Historia Phobeusa

Phoebus
Gif :
Historia Phobeusa 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Historia Phobeusa
Sob 16 Kwi - 20:06

Miasto Lalek kładło się wolno do snu, a dachy kamieniczek lśniły łagodnie srebrzystymi promieniami księżyca, który jakby w wielkim zwierciadle przeglądał swoją jasną, krągłą twarz. Phoebusa ogarniało zdumienie graniczące wręcz z niedowierzaniem, że kilka mil dalej toczyły się walki o być lub nie być mieszkańców pobliskiego miasteczka.
Sytuacja zdawała się być kuriozalna, lecz rozkazy były proste: na Marionetki nie możemy już liczyć, a złożenie broni nie wchodzi w grę. Trzeba szturmować Pęknięty Imbryk.
Z powodu braków kadrowych do tego niewdzięcznego zadania jako jedni z licznych Marionetkarzy oddelegowany był oddział złożony z Fyortersole dowodzony przez samą głowę rodu, Richarda Fyortersole. Zabawne, jak łatwo z wyrafinowanego przestępcy stać się stróżem swobód obywatelskich i żywotów współbraci. Lecz dziadek urastał w oczach młodego Phoebusa do rangi herosa ze starych opowieści szeptanych dzieciom przed ich sennymi podróżami.
Gdy później wracał wspomnieniami do tej feralnej nocy, zdawał sobie sprawę, że obraz coraz bardziej zacierał mu się w pamięci; nie pamiętał już zapachu pobliskich kwiatów jaśminu okalających posiadłość, a szczegóły stawały się coraz mniej wyraźne - w pewnym momencie świat skurczył się jedynie do srebrnego światła księżyca i nieufnego blasku złotych oczu.
Cóż miał wtedy począć, gdy cały aż drżał z nerwów - rzadko kiedy uzewnętrznienie swoich uczuć przynosi wyłącznie ulgę i wytchnienie. Choć znali się niedługo, urastała dla niego do rangi muzy. Gdy spotkali się po raz pierwszy w Mieście Lalek, nie mógł oderwać od niej oczu.

Lecz słowa Phoebusa wyraźnie zmieszały kobietę. Prosiła o czas na przemyślenie i podjęcie decyzji.

Decyzji, której nigdy nie dane było poznać Marionetkarzowi. Rzeczy potoczyły się niezmiernie szybko: ledwie zdążyła minąć noc, a już zapadł rozkaz o wymarszu. Mężczyzna poddawał się monotonii drogi; był zbyt zajęty swoimi myślami, by zwracać uwagę na upływający krajobraz. Nim się spostrzegł, byli już na miejscu. W okolicy panowała cisza.
Phoebus nie potrafił przypomnieć sobie biegu spraw tamtego dnia. W oddziale Fyortersoli panowało dziwne poruszenie, które szybko przerodziło się w pragnienie walki. Wiedzeni poczuciem niesprawiedliwości Marionetkarze zaatakowali okopanych ludzi.
I szybko pożałowali swojej decyzji, gdy powietrze przeciął świst nadlatujących ludzkich pocisków. Wpierw padł jego młodszy kuzyn, który jako pierwszy wyrwał się do bitki. Kula przeszyła jego czaszkę, mózg rozlał się wraz z uderzeniem ciała o ziemię. Wkrótce potem kula dosięgła również Richarda Fyortersole kładąc go trupem wprost pod nogi szarżującego Phoebusa. Marionetkarz padł na ziemię i ujął za rękę seniora - ten strasznie rzęził z twarzą wykrzywioną grymasem bólu. Próbował coś powiedzieć wyciągając rękę w stronę Phoebusa lecz sił mu zabrakło - ręka bezwiednie opadła w dół, a oczy zaszły mgłą.
W ferworze walki nie było jednak czasu na opłakiwanie zmarłych, musieli wycofać się z pola bitwy, wszak przewaga pozycyjna ludzi była zbyt wyraźna i przytłaczająca. Widział ją po raz ostatni, gdy próbowała pomóc rannemu towarzyszowi podnieść się z ziemi.

I w tym momencie w jej oko został wystrzelony pocisk. Siła odrzutu rzuciła kobietę na ziemię. Phoebus zerwał się w jej kierunku i próbował do niej dobiec.

Lecz kula dosięgła i jego. Klatkę piersiową przeszył ostry ból. Gdy spojrzał w dół zauważył, że jego mundur barwi się szkarłatem. Świat zawirował i pogrążył się w ciemności. Życie zawdzięczał zrządzeniu losu i druhowi z oddziału, który ledwie wyciągnął go z pola bitwy.
Mógł przysiąc, że nigdy nie zapomni grymasu rozpaczy swojej matki, gdy przekazywał jej informacje o śmierci jej ojca. Lecz Eleonora była twardą kobietą, wykonaną z innej gliny, niż Phoebus. Szybko pogodziła się z nieuchronnym i wprawnie weszła w interesy Richarda. Młody mężczyzna nie potrafił się jednak tak łatwo pogodzić ze śmiercią złotookiej kobiety. Świat zdawał się być bez niej pozbawiony dźwięków, zapachów, kolorów i smaku. Ciemna mgła pogrążyła zmysły Phoebusa, zaprzątając jego myśli tylko i wyłącznie tęsknotą za światłem, którego nie mógł dostrzec. W takim stanie nie mógł zająć się powierzonymi mu przez rodzinę zadaniami, co budziło gniew i niezrozumienie ze strony matki.
Ludzie wszak rodzą się po to, by umrzeć. Z tego też powodu rósł w nim bunt skierowany przeciwko Fyortersole. Bunt, który zaowocował tym, że Phoebus w tajemnicy opuścił Miasto Lalek i skierował swoje kroki w nieznane, zrywając wszelki kontakt z rodziną. Musiał być przecież jakiś sposób, by ją odzyskać.

Tak też jego ścieżki skrzyżowały się z Kultem Snów. Wiedza, którą oferowali, zdawała się być bezcenna, a koszty jej uzyskania - śmiesznie niskie. Zwerbowany przez jednego z kultystów, szybko stał się pojętnym i zaangażowanym uczniem, gotowym do zgłębienia wszelkich tajemnic przekazanych przez tajemnicze byty z Krainy Snów. Jednym z nich było proste zaklęcie, które Marionetkarz opatentował i dostosował do swoich potrzeb. Postępy, jakie czynił, nie uszły uwadze osoby, która zdawała się być przywódcą sekty. Pewnej bezksiężycowej nocy, gdy pochłonięty lekturą siedział w bibliotece należącej do kaplicy kultystów, Phoebusowi została złożona oferta, której trudno odmówić. Ghil'ninan objawił koryfeuszowu wizję, w której wybrał Marionetkarza na swego proroka. Do ukazania pełnego potencjału Fyortersole miał wystarczyć tylko prosty rytuał inicjacyjny, w którym wybraniec miał pozyskać oczy gwarantujące prawdziwe widzenie zarówno przeszłości jak i przyszłości oraz bycie w wielu miejscach jednocześnie.

Powietrze elektryzowało się subtelną nutą magii, a monotonny śpiew kultystów odbijał się echem o wysokie sklepienie katedry. W nozdrza bił aromat palących się woskowych świec. Krwią Sennej Zjawy wymalowano dziwne, niezrozumiale wijace się inskrypcje, które dla Marionetkarza zdawały się być znajome w swojej obcości.

Phoebus stał w środku ciasnego kręgu otoczony śpiewającymi modły kultystami. Przewodzący rytuał wyciągnął księgę, z której buchnęły macki oplatające ciasno ciało Fyortersole. Rytuał zdał się dobiegać końcowi, gdy w umyśle mężczyznyn pojawiło się przeczucie, że coś jest nie w porządku. Słowa rytuału wypowiadane przez koryfeusza zdawały się zlewać w jeden niezrozumiały bełkot, który w podświadomości Marionetkarza nabierał upiornego brzmienia. Lecz przez głos chóru zaczęło przebijać się coś oślizgłego, obcego. Coś, co chciało zdominować umysł Phoebusa i wymazać jego istnienie z jego własnej świadomości. Koszmar w istocie chciał jego oczu, aby w ten sposób utorować sobie drogę do świata materialnego, a Marionetkarz miał stanowić nic więcej, niż naczynie dla niego.

Eksplozja światła przecięła mrok, a śpiew kultystów przerodził się w krzyk, gdy jeden po drugim padali na ziemię i w rozpaczy sięgali do swoich wypalonych oczu. Krzyczał również Phoebus, który w tym rozpaczliwym geście postanowił sabotować działanie Koszmaru. Czuł, że po policzkach spływa mu krew.

Lecz świat ku jego zdziwieniu nie pogrążył się w ciemności, a błysnął całą gamą majaczący i wibrujących obrazów. Przedmioty zmieniały miejsce, przewijali się różni ludzie, prawdziwe oceany możliwości groziły wylaniem za horyzont zdarzeń. Jak widać można widzieć bez oczu.

Sporo czasu zajęło Phoebusowi przyzwyczajenie się do tego niemalże pozazmysłowego odbierania obrazu. Najgorsze okazało się być skoordynowanie reakcji ciała z wizją, która - jak wywnioskował Marionetkarz - pokazywała obraz z bardzo niedalekiej przyszłości. Po wnikliwych obserwacjach doszedł do wniosku, że przeważnie prezentuje mu ona rzeczywistość z sekundowym wyprzedzeniem.

Wkrótce zaczęły kończyć się mu fundusze, a poszukiwania sposobu przywrócenia zlotookiej kobiety do życia okazały się być bezowocne. Z duszą na ramieniu postanowił powrócić do rodziny i spróbować znowu wkupić się w jej łaski. W jego głowie stopniowo zdradzał się projekt nowej Marionetki, swoistego magnum opus Phoebusa, który miał stanowić zarówno hołd dla zmarłej jak i próbę wynagrodzenia swojej winy. Bez odpowiednich narzędzi pozostawało to jednak wyłącznie w sferze planów.

Rodzina jednak zawsze będzie rodziną. Ku własne zaskoczeniu Phoebus został przyjęty przez matkę z nieukrywaną radością. I tak rozpoczęły się żmudne starania Phoebusa, by odzyskać swoją dawną pozycję w gangu - i choć formalnie jego pozycja w żaden sposób nie została zdegradowana z powodu jego odejścia, Marionetkarza dręczyły wyrzutu sumienia, że pozostawił bliskich w tak newralgicznym dla nich momencie.

Mając do dyspozycji narzędzia z prawdziwego zdarzenia, zaczął pracować nad nową Marionetką, która miała być prawdziwą perłą wśród Marionetek Fyortersole- nie tylko ze strony wizualnej, ale również pod względem użyteczności. Współwyznawcy opowiadali mu wszak o dziwnych narzędziach ze Świata Ludzi, które rzekomo miały nieograniczone zdolności zarówno analityczne, jak i pamięciowe. Pomysł zdawał się być idealny.

Zgromadziwszy materiały z najdalszych zakątków Krainy Luster, Phoebus przystąpił do pracy. Nowej Marionetce postanowił nadać wygląd tamtej kobiety, która zginęła w czasie wojny z Morią - oczywiście z drobnymi modyfikacjami. Na ręce i twarz swojego dzieła rzucił bardzo pracochłonne i czasochłonne zajęcie, którego przygotowywanie zajęło mu niemal miesiąc. Lecz udało się i Marionetką była jak żywa.

Gdy na nią patrzył, bardzo przypominała mu tamtą zimną, księżycową noc.

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach