SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK

Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury

Wieża Gildii Marionetkarzy

Jeśli lokacja doczeka się większego zainteresowania, bez problemu można przenieść opis Wieży do osobnego tematu.


Budynek Gildii rozsiadł się pewnie i wygodnie na skraju centrum Miasta — na tyle blisko, by nikt nie przeoczył perełki architektury i oczka w głowie wielu lalkarzy, i na tyle daleko, by nadal mógł się swobodnie rozbudowywać, gdyby zaszła taka potrzeba. Zajmował całą niemałą parcelę i choć piął się zdecydowanie bardziej w górę niż poszerzał, tytułowanie jej "wieżą" przychodziło na myśl zwłaszcza z powodu strzelistości budynku, który niepodzielnie wznosił się nad Miastem Lalek jako jeden z najwyższych obiektów, bo bryła miała raczej kształt niewydarzonego ostrosłupa.


Królowały szkło, kryształ, stal i witraże — zarówno na zewnątrz, błyszcząc w świetle jak klejnot Miasta, którym był, tak i jego wnętrza: wysokie przestrzenie, żebrowane stalą i wykładane barwnymi szkiełkami, spiralne schody i kute balustrady, a także szklarnie i pomarańczarnie widoczne przez gdzieniegdzie kryształowe ściany. Część skośnych, szklanych sufitów jedynie pogłębiała wrażenie przestrzeni, a ażurowe mostki rozciągając się ponad największymi, reprezentacyjnymi pomieszczeniami na piętrach, tworzyły budynki w budynku.
Największą dumą Marionetkarzy była jednak istota budowli — dziesiątki, a może nawet setki ukrytych weń mechanizmów, zaiste godnych ich miejsca pracy, a czasem i zamieszkania. Jeśli znało się położenie odpowiedniej dźwigni, odkrywało się zębatki gotowe poruszyć klatkę windy; wciśnięcie sekwencji płytek w holu uruchamiało fantastyczny ruchomy chodnik, wiodący po całkiem sporym parterze, zaś niewidocznych na pierwszy rzut oka skrótów i ukrytych korytarzy było na pęczki. Marionetkarze postawili sobie chyba za cel sprawdzić, co by by było gdyby ktoś przypadkiem wyłączył magię. A z pewnością starali się połączyć ją z mechaniką.
Nie był to jednak budynek zupełnie mechaniczny — jak w całej Krainie, zagadnienia konieczne i oczywiste zostały rozwiązane niezawodną magią codzienną: bieżąca woda jak za dotknięciem stawała się gorąca i pachnąca, nieczystości odpływały w siną dal jak w każdym cywilizowanym miejscu, a posiłki w restauracji na piętrze były zawsze jak przed chwilą przygotowane. Nadal jednak miejsce miało setki swoich malutkich tajemnic, a co bardziej ambitni rywalizowali o odkrycie ich wszystkich. Jedyne znane plany wieży znajdowały się w rękach obecnego Mistrza Gildii i nie były dostępne — inaczej ten mały wyścig nie miałby najmniejszego sensu.


Za szerokimi schodami i podwójnymi, witrażowymi drzwiami Wieży rozpościerał się absurdalnie duży hall wyłożony mozaikową posadzką, pełen wielu (w jakimś chaotycznym porządku) rozmieszczonych wind, które w ażurowych tubach śmigały pomiędzy piętrami. Dalej biegły korytarze i klatki schodowe prowadzące w głąb budowli, lecz sercem Wieży, zajmującym dalszą, lwią część parteru był salon: ogólnodostępny dla zrzeszonych w gildii Marionetkarzy, możliwy za opłatą przez pozostałych lalkarzy oraz zupełnie niedostępny dla innych ras.
Nigdy nie brakowało w nim foteli, kawy i papieru milimetrowego. No i monstrualnej naściennej biblioteki pełnej planów i projektów, ciągnącej się kilka poziomów wzwyż, oświetlanej przez ukośny szklany sufit. Bywało to częste miejsce spotkań Marionetkarzy z całego Miasta.
Oprócz restauracji umieszczonej w pomarańczarni na piętrze oraz kolejnej reprezentacyjnej sali bankietowej, pozostałą część wieży zajmowały głównie warsztaty, mieszkania i biura Marionetkarzy. Każdy ze zrzeszonych mógł tu wynająć do własnej dyspozycji pomieszczenie lub cały ich kompleks.


SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 9gthjUN


Warsztat Iskry w szklarni na V piętrze


tu się pojawi opis wszystkich mebli obłożonych antywłamaniowymi klątwami, które kupiła; wszystkich dziwnych, czarnomagicznych książek, w których ni słowa nie ma o "zielonych wiedźmach", a tego przecież szuka; oraz ogólny zarys każdego krzaka, który postanowiła podlewać, w końcu postanowiła wynająć SZKLARNIĘ, durna



Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Pią 18 Cze - 2:15, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Zacisnęła piąstki i długie, polakierowane paznokcie odcisnęły półksiężyce w skórze. Stała pośrodku niewielkiego studia, szklarni zaadaptowanej na mieszkanie w sposób, który mogła zrobić tylko ona. A jednak nie czuła się tu jak w domu. Bardziej jakby wynajmowała czyjeś pokoje, niezdecydowana jeszcze czy osiąść tu na dłużej, czy wyprowadzić się w chwili kaprysu. O, dépaysement. Tak długo mówiła po angielsku, że nieomal brakowało jej słów w rodzimym języku. Nieomal.
A przecież nie miała już takiej przyjemności. Konsultowała i doradzała dwa razy w tygodniu, za tym długim, szerokim biurkiem, które stawało się przedmiotem zazdrości większości jej gości. Zajmowała się częścią tych zadań, projektując i rysując, by inni lalkarze mogli zeń stworzyć namacalne, żywe cuda. Ona sama — ona sama była poślednim rzemieślnikiem. A nawet to było za dużo powiedziane. Zazdrościła tym, których dotąd nie znosiła — posiadaczom magii, potrafiącym powołać do życia martwe przedmioty. Choć była Marionetkarką, nie mogła, niebożę, ożywić nawet własnej duszy.
Czuła się jak wybrakowany element, pęknięte naczynie położone obok innych, bo choć nie spełniało swej funkcji, nadal było śliczne. Nikt nie wiedział, że była Marionetkarką bez magii wskutek mieszanej krwi — i tu zdarzały się beztalencia. Tym właśnie w ich oczach była, mimo iż dwakroć przewyższała niektórych z nich w projektowaniu i odwzorowywaniu życzeń klienta, bo nie przedkładała swojej własnej wizji nad jego. A jednak była jakimś Półczłowiekiem.
Gra o Tron.
Baron Tyree.
A c h .

Myśli wreszcie zahaczyły o niego. Mężczyzna był kolejnym problemem, przez który musiała zadomowić się w tej przeklętej Krainie. Spotkała się już z monsieur Laurentem i spędzili długie godziny, deliberując najpierw nad ogłoszeniami dostępnych budynków czy też ich części, a następnie za ciosem poszli obejrzeć te najbardziej obiecujące. Choć nie doszli do żadnej wspólnej konkluzji, postanowiła przychylić się do opinii — bądź co bądź — tubylca. Powinien znać sytuację Krainy lepiej niż ona. Była więc gotowa wysłać do barona kolejny list i zastanawiała się co ją powstrzymywało.
Tak jak i wcześniej myśli, teraz jej wzrok padł na srebrne, rzeźbione puzderko. Choć pokrywę miało zamkniętą, nie musiała doń wcale zaglądać. Wewnątrz spoczywała szeroka aksamitka, do której przymocowano kameę z białego złota — tak bladego, że bez źródła światła można by ją pomylić ze zwykłym marmurem. I choć subtelna i elegancka, wciąż jednak nosiła znamiona złota, nie srebra i Eva nie mogła nie zadrżeć, jedynie myśląc o tym jakże przemyślanym prezencie.
Przymknęła powieki i przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie rozmawiać z baronem tonem innym niż chłodno profesjonalny. Gdy odpisał na jej krótką notkę, nie przypuszczała, że jego pytanie, balansujące  na granicy figlarności i kpiny pociągnie za sobą prezent, który wyglądał jakby można było nim opłacić cały projekt, nad którym obecnie pracowała. A nie pochodziła przecież ze średnio sytuowanej rodziny. Caraxowie, nawet jeśli zubożali, wciąż byli powojenną arystokracją.

Odepchnęła od siebie te myśli i ruszyła na antresolę, gotowa spakować się naprędce i przy pomocy Kompasu wrócić do Glassville. Musiała tylko przetransportować przy okazji swojego niewydarzonego kota, który z pewnością dalej szlajał się po parapetach Wieży. Nie omieszka mu tego wypomnieć w chwili, gdy znów zacznie narzekać na swoje sztywne, stare stawy.
— Victooorze — zagrzmiała, ale przecież oczywiście, że jej nie słyszał. Był... gdzieś. I korzystał, że po tej stronie Lustra nie musiał się kryć ze swoją... anceuwatością. To by było na tyle wzniosłego "zamieszkam z panienką niezależnie, po której stronie będzie chciała zostać" sprzed dwóch lat. Zemści się na kocurze, oferując mu przejażdżkę nowo zakupionym Upiorterem. O tak, czasem bywała potworkiem.


[z t --> Bursztynowy Kompas do Glassville]


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sob 2 Wrz - 21:16, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Jak każdego wcześniejszego dnia przez ostatnie parę lat, tak i tego poranka Frank wstał z łóżka z dwoma myślami - po pierwsze że jest w dupie, a po drugie że bolą go plecy od spania na skrzydłach. Starał się zasnąć normalnie, trzymając je na boku, ale nocą mimowolnie się przewracał, a to powodowało nieprzyjemnie pobódki i bóle, gdy ciało spotykało się z brutalną rzeczywistością. Dzisiaj na szczęście był dzień wolny, bo i przesyłek brakowało do rozniesienia, więc zmarnowany opętaniec mógł wstać później i dopiero koło dziesiątej zacząć swą poranną rutynę. Zgrzebał się z łóżka, ubrał w jeden z ledwie paru zestawów ubrań, w tym jego nieśmiertelną kurtkę z otworami, po czym poszedł coś zjeść. Nie był to godny posiłek, a breja kupiona na targu, zalewana wrzątkiem, która smakowała jeszcze gorzej, niż zupki chińskie jedzone przez kilka tygodni non stop. Do tego herbata w nie do końca czystym kubku (kawy nie znalazł na targu) i mógł z owym posiłkiem udać się do stołu. Żuł to jakoś niemrawo i nie dojadł w połowie, bo resztę wyrzucił do kosza. Westchnął ciężko i ruszył znów do kuchni, aby znaleźć coś lepszego, ale większość szafek była pusta. Otwierał kolejno wszystkie szuflady i przy jednej z nich, gdy już chciał zamykać, rzuciła mu się jakaś karteczka na dnie. Uniósł nieco brwi i chwycił coś, co okazało się wizytówką do niejakiej Iskry. Iskra Iskra... A tak, już pamiętał. Spóźnił się o dobre parę miesięcy, ale wątpił, by ruda była z tego powodu obrażona. Chwycił wizytówkę i kubek z mętną herbatą, podchodząc do okna w saloniku, patrząc na szarą ulicę w dole z zamyśleniem. Chciał się z nią umówić, naprawdę chciał, ale wyleciało mu z głowy. Frank zaczął sięgać pamięcią wstecz, przypominając sobie wszystkie swoje mniej lub bardziej prawdziwe podboje miłosne. Rim, która uciekła po tym, jak próbował się z nią przespać pod wpływem czaru... Ta kobieta na P, która zostawiła go na balu... I kryształowa, z którą oboje byli tak pijani, że trafili do łóżka i wiecej się nie spotkali. A potem Iskra, która też go zostawiła z jedynie wizytówką w ręku. Był zmęczony tym wszystkim, ale... Co innego miał robić tego dnia?

Długo namęczył się szukając budynku, który wizytówka nazywała gildią marionetkarzy. Zamrugał parę razy, stojąc u jej wejścia, dopiero teraz uświadamiając sobie, co to właściwie znaczy. Iskra była twórcą marionetek, czyli mogła być jedną z tych psycholi, którzy montują mordercze dziewczynki z pazurami. Ugh, że też wcześniej nie skojarzył... Pomyślał sobie jednak, że może nie będzie tak źle. Wszedł do środka pewnym krokiem, co by odstraszyć ewentualne koszmary, czy inne cuda na kiju i skierował od razu do recepcji. Spytał krótko o drogę do niejakiej Iskry, która okazała się rezydować na V piętrze w jakiejś poradni. Westchnął tylko ciężko i rozpoczął mozolną wspinaczkę przez pięć pięter, na koniec już nieco zmachany. Szybko odszukał wskazane drzwi, ale zanim wszedł postanowił się nieco ogarnąć. Odchrząknął parę razy porządnie, poprawił strój (niezbyt okazały swoją drogą, nie miał i nie nosił garniturów), przeczesał włosy parę razy ręką (co nic nie pomogło) i zapukał do drzwi marionetkarki. Dopiero w tamtej chwili uświadomił sobie, że w dobrym guście byłoby przynieść kwiaty, ale teraz było już za późno.
- Zastałem Iskrę?
Spytał z wejścia, o ile uzyskał zgodę na wparowanie do środka lub ktoś otworzył mu drzwi zamiast tego.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Drzwi uchylił mu dobrze zbudowany, ciemnowłosy mężczyzna. Włosy ściągnięte na karku białą wstążką poruszyły się, gdy szybko skierował twarz do środka pomieszczenia, a następnie równie płynnie znów obrócił się do Franka. Ponad jego ramieniem widać było przeszkloną ścianę i dużo wszechobecnej roślinności, niósł się też nikły śpiew ptaka, jednak niewiele więcej, bo nieznajomy był około 10 centymetrów wyższy od Opętańca i prawdopodobnie rozmyślnie stanął tak blisko, by blokować widok i wejście. Jasnoniebieskie oczy lustrowały przybyłego.
— Był pan umówiony?
Ponieważ Frank z pewnością coś odpowiedział, w głębi pomieszczenia zaczęło się szuranie, potem miękkie kroki, a na koniec nieznajomy pomimo swojej postury został zepchnięty na bok – albo dał się zepchnąć – i w drzwiach stanęła sama Eva.
— Nie zachowuj się jak pies obronny — zaburczała niezadowolona w kierunku czarnowłosego, przeganiając go machaniem ręki, jakby pozbywała się dzieciaka. (Nie pomogło.)
— Po to mnie dostałaś.
— Po to cię dostałam wtedy, Saul — prychnęła, by mieć ostatnie słowo, i odwróciła się do gościa. — Tak sądziłam, że to pański głos, monsieur Francis. A pamięć do dźwięków i interesujących rzeczy mam świetną, pomimo upływu czasu.
Patrzyła na niego z energią, której brakowało w ich poprzednim, pijackim spotkaniu. Oparła się o futrynę, trzymając go na progu tak samo jak wcześniej czarnowłosy, wypełniając przestrzeń między ramą a skrzydłem półotwartych drzwi, choć nie tak ściśle z powodu nikłego wzrostu. Za nią rozciągał się spory, choć wąski, pełen zieleni salon z ogromnym stolikiem kawowym zawalonym kartkami, sugestią spiralnych schodów po lewej stronie i dalszą częścią pomieszczenia po prawej, zakrytą przez drzwi. Mężczyzna z wcześniej stał w głębi, nadal spokojnie prześwietlając go spojrzeniem koloru neonowego błękitu.
Ruda zaplotła dłonie na piersi, uśmiechając się krzywo, a ten uśmiech coś zwiastował. Drobny wzór na noszonej przez nią popielatej sukience jakby się poruszył. Na głowie miała (znów!) wianek, tym razem ze srebrnego głosu i drobnych gałązek jakiejś zimozielonej rośliny. Bardzo krzaczasty. Uniosła brew i (niech bogowie mają litość) otworzyła usta:
— A monsieur, niech zgadnę, został porwany przez kosmitów i dopiero na dniach bezpiecznie wrócił. Albo musiał uczestniczyć w pogrzebie jaszczurki kuzynki swojej siostry, bo był wujkiem zwierzęcia i miał nieść trumnę, a w okresie żałoby, wiadomo, nie chadza się na spotkania towarzyskie — pokiwała z przykrością głową, a czarnowłosy w tle z nieodgadnioną twarzą wpatrywał się w jej profil. — Chyba, że z jaszczurką wszystko w porządku, ale zachorowała panu lama i dopiero wczoraj, po trzech miesiącach, wyzdrowiała! W takim razie gratulacje i cieszę się, że to o mnie monsieur pomyślał w związku ze świętowaniem — przechyliła głowę, a puszczone luźno, całkiem długie już włosy, przesypały się z ramienia w przód.


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sob 4 Lut - 23:34, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Mężczyzna stał zniecierpliwiony pod drzwiami ciekaw, czy zasta w środku rudą osóbkę poznaną parę miesięcy temu, ale gdy facet otworzył mu drzwi, to nagle jakoś zaczął tego żałować. Otworzył usta i głos zamarł mu na moment w gardle, nie tylko przez wzrost i niezbyt przyjazny wygląd faceta, a zdziwienie owym widokiem, czy pewnym rodzącym się podejrzeniem, że może przypadkiem trafił na partnera owej Iskry. Byłoby to wyjątkowo niezręczne, ale jeszcze bardziej, gdyby nic nie powiedział, więc odetchnął głębiej i postanowił odpowiedzieć.
- Można tak powiedzieć. A Pan to jest...
Przekrzywił nieco głowę i uniósł brwi, sugerując, by czarnowłosy przedstawił się i może przy okazji podał swą funkcję. Tego drugiego akurat nie musiał robić, bo chwilę później Frank usłyszał głos kobiety i nieco mu ulżyło, bo przynajmniej wiedział teraz, że nie przyszedł tutaj na marne. Nim się obejrzał, gigant niczym wspomniany pies obronny odsunął się, robiąc miejsce rudowłosej istocie, po którą dzisiaj się tu skierował opętaniec. Na jej widok uśmiechnął się krótko, z ulgą że nie musi prowadzić rozmowy z Saulem.
- To jest właściwie... - mruknął, pragnąc sprostować swoje imię, ale zaraz zrezygnował - Nieważne. Należę więc do interesujących rzeczy, czy to kwestia samego głosu?
Spróbował nieco rozluźnić atmosferę, ale to nie pomogło w czymś, czego się obawiał i czego się spodziewał. Dlatego też żałował, że nie wziął kwiatów, bo może te uglaskalyby potencjalną wściekłość francuzki, którą zostawił na lodzie przez ostatnie parę miesięcy. Nie żeby ona dobijała się do niego, brak zainteresowania wynikł w pewnym sensie z obu stron (mogła w końcu poszukać go w pubach), ale to chyba nie był argument, który powinien podnosić i zapewne nie tak to widziała Iskra.
- Noooo cóż... - zaczął powoli i nim kontynuował, zrobił sobie długą przerwę - Możliwe, że wszystko to po trochu i żadne z tych jednocześnie. Życie w krainie luster bywa szalone... Prawda?
Ton jego pytania sugerował, że sam nie jest tego do końca pewien w obliczu rozeźlonej marionetkarki. Odchrząknął krótko potwornie żałując, że nie może cofnąć czasu i powtórzyć tego spotkania, bo czuł, że dosyć kiepsko je rozegrał. Spróbował zacząć od nowa, jakby nigdy nic.
- Wiesz, nie mieściło mi się też trochę w głowie, że taka kobieta, jak ty... Chciałaby się spotkać z prostym opętancem, jak ja. Toteż długo się wahałem, czy zaproszenie nie było jedynie pewną formą grzeczności. - urwał znów na moment i przyjrzał jej się - Swoją drogą świetnie dziś wyglądasz, mówił ci już ktoś?
Uśmiechnął się na krótki moment, chociaż czuł nerwowość z racji tego, że źle dobrane słowa mogą zaprzepaścić jego szanse na spotkanie. Zerknął kątem oka na ochroniarza za nią, czy nie szykuje się do czegoś, po czym wrócił wzrokiem do Iskry. Pozwolił sobie rzeczywiście trochę lepiej jej przyjrzeć i musiał przyznać, że wyglądała nawet lepiej, niż ostatnim razem. Może to kwestia alkoholu, a może minionego czasu, ale przynajmniej nie musiał kłamać.
- W każdym razie co było, to nie jest... Więc... Może masz wolną chwilę lub dwie po pracy?
Uniósł nieco brwi, postanawiając zadać wreszcie wprost pytanie, z którym tu dzisiaj przyszedł.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Oczywiście, że zignorowała jego próby rozluźnienia atmosfery – choć zwykle podjęłaby grę słowną – przechodząc wprost do tego, co chciała mu wygarnąć. Może nie „wygarnąć z wyrzutem, że najpierw ją ghostuje, a potem ma czelność pojawić się jak gdyby nigdy nic”, ale z pewnością choćby z powodu, że powinien wiedzieć, iż „kobiety takiej jak ona” nie zostawia się bez słowa. Dobrze, że podniósł argumentu, że mogła go poszukać po pubach.
Wyobraźcie sobie sytuację, że spotykasz kogoś interesującego w Cybermachinie w Bydgoszczy, po fajnym wieczorze dajesz jej namiary na siebie i… cisza. Spotykasz ją później bardziej lub mniej przypadkowo i wtedy czarująca dziewoja ze zdziwieniem pyta, czemu przez te trzy miesiące nie chodziłeś co wieczór do Pijalni Piwa i Wódki, Katarynki i Elixiru w nadziei, że może akurat wybrała się na miasto? Już abstrahując, że Iskra nie miała pojęcia w którym lustrzanym mieście mieszka Frank.

Gdy bezczelnie przyznał, że nie ma wymówki, uniosła drugą brew, ledwo powstrzymując uśmiech w kącikach ust, a gdy tłumaczył się dalej, tym razem już dalece poważniej, zapytała Saula, ledwo przechylając w jego kierunku głowę:
— Ilu osobom dałam dziś mój domowy adres?
— Sześciu. Ośmiu, jeśli liczyć sprzątaczki, które i tak go już znają — odpowiedział bez mrugnięcia okiem, choć intensywnie unikał patrzenia rudej w twarz. — W tym tygodniu chyba dwudziestu sześciu, ale szczegółowe zapiski co do poprzednich miesięcy powinnaś mieć gdzieś w segregatorach.
— Także jak widzisz, pozostało mi tylko umieścić swój adres w miejscowej gazecie, ale to spotkanie umówiłam na pojutrze. I spokojnie, bo brzmisz jakbym zaproponowała małżeństwo i nie wiedziałeś jak grzecznie odmówić — uśmiechnęła się szeroko i ze szczerym rozbawieniem, jak gdyby nieporozumienia takich rozmiarów zdarzały się jej na co dzień. Cofnęła się od drzwi, uchylając je szerzej i ignorując komplement. W kilku drobnych krokach wróciła do środka, pośrodku pokoju obracając głowę ku Opętańcowi:
— Nie mam czasu po pracy, bo jestem doń umówiona, ale mogę pana ze sobą zabrać, monsieur. Ja też mam dziś co świętować.
Zbierając dokumenty ze stolika, kontynuowała, a uśmieszek wpół widoczny zza zasłony włosów wydawał się diaboliczny:
— Mamy jednak jeszcze przynajmniej godzinę, więc w międzyczasie może mi monsieur opowiedzieć jak się czuje pana lama.
Gdy się znów obróciła, ten uśmiech nadal tam był.
— Kawy, herbaty, whisky?

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Skrzywił się nieco, gdy kobieta miast odpowiedzieć mu, odezwała się do Saula z pytaniem o jej wizytówkę. Coś czuł, że na niezbyt wiele zda się jego tłumaczenie i zapewne kobieta już i tak spisała go na straty. Bywa. Może po prostu wróci do mieszkania i pójdzie pić w jakimś lokalu, ewentualnie wda się w jakąś bójkę po pijaku z obrzyganym lunatykiem, aby samemu wylądować gdzieś na obrzeżach miasta w kompletnie innych ubraniach. Był w takiej sytuacji i o ile poprzysiągł sobie, że następnym razem będzie uważać bardziej z piciem, tak przynajmniej była to odskocznia od codzienności, która do zbyt atrakcyjnych nie należała.
- Nie pogardziłbym małżonką, chociaż rzeczywiście mógłbym mieć do tego pewne obiekcje. Zapewne jednak nie tak by wtedy one wyglądały...
Uśmiechnął się nieco krzywo, rozluźniając jednak na widok wyrazu rozbawienia na twarzy Iskry. Szczerze powiedziawszy bardziej by się rozluźnił, gdyby ten wielkolud zniknął z okolicy, ale najwyraźniej tutaj była jego służba, więc nie było sensu tego wymagać. Jemu samemu do śmiechu nie było, jako że stresował się spotkaniem, zwłaszcza gdy dotarło do niego, że ma do czynienia z kobietą wyższych sfer, a na pewno wyższych, niż wcześniej sądził. Jeszcze okaże się, że to jakaś matka mafii marionetkarskiej i zasztyletują go za obrazę w ciemnym zaułku, choć ten scenariusz był mało prawdopodobny.
- Świętować... - mruknął na jej słowa i zmarszczył nieco brwi, stawiając krok ku wnętrzu - Więc zdarzyło się dziś coś szczególnego poza wizytą pijaka poznanego parę miesięcy wcześniej?
Westchnął ciężko, mówiąc to po części do samego siebie. Podejrzewał, że do tej części jeszcze przejdą, ale na ten moment musiał ochłonąć i rozluźnić trochę atmosferę, bo inaczej z jakiegokolwiek romantyzmu nici, a przecież o to chodziło w tego typu spotkaniach. Chyba.
- Woda na początek starczy... - aż zmarszczył brwi z konsternacji, gdy spostrzegł jej uśmieszek - Skomplikowana... Historia trochę. A na pewno nudna, lam w niej mało.
Odparł jej powoli i jeszcze raz zerknął w kierunku Saula, który gdzieś tam stale czyhał jak wielki niedźwiedź. Podrapał się po policzku i wrócił wzrokiem do Iskry, która szczęśliwie chciała przynajmniej zmienić temat z jego wpadki w trakcie ustalenia terminu. Nie mógł się jednak powstrzymać od pytań wiążących się z jego wątpliwościami, jakie wywołał jej uśmiech.
- Interesujące doprawdy... Twoja praca w sensie. Mógłbym wiedzieć, gdzie się w zasadzie wybiera... My?
Spytał, siląc się na luźny ton, choć sytuacja zdecydowanie mu nie sprzyjała.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Gdy się skrzywił, skrzywiła się i ona, choć za jej wyrazem twarzy kryło się rozczarowanie. Już przy pierwszym spotkaniu Frank dał się poznać jako człowiek poważny, a z pewnością nieulegający czarowi jej żmijowego języczka. Z jednej strony budziło to w rudej jeszcze większą ochotę, by przy nim ironizować, z drugiej zastanawiała się, w którym momencie Frank wybuchnie z powodu tych żarcików - o ile był typem człowieka rozpoczynającego konfrontacje. Jak już się przekonał, Iskra z pewnością była.
Porządkowała papiery gdy on mówił, ponieważ nie chciała mu spojrzeć w oczy. Zbierała kartkę za kartką, sprzątając stolik kawowy, który traktowała również jako stół roboczy, ignorując pytające spojrzenie Saula, które wędrowało z Franka na nią i z powrotem, przynajmniej kilka razy, niemal jak gdyby grali w słowną formę tenisa.
Bien, jak na razie nie szukała partnera do romantycznych uniesień, ale nie mogła mu tego powiedzieć skoro wśród licznych talentów i czarodziejskich przedmiotów nie posiadła jeszcze telepatii. Można też było zrzuć to wszystko na karb popędliwości Opętańca i jego wyobrażeń... co kobieta zapewne zrobi. Zaintrygował ją swoim podejściem do Krainy Luster, zachowaną - co niezwykłe - niemal ludzką moralnością i samym faktem, że nie zamierzał tu pretendować do roli bohatera powieści, a przecież - ten Człowiek odmieniony przez tajemniczą chorobę w kogoś przypominającego magicznych - śmiało by mógł. Nie szukała jednak miłości, ni w nim, ni w nikim innym; nie z nadal złamanym sercem oraz złamaną obietnicą z przeszłości i zdecydowanie nie z aktualną obsesją barona Tyree na jej punkcie. Mogła jednak niechętnie przytaknąć, że szukała po tej stronie Lustra ludzkiego kompana - kogoś, kto w porę przypomni jej, że w większości składa się z Evy Markovski, córki Ludzi, obywatelki Francji, nie zaś z wnuczki Sabiny Marionetkarki, Iskry. Tyle mogła mu na dziś zaoferować, tyle była w stanie z siebie dać.

Po obróceniu się doń twarzą, z rękami pełnymi papierów, zmieniła więc zaraz temat - i udało się, zareagował na kolejny suchy żart, na kolejną prowokację. Nie mogła więc się oprzeć, by nie brnąć w to głębiej, by nie męczyć go dalej:
— No tak, przecież jest pan nudny i nie ma co o pańskim życiu mówić. I z takim nastawieniem przyszedł monsieur do mnie z zaproszeniem?— uśmiechnęła się szeroko, ponieważ chyba tylko to przekonywało Opętańca o prawdziwych intencjach rudej. Nie dodała "z zaproszeniem na randkę", nie chcąc go jeszcze zachęcać. — Na nic moje próby bycia tajemniczą i niedostępną, to pan, Francis, jest murem nie do przebycia. Powinnam siąść i się uczyć — rzekła z uśmiechem, stawiając na stoliku dwie wysokie szklanki z wodą i pływającymi weń plastrami pomarańczy i liśćmi bazylii. W chwili przygotowywania napojów zdjęła też krzaczasty wianek.
Po lewej stronie, gdzie faktycznie pięły się w górę spiralne schody, znajdowało się też małe zaplecze kuchenne, choć ciężko było się zorientować co jest czym, skoro żaden ze sprzętów nie przypominał ludzkiego AGD. Drugi kraniec przeszklonego pomieszczenia kończył się ścianą mchu i szerokim i długim biurkiem z palisandru. To tam stały dwa inne meble, na których mógł spocząć Frank - fotel za biurkiem i uszak przed nim, pewnie dla interesantów. Iskra faktycznie usiadła, na kanapie pośrodku, i zaprosiła go spojrzeniem. Chyba, że nie stał już jak tyczka w samym progu.
Gołe nogi, obute w materiałowe, pozbawione twardej podeszwy baleriny splotła pod kątem, markując pozę panny z dobrego domu, jednak rozparcie w kanapie i rozluźnione, rozciągnięte teraz nad głową ramiona przeczyły sztywnej zapowiedzi. Widać było, że Opętaniec naszedł ją w połowie zwykłego, domowego dnia, nie wydawała się jednak tym przejmować.
Saul przemieścił się za plecy Marionetkarki i z założonymi na piersi rękami oparł o przęsło szklanej ściany, ale znajdował się raczej na uboczu, a sama kobieta jakby nie zauważała jego obecności. Zauważyła z kolei, że nowy znajomy bardzo szeroko i mętnie wypowiada się na temat niej i jej pracy... czego znosić nie zamierzała. W końcu jeśli przyszedł tutaj z zamiarem poznania się, nie będzie tolerować kolejnych okrągłych słówek i nic znaczących, miałkich komplementów.
Ah bon? — przechyliła głowę, wpatrując mu się intensywnie w twarz. Na wyjątkowo niepomalowanych dziś wargach malował się cień uśmiechu, sugestia kolejnej gry lub potyczki, którą zamierzała mu wytoczyć. — A co najbardziej podoba się panu w mojej pracy, Frank?


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sro 8 Lut - 20:03, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Mężczyzna w końcu uznał, że jest to odpowiedni moment, by zbliżyć się nieco do biurka rudej kobiety. Był to doprawdy niefortunny początek spotkania, ale na lepszy najprawdopodobniej nie mógł sobie pozwolić, więc nie miał co narzekać. Westchnął ciężko i przystanął kawałek od niej, czekając na wodę, którą mu ta przed chwilą zaproponowała. Co jakiś czas ukradkiem zerkał kontrolnie na Saula, który jak Frank nie wątpił, mógłby mu złamać kark, gdyby tylko pozwolił sobie na zbyt wiele w obecności rudej piękności. Nie miał pojęcia, jaka relacja łączy go z marionetkarką, ale wnioskując po wymianie zdań między nimi, to była jego... Twórcą? Albo po prostu właścicielką, nie chciał jeszcze o to pytać, byłoby to niegrzeczne w jego obecności.
- Z takim nastawieniem idę w każde miejsce każdego dnia. - mruknął cicho i wzruszył ramionami - Należę do mniej przygodowej części naszego drogiego społeczeństwa. Swoje co prawda przeżyłem, ale zdecydowanie nie wzmogło to mojego zewu przygody, przynajmniej na razie.
Założył ręce na piersi i obserwował przez chwilę postawione na biurku szklanki. Wreszcie uznał, że to dobry moment, by chwycić jedną, nie pił jednak póki co, a jedynie spoglądał na Iskrę, która zdążyła już się przemieścić w inny rejon pomieszczenia. A Saul za nią jak cień. Frank zacisnął nieco usta, niewidocznie, tłumiąc w sobie ludzką irytację takim obrotem spraw. Dla gospodyni była to zapewne norma, ale w opinii Franka nikt normalny nie czułby się komfortowo podczas spotkania towarzyskiego, na którym trzecia osoba kręci się jak smród wokół i stanowi cichą groźbę tego, by nie zadzierać z rozmówczynią. Cóż za swoboda.
- Przytulny gabinet swoją drogą...
Rzucił trochę po nic i ruszył, aby spocząć na jednym z foteli. Usiadł w nim, starając się wyglądać luźno i upił trochę z wody w szklance. Skinął krótko głową do samego siebie z uznaniem, nawet woda bowiem mogła być przyrządzona lepiej lub gorzej, o czym się właśnie przekonał. Nie smakowała zdecydowanie jak kranówka w jego mieszkaniu. Słysząc nagle pytaniem Iskry, wypuścił powietrze z płuc i poszukał miejsca, aby odłożyć szklankę. Doprawdy niefortunny dobór słów, teraz będzie musiał jakoś naprostować tok rozmowy.
- Co jest interesującego? - położył leciutki nacisk na ostatnie słowo, które miało nieco inny wydźwięk od "co mi się podoba" - Z tego co wiem, marionetkarze tworzą... Życie w pewnym sensie. Przecież to fascynujący temat. Taka zabawa w stwórcę, ciekawe rzeczy z tego czasem wychodzą.
Wbił wzrok w ścianę i przypomniał sobie dziewczynę z gigantycznymi szponami. Paskudna sprawa, nie tylko fizycznie, bo przecież wyhodowano ją do zabijania, ale i moralnie. Nie miał dużego pojęcia o polityce, jaka panowała w mieście lalek, ale zdecydowanie mu się to wszystko nie podobało. Chciał zresztą napomknąć o tej sytuacji, jako że była jedną z głównych przyczyn jego obaw przed tą wizytą.
- Niedawno spotkałem kogoś z twojego cechu, o ile treść wizytówki mnie nie zmyliła albo nie pomyliłem pojęć. - urwał na chwilę, nie drążąc samej sytuacji - Ostatnio w mieście niezły bałagan nastąpił, z tego co zauważyłem. Jakieś... Walki uliczne. Może jako marionetkarka coś o tym wiesz.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Szklanki stanęły na kawowym stoliku, na środku pomieszczenia, tam gdzie i skończyła Iskra, jeśli jednak Frank wybrał miejsce na fotelu, a nie przy niej, nic jej do tego.
Gdy powtórzył pytanie, tym razem akcentując poprzednio użyte słowo, wróciła do początku tej niedługiej konwersacji: do jego stwierdzenia, jej parafrazy i znów jego, i w duchu orzekła, że Opętaniec wydaje się rozgraniczać to stwierdzenie ze swoimi prywatnymi poglądami. Jego dalsze słowa, wdzierające się w myśli rudej, tylko to potwierdziły.
Dlatego go chciała!
Sposób myślenia Franka tak bardzo odstawał od wszystkiego co prezentowali sobą lustrzanie, że Iskra aż poczuła zawroty głowy. Uśmiechnęła się szeroko, naprawdę szczerze, nie zwracając ani ułamka uwagi na obelgę jaką ją właśnie obrzucił i słuchała dalej. Temat zszedł na sprawę znacznie rudej bliższą i równocześnie niechętną. Uśmiech przybladł, choć oczy nadal błyszczały jej żywą zielenią. Sięgnęła po wodę, odpychając wspomnienia znad Mostu.
- Chcesz podyskutować o Marionetkarzach czy o sytuacji politycznej Miasta Lalek? W zasadzie oba się łączą, ale nie da się mówić o nich naraz.
Poczuła, że na jej ramię opada ciężka, chłodna dłoń. Jak zawsze nie zauważyła, że Saul zaczął się przemieszczać. Spojrzała w utkwione w niej neonowe spojrzenie.
- Nic mi nie jest. Nic mi nie będzie - zaprzeczyła spokojnie. - Czy możesz się upewnić, że na spotkanie z Samarą wszystko przygotowano? - Niewypowiedziane widmo barona jawiło się przy każdym takim wyjściu.
Gdyby byli sami, Marionetka z pewnością dosadnie wyraziłaby swoje zdanie, teraz jednak tylko zerknęła na Franka, a Evę uderzyła fala niepokoju. Nie należała do niej, więc spojrzała na Saula - który bardzo rzadko używał telepatii - i wycedziła:
- Proszę - starając się sprawiać wrażenie bardziej cywilizowanej niżby była, gdyby zostali sami. Rzadko która ich rozmowa nie przemieniała się w szermierkę słowną.
Saul wpatrzył się w swoją dłoń, zaciśniętą lekko na barku rudej, na sukience i skórze szyi, i odstąpił.
- Do zobaczenia - wymruczał bardzo uprzejmie i bardzo twardo do Franka, i wyszedł po założeniu karmelowego płaszcza, którego de fakto nie potrzebował.
Iskra zwróciła się na powrót do Franka, czekając na jego wybór.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25] – próby okiełznania charakteru


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Czw 16 Lut - 19:33, w całości zmieniany 3 razy

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Mężczyzna był wciąż nieco roztargniony, nie miał zresztą pewności co do intencji Saula, odruchowo więc w pierwszym kroku spoczął raczej dalej, niż bliżej Iskry. Musiał się też trochę pozbierać... Spojrzał w jej kierunku ze swojego fotela i zmarszczył nieco brwi, dla niego bowiem te kwestie były bardzo tożsame i mógłby przysiąc, że dałby radę rozmawiać o obu. Zdał się jednak na większą wiedzę jego rozmówczyni w tym temacie i skinął krótko głową.
- Zacząłem temat marionetkarzy i twojej pracy, może więc opowiesz o tym... A miasto może poczekać. Czym właściwie jest ta profesja?
Rozmowa o marionetkarzach oczywiście też poczekać, ale Frank chciał wpierw dowiedzieć się czegoś o kobiecie, z jaką zapragnął rankiem spędzić dzień. Nagle uderzyła go ta myśl, że przecież nie wie o niej absolutnie nic. Rozmawiali raptem chwilę parę miesięcy wcześniej, a i wtedy nie mówili wiele o sobie. Oczywiście spotkania służą właśnie poznaniu się, nic więc straconego, ale mężczyzna wolał upewnić się, że nie ma do czynienia z jakąś psychopatką albo czymś gorszym. Kraina luster zawsze go potrafiła zaskoczyć...
- Miłego dnia.
Odparł najbardziej kulturalnie, jak potrafil do rosłego faceta, pakując po tym natychmiast szklankę w usta, aby upić z niej wodę i nie musieć nic mówić. Uciekł również nieco wzrokiem, aby go nie prowokować, czekając tylko aż gigant zniknie z pomieszczenia. W tej krótkiej wymianie zdań jego z Iskrą czuł napięcie i podejrzewał, że miało to związek z nim. Gdy tylko Saul opuścił pokój Frank odetchnął z ulgą, nie mógł się powstrzymać.
- Może to i nieuprzejme, ale cieszy mnie, że już nie patrzy tym wzrokiem. Chyba nie był rad z mojej obecności tutaj...
Dopił szybko wodę i odstawił ją na biurko, skupiając wzrok na rudej kobiecie przed nim. Nie chciał wyjść na niewdzięcznego, ale nie mógł ukrywać swoich odczuć co do Saula. Może na przyszłość będą mieli dzięki temu wiecej prywatności... Jeśli będzie jakaś przyszłość. Iskra mogła równie dobrze nie chcieć go widzieć nigdy wiecej, a i dzisiejszym dniem musiał się martwić.
- Ale tak swoją drogą... - zaczął powoli, jakby nie chciał naciskać tego tematu, musiał jednak spytać - Poza tym wyjściem służbowym, o którym wspominałaś... Zaplanowałaś jakoś dzisiejszy dzień? W zasadzie nie wspomniałaś nawet, gdzie się wybieramy.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Zaśmiałaby się, bo Saul budził niepokój w większości osób, z którymi się stykał; niepokój, który powinna i chciała budzić swoją osobą, nie zaś dopiero mając u boku postawnego ochroniarza, którego doskonałe rysy i precyzyjna mechanika ruchu, niemal nieróżniące się od żywych istot, już z daleka wrzeszczały „Fyortersole”. Zaśmiałaby się, lecz w Marionetce było więcej niż widziało oko.
— To nie reakcja na ciebie per se, a na wzmiankę o zamieszkach w Mieście Lalek. Naprawdę musiał monsieur zostać porwany przez kosmitów albo Kult Snów, jeśli ominęły pana wiadomości o wojnach gangów! — Iskra przełknęła ślinę i sięgnęła po szklankę z wodą. Dopiero po trzech łykach podjęła na nowo, z pustym spojrzeniem sunąc palcem po brzegu naczynia: — Gdy sprawy wyeskalowały, wzięliśmy udział w bitwie o Most Korzenny. Od tamtego czasu… jest bardzo opiekuńczy.
Zatrzymała palec, zakończony jak zawsze lakierem na paznokciach, jak zawsze w odcieniach czerwieni, i jeszcze przez chwilę milczała. Oczywiście, że nie było widać blizn. Co by z niej była za uzdrowicielka, gdyby jakieś zostały?
— Właśnie dlatego chciałam oddzielić marionetkarstwo od polityki Marionetkarzy! — rzekła naraz z werwą. — Bo bycie Marionetkarzem to nie tylko tworzenie „żywej broni” — wolną dłonią zrobiła w tym miejscu gest cudzysłowu. — Mon Dieu!, jak pan myśli, kto projektuje i wykonuje wszystkie te mniej i bardziej magiczne mechanizmy? Faktycznie, u nas też są architekci i inżynierowie, których mechanika wygląda jak magia, ale okazuje się, że tu największe powinowactwo mają do tego Marionetkarze. Szczególnie jednostki pozbawione magii – lub talentu – pozwalających ożywiać. — Zerknęła na niego przez ramię, bo nie wiadomo nawet kiedy już wstała z kanapy i krążyła pomiędzy drzwiami a stołem i biurkiem, żywiołowo gestykulując. Popielata bawełna furkotała wokół jej łydek, a młoda kobieta na tle regałów z niezliczoną ilością książek, pośród roślin o błyszczących liściach i gatunkach obcych Ludziom, wyglądała w tej swojej ludzkiej szmizjerce równocześnie swobodnie i zupełnie nie na miejscu.
Dziwię się w sumie, że wspominając o Marionetkarzach, nie wypomniał mi monsieur kłamstwa. Nieświadomego, albo bezwiednego, jeśli mogę się wytłumaczyć. — Przymknięcie oczu na zaledwie ułamek sekundy i westchnięcie. Takie z głębi piersi, oznaczające nie wiadomo co. — Czasami trudno mi rozgraniczyć kim gdzie jestem. Wracasz czasem do Glassville? Albo tam, skąd pochodzisz?

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Mężczyzna zrobił trochę niewyraźną minę na jej zapewnienia. Mógłby przysiąc, że nie chodziło tylko o to, a gigant ma również coś do jego obecności tutaj samej w sobie. Ciężko mu było jednak się kłócić, bo marionetki nie znał i z góry byłby na przegranej pozycji. Też nie przeszkadzało mu to tak bardzo, miał już bowiem wprawę ze znoszeniem świadomości, iż ktoś go bardzo bardzo mocno gdzieś nie chce. Uroki tego miasta i jego pracy.
- Zauważyłem, choć zdaje się on po prostu taki być z natury. To marionetka w końcu, o ile się nie mylę... Je marionetkarze tworzą głównie w jednym celu.
Urwał i westchnął cicho, nie chciał bowiem urazić jej w ten sposób. Ciężko mu było pozytywnie wypowiadać się o jej profesji, gdy uważał ją za dość... Okrutną po tym, z czym miał do czynienia jak dotąd. Miał nadzieję, że Iskra jest zwyczajnie tego świadoma i nie odbierze jego kręcenia nosem jako personalną obelgę. Wypadało jednak wciąż nieco dowiedzieć się o tym, kim ona jest. Opętaniec rozsiadł się nieco wygodniej na fotelu, metalowe skrzydła zwieszając z tyłu za oparciem. Bawił się jeszcze przez jakiś czas szklanką w dłoniach, ostatecznie jednak kierując uwagę ku kobiecie.
- Uhmmm... Nie mam pojęcia. - wzdrygnął się nieco gdy nagle się ożywiła - Ciężko mi nazwać owe urządzenia mechanizmami szczerze mówiąc. Urządzenie ma to do siebie, że działa dlatego, iż ma sens. Magiczne urządzenia to dość dziwaczna hybryda... Nie da się ukryć, że gdy ma się do dyspozycji czary to żal polegać na czystej logice. Łatwiej chociażby stworzyć żywą marionetkę, niż maszynę fabryczną albo automatyczny odkurzacz. Nie dziwi mnie więc, że ktoś wpadł na użycie ich jako broni... Jeśli jednak miałbym przewidywać, to sytuacja ta na przestrzeni lat się pogorszy. Nie twierdzę więc oczywiście, że marionetkarstwo jest tożsame z polityką... Ale jednak tak cenne umiejętności zawsze stają się jej elementem.
Z każdym słowem mówił coraz bardziej pewnie, zaczynał bowiem wyjątkowo powoli i ostrożnie. Na koniec odwrócił na moment wzrok, myśląc nad tym czy niczego nie poplątał. Mimo wszystko postrzegał marionetkarstwo jako odbicie rzeczy, które znał z historii ludzi. Technologia to technologia, może być lepsza lub gorsza, jeśli jednak wpływa na życie, to zawsze staje się obiektem polityki. Marionetkarze jak widać również widzieli, że tworzenie żywych kukieł to coś więcej, niż robienie przydatnego narzędzia. Walczyli o wpływy.
- Kłamstwo? - spytał nieco zdziwiony - Skądże... Nie wątpię w szczerość twoich słów. Jedynie trochę inaczej postrzegam marionetkarstwo. Niestety chyba dla większości jest to jedynie mniej etyczny sposób na zdobycie władzy. Stąd te gangi i straszydła na ulicach... Ale oczywiście nie jestem znawcą, mogę się mylić.
Na koniec natychmiast jakby wycofał się ze swoich słów. Miał wrażenie, że zbyt daleko posuwa się w rozważaniach, skoro nie ma zielonego pojęcia jak naprawdę sytuacja wygląda. Był tylko durnym roznosicielem paczek dla owych gangów i innych. Na wspomnienie o Glassville westchnął ciężko i wsparł głowę o rękę na oparciu.
- Nie... Nie było mnie tam od kilku lat.
Odparł dość zdawkowo, czuł bowiem że opowiadanie o tym ma mały sens. Lustrzanie nie rozumieli tego, jak wygląda samotna przemiana u opętańca, a on nie chciał się żalić.
- Początki były trudne... - zachmurzył się nieco na wspomnienie spod bramy - Ale chyba teraz tutaj jest mój dom.
Chwycił za dzbanek i nalał sobie wody. Patrzył przez chwilę na płyn wewnątrz, po czym wypił go powoli mniej więcej do połowy i odstawił szklankę z cichym stukotem. Wolał chyba skupić się na Iskrze niż na sobie, nachylił się więc nieco do przodu i zaczął zadawać pytania.
- Nie wiedziałem, że twoja praca polega na graniu roli... To jest jakaś różnica jak rozumiem od twoich prywatnych słów?

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Spojrzała na niego ze szczerym zdziwieniem, a potem zmrużyła jasnozielone oczy i zatrzymała się w miejscu, jak przyklejona.
— W jednym tylko celu? W celu walk i zabijania? — skoczyła od razu do konkluzji, zgodnie z jego wcześniejszymi słowami o zamieszkach na ulicach i „zabawą życiem”. — Saul zasłonił mnie własną piersią, dwa razy! a ja nie potrafiłam mu pomóc i nie potrafiłam go naprawić, bo nie jestem uzdolniona w sposób, który sugerujesz! — Nie była pewna dlaczego tak gwałtownie zareagowała na ledwie insynuację, że Marionetka była maszyną do zabijania. W tym wysokim, czarnowłosym tworze było tyle samo delikatności co i zajadłości, a jego opalone dłonie równie sprawnie trzymały katanę co i szczotkę do włosów!
Przymknęła oczy i nabrała tchu. Z pewnością Frank nie był kimś, na kim powinna wyładowywać frustrację niezwiązaną z nim, nawet jeśli ją sprowokował. Ruda wiedziała o tym, a jednak krew nadal dudniła jej w żyłach.
Je suis désolé — westchnęła w końcu, aż nadto prostując zaciśnięte chwilę temu dłonie. — Ja chyba też… stałam się za bardzo opiekuńcza.
Nie powiedziała nic więcej, bo Frank nie zapytał wcześniej czy to ona stworzyła Saula, nie zareagował na wzmiankę o jej udziale w zamieszkach, nie chciał wiedzieć po której stronie walczyła. Chciał ją poznać, ale tylko powierzchownie, bez wkraczania na nieprzyjazne tereny i głębokie wody? Tak to odebrała. Po części odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała unikać i kręcić, bo nie widziała siebie zwierzającej się obcemu człowiekowi.
Uderzyła ją myśl, że niemal to samo mężczyzna powiedział podczas ich poprzedniego spotkania. Uśmiechnęła się leciutko, wbrew sobie, i wróciła na przyjemniejsze, filozoficzno-magiczne tematy, przyjmując do wiadomości i świadomości, że choć ich relacja nie będzie zupełnie otwarta, nie musi być przecież nieprawdziwa.

Swobodnie opadła na fotel obok fotela Opętańca, po tej samej stronie palisandrowego biurka.
— W bibliotece na dole jest przynajmniej tuzin Marionetek-archiwistów. Mają teleskopowe kończyny, by sięgać po książki bez drabinek, albo silną lupę wprawioną w oczodół, żeby lepiej naprawiać stare zwoje. Tak jak i po naszej stronie Lustra, broń może być wykorzystywana tak do tworzenia, jak do niszczenia, monsieur. Czasem ta sama naraz do obu, czasem nie.
Pochyliła się ku niemu, patrząc prosto w oczy. Jeszcze jakiś czas temu sądziła, że gdy spotka kolejnego mężczyznę o zielonych tęczówkach, albo mu je wydrapie, albo się zapłacze. Przeżyła jednak barona Tyree, przeżyje więc i Franka. Pochyliła się i przez chwilę wpatrywała się weń bez słowa, wyczuwając jego nastrój. Miała nadzieję, że nie zraziła go za bardzo swoim wybuchem albo obecnymi próbami nawrócenia.
— Nie musi mi monsieur wierzyć na słowo, ale obracając się w moim towarzystwie spotka pan mnogość Marionetek i Marionetkarzy. Proszę jedynie, żeby im się pan przyglądał bez uprzedzeń.
Uśmiechnęła się zachęcająco i jedną ręką sięgnęła po drobne, barwione szkiełka walające się po biurku.
— Z tego co się powoli dowiaduję, t u t e j s z a   magia również ma swoje ograniczenia i prawa, więc pod pewnymi względami można ją nazwać „logiczną”. Władający żywiołami nie mogą ich wytworzyć z niczego, co czasem się dzieje w książkach i filmach, a jeśli włada monsieur jakąś mocą, wie pan, że nie działa ona w nieskończoność albo do wyczerpania sił. Może to jakieś zabezpieczenie dla naszych ciał, żebyśmy nie wydrenowali się przy pierwszej próbie chojraczenia, a może jest jeszcze inny mechanizm. — Wybrała dwa szkiełka i zaprezentowała je Opętańcowi w swoistej parodii: niebieskie na jednej wyciągniętej dłoni, czerwone na drugiej. Na obu widniały delikatne, jakby wyżłobione wzory; różniły się miedzy sobą, ale nie przedstawiały nic konkretnego.
— Która pastylka, Neo? — zapytała z szatańskim uśmiechem, a potem kontynuowała jego myśl: — Uważam, że ma pan rację, że Marionetki to motyw na idealnego żołnierza, ale z tego co rozumiem podczas ostatniej wojny z MORIĄ – parędziesiąt lat temu – lalki się zbuntowały i przez to wypadły z łask. Mają wolną wolę i są uważane za odrębną rasę, a myślący żołnierz to niebezpieczny żołnierz, więc wrócono chyba do tradycyjnego naboru. Jaki to musiał być ból — zakpiła — gdy twory niepotrzebujące jedzenia, picia, odpoczynku, ciepła i powietrza okazały się mieć oczekiwania i marzenia! — Zmieniła pozycję: podwinęła szczupłe nogi pod siebie i oparła się o masywny podłokietnik purpurowego fotela. Kpiła, a jednak gdy przebywała z Marionetkami, nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że większość jest tak zżyta z twórcami, że brakuje im charakteru, brakuje im czegoś, co tworzyłoby z nich istoty odrębne i niezależne gdy już przestają słuchać życzeń właściciela. To między innymi dlatego Saul na każdym kroku tak ją szokował. — Myślę, że walki między Marionetkarzami za pomocą laleczek to naturalna kolej rzeczy, tak jak arystokraci walczą ze sobą przy pomocy wpływów i aranżowanych małżeństw. Nigdy tylko bym się nie spodziewała, że mafia okaże się marionetkarska. Może jeszcze tego nie wiemy, a skaczące w snach Cienie założyły własną gildię zabójców — wzdrygnęła się malowniczo, pół żartem, a pół serio.

O wspomnieniu domu słuchała uważnie, ale nie brnęła głębiej, pomimo tego westchnienia i pomimo zająknięcia. Nakreślił wcześniej linię na piasku, a ona zamierzała ją respektować, nawet jeśli malutka część tego zachowania brała się ze źle ulokowanej zawziętości, a nie szacunku.
— Nie gram roli, po prostu  t u  jestem wybrakowaną Marionetkarką, a  t a m  czymś więcej niż Człowiekiem, a wiesz jak to się kończy. Malowniczo ujmując, w moich żyłach płynie jedynie ćwierć marionetkarskiej krwi, reszta to ludzka mieszanka różnego pochodzenia. — No i proszę, już, powiedziała to na głos. Jestem Wybrykiem Natury. Brawo, Iskierko, świetnie się spisałaś. — Jak więc możesz przypuszczać, mój dom był tam. A potem wszystko się popsuło i skończyłam tutaj. — A może uciekła, czort ją wie. Może to wszystko to tylko podświadoma próba nowego startu, na tyle beznadziejna, że wciąż nie chciała puścić starego, a na dłuższą metę tak się przecież nie da. Szczególnie jeśli nadal trzymały ją zobowiązania wobec młodszej siostry.
Na tak nagłe wspomnienie Joanne prawie się skuliła. Zastanawiała się, czy mówić dalej. Ile mówić. Nie stanowił dla niej zagrożenia jeśli nie bywał w Glasville, ale znów – nie będzie się zwierzać obcemu człowiekowi, który nie zwierza się jej.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25] – próby okiełznania charakteru


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Wto 7 Mar - 15:49, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Frank otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, zorientował się bowiem, że rzeczywiście uraził marionetkarkę, czyli zrobił dokładnie to, czego usiłował uniknąć. Nim zdążył coś z siebie wykrztusić, ta zalała go dość nieprzyjemnymi słowami, które uświadomiły mu po raz kolejny brak wiedzy w temacie marionetek. Może i powinien się lepiej przygotować z tego tematu przed przyjściem tutaj, teraz to jednak musztarda po obiedzie. Przełknął ślinę i przekrzywił nieco głowę, drapiąc się po karku, myśląc przy tym nad odpowiedzią. Chciał ją udobruchać póki się jeszcze nie rozkręciła, bo wyraźnie się wściekła.
- Cóż... Wybacz mi mą ignorancję. - odparł, biorąc oddech przed kolejnymi słowami - Może źle to ująłem... Zresztą, nawet gdyby nie był marionetką, to hm... My mężczyźni mamy sposobność do zazdrości, wbrew temu, że tę cechę się raczej przypisuje kobietom. Może to było to, ale też możemy zakończyć temat. Niekulturalnie mówić o kimś za jego plecami. I nie nazwałbym tego nadopiekuńczością, bronisz przyjaciela po prostu.
Odchylił się nieco do tyłu, uciekając wzrokiem na sufit. Ciężko mu było rozmawiać z lustrzanami, zawsze tak było. Za dużo tutaj kwestii i zwyczajów, które odbiegają od jego ludzkiego świata, a on wciąż kurczowo trzyma się standardów tego, co zna z tamtej strony lustra. Dość często zdarzało mu się urazić kogoś albo walnąć gafę, wychodząc przy tym na idiotę. Pogodził się z tym, choć wolałby tego oczywiście uniknąć. Nadal zresztą nie znał Iskry jako osoby dość dobrze, ta rozmowa więc stanowiła pewną próbę tego, jak daleko i gdzie może się posuwać. Opętaniec po dłuższej chwili zerknął na rozmówczynię, która opadła zaraz obok niego. Można to było odebrać na różne sposoby, on jednak wolał bardziej skupić się w tej chwili na słowach niżeli na kobiecych sygnałach.

Oboje poszli dalej z tematem, wsiąkając nieco głębiej w całą kwestię marionetek w świecie luster. Frank spojrzał na Iskrę, gdy ta wlepiła w niego swoje oczy i uśmiechnął się lekko, chcąc zmazać nieco błąd z wcześniej i nadać rozmowie nieco przyjaźniejszego tonu. Nie chciał jej w swoich słowach oskarżać o cokolwiek, zwyczajnie interesowały go takie tematy i rzadko kiedy mógł wyrazić o nich swoje zdanie. Ta rudowłosa kobieta była pierwszą osobą od dawna, która zdawała się interesować w ogóle jego opinią.
- Nie jestem uprzedzony, po prostu... - zerknął na podnoszone przez nią szkiełka - Widzę pewne schematy, które są mi znajome. Ale też nie widzę ich na przykład w magii, kompletnie. To prawda, że ma swoje reguły, to jednak nie czyni ją zgodną z prawami fizyki, które mi są znane. Przeczy logice, a to utrudnia kontrolowanie jej. Używanie jej, a projektowanie mechanizmów jest jak... Zabawa w wojnę, gdzie trzeba trzymać się pewnych zasad, a pójście na prawdziwy front z prawdziwym karabinem. Niewiele mają wspólnego.
Spojrzał po raz kolejny na trzymane przez nią szkiełka, po czym usłyszał hasło, którego nie spodziewał się usłyszeć od osoby "stąd". Otworzył na moment usta wyraźnie zaskoczony, po czym uciekł wzrokiem, myśląc intensywnie nad tym, co mu właśnie powiedziała. Sens jej pytania i użycia go w rozmowie niknął, bardziej teraz zastanawiało go, skąd marionetkarka była w stanie przytoczyć mu cytat z filmu z jego świata. Lustrzanie w ogromnej większości nie wiedzieli nawet co to film, a co dopiero taki hit, jak Matrix. Rzucało to zdecydowanie więcej światła na tok ich rozmowy i Frank stety bądź niestety nie mógł dłużej traktować siebie jako bardziej doinformowanego w sprawach ludzi od Iskry. Westchnął ciężko na tę myśl. Oparł się o podłokietnik i spojrzał w kierunku kobiety, wciąż nieco zbity z pantałyku.
- Wojna... Nie polega tylko na tworzeniu żołnierzy. Wojna toczy się na wszystkich polach, podobnie jak polityka. Tworzenie żołnierzy to jedynie najbardziej prymitywna z form wykorzystywania marionetek do zdobycia władzy. Kreowanie życia... Brzmi jak coś, co wywróciłoby do góry niejeden świat. To dlatego ludzie zakazali prób klonowania ludzi. Nie jestem ani politykiem, ani znawcą tego tematu, po prostu jestem przekonany, że prędzej czy później lustrzany świat zorientuje się o potencjale tej sztuki. Jeśli marionetki przy tym mają uczucia i swoje potrzeby, to jest to tylko bardziej przerażająca wizja.

Zdziwienie opętańca szybko zostało rozwiane, gdy Iskra sama wyjawiła mu sekret tego, skąd ma pojęcie o popkulturze w świecie ludzi. Spojrzał na nią uważnie, z czymś w rodzaju współczucia w oczach, czego jednak nie wypowiedział na głos. Podejrzewał, że nie po to się spotkali, aby wyrażał swoje ubolewanie na to, że musiała tu trafić podobnie, jak on.
- Nie miałem pojęcia, że pochodzisz ze świata ludzi... - mruknął z zamyśleniem - Masz zatem perspektywę obu rzeczywistości i to zapewne lepszą ode mnie. W przeciwieństwie do mnie zdołałaś się tu zaaklimatyzować.
Nachylił się nad stolikiem, nalewając sobie wody do kubka. Uniósł go do ust i zwilżył od razu usta oraz gardło, odkładając go następnie na blat. To była długa i dość wyczerpująca rozmowa bądź co bądź, nawet jeżeli nie zdradzali o sobie wiele. Zdawał sobie sprawę, że sam ukrywał wiele informacji, głównie przez fakt, że nie lubił tych wspomnień, nie mógł jednak powstrzymać się od oczywistych pytań.
- Dlaczego właściwie odeszłaś z naszego świata? To znaczy... Co się aż takiego stało, by uciekać tutaj...
Przekrzywił nieco głowę i wbił w nią znów wzrok, dostrzegając, że ta się kuli. Natychmiast zawahał się, odbierając to jako formę reakcji na złe wspomnienia, te same, przez które on nie lubił opowiadać o trafieniu tutaj.
- O ile oczywiście chcesz się tym podzielić, to zapewne... Całkiem osobista sprawa.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
W duchu wysoko uniosła brwi. Zazdrości? Nie miała pojęcia o co mógłby być zazdrosny Saul. Ciężko było sprecyzować ich obecną relację – na pewno nie pan i sługa, a przecież nie byli też parą współlokatorów – jednak Frank nie zagrażał w żaden sposób obecności Marionetki. Ciężko było wyobrazić sobie o czym Saul przez większość czasu myśli, a co dopiero dlaczego reaguje jak reaguje, dlatego gdy Opętaniec określił ich mianem „przyjaciół”, pełna niedowierzania zmilczała. Sama nie była bez winy – reagowała zapalczywie, mimo że bitwa o Most była już tylko wspomnieniem, które jak mogli mieć nadzieję, zatrze się. Nie potrzebowała go bronić, tak jak i Saul nie musiał osłaniać jej.

Poprawiła się na fotelu, a oczy jej błyszczały. Tak jak Frank od dawna nie miał nikogo, z kim mógłby powymieniać opinie, tak Eva nie miała chyba nikogo, kto nie wychwalałby magii za sam fakt jej istnienia, bezkrytycznie i niemal bałwochwalczo.
— Prócz kilku zakręconych osób naprawdę trudno znaleźć tu kogoś, kto dostrzega i negatywy magii — oznajmiła nieco bez związku, gdy wybierał szkiełka. — Z drugiej strony, to tak jakby odciąć Ludzi od prądu i oznajmić, że bez też sobie poradzą – po prostu nie do pomyślenia.
Gdy nie zabrał żadnego, spojrzała nań spod zmarszczonych brwi, ale on już kontynuował rozmowę o wojnie. Nie, żeby ją to specjalnie interesowało. C'est-à-dire, lustrzane wojny i polityki brzmiały ciekawiej od ludzkich, ale rozmowa zaczynała ciążyć na atmosferze, a ona nic dziś jeszcze nie piła. Zmusiła się jednak do rozważenia jego punktu widzenia ze strony literackiej, która przemawiała do Marionetkarki znacznie lepiej niż ludzkie przykłady.
— Nie wiem czy miał pan kiedyś w rękach „Wyspę doktora Moreau”, ale to może być doskonały komentarz i kotwica do kontynuowania naszej dyskusji w przyszłości. Bo Ludzie zakazali klonowania, ale przecież inżynieria genetyczna wciąż jest w modzie. O b i e  strony Lustra powinny się dobrze zastanowić gdzie zaczyna, a gdzie kończy się „człowiek” — rzekła, w zamyśleniu stukając palem po dolnej wardze. — Zresztą, zakazali! — parsknęła nagle. — Chyba zapomniałeś o MORII! To oni robią z hodowanych przez siebie Cyrkowców broń!
Objęła się ramionami, chcąc jak najszybciej zakończyć dyskusję, bo znów stawała się aż nazbyt osobista. Bycie magicznym ludkiem w ludzkim świecie mogło przynieść kłopoty w każdej chwili. Spojrzała w sufit, szybko mrugając i dopiero po chwili kontynuowała:
— Ma więc monsieur rację co do wywracania porządku świata nowym (s)tworzeniem, tylko – że tak pozwolę sobie na złośliwość – Lustro pełne Marionetek od setek lat jakoś sobie ze sobą radzi, a ledwo trzydziestoletnia MORIA, pełna aroganckich Ludzi próbuje podporządkować sobie i naturę, i nowoodkryty świat. — Zmarszczyła brwi, jakby doszła do nowego wniosku. — Naprawdę mnie zastanawia jakim cudem zrobili tak wiele w tak niedługim czasie.

Zerknęła na niego znad szklanki z wodą, za którą znów się schowała. Zdziwienie rudej było autentyczne.
— Naprawdę nie pamiętasz? Przedstawiłam ci się jako Francuzka, chyba nawet od tego zaczęła się nasza rozmowa. Jeśli pominąć mój wampirzy nalot, bien sûr. — Spłonęła ognistym rumieńcem i znów sięgnęła po wodę, tym razem z dzbanka, choć patrzyła mu prosto w oczy, niemal wyzywająco. Skuteczny mechanizm obronny, nie ma co, Iskierko.
—  Czy cokolwiek, co powiedziałam przed chwilą, brzmiało jakbym się zadomowiła? — uniosła brew i przechyliła lekko głowę. Po chwili powoli nią pokręciła. — Minął cały rok odkąd jestem tu niemal na stałe, a ja nadal nie potrafię myśleć o tym miejscu cieplej niż na początku. Zresztą, mogę wrócić — wzruszyła ramionami — tylko już nie mam do czego.
Gdy zapytał o szczegóły, zamarła. Naprawdę to powiedziała? Nie miała do czego wracać? Straciła chłopaka, a więc straciła wolę walki?
Z zaciśniętymi, bladymi ustami przewertowała rozmyte wspomnienia pierwszych tygodni, a potem miesięcy – strumieni likieru, księżycówki i bezsennych nocy, włóczenia się na długo przed świtem po podmiejskich lasach z milczącym Anceu u boku albo porządkowania tych niewielu pamiątek, które jej zostały. Nadal nic nie czuła gdy o tym myślała, ale to nie-czucie było powierzchowne i obronne, to nie-czucie było dobre, bo nie bolało, więc odpowiedziała:
— Masz rację, to bardzo osobiste.
Nadal miała swoja małą Joanne, którą chciała chronić, a w każdej chwili mogła się odezwać do Agapita lub błagać Kalinę o wybaczenie. Gdyby się postarała, pewnie mogłaby jeszcze w tym roku wrócić na wydział. Albo zacząć robić coś zupełnie innego, innego niż po niej oczekiwano – pójść do szkoły policyjnej albo zostać asystentką tego prywatnego detektywa, który ostatnio ogłaszał się w Glassville. Zacząć malować dla zarobku albo jeszcze raz spróbować zostać skrzypaczką Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej. Nie mogła rzucić wszystkiego w cholerę, nie w sytuacji Joanne, ale mogłaby zacząć jeszcze raz, nawet jeśli nie od nowa.
Ale sprowadzenie roli Dumy do utraconego ukochanego, a ich relacji po prostu do tragicznej miłości, która musiała się skończyć źle, wydawało się odzierać je z czci, którą Eva otaczała pamięć Lunatyka. Ubranie w słowa tego co się stało nie oddawało sprawiedliwości osobie, która swoją obecnością zmusiła ją, by chcieć czegoś – kogoś – tylko dla siebie, po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, dlatego dokończyła:
— Dlatego nie, nie chcę się podzielić.
Odebrano jej jedyną rzecz, której zapragnęła nie dla innych, a dla siebie, bo wszystko inne już oddała. Jakże miała nie stracić woli walki?
Podniosła na niego oczy, wielkie i puste, ale suche. Musiała się skupić na czymś innym, albo zaraz wpadnie w histerię. Znów sięgnęła po wodę, a ręka prawie jej nie drżała.
— Miałam w Glassville… przyjaciela, który był Opętańcem. — Mieszkanie w bloku z Noritoshim wydawało się jak zupełnie inne życie, życie innej osoby. — Poznałam go długo po przemianie, ale któregoś razu opowiedział mi, że przebiegła bardzo… gwałtownie — zakończyła kulawo. Brawo, czytelniczko. — Nie wiem ile było w tym prawdy, bo nasze drogi rozeszły się równie… gwałtownie — rzekła bezbarwnym tonem, wypychając wspomnienia — ale prawdopodobnie skrzywdził wtedy ojca. Słyszałam też inne koszmarne wspomnienia, choć nie mam wielu znajomych Opętańców. Mon Dieu, gdybym się od niego nie dowiedziała, że jestem Marionetkarką, sama bym czekała na skrzydła! Czy to… powszechne? Przemiana nie tylko ciała, ale i umysłu?


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25]

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Frank spostrzegł całkiem szybko, że jego słowa na temat marionetki wywołały u Iskry swego rodzaju zmieszanie, które ciężko było mu ocenić nie znając ich sytuacji. Nie chciał też brnąć dalej w temat Saula, bo go w ogóle nie znał, więc po prostu na moment odwrócił wzrok, jakby wręcz dając jej chwilę na wybrnięcie ze swoich myśli, po czym mogli już kontynuować swą rozmowę na temat magii. Opetaniec mimowolnie uśmiechnął się kącikiem ust na jej słowa, rad że poddawała je jakiejkolwiek krytyce, ale i jednocześnie nie zbywała ich niczym opinii nic znaczącego robaka. Dwie skrajne postawy, z którymi Frank miał do czynienia, choć po tej stronie lustra raczej z tą drugą.
- Są na świecie wciąż miejsca bez prądu. Wszelkie kryzysy zaś pokazują, że mimo iż cywilizacja potrafi się cofnąć, to nie tak łatwo ją zniszczyć, jak się wydaje. Elektryczność stanowi dla ludzi tylko narzędzie, dokładnie zbadane i zrozumiałe. Przy magii to zahacza często o religię... Jej temat i prawa są tak mgliste, że często odróżnić zabobony od prawdy, czy w ogóle stwierdzić co magią jest, a co nie. Opieranie na tym cywilizacji jest niebezpieczne, bo równie dobrze pewnego dnia czary mogą obrócić się przeciwko nam.
Ostatnie słowo "nam" dodał nieco ociężale, gdyż ciężko mu było identyfikować się z ogółem lustrzan. Postrzegał siebie bardziej jako lokatora w tym magicznym świecie, który nie należy ani do jednego, ani drugiego, bo w końcu do ludzi też nie mógł wrócić. Zbyt wiele czasu minęło, miałby chociażby olbrzymie problemy prawne, by znów uzyskać dokumenty.
- Nie miałem przyjemności... - mruknął odnośnie książki i kontynuował dalej - I oczywiście się zgodzę, nigdzie przecież nie twierdzę, że świat ludzi nie ma swoich wad i problemów. Kraina luster jednak jest zacofana technologicznie oraz społecznie, a przez to patrząc na nią można dostrzec wiele schematów z przeszłości ludzi. O MORII wiele nie słyszałem natomiast, jedynie tyle, że nie przepada tu się za nimi. Brzmią jak organizacja działająca gdzieś poza prawem, zapewne większość ludzi nie podpisałaby się pod ich działaniami.
Otworzył usta, by coś jeszcze dodać, dostrzegł jednak dość wymowne reakcje u kobiety, które sugerowały, że powinien już płynąć do brzegu. Mruknął z zamyśleniem i spróbował ułożyć jakąś konkluzję swych słów, o którą nie musieliby się sprzeczać.
- Kwestia podejścia. Ludzie zdecydowanie bardziej potrafią wykorzystać to, co im los oferuje, jak zauważyłem. Wszędzie szukają okazji do wzbogacenia się, do wzmocnienia, do poszerzenia wiedzy i do polepszenia sobie życia. To na swój sposób piękne i praktyczne, ale i przerażające. Ja zaś po prostu myślę, że precedensu po prostu nie da się cofnąć. Jeśli raz wykorzystano marionetki jako dźwignie polityczną, to już zawsze będziemy żyli w cieniu możliwości powtórzenia tego. Może to będzie jutro, może za rok, a może i za dziesięć lat, czy sto... Kiedy dokładnie nie możemy wiedzieć.

Gdy wspomniała o owej nocy, Frankowi zaiste coś zaświtało. Prawda była taka, że po prostu o tym drobnym fakcie zapomniał. Skarcił się lekko w myślach i wbił w nią wzrok, siląc się na uprzejmy uśmiech, aby wypaść jak najmniej głupio.
- Jakoś w tamtej chwili chyba po prostu nie zwróciłem uwagi na to... Wybacz.
Przyglądał jej się przez chwilę, nieco zdziwiony dostrzegając rumieniec na twarzy. Nie był do końca pewien, czym i jak ją zawstydził, rumieniąca się kobieta jednak była zazwyczaj dobrym znakiem, więc tego się trzymał, co by nie tracić pewności w rozmowie.
- Może źle więc zrozumiałem... - westchnął ciężko i odwrócił na chwilę wzrok, sięgając po szklankę - Zakładam przeważnie, że ludzie pojawiający się tutaj są szczęśliwi ze zmiany. Większość ekscytuje wizja baśniowej, magicznej krainy, będącej odmianą od ich szarego życia. Najwyraźniej trafiłem na wyjątek.
Uśmiech się do niej nieco szerzej i upił wody ze szklanki, bowiem od całego tego gadania zaschło mu w gardle. Cały czas czuł swego rodzaju lekkie napięcie, bowiem już dawno nie miał okazji z kimś rozmawiać, czy odwiedzić. Brakowało mu interakcji społecznych, najprościej rzecz ujmując. Niestety miła dyskusja szybko zboczyła na osobiste tory, które obudziły u jego rozmówczyni zdecydowanie kiepski nastrój. Frank otworzył usta, gdy mu odmówiła i chciał wręcz przeprosić, odpuścił sobie jednak, wiedząc że taki banał nie zmieni teraz niczego.
- Pewnie... - mruknął cicho i podjął jej dalsze pytanie - Nie jestem pewien, bo nie spotykam wielu opętańców, którzy mogliby mi o tym opowiedzieć.
Spojrzał gdzieś w kąt pokoju, myśleć intensywnie i analizując wspomnienia ze swojej przemiany. Strach, dezorientacja, desperacja... Ale czy szaleństwo? Tego nie pamiętał. Kontynuował po dłuższej chwili, mówiąc dość powoli i ostrożnie, uważnie dobierając słowa.
- Myślę że... Na każdego wpływa ta przemiana w pewnym sensie. Nie wydaje mi się, by mi odbiło w trakcie tego, jednak byłem bliski. - zmarszczył nieco brwi - Czy ktokolwiek nie ryzykowałby postradaniem zmysłów, gdyby nagle wyrosły mu żelazne skrzydła, czy takie z zabawkami? Życie zakażonych osób zmienia się nie do poznania. Niektórzy nie radzą sobie z takimi zmianami.
Milczał przez dłuższą chwilę, stukając lekko opuszkami palców w szklankę. W końcu zdobył się, aby wrócić wzrokiem do rozmówczyni i spojrzeć jej w oczy, oceniając jej stan. Widział, że rozmowa szybko przestała jej służyć i było mu jej wręcz żal.
- Słuchaj, jeśli nie czujesz się dobrze, to możemy zmienić temat. Albo przejść się z tego biura... Wpierw ta twoja robota, a może potem gdzieś miasto, brzmi to dobrze?
Ton jego głosu był spokojny i nienachalny, chciał jej to jedynie delikatnie zaproponować, by oboje mogli oderwać myśli od nieprzyjemnego tematu.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
— Bardzo mi przykro, monsieur, ale zasady działania prądu i ogólnie fizyki dla mnie są właśnie taką prawdziwą, mglistą magią — zaprotestowała ze śmiechem. — Biorąc pod uwagę to moje osobiste doświadczenie, może po prostu my dwoje jesteśmy za tępi, żeby zrozumieć magię? — wyszczerzyła się, przechylając lekko głowę — a gdzieś w Krainie istnieją jej badacze, dla których stanowi ona narzędzie, dokładnie zbadane i zrozumiałe? — Wyprostowała się, wyczekując reakcji na tę ripostę aż nazbyt entuzjastycznie. Zrezygnowała jednak z prób przekabacenia go zaklinaniem, które traktowała właśnie jako narzędzie – relatywnie nieskomplikowane na poziomie, który używała – i odłożyła szkiełka z powrotem na biurko. Może po prostu był w tym miejscu, które Iskra opuściła całkiem niedawno – w miejscu, gdy nie mógł zdecydować się co zrobić ze sobą, tkwiącym pomiędzy magicznym i niemagicznym. Merde, ona sama n a d a l nie wiedziała! choć tak mocno – czasem za mocno – starała się wtopić w tłum.
Słuchała dalej, gdy nieświadomie opisywał jej podejście do życia, gdy potwierdzał, że wewnętrznie wciąż czuła się Człowiekiem – ile by próbowała nie – szukając na swój ludzko-marionetkarski sposób „okazji do wzbogacenia się i wzmocnienia swojej pozycji”. Nic nie powiedziała, choć za chwilę potwierdziła mu swoje wewnętrzne rozdarcie. Naprawdę się tu nie zadomowiła. I naprawdę nie miała ochoty wracać tam.

A potem wszystko potoczyło się jeszcze gorzej i za sprawą niewyparzonego języka i sztywnych mechanizmów obronnych rudej atmosfera skisła, dobry nastrój sczezł, a sama ona na kolejną chwilę – wydającą się być kolejnym miesiącem – odseparowała myśli od własnego ciała, by uciec od – a może do? nie zrozumiesz siły popychającej cię do dotykania językiem raz po raz bolącego zęba – bolesnych myśli. A gdy wróciła zrobiła rzecz, którą nieświadomie robiła od zawsze, czyli przekierowała swój ból na drugą osobę. Pas mal, mała.
Można powiedzieć, że Frank wyszedł z tego starcia (z  nią, i ze sobą) zwycięsko, bo nie pozwolił, by przeszłość i wspomnienia przejęły nad nim kontrolę. Odpowiedział jej bardziej rzeczowo niż się spodziewała i wziął na siebie ciężar uspokojenia sytuacji.
I spróbował uspokoić ją.
I się nie udało, bo spojrzał na rudą z litością, a tego nie zdzierżyła.

Uniosła lekko brodę i zmrużyła jaskrawe oczy, patrząc wyzywająco. Oceniająco. Nie wiadomo co kłębiło się teraz w jej głowie, ale spojrzenie miała ostre i wściekłe. Najpierw nic nie powiedziała.
— Czuję się  z n a k o m i c i e  — warknęła w końcu zduszonym głosem, w tej przeciągającej się ciszy i wstała, a Frankowi pozostawało tylko zastanawiać się skąd ta reakcja. Chyba, że połączy fakty, ale pytanie co może z nimi zrobić.
Kobieta ruszyła na drugą stronę pomieszczenia, niemal naturalnie, choć przyciskając ręce do boków.
Powinna już się nauczyć, że gniew nie zamaskuje wszystkiego, a na pewno jej nie obroni. Nie przed nią samą. Czy to był dobry moment by zacząć też palić?
Dotarła do spiralnych schodów i kuchenki pod nimi. Dopadła drewnianego blatu i zacisnęła dłonie na krawędzi tak, że aż pobielały.
Powinna już się nauczyć, że to obezwładniające uczucie słabości pochodzi z wewnątrz niej. Że tylko ona pozwala, by definiowały ją spojrzenia pełne współczucia, że tylko ona uważa je za wadę i obrazę i tak też reaguje. Ona i inne potwory tego świata. Ale nie ten człowiek.
Wzięła głęboki haust powietrza, ale nie wydało się docierać do płuc. Nabrała go znów aż nie wiedziała czy ten węzeł w żołądku to przesunięta przepona czy – tfu – uczucia.
Powinna już się nauczyć, że najbardziej zranić ją może tylko ona sama. Tak jak teraz.
Zmusiła się do poluzowania zaciśniętej szczęki. Chyba nawet gdzieś w międzyczasie przygryzła policzek. Jutro będzie za to płacić. Poluźniła też ramiona i wypuściła blat. Całość trwała nie więcej niż dziesięć sekund.
Wspomnienie Dumy wypaliło ją do cna. Wyżęło na nice.
Nie odwracając się, rzekła do Franka:
— Wyjście stąd to dobry pomysł, zresztą prawie już czas na moje spotkanie.
Przywołała w myślach jego skórzaną kurtkę, skrzydła i włosy. Nada się.
— Potrzebuję dwudziestu minut, żeby się przebrać. Bo idziemy na koncert — oświadczyła i bez żadnego spojrzenia w jego kierunku pobiegła na górę. Chwyciła z półki pastę do włosów i wróciła na dół, zwieszając się z ostatnich stopni i poręczy.
— Zrób coś z włosami — rzuciła mu plastikowe pudełko z logiem L’Oréala, nie patrząc czy łapie. — Reszta jest ekstra.
A potem wróciła na górę, przeglądając w myślach listę trunków, których łyk lub trzy nie sprawi, że będzie wiać od niej gorzelnią.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25] – kolejna mało udana próba


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Wto 2 Maj - 19:59, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Frank uśmiechnął się mimowolnie, bowiem kobieta zabrzmiała w tym momencie jak naprawdę wielu innych jego znajomych, jeszcze ze świata ludzi. Dla większości fizyka była czarną magią, to jednak nie oznaczało, że nie można jej wyjaśnić każdemu przy odpowiedniej ilości włożonego w to wysiłku.
- Mógłbym wyjaśnić... I nie wątpię, że szybko byś załapała co i jak. - urwał na moment i zamyślił się - Z magią jest inaczej. Z założenia jest nadnaturalma i ciężko mi sobie wyobrazić teorię, która mogłaby pokryć jej działanie i jednocześnie nie byłaby na tyle dziwaczna, by mieć jeszcze sens. Ten świat rządzi się swoimi prawami, innymi niż ludzki. One istnieją, bo muszą istnieć, ale wątpię, by ktokolwiek tutaj do końca je rozumiał. Chyba lustrzanie mają inną mentalność, która sprawia, że przyjmują rzeczywistość taką, jaką jest i nie zadają pytań. I ma to pewne zalety...
Westchnął ciężko i potarł skroń, od samego bowiem myślenia o tym bolała go głowa. Magia, czym niby miałaby być... Mikroskopijną, zaawansowaną technologią? Istotami z wyższych wymiarów? Mechanika kwantowa? Może wola akiegoś bóstwa, którego istota wymyka się normalnym ramom zrozumienia? Nic nie zdawało mu się nigdy wystarczająco pokrywać tego fenomenu, to też arbitralnie uznał, że magia po prostu nie ma sensu. Ze wszystkich opcji już ta ostatnia wydawała się najbardziej sensowna.

Frank mógł spodziewać się wiele po wybuchowej kobiecie, ale na pewno nie tego, że zareaguje wybuchem złości. Wpierw przyglądał jej się nieco skołowany, gdy nic nie mówiła, myśląc nad tym, czy nie powiedział czegoś źle. Później jednak było tylko gorzej, bo gdy wreszcie się odezwała, to brzmiała, jakby chciała go rozerwać na strzępy. Mężczyzna nieco się nastroszył, choć bardziej od oburzenia to czuł teraz skołowanie i niepokój. Siedział w obcym miejscu, z obcą osobą, która zdawała się być wściekła o rzeczy, o które nie powinna. Mógłby wręcz zacząć ją podejrzewać o to, że jest równie szalona i niestała co jakiś kapelusznik, a więc równie dobrze zaraz może go zadźgać albo wyrzucić. Mężczyzna uniósł szklankę do ust, bo zaschło mu w gardle, a potem obserwował ją, jak wstaje i zaczyna coś robić przy kuchence po drugiej stronie pomieszczenia.
- I co niby źle powiedziałem...
Wymamrotał pod nosem do siebie. Chciał ją spytać, czy wszystko w porządku, ale ugryzł się w język. Po długiej chwili wstał ostrożnie, spodziewając się, że zaraz coś się stanie i rzeczywiście miał rację. Odetchnął cicho słysząc, że wychodzą na zewnątrz.
- Koncert? - zmarszczył brwi ze zdziwieniem i odłożył szklankę na stół - Sądziłem, że to jakieś biznesowe spotkanie.
Nie mógł wymyśleć w tamtej chwili czegokolwiek, co wiązałoby koncert z pracą... Nie miał jednak co narzekać, był to na pewno sympatyczniejszy sposób na spędzanie wieczoru, niż warczenie na siebie tutaj. Ruszył powolnym krokiem po swoją kurtkę, wtem jednak coś upadło mu koło stóp. Opetaniec wydął lekko usta i podniósł pudełko, z lekkim zdziwieniem zresztą, że widzi tu coś takiego.
- Co z nimi nie tak?
Spytał z ledwo wyczuwalną nutą niezadowolenia, której nie zdążył jej powstrzymać w porę. Właśnie obraziła jego fryzurę. Ostatecznie jednak westchnął ciężko i poszukał w okolicy jakiegoś lustra, podchodząc do niego i otwierając pudełko. Przeczesał włosy, układając je w miarę równo, po czym schował pastę do kieszeni. Przyda się mu może jeszcze kiedyś. Ubrał się również w swoją kurtkę i stanął przy drzwiach, czekając, aż kobieta zejdzie do niego.
- Nie jestem pewien, czy mój ubiór jest odpowiedni na koncert.
Mruknął, gdy pojawiła się wreszcie na schodach. Czekał przy wyjściu mimo wszystko, gotowy opuścić już to miejsce.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Rzuciła pudełeczko i zwiała na górę, nie dość szybko jednak by nie usłyszeć jak upada na ziemię.
Dlaczego taka była? Dlaczego ze wszystkiego musiała robić dramę?
Z drugiej strony, gdyby miała powiedzieć sobie: czy nie czas już wyrosnąć emocji? chybaby prędzej skoczyła z mostu. Emocje były motorem napędowym jej jako artystki. Przyrzekła sobie jednak, że staną się wiatrem, nie żaglem – a tym bardziej nie sterem. I jak dobrze jej poszło!
Putain de bordel de merde!
Stała u szczytu schodów i zaciskała dłonie w pięści. Cała sztywna, ważyła opcje. Inna sprawa, że zastanawiała się też czy na dole zastanie jeszcze Franka. Nie zachowała się najładniej.
On nie jest Dumą 2.0, który podzielał jej kruche emocje i rozliczne maski – i nim nie będzie. Projekcja – tak to się nazywa, słonko. Nie rób tego więcej.

Pewnie przyznałaby się tylko Seamair, ale kochała w Krainie Luster to, że mogła się ubrać w co tylko szalona wyobraźnia jej podpowiedziała, a oni – oni! – i tak uznaliby to za normę. Mogła wyjąć ten wyszywany koralikami stanik albo spódnicę z trenem, założyć oba naraz i okazałoby się okej. Odnosiła czasem wrażenie, że nawet im bardziej ekscentrycznie, tym lepiej.
Odświeżyła twarz, a potem otworzyła szafę. Zwykle robiła to wpierw mentalnie - wizualizowała posiadane części sobie garderoby i dopasowywała jak kawałki puzzli, ale na dziś miała już gotowy strój. Z powodu obecności Franka i jego skórzanej kurtki zmieniła wybraną wcześniej koszulę – ale z czym nie poradzi sobie Czarodziejska Wstęga i odrobina wyobraźni? – i nie zabrało jej długo pozbyć się dotychczasowej sukienki i wskoczyć w bluzkę, spódniczkę oraz miękkie kozaki, sięgające za kolano. (To też podpatrzyła u Seamair.) Każde z nich było dla niej swoistą zbroją – dopasowaną do czasu i miejsca spotkania. Dla Iskry w niczym nie ustępowały brygantynie, którą nosiła podczas Bitwy o Most.
Uczerniła oczy, umalowała rzęsy i nałożyła po odrobinie brokatu mieniącego się jak sama Droga Mleczna w każdy zewnętrzny kącik. Potem odgarnęła do tyłu włosy i spojrzała wyzywająco w lustro. To było ważne spotkanie. Nie tak ważne jak poprzednie, ale zawsze istniała minimalna możliwość, że pojawi się baron Tyree. Istniała minimalna możliwość, że Samara kogoś ze sobą weźmie, tak jak robiła to ruda. Było ważne, ponieważ finalizowały coś, co mogło pomóc ludziom – Ludziom! – takim jak ona i Frank: wyobcowanym i zagubionym.
Sięgnęła po karminową szminkę i rozsmarowała ją po bladych ustach tak, jak kładzie się barwy wojenne. Nie potrzebowała lustra – kształt swoich ust znała na pamięć; tak dobrze jak znała progi skrzypiec i drogę pomiędzy domem jej i Kaliny. Nie pierwszy raz nakładała zbroję.

Zeszła ze schodów w bojowym nastroju, który ulatniał się jednak z każdym jednym stopniem – konsekwencje jej zachowania wisiały nadeń jak katowski topór. Jeśli nie rozwiąże jakoś sytuacji – z pewnością staną się mieczem Damoklesa.
Burgundowy top z szerokim, bufiastym rękawem miał stójkę oraz zakryte ręce i obojczyki. Dekolt stanowił fragment wycięty w kształt odwróconego trójkąta. Poniżej błyskał kawałek brzucha i spódniczka z warstw tiulu, bardzo puszysta i bardzo czarna, a potem znów białe uda, chwilę przed cholewą zamszowego kozaka.
Stanęła przed nim, ale nie spojrzała mu w oczy. Zamiast tego jej wzrok błądził po skórzanej kurtce, schludnie ułożonych włosach, masywnych, błyszczących skrzydłach. Powinna przeprosić, ale w miejsce tego lustrowała Opętańca, unikając zielonych oczu mężczyzny. Nie było to bardzo trudne, skoro sięgała mu do czubka nosa – wystarczyło za bardzo nie podnosić głowy. Mógł jednak docenić to, że zeszła do niego, a nie uciekła przez okno sypialni! – zdesperowana, przez chwilę rozważała zmajstrowanie dywanu latającego na tyle długo, by przenieść ją na dach sąsiedniego budynku.
— Jest bahdziej niż odpowiedni — rzekła w końcu, przełknęła ślinę i na moment podniosła wzrok, prawdopodobnie kontrolnie. Podkreślone czernią oczy spoglądały jakby ostrożnie. Miała po kokardę tłumaczenia się, korzenia się, bycia skruszoną, spokojną i powściągliwą po fakcie – może zwłaszcza dlatego, że zazwyczaj to naprawdę była jej wina. Miała dosyć przepraszania za to, kim była, ale miała też dosyć przepraw, gdy temperament przejmował kontrolę nad sytuacją. Mrugnięcie i znów patrzyła gdzieś indziej – na swoje kozaki, na jego kurtkę, na lustra przy wejściu.
— Tylko roztrzep włosy. Albo je postaw. To konceht rockowy.
Zamachała nieokreślenie dłońmi, próbując opisać to, o co prosiła. Nie miała odwagi zrobić tego sama – co planowała chwilę przedtem, siedząc z nim na fotelach.
Po chwili zacisnęła umalowane usta.
— Jeśli chcesz, mogę tymczasowo przemalować część skrzydeł, żeby dopełnić nasz wizerunek.
Odwróciła się w stronę części z gabinetem, jakby czegoś szukając. Dopiero wtedy można było zobaczyć, że jej bluzka odsłania plecy, a piegowatą skórę po prawej stronie pokrywają skomplikowane, przypominające roślinne tatuaże. Dodatkowo zawiesiła tam pojedynczy, długi łańcuszek ze złota, bujający się teraz jak wahadło nad trójkątem mlecznej skóry.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25]


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sob 2 Wrz - 21:20, w całości zmieniany 3 razy

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Słysząc jej kroki utkwił wzrok we szczycie schodów, obserwując ją, jak schodzi stopień po stopniu. Uniósł nieco brwi na widok stroju, który nie przystawał zbytnio do jego wyobraźni. Nie miał pojęcia, co ma teraz robić, co ma mówić i jak się zachowywać. Nie wiedział nawet, czy jest tu mile widziany i choć przeważnie nie obchodziło go to zbytnio, tak teraz czuł pewną dozę zmęczenia. Nie tego spodziewał się przychodząc tutaj i czuł, że ten dzień będzie tylko jeszcze dziwniejszy. A czy jest on na to gotowy? Westchnął cicho, rzucając w głowie do samego siebie krótkie "przekonajmy się". Spojrzał na Iskrę z rezerwą, obserwując, jak ta uparcie ocenia i ogląda każdy jego skrawek ciała poza twarzą. Wykrzywił nieco usta, odbierając to jako formę zademonstrowania swojej złości w bardziej cichy sposób. A on nadal nie wiedział, o co ona była taka zła.
- Stara kurtka i jeansy?
Uniósł brwi z niedowierzaniem, nie mając pojęcia, o czym ona właściwie mówi. Jej własny ubiór dawał mu jednak do zrozumienia, że jak zwykle rozminął się on z tutejszymi kanonami piękna i guzik wiedział o panującej modzie. No tak, cholerna kraina luster... Im bardziej ekscentrycznie, tym lepiej, co za dziwny świat. Nie przestanie go pewnie zadziwiać mimo bycia tu już tyle czasu. Mężczyzna miał wciąż lekki niesmak po ostrej wymianie zdań, wolał już stąd po prostu wyjść, spojrzenie Iskry jednak w końcu zaszczyciło jego oblicze, co uświadomiło Frankowi, że może opacznie zrozumiał jej reakcje. Nie wyglądała na złą, bardziej ostrożną, więc może było jej głupio? Ciężko ocenić, zacisnął usta i milczał przez chwilę.
- Ładnie ci w tym makijażu.
Skomentował krótko, postanawiając odciągnąć uwagę od mniej przyjemnej kwestii, zarówno swoją, jak i jej. Zresztą może i jej strój wywołał w nim zdziwienie, ale umalowanie musiał przecież docenić. Poza tym jeśli miałby wybrać coś ulubionego z oblicza kobiety, to byłyby zapewne jej oczy. Pamiętał jednak, że pochlebstwa niewiele zdziałały wcześniej, darował więc sobie komplementowanie jej wyglądu. Uznał, że może ją to tylko jeszcze bardziej zirytować.
- Rockowy... Rockowy? - wypuścił powietrze z ust zaskoczony - To by wiele wyjaśniało.
Pozwolił sobie nawet na drobny uśmiech rozbawienia, uświadamiając sobie, jak bardzo chybiona była jego wizja odnośnie spotkania biznesowego. Co prawda nie wiedział, jak zamierzają rozmawiać w takim hałasie, ale nie był to w zasadzie jego problem. On tam szedł tylko się uśmiechać... Albo może jako ochroniarz? Sam nie wiedział, co planowała Iskra, ale zdarzało się, że opętańcy byli wynajmowani jako obstawa. Dobrze się do tego nadawali, zwłaszcza tacy, jak Frank.
- Pierwszy raz ktoś by mi je malował...
Mruknął i paroma szybkimi ruchami rozwalił swoje włosy. Skrzywił się nieco, nie był to bowiem jego ulubiony styl, ale przynajmniej nie będą się wyróżniać. Podniósł wzrok na Iskrę, która odwróciła się do niego plecami.
- Ale jasne, to nie będzie problem...
Dodał powoli, myśląc teraz bardziej nad tatuażami, które naturalnie rzucały się w oczy. Obserwował przez dłuższy czas jej plecy oraz złoty łańcuszek, myśląc nad wzorami, ale ostatecznie nie czuł się teraz na siłach o nie pytać. Odnosił wrażenie, że u kogoś z tak barwną przeszłością niemal wszystko wiązało się z jakąś historią, a to mogło obudzić znowu złe wspomnienia. Tak jak ta cholerna blizna u mnie - pomyślał i podrapał się po lewej stronie twarzy. Szczęśliwie nie było już jej tak widać, dzięki czemu nie wygląda jak Ogar z pewnego serialu, ale wciąż stanowiło skazę, która przypominała mu. Nie, nie każde spotkanie trzeba brukać przeszłością... Może i słusznie kobieta była zła.
- Nie wiedziałem, że w tych stronach organizują takie koncerty. - rzekł i podszedł do niej kilka kroków, gotowy umalować skrzydła - Coś powinienem jeszcze wiedzieć? Czy wystarczy, że będę stał i wyglądał...?
Uniósł nieco brwi, pragnąc poznać w końcu swoją rolę na spotkaniu. Chciał się przydać, uświadomił sobie. Nie pamiętał, kiedy robił coś dla kogoś innego, głównie dlatego, że nie miał dla kogo i przygnębiało go to trochę. Zaczynał czuć się trochę bezużyteczny.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Doceniła próbę załagodzenia sytuacji poprzez komplement i uśmiechnęła się blado. Bardziej, gdy zdziwił się niemożebnie formą koncertu – cóż, dramatyzmu i stopniowania napięcia nie szło rudej odmówić. A przecież „rockowy” to tylko… płytka etykietka dla spektaklu, który ich czekał.
Nadal uśmiechała się pod nosem, szukając czegoś wśród szpargałów na biurku. Oprócz mruczenia „że musi je wreszcie posegregować” Opętaniec mógł też usłyszeć ciche, pogodne nucenie, jakby scysja z wcześnie nie miała miejsca. Ciężko powiedzieć czy zupełnie jej przeszło, ale wiadomo było czemu huragany – gwałtowne, chwilowe nawałnice – nazywa się kobiecymi imionami.
Wygrzebała wreszcie granatowe szkiełko, jakieś puzderko i przeniosła wszystko na stolik kawowy, przy którym niedawno jeszcze siedzieli.
— Usiądź, pokażę ci coś fajnego — machnęła w stronę fotela, chyba na dobre porzucając konwenanse i „panowanie”. — Tylko muszę skoczyć na górę po gwiazdę wieczoru i możemy zaczynać malowanie. A na razie, jeśli chcesz, możesz naprawić kurtkę przy pomocy tego. — Na wyciągniętej dłoni podała mu ciemnoniebieskie szkiełko wielkości monety, bardzo podobne do tych z wcześniej; była to formuła naprawy. — Skup się na chęci naprawy, gdy przytkniesz je do materiału, koniecznie rysunkiem w dół. I możesz przerwać w każdym momencie, jeśli nie chcesz żeby wyglądała jak kupiona wczoraj.
Czy wziął ten drobiazg, czy nie, Iskra zawahała się chwilę przed powrotem na górę. W końcu powoli położyła mu prawą dłoń na ramieniu – wreszcie nie było to trudne, skoro nadal stała – choć jej szczupła dłoń jakby nic nie ważyła, a palce prawie nie zaciskały na barku Opętańca.
— Przepraszam po raz ostatni — powiedziała, zaciskając uszminkowane usta. — Bo mam nadzieję, że więcej nie będzie takiej potrzeby. Postaram się… być lepszą towarzyszką.
I nawet chwilę poczekała, nawet zaraz nie uciekła! Po chwili jednak ruszyła na piętro, nie dając mu możliwości wciągnięcia się w dyskusję o winach, zbrodniach i karach. Nie chciała, żeby skończyło się to kolejnym wybuchem.

Po dosłownie minucie lub dwóch wróciła na dół, tuptając zawzięcie po stopniach i robiąc wokół siebie tyle samo zamieszania co zawsze. Chyba naprawdę wzięła sobie do serca własne słowa.
— Zaraz ci powiem co dokładnie będziemy robić w Skrzydłach Nocy, tylko daj mi wysłać Saulowi notatkę.
Naskrobała coś na pasku papieru, a potem przekręciła jeden z pierścionków na palcu. Ogólnie oprócz zabrania torebki kopertówki – do której wepchnęła ubrania na zmianę, większość magicznych Przedmiotów, kosmetyczkę, nóż, kilka Formuł i buty na płaskiej podeszwie, bo kto zabroni Bezdennej Sakwie? – i pędzla do makijażu, dołożyła też srebrnej biżuterii na nadgarstkach, zwłaszcza lewym. Po obróceniu obrączki wzburzyła się chmura zimna i mrozu, która uformowała się i zestaliła w słowika. Na wpół przeźroczysty ptaszek nastroszył piórka, przekrzywił łepek i w końcu wystawił nogę, na której Eva zawiązała wiadomość. Potem uchyliła okno i wypuściła lodowego posłańca.
Gdy wróciła do Franka, oczy jej błyszczały jak dziecka, a zaczęły jeszcze bardziej, gdy usiadła na podłodze i bez ostrzeżenia poczęła farbką kreślić po blacie stolika podwójny krąg.
— Dla ciągłości i intencji — wyjaśniła mu, jak gdyby miał cokolwiek rozumieć.
Potem jednym ciągłym ruchem wpisała w okrąg pentagram i jeśli Frank zachłysnął się wodą, tylko parsknęła.
— To nie ma znaczenia! Musiałam wybrać coś, co dobrze zapamiętam, a chyba przyznasz, że swastyka to by było za mroczne.
Potem poszperała wśród zgromadzonych szkiełek, by mieć pomoc, i dalej kreśliła turkusową farbą ze słoiczka – tym razem trzy znaki wewnątrz okręgu.
— Dla trwałości, przemiany i samego zaklinania — rzekła, układając przyniesiony pędzel do makijażu oka – ot, zwyczajny koci języczek od Bobbi Brown, będzie go wygodnie używać – na wymalowanym wzorze. — I teraz cicho, bo jeszcze popsuję. — A potem wyciągnęła dłoń i skrupulatnie odtworzyła w powietrzu ciąg łuków, linii i symboli, które istniały już w farbie, teraz jednak pigment rozświetlał się złotem i turkusem w ślad za gestem iskrowej dłoni. A potem to światło zwinęło się w sobie na jedno poruszenie ust rudej i wniknęło całe w pędzel.
I tyle. Koniec przedstawienia.

Eva odwróciła się do mężczyzny z wyczekującym wyrazem twarzy, jak gdyby naprawdę oczekiwała poklepania po głowie albo pochwały. Oczy błyszczały jej świetlistą zielenią, a cała aż promieniała. Wyglądała na bezgranicznie zadowoloną z siebie i uśmiechała się od ucha do ucha.
— Działa czy nie działa? — wyszeptała niemal do siebie i sięgnęła po Tęczową Różdżkę. — Mogę? — zapytała takim samym tonem i jeśli pozwolił, po chwili na srebrzystych skrzydłach Opętańca pojawiły się grafitowe i antracytowe smugi, jak gradient ze stali w czerń przy końcach piór i progów.
Podczas malowania odpowiedziała na każde zadane przezeń pytanie: o cel wycieczki (podpisanie umowy wynajmu kamienicy oraz zatrudnienia ludzi dla Banku Rosenthal), o sam bank (który, w największym ze skrótów, miał udzielać pomocy, informacji i wymiany pieniężnej Ludziom i Opętańcom oraz innym, którzy podróżowali pomiędzy światami i potrzebowali aktualnych informacji), o rolę Franka w tym wszystkim (był jej osobą towarzyszącą, ale jeśli miał uwagi – Iskra jak zawsze chętnie ich wysłucha i podyskutuje, nawet oczekiwała, że będzie krytykiem, skoro już go ze sobą zabiera).

— Udało mi się. — Uśmiechnęła się szeroko jeszcze raz, pełna podekscytowania, chyba nie dowierzając – po pierwsze, ze stworzenia Niezwykłego Przedmiotu, a po wtóre z malunku na skrzydłach mężczyzny. No tak, w sumie nie wspomniała mu ani słowem, że jest uzdolniona plastycznie. Animuszu nie odbierał jej fakt, że to Różdżka wykonała większość roboty. W końcu ją też stworzyła!
— Jesteśmy gotowi? — zapytała go, nadal z poziomu podłogi, nadal się uśmiechając, nadal cichym, a teraz i pogodnym tonem. Zupełnie nie przypominała tamtej wściekłej, zimnej kobiety z wcześniej. Jakby magia wypełniła w niej wszystkie ciemne miejsca. Ale to nie była magia, a na pewno nie ta lustrzana. To była kwestia sprawczości, kwestia kontroli nad czymś, kwestia tworzenia dla siebie i innych. Eva Markovski po raz pierwszy od dawna poczuła się sobą. Żadnych „chyba” i „może”, tylko wolna wola i potrzeba, nie zaś desperacja.


Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25]

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Na pewnym etapie tego całego spotkania chyba po prostu przestał myśleć. Przestał analizować, przestał się zastanawiać i dzięki temu przestał też krytykować. Oczywiście kwestią czasu było, jak znów coś zbije go z tropu, ale póki co nie widział głębszego sensu w doszukiwaniu się przyczynowości w zachowaniu Iskry. Sceneria i atmosfera wyglądały teraz, jakby wcale nie była chwilę wcześniej wściekła na niego o coś, czego do końca nie rozumiał. Frank jedyne, nad czym teraz myślał, to czy wszystkie kobiety takie są przy bliższym spotkaniu, czy też to ta konkretna odznaczała się taką zmiennością. Wciąż nie wiedział, co ma o tym myśleć, z właściwym więc rezygnacji spokojem podszedł do niej i chwycił szkiełko. Nie patrzył na nią, zamiast tego przystawiając magiczny przedmiot do oka, jakby zamierzał rozgryźć czym on w istocie był. Uraczył ją spojrzeniem dopiero, gdy poczuł malutką dłoń kobiety na ramieniu. Zaczął lustrować ją wzrokiem zaskoczony, przeprosiny bowiem były ostatnią rzeczą, jakiej by się po niej spodziewał.
- Nic się nie stało.
Skinął jej głową i uśmiechnął się krótko, postanawiając puścić w niepamięć wydarzenia sprzed chwili. Wzięty z zaskoczenia powiedział to niemal odruchowo, słowa były jednak szczere. Mężczyzna spoglądał na nią, dając do zrozumienia, że nie chowa urazy i obserwował ją jeszcze do momentu, aż nie zniknęła na piętrze. Dopiero wtedy westchnął cicho, dając upust swojemu zmęczeniu i usiadł na fotelu, zabierając się za naprawy. Niezbyt przekonany wykonał wszystko wedle instrukcji kobiety, ku jego jednak zaskoczeniu, szkiełko działało i już po chwili stara oraz zużyta kurtka mogła zaznać drugiego, młodszego życia. Gdy już skończył, spojrzał znów dokładnie na szkiełko, po czym odłożył je, nie będąc pewnym czy być pod wrażeniem, czy odczuwać niesmak. Nie przepadał za magią, ale jednak tym razem okazała się przydatna.

Słysząc, że ta zbiega po schodach, odruchowo już podniósł się z fotela, spodziewając, że nie będzie miał tej chwili wytchnienia już ani sekundy dłużej. I słusznie, bo Iskra uraczyła go kolejnym magicznym pokazem, wysyłając słowika przez okno. Kurier skłamałby, gdyby powiedział, że nie widział wcześniej niczego podobnego, ale i tak wzdrygnął się, gdy w eksplozji lodu uformował się ptak. Wybuchy nie należały do jego ulubionych rzeczy, jakiekolwiek. Powstrzymał odruch, by podrapać się po bliźnie i zrobił parę kroków do towarzyszki, obserwując co rysuje.
- Nie ukrywam, że jest to dosyć niepokojący widok. - rzekł zgodnie z prawdą na widok pentagramu i wykrzywił usta - Ja bym narysował słoneczko albo kotwicę, gdybym musiał. To trochę... Mniej makabryczne.
Zmarszczył brwi jeszcze bardziej słysząc o swastyce. Cóż, przynajmniej miał pewność, że Iskra naprawdę pochodzi ze świata ludzi, inaczej raczej nie miałaby pojęcia, jak niestosowne by to było. Nie, żeby Frank sam był przewrażliwiony na tym punkcie. W jego głosie brzmiało bardziej niedowierzanie, że w ogóle rozważała używanie swastyki jako symbolu do magicznej inkantacji. To samo z siebie nasuwa wiele podejrzeń.
- Zastanawia mnie, czy nie prościej byłoby użyć zwykłej farby...
Mruknął, spoglądając na całe przedstawienie, szybko jednak umilkł uciszony. Zreflektował się zresztą prędko, że zapewne nie chodzi o sam sens takiego rytuału, tylko popisanie się. Przypomniał sobie wzrok kobiety za każdym razem, gdy prezentuje mu jakieś ze swoich dzieł. Był nieco zmieszany, gdy zasypywała go taką ilością informacji oraz zaklętych przedmiotów, z ktorymi nie miał obycia... Ale z drugiej strony jeśli chciała mu zaimponować, to chyba dobrze. Wolał się trzymać tej drugiej myśli. Ostatecznie tylko raz przeklął w trakcie i to bezgłośnie, widząc jak światło dosłownie spływa na pędzel. Nigdy się do takiego widoku nie przyzwyczai.
- To było... Imponujące. Mimo, że do końca nie rozumiem, na co patrzyłem.
Skinął głową i uśmiechnął się słabo, widząc, że dziewcze oczekuje pochwały. Czyli jednak chodziło głównie o popisanie się, nawet go to w pewien sposób bawiło. Mimowolnie owy słaby uśmiech przerodził się na moment w wyraz rozbawienia. Obrócił się do niej skrzydłami, nim odpowiedział na pytanie.
- Oczywiście, skoro już tyle się namęczyłaś...
Zerknął przez ramię na artystkę w pracy i zamyślił się nad tym widokiem przez chwilę. Dopiero później wykorzystał czas spokoju, aby dowiedzieć się wreszcie dokładnych szczegółów ich wyjścia. Był wyraźnie zaskoczony okolicznościami oraz celem owego spotkania, również w głębi ducha nieprzekonany do swojej roli w tym wszystkim, ale to zatrzymał dla siebie poza krótkim stwierdzeniem, by nie czuć się później oszustem. Swoistym ostrzeżeniem.
- Nie jestem pewien, czy moja osoba może mieć uwagi przy takiej rozmowie. Dawno nie byłem w świecie ludzi, niezbyt też interesuję się "pobratymcami"... Ale spróbujemy.
Stał jeszcze przez chwilę, czekając aż magiczny pędzel pokryje jego skrzydła. Postanowił nie patrzeć na nie, dopóki kobieta nie skończy, pozostawiając ich stan jako swoistą niespodziankę. I się nie zawiódł. Wyprostował wreszcie je i spojrzał dokładnie, na tyle ile mógł.
- To jest... Naprawdę świetna robota. - rzekł, tym razem bez cienia wątpliwości - Może częściej będę przychodził, byś je ozdabiała.
Parsknął krótko i odwrócił się do Iskry. Obserwował ją przez chwilę, po czym zaczął klepać się po kieszeniach, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. W istocie było, to niewiele tego, co miał.
- Chyba możemy ruszać.
Odrzekł, gotów opuścić wreszcie biuro.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
SIEDZIBA GILDII MARIONETKARZY Z MIASTA LALEK DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
— Zaiste, o kurwa — zgodziła się z szerokim uśmiechem.
Czy chciała mu zaimponować? Gdyby zapytał wprost, chybaby zaprzeczyła. A z pewnością nie myślała tak specjalnie. Ale jak było naprawdę, kto to wie. (Na pewno nie Iskra.)
Spojrzała na niego czujnie, spod rzęs, gdy informował ją o niechęci wobec Świata Ludzi oraz Opętańców. A zapamiętała też, że niekoniecznie zaaklimatyzował się w Krainie Luster. Otworzyła usta, a potem bez słowa je zamknęła. Chyba dosyć na dzisiaj Poważnych Rozmów.

W chwili kaprysu zmieniła stworzony z Wstęgi top, pozbywając się jego rękawów i zmieniając krój. Natychmiast jednak dołożyła multum różnej szerokości bransoletek, które połyskiwały niemal po same łokcie. Zostawiła też naszyjnik na plecach, kołyszący się nad roślinnym wzorem tatuażu. Chwyciła kopertówkę i welurowy płaszcz i już była gotowa.

Nauka umiejętności „Trzeźwy umysł” [x/25]



[zt x2]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach