Wszystkie chwyty dozwolone

Velo
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Sophie x Fatum
Kraina Luster; nieograniczona magia


Krążyła ostrożnie pomiędzy okazałymi dyniami, starając się nie robić hałasu i nie następować na pełzające gęsto odnogi roślin. Kto wie czy któraś z nich nie była uschnięta. Albo żywa.
Okrążała właśnie klasyczny, pomarańczowy okaz, który byłby idealny na powóz dla Kopciuszka, tego z ludzkich bajek Alicji, kimkolwiek był Kopciuszek i kimkolwiek była Alicja. Z każdym stąpnięciem sondowała otoczenie dookoła siebie, a ziemia odpowiadała jej jak daleko w mroku znajdowała się kolejna dynia, kolejny przesmyk, kolejna skarpa, krzak i zwierzątko ryjące w skarpie norę.
Nie mogła jednak wyczuć kroków tego, po kogo tu przybyła – członka tajemniczego Bractwa, które zbierało kolejne Koszmary jak znaczki pocztowe. Z jakiegokolwiek powodu ktoś chciałby zbierać znaczki pocztowe. Nie była pewna dlaczego musiała go upolować i skąd ta pewność, że będzie tu dzisiaj, to jednak nie spędzało jej snu z powiek – po prostu wiedziała, że tak ma być i to jej cel. Wyciągnęła włosy związane w długi, wysoki kucyk zza kołnierza ciemnego trencza i poprawiła okulary przeciwsłoneczne siedzące na nosie – standardowy strój kontraktowanego mordercy. Nasłuchiwała.



Wszystkie chwyty dozwolone Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
~Aktualny ubiór~

Zapewne spoglądając na moje aktualne położenie, wielu zadałoby sobie proste pytanie z cyku: Jak? Dlaczego? Po co? Znowu ćpałaś?
Dziwne, iż tak niewiele umysłów, było w stanie pojąć tak banale i łatwe do wyjaśnienia rzeczy. Jak choćby to, że właśnie tkwiłam we wnętrzu ogromnej dyni... cała lepiąc się od miąższu i odrywając od siebie wielkie pestki. Mroki tego warzywnego więzienia rozjaśniały mi jedynie fluorescencyjne bransoletki, które wydobyłam z wnętrza kapelusza. Jasne, że zagadkowym było, jak dostałam się do wnętrza dyni, nie naruszając w najmniejszym stopniu jej zewnętrznej powłoki. Niestety na mnie nie czekała, ciekawa zagadka do rozwiązania. Bo by odpowiedzieć sobie na to nurtujące pytanie, wystarczyło, wiedzieć jak spędziłam wczorajszy wieczór.
A był on całkiem udany, bo zapoznałam się bliżej z pewnym niezwykle zręcznym cyrkowce. Okazało się, iż mężczyzna jest obdarzony nie tylko talentami, których bądź co bądź oczekiwałam, decydując się na wspólną zabawę... w każdym razie, okazało się, że blondyn nieźle radzi sobie z warzeniem eliksirów. Z dumą prezentował zestaw fiolek, które nosił przypięte do pasa. Bardzo ładnego pasa, który jednak przez te wszystkie szkiełka było cholernie trudno zdjąć. Musiałam sobie jakaś to zadanie ułatwić, to też dyskretnie pozbyłam się flakoników. Cyrkowie zaabsorbowany zaś pozbywaniem się mojego odzienia, jakoś nie spostrzegł straty. Ja zaś po skończonej zabawie, jakoś zapomniałam o zwróceni flakoników, które przypomniały mi o swej obecności podczas spaceru w drodze do Dyniowego Miasteczka. Każda z kolorowych fiolek, była małą tajemnicą czekającą na swą chwilę sławy. Tajemnicą, bo jurny blondynek, jakoś zapomniał o podpisani flakoników. Jak zatem potraktować tę sytuację inaczej niż wyzwanie rzucone mi przez fortunę?
Była to szalona noc, przez którą działo się naprawdę wiele, zbyt wiele by opowiadać o tym wszystkim, kiedy głowę męczył kac... W każdym razie, wracając do przygody z dynią, znalazłam się w niej dzięki jednej z fiolek, chyba tej niebieskiej... która okazała się eliksirem przenikalności czy jak on tam fachowo się zwał. Problem w tym, że, coś za szybko przestał działać.... a ja utknęłam i powoli miałam już serdecznie dość dyniowego klimatu. Uznałam, jednak iż ponownie zdam się na fortunę, bo skoro trafiłam tu przez eliksir, to może i eliksir z opałów mnie wyciągnie. Wymacałam kolejny z niewielu już pełnych flakoników, po czym nie patrząc nawet na kolor, wypiłam go duszkiem, krzywiąc się od razu... coś w smaku mi zdecydowanie nie pasowało.
-Fuj, ktoś im wreszcie musi powiedzieć, że sprzedawaliby tego więcej, gdyby popracowali nad smakiem.
Powiedziałam sama do siebie, po czym nagle poczułam jak, całe moje ciało przechodzi dziwne mrowienie.... Po chwili miałam wrażenie, jakby coś rozrywało mi mięśnie i kości! To jednak minęło szybko, równie szybko, jak moje całe ciało nagle urosło tak bardzo, że po prostu rozsadziło moje dyniowe więzienie na kawałeczki.
-O cholera! Chyba z czymś przesadził, bo tak trochę.... na komety i księżycowe kamienie, jakie to wszystko malusie!
Roześmiałam się, strącając z ramienia kawałek dyni. Nie miałam przy sobie akurat, odpowiednio długiej miary, ale sądząc po wielkości jednego z pobliskich drzew, mogłam mieć teraz z jakieś 10 metrów? Otrzepałam się, z pozostałości pomarańczowej brei, po czym zaczęłam rozglądać się wokół i zastanawiać w jakiż to fantastyczny sposób mogłabym wykorzystać ten nowy „ogrom” możliwości.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Słyszała odgłosy nocy, śpiewające "Keep your guard up, girl", szepczące w półmroku, w półświetle, dyniowych latarni w oddali. (A na pewno słyszała wokół siebie jakieś głosy.) Słyszała je, i nawet ich słuchała, a jednak wróg złapał ją nieprzygotowaną. Atak nadszedł z niespodziewanej strony. Karoca Kopciuszka eksplodowała, rozrywając dyniowe tkanki, plując sercami pestek jak pięści, ułamkami skóry, która już niczego już nigdy nie przykryje, girlandami lepkich wnętrzności i wszechobecnym sokiem. Opal pofrunęła w dal dyniowego lasu, odrzucona jak lekkie piórko, nic nieznaczący puch. Frunęła, a później twardym ramieniem przygarnęła ją łodyga wysokiej, niedojrzałej jeszcze dyni, wyciskając dech z piersi (i znaczącą dziurę w dyni). Gdy wstała, kołysząc się w takt dzwonienia w uszach, przed oczami mnożył się jej Golem.
Monstrum kryło się w cieniach warzyw i na tle ciemnego nieba, gdzieniegdzie tylko połyskując ametystowymi skrawkami ubrania. Zabójczyni zacisnęła pięści i ruszyła biegiem w kierunku olbrzyma. Nikt nie wspominał jej, że będzie musiała walczyć z czymś takim! A może (nie)przypadkowo trafiła na któryś Koszmar? (Ona? Dać się zwabić w pułapkę? No chyba nie.) Biegła coraz szybciej, aż w końcu zdołała wytworzyć przed sobą opalizujące, niemal przeźroczyste płytki, po których skakała jak w jednej z platformówek Damiena (kimkolwiek on był). Albo jak po naprawdę wybrakowanych, podziurawionych schodach, ułożonych nie w kształt schodów. No w każdym razie skakała coraz wyżej, aż w końcu dogoniła potwora, okrążyła go, i zatrzymała się na platformie bezpośrednio przed jego twarzą. Zła wiadomość jest taka, że mogła wytworzyć tylko jedna płytkę naraz, i tylko gdy rozpoczynała ruch, a moc niemal z nich czytała. Zła, że musiała się streszczać, bo płytki nie istniały wiecznie. A nawet zdecydowanie krócej niż snowe "wiecznie".
— Hej Ty, maszkaro! — zawołała groźnie i złowieszczo, tak jak tylko zawodowi zabójcy potrafią. — Poddaj się w tej chwili, a nie stanie Ci się żadn większa krzywda!
Musiała się pospieszyć z tym zadaniem, bo z tyłu głowy siedział jej głos, że powinna jeszcze zdążyć na jakiś niewydarzony bal, który podobno sama zorganizowała.



Wszystkie chwyty dozwolone Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Oglądanie świata z tej perspektywy było intrygujące! Wszystko stało się teraz tak uroczo malutkie. Po czasie spędzonym w dyniowej niewoli, miło było w końcu zaciągnąć się rześkim nocnym powietrzem. W dodatku ta cała niespodziewana zmiana rozmiaru powiększyła również mój apetyt. Czułam jak, mój żołądek zaczyna już odgrywać pierwsze takty jakże smutnego głodowego utworu... Symfonia jakże smutna, tragiczna i żałosna zarazem... czyli zupełnie nie w moim guście, to też należało szybko ją zagłuszyć. Nawet jeśli będę musiała okazać brak kultury, czyniąc to głośnymi odgłosami przeżuwania i chrupania a może i nawet mlaskania.
Gdy już miałam ruszyć w stronę miasta, zdałam sobie sprawę z pewnego kłopotliwego faktu. A to takiego, że przy moim aktualnym rozmiarze, znalezienie dla siebie wolnego kata w jakiejkolwiek karczmie czy restauracji może okazać... dość trudne. Całe szczęście, żyłam przecież w tak fantastycznym miejscu, jak Kraina Luster! Ludzie mogli tylko pomarzyć o czymś równie niezwykłym, jak choćby rzeki, w których płynie herbata albo całe wielkie jezioro czekolady, w którym na dodatek pływają ciasteczkowe rybki. Oj tak, czekolada zawsze mile widziana, szczególnie w duecie z owocami. Zapowiadał się zatem spacerek do Malinowego Lasu. Tylko w sumie czemu spacerek? Ciekawe ile zajęłoby mi dobiegnięcie tam... warto sprawdzić! I gdy już miałam zrywać się do biegu w wyścigu, z własnym cieniem, nagle coś zamajaczyło w ciemności.


Coś błyszczącego i kolorowego zaczęło migać mi przed oczami, tworzyć jakaś magiczną ścieżkę pnącą się coraz to wyżej. Już chciałam chwycić jedną z migotliwych płytek, gdy dotarł do mnie kobiecy głos. Nie od razu dostrzegłam ubraną w ciemne barwy postać, która właśnie dosłownie stanęła mi przed twarzą i zaczęła coś na mnie pokrzykiwać!

-Pfff, że niby ja? Popatrz lepiej na siebie mały ponuraku. Wyglądasz, jak być zwiała z własnego pogrzebu.

Zadrwiłam, zakładając ręce na biodra. Nie spostrzegłam, kiedy moje źrenice zwęziły się, a tęczówki dosłownie zaczęły świecić jaskrawo różową barwą. Poje przedramiona pokryły się łuskami o barwie agatu, zaś za plecami nerwowo zaczął wić się długi czarci ogon. Spontaniczne przemiany, do których sama z czasem przywykłam, dla wielu dalej stanowiły coś trudnego do zaakceptowania.

Gdy tylko zdałam sobie sprawę, że aktualnie ogon posiadam, naszła mnie złośliwa myśl. Jednym z praktycznych zastosowań owej kończyny było odganianie od siebie natrętnego robactwa. To też ze złośliwym uśmiechem na ustach, zamachnęłam się, by pozbyć się małej bezczelnej brunetki.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
— Zwiałam, i to już kilka razy! — odpaliła dumnie nasza zabójczyni, zakładając dłonie na biodrach i balansując na jednej z błyszczących płytek. Ta rozbłyskiwała niestabilnie przy każdym stąpnięciu Opal. Gdy na jej oczach Olbrzymka poczęła się przemieniać, niepomna dzwoniących jej w głowie ostrzeżeń protagonistka ponownie ruszyła dookoła ogromnej, kolorowej głowy, by z bliska przyglądać się zmianom. Fascynowały ją różowe jak monstrualne ziarna niedojrzałego granatu oka i łuski nagle zastępujące skórę i ogólne wrażenie, że Olbrzymka na jej oczach przeistacza się w kolorowego Meka Dragona rodem z Potworów z Tokio (nie, żeby Opal kiedykolwiek widziała tę planszówkę na oczy, nie wspominając o czynności tak rozwlekle nudnej jak turlanie kości, by przekonać się czy taktyka push your luck właśnie nie pozbawiła cię ostatnich dwóch punktów życia). Okrążyła jej głowę i właśnie wróciła do punktu wyjścia, gdy barwna maszkara wyszczerzyła zęby i uderzyła ogonem.

A było nie być ciekawską. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. (Gdzieś to usłyszała.)

Płytka pod nią zniknęła, by w tej samej chwili zbudować się razem z wieloma innymi ponad głową zabójczyni, tworząc połyskliwy, półokrągły pancerz, który miał zatrzymać impet uderzenia. Cóż, z mniejszym kalibrem zwykle to działało. Z wielkim ogonem pacającym mały pancerzyk to musiało się skończyć wybuchem i runięciem w dół z jeszcze większym ka-boom niż tylko podczas spadania z braku dotychczasowego podłoża. Tyle dobrego, że w ogonie olbrzymki powinny tkwić teraz szczątki płytek: niczym bardzo małe i bardzo wkurzające drzazgi z bardzo twardego szkła.
Podmuch z wybuchu pancerza rzucił Opal o ziemię znacznie gwałtowniej niż przypuszczała (i niż była przygotowana). Na nic wysoko pnące się łodygi dyniowatych — nic nie zdołało wyhamować prędkości na tyle, by wylądowała bezpiecznie. Po trwającej kilka sekund błogosławionej ciemności obudził ją ból całego ciała (i przeciekające przez płaszcz zimne soki dyni, w której wylądowała). Obita i pokrwawiona, powoli wypełzła z truchła warzywa, wzrokiem odszukując agresorkę. Ciepła krew spływająca po skroni i z kącika ust przypomniała jej, że pozostało jej jeszcze kilka sztuczek. Na przykład krwawy rytuał. To coś, co tygryski Co w horror--. To coś, co zabójczynie lubią najbardziej. O.
Starła kciukiem gorącą żylną krew i poczęła kreślić kształty na kawałku skorupy z dyni, którą roztrzaskała spadając lądując, równocześnie szepcząc tajemne słowa. Po chwili poczuła gwałtowny odpływ (nikłej pozostałej) energii i szum w niebiosach, zaś Olbrzymka kilkanaście sekund po przełamaniu jej bariery mogła dostrzec na niebie spadające gwiazdy. Spadające gwiazdy wycelowane i lecące prosto w nią. Opal z kolei usiadła ciężko pod inną dynią i z lubością czekała na show, przeżuwając batonik, który miał ją (podobno) magicznie postawić na nogi, iloma nogami nie byłaby już w grobie.



Wszystkie chwyty dozwolone Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Zagwizdałam przeciągle, śledząc wzrokiem lot, natrętnej dziewuchy, który swój finał znalazł w jednej z ogromnych dyń. Cóż przynajmniej teraz miałyśmy ze sobą coś wspólnego, obie śmierdziałyśmy jak niegotowana zupa dyniowa. Ale tym się nie martwiłam, oczyszczająca kąpiel w morzu łez zaradzi na wszystko, zmyje z ciała zmęczenie, stres, a nawet grzechy, jeśli ktoś tak owe posiadał. A skoro radziła sobie nawet z tym, to czemu nie miałaby podołać soku z dyni? Tylko czy aby na pewno chodziło o wodę z morza łez, czy może o ognistą wodę? I czy to aby na pewno miała być woda? Czy ktoś nie opowiadał mi o tym przy fontannie oranżady? Ale czy nie trzymał wtedy w ręce butelki z wodą, o której mówił? Głowiąc się nad tym niezwykle ważnym zagadnieniem, zaczęłam dreptać nerwowo, zataczając coraz to większe koło. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam o tej tyciej brunetce, która jak widać, dawno już nie jadła dobrej czekolady, skoro była taka zgorzkniała! A może jadła tylko gorzką? Ale nawet jeśli to przecież nie istniało na tym świecie coś takiego jak ZŁA czekolad? Czy może jednak istniało? Zirytowana złapałam się za rogi, które nie wiadomo kiedy wyrosły z czubka mojej głowy. Ogon zaś niczym bicz zaczął smagać ziemię, siekąc na purée napotkane po drodze dynie.

Nagle jednak moją uwagę przyciągnęło coś zgoła innego. Dziwny szum i blask, który spływał z nocnego nieba. Gdy uniosłam głowę, zobaczyłam wstęgi światła przecinające niebo.
-Cholera... czy to już nowy wiek? Kurczę, Arcyksiążę szarpnął się, na niezłą atrakcję nie ma co! Kurcze, szampan, gdzieś miałam szampana! I zegar! Ile do północy !
Miast podziwiać widowisko, zaczęłam zacięcie wysypywać rzeczy z wnętrza swego kapelusza, które zaczęły się z niego wylewać dosłownie rzeką różności, która nie miała końca! Co jakiś czas wyławiałam z niej tylko poszczególne przedmioty, które pasowały do imprezowego klimatu. A było to choćby różowe pierzaste boa, cekinowy biustonosz oraz ogromne ciemne okulary w kształcie ananasów. Te założyłam od razu, ponieważ blask fajerwerków, był naprawdę olśniewający.
Tak to już bywa z kapelusznikami, którzy jak nikt inny są w stanie zatracić się we własnym szaleństwie. Nawet w obliczu nadchodzącego końca świata!
Zt – Fatum > Koniec Sennego Więzienia

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Wszystkie chwyty dozwolone 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Błyskotliwy Deszcz Meteorytów zadział jak powinien — czyli efektownie (i efektywnie) wykończył Olbrzymkę. Jaka szkoda, iż nasza błyskotliwa zabójczyni nie pomyślała (pewnie przez tę dynię w uszach), że fala uderzeniowa powodowana przez prędkość, ciśnienie i masę gwiezdnych kamyczków zmiecie z powierzchni Krainy Luster nie tylko ofiarę, ale i agresora, cały Dyniowy Las oraz każdy domek i knajpę położone wewnątrz Lasu, w Dyniowym Miasteczku. Nie wspominając o rowerkach i latających dywanach mieszkańców. Oraz nie pomijając Miasta Lalek, ratusza, Kliniki na Wzgórzu i części Malinowego Lasu z ich Bestiami, bo to w tej części Krainy znajdowało się akuratnie Dyniowe Miasteczko.
Pozostał Dymiący Krater wielkości około 1/4 znanych terenów Krainy Luster. Le fin.


[zt — koniec Sennego Więzienia Soph]



Wszystkie chwyty dozwolone Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach