W Wieży w dobrej wierze

Gawain
Gif :
W Wieży w dobrej wierze 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
W Wieży w dobrej wierze
Czw 24 Cze - 12:50
Czas po misji wypełniały Gawainowi rekonwalescencja, porządki, treningi i życie prywatne. Przemyślenia, co mogli zrobić z Danielem lepiej, zostawił na Kryształowej Pustyni, pod rumowiskiem w ciemnych trzewiach jaskini. Wygrali, żyli i w zasadzie to liczyło się najbardziej. Kryształy były bezpieczne. Złożył raport i postanowił, że poszuka kolegi, lecz ten jakby przepadł. Gdyby nie liczba schodów tylko wzruszyłby ramionami, ale noga nadal dawała mu się we znaki. Póki co jedynie delikatnie przypominała o sobie leciutkim rwaniem.
Schodził niżej, mijał rzędy identycznych drzwi, gdy wdepnął w coś czerwonego i lepkiego. Wyglądało na krew, ale bez typowego dla niej zapachu i dalej wypływało spod framugi. Na wszelki wypadek wyciszył siebie i swoje kroki, machnął na przechodzącego strażnika, przygotował kuszę, po czym nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły. Przez szparę dostrzegł zlewki, palniki i insze przybory. Pchnął drzwi i wparował do środka, by zobaczyć... niezbyt pocieszoną, nieco zaskoczoną, patrząc po rogach Upiorną. Była upaprana tą samą substancją i chyba zyskał jej niepodzielną uwagę. Świetnie. Kolejny Arystokrata, u którego ma przekichane. Opuścił zasłonę ciszy, tak samo jak kuszę.
- Przepraszam za najście... - bąknął zmieszany. Wartownik za nim ulotnił się z pracowni, mrucząc pod nosem coś o wariatach i paranoikach.
- Chyba... potrzebuje pani pomocy. Przynajmniej w sprzątaniu. - stwierdził i spojrzał na swoje buty, a potem na nią. - Wystarczy zmyć wodą czy czymś innym? - Rozbroił i odłożył kuszę na bok, po czym zerknął do pierwszej lepszej zlewki. Pomachał nad nią dłonią, by móc poczuć zapachy i charakterystyczne nuty. Nie otwierał kolb, nie przekręcał kraników. Przyglądał się składnikom wewnątrz.
- Właściwie... Co tu ważysz? Nie należę do Czarowników, ale tylko dlatego, że wolę być popędzany na polu walki. - Zerknął do małego kociołka i pokiwał głową na boki. Niczego nie ruszał, nachylał się ostrożnie, ale nie można było odmówić mu ciekawości. - Specyfiki wolę wytwarzać w spokoju... - dokończył w zamyśleniu i powoli odsunął się od naczynia. To nie byłaby zła fucha, siedzieć tutaj i mieszać eliksiry. Może w ramach emerytalnego przeniesienia tak się właśnie stanie, ale póki co wolał ciężar kuszy. Oczywiście zazdrościł Czarownikom ich finansowania, dostępu do rzadkich i niebezpiecznych składników, tomów pełnych niemalże zapomnianej wiedzy. Dlatego teraz korzystał z okazji i myszkował po pracowni. Wołami go stąd nie wyciągną.


W Wieży w dobrej wierze PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
W Wieży w dobrej wierze Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Ostatnim czasem potrzebowałam zajęcia, aby zagłuszyć kłębiące się w głowie natrętne myśli i złe przeczucia... Wizyta w Pałacu nie przebiegła, tak jak powinna. A w każdym razie, nie w taki sposób planowałam zaprezentowanie się przełożonemu... Czy mogło się to jakoś odbić na mojej karierze tutaj? Nadal marzyło mi się uzyskanie statusu najmłodszej wiedźmy w historii Stowarzyszenia... I właśnie dlatego, postanowiłam, że skupię się na pracy, dzięki której udowodnię, że zasługuję na awans. Praca nad Projektem Dedal była kluczowa, ale to nadal było za mało. A przynajmniej moja zapewne chora ambicja, podpowiadał, że to nie wystarczy. Zresztą nadal nie miałam pewności, że lek, nad którym pracowałam, zadziała w pełni. Dlatego należało się zabezpieczyć. Jako nowe wyzwanie postawiłam sobie opracowanie mikstur magicznych, które przysłużą się Stowarzyszeniu, jak i mnie samej... oczywiście.

Aktualnie pracowałam nad dość nietypowym eliksirem. Opracowanie jego receptury kosztowało mnie wyjątkowo wiele wysiłku i czasu... Karmazynowa zbroja, bo tak właśnie zamierzałam nazwać swój specyfik, miała na celu zakonserwować i wzmocnić wszystko, z czym miała kontakt. Wystarczyło zmieszać eliksir z wodą i zanurzyć w nim obiekt, który pokrywał się cienką, lecz niezwykle wytrzymałą warstwą krwistoczerwonego płynu. Po zaschnięciu można było go porównać do farby czy lakieru. Niestety nie wszystkie składniki były jeszcze odpowiednio spreparowane, przez co wciąż napotykałam coraz to liczniejsze problemy.

Stojąc nad rozgrzanym kotłem, z którego unosiły się obłoki gęstej i aromatycznej pary, cicho wnosiłam prośby do swej szczęśliwej gwiazdy. Testowałam właśnie kolejny składnik, który miał wzmocnić i dopełnić recepturę mikstury.
Być może, właśnie ten okaże się strzałem w dziesiątkę? Chociaż usiłowałam zachować ponowny optymizm, również przy wszystkich poprzednich składnikach ze swej listy. Teraz doszłam do pozycji nurem dwadzieścia cztery, pod którą krył się wyciąg z ziela płacznicy purpurowej.

Wstrzymałam oddech, gdy zawartość fiolki przelała się do kotła. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem przezornie cofnęłam się o dwa kroki, lecz i to nie uchroniło mnie przed gwałtowną reakcją, która właśnie miała miejsce.
Zdarzyłam się uchylić i osłonić twarz, przed falką szkarłatnej cieczy, która rozlała się po całej pracowni...
-Cholera by to wzięła...
Syknęłam tylko, spoglądając na bałagan, jaki powstał wokoło... po raz kolejny. Pracownia wyglądała w tej chwili niczym scena morderstwa, zaś ja jako morderca bądź jego nieszczęsna ofiara.
Jak się jednak okazało to nie kolejna porażka z miksturą, miała być tym, co najbardziej zaskoczyło mnie tego dnia... Zajęta ogarnianiem potencjalnych zniszczeń nie w porę dostrzegłam, że ktoś właśnie wdarł się do pracowni...
Gdy jednak kątem oka, spostrzegłam obcą postać, zareagowałam instynktownie. Ciało spięło się, a dłoń pomknęła do srebrnego ostrza, leżącego na blacie. Śliskie i przybrudzone krwistą substancją. Wyglądało, jakbym użyło go chwilę wcześniej. Teraz jednak sama musiałam uważać, by się nim nie uszkodzić.
Jeśli intruzi byli naprawdę uważni, mogli też spostrzec pewną anomalię, gdyż ogień tańczący w oliwnych lampach oraz pod kotłem, przez chwilę przybrał na sile. Efekt emocji, połączonych z nadal nie w pełni okiełznanym artefaktem magii ognia.

Strażnik... a właściwie dwoje. W zasadzie kogo innego powinnam się spodziewać w Wieży? Najazdu MORII? Cóż... zapewne jakaś cześć mnie w skrytości liczyła na podobny scenariusz. Mężczyzna o ognistym spojrzeniu i równie płomiennych włosach, właśnie celował do mnie z kuszy i choć opuścił ją po chwili, sama nie poszłam w jego ślady. A przynajmniej nie od razu.
-Byłam przekonana, że zamknęłam drzwi...
Powiedziałam bardziej do siebie niż intruza. Rozluźniłam się, dopiero gdy drugi postanowił opuścić komnatę, lecz nie rozumiałam, czemu kusznik nie poszedł w jego ślady. Odłożyłam ostrze, choć w moim ruchu dało się wyczuć pewne zawahanie. Nadal nie czułam się w pełni swobodnie w wieży... pożałowałem też, że nie mam na sobie maski, którą zwykle nosiłam, gdy przemieszczałam się po siedzibie Stowarzyszenia. Nie spodziewałam się jednak gości...
-To chyba nie leży w zakresie obowiązków Strażnika... zresztą poradzę sobie.
Odparłam, podchodząc do wysokiej dwudrzwiowej szafy w rogu pomieszczenia. Zapukałam w nią trzykrotnie, czując jak moją dłoń, przeszywa nieprzyjemny chłód, bijący od pierścienia. Zawsze, gdy używałam Mortis Anulum przeszywał, mnie nieprzyjemny dreszcz, z którym ciężko było się oswoić.
Po niespełna minucie drzwi szafy uchyliły się zaś z jej wnętrza, wyszedł szkielet, z którego czaszki sterczała, para dość pokaźnych rogów, z czego jeden był wyraźnie ułamany. W tym wypadku, powiedzenie trzymać trupa w szafie, nabierało bardzo dosłownego wydźwięku.
-Zajmij się tym.
Rzuciłam do nieboszczyka, czy raczej tego, co z niego zostało. Po czerwonych przebarwieniach, widocznych na pobielałych kościach, dało się domyślić, iż nie raz został zmuszony do sprzątania tego rodzaju bałaganu. Z pewną dozą ciekawości zerkałam ku rudzielcowi, licząc na to, iż ten mały pokaz zwyczajnie przepłoszy go z mojej pracowni.
-Zwykle mam tutaj spokój... Poza tym, jeśli któraś z moich pracowni miałaby ucierpieć, co na tym etapie mojej pracy jest całkiem częste... to wolę, by była to ta, niż moja prywatna.
Odparłam szczerze, nadal zerkając na intruza, który kręcił się po komnacie niczym dziecko w cukierni, poszukujące ulubionych łakoci.
Doprawdy nie pojmowałam, czemu jeszcze sobie nie poszedł....
-Tworzę specyfik, który ma mieć właściwości konferencjach... swego rodzaju płynny pancerz.
Dodałam po chwili, licząc na to, że zaspokajając ciekawość Strażnika w tej kwestii, przyspieszę moment, w którym znów będę mogła cieszyć się samotnością. W międzyczasie nasączyłam niewielki ręczniczek wodą zmieszaną ze swego rodzaju neutralizatorem i zaczęłam zmywać z siebie czerwone zacieki.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
W Wieży w dobrej wierze 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Zmrużył oczy pod naporem światła. Jeśli Różana Czarownica je wzmocniła, mogło mieć to wiele wspólnego z jej aktualnym humorem. Wyglądała na wściekłą i dodatkowo trzymała ubrudzony nóż. Coś czuł, że jeżeli rozmowa przejdzie nie po jej myśli, Upiorna mogłaby spróbować go użyć, tak samo jak ognia. Wolał uniknąć podobnego scenariusza.
- Bo były zamknięte, ale nie zatrzymały substancji. Nie co dzień korytarze wieży spływają szkarłatem - porozumiewawczo uniósł brew. Kobieta wyraźnie się rozluźniła i odłożyła nóż, gdy narzekający przypadkowy strażnik ich opuścił. Pozornie pojednawczy gest, gdyż groźba nadal wisiała w powietrzu. Bała się go? Nie byłaby pierwsza, ale chyba nie o niego chodziło. Nie powinien się tak podkradać. A może coś ukrywała?
Przestał łazić jej po pracowni, gdy w końcu znalazł szmatkę.
- Gawain - zreflektował się, gdy nazwała go Strażnikiem.
Głupio. Wparował jej do pracowni jak ostatni buc. Za to ona napaskudziła tak, że czerwień zaraz zacznie spływać po schodach. Wtedy zleci się więcej osób, by sprawdzić co się stało lub zwyczajnie rzucić parę żartów.
- Skoro tak... nadal jednak chciałbym umyć buty. Wolałbym nie zostawiać za sobą śladów.
Posłał w jej stronę badawcze spojrzenie, po czym przycupnął na wolnym blacie. Było o niego bardzo trudno, bo sprzęt laboratoryjny i resztki nieudanego eksperymentu walały się praktycznie wszędzie. Obserwował poczynania Upiornej. Podeszła do szafy, ale zamiast wyciągnąć z niej wiadro i mop, zapukała w nią. Po chwili wychylił się z niej szkielet. Rogaty jak ona sama. Zrobił wielkie oczy, ale jednocześnie uśmiechnął się szeroko.
- Twoja była rywalka? - zagadnął i zachichotał nisko, w międzyczasie usiłując zetrzeć z podeszew lepką substancję. Nie schodziła. Za to szmatka się przylepiła, a przyschły glut tylko zaczął się ciągnąć. Cień westchnął zmęczony złośliwością rzeczy martwych i osobami, które uparcie nie chciały odpowiadać na jego pytania.
- Patrząc na te turbulencje, ani trochę się nie dziwię. Czym mam to zmyć? - podjął drugą próbę dowiedzenia się, co ma ze sobą zrobić, ale właśnie wtedy uzyskał odpowiedź. Sądząc po reakcji Upiornej na obie mieszaniny, żadna z nich nie była toksyczna czy groźna. Podszedł do niej i nabrał odrobinę wody w dłoń. Zwilżył przylepioną do buta szmatkę. Teraz dała się już odlepić.
- W końcu coś co będzie działało po wylaniu tego na siebie - odparł z ulgą. - Gdyby tylko tak się dało ze wszystkimi... Nie musiałbym wtedy przerabiać eliksirów na maść - burknął cicho pod nosem. Owszem mógł wylewać eliksiry, ale działały krócej lub słabiej.
Wrócił do czyszczenia butów. Schodziło, ale mozolnie. Często musiał płukać szmatę. Nawet jeśli nie wyjdzie z tego "płynny pancerz" to może znajdzie się inne zastosowanie tej paćki. Roztarł między palcami odrobinę rozcieńczonej substancji, po czym z roztargnieniem wytarł je w materiał. Może był jakiś pominięty lub wykonany w złej kolejności i momencie krok? Przypomniał mu się ogień i światło, gdy tu wparował. Cokolwiek poszło nie tak, reakcja musiała być gwałtowna. Może coś się ulotniło, przereagowało zbyt szybko lub wytrąciło inny składnik, a produkt... cóż, wszystko było nim ubrudzone. Szkielet robił co mógł, ale krwista papka powoli zasychała w paru miejscach niczym karmel.
- A gdyby to ostudzić? - rzucił, po czym ugryzł się w język. Bąknął coś i uciekł wzrokiem w bok, po czym przecisnął się obok kościotrupa i wypłukał szmatkę po raz ostatni.


W Wieży w dobrej wierze PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
W Wieży w dobrej wierze Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Czułam się dziwnie odsłonięta... obdarta z otoczki tajemniczości, jaką zawsze zapewniała mi maska. Zastanawiałam się, czy kiedyś miałam już okazję wpaść na swego nieproszonego gościa, na korytarzach czy różanym dziedzińcu. Całkiem możliwe, ostatecznie nie miałam zbyt wielu kontaktów, wykraczających za krąg Czarownic i Wiedźm oraz ich męskich odpowiedników. Ci byli mi potrzebni, mieli wiedzę nabytą latami doświadczenia, których mi samej jeszcze przez długi czas będzie brakowało. Ja odznaczałam się za to niezwykłą magiczną intuicją, którą inni mogliby nazwać samorodnym talentem. Nie lubiłam proszenia o pomoc... bodło to moją dumę. Jednak tym, co drażniło ją jeszcze mocniej była porażka.
Gdy mężczyzna mi się przedstawił, przez chwilę rozważałam podanie wyłącznie swojego przydomka ze stowarzyszenia. Z drugiej strony, skoro on sam zaryzykował, czy miałam się czego obawiać?
-Seamair.
W mimowolnym odruchu lekko skinęłam głową, była to pozostałość po wpojonym mi przez ojca nawyku. Ian był niezwykle formalny... nigdy nie rozumiałam, po co wkładał trud w uczenie mnie całej etykiety, skoro i tak nie miewaliśmy gości... nie licząc Doriana i mojej nauczycielki tańca.

Potoczyłam spojrzeniem po sali, oceniając skalę „zniszczeń”, po czym westchnęłam bezgłośnie. Faktycznie było gorzej niż zwykle... a ostatnie czego chciałam to by ktoś wiedziony ciekawością czy też troską, postanowił wpaść mi w odwiedziny.
Chwyciłam za blaszane wiadro i wypełniłam je wodą, po czym sukcesywnie zaczęłam dodawać do płynu poszczególne składniki. Na jednym z blatów miałam już przygotowany zestaw, potrzebny do stworzenia „rozpuszczalnika” czy neutralizatora dla swego eliksiru. W zasadzie na bieżąco musiałam opracowywać oba z nich, bywało, że po dodaniu do mieszanki nowego składniku, neutralizator tracił na skuteczności. Jako że sama robiłam za własnego królika doświadczalnego, miałam dodatkową motywację, aby wszystko zadziałało, jak należy...
-Sądząc, po oznaczeniach na nagrobku, rywal. Raczej nie cieszył się zbyt dobrą sławą, jego ród został zatarty a mogiła rzucona na samo obrzeże cmentarza. Niestety sam nie zdradzi już zbyt wiele na swój temat...

Zakłócanie wiecznego spokoju zmarłym... czy było rzeczą godną potępienia? Zapewne w oczach wielu tak. Zapewne nikt nie ucieszyłby się, wiedząc, że kochany wujek Alfred, który zmarł w nieszczęśliwym wypadku, w życiu po życiu zajmuje się myciem podłogi czy sprzątaniem gabinetu... Dlatego miałam na tyle przyzwoitości, że wybierając swych pomocników, szukałam grobów zaniedbanych i zapomnianych. Początkowo planowałam, korzystać z tego, co zostało po kłusownikach... niestety w przypływie bitewnego natchnienia, czy zwierzęcej furii moich podopiecznych.... ci na niewiele się już zdawali.

Byłam zdziwiona reakcją rudzielca. Spodziewałam się obrzydzenia czy niepokoju nie zaś zaciekawienia... Cóż z drugiej strony przynajmniej nie był tak nudny i przewidywalny, za jakiego brałam większość Strażników. W końcu ich zadaniem w dużej mierze było pilnowanie, zachowania pewnego ładu, ustalonego porządku... a z tym nie zawsze szłam w parze. Zwłaszcza przed czasem dołączenia do Stowarzyszenia. Mimo wszystko do tej pory lubiłam, żyć myślą, że sama ustalam własne zasady i warunki.
Dopiero uwaga na temat sposobu użycia eliksiru oraz konieczności sporządzania maści, sprawiła, że ponownie zaczęłam badać wzrokiem swego gościa. Nie wyglądał na marionetkę, a tylko one z oczywistych względów musiały sięgać po takie metody. A może coś przeoczyłam? Gdyby Gawain faktycznie był dziełem Marionetkarza, to cóż... jego kunszt bez dwóch zdań można by określić jako mistrzostwo.
-Mogę spytać, czemu musisz się do tego uciekać? Nie tolerujesz eliksirów w tradycyjnej formie z powodu...?
Tak to faktycznie mnie zaciekawiło.
Doprowadzenie się do stanu względnej czystości zajęło mi trochę czasu, w końcu jednak mogłam odłożyć na blat ręcznik, który wyglądał teraz, jakby ktoś używał go do tamowania krwotoku.
Przeczesałam palcami lekko zwilżone kosmyki różowych włosów, były przesączone zapachem ziół i dymu. Po powrocie do domu będę musiała sobie zafundować długą kąpiel, aby pozbyć się z siebie tej specyficznej woni.

Nagle rzucona uwaga, upewniła mnie w fakcie, iż Strażnik nie kłamał, mówiąc o swym zamiłowaniu dla alchemicznej sztuki. Był to całkiem trafny wniosek, choć nietrafiony.
Pokręciłam przecząco głową, podchodząc do blatu, który zajmował rudzielec.
-Gdy temperatura robi się za niska, substancja twardnieje i nie sposób połączyć jej z nowymi składnikami. Sądzę, że problem tkwi w braku odpowiedniego składniku... ciągle brakuje mi czegoś, co ją ustabilizuje...
Gestem dłoni wskazałam na listę, spoczywającym na blacie nieopodal. Zawierała spis wszystkich substancji, które zdołałam sprawdzić do tej pory. Notatki przy każdym z nich były naprawdę wyczerpujące. Byłam ciekawa... czy Pan o drapieżnym spojrzeniu, faktycznie zna się na rzeczy. A nóż, los okaże się łaskawy i zmieni intruza w nieoczekiwane wsparcie?


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
W Wieży w dobrej wierze 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Seamair. Znaczenie miana Czarownicy pozostawało dlań tajemnicze, lecz zastanawiająco charakterystyczne. Jego brzmienie przywodziło na myśl słowa pieśni. Jego matka nuciła jedną, rwąc zioła i oporządzając izbę po kolejnym porodzie, jednak odtworzenie skocznej melodii okazało się zbyt trudne po tak wielu latach. Z chęcią rzuciłby grzecznościową formułkę, jak miło ją poznać, ale widział, że jest spięta. Akurat nie miał ochoty na denerwowanie kogokolwiek z premedytacją, więc zwyczajnie sobie odpuścił. Uśmiechnął się blado, delikatnie mrużąc powieki i to by było na tyle.
- Odnalazłaś go pomimo szczerej chęci jego bliskich, by stało się inaczej. Z resztą... dzieci, ryby i martwi głosu nie mają. Obecnie to tylko szkielet. - odparł, śledząc wędrówkę i pracę "ożywieńca". Ktoś mógłby poczuć się urażony, lecz prawdą było, że osoby zamieszkującej tę powłokę już dawno nie było. Zanimowane kości poruszały się tylko dzięki woli Seamair i nikogo więcej. Nie obraziłby się, gdyby był na jego miejscu. Przynajmniej nie zostałby całkowicie zapomniany i porzucony jak wór śmieci.

Reakcja Upiornej była... onieśmielająca. Rzucała mu badawcze, ale niezadowolone spojrzenia. Może miała wiecznie rozgniewaną buźkę? Sam wielokrotnie bywał podobnie określany, więc nie oceniał jej pochopnie. Jednak po kolejnej wymianie zdań wręcz się na niego gapiła. Jak na okaz, nie osobę. Co miał o tym sądzić? Nie wiedział.
- Z powodu zanikającego przewodu pokarmowego? Cienie lepiej tolerują płyny niż stałe pokarmy, ale nie jesteśmy przystosowani do przyjmowania czegokolwiek w... materialnej formie. To bardziej odporność niż metabolizm. - posłał jej równie badawcze spojrzenie, przyznając się do słabości w sile. Nie musieli jeść i pić. Pilnowali karawan i czuwali nad snami, opiekowali się chorymi i rannymi, wypatrywali zagrożeń, gdy reszta wcinała lichy gulasz przy ognisku lub odpoczywała pod murami miast. Wystarczyło jednak podać im cokolwiek, by ich struć, a nawet zabić.
Nie wiedział, ile Cieni jest w Wieży. Przedstawiciele jego gatunku preferowali samotniczy tryb życia, by nie żerować na tym samym terenie lub nie wchodzić w bezsensowne konflikty. Kiedyś Cienie funkcjonowały niczym dobrze naoliwiony mechanizm, stanowiły dużą, wspierającą się rodzinę. Obecnie? Każdy podążał w swoim kierunku i nie oglądał się za siebie.
- Nie mów, że nigdy nie spotkałaś Cienia - patrzył na nią szeroko otwartymi, ciemnymi oczyma, zachodząc w głowę, czy to naprawdę możliwe.

Gdy podchodziła do zajętego przez niego stołu, nienachalnie wodził za nią wzrokiem, choć musiał przyznać, że niczego jej nie brakowało. Jednak konik okazał się silniejszy. Słowa Seamair i wskazana przez nią lista podsyciły ciekawość Keera. Sięgnął po pergamin i zamruczał w zamyśleniu, studiując notatki.
Temperatura nie grała pierwszych skrzypiec. Przebiegł wzrokiem spis składników. W cieple dobrze się ze sobą mieszały, reagowały gwałtownie, to fakt, ale nie zmieniałby zbyt wiele. Jednak w dalszym ciągu efekt był niezadowalający. Początkowo wybuchowy, później bezużyteczny...
- Baza? Może jest niewłaściwa? Wszystko wiąże zbyt mocno i szybko. Jak klej. Akumuluje ciepło, a potem się krystalizuje. Potrzebuje czegoś, co odprowadzi lub zbierze ciepło w trakcie zachodzenia reakcji, a po ostudzeniu nie pozwoli składnikom się zbrylić lub usunie zanieczyszczenia, które powodują erupcje i twardnienie. Próbowałaś może alkoholu, żelatyny lub mleka? Czegoś o innej gęstości? Mleko i żelatyna mogą zebrać odrzut,  alkohol nie powinien powodować twardnienia. Yyyy... Zapomnij o mleku, wykipi. Jeszcze zostaje ocet. Tak na próbę. - wyrzucił z siebie jedną nie-wiadomo-jaką wykładu. Tak dawno nie spotkał się z kreatywnym i arcyciekawym zagadnieniem, że zupełnie zapomniał o umorusanych szlamem butach. Ingrediencje, reakcje, wyniki i wykresy całkowicie zaanektowały umysł skryty pod rudym czerepem.
- Można podgrzać bazę, która przyjęła odpowiednie składniki, a następnie zebrać szumowiny i przefiltrować całość. Zależnie od użytej bazy dodać odpowiedniego rozpuszczalnika, najlepiej alkoholu. Silnie paruje, a w połączeniu ze składnikami faktycznie mógłby dać zamierzony efekt. Moim zdaniem mieszanina zwyczajnie potrzebuje oczyszczenia, jak przy wygotowywaniu soli. Do roztworu brudnej soli i wody dodaje się kurzego białka, które wyłapuje brudy. Wywalasz to, co jajo związało i zostaje czysta sól. - Dziwnie zadowolony rozłożył ramiona i przeczesał rdzawe kosmyki, posyłając Seamair uśmiech zadowolonego z siebie dzieciaka. Gawain był w swoim żywiole. Może marnował się jako Strażnik? Licho wie.


W Wieży w dobrej wierze PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
W Wieży w dobrej wierze Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Początkowa niechęć względem intruza, coraz bardziej ustępowała miejsca ciekawości. Rzadko kiedy miewałam gości... nie licząc konsultacji z bardziej doświadczonymi Wiedźmami i Czarnoksiężnikami. Choć i te zwykle wynikały z konieczności. Ambicja i ego, nie pozwalały mi sięgać ku pomocnym dłoniom czy radom. Problem, który wyżsi rangą rozwiązaliby w kilka chwil, mi mógł zajmować dni, a nawet tygodnie... ale wówczas mogłam czerpać satysfakcję, iż samodzielnie doszłam do jego rozwikłania.
-Hm. Kwestia tego, jak szybko, zostaną ożywieni. Bywają jeszcze całkiem rozmowni.
Dodałam z tajemniczym uśmiechem, który utrudniał zadanie, którym było odgadnięcie czy moje słowa to prawda, czy jedynie odrobina czarnego humoru.

W tej chwili sama poczułam się zmieszana. Wyglądało na to, że zaskoczyło mnie coś, co mogło uchodzić za powszechną wiedzę... Nie da się jednak dowiedzieć o wszystkim, co istotne w tak krótkim czasie... bo w tej Krainie i dla jej mieszkańców, perę lat to istotnie chwila, z lat, a nawet kilku stuleci, jakie mieli przed sobą. Ubolewałam nad każdym rokiem spędzonym w niewoli i kłamstwie, które wyrwały mnie z własnego świata.... i rzuciły na pastwę chorego maniaka, którego zbyt długo traktowałam jak ojca.
-Wybacz, jeśli poruszyłam drażliwy temat... Cóż, jeśli jakiegoś spotkałam, to nie byłam świadoma jego natury. Wygląda zatem na to, że będziesz pierwszym, jaki zapisze się w mojej pamięci.
Ot zero presji, wrażenie, które wywrze na mnie ognistowłosy, będzie rzutowało na obraz postrzegania całej rasy, której był reprezentantem. W każdym razie do czasu, aż na mojej drodze nie pojawi się kolejny senny łowca, który pozwoli mi na skonfrontowanie swych opinii.
Miałam pytania, a nawet całą masę pytań... lecz zadanie ich wydawało mi się na swój sposób niestosowne. Jak to jest karmić się czyimiś snami?Czy miałabym choćby cień szansy, aby pojąć cokolwiek z odpowiedzi, która mogłaby paść? Raczej przypominałoby to rozmowę ze ślepcem o kolorach... Mimo iż ciekawość, kipiała we mnie niczym gotująca się woda, nie padło żadne z nurtujących mnie pytań. Trudno było jednak nie dostrzec faktu, że toczyła się we mnie swego rodzaju wewnętrzna walka.

Na szczęście moja uwaga i rozważania szybko zostały przekierowane na temat, który był bardziej bliski memu pojmowaniu. Co więcej, Gawain wprawił mnie w niemałe zdziwienie, gdy ujawnił, jak zaawansowaną wiedzę posiada. Czyżby Cień zbłądził podczas wybierania ścieżek kariery? Zdecydowanie miałam przed sobą materiał na Różanego Czarodzieja.
Słuchając wykładu udzielanego przez Cienia, nie ośmieliłam się odezwać choćby słowem, w obawie przed spłoszeniem jakiejś istotnej myśli, formułującej się pod rudą czupryną, czekałam. W milczeniu analizowałam nowe informacje, przeprowadzając cały proces w swych imaginacjach. Mogło zadziałać... Były na to całkiem spore szanse. Tylko dlaczego sama do tego nie doszłam? Tak, zdecydowanie będę się zatruwać tym pytaniem i wewnętrznymi pretensjami, ale nieco później.
Aktualnie należało zająć się gościem, który właśnie znacznie zyskał w moich oczach. Danie umysłowi nowego problemu, nad którym miał się głowić, paradoksalnie pozwoliło mi się odprężyć i pogodzić z faktem posiadania chwilowego towarzystwa.
-Jestem pod wrażeniem. Czy aby nie pomyliłeś wydziałów, decydując się na rolę Strażnika?
Posłałam mężczyźnie ciepły uśmiech, zaś w moim spojrzeniu faktycznie dało się odczytać uznanie. Po chwili lekko przechyliłam głowę, a mój wzrok zatrzymał się na kuszy. Ta broń dawała wiele możliwości, szczególnie gdy walka na dystans była koniecznością, a miecz na niewiele się zdawał. Zawsze korciło mnie, by włączyć do gamy swych umiejętności łucznictwo... lecz czy kusza nie byłaby znacznie bardziej praktyczna?
-Chociaż, nie widziałam Cię w akcji, zatem nie mogę ocenić czy faktycznie większym kunsztem nie odznaczasz się roli łowcy. A może Róża zwyczajnie, lubi zagarniać do siebie ludzi wielu talentów.
Ruchem głowy delikatnie wskazałam na broń Strażnika.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
W Wieży w dobrej wierze 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Odpowiedział uśmiechem na oczywisty żart. Istniał cień szansy na to, że zawierał w sobie odrobinę prawdy. Szeptami rozprawiano o eksperymentach prowadzonych przez Różane Czarownice i Czarodziejów, które czasem jeżyły włos na głowie. Znudzeni Strażnicy uwielbiali pieprzne plotki.
Uniósł brew w narastającym zdumieniu. O ile rozumiał, że Upiorni rzadko stykali się z Cieniami, tak w Wieży na podobne spotkanie istniała większa szansa. Wyraz jaki wymalował się na twarzy Seamair, widział wiele razy. Miała pytania, całe mnóstwo.
- Nie szkodzi. Ktoś musi być pierwszy, prawda? Mogę zaspokoić Twoją ciekawość badacza. - odparł ze zrozumieniem. - W ramach... zadośćuczynienia za najście. - niepewnie wzruszył ramionami. Zwykle po podobnej deklaracji padały najgłupsze pytania, jakby interlokutor nigdy nie jadł i nie poznał uczucia głodu czy sytości, lecz Seamair pewnie będzie poruszać kwestie przydatne w badaniach. Jeśli ktoś zrobi użytek z przekazanych informacji, to właśnie Różana Czarownica.

Gdy głos Keera ucichł, nastąpił moment pełnej zadumy ciszy. Już nic nie przychodziło mu do głowy, więc pokiwał nią i lekko się przeciągnął. Pytanie skierowało spojrzenie Cienia na stoły zastawione laboratoryjnym sprzętem.
- Eksperymenty nie przyniosłyby odpowiedzi, których szukam. Jeśli stanę pośród was to później lub w ramach emerytury, gdy stracę rękę lub nogę i odsuną mnie od czynnej służby. - mgliście wyjaśnił. Nie chciał zanudzać jej swoją historią, która nie była ani wyjatkowa, ani ciekawa. Setki, jeśli nie tysiące istot zamieszkujących Krainę mogłoby podzielić się podobną.
Wśród ampułek, zlewek i odczynników czuł się jak w domu, lecz ostatnio coraz bardziej zachodził w głowę, co tworzyła jego matka, gdy wyganiała go za drzwi. Gdzie całymi dniami bywał ojciec? Im częściej chadzał korytarzami Wieży, tym łatwiej było ich sobie wyobrazić w tym miejscu. Może nawet poznali się w którejś z tych sal?
Zerknął na kuszę. Potrzebował sekundy, by zorientować się do czego pije Upiorna.
- Cóż, jeszcze żyję, więc o czymś to świadczy, choć przyznam, że coraz bardziej potrzebuję czegoś do walki w zwarciu. Nie chciałbym obciążać innych Strażników i Egzekutorów podczas akcji, a oni wchodzą mi na linię strzału albo ja włażę im pod nogi. Specyfika pracy w grupie. - ostatnie zdanie wypowiedział bez entuzjazmu. Niby w kupie raźniej, ale jednocześnie ma się dodatkowe zmartwienie w postaci innych członków zespołu. Zastanawiające było, że niektórzy z nich olewali resztę i naprawdę potrafili utrudnić życie awangardowymi działaniami. Daniel taki nie był. Nie zostawił go na Kryształowym Pustkowiu, ale i tak był szalony by wysadzić w powietrze kopalnię, gdy byli jeszcze w środku.
- Co do Róży... nie wybrano tego kwiatu bez powodu. - uśmiechnął się delikatnie.


W Wieży w dobrej wierze PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
W Wieży w dobrej wierze Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Po usłyszeniu deklaracji Cienia uśmiech sam cisnął mi się na usta. To było jak zaproszenie dziecka do sklepu ze słodyczami i zapewnienie go, że może brać co chce. I podobnie w tym wypadku, od dokonania właściwych wyborów, jak i umiaru zależało czy nie dozna się niestrawności… Były bowiem pytania, na które lepiej nie znać odpowiedzi, zwłaszcza jeśli chciało się umieć zasnąć w nocy. Tyle że ja nie miałam szczególnie dobrego wyczucia w tego rodzaju kwestiach.
Zamilkłam na moment, zastanawiając się, które z pytań błąkających się po mojej głowie było tym najbardziej istotnym. W końcu zwróciłam się do swego rozmówcy.
-Czy jest możliwość wykrycia waszych sennych interwencji? Czy możemy jakoś was dostrzec w snach czy jakoś wyczuć obecność?
Teraz gdy miałam przed sobą jednego z pożeraczy snów, ta kwestia wydała mi się szczególnie nurtująca. Sny niekiedy bywały bardzo osobiste, wręcz intymne… zawierały nasze wspomnienia, lęki, a nawet marzenia. Czy był sposób, aby uchronić się przed ewentualnym pogwałceniem swego sennego jestestwa? Nie spać? To byłoby bardzo krótkoterminowe rozwiązanie, znałam konsekwencje idące za długotrwałym brakiem odpoczynku.
-Bełty są w tym bardziej skuteczne? W zdobywaniu odpowiedzi?
Spytałam, jednocześnie zagłębiając się w promiennych barwach, które niemal skrzyły się w tęczówkach Gawaina. Podobały mi się te oczy, były niczym dwa płomienie pochodni, tańczące w mroku nocy. Ah te moje piromańskie zapędy… to się kiedyś źle skończy.
-Kto wie, może do tego czasu uda nam się już wynaleźć eliksiry czy artefakty na tyle potężne, aby zregenerować takie uszczerbki na ciele? Wówczas czas bojowego spoczynku mógłby się znacznie wydłużyć.
Rzuciłam ukradkowe spojrzenie na szkielet męczący się z usuwaniem szkarłatnych zacieków. Dzisiejsza mieszanka wżarła się wyjątkowo mocno i wyglądało na to, że będę musiała sobie trochę poczekać przed przystąpieniem do kolejnej próby. Może powinnam zamknąć w szafie kolejnego trupa? W dwójkę byłoby im raźniej i szybciej ogarnęliby ten cały bałagan. Z drugiej strony mała przerwa i nieco rozrywki nie powinny mi zaszkodzić. Wyznanie Cienia podsunęło mi pomysł na zagospodarowanie wolnego czasu.
-Walka w zwarciu powiadasz… cóż, gdyby Twój wybór padł na miecz, może mogłabym nieco pomóc w tej sprawie.
W moim tonie rozbrzmiała tajemnicza nutka, pasująca do delikatnego uśmiechu, jaki właśnie ułożył się na moich ustach. Postanowiłam nieco lepiej się zareklamować, tym bardziej że wiedziałam, iż nie sprawiam wrażenia wojowniczki. Już nie raz Ci, którzy dali się zwieźć pozorom i słodkiej twarzyczce przeżyli niemiłą niespodziankę. No część z nich przeżyła…
Przyzwałam w pamięci obraz swej komnaty a dokładniej miejsca, w którym trzymałam jeden ze swoich mieczy. Delikatnie uniosłam dłoń, a powietrze zafalowało, by po chwili rozbłysnąć jaskrawym blaskiem. Portal, który właśnie otworzyłam, był niewielki, lecz bez problemu zanurzyłam w nim rękę aż po łokieć. Gawain mógł obserwować jak po sekundzie, ta wyłania się, dzierżąc w dłoni długie i smukłe srebrne ostrze. Rapier, którego głownię zdobił symbol czterolistnej koniczyny.
-Co powiesz na mały pokaz swoich sztuk? O ile nie wzywają Cię aktualnie pilniejsze obowiązki.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
W Wieży w dobrej wierze 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: W Wieży w dobrej wierze
Czw 14 Paź - 14:27
Spokojnie obserwował zmagania Seamair z jej własnymi myślami, które zapewne zalały ją teraz w przypływie niepohamowanej ciekawości. Tłumaczenie młokosom, kim są Cienie, zwykle nużyło Gawaina. Dziś trafiła mu się Upiorna nieznająca nikogo z jego rasy... to mogła być przydatna i owocna wymiana.
Uśmiechnął się kącikiem ust. Chyba nie była uprzedzona? To byłoby bardzo brzydko ze strony Czarownicy, która z definicji powinna być obiektywna.
- W trakcie ? Tylko jeśli chcemy zostać wykryci, co nie dzieje się często. - Nutka wesołości wyraźnie rozbrzmiała w jego chrapliwym głosie. - Jedyną możliwością jest świadomy sen. Możemy go wywołać i liczyć na to, że dana osoba nie wywali nas na zbity pysk i zdoła zapamiętać... a i z tym bywa różnie. - Wytłumaczył. Przygryzł dolną wargę i zmrużył oczy zastanawiając się, czy powinien wspomnieć o innych okolicznościach. Bo oczywiście istniał wyjątek od przedstawionej przed chwilą reguły. Sam był jednym.
- O interwencji ze stuprocentową pewnością może powiedzieć Ci tylko inny Cień lub Senna Zjawa. Tak wygląda to z waszej perspektywy. My z kolei spotykamy się w Krainie Snów, wyczuwamy pojawiające się i znikające w okolicy aury. Niektórzy są w stanie wyczuć, kiedy inny Cień dobiera się do czyichś snów, jedni zostawiają po sobie siniaki, inni monetę jako zapłatę. - Wymieniał spokojnie, choć lekki ton uleciał w mgnieniu oka.
- Małe pocieszenie może stanowić fakt, że podróżowanie przez Krainę Snów nie jest ani łatwe, ani bezpieczne. Większość Cieni woli wystawanie pod czyimś oknem niż ryzykowanie przejścia przez Krainę. Zalecam zestaw płot plus pies lub inny prosty alarm. Poza tym możliwość, że ktoś wpadnie akurat do twoich marzeń i koszmarów również nie jest zbyt wysoka. Mieszają się tam sny Lustrzan i ludzi. Tych drugich jest ponad siedem miliardów. Przeciętna istota miewa kilka snów jednej nocy. Reszta to matematyka.
Keerowi nie chciało się tego liczyć nawet w przybliżeniu. Trafienie dwa razy do snu tej samej osoby było jak wygrana w kosmicznej loterii. Ile informacji można było wyciągnąć z jednego snu? Dużo. Ile przydatnych? Niewiele. Co takiego Seamair miała do ukrycia, że pytała o takie rzeczy? Jej powierzchowność, choć przyjemna dla oka, chyba nie różniła się bardzo od innych kobiecych ciał, które w snach biegały nago po rynku lub sklepie. A może rośnie jej listek figowy? Kto wie, kto wie?
- Zwłaszcza jeszcze te niewystrzelone - odparł psotnie, by rozluźnić atmosferę. Niezmieszany podchwycił karminowe spojrzenie Seamair. Gdyby nie rogi, mogłaby uchodzić za Cienia. Zabawny zbieg okoliczności. Obruszył się słysząc kolejne słowa.  
- No nie! Nie chcecie nas dopuszczać do sprzętu laboratoryjnego? Nie wytłukliśmy aż tyle szkła! - zaśmiał się, lecz nadal pozorował święte oburzenie. - Żywy też mogę latać ze szmatą - dodał dumnie, krzyżując ramiona na wyprężonej piersi. Również spojrzał na truposza. Szło mu ślamazarnie. Sprzątanie zajmie mu resztę dnia.
- Miecz brzmi idealnie, bo nóż już mam - mruknął z błyskiem w oku, by zaraz potem syknąć, gdy oślepiający blask zostawił go z powidokami. Gdy roztarł powieki, Upiorna dzierżyła elegancką klingę. Koniczyna, no tak, mógł się tego spodziewać.
- To które z was nazywa się Seamair? Ty czy ostrze? - zażartował, po czym machnął ręką i wstał z miejsca. - Czekam na przyjęcie i zatwierdzenie raportu. Pewnie otrzymam odpowiedź dopiero jutro, więc czasu mam mnóstwo. Chętnie się rozruszam. - To powiedziawszy podszedł do drzwi przy których zostawił kuszę. Zarzucił pasek na ramię.
- Nie zdziw się, jeśli bełt mi się omsknie. Oberwałem w lewe ramię i nogę. Trzy kulki. Gnoje... - rzucił zanim wyszli i lekko się skrzywił. Nie mógł jednak porzucić treningów i zalec na kanapie. Miał tylko nadzieję, że Seamair da mu fory... przynajmniej na początku.


W Wieży w dobrej wierze PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
W Wieży w dobrej wierze Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Dyskusja na temat snów oraz wędrowania po nich, sprawiła, że poczułam ekscytację, ale również idący z nią w parze niepokój. Nie przepadałam za sytuacjami, w których nie byłam w stanie przejąć kontroli nad biegiem zdarzeń... możliwość wygonienia potencjalnego intruza ze swoich snów była całkiem kusząca. Wymagałoby to jednak opanowania sztuki świadomego snu, o którym wspomniał ognistowłosy. Może w ten sposób zdołałabym również zapanować nad nękającymi mnie koszmarami? Problem polegał na tym, że nie miałam pojęcia, w jaki sposób należało się do tego zabrać. Pytanie o to sennego wędrowca byłoby mało uprzejme, bo ten z całą pewnością właściwie połączyłby wszystkie wcześniejsze fakty... Pozostawało zatem wybrać się do biblioteki, nasze zbiory były naprawdę bogate i dało się w nich znaleźć wiedzę na najrozmaitsze tematy. Żywiłam nadzieję, że znajdą się również materiały dotyczące tajników świadomego snu.

Mój rozmówca zdawał się wyjątkowo pogodny, łatwo sięgał po żarty czy uśmiech, które miały ocieplić atmosferę. Sama miałam problem z tak szybkim otwieraniem się na nowe znajomości, co zaś tyczyło się ocieplania atmosfery... szło mi to zdecydowanie lepiej, gdy podchodziłam do tego problemu w sposób dosłowny.
Uśmiechnęłam się, a moje brwi uniosły się do góry, zmieniając wydźwięk wcześniejszego ciepłego uśmiechu na bardziej zaczepny.
-Wątpię, aby udało mi się dobić równie korzystnego targu z kimś żywym, oni zwykle mają strasznie dużo wymagań... A tak, jedyne co muszę dostarczyć to nieco magii i jeszcze nigdy nie zmuszono mnie do wykłócania się o zaległy urlop czy podwyżki.
Kątem oka zdołałam spostrzec, że blask bijący od portalu na moment oślepił mojego rozmówcę. Nie byłam pewna czy sama byłam już przyzwyczajona do owego rozbłysku, czy może to oczy Strażnika odznaczały się szczególną wrażliwością. W zasadzie może tak jak niektóre z Dachowców i Cienie mogły pochwalić się bardziej rozwiniętym zmysłem wzroku, dobre widzenie w mroku wydawało się czymś właściwym dla istot, które żerowały na snach, a większość śniła nocą... Lubiłam tego rodzaju dociekania.

No proszę, ktoś tu jest nieźle obeznany . Pomyślałam, posyłając rudzielcowi tajemniczy uśmieszek.
-Kto wie, kiedy przyda się dodatkowa porcja szczęścia. Lubię być dobrze zabezpieczona...
Chciałam też dodać, jakie miano nosi moja ulubiona klinga, lecz uznałam, że to zbyt... dziwaczne? Dziecinne? Trudno, było mi stwierdzić, acz zakwalifikowałam to jako coś niewłaściwego. Choć kto wie, może sam Strażnik nadał swej kuszy jakieś słodkie melodyjne imię? Może to, co mnie samej nagle wydało się osobliwym, wcale tak owym nie było? Mimo wszystko postanowiłam tego nie sprawdzać.
-Choć raz ze ślimaczącej się biurokracji wyniknie coś ciekawego i pożytecznego.
Skomentowałam, po czym w towarzystwie Cienia ruszyłam do sali treningowej, miejsca, które przeszło już niezliczoną ilość remontów. Członkowie Stowarzyszenia regularnie dbali o to, aby osoby, których zadaniem było utrzymanie tego miejsca w jednym kawałku, nie miały okazji do nudzenia się. Jakiś miesiąc temu miałam okazję być świadkiem tego, jak czyjś pojedynek zakończył się wyrwaniem niemałej dziury w grubym, solidnym i zapewne magicznie wzmocnionym murze... Ktoś musiał się z tego później gęsto tłumaczyć.
Nasz sparing z całą pewnością nie będzie równie spektakularny.
-Jedyne co mogę zaoferować to eliksir leczniczy, gdy już będę miała warunki, aby go sporządzić.
Zaoferowałam się, bo i tak miałam w planie sporządzenie nowych zapasów, kilka fiolek więcej nie robiło wielkiej różnicy. Ostatnie zbiory składników były więcej niż owocne, dlatego mogłam pozwolić sobie na tę drobną rozrzutność.

Po niedługiej przechadzce dotarliśmy, do której sali centrum stanowiła arena rozmieszczona na planie okręgu. W dalszych częściach obszernego pomieszczenia można było dostrzec jeszcze kilka innych sekcji, odpowiednich dla różnych dziedzin walk i nie tylko. W powietrzu unosiła się dziwna słodkawa woń, której nie mogłam zidentyfikować. Kilka podniszczonych kukieł w tym jedna nadpalona, świadczyły o tym, że ktoś niedawno zakończył zabawę.
-Mamy szczęście, ostatnio ciężko się tu wbić. Jeszcze trochę a zaczną robić grafik.
Odwróciłam się i teatralnym gestem rozłożyłam ręce, ukazując tym samym ogrom możliwości, jakie mieliśmy do dyspozycji.
-Od czego chcesz zacząć?






~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach