Pokój Tulki

Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Pokój Tulki
Nie 3 Lut - 9:42
Pokoik znajduje się w lewym skrzydle Kliniki, w sąsiedztwie Gabinetu Bane'a. Jest nieduży i jasny. Podłoga wyłożona jest jasnym drewnem, a ściany pomalowane na jasny, beżowy kolor. Na parterze, znajduje się wejście do niedużej łazienki oraz mały aneks kuchenny, by Julia mogła sobie przygotować herbatę czy kanapki, bez potrzeby opuszczania pokoju.
Większą część parteru zajmuje mały salon. Podłoga jest tam lekko obniżona, dzięki czemu jest on delikatnie odgrodzony od reszty pokoju. Znajduje się tam regał na książki, stoliczek kawowy, a przy nim kremowa kanapa, w kształcie litery "L", na której znajdują się liczne poduszki, w różnych odcieniach beżu i brązu. Na ścianie na przeciwko znajdują się półki z książkami i bibelotami, a pod nimi wiklinowy koszyk z miękkim kocykiem - legowisko Amber. Na przeciwko wejścia znajduje się spore okno, sprawiające, że przez cały dzień, pokój jest jasny.
Pięterko jest prywatną częścią pokoju (gości przyjmuje zawsze na dole). Znajduje się tam szafa oraz komoda na ubrania. Dalej stoi skromne biurko, w którego szufladach można znaleźć sporo artykułów plastycznych (może i Tulka jest teraz pielęgniarką i skupia się na tym, ale rysować nadal uwielbia). Na przeciwko biurka znajduje się toaletka ze sporym lustrem, które pozwala jej się też obejrzeć w całości, a nie tylko gdy chce się jakoś pomalować czy uczesać. Ściana na końcu piętra jest jednym wielkim oknem, a pod nim znajduje się łóżko. Nie przypomina ono jednak zwykłego łóżka, raczej spore legowisko, znajdujące się na podłodze i zajmujące całą szerokość pokoju. Obojętnie pod jakim kątem by się na nim położyła, zawsze będzie w całości na miękkim materacu, zakrytym licznymi poduszkami oraz ciepłą kołdrą. Łóżko jest oddzielone od reszty piętra, zasłoną, która daje jej odrobinę prywatności. Nic nie oddziela jednak legowiska od okna, więc leżąc w łóżku może bez problemu spoglądać w gwiazdy czy oglądać wspaniały park oraz żyjątka biegające wesoło po drzewach. Na jednej ze ścian znajduje się również lampka, która pozwala cieszyć się lekturą bądź szkicownikiem, nawet po zmroku.
Całość jest nieduża i przytulna. Jest tam jednak na tyle dużo przestrzeni, że Tulka spokojnie może rozprostować skrzydła, a nawet wlecieć na antresolę, omijając tym samym schody.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Tulki
Nie 5 Maj - 21:28
Wzięła go do pokoju i posadziła na kanapie. Odrzuciła kitel oparcie, a sama podeszła do okna, by je otworzyć. Coś mamrotała wyraźnie niezadowolona pod nosem.
Wracając strąciła coś skrzydłem z pułki. Odwróciła się i zobaczyła dwie części Blaski Zmartwenia. Jedna była na ładnej, czarnej aksamitnej obroży, a druga na srebrnym, męskim łańcuszku. Ze smutkiem podniosła je i odłożyła na stoliku. Poszła do części kuchennej. Wzięła z apteczki ziołowe leki na uspokojenie oraz zaparzyła melisy, po czym przyniosła to ojcu - weź...chyba się przydadzą - uśmiechnęła się smutno - chyba, że wolałbyś coś mocniejszego? - zapytała. Nie miała nic w barku poza rumem, który w tajemniczy sposób się tam znalazł...pewnie pewien Dyrektorek go dam dał, ale jeśli Kayl będzie chciał to przyniesie coś z Gabinetu obok. Raczej Bane się nie pogniewa o ile nie weźmie nie wiadomo czego.
Jeśli chciał, przeprosiła go na moment i wzięła z gabinetu butelkę whisky oraz szklankę, po czym wróciła i nalała mu trochę - tylko nie przesadzaj - uprzedziła i usiadła obok - powiesz co tam się stało? - zapytała niepewnie, przyglądając mu się uważnie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój Tulki
Nie 5 Maj - 22:05
Kayl ucieszył się na obecność córki. Bycie samemu mu nie służyło. Bez słowa poszedł za nią, starając się pokazać, że to tylko chwilowe, jednak nie był w stanie nawet słowa powiedzieć. Głos odmawiał mu posłuszeństwa. Na szczęście nie musiał nic mówić.
Kiedy weszli do pokoju, zdziwił się. Nie spodziewał się takiej przestronności w prywatnym pokoju szpitalnym.
Z osłupienia obudziło go dopiero spadanie czegoś z półki gdy córka kierowała się do aneksu kuchennego. Przyjrzał się uważnie dwóm blaszkom, jednak nie rozumiał co reprezentują. Może zapyta o to kiedyś.
- Melisa wystarczy.- powiedział, w końcu, gdy córka podała mu szklankę. - Jest czas by pić i jest czas by...- przerwał patrząc w kubek zamyślony. - Jocelyn potrzebuje teraz chwili dla siebie. To tam powinnaś teraz być i wygonić tych idiotów zanim znowu wybuchnie. Ja sobie poradzę. Po prostu muszę zaakceptować, że ani Ciebie, ani jej nie znam. Nie wiem co was spotkało. Wiem tylko, że to stres, który już zebrał żniwo... Byłem przy Tobie jak miałaś koszmar. Słyszałem co krzyczałaś. Boję się prosić, żebyś mi powiedziała co się stało. Po prostu chciałbym Cię wesprzeć chociaż trochę. Chciałem być waszym ojcem, być dla was jakąś podporą. Ale sam potrzebuję pomocy. Jestem za słaby...- Wyżalił się wąchając nadal parzącą się melisę. - Przepraszam, że się pojawiłem teraz. Nie wiem co mogłem zrobić inaczej. Widzę tylko, że jest źle. Albo za dużo i za szybko, nie tylko dla mnie, ale i dla was.- powiedział i upił pierwszy łyk melisy. - Nie jestem zadowolony słuchając o Twojej miłości z dyrektorem kliniki, który już teraz wydał mi się szalony. Jest mi wstyd, że Jocelyn bardziej ufa jakiemuś wariackiemu eksperymentowi Morii niż własnej rodzinie.- powiedział, powstrzymując łzy. - Jestem tylko starcem, który chciał mieć rodzinę i olał wszystkie ostrzeżenia. Zabiłem siedmiu ludzi dla głupiego urządzenia, którego nawet nie mógłbym użyć ponownie. I nie wiem co mogę dla was zrobić, żeby w końcu wam pomóc, a nie bardziej zniszczyć...- dokończył i zamknął usta powstrzymując szloch. Do diabła z konsekwencjami... Przez cały czas chodzi o nie, nie o mnie... Musi być chociaż jedna rzecz... Myślał, nie wiedząc jak zareaguje córka. Miał nadzieje, że nie spanikuje. Bał się ją skrzywdzić.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Tulki
Nie 5 Maj - 22:49
I tak przyniosła alkohol, bo chyba przyszedł czas na poważniejszą rozmowę. Nie lubiła jak ktoś przy niej pił, ale były wyjątki, a to był jeden z nich.
Wysłuchała go uważnie. Nie przerywała mu. Westchnęła ciężko - w tej chwili mnie bardziej potrzebujesz Ty - powiedziała i otuliła go swoim mocnym skrzydłem - do Jocelyn przyszedł jej facet więc niech go ogarnie, a jemu przyda się kop w tyłek, żeby się ogarnął. Potem pewnie jeszcze oberwie ode mnie - powiedziała i złapała go za rękę.
Wpatrywała się chwilę w jego spracowaną dłoń - nie masz mnie za co przepraszać...to było po prostu niespodziewane - przyznała - co do Joce to chciałam jakoś zaplanować wasze spotkanie...ale wczoraj znaleźliśmy ją na plaży....i potem przyszedłeś do sali i straciłam kontrolę...ale nie martw się. Przetrawi to i będzie dobrze - uśmiechnęła się delikatnie. Celowo nie wspominała o sobie, bo teraz to nie ona była najważniejsza.
- Mogę zapytać dlaczego nie jesteś zadowolony? - zapytała cicho i puściła jego dłoń. Wzięła do ręki Blaszkę i zaczęła oglądać obie połówki - jeśli to przez mój ostatni koszmar...to nie miał nic wspólnego z Blackburnem - przyznała. Gładziła połówkę serduszka, która była na męskim łańcuszku - chyba lepiej, żebym tego nie ukrywała...tylko proszę...nie bierz do siebie tego co usłyszysz...bo to nie Twoja wina - spojrzała mu w oczy oczekując potwierdzenia, że tego nie zrobi.
Wzięła głęboki oddech - w swoje jedenaste urodziny spotkałam gadającego lisa, który obiecał, że pokaże mi krainę, w której jest pełno takich zwierząt. Wzięłam ze sobą Amber, która była jeszcze szczeniakiem i poszłam za nim. Gdy przeszłam przez czerwone lustro nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i uśpił...obudziłam się w zimnej piwnicy, potwornie obolała. Usunął mi brutalnie uszy, przyszył lisie oraz ogon...po jakimś miesiącu pojawiły się u mnie skrzydła - spojrzała na niego kontrolnie - chciał mieć Dachowca, który nie ma mocy...a tu zamieniłam się w Opętańca. Od tego czasu zmieniła się moja rola z dziewczynki, która go rysuje i go zabawia w zabawkę do wiadomych celów. - zagryzła wargę - nie był nigdy łagodny....do tego nawet mnie wykastrował, żeby było dla niego bezpiecznie.... - opuściła smutno uszy i pogładziła się po brzuchu - uciekłam kilka dni przed dwunastymi urodzinami. Spotkałam Jocelyn, która postanowiła się mną zająć oraz wziąć na wyprawę piracką - uśmiechnęła się delikatnie - wtedy też poznałam Bane'a...Amber ukradła mu piersiówkę, a ja głupia z niej się napiłam...przez co spadłam z domku na placu zabaw i złamałam skrzydło...Bane je zaleczył ale niestety źle...potem mieliśmy przyjęcie urodzinowe...pierwsze w moim życiu...było naprawdę fajnie - przyznała - niestety za dużo zjadłam i zaczęłam wymiotować, przez co Bane zabrał mnie do Kliniki - zaśmiała się krótko - tutaj naprawili mi skrzydło, a Blackburn usunął mu blizny...które tylko mnie szpeciły. W końcu w Świecie Ludzi był najlepszym chirurgiem plastycznym - posmutniała - potem uciekłam by nie robić mu problemów...trzy lata uczyłam się medycyny oraz wszystkiego co się dało na temat Krainy...po drodze byłam świadkiem śmierci mojej pierwszej i jedynej przyjaciółki. Spadła z klifu w trakcie zabawy w moje trzynaste urodziny - westchnęła smutno - potem wróciłam do Kliniki i dostałam tutaj pracę jako pielęgniarka. W międzyczasie też zeszłam się z obecnym Dyrektorem...ale niestety nie poszło nam...choć...zastanawiam się czy nie spróbować ponownie. Dodatkowo krótko po tym jak zaczęłam pracować tutaj, dowiedziałam się że Jocelyn to moja siostra...po tym jak poznała broszkę...o której już Ci mówiłam - przyznała.
Cały czas obserwowała reakcje ojca. W pewnym momencie przycisnęła mocniej do siebie Blaszki. Miała nadzieję, że to nie pogorszy jego stanu - to co mi się śniło, to były wspomnienia z piwnicy...z mojego pierwszego roku w Krainie - dodała jeszcze. Skuliła się trochę. Nie puszczała jednak Kayla. Nadal otaczała go pięknym skrzydłem, chyba potrzebowała teraz tego małego kontaktu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój Tulki
Pon 6 Maj - 7:02
Przytulenie skrzydłem, na pewno było oryginalne. Ciekawe, jednocześnie tak ludzkie i dalekie od tego.
- Przepraszam.- Wyszeptał gdy przyznała jego obawom rację... Musiał teraz na niej polegać.
Lekko się naprężył, gdy usłyszał, że to coś, było mężczyzną na którym tak polegała jego córka. Ukrył swoją obecność, dyrektor na przywitanie go skopał... Jak bardzo nie można na nim polegać? Jak bardzo zawodzi? pytał sam siebie, próbując w tej sytuacji znaleźć cokolwiek pozytywnego. Jak na razie sam też by go chętnie skopał. Z resztą miał zamiar. Nie zdążył. Tak jak lata temu, gdy córka przeszła na tą stronę. Ktoś zdążył zbić lustro zanim dotarł do jaskini. I na dodatek uciekł.
- Nie martwię się o to. Boję się, że tak naprawdę nie ma już dla mnie miejsca, bo jestem nikim. Czuję się jak pasożyt.- Wyznał cicho. Nie ma sensu nic ukrywać.
- Nie sprawiał najlepszego pierwszego wrażenia i jak rozumiem, znacie się dłużej niż rok. Tak samo on jak i my pochodzimy ze świata, gdzie patrzono by na to z wątpliwościami. Niezależnie czy jest taki, jak w momencie przedstawienia, czy raczej ma własne problemy psychiczne z którymi wolałbym nie mieć nic wspólnego.- Powiedział patrząc na córkę. - Tu mogą traktować Cię jak dorosłą i mi również udowodniłaś, że sobie radzisz. Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym dla Ciebie jak najlepiej. A nie widzę czemu go tak bronisz.- Dodał przepraszającym głosem. - Pewnie go skopię za pierwszym razem kiedy wypowie Twoje imię. Niezależnie jakim nazwiskiem się będzie posługiwać.- dodał ciszej.
Siedział cicho słuchając córki. Wiedział, że nie był z tym w żaden sposób związany. Po prostu był zły na Renarda, którego zostawił przy życiu po drugiej stronie. A jeszcze bardziej na jego eksmałżonkę. Ale było już za późno. Nie wiedzieli o tym świecie. Miał nadzieje, że nie wiedzieli.
Reszta historii miała swoje wzloty i upadki. Czego można się spodziewać po tej, czy po drugiej stronie gdy samotne dziecko pojawia się zagubione? Stałoby się pewnie podobnie, chociaż na pewno bez skrzydeł i przeszywania zwierzęcych atrybutów. Taka ilość gwałtu na jej małym ciele... Ciekawe jak z tym związany jest Bane... Chyba było za późno by rozmawiać o tym jak to wygląda. Przez samolubność pedofila z tej strony lustra, nie będzie miał wnuków tak czy owak. Ale nie było to dla niego w porządku. Jeżeli dyrektorowi tak na niej zależy, będzie musiał z nim poważnie porozmawiać.
W czasie słuchania, jego twarz stawała się bardziej lub mniej pochmurna w zależności od słów córki. Oczy jednak były nieobecne, Kayl był zbyt zamyślony. Gdy córka dodała ostatnie zdanie, dotknął jej ramienia i przyciągnął do siebie. - Masz rację. Nie mam z tym nic wspólnego, bo nie byłabyś teraz tą osobą, gdyby nie to wszystko. Nie żałuję, że mogłem taką Ciebie poznać. Będę się jednak denerwował na Twoje najbliższe otoczenie, bo widać, że mocno dostałaś i nadal się nie pozbierałaś. Nie mam zamiaru być nadopiekuńczy. Ale nie dam sobie wmówić, że wszystko jest w porządku. - powiedział chcąc zabrzmieć chociaż odrobinę pewniej. - Nie jesteś już małą dziewczynką. Ale dla mnie jesteś córką. A ja nie porzucam rodziny jeśli mam jakiś wybór. Nie chcę już nikogo stracić. - Powiedział bardziej do siebie. Nie mógł się teraz załamywać. Są tu osoby które na niego liczą. A przynajmniej mogą liczyć.
Dał córce chwilę, by mogła się uspokoić. Sam z resztą potrzebował oddechu.
- Porozmawiam z dyrektorem o moim zatrudnieniu. Nie będę wnikał w wasze relacje zawodowe i prywatne tak długo, jak wszystko będzie ok. Ale nie ukrywam, że nie ufam mu. I nie wiem czy kiedykolwiek będę.- Powiedział już spokojniej

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Tulki
Pon 6 Maj - 9:37
Uśmiechnęła się i pokręciła głową - po prostu przeżywasz to co każdy rodzic, gdy jego dzieci opuszczają dom. Po prostu...u Ciebie odbyło się to inaczej - spojrzała mu w oczy - nie jesteś pasożytem...znalazłeś się w całkowicie nieznanym sobie Świecie, zanim zaczniesz pomagać nam...musisz się najpierw przyzwyczaić...nauczyć się jak tutaj żyć, ogarnąć. Jeśli będzie widać, że sobie nie radzisz, że się załamujesz, to będzie też trudniej na Tobie polegać. Uwierz mi... - dodała, ściskając jego dłoń. Chciała go jakoś pokrzepić, ale jednocześnie dać mu do zrozumienia, że musi się ogarnąć - możesz mieszkać u mnie jak długo chcesz, ale z czasem też dobrze by było byś sam się ustatkował. Zawsze możesz też zapytać, czy w Klinice byś nie mógł zamieszkać. Sam widzisz, że mieszkanka nie są duże, ale naprawdę nie czujesz się tutaj jakbyś był w Szpitalu - dodała jeszcze. Nie miała zamiaru go wyrzucać, ale też wiedziała, że już tak bardzo przyzwyczaiła się do życia bez kogoś.
Westchnęła smutno - może dlatego, że mimo tego jak wyglądały nasze relacje nigdy nie podniósł na mnie ręki, początkowo jako jedyny w pełni się mną zainteresował. Nawet Jocelyn nie do końca poświęcała mi uwagę, a on przyjął na siebie rolę wujka - wzruszyła ramionami - to pierwszy mężczyzna jakiemu zaufałam...i to w dość krótkim czasie po mojej ucieczce...to jednak musi coś znaczyć. - powiedziała cicho. Odłożyła ostrożnie Blaszki, bardziej uważając na tę, która była na łańcuszku. Zastanawiała się czy Bane by ją znów przyjął, ale bała się go o to zapytać. Nie chciała go aż tak ograniczać....
Westchnęła i spojrzała na ojca - jak już chcesz mu wklepać, to lepiej, żebyś go za bardzo nie uszkodził i żeby przy tym nie było tej Marionetki, która zastawała drzwi do pokoju Jocelyn. Raczej nie chciałbyś walczyć z kimś kto został stworzony do walki i niszczenia wszystkiego naokoło - uniosła rudą brew. Chciała ostrzec Ojca, bo wiedziała, że go nie powstrzyma. Oby tylko nic nie narobili...
Przytaknęła głową. Wiedziała, że nie udowodni, że da radę być sama. Wiedziała, że będzie to dla niej trudne. Czeka ją dużo stresu. Dodatkowo nowe obowiązki. Coś czuła, że zbliżają się kolejne nieprzespane noce oraz problemy z jedzeniem. Znów będzie musiała je w siebie wmuszać. Będzie naprawdę ciężko.
- Bane na pewno Cię zatrudni, już mi to zapowiedział. I nie musisz mu w pełni ufać. Tylko na tyle ile byś zaufał swojemu przełożonemu. Jeśli chodzi o bycie moje z nim...to i tak już przetrawiłam to, że nikt tego nie akceptuje - wzruszyła ramionami. I tak zrobi po swojemu. I nikt jej od tego nie odwiedzie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój Tulki
Pon 6 Maj - 15:21
Kayl wiedział, że córka ma rację. Był w tym momencie pożałowania godny ze swoją postawą. To było obce miejsce a on za szybko starał się stanąć na nogi i przejmować inicjatywę. Czas... To było zdecydowanie coś czego potrzebował, a nie był pewien czy go ma.
- Dziękuję za ostrzeżenie. Ale jeszcze nie będę podejmował krytycznych kroków. Będzie na to czas. Może nie będzie na tyle źle bym zaczął działać.- powiedział starając się uspokoić pod tym względem córkę. - Te blaszki coś dla was znaczyły? Czy to kolejny magiczny przedmiot?- zapytał w końcu. Trzymała je bardzo blisko siebie. Chyba było z tym związane sporo wspomnień.
- Miło będzie mieć pracę... Na szczęście nie będzie to ciężkie by się przestawić. Jest naprawdę sporo produktów które kojarzę. Widziałem nawet leki z mojej poprzedniej firmy.- powiedział z delikatnym uśmiechem. Trzeba się było powoli ogarniać. - Biorę na siebie szykowanie śniadań na czas kiedy u Ciebie mieszkam. Oboje mało jemy, ale są tu ludzie... i nieludzie którzy na nas liczą lub będą liczyć. Jeśli czujesz się zmęczona, zapytam dyrektora, mogę się zajmować drobnymi przypadkami jak skręcenia i złamania. Szef wymuszał na mnie bym odnawiał kursy medyczne co 2 lata, może nie przeprowadzę operacji, ale tyle to nie problem.- Dodał, czując, że córka już widzi ile stresu ją czeka. Personel niemarionetkowy był trochę za mały, by nie przeczuwać kłopotów.
- Nie będę negował Twojego przywiązania do tego mężczyzny, tak długo jak będzie potrafił o Ciebie zadbać. Po prostu wolę być ostrożny.- dodał dopijając do końca melisę.
- Dziękuję za tą rozmowę... Dziś może zróbmy sobie luźny dzień i odpocznijmy przy kominku. Musimy odespać dzisiejszą noc.- Zaproponował, wiedząc, że obowiązki niedługo się zaczną. Sam też powinien porozmawiać z dyrektorem jak najszybciej.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Tulki
Pon 6 Maj - 21:48
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, że przynajmniej na razie nie będzie się rzucał na Dyrektora.
spojrzała na blaszkę - to Blaszka Zmartwienia. Przedmiot, który przesyła między dwoma osobami ich emocje oraz pozwala znaleźć się nawzajem. Przydatne, bo wiesz kiedy coś się dzieje, czy ktoś jest blisko, pomaga znaleźć w razie czego....oraz jest świetny na sprawdzanie czy ktoś jest Ci wierny...o ile jej nie zdejmie - westchnęła. Ciekawe czy Blaszka jeszcze jej się przyda. Czy Bane będzie chciał ją nosić?
Uśmiechnęła się się delikatnie - to dobrze - otworzyła oczy zaskoczona, gdy powiedział, że będzie robić śniadania - nie musisz...naprawdę - trochę się speszyła. Przyzwyczajona była do samotności. A tutaj nagle ktoś miał jej gotować? Chyba będzie musiała to przeboleć...Ewentualnie zawsze może nocować w Klinice...prawda?
Pokręciła głową - już z nim o tym rozmawiałam. Będę miała troszeczkę luźniej - powiedziała spokojnie. W końcu dostała awans, więc raczej nie będzie luźniej, ale Bane mówił, że poprosi Jana Sebastiana by jej tak nie naciskał. Że da jej czas na odpoczynek - jutro mam mieć spokojniejszy dzień. Mamy z Dyrektorem trochę spraw do obgadania - powiedziała, ale nie przyznała co takiego będą robić. Zastanawiała się nawet czy na pewno dobrze będzie relaksować się w trakcie pracy...może namówi Toksyna, żeby skończyli wcześniej i po pracy się zrelaksują i ona zrobi mu tatuaż?
- Dziękuję - powiedziała i skinęła ojcu głową - pewnie padniemy jak wrócimy do domu. Ale jakbyś chciał się zdrzemnąć za dnia to zawsze możesz tu przyjść. Na górze mam duże, wygodne łóżko - zachęciła go.
Chyba czas by wracać do pracy. Ale najpierw musiała się przebrać. Dopiero teraz zauważyła torbę - przyniosłeś mi ubrania? Nie musiałeś...trochę ich tutaj zostawiłam - zaśmiała się zakłopotana - ale dziękuję....pójdę na górę się przebrać - wzięła torbę i poleciała na antresolę. Tam zaczęła się przebierać. Założyła ładne, proste spodnie, oraz koszulkę z pikselowym liskiem, która kupili na zakupach - zdradzisz mi, co takiego Joce Ci powiedziała jak byliście sami? Nie wyglądałeś najlepiej - zapytała z góry, przebierając się na spokojnie. Marzyła o prysznicu, ale nie chciała kazać Kaylowi czekać za długo. Długie włosy rozczesała i zaplotła w ładnego kłosa. Musiała się jakoś prezentować pierwszego dnia jako lekarz...prawda?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój Tulki
Wto 7 Maj - 6:06
Córka wydała się Kaylowi równie zmęczona co on, psychicznie, nie fizycznie, wydawała się też mieć lepszy nastrój. Chyba naprawdę potrzebowała dyrektora.
Na wyjaśnienie jak działa blaszka, zawahał się chwilę. Westchnięcie córki na wspomnienie o zdradzie wydało mu się nie przypadkowe, ale nie chciał też dochodzić do złych wniosków na siłę. Po chwili wahania zapytał jednak.
- Mocno zaznaczyłaś fragment o zdradzie... Coś się między wami już działo źle? Przepraszam, że pytam, ale wolałbym zrozumieć Twoją sytuację.- Powiedział, czując jak gula idzie mu do gardła. Czuł, że wchodzi w czyjeś życie prywatne z butami, ale może lepiej zapytać i mieć to za sobą? Łatwiej też będzie zrozumieć zachowanie córki w niektórych sytuacjach. Oby tego akurat nie musiała doświadczać. Był mocno zirytowany, tembr jego głosu mógł z łatwością zdradzić, że może zrobić coś głupiego, jeśli córka zostanie kiedyś zdradzona.
- Nie chodzi o to co muszę, a co nie muszę. Chodzi o to, by pani doktor nie musiała rano przeprowadzać operacji na chlebie, dokonywać amputacji szynki i sera. Masz prawo do tej chwili dla siebie rano.- powiedział z delikatnym uśmiechem.
- No dobrze, jeśli uważasz, że dasz radę. I tak zgłoszę dyrektorowi, że mam doświadczenie, jeśli kiedykolwiek byłoby to potrzebne. - Dodał uparcie. Nie chodziło tylko o odciążenie córki. Chciał też pomóc tutejszym, bo to jego samolubne przybycie tutaj może spowodować kolejne nieprzyjemne wypadki. Oby nie...
Podziwiał jak córka wzbija się w powietrze. Jak taka wolność może być zła? zastanowił się, pamiętając ilu ludzi goniąc za swobodą uciekało właśnie w powietrze, czy to z paralotnią czy ze spadochronem.
Pytanie o Jocelyn nie zepsuło mu humoru tak jak wcześniej. Odreagował odrobinę, a okazja by wyrzucić to z siebie była dość cenna.
- Twoja siostra obwinia się o wszystko i bierze odpowiedzialność na siebie za coś na co nie miała wpływu. Na swój sposób próbowała dać mi do zrozumienia, że chociaż tęskniła, zapamiętała mnie jako tchórza... którym teraz się czuję. Może wasza mama miała depresję wcześniej niż to zauważyłem... Wydawała się bardziej ufać temu cyrkowcowi niż wydawałoby się to rozsądne. Twierdziła, że będzie bardziej cierpieć przeze mnie. Czułem się tak samo jak podczas ostatniej rozmowy z waszą mamą. Odrzucony. Bezużyteczny. Przepraszam, że musiałaś mnie oglądać w tym stanie.- Powiedział patrząc się w podłogę. Powinien sam się nieco ogarnąć, ale nie miał na to siły. Odstawił kubek do kuchni i zaczekał, aż córka zleci na dół, zanim kontynuował.
- Kiedy Jocelyn była jeszcze mała, to ja się nią zajmowałem. Kiedy potrzebowała kogoś do zabawy, lub była chora też zawsze przy niej byłem. To masa wspomnień, która boli. Wszystko robiłem dla niej, by mimo tego jak mało czasu miałem, czuła się kochana. Boję się dowiedzieć co ją tu spotkało.- Przyznał, czując, że powinien przeprosić Julię po raz kolejny. Zwrócił jednak uwagę na to jak była ubrana i mimowolnie się uśmiechnął.
- Pani doktor Julia... Wyglądasz tak dojrzale... Mówiłem, że ta koszulka do Ciebie pasuje.- dodał uśmiechając się. Był dumny z córki. A jednocześnie czuł się potwornie stary. Uroki bycia ojcem. Przynajmniej mi w plecach nie strzyka zaśmiał się w myślach.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój Tulki 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój Tulki
Wto 7 Maj - 22:51
Zamrugała i spojrzała na niego zaskoczona - przecież...już Ci o tym opowiadałam - powiedziała niepewnie - to głównie przez to rozeszliśmy się...choć nie był to jedyny powód - westchnęła - on...ma swoje powody, dla których postanowił mnie odtrącić. Niestety plan się nie powiódł i zauważył, że to nie było po prostu zauroczenie...tylko coś więcej. Że tak łatwo nie zapomnę - dodała i westchnęła - dlatego chcę mu dać szansę. Jeśli się nie uda, to zrobię mu coś więcej niż blizny na buźce - obiecała, spoglądając ojcu prosto w oczy. By pokazać, że ani trochę nie żartuje.
Zaśmiała się krótko - no dobrze, dobrze - powiedziała i pokręciła głową z niedowierzaniem. Ten to ma pomysły. Chyba naprawdę brakowało jej kogoś, z kim może spędzić czas...tylko ciekawe jak to będzie teraz wyglądać...
Nie skomentowała jego chęci. Jak chce to niech rozmawia z Dyrektorem. To był jego wybór i nie miała zamiaru mu tego zabraniać - tylko nie bierz na siebie za dużo - poprosiła go.
Słuchała go, gdy się przebierała. Czyli tak jak myślała. Joce brała wszystko na siebie i nie dopuszczała do siebie dobrych stron tego wszystkiego. Chyba będą miały sobie do pogadania...ale jak z nią porozmawiać, jak tam siedzi teraz Greg? Możliwe, że go wywalą, ale jakoś w to wątpiła.
- Trochę tutaj przeżyła i w sumie mieszka z Gregorym, ale sama nie wiem czemu ufa mu aż tak...rozumiem, że go kocha...ale sama mam ochotę mu spuścić łomot, patrząc na to, że nie do końca potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność za kogoś poza sobą...nie, że nie chce i patrzy tylko na siebie. Bardziej jest jak dziecko. Nie do końca wszystko ogarnia - westchnęła, schodząc po schodach. Raz skręciła kostkę dość mocno i nadal jej trochę dokuczała, dlatego wolała nie szaleć za bardzo.
Uśmiechnęła się smutno do ojca i założyła na siebie kitel - daj jej trochę czasu. Joce...ma problemy z samą sobą i nagle się tutaj pojawiłeś. Niech to przetrawi, uspokoi się. Porozmawiam z nią i wpadniemy może kiedyś na obiad do niej, albo ona do nas. Coś się wymyśli. Jednak nie oczekuj, że od razu będziemy szczęśliwą rodzinką. Wszystko wymaga czasu, dlatego małymi kroczkami, a dojdziemy w końcu do celu. Sam musisz się uspokoić i zaaklimatyzować. Ogarnąć, byś mógł jej znów pokazać, że nie jesteś tchórzem czy mięczakiem, a silnym, kochającym ojcem, na którym może polegać - puściła mu oczko.
Zarumieniła się, słysząc jego słowa - może wyglądam...ale nie czuję się tak...mam piętnaście lat, a już jestem lekarzem....czy to nie za szybko? - znów zaczynała się stresować. Znów przestawała w siebie wierzyć....

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój Tulki
Sro 8 Maj - 6:05
Kayl był dużo spokojniejszy widząc jak córka reaguje na jego słowa. Powoli, zyskiwał kontrolę nad falą emocji która gdzieś w środku nadal zbierała żniwo w jego myślach, powodując mocne wyrzuty sumienia. Na własne życzenie gnał do przodu by jak najszybciej znaleźć córkę i nie patrzył co robi do czasu gdy spotkał Moe. Naprawdę... nie rozumiał do końca jak udało mu się to trzymać przez tyle dni... Może to kwestia znalezienia Jocelyn... Potrząsnął delikatnie głową, akurat w czasie gdy córka obiecała zająć się Blackburnem, jeśli miałby ją skrzywdzić. Dodał tylko szybko: - Domyślam się. Miejmy nadzieję, że nie będziesz musiała robić aż tyle.
Dobrze wiedzieć dodał w myślach słuchając, że druga córka również ma przy sobie większy problem niż faceta. Tylko jej pewnie do rozsądku tak łatwo nie przemówi. Z resztą, chyba nawet nie chciał próbować. Teraz liczył jednak na to, że córka uspokoi się i przyjmie chociaż fakt, że jest tutaj. Podrapał się po plecach. Czuł delikatne guzki pod skórą w bliskiej odległości do łopatek. Nie jest to nic widocznego, ale już czuć. Jakby dodatkowa kość. Nie powiedział nic, analizując do końca sytuację. Trzymał jednak chwilę rękę na plecach, zanim oparł się delikatnie o ścianę.
- Względem niej, nie miałem żadnych oczekiwań... Chciałem tylko ją zobaczyć, przywitać się. Nawet to nie wyszło. Więc... ja też dojdę do porozumienia z samym sobą. Mimowolnie miałem nadzieję, że jest podobna do tej Jocelyn, która uciekła z domu... Minęło za dużo czasu, ale człowiek jest głupi. Przynajmniej już widzę ile straciłem. - Powiedział, po czym przytulił córkę. - Dziękuję, że zajęłaś się swoim staruszkiem. Jesteś kochana.- dodał.
Pokręcił głową, wiedząc, że córka ma rację.
- Młoda i utalentowana. To jak przeskoczenie 3 klasy do przodu. Początkowo czujesz się obco, ale im więcej czasu mija, tym szybciej skupiasz się na tym by robić swoje. To tak naprawdę tylko tytuł patrząc na to co robiłaś pod nieobecność dyrektora.- Starał się uspokoić córkę. Poprawił jej delikatnie grzywkę i pocałował w czoło. - Wierzę w Ciebie. Dasz sobie radę, a jeśli będzie ciężko, pamiętaj, że nie jesteś sama. Zniosę jakoś, jeśli pójdziesz najpierw do szanownego pana Bane'a, ale pamiętaj, że masz taką opcję. To nie jest słabość by przyznać się do własnych ograniczeń. To dojrzałe i mądre zachowanie.- powiedział po czym puścił córkę. - W domu czeka na Ciebie prezent. Schowałem go w Twoim pokoju. Będzie Ci pasował.- Uśmiechnął się.
- Poczekam na dyrektora i pogadam o moim zatrudnieniu. Nie chcę jeszcze zbliżać się do Jocelyn, niech ma chociaż chwilę spokoju po tym jak od niej wyjdą. Prosiłbym Cię, żebyś zajrzała, czy nie zrobili sobie krzywdy, sama mnie ostrzegałaś przed tą marionetką.- dodał i podszedł do drzwi. Wszystko będzie ok. Przynajmniej wiem, że sobie do tej pory poradziła. Dodał na uspokojenie w myślach otwierając drzwi córce. Potem usiadł na krześle na korytarzu i uśmiechnął się do córki. Chciał by myślała, że czuje się lepiej.

ZTx2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach