Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII

Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Zamknąłem oczy, gdy Kurt w końcu postanowił się odezwać. Czy się poddawałem? Tak. Jak ten ostatni tchórz. Nie widziałem swojej przyszłości. Nie tutaj....nie gdziekolwiek. Nigdzie. Nie miałem pojęcia co mogę robić. Wszystko co lubiłem robić wymagało dwóch rąk. Wszystko co do czegoś prowadzi. Nie byłem osobą, która lubi siedzieć na dupie i nic nie robić. Czasem owszem, brał mnie leń, jednak nie było to coś co do mnie pasowało. Już mój brat pracoholik prędzej mógł być uznawany obecnie za lenia niż ja.
Spojrzałem na niego. Serio mi teraz groził wpierdolem? - który policzek Ci nastawić? - zapytałem i znów spojrzałem w inną stronę - to ciebie zaboli nie mnie  - mnie czekał tylko potem opierdol od brata i jego jęczenie. Streicher był silny i wytrzymały, często tak karał nieposłusznych po prostu kładąc ich na łopatki i jadąc po ambicji. Jednak w moim przypadku ból nic nie dawał. Ten mały dyskomfort był do zniesienia. Stracę trochę więcej krwi, też mi problem. Najwyżej padnę gdzieś po drodze. Jakie to miało znaczenie.  
Zacisnąłem dłoń w pięść choć nadal opierałem o nią brodę. Postawi mnie na nogi? Ciekawe jak ma zamiar to zrobić.
Napiąłem się cały gdy się pochylił. Taki odruch. Zerknąłem w jego stronę, ale poza tym nawet nie drgnąłem. Nie mogę się poddawać? Dla samego siebie? Chciałem zrobić coś dla siebie i jak się to skończyło? Skreśliłem swoją przyszłość, straciłem w oczach osób, którym nie powinienem aż tak podpadać.
Zagryzłem wnętrze policzka. Zawalczyć? Ale jak? Zacisnąłem mocniej pięść. Diabelnie wyszkolona jednostka? Ale co to teraz ma za znaczenie? Owszem, byłem jednym z nielicznych, którzy na początku szkolenia, potrafili Kurtowi oddać. Potrafili go zaskoczyć. Wszystko dzięki temu ile czasu spędziłem z gangami. Nie zdziwiłbym się jakby jeszcze mniej było takich osób w moim wieku. W końcu jaki nastolatek może podskoczyć doskonale wyszkolonemu żołnierzowi? Ile nastolatków może się pochwalić tym, że przejęło jeden z najbardziej siejących postrach gangów w mieście? Ale to była już przeszłość. Co ja mogłem zrobić teraz?
Przeniosłem na niego wzrok, gdy usłyszałem znajomy dźwięk zapalniczki. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak potrzebowałem teraz zapalić. Sięgnąłem po paczkę. Wsadziłem jedną fajkę do ust i odpaliłem ją. Do tego nie trzeba było dwóch rąk.
Słysząc kolejne słowa skrzywiłem się i wstałem - nie chcę niczyjego współczucia - warknąłem. Sam miałem dość. Oparłem się o biurko i spojrzałem mu prosto w tego jego cholerne, błękitne oczy - to może powiesz mi co mogę zrobić?! - zapytałem wprost. Mimo zmęczenia organizmu, mimo utraty sporej ilości krwi, w żyłach zagrała adrenalina. Cóż. Może i byłem nieczułym dupkiem, ale na dziś miałem dość emocji. Nie potrafiłem już nad nimi panować, nawet jeśli wychodziło mi to naturalnie. Gniew jednak zawsze był u mnie zauważalny. Z trudem zdjąłem z siebie tę durną bluzę, pokazując szatynowi obandażowany kikut, którego nawet za wiele nie było. Mari urżnęła tyle ile się dało. Praktycznie nic nie zostało z ramienia - gdzie umieścisz takiego żołnierza jak ja? - zapytałem i wypuściłem dym między zębami. Moje ciało było pokryte potem ale obecnie nie zwracałem na to uwagi. To była moja zaleta ale i wada. Przez to, że nie czułem w ogóle bólu, całkowicie mogłem ignorować to co się działo z moim organizmem - zrobisz ze mnie oczy snajpera? Mając nadzieję, że mimo wszystko JAKOŚ dam rade go ochronić? Tym bardziej jak powtarzasz w kółko i kółko jaka to Kraina jest niebezpieczna? Weźmiesz na siebie odpowiedzialność, za kogoś kto nie jest w pełni sprawny? A może zrzucić ją na kogoś innego? - byłem bezpośredni. Doskonale wiedziałem jak to wszystko wygląda. Nie chciałem się użalać. Nie chciałem jęczeć. Ja po prostu nie umiałem sobie poradzić z sytuacją - gdzie umieścisz żołnierza, który nie jest w stanie nawet sam zawiązać sobie jebanych butów? Sam założyć munduru? - niech on kurwa skończy pierdolić, jakby wiedział jak to jest? Owszem sam stracił wiele, jednak fizycznie nadal nic mu nie było - a może posadzić mnie na strzelnicy i będziesz się modlił, żebym nikogo po drodze nie zajebał? - w moich oczach był nie tylko gniew, ale i błaganie. Dobrze myślał, że nie potrzebuję klepania po główce. Nie potrzebuję by ktoś wokół mnie skakał, by ktoś mnie wyręczał. Nigdy nie potrzebowałem. Może jak byłem bachorem, ale te czasy minęły bardzo dawno.
Kurt na pewno dobrze wiedział o co mi chodzi. To on odkrył, że najlepszy sposób na panowanie nad moją agresją to treningi. Intensywne, można wręcz powiedzieć, że brutalne. Byłem jedynym żołnierzem, w którego genach nikt jeszcze nie grzebał, który był w stanie takie znieść. Jedynym, którego można obić jak worek treningowy, a i tak przyjdę następnego dnia bez nawet słowa skargi. Nie miałem zakwasów, rany i siniaki mi nie przeszkadzały. Musiałby mnie połamać, żebym nie przyszedł na trening. I to tylko ze względu na to, że po prostu brat by mnie nie puścił. W końcu ważniejsze jest to co mówią lekarze, a nie co ja chce.
Miałem ochotę mu wygarnąć, żeby sam sobie urżnął rękę i zobaczymy co zrobi. Ale on był w zupełnie innej sytuacji. Nawet jeśli by nie chodził na misje, to mógłby szkolić innych. Ja nie miałem takiego doświadczenia. Do tego byliśmy na zupełnie innym stanowisku. Jego kariera nie byłaby aż tak łatwo skreślona. Nie tak łatwo jak młodzika, który i tak w kółko wpada w kłopoty często z wielką chęcią.
Prychnąłem słysząc o dokumentach - zastępca dowódcy, który tak chętnie umilił mi czas kilka dni temu, podpisał go po czy przed tym jak spuściłeś mu wpierdol i przestał być potrzebny dla Organizacji?
Gość nie wyglądał na takiego, który chętnie zostawi to na co zapracował. Nawet jeśli został zdegradowany nie zgodziłby się zbyt chętnie na takie rozwiązanie. Chyba, że został do tego zmuszony. A że raczej był tchórzem to na pewno nie było to zbyt trudne zadanie dla Zastępcy Zarządcy MORII.
Uderzyłem pięścią w biurko i zacząłem chodzić po gabinecie. Nosiło mnie. Mimo mojego stanu po prostu mnie nosiło. Ale tym razem nie miałem jak się wyładować.
Oparłem się o ścianę, starając się uspokoić. Teraz dla odmiany było mi za ciepło. Chyba miałem gorączkę. Oparłem czoło o chłodną powierzchnię - zadajesz głupie pytania - dobrze wiedział, że na coś mocniejszego zawsze jestem chętny.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Kiedy Hunter zapytał o nastawienie policzka, Streicher uśmiechnął się pod nosem. Tak, to dalej był ten pyskaty, odważny chłopak, który nie bał się podskakiwać starszym i wyższym stopniem. Gdzieś wewnątrz skrzywdzonej skorupy dalej siedział rwący się do akcji Zwiadowca, gotów wejść w ogień jeśli tylko tego będzie wymagała sytuacja. Trzeba było jednak pomóc mu wydostać się na wierzch, dać kopa w dupsko i zachęcić do dalszej walki.
Kurt nie wiedział jak to jest stracić rękę, ale wiedział czym jest strata. Swoje w życiu przeszedł, zmagał się z pozostałościami jakie zostały odciśnięte na jego psychice i chociaż na codzień był twardym, poważnym gościem, on też miał uczucia, też czuł żal, smutek. Mimo iż nie wyglądał, był całkiem empatyczny lecz nie wylewny.
Huntera znał od długiego czasu i wiedział, że użalanie się nad nim tylko go zirytuje albo i jeszcze bardziej załamie. Cross musiał poczuć, że mimo defektu życie toczy się dalej swoim tempem i to on musi się do niego dostosować, bo czas nie zwolni.
Brunet potrzebował wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje dlatego kiedy zaczął zadawać pytania, Kurt nie przerywał mu, ale i nie odpowiedział na żadne. W jego mniemaniu były retoryczne, bo przecież nie mógł po tak krótkim czasie od momentu dowiedzenia się o całym zajściu decydować o przyszłości Zwiadowcy. Miał w głowie wiele opcji, ale żadna nie była na tyle pewna, by się nią chwalić. I by dawać Hunowi nadzieję.
- Wiesz... Znam kogoś, kto również posiada poważny brak a jednak radzi sobie, i to całkiem nieźle. - podjął po chwili, kiedy Cross trochę ochłonął - Ty też go znasz. Jest poważny i budzi respekt, ale dba o swoich podwładnych jak nikt inny. Nosi na swoich barkach ogromny ciężar a jednak nigdy nie narzekał, mimo iż wiele razy dawaliśmy mu powody do wstydu, złości czy żalu. - Streicher wypuścił dym z sykiem i spojrzał na młodszego niebieskimi oczami - Myślisz, że Garlindt nosi te bandaże bez powodu? Bo lubi się wyróżniać? - zaciągnął się ponownie, robiąc pauzę - On nie ma twarzy, Hunter. A mimo to zarządza nami, wykonując codziennie kawał dobrej roboty. Dowodzi nami ktoś, kogo uśmiechu czy grymasu złości nigdy nie ujrzelismy i nie zobaczymy a jednak mu ufamy, bezgranicznie. - dodał z błyskiem w oczach - Zaakceptował to, co stało się z jego ciałem i dalej walczy. Zupełnie tak, jakby nic się nie stało. - dym wypłynął z jego otwartych ust leniwym obłokiem - Utrata ręki to nie to samo co utrata twarzy, nie można tego porównywać. Ale skoro on walczy, to czy ty masz być gorszy? Przecież zaszedłeś tak daleko.
Dokument sprawił, że Hunter prychnął ale było to lepsze niż jęczenie i umartwianie się.
- W tej chwili nie ma to znaczenia, Hunter. - powiedział patrząc na ostre linie podpisu złożonego czarnym piórem. Schował papier i zgasił papierosa, ponownie obchodząc mebel i strzelając z karku. Crossa aż nosiło o pomieszczeniu a Kurt znał lekarstwo na taki stan rzeczy.
Przesunął szpargały leżące na biurku w jego kąt, przepchnął krzesło na bok i zrobił im miejsce. Rozpiął dwa guziki przy szyi i stanął naprzeciw Huntera, przyjmując pozycję wyjściową od której mógł rozpocząć sparing.
- No dobra, coś mocniejszego, taa? - rzucił uśmiechając się prowokująco - To stawaj, trochę się zabawimy. I nie pierdol mi, że nie możesz, drugą rękę masz zdrową. - przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę i podniósł gardę - Masz pięć sekund żeby zaatakować pierwszy, jeśli nie, to skończysz na podłodze, z moim butem na twarzy. Raz!

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Z jednej strony było mi cholernie słabo, na zmianę ciepło i zimno. Bluzę odrzuciłem na krzesło. Kurt i tak o mnie wiedział, ale miałem cichą nadzieję, że nikt tutaj nie wparuje. Wolałem by jak najmniej osób wiedziało o tym w jakim jestem stanie. Przynajmniej do czasu, aż sam się z tym oswoję. A to niestety może trochę potrwać. Nie chciałem używać tej nazwy ale zostałem kaleką. Jebanym kaleką, co będzie musiał się uczyć znów wszystkiego na nowo!
Słuchałem jego słów na temat kogoś, kto mimo straty jakoś sobie radził. Zgasiłem papierosa w popielniczce. Może wiele mi brakowało do chociażby dobrego wychowania, jednak nie byłem chamem, który gasi papierocha na czyjejś podłodze. Albo strzepuje na nią popiół. Dobra...wiele razy tak robiłem, ale nie osobie, którą szanuję i która jednak jest dla mnie w jakimś sensie ważna.
Podniosłem wzrok na swojego Dowódcę. Zarządca nie miał twarzy? To wiele wyjaśniało. Ale to i tak mnie nie podbudowało - wolałbym stracić twarz niż rękę, nie musiałbym chodzić na te jebane sesje - westchnąłem nawet nie wiedząc, czy Kurt zdaje sobie sprawę, że wraz z bratem poza pracą w MORII robimy za modeli. Ja tego nie robiłem z własnej woli ale miałem dość marudzenia mojego starszego braciszka - i nie robiłbym za niedorobionego Skywalkera - spojrzałem znów na Kurta - bo wiesz...mój kochany tatuś też chyba ma coś z mordą nie tak - nie mówiłem, że mam gorzej. Każdy pewnie wolałby coś innego. Kto wie, może Szef by wolał stracił łapę, albo nogę zamiast mordy, dlatego nie wnikałem, ale zdecydowanie mój szacunek do niego wzrósł. Oparłem się o zimną ścianę i spojrzałem na swoją dłoń. Po lekkim ruchu kikuta Kurt mógł się domyślić, że pewnie gdybym miał obie ręce to oboma bym zrobił ten sam ruch - najgorsze jest to, że .... mam wrażenie jakby nadal tu była.... - westchnąłem i odwróciłem się by schłodzić czoło.
Słyszałem, że coś tam przestawia i przesuwa, ale jakoś miałem to gdzieś. Był u siebie niech se robi co chce. Dopiero gdy się odezwał ponownie na niego spojrzałem.
- Czuję się chujowo... - chciałem się wymówić, ale słysząc, ze ten nie przestaje odliczać, westchnąłem i zrzuciłem klapki z nóg. Odrzuciłem je gdzieś w kąt. Aż taki pojebany nie byłem. Jeszcze tego brakowało, że bym se połamał nogi. Nie byłem w kondycji, więc lepiej nie sprawdzać jak tam moje umiejętności w niecodziennym stroju...
Nie miałem jednak zamiaru atakować jako pierwszy, dlatego gdy tylko zobaczyłem jak jego mięśnie się napinają do ruchu, schyliłem się mocniej chcąc odparować dłonią jego rękę. Często tak zaczynał gdy po prostu chciał się pobawić. Prostym ciosem w brzuch.
Nie miałem drugiej ręki więc to czym zaatakowałem mogło go zaskoczyć. Dostał po prostu z główki prosto w kość policzkową. Patrząc na to jak mi zadzwoniły przy tym zęby to raczej zostanie ślad. O tak. Achievement unlocked. Zrobić Kurtowi limo pod okiem wcale nie było tak łatwo. Ale dlaczego do kurwy nędzy musiałem najpierw stracić łapę, żeby to osiągnąć?! Ja też pewnie skończę z guzem ale chuj z tym!
Kurt odwrócił się do mnie bokiem i wiedziałem, że muszę zaatakować nim się ogarnie. Dlatego zamachnąłem się mocno nogą, pozorując znów atak na jego głowę, dość szybko jednak zmieniając kąt i celując w tył jego kolana. Jebany miał na sobie mundur, ja praktycznie tylko spodnie, więc miałem ograniczone pole do popisu.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Przebywanie w jednym pomieszczeniu z pokonanym żołnierzem było naprawdę trudne. Streicher należał do bardzo tolerancyjnych przełożonych i nadzwyczaj cierpliwych, dlatego pozwalał Hunterowi wylać cały swój żal. Patrzenie na niego po prostu bolało, zwłaszcza, że jeszcze do niedawna młodzik był pyskaty i pełen energii, nawet gdy jego morda pozostawała irytująco beznamiętna. Teraz była taka nadal, ale po twarzy Crossa błądził cień rezygnacji, a to najgorsze co może spotkać żołnierza w czynnej służbie.
Kurt znał to uczucie, ale w czasach kiedy on czuł się podobnie, uciekł w pracę i zaczął piąć się po szczeblach kariery. Hunter nie mógł tego zrobić, bo stracił rękę a to całkowicie wykreślało go z treningów, o misjach już nie wspominając.
Streicher nie mógł pozwolić na to, żeby Hunter się załamał. Cenił sobie młodego Crossa nie tylko jako podwładnego, ale i przyjaciela. Tak, bo byli nimi, prawda? Chociaż żaden nie przyznałby się jawnie do przyjaźni, była między nimi niepowtarzalna więź, jaka może się wytworzyć tylko wtedy, gdy drugą osobę zna się od wielu lat, widziało się jej różne humory, wyciągało za uszy z tarapatów czy służyło radą.
Nie bez powodu mówiono o nich, że byli jak bracia. Kurt był oczywiście tym starszym, bardziej odpowiedzialnym i poważnym, ale nadal gdy w pobliżu był Hun, na ustach błąkał się uśmiech. Nie dawał mu nigdy forów, ba, wymagał od niego o wiele więcej niż od innych. I może właśnie to sprawiło, że cenili sobie wzajemnie tę znajomość.
Pokiwał głową gdy tamten powiedział o sesjach ale nie skomentował ani słowem. Na tekst o Skywalkerze uśmiechnął się półgębkiem. Hunter nie chciał żartować bo był w podłym humorze a jednak to mu wyszło.
Obserwował jego kończyny gdy Cross mówił o utraconej ręce. Minie sporo czasu zanim przyzwyczai się do straty i będzie to bolesny czas. Fantomowa ręka będzie problemem z którym musi się zmierzyć.
Gdy Hunter zaczął jęczeć o tym, że źle się czuje, Kurt spojrzał na niego chłodnym spojrzeniem niebieskich oczu ale nie opuścił gardy.
- Halt die Schnauze. - warknął między liczeniem, zapominając się i używając języka ojczystego. Hunter nie wyglądał na zainteresowanego walką a jednak zrzucił laczki i postanowił stanąć na przeciw, co ucieszyło Niemca. Oznaczało to mniej więcej tyle, że w chłopaku jest jeszcze odrobina woli walki. Należało podlać ten płomyczek benzyną.
Zaatakował jak zawsze, prostym ciosem ale wcale nie lekkim. Nie chciał by Cross poczuł, że ktoś się nad nim lituje. Wpierdol miał być wpierdolem, walka walką, dlatego chociaż brunet wyglądał i zapewne czuł się jak gówno, Streicher z czystej troski musiał pobudzić jego ciało do działania. Jak to mówią, gdy źle się czujesz i się położysz, już nie wstaniesz. Chociaż ból był stałym elementem życia prawie każdego żołnierza MORII, nie oznaczało to że należy go przyjmować i kulić się w oczekiwaniu na wytchnienie. Każdy Morijczyk prowadził walkę o lepsze jutro, niezależnie od motywacji i celów jakie sobie wyznaczyli.
Hunter uchylił się i to co zrobił w następnej chwili sprawiło, że Niemiec poczuł się tak, jakby dostał młotem. Głowa młodszego zderzyła się z jego policzkiem, gruchnęła o kość policzkową i posłała Niemca w tył. Wybuch bólu w okolicach oka potwierdził, że gówniarz trafił. No, będą z niego ludzie!
Streicher cofnął się unosząc dłoń do oka. Pomacał szybko - było całe. Widział nim jak przez mgłę ale wiązało się to raczej z impetem uderzenia niż uszkodzeniem. Będzie miał limo, to oczywiste, ale nic wielkiego mu się nie stało. A Hun zasłużył na odpowiedź!
Przyczaił się jak wilk, korzystając z okazji gdy Kurt sprawdzał oko i stał do niego bokiem. Jego ciało zaśpiewało wojenną pieśń kiedy mięśnie napięły się do wykonania kopnięcia. Hun był wyższy i cięższy, możliwe że i silniejszy ale dziś był chory, słaby i powolny. I rozkojarzony, co dawało Niemcowi dodatkowy punkt przewagi, obok wyszkolenia i szybkości.
Wychodząc brunetowi w kontrze, okręcił się w kierunku przeciwnym z którego nadchodził kopniak, umykając w ten sposób przed nogą Crossa w ostatniej chwili. Okręcił się w piruecie i wyprowadził wysokie kopnięcie, tak zwany obrotowy kopniak lub jak ktoś woli ładniejsze określenia, Tornado Kick.
Poczuł jak jego noga zderzyła się z głową tamtego, odskoczyła a impet uderzenia posłał żołnierza na bok, na biurko. Hunter gruchnął na mebel i chociaż Streicher mógłby doskoczyć do niego i zakończyć sprawę, cofnął się i uśmiechnął nadal utrzymując postawę.
- Hallo Hunter, dobrze cię widzieć. - powiedział zaczepnie - Twoje miejsce chciała zastąpić jakaś jęcząca pizda, ale ja wiedziałem, że w końcu się pojawisz. - dodał uśmiechając się promiennie co wyglądało dość osobliwie, jeśli wziąć pod uwagę że zaatakowane oko właśnie nabierało koloru - Wiem, potrzebujesz odpoczynku, ale przecież nie złożysz broni. To nie w twoim stylu, stary.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Nie skomentował tego co mówiłem ale może to i lepiej. Nie zauważyłem jednak jego śmieszku gdy nazwałem się niedorobionym Skywalkerem. Naprawdę nie chciałem żartować, ale słowa jakoś same tak wyszły. Byłem coraz bardziej zmęczony, miałem gorączkę. Potrzebowałem się położyć i odpocząć. Wygrzać, zjeść jakieś prochy, ale teraz musiałem siedzieć tutaj i gadać z Kurtem. Ech...nie mógł przyjść kiedy indziej? Jaka szkoda, że nie odebrał mnie zaraz z gabinetu medycznego by zrobić sobie ze mną pogadankę. Może to by jakoś mnie postawiło na nogi. A tak...widziałem tylko zawód, który aż wypływał z całej postawy Zarządcy. Nie musiałem widzieć jego twarzy by to wiedzieć. Jak inaczej wytłumaczyć to, że nie chciał ani za mną rozmawiać, ani nawet spojrzeć w moim kierunku.
Warknąłem cicho, gdy kazał mi się zamknąć. Może i nie byłem z Niemiec, ale trenowałem z tym tutaj na tyle długo, że musiałem nauczyć się choć trochę tego języka. Tym bardziej patrząc na to jak często go wkurwiałem. Wtedy najczęściej zmieniał język na fabryczny i ni chuja nie dało się tego jego warczenia zrozumieć.
Trafiłem, wiedziałem, że tak było bo Kurt nie od razu postanowił kontratakować. Stał i macał swoje przyszłe limo. Może fakt nie było ze mną tak źle, skoro dałem radę zrobić coś czego mało kto dokonał?
Nie spodziewałem się jednak jego odpowiedzi. Pewnie gdyby moja reakcja nie była aż tak opóźniona to dałbym rade to sparować i to bez większego problemu, ale teraz? Oberwałem ciężkim butem w bok twarzy. Poczułem ciepło, nie tylko na niej ale i na boku, którym grzmotnąłem o biurko. Wpadłem tak nie fortunnie, nie mogąc zamortyzować upadku, że jebnąłem kikutem w blat. No kurwa mać.
W głowie mi szumiało, a w uszach piszczało. Potrząsnąłem głową, a z brwi pociekła strużka krwi - a Ty nadal nie grasz fair - przygadał kocioł garnkowi. Kiedy ja grałem fair? Sam fakt, że nie czułem bólu już sprawiał, że walki ze mną nie były tak równie jak powinny. Do tego odpowiednich ruchów używałem tylko na egzaminach. Inaczej zawsze walczyłem po swojemu. No i może na początku, gdy dopiero się uczyłem walki w MORII. Zanim przyznałem się, że już co nieco umiem w tej tematyce.
Teraz też nie zamierzałem grać fair. Nie miałem szans w równej walce. Po pierwsze nasze stroje, po drugie....stan zdrowia. Mój wzrost, waga czy nawet siła, nie miały teraz najmniejszego znaczenia. Westchnąłem i oparłem się na moment o blat, czekając, aż przestanie mi się kręcić we łbie.
Ukradkiem wziąłem jednak w dłoń popiół z popielniczki. Pokręciłem jeszcze raz głową i odwróciłem się, zaciskając pięść. Stanąłem znów na przeciw niego. Teraz już nie było odwrotu.
W końcu ruszyłem na niego by w ostatniej chwili zanim zdążył zrobić cokolwiek, po prostu dmuchnąć mu popiołem w twarz. Nie był już gorący więc nic mu nie będzie, ale na pewno go spowolni na moment. Potrzebowałem go by wyciągnąć mu z pochwy nóż, a następnie stanąć za nim i po prostu przyłożyć mu go do gardła. Wiadomo, że nie zrobię mu krzywdy, nie aż tak poważnej, jednak jakoś trzeba to było zakończyć.
Nawet jeśli udało mi się dojść do tego momentu, to więcej nic nie byłem w stanie zrobić. Nagle poczułem coś jak...tąpnięcie. Sam nie wiem co. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a w uszach zaczęło piszczeć. Nim Kurt zdążył cokolwiek zrobić, mógł poczuć jak po prostu na niego opadam bezwładnie. Nóż opadł na ziemię, a ja nie widziałem i nie słyszałem już nic....

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Hunter wylądował na biurku i gdy podniósł wzrok, Streicher zauważył cieknącą po jego twarzy strużkę krwi. Nie powstrzymało go to przed prowokowaniem młodzika. Wiedział, że Cross nie lubił drwin, nawet jeśli po sobie tego nie pokazywał. Dużo w życiu osiągnął lecz wcześniej musiał o to walczyć, niejednokrotnie wypruwać sobie żyły, dlatego podświadomie pragnął szacunku. A Kurt bawił się z nim, plując mu w twarz wyzwiskami. Prędzej czy później słowa podziałają i brunet rzuci się na niego z łapami. A może było inaczej?
Stojąc w odległości, uśmiechnął się groźnie marszcząc brwi. Hunter powinien przyzwyczaić się do tego, że chociaż wszędzie obowiązują jakieś zasady, tak w walce która nie jest sportową rozgrywką, takich zasad po prostu nie ma.
- Nigdy nie grałem fair, przyjacielu. - rzucił ciemnym głosem - Życie to ciągła walka, w której nie obowiązują żadne zasady. - dodał przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę.
Przez chwilę Hunter zbierał siły, dysząc głośno. Streicher dał mu czas, bo w końcu nie bili się na serio. Cała ta zabawa miała jedynie rozruszać Crossa i wpompować w jego wymęczone ciało energię i motywację, która popchnie kalekę do przodu. Musiał się ogarnąć, innej opcji nie było.
Gdy w końcu stanął na przeciw, Niemiec uśmiechnął się szczerząc zęby. O tak, chciał więcej. To właśnie był ten Hunter o jakiego toczyła się gra. Niepokonany. Unsterben.
Zastępca Zarządcy wyszedł mu na spotkanie, ruszając na niego z ciosem dość prostym, lecz jeśli miałby szansę dosięgnąć bruneta, mężczyzna poczułby jego siłę. Bo chociaż jego przełożony był lżejszej budowy, nadrabiał wszystko techniką i doskonale wiedział gdzie uderzyć, żeby bolało.
Niestety, albo stety, pięść nie dosięgła Huntera. Chłopak uchylił się, przepuszczając lecącą w jego stronę rękę bokiem po czym wykonał coś, czemu daleko było do działań standardowych. Czas zwolnił a lecący przed siebie Kurt spojrzał na Crossa z zaciśniętymi, wyszczerzonymi zębami na co tamten otworzył dłoń. W ułamku sekundy szatyn dojrzał popiół i zrozumiał swój błąd.
Nie zdążył się uchylić bo w przód ciągnęło go własne ciało, które nie napotkało oporu na swojej drodze. Dmuchnięcie wznieciło szary dym a drobiny sypnęły się w stronę oczu żołnierza, wdzierając się w każdy zakamarek, sprawiając że nie dość, że Kurt stracił przeciwnika z oczu to jeszcze poczuł szczypanie.
Oślepiony, zwalił się ciężko na biurko, amortyzując nieporadnie rękoma co nie uchroniło go przed uderzeniem piersią o blat. Poderwał się w górę ale jego plecy napotkały opór twardej klatki piersiowej Huntera, który znalazł się za nim. Chłodny, twardy przedmiot dotknął szyi Streichera, dokładnie pod szczęką.
Zatrzymał się, został przyparty i obezwładniony. Pokonany... Uśmiechnął się mimo zamkniętych oczu, które aż prosiły się o potarcie bo zaczynały już łzawić.
Skąd miał broń? Kurt sięgnął go paska i palcami wymacał pusty pokrowiec. Zaśmiał się cicho. Był naprawdę dumny ze swojego podopiecznego.
- Proszę proszę. - wymruczał, nadal pozostając w bezruchu, czując ciepło torsu tamtego i chłód ostrza na gardle - Pięknie, Hunter. Jestem teraz... na twojej łasce. - dodał ostrożnie przywierając do mężczyzny i uśmiechając się zupełnie inaczej niż przedtem.
Nagle usłyszał dźwięk upadającego na blat narzędzia ale zanim zdążył zareagować, do blatu przygniotło go cielsko żołnierza, które zrobiło się bezwładne. Czy to efekt uderzenia kopniakiem? A może zmęczenia albo jakichś obrażeń ciała? Streicher nie był medykiem. Jedyne co mógł zrobić, to zaciągnąć podwładnego na bok i zawołać kogoś do pomocy.
Nie było łatwo bo Hun trochę ważył a popiół szczypał. Klnąc pod nosem w czasie wycierania sadzy, Kurt zmienił pozycję i złapał nieprzytomnego pod pachy, dźwigając go wyżej i zawieszając sobie jego rękę na ramieniu. W ten sposób zaciągnął go do pomieszczenia obok, konkretniej do sypialni gdzie po prostu zrzucił go na posłanie. Poprawił ciało by leżało w wygodnej pozycji po czym pochylił się nad nim, sprawdzając czy nie narobił mu prawdziwej krzywdy.
Twarz miał całą. Sprawdził tętno - było w porządku. Przystawił ucho do serca - biło, to najważniejsze. Chociaż chłopak był blady jak ściana, nie wyglądał jakby stało się coś co mogłoby zagrażać jego życiu. Mimo to Kurt wstał i szybko wykręcił numer, wzywając lekarza.
Ten pojawił się zaledwie po minucie i od razu zabrał się do oględzin, monitorując stan żołnierza nowoczesnym skanerem. Badanie nie trwało długo i już po chwili medyk skończył, informując Niemca, że brunet po prostu padł ze zmęczenia, co w jego wypadku jest naturalną koleją rzeczy bo stracił sporo krwi. Na szybko założył dostarczoną mu przez drugiego lekarza kroplówkę, zostawiając stojak obok łóżka i polecając, by Hunter poleżał w nim przez jakiś czas.
Zapytał o oczy Zastępcy, ale Streicher odesłał go bez tłumaczenia co się stało. Podziękował, zamknął drzwi i wrócił do Huntera, okrywając go kołdrą. Skoro był zmęczony, potrzebował snu. Nic nie stało na przeszkodzie żeby przespał się u dowódcy, zwłaszcza że lekarz widział w jakim był stanie i zaraportuje, że Streicher po prostu udostępnił łóżko żołnierzowi w potrzebie.
Stanął przy oknie i uchylił je nieco, by wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. Kroplówka podawała płyn wydając ciche "kap, kap, kap". Korzystając z tego, że Cross był nieprzytomny ale stabilny, przeszedł w stronę łazienki. Zdjął mundur i wskoczył pod prysznic w celu zmycia z siebie popiołu, potu i całej reszty. Nie trwało to długo bo już po chwili, czysty i otrzeźwiony chłodną wodą założył na siebie czyste ubranie składające się z czarnego T-shirtu i czarnych spodni dresowych, i wyszedł do młodszego mężczyzny.
- No już, wstawaj śpiąca królewno. - rzucił wchodząc do pokoju, niezależnie od tego w jakiej pozycji spotkał Huntera. Popiół zmył, ale jedno oko upiększało piękne, ciemniejące limo. Cudna pamiątka.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
- Co Ty nie powiesz - powiedziałem cicho i zakaszlałem. Organizm sam się nie ógł zdecydować czy chce kaszleć, marznąć, grzać się czy ki chuj. Na przemian było mi cholernie zimno i ciepło.
Życie było nie fair? O tak. Wiedziałem to odkąd zaczynałem kojarzyć co się w ogóle dzieje. Patrząc chociażby na zachowanie ojczyma w stosunku do mnie i do brata. Choć wtedy nie byłem taki jak teraz. Normalnie okazywałem uczucia, bałem się, płakałem, byłem strachliwy i chorowity. Zupełne moje przeciwieństwo. Sam nie wiem co mnie zmieniło. Czy moje geny, które z czasem zaczęły się ujawniać czy może jednak moje życie, miało na mnie taki wpływ. Nie wiedziałem, ale nawet nie za bardzo miałem z kim o tym pogadać. Ruru nie wiedział o mnie sporej ilości rzeczy, Kurta to przecież by nie interesowało, dlatego nawet nie proponowałem takiej rozmowy.
Stanąłem prosto i spojrzałem mu w oczy. I co tak szczerzył mordę jak głupi do sera? Nie skomentowałem tego jednak na głos. Zaraz mu się odechce uśmiechów.
Nie musiałem czekać za długo, ani atakować. Sam do mnie przyszedł i to był jego błąd. Nie było ze mną aż tak źle, żebym nie odparł tak prostego ataku. Wystarczyło mu się usunąć z drogi, a po drodze powitać go piękną, szarą chmurą.  Kurt sam chyba nie był w pełni skoncentrowany, albo nie do końca brał to na poważnie. Za łatwo mi szło. Owszem oberwałem butem po mordzie, ale patrząc na moje uniki i ataki to szło aż dziwnie prosto.
Wygrałem...był przyparty do biurka, z ostrzem na gardle. Uniosłem lekko brew, gdy się zaśmiał. Już nie do końca do mnie docierało co się dzieje. Jego słowa dotarły do mnie jak przez mgłę. Wygrałem... To była ostatnia myśl nim odpłynąłem w ciemność.
Nie wiem ile tak leżałem, ale gdy otworzyłem oczy zaraz je zamknąłem. Cholerne światło. Podniosłem dłoń, by otrzeć powieki, gdy coś przykuło moją uwagę. Zaraz...czy ja byłem...pod kroplówką? To było...coś nowego. Chyba nigdy jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Przesadziłem.
Ale..gdzie ja byłem? Ostrożnie się rozejrzałem, nie siadałem jednak jeszcze. Kręciło mi się nadal w głowie i obawiałem się, że po prostu marna zawartość mojego żołądka postanowi ozdobić pościel.
Poznałem ten pokój. Byłem u Kurta. Heh....miło z jego strony. Zamknąłem znów oczy. Gdzie w ogóle się podział Zastępca Zarządcy? Szybko się dowiedziałem.
Słysząc jego pytanie westchnąłem cicho - a gdzie całus, od księcia z bajki? - zapytałem. Tak...było ze mną lepiej. Przynajmniej psychicznie bo fizycznie to raczej nie. Byłem blady jak śmierć, oczy miałem mocno podkrążone, nawet chyba bardziej niż Kurt na codzień o ile było to w ogóle możliwe. Do tego sam też nabierałem kolorków, w miejscu, gdy żołnierz mnie kopnął. Przynajmniej lekarz opatrzył rozbitą brew. Już dość krwi poszło dziś się paść.
Zakryłem oczy, musiałem się rozbudzić. Choć najchętniej to bym poszedł w kimę i miał wszystko w tyłku, jednak musiałem wrócić do Brata, czułem jak się denerwuje. No i nie wypadało tak się wylegiwać z łóżku swojego przełożonego - mogę dostać szklankę wody? - zapytałem i przełknąłem ślinę. Strasznie drapało mnie w gardle.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Na zaczepkę Huntera prychnął tylko. Chyba czuł się już lepiej, skoro zbierało mu się na docinki. Kroplówka podawała płyn do umęczonego ciała i chociaż Zwiadowca wyglądał jak upiór, wyładowanie się w czasie bójki na pewno miało jakis efekt. Czy dobroczynny? To już musi ocenić sam Cross.
- Jeszcze się doczekasz swojego księcia. Albo księżniczki. - powiedział przechodząc pod okno - Zdaję się nawet, że jedna jest już nawet tobą zainteresowana. - poruszył brwiami w znaczący sposób.
Gdy tamten poprosił go o wodę, Kurt pokiwał głową i nie zwlekając, wyjął czystą szklankę i nalał do niej wody. Podał naczynie Hunterowi i stanął znowu przy oknie. Uchylił je lekko i po prostu wyjął papierosa. Paląc, przyglądał się mężczyźnie.
- Pierdolniecie masz słuszne, nawet mimo złego stanu. Widziałem się w lustrze. - zaśmiał się dobrotliwie, wskazując swoje oko - I jak? Lepiej ci? - zaczepił nie owijając w bawełnę. Ani on, ani Hun nie lubili kręcić i rozpoczynać tematu dokoła, dlatego Streicher po prostu walnął prosto z mostu, potwierdzając że bójka miala być swoistym lekarstwem.
Palił i czekał na odpowiedź, nie naciskając. Mieli dużo czasu, przecież nie wygoni że swojej kwatery żołnierza w potrzebie.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Zamknąłem oczy, byłem zmęczony, jednak nie mogłem sobie pozwolić na sen. Nie teraz i nie tutaj. Musiałem wrócić do siebie....ale jak na razie byłem uwiązany do łóżka. Póki kroplówka się nie skończy raczej nie mogłem się stąd ruszyć. O ile w ogóle Kurt by mi na to pozwolił, to sam nie miałem zamiaru paradować z kroplówką, w szczególności, że oznaczało to łażenie bez bluzy i chwalenie się swoim nowo nabytym kalectwem. Co to to nie... im mniej osób wie tym lepiej. Przynajmniej jak na razie.
Zerknąłem na Przełożonego - jakoś mi się nie spieszy - z resztą, kto by mnie teraz chciał? Uniosłem jednak jedną brew gdy wspomniał, że komuś wpadłem już w oko - niby komu? - zaś jakaś niunia się do mnie śliniła? To nie było nic nowego, ale miałem wrażenie, że tym razem nie chodziło mu o nic takiego.
Gdy poszedł po wodę westchnąłem i z trudem podniosłem się do półsiadu. Przecież nie będę pił na leżąco, a teraz miałem do pomocy tylko jedną rękę. Podziękowałem i upiłem od razu połowę zawartości szklanki, wzdychając na koniec.
Spoglądałem w taflę wody, gdy w sumie mnie pochwalił. Czy to jakoś mi polepszyło humor? Może nie do końca... ale też nie sprawiło, że poczułem się gorzej. Chociaż... teraz wiedziałem, że do czegoś się nadaję, jednak to i tak skreśla mnie z treningów i z misji, więc wyszło jeszcze gorzej. Ale nie komentowałem już tego. Wzruszyłem ramionami na jego pytania - może trochę. - Lekko podrapałem się obok plastra, który pewnie został naklejony przez lekarza, bym nie zapaskudził Kurtowi pościeli, a następnie przeczesałem lekko wilgotne włosy.
Spojrzałem na mężczyznę. Też bym jeszcze zapalił, ale chyba dość na dziś. Tym bardziej nie będę palił w cudzym łóżku.
Coś jednak zaprzątało moje myśli, mimo tego, że trochę mi ulżyło, dałem się ponieść, ale to dobrze. Wyładowałem się choć trochę po tym co się stało - Kurt bądź ze mną szczery - powiedziałem, zamieszując wodę w szklance by skupić na czymś myśli - czy...przydam się jeszcze na coś? - zapytałem wprost i przeniosłem wzrok na niego. Nie musiał odpowiadać do czego się przydam, ale...chciałem wiedzieć czy mam jakąkolwiek przyszłość w tej Organizacji czy raczej mam już iść na bardzo przedwczesną emeryturę jeśli chodzi o te tematy. Nie chciałem niszczyć atmosfery jednak musiałem wiedzieć. Wiadomo...to nie do szatyna należało ostatnie słowo, nie prosiłem go też, żeby porozmawiał z Zarządcą, chciałem tylko znać jego zdanie. Czy mimo mojego stanu, mógłbym być jeszcze przydatny...

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Uśmiechnął się lekko, kiedy zwrócił uwagę Zwiadowcy tekstem o księżniczce. Przez chwilę patrzył na niego badawczo, chcąc wyczytać z jego twarzy czy naprawdę nie wiedział o kim Kurt mówi. Nic z tego. Jego morda jak zwykle była martwa.
- Lekarka, ta rudowłosa. - powiedział, celowo unikając imienia i nazwiska - Mam wrażenie, że celowo wypełnia swoje zadania tak, by być w pobliżu ciebie. Ale mogę się mylić. - wzruszył ramionami. Ostatecznie nie interesowało go życie miłosne podpiecznego. Jeśli miał ochotę i czas na romanse, proszę bardzo, ale jeśli zaczną wpływać na jego pracę dla organizacji, problem trzeba będzie rozwiązać rozmową. W końcu byli dorośli.
Im dłużej Streicher patrzył na Huntera, tym wyraźniejsze były dla niego podobieństwa w zachowaniu młodzika, do samego Zastępcy zaraz po wypadku. Oczywiście ich sytuacja nie była nawet podobna, bo Kurt stracił wtedy żołnierza, dokładniej kobietę którą był zauroczony i mocno zainteresowany, a Cross rękę. U obu jednak można było wyczuć poczucie straty, gniew i rezygnację. Tyle że Niemiec sam jakoś wygrzebał się z marazmu i uciekł w pracę, Hunowi natomiast należało znaleźć alternatywę, bo nie mógł rób tego co przed wyprawą do Krainy Luster.
Gdy padło pytanie, które już od dłuższego czasu wisiało w powietrzu, Streicher zamknął oczy, zaciągając się mocno papierosem. Długo nie odpowiadał, układając w głowie plan działania. Nie chciał kłamać, młodszy poprosił go o szczerość.
W końcu wydmuchał dym  otwierając powoli powieki. Błękitne oczy utkwił w twarzy podpiętego do kroplówki mężczyzny. Uśmiech zniknął, robiąc miejsce kamiennej masce.
- Przydasz się. - powiedział ze spokojem ale i stanowczością - W pierwszej kolejności zapoznam się z twoją dokumentacją medyczną, następnie zasięgnę opinii paru osób z którymi rozmawiałeś lub dopiero będziesz rozmawiał. - zaciągnął się robiąc pauzę - Później przemyśle dokładnie sprawę, przeorganizuję system i gdzieś cię umieszczę. Nie pytaj gdzie, bo tego sam jeszcze nie wiem. W każdym razie coś ci znajdę. - mówił głosem pewnym, jakby takie sytuacje były dla niego chlebem powszechnym. Prawda była taka, że od jakiegoś czasu układał w głowie plan działania. Wcześniej perspektywa utraty Zwiadowcy takiego jak Hunter była jedynie opcją, bo chociaż istniała i majaczyła na horyzoncie za każdym razem gdy wychodził w teren, Kurt był pewien wyszkolenia i doświadczenia każdego z żołnierzy i wierzył w nich, dlatego nie zakładał ich śmierci. Teraz, gdy Hunter stracił rękę, jego rola musiała ulec zmianie.
- Z taką wiedzą nie wyjdziesz sobie tak po prostu do domku, z dokumentem potwierdzającym rentę. - powiedział z błyskiem w oku - Nie ma tak łatwo. - dodał chcąc jakoś rozładować napięcie - Narazie poleżysz sobie grzecznie u mnie, później wrócisz do siebie i będziesz ładnie poddawał się badaniom. A co będzie dalej... Się zobaczy.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
- Mari? - zapytałem z niedowierzaniem - nie wyglądała na zbyt zadowoloną, że musi się mną zajmować - już nie mówiąc o tym jak była wściekła, że zmusiłem ją do pocałunku. No...coś tam się rumieniła, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Nie umiałem się skupić, gdy pomagała mi się umyć, tak więc nie byłem w stanie tego potwierdzić lub zaprzeczyć. Pokręciłem więc tylko głową. To było raczej mało możliwe.
Trochę mu zajęło, zanim się odezwał. Przez to zaczynałem się zastanawiać czy w ogóle odpowie, albo czy na pewno chciałem to wiedzieć. Ale w końcu się odezwał, a ja westchnąłem w głębi ducha. Czyli nie było ze mną aż tak źle...przynajmniej Kurt się mnie nie pozbędzie...może wpłynie jakoś na Głównego Zarządcę. Ale nie miałem odwagi, żeby go o to prosić czy o to pytać. Skoro mówił, że znajdzie mi jakieś miejsce, to na pewno to zrobi.
- Tylko proszę, nie sadzaj mnie za biurkiem...chyba, że chcesz się wygrzebywać z papierów przez rok - spojrzałem mu w oczy. Wiedział, że nie byłem osobą, która usiedzi na miejscu. Wiadomo....uczyłem się dobrze, nie byłem prymusem, jednak nie byłem wcale taki tępy. Jednak....nie chciałbym tak pracować. Musiałem się ruszać, robić coś, a nie ślęczeć w papierach.
Miałem tez nadzieję, że nie wyśle mnie do inwentaryzacji arsenału. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. To była chyba najgorsza kara, którą przechodziłem tutaj niejednokrotnie. Spędzić kilka, jak nie kilkanaście godzin i liczyć każdą broń, sprawdzać jej stan, liczyć każdy nabój czy granat czy inne żelastwo. A najgorzej jak z rana trzeba było jeszcze iść do szkoły, a niestety opuszczenie zajęć wiązało się z wydłużeniem kary. Ugh....
- Heh...a już miałem nadzieję, że nie będę musiał oglądać tej poniemieckiej gęby - rzuciłem w odpowiedzi. Znał mnie jednak na tyle, że mógł spokojnie wysłyszeć, że żartuję. Chyba już było ze mną lepiej, skoro pojawiały się z mojej strony złośliwości. Cóż....jeśli byłem grzeczny to na pewno było coś ze mną nie tak. Albo coś wybaraniłem, albo byłem po prostu chory. Tylko w stosunku do Garlindta.
Odłożyłem szklankę na szafkę obok i położyłem się. Skoro i tak byłem tutaj uwięziony to nie ma sensu bym siedział. Trzeba skorzystać - Jawohl - burknąłem. No cóż...za długo z nim przebywałem i trochę od niego podłapałem przez co niektóre rzeczy przychodziły mi z automatu, mimo iż z Niemcami miałem do czynienia tyle co jeden łoił mi skórę.
Leżałem tak, z zamkniętymi oczami. Pewnie wyglądałem jakbym spał, jednak nie chciałem aż tak nadużywać jego gościnności. W końcu mógł mnie wyjebać na blok medyczny i niech lekarze się mną zajmą.
- Powiedz mi - zacząłem trochę niepewnie, uchylając powieki i spoglądając w sufit - powiedziano mi, że nie dostanę protezy, bo nie straciłem ręki na służbie - zacząłem ostrożnie - czyli...jakbym stracił ją...na przykład w wypadku na motorze...to też bym jej nie dostał? - domyślałem się, że to nie był powód. Że raczej była to kara za moje bezmyślne postepowania, a nie sam fakt, że nie byłem wtedy w pracy. Nie byłem na żadnej misji czy nawet treningu. Chciałem to jednak potwierdzić. Miałem nadzieję, że Kurt i tutaj będzie ze mną szczery.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Nie ciągnął tematu dziewczyny. Ostatecznie to nie jego sprawa kto robi maślane oczka do rosłego Zwiadowcy. Życie pokaże, czy Lekarka dalej będzie zainteresowana Hunterem po tym, jak spracił rękę. Streicher nie miał zbyt dużego doświadczenia w kwestii związku, dlatego nie był w tym temacie żadnym autorytetem.
Kiedy tamten powiedział o sadzaniu przy biurku i dokumentach, Kurt uśmiechnął się wypuszczając dym ze śmiechem.
- Posadziłbym cię tylko po to, żeby znowu zobaczyć cię pod krawatem. - zakpił, bo ten styl zupełnie nie pasował do młodego żołnierza. Kilka razy był "na galowo" ale na tyle krótko, by Streicher nie mógł się nacieszyć widokiem tak nienaturalnym, jak śnieg w lecie. Hunter urodził się do biegania w mundurze użytkowym, bo chociaż w galowym wyglądał nieźle, widać było że nie jest to jego ulubiony strój.
Przekazywanie informacji nigdy nie należało do zadań łatwych, zwłaszcza gdy było tyle niewiadomych. Brunet chciał konkretnych odpowiedzi ale Niemiec obecnie nie mógł mu powiedzieć nic co byłoby pewne. Nie znał jeszcze zdania Zarządcy, czeka go długa rozmowa o przyszłości chłopaka. Oczywiście będzie walczył o Huna, tak jak walczyłby o każdego podopiecznego, ale trzeba było zaznaczyć, że nie do niego należało ostateczne słowo. Pocieszające w tym wszystkim było to, że Garlindt nie był mściwy i działał racjonalnie, zatem jakąkolwiek by jego decyzja nie była, będzie decyzją dobrą dla organizacji.
- Coś Ci nie pasuje? - zaczepił z uśmiechem kiedy tamten rzucił złośliwością. Zdecydowanie mu się polepszało, skoro sięgał po drwinę. Streicher widział, że Hunter dzięki kroplówce odzyskuje kolory.
- Może nie jestem jakoś specjalnie przystojny, ale za to mam boskie ciało. - wyszczerzył się i ugiął rękę, prezentując niczego sobie biceps. Nie był przesadnie napakowany, ale widać było że odwiedza siłownię dość często.
Hunter położył się i zamknął oczy. Kurt dopalil papierosa w ciszy i zgasił niedopałek. Miał wielką ochotę na następnego ale nie chciał robić z pokoju palarni, dlatego po prostu skończył i wyjął dla siebie szklankę, by również napić się wody. Potarł fioletowe oko. Dobrze, że Hun nie przywalił mu w oba bo byłby teraz pandą. Już jedno limo wystarczyło by podopieczni dziwnie na niego patrzyli, zwłaszcza nowi.
Gdy się odezwał, Streicher spojrzał na niego badawczo. Pytanie było sensowne, ale odpowiedź na nie już nie taka prosta.
- Skoro Zarządca zdecydował, że jej nie dostaniesz, musi być ku temu jakiś powód. - westchnął - Nie sądzę, by była to kara czy zemsta. Gdybyś stracił ją w wypadku na motocyklu, również decydowałby o  przyznaniu protezy i nie wiem czy byś ją dostał czy nie. - dodał patrząc na bruneta - Proteza... to dość kosztowna rzecz i jej montaż nie jest ani prosty ani przyjemny. Rehabilitacja trwa dość długo. - Hunter z pewnością to wszystko wiedział, ale Streicher postanowił to zaznaczyć tak, by Zwiadowca utwierdził się w wiedzy.
Przez chwilę patrzył na leżącego w milczeniu.
- Kto wie, może zmieni zdanie, jeśli badania potwierdzą twoją przydatność dla organizacji. - powiedział po chwili poważnym, chłodnym głosem - Postaraj się, by wyniki były dobre, Hunter.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Spojrzałem na niego z miną mówiącą wprost ARE YOU FUCKING KIDDING ME?!. Serio chciał mnie oglądać pod krawatem? Dobrze wiedział, że tego nie cierpiałem - jak ktoś zemrze, to Ci powiem - w końcu jeśli to nie był pogrzeb z MORII to raczej nie mogłem tam iść w mundurze. A szkoda.... A raczej prędzej wybiorę się na pogrzeb niż na ślub, choć patrząc na ilość znajomych mojego kochanego braciszka, to ten będzie mnie ciągał na wiele takich imprez. Ech...teraz chociaż miałem wymówkę, czemu nie mam zamiaru się nikomu pokazywać. Tym bardziej w takich miejscach jak spore imprezy.
Nie odpowiedziałem na jego pytanie, jednak prychnąłem gdy zaczął pokazywać swoje muskuły - boskie ciało.... - zacząłem, a w moich oczach pojawiła się wredna skierka - aaa...bo jak się z nim ktoś zderzy, to modli się, żeby to chrupnięcie było tylko wynikiem ich wyobraźni? - wiele razy słyszałem jak inni marudzili, że Kurt jest za twardy. Cóż...skoro próbowali w zły sposób i się po prostu od niego odbijali, zanim zdążył cokolwiek zrobić, to już ich wina, że nie myślą. I że rzucają się na niego jakby był jakimś nastolatkiem, którego łatwo pokonać.
Pomińmy już fakt, że pewnie ja mam większego bicka, jednak teraz nie mogłem tego zaprezentować. To pierwszy raz jak miałem kroplówkę, jednak nasłuchałem się w swoim życiu od brata na tyle, by nie próbować teraz napinać zbytnio mięśni. Wolałem nie być dziubanym więcej razy niż trzeba. No i po co znów wzywać lekarzy, do tego samego żołnierza?
Doceniałem to, że nic nie mówił, póki sam się nie odezwałem. Potrzebowałem teraz ciszy i spokoju, a szczerze, wątpiłem, żebym mógł to dostać jak wrócę do siebie. Russell na pewno będzie chciał jeszcze dłuuuugo mi suszyć głowę, wbijając w nią kolejne swoje mądrości. Ugh.
Nie jest to kara, ani zemsta? Coś mi się nie wydaje, by tak było - zemsta...nie wiem czy miałby za co, ale kara...jak najbardziej - westchnąłem - pierwszy raz widziałem, żeby nie chciał na kogoś nawet spojrzeć...nie mówiąc już o tym, że nawet się słowem nie odezwał - przyznałem. Ale dalszej części już nie komentowałem. Skinąłem tylko głową, na znak, że zdaję sobie z tego sprawę. Ciekawe czy w moim wypadku gdybym stracił rękę na misji, to czy tak jak dowódca ostatniego wypadu dostał pozwolenie na protezę z marszu, ja również bym tak miał. Ale teraz nie było co roztrząsać tego. Ech.... trzeba poczekać, ale raczej nie nastawiałem się na takie cuda.
- Postaram się - przyznałem i przeniosłem zmęczony wzrok na kroplówkę. Pomagała, jednak i tak nie czułem się jakoś cudownie. Nie było mi jednak już tak słabo. Zostało jej jeszcze trochę - niedługo będę musiał się zbierać - powiedziałem do siebie, jednak Kurt spokojnie mógł to usłyszeć.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Każda minuta spędzona w pokoju Streichera była dla jego podopiecznego kolejną chwilą odpoczynku, dzięki której wracał do siebie. Z pewnością stracił dużo krwi, był diabelnie zmęczony i jeszcze chwilę temu Kurt zmusił go do wysiłku. Kroplówka podawała płyn, dodając lezącemu kolorów. Już nie wyglądał jak siedem nieszczęść, teraz po prostu był tym zwyczajnym, całkiem przystojnym Hunterem sprzed wypadku.
Zastępca przyglądał się mu badawczo, ale nie nachalnie. Mimo to, brunet mógł czuć się niezręcznie, bo mało kto wytrzymywał intensywne spojrzenie jasnoniebieskich oczu Niemca, świdrujących na wylot. Chociaż sam ich posiadacz uchodził za sympatycznego, mimo początkowego chłodu i ogólnej małomówności, jego wzrok był momentami zbyt ostry. Kurt wiele wymagał od innych, a jeszcze więcej od siebie samego. Dla niego świat składał się z tych, którzy walczą i przegranych. Ale nie przegranych dlatego, że przepieprzyli jedną czy dwie bitwy, przegranych dlatego że stchórzyli i nie podjęli dalszej walki.
Do której grupy zaliczał się Hunter Cross?
Obaj byli dość spokojni, ale Streicher był starszy i miał więcej doświadczenia. Swoje w życiu widział i chociaż nabawił się kilku denerwujących dolegliwości, nie mógł powiedzieć, że życie doświadczyło go specjalnie boleśnie. Miał swoje plany, miał motywację która go napędzała ale czy miał marzenia? Raczej nie, bo był świadom, że działanie dla MORII wiąże się z ciągłym ryzykiem. Nie można było powiedzieć, że żyje z dnia na dzień, lecz nauczył się nie robić dalekosiężnych planów, bo zbyt dużo było czynników które miały wpływ na działanie tej całej maszynerii.
Cross stracił rękę... Może właśnie dlatego, że Kurt nie przewidywał dla niego konkretnej, twardej ścieżki, łatwiej go będzie przekwalifikować. Biuro? Nie, młodzik się do tego po prostu nie nadawał. Może popracowałby w ten sposób dzień, tydzień, może nawet i miesiąc, a potem szlag by go trafił. A przecież w służbie MORII nie chodziło o to, by wykończyć ludzi a wyciągnąć ich potencjał i wykorzystać najlepiej jak się tylko dało.
- Gut. - powiedział krótko, uśmiechając się oszczędnie - Ale twój własny pogrzeb nie wchodzi w grę. Jak zejdziesz, to osobiście ubiorę cię w mundurek japońskiej uczennicy. - wskazał na niego palcem - A tego byś nie chciał, nawet po śmierci. - próbował zażartować łagodniejszym tonem, ale czy Hunterowi będzie do śmiechu? Cholera go wie.
Kolejne słowa sprawiły, że prychnął i pokręcił głową. Wcale nie był tak twardy czy umięśniony, by przy zderzeniu z nim ktoś łamał sobie kości. Owszem, był dobrze wyszkolony i ciężko było go zaskoczyć, lecz gdy dochodziło do starcia na krótkim dystansie, nie był bogiem wojny. Specjalizował się w czymś zupełnie innym, a szkolił na wielu płaszczyznach, bo brakowało im porządnego personelu, który by się tym zajął.
A gdyby tak...?
Błękit oczu błysnął kiedy Kurt zgasił papierosa, i błyszczał nadal gdy mężczyzna nalewał sobie wody do szklanki. To jest myśl! Hunter nie nadawał się już do czynnej służby jako zwiadowca, lecz swoje wiedział i nie wolno im było tego zmarnować.
Zanim jednak podzielił się pomysłem z brunetem, postanowił go przemyśleć na spokojnie. Przegada sprawę z Zarządcą, sprawdzi wyniki badań Crossa i zastanowi się na ile jego pomysł będzie dobry zarówno dla organizacji, jak i dla samego Huntera.
- Nie chciał na ciebie patrzeć i z tobą rozmawiać? - zaśmiał się mężczyzna, całkowicie nieadekwatnie do sytuacji - Wie süß! - dodał po chwili podchodząc bliżej i siadając na skraju łóżka - Jeśli chcesz doszukiwać się w tym wszystkim kary, to tu masz odpowiedź. Karą miało być to, że potraktował cię w ten sposób. Nie zauważyłeś tego jeszcze? Szef traktuje nas wszystkich jak swoje dzieci, synów i córki. Jest surowy, ale sprawiedliwy i troskliwy, na swój własny sposób. MORIA to zbieranina ludzi, którzy dźwigają przeróżne bagaże i wiele ze sobą wnoszą, ale i ciągnie się za nimi smród przeszłości. Garlindt to wszystko akceptuje, ale wymaga jedynie posłuszeństwa. To trochę jak z ojcem, który chociaż czasami musi spuścić wpierdol, to w głębi duszy kocha. - zamilkł na chwilę - Dobra, zły przykład. Twój urwał ci łapę... - przejechał dłonią po twarzy mamrocząc dodatkowo, że jest trochę zmęczony - Inny przykład, trochę bliższy. Jestem dla ciebie surowy, nie patyczkuję się z tobą, nie głaszczę po główce i nie liżę twoich ran. A jednak jesteś dla mnie ważny i z pewnością to czujesz, prawda? - nie oczekiwał odpowiedzi, po prostu tłumaczył podejście Zarządcy organizacji - Reinhardt często musi być bezwzględny, by to co tworzy nie runęło. Gdyby nie potraktował cię w ten sposób, to co się stało nie byłoby dla ciebie nauczką. Dlatego jeśli chcesz pokazać, że nie jesteś zerem, musisz przyjąć karę na klatę, spuścić pokornie łeb ale nie zawieszać broni. - posłał mu uśmiech i upił trochę z trzymanej w dłoni szklanki.
Znowu zapadła cisza, lecz w ich wypadku była ona zbawienna. Ani jeden, ani drugi nie należeli do wylewnych, dlatego też gdy tak sobie milczeli, ich relacja tylko się umacniała. Każdy miał czas przemyśleć słowa drugiego i ułożyć sobie wszystko w głowie tak, jak chciał.
Kurt spojrzał na kroplówkę po tym, jak Cross powiedział, że za chwilę chce wyjść. Przez chwilę patrzył na przelewający się płyn, ubywający w wolnym tempie. Pokiwał głową w milczeniu, lecz po chwili gdy przeniósł wzrok na leżącego, w jego oczach czaiła się psotna iskra.
- Jak chcesz, możesz tu zostać dłużej. - powiedział - Muszę trochę popracować przy biurku, ale przynajmniej będę miał fajny widok za każdy razem jak wejdę do sypialni. - dodał szczerząc zęby - Jeszcze fajniejszy jak zabiorę ci kołdrę.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Prychnąłem - to Ty tego nie chcesz - przeczesałem włosy, uważając jednak na kroplówkę. Była wkurwiająca, nie dość, że miałem tylko jedną rękę, to teraz miałem ją sporo ograniczoną, przez ten durny wężyk. Ech...trzeba poczekać. Nie będę tutaj teraz Kurtowi kozaczył. To nie czas na to - wyglądam w tym jak jakiś transwestyta z anime. Wszystko w tym widać! - dodałem i pokręciłem głową, jakbym sam nie mógł uwierzyć, w to, że coś takiego kiedyś założyłem. Nigdy więcej! - chcesz, to następnym razem pokażę Ci zdjęcia - dodałem jeszcze z dziwnym błyskiem w oku. Jednak naprawdę uważałem, że to coś była zabójstwem dla oczu. To była przesada ze strony mojego kochanego brata. Nigdy więcej na coś takiego się nie zgodzę! - z resztą...kto powiedział, że to ja pierwszy zejdę? - dodałem jeszcze. To prawda, że to ja częściej chodziłem w teren niż Niemiec jednak teraz to się zmieni. No i jest starszy ode mnie!
- Nawet nie wiesz ile osób marudzi po starciu z Tobą - powiedziałem lekko rozbawionym głosem. Tak. Ja też potrafiłem być rozbawiony! Nie jestem pierdolonym robotem! Wbrew temu co dużo osób o mnie myśli.
Zmarszczyłem brwi, gdy uznał, że moje słowa są słodkie. No kurwa dzięki! Ale słuchałem go uważnie.
Czy zauważyłem, że Szef taki jest? Tak...w pewnym sensie tak sobie wyobrażałem jak to jest mieć ojca. Choć tutaj pewnie nie było tak jak powinno w rodzinie, jednak sam nie miałem dobrego wzoru rodziny. Dla mnie rodzina to Russell i ja. Nikt więcej. Ojczym do kochanych nie należał, matki nie poznałem a ojciec...no cóż nie znamy się za dobrze, a już nas tyle łączy.
Uniosłem jedną brew, gdy zorientował się, że trochę nie trafił z przykładem - no ojczym też lepszy nie był - uznałem. Ten to tylko lał i nic więcej. Miłość, jeśli był do takowej zdolny pokazywał tylko mojemu bratu albo przy nim. Ja jednak zawsze wiedziałem, że tylko udawał, żeby Russa nie denerwować i nie stresować. W końcu to tylko dzięki temu rudzielcowi w ogóle żyję, chociaż kto wie, może byłoby łatwiej jakbym był w innej rodzinie? Kto wie....tym bardziej patrząc na moje dziwne zdolności jak na przykład brak odczuwania bólu. Chociaż...czy to można nazwać zdolnością?
Wzruszyłem ramionami na jego pytanie. Czy czułem, że jestem dla niego ważny? Sam nie wiem. Nie umiałem tego określić.
Spojrzałem w stronę okna. Zrobił to by mnie ukarać? Mam wrażenie, że wszystko co teraz się działo było karą. Nie był zadowolony z mojego pomysłu i teraz pokazywał jak bardzo był głupi. Ech...
Mogę zostać? Uniosłem jedną brew - spodnie też mam zrzucić? - zapytałem, gdy zażartował, że będzie miał przyjemne widoki, szczególnie gdy będę bez kołdry. No nie podejrzewałem swojego przełożonego o takie upodobania. Nie no, wiedziałem, że żartuje. Nie był tego typu facetem.
Westchnąłem - jeśli Ci to nie przeszkadza ... to zostanę - powiedziałem, zamykając oczy - i tak mi się nie spieszy nigdzie - dodałem jeszcze. Wiedziałem, że jak wrócę do pokoju to Ruru nie da mi spokoju. Zagada mnie, opierdoli z góry na dół, ale na pewno nie da spokojnie się położyć i odpocząć.
Tak trochę głupio leżeć czy spać w łóżku przełożonego, ale chyba w tej sytuacji było to zrozumiałe. Byłem naprawdę osłabiony i zmęczony. Kroplówka pomogła mi odzyskać kolory jednak nadal daleeeeko mi było do chociażby ułamka mojej dawnej sprawności i brak ręki nie miał tu nic do rzeczy.
Po chwili otworzyłem szmaragdowe oko spojrzałem na Niemca - zanim pójdziesz do pracy...dostanę buzi na dobranoc? - zadałem pytanie dość niewinnym głosikiem, tym bardziej jak na to, że moja morda nadal była martwa, jak zawsze.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Hunter podłapał wizję siebie samego w kusym wdzianku i pociągnął temat, ale tego co powiedział, Streicher nie spodziewał się nawet w najgorszych snach.
Spojrzał na niego z trwogą wypisaną na twarzy. Nie mógł uwierzyć, że Zwiadowca miał za sobą i taki epizod. Przez chwilę patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, co przy niebieskich tęczówkach i przekrwionych twardówkach sprawiało niepokojący efekt. Zapadła niezręczna cisza, przerwana dopiero gdy Kurt wzdrygnął się na wyobrażenie Crossa w spódniczce.
- Podziękuję. - powiedział tylko ze skwaszoną miną, przyglądając mu się badawczo.
No dobrze, wiedział, że Hunter pracuje również jako model, bo miał się czyn chwalić, ale Niemiec nie sądził, że bierze udział również w takich sesjach. Chciał wierzyć, że to tego całego gówna namawia go brat. Nikt o zdrowych zmysłach nie dałby się ubrać w mundurek japońskiej uczennicy. Żaden facet! Tylko Russell, ale on... cóż, z mężczyzną miał coraz mniej wspólnego.
- Ja nie zamierzam szybko zawieszać służby. - wzruszył ramionami, mówiąc o śmierci - Niech marudzą. Nie jestem tu od głaskania po głowie. Im szybciej to pojmą, tym lepiej. Sam też kiedyś marudziłeś i co? I wyszkoliłem cię na zajebistego żołnierza. Nie będę fałszywie skromny. - dodał z drapieżnym uśmiechem.
Dobrze było widzieć, że Hunter czuje się lepiej. Rozmawiał swobodniej, nawet próbował dogryzać. Streicher poczuł, jak spokój spływa na niego jak fala zimnej wody, która przynosi ukojenie w upalny dzień. Właśnie to chciał osiągnąć - równowagę. Hunter jeszcze do niedawna był w opłakanym stanie psychicznym. Może po tej rozmowie będzie mu trochę łatwiej przejść testy. Kurt wierzył w swojego podopiecznego.
Cross nie wydawał się być usatysfakcjonowany mową o Zarządcy i ewentualnych karach, ale Zastępca nie zamierzał drążyć tematu. Nie będzie tłumaczył decyzji szefa, bo skoro zapadła to była ostateczna na ten moment. Nie oznaczało to jednak, że Hun powinien złożyć karabin. Nie, powinien walczyć do końca.
Nie spodziewał się, że brunet podłapie zgryźliwy humor i gdy powiedział o spodniach, Streicher dosłownie spalił buraka. Odwrócił na bok głowę, marszcząc brwi.
W zasadzie... Hunter musiał być dobrze wyposażony. Z takim ciałem? Kurt znał jego wyniki badań i widział go nago jeszcze parę lat temu, gdy po treningu brali prysznic z innymi żołnierzami. Ale dopiero teraz zaczął zastanawiać się nad wyposażeniem Zwiadowcy. Cholera, czemu go to teraz zainteresowało?!
Odchrząknął i przeszedł w stronę okna, odwracając się do Huntera plecami. Zrobiło mu się głupio, czuł jak pali go twarz.
Nie odezwał się gdy tamten potwierdził, że zostaję. Pokiwał jedynie głową. W zasadzie było mu obojętne co zdecyduje tamten, potrzebował po prostu czasu żeby ochłonąć.
I gdy było już okej, Hunter musiał dowalić do pieca. Szatyn ugryzł się we wnętrze policzka. Jednocześnie pomyślał sobie, że nie powinien pozwalać podwładnemu na taką swobodę w rozmowie, nawet mimo tego, że byli sami. Zakrawało to o brak szacunku i pewnie gdyby Niemiec był mniej tolerancyjny, walnąłby teraz wykład.
Zamiast pogadanki zrobił jednak coś innego. Podszedł do mężczyzny z kamienną twarzą (bardzo się starał ją utrzymać, a że miał już doświadczenie, było mu łatwiej) i powoli wszedł na łóżko na czworaka, patrząc tamtemu prosto w oczy. Zatrzymał się dopiero gdy prawie zetknęli się nosami. Przez chwilę Kurt trwał tak w bezruchu po czym uśmiechnął się złośliwie.
- Nie szarżuj tak, bo każe ci wpierdalać brom. Garściami. - mruknął, a następnie sięgnął ręką i zmierzwił mu te jego czarne jak smoła kudły. Wcale nie delikatnie.
- Z doświadczenia wiem, że lepsza niż buziak, jest piącha w ryj. Fantastycznie usypia. - dodał i cofnął się z łóżka, śmiejąc się cicho. Podszedł w stronę szafy, wyjął z niej czarną koszulę i założył na grzbiet, po czym zapinając guziki, skierował się ku drzwiom.
- Jak będziesz coś potrzebował, jestem obok. - powiedział otwierając drzwi - Nie próbuj grzebać mi po szafach. - wydawać by się mogło, że rzuci jakiś kąśliwy komentarz, lecz zamiast tego szatyn jedynie spojrzał na Huntera przez ramię z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Jeśli tamten nie miał nic do dodania, Streicher wyszedł i zajął miejsce przy biurku.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Zauważyłem jego reakcję - przynajmniej nie jestem jakoś owłosiony - wzruszyłem ramionami, ale jeśli przyglądał się mojej twarzy, mógł dostrzec, że jeden z kącików moich ust drgnął, jakby w ledwo zauważalnym uśmiechu - i dobrze. Sam wolałbym tego nie widzieć ani nie pamiętać. Ale czego się nie robi dla świętego spokoju - znał mojego brata na tyle, by wiedzieć jak bardzo potrafi zawracać dupę gdy czegoś chce. Całe szczęście takie przebieranki były tylko między nami a nie na jakiś sesjach. Bo wtedy to bym go chyba zamordował. A to nie byłoby trudne nawet gołymi rękami. Russell może i ćwiczył, ale do mnie było mu naprawdę daleko. W sumie było to coś nieosiągalnego dla niego bez jakiś modyfikacji.
- Ja marudziłem, że boli? - zapytałem, a w moim głosie dało się słyszeć rozbawienie. Może i marudziłem, bo nie byłem przyzwyczajony do aż tak intensywnego treningu. Nie, żeby mi to przeszkadzało, jednak nie było przyjemnym by wracać codzienne zlanym potem i po prostu zmęczonym. Ale na ból nie miałem jak marudzić. Tym bardziej...że przystąpiłem do treningów o wiele szybciej niż inni by chcieli. Jeszcze nie do końca zagoiły się moje rany po spotkaniu z zabaweczką Ruru. Przez to zostały aż tak widoczne blizny na moim ciele. Ale mi to nie przeszkadzało, a osoby, które nas zapraszały na sesje były z tego tym bardziej zadowolone. Gdzie indziej znajdą wielkigo faceta, który wygląda jak gangster, ale jednocześnie, nie odstrasza krzywą mordą? No nigdzie!
- Ja zawsze byłem zajebisty! - dodałem jeszcze z pewnością w głosie. No cóż...skromny to ja nie jestem. Kieeedyś to co innego, ale od jakiegoś czasu? Nah.
Uniosłem jedną brew, gdy Zastępca spalił buraka. What the kwak? Nie sądziłem, że on taki wstydliwy. Tym bardziej, że już nie raz widzieliśmy się całkiem bez niczego. No cóż....życie żołnierza to nie cnota i wstyd. Tutaj raczej zacieśniało się więzi i poznawało lepiej na tyle, by móc sobie nawzajem zaufać w trakcie misji. Tym bardziej patrząc na to jaką mieszanką wybuchową są osoby, które trafiają do MORII z własnej woli bądź też nie.
Patrzyłem mu w te jego błękitne ślepia, gdy się do mnie zbliżał. Nie pokazywałem po sobie jednak żadnej reakcji. Jednak zamrugałem mocno zaskoczony, gdy nagle mnie poczochrał. Wiedziałem, że przesadziłem z tym tekstem, chyba serio byłem zmęczony, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Zaśmiałem się krótko - jasne - dodałem jeszcze.
Uniosłem zaraz jednak brew, gdy powiedział, że piącha w mordę jest lepszym usypiaczem - kłóciłbym się - dodałem i podrapałem się przy rozcięciu na brwi, w okolicach rozkwitającego pięknie siniaka - po bucie nie padłem, bo piąsze tym bardziej ustoję - spojrzałem na niego z wyzywającą iskierką w oczach, jednak nie ciągnąłem tematu. Nie miałem już sił na jakieś bójki.
Przyglądałem się jak się ubiera i skinąłem głową - odepniesz mnie? - rzuciłem jeszcze na odchodne. Kroplówka się już prawie skończyła, ale raczej taka mała ilość nie robiła różnicy, a sam sobie jej nie odczepie, chyba, że po prostu wyrwę jakoś z ręki. A tego wolałbym jednak uniknąć - i nie mam zamiaru Ci w niczym grzebać - dodałem jeszcze i gdy się uwolniłem już od tej cholernej rurki odwróciłem się po prostu na bok i poprawiłem kołdrę. Byłem zmęczony i to bardzo.
Zasnąłem szybko. Było cicho, ciepło i wygodnie. Nic nie zawracało mi głowy. Kurt z reguły był cichym facetem, więc tym bardziej nie musiałem się przejmować tym, że jego gadanie mnie obudzi. Jednak Niemiec mógł się przekonać jak bardzo byłem padnięty za każdym razem jak zaglądał do sypialni. Bo jak inaczej poznać, że dobrze wyszkolony żołnierz jest naprawdę wyjebany niż po tym, że nie reaguj na każdą zmianę w jego otoczeniu? A sam na początkowych misjach mógł się przekonać, że budził mnie nawet najmniejszy szmer, który nie pasował do reszty odgłosów. A co dopiero teraz, gdy już swoje przeszedłem a mój trening przeszedł na zupełnie inny poziom?

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Przebywanie z Hunterem w jednym pomieszczeniu jak dotąd nie było problematyczne, jednak w ostatnim czasie stało się dosyć niezręczne. Nie chodziło nawet o rękę, bo Kurt zaakceptował już fakt, że Zwiadowca ją stracił i prawdopodobnie trzeba będzie długich rozmów i wsparcia, żeby nie dopuścić do tego, by Cross się załamał. Chodziło o coś innego, coś co wykształciło się między nimi mimochodem a jednak sprawiało, że patrzyli na siebie inaczej. Streicher nie potrafił nazwać tego czegoś, lecz obawiał się strony w jaką zmierzały jego myśli gdy widział chłopaka. Hunter był jego podopiecznym, żołnierzem który złożył swoje życie w ręce MORII, a więc także i jego. Chociaż był butny, ufał mu bezgranicznie bo wiedział, że ani organizacja, ani sam Zastępca nie porzuci go w godzinie próby.
A godzina próby właśnie nadeszła.
Pomógł mężczyźnie pozbyć się kroplówki lecz nie odezwał się przy tym ani słowem. Gdy było po wszystkim, po prostu przeszedł do części gabinetowej i przymykając lekko drzwi, zostawił śpiącego Huntera samemu sobie.

Czas mijał mu na uzupełnianiu dokumentów, których trochę się namnożyło. Raporty z misji, sprawozdania naukowców, notatki dotyczące eksperymentów, spis uzbrojenia oraz listy rzeczy, które powinni w najbliższym czasie zakupić... Uporał się ze wszystkim dość szybko, ale nie bez problemów. Był zmęczony - jak zawsze - dlatego wypełnianie papierów męczyło go bardziej niż powinno. Nie pomagały kolejne kawy, nie pomogły nawet trzy puszki energetyków, Kurt miał wielką ochotę opuścić głowę na biurko i uciąć sobie drzemkę. Ilekroć jednak zamykał oczy, widział sceny, których nie chciał pamiętać. Wyobraźnia podsuwała mu dźwięki związane z przeszłością. On nawet czuł smród bitew, mimo iż siedział w klimatyzowanym pokoju a na jednej z półek stał zgrabny odświeżacz powietrza.
Przetarł twarz i wyjął mapy, swoje ukochane mapy do których uciekał za każdym razem gdy coś go gryzło. Hunter nie nadawał się już do czynnej służby, lecz w tej chwili Streicher nie wymyśli mu nic innego. Należało się nad tym zastanowić, ale Niemiec jakoś nie miał do tego głowy.
Kilka razy zerkał na drzwi za którymi zostawił Crossa. Nasłuchiwał oddechu, czekał na jakieś dźwięki które kazałyby mu wstać i sprawdzić czy wszystko w porządku. Tamten nie dawał mu jednak powodów, dlatego Zastępca dalej siedział w fotelu i wodził palcem po mapie, układając w głowie scenariusze hipotetycznych walk.
Gdy nadszedł czas na leki, telefon przypomniał mu o nich cichym dźwiękiem. Krzywiąc się, połknął tabletki, modląc się by tym razem dane mu było zasnąć o normalnej porze i przetrwać noc bez jakichkolwiek snów.

Było już późno kiedy wstał i poszedł do Huntera. Substancja którą przyjął zaczynała działać i Streicher zrobił się mocno śpiący. W pierwszej chwili chciał podejść do Crossa i zwalić go z wyra, ale zatrzymał się nad brunetem, popatrzył przez chwilę na niego z góry po czym podszedł do okna i uchylił je lekko. Wyjął z kieszeni papierosy i odpalił jednego, wydmuchując dym za okno.
Odechciało mu się go budzić. Niech chłopak odpocznie skoro ma ku temu okazję, bo gdy się obudzi, rzeczywistość jaka wyjdzie mu na spotkanie walnie go pięścią w nos i zwali na łeb ciężar problemów. Niech więc jeszcze przez chwilę odpocznie, nie myśląc o tym z czym przyjdzie mu się mierzyć po utracie części samego siebie.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Padłem szybko, jednak co jakiś czas się rozbudzałem, przez emocje, które były przesyłane przez Blaszkę. Do tego bez ręki było niewygodnie, ale w końcu udało mi się jakoś usnąć. Zmęczenie i ogólny stan fizyczny robiły swoje. Dodatkowo dokuczała mi gorączka. Na szczęście nie pociłem się jak świnia, więc Kurt nie będzie miał wilgotne pościeli, jednak jeśli by przyszedł zajrzeć czy wszystko w porządku zauważyłby, że jestem rozpalony i lekko się krzywię w trakcie snu. A w przeciwieństwie do niego mnie sny nie nawiedzały w ogóle. A przynajmniej nigdy ich nie pamiętałem, a Ruru też mówił, że nigdy nie wygląda na to, żeby mi się cokolwiek śniło. Czy dobrego czy też złego.

Nie zareagowałem gdy wszedł do pokoju. Akurat trochę się uspokoiłem, choć i tak oddychałem przez usta, a nie przez nos.
Rozbudziłem się dopiero, gdy uchylił okno. Zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno, przez co schowałem się bardziej pod kołdrę, jednak zaraz rozchyliłem powieki, czując znajomy zapach jego fajek.
Podniosłem się sztywno i przeczesałem włosy kilka razy, ziewając - podzielisz się? - zapytałem po czym rozejrzałem się. No tak, byłem u niego. I patrząc na to co było za oknem to było już późno. Kurt też wyglądał na zmęczonego. W sensie....nie tak jak zawsze zmęczonego, tylko zmęczonego jak na niego. Ech...czas się zbierać.
Wstałem chwiejnie i zakaszlałem kilka razy. Jeśli się podzielił ze mną to zapaliłem papierosa, rozglądając się pół przytomnie. Gdzie on podział bluzę? A....musiała zostać w gabinecie.
- Dzięki, że mogłem się zdrzemnąć... sorry, że tak długo - powiedziałem dopalając i gasząc papierosa. Wyglądałem pewnie trochę lepiej, tylko, że miałem obity ryj, ale nie czułem się jakoś super. Tylko nie było mi aż tak słabo, pewnie dzięki kroplówce.
Poczochrałem jeszcze swoje krucze włosy - będę się zbierał....dzięki za wszystko -  powiedziałem ruszając w kierunku gabinetu, w celu odnalezienia swoich ubrań i założenia ich na siebie - mam nadzieję, że niezależnie od decyzji w związku ze mną będę mógł wpaść czasem na coś mocniejszego? - zapytałem, gdy wciągnąłem już, z wyraźnym trudem, bluzę z tym durnym nadrukiem. Widać było, że nie jest w moim stylu - czy płynnego czy stałego - dodałem jeszcze by wiedział o co dokładnie chodzi. Już raczej nie będziemy eksperymentować z jakimiś dziwactwami ale zawsze można się po prostu napić.
Było późno, więc raczej nikogo nie powinno być na korytarzach, dlatego ruszyłem do drzwi - narazie - rzuciłem jeszcze i po postu ruszyłem do swojego pokoju, jednak szczerze....nie pamiętałem czy kiedyś tak bardzo nie chciałem wracać jak dziś....chyba naprawdę potrzebowałem odpoczynku...od wszystkiego.

ZT

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Gabinet i kwatera Zastępcy Zarządcy MORII  - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Głos Huntera wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się spokojnie w jego stronę i przez chwilę obserwował, zupełnie jakby zastanawiał się, czy Cross jest godzien poczęstowania. W końcu wyciągnął rękę w jego stronę i pozwolił mu wyjąć jednego, zaoferował też ognia podsuwając zapalniczkę. On sam wydmuchiwał dym za okno, ale skoro Zwiadowca postanowił zapalić, nie było sensu bawić się w pozbywanie się dymu. Po chwili obaj siedzieli w palarni i patrzyli każdy w innym kierunku, nie bardzo wiedząc jak zagaić rozmowę.
Patrzył jak tamten wstaje, patrzył jak się chwieje ale ani myslał oferować mu pomocy. Wiedział, że tylko wkurzyłby tym Huntera, dlatego pozostał na swoim miejscu i spokojnie kurzył, nie odzywając się ani słowem. Był zmęczony, leki zaczęły działać i najchętniej po prostu walnąłby się do wyra i uderzył w kimono. Nieczęsto bywało tak, że zasypiał od razu ale dziś czuł, że w nocy uda mu się choć trochę odpocząć.
- Nie ma sprawy. - powiedział z papierosem w zębach, wzruszając ramionami. Nawet po głosie dało się poznać, że Streicher ma już na dziś dość. Niemiec nie chciał pokazywać się nikomu w takim stanie, ale Hun już widział go pijanego i naćpanego, zatem przy nim mógł sobie pozwolić na wyjątek.
- Es tut mir Leid, nie zaproponuję byś został do śniadania. - zażartował, wypuszczając dym nosem i posyłając mu złośliwy uśmieszek - Ale wpadać możesz częściej, nawet pospać. Twoje chrapanie działa uspokajająco, wiesz? Zupełnie jak mruczenie kocura. - wyszczerzył się jeszcze bardziej.
Obaj mieli na dzisiaj dość, dlatego Streicher nie zamierzał przeciągać tej chwili. Hunter ubierał bluzę a Kurt dopalał papierosa, starając się nie wgapiać w walkę z materiałem. Brak ręki z pewnością musiał być straszliwym utrudnieniem, jednak Cross całkiem nieźle sobie radził jak na kogoś, kto stracił kończynę dość niedawno.
Jeśli tamten czegoś potrzebował, Niemiec mu to dał a gdy był już gotów do wyjścia, Kurt otworzył mu drzwi i podał rękę na do widzenia, kiwając mu głową.
Gdy Hunter poszedł, zgasił fajka, rozebrał się, wziął szybki prysznic i szybko wymienił pościel na świeżą, zrzucając tę pod którą spał Zwiadowca na podłogę. Nią zajmie się jutro, prosząc personel sprzątający by zabrali brudy. Zagrzebując się w czystej pościeli, westchnął głośno. Powieki ciążyły mu straszliwie dlatego nie zamierzając rezygnować z okazji, zgasił wszystkie światła i po prostu oddał się w objęcia Morfeusza.
Mimo wymiany, miał wrażenie, że czuje na poduszce delikatny zapach Huntera. Zaskoczony tym w jaki sposób to na niego działa, zamknął oczy i zasnął, pierwszy raz od dawna nie śniąc o niczym.

ZT


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach