Pokręcony Plac Zabaw

avatar
GośćGość
Pokręcony Plac Zabaw
Pon 3 Cze - 7:37

Znajduje się tutaj piaskownica o nieregularnym kształcie, a jej zawartość wypełniona jest kolorowym piaskiem. Dodatkowo piasek po rozsypaniu, gdy przez chwilę nikt się nim nie bawi, znów się rozwarstwia na różne barwy. Jest trzepak, długa pokręcona zjeżdżalnia, z której nie da się spaść, małpi gaj, mała trasa linowa nad nim, pod którą znajduje się magiczna siatka, uniemożliwiająca spadnięcie na twardą ziemię. Do tego kilka rodzajów huśtawek, ścianka wspinaczkowa. Dostosowane wbrew pozorom do każdej Rasy, która występuje w Krainie. Oczywiście są też wygodne ławki, które zapewniają warunki do pilnowania pociech oraz plotowania.
Z niezwykłych rzeczy znajduje się tam spora ścianka z półeczkami, która pozwala na rysowanie po niej kredami, które znajdują się na każdej półeczce, umożliwiając artystyczne wyżycie się. Półeczki są tak zrobione, że dzieci spokojnie mogą po nich chodzić, bo ścianka ma dobre pięć metrów wysokości. Naokoło znajduje się beton, który umożliwia również znęcanie się nad nim kolorowymi, nie kończącymi się kredami. Oczywiście każda półeczka ma barierkę, żeby był jak najbezpieczniej oraz są one ułożone tak, że sporo miejsca zostaje do rysowania.
Obok placu znajdują się trzy ze smakołykami. Wszystkie prowadzone przez trzy siostry bliźniaczki na oko w średnim wieku. Co śmieszne każda była przedstawicielką innej rasy. Ta od balonów była Kapeluszniczką, od lodów Dachowcem, a od słodyczy Lunatyczką.



Ostatnio zmieniony przez Moe dnia Pon 3 Cze - 7:45, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Moe szedł pewnym krokiem. To gdzie znajduje się jaka część Krainy wiedział doskonale. Nie tylko stąd, że się po prostu szwendał, ale również przez pracę dla pana Keera. Musiał wtedy biegać po dużej jej części, żeby dostarczyć leki i inne takie dziwne rzeczy.
Spoglądał co chwila na swoją nową towarzyszkę i uśmiechał się szeroko. Nie do końca wiedział o jakim domu mówiła, ale wiedział gdzie jest Osiedle. To chyba dobry start prawda? Tam mogą kogoś zapytać o ten duży, mroczny dom. Jakoś nie umiał go sobie wyobrazić. Ale cóż...pewnie się dowie w swoim czasie gdzie to jest i do kogo należy. Dobrze byłoby to wiedzieć na przyszłość. Jakby pan Keer postanowił go tam wysłać, nie musiałby mu tłumaczyć jak dotrzeć, albo młody Cień nie musiałby szukać drogi na własną rękę.
Gdy dotarli na Plac Zabaw, zarządził postój - tu możemy odpocząć, ale też może któraś z Bliźniaczek będzie wiedziała gdzie mieszkasz - zaproponował pokazując na stoiska - one są baardzo stare i wiedza wszystko - powiedział z odpowiednim dla dziecka entuzjazmem. Wiadomo, że nie wiedziały wszystkiego, ale czemu dziecko miałoby to wiedzieć?

Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pon 17 Cze - 11:06

Gwyn zdawało się, że ta "zjeżdżalnia" nie ma końca. Tylko zakręty, beczki, pętle, jakieś przeskoki nad .... chyba niczym. Dodatkowo cały tunel był jakby podświetlony dziwną poświatą. Zupełnie jak w filmach. Ale może uderzyła się w głowę i jej się to zdaje? Ten dzień chyba zdecydowanie robił się coraz dziwniejszy.

Gdy Moe i Abi szukali Rezydencji Vaele, nagle w piaskownicy nieopodal coś się zaczęło dziać. Jakby piasek, który tam był zaczął bulgotać, przez co wszyscy się odsunęli. To nie był jakiś najdziwniejszy widok jak na Krainę, ale nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie.
A najpierw pojawił się Królik, który od razu popatrzył na zegar, zatupał, rozglądnął się i zaczął biec w swoją stronę, a zaraz po nim wyskoczyła z piasku dziewczyna, która nie wylądowała tak zgrabnie jak jej poprzednik. Po prostu wyskoczyła spod piasku i na niego upadła. Na pewno najadła się przy tym piachu.
Istoty wokół zaczęły się jej przyglądać. Młode Dachowce, Kapelusznicy, ze swoimi małymi śmiesznymi czapeczkami a nawet kilka Szklanek. Ale teraz pytanie...dla kogo ten wyskok był większym szokiem?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Wto 18 Cze - 16:39
Abi szła kilka kroków za chłopcem, ale na tyle blisko by się znowu nie zgubić! Jeszcze tego by brakowało, by zgubiła się szukając drogi z czyjąś pomocą! Z jednej strony było to nawet zabawne, jak to dorośli mówią chichot losu? Ale z drugiej strony, byłoby jej bardzo źle, gdyby znowu się zgubiła. Starała się zachowywać jak duża dziewczynka, ale naprawdę chciała iść już do domu i zobaczyć się ze wszystkimi. Nie była nawet pewna ile czasu już minęło, odkąd wyszła z domu razem z Lulu!
Moe zdawało się, że wiedział co robi. Szedł pewnie i się co chwilę do niej uśmiechał. Dziewczynka czuła się dzięki temu trochę pewniej. Lulu zaś miała wszystko w nosie i chyba uważała, że to wszystko to po prostu cudowna przygoda! Biegała, fikała, czaiła się na owady i podgryzała Abi w buty. Taki łobuziak!
Doszli do jakiegoś parku, albo nie. To się nazywało… plac zabaw! OGROMNY! KOLOROWY! I TAKI WOW! Oczy Abi niemalże z orbit wypadły! Tyle tam tego wszystkiego było, tak radośnie i zachęcająco! Dziewczynka aż poczuła takie mrowienie w brzuchu! Bardzo chciała dobrać się do tej kredy i narysować wszędzie kolorowe obrazki!
- Jasne! Super, pobawimy się razem? - Abigail nawet nie patrzyła na chłopca, jej spojrzenie przeskakiwało z atrakcji do atrakcji. Nigdy wcześniej nie była w takim miejscu!
Bliźniaczki. To słowo przykuło jej uwagę na tyle, że spojrzała w kierunku który wskazywał Moe. Starsze Panie faktycznie wyglądało bliźniaczo. Cała trójka była identyczna! Jeśli to w ogóle możliwe, to oczy Abi otworzyły się jeszcze szerzej. Kiwnęła głową, złapała Moe za dłoń i poszła z nim do bliźniaczki która obsługiwała stoisko z balonami. Dziewczynka z typową dla siebie odwagą i charyzmą, odezwała się do kobieciny bez krzty nieśmiałości.
- Dzień Dobry! Nazywam się Abigail i wraz z moim przyjacielem szukam mojego domu! Widzi Pani, zgubiłam się niestety… Mieszkam w takim wieeelkim i mrocznym domu. Wygląda trochę jak zamek wampira- zaśmiała się pod koniec. Uważała że dom Aerona jest naprawdę piękny. Bardzo bardzo duży i ciemny, ale piękny. Polubiła go!
Gdy rozmawiali ze starszą Panią, coś się zaczęło dziać na placu. Sporo osób zgromadziło się wokół piaskownicy z której uciekł królik! Ludzie zaczęli głośno rozmawiać i coś pokazywać. Niestety stała trochę za daleko by zobaczyć o co chodzi, postanowiła że podejdzie i sprawdzi o co chodzi, gdy jedna z bliźniaczek im odpowie. Będą mogli się wtedy pobawić!

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Wto 18 Cze - 21:44
Musiała przyznać: jeżeli to na pewno sen, to jest to najszaleńsza, najbardziej pokręcona jazda w jej życiu! Co takiego sprawiło, że śni jej się takie coś - zakładając, że faktycznie jest to sen? Zjadła coś nieświeżego i teraz ma taką rewolucję żołądkową, że mózg zaczął jej odtwarzać treść jakiejś książki?
Chociaż nie, bo jak spadała - a raczej zjeżdżała - tym tunelem-jamą, to raz czy dwa uderzyła chyba o coś głową i zabolało nawet mocniej niż zabolałoby w rzeczywistości. I dalej nie pojawiła się z powrotem w łóżku!
Czy jej się wydawało, czy w pewnej chwili nastąpiła jakaś anomalia grawitacyjna? A może to błędnik jej uszkodziło?
I nagle, krzycząc jak na kolejce górskiej, Gwyn dostrzegła wreszcie światełko w tunelu - dosłownie - i wystrzeliła na zewnątrz, by następnie wylądować na piasku z gracją szmacianej lalki. Kręciło jej się w głowie, skręcało w żołądku, chyba poczuła ziarenka piachu w zębach... chyba na pewno... i bóg wie, co jeszcze jej było.
Otworzyła oczy i jęcząc z wszechobecnego bólu wnętrza i zewnętrza, i przy okazji przecierając twarz i język, przeniosła się do siadu. Przez chwilę nie kontaktowała, starając się nie zwrócić żadnej treści żołądkowej - o ile cokolwiek jeszcze się w nim ostało - i dopiero po paru chwilach powiodła wzrokiem po swym otoczeniu.
Co do... - pomyślała na widok otaczającej ją rzeszy ludzi... Ale na pewno ludzi? Tutaj jakieś kocie uszka i ogonki, tam jakieś fantastyczne czapeczki i kapelusiki, gdzie indziej osoby tak kolorowe jak cała tęcza...? Aż serce jej przyspieszyło.
- Co do...? - wymamrotała na widok tęczowego piasku i otaczającego ją placu zabaw wielkości wręcz metropolii.
Czy uderzenie w głowę było tak mocne, że aż straciła rozum? Uciekła wzrokiem na niebo. Kto wie, może jeszcze ono się zmieniło?
- Co do...?! - ledwie powstrzymała krzyk, kiedy potwierdziły się jej "obawy" i zamiast nieba zobaczyła... ziemię?! Co tu się dzieje? Co to za miejsce?!


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Wto 18 Cze - 22:23
Uśmiechnął się szeroko - jasne! - powiedział wesoło i poszedł z towarzyszką do jednego ze stoisk - tylko pilnuj Lulu, żeby się nie zgubła - powiedział jej jeszcze. Tutaj było naprawdę sporo osób zawsze mimo iż wydawało się, że właśnie wcale nie bo nigdy nie było tłoczno, ale nigdy też nie wiadomo kto sobie pieska będzie chciał przygarnąć.
Pozwolił Abi samej załatwić swoje sprawy. W końcu to ona szukała. A powinna też się trochę usamodzielnić. Bo znów się zgubi i co wtedy? Przynajmniej nie musiał jej do tego namawiać. Sama zaczęła rozmawiać z jedną z bliźniaczek.

Ta spojrzała na Upiorną i uśmiechnęła się do niej - no nie wiem nie wiem - odezwała się zdecydowania ta ze straganu z lodami mimo iż to ta przed którą stałą Abi zdecydowanie ruszała ustami - może powiesz nam nazwisko? Będzie nam łatwiej - odezwała się bliźniaczka z budki ze słodyczami i napojami, a ustami ruszała nadal ta sama kobieta. To jakaś sztuczka? A może one już tak miały?

W tym samym czasie Moe oglądał co takiego działo się na placu. Wyskoczył jakiś królik, a potem....białowłosa dziewczyna. Otworzył szeroko oczy, gdy zobaczył kto to - Abi ja wrócnę zaraz, nie odchodź nigdzie - poprosił i podbiegł do albinoski - Gwyn? Co Ty tu robisz? - zapytał, pomagając jej wstać o ile w ogóle się na to zgodziła. Poprowadził ją też do straganów gdzie dziś o dziwo nie było aż takiego ruchu. Może dlatego, że każdy był zajęty zabawą?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pią 28 Cze - 20:48
Abi kiwnęła głową. Wiedziała, że w tak zatłoczonym miejscu bardzo łatwo się zgubić. Nie chciała by spotkało to Lulu. Dziewczynka więc pilnowała jej jak oczka w głowie. Cały czas sprawdzała czy Lulu idzie obok niej, a gdy ta znikała jej z oczu to od razu jej szukała. Postanowiła, że jak już wrócą do domu, to poprosi kogoś z dorosłych o smycz dla Lulu. Właśnie na takie sytuacje, wtedy już na pewno się nie rozdzielą. To o wiele bezpieczniejsze!
Gdy ktoś się gubi, to jest strasznie… Nie wie co robić, kogo prosić o pomoc i robi mu się przez to smutno. Abigail już nie raz się gubiła, więc czuła się już pewniej gdy to się działo, ale Lulu jeszcze się nie gubiła. To byłoby dla niej straszne przeżycie!
Starsze Panie ze straganów musiały być siostrami i mieć jakieś magiczne umiejętności! Bo gdy Abi zapytała jedną o pomoc, odpowiedziała jakby ta druga, mimo że ust nie otworzyła. Było to bardzo dziwne, ale jednocześnie dość zabawne!
Chwilę zajęło zanim Abigail, przypomniała sobie nazwisko o którym mówił jej książę.
- Vaele! Tak, nazywam się Abigail Vaele i szukam mojego domu.- uśmiechnęła się szeroko, mając nadzieję że ta przemiła Pani jej pomoże. Było zabawnie poznać nowego przyjaciela i zobaczyć to miejsce, ale chciała być już w domu. Aeron i cała reszta muszą się bardzo o nią martwić, a nie chciała by tak było! Moe gdzieś poszedł, więc tak jak poprosił nie ruszała się z miejsca.

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Sob 29 Cze - 14:20
No dobra, ten dzień rozpoczął się dziwnie, ale to już przechodziło ludzkie pojęcie w tej dziedzinie. A przynajmniej jej własne. Ganianie za królikiem po lesie to jedno, ale to?
Gwyn już by zapewne zasłabła od ilości wrażeń, jakie następowały dosłownie jedna po drugiej, lecz na szczęście usłyszała głos, który szybko przywrócił ją do łask pełnej przytomności. Głos, który doskonale znała, a którego nigdy do tej pory nie spodziewała się usłyszeć po raz kolejny, zwłaszcza w rzeczywistości. Jakkolwiek pokręcona owa rzeczywistość nie była.
- Moe?! Co ty tutaj robisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie tęczowowłosego chłopca, który znikąd wyłonił się z otaczającego ją tłumu tych kolorowych postaci. Wyciągnęła do niego rękę i pozwoliła sobie pomóc, a następnie dała się wyprowadzić poza ten plac zabaw. Po drodze jeszcze strzepała z siebie resztę tego tęczowego piasku. - Szczerze nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Dosłownie przed chwilą biegłam za takim jednym białym królikiem, potem wpadłam do chyba jakiejś jamy czy czegoś... i nagle jestem tu. No właśnie, gdzie my w ogóle jesteśmy?
Dotarli szybko pod jakieś stragany nieopodal. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy - a raczej kto - to jakieś kobiety, bliźniaczki, a zaraz obok nich dziewczynka chyba jeszcze młodsza od Moego. I do tego rogata! To jeszcze jakaś dyskretna opaska na włosy czy już faktyczne rogi? Tam w tym tłumie widziała ludzi z kocimi uszami i ogonami, i chyba kogoś o skórze jak porcelana - a może o faktycznej porcelanie zamiast skóry - więc już nie wiedziała. Spojrzała niepewnie na ową rogatą dziewczynkę spod kaptura, uśmiechnęła się niezręcznie i równie niezręcznie jej pomachała.
- Umm... Cześć?


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Nie 30 Cze - 11:18
Kobiety spojrzały po sobie zaskoczone, że ród Vaele ma w ogóle kogoś tak młodego w swoim gronie. Dodatkowo ta dziewczynka była taka urocza. Vaele był miły, ale też było wiadomo, że lepiej mu nie podpadać bo wtedy robi się naprawdę nieprzyjemny.
- Vaele? - zapytała środkowa - widzisz tamte krzaki do góry nogami tam? - pokazała pierwsza - tam jest jego Rezydencja, na uboczu - powiedziała trzecia, po czym wszystkie uśmiechnęły się dość niepokojąco. Widząc jednak, że wraca Moe, do tego z jakąś dziewczyną, ta od lodów podała jej trzy rożki z wielkimi gałkami. Jedną o smaku karmelu, ulubioną małego Cienia, drugą czekoladową i trzecią jaką sobie Arystokratka wybrała po czym życzyły jej miłego dnia.

Zamrugał zaskoczony - odprowadzam jedną dziewczynkę do domu - powiedział całkowicie naturalnie. Dopiero teraz Gwyn mogła zauważyć, ze głowa oraz odsłonięte ręce chłopca nie rzucają w ogóle cienia. Tylko jego ubrania miały taką właściwość.
Wysłuchał jej uważnie - za takim co wyglądał jakby się spieszył? - zapytał i pokazał jej kierunek - tam pobiegł, ale raczej go nie znajdziesz - powiedział i uśmiechnął się do niej szeroko.
Odsunął się od niej i otworzył szeroko ramiona i okręcił się wokół własnej osi - jesteśmy w Krainie Luster, magicznym miejscu - powiedział pokazując ulice i domy nad nimi, które były do góry nogami, a może to oni byli do góry nogami?
Poprowadził ją do Arystokratki - Abi to jest moja przyjaciółka Gwyn, poznaliśmy się w jej śnie - powiedział jakby to było całkowicie normalne - a to jest Abi, właśnie jej pomagam znajdnąć jej dom - powiedział uśmiechając się nadal szeroko. Ciekawiło go czemu Gwyn tutaj jest, ale przecież mu powiedziała. Nie spodziewał się, że ją jeszcze kiedys spotka, a tym bardziej nie w Krainie.
Nagle jednak coś sobie przypomniał - Gwyn! Czy ta ćma...co ją Ci zrobłem...ona wyszła ze snu czy nie? - zapytał patrząc na nią wielkimi, dwukolorowymi oczami. Musiał to wiedzieć! Po prostu musiał!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Nie 7 Lip - 19:32
Abi spojrzała we wskazaną stronę i dałaby swój tygodniowy deser za to, że te krzaki wyglądały znajomo! Klasnęła w rączki, czując przypływ radości
- Dziękuję Paniom pięknie! Za pomoc i za lody. Są Panie naprawdę miłe i kochane.- uśmiechnęła się szeroko i wzięła podarowane lody. Tak by ich nie zgnieść! Szkoda by było, gdyby takie pyszne lody się zmarnowały... Chociaż Lulu wyglądała jakby bardzo ta wizja jej odpowiadała. Oblizywała się i bardzo intensywnie wpatrywała się w swoją ludzką przyjaciółkę.
Gdy się odwróciła i odeszła od stoisk ledwie kilka kroczków, podszedł do niej Moe z jakąś Panią. Wyglądała przepięknie. Cała bialutka, jakby była zrobiona z mleka!
- Dzień Dobry! Miło mi Panią poznać. Te przemiłe Panie, dały nam lody! Jest słony karmel, czekolada i wiśniowy. Bierzcie które chcecie! - rozdała lody, ciesząc się bardzo z tego niespodziewanego prezentu. Pogłaskała Lulu, by nie czuła się opuszczona.
- Moe! Te panie, powiedziały mi że mieszkam tam! Za tymi krzakami powinna być rezydencja!- pokazała na te same krzaki, które przed chwilą wskazała jej starsza Pani. Zjedzą lody i pójdą tam! Bardzo chciała być już w domu...

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pon 8 Lip - 23:28
Powiodła wzrokiem za dłonią jej małego przyjaciela, wskazującą mu kierunek, w którym ponoć pokicał tamten królik. Wychyliła się to w jedną stronę, to w drugą, lecz już go nie zobaczyła. Może to nawet lepiej? Pewnie gdyby dalej za nim pobiegła, zaprowadziłby ją do jeszcze jakiegoś "wymiaru równoległego" czy może nawet "prostopadłego".
Kraina Luster? Ta nazwa serio brzmiała jak z jakiejś książki fantasy. Albo z bajki dla dzieci. Magiczne miejsce, tak? Cóż... tego mogła się domyślić. Po pierwsze: samo to, że się tutaj dostała w ten niepojęty sposób. Po drugie: niebo, a raczej ziemia zamiast nieba, widziana z lotu ptaka. Po trzecie... no... no, cała ta okolica wyglądała dla Gwyn jak wyciągnięta z jakiejś książki!
Wciąż skołowana i próbująca na szybko przetworzyć ten wielki natłok informacji, dziewczyna przeczesała rozrzuconą po twarzy burzę białych włosów i spojrzała na rogatą dziewczynkę. Uśmiechnęła się do niej niezręcznie w ramach odpowiedzi na jej powitanie, po czym dostrzegła podawany jej rożek lodów czekoladowych. Jej ulubione! Może słodkości uspokoją jej rozszalałe myśli.
Już za pierwszym liźnięciem czekoladowej kulki poczuła, jak ogarnia ją ulga połączona z subtelną słodką ekstazą. Ooo tak, znacznie lepiej...!
Wówczas dotarło do niej pytanie Moe. No tak, ta ćma! Pamiętała przecież, że zabrała ją ze sobą. Prędko pomknęła wolną ręką po pelerynce, poklepała się po kieszeniach i wreszcie wydobyła figurkę z jednej z nich. Pomimo twardego lądowania w piaskownicy, nic jej się nie stało!
- O tą ćmę chodzi? Znalazłam ją na stoliku obok łóżka - powiedziała i uśmiechnęła się ciepło do chłopca.
Popatrzyła tym razem za wskazaniem rogatej dziewczynki i jej oczom ukazała się jakaś posiadłość za gęstymi zaroślami. Nie widziała wielu szczegółów, ale musiała być jakaś okazała. Ta mała to dziedziczka jakiegoś rodu? Nie zauważyłaby tego, gdyby ona sama nie dała jej takiej wskazówki. Fajnie, że chociaż w tym świecie ludzie(?) potrafią nie afiszować się z fortuną. A może wszędzie wokół się do tej pory afiszowali, tylko ich standardy są inne od tych, do których Gwyn była przyzwyczajona? Oto kolejna zagwozdka...
...i pewnie jeszcze by nad nią myślała, gdyby nagle jej uwagi nie przykuło subtelne, acz nad wyraz wyczuwalne muśnięcie motylich skrzydeł. Zwróciła wzrok ku grzbietowi dłoni z lodem, lecz szafirowego owada dostrzegła tylko przez ułamek sekundy, zanim ten nie zniknął. Wkrótce potem poczuła jeszcze innego takiego motylka, tym razem o skrzydłach srebrnych jak blask księżyca. Czy jakoś tak. I ten motyl również zniknął. To jakieś magiczne stworzonka?

...Chwila moment...

Zamrugała oczami i powiodła skołowane spojrzenie po całym swoim otoczeniu. Zawiesiła je wreszcie na dwójce dzieci zaraz przed sobą. Czy ona je znała? Była jakąś ich siostrą? Kuzynką? Opiekunką? Podrapała się po głowie.
- Umm... Głupie pytanie, ale... Gdzie ja jestem? I czy się znamy? I w sumie... kim ja jestem? Co tu się dzieje? - zadała w sumie więcej niż jedno pytanie, ale mniejsza o to. Potrzebowała wyjaśnień. Mogła przysiąc, że dosłownie przed chwilą o czymś myślała i nagle... puf! Wszelkie jej myśli wyparowały. Nawet nie miała pojęcia, o czym nie miała pojęcia! Co się właśnie stało? Bo chyba coś się stało... prawda?! - I... czemu czuję na sobie cały tłum spojrzeń? Zrobiłam coś dziwnego albo powiedziałam?

Efekt motyla:
Amnezja: 1/4
Niebezpieczne przyciąganie: 1/5


Ostatnio zmieniony przez Gwyn dnia Czw 22 Sie - 23:21, w całości zmieniany 4 razy


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Sro 10 Lip - 10:45
Otworzył szeroko oczy i zaklaskał wyraźnie uszczęśliwiony widząc glinianą ćmę. Wyszczerzył ząbki - czyli jednak się udało - powiedział uradowany.
Spojrzał w kierunku, który pokazała Abi - mieszkasz u Lorda Vejle? To Twój tata? - zapytał spoglądając na nią. Sam nie pomyślał o tym by zapytać ją o nazwisko. Sam takowego nie posiadał, więc o ile pan Keer nie powiedział mu jakiego nazwiska ma szukać to się nimi aż tak nie przejmował. Bo też po co? Znał nazwiska ważniejszych osób, ale tylko dlatego, że musiał wiedzieć kto to jest, żeby nie wpaść na kogoś niewłaściwego.
Ucieszył się na lody karmelowe - to nie słony karmel, tylko zwykły - poprawił towarzyszkę i polizał, uśmiechając się ze smakiem. Spojrzał w kierunku kobiet i pomachał im w podzięce. Jego oczy mieniły się tęczą, a oczy błyszczały ze szczęścia. Na pewno był dość nietypowym Cieniem.
Zamrugał, słysząc pytania Gwyn. Zaśmiał się, nie za bardzo wiedząc jak tak naprawdę powinien na to zareagować - żartujesz? - zapytał dość niepewnie, przyglądając się albinosce. Ale niestety nie widział tego, żeby miała żartować - przecież...to ja Moe! A...a Ty jesteś Gwyn - powiedział i nagle jakby coś się w nim zmieniło - i jesteś najcudowniejszą dziew.....ćwir... - nagle przestał słyszeć, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Zaczął za to ćwierkać jak wesoły wróbelek, wlepiając wzrok w Gwyn. Mówił jak najęty, a raczej wydawał dźwięki różnych ptaków, nawet pawi, ale nie słyszał tego, więc się tym zbytnio nie przejmował. Za bardzo zapatrzony w dziewczynę.

Efekt motyla ¼

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Sro 24 Lip - 15:11
Tata. Abigail się zaśmiała, przez co Lulu zawtórowała jej swoim szczekaniem.
- Ależ skądże znowu! Aeron Vaele to mój książę, a ja jestem jego księżniczką.- powiedziała to z taką dumą w głosie, że zabrzmiała prawie jak dorosła osoba! Pokochała swojego księcia, tak samo pokochała wszystkich z tego wielkiego domu. Wszyscy byli czarujący i bardzo mili dla niej, nie dało się ich nie kochać! Lulu też ich pokochała.
- Tak, mieszkam z nimi! Od niedawna, ale to prawda.- polizała swojego loda. Był wyśmienity. Gdy Moe ją poprawił, wzruszyła tylko ramionami. Była tak podekscytowana tym, że poznała nowych przyjaciół, dostała lody i była już tak blisko domu, że się pomyliła!

No i nagle zrobiło się dziwnie. Pani Gwyn zapomniała kim jest! Albo się tylko zgrywała, Abi nie wiedziała co zrobić. Nawet Moe zdębiał! A ta dwójka się znała, więc jakby ona żartowała- to przecież Moe by o tym wiedział, prawda?
A sam Moe… zaczął nagle świergotać. Tak naprawdę! Jakby zamienił się głosowo w dużo ptaków. Z tego wszystkiego, lody Abi spadły na ziemię, a Lulu wciągnęła je szybciej niż odkurzacz.
- Moe! Co Ci się stało? Przestań się wygłupiać i zacznij mówić normalnie!- dotknęła jego ramienia, ze zmartwioną minką. Chyba trochę się bała, nie rozumiała co się działo. Przecież przed chwilą wszystko było dobrze! Jednocześnie, cały czas spojrzenie dziewczynki przyciągała znajoma Moe. Abi mimo strachu jaki czuła, najchętniej podeszłaby do niej i się gapiła jak sroka w gnat!

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Czw 25 Lip - 20:29
To... bez wątpienia była... co najmniej niecodzienna sytuacja. Nie miała zielonego pojęcia, gdzie jest, co się dzieje ani nawet kim jest, a do tego wszystkiego wszyscy wpatrywali się w nią jak w jakiś święty obrazek. Tyle tych najróżniejszych spojrzeń z każdej możliwej strony, tyle kolorowych par oczu zwróconych bezpośrednio w jej kierunku... I nawet nie wiedziała, dlaczego! Co takiego się stało, że nagle stała się bożyszczem tłumów?
I dlaczego ten tęczowowłosy chłopiec zaczął nagle ćwierkać? Z paniki tej rogatej dziewczynki obok niego zdołała wywnioskować, że to raczej nie jest normalne. Ale jeszcze zanim zabrał się za niespodziewane wydawanie odgłosów niezliczonych gatunków ptaków, zdołał chyba wypowiedzieć jej imię: Gwyn. Nic jej nie świtało ani nie dzwoniło w żadnym kościele. Ale jeśli on ją kojarzy, to chyba dobrze? Tylko czemu on tak nagle ćwierkał? Dosłownie sekundę przedtem coś do niej mówił i nagle - to. Naprawdę uważał ją za najcudowniejszą i... coś tam jeszcze? Nie wiedziała, czy powinna, lecz i tak poczuła, jak lekko rumieni się na bladych jak ściana policzkach. Z tego powodu oraz z powodu tych wszystkich spojrzeń. To akurat nie było zbyt komfortowe...
Poważnie, jeszcze ta urocza dwójka się dołączyła?
- Umm... Mam... Mam coś na twarzy? Czemu wszyscy tak się na mnie patrzą? - zapytała nerwowo i odruchowo dotknęła policzków. Zdaje się, że nic nie miała ani tu, ani tam, ani gdziekolwiek indziej. - Coś się przed chwilą stało albo miało stać? Zupełnie nic nie pamiętam.

Efekt motyla:
Amnezja: 2/4
Niebezpieczne przyciąganie: 2/5


Ostatnio zmieniony przez Gwyn dnia Pią 9 Sie - 20:07, w całości zmieniany 1 raz


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Wto 30 Lip - 23:22

Krótkie zdarzenie z otoczenia

Główną ulicą w pobliżu Placu Zabaw przechodził właśnie powolnie, krok po kroku, dziwaczny pochód, złożony z żołnierzy w szafirowych, błyszczących puklerzach i owego kotorumaka, o którym plotkowano w całym mieście. Kolejny ich przemarsz znów wywołał poruszenie wśród mieszkańców, nawet matki i opiekunki pilnujące pociech na huśtawkach powstawały z ławek i wyciągały szyje, próbując dostrzec jeźdźca, podobno jednego z najprzystojniejszych mężczyzn, których nosiła kolorowa ziemia Krainy Luster. Nikt nie wiedział skąd przybyli, ale gościli w domach kilku Upiornych Arystokratów, podobno szukając pomocy. Najwyraźniej teraz przenosili się do kolejnej rezydencji, do szlachcica, który zechciał ich ugościć.
Minutkę później zniknęli już z pola widzenia i wszystko było takie samo jak dotąd.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Czw 1 Sie - 21:48
Moe nie słyszał już dziewczyn. Po prostu wpatrywał się w albinoskę z uwielbieniem jakim nie darzył chyba nigdy nikogo. Nie pamiętał, a z resztą jaka różnica? Był tak zafascynowany Gwyn i jej wielką wspaniałością, że nawet nie przeszkadzało mu to, że nie słyszy. Ale z drugiej strony chciałby usłyszeć jej cudowny głos. Już za nim tęsknił.
Spojrzał na Abi gniewnie, gdy ta się do nich zbliżyła, dlaczego ona się tak wgapiała w jego Gwyn? Przytulił mocno albinoskę, pokazując, że należy do niego.
Nawet nie zwrócił uwagi na przechodzące osoby. Bo też i po co? Miał co o wiele ciekawszego teraz do oglądania.
Chciał coś powiedzieć swojej towarzyszce, która była teraz jego boginią, jednak z jego ust dochodził tylko dźwięk alarmu samochodowego. Sam nie wiedział co to jest, pewnie większość gapiów też nie miała pojęcia co to za dźwięk, ale dla Gwyn na pewno był bardzo znany. Po tym zmienił się na klakson, by gdy chciał powiedzieć Abi by trzymała się z dala, brzmiał już bardziej łamanie się suchych gałązek. To na pewno nie było normalne.

Efekt motyla 2/4

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Nie 4 Sie - 16:43
Abi czuła się w tamtym momencie totalnie zagubiona. Dookoła było tak dużo ludzi, Moe oszalał, a ta biała Pani była taka… zachwycająca!
Tak dużo się działo… Abigail zaczęła płakać. Była tylko dzieckiem i nie rozumiała dlaczego czuje tyle rzeczy i to tak różnych, naraz! To było dla niej za dużo…
Moe obiecał odprowadzić ją do domu, a teraz patrzył się na nią jakby zrobiła coś bardzo złego i wydawał z siebie dziwne dźwięki… Biała Pani straciła chyba pamięć albo się na coś pochorowała… Nie wiedziała co się dzieje, ani kim jest, ani gdzie jest!
Mała upiorna nie rozumiała dlaczego osoba białej Pani tak ją przyciąga ii dlaczego jest taka idealna… Płakała, ocierając wszystkie łzy rękawkami. Lulu tym bardziej nie rozumiała tego wszystkiego, przez co próbowała gryźć swoją przyjaciółkę po kostkach. Chyba w ten sposób próbowała odciągnąć uwagę Abi od tego wszystkiego…
Jakby tego było mało, nagle zapanowało jeszcze większe poruszenie… Abi szlochała, rozglądając się dookoła. Chciała by Aeron nagle się tu zjawił i ją zabrał. Poszłaby do domu, była tak blisko ale nie mogła. Przez tę białą panią… Dziewczynka złapała swojego pieska i stworzyła wokół siebie kopułę z pnączy, chcąc oddzielić się od tego wszystkiego chociaż tak...

Pnącza- 1/3

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pią 9 Sie - 20:33
Spojrzenie albinoski spotkało się ze spojrzeniem tęczowowłosego chłopca - szczerze nie wiedziała, skąd się wzięło, ale widziała w nim nienaturalne wręcz uwielbienie. Ach, żeby tylko tu; wszystko wokół wydawało jej się zupełnie szalone! A nawet nie pamiętała, czy to faktycznie jest jej rzeczywistość! W dodatku nagle ów chłopiec zaczął wydawać z siebie coraz to dziwniejsze i głośniejsze odgłosy: z ptaków przerzucił się na... alarm samochodowy, klakson... i gałązki?! Jakim cudem jego usta mogły wydawać coś takiego?! Czy to w ogóle fizycznie możliwe?
- Uff...! - sapnęła głośno, czując, jak Moe nagle przykleja się do niej na rzep. To nawet nie był przytulas, tylko bardziej zazdrosne owinięcie się wokół czegoś, by nie zostało mu to odebrane. W tym przypadku była to całkowicie zdezorientowana Gwyn. W dodatku wszelkie te hałasy zaczęły przyciągać wokół nich coraz to więcej najróżniejszych gapiów. Tyle kolorowych, osobliwych osobowości wszędzie wokół, a wraz z nimi dwa razy więcej równie kolorowych par oczu... Nagle poczuła się jakby mniejsza. Chyba nie powinni tu być.
I nagle jeszcze jedna nieprawdopodobna rzecz wydarzyła się tuż pod ich nosami! Wnet wokół rogatej dziewczynki wyrosły grube pnącza, które odgrodziły ją od dosłownie wszystkiego. Nim Gwyn się spostrzegła, ona znikła pod tą roślinnością. Do tego wszystkiego jeszcze zaczęła przejeżdżać nieopodal chyba... czy to była parada? Akurat przez ten tłum wokół nich nie była w stanie tak dokładnie im się przyjrzeć, chociaż w normalnych okolicznościach chyba by to zrobiła. Chyba. Nie miała pewności, bo przecież nic nie pamiętała.
Nie wiedziała, co robić, o ile cokolwiek! Ale wiedziała jedno: jest tu przez Moe zdecydowanie za głośno. Przykucnęła obok i prędko zasłoniła jego usta białą jak ściana dłonią - dostatecznie mocno, by przynajmniej po części ucichł i przy tym na tyle lekko, by go nie zabolało.
- H-hej! Uspokój się, proszę - powiedziała do niego, zupełnie nieświadoma faktu, że jej mały kolorowy przyjaciel jest teraz głuchy jak pień, a przy tym głośny jak dwa lotniska. Wówczas, starając się zignorować miażdżące poczucie bycia obserwowaną, przemówiła nerwowo do kopuły z pnączy: - Umm... Mała? Jesteś tam? Nie wiem, co się dzieje, ale cokolwiek zrobiliśmy, przepraszam w imieniu swoim i jego. Naprawdę nie chciałam cię nijak zranić. - Nie, żeby nawet wiedziała, jak ani czy faktycznie ją zraniła. Jednak w takiej sytuacji chyba lepiej dmuchać na zimne. Uch... Ale to niemiłe uczucie. - T-to może dziwnie zabrzmi, ale wpuścisz nas do siebie? Oni wszyscy tak na mnie patrzą, nawet nie wiem czemu... Postaram się przypilnować twojego przyjaciela, by tak nie hałasował, obiecuję!

Efekt motyla:
Amnezja: 3/4
Niebezpieczne przyciąganie: 3/5


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pon 12 Sie - 7:21
Moe nie przejmował się niczym poza wspaniałą Gwyn...była piękna, miła...cudowna! Szkoda tylko, że nie mógł usłyszeć jej wspaniałego głosu!
Gdy zaczęła coś do niego mówić to nie zareagował. Spojrzał na nią i dopiero wtedy zorientował się, że chyba coś mówi. Pokręcił tylko głową i spojrzał na nią smutno. Dlaczego tak było, że nie mógł nic usłyszeć? To było straszne! - nie słyszę Cię - spróbował powiedzieć, ale zamiast tego z jego gardła wyszedł dźwięk czajnika. Szkoda, że Cień nie zdawał sobie z tego sprawy.
Zauważył, że Abi schowała się za tymi pnączami, ale jakoś go to za bardzo nie interesowało...a nie! Trochę tak, bo oznaczało to, że raczej nie może oglądać wspaniałości Gwyn. Nie spodobało mu się to, ani trochę.
Warknął cicho, ale przypominało to raczej popiskiwanie kanarka i chciał odciągnąć Gwyn od Upiornej. Czemu ona tam chciała iść? Tutaj miała jego! Jego znała! A tę małą nie....z resztą i tak ją odprowadzi do tego jej księcia i już pewnie się nie spotkają...i dobrze! Jemu wystarczy tylko Gwyn! Jego wspaniała, waleczna Gwyn!

Efekt motyla 3/4

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Pokręcony Plac Zabaw Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Wto 20 Sie - 20:20
Wyprawa do miasta okazała się całkiem owocna. Wzbogaciłam swoją garderobę o kilka nowych kreacji oraz dodatków. Zwykle wolałam zamawiać rzeczy bezpośrednio od krawca, tak by mieć pewność, iż spełnią moje oczekiwania względem jakości oraz estetyki. Tym razem, dałam się jednak oczarować sukience za szklanej gabloty. I nawet jeśli wymagała pewnych krawieckich poprawek, to musiałam ją kupić. W ostateczności nie skończyło się na jednej sukience. Kupiłam aż trzy, decydując się na kolory, w których zwykle nie występowałam. Kobaltowy błękit, biel oraz szmaragdowa zieleń. Do tego kilka par butów oraz innych dodatków. Byłam zadowolona, mimo iż rozsądek podpowiadał, że powinnam skupić się raczej na kupieniu nowych strojów „bojowych”, jak to miałam w zwyczaju nazywać swój codzienny strój, wykorzystywany przy treningach i patrolach lasu.

Nie mniej jednak byłam zadowolona z zakupów, postanowiłam od razu odwiedzić krawcową, z której usług zdarzyło mi się już korzystać. Większość moich kreacji wymagała drobnych korekt, takich jak choćby wszycie koronek czy maskowań, w miejscach, gdzie moje ciało szpeciły blizny. Nie skorzystałam z wynajętego powozu, dziś przemieszałam miasto na własnych zgrabnych nogach. Zakupy były tylko jednym z powodów, przez które niemal cały dzień spędziłam w mieście. Z czego większość czasu, byłam niewidoczna, dla „ludzkich” spojrzeń kryjąc się pod bolerkiem niewidkiem. Uprzykrzyło mi się czekanie, aż Strażnicy dostarczą mi kolejnego człowieka, którego jakieś licho przywiodło do karmazynowej bramy. Miałam niesamowite szczęście, zdobyć Saszę w tak wygodny sposób. Teraz jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenie, nie mogłam liczyć na to, iż taki fart szybko się powtórzy. Musiałam zatem wziąć sprawy we własne ręce. Dlatego, też szukałam swego przyszłego królika doświadczalnego na własną rękę. Rozpoznanie człowieka w tłumie magicznych istot nie było jednak takie proste. W końcu sami mieszkańcy Krainy Luster często wyglądali zupełnie „ludzko”. Ten problem udało mi się jednak rozwiązać, dzięki Saszy, a dokładniej cząstki pasożyta, który go zakaził. Dzięki temu byłam posiadaczką, skażonej Anielskiej Klątwy. Nie chciałam wykorzystać jej do zarażania swego nowego obiektu, przez to, że pasożyt zmutował przez kontakt z moją własną krwią... Nie mniej jednak pasożyt sprawdzał się wybornie, w roli wykrywacza istot ludzkich. Mimo iż kontaktu ze światem, broniło mu szklane więzienie, to izolacja nie pozbawiła go zmysłu. Pasożyt reagował, jeśli w jego zasięgu znajdował się jakiś człowiek. Stworzenie w znaczący sposób ułatwiło ten aspekt mojej pracy. Ale czy nie należało mi się? Wszak okupiłam to własną krwią i dumą. Nadal gdzieś z tyłu głowy przewijały się wspomnienia, tego, jak świeżo przemieniony opętaniec zdołał się na mnie rzucić. To wspomnienie motywowało mnie do spędzaniu kolejnych wieczorów nad wertowaniem ksiąg z magicznymi zaklęciami. Jednak to miało teraz poczekać.

Dzisiejsze poszukiwania, nie były szczególnie udane. I to nie tak, że przez cały dzień nie udało mi się natknąć na żadnego człowieka. Nie. Po prostu Ci, których namierzyłam, nie wydawali mi się odpowiedni. Wiek, zachowanie, kondycja fizyczna. Obserwowałam swe przyszłe ofiary, niczym kot, który wpatrywał się w ptasie gniazdo. Mimo iż nie miałam wielkiego wyboru, pozwalałam sobie na bycie wybredną. Mogłam sobie na to pozwolić jeszcze przez tydzień, może dwa... później zaś trzeba będzie, brać co los daje.
Tego dnia, zakończyłam już łowy, przemierzałam jedną z alejek Odwróconego Osiedla, chcąc skrócić sobie drogę do Sefimy. Uznałam, że jeszcze dziś dostarczę jej sukienki, które miała dla mnie poprawić. Niestety moje plany skrócenia sobie drogi zniweczył kolorowy pochód dziarsko kroczący ulicą, zmuszający mnie do skręcenia w inną alejkę.
-I po kiego czorta, oni robią tyle hałasu?
-Nie wiem Tetius. I nie szczególnie mnie to interesuje.
-Hej, na tym placu coś się chyba dzieje.
-To też, raczej mnie nie-
Urwałam w pół zdania, czując delikatne szarpnięcie, rzemienia, który miałam na szyi. Ostrożnie uniosłam niewielkie naczynie, by dokładniej przyjrzeć się pasożytowi, który wyraźnie zaczął szarpać się, szukając drogi ucieczki.
-A może i interesuje... Tetius, schowaj się. Vivi ty też.
Obie moje bestyjki, zgodnie przysiadły na moich ramionach, tuląc się do szyi, ja w tym czasie rozejrzałam się na boki, nakładając na siebie kaptur bolerka. Znów stałam się niewidzialna, po to, by móc sprawniej przeprowadzić swój mały zwiad. Zadanie było o tyle łatwiejsze, iż cześć osób oddaliła się właśnie, by jeszcze przez chwilę móc przyjrzeć się paradzie. Na placu przebywały też istoty, których aparycja od razu zdradzała magiczne korzenie.
Po jakiś dziesięciu minutach poszukiwań, z niesmakiem dotarł do mnie fakt, że pasożyta przyciąga ktoś spośród trójki robiącej największe zamieszanie na placu. Dwoje dzieci, z czego jedno chwilę temu owinęło się roślinną barykadą. Obrazek ten nie odstawał jednak szczególnie od codziennej lustrzanej rzeczywistości. Moce objawiały się w różnym wieku, a jeśli dochodziło do tego już w dzieciństwie, tym większy problem dla rodziców, muszących upilnować swych latorośli. Nawet jeśli te w złości, potrafiły nasłać na swych opiekunów kulę ognia, czy przetelefonować ich na drugi koniec Krainy. Mnie, podobne problemy miały nie spotkać, co szczerze mnie cieszyło.

Zbliżyłam się do centrum zamieszania, zamarłam w pół kroku, gdy dostrzegłam białowłosą drobną dziewczynę. Oba serca rozpoczęły nagły galop wywołany ekscytacją, gdy upewniłam się, że to właśnie do białowłosej nieznajomej chciał wydostać się pasożyt. Nie miałam pojęcia, skąd i dlaczego... lecz opanowało mnie przedziwne uczucie... przeczucie, iż za sprawą tej dziewczyn, moje badania przyniosą, jeszcze wyraźniejsze efekty. Jakby nagle, klucz do rozwiązania nurtujących mnie pytań i problemów, objawił się w postaci osoby... To wszystko skłoniło mnie, by zaryzykować... mimo iż normalnie nie posunęłabym się, do podobnego zagrania, w miejscu publicznym... teraz zwyczajnie czułam, że musiałam.
Oddaliłam się, mimo iż sprawiło mi to swego rodzaju mentalną trudność. Nękała mnie obawa, że mój idealny, królik doświadczalny, mógł przez to czmychnąć... nim zostanie złapany. Wszystko jedna musiało mieć swój zachowany porządek, musiałam myśleć o względach bezpieczeństwa. Własnego rzecz jasna.

Wycofałam się na tyle, by móc swobodnie działać, jak również mieć w zasięgu wzroku, obiekt swego zainteresowania.
-Pośpiewaj im trochę Tetius. Mam to, czego szukałam.
Wyszeptałam, po czym nieznacznie uchyliłam połę peleryny, aby wypuścić spod niej avi. Drobna bestyjka, nie wzbudzając większej sensacji, wylądowała na jednym z pokrętnych elementów placu zabaw, po czym zaczęła swój mały koncert. Słodkie ptasie trele zmusiły zaś słuchaczy do zapadnięcia, w miły i spokojny sen...
Odczekałam chwilę i gdy już miałam ruszyć po swą małą zdobycz, spostrzegłam, że nie wszystkich zmorzył sen... co już stanowiło problem. Dzieciak... stał się niewygodnym świadkiem, którego trzeba będzie się pozbyć. Ruszyłam w stronę, chłopca stąpając cicho, tak by nie usłyszał moich kroków. I w tym momencie, przyszło olśnienie. Powód przez który, kołysanka Tetiusa nie podziałała na dzieciaka, zdał się teraz oczywisty. Tym bardziej że podobna sytuacja miała już kiedyś miejsce... wówczas był to głuchy strażnik. Teraz sytuacja, wskazywała na to, że również ten dzieciak, musiał cierpieć na uszkodzenie słuchu... a skoro tak, była jeszcze inna metoda.
-Wiesz co robić.
Ponownie odezwałam się ściszonym głosem, tym jednak razem komendę, kierowałam do swego fliksa. Vivi zgrabnie wyfrunęła spod peleryny po czym, szybko pofrunęła w stronę jasnowłosego chłopca. Kwiecista wróżka zatoczyła kilka kółek wysoko nad głową chłopca, częstując go obfitą porcją złocistego pyłku, który miał zafundować malcowi kilka chwil absolutnego błogostanu, przez który ten zupełnie zapomni, o wszystkim, co miało miejsce wokół jego osoby, przez najbliższe kilka minut.
Zaczekałam, kolejną ceną chwilę, po to, by upewnić się, że tym razem wszystko poszło jak należy... Nie miałam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej, to nie były Mroczne Zaułki, tutaj, na pewno znajdzie się ktoś, kto zainteresuje się nagłą ciszą i liczbą nieprzytomnych osób.
Owinąwszy się szczelniej, bolerkiem niewidkiem, ruszyłam ku jasnowłosej. Przez zaledwie krótką chwilę, przyjrzałam się jej z góry, zaś na moich ustach nie wiadomo kiedy pojawił się triumfalny uśmiech. Przyklęknęłam przy dziewczynie, po czym wsunęłam jej ręce pod ramiona, nieznacznie unosząc znad ziemi. Nie byłam w stanie jej ponieść, ale i nie musiałam. Wystarczyło zmienić scenerię, to zaś nie było trudne... dla kogoś obdarzonego moimi zdolnościami. Otworzyłam koło nas portal, prowadzący na obrzeża Malinowego Lasu, przez który miałam zamiar przeciągnąć swą zdobycz. Sprawiając tym samym, że obie opuścimy to miejsce, w towarzystwie moich małych bestialskich „wspólników zbrodni”.

ZT. ( Seamair + Gwyn)

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Sro 21 Sie - 19:33
Dziewczynka ze swoim pieskiem pod kokonem czuła się bezpieczniej, odizolowana od napastliwego tłumu, dziwnej kobiety przez którą nie mogła przestać płakać i dziwnie zachowującego się Moe. Tego wszystkiego było za dużo! Abisia miała dość i chciała już tylko wrócić do swojego księcia, zjeść z nim kanapki i pobawić się razem w ogrodzie. Zaczynała nawet myśleć, że to wszystko jest karą za to że poszła za daleko z Lulu!
Gdy obca Pani zaczęła do niej mówić, rozpłakała się jeszcze mocniej. Tak bardzo chciała móc na nią spojrzeć i wpuścić ją do siebie! Ale nie rozumiała dlaczego się tak dziwnie czuje, przez co była jeszcze bardziej niespokojna. Lulu nie rozumiała całej sytuacji, nie wiedziała co się dzieje i jak reagować, więc robiła to co szczeniak może robić w takiej sytuacji- drapała się, by następnie zacząć ujadać. Abigail przytuliła swoją przyjaciółkę, płacząc jeszcze bardziej.
I wtedy nagle zrobiła się bardzo śpiąca. Najpierw usłyszała piękną piosenkę, graną gdzieś niedaleko, a potem wszystko przestało być już ważne. Ułożyła się wygodnie na ziemi, tuląc dalej swoją przyjaciółkę i zasnęła błogo, z uśmiechem na ustach.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Sro 21 Sie - 21:47
Nie chciał puścić Gwyn. Nie podobało mu się to, że chce wejść do Abi. Ona była jego i nie miał zamiaru jej puścić.
Początkowo nawet nie zauważył, że istoty naokoło zaczęły zasypiać. Ba! Jakiś dzieciak nawet zasnął wisząc na ogonie. Pewnie by się zastanawiał ile tak wytrzyma ale miał ważniejsze sprawy na głowie. Dopiero po chwili zobaczył, że coś mu nie pasuje. Do tego Gwyn też chyba zasnęła. Zaczął ją budzić nie słyszał co się dzieje, a sam wydawał z siebie głos pluskania wody.
Zaraz jednak straciło to wszystko wartość. Zaczął patrzeć w niebo i uśmiechać się głupkowato. Było mu tak fajnie! Tak przyjemnie i błogo. Usiadł na podłodze i nie odrywał wzroku od chmurek. W sumie nawet ich nie zauważał. Po prostu siedział na ziemi wpatrzony w tylko sobie znany punkt i uśmiechał się błogo.
Nie zauważył kiedy zniknęła Gwyn, ani kiedy wróciły wszystkie dźwięki.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pią 30 Sie - 17:34
Gdy dziewczynka zaczęła otwierać oczy, przez pierwszą chwilę myślała, że jest w domu, w swoim łóżku. Było tak cichutko, trochę ciemno, czuła ciepełko ciałka swojej przyjaciółki. Ziewnęła przytulając się do Lulu i wtedy dotarło do niej że nie jest w domu, na łóżku. Było twardo, zimno, pachniało ziemią i dookoła zaczynał się robić szum z ludzkich głosów.
Przypomniała sobie, że zanim zasnęła… wszyscy zachowywali się tak bardzo dziwnie i się wystraszyła… Schowała się przed Moe i jego dziwną znajomą…
Poluzowała lekko splot pnączy, by zobaczyć co się dookoła dzieje.
Chyba nie tylko ona zasnęła! Dużo osób wstawało z ziemi i rozglądało się dookoła, jakby nie wiedzieli co się z nimi stało!
A Moe? Moe siedział i się uśmiechał, patrząc w niebo! Zupełnie jakby oszalał, albo wypił za dużo mleka makowego!
Abi zaczęła się o niego bardzo niepokoić. Najpierw przestał ją lubić, potem przestał mówić, a teraz to. Dzieje się coś niefajnego, a ona jest tu sama bez Aerona…
Lulu się obudziła i zaczęła piszczeć, chcąc wydostać się poza kokon… A dziewczynka nie bardzo chciała wychodzić… W końcu jednak schowała pnącza i z niepokojem wymalowanym na buzi, podeszła do chłopca.
- Moe? Moe, wszystko w porządku? Co tu się dzieje?- trzymała Lulu na rękach. Mimo że była już bardzo ciężka, dziewczynka tak poczuła się trochę pewniej.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pią 30 Sie - 23:16
Siedział jeszcze chwilę, całkowicie nie kontaktując z otoczeniem. W końcu jednak się otrząsnął. Potrząsnął głową i rozejrzał zdezorientowany - co..co się stało? - zapytał, nie do końca pamiętając co się właściwie przed chwilą wydarzyło. Nagle skoczył na równe nogi - gdzie jest Gwyn... - odwrócił się do Upiornej - nic Ci nie jest? Nagle wszyscy zasnęli...a potem nie wiem co się stanęło... - powiedział wyraźnie wystraszony i zdezorientowany. Coś mu jednak mówiło, że lepiej, żeby nie szli szukać Gwyn razem. Bo jak coś się stanie małej Abi to będzie na niego, a wolał nie mieć nic do czynienia z Gwardią. Nie lubił ich i raczej szybko się to nie zmieni - chodź...pójdziemy do Ciebie i potem poszukam Gwyn, ale najważniejsze, żebyś wróciła cało do domu - uśmiechnął się do niej i podrapał po tyle głowy - i ... przepraszam, że tak się zachowywałem...nie wiem w sumie czemu...a potem nic nie słyszałem... - przyznał wyraźnie zasmucony, z pokora w głosie. Było mu po prostu głupio...i tyle.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokręcony Plac Zabaw
Pon 2 Wrz - 19:49
Gdy Moe wrócił na ziemię i zapytał NORMALNYM głosem co się dzieje, dziewczynka się rozpłakała. Tak dużą ulgę jaką wtedy poczuła, to nie czuła już bardzo dawno!
- Tak się bałam Moe! Nagle zacząłeś być taki dziwny i niemiły i nie mówiłeś! A potem ta Twoja znajoma była tak… nie wiem! Tak się bałam!- na zmianę mówiła i łkała, a Lulu kompletnie zdezorientowana siedziała tuż obok niej i gryzła swoją łapę.
Dziewczynka wzięła kilka głębszych wdechów by się uspokoić.- Nie wiem gdzie się podziała. Jak się obudziłam to jej nie było… A Ci wszyscy ludzie zaczęli się budzić, a Ty siedziałeś tutaj taki dziwny i i i!- znowu się rozpłakała. Bardzo chciała pokazać, że jest dużą dziewczynką, ale w tym momencie była tak wstrząśnięta tym wszystkim, że nie mogła się uspokoić.
W końcu Abigail była tylko dzieckiem, które było poza domem i doświadczyło dziwnych rzeczy wśród kompletnie obcych ludzi.
- Nic nie szkodzi, ale nie zachowuj się już tak… to było bardzo niefajne. Martwiłam się! Chcę już do domu...- Po raz ostatni załkała i pociągnęła nosem tak, jak księżniczce nie wypada. Wzięła Lulu na ręce i skierowała się w stronę, którą pokazała jej starsza Pani ze straganu. Chciała być już w domu, z Aeronem, Bianką, Caiusem i Aldenem...

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach