Pokój Bane'a

Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Pokój Bane'a
Czw 31 Sty - 0:30
Pokój należący do Bane'a znajduje się w lewym skrzydle, na samym końcu korytarza, na drzwiach widnieje nieduża, metalowa plakietka z nazwiskiem lekarza.
Mały kompleks mieszkalny składa się z dużej powierzchni pełniącej rolę salonu i piętra, połączonego z niższym poprzez skucie stropu.
Na parterze który służy za salon, na jasnej, drewnianej, szarej podłodze zostały ustawione w podkówkę trzy nieduże, białe kanapy dwuosobowe na prostych nóżkach. Siadając na jednej z nich, gość może oglądać świat zza wielkich okien, które wypełniają całą ścianę.
Na białych kanapach leżą puchate, szare i czarne poduszki a na podłodze futrzany dywan z długim włosiem, w kolorze szarym. Przed kanapami ustawiono nieduży stoliczek kawowy. Niedaleko, pod swoistą antresolą jaką stworzyło zmodyfikowane piętro, stoi nieduży aneks który pełni funkcję malutkiej kuchni do podgrzania sobie jedzenia lub przygotowania napojów takich jak kawa czy herbata.
Na lewo od kanap znajduje się kominek - zawsze można przesunąć kanapy i ustawić je przy kominku. Na przeciw, regały z książkami ułożonymi kolorystycznie, najciemniejsze tomy na dole, najjaśniejsze u góry - Bane jest wzrokowcem.
Wszystko utrzymane jest w bardzo prostym, minimalistycznym stylu ponieważ Bane gustuje w eleganckim minimalizmie, stawia raczej na przestrzeń i jasne, czyste barwy.
Piętro to sypialnia lekarza i prowadzą do niej wąskie, zwyczajne schody o drewnianych stopniach. Poręcz jest metalowa.
U góry znajduje się duże łóżko, bardzo niskie ale za to obsypane poduszkami i zawsze zaścielone. Kilka białych szafek, które giną na tle białych ścian oraz lampa ustawiona nad łóżkiem tak, by właściciel mógł w spokoju i świetle poczytać sobie w łóżku jakąś lekturę.
Na piętrze znajduje się również niewielka łazienka z której lekarz korzysta każdego dnia.

Dolne piętro służy do przyjmowania interesantów ale nie wygląda jak typowy gabinet. O funkcji pomieszczenia może świadczyć długie, szerokie biurko ustawione nieopodal regałów i biały fotel oraz ustawione na przeciw niego krzesło dla pacjenta.
Górne to pomieszczenia prywatne i nikt poza Bane'm nie ma tam wstępu. A przynajmniej nie powinien tam wchodzić bez pozwolenia właściciela mieszkania.


Ostatnio zmieniony przez Bane dnia Sob 1 Cze - 21:19, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Sro 1 Maj - 14:55
Niemal odruchowo oboje poszli w stronę ich kwater. Bane nie myślał teraz o tym co zrobi, w jego głowie odbijały się echa przeszłości, zintensyfikowane przez spotkanie z Dysterem. Mała Marionetka zrobiła mu z mózgu wodę, ale czy to robiło różnicę? Ważne, że nie zabrała mu zgromadzonej wiedzy. Że mimo złego samopoczucia i chwiejności psychicznej, nadal pamiętał wszystko z czasów studiów i pracy, znał się na medycynie i upiększaniu jak mało kto.
Otworzył przed nią drzwi do swojego pokoju i przepuścił ją bez słowa, pozwalając by wybrała czy w ogóle chce tam wchodzić. Odetchnął lekko, kiedy przekroczyła próg i wszedł za nią.
Marionetki posprzątały jego pokój, nie było już śladu po bałaganie który zostawił. Było czyściutko i pachnąco, okna były lekko uchylone. Zmartwiło go to, że nigdzie nie zauważył Wredotka ale skoro miał możliwość opuszczenia pokoju, pewnie poleciał na wycieczkę albo polowanie. Bane ostatnio mocno zaniedbywał zwierzaka, nie zdziwiłby się, gdyby maluch postanowił go porzucić.
A jednak, kiedy wszedł głębiej zauważył futrzaka śpiącego słodko na kanapie. Widok stworka sprawił, ze poczuł się lepiej ale nie podszedł do mebla. Zamiast tego, skierował kroki do aneksu kuchennego i nastawił wodę oraz mleko. Już po chwili gwizdek oznajmił wrzenie a bulgotanie w garnuszku gotowość mleka, dlatego mężczyzna nie zważając na to, że na twarzy ma ślady zakrzepłej już krwi, wyjął dwa kubki i zalał wodą kawę dla siebie, a w drugim zrobił mocne, słodkie kakao.
- Chyba dobrze pamiętam, że lubisz kakao. - powiedział, podchodząc do kanapy z naczyniami i stawiając je na stoliku. Dźwięk obudził Wredotka i zwierzak ziewną przeciągle a gdy zdał sobie sprawę, że nie jest sam, uniósł łepek i rozejrzał się dookoła. Gdy tylko zobaczył Julię, poskoczył i niczym stęskniony szczeniak, podleciał do niej i wpadł na nią, domagając się pieszczotek.
Bane zaśmiał się widząc ten rozczulający widok, chociaż tak naprawdę to bolało go, że maluch tak cieszył się z obecności Lisiczki a nie jego. Czy miał się czemu dziwić? Nie.
- Może usiądziemy i... - urwał, bo nie bardzo wiedział, co powiedzieć - W sumie mógłbym sam nastawić sobie nos ale... jeśli to nie problem... wolałbym, żebyś ty to zrobiła. - dodał i klapnął na miękkie siedzisko.
Patrzył na nią i zastanawiał się, co będzie dalej. Ich relacja była bardzo trudna, ale może warto było powiedzieć jej wszystko? Powiedzieć prawdę? Kto wie, może łatwiej im będzie mijać się na korytarzu. Bez negatywnych emocji i zawieszonego między nimi żalu. Zwłaszcza, że będzie tutaj obecny Kayl, jej ojciec. Powinna skupić się na nim, tak jak on na niej i Jocelyn. Zasługuje na szczęście, radość i spokojne życie.
- Może chciałabyś porozmawiać... ze mną? - zapytał i wskazał kubek przygotowany dla niej - Albo przynajmniej wypij kakao. Wredotek, daj jej spokój.
Stworek spojrzał na swojego pana i fuknął, niezadowolony, po czym ułożył się na ramionach rudowłosej jak szalik z norki. Nie zamierzał schodzić, chyba, że Julia sama się go pozbędzie.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Sro 1 Maj - 16:01
Nie skomentowała tego co stało się później w pokoju. Poprosiła tylko Marionetkę, żeby pomogła Joce się przebrać, na wszelki wypadek.
Na korytarzu wysłuchała słów Dyrektora. Ale nic na nie nie powiedziała. Było jej słabo i była blada. I to tak, że Bena mógł spokojnie domyślić się jak to może się skończyć. W końcu wiedział, że przy silnych emocjach zdarzało jej się przenosić do parteru.
Nie zwróciła nawet uwagi na to co powiedział do byłym Dyrektorze. Mało ją to teraz interesowało. Jeśli nie poszedł na emeryturę, to po pewnie dowie się o tym w swoim czasie.
Na wspomnienie ojca, odwróciła tylko wzrok - chodźmy się zająć tym Twoim nosem lepiej - powiedziała ruszyła za nim powoli. Nie zwracając nawet szczególnej uwagi na to gdzie idą.

Weszła do Gabinetu i rozejrzała się bez emocji. Nie wiedziała co teraz. Stała i rozglądała się po pomieszczeniu. Przytaknęła głową na kakao.
Gdy Wredotek skoczył na nią, uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła gładzić Niechnniurkę. Zdrapała malucha za uchem i usiadła na kanapie.
Nie brała jednak jeszcze kubka. Musiała się zająć innym problemem. Przegoniła Wredotka z karku, żeby mu się nic nie stało po czym gdy tylko wspomniał o nosie, przyniosła sobie rękawiczki, miskę z ciepłą wodą i gazę oraz ręcznik. Usiadła naprzeciw mężczyzny - pokaż - poleciła i gdy tylko usiadł prosto, obmyła mu całą twarz dokładne i obejrzała ślady po paznokciach - na szczęście nie będzie trzeba szyć, ale przez jakiś czas będziesz miał blizny, jedna szybko znikną - powiedziała spokojnie.
Gdy tylko ogarnęła wszystko, bez ostrzeżenia sprawnie nastawiła mu nos, nie próbując być specjalnie delikatną. Przyłożyła do niego świeży ręcznik i nie zważając na protesty mężczyzny szybko wyleczyła i nos i podrapania.
Westchnęła ciężko i wstała - gotowe - spojrzała na niego z góry, zdejmując rękawiczki. Poszła ogarnąć wszystko. Zatoczyła się jednak po drodze. Musiała się oprzeć o blat w kuchni i zamknąć na chwilę oczy.
Dała radę jednak wrócić na kanapę i usiąść ciężko. Odchyliła głowę do tyłu po czym zerknęła na Lekarza - o czym chcesz rozmawiać? - zapytała bez emocji. Wyprostowała się i sięgnęła po swój kubek. Upiła trochę po czym wpatrywała się smutno przed siebie. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jakoś nie miała ochoty na to, żeby wracać teraz do siostry i ojca...

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Sro 1 Maj - 20:29
Jako chirurg plastyczny pewnie sam nastawiłby sobie nos. Ale z racji, że pragnął jakiegokolwiek kontaktu z Julią, poprosił by to ona to zrobiła.
Gdy usiadła i poprosiła by się do niej zbliżył, bez słowa to zrobił. Patrzył na nią swoimi zielono czarnymi oczami, mrugał spokojnie. Jakoś w tej chwili nie miał ochoty gadać, postanowił tylko patrzeć.
Była bardzo delikatna, kiedy mokrą szmatką ocierała mu twarz z zakrzepłej krwi. Zamknął oczy, zapamiętując jej dotyk. Czy kiedykolwiek wcześniej jej dotyk był taki łagodny i czuły?
Wiedział, że robiła to mechanicznie bo jej twarz była pusta. Tym bardziej bolało go, że odebrano jej radość z życia.
Jakie "odebrano"? On odebrał, nie powinien bać się prawdy. A jednak, oszukiwał samego siebie, wszystkich dookoła. Nie poruszał tematów niewygodnych bo tak było mu dobrze. Problem zignorowany zanika.
Już miał podziękować kiedy Julia chwyciła nagle nos i nastawiła go brutalnie, nie zważając na ból czy protesty. Bane inaczej odczuwał to pierwsze dlatego tylko się skrzywił, bo nie spodziewał się, że dziewczyna zrobi to tak szybko.
Kiedy dostał nowy, czysty ręcznik, poruszył ustami by wprawić w ruch okrężny sam nos. Nieźle, nie sądził, że pójdzie tak gładko. Chciał użyć mocy ale była szybsza, co wywołało u niego niezadowolenie.
Dlaczego zawsze poświęcała się? Pozwalała wydrenować do końca, nie dbając o siebie? Prawdę mówiąc miał dość jej postawy siłaczki, ale w drugiej strony ona taka już była. Nie zmieni jej, nie ma do tego prawa. Kimże jest, by ustawiać jej życie, skoro najpierw je zepsuł swoją obecnością i ułudą zaangażowania w związek?
Zauważył gdy się zatoczyła, bo cały czas obserwował jej ruchy. Otarł twarz i odłożył ręcznik na stolik, obok swojego kubka. Nie musiał czekać długo, bo już po chwili wróciła na miejsce i ujęła w dłonie naczynie przeznaczone dla niej.
Jej pytanie było rzeczowe. Boleśnie rzeczowe, bo pozbawione emocji. Puste. Zadała je z grzeczności? Chciała porozmawiać z grzeczności? Miała prawo tak go traktować, również od niej nie wymagał wybaczenia. Znała go, wiedziała, że mimo prób, nie zmieni się na lepsze. Zwłaszcza teraz, gdy przyjdzie mu rządzić Kliniką i trzymać ją w ryzach... Musi być twardy, pomoże mu w tym jego pyszałkowatość. Żeby ten przybytek przetrwał, Bane musi ustanowić nowe prawa ale najpierw...
- Julio. - zaczął i spojrzał w jej piękne, smutne oczy. Najchętniej nie odbywałby tej rozmowy wcale. Zamknąłby się w piwnicach i tam dokonał żywota. Doskonale zdawał sobie sprawę ze stanu swojego zdrowia fizycznego, gorzej było z psychicznym.
Przed zamordowaniem Alkisa i rozmową z Dysterem był stabilniejszy. Ale kiedy dowiedział się, że tak naprawdę odebrał życie niewinnemu synowi Anomandera… Erykowi... Coś w nim pękło. Umysł rozkruszył się na milion kawałków, by następnie zostać poskładanym ale już nieuważnie, byle wszystko trzymało się kupy. Potrzebował pomocy, ale nie chciał się do tego przyznać, by nie obarczać nikogo swoimi problemami.
Może właśnie dlatego był takim dupkiem. Odstraszał od siebie innych swoim chamstwem, ranił by uchronić przez udręką życia u jego boku. Nie nadawał się do związku. Nikt nie zasługiwał na karę, jaką była emocjonalna więź z Cyrkowcem. A jednak Julia go pokochała, przynajmniej tak mówiła...
Pochylił się do przodu i schował twarz w dłoniach. Nie wiedział od czego zacząć, tak wiele myśli przelatywało teraz przez jego popsuty mózg.
A może... może od tego powinien zacząć?
- Jestem chory. - podniósł twarz i spojrzał na nią ale nie oczekiwał współczucia, czy nawet jakiejkolwiek reakcji - Prawdopodobnie mam w głowie coś, co uciska mi mózg, dlatego zachowuję się jak totalny chuj, mam wahania nastroju i nie panuję nad agresją, czy to fizyczną czy słowną. - przyznał w końcu, a gdy tylko to powiedział, poczuł się lżejszy, jakby pozbył się ciężaru - Nie wiem tego na sto procent, pewnie niebawem wybiorę się do Świata Ludzi by się przebadać ale... Nie wiem, czy chcę wiedzieć. Z jednej strony poznam odpowiedź na wiele pytań, z drugiej... - zagryzł zęby - Nie jestem gotowy na śmierć. Nigdy nie byłem i nie będę.
Chwycił kubek w dłonie i upił spory łyk czarnego napoju. Przez chwilę grzał sobie dłonie ale postanowił w końcu odstawić naczynie. Wredotek podszedł do niego i obwąchał nogawkę spodni, niepewny czy powinien zaczepiać białowłosego.
- Wolę się oszukiwać. Że wszystko jest w porządku. Dlatego używam Różdżki zmieniającej kolor, dlatego w temacie zachowania zwalam winę na mój charakter. - powiedział po chwili - Byłem dla ciebie okropny, wiem. I wiem, że nigdy mi nie wybaczysz bo na wybaczenie nie zasługuję. Ale wiedz, że wszystko co ci zrobiłem było podyktowane nie tylko samolubną chęcią zabawienia się twoim kosztem, czy pragnieniem odwrócenia uwagi od problemów. Nie. Ja naprawdę przez chwilę wierzyłem, że może być dobrze, że dzięki tobie wyjdę na prostą. A potem... Potem postanowiłem cię odtrącić dla twojego dobra. Nie zasługujesz na męczarnie jakie ci zgotowałem i jakie mógłbym ci zgotować, będąc z tobą. - otarł twarz dłonią - Chciałem, żebyś znalazła sobie kogoś innego. Jesteś młodziutka, taka śliczna i zasługujesz na szczęście u boku kogoś, kto może ci je dać. Ja nie potrafię. Jestem... toksyczny. - parsknął, bo znaczenie tego słowa idealnie go opisywało - Widząc we mnie dupka, zapragnęłabyś związku z kimś innym, lepszym. Dlatego intensyfikowałem swoje beznadziejne zachowanie, bo tak było mi wygodnie. Bo miałem nadzieję, że będzie ci lepiej beze mnie. Wtedy byłbym spokojny. - westchnął - Życie jednak potoczyło się inaczej.
Wredotek otarł się o kostkę zupełnie jak kot po czym wskoczył na kolana mężczyzny i zwinął się w kulkę. Wbił pazurki w kolano jakby się bał, że zostanie odtrącony.
- Przeszłości nie zmienię ale mogę zadbać o przyszłość. - stwierdził nagle białowłosy, prostując się na siedzisku - O teraz ja jestem tu Dyrektorem i ja rządzę Kliniką. Z pewnością nie wszystkie moje decyzje ci się spodobają... ale muszę, chcę utrzymywać to miejsce. Bo to nasz Dom. Nasz wspólny. - dodał pewniejszym głosem - Postaram się, byś z powrotem odnalazła radość z wykonywania pracy. Będzie ciężka, ale zrobię wszystko, by dawała ci satysfakcję. W zamian proszę tylko, żebyś nie doprowadzała się na skraj wyczerpania. Daj mi rękę. - wyciągnął dłoń w proszącym geście i jeśli podała swoją, chwycił ją delikatnie i drugą przejechał po jej nadgarstku wyczuwając wystające żyły - Zaczniemy od badań, chcę sprawdzić, czy jesteś zdrowa. Nie oponuj, proszę. Zależy mi na tobie nie tylko jak na pracowniku, jesteś ważna. - puścił jej dłoń, żeby dłużej jej nie przetrzymywać - Chcę cię awansować na stanowisko Lekarza Pierwszego Kontaktu. Nie zrobię tego jednak bez twojej zgody. Przemyśl, czy chcesz się w to pakować, bo to odpowiedzialna funkcja. Oczywiście idą za nią korzyści, ale jest o wiele więcej obowiązków. Porozmawiamy o tym kiedy tylko będziesz zdecydowana podjąć decyzję. - posłał jej delikatny uśmiech - Jan będzie Ordynatorem. Jest odpowiednią osobą, zarządzał Kliniką od lat z ukrycia. Wiem, nie przepadasz za nim ale w pracy tak bywa.
Sięgnął po kawę i dopił ją do końca. Nie bardzo wiedział, co mógłby jeszcze powiedzieć. Było tego naprawdę dużo, ale nie chciał przytłaczać dziewczyny nowymi informacjami.
Nagle uśmiechnął się spuszczając wzrok. Siedział tak przez chwilę w milczeniu, uśmiechając się do swoich myśli.
- Zgaduję, że twój ojciec jeszcze nie wie o nas. - zagadnął po chwili - Może to i lepiej? Spokojniej będzie mu się u nas pracowało. Nie znam go jeszcze, ale mam wrażenie, że za wami skoczyłby w ogień. Z resztą... czy przejście do Krainy Luster nie jest z tym równoznaczne? - pokręcił głową - Cieszę się, że tu jest. Zatrudnię go, bo chcę twojego dobra. Zasługujesz, by był przy tobie ktoś, kto kocha cię prawdziwą, czystą miłością i nie jest przy tym szurniętym Cyrkowcem. - spojrzał w bok i zawiesił wzrok na drzewach, widocznych przez okno, które delikatnie uginały się pod naporem wiatru.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Sro 1 Maj - 21:13
Spojrzała mu w oczy, gdy wypowiedział jej imię, jedna szybko przeniosła wzrok na zawartość swojego kubka. Postawiła uszy, gdy zaczął mówić. Spojrzała na niego ze smutkiem. Słuchała go uważnie.
Jej serce biło szybciej. Dlaczego jej nie powiedział? Dlaczego ją odtrącał? Nie rozumiała tego. Chyba faktycznie była tylko smarkulą, która dała się głupio wykorzystać.
Zacisnęła dłonie mocniej na naczyniu - dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytała, nie patrząc dla niego. Oczy jej błyszczały, było widać, że ledwo powstrzymuje łzy - dlaczego zamiast mi powiedzieć...mieć kogoś kto Cię wesprze postanowiłeś mnie odtrącić... -oddychała trochę głębiej, ale jakoś jeszcze się trzymała. Z wielkim trudem, ale było widać, że niewiele jej brakuje do tego, żeby po prostu pęknąć - szkoda, że mnie nie słuchasz...skoro Ty mnie nie chcesz...to ja nie chcę nikogo. Wolę się zapracować na śmierć niż kogoś szukać...straciłam zbyt wiele ważnych dla mnie osób, by znów próbować - jej głos się lekko załamał - gdy byłam malutka straciłam nianię, która jako jedyna o mnie dbała. Potem straciłam kontakt z Jocelyn, gdy zniknęłam, na moich oczach zginęła moja pierwsza i jedyna przyjaciółka...to przez ją mam siwą grzywkę...próbowałam ją ożywić mocą...ale już było za późno - przełknęła ślinę - potem z Tobą działo się coraz gorzej...znalazłam siostrę i zaraz ją straciłam...teraz Kayl - zamknęła oczy i oparła głowę na dłoniach. Byłą już tak bardzo zmęczona. Miała piętnaście lat...a czuła się jakby miała ich już z pięćdziesiąt.
- Dom... - powiedziała cicho. Czy wiedziała co to znaczy? Nawet u siebie się tak nie czuła. Czuła się jakby zajmowała się domem kogoś innego. Mogła tam robić co chciała...ale czuła się samotnie...nie czuła się tak aż tak dobrze, jakby tego chciała.
Spojrzała na niego niepewnie? Radość? Ostatnio mało jej odczuwała. Trochę...ale potem i tak się wszystko sypało. Miała wrażenie, że już nigdy nie będzie radosna. Uśmiechała się do pacjentów, była miła, śmiała się z nimi. Była uważana za najmilszą pielęgniarkę, ale mało kto wiedział, że w środku była już prawie martwa. Tylko zwierzaki, które gdy była sama widziały ją nie raz, jak lata do utraty tchu...jak chce się zmęczyć, paść, by choć trochę móc się przespać. Jak budziła się z krzykiem...jak płakała później, starając się znaleźć sobie miejsce w jej małym domku.
Podała mu rękę. Jednak szybko ją cofnęła, gdy zauważyła, że nie ma rękawiczki, a wyciąga w jego stronę tę z malunkiem. Szybko podstawiła mu za to drugą. Przytaknęła mu, pokazując, że zgadza się na badania. Co jej szkodzi? Nie ma w sobie nic co by musiała ukrywać. Niech więc sobie bada...może dojdzie do tego, dlaczego Tulka w ogóle tak często mdleje lub jest jej słabo...
Podniosła na niego wzrok i zamrugała zaskoczona - ale...dopiero co kończy mi się okres próbny...nie powinnam dostać awansu... - powiedziała niepewnie. Była naprawdę zaskoczona. Ale musiała zapytać - czym by się to różniło od tego czym zajmuję się teraz? - spojrzała mu w oczy - nie mówię o przypisanych obowiązkach czy tytule jaki będę miała...pytam o to co będę fizycznie robić, bo tutaj przeszłam już nawet przez położnictwo - powiedziała i próbowała się lekko uśmiechnąć ale średnio jej to wyszło. Na wzmiankę o Janie Sebastianie tylko wzruszyła ramionami. Po tym jak była tutaj Iris, trochę zmieniła o nim zdanie. Tolerowała go trochę bardziej.
Popijała powoli swoje kakao. Ale nadal była blada. I to bardzo. Westchnęła smutno - nie wiem...rozmawiałam z nim...o nas ale nie powiedziałam z kim byłam - odpowiedziała zgodnie z prawdą... - ale w trakcie rozmowy zasnęłam i nie wiem czy czegoś nie powiedziałam przez sen - przyznała. Wpatrywała się jednak znów prawie pusty kubek, który trzymała w dłoniach.
Zaśmiała się gorzko - przyszedł tutaj by znaleźć Jocelyn...na mnie wpadł tylko dlatego, że przyszedł do Kliniki, a ja kończyłam dyżur - powiedziała krótko i dokończyła kakao - Jocelyn go bardziej potrzebuje. Ja sobie daję radę. Z nim pewnie i tak będę się widywać tylko w pracy, nie mam zamiaru z nim mieszkać, ani z siostrą...teraz Kayla przechowuję u siebie...ale na pewno będzie szukał czegoś bliżej Kliniki, może nawet zamieszka ze starszą córką... - powiedziała cicho, głosem bez emocji i nawet nie zauważyła, że po jej policzku spłynęła łza.
Bane mógł zauważyć, że ani razu nie nazwała mężczyzny swoim ojcem...dodatkowo chyba naprawdę nie wierzyła w to, że może być dla kogoś ważna. Była naprawdę sama...widać to co zrobił..co powiedział jej Toksyn wpłynęło na nią chyba nawet więcej niż mu się wydawało.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Czw 2 Maj - 23:20
- A dlaczego miałby się przyznać, do własnej słabości? Kolejnej słabości? - zapytał, patrząc na nią i w jego oczach odbił się wstyd. Bane nie znosił przyznawać, że w czymś niedomaga. Teraz, kiedy podejrzewał, że może być chory czuł się z tym źle i nie chciał obarczać jej swoimi problemami. Nie chciał w jej oczach być słabym, chorym mężczyzną przy którym trzeba uważać na wszystko. Nie znosił kiedy ktoś obchodził się z nim jak z jajkiem, bo miał wtedy wrażenie, że nie jest pełnowartościowym mężczyzną.
Zadufany, zapatrzony w swoją perfekcję nie chciał przyznać przed samym sobą, że miał wiele defektów, wiele ułomności i skaz. Że nie był tak idealny, jak chciałby być.
Próżny i arogancki. Pod tym ukrywał całą frustrację, bo złościł się na samego siebie. Słabości nie pozwalałby mu iść dalej, doskonalić się, poprawiać. Wpadł w błędne koło i zdawał sobie z tego sprawę, ale nie potrafił z niego wyjść. Jednocześnie nie chciał pomocy, bo wiedział, że jeśli o nią poprosi, już nigdy nie będzie we własnym mniemaniu silnym człowiekiem.
Widząc w jakim jest stanie, wstał i zaryzykował. Podszedł do niej obchodząc stolik i usiadł obok, ale w stosownej odległości, żeby nie naruszać jej przestrzeni. Jeśli będzie chciała, pozwoli mu by się zbliżył, sam nie chciał przekraczać granicy.
- Nie chciałem... nie chcę obarczać cię moimi problemami. Jak to sobie wyobrażasz? - zapytał łagodnym głosem - Dzisiaj jest ze mną dobrze, ale jak będzie jutro, jak za tydzień, za miesiąc? Nie wiem, co mi jest dokładnie ale nie wykluczam najgorszego bo w mojej rodzinie pewne przypadłości były dziedziczne. - wyjaśnił - Nie chcę być ci kulą u nogi, powinienem poradzić sobie z tym wszystkim sam. Jesteś za młoda by zajmować się kimś, kto jest wrakiem. Co będzie, kiedy nie będę w stanie normalnie funkcjonować? Co jeśli to gówno... - popukał się po czole - ...zaatakuje silniej i pewnego dnia cię uderzę, albo co gorsza... nie poznam? - wyciągnął dłoń i chwycił delikatnie jej rękę, tą którą wcześniej zabrała. Obrócił ją by przyjrzeć się temu, co chciała ukryć.
Na jej przedramieniu widniał piękny malunek, tatuaż. Bane był przekonany, że wykonała go sama. Uniósł wolną dłoń i przejechał palcami po liniach, przyglądając się dziełu.
- Ciekaw jestem, co oznacza. - powiedział cicho, jakby do siebie ale nie zadał konkretnego pytania. Przez chwilę siedział w milczeniu, badając tatuaż nie tylko wzrokiem ale i dotykiem. Julia dorastała, z każdym dniem piękniała, rosła jej wiedza i doświadczenie. Dojrzewała.
- Chciałbym być dla ciebie oparciem, ale chyba nie potrafię. Chyba nigdy nie potrafiłem. - puścił jej rękę ale nie podniósł spojrzenia - Chyba nawet nigdy porządnie się nie starałem, przekonany o tym, że przecież jestem wspaniały i wszystko przyjdzie samo. Przepraszam. - mówił z pokorą - Nie mogę obiecać, że się zmienię na lepsze. Ostatnio zdarzyło się... wiele złego. - uciekł wzrokiem w bok - Pewnie nigdy nie odkupię swoich win. Nigdy nie zmażę krwi z moich rąk. Ale może kiedy zatracę się w pracy, będę mógł przynajmniej oszukiwać samego siebie i moje otoczenie, że wszystko jest w porządku. - uśmiechnął się smutno i podniósł twarz. Jego oczy były zmrużone, bo nie chciał pokazać, że cały ten wywód naprawdę go bolał i prawie doprowadzał do łez.
- Jeśli chodzi o pracę na nowym stanowisku... Oprócz tytułu, będziesz miała też większą odpowiedzialność. Dotąd wszystkie twoje poczynania podlegały pode mnie i w razie problemu ja musiałem tłumaczyć i próbować odkręcić całość. Na szczęście nigdy do niczego takiego nie doszło... - uśmiech złagodniał - Chciałbym cię jakoś docenić. Obecnie nie mogę w inny sposób. Jeśli się zgodzisz, obsypię cię prezentami, jak dawniej, ale chyba nie o to chodzi... Chyba lepiej, bym dał ci możliwość rozwijać się i decydować o własnym losie.
Rozmowa zeszła na ojca i Bane wysłuchał tego co miała do powiedzenia. Prawdę mówiąc chciał ją przytulić, jak dawniej, ale nie było to w tej chwili wskazane. Chciał okazać jej szacunek, pokazać, że słucha i rozumie a nie tylko domagać się cielesnej bliskości. Zbyt wielką krzywdę jej uczynił, nie mógł wymagać wybaczenia.
- A czego ty potrzebujesz? - zapytał wprost, ale na tyle łagodnym głosem by nie atakować dziewczyny. Chyba pierwszy raz pytał o jej potrzeby. Czy nie taki powinien być od początku? Wyrozumiały, zainteresowany, empatyczny?
Cyrkowiec przyglądał się Lisiczce i zatęsknił do tamtych dni, kiedy wszystko było prostsze. Kiedy wydawało mu się, że może żyć normalnie, w normalnym związku. Kiedy zapomniał o tym, co mu uczyniono, jak bardzo go zmieniono.
Cóż, wyglądało na to, że tamte dni bezpowrotnie minęły.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Pią 3 Maj - 0:13
Nie odpowiedziała na jego pytanie. Spuściła tylko wzrok. Byli do siebie podobni. Żadne z nich nie chciało się przyznać do tego jak się czuje. Jakie ma słabości.
Z trudem powstrzymywała łzy. Wpatrywała się uparcie w podłogę. I co miała teraz mu powiedzieć? Nie wiedziała... - myślałam, że nieudane eksperymenty powinny trzymać się razem... - powiedziała cicho. Nawet nie wiedziała czy powiedziała to na głos, czy w ogóle ruszyła swoimi ustami? A może to było tylko w jej głowie? Nie miała pojęcia. Bała się jednak na niego spojrzeć.
Spojrzała na tatuaż. Ciernia...małego lisa z poszarpanymi skrzydłami. Kroplę krwi, skapującą z pęku róży...oraz mały napis na jednym z pnączy tuż pod liskiem - pokazuje jak się czuję...choć lis powinien być martwy - powiedziała głosem wypranym z emocji i gdy tylko puścił jej rękę, odsunęła ją.
Czyli po prostu chce się zatracić w pracy? W sumie co za różnica... po prostu będą się mijać na korytarzach, wymieniać uprzejmości i tyle.
Nic nie mówiła. Co miała powiedzieć? Jak to miała skomentować? Spoglądała tylko przed siebie masując ozdobiony nadgarstek.
Podniosła na niego wzrok dopiero, gdy zaczął mówić o pracy. Jej oczy nie lśniły, nie były takie wesołe jak jeszcze jakiś czas temu. Nie było w nich woli walki...nie było nic. Nie miały w ogóle wyrazu. Przytaknęła głową - rozumiem...ale muszę się zastanowić - powiedziała krótko - i nie chcę, żadnych prezentów, ani dowodów doceniania mnie... - pracowała by nie myśleć o swoich problemach...by inne istoty nie straciły nikogo bliskiego tak jak ona to zrobiła.
Postawiła bardziej uszy i spojrzała na niego zaskoczona. Czego ona potrzebowała? - na pewno nie Kayla, awansów czy prezentów - powiedziała cicho. Wstała i wzięła kubki, musiała coś robić. Zaczęła je myć - potrzebuję kogoś, komu mogę się zwierzyć, do kogo mogę się przytulić...spędzić miło czas... - spojrzała na niego, a w jej oczach zbierały się łzy - wiesz jak trudno patrzy się na pary, które cieszą się, że są razem? Które do siebie wracają? Witają, bo coś się stało? Chce się cieszyć ich szczęściem...ale nie potrafię. Potrzebuję kogoś kto mnie rozumie...kto mnie zna...kogoś...kto...   - wróciła wzrokiem do kubków Bane potrzebuję Ciebie…...   powiedziała ale tylko w myślach…- z resztą co za różnica czego ja chcę! - podniosła głos, a po jej policzkach łzy ciekły już ciurkiem - Wszyscy i tak wiedzą to ode mnie lepiej. Jestem tylko głupią nastolatką i co chwila ktoś mi to udowadnia. Tylko słyszę, ale jestem z Ciebie dumny, a to, a tamto...a widzę, że sobie radzisz, ale chcę Cię odciążyć, nie chcę Cię obarczać swoimi problemami...ale nikogo tak naprawdę nie interesuje moje zdanie...uważają, że wiedzą więcej...co więc za różnica czego ja potrzebuję - oparła się o zlew i po prostu rozpłakała. Miała dość udawania silnej. Miała dość wszystkiego. Najchętniej po prostu by zniknęła...ale wtedy by uciekła...od wszystkiego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Pią 3 Maj - 16:14
Słowa Julii bolały a kiedy powiedziała o martwym lisie, Bane spojrzał na nią zaskoczonym wzrokiem. Było aż tak źle? Doprowadził tą biedną dziewczynę na skraj? Może... A co jeśli to już depresja?
Nie bardzo wiedział co powinien powiedzieć, co powinien zrobić. Nie przypuszczał, że wyrządził jej aż taką krzywdę. Sądził, że Julia szybko zapomni o wszystkim, otrząśnie się z zauroczenia i będzie żyć jak dawniej. A może jej uczucie było naprawdę szczere i prawdziwe? Jak na swój wiek była bardzo dojrzała, może skrzydlata wykształciła w sobie już na tyle dorosły charakter by wiedzieć, kiedy kocha prawdziwie?
Faktycznie mówiła mu, że on jedyny znajduje się w jej kręgu zainteresowań. Wtedy myślał, że to tylko słowa. Miał ją za nastolatkę, zupełnie nie przygotowaną i niezdecydowaną. Nie brał jej słów na poważnie a jedynie jako fanaberię. Szkoda, że był tak ślepy.
Potok słów który nastąpił w kolejnej chwili sprawił, że poczuł ogromny ból. Emocje, które nie tak dawno wtłoczył w niego siłą Dyster, teraz odżyły i Bane ponownie poczuł, jakby się dusił. Nie chciał jednak okazywać słabości, nie chciał łapać się za serce, odgrywać histerii. Krzyk cisnął się na usta, dlatego Cyrkowiec przygryzł warki i po prostu patrzył na Julię, hamując się tak mocno, jak tylko umiał.
Emocje wzburzyły huragan w jego głowie, nie bardzo wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. W tej chwili najmocniejszym uczuciem był żal, wzmożony dawką magii która pomieszała mu zmysły. Wtedy czuł, że mała Marionetka robi spustoszenie w jego głowie i wiedział, że już nigdy nie będzie tak stabilny jak kiedyś. Nie wiedział jednak kiedy nastąpią momenty jego słabości i jak będzie to wyglądało.
Kiedy tylko wstała i odwróciła się od niego, pochylił się i złapał głowę między dłonie. Wpił paznokcie w boki, wplatając palce w białe jak śnieg włosy. Zamknął oczy, zaciskając je mocno i zagryzł zęby. Niech ten żal, niech smutek i spotęgowany tymi emocjami ból wreszcie odejdzie. Jak może odpokutować?
Kiedy skończyła mówić i rozpłakała się na dobre, poczuł ogromną chęć by do niej podejść i by po prostu ją przytulić. Nie wiedział, czy powinien. Może powinien zostawić ją, dać jej spokój, przeczekać... Ale ile można czekać? Ona była na skraju wyczerpania. Już sam jej widok bolał jak cholera, bo była jak cień. Przemykała między salami nieobecna, ledwo żywa.
Wstał i ledwo panując nad rozpaczą, podszedł do niej wolnym krokiem. Stała tyłem i początkowo po prostu chciał zająć miejsce obok, ale emocje wzięły górę.
Objął ją, zamykając w swoich silnych ramionach, pozwalając żeby płakała przy nim. Nie sama. Ona nie może być sama.
- Spróbuję cię poznać. Spróbuję zrozumieć. - powiedział cicho, przytulając dziewczynę - Otworzę oczy na twoje problemy. Usłyszę twój głos, płacz. Jeśli będziesz w potrzebie, będę obok, jeśli zaś będziesz potrzebowała odpoczynku, zapewnię ci go, oddalając się na stosowną odległość ale nigdy nie odchodząc. Nie porzucę cię. Nie wygonię. - dodał i pochylił się, by oprzeć nos między jej uszami i pocałować we włosy - Próbowałem... ale nigdy nie pozbyłem się uczucia do ciebie. Nie mogę jednak wymagać byś znowu mnie przyjęła. Nie po tym, co ci zrobiłem. - pióra jej skrzydeł były takie miękkie i przyjemne w dotyku, dlaczego wcześniej tego nie zauważył? - Chcę wiedzieć czego pragniesz, bo jesteś dla mnie bardzo ważna. Jeśli chcesz byśmy... znowu spróbowali... - zająknął się bo nie wiedział, czy powinien teraz o tym mówić - …ale powoli i spokojnie... tak, jak należy... będę szczęśliwy mogąc dać ci szczęście. A przynajmniej tego spróbuję.
Nie zamierzał jej puszczać, nawet jeśli oponowała, nawet jeśli chciała się wyrwać. Wredotek podfrunął i wylądował na podłodze. Podszedł do Julii i usiadł przy jej nogach, patrząc w górę, zaniepokojony płaczem. Mała łapka oparła się na jej łydce, jakby stworek chciał ją jakoś pocieszyć, jakoś pomóc.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Pią 3 Maj - 18:41
Płakała. Nie umiała już nad tym zapanować. Łzy kapały z jej oczy na blat. Nie miała już na nic siły.
Spięła się cała i otworzyła szeroko oczy, gdy poczuła tak bardzo znajomy i upragniony dotyk. Ten znany zapach, za którym tęskniła. To jednak jej nie uspokoiło. Rozkleiła się jeszcze bardziej i zgięła lekko w pół. Oplotła dłońmi jego ramiona i wbiła w nie lekko swoje pazury. Nie potrafiła się uspokoić. Nie chciała by ją puszczał.
Słuchała jego słów, nie mogąc w nie uwierzyć - kłamiesz...znowu mnie okłamujesz - załkała. Naprawdę było z nią źle, ale dopiero teraz nie wytrzymała. Pękła. Chciała tak bardzo, żeby to się skończyło. Żeby to wszystko było tylko złym snem.
- Skąd...skąd mam wiedzieć, że to się nie powtórzy...skąd mam wiedzieć, ze jeśli znów Ci zaufam....że jak znów wyjdę to nie poczuję znów tego co ostatnio.... - mówiła urywanie, łkając co chwilę. Cała się trzęsła z emocji i mężczyzna mógł poczuć, że ledwo stoi na nogach. Że zaczyna mu się trochę osuwać - jeśli to się znów powtórzy...nie przeżyję tego...nie chcę nikogo więcej stracić...nie chcę znów stracić ciebie... - zacisnęła mocniej palce na jego rękach. Bała się. Naprawdę się bała.
Dlaczego...Dlaczego nie mogła być szczęśliwa. Dlaczego nie mogła mieć normalnego życia...Tylko tego chciała. Móc się normalnie zakochać, mieć dom...mieć kogoś bliskiego. Ale nie mogła...los jej na to nie pozwalał.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Pią 3 Maj - 19:34
Była... chudsza niż zapamiętał. Kiedy ją objął, wyczuł wystające żebra, wklęsły brzuch. Nie była jeszcze wychudzona, ale na pewno było jej mniej niż ostatnio kiedy pozwoliła się przytulić. Jak mógł nie zauważyć?
Powtarzał się scenariusz z dawnych lat. Po raz kolejny Bane tracił osobę, którą kochał. Dziewczyna marniała w oczach, a on mimo chęci nie mógł pomóc. Dużo zależało od niej samej, o ile nie większość.
Zapewnienia o tym, że nie kłamie nic by tu nie dały. Rozumiał, dlaczego tak reagowała i nie zamierzał teraz jej atakować. Dlatego po prostu milczał, ściskając ją i pozwalając, by wbijała paznokcie w jego ramiona. Jej zapach... tak znajomy i upragniony, owionął jego twarz kiedy schował ją w jej włosach. Nie zamierzał jej puścić, mało tego, ścisnął jeszcze mocniej jakby się bał, że dziewczyna go odtrąci.
- Musisz zrozumieć, zrobiłem to ze strachu. - wyszeptał - Nie chcę, byś cierpiała przez moje wybryki, przez moje humory. Wolałem cię odtrącić dla twojego dobra. Nie przypuszczałem, że w ten sposób odcinam ci skrzydła. Odbieram radość z życia. - zamknął oczy, wtulając twarz w rude kosmyki - A teraz jestem tutaj. Z tobą. Jestem i nie zamierzam odejść. Chcę, żebyś znowu się szczerze uśmiechała, dobrze wysypiała, jadła ze smakiem... Byś żyła. Pozwól i powiedz, jak mogę ci pomóc.
Wredotek był zaniepokojony dlatego zaczął obchodzić nogi pary ale po chwili wskoczył na blat i usiadł tuż przed Julią, popiskując cicho. Nie rozumiał jej płaczu, był tylko zwierzęciem ale chciał powstrzymać negatywne emocje, bo zwierzęta je wyczuwają.
Niechniurka zaczęła ocierać się jak kot o rękę skrzydlatej, delikatnie polizała jej skórę chcąc odwrócić jej uwagę od Bane'a, który to był w tej chwili powodem płaczu. Po raz kolejny.
- Ccciii, malutka, nie płacz już. - mężczyzna ucałował jej włosy - Nie jestem wart tylu łez, zbyt wiele już ich wypłakałaś. Nie cofnę tego, co powiedziałem, nie pozbędę się blizn jakie pozostawiły rany które ci zadałem. - dodał cicho - Nie mogę też obiecać, że się zmienię. Dalej pewnie będę chlać na umór, chociaż nigdy się nie upiję. Dalej pewnie zdarzy mi się skoczyć w bok, bo czasami muszę odreagować... Ale emocjonalnie jestem związany tylko z tobą. - przytulił ją, oplatając ciaśniej - Zawsze byłem, odkąd spotkaliśmy się na placu zabaw. Wtedy byłem wujkiem, potem zboczeńcem który postanowił się do ciebie dobrać... - parsknął cicho - ...potem sądziłem, że jestem gotów na związek, następnie zauważyłem, że cię wyniszczam. Ja i moje przyzwyczajenia. Jestem ciężki z charakteru no i grubo starszy. Dlatego postanowiłem, dla twojego dobra, odepchnąć cię. Dać ci wolność, nawet za cenę chwilowego bólu. Ale ten ból trwał za długo. - otarł się policzkiem o rudą czuprynkę - Może jeśli zaczniemy znowu... ale tym razem powoli... Jeśli oczywiście chcesz. Wiem, nie ufasz mi, masz do tego prawo. Ale nie dowiemy się, czy będzie nam razem lepiej, jeśli nie spróbujemy.
Blat był już cały mokry od jej łez, Bane chciał ją jakoś pocieszyć bo ciężko mu było na sercu z tym, że płakała przez niego po raz kolejny. Puścił ją i delikatnie obrócił, by stanęła do niego przodem.
- Chodź, usiądziemy. Zrobię kolejny kubek kakao, albo co tylko chcesz. Odpoczniesz trochę. - stwierdził z bladym uśmiechem - Nie musisz nic deklarować w tej chwili. Jesteś w złej kondycji, potrzebujesz oddechu. Prawdopodobnie teraz, kiedy ja zarządzam, początkowo będzie nam wszystkim ciężej bo wyszedłem z wprawy... Ale damy radę. Poproszę Jana żeby ci trochę odpuścił, kiedy jesteś wypoczęta i w dobrym humorze, pracujesz lepiej. - jeśli pozwoliła, poprowadził ją na kanapę i tam usadził. Sam wrócił do aneksu, dokończył mycie kubków i ponownie zagotował wodę i mleko. Przechodząc, poczochrał Wredotka który fuknął na niego, niezadowolony i poleciał do Tulki.
Bane wykorzystał chwilę i szybko pobiegł na górę, po koc. Zniósł go i bez ostrzeżenia, okrył nim Julię, opatulając szczelnie. Posłał jej uśmiech.
- Nie mam co prawda pianek... - stwierdził łapiąc się pod boki i patrząc na kuchnię - Ani czekolady... Ale jutro zrobię zakupy to wtedy zafunduję ci prawdziwy relaks. Przyniosę też książki, tylko powiedz mi co lubisz czytać. Albo nie! Kupię nowy szkicownik i może pouczysz mnie rysunku? - chciał za wszelką cenę odwrócić jej uwagę od płaczu i złych emocji. Może to głupie, ale naprawdę chciał, żeby się do niego uśmiechnęła. Chociaż ten jeden raz.
Woda zagotowała się, podobnie mleko i mężczyzna ponownie przygotował gorące napoje. Przyniósł dziewczynie kubek pełen parującego kakao a sam usiadł obok, z kubkiem kawy. Lubił kawę sprowadzaną dla Kliniki, była przepyszna.
- Albo może chciałabyś wyżyć się na mnie i potraktować igłą? - zmrużył oczy z uśmiechem - Wytatuować mi coś głupiego w ramach zemsty? Jutro będzie twój dzień! Co ty na to?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Pią 3 Maj - 23:26
- Bo teraz jestem szczęśliwa jak nigdy - powiedziała cicho. Powoli uspokajała płacz. Już nie łkała. Oczy ją piekły. Teraz wydawały jej się suche. Wpatrywała się w sobie tylko znany punkt.
Zamknęła oczy. Wysypiała się? Kiedy ostatni raz dobrze spała? Jadła ze smakiem? Czy tak naprawdę go czuła ostatnio? Czy tylko mówiła, że jej coś smakuje, by nie wzbudzać podejrzeń? Szczerze się uśmiechała..... - za dużo ode mnie wymagasz - odpowiedziała na to. Sama nie miała pojęcia jak lekarz może jej pomóc.
Nieświadomie zaczęła głaskać Niechniurkę, nawet nie zwracając na nią uwagi. Zamknęła oczy i starała się już całkiem uspokoić.
Nie może usunąć blizn? To marny z niego chirurg plastyczny. A ponoć był najlepszy w swoim fachu...
Spięła się znowu, a jej piórka się napuszyły - ale czemu to utrzymujesz w tajemnicy i potem udajesz, że nic się nie stało? Jednocześnie całkowicie ignorując to co Ci przesyła blaszka? - zapytała głosem wypranym z emocji. Doskonale pamiętała tamten dzień. Jak musiała udawać przed Jocelyn, że wszystko jest w porządku, jednocześnie doskonale odczuwając jak Bane ją zdradzał w Klinicznej Izolatce. Wzięła kilka głębszych oddechów.
Czy na pewno chciała zaczynać to odnowa? Przechodzić przez to wszystko? Owszem...za bardzo się pospieszyli...ale nie wiedziała, czy chce znów próbować...w szczególności, że wiedziała, że nie będzie jej wierny. Nie miała na co liczyć.
Odwróciła się do niego, ale nie patrzyła mu w oczy. Jej własne były puste. Po prostu...nie potrafiła już czuć nic dobrego. Czuła się okropnie...i tak bardzo bezsilnie.
Zamknęła oczy, ale pozwoliła się poprowadzić na kanapę. Znów ktoś musiał się nią zajmować. Znów ktoś traktował ją jak jajko...Dlaczego zawsze się to tak kończyło? Przyjęła koc i podkuliła nogi. Otuliła się miękkim materiałem, wtulając się w niego. Był naprawdę przyjemny i mięciutki. Przymknęła oczy i wtulała policzek w polar. Uwielbiała to uczucie i trochę pomogło jej to się ogarnąć.
Spojrzała na niego, zmęczonym wzrokiem - nie musisz - powiedziała cicho - za chwilę mi przejdzie i będę mogła wrócić do pracy - powiedziała i wpatrywała się w kakao na stole. Nie za bardzo miała na nie ochoty. Ale wiedziała, że powinna opróżnić kubek. Ale to może zaczekać.
Słysząc o tatuażu lekko się ożywiła - i mogłabym zrobić jaki i gdzie chcę? - zapytała. Miała pomysł. Ciekawe czy by się mu spodobał. Ciekawe czy go zrozumie. Ale to nie było istotne, ważne, że ona będzie wiedziała.
Siedziała cicho i sięgnęła w końcu po kubek - Bane...ja chcę spróbować...ale się boję - powiedziała, nie patrząc na niego - chcę też spróbować pracować na nowym stanowisku...ale co jeśli coś zepsuje? Coś zrobię nie tak? - zapytała i upiła trochę napoju. Naprawdę nie czuła smaku. Westchnęła smutno i podmuchała zawartość, patrząc jak jasna pianka kręci się w sobie tylko nieznanym celu.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 0:11
Było mu źle z tym, że Julia była tak nieszczęśliwa. Próbował jakoś ją pocieszyć, dać do zrozumienia, że będzie się starał zmienić... po raz kolejny. Kogo on chciał oszukać? Chyba tylko samego siebie, bo przecież ona już się na nim poznała.
Ale tym razem naprawdę miał gorącą nadzieję, że mu się uda. To co się stało, już się nie odstanie ale należy żyć dalej. Doskonalić się.
- Bo jestem idiotą. - powiedział wprost, szczerze i bez ogródek. Nie miał lepszego wytłumaczenia, z resztą, czy cokolwiek by to zmieniło? Tylko do niej należała decyzja, czy mu wybaczy, czy będzie chciała spróbować znowu.
Związek ze starszym facetem, który ma ogromny bagaż przeżyć niekoniecznie dobrych i sam też jest trudny, z zasady nie miał racji bytu. Bane nie starał się specjalnie, bo sądził, że jest idealny i wszystko samo wyjdzie. Przekonany o swojej zajebistości po prostu pozwalał Julii pławić się w jego blasku, nie zwracał uwagi na sygnały jakie dawała, nie widział kiedy dziewczyna podupadała na duchu. Ignorował jej potrzeby skupiając się jedynie na cielesności.
Nie tędy droga.
Nie chciała kakao. Białowłosy zmartwił się ale nie nalegał, po prostu odstawił kubek na stolik. To było głupie - chciał zmazać winy gorącym napojem? To nie takie proste.
Usiadł obok, gotów na kontynuowanie rozmowy. Otuliła się kocem co było dobrym sygnałem, potrzebowała odpoczynku.
- Tu nie chodzi o powrót do pracy. - żachnął się - Chodzi o to, żebyś dobrze się tu czuła. Nie musisz lubić tego miejsca, nie musisz nawet lubić personelu... Ale nie chcę, byś czuła się jak niewolnik. - wyjaśnił cierpliwie.
Na wieść o tatuażu ożywiła się czym wywołała u niego uśmiech. Pokiwał głową ale już po chwili zaśmiał się zakłopotany, drapiąc się po tyle głowy.
- O ile nie będzie to penis na czole... - powiedział z nadzieją, że skrzydlata nie wybrała już tego wzoru i miejsca - Albo wulgarny napis na tyłku w stylu "Lubię (w) kakao." - zaśmiał się - A co do nowego stanowiska... Jeśli chcesz, mogę ustanowić najpierw okres próbny z ograniczoną odpowiedzialnością. Spróbujesz jak to jest, sprawdzisz czy odpowiadają ci warunki. Oczywiście zawsze możesz prosić o pomoc, to nie powód do wstydu. - wzruszył ramionami - Będziesz otrzymywać większą pensję, dostaniesz ładny kitel i własny stetoskop. No i wyślemy cię na kilka wizyt domowych, jeśli oczywiście wyrazisz zgodę. - posłał jej łagodny uśmiech - Jeśli okaże się, że nie odpowiada ci to stanowisko, będziesz mogła zrezygnować i wrócić na poprzednie. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Wredotek wdrapał się na oparcie kanapy i usiadł tuż obok twarzy Tulki. Poczuwał się do roli obrońcy i gotów był zaatakować każdego, kto będzie niepokoił jego skrzydlatą koleżankę. Swoją drogą... dlaczego nie przyprowadziła Kropeczki? Zwierzak powęszył chwilę w powietrzu jakby jej szukał, ale nie znalazł jej zapachu, dlatego skulił się na kot, pozostając na warcie przy Lisicy.
- Czy mógłbym...coś dla ciebie zrobić w tej chwili?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 0:50
Westchnęła ciężko - a czy ja powiedziałam, że nie lubię tu pracować, albo, ze czuję się jak niewolnik? - zapytała i spojrzała na niego - owszem...ostatnio miałam za wiele spraw na głowie...całe szczęście, że są tutaj też Marionetki...ale sama chciałam tutaj pracować i doskonale wiem, że to czy kogoś lubię nie ma tutaj znaczenia - mówiła szczerze.
Zaśmiała się krótko. Ale nie trwało to za długo. Szybko znów przygasła, otulając się bardziej kocem. Trochę było lepiej. Pokręciła też głową, dając znać, że nie będzie to nic takiego. Miała plan, ale nie chciała go zdradzić. Był to tatuaż, który będzie miał dla niej sporą symbolikę, ale jednocześnie nie będzie on się rzucał w oczy ani też mówił nic złego.
Musiała się zastanowić - jeśli...przyjmę tę propozycję...będę mogła zająć się Joce sama? - spojrzała na niego z nadzieją - obecnie Ty powinieneś być jej lekarzem prowadzącym...ale zdaje mi się, że ona nie będzie z tego zadowolona - westchnęła smutno. Przynajmniej tak mogła jej pomóc. Może choć trochę poprawią się ich stosunki?
Spojrzała za okno. Już trochę tutaj siedziała - czy...mógłbyś posłać kogoś ze śniadaniem dla Jocelyn i Kayla? Powinnam tam wrócić...ale - spuściła wzrok i poprawiła się pod kocem - chciałabym jeszcze posiedzieć - przyznała. Nie spała ostatnio prawie w ogóle. Pierwszy raz usiadła na spokojnie. Wyrzuciła z siebie emocje i teraz czuła się trochę senna. Czuła się teraz spokojnie...bezpiecznie. Do tego jakoś nie miała jeszcze ochoty wracać tam. Wiedziała, że Joce nie będzie zadowolona z tego, że Kayl chce zostać...i jeśli on jej powie, że to ona spróbowała go zmienić w Opętańca to na pewno szykuje się kolejna kłótnia. Nie miała na to siły.
Sięgnęła ręką i pogładziła Wredotka pod bródką - jutro przyniosę Kropkę i będziecie mogli się pobawić - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Upiła trochę kakaa. Postanowiła korzystać, póki mogła...

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 16:58
Czasami wystarczy posiedzieć przy drugiej osobie, żeby poczuć się lepiej. Nie wymagał, żeby Julia skakała teraz z radości, ale czuł, że rozmowa im pomoże. Coś zmieni. Ciężko spodziewać się natychmiastowej poprawy.
- Eee… Czemu nie. - powiedział, ale nie do końca był pewien, czy powinien się na to zgadzać - Myślę, że takie rozwiązanie będzie najbezpieczniejsze. Jocelyn mnie nie znosi. - uśmiechnął się lekko - Tak już bywa. Z resztą nie dziwię jej się. Konflikt charakterów.
Nigdzie im się nie spieszyło, równie dobrze mogli tak przesiedzieć do końca dnia ale... kto wtedy zajmie się siostrą Tulki? W Klinice pracowały też Marionetki ale bez konkretnego polecenia, nie zrobić nic poza codzienne czynności. Dlatego Jocelyn mogła liczyć na wymianę kroplówki, zmienianie opatrunków ale nikt jej nie poskłada.
- Pozwolisz jednak, że na początku będę w pobliżu. - zaproponował - Nie tyle po to, żeby cię kontrolować, co żeby w razie czego służyć radą. Wiesz, żebyś nie musiała szukać mnie na drugim końcu Krainy Luster. - dodał i posłał jej uśmiech - Rozumiem więc, że się zgadzasz? Przynajmniej wstępnie. To znaczy, że chyba powinienem przynieść ci kitel.
Tak jak powiedział, tak zrobił. Przeprosił na chwilę i wyszedł, nie było go tylko chwilkę. Wrócił z czyściutkim kitlem w rozmiarze S i wręczył dziewczynie z uśmiechem.
- Proszę. Od dzisiaj dołączasz do załogi Kliniki jako Lekarz Pierwszego Kontaktu. - powiedział uroczyście - Oczywiście zawsze możesz zrezygnować. Daję ci tę możliwość.
Ponownie klapnął na kanapę i zabrał się za swoją kawę. Nie zmuszał Julii do rozmowy, jeśli będzie chciała to podejmie jakiś temat. I tak za chwilę będą musieli wracać do pracy, Joce już wystarczająco długo rozmawiała z ojcem. O ile się jeszcze nie pozabijali.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 17:17
Uśmiechnęła się niepewnie. Widziała, że sam nie jest pewny tego co powiedziała. Nie był pewny czy się zgadzać. Czyli jednak jej na tyle nie ufał? Spuściła trochę smutno wzrok.
Wzruszyła ramionami - i tak byś pewnie patrzył mi na ręce...choć nie wiem co byś chciał przy Joce sprawdzać - spojrzała mu w oczy - Joce miała złamaną kostkę i poharataną, a dodatkowo poparzone i ręce i nogi...ale jest to już wyleczone. w jej teczce są zdjęcia kości, jeśli chcesz sprawdzić efekt przed i po. Teraz musi tylko się uspokoić i nabrać sił...może tym razem nie wyjdzie tak szybko, bez polecenia lekarzy - westchnęła.
Przytaknęła głową. Nie była pewna swojej decyzji ale cóż...jak nie spróbuje to się nie dowie.
Czekała na Bane'a stresując się trochę. Czy na pewno zasługuje na kitel? Czy sobie poradzi w tej roli. Wzięła Wredotka na kolana i drapała go za uszkami oraz po grzbiecie. Gdy jednak wrócił przyjęła kitel - ja.. się postaram - powiedziała, przyglądając się materiałowi. Będzie musiała zrobić ot... - długo to planowałeś? - zapytała zauważając, że kitel jest już do niej przystosowany. Uśmiechnęła się i wstała. Niepewnie wstała i przymierzyła - i jak wyglądam? - zapytała, delikatnie się uśmiechając.
Po chwili jednak coś sobie przypomniała. Podeszła do niego i dość mocno uderzyła go pięścią w ramię - to za czytanie prywatnych korespondencji - powiedziała i zdjęła kitel, po czym przewiesiła go przez oparcie kanapy. Nie chciała go za bardzo wymiąć, poza tym i tak musiała się przebrać zanim pójdzie do Jocelyn.

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 21:41
Dywany położone na podłodze klinicznych korytarzy tłumiły jego kroki. Szedł w ciszy, a spojrzenie jego czerwonych oczu wbite było gdzieś w niebyt.
Czy coś się zmieniło? Świat nie zginął i nie spłonął, a na niebie dalej świeciły te same gwiazdy, co wczoraj czy sto lat temu. Czy na cokolwiek liczył, czegoś pragnął albo pożądał? Przecież był marionetką. Zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń, wiedział, że para-emocje, które odczuwa są tylko wytworem jego uszkodzonego „ja”. A może nie?
Zatrzymał się i wyjął z kieszeni notatnik. Otworzył go na pierwszej wolnej stronie i napisał trzy słowa:
„Kim ja jestem?”
Zamknął go, i razem z piórem schował do wewnętrznej kieszeni garniturowej marynarki.
Zastanawiał się, czy gdyby wtedy postąpił inaczej, to teraz wszystko byłoby inne? Czy mógłby liczyć na to co mu obiecano? Niestety, samodzielnie i w pełni świadomi podjął taką a nie inną decyzję, i teraz musiał liczyć się z konsekwencjami swoich działań.
Dlaczego to zrobił? Przecież był marionetką. Nie odczuwał emocji. Nie wiedział, bo i czemu miał wiedzieć, czym jest współczucie, żal albo miłość. A może nie? A może był wyjątkowy?
Pokręcił lekko głową i poprawił okular, które w jego mniemaniu zsunęły się z nosa.
Spokojnie ruszył przed siebie. Nie spieszył się.
Gdy stanął przed drzwiami pokoju Bane’a strzepnął z ramion i klap marynarki niewidzialne pyłki i zapukał do drzwi. Odczekał przepisowe 10 sekund, po czym otworzył drzwi i wszedł do środka.
Bane siedział na kanapie i trzymał w rekach kubek z jakimś napojem, obok niego siedziała opatulona kocem Julia a koło Julii biała chimera należąca do Bane’a.
Podszedł na odległość około pięciu lub sześciu kroków od siedzących.
- Dzień dobry Panie Dyrektorze – powiedział typowym dla siebie pozbawionym emocji głosem - Witaj Julio.
Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. Tu też zasadniczo nic się nie zmieniło. Przeniósł wzrok na twarz Bane’a, ale celowo zignorował pozostałości po zadrapaniach. Oczy Jana Sebastiana wydawały się nieco bardziej matowe, ale mogła to być tylko kwestia padania promieni słonecznych.
- Panie Dyrektorze, powinien pan jak najszybciej zapoznać się z dokumentacją techniczną i administracyjną Kliniki, raportem finansowym, kartoteką personelu oraz wyznaczyć zakres prac i celów na najbliższy trymestr. – powiedział spokojnie wyciągając z kieszeni marynarki notatnik z piórem i otwierając go na jednaj z zapisanych stron. Nawet nie zerknął do notatnika. Wyglądało na to, że wszystko co zostało zapisane na stronie ma w głowie - Ponadto w najbliższym czasie, to jest w okresie najbliższych trzech dni do tygodnia, wymagane będzie: uzupełnienie zapasów środków opatrunkowych, leków przeciwbólowych, płynów infuzyjnych i zutylizowanie przeterminowanych medykamentów oraz odpadów klinicznych, dokonanie inwentaryzacji leków ścisłego zarachowania lub ponowne opracowanie listy tychże, opracowanie nowego kanału dystrybucji usług, sprawdzenie i zaktualizowanie regulaminu placówki medycznej oraz rozwiązanie kwestii zaopatrzenia kuchni klinicznej. – obrócił stronę w notatniku ale w dalszym ciągu wpatrywał się w Bane’a - ponadto musi pan zająć się wydaniem dyspozycji ogólnych i szczegółowych odnośnie gospodarowania środkami finansowymi placówki medycznej, weryfikacją wysokości świadczeń i uposażeń pracowników i współpracowników Kliniki, w następnej kolejności należy rozważyć kwestię utworzenia funduszu pracowniczego oraz budowę nowych lub modernizację już istniejących obiektów na terenie posiadłości. – powiedziawszy ostatnie słowa poprawił okulary i przeniósł wzrok na Julię.
- Julio, chciałem zapytać czy skoro nie mieszkasz już w Klinice i wynajmujesz samodzielnie mieszkanie, to starcza ci pieniędzy na życie? – powiedział wyjmując zza pazuchy umowę Julii podpisaną jeszcze przez Anomandera.
Uniósł ją nieco w górę jakby czytał ja dokładnie a następnie lekko uchylił usta. Na pergamin strzyknęła niewielka struga ognia. Nim ktokolwiek zareagować płomień objął umowę, a to co z niej zostało Jan Sebastian zacisnął mocno w garści.
Spojrzał najpierw na spalony papier a następnie na siedzących.
-   Apsik…. Zimno tu – powiedział nie siląc się nawet na to by brzmiało to jak kichnięcie - Panie Dyrektorze, bardzo przepraszam, ale  w wyniku nieprzewidzianych komplikacji, w trybie pilnym musi Pan zawrzeć nową umowę pomiędzy Panna Julią Renard a Kliniką reprezentowaną przez Pana. Żeby Pana nie fatygować pozwoliłem sobie przynieść pergamin, lak, pieczęć kliniczną oraz utensylia do topienia laku.
Powiedziawszy to wyjął z lewej, wewnętrznej kieszeni marynarki wspomniane artykuły.
- Jeśli mnie pamięć nie myli, poprzednia umowa Julii opiewała na 200 złotych monet za 30 dni pracy. – powiedział spokojnie i bez emocji nanosząc na pergamin odpowiednie prawnicze formułki.
Zresztą Bane nie miał prawa wiedzieć o tym, na ile opiewała umowa Julii. Dziewczynie, skoro chciała mieszkać sama, należało się godne wynagrodzenie za pracę. Może jak zacznie lepiej się odżywiać, to będzie mniej słabowita?
Jan Sebastian skończył zapisywać i podsunął Bane’owi dokument z lukami na określenie stanowiska i wynagrodzenia zasadniczego. O całej reszcie Pan Dyrektor będzie decydował sam.
Wycofał się na poprzednio zajmowane miejsce.
Wyjął notatnik, poprawił okulary i coś w nim przeczytał oraz zanotował.
- Panie Dyrektorze, chciałbym jeszcze prosić o zwrot chusteczki. – dodał jakby mimochodem.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Sob 4 Maj - 22:42
- To nie jest kwestia zaufania. Po prostu początkowo musisz mieć nad sobą kogo, kto będzie obok. Wolę to być ja a nie Jan, z nim przecież nie masz dobrych układów. - powiedział i upił trochę kawy. Kolejnej kawy.
Przez chwilę po prostu patrzył na ciemny napój w swoim naczyniu i słuchał dziewczyny, odbierając raport dotyczący stanu zdrowia Jocelyn. Był zaskoczony tym, że ze wszystkim już się uporano, ale zastanawiała go jeszcze jedna kwestia.
- A co z jej skrzydłami? - zapytał - Nie wyglądały najlepiej.
Jej reakcja na kitel sprawiła, że odetchnął w duchu. Nie chciał, żeby non stop się smuciła czy dołowała, zwłaszcza teraz kiedy tyle nowych wyzwań przed nią! Może będzie ciężej, ale za to będzie mogła sama chodzić do pacjentów, zajmować się nimi i będzie po prostu ważniejsza, niż była dotychczas. Oczywiście początkowo Bane będzie się starał przejmować cięższe przypadki albo przynajmniej asystować, jeśli dziewczyna się uprze. Danie jej wolnej ręki może wyjdzie wszystkim na dobre.
- Jak prawdziwa Pani Doktor! - uniósł dłonie i zaklaskał kilka razy, w geście uznania - Tak, planowałem to już od jakiegoś czasu ale nie znałem daty. Wierzyłem, że w końcu uda ci się wspiąć na to stanowisko. - dodał - Sam wycinałem dziury i je obszywałem. Zastanawiałem się, czy nie naszyć ci na niego jakiś śmiesznych naszywek czy nie przypiąć wesołych przypinek... Ale uznałem, że lepiej będzie, jeśli sama go sobie ozdobisz według gustu. - posłał jej uśmiech.
Kiedy uderzyła go pięścią, otworzył usta i zmarszczył brwi, reagując bardzo teatralnie z głośnym "Ała!". Nie bolało aż tak bardzo by histeryzować, ale mimo to chwycił się za uderzone miejsce.
Od razu wyjaśniła, za co dostał. Zrobił skruszoną minę, jak szczeniak który wysłuchuje reprymendy.
- Przepraszam. - powiedział cicho ale szczerze. Faktycznie nie powinien tego robić, ale na tamten moment zależało mu by mieć nad wszystkim kontrolę. Pomieszał jednak terminy, bo czym innym jest kontrola a czym innym zamordyzm. Powinien dać jej więcej przestrzeni, żeby dobrze funkcjonowała. Żeby im wszystkim dobrze się żyło.

Całą scenę przerwało pukanie do drzwi. Bane wstał i nie zdążył podejść ani cokolwiek odpowiedzieć, do środka wkroczył nie kto inny a Jan Sebastian.
Ile czasu minęło odkąd ostatni raz się widzieli? Można powiedzieć, że białowłosy trochę stęsknił się na tym Okularnikiem. Marionetka nie zmieniła się ani trochę, dalej poprawiała okulary w ten irytujący sposób, dalej mówił tak, jakby był pozbawiony emocji i dalej nosił kajecik i pióro.
- Dzień dobry, Janie Sebastianie. - powiedział i mimowolnie się uśmiechnął, bo cieszył się, że go widzi. Zastanowiło go, dlaczego jego były kurator zwraca się w tak formalny sposób... Przecież nie tak dawno mówili sobie po imieniu. Może kiedy porozmawiają w samotności, wyjaśnią sobie parę rzeczy?
Zaczęła się litania. Bane słuchał uważnie i kiwał głową, starając się przyswoić wszystkie przekazywane mu informacje. Oczywiście nie sposób było wszystko zapamiętać, ale Cyrkowiec wierzył, że jak już wpadnie w wir pracy, ogarnie wszystko. Pewnie będzie potrzebował pomocy, ale od czego ma Jana, najlepszego Urzędasa pod słońcem?
- Przygotuj mi wszystkie potrzebne dokumenty i zadbaj, aby dostarczono mi je do Biblioteki. Chwilowo, póki nie przystosuję sobie gabinetu dawnego Dyrektora, Biblioteka będzie miejscem gdzie będę zajmował się sprawami papierkowymi. Taki stan rzeczy pewnie nie potrwa długo, ale na czas tej zmiany, trzeba zamknąć Bibliotekę dla niewtajemniczonych. Wystarczy zwykła kartka z informacją w Recepcji, że miejsce to jest chwilowo nieczynne. - poprosił grzecznie, ale stanowczo - Dodatkowo chciałbym cię prosić o zajęcie stanowiska Ordynatora. Jesteś odpowiednią osobą, odpowiedzialną i utalentowaną. Nie chcę cię jednak do niczego zmuszać, dlatego decyzja należy do ciebie. - dodał, posyłając mu lekki uśmiech.
Kiedy Jan zainteresował się majątkiem Julii, Bane spojrzał na nią zdziwiony. Rozmawiała z nim o tym wcześniej czy Marionetka sama wyskoczyła z inicjatywą? Nie komentował, słuchał wymiany zdań i nie wtrącał się, ciekaw co z tego wyniknie.
Zmarszczył brwi kiedy wyjęty dokument zajął się ogniem. Wredotek zjeżył się i zawarczał w odpowiedzi na ogień, po czym zeskoczył z kanapy i pognał schodami na górę, zapewne schować się w pościeli.
Bane nie bardzo rozumiał tego ruchu, ale wyglądało na to, że stara umowa Julii została zniszczona. Pewnie w najbliższej okazji zapyta okularnika czemu to zrobił, bo w jego mniemaniu nie było to konieczne.
Uśmiechnął się na wieść, że Marionetka przyniosła przedmioty potrzebne do sporządzenia. Pokiwał głową w geście uznania i wskazał Janowi stolik, przy którym mogli podpisać papiery. Julii i urzędnikowi wskazał też miejsca na kanapie, przecież nie będą stać jak ciołki.
- Świetnie się składa, akurat Julia zgodziła się przyjąć nowe stanowisko. Trzeba dopisać jednak, że umowa jest tymczasowa, bo panna Renard została przyjęta na okres próbny. - powiedział zerkając na przygotowane pismo - W razie niepowodzeń, zbyt dużej odpowiedzialności lub stresu z którym Julia sobie nie poradzi, w trybie natychmiastowym powróci do poprzedniego stanowiska. - dodał i jeśli Jan pozwolił, dopisał stosowne zapisy. Nie było w tej umowie nic nadzwyczajnego, ale zawahał się nad miejscem gdzie należało wpisać wysokość zarobków.
- Nie zapoznałem się jeszcze z dokumentami dotyczącymi stanu finansowego Kliniki, dlatego nie mogę w tej chwili podać kwoty. - wskazał na puste pole - Pozwolicie, że wypełnię lukę najszybciej, jak tylko przyswoję informacje. Nie mogę pozwolić, by kwota była... nieodpowiednia. - nie chciał powiedzieć za wysoka, bo pewnie gdyby to od niego zależało, wszystkim sypnąłby górą złota, ale najpierw chciał sprawdzić, czy Klinika nie jest aby zadłużona i jakim majątkiem dysponuje - Myślę, że dziś wieczorem umowa powinna być gotowa. Niemniej, od tej chwili zaczniesz pracę na wyższym stanowisku a czas pracy za dzień dzisiejszy oczywiście będzie uwzględniony w umowie. - skinął głową dziewczynie, posyłając jej uśmiech.
Kiedy Jan poprosił o zwrot chusteczki, Bane wykonał facepalm, bo zupełnie o tym zapomniał. Odłożył papiery i podszedł szybkim krokiem do ustawionego pod jedną ze ścian biurka i wyjął z szuflady wypraną, pięknie wykrochmaloną zgubę. Wyglądała zupełnie jak nowa, jak tego dnia, kiedy Jan postanowił ją pożyczyć. Nie czekając ani chwili dłużej, podszedł do Marionetki i wręczył mu chusteczkę.
- Przepraszam za zwłokę. I dziękuję. - powiedział, oddając Janowi to, co do niego należało.
Chyba wszystko już zostało załatwione, dlatego Bane spojrzał przelotnie na aneks kuchenny i kubki stojące na stoliku.
- Wiem, że nie pijesz ale... Może chciałbyś... No nie wiem, herbaty, kawy? - zagadnął Jana - Póki jesteśmy w tym gronie i specjalnie nie goni nas czas, to może trochę ze sobą pobędziemy, pogadamy? Musimy tworzyć zgrany zespół, dobrze będzie jak chociaż spróbujemy się polubić. - stwierdził - Teraz pewnie dużo się zmieni dlatego proszę was, jako główny personel, o wyrozumiałość. W Świecie Ludzi zarządzałem swoją Kliniką Urody, ale była mniejsza i inna. Dam z siebie wszystko ale nie mogę obiecać, że nie popełnię błędów. - spojrzał na Sebastiana - W miarę możliwości, proszę cię żebyś mi je wskazywał. Ale bardzo proszę nie miotaczem ognia, prosto w twarz bo lubię swoje brwi i rzęsy... - zażartował, ale mało umiejętnie, jakby rzucał słabym sucharem - ...tylko w miarę normalnie. Mogę liczyć na wasze wsparcie?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Nie 5 Maj - 0:39
W sumie miał rację. Pewnie prędzej by kogoś zamordowała niż wyleczyła, jeśli miała by być doglądana przez Marionetkę. Pewnie by uznawał, że musi być wszystko idealne. Chyba by tego nie wytrzymała.
Spojrzała na lekarza - myślę, że to tylko zwichnięcie. Nie wiem co ona zrobiła, że znalazłam ją w takim stanie. Musi odpocząć i je rozruszać. Nie są połamane i też nie bolą specjalnie, więc wątpię by to było coś poważnego - powiedziała. Takie było jej zdanie. Ale mogła się przecież mylić. Nie była wszechwiedząca.
Zamrugała zaskoczona - naprawdę? - zapytała cicho i pogładziła lekko materiał kitla. Teraz był dla niej tym bardziej ważny. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc, że coś jeszcze chciał dodać, ale wolał jej zostawić decyzje. Ale Tulka nie chciała, żeby coś zmieniać. Tak było idealnie.
Zmrużyła oczy, ale już nic nie powiedziała. Miała nadzieję, że to się nie powtórzy. A jak już to, że nie przyzna się w taki sposób. Miał szczęście, że nie skomentowała tego przy Joce bo pewnie wyszłaby z tego jeszcze większa drama, a tego nie chciała.

Postawiła wysoko uszy, słysząc pukanie. Kto mógł coś od Blackburna chcieć? Szybko się przekonała. Jan Sebastian we własnej osobie. Położyła po sobie uszy, ale grzecznie się przywitała.
Czuła się trochę niepewnie, słysząc co Bane musi zrobić po zajęciu nowego stanowiska. Skuliła się trochę i popijała kakao, zastanawiając się, czy nie powinna sobie pójść. W końcu ona była tylko pielęgniarką, no...lekarzem pierwszego kontaktu, ale na okresie próbnym więc też nie za bardzo tutaj miała coś do powiedzenia. Uznała jednak, że poczeka. Jak uznają, że wolą porozmawiać w cztery oczy to chyba ją uprzedza prawda? Powiedzą, żeby sobie poszła.
Zamrugała zaskoczona słysząc pytanie Marionetki - tak...całkowicie mi wystarcza - powiedziała niepewnie. Widać było, że jest zbita w tropu. Ale taka była prawda. Co prawda zastanawiała się jak na dłuższą metę będzie wyglądać jej sytuacja finansowa, przy dwóch koniach, ale po remoncie domku jakoś dawała sobie radę. Poza tym...dostawała też jakieś małe kieszonkowe z Organizacji, ale tego nie musieli już wiedzieć.
Otworzyła szeroko oczy, widząc jak Jan spala jej umowę. Nie zdążyła nic powiedzieć! Spojrzała spanikowana na Dyrektora, ale uspokoiła się, gdy usłyszała dalsze słowa czerwonookiego. Tylko...dlaczego on to w ogóle zrobił? Po co? Nie rozumiała tego ani trochę.
Nie za bardzo wiedziała, co ma powiedzieć na kwotę, którą przedstawił Jan Sebastian. Przecież tego było dwa razy więcej! Czemu stał się nagle taki hojny? Dlaczego w ogóle jest dla niej taki miły? Zupełne jej to nie pasowało.
Cieszyła się, że nie ma tutaj Kayla. Zaraz pewnie by poprawiał, że nie nazywa się Renard. Wolała jednak to nazwisko, nie czuła się częścią jego rodziny.
Pokręciła głową - kwota może pozostać taka jak była, ale mogę poczekać. Nigdzie się przecież nie wybieram - uśmiechnęła się niepewnie. Naprawdę jej się nigdzie nie spieszyło, w szczególności iż zapewnił, że mimo braku umowy, ten dzień też będzie się w nią zaliczał.
Zrobiła miejsce dla mężczyzn. Jeśli chcieli się dosiąść. Siedziała trzymając swój kubek, nie za bardzo wiedząc co takiego tutaj ma robić.
Zgodziła się na to by jakoś dawać znać co jest nie tak. Nawet wiedziała o co się uczepić, ale wolała tego nie wspominać. Nie teraz. Postanowiła jednak o coś poprosić - czy ja...mogłabym mieć jedną prośbę? - zapytała niepewnie i jeśli dostała pozwolenie, kontynuowała - Kayl, odkąd się przyznałam, że to ja...używa w moim przypadku nazwiska D'Voir i nie zdziwiłabym się, gdyby poprosił o zmianę mojego nazwiska...jednak nie chcę go zmieniać - spojrzała na Dyrektora - czy jest możliwość, żeby mu wtedy odmówić? Cokolwiek wymyślić, by tego jednak nie mógł zrobić? - poprosiła grzecznie. Może i nie będzie takiej sytuacji, ale patrząc ciągle jak Kayl zwraca się do niej własnym nazwiskiem. Może to i nie było miejsce, ale w sumie skoro tutaj jest i Dyrektor i Ordynator to czy będzie lepsza okazja?

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Pokój Bane'a
Nie 5 Maj - 4:05
Marionetka beznamiętnie patrzyła na osoby zgromadzone w pokoju. Ciekawe jak Klinika będzie funkcjonowała teraz, gdy zmienił się jej Dyrektor.
Gdy Bane wydawał dyspozycje co do dokumentów Jan Sebastian akurat notował coś z notatniku.
- Dokumenty są przygotowane. – powiedział krótko Jan Sebastian nie przestając pisać  - Jednak przerobienie biblioteki na tymczasowy gabinet byłoby wyjątkowo nierozsądne.
Nawet nie spojrzał na rozmówce. Nie wytłumaczył też powodu, dla którego pomysł Białowłosego był, jak to mawiają, psu o dupę potłuc. Bane musiał zacząć myśleć nie tylko za siebie, ale też za wszystkich pracowników i pacjentów Kliniki. Im wcześniej zda sobie z tego wszystkiego sprawę, tym lepiej. Ponadto w tym świecie, a w Klinice już zwłaszcza, mało kto i mało co mogło się pochwalić faktem bycia tym, na co wygląda.
- Osobą odpowiednią i utalentowaną … – powtórzył Jan Sebastian przestając pisać i podnosząc wzrok na Bane’a - Nie jestem osobą. Jestem Marionetką. Przedmiotem.
Słowa te zabrzmiały w jego ustach jakoś dziwnie. Niby odlegle ale jednak nad wyraz blisko. Nie było w nich żalu, smutku ani niczego w tym rodzaju. Prawdę powiedziawszy, w ogóle nie było w nich emocji. Był w końcu przedmiotem podobnie jak kubek, kanapa czy stojak na parasole. Od wcześniej wymienionych różnił się tylko tym, że potrafił się komunikować i wykonywać zadania, które mu zaprogramowano.
- Jeśli chodzi o funkcję Ordynatora, to musze się wstrzymać z decyzją do chwili otrzymania pełnej listy moich nowych obowiązków. – powiedział sucho - Niemniej dziękuję za propozycję, Panie Dyrektorze. – dodał jakby chciał nieco złagodzić ton poprzedniej wypowiedzi.
Widząc, że Bane ruszył w stronę biurka i oddalił się nieco od Julii, Marionetka przeniosła spojrzenie swoich czerwonych oczu na nią.
- ] Twoi tajemniczy nauczyciele powinni być zadowoleni z tego awansu. – powiedział cichym, spokojnym głosem i poprawił okulary. Widząc, że Bane wraca dodał  - Nie martw się. Dasz sobie radę.
Wyciągnął rękę i odebrał od Białowłosego swoją chusteczkę. Spojrzał na wyhaftowane, ozdobne inicjały „E.D.” i schował ją do kieszeni.
- To ja dziękuję za jej zwrot. – powiedział I odwrócił głowę do okna.
Czemu tak zależało mu na durnej chusteczce? Przecież był tylko „kukłą”. Obdarzonym zdolnością ruchu i pozorami myślenia przedmiotem. Co sprawiało, że upominał się o tę bzdurna chusteczkę?
Bezwiednie, stojąc naprzeciw Bane’a, wyjął zza pazuchy notatnik z piórem i poprawiwszy okulary zapisał coś na jego kartach niemal automatycznie.
Jeśli Bane spojrzał do notatnika, mógł się przekonać, że Jan Sebastian pisząc używa nieznanego Białowłosemu alfabetu, a sądząc po długości słów, także języka.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie Bane’a
- Nie, dziękuję. – powiedział odwracając głowę i patrząc mu ponownie w oczy - Proszę mi wierzyć, znam jeszcze inne metody dydaktyczne. Miotacz ognia to najłagodniejsza z nich. Ponadto uważam, że powinien Pan jak najszybciej sprawdzić gabinet swojego poprzednika jak i całą Klinikę. Jednakże, skoro decyzją Pana Dyrektora mamy chwilę czasu wolnego, to możemy porozmawiać.
Powiedziawszy to podszedł, i usiadł na kanapie.
Mebel zajęczał przeraźliwie, ale wytrzymał.
Słysząc to, co powiedziała Julia, Marionetka postanowiła się wtrącić.
- Nie jesteś już dzieckiem Julio, zatem będę do ciebie mówił jak do dorosłego. Udało ci się dożyć wieku, w którym możesz już decydować sama o sobie. To nie jest świat ludzi. Tu nie ma sądów i spraw o opiekę nad dzieckiem. Z resztą „twój ojciec” i tak dawno utracił prawo do opieki nad Toba. Powiedz mi, gdzie był ów Kayl, gdy wpadłaś w łapy Gipinga? Gdzie był, gdy cię okaleczono i przeprowadzano na tobie te wszystkie operacje? Czy Cię szukał, a może tylko sprawiał pozory, że szuka? Może tak naprawdę sam wdał Cię w ręce oprawcy w zamian za możliwość nowego życia? – Jan Sebastian nie notował, spoglądał w dal przez okno. Na podjazd.
Zanim odezwał się ponownie minęła dobra chwila.
- Powiedz mi Julio, czy gdybym teraz poszedł na pole wielkiej bitwy, która miała miejsce przed ponad trzydziestu laty, w czasie gdy Ludzie zaatakowali Krainę Luster, i powiedział, że oto jestem, oraz że neguję jej istnienie, to coś by się zmieniło? Czy polegli ożyliby i wrócili do matek, żon, dzieci czy przyjaciół? Czy wtedy marionetki nie zaatakowałyby Lustrzan, a ja, niczym kat, nie musiałbym niszczyć swoich pobratymców? Nie. Nic by to nie dało. Tak samo jest w przypadku Kayla i Twoim. Julia D’Voir już nie żyje. Umarła w mękach na stole Gipinga. Należy do świata przeszłości tak jak ci, którzy polegli w czasie wojny. I wierz mi, że choćby ów Kayl ronił łzy i rozdzierał szaty, nic, absolutnie nic tego nie zmieni. Nie cofnie tego co się stało. Dla mnie, jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie, do chwili aż zdecydujesz inaczej pozostaniesz Julią Renard, bo pod tym nazwiskiem przyszłaś do Kliniki wiele lat temu. - spojrzał na Bane’a - A mówiąc dokładniej, zostałaś przyniesiona przez obecnego Pana Dyrektora owego przybytku, który to w swej uprzejmości raczył cię wtedy pośrednio obślinić i takoż pośrednio złamać ci skrzydło.
Delikatny ruch brwi ku górze i drgnięcie kącików ust były jedynymi znamionami tego, że marionetka właśnie zażartowała, lub starała się zażartować. Cóż, Jan Sebastian miał poczucie humoru na poziomie kamienia … młyńskiego … przyczepionego łańcuchem do szyi … i ciągnącego ofiarę na dno stawu. Jednym słowem, EKSTRAKLASA.
- Proszę mi powiedzieć Panie Dyrektorze, jak bardzo zależy Panu na prawdzie w tworzonym przez Pana zespole? – powiedział spokojnym głosem a następnie poprawił okulary na nosie.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Nie 5 Maj - 19:15
O dziwo Jan nie atakował Julii i zachowywał się w stosunku do niej nad wyraz miło. Przynajmniej jak na niego, bo Marionetka słynęła z nieowijania w bawełnę i szczerości, która łamała żebra.
Przyjął radę Okularnika ze spokojem, pokiwał tylko głową. Może faktycznie Biblioteka nie była dobrym miejscem, ale zwyczajnie nie wyobrażał sobie by z miejsca przejąć Gabinet Anomandera. Najpierw musi poznać to miejsce, dostosować do siebie. Pozbyć się wszystkich rzeczy skrzydlatego, bo nie przewidywał jego powrotu. Nie po tym, co wyszło na jaw. Ile jeszcze tajemnic przyjdzie białowłosemu poznać w jamie smoka?
- Dla mnie nie jesteś przedmiotem. - powiedział z powagą Cyrkowiec - Przedmioty nie myślą. A u ciebie te procesy są bardzo mocno rozwinięte. - wyjaśnił. Początkowo ich relacja była trudna, ale z czasem Bane przyzwyczaił się do Marionetki. Pomogły im wspólne treningi na których Chirurg mógł się wyżyć, rozładować. Pomogła rozmowa w Piwnicach, kiedy to Blackburn poznał nieco inne oblicze Urzędnika.
- Oczywiście. Nie wymagam podejmowania decyzji "na już" mimo, iż pewnie ułatwiłoby to wszystkim pracę. Przygotuję dla ciebie spis obowiązków. - dodał po chwili, patrząc w czerwone oczy Marionetki - I, taka mała rzecz: wiem, że nie odczuwacie radości... Ale tym awansem chcę cię docenić. Twoją ciężką pracę, wkład w funkcjonowanie Kliniki. Będę szczęśliwy jeśli zajmiesz miejsce mojej prawej ręki. - posłał mu uśmiech. Jak inaczej mógł go pochwalić? Prawdę mówiąc chciał zobaczyć chociaż lekkie mignięcie radości w czerwonych ślepiach Jana. Trochę się już znali, czemu nie mogli spróbować się zaprzyjaźnić? Zwłaszcza teraz, kiedy załoga Kliniki była rozbita bo spoiwo które je trzymało okazało się być stare i kruche.
Kiedy Sebastian zajął miejsce na kanapie, Bane odetchnął z ulgą. Swoim zachowaniem Marionetka wskazywała, że nie ma nic przeciwko zacieśniania więzi między zespołem. A białowłosemu bardzo na tym zależało, bo lepiej pracuje się z ludźmi, którym się ufa.
Już miał coś odpowiedzieć na słowa dziewczyny, ale Jan był szybszy. Nie przerywając, Bane słuchał jego długiej ale nadzwyczaj trafnej wypowiedzi. Słowa bolały, bo przypominały o przeszłości Tulki, ale były prawdziwe.
Kayl w oczach Bane'a był nikim. Z jednej strony nowy Dyrektor cieszył się, że przybył i próbuje zyskać w oczach córek... z drugiej jednak, jego przybycie mieszało w ich życiu. I tak miały pod górkę, nie potrzebowały kolejnego napędzania.
Chciał wybadać podejście Julii do Kayla i kiedy usłyszał swoje, wiedział, że nigdy nie będą tworzyć szczęśliwej rodzinki. O Joce miał mieszane zdanie, bo kobieta była niezrównoważona ale ewidentnie potrzebowała pomocy i miłość ojca mogła jej pomóc ale rudowłosa? Była na tyle samodzielna i przyzwyczajona do samotności, by nie potrzebować sztucznej rodziny. Bo tym by się stali, przecież Kayl szukał tylko starszej córki. A przynajmniej tak powiedziała Chirurgowi sama Julia.
Kiedy temat zszedł na wojnę, Bane spojrzał badawczo na Jana. W jego głowie pojawiło się tyle pytań, Marionetka opowiadała wszystko beznamiętnie a jednak białowłosy miał wrażenie, że nie bez powodu używała takiego porównania. W całej opowieści było ziarnko prawdy, ale jak duże? Ile tajemnic skrywał Jan, co takiego przeżył skoro co roku odwiedzał swoich przyjaciół, uśpionych przyjaciół, w podziemiach Kliniki?
Pokiwał głową z powagą, przyznając rację Urzędnikowi. Dla niego Julia zawsze nazywała się Renard, co z tego, że odnalazła ojca, który nosił inne nazwisko? D'voir nic dla niej nie znaczyło, nie utożsamiała się ze swoją rodziną bo w młodym wieku została oddana. A potem porwana. A potem doświadczyła kolejnych krzywd... Czy wtedy Kayl w ogóle myślał, co dzieje się z młodszą córką? Karmiony kłamstwami siedział spokojnie, nawet nie miał odwagi sprawdzić, czy z małą wszystko w porządku...
Kiedy Jan na niego spojrzał, Bane zawiesił wzrok na jego marionetkowej twarzy. Zauważył ruch ust i brwi i przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, prawie mu kopara opadła. Złapał się boków kanapy jak rantów łódki, niczym żeglarz który boi się, że zaraz wypadnie.
- O matko... Ostrzegaj, kiedy chcesz zażartować, okej? - powiedział, udając strach - Nasza kolejka śmiechu prawie się wykoleiła... - parsknął, ale jego oczy się śmiały. Kto wie, może takie wstawki sprawią, że wszyscy się trochę rozluźnią?
Jan zadał bardzo ciekawe pytanie. Bane musiał się zastanowić nad odpowiedzią. Nie trwało to długo, ale na tyle, by pozostali wiedzieli, że nie ma zamiaru palnąć taniego frazesu. Cyrkowiec otworzył usta i już miał coś powiedzieć, kiedy po raz kolejny przerwał mu Jasiek. Co on dzisiaj taki rozgadany!?
Komunikat jaki wyrwał się z jego ust był jak strzał z bicza: "PANIE DYREKTORZE. WTARGNIĘCIE NA TEREN KLINIKI. POZYCJA INTRUZA: POKÓJ NUMER 1."
Bane poderwał się na równe nogi, marszcząc mocno brwi. Z jego twarzy odpłynęła cała krew, przez co stał się blady jak ściana. To co w następnej kolejności wyszło z ust Sebastiana sprawiło, że Cyrkowiec poczuł jak włoski na karku stają mu dęba. "ZLIKWIDOWAĆ?"
- Nie... to znaczy... jeszcze nie teraz! - wydał polecenie - Czekać na sygnał, zaraz tam będę!
Wybiegł z pokoju jakby był wystrzelony z armaty, prawie gubiąc buty po drodze. Kto śmiał naruszać spokój Kliniki!? I to w takim momencie, kiedy mieli sobie miło porozmawiać przy herbatce, kawce czy chuj wie czym jeszcze!!!???
Zostawił Julię samą, nie dbał o to czy ona i Marionetka podążą za nim. Kiedy jednak opuszczał swój pokój, usłyszał ciężki łomot, świadczący o tym, że Jasiek pędzi za nim. Niczym czołg na dwóch nogach.
Furia ogarnęła białowłosego. W drodze do Pokoju numer 1 pod nosem rzucał kurwami i wszystkimi znanymi sobie przekleństwami. Ktoś, kto postanowił wtargnąć... przegiął pałę goryczy!


z/t x 2



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Nie 5 Maj - 21:05
Przekręciła głowę. Jan Sebastian brzmiał...dziwnie. Nawet jak na niego - gdyby był pan przedmiotem, siedziałby pan w pokoju pani Iris i nie odzywał się, a pan pokazał jej coś nowego, pomógł choć na chwilę odwrócić jej uwagę, a szczerze wątpię, że dostał pan takie polecenie - wtrąciła swoje pięć groszy zaraz po słowach Dyrektora.
Uciekła wzrokiem w bok - obecnie chyba mam inne problemy na głowie niż informowanie ich o tym - wzruszyła ramionami. Posłała mu jednak uśmiech delikatny, gdy powiedział, że sobie poradzi. Chciałaby w to wierzyć. Chciałaby wierzyć, że ma na to wszystko siłę. Że mimo młodego wieku, jest gotowa na nowe wyzwania.
Obserwowała scenę oddania chusteczki. To było dość niespotykane, ale cóż. Nie komentowała tego.
Zamrugała zaskoczona, że to Jan Sebastian jako pierwszy postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. Słuchała, opuszczając smutno uszy. Instynktownie oplotła ramionami brzuch, przypominając sobie te wszystkie zabiegi. Były bolesne, a tym bardziej dla małego dziecka jakim wtedy była. Miała jedenaście lat. Ale z drugiej strony...od kiedy Jan Sebastian uważa ją za dorosłą? Ostatnio było raczej wręcz przeciwnie. Uważał ją za smarkule, które nic nie potrafi.
- O to podejrzewałabym tego, który mnie wychowywał...Kayl raczej by na tym zbytnio nie zyskał - powiedziała cicho. Domyślała się, że to pytanie nie oczekiwało odpowiedzi, ale czuła, że musi to powiedzieć.
Pokręciła przecząco głową, słysząc jego kolejne słowa. Julia D'Voir nie żyje? Chyba tak...ale ona zmarła o wiele wcześniej. Gdy zorientowała się, że to nie jest jej dom. Jest tam tylko po to by jej opiekunowie mieli pieniądze na swoje widzi mi się.
Uśmiechnęła się smutno i skinęła Marionetce głową w ramach podziękowania. Choć jego kolejnych słów się nie spodziewała. Zachichotała cicho zarówno z nich jak i z reakcji Bane'a. To było naprawdę niespodziewane.
Tego co dalej się stało nikt się nie spodziewał. Zamrugała zaskoczona, gdy mężczyźni nagle zerwali się z miejsc i wybyli z gabinetu. Dopiero po chwili dotarło do niej, że intruz jest w sali, w której leży Jocelyn. Nie wiedząc czemu porwała kitel i przerzuciła go przez ramiona i ruszyła za nimi. Nawet ona może się tam przydać...

zt

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Czw 27 Cze - 23:43
Gdy Bane zagrodził jej drogę, spojrzała na niego po czym po prostu na niego wpadła. Zamknęła oczy i starała się jakoś wyprostować - przepraszam - burknęła cicho.
Została przyłapana na tym, że znów coś ukrywa i miała wrażenie, że będzie znów miała kłopoty, w szczególności, że Blackburn powiedział, że chce z nią porozmawiać.
Skinęła mu jednak tylko głową. Nie miała po co się sprzeciwiać. Skoro chce ją badać to niech bada, może w końcu dowie się tego na co czekała odkąd wróciła do Kliniki. Co jej tak właściwie dolega?
Trzymała się blisko, jakby znów jej nogi postanowiły, że jedna powinna poleżeć, zanim dotrze do miejsca, gdzie jest to możliwe.
Nie odzywała się przez całą drogę. W pokoju od razu skierowała się na kanapę i usiadła ciężko, odchylając głowę w tył, po czym zdjęła kitel, żeby nie był mokry. Spojrzała na lekarza, zastanawiając się co teraz będzie. Czy dostanie reprymendę czy też nie.
W ogóle nie wyglądała lepiej, nawet trochę gorzej bo zaczęła nabierać trochę zielonych odcieni. Ledwo co się trzymała nawet na siedząco.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Pią 28 Cze - 2:03
Na szczęście nie protestowała. Poprowadził ją do pokoju, przyglądając się uważnie jej ruchom. Chwiała się i wyglądała tak, jakby zaraz miała upaść na podłogę i już się nie podnieść. Szedł więc za nią, w razie czego gotów by ją łapać.
Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka bez słowa. Skierowała kroki ku kanapie a on odebrał sprzęt przywieziony na wózku przez Marionetkę. Od razu popchnął wózek w jej stronę i rozstawił wszystko, co potrzebne. Posłał jej przelotnie uśmiech i poszedł umyć ręce. Będąc w łazience, zdjął kitel i marynarkę, pozostając w koszuli. Rozwiązał też krawat i nieco poluźnił kołnierzyk, podwinął rękawy.
Przygotowany, wyszedł do niej i nie czekając ani chwili dłużej, usiadł obok. Założył czyste rękawiczki, sięgnął po jej rękę i zawiązał powyżej łokcia tasiemkę, która miała uciskiem uwypuklić żyłę. W międzyczasie przygotował sobie cieniuteńką igłę, pojemniczek i nasączył wacik płynem dezynfekującym. Po chwili ujął go w palce i przejechał po miejscu, w które zamierzał się wkłuć.
Było w tym wszystkim coś... intymnego. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek wcześniej tak ufnie oddała się w jego ręce. A może wcale mu nie ufała, tylko zwyczajnie nie miała siły by protestować?
Zerknął na nią z powagą wypisaną na twarzy i lekkim zaniepokojeniem czającym się w spojrzeniu jego dziwnych oczu. Ale nie czekał dłużej.
Odłożył wacik i spojrzał na rękę. Zmarszczył lekko brwi i popukał palcami wolnej ręki w zgięcie łokcia dziewczyny.
- No, gdzie jesteście? - zapytał sam siebie, cicho, pod nosem, nie mogąc odnaleźć żyły. Nie chciał jej robić krzywdy, ale wyglądało na to, że wkłucie się nie będzie takie bezproblemowe, jak początkowo zakładał.
Chwycił przygotowany instrument i przyłożył końcówkę igły do skóry skrzydlatej.
- Nie patrz. - polecił z troską - Wiem, jesteś twarda, ale tak jest łatwiej. - posłał jej blady uśmiech po czym nie zwlekając, pchnął igłę która gładziutko weszła w ciało Julii.
Niestety musiał odrobinę pogrzebać w poszukiwaniu żyły a gdy ją znalazł, odetchnął, widząc jak czerwona ciecz zaczyna spływać. Od razu przystawił pojemniczek i przytrzymał go, żeby krew spłynęła do środka naturalnie, bez sztucznej pomocy próżniowego ciągu strzykawki.
Cały zabieg nie trwał długo, już po chwili Bane zabrał pełny kubeczek, wyjął igłę i szybciutko przystawił do ranki czyściutki, mokry od płynu wacik. Zdjął tasiemkę i powiedział machinalnie, żeby zacisnęła łokieć i przytrzymała watę. Nie musiał tego mówić, ale przez lata praktyki niektóre frazy wryły się w jego umysł i wypowiadał je bezwiednie.
Sam wstał i odsunął wózek na który wrzucił brudną igłę. Zdjął mikroskop i ustawił go na stoliku, gdzie przez duże okna padało teraz słońce
W międzyczasie do Julii zbliżył się powolutku zaniepokojony Wredotek. Zwierzak podszedł do jej kostki i powąchał ją, poruszając śmiesznie noskiem. Po chwili uniósł łepek i otarł się o nogę jak kot, okazując w ten sposób dziewczynie swoją sympatię. Bądź co bądź, zajmowała się nim pod nieobecność wyrodnego pana.
Bane upuścił na szkiełko kilka kropli krwi Julii, resztę zachowując do głębszych badań i przystawił oko do wizjera, celem sprawdzenia jak wygląda posoka 'od środka'.
Nie musiał być ekspertem w dziedzinie, żeby od razu zauważyć problem. Ba, nie musiał być nawet lekarzem. Uczeń w szkole podstawowej od razu połapałby się, gdzie jest pies pogrzebany.
Krew skrzydlatej była bardzo uboga w krwinki. Wyglądała jak woda, do której ktoś wpuścił kilka komórek, żeby niemrawo uderzały o siebie, tworząc zawiesinę imitującą posokę. Bane zmarszczył mocno brwi i wyprostował się. Spojrzał na Julię która w tej chwili była zielonkawa na twarzy i szybkim krokiem poszedł po miskę.
Tak, to trochę upokarzające przystawiać jej michę, ale lepiej, żeby zwymiotowała do niej, niż na siebie.
Wrócił i usiadł obok niej, kładąc na jej kolanach naczynie. Delikatnie chwycił ją za ramiona i zmusił, żeby się wyprostowała. Jego lico zdradzało zaniepokojenie. Był naprawdę zmartwiony.
- Powiedz mi dokładnie, jak się czujesz. - poprosił cicho, ale stanowczo. Zdjął rękawiczkę z jednej dłoni i przystawił wierzch ręki do jej czoła. Nie był pewien co jej jest, ale biorąc pod uwagę, że byli w Krainie Luster... mogła złapać jakieś cholerstwo.
Nie chciał tracić jej już pierwszego dnia. I nie chodziło tylko o pracę. Po prostu gdy była w pobliżu, w dobrym zdrowiu i humorze, on był spokojniejszy.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Bane'a
Pią 28 Cze - 8:25
Siedziała cicho, uszy miała opuszczone po bokach głowy. Nie zwracała uwagi na mężczyznę, dlatego gdy tylko założył jej tasiemkę na rękę i zaczął szukać żył, ręka drgnęła jej instynktownie, jakby chciała uciec. Spojrzała wystraszona na lekarza, ale widząc, że to Blackburn szybko się uspokoiła.
Nie musiał jej mówić, że ma odwrócić wzrok. Nie lubiła igieł, więc wolała na to nie patrzeć. Zamknęła oczy i odwróciła głowę. Spięła się lekko, gdy się wbił, ale nie szarpała, była spokojna. Albo po prostu nie miała już naprawdę siły na to, żeby się spierać z czymkolwiek.
Nie komentowała tego, że nie musiał jej mówić co robić. Zgięła po prostu rękę w łokciu i przytrzymała wacik. Pewnie by sobie od razu rankę zaleczyła, ale dzisiaj już przedobrzyła i nie chciała robić z siebie siłaczki. Siedziała więc po prostu i czekała. Nie spoglądała jednak nawet na białowłosego więc nie widziała jego zmartwienia i reakcji na to co zobaczył w jej krwi.
Gdy podstawił jej miskę, pokręciła powoli głową - nie trzeba - odpowiedziała dość cicho. Nie było jej niedobrze. Odłożyła miskę na bok, ale tak by była pod ręką. Tak w razie czego, jakby jednak jej się coś odmieniło.
Nie spodobało jej się to, że Bane kazał jej się wyprostować. Wolała się położyć i pooddychać trochę. Tak też raczej powinna zrobić.
Musiała pomyśleć. Oblizała usta i odpowiedziała na pytanie. Nie było co ukrywać, poza tym byli sami, a Bane wiedział o jej przypadłościach - kręci mi się w głowie, jest mi strasznie słabo, duszno, boli mnie trochę głowa - odpowiedziała i spojrzała na niego swoim zmęczonym wzrokiem - mogę się położyć? Poleżę i mi przejdzie - zapewniła. Nie robiła tego jednak jakby chciała pokazać, że to nic. Po prostu wiedziała co robić.
Jeśli jej pozwolił, położyła się na plecach tak, by nogi miała wyżej. Zakryła ręką oczy i oddychała głęboko.
- Mógłbyś otworzyć okno? Proszę... - zerknęła na niego. Wyglądało na to, że faktycznie jest jej po prostu słabo i duszno.
Przepraszam - powiedziała po chwili, gdy trochę jej się polepszyło - nie chciałam robić żadnych problemów.... - z kącika oka spłynęła jej łza. Czuła się źle, nie tylko przez to, że było jej słabo, ale też dlatego, że miała nadzieję, że tym razem uda się przejść pierwszy dzień bez żadnych utrudnień.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój Bane'a 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój Bane'a
Pią 28 Cze - 14:55
Na szczęście nie chciała dyskutować. Grzecznie powiedziała jak się czuję, a on, słuchając, kiwał głową ze zrozumieniem. Kiedy poprosiła go o możliwość położenia się, wstał robiąc jej miejsce i poszedł otworzyć okno, tak jak prosiła. Właściwie otworzył ich kilka a Wredotek, który tylko czekał na ten moment, czmychnął przez jedno na polowanie wróbli czy innych małych stworzeń. Był momentami jak kot, tyle, że skrzydlaty.
Bane wrócił do Julii i popatrzył na nią z góry. Wyglądała mizernie. Niewątpliwym było, że ma anemię ale mężczyzna zastanawiał się czym jest spowodowana. Przecież w Klinice panowały dobre warunki, jedyne co mogłoby wpłynąć na jej stan to przepracowanie. Ostatnio dużo harowała, bo już na to zakrawał poziom pracy. Doceniał jej poświęcenie, ale nigdy nie wolno tego robić kosztem własnego zdrowia.
Podszedł na skraj kanapy i przycupnął w jej nogach, a następnie chwycił jej kostki i uniósł nogi wyżej. Oparł je na swoich ramionach.
- Za chwilę powinno być lepiej. - powiedział cicho - I nie przepraszaj. Każdy ma prawo do gorszych dni. - dodał, zgodnie z tym co myślał - Zastanawia mnie jednak, dlaczego tak się zajeżdżasz. Rozumiem, że chcesz wypaść jak najlepiej, ale nie o to w tym chodzi. Lekarz jest najlepszy wtedy, kiedy jest wypoczęty i w dobrym humorze. - trzymając jej nogi wyżej, spojrzał w bok, za okno.
Nie chciał, by jego zespół był przemęczony. O ile Jan był Marionetką i nigdy nie dojdzie do tego, że się zmęczy, o tyle Julia i nowo zatrudnieni, byli istotami z krwi i kości.
Rozumiał jej motywację, bo wiedział już, że mimo niewielkich rozmiarów, jest silna i zawzięta kiedy czegoś chce. Miała też tendencję do doprowadzania się na skraj wytrzymałości.
Patrząc na nią, martwił się. Najchętniej podałby jej leki i substancjami doprowadził do polepszenia jej zdrowia, ale wiedział, że dziewczyna będzie się złościć. Może lepszym rozwiązaniem będzie po prostu odpoczynek? Miał nadzieję.
- Może chciałabyś wziąć prysznic? - zapytał - Pomogę ci. No i mam tutaj kilka zestawów twoich ciuchów, sama je kiedyś zostawiłaś. - na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu - A potem położysz się i trochę wypoczniesz. Wredotek poleciał poharcować w ogrodzie, więc nikt nie będzie ci tu przeszkadzał.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach