Ślad po "Malowany Dom"

Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 0:19
Po środku pustyni, z lewitującymi obrazami, koło jeziorka z błękitnym piaskiem, znajduje się dziwny kształt wyryty w ziemi o bardzo prostych krawędziach. Wygląda jak znak jakieś obcej rasy. Przed nim leży przewrócona sztaluga, jakby jakiś artysta chciał to przedstawić, jednak w połowie się poddał.

Lokacja poniżej, uwięziona w obrazie, w posiadaniu Arariel.
Spoiler:
Budynek pośród wzorzystej ziemi i błękitnego piasku tuż przy jeziorku. W innym miejscu wyróżniałby się jak foka w lesie, tutaj jednak wtapiał się idealnie. Jest drewniany, różne rodzaje okolicznego drewna układają się w kolorowe pasy. Nie tworzą one jednak żadnej jednolitej palety, ale ich kompozycja była zdecydowanie przemyślana przez autora. Z zewnątrz widać kilka okien, piętro i dymiący komin. Ostro spadziste dachówki są zrobione z kolorowych kamyczków. Nawet dym nigdy tutaj nie leci czarny ani biały.
Obok jest mała plaża z jasno-niebieskim piaskiem, połączona z jeziorkiem o krystalicznie czystej wodzie, która pokazuje w odbiciu piękno krajobrazu. Niedaleko jest ogródek ze słonecznikami, pośród którego stoi kilka ławek i stolik, wraz z miejscem na postawienie parasola. Okoliczny teren jest dość pofalowany i górzysty, więc nie można patrzeć daleko w horyzont. Jednak zwracając swą głowę ku górze, można ujrzeć lewitujące w powietrzu obrazy różnych autorów, jak to w zwyczaju bywa w tym kawałku lustrzanego świata. Nawet Arariel posłał tam kilka swoich dzieł.
Po przejściu przez pastelowo-różowe drzwi główne ukazuje się główne pomieszczenie gościnne. Na środku wielki miętowy stół, a wokół mięciutkie futrzane kanapy i worki z groszkiem do siedzenia. Blat ozdabiają wazony z okolicznymi kwiatami. Obok stoi komora kominka, w którym żarzą się różnokolorowe drewka, zwłaszcza gdy temperatura na zewnątrz spada. Łatwo jest do niej przysunąć kanapę, by móc się delektować ów ciepłem. Z boku przyłączona jest kuchnia, której wnętrze widać przez prześwit nad wyspą ladową i framugę po drzwiach.
W salonie stoi kilka biblioteczek z książkami, na ścianach wiszą obrazy i lustra, przy wejściu szafka na buty i wieszaki. Na lewo od drzwi znajdują się również schody na poddasze. Na górze są dwa pomieszczenia, pierwsze z nich to skromna sypialnia z podwójnym łożem i różnymi meblami na przechowywanie ubrań. Drugie to pracownia artystyczna, najważniejsze pomieszczenie w domu. Sztalugi, różnego rodzaju stoły jak chociażby kreślarski. Jest też tam mały schowek na gotowe lub obrabiane obrazy. Wszystko wokół jest upaćkane farbą. Oba pokoje posiadają tylko okna ukośne w dachu.


Ostatnio zmieniony przez Arariel dnia Wto 11 Sie - 0:50, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wczesnowieczorne słońce chyliło się powoli ku szczytom okolicznych gór, zupełnie jakby pragnęło udać się na spoczynek w ich skalisto-sosnowych objęciach. Czerwień i purpura nie były jednak barwami dominującymi na nieboskłonie, bo tak jak ziemia Namalowanej Pustyni odmawiała poddania się sztywnym regułom, tak i niebo rządziło się własnymi prawami i kolorami, niczym układanka złożona z tysiąca niepasujących do siebie puzzli. Błogi spokój tej dziewiczej okolicy zakłócił niespodziewanie zupełnie niepasujący do atmosfery, oburzony okrzyk.
- A niech to zimna woda zaleje!
Szzzuch! Spomiędzy sunących po niebie obrazów wynurzył się dziwaczny obiekt, w szybkim tempie zmierzając ku spotkaniu z ziemią. Czasami łapał wiatr, nadymał się i zwalniał, by po chwili wykopyrtnąć się na prądach powietrznych i kontynuować spadanie z poprzednią szybkością. Ptak? Nie. To kapelusz...
Kilka chwil później kolejne "coś" przeszyło niebo, omal nie dziurawiąc przy tym jednego z targanych wiatrem obrazów. Coś było większe i szybsze, zdecydowanie też humanoidalne, łatwo więc dało się zidentyfikować istotę o długich, ciemnych włosach, jako właścicielkę opadającego kapelusza. Pruła ona w dół, pochylona nad miotłą o nieco powyginanych witkach, wyraźnie starając się pochwycić utracone nakrycie głowy nim jeszcze dojdzie do lądowania. Dokonała tego już na ostatnich kilku metrach i z trudem wykonała nawrót, unikając spotkania z niegościnnym podłożem.
- Mam to rozumieć za koniec podróży na dzisiaj? - sapnęła krótko, zwracając się do czapki, zupełnie jakby oczekiwała odpowiedzi.
Strzelista, obwieszona dziwnymi dekoracjami tiara milczała jednak nieruchomo, poddając się procesowi otrzepywania niewidzialnych pyłków. Ciemnowłosa dziewczyna o złotych oczach założyła wreszcie swój kapelusz z powrotem na głowę i rozejrzała się bez przekonania. Wzrok jej zatrzymał się na kolorowej chatce.
- Ooo... rzeczywiście, koniec podróży.
Pozwoliła, by miotła opadła powoli ku ziemi, kilkanaście metrów od kolorowego budyneczku. Gdy tylko jej obcasy stuknęły o podłoże, zamaszystym ruchem ściągnęła czapkę i wcisnęła do wnętrza swój środek transportu, pozostając z pustymi rękami. Tiara wróciła na głowę, a dziewczyna spokojnym krokiem skierowała się w stronę drzwi, których barwa kojarzyła jej się z pastylkami pudrowymi. Zastukała krótko, pewna, że w środku znajduje się jakaś osóbka. Czapki nie spadają z głowy bez powodu.
Poprawiła swoją prostą, brązową sukienkę, i czekała.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Arariel był już przekonany o niedostępności tego miejsca, było ono ponoć na uboczu i podróżni rzadko gościli w te progi. Atrakcji praktycznie nie ma, zalet... tym bardziej, zwłaszcza w takich czeluściach pustyni. Nie było tu żadnej lądowej dróżki ani oznaczeń, które pomogłyby trafić. Jedyne co mu przychodziło do głowy, to gdyby jakiś anioł ze swymi puchatymi skrzydłami przelatywał w okolicy, to mógłby faktycznie zauważyć domek. Ah, jak fantazjował o takiej sytuacji, choć oczywiście była ona mało realna. Ostatnio myślał głównie o dziwnej postaci ze snu, którą począł nazywać Gwiezdnym. Wszelkie dźwięki z zewnątrz brał za cechy terenu. Czasem wiatr szumiał, czasem niektóre obrazy przelatywały nisko, z dużą prędkością świszcząc, czasem niektóre ze złamanymi ramami rzęziły lub zderzały z dachem.
Teraz był jednak pewien, że słyszał dziwne jednostajne stukanie. Nadzwyczajnie dobiegało ono ze strony frontowych drzwi. Ciężko mu było znaleźć ku temu wyjaśnienie, zwłaszcza biorąc pod uwagę miarowość dźwięków. Jedyna lampka, jaka się zapaliła to jakieś zwierzę… oj, tylko oby nie ten wilk z bajki. Dom drewniany mógłby zdmuchnąć z łatwością. Wezbrał się nieco strach w Arariel przed nieznanym. Dotychczas leżał na kanapie w głównym salonie, wsłuchując się w strzelanie szczapek atramentowego drewna w kominku.
Zerwał się gwałtownie na proste nogi, nerwowo potarł ręce. Żaden gajowy nie przyjdzie po mnie…. Pobiegł w stronę drzwi. Złapał za klamkę i zrobił mikroskopijną szparkę w wejściu i wściubił tam oko. Miał nadzieje, że może to jego Mama, choć miał świadomość, że ona by weszła bez stukania.
Nie mógł uwierzyć własnym oczom…
Ogromne rondo kapelusza, obwieszone słodyczami i pięknościami. A tu wyziera dziewczę! Jak malowane! Nie… jak… prawdziwe!
Odważniej już otworzył drzwi do środka stając w progu, jednak miał problem, by zebrać słowa i przepuścić cokolwiek przez gardło. Był ubrany w swoje czarne krótkie spodenki z bufiastym topem oraz rękawiczki i skarpety, choć zamiast zwyczajowych pantofli po domu nosił papucie przedstawiające głowy jakiegoś pomarańczowego futrzanego cyklopa.
Ile razy przychodziło mu planować konfrontację z kimś nowym. Miał już przygotowane powitanie, całą procesję, poczęstunek, anegdotki, żarciki. Tylko yyy… jak to szło? Stres go zżerał niesamowity, a jak zaczął się jej przyglądać, to zamiast przypominać sobie co powinien właściwie teraz zrobić, to myślał o tym, co ma przed sobą. Czy to ten anioł z marzeń? Skrzydeł nie ma, chyba, że schowane w… kapeluszu! Bo jakoś wątpił, by mogła je mieć pod ubraniem, chyba, że takie tyci tyci malutkie.
Olśniło go.
- WITAM W DO-DODMU, MA-DOWANYM! – wystrzelił z siebie kłaniając się. Potknął się oczywiście kilka razy w słowach aż go zamroziło i stał jak kołek w środku przejścia zgięty.
Jego oczy i włosy, które teraz gwałtownie zafalowały, łapały jeszcze wczesno-wieczorne promienie słońca, mieniąc się menażerią barw.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kiedy drzwi uchyliły się odrobinę, Lorianne dostrzegła wielkie, spłoszone, kolorowe oko, wlepione w nią z trudną do wyjaśnienia mieszanką emocji. Gospodarz (gospodyni?) nie był chyba przyzwyczajony do widoku gości. A jednak tu tutaj właśnie wiatr zerwał z głowy kapelusz dziewczyny, a dym wydostający się z komina posiadał ten sam kolor, co puszek otulający jej bolerko. była więc przekonana, że wszystko pasuje do siebie idealnie. To było miejsce, do którego powinna była trafić. Ciekawe tylko, po co.
- Dziękuję - odpowiedziała na nerwowe powitanie, zupełnie niespeszona jego (jej?) przejęciem - Nazywam się Lorianne i jestem pewna, że czegoś potrzebujesz. Opowiesz mi o tym?
Stał nadal pośrodku przejścia, dlatego ona nie pchała się do środka, czekając po drugiej stronie drzwi. Złotymi oczyma krótko prześlizgnęła się po niezwykłych włosach i drobnej sylwetce, próbując dostrzec jakiś szczegół mogący pomóc jej w identyfikacji płci stojącej naprzeciw osoby. Nie znalazła, choć na jej gust odzież pasowałaby panience. Raczej.  Kwestia płci nie była tu zresztą specjalnie istotna, Lorianne bardziej ciekawa była, po co właściwie wiatry ją tutaj przywiały, a istotka naprzeciwko zdawała się być tego w jakiś sposób świadoma. Ciekawe. Może trafiła do jednego z tych tajemniczych domków, które nigdy już nie wypuściły z siebie nikogo po przekroczeniu progu?
- W ogrodzie widziałam stolik i krzesła. Wygląda na doskonałe miejsce, by napić się herbaty i zjeść kilka herbatników. Pójdziemy? - zaproponowała i obróciła nieco głowę na bok, posyłając Arariel jasny, pozbawiony złych intencji uśmiech.
To nie tak, że myśl o herbacie przełączała w niej pstryczek dobrego humoru. A przynajmniej nie tylko! Kolorowowłosa osóbka była w końcu taka rozczulająca... Kapeluszniczka sporo podróżowała po świecie, nieczęsto jednak zdarzało jej się zobaczyć coś takiego. Ludzie to z reguły gnoje. Nieludzie też. A Lorianne... szybko nudziła się monotonią.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Gdy obca się przedstawiła zlodowacenie zaczęło odtajać i stawy wróciły do stanu używalności. Dziewczyna nie uciekła od razu, ba, robiła to, co poprawnie należy w takiej sytuacji. Może nawet mu podpowiadała co powinien mówić? To nie mógł być ten wilk, to jednak anioł!
- Lorianne, Lorianne – powtarzał po cichu metodycznie, wyprostowując się, jakby w obawie, że zaraz ze stresu mu to imię ucieknie z głowy.
- Mów mi Arariel – odparł, szczerząc się szeroko i wesoło. Przez chwilę mogła nawet zobaczyć jego błękitny język.
Po chwili jednak uderzyła powaga sytuacji. Zmarszczył brwi. Ona była pewna, że czegoś potrzebuje. Skąd to wiedziała? Czytała w myślach? Słyszał w historiach o takich istotach.
- kapusta ka-pusta – szeptał znów pod nosem, jednak zdał sobie sprawę z bezcelowości tego. W zasadzie co mu szkodzi, to dopiero może być szczera i prawdziwa znajomość, gdy zna się myśli drugiej osoby.
- Przepraszam, jak chcesz czytać w moich myślach, to proszę, nie mam nic do ukrycia – jego twarz znowu rozpromieniała. Już się trochę wyluzował. Wziął głębszy wdech. To wszystko było trudniejsze, niż sobie wyobrażał.
- Wdech wydech… - tak rozluźniając się nawet zapomniał i powiedział to na głos, zamiast w głowie, choć nie zwrócił na to uwagi.
- Herbata? O… super! Tak! To proszę się rozgościć, zaraz przyjdę – Lorianne to był żywy geniusz. Nie było lepszego wyrazu gościnności niż poczęstowanie napojem, wiele razy ten wątek się powielał. To nie był zwykły anioł, to był anioł stróż.
Runął prędko w stronę kuchni, przewracając się prawie przy okazji i zaczął zbierać rzeczy na mały piętrowy wózeczek z kółkami. Czajniczek pełen wody, dwie filiżanki, łyżeczki, talerzyk z jakimiś zaschniętymi, prawdopodobnie przeterminowanymi ciastkami i słoiczek z sypaną herbatą truskawkową, pojemnik z farbą. Powoli ruszył w stronę ogródka, pchając bezpiecznie wózeczek, popełnić teraz gafę to byłaby plama! Gdy już tam dotarł, włożył pojemnik z farbą w otwór w spodzie czajniczka i ten zaczął nagle nagrzewać wodę. Następnie zaczął rozkładać rzeczy.
- Przyszedł mnie pan anioł zabrać na przygodę? – spytał, odpowiadając na zadane wcześniej pytanie o potrzebę.


Ostatnio zmieniony przez Arariel dnia Pon 10 Sie - 2:15, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Ooh? - nie czytała w jego myślach i nie miała nawet ku temu możliwości, ale zgoda na penetrację umysłu mogła się kiedyś przydać.
Zakładając, że Lori miałaby opory przed wejściem w zakamarki cudzej głowy bez pozwolenia. Miałaby? Raczej wątpliwe.
- Na pewno skorzystam, jeśli pojawi się okazja. Gdybym faktycznie potrafiła czytać w myślach, nie musiałabym pytać. - zauważyła z lekkim uśmiechem, nie tłumacząc nawet, że oferowanie swojej głowy obcej osobie jest bardzo nierozważne - Choć przyznaję, wydaje mi się to dość nudne.
Gdyby potrafiła wchodzić ludziom do głów, jakże szybko nudziłoby jej się każde towarzystwo! Pewnie, możliwości szpiegowskie zyskałaby w ten sposób naprawdę imponujące, ale dla kogo i po co miałaby szpiegować? Bezsensowne działania nie pasowały do natury Kapeluszniczki. Nie miała ambicji do zostania kimś więcej niż włóczykijem, szwendającym się od miasteczka do miasteczka.
Nie miała też pojęcia, czego pragnął Arariel.
Swoją drogą, kiedy ostatnio ktoś podejmował Lorianne z takim entuzjazmem? No chyba nigdy. Może ojciec, kiedy po latach nieobecności i pisania listów bez uprzedzenia zawitała w domu po zakończeniu służby u hrabiego. Papa był jednak człowiekiem bardzo oszczędnym w słowach i gestach, Arariel natomiast wydawał się otwartą księgą, żeby nie powiedzieć - książeczką. Dla dzieci. Kapeluszniczka zachichotała pod nosem, gdy istotka o mieniących się wszystkimi kolorami tęczy włosach puściła się pędem do wnętrza domu, omal nie ryjąc drobnym nosem o podłogę.
Spoglądała za nim jeszcze chwilę wgłąb domu, po czym obróciła się na pięcie i lekkim krokiem udała ku stolikowi. Nawyk kazał wyciągnąć z kapelusza chustkę i przetrzeć powierzchnię blatu, pomyślała też o wydobyciu białego obrusu, ale wiatr z pewnością bawiłby się zwisającymi końcami. Ostatecznie nie dobyła więc z czapki niczego - grzechem byłoby serwować własną herbatę i ciastka, skoro Arariel tak się przejął swoją rolą gospodarza... gospodyni? Mniejsza o to. Lorianne z daleka jeszcze otaksowała zawartość wózka, a im bliżej skrzypiały jego kółeczka, tym większe były oczy Kapeluszniczki. Jak tylko Bajkopisarz znalazł się w zasięgu jej ramion, zanim jeszcze wyłożył zawartość wózka na stół, porwała z talerza jedno z suchych ciastek.
- To lokalny przysmak? - zapytała, obracając je w palcach i badając twardość.
Naturalnie, jako Zjawa Deserowa, nigdy nawet nie znalazła się w pobliżu przeterminowanych ciastek. Wiedziała co prawda, że w teorii da się osiągnąć taki stan, w jej głowie nie mieściło się jednak, czemu ktoś miałby do tego dopuścić. Mieć ciastko i nie zjeść ciastka? Przecież to się nie godzi...
Z zainteresowaniem przyglądała się podkładaniem płomyczka pod czajnik. Nie była całkiem pewna, co to za magia, ale wszyscy mieli przecież swoje sekrety. Tak długo, jak herbata zostanie przygotowana, dziewczyna kompletnie nie widziała problemu.
- A więc przygoda... - ponownie przeniosła spojrzenie na Arariel, próbując sobie wyobrazić go (ją?) na przygodzie. W chłodzie, deszczu, bez schronienia, z potworami dyszącymi cicho gdzieś tuż nad karkiem.
Ta krucha istota, wyglądająca, jakby potrzebowała pomocy przy najprostszych nawet czynnościach? To raczej nie mogło skończyć się dobrze.
- Tak, zgadza się. Powiedz, jak wyobrażasz sobie przygodę. Załóżmy... trzy warunki, którymi powinna się charakteryzować - zaproponowała.
Jeśli los chciał, by Arariel zakosztowała kurzu i krwi, kim była ona, Lorianne, by z tym walczyć? No właśnie.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Ciężko mu było w końcu zrozumieć jak jest. Niby skoro dziewczyna twierdziła, że nudne jest czytanie w myślach, to musi być to powszechne, tam skąd pochodzi. Mówiła, że chętnie skorzysta przy okazji. A jednak jakby nie umiała?
Nie należy kwestionować słów istoty zza światów… Znaczy zza świata tej pustyni…
- Yyy… Lokalny…? – rozejrzał się w koło, jakby szukając jakiegokolwiek śladu miast lub rozbudowanej kultury grupowej. Czy może coś widziała lecąc na skrzydłach po drodze, o czym nie miał pojęcia?
- Nie, to z Dyniowego Miasteczka, Mama wiedziała jak tam trafić i chodziła tam na zakupy. Ale teraz nie ma Mamy, to nie ma zakupów. – zrobił kwaśną minę. Nawet delikatnie mu się oczy zaszkliły, co spotęgowało jeszcze ich opalizacje, widać jej brak mu był bardzo nie w smak. Życie na resztkach nie należało do przyjemnych. Pozyskiwanie farby z filtrowania piasku nie stanowiło tu problemu, ale nowe książki, słodycze, odległe owoce. Tego już mocno brakowało.
W czajniczku w zasadzie nic z ognia się nie paliło, choć woda ewidentnie po dłuższej chwili zaczęła bulgotać. Wyciągnął wkład, który zamiast kilkukolorowej farby był teraz wypełniony szarym płynem. Wyrzucił zawartość do pobliskiej grządki ze słonecznikami. W zasadzie używanie czajniczka napędzanego kolorem było dla niego normą, więc nie zwrócił uwagi na zainteresowanie. Nalał wrzątku do filiżanek, napełnił metalowe kulki z otworkami owocową herbatą truskawkową, po czym wrzucił je do naczyń. Słodki aromat wypełnił ich najbliższą okolicę. Może nie był to najlepszy sposób przyrządzania, choć tak go po prostu nauczono. Usiadł naprzeciwko.
Głos Arariel na pewno nie pomagał też w identyfikacji, gdyż był czymś właśnie takim po środku. Malarz był nieco wyższy, (jeśli oczywiście odjąć kapelusz, bo z tym nie mógł się równać) choć bardziej wychudzony.
- Trzy warunki… - rzekł przykładając palec do ust, by się zastanowić. Był przed chwilą bardzo zabiegany, lecz wreszcie mógł się w pełni skupić na rozmowie z Lorianne.
Porównywał sobie w głowie przygody z książek, czym one się charakteryzowały i co zawsze chciał przeżyć. To była chyba próba, czy mógł ją zawalić?
Wyciągnął notes i rysik, namalował kilka bazgrołów. Zaczął opowiadać, trzymając w jej stronę wyciągnięty zeszyt, a na każde jego zdanie kolejny obrazek ożywał lewitując w powietrzu, by przedstawiać to, o czym mówi. Buzie postaci i rączki ruszały się w przesadny sposób by wzmocnić narracje, dodając do ich żywiołowości animację.
- Na przygodzie trzeba mieć przyjaciół, bo wiadomo, co dwie głowy to nie jedna i moc przyjaźni pokonuje każdego przeciwnika. – dwoje dzieci trzymających razem miecz i przecinającym smoka.
- Musi też być jakiś cel, jak pokonanie księżycowych bandytów, zdobycie władzy nad światem, czy zebranie karty dziesięciu najlepszych słodyczy wszechświata. – najpierw ludziki z półksiężycem zamiast głowy, potem płaska ziemia, następnie bukiet złożony z różnego rodzaju słodkich przysmaków.
- No i trzecie, to wyzwanie, no, bo jak jest łatwo i przychodzi bez starania, to jest nudno. Musi być jakiś warzywny król, który zakazuje produkcji słodkości, któremu trzeba się przeciwstawić. Ktoś, kto broni świat przed przejęciem, czy taki król rosomak, który zarządza księżycowymi bandytami. Musi być zawszę na krawędzi, żeby nigdy nie było wiadomo jak się zakończy - wielki mężczyzna, trzymający szparagowe widły i dzierżący brukselkową koronę, następnie grupka jaszczurek w kolorowych strojach przyjmujące wyolbrzymione pozy, a potem gigantyczny serowy rosomak z prześwitującymi dziurami w ciele.
Naprawdę, się rozgadał, mówił to z głębokim przekonaniem i nadnaturalnym błyskiem w oczach.
- Pan już dużo przygód przeżył, może by Pan jakąś opowiedział? – spytał, biorąc łyk herbaty dla nawilżenia gardła. Siorbnął przy tym niepomiernie. Znów zwrócił się do Lorianne jak do chłopaka, choć oczywiście nie było to ze złośliwości.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Ale teraz nie ma Mamy, to nie ma zakupów.
Słowa te nie od razu odkryły przed Lorianne piekło samotności, z jakim przyszło się mierzyć małej... małemu... szlag! Bajkopisarzowi. Złotooka miała dość nietypowe więzi ze swymi rodzicami, szczególnie z matką, która w całym swym roztrzepaniu zwyczajnie zapominała o córce. Ale to nic. Obie były przecież Kapelusznikami. Początkowo ważniejsza wydawała się druga część zdania, bo jeśli nie ma zakupów, skąd wzięło się to ciastko? Uniosła twardy przedmiot do ust i spróbowała ugryźć, niczym handlarz sprawdzający złotą monetę. I udało jej się, choć nie poczuła radości z sukcesu. Podła tekstura w połączeniu z równie nieszczególnym smakiem pozwoliły jej poczuć się, jakby próbowała jeść trociny. Nieco osłodzone trociny.
Mogłaby bez problemu, jednym ruchem ręki, przeobrazić ten podły poczęstunek w coś wartego najbardziej nawet wyrafinowanego podniebienia. Gdyby zechciała, instrumenty służące parzeniu herbaty zatańczyłyby ponad stołem, a talerz wypełniłby się stosem łakoci, jakich ta osóbka o opalizujących włosach zapewne nawet na oczy nie widziała.
A jednak Kapeluszniczka żuła dalej ciastko, próbując pojąć ten mały, prywatny świat, do którego przypadkiem udało jej się zawitać. Jeśli nie ma mamy, nie ma drogi do miasteczka i nie ma zakupów, po co w ogóle tutaj siedzieć? Przejęcie, z jakim Arariel powitał ją tego dnia, raczej nie wskazywało na potrzebę prowadzenia samotniczego trybu życia. No i chciał, by go stąd zabrać. Te ciastka pewnie trzymał na wypadek, aż pewnego dnia zawita tu ktoś, kogo można by poczęstować. Kapelusznicze serce nie było łatwe do poruszenia. Co innego ciekawość. Patrzyła, jak czerwone nitki naparu rozchodzą się po filiżankach z wrzątkiem, a kiedy doszła do wniosku, że obraza herbaty osiągnęła optymalny stopień zaparzenia, sięgnęła ręką ponad stołem i metalowa kulka z jej naczynia opuściła swoją kąpiel.
Zmarszczyła nieco nos, kiedy przedstawił jej swoje warunki. Z tym wielkim celem to jeszcze pół biedy. Wyzwanie też na pewno przyjdzie samo. Ale przyjaciele? Nie miała problemów ze zrozumieniem jego idealistycznych przekonań, wszystko podparte było ruchomymi obrazami, które przy pomocy jakiejś sztuczki opuszczały płaską powierzchnię papieru. O ile się nie myliła, tego rodzaju sztuczkami posługiwali się Bajkopisarze, postanowiła więc zakwalifikować swego rozmówcę do tej grupy.
- W porządku. Wysoko stawiasz poprzeczkę, ale na pewno damy radę cię w coś wkręcić - początkowo chciała użyć słowa "wrobić", zdołała jednak w ostatniej chwili ugryźć się w język - Przed chwilą widziałam tu miecz. Potrafisz się czymś takim posługiwać? - zapytała, bo jej zdaniem Arariel nie wyglądał na kogoś zdolnego podnieść narzędzie większe od pędzla.
Zdrowy rozsądek powinien teraz podpowiedzieć, że Bajkopisarz nie bardzo nadawał się do tak epickich przygód, a w ogóle to wszystko co zaprezentował było naiwne i przeidealizowane. Lorianne głucha jednak była na ten głos. Chciał przygodę, będzie mieć przygodę. W tym widziała swoje własne, osobiste wyzwanie, a w tej kwestii akurat zgadzała się ze swoim rozmówcą o opalizujących włosach. Jak jest łatwo i przychodzi bez starania, to nie warto sobie w ogóle zawracać tym głowy.
- Nigdy nie pokonałam warzywnego króla - uśmiechnęła się, zupełnie nie komentując faktu, że używał wobec niej niewłaściwego z wielu powodów tytułu "pan" - Za to miałam kiedyś starcie z wielkim pająkiem, który zaatakował karawanę, z którą podróżowałam. Zuuuupełnie nie było go widać, a nagle wynurzył się spod ziemi, robiąc wielką dziurę pod jednym z wozów. Niestety koniki tego nie przeżyły... Pająk był wielki jak piętro twojego domku, ale daliśmy sobie radę. - nie wchodziła w szczegóły, jak dokładnie pokonany został potwór - Co ty byś zrobił, gdybyś znalazł się w obliczu takiej bestii?
Naturalnie, chciała poznać jego możliwości. Jeśli miała nim odpowiednio pokierować ku przygodzie, wydawało jej się to konieczne, w przeciwnym wypadku mógł łatwo stracić życie... co dla niej oznaczałoby koniec gry i porażkę. Arariel stał się jej własną grą.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Arariel wiedział, że owe ciastka, nie są najlepszym poczęstunkiem. Faktycznie, zasmakowany w przygodach rządny umysł Lorianne łatwo go rozpracowywał. Ostatnia awaryjna paczka słodyczy, może nawet trzymana skrzętnie w sejfie czy apteczce, jakby na najważniejszą okazję. Oczywiście również chwycił po jedno i zaczął się przez nie przebijać zębami. Uprzednie nawilżenie w ustach pomagało w spożywaniu. W zasadzie od dłuższego czasu nie jadł już ciastek, więc nawet mimo twardości i podłej tekstury się nieco wzruszył. Czy to był ten dzień? Nawet jeśli nie, to nie miał już wyjścia, musiał wyruszyć choćby sam.
Na pytanie o walkę mieczem trochę się wzdrygnął. Czy ona nie widziała, że jeszcze nigdzie nie był? Czemu pytała o coś takiego?
- No oczywiście, że nie umiem walczyć mieczem, przecież jestem teraz dziewczyną, ale jak ruszę na przygodę to wreszcie zostanę chłopakiem jak Lorianne i się przecież nauczę! – mówił, jakby to była najbardziej podstawowa oczywistość, porównywalna do faktu, że świat jest płaski. W zasadzie dziwiło go to, że musiał to tłumaczyć, choć oczywiście może to była kolejna próba jego wytrwania i motywacji.
- No i dopiero jak się zostanie chłopakiem, to możesz dostać całusa od dziewczyny, która nie wyruszyła na przygodę, dzięki czemu jest księżniczką jak ja – zarumienił się jak burak, a na jego bladej skórze było to jeszcze bardziej widoczne. Spojrzał w bok unikając wzroku Lorianne, było to teraz zbyt trudne. Czy ona przyszła go pocałować, by uwolnić go spod jakiegoś czaru? Dopóki jeszcze był dziewczyną, to mogła, inaczej takie rzeczy się nie zdarzały. W sumie zaskoczyła go ta myśl, nie przygotował się na to mentalnie. Nie miał jeszcze pojęcia jak jego postrzeganie świata było bajkowe.
Gdy dziewczyna zaczęła opowiadać o swojej przygodzie, to oparł łokcie o stół i z ogromnym przejęciem słuchał, świdrując ją wzrokiem. Była to dość krótka historia, ale na każde nowo słowo reagował z entuzjazmem, co oddawało się w jego aktywnej mimice twarzy. Patrzał w dziewczynę… jak w obrazek, a jego oczy oddawały nową mnogość barw. Gdy wspomniała o wielkości pająka, to rozdziawił usta, spoglądając jednocześnie na swój dom dla porównania. Ah… czas na odpowiedź!
- W wypadku bardzo agresywnej bestii to nie ma już niestety miejsca na pokojowe rozwiązanie – znów się zafascynował zbytnio w swoich słowach i poczęły pojawiać się w koło animowane obrazy. Posmutniał, zdecydowanie zaciśnięcie sztamy z pająkiem byłoby jego ulubionym scenariuszem i to właśnie przedstawiała iluzja.
Mimo wszystko, kiedy jednak przychodzi co do czego, jasno w swojej idealistycznej głowie postawił swoją determinację. Nie przejdzie obok krzywdy, w teorii przynajmniej.
- Jeśli był niewidzialny to duży problem. Trzeba wiedzieć najpierw gdzie jest, rzuciłbym rzucić jakimś piaskiem czy mąką, albo skierowałbym jakiś dym, by podkreślić jego sylwetkę. – znów pojawiły wyciągnął notes z bazgrołami i pokazała się fruwająca reprezentacja chłopaka rzucającego pająkowi w oczy różnymi środkami. Mniej ważne było to, że prawdopodobnie o co innego chodziło dziewczynie, a jego nadwrażliwa wyobraźnia dopowiedziała sobie niewidzialność.
- Potem zrzuciłbym na niego wieeelki kamień, ale tak by innych nie trafić! – tutaj widok ogromnego głazu lecącego prosto z nieba w dół. Sposób, w jaki ów obiekt znalazł się tak wysoko, został ominięty, choć nie celowo.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 15:03
Lorianne zamrugała, próbując jakoś połączyć usłyszane fakty. Słowa Arariel nie zbiły jej kompletnie z tropu, bo sama potrafiła kierować się bardzo abstrakcyjną logiką, zwyczajnie przyswajała sobie zasady jego... jej świata. Nie miała pojęcia, czy bajkopisarze faktycznie są w stanie zmienić swą płeć, i nie widziała powodu, by z tym dyskutować. Teraz jest dziewczyną, ale potem będzie chłopakiem. W porządku. Skąd jednak pomysł, że Kapeluszniczka była chłopakiem?
- Dziewczyny też mogą wyruszyć na przygodę. I też mogą walczyć - sprostowała tylko, bo niedobrze by było gdyby bagatelizowała zagrożenie ze strony płci pięknej.
Kolejna zasada zadziwiła Lorienne jeszcze bardziej.
- Ale tak właściwie to po co ci całus od księżniczki? Księżniczki są problematyczne - wychowana w społeczeństwie o wyraźnym podziale klasowym wcale nie myślała o nich jako o bytach idealnych.
Kapryśne, wyrachowane, a do tego w obowiązku poślubienia kogoś o wielkim znaczeniu politycznym. Co dobrego przyniósłby całus od takiej osoby komuś bez odpowiedniej pozycji? No ale na pewno nie byłoby nudno. Tymczasem Arariel spiekła buraka i zaczęła się zachowywać dość dziwnie, choć znaczenie tego gestu nie dotarło do Kapeluszniczki. Ona nie była chłopakiem ani bohaterem, Bajkopisarka nie była księżniczką, bo to przecież tytuł, z którym trzeba się urodzić. A przynajmniej nic nie wskazywało na to, by ta spłoszona istotka o opalizujących włosach była szlachetnej krwi.  
- Całowania księżniczek nie ma w naszym planie - zaznaczyła od razu, ponownie chrupiąc ciastko - Jeśli chcesz, musisz się o to zatroszczyć osobiście.
Fajne były te obrazy pokazywane wyskakujące z zeszyciku. Lorianne była co prawda przekonana, że pająk nie stałby nieruchomo jak pokazywała to snuta przed jej oczami historyjka, czekając aż dosięgną go ataki Arariel, ale pewne rzeczy musiały przyjść razem z faktycznym doświadczeniem. Najlepiej dość kontrolowanym na początku, głupio przecież by było, gdyby Bajkopisarka zabiła się na pierwszej próbie. Skinęła głową samej sobie.  
- W porządku. Przynajmniej nie przyszło ci do głowy bić się z potworem na gołe pięści - w końcu bajkarka sama się przyznała, że walczyć nie potrafi - Jutro z rana wyruszymy na wycieczkę, przygotuj się na spędzenie kilku nocy pod gołym niebem. Jakby ci czegoś brakowało, po drodze odwiedzimy jeszcze miasteczko... Znajdzie się dla mnie kąt, by u ciebie przenocować? - zapytała, słońce już praktycznie zniknęło za krawędzią gór, niebo ciemniało powoli, zapalając kolejne gwiazdy, odbijające się w czerwonym naparze wewnątrz filiżanek.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 15:38
Odgiął do tyłu głowę z wyraźnym zdziwieniem na słowa o podróżujących dziewczynach. To jakby chciała mu wmówić, że białe jest białe, a czarne czarne. W teorii przecież to było możliwe, ale od razu po wyruszeniu na przygodę stawały się przecież chłopakami, ale żeby dziewczyny walczyły?
- Jakto, to czemu w żadnej książce tego nie robiły. – spytał z oburzeniem. Jego biblioteczka była niestety bardzo skromna. Nie trudno było w normalnym miejscu znaleźć pozycje o, chociażby wojujących księżniczkach, jednak gdy trzeba było jedną książkę z nudów czytać po 15 razy, to ciężko było mówić o jakimś zróżnicowaniu i wyborze. Prawdopodobnie, nawet jeśli jakiś taki motyw znalazł się w jego zbiorze, to znalazł jakieś dziecinne wytłumaczenie. Jego mózg jednak wskoczył na wyższe obroty, by znaleźć wyjaśnienie tego nierealnego zjawiska.
- Czy wy pochodzicie z innego świata żółwia? Ja nie znam się na nauce, ale wiem, że jest taka nauka jest astrozoologia i oni się zajmują tymi innymi miejscami – chciał zabrzmieć mądrze, ale trochę brakowało mu inteligentnych słów, by się odpowiednio wypowiedzieć.
- No ogólnie nie wiem po co księżniczka, no bo niby potem żyli długo i szczęśliwie, ale nie wiem co to znaczy, czy siedzieli w głuszy i razem malowali wiele obrazów? – przedstawił, jak to sobie wyobrażał zakończenia po napisach. Nigdzie tam przecież nie opisywali tego pięknego życia, to skąd miał wiedzieć. On znał tylko wyidealizowaną wersje damy, która i tak na końcu jest szczęśliwa, a pomija wszelkie trudy życia codziennego.
- Po prostu często w opowiadaniu na końcu, no jest ta księżniczka i całus, to tak już zakładam, że zwykle musi być i już. – nie przychodziło mu często podważać podstawy i zasady świata. Nie miałoby to większego sensu. Do czego można dojść ślęcząc nad tym dlaczego te słonie trzymają dysk albo gorąca woda parzy. Tak po prostu było.
- Zdaje się, że dużo wiecie o księżniczkach. Znałyście wiele? - spytał z ciekawością. Takie wrażenia z pierwszej ręki mogły jej dać duży wgląd w jej świat.
Lorianne zaczęła przedstawiać jakiś plan. To się działo naprawdę! Znowu otworzył ekstatycznie buzie. Jak najbardziej był w stanie się zgodzić na te warunki. Nie rozumiał jeszcze sensu księżniczek, ale jeśli dawała mu wolną rękę, to było to jak najbardziej pożądane.
- Ty wiesz jak trafić do Dyniowego Miasteczka? – ojejcu, przecież to niesamowita przygoda sama w sobie. Słyszał wycinki opisu od Mamy i brzmiało to niesamowicie, jakie to cuda musiały w tamtym miejscu się dziać. Wreszcie będzie mógł zrobić… ZAKUPY!
- Kąt? No mam łóżko na poddaszu, ale nie w kącie, można przesunąć, jak trzeba, nie ma problemu. – wziął dosłownie. Zawsze z Mamą spały w sypialni, ale Lorianne była tak obca, że mogła mieć swoje własne zwyczaje. Oczywiście trzeba było to uszanować.
Jutro z rana, to niedaleko. Trzeba było się prędko pakować.
- Ojej, a moja torba B.I.S. nie gotowa. – zląkł się, grzesznie i łapczywie przechylił całą zawartość filiżanki do ust i ruszył pędem w stronę domu, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Zaczął wszystko rozrzucać i zbierać w kupki do segregacji. Tu ubrania, tam książki, tu przybory do malowania.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 16:54
Kapeluszniczka wzruszyła lekko ramionami.
- Nie wiem, nie czytam książek.
Silverine kiedyś miała pokaźną kolekcję romansów i Lorianne musiała jej na głos odczytywać kolejne fragmenty, podczas gdy arystokratka była kąpana albo czesana. Od tamtej pory czuła pewną niechęć do słowa pisanego, i choć zdawała sobie sprawę, że nie wszystkie historie śledzą losy tragicznie zakochanej pary, zwyczajnie wolała poszukać sobie innego i bardziej aktywnego sposobu na spędzenie wolnego czasu. A w ostateczności zawsze pozostawała herbatka.
Przekrzywiła nieco głowę, słuchając o astrozoologii i innych miejscach. Rzeczywiście,  gdyby Arariel była istotą z innej rzeczywistości, wcale nie wydawałoby się to Kapeluszniczce dziwne. Ale właściwie niewiele rzeczy ją dziwiło. Wszystko wskazywało jednak na to, że Bajkopisarka była tutejsza, nawet jeśli sprawiała wrażenie... dzikiej. Kim jednak była Lorianne, by oceniać? Dopiła swoją herbatę.
- "Żyli długo i szczęśliwie" oznacza koniec przygody - wyjaśniła cierpliwie, choć nie do końca pewnie zgodnie z intencją autorów owych dzieł - Później już nie działo się nic, o czym warto byłoby wspomnieć.
Ciekawa była, czy słysząc to, Arariel wciąż będzie marzyć o całowaniu księżniczek. Z pewnością byłoby dla nich bezpieczniej, gdyby porzuciła takie plany - nie zawsze jednak bezpiecznie oznacza interesująco. Póki co jednak warto było nieco ostudzić niektóre z zapędów bladowłosej artystki.
Na pytanie o księżniczki pokręciła głową.
- Nie, ale znałam córkę hrabiego i jej koleżanki. Z arystokracją trzeba... - zawahała się, szukając odpowiedniego słowa - ostrożnie. A z córkami arystokracji to już w ogóle. I wszystkie coś knują, wierz mi.
Taki już był ten świat. Niektórzy byli uwikłani w afery przez sam fakt urodzenia w tej czy innej rodzinie. Sojusze, waźnie, układy i układziki, w życiu szlachetnie urodzonych niewiele było miejsca na swobodę i prawo do stanowienia o sobie, choć dla kogoś z ludu stwierdzenie to może wydawać się absurdalne. Przecież arystokracja może wszystko!
- Nie musi być w kącie - dodała z rozbawieniem, obserwując, jak Arariel ponownie załącza się stan ostrej ekscytacji - To tylko kilka nocy, wrócimy tutaj. Nie pakuj niczego niepotrzebnego...
Trudno stwierdzić, czy Arariel ją w ogóle słyszała, zaraz puściła się pędem w stronę domu. Lorianne zachichotała, patrząc za odbiegającą dziewczyną. Sama się jednak nie spieszyła, na spokojnie analizując sytuację, w której się znalazła. Wyglądało na to, że przez najbliższy czas przyjdzie jej ciekawie spędzać czas, nawet jeśli w zasadzie oznaczało to niańczenie kogoś, kto całe życie spędził w swojej samotni na końcu świata. Jak na razie się nie nudziła.
Ciemniało już, więc zebrała wszystko ze stolika i poprowadziła wózek do kolorowego domku. Przekraczając próg nie czuła się w żadnym stopniu inaczej. Szybko zlokalizowała Arari, po czym odnalazła kuchnię. Filiżanki zatańczyły ponad zlewem, woda odkręciła się sama. Zmywając przy użyciu telekinezy, Lorianne klapnęła sobie przy ladzie i zaczęła grzebać we wnętrzu kapelusza, szukając czegoś, co nadawałoby się na kolację - suche ciasteczka kazały jej porzucić nadzieję wobec zawartości tutejszych szafek. Wydostała połowę idealnie okrągłego bochenka chleba (w całości się nie mieścił), do tego żółty ser, paski suszonego mięsa oraz suszone owoce. Prowiant podróżny, nic wyjątkowego, ale przynajmniej wszystko było w miarę świeże i dobrze zachowane. Postawiła jeszcze na stole pusty talerz, na nim zaś umieściła kilka wyciągniętych z czapki kamieni. Puff! Krótkie dotknięcie palcem wskazującym i każdy przemieniony został w ciastko, uginające się wręcz od kremu i dodatków. Można było zakończyć dzień bez tego rodzaju przysmaków, po cóż jednak sobie odmawiać?
- Pamiętaj, by nie pakować więcej niż zdołasz unieść! - zawołała jeszcze wgłąb domu i zaczęła jeść, nie czekając na właścicielkę mieszkania.
Po przeciwnej stronie czekał jednak pusty talerz, na wypadek, gdyby i ona była głodna. W końcu Lorianne nie miała pojęcia, czy Bajkopisarka nie była już czasem po kolacji.


Ostatnio zmieniony przez Lorianne dnia Pon 10 Sie - 18:04, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 17:27
Nie czyta książek? To skąd wie różne rzeczy? Tak żyć z dnia na dzień tylko tym, co się zobaczy? W zasadzie takie życie tu i teraz wydawało się Arariel pociągające, choć nawet jego wybujała wyobraźnia nie mogła tego objąć. Tutaj podobno mądrzy ludzie czytali książki. Lorianne wydawał się mądry nawet mimo nie czytania.
- Niesamowita jest ta planeta, z której pochodzisz. – przypomniało się jej to dziwne słowo. Intrygowało go to, jak dziewczyna poruszała się między światami. Tęczowłosy słyszał o statkach podróżujących w powietrzu i w pustce, ale nigdzie nie widział żadnego zacumowanego. Na samych skrzydłach chyba ciężko byłoby przelecieć, bo to się wydaje daleko.
- Musiałeś więc widzieć żółwia, naprawdę jest tak niesamowity, jak go opisują? – brnął w swoją światopogląd. Niesamowite było, jak symetrycznie opacznie się postrzegali. Dla Arariel to kapelusznica była chłopakiem z innych nieokiełznanych krain, a dla niej to on był dziewczyną z dzikiej rzeczywistości.
- Koniec przygody? – naburmuszył się. Nieco się tego obawiał. Najlepiej jest, jak to wszystko trwa, potem zostają tylko wspomnienia i nuda. Tak nie może przecież być. Dopowiadał sobie, że może dalej tam mają jakieś inne nowe przygody opisane w kolejnych książkach, bo przecież jak koniec mógł jednocześnie być szczęśliwy.
- Nie ma takiej przygody, która nigdy się nie kończy? Jak będę myślała, że się kiedyś skończy, to nie będę mogła się skupić, na cieszeniu się nią. Całowanie księżniczki jako misja odpada w takim razie, wtedy się nie skończy. Musi być inny główny cel. – chwilę się zastanowił. Faktycznie, też wpadł na ten margines bezpieczeństwa. Mimo wszystko próbował dojść do jakiegoś obejścia.– chyba, żeby musieć ucałować każdą na świecie, to by długo zajęło. Choć nigdy o czymś takim nie czytałam i brzmi to dziwnie. – normalnie bohater i dama łączyli się w parę, zakładał, że to kolejna zasada świata, nie do końca tego rozumiejąc.
Zaniepokoiło go, gdy usłyszał, jak to arystokracja jest niebezpieczna. Jeszcze bardziej zniechęciło go to do podążania za klasycznym tropem.
- A co na przykład knują? Jak są takie fałszywe, to faktycznie bee… - wystawił na koniec swój błękitny język. Nie lubił takich złych charakterów.
Oczywiście, że nie miał zamiaru pakować niczego niepotrzebnego, jaki byłby w tym sens? Wszystko było potrzebne. To tutaj ruszył skokami do domu.

Gdy usłyszał za sobą dźwięki i klekot wózka zwrócił się do Lorianne.
- Wiedziałam, że powinnam mieć zawsze gotową torbę „Bierz I Spierdalaj” jak ten bohater z książki, co latał na księżyc, ale nigdy nie wiedziałam kiedy to nadejdzie – wyjaśnił użyty wcześniej skrót. Zaczął się prawdopodobnie niepotrzebnie tłumaczyć. O dziwo nawet mu nie drgnęła powieka przy wypowiadaniu normalnie niewłaściwego słowa. Dla niego to był tylko zlepek liter jak każdy inny, oznaczający daną czynność, bez żadnego wartościowania kulturalnego. W wątpliwość można było jednak poddać, co to za pozycję znajdowały się na jego półce i skąd tam akurat taka.
Do dużej torby na ramie zaczął pakować złożone zapasowe ubrania, pędzle, płótna, błękitny piasek, farby, kartki i artykuły higieniczne. Kilka kolorowych, świecących kulek i złotych monet. Najistotniejsze do bazowej egzystencji rzeczy. Pluszaka dorzuci rano, bo jeszcze musi przespać noc.
Był zbytnio zaaferowany by przyglądać się dziewczynie, jednak doszły do niego teraz jakieś nietypowe zapachy. Zwrócił się w stronę lady i zbliżył. Jego oczka znów zabłyszczały.
- Co to za cuda i skąd?! – spytał, siadając niepewnie przy ladzie. Rozglądał się spazmatycznie po jedzeniu, jakby był na wystawie sztuki w muzeum. Na dodatek te ciastka! Z prawdziwym wilgotnym kremem, a nie takie zasuszone. Z początku nie był pewien jak się zachować, czy może sobie pozwolić coś wziąć? W końcu on był gospodarzem i to on powinien ją gościć. Pusty talerz i postawa dziewczyny jednak wydawała się zachęcająca. Ukroił kawałek chleba i zanurzył weń nozdrza. Dla niego to nie były zwykły prowiant podróżny. Dostawał aż ślinotoku. Nie dziwota, że taki wychudzony.
Nałożył nań kawałek sera i zagryzając paskiem mięsa, zaczął jeść. Uroniło mu się parę łez odbijających blask jego włosów. Czuł się teraz tak szczęśliwy. Miał iść na przygodę, jadł dobre jedzenie, a na dodatek jeszcze miał być deser.
- Więc naprawdę jesteś aniołem stróżem, tylko gdzie masz skrzydła? – spytał z pełnymi ustami jedzenia. Znów wziął swój czajnik i wstawił doń zbiornik ze świeżą farbą i czystą wodę by się gotowała na kolejną herbatkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 18:04
Niesamowita planeta? Lorianne kiwnęła głową, faktycznie, pełno było wszędzie dziwów i niespodzianek. Jedną z nich była na przykład Arariel, istotka tak zakręcona, że nawet Kapeluszniczka zdawała się wypadać przy niej dość blado. Nie było to jednak nic prawdziwie szokującego. Tutaj, w Krainie Luster, nic nie powinno nigdy dziwić, a wszystko leżało w granicach prawdopodobieństwa.
Nie skomentowała pytania o żółwia, bo ten temat wydawał jej się abstrakcyjny i zupełnie nieinteresujący. Znacznie ciekawsza była kwestia przygody. Czy mogła istnieć taka, która nigdy się nie zakończy? Dobre pytanie. Lorianne miała nadzieję, że uda jej się taką przeżyć - może nie jedną bez zakończenia, lecz całą serię wypełnioną wrażeniami i wyzwaniami, no i oczywiście ogromną ilością ciastek.
- Zawsze możesz wtedy po zakończeniu przygody poszukać sobie nowego celu. Gorzej jest z całowaniem księżniczek. Pół biedy, jeśli całowanie było w tajemnicy i możesz po tym po prostu odejść - przybrała nieco groźniejszy ton, prawie jak ci ludzie opowiadający porywające historie w karczmie.
No, tylko jej to wychodziło zdecydowanie gorzej. Nie była utalentowana w sztuce i nie miała też wielkiego doświadczenia.
- Jak pocałujesz księżniczkę i wszyscy się dowiedzą, to są dwa wyjścia. Albo zostaniesz zaakceptowana jako jej partnerka, a więc ślub, pałacowe życie i tak dalej. Albo dojdą do wniosku, że nie zasługujesz na rękę księżniczki i będą chcieli cię zabić. Osobiście uważam, że to ostatnie wcale nie jest najgorszą opcją - dodała, uśmiechając się pod nosem.
Naprawdę miała bardzo złe mniemanie o dworskim życiu. Niewolnicy konwenansów i etykiety, nie chciałaby nigdy prowadzić takiego życia.
- Co knują...? Hmmm... Na przykład zawsze szukają użytecznych pionków. Jeśli wpadniesz im w oko jako osoba użyteczna, mogą ci okazać wiele łask i przyjemne oblicze. Ale jeśli nie będziesz chciała podzielić się z nimi swym talentem, a istnieje spora szansa, że pójdziesz do konkurencji, nie zawahają się ciebie zlikwidować. Oczywiście po cichu, w rękawiczkach. - wyjaśniła, nieświadomie wchodząc w rolę, której zazwyczaj unikała.
Lorianne nie chciała być przewodnikiem dla nikogo, zdecydowanie nie widziała siebie w roli nauczycielki. Arariel miała jednak w sobie taką bezbronność i naiwność, że wychodziło to zupełnie naturalnie. Alternatywą było zwyczajne kiwanie głową nad filiżanką, ale to nuda, tak wieczory można było spędzać nawet w domu w Odwróconym Osiedlu.

Bierz i spierdalaj? Lorianne parsknęła krótko, bo słowo to brzmiało tak absurdalnie z ust tej niewinnej istotki. Zupełnie nie była na to gotowa i omal nie zakrztusiła się przełykanym właśnie jedzeniem. Zasłaniając usta, przeniosła na nową znajomą roześmiane spojrzenie.
- Pomysł świetny. Właśnie dlatego, że nie wiadomo, kiedy to nadejdzie, trzeba było przygotować tę torbę od razu - dodała, ale darowała sobie dalsze komentarze, dostrzegła bowiem wzrok Arariel.
Skinieniem głowy przywołała Bajkopisarza do stolika, sama była już w połowie posiłku. Wyciągnęła na stół więcej, niż potrzebowały, nadmiar planowała po prostu umieścić z powrotem w kapeluszu.
- Anioł stróż? - powtórzyła, smakując brzmienie tych słów i próbując jakoś odnieść je do swojej osoby, po czym skinęła krótko głową - Może być, ale skrzydeł nie mam. Jeśli ci zależy, możesz mi domalować - zaproponowała, mając oczywiście na myśli te ruchome obrazki, które prezentowała jej wcześniej Arariel.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 18:47
Technicznie przecież to się nie zdarzało. Bohater miał jedną przygodę, był koniec, napisy końcowe. Dalej nic wartego dopowiedzenia, przynajmniej według mądrej interpretacji Lorianne. Czy można było tak konsekwentnie brać się za nowe? W Arariel zaczęły pękać pierwsze bariery odnośnie otaczającego go świata. To, że coś jeszcze się nie pojawiło, nie znaczy, że nie może być ten pierwszy raz. To była bardzo nowa i niebezpieczna myśl w jego świecie. Wręcz wywrotowa. Schował ją głęboko i jedynie tymczasowo postanowił pozwolić sobie z niej skorzystać. Jego determinacja mu nakazywała.
- Lori, wiem jaki powinien być ten cel tej przygody! – wyskoczył gwałtownie, jakby doznał eureki.
- Tym celem powinno być… posiadanie przygód. – odparł z taką dumą, jakby rozwiązał nurtujący ludzkość dylemat. Stworzył coś w rodzaju paradoksu, by ominąć zakończenie, którego bardzo się lękał. Tak jego umysł mógł odetchnąć i cieszyć się chwilą. Był to zwykły banał, lecz on nawet z takich rzeczy potrafił się cieszyć z rozdziawioną buzią.
- Ślub odpada z wiadomych przyczyn. Nie chcę też żeby mnie zabili. – tylko w krainie luster rozmowy na tak dziwne tematy były realne. Malarz był wdzięczny za cierpliwość dziewczyny. Nie było w niej ani grama odrazy, ani zdenerwowania. Z jego Mamą było różnie…
Zaintrygował go ten wątek tajemnicy. Wydawał się on rozwiązywać wszelkie problemy, unikając nieszczęśliwych dróg, a umożliwiając spełnienie celu.
- Pewnie trzeba być bardzo mądrym i sprytnym… albo niewidzialnym, żeby takie rzeczy robić. Wiesz jak być tajemniczym albo znasz kogoś, kto by mnie nauczył? – podejrzewał, że Lori może znać się na tym. W końcu w jego oczach była bardzo inteligentna, pomijając oczywiście fakt, że znał tylko dwie osoby.
- Cieszę się, że nie jesteś arystokratką – odparł szczerze, gdy poznawał przedstawiany przez nią obraz, to coraz bardziej przyjmował jej niechęć. Już nawet doszedł do tego samego wniosku, że śmierć byłaby lepsza od ślubu z kimś takim.
Wydawało się, że Lorianne nie chciała zdradzać swoich tajników, nie powiedziała skąd pojawiły się tu takie cuda. Arari był w stanie ożywiać rysunki, ale nie w taki sposób. W głowie zaczęło powoli kiełkować jakieś logiczne wyjaśnienie.
- Jak się tu więc znalazłaś bez skrzydeł? – była to główna przeszkoda mentalna, przez którą nie mógł przebrnąć. Coś nagle kliknęło w jego umyśle.
- Aaaaa, jesteś czarnoksiężnikiem. Kapelusz, wielki geniusz, czary. Teraz to wszystko ma sens. – odparł z takim spokojem, jakby codziennie tacy do niego przychodzili. Czarnoksięstwo przecież zupełnie nie miało za sobą negatywnych konotacji. Widać było zadowolenie z rozwiązania zagadki. Nawet w nagrodę dla samego siebie chwycił za ciastko, z wesoło kołyszącym się ma boki różowym kremem. Nie ważne było teraz, że nie skończył jeść głównego posiłku, nie mógł już zresztą wytrzymać. Odgryzł łapczywie duży kęs, jednocześnie zostawiając sobie dużą ilość kremu na nosie.
- Może i bym narysował machające skrzydła, ale raczej nie byłyby w stanie nikogo unieść – rzekł z rozczarowaniem. Jego matka była wybitną artystką, na pewno jej by to nie sprawiło problemu.
- Choć jako czarnoksiężnik pewnie umiesz się zmieniać w smoka, więc nie powinno być problemu. – była to oczywiście jednoznaczna konsekwencja władania nad czarną magią.
- A… tak w ogóle… to co sądzisz o tych obrazach…? – wskazał na przeciwległą ścianę, leżąca za kanapami. Pośród szeregu luster i ozdób wisiało tam wiele wypełnionych ram z różnymi malunkami. Różniły się one znacznie stylami między sobą, jakby były rysowane przez różne osoby. Zasadniczo powinny się gryźć ze sobą, jak różnej różne zwierzęta, jednak wydawały się istnieć w harmonii. Przedstawiały różne rzeczy.
*Jeden z nich to był portret kogoś bardzo podobnego do Arariel, ale zdecydowanie bardziej obdarzonego w okolicach klatki piersiowej i ogólnie fizycznie dojrzałego. Logicznym wnioskiem było to, że to jego Matka, o której kilka razy wspominał. Miała na sobie biały kapelusz i letnią przewiewną wiosenną suknię tego samego koloru. Uśmiechała się w stronę obserwującego.
*Dalej był krajobraz namalowanej pustyni, głównie skupiony na lewitujących obrazach.
*Świat dysku utrzymywany przez żółwia i stojące na nim słonie.
*Rakietę lecącą na księżyc.
*Dziewczynkę skuloną w kącie w pozycji embrionalnej.
*Chłopca wspinającego się po wielkiej górze, zza której wyzierało słońce.
*Kilka kolorowych abstrakcyjnych dzieł, które chyba tylko twórca mógł wyjaśnić.
*I wiele innych pomniejszych.
- No i jak jesteś już zmęczony, to mów. - dziewczyna z daleka, więc nie chciał jej zamęczać, jeśli mieliby wstać wcześnie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 19:40
Celem: posiadanie przygód? O ile do tej pory Lorianne podchodziła do wymysłów Arariel z dobrodusznym uśmiechem, teraz jej spojrzenie wyrażało oczywistą dezaprobatę. Ba! Wystarczyła bardzo podstawowa zdolność interpretowania mimiki twarzy by zrozumieć, że Kapeluszniczka usłyszała właśnie coś okropnie głupiego i wcale nie zamierzała się ze swoimi odczuciami kryć.
- Nie, taki cel to żaden cel. Musisz pomyśleć lepiej - oznajmiła, przymykając powieki, zupełnie jakby nie chciała nawet widzieć jakiejkolwiek dyskusji w tej sprawie - Ale też nie ma się tym co przejmować teraz. Myślę, że zamiast wymyślać cel, po prostu go poszukamy. Na pewno znajdzie się coś ciekawego, w co można będzie się włączyć.
Może nawet mogłaby wkręcić Arariel do jakiejś organizacji, wówczas załatwiona byłaby kwestia przyjaciół. Problem w tym jednak, że ta istotka o opalizujących włosach obecnie wydawała się na to za bardzo... no właśnie. Za bardzo ZA BARDZO. Trzeba było ją trochę przygotować. Trening bohatera, ot co.
Wzruszyła ramionami.
- Albo bardzo przystojnym, wtedy jest szansa, że księżniczki przyjdą same - zachichotała, choć stwierdzenie to opierała znów bardziej o książki Silverine.
Cieszę się, że nie jesteś arystokratką. Czyżby Lorianne awansowała w oczach Arariel na przedstawicielkę płci pięknej? Kto to tam wie. Równie dobrze opalizującowłosa mogła dojść do wniosku, że tylko panie szlachcianki są złe, a panowie to już nie tacy straszni. Mniejsza z tym. Krew Kapeluszniczki nie nosiła w sobie ani odrobiny szlachectwa czy błękitu, choć babcia ze strony ojca była sierotą bez wspomnień ze swych pierwszych lat życia i teoretycznie wszystko tam było możliwe!
Nie zdążyła odpowiedzieć na kwestię latania, Arariel bowiem dopowiedziała sobie wszystko sama. Lorianne z uśmiechem poskrobała się z boku szyi, nie prostując jednak nieporozumienia. W sumie nie było też takie wielkie, bo czy mocno różniła się od wiedź? Gdyby chciała, z pewnością tak właśnie mogłaby się przedstawiać ludziom na szlaku. No i nazwana została geniuszem! Istniało co prawda duże prawdopodobieństwo, że ta naiwna osóbka po prostu nie miała porównania, mimo wszystko blade liczko Lori zarumieniło się delikatnie.
- Cierpliwości. Jeśli dzisiaj poznasz wszystkie odpowiedzi, jutro będzie mniej fajnie. Ale w jednym masz rację. Przyleciałam. - zgodziła się potwierdzić pewne domysły sennej zjawy, niech teraz się rzuca przez noc i nie śpi, rozmyślając.
Istniało zresztą wielkie prawdopodobieństwo, że za bardzo będzie podekscytowana nadchodzącą przygodą, by spać. Lorianne miała tylko nadzieję, że nowa znajoma będzie się zachowywać w miarę cicho. Kapeluszniczka przebyła tego dnia naprawdę spory kawałek drogi i rzeczywiście pomysł odnalezienia łóżka wydawał jej się coraz bardziej kuszący.
- Obrazy? - ziewnęła, dając się poprowadzić w stronę luster.
Nie bardzo wiedziała, jakiego komentarza oczekuje po niej Arariel. Lorianne na sztuce się nie znała i wykształciła sobie nawet zasadę bezpieczeństwa - im bardziej bogato zdobiona była rama, okalająca jakieś dzieło, tym owo płótno nosiło większą wartość. Zwykle dzięki temu podejściu dość bezpiecznie potrafiła ocenić, które z obrazów państwo uważa za najbardziej wartościowe. Tutaj jednak wszystkie wciśnięte były razem, w dodatku płótna nie zostały w nic oprawione. Co było robić?
- Są ładne... Sama je malowałaś? - zainteresowała się, próbując naprowadzić temat na nieco bezpieczniejsze tory - Właściwie to jestem. Dokończ kolację beze mnie, co? Przyda mi się dłuższa chwila w łazience.
To mówiąc, jeśli Arariel nie próbowała już jej zatrzymywać, skierowała swoje kroki ku pomieszczeniu, które zidentyfikowała już wcześniej. Nie pytała o ręcznik, zapasową koszulę nocną ani prawo do skorzystania z preparatów czyszczących. Poszła tak, jak była - w swoim kapeluszu.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 20:20
Lorianne po raz pierwszy była zdecydowanie niezadowolona słowami Malarza co nieco przeraziło Arariel. Nawet zakrył twarz rękoma i chował głowę, mocno zaciskając powieki, jakby broniąc się przed czymś. Wyzierając potem przez chwilę oczami spomiędzy palców, odetchnął spokojnie i powrócił do normalności. O tyle dobrze, że Kapelusznica nie krzyczała.
Mogło to być zrozumiałe, w końcu złamała jedną z trzech postawionych przez siebie zasad przygody. Gdzie wyzwanie, jak cel jest tak niejasny? Każdą czynność można określić jako częścią przygody i gdzie tu satysfakcja.
Mądra dziewczyna jednak znalazła sposób, odłożenie problemu w przyszłość. W sumie Arari był do tego mechanizmu przyzwyczajony.
Nawet sobie nie wyobrażał jakie to ambitne plany Lori snuła o treningu i bohaterstwie.
W zasadzie Arariel dotychczas postrzegał się jako księżniczkę. Był zamknięty na odludziu, samotny, słaby. Czekał na ratunek. Teraz tylko dziwne doświadczenia Czarnoksiężniczki psuły mu trochę szyki, choć rozumiał, że jest z daleka. W jego głowie ktoś taki jak normalnie książę w zasadzie nie istniał, to nadal przecież była dziewczyna siedząca w zamku, a nie chłopak na przygodzie, więc te terminy były dla niego synonimami.
- A ja, jestem przystojna? Czy jakbym wyruszyła to przyjdą do mnie księżniczki? – on piękno wielu rzeczy rozumiał instynktownie, sztuka była w końcu jego pierwszą naturą. Nigdy nie miał jednak okazji tego skonfrontować i zresztą jak mogą myśleć fałszywe szlachcianki? Pewnie nie postrzegały prawdziwego sedna rzeczy. Nie mógł sobie zresztą odpuścić tego pytania, gdy usłyszał o tak łatwej alternatywie. Zero uczenia się i trudów, wszystko samo przychodzi do rączek.
O tak cierpliwość, to jedna z cnót rycerzy i wytrwałych! Jeśli chce być chłopcem, to musi być cierpliwy.
Czekał z uwagą na ocenę ozdób na ścianie. Chciał być chwalony i doceniany. Jak inaczej mógłby zostać najsławniejszym malarzem? Kiwnął głową na tak, na pytanie, czy to jego. Starał się wyciągnąć coś z mimiki Lorianne. Dziewczyna była twardym zawodnikiem. Zwiewnie i wymijająco tańczyła. Tak naprawdę cieszył się na słowo ładne.
Gdy poszła się myć, przyśpieszył trochę jedzenie. Wreszcie mówienie mu nie przeszkadzało w żuciu. To, co zostało, ułożył na jednym talerzu i przykrył miską. Umył też naczynia.
Gdy Czarnoksiężniczka się umyła, sam wszedł do łazienki.
To był jego ostatni prysznic w starym życiu. Rozczulał się nad ogryzkiem ostatniego mydła. Dość szybko wyszedł, nie chcąc zostawiać jej samej. Gdy wyszedł z łazienki, był ubrany w pastelowo-różową luźną piżamę i odpowiednio pasujące kapcie. Chciał jej też zaproponować coś swojego na zmianę.
Była tylko jedna sprawa, która Arariel oczywiście nawet nie zastanawiała. Gdy zaprowadził ją do sypialni, to łóżko(ostatecznie nie będące w kącie), było co prawda podwójne, ale tylko jedno. Zawsze tak spał z Mamą i od kilku lat sam, ale nigdy nie nauczono go, że to coś dziwnego. Oczywiście była jeszcze na dole w pokoju gościnnym kanapa.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 20:55
Uwadze dziewczyny nie umknęła przestraszona reakcja Arariel. Kapeluszniczka otworzyła buzię, zaskoczona nieco, po czym uśmiechnęła się i wstała ze swojego miejsca. Lekkim krokiem doskoczyła do opalizującowłosej i pochyliła się nad nią, patrząc prosto w oczy.
- Bu!
Naturalnie nie miała zamiaru jej niczego robić. Jej mina też nie należała do szczególnie srogich, właściwie to strasznie chciało jej się śmiać. Zaraz też położyła dłoń na włosach drugiej - jak sądziła - dziewczyny, i poczochrała ją energicznie.
- Nie stresuj się, każdy czasem ma kiepskie pomysły.
Czy Arariel nie staje się zbyt uległa? Lorianne nie zwróciła na to większej uwagi, nie miała w zwyczaju przejmować się tym, jaki wywiera wpływ na inne osoby. Głównie dlatego, że zazwyczaj nie było o czym mówić. Świat pełen był mocnych charakterów, a ona przemykała sobie obok nich, unikając jakoś uwikłania w nie swoje problemy. Do teraz. Nie, żeby się od razu jakoś bardziej zaangażowała, wszystko jednak wskazywało na to, że przygoda z Arariel będzie dla niej czymś nowym i świeżym.
- Hm? Nie. - uśmiechnęła się szeroko - To panowie są przystojni. Ale jesteś ładna. Na pewno znajdą się tacy, którzy zaryzykowaliby wiele dla twojego przychylnego spojrzenia.
Rzeczywiście, Arariel miała w sobie subtelne piękno, którego wiele przedstawicielek płci pięknej mogłoby pozazdrościć. Jak by nie patrzeć, dzieło sztuki. Gdyby jeszcze dobrać odpowiednio strój, można było przeobrazić ją w naprawdę oszałamiającą piękność. Lorianne nie miała jednak zamiaru tego robić. Już i tak niepotrzebnie będą się rzucać w oczy podczas podróży, obawiała się też, że naiwna "księżniczka" sama o siebie nie zadba i trzeba będzie jej pilnować. A co, jeśli jeszcze się zakocha? To by dopiero zepsuło plany.

W łazience dziewczyna ani myślała korzystać z cudzych przedmiotów. Ściągnąwszy z głowy kapelusz, powoli wydobywała z niego wszystkie potrzebne klamoty. Nie była osobą bardzo zamożną, stać ją jednak było na przedmioty codziennego użytku. Buteleczka z szamponem o zapachu truskawek, następnie mydło o słodko-mdłej woni wanilii. Nie przepadała za tym zapachem, ale kto nie ma w czym wybierać, bierze cokolwiek. Z przyjemnością zmywała z siebie cały trud minionego dnia, na chwilę zapominając nawet o tym, gdzie się znajduje i czego obiecała się podjąć. Woda była naprawdę przyjemna.
Wysuszyła się już szybciej i kiedy wyszła z powrotem do Arariel, miała na sobie długą za kolano koszulę nocną bez rękawów, w kolorze bladej zieleni. Nie przejmowała się obecnością Sennej Zjawy, głównie przez błędne założenie, że ma do czynienia z dziewczyną. Swą tiarę niosła w dłoniach, bo głowę teraz otoczyła puchatym ręcznikiem, pozwalając by wchłonął jak najwięcej wilgoci z mokrych włosów.
Nie było oczywiście niczego niezwykłego w tym, by dwie dziewczyny spały na jednym łóżku. Zdecydowanie wygodniejsze to niż kanapa, a i Arariel wspomniała wcześniej, że tutaj właśnie może zaproponować Lorianne przestrzeń do snu. Kapeluszniczka nie bawiła się więc w podchody tylko zapytała, z której strony zazwyczaj śpi Zjawa, po czym sama zajęła tę drugą. Odwinięte już kłaki opuściła luzem, by spadały poza brzeg łóżka, sama zaś przymknęła oczy i praktycznie natychmiast zapadła w sen, wymamrotawszy wcześniej tylko mało przytomne "dobranoc".
Kapelusz leżał na podłodze tuż przy niej i gdyby otworzyła nagle oczy, byłby pierwszą rzeczą, na jaką padłoby jej spojrzenie.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 22:01
Oczywiście wzdrygnął się na próbę przestraszenia, choć były w tym dziwne sprzeczne sygnały. Mina roześmiana, zamiast skwaszonej. Nie do końca wiedział, jak ma to rozumieć.
Po chwili ciepła ręka wylądowała w jego aksamitnych włosach, by nimi agresywnie poczochrać. Było to dziwne uczucie, niezwykle miłe, choć już zapomniał jak to jest. Wszystko wydawało się w porządku, więc uśmiechnął się, patrząc w jej oczy.
Na kwestie wyglądu, miał nadzieje, że jest to prosta sprawa wymienna, słowo piękna przetransformuje się w przystojny, jak zmieni płeć. Przecież jaka jest różnica, jak coś wygląda dobrze, to wygląda dobrze. Mimo wszystko mu ulżyło na myśl, że ktoś mógłby być w stanie dla niego ryzykować. Jedno zmartwienie z głowy lżej.
- Dziękuje… Choć jak już zostanę chłopakiem, to wolałabym, żeby to panie chciały mojego spojrzenia, bo jeśli to by byli panowie to by było chyba dziwne? – zmarszczył brwi pod koniec, zmieniając w środku zdanie w pytanie. - Przynajmniej w naszym świecie – a raczej jego własnym wyobrażeniu zaczerpniętym z książek – takie rzeczy się nie zdarzają.
- Jak na moje oko, co widziało dużo dzieł, to Lorianne, ty jesteś bardzo przystojny! – odpowiedział wiedziony pozytywnymi emocjami i chwilowym szczęściem, uśmiechając się przyjacielsko w jej stronę. Nie miał pojęcia jak było to niepoprawne i wiele osób mogłoby się za to obrazić. Naprawdę podobał mu się styl, w jaki się dziewczyna ubierała. Ów kapelusz był niesamowity, a jej cała prezencja mówiła sobą głośno „niesamowite przygody”. No i te piękne ciemne włosy. W tej okolicy taki kolor był rzadkością, wręcz egzotyczny można rzec. Na dodatekm jakie idealnie proste, nie jak jego chaotycznie pofalowane! Nawet nie zdawał sobie sprawy, że pierwszy raz trafił na paradoks pragnięcia czegoś, czego się nie ma, a umniejszania stanu normalnemu.
- Zazdroszczę ci twoich włosów – wypalił, skupiając swój wzrok na nich. Brzmiało to trochę absurdalnie z jego pozycji. Cóż, osoby z kręconymi na święta prostują, te z prostymi falują. Co mu przyjdzie, zafarbować swoje na czarno?

Arari ułożył się po swojej stronie. Nigdy nie spał po drugiej, gdyż zawsze czekało tam miejsce, nawet gdyby Matka miała wrócić w środku nocy. Trochę było to przez chwilę dla niego dziwne, bo był zbytnio przyzwyczajony do jej obrazu w tamtym miejscu, jednak po dłuższej chwili się przestawił.
- Kolorowych snów. – odparł swoim ukochanym powiedzeniem na dobranoc i też dość szybko zasnął. Woda z jego mokrych włosów wsiąkała teraz w poduszkę. Już dzisiejszy dzień był pełen przygód, a co dopiero ma nadejść?

Na chwilę zniknął nieświadomie w nocy kilka razy z łóżka, skacząc bez kontroli po różnych częściach świata snów. Nawet nie wiedział ile to podróży i przygód już zdążył tam przebyć, gdyż pamięć o nich szybko odpływała. Jeśli jego kompanka mocno spała, to raczej nie powinna była tego zauważyć.

Nad rankiem trafił jednak w jakieś złe miejsce. Jakaś szara bulgocząca masa z mnóstwem kończyn go goniła. Uciekał, ile miał sił w nogach. Zdarzało mu się mieć takie sny, choć nie były one częste. Wybudził się spocony i nie mógł już dalej zasnąć. Postanowił zręcznie się wykraść i powoli przygotowywać do okiełznania świata. Poranne odświeżenie się, przebranie i ostateczna selekcja do torby B.I.S. Przygotował naczynia na dole, gotowe na czary czarnoksiężniczki. Czekał, aż się obudzi, w swojej pracowni artystycznej, malując obrazy. Na pierwszy rzut oka wyglądało to trochę bezsensownie, po co zaczynać coś nowego, jeśli zaraz to miejsce miał opuścić? Jego interesował teraz tylko relaks, który odczuwał podczas tworzenia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 22:35
- Hm? Dziękuję - zdziwiła się słysząc, że osoba o tak pięknych włosach jak Arariel podziwiała coś tak nudnego i zwyczajnego jak jej proste kłaki - Choć nie ma czego zazdrościć. Twoje włosy są bardzo t w o j e. Z moimi mógłby urodzić się każdy.
Dlaczego właściwie została zidentyfikowana jako chłopak, Lorianne nie rozumiała. Chodziła w sukience, butach na dość wysokim obcasie, miała długie rzęsy i smukłe dłonie. Może przez brak makijażu...? Albo... Nie, praktycznie płaska klatka piersiowa Arariel nie dawała jej prawa do wyciągania wniosków na podstawie tego kryterium. Kapeluszniczka, przekonana święcie, że ma do czynienia z panienką, nie podjęła próby sprostowania nieporozumienia odnośnie własnej osoby. Przynajmniej nie słowami. Czyż jej strój do spania nie powinien być dostatecznie wymowny?
Zasnęła szybko, choć sen miała dość czujny, jak zawsze w obcych sobie miejscach. Posiadaczka kolorowych włosów budziła w niej poczucie zaufania i bezpieczeństwa, a to oznaczało, że należało mieć się na baczności. Instynkty w tym przypadku nie zadziałają prawidłowo.

Kiedy otworzyła oczy, światło poranka wpadało już przez znajdujące się w skosie poddasza okno. Kapelusz był na miejscu, Arariel - nie. Lorianne zamruczała z zadowoleniem, przeciągając się, po czym przejechała palcami po nie do końca jeszcze suchych włosach. Jednocześnie wysunęła swoje nadzwyczajne zmysły, by zlokalizować miejsce pobytu nowej znajomej. Podopiecznej? Niech będzie, że tymczasowej.
W jednym z pomieszczeń rzeczywiście odkryła jakąś istotę, ku swemu zaskoczeniu jednak stwierdziła, że energia ta nie pasuje do bajkopisarza, jak wstępnie zidentyfikowała Arariel poprzedniego dnia. Chociaż, nie było to też takie istotne, Kapeluszniczka raczej nie miała uprzedzeń wobec innych ras. Może tylko od Upiornych starała się trzymać nieco dalej, głównie ze względu na ich szlachetną krew. Po co sobie robić problemy.
Zeszła do łazienki, układając ostatnie szczegóły planu. Gdy z niej wychodziła, miała już na sobie normalne odzienie, ponownie składające się z sięgającej nad kolano sukienki i butów na wysokim obcasie. Nie korzystała z żadnych pachnideł, słodka woń typowa dla Deserowych Zjaw i tak zdominowałaby szybko każdą zapachową nutę.
- Jadłaś już? - zawołała wgłąb domu i rozejrzała się po kuchni.
Nieczęsto zdarzało jej się mieć możliwość gotowania i wcale nie była utalentowana w tej dziedzinie, ale jakieś proste przepisy znała. Szkoda też nie skorzystać z okazji, ileż można żyć na suszonych racjach żywnościowych. Chwilę później więc po domu rozszedł się słodki zapach smażonych placków, a jeszcze po kolejnej chwili na talerzach pojawiły się dwie góry naleśników z odrobiną owoców. Nie miała ich zbyt wiele, trzeba będzie uzupełnić zapasy w miasteczku. Oczywiście nie mogło też zabraknąć herbaty, aromatycznej i dodającej energii by dobrze rozpocząć dzień, z lekką tylko nutką goryczki dla zrównoważenia słodyczy naleśników. Lorianne podparła się pod boki, zadowolona z uzyskanego efektu. To było śniadanie obiecujące dobry, produktywny dzień. O ile lubiło się słodycze.
- Gotowa na przygodę? - zapytała z lekkim uśmiechem, kiedy już Arariel pojawiła się w kuchni.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 22:58
Zazdrość. To prawda, zdarzało mu się pragnąć życia fikcyjnych bohaterów, a zwłaszcza niektórych tego elementów. Nigdy nie miał jednak okazji, by znać kogoś fizycznie i pożądać czegoś podobnego, co ta osoba ma. Zderzał się tutaj pierwotny idealizm wpojony przez Matkę przeciwko nieznanym i nieprzepracowanym wcześniej emocjom, zupełnie jak u dziecka. Świadome postrzeganie piękna i wewnętrznych wartości kontra niedojrzała potrzeba nowatorstwa i zmiany. Myśli szybko krążyły w jego głowie, trawił je jak mógł. Zauważył, że to coś obcego i postanowił pomyśleć nad tym głębiej w przyszłości.

Arariel malował to, co spędziło mu sen z powiek. Zawsze bał się to zrobić, gdyby jakimś przypadkiem kreatura ożyła i wyskoczyła na niego również w środku dnia. Zasadniczo bardzo często zmieniał się jej wygląd, jednak ten model był najświeższy.
- NIEE, zaraz zejdę, już zastawa przygotowana! – odkrzyknął na pytanie dziewczyny, tak by go usłyszała. Wrócił jednak do kończenia obrazu i jak zwykle trochę mu się poczucie czasu zniekształciło, więc minęło kilka dobrych minut zanim szedł, trzymając płótno. Wszystko było już gotowe do jedzenia, a sam zapach dodawał dużej żwawości jego krokom.
Nie chciał psuć apetytu, ale sprawa z poranka go nadal dręczyła. Dobrze, że nie wybrał bardziej groteskowego przedstawienia.
Wyciągnął w jej stronę obraz. Przedstawiał przepastną czarną istotę, z mnóstwem obrzydliwych kończyn macek, która krępowała ciało dziewczęcej postaci i kierowała ją do swojego wielkiego otworu gębowego z ogromną niesymetrycznie ułożonych ostrych zębów.
- Wiesz może, co to jest? – spytał z niepokojem. Po chwili odłożył obraz do ściany tyłem, tak by wizerunek był zakryty.
- I czy to istnieje? – dodał, siadając przy talerzach, naprzeciwko dziewczyny. Wyglądał na dość strutego, jednak po chwili patrzenia w naleśniki zaczął nabierać kolorów i wracać do swojego starego ja. Wziął głęboki dech nosem nad parującym plackiem, by delektować się tym zapachem.
- Sprawiasz takie cuda, że boję się, że zaraz się obudzę – uśmiechnął się, chwaląc jej kunszt. Zaczął je powoli kroić i jeść.
- Gotowa! – odparł z pełnymi ustami, unosząc do góry widelec.
- Wszystko przygotowane, tylko zamknąć dom i można ruszać. – prawdopodobnie Lorianne nie miała pojęcia, jak bardzo użyte słowo zamknąć jest dosłowne.

Po skończonym śniadaniu, ostatnie czynności, jeśli Lori oczywiście nie ma nic przeciwko. Szybko biegnie po pluszaka z góry, by wrzucić go do torby, zawiesza ją sobie na ramie. Dziewczyna widzi, jak jeszcze taszczy ze sobą na zewnątrz wielką sztalugę z zawieszonym płótnem.
- Muszę go wmalować - powiedział, jakby to był najoczywistszy fakt. Postawił obiekt przed domem, tak by mieć dobry wgląd na chałupkę. Zasadniczo znał jego każdy detal na pamięć, dzięki swojej pamięci fotograficznej i przez to, że napatrzył się na niego przez lata. Przeszedł do malowania Malowanego Domu. Po kilkunastu minutach, kiedy skończy malunek, mieszkanie powinno zniknąć, zostawiając za sobą ślad ubitej ziemi, a on wesoło uśmiechając się ściąga płótno, roluje je i chowa do torby.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Ślad po "Malowany Dom"
Pon 10 Sie - 23:47
Nie spieszyła się, bo sama nie miała wiele przygotowań do poczynienia. Wszystko, co było jej potrzebne, zawsze nosiła przy sobie, w kapeluszu. Nie potrzebowała torby B.I.S., w każdej chwili gotowa była założyć czapkę na głowę i odejść, ewentualnie pozostawiając po sobie filiżankę z resztką naparu. Nie przywiązywała się do miejsc ani do ludzi, tym bardziej do przedmiotów. Miała swoje ulubione drobiazgi, jasne, ale w chwili obecnej Lorianne nie posiadała niczego, bez czego po prostu nie mogłaby dalej żyć.
Zerknęła na obraz, który dla niej nie był wcale taki niepokojący. Przechyliła głowę, zastanawiając się. Dla niej to był chaos, który stworzył człowieka. Nie dostrzegła żadnych zębów.
- Widzieć nie widziałam. Ale skoro coś może istnieć na płótnie, czemu nie miałoby istnieć też w rzeczywistości? - być może ją straszyła, ale nie widziała powodu, by przedstawiać świat piękniejszym niż był w rzeczywistości.
Śniadanie upłynęło im dość szybko, bo choć się nie umawiali, każde z nich chciało już znaleźć się w drodze. Kiedy jednak przyszła pora na opuszczenie domu, stało się to, czego Lorianne się poniekąd spodziewała - druga dziewczyna zaczęła gromadzić kompletnie zbędne przedmioty, które mogły tylko okazać się przeszkodą w wygodnym podróżowaniu. Pluszak absolutnie konieczną rzeczą? Sztaluga? Zwyczajem Kapeluszniczki było akceptowanie ludzi takimi, jakimi byli, ale trzeba wspomnieć, że nigdy jeszcze nie została wystawiona na próbę tak bardzo, jak przy spotkaniu z Arariel.
- Wmalować?
Z początku nie rozumiała. Potem zrozumiała, ale nie chciała uwierzyć. Czy ona... Zabrała się za malowanie krajobrazów, w chwili gdy miały wyruszać na tę jej wielką przygodę? Brwi Lorianne uniosły się w górę, łatwo jednak znalazła wytłumaczenie. Artyści. Natchnienie. Podobno mogło złapać w każdym momencie, zmuszając do nadania kształtu dręczącemu umysł i serce wyobrażeniu. Brzmiało to co prawda bardziej jak choroba, ale Kapeluszniczka do pewnego stopnia mogła okazać wyrozumiałość, sama przecież czasami czuła, że umrze jeśli zaraz nie napije się herbaty.
- Zaraz wrócę - oznajmiła więc, nie czekając, aż Arariel zakończy swoje dzieło.
W jej dłoni znalazła się już latająca miotła i nie czekając na reakcję ze strony Sennej Zjawy, usiadła na niej bokiem i wystrzeliła w powietrze, chcąc jak najszybciej wznieść się dość wysoko by mieć dobry pogląd na okolicę. Musiała zapoznać się z tutejszymi szlakami i znaleźć taki, który pozwoliłby im najszybciej dotrzeć do ludzi. Rzeczywiście znała drogę do miasteczka, ale poprzednio trasę pokonała powietrzem, poniekąd oszukując. Teraz trzeba było sprawdzić drogę dla piechurów, krążyła więc przez dłuższą chwilę pomiędzy lewitującymi obrazami, wytyczając trasę dla podróży.
Gdy wylądowała znów obok Arariel, kolorowego domku już nie było. Jedynie ubita ziemia świadczyła o tym, że nie było to jej urojenie.
- Ukryłaś dom? - zapytała, choć powoli zaczynało docierać do niej, co mogło oznaczać wspomniane wcześniej "wmalowanie".

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Ślad po "Malowany Dom" 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
- Zawsze wyobrażałam sobie, że możliwości płótna są ponad wszystko. Widziałam na obrazach z pustyni rzeczy, o których bym nawet nie myślała, że mogę je kiedykolwiek wyśnić. Z drugiej strony, świat jest wielki, gdzieś tam daleko może się w końcu to znaleźć. To straszne, choć też pocieszające. Jeśli wszystko byłoby możliwe, więc też… kiedyś namalowałam siebie tylko, że… - przerwał. – nieważne. – to był w sumie pierwszy raz, kiedy postawił przy niej jakąś granicę i wykazał się świadomym zatajeniem i tajemniczością. Ewoluował oraz rozwijał się na oczach niczym kwiat o poranku. Ciekawe było, jak bardzo poznanie świata na niego wpłynie, a jak on symetrycznie wpłynie na świat.

Nie zwracał uwagi na to, co Lorianne wyprawiała w tle. Czynność, którą wykonywał, wymagała silnego poświęcenia uwagi i skupienia na detalach. Zobaczył co się działo dopiero po tym, jak Kapelusznica lądowała.
- Wooow, latająca miotła?! – rozdziawił oczy z niedowierzania. Toż to żywy zaczarowany przedmiot. Zachowywał się jakby to, co sam zrobił, to było nic, w porównaniu z jej wyczynami.
- A więc naprawdę spadłeś z nieba, czarnoksiężniku – prawie jak anioł. Zaśmiał się, jego pierwotny pomysł kim Lori jest, był bardzo bliski! Choć chyba tylko w jego świecie można przyrównać maga parającego się czarną mocą do istoty z niebios.
- Ukryłam? Powiedzmy, że ukryłam na płótnie, choć zawsze nazywam to wmalowaniem w płótno, lub po prostu uwięzieniem. – odparł, stukając w otwartą torbę, z której wyzierała spora rolka.
Jeśli chodzi o obraz… to rzeczy jednocześnie zaczęły nabierać sensu i go tracić. Zaniedbanie torby B.I.S mogło już być uzasadnione, jeśli mógł w każdej chwili zabrać całe mieszkanie. Czemu jednak nie zrobił tego wcześniej? Strach? Czekanie na Matkę? Poczucie bezpieczeństwa w trwałości? Mógłby nawet przestawiać dom co kilka godzin i odpoczywać, by zbliżyć się do jakiejś osady ludzkiej.
- Mogę go potem odmalować, jak będziemy mieli gdzieś dłuższy postój, albo nie będzie gdzie się zatrzymać. – była to bardzo wygodna opcja, wszelkie ułatwienia domowe pod ręką, cała pracownia artystyczna, prysznic, kiedy tylko się zechce i nawet kominek. Arari nie chciał jednak nadużywać tego, marzyło mu się też robienie tego, co przeżywali zwykli awanturnicy jak, spanie pod namiotami, w lewych karczmach, czy w celi.
- To co teraz? – spytał i był gotowy na instrukcję Lori. Byłoby super, gdyby… no mógł polecieć z nią.
- Czy tylko tyyy możesz naa tyyym latać? – przeciągał z rosnącą ekscytacją, wgapiając się fanatycznie wprost w miotłę. Fruwanie jak ptak? Zawsze chciał się wznieść z tego domu i szybować w przestworzach. W wielu jego obrazach pojawiał się ten motyw. Pewnie dla tak obytego ze światem włóczykija nie było to nic specjalnego.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Dom. Ona mogła wmalować dom. Lorianne gwizdnęła krótko, w dość chamski sposób wyrażając swój podziw. Co prawda sama nie miała problemów z przenoszeniem ogromnej ilości drobiazgów, ale wszystko to tyczyły się przedmiotów dość niewielkich, musiała być w stanie wepchnąć je - choćby kolanem - do wnętrza swego kapelusza. Jeśli patrzeć więc na możliwości magazynowania, Arariel zdecydowanie była w innej lidze. Z drugiej strony jednak musiała stracić czas na stworzenie obrazu, podczas gdy ciemnowłosa przekładała sobie wszystko dość swobodnie. Coś za coś.
- Genialne. Co noc można spać w wygodnej pościeli - zachwyciła się, bo choć podróżowanie weszło jej już w krew, spanie pod chmurką nigdy nie należało do największych przyjemności.
W książkach Silverine poetycko opisywano piękno gwiazd i kołyszący do snu szum wiatru. Rzeczywistość równała się jednak twardej, nierównej ziemi, chłodowi nocy i insektom. Nawet ktoś, kto nie boi się mrówek czy pająków, nie będzie raczej zachwycony gdy zaczną po nim spacerować gromadnie, wciskając się pod koc i ubranie. Uch!
Na pytanie, czy tylko ona może latać na miotle, skinęła głową.
- Tylko jedna osoba, miotły są bardzo subtelnymi narzędziami. - przyznała, ściągając kapelusz z głowy - Dlatego będziemy podróżować pieszo. Powiedz mi, kiedy poczujesz pieczenie w stopach, dobra? Jeśli zrobią ci się odciski i rany na stopach, będziemy musiały spowolnić podróż, a tego lepiej uniknąć. Więc cokolwiek by się nie działo, masz mi powiedzieć.
Lata spędzone na towarzyszeniu Silverine nie przeszły bez echa. Lorianne przyzwyczajona była do tego, że musi myśleć za inne osoby, nawet jeśli nie wynikało to ze szczerej troski. To ona była zresztą mózgiem ich obecnej wyprawy, jakiekolwiek zaniedbania wynikałyby tylko i wyłącznie z jej winy.
Na oczach Arariel wcisnęła trzonek miotły do wnętrza kapelusza. Oczywiście ten zniknął we wnętrzu, nie wypychając wcale spiczastego szczytu czapki, za nim natomiast weszła cała reszta, aż do ostatniej witki. Ostatnim ruchem strzepnęła jeszcze z tiary niewidoczne pyłki i z powrotem założyła ją na swoją głowę. Na jej twarz wypełzł leniwy uśmiech.
- Komu w drogę temu szkło w nogę - powtórzyła zasłyszane dawno temu powiedzonko i obróciwszy się plecami do miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu stał dom Arariel, wyruszyła spokojnym krokiem ku najbliższemu z traktów podróżnych.
Miały do pokonania kilka pagórków i jedną przełęcz w górach, nic jednak, czego nie dałyby rady przebyć w ciągu najbliższych godzin. Jeśli dobrze liczyła, wyrobią się jeszcze przed obiadem.

[zt Arariel + Lorianne]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach