi. W nerwach każdy się  zmienia. Z jednych wychodzi ich pochodzenie i środowisko w którym byli chowani, z innych wychodzi głęboko skrywana bezradność, a jeszcze z innych totalna arogancja i pyszałkowatość. Nie miała mu tego absolutnie za złe, sama przecież popchnęła go do tego zachowania. To ona tak naprawdę powinna była tu przeprosić.
- Nie będzie to za duże wtykanie nosa, jeśli spytam skąd pochodzisz? Masz tak egzotycznie brzmiący akcent, że totalnie nie potrafię go przypasować do konkretnego kraju.- nie bała się o dziwo przyznać do swojej niewiedzy. Prawie każdy wiecznie próbuje pokazać że wie wszystko, bojąc się że przyznanie się do niewiedzy postawi go w złym świetle, robiąc z niego głupka. Jej też się to przecież zdarzało. W tej jednak sytuacji, czuła się na tyle swobodnie, że nie miała problemu z okazaniem tej słabostki. Nie ma nic złego w końcu w niewiedzy, złe jest dopiero nie szukanie wiedzy w sytuacji gdy ma się taką sposobność.
Była bardzo wdzięczna za ten wykonany telefon. Fakt faktem, zanim został jej przydzielony Kurt- miała już oddalić się do Krainy Luster. Wrócić do... Gabinetu; nie potrafiła nazwać tego miejsca domem; jednakże gdy dostała tą sprawę do załatwienia, wiązało się to z późniejszym zdaniem raportu, papierologią, zdecydowanie pogadanką z Konowałem który zajmował się tą sprawą wcześniej... A potem dopiero powrotem do siebie. A tak naprawdę nie miała na to najmniejszej ochoty. Wybór między spędzeniem wieczora z Kurtem, a powrotem do Krainy Luster, był wręcz oczywisty. Chwila odpoczynku i rozluźnienia przecież jej nie zaszkodzi prawda?
- Czysta będzie idealna- gdy to powiedziała wypuściła z ust trzy małe, dymne kółka, po czym uśmiechnęła się odprężona.
- Wiesz że nigdy nie miałam okazji się z kimś napić? Przeważnie jak już piłam, to do swojego odbicia w pękniętym lustrze u mnie w gabinecie.- zaśmiała się ponuro. Nie oczekiwała oczywiście z jego strony żadnego współczucia czy słów pociechy. Chciała to po prostu z siebie wyrzucić, żeby nie ciążyło jej w trakcie na wątrobie.
Otworzyła szeroko oczy, słuchając Kurta. Idealna? Wspaniała? Jak diament? Zapiekły ją policzki i uszy. Nigdy w życiu nikt jej czegoś podobnego nie powiedział. Wiedziała że została stworzona, jako perfekcyjna broń. Wiedziała to i starała się ze wszystkich sił by spełniać te oczekiwania. Z jednej strony to co powiedział Kurt, było do tego bardzo podobne. Z drugiej jednak strony, poczuła jakby nie mówił o niej stricte jako broni, a czymś więcej. Może jako osobie? Nie była pewna czy przypadkiem nie nadinterpretuje, ale bardzo ucieszyły ją jego słowa, cokolwiek tak naprawdę miał na myśli. Gdy tylko uniósł swoje szkło z alkoholem, zrobiła to samo i jednym haustem by ukryć swoje zawstydzenie. Wódka zapaliła w przełyku i niemal od razu podpaliła jej wnętrzności. Zamknęła oczy i syknęła. Niemalże od razu poczuła jak jej mózg otacza ciepła powłoka.
Jak miała reagować na jego słowa? Jest nią oczarowany! Co to ma niby znaczyć? Robi sobie z niej żarty, czy może mówi poważnie?
Odchrzaknela, gdy chcąc się odezwać z jej ust nie padło żadne słowo.
- Nie będę ukrywać, że od zawsze chciałam Cię bliżej poznać. Ba! To było moje szczenięce marzenie - zaśmiała się, czego normalnie bez alkoholu nigdy by nie zrobiła. Wódka poluzowała jej hamulce.- Bardzo chętnie również dobralabym się do Ciebie jako do człowieka, za mało mam z wami do czynienia co mnie niezmiernie smuci!- zaciągnęła się po raz ostatni papierosem, przy wypuszczaniu dymu, zgasiła to co tam jeszcze było. - Nie mniej jednak, nie wiem jak rozumieć Twoje słowa. Nie wiem czy moja przyspieszona akcja serca jest wywołana procentami, kompletami czy Tobą - pokręciła głową, odchylając ją do tyłu. Skąd u niej nagle tyle odwagi i szczerości? Co się z nią działo?
Jego słowa były bardzo pokrzepiające. Takie... Idylliczne wręcz. Brzmiały tak pięknie, gdy je wypowiadał. To takie proste! Czemu wcześniej o tym nie pomyślała?
- Wiesz, to brzmi cudownie, ale obawiam się że bagno które się za mną ciągnie mogłoby spowodować zbyt duże zamieszanie w świecie ludzi, co by na pewno nie odpowiadało naszej organizacji. Obawiam się że gdybym się tu przeniosła, osoby którym jestem winna pieniądze i które mają mi coś za złe, mogłyby zapuścić swoje macki aż tutaj i sporo namieszać. A spłacenie ich raczej nie wchodzi w grę, w życiu nie będę posiadała takiej ilości pieniędzy.- z jej głosu zniknął wesołkowaty ton, a zastąpił go zgaszony i cichy. - Bardzo bym chciała tu żyć, zacząć wszystko od nowa, lepiej. Ale obawiam się że nie mogę.- wzruszyła ramionami i sama się obsłużyła, dolewając sobie alkoholu i znowu wypijając go haustem.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Egzotyczny akcent? Streicher jeszcze nigdy w życiu nie usłyszał od drugiej osoby takiego określenia na sposób w jaki mówił. Głoskę "R" wymawiał w specyficzny sposób, całą resztę natomiast twardo i z dbałością, lecz nie przesadnie. Na tyle by mówić wyraźnie i nie przekręcić jakiegoś słowa.
Parsknął nagle, zanosząc się krótkim, lecz szczerym śmiechem. Van zaczynała mu się podobać. W ciekawy sposób dobierała słowa.
- Jeśli uznać, że naziści byli ludem egzotycznym, to fakt, mam egzotyczny akcent. - podjął po chwili - Jestem Niemcem. - dodał bez chwili zawahania, zaciągając się papierosem.
Nigdy nie wstydził się swojego pochodzenia. Co prawda nie identyfikował się z nazistami mimo, iż jego rodzina od strony ojca miała dość mocne powiązania ze zbrodniarzami wojennymi, jednak faktu, że urodził się w Niemczech nigdy nie ukrywał. Już po chwili rozmowy z nim można było rozpoznać, że nie pochodzi z Anglii, dlatego gdy tylko ktoś zapytał go o narodowość, odpowiadał szczerze.
Zapytałby o to samo Van, jednak wiedział, że kobieta nie odpowie mu na to pytanie. Prawdopodobieństwo, że pamiętała swoje poprzednie było równe zeru. Czemu? Bo wiedział co trauma w połączeniu z narkotykami i substancjami stosowanymi przez MORIĘ robi z Człowiekiem.
Nalał jej czystej, sobie tak samo. Dawno już nie miał okazji napić się z kimś i porozmawiać na luźne tematy. Tak, wiązały się one z miejscem w którym pracowali, lecz dla żołnierza luźnym tematem będą militaria a dla lekarki zabiegi medyczne. Tak to już było, że nawet jak się chciało pogadać o przysłowiowej dupie Maryni to w końcu schodziło się na tematy pracy.
- Nigdy? - zapytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi bo wiedział o czym Van mówi - Zatem zdrowie luster, bo najwidoczniej są świetnymi kompanami do picia. - uniósł szklankę i poczekał na stuknięcie.
Tak, sam też miewał takie dni kiedy po prostu otwierał butelkę i siadał, by napić się po ciężkim dniu. Sam, bo nie zawsze trafiało się towarzystwo do szklanki. Żeby nie powiedzieć, że trafiało się dość rzadko.
Alkohol szybko zrobił swoje, otwierając im umysły na bodźce i rozplątując języki. Cyrkówka stała się bardziej rozmowna i przede wszystkim odważniejsza. Kurt z niemałym zdziwieniem wysłuchał jej słów.
- No dobra, wiem że jestem dość rozpoznawalny, ale nie sądziłem że mogę wzbudzać aż takie zainteresowanie. - powiedział ze szczerym zdziwieniem. Kobieta wydawała się być zainteresowana jego osobą co okazywała słowem i czynem. Patrzył jej w oczy i zastanawiał się ile z tego zainteresowania to czysta, lekarska ciekawość a ile chęć poznania go bliżej.
Może warto iść na ciosem?
- Co cię zatem powstrzymuje? - zapytał zerując wódkę, odczekał chwilę po czym dolał do szklanek następną porcję - Pokroić się nie dam, ale dobierać się można na różne sposoby. - uśmiechnął się szelmowsko. Czasami był szczery aż do bólu i chociaż podryw miał zaiste toporny, to trzeba było przyznać że ostatnimi czasy dosyć często miał okazję by poćwiczyć flirt. Czyżby nastał już ten wiek kiedy to na płeć przeciwną zaczyna działać pozycja mężczyzny a nie jego wygląd czy zachowanie?
- Może wszystkim naraz. Moje też bije szybciej. - krótkie stwierdzenie, a niosło ze sobą dość czytelny przekaz. Było mu dobrze. Nęcili się wzajemnie, uśmiechali i obdarowywali sugestywnymi spojrzeniami. Wiedział, że nie powinien spoufalać się z pracownikami, lecz najwidoczniej i on i ona potrzebowali jakiejś odskoczni.
Przetarł zmęczone oczy i upił kolejny łyk. Wódka paliła w przełyk ale i przyjemnie rozgrzewała, spływając gorącym strumieniem do wnętrza ciała.
Zapalił kolejnego papierosa. Im dłużej się jej przyglądał tym bardziej go fascynowała. Była raczej drobną kobietą a skrywała w sobie moc, która dla Człowieka na zawsze pozostanie niepojęta.
Wypuścił dym przez zęby ze świstem. Temat na który zeszli był poważniejszy i nie wypadało podchodzić do niego z ignorancją. Pokiwał głową.
- Czyli długi. - stwierdził bardziej do siebie niż do Van - Każdy ma coś co ciągnie się za nim jak smród za wojskiem. Szkoda, gdyby nie to, życie byłoby prostrze. - wzruszył ramionami i zaciągnął się ponownie, po czym wypuścił dym nosem, jednocześnie łapiąc go ponownie ustami - Ale może właśnie to definiuje nas samych. Nie ma czegoś takiego jak szczęśliwe, spokojne życie. I to jak mierzymy się z własnym nas określa.
Zaczyna się. Filozofowanie. Wódka to zdradliwa przyjaciółka. Dodaje śmiałości i zdejmuje jakiekolwiek hamulce.
Zrobiło się trochę niezręcznie dlatego Streicher jeszcze przez chwilę siedział i patrzył w przestrzeń, po czym uniósł dupsko i spojrzał na kobietę z wysokości.
- Masz ochotę na coś dobrego? - zagaił - Może zamówię nam jakieś ciepłe jedzenie, bo coś czuję, że spędzimy ze sobą więcej czasu. A przynajmniej na to liczę.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Nie 24 Paź - 19:38
FABUŁA ZAWIESZONA
przez nieobecność użytkowniczki Van Isa Vause

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Nie 12 Mar - 11:51
Obaj nie należeli do specjalnie zabawowych osób. Nie była to kwestia żałoby, chociaż ta z pewnością miała wpływ na ich samopoczucie, po prostu... w przypadku Streichera, już taki był. Z charakteru, z powodu stylu życia jaki obrał. Z wiekiem, chociaż jakoś specjalnie stary nie był, zrozumiał, że pod tym względem się nie zmieni - wypić wypije, pośmieje się z kumplami, ale na nic więcej nie można z jego strony liczyć.
Skinął głową gdy Hunter przystał na jego propozycję. Bez chwili zwłoki ubrali się więc i zgarniając butelkę, opuścili klub. Chłodne, nocne powietrze działało odświeżająco.
Sięgając po paczkę papierosów, usłyszał komentarz Crossa i uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął rękę w jego stronę częstując go jednym i podając od razu zapalniczkę.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy coś zamówili. - wzruszył ramionami - Akurat jak dojdziemy, dostawca powinien być na miejscu. - dodał i wybrał numer w telefonie.
Rozmowa nie trwała długo, Kurt zamówił dwie wielkie pizze, pytając po drodze o preferencje Huntera. Mieli akurat czas by dotrzeć pod mieszkanie.
W czasie drogi nie rozmawiali zbyt dużo. Streicher palił spokojnie papierosa i nie myślał o niczym konkretnym. Pierwszy raz młody Cross zobaczy prywatne mieszkanie swojego przełożonego... Nie, Niemiec nie martwił się opinią chłopaka. Miał w domu czysto, może trochę skromnie ale było okej. Po co mu luksusy, skoro i tak większość życia spędza w Forvaxie?
Gdy dotarli pod kamienicę, dostawca akurat podjechał na swoim pierdzącym skuterku. Streicher zapłacił i zabrał pudełka po czym pierwszy zaczął wspinać się po schodach na górę.
Przepuścił Huna w drzwiach a sam, wchodząc za nim, zamknął zasuwy i przeszedł wgłąb, chcąc odstawić pizzę na stolik.
- Nie musisz zdejmować butów. - powiedział - Ale odwieś kurtkę. Ciepło tu. - dodał.
Przez chwilę krzątał się przy aneksie chcąc ogarnąć dla nich talerze, sztućce... Cholera wie jak Hunter je pizzę. Czy łapami, czy widelcem i nożem.
W międzyczasie kliknął pilotem i puścił muzykę - nic specjalnego, składankę rockową żeby sobie leciała w tle.
- Jak zjemy, to może dasz się namówić na pojedynek na konsoli? - zagadnął - Mam najnowszego Tekkena. - przyniósł do stołu dwie szklanki - Chyba że wolisz coś obejrzeć. Albo... pogadać.
Zajął miejsce i nalał sobie i Hunterowi z przyniesionej butelki. Piwa zostaną na później.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Nie 12 Mar - 13:55
Bardzo chętnie się poczęstowałem. Zaciągnąłem mocno i westchnąłem, przystając i ciesząc się chłodnym powietrzem. Było tutaj tak spokojnie, aż dziw, patrząc, że była to dzielnica barów i klubów. Spojrzałem w nocne niebo...na którym jak zawsze nie za wiele było widać. Westchnąłem i ruszyłem za Kurtem. Przynajmniej nie musieliśmy się martwić o to, że ktoś nas zaczepi. A jak już to jakiś debil, który nie ma ani trochę instynktu samozachowawczego albo jest desperatem, a z takimi to sobie poradzimy. Nawet jak nie jesteśmy w pełni trzeźwi. Co tam jeden gość ze scyzorykiem, gdy ma się na koncie niezliczone ilości Cyrkowców i Lustrzaków?
Skinąłem mu głową i poprosiłem o mięsną pizzę z dużą ilością sera oraz ostrym sosem. To z tym sosem dodałem z lekkim opóźnieniem. Z Ruru nigdy nie mogłem zamówić takiej pizzy....niby głupota ale nawet durna pizza mi o nim przypominała. Pokręciłem głową ciesząc się spacerem. W sumie....trochę dobrego z tego jego szlabanu wyszło. Byłem zmuszony więcej się ruszać, gdy gdzieś wychodziłem.
Spojrzałem na kamienicę, gasząc wypalonego papierosa. Kurt płacił za pizzę, a ja porwałem ją i nie miałem zamiaru oddać Niemcowi. Będzie potrzebował dwóch łap żeby otworzyć drzwi, a ja mogłem ponosić coś przecież. Ruszyłem za nim na górę i wlazłem do mieszkania. Dopiero tam dałem mu pudła i rozebrałem kurtkę. Fakt, było tam dość ciepło. Buty mimo wszystko zdjąłem. Nie było żadnych aromatów, w końcu za wiele nie łaziłem, więc nie miałem się o co martwić, a po prostu...nie lubiłem siedzieć w mieszkaniu w butach.
Wszedłem głębiej, rozglądając się - uroczo tu masz - powiedziałem wprost. Dość ciasne mieszkanko, no ale własne i nie miałem zamiary Kurta przez to oceniać. Wolał małe mieszkanie? Jego sprawa.
Rozsiadłem się na kanapie, wzdychając spokojnie. Byłem tu pierwszy raz ale nie czułem zdenerwowania ani nic. W sumie...miło tak spędzić z kimś czas. Trochę inaczej niż dawanie sobie po mordach.
Rozpuściłem włosy i przeczesałem je. Były gęste, czarne jak noc i o dziwo miękkie w dotyku. Zaraz je jednak na nowo związałem. Spojrzałem na Niemca gdy ten przyniósł zarówno talerze jak i sztućce. Pokręciłem rozbawiony głową i wziąłem tylko łyżeczki by dać je do sosów i wziąłem spory kawałek pizzy oraz szklankę z trunkiem. Taki relaks to ja rozumiem.
Wgryzłem się w kawałek pizzy i spojrzałem na niego. Oczy mi się lekko zaświeciły - jesteś tego pewien? - zapytałem przeżuwając spory kawałek. O dziwo....trochę smaku poczułem i to przyjemne palenie w mordzie. Zrobiło mi się...dziwnie miło. Sam nie byłem pewien czy to dobry pomysł, czy nie rozjebie mu tego kontrolera, ale że tratuje mnie jakbym był w stanie grać....o dziwo było to miłe, ale wiadomo, nie przyznam się do tego. Wgryzłem się ponownie, siadając wygodnie. O tak...takiego relaksu było mi trzeba. Dobra pizza, dobry napitek i to w dobrym towarzystwie, czego chcieć więcej?
- Przyznaj się - powiedziałem po chwili - jaką karę Ty dostałeś? - byłem pewien, że Kurt też już rozmawiał z Szefem. A ten raczej nie był osobą, która jest łaskawa jeśli chodzi o kary.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Czw 16 Mar - 23:21
Na komplement wzruszył jedynie ramionami. Uroczo? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale skoro Hunter tak uważał... Dla Niemca mieszkanie miało spełniać jedną podstawową funkcję - być schronieniem. To właśnie tu spędzał czas gdy nie był akurat w Forvaxie lub w terenie. Rzadko tu kogokolwiek zapraszał, ale jak już ktoś przyszedł, to przynajmniej Kurt nie musiał się wstydzić tego, że ma bałagan. Było tu zawsze czysto i porządnie.
Tak jak przypuszczał, Cross nie potrzebował sztućców. I dobrze, on sam też jadał pizzę rękoma ale co kraj to obyczaj, nie? Usiał, łapiąc kawałek w jedną rękę, w drugą zaś szklankę z napojem.
Przez chwilę jedli w milczeniu. Dobrali się pod tym względem, jeden bardziej milczący od drugiego... Streicher miał czas przyjrzeć się Zwiadowcy tak, jak to robił już nie raz, taksując go wzrokiem od stóp po głowę. Hunter miał teraz dłuższe włosy...
Żelastwo w miejscu ręki sprawiało wrażenie idealnie dopasowanego. Było w tej kończynie coś, co sprawiało że Kurt miał ochotę cały czas na nią patrzeć. Jak się czuł jej właściciel?
Odstawił szklankę i uśmiechnął się kręcąc głową. Cross postanowił pogadać, święto chyba jakieś.
- Urlop. - powiedział i zaśmiał się cicho - Wiem, dla jednego urlop to zbawienie. Dla mnie wręcz przeciwnie. - pokręcił głową - To trochę tak, jakby mnie zawiesili, ale żeby nie było burdelu w papierach, mam wpisany urlop.[/b[
Prawda była też taka, że Reinhardt nie mógł pozwolić sobie na zawieszenie swojego Zastępcy. Jak by to wyglądało? Status Streichera i zaufanie żołnierzy poleciałoby na łeb na szyję. Okej, Niemiec nagrabił sobie, ale nie na tyle, by rujnować mu pozycję.
- [b]Nie gniewaj się za to mordobicie.
- podjął po chwili - Niefajnie wyszło, że dowiedziałem się ostatni, ale mówi się trudno. - wzruszył ramionami po czym pochylił się w jego stronę - Pokaż no to cholerstwo. - wykonał gest ponaglający, wyciągając ręce ku jego protezie - Wygląda ekstra...
Jeśli Hunter pozwolił mu jej dotknąć, Kurt dosłownie zaczął macać i ostukiwać materiały z jakich została wykonana. Niebieskie oczy świeciły się mu jak u dziecka które dostało zabawkę. Kilka razy splótł palce swojej ręki z metalowymi palcami protezy. Z trudem ukrywał uśmiech, zapominając kompletnie o rumieńcu.
W pewnym momencie odrobinę się zagalopował i w swoim poznawaniu kończyny dotykiem, zjechał palcami na żywą część, która Zwiadowcy pozostała.
- Das ist großartig... - mruknął zafascynowany, gładząc palcami łączenie ciała z maszyną.
I nagle drgnął. Zdając sobie sprawę z tego, że zachował się nieodpowiednio, cofnął się i zmarszczył brwi. Chcąc ukryć zakłopotanie, wziął kawałek pizzy i władował go sobie do ust.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Pią 17 Mar - 15:57
Cisza, spokój, dobre towarzystwo. Tego mi było trzeba. Nie narzuconej ciszy bo druga osoba gęby otworzyć nie może tylko zwyczajnej, z wyboru. Gdy obie strony są małomówne. Jedliśmy w spokoju, ciesząc się ciepłym i .... o dziwo smacznym posiłkiem. Pizza, dobry alkohol, brak samotności, dobra muza. Czego chcieć więcej? Tym bardziej jak spędza się ostatni czas w tubie pełnej dziwnego płynu i na rehabilitacji, potrzebowałem jakiejś odskoczni, zdecydowanie.
Mimo, że lubiłem cisze i nie lubiłem gadać...to czasem miło wymienić kilka zdań. Skoro już mamy okazję pogadać...to czemu nie. Troszeczkę. Bez tego nie dowiemy się co u drugiego słychać, poza tym, że obaj dostaliśmy po dupach, że obaj nie możemy spać i że jeszcze nie pozbieraliśmy się po tym co stało się z Ruru. Mimo, iż na Kurcie aż tak bardzo pewnie się to nie odcisnęło jak na mnie. Jednak wiedziałem jak przyjmuje gdy traci żołnierzy czy wartościowych pracowników, wiec tylko mogłem się domyślić, że tutaj też go to nie obeszło.
- Heh... - prychnąłem - Ty dostałeś szlaban i musisz siedzieć grzecznie w pokoju, a mi zabrano zabawki - pokręciłem głową i dopiłem trunek ze szklanki. Dolałem nam jeszcze.
Pokręciłem głową - niby taka poważna instytucja....a jednak przedszkole - powiedziałem lekko rozbawiony. Kto daje takie kary? Szlaban na zabawki, szlaban na wychodzenie z domu. Co dalej....klaps po tyłku? Chociaż nie....to otrzymywałem zawsze jak coś nabroiłem ale nie od szefa, tylko od Kurta. Cóż...od niego nikt klapsów nie lubił otrzymywać, chyba, że ktoś kozaczył i uznawał, że sobie z nim poradzi. Cóż...wtedy bolało jeszcze bardziej. Przynajmniej z tego co słyszałem i widziałem. W końcu sam nie mogłem się wypowiedzieć na ten temat.
Pokręciłem głową - spoko, też wybacz - powiedziałem i upiłem znów, zagryzając kawałkiem pizzy - serio, gdyby nie wypadek Ruru, dowiedziałbyś się zaraz po nim - wyjaśniłem i przeczesałem włosy - potem proteza zeszła na dalszy plan. Nawet nie miałem głowy, żeby ją ćwiczyć - wzruszyłem ramionami. Naprawdę nie chciałem tego przed nim zatajać. Czemu miałbym go okłamywać? Pomasowałem delikatnie nasadę, gojącego się nosa. Mógłby się już zagoić! Jebany ojczym.....w końcu mu kurwa oddam. Musiał mi jeszcze dowalić po pogrzebie....
Prychnąłem rozbawiony i wytarłem metalową dłoń w spodnie, po czym wyciągnąłem rękę w jego kierunku - tylko nie zepsuj - A niech sobie poogląda. Popijałem w międzyczasie procenty, dając mu nacieszyć oczy nową zabawką.
Gdy po raz kolejny splótł nasze palce, sam zacisnąłem swoje w odpowiedzi. Jako dowód, że faktycznie mogę nią ruszać. Do woli.
Zadrżałem gdy dotknął mojego ciała. Nie spodziewałem się takiego ruchu. Ale nie odsuwałem się. Skinąłem mu głową i westchnąłem, przymykając oczy - owszem - powiedziałem i gdy się sam odsunął poruszyłem ręką w każdą stronę, zacisnąłem palce kilka razy, poruszyłem barkiem.
- Teraz będziesz musiał uważać przy treningach - zaśmiałem się i sięgnąłem po kolejny kawałek pizzy. Szkoda, że już się kończyła. Niby była wielka....ale ja też - zaopatrz się w ochraniacz na łeb - dodałem i spojrzałem mu w oczy. Cóż. Będzie go bolało i to bardzo. Hehe...odegram się, teraz będzie musiał bardziej uważać. Sam będę musiał uważać, zwłaszcza z innymi żołnierzami. Oj niektórzy potrafią być wkurwiający i jak takiemu lutnąć...oj jak użyję zlej ręki to pewnie nigdy się nie pozbiera.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Nie 26 Mar - 20:05
Niemiec wzruszył ramionami. Nie zamierzał kwestionować metod Garlindta, chociaż jakby się nad nimi zastanowić, to faktycznie przypominały metody przedszkolne.
- Jeśli działają, to są dobre. - powiedział tylko z uśmiechem.
Pizza była smaczna a jedzona w dobrym towarzystwie smakowała jeszcze bardziej. W głowie przyjemnie szumiało, rozmowa toczyła się we własnym tempie i było to naprawdę potrzebne. Wreszcie nie musieli przed nikim udawać twardzieli, mogli po prostu razem posiedzieć, pomilczeć.
Pokręcił głową dając sygnał, że nie oczekuje by tamten się tłumaczył. Wiele się ostatnio zdarzyło i to w bardzo krótkim odstępie czasowym, dlatego mieli prawo być zmęczeni. Każdy z nich musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości - Hunter bez brata, Streicher ze "specjalnym" żołnierzem. Trenowanie młodego Crossa musiało się zmienić, Niemiec musiał dokładnie obmyślić co mu przydzielić i jak wykorzystać jego nowe talenty. Metalowa proteza ręki była wyjątkową bronią, bo nawet jeśli podopieczny nie zyska w niej pełnej sprawności, zawsze będzie mógł zakrywać się metalem jak tarczą.
Ta krótka chwila kiedy dotykał protezy i podziwiał jej łączenie z ciałem sprawiła, że stał się nadmiernie podekscytowany. Nowe technologie zawsze go fascynowały i o ile wszystko co związane z magią go odrzucało, tak do nowinek technologicznych lgnął jak ćma do światła.
Trochę zbyt intensywnie badał rękę, bo już po chwili odsunął się a na jego twarzy pojawił się rumieniec, ciężko powiedzieć z jakiego powodu. Zajął ręce kawałkiem pizzy i gdy skończył go jeść, popił ze szklanki.
- Wiesz, chyba nie chcę sprawdzać, jakie masz w niej pierdolnięcie. - skwitował z cichym, luźnym śmiechem - Zaraz wracam. Jak chcesz, możesz przenieść się na kanapę.
Przeprosił go na chwilę po czym wyszedł do łazienki. Umył ręce po czym ochlapał twarz. Podnosząc wzrok na swoje odbicie w lustrze, skrzywił się. Oczy nadal zdradzały zmęczenie, dlaczego więc na policzkach widniało to zaróżowienie? Może przez alkohol. Albo wypił za dużo, albo za mało. Ciężko powiedzieć.
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w siebie po czym ponownie opłukał twarz, przepłukał usta lodowatą wodą by się trochę odświeżyć i sprawdził stan podkoszulka - na szczęście nadal pachniał czystością.
Nie zajęło mu to długo a gdy wyszedł, od razu podszedł do kanapy i chwyciwszy pilota, odpalił telewizor oraz konsolę. Niezależnie od tego gdzie siedział Hun, Streicher wskazał na ekran i uśmiechnął się do swojego gościa.
- Chcesz pograć? - rzucił - Albo coś obejrzeć?
W międzyczasie kiedy sprzęt się ładował, mężczyzna podszedł dolać im trunku i gdy wszystko było gotowe, zajął miejsce na kanapie, rozwalając się na niej jak pan.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Czw 30 Mar - 3:42
- Nie mówię, że nie - wzruszyłem ramionami. To było po prostu śmieszne. Że tak proste metody....działały. Byliśmy dorośli, widzieliśmy więcej niż nie jeden dziad, który dożył prawie setki. Pokręciłem głową. Pierdolę. Serio. Poważna organizacja, walcząca z magicznymi gównami, dla Ludzi wielka firma farmaceutyczna i szpital, a dla nas....przedszkole? Heh... cóż. Jakie to czasy nastały. Ale....może to i lepiej...odrobina normalności w tym zwariowanym świecie. Westchnąłem, zamykając oczy i dopiłem zawartość swojej szklanki. Raczej jeszcze nie zapowiadało się, żeby nam się impreza kończyła. Choć zawartość butelki na pewno. Ale, kto powiedział, że nie można się zaraz przerzucić na jakieś zimne piwko. To wystarczy by miło spędzić czas.
Dałem mu macać swoją nową łapę. Zerkałem na niego, popijając alkohol. Niech sobie pomaca, a co mi tam. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Chyba....brakowało mi czyjejś uwagi. Tak...lekarz sporo mi poświęcał uwagi, ale to nie było to czego potrzebowałem. Brakowało mi Brata, bardzo mi go brakowało, choć mało kto mógł to powiedzieć. Owszem, miałem żałobę, ale nikt nie wiedział, jak się tak naprawdę czułem. Kurt dawał mi uwagę, której potrzebowałem jednak nawet przed nim, się nie będę do tego przyznawał. Po prostu, niech się nacieszy nową zabawką, skoro ja nie do końca potrafiłem to zrobić.
Skinąłem mu głową i gdy poszedł do kibla, westchnąłem ciężko. Odchyliłem głowę w tył i spojrzałem w sufit. Byłem zmęczony, jednak bardziej psychicznie niż fizycznie. W końcu jednak wstałem i podszedłem do umywalki. Przemyłem dłonie, w końcu nie mogę zasyfić mu sprzętu, co nie? Przemyłem też twarz oraz kark, lekko mocząc koszulkę, oraz sięgający za barki czarny kucyk. Stałem tak przez chwilę, po czym przeniosłem się w końcu na kanapę i rozwaliłem na niej.
Odchyliłem głowę w tył, gdy Kurt wyszedł z łazienki. Poczekałem aż zasadzi ten swój szlachetny tyłek obok mnie.
Wywróciłem oczami, gdy zapytał co chcę robić. Wyrwałem mu kontroler z łapy - dawaj tego Tekkena - powiedziałem i strzeliłem karkiem - mam dość tylko oglądania, daj się zabawić - spojrzałem na niego drapieżnie i kilka raczy sprawdziłem przyciski, zanim uruchomił grę. Musiałem sie przyzwyczaić, w końcu dawno nie grałem, a też nie czułem przycisków pod czarnymi palcami. Jednak to mnie nie powstrzymało. Jak rozjebię mu kontroler trudno, stać mnie na o wiele nowszy sprzęt, więc po prostu mu go odkupię. Nic tylko na tym zyska, choć wolałbym nie psuć zabawy w taki sposób. W Tekkena dawno nie grałem, miałem go testować, jednak...każdy wie jak to się skończyło. Musiałem zrezygnować na jakiś czas z grania....w sumie to myślałem, że na zawsze. Ale jednak teraz mam szansę sprawdzić czy mogę wrócić do dawnego hobby. Tym bardziej, że część innych zainteresowań są teraz dla mnie zakazane. Jebana przedszkolanka i jego zakazy.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Mieszkanie Streichera
Sro 12 Kwi - 21:12
Streicher posłał młodszemu uśmiech, słysząc propozycję zagrania w Tekkena. Sam mistrzem nie był, ale bezmyślne pykanie w gierkę zawsze poprawiało mu samopoczucie. Odmóżdżało. A dziś tego im było trzeba.
Zajęli miejsca na kanapie, każdy z kontrolerem. Intro zagrało głośną melodyjkę na co Kurt poprawił się na siedzisku i odchylił, patrząc na rozwalonego obok Huntera.
- Rozpierdolę cię. - zapewnił Niemiec, szczerząc się złośliwie - Nie masz szans! - dodał, przerzucając postaci w menu kiedy przyszła jego kolej na wybór bohatera. Nie miał ulubionego, ale dość często grał Kazuyą, toteż na niego padł wybór.
Gdy zaczęli grę, oboje się ożywili. Popijanie porażek alkoholem sprawiło, że szybko jeszcze bardziej się wstawili, ale nie przeszkadzało im to w kolejnych rozgrywkach, kiedy to rzucali sobie wyzwania w ramach rewanżu. Nie dało się ukryć, że Cross częściej wygrywał, dlatego też początkowe zapewnienie Streichera szybko odeszło w zapomnienie, sprawiając, że starszy mężczyzna brzmiał po prostu śmiesznie.
Po jakimś czasie zaczęli się śmiać, tak po prostu, naturalnie co było dość zaskakujące jeśli wziąć pod uwagę ostatnie wydarzenia. Głównie to Niemiec wybuchał śmiechem, co w jego wykonaniu było o tle dziwne, że sprawiało jakby był o wiele młodszy. Szturchał podopiecznego, zapominając jaka była między nimi przepaść wieku, doświadczenia i pochodzenia czy stopnia. Dobrze się bawili, czy można tak to nazwać? W tamtej chwili chyba tak, bo problemy odeszły gdzieś na bok. Tekken całkowicie pochłonął dwóch wielkich jak szafy facetów, robiąc z nich na ten jeden wieczór nastolatków.
Długo grali a Kurt naprawdę nie upił. Po jakimś czasie po prostu zrezygnował z gry, pozwalając Crossowi by popykał w Single playera, sam oglądając jego zmagania z padem. Popijając ze szklanki, rozwalony na kanapie, przyglądał się jego grze i pozwolił myślom odpłynąć, polecieć w swoim kierunku.
A one... pofrunęły ku sylwetce siedzącego obok żołnierza.
Hunter był przystojnym, młodym mężczyzną i tylko ślepy przeszedłby obok niego bez zawieszenia wzroku choćby na kawałku ciała. Mimo przejść i utraty ręki, ogólnie rzecz biorąc był w dobrej formie i sprawiał wrażenie silnego, zdrowego, chociaż trochę zmęczonego. Przez te wszystkie lata zmienił się, ale w opinii Kurta na lepsze. Dojrzał, to na pewno a każda zdobyta blizna dodawała mu jedynie charakteru.
Niemiec uśmiechnął się do wspomnień. Pamiętał chłopaka gdy ten był szczylem, pyskatym gnojkiem któremu zachciało się bawić w gangusa. Ileż to razy dostawał po łbie i trzeba go było wyciągać z najgorszych tarapatów...
Streicher zmrużył oczy. Kręciło mu się w głowie od nadmiaru alkoholu, zrobiło mu się trochę za ciepło. Zamiast obserwować ekran, skupił wzrok na Hunterze i patrzył na niego przez chwilę, obserwując zgięte ciało siedzącego Zwiadowcy.
Ciężko powiedzieć, czy to przez to, że był wstawiony, czy może z jakichś innych powodów których w tej chwili nie potrafił nazwać... Mężczyzna powoli, jakby obawiał się tego co zamierza zrobić, nachylił się w stronę grającego i położył dłoń na jego ramieniu, tym które z czasem coraz niżej zmieniało się w metalową protezę. Niepewny jak zareaguje sam Hun, Kurt sięgnął ku jego dłoniom i wyjął z nich pada. Cały czas patrząc mu w oczy, ignorując ewentualne protesty, odłożył kontroler gdziekolwiek bądź i powoli naparł na niego całym ciałem.
Na jego policzkach wykwitł rumieniec gdy zbliżył twarz do jego twarzy. Przez długą chwilę patrzył w jego dwubarwne oczy.
- Hunter. - powiedział cicho, poważnym tonem - Chcę czegoś spróbować. - dodał nieco łagodniej, jakby niepewnie.
Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Streicher dnia Nie 14 Maj - 12:27, w całości zmieniany 1 raz


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Mieszkanie Streichera 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Mieszkanie Streichera
Sro 19 Kwi - 15:08
Prychnąłem na jego pewność siebie - zobaczymy staruszku - rzuciłem, przyglądając się czy coś szczególnego zmieniło się w grze. Najnowsza wersja, ale to nie oznaczało, że całkiem nowa gra.
Początkowo faktycznie, złoił mi tyłek nieźle. Nie umiałem jeszcze tak kontrolować palców jakbym chciał, ale im dłużej graliśmy tym lepiej mi szło, a to oznaczało coraz większy wpierdol dla Kurta. Nie skupiałem się na jednej postaci, zmieniałem je co rundę, w szczególności wybierałem te, które dodali, sprawdzając jak się nimi gra.
W krótce zacząłem też wyczyniać rzeczy, o których wiedzieli tylko profesjonalni gracze albo.....testerzy. Mało kto umiał takie tricki, a na całe szczęście te przechodziły z gry na grę. Przegrane po obu stronach nie przeszkadzały nam w dobrej zabawie. Nie zawsze ja wygrywałem i wcale nie dawałem mu forów.
Do tego procenty robiły swoje. Pizza się skończyła, ale zabawa nie.
Kurt w końcu odpuścił a ja zacząłem bardziej wgłębiać się w to co się pozmieniało. Sprawdzałem różne opcje, grzebałem gdzie tylko się dało. Przez cały ten czas czułem na sobie wzrok Niemca, jednak....jakoś mi nie przeszkadzał. Chyba brakowało mi takiej odrobiny uwagi. Nawet, jeśli to było tylko gapienie się na mnie.
W końcu sam zacząłem mieć dość grania, ale nim zdążyłem skończyć ostatnią rozgrywkę i coś powiedzieć, Kurt sam zabrał mi kontroler. Spojrzałem na niego pytająco. O chuj mu chodziło?
Nie opierałem się jednak i dałem się ułożyć w innej pozycji. Uniosłem jedną brew, gdy uznał, że chce coś spróbować.
Spoglądałem na niego z dołu, czekając na jakiś ruch. Nie spodziewałem się jednak tego co zrobił w następnej chwili. Zamrugałem czując najpierw jego ciepły oddech na swojej skórze, a następnie, jego...język? Zerknąłem jeszcze raz na niego po czym postanowiłem się poprawić. Ułożyłem się wygodnie na kanapie a Kurta zmusiłem by również ułożył się...na mnie. Spojrzałem mu w oczy - to próbujmy - dodałem i lekko się podniosłem, odnajdując jego usta. Kto by pomyślał, że coś między nami się kiedyś stanie, ale nawet jak będzie to taka głupota jak zwykłe całowanie się...obaj potrzebowaliśmy odskoczni. A jeśli Streicher chciał próbować...dam mu taką możliwość i nie miałem zamiaru na niego naciskać. Choć....moje spodnie mogły mieć trochę inne zdanie na te temat.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach