Prywatna Willa Crossów

Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Prywatna Willa Crossów
Pią 4 Mar - 20:39
Prywatna Willa Crossów 13393181e905d2eedd2d7a28f8958e07

Na obrzeżach Osiedla, znajdują się tereny należące do Crossów. Obejmują one nowoczesną wille, ogród oraz kawałek lasu za domem. W końcu gdzieś trzeba chować to co starszemu z braci nie wyszło, czyż nie?
Zaraz za willą znajduje się również spory basen, w którym nie tylko można spędzać wolny czas i łapać trochę brązu, ale również potrenować trochę w wodzie, gdy się tego potrzebuje.



(z czasem będą pojawiać się dalsze części opisu)

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Powrót do pokoju nie był wcale przyjemny. Nie spotkałem nikogo po drodze, jednak i dobrze. Jednak jak tylko przekroczyłem drzwi, od razu zostałem obskoczony przez Brata. Nawet Farfocel nie mógł się do mnie przepchnąć. Mari już chyba gdzieś poszła, jednak to akurat mnie jakoś mało obchodziło.
Oczywiście oberwało mi się za moją rozciętą brew oraz obitą mordę. W końcu nie powinienem się teraz wysilać. Cały Russell. Musiał mi zjebać od razu humor, akurat jak trochę mi się polepszyło. Oczywiście też oberwało mi się za to, że trochę pospałem u Kurta. No kurwa mać nie mogę z nim!
Widząc, że zabiera się za kolejny wykład na temat jakim to jestem beznadziejnym i nieodpowiedzialnym braciszkiem, po prostu poszedłem do sypialni i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. Nie miałem zamiaru go wpuszczać. Miałem dość. Chciałem się położyć i iść dalej spać. Wiem, wiem... przed chwilą spałem, ale taka utrata krwi jaka mnie dziś spotkała, naprawdę mnie wyczerpała. Nie mogłem jednak zasnąć, ale czułem że Ruru padł dość szybko. Ech....pewnie znów zarywał nocki ostatnimi czasy.
Nad ranem w końcu zrezygnowałem. Spakowałem kilka rzeczy, w szczególności te, które należały do Farfocla, wziąłem tableta i kluczyki. Napisałem (dość koślawo), że wracam do domu. Musiałem odpocząć i uznałem, że nie będę mu zawracał dupy. Dodałem jeszcze, żeby nie ważył się dzwonić po ojczyma. Jeszcze tego mi kurwa brakowało. Blaszkę zostawiłem na stole.
Przykleiłem mu notkę do czoła, by na pewno ją widział i po prostu poszedłem do garażu. Próbowałem się dodzwonić do szefa, jednak nie udało mi się. Możliwe, że nadal był na mnie zły, dlatego napisałem wiadomość do Kurta, że wracam do domu, że poinformuję lekarza oraz pójdę najpierw na kontrolę, ale żeby przekazał szefowi, że się przenoszę. Nie odkładam broni, jednak potrzebuję trochę czasu dla siebie.
Spakowałem wszystko do samochodu po czym poszedłem do lekarza by sprawdzić czy na pewno nie ma nic przeciwko. Dał mi wskazówki i powiedział, że Mari niestety wyjechałam, więc zmienił się mój lekarz prowadzący. Poinstruował również, że mam przyjeżdżać na kontrolę, choć czasem może przyjeżdżać do mnie. I dobrze. Nie podobało mu się, że chcę jechać sam, jednak jakoś udało mi się go przekonać.
W końcu mogłem ruszyć tyłek.

W domu spędziłem ostatnie dwa tygodnie. Przez pierwsze kilka dni przyzwyczajałem się do nowej sytuacji. Było to naprawdę wkurwiające i nie wiedziałem za co mam się w ogóle zabrać. Lena - nasz prywatny "Jarvis", też nie dawała mi spokoju. Przypominała o jedzeniu i innych durnych rzeczach, a nie miałem za wiele apetytu, ale coś jadłem.
Później zacząłem po biegać wraz z Farfoclem, choć trochę ćwiczyć na ile się dało.
W międzyczasie miałem przygodę z policją. Nie z mojej winy. Po prostu nowa pracownica się mnie wystraszyła i wezwała policję, a goście mieli chyba naprawdę zły humor. Nie wiem czy kuźwa pączków zabrakło czy akurat mili je kupić, gdy zostali wezwani. Wzięli moje dane i nawet zadzwonili do MORII, przepraszam...do Forvaxu, by upewnić się, że nie kręcę. W końcu to dziwne, że pracuje tam ktoś z obitą mordą. Ech....
Nie kontaktowałem się zbytnio z bratem. Z lekarzem za to często. Na szczęście przyjeżdżał też oraz ze względu na to, że mieszkałem teraz tylko z ... powiedzmy, że psem, dał mi nowe opatrunki, wodoodporne, bym nie musiał się o nie aż tak martwić. W końcu sam nie do końca dam radę zmieniać sobie albo zabezpieczać je.
Zbliżał się też termin, kiedy miałem spotkać się ze specjalistą, a rozmowa z nim miała zadecydować o mojej przyszłości w Organizacji. Miałem nadzieję, że Kurt rozmawiał z Reinem. Że nie będę całkowicie odłożony na bok. Ćwiczyłem więc więcej, starając się o tym nie myśleć....

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Prywatna Willa Crossów
Czw 17 Mar - 23:14
Wreszcie, po dość długim czasie rehabilitacji, ciągłych badań i testów, nadszedł dzień kontroli stanu zdrowia Huntera Crossa, zarówno fizycznego jak i psychicznego. Niby nic wielkiego, jego parametry były monitorowane na bieżąco dlatego też Reinhardt w nocy o północy wiedział w jakim mężczyzna jest stanie. Od utraty kończyny minęło trochę czasu, kikut zagoił się ładnie a i sam poszkodowany przyzwyczaił się do tego, że musi żyć z jedną ręką.
Garlindt swoją decyzję nie motywował niczym, po prostu tamtego dnia uznał, że młody żołnierz nie dostanie protezy i tyle. Powody zachował dla siebie, chociaż... czy faktycznie jakieś były? Zarządca MORII odbierał świat w bardzo chłodny sposób, żyjąc tym, co jest obecnie, w przyszłość wybiegając bardzo ostrożnie i z pokorą. Dlatego też przez długi czas nie poruszał kwestii ręki dla Huntera. Parę razy był u niego Kurt, udowadniając, że Cross naprawdę dobrze sobie radzi. Zaraz po wypadku pojawił się w gabinecie Reinhardta z obitą twarzą, co według Niemca samo w sobie miało być dowodem woli walki. Garlindt nie potrzebował jednak żadnych dowodów, wiedział bowiem, że czas pokaże co się dalej z Hunterem stanie.
Gdy więc nadeszła data kontroli, Zarządca przygotował się do niej odpowiednio, przyjmując postać niewysokiej, młodziutkiej pani doktor o białych jak śnieg włosach sięgających do ramion z kilkoma dłuższymi kosmykami puszczonymi swobodnie, w kolorze fioletu. Niepozorna, trochę roztrzepana ale z plakietką obwieszczającą wszem i wobec, że jest psychiatrą na usługach FORVAX. Reinhardt od czasu do czasu używał tej formy, sprawdzając osobiście stan żołnierzy przez co postać pani doktor była dość znana. Do tego stopnia, że raz nawet Kurt próbował zaprosić go... ją na kawę. Romantyk od siedmiu boleści.
Pod postacią pani doktor Ksenii Petrovy, z pochodzenia Brytyjki lecz po rodzicach pochodzących ze wschodu, udał się więc na dobrze sobie znane przedmieścia. Spacerując w butach na obcasach, co chwilę pilnując by nie podwiało mu zanadto spódnicy, targał... targała wielką walizkę, w której znajdował się Bóg wie jaki sprzęt.
Marsz nie trwał długo, lecz kobieta zdążyła się zasapać i gdy stanęła przed drzwiami bardzo nowoczesnej willi, potrzebowała chwili żeby odetchnąć. W tym czasie zadzwoniła domofonem, przedstawiła się i wpuszczona do środka, ruszyła w stronę domu.
Wszystko tu było takie piękne i drogie... Rozglądając się na boki, Ksenia weszła po schodach i zapukała śmiało, nie martwiąc się tym, że przecież taka chałupa ma z pewnością jakiś dizajnerski dzwonek do drzwi.
Jeśli jej otworzył, spojrzała na niego wielkimi, jasnoszarymi oczami, rozdziawiając lekko usta.
- Aleś ty wielki... Yyy... Pan! Znaczy się... Pan! Ale PAN wielki! - zaczęła niezbyt poradnie, ściskając rączkę walizki i rumieniąc się z zakłopotania - Yyy... T-to komplement! - dodała po chwili, w obawie, że stojący przed nią mężczyzna zareaguje agresją - J-jestem Ksenia Petrova, przyszłam do pana z wizytą kontrolną... Eeemmm... Tak. Właśnie.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Prywatna Willa Crossów
Nie 20 Mar - 12:57
Wiedziałem, że czeka mnie dziś wizyta lekarza. Zostałem o tym poinformowany, w końcu muszą mieć pewność, że będę w domu czyż nie? Unikałem wychodzenia gdzieś na miasto czy nawet do sklepu. Wolałem chodzić wieczorami czy nawet nocą. Jednak zawsze mogłem iść do lasku, który mieliśmy za domem i który również należał do nas.
Tego dnia jednak musiałem wyjść z domu za dnia i to zanim doktorek przyjdzie na te swoje pogaduszki. Nie lubiłem tych kontroli, ale wiedziałem, że musze je przechodzić inaczej już całkiem mogłem zapomnieć o swojej karierze w MORII. Nadal też nie miałem żadnych informacji od Kurta czy wie coś na temat jakiejś innej posady czy też nie. Dlatego też tym bardziej musiałem poprzechodzić te badania tak, by wyszło, że jeszcze się do czegoś nadaję.

Gdy rozległo się pukanie do drzwi, nie słyszałem go, tak samo jak dzwonka. Od otwierania miałem kogoś innego i do tego wkurzającego. Brałem akurat prysznic gdy usłyszałem dobiegający z głośników głos - przyszła pani doktor - pani? Jaka znowu pani. Spojrzałem przed siebie, a następnie na lekko zaparowane lustro, w którego rogu wyświetlała się godzina - kurwa mać - warknąłem wyłączając wodę - wpuść ją do cholery, kupo złomu, ja zaraz przyjdę - warknąłem po czym usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Sam staram się jak najszybciej ogarnąć, osuszyć w miarę i założyć na siebie bokserki, dresowe spodnie i T-shirt (wolałbym "żonobijkę" jednak ani nie wypada, ani nie za bardzo się na mnie trzyma no i wygląda chujowo.
W międzyczasie żeński głos przywitał panią doktor, informując, ze zaraz przyjdę. Nazywając mnie przy okazji "paniczem" czego nienawidzę, a głupia maszyna często się zapomina.
W końcu wychodzę, z ręcznikiem na głowie, susząc jeszcze mokre włosy. Spoglądam na dziewczynę z góry i unoszę jedną brew słysząc jej tłumaczenia się - może być na ty, nie przeszkadza mi to - wzruszyłem ramionami. Jakoś mi to wisiało, a raczej na pewno byłem od niej młodszy to tym bardziej. A co do jej obaw to może nie były takie bezpodstawne? Wcześniej miałem jak się wyżyć a teraz było to trudne. I mogła się tego domyśleć patrzeć na to, że miałem świeżego siniaka na policzku i obite lekko kłykcie. No cóż. Jak ktoś sam zaczyna to nie moja wina. Na brwi widniała czerwona jeszcze blizna po starciu z Kurtem. Jebany twarde miał te buciory.
- Przepraszam, że tak nie wyjściowo, ale byłem pobiegać i straciłem poczucie czasu - powiedziałem i wskazałem kciukiem na rozwalonego w kącie, na poduszce Farfocle - tego paskudztwa nie da się zmęczyć, a lepiej by nie przeszkadzał - dodałem jeszcze i poprowadziłem ją do salonu - napije się pani czegoś? - zapytałem, gdy usiadła, dosuszając swoje czarne kłaki.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Prywatna Willa Crossów
Pią 25 Mar - 23:50
Mimo, iż dla FORVAX pracowała już ładnych parę lat, technologia której używali niektórzy pracownicy wciąż ją zadziwiała. Wpuszczona do domu i powitana przez automat, nie odezwała się ani słowem. Nie wiedziała czy ma do czynienia z automatyczną sekretarką, czymś w rodzaju nagrania czy faktycznym komputerem, czymś na zasadzie sztucznej inteligencji. Poczekała na gospodarza.
Gdy się pojawił z trudem panowała nad sobą by nie wgapiać się w jego ciało jak napalona nastolatka. Był fantastycznie zbudowany. Przede wszystkim wysoki i ogólnie duży.
Speszyła się swoim zachowaniem ale chłodne podejście Huntera Crossa sprawiło, że poczuła się pewniej. Uśmiechnęła się do niego uprzejmie i spojrzała w kierunku zwierzęcia które wskazywał. Pies, czy co to tam było, wyglądał na groźnego, dlatego postanowiła, że nie będzie go zaczepiać. Wprowadzona w głąb mieszkania rozejrzała się po wnętrzu.
Było czysto, ale nie wiedziała czy to zasługa samego Huntera czy może sprzątaczki. Wolała o to nie pytać, przecież było o wiele więcej ciekawych tematów.
Targając wielką walizkę, przeszła za nim i jeśli wskazał jej miejsce gdzie mogła usiąść, zrobiła to z westchnieniem. Poprawiła szybko jasne włosy, wygładziła fioletowe kosmyki i jeszcze raz posłała mu miły, szeroki uśmiech. A gdy się uśmiechała wyglądała naprawdę młodo.
- Poproszę wodę. - powiedziała grzecznie - Mów mi po imieniu, tak będzie swobodniej. - dodała rumieniąc się na policzkach - Naprawdę cieszę się, że mnie wpuściłeś, wiesz? Dużo o tobie słyszałam... Ponoć ostatnio jesteś dość narwany. Znam plotki, że miałeś ostatnio jakiś zatarg z policją. - jej uśmiechnięta twarz wskazywała  a to, że kobieta nie uważa tego jako coś złego - Wiesz, to niezbyt odpowiedzialne, ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że to lepsze niż leżenie do góry tyłkiem. - wzruszyła ramionami - Oczywiście w twoim wypadku takie leżenie byłoby całkiem okej, bo masz naprawdę fajny tyłek... Cholera, co ja plotę. - wybuchnęła nerwowym śmiechem - Przepraszam. Nie chciałam cię urazić.
Atmosfera zrobiła się bardzo niezręczna. Ksenia spuściła wzrok I zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Zawsze miała problem z gadulstwem, ale była przy tym naprawdę dobrym lekarzem. Tylko... Czy na tym polegała jej metoda badania czy może dziewczyna oprócz leczenia innych musiała się borykać jeszcze z jakimiś swoimi problemami?
Siedziała cicho, czekając na jakąkolwiek reakcję Huntera. Obawiała się, że mogła trochę przesadzić, dlatego postanowiła przez chwilę pomilczeć i uspokoić nerwy.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Prywatna Willa Crossów
Sob 26 Mar - 15:10
Widziałem jak próbuje się na mnie nie gapić. Ech...przecież, Szef wiedział, że nie znosiłem osób, które się tak zachowują. Ale może skoro to psycholog czy tam psychiatra - jeden chuj, czy w tym wypadku jedna pizda - to nie będzie wymyślać nie wiadomo czego. A patrząc na jej zachowanie to kto wie, może uda mi się jakoś poflirtować. W sumie trochę mi już zaczynało odpierdalać od tego siedzenia na dupie i rozmawiania tylko z Lenią. Jebany komputer....
Zerknąłem na walizkę z zaciekawieniem, jednak nie pytałem co tam takiego taszczy. Nie chciało mi się poruszać tematu, a prawdę mówiąc im szybciej przejdziemy do sedna tym szybciej się od niej uwolnię. Nie lubiłem tych kontroli. Zazwyczaj były, nudne, denerwujące albo i takie i takie na raz. Może tę uda się jakoś przeistoczyć, żeby było choć trochę ciekawiej niż zazwyczaj, skoro i tak musiałem przez to przebrnąć?
Wskazałem jej sofę. Skinąłem jej głową i upewniłem się czy chce zimną czy nie po czym przyniosłem jej szklankę z napojem, a sobie przyniosłem kawy. Raczej nie wypadało bym pił alkohol, a szkoda - ok - skomentowałem tylko tak to, że mam jej mówić po imieniu. Było mi to całkowicie obojętne, ale jak tam sobie chce.
- A miałem inny wybór? - zapytałem i usiadłem na fotelu. Sięgnąłem po kawę i upiłem trochę. Było widać, że jest jeszcze gorąca.
Zerknąłem na nią i westchnąłem lekko zirytowany - jebana kasjerka, zobaczyła wielkiego gościa w kapturze, z obitą mordą i od razu wezwała policję - powiedziałem i przeczesałem kruczoczarne, lekko wilgotne włosy, oczywiście odkładając najpierw kubek z kawą - na chuj się tam zatrudniała, w takiej dzielnicy, skoro nie umiała obsłużyć zwykłego klienta - powiedziałem i przymknąłem oczy. Nie czas na to by się teraz bulwersować na takie tematy. Pół biedy, że Rein nie był na mnie aż tak wkurwiony by nie powiedzieć, że dla niego pracuję, więc nie miałem problemów. No i i tak miałem czysta kartotekę więc nie mieli za bardzo do czego się dopierdolić. Ba. Nawet dostałem jakiś tam rabat na jakiś czas, bo właścicielowi sklepu było głupio, że tak to wyszło. Ale chuj z tym.
Pokazałem na swoją facjatę - a to, nie ja zacząłem - dodałem jeszcze. Nigdy nie ubiłem gadać, więc takie spotkania tym bardziej były mi nie w smak, bo mnie do tego zmuszały.
Uniosłem brew, oznaczoną świeżą blizną, gdy zaczęła mówić o leżeniu tyłkiem do góry. Jeśli obserwowała moją twarz dokładnie, mogła zauważyć lekkie drgnięcie kącika moich ust, jedyną oznakę rozbawienia na mojej martwej mordzie - urazić? Za komplementy? - zapytałem i sięgnąłem po kubek, prostując się - ale jest lepszy bez spodni - dodałem jakby to było zupełnie coś innego. Dziewczyna była denerwująca, ale jak na razie jej zachowanie nie przekraczało żadnej linii, więc nie miałem co się na nią gniewać. W sumie, może nawet mnie to trochę bawiło, choć jeszcze to do mnie nie chciało dotrzeć?

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Zaśmiała się nerwowo, patrząc gdzieś w bok i szukając jakiegoś przedmiotu na którym mogłaby zawiesić wzrok.
- Cóż, można powiedzieć, że nie miałeś. - potwierdziła - Gdybyś nie otworzył, zadzwoniłabym do FORVAXu i poinformowała kogo trzeba, że cię nie zastałam. I pewnie skończyłoby się to spotkaniem z kimś innym. A tak masz mnie, zapewniam, że nie jestem taka zła w te klocki! - dodała żartem. Miała ogromną nadzieję, że Hunter podłapie dowcip w postaci samokrytyki, jednak sądząc po jego martwej mordzie, faceta nie ruszały takie teksty.
Westchnęła zrezygnowana a uśmiech trochę przygasł. Odebrała swoje naczynie z wodą i przeszła we wskazane miejsce, nadal ciągnąc walizę.
Zachichotała kiedy opowiedział jej historię z kasjerką. Co miała począć, wyglądał na gangstera z tą obitą twarzą. Siniec już powoli schodził, ale Cross nadal sprawiał wrażenie takiego, co lubi spuścić komuś łomot. Patrzyła na niego z zaciekawieniem, chłonąc każde słowo które wypowiedział. Jego bojownicza postawa i to, że mówił o incydencie z policją w tak swobodny sposób naprawdę dobrze o nim świadczyło. Przynajmniej w oczach Kseni, pracownicy FORVAX.
Popijając wodę oglądała go sobie od stóp po głowę. Wyglądał zaskakująco dobrze jak na kogoś, kto stracił kończynę a skoro wcześniej biegał, oznaczało to, że nie porzucił treningów a jedynie zmienił ich formę. Pociągnęła walizkę na kolana, wcześniej odkładając szklankę na jakiś stoliczek.
Ucieszyło ją to, że odebrał jej komentarz jako komplement. Tego co powiedział zaraz potem nie spodziewała się wcale, dlatego od razu spłonęła rumieńcem i zaczęła błądzić szeroko otwartymi oczami po całym pomieszczeniu. Atmosfera zrobiła się gęsta i... czy w tym pokoju nie było aby zbyt gorąco?
- Emm... Haha, wiesz, chciałabym powiedzieć "Pokaż" ale wtedy z pewnością byś je zdjął, ja wtedy pewnie chciałabym go dotknąć, potem dotknąć jeszcze paru innych miejsc, potem wylądowalibyśmy w łóżku bo przecież nie mogłabym ci się oprzeć, uprawialibyśmy fantastyczny seks, zrobiłbyś mi dziecko bo nie zabezpieczam się w żaden sposób, wyleciałabym z pracy, zaczęłabym wymagać byś był dobrym ojcem, chodzilibyśmy po sądach i ostatecznie żadneznasniebyłobyszczęśliwemimoiżprzezchwilębyłobynamzajebiściedobrze - zaczęła mówić w bardzo szybkim tempie i coraz głośniej - KRZYCZELIBYŚMY W ŁÓŻKU ŻE CHCEMY WIĘCEJ I WIĘCEJ I WOGÓLEOBOŻETAKBIERZMNIEJESTEMTWOJAIJESTEMTWÓJ! - zamarła z krzykiem na ustach zdając sobie sprawę, że mocno przesadziła. Zamknęła sobie usta dłonią cała czerwona na twarzy i spuściła głowę, marszcząc brwi.
Jak gdyby nigdy nic, rozpięła zabezpieczenia walizki i otworzyła ją, zdradzając wreszcie co przyniosła. Wewnątrz miała bardzo nowoczesny komputer ze skanerem linii papilarnych i gałki ocznej oraz wieloma kabelkami, które można było podpiąć do pacjenta by sprawdzić jego stan. Zabrała się za uruchamianie sprzętu, modląc się żeby Hunter nie pociągnął tematu swojego fantastycznego tyłka.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
- Tak myślałem - odpowiedziałem jak zawsze bez emocji. Szczerze? To nie musiała odpowiadać. W sumie było to pytanie retoryczne, ale jeśli była psychiatrą to wolałem nie wdawać się z nią w jakieś większe dyskusje. Jeśli chciała mnie wystraszyć, to jej to nie wyszło. Tym bardziej, że naprawdę zależało mi, żeby nie wylecieć z roboty. Kurt na pewno coś dla mnie znajdzie. Choć szczerze najchętniej bym wrócił do normalnej pracy Zwiadowcy.... choć  nawet nie wiem czy nadal mogę się za takowego uznawać.
Chciałem już rzucić, że na to trzeba sobie zasłużyć, gdy nagle doktorka się rozkręciła. Szczerze? Przestałem się przy niej czuć komfortowo. A kobieta się rozkręcała, co tym bardziej zniechęcało mnie do dalszych flirtów. Nie, nie wymiękałem i nie tchórzyłem, ale...takie coś w ogóle mnie nie pociągało! Tym bardziej, że miała dość....ciekawe plany, które zdecydowanie mi się nie podobały.
Przeczesałem włosy - ciekawe plany, zły adres - powiedziałem pokrótce. Upiłem znów kawy - nie wiem jakbyś musiała mnie naćpać, żebym zrobił Ci bachora - dodałem jeszcze i odłożyłem kubek. Rozwaliłem się na fotelu - i nie krzyczę w łóżku - wzruszyłem ramionami. Czy na pewno to ja tutaj potrzebowałem spotkania z psychiatrą? Ech...miałem nadzieję, że nie wypali nic więcej takiego. Mimo wszystko chyba wypytam o nią Kurta. Powinien coś wiedzieć. Nie chciałem robić a jakiegoś donosiciela ani nic, mimo wszystko dziewczyna była dość...dziwna.
Przyglądałem się spokojnie co tam za ustrojstwo wyciąga. W końcu przejdziemy z pitu pitu do konkretów? Mam nadzieję. Bo chyba flirtowanie odwróciło się przeciwko mnie. Ech...jak zawsze.
Nim jednak zrobiła cokolwiek odezwała się moja elektroniczna niańka -Paniczu, musisz wziąć leki - warknąłem niezadowolony - mówiłem Ci jebana kupo złomu, że już ich nie biorę - spojrzałem w stronę jednej z kamer, rozmieszczonych po pomieszczeniu - ale...- żadnego ale! Zamknij się i nie przeszkadzaj chyba, że będzie się działo coś ważnego - tak pa....szefie. - burknęła maszyna i nareszcie się zamknęła. Sam westchnąłem ciężko i rozczochrałem jeszcze wilgotne włosy. Byłem zirytowany i było to widać. Złość, gniew, agresja. To jedyne emocje, które łatwo dało się z mojej twarzy wyczytać. Choć dużo osób myślało, że cały czas jestem wkurwiony. W sumie...tak było łatwiej, bo nikt mnie nie zaczepiał.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Hunter był zaskakująco spokojny i nie dał się wyprowadzić z równowagi głupim zachowaniem Kseni. Kobieta, chociaż zachowywała się karygodne, odnotowała w pamięci fakt, że Cross nie dał się sprowokować. Nie chciała przyznawać się, że przeszedł test, bo wszelkie wnioski z badania będzie mogła przedstawić mu dopiero po dłuższej obserwacji. Zaczęła znajomość dość niefortunnie, ale nie miała względem mężczyzny żadnych niecnych planów, dlatego zarówno ona jak i on mogli się czuć bezpiecznie.
Czerwona na twarzy jak burak pokiwała jedynie głową na jego słowa o bachorze i krzyczeniu w łóżku. Nie zamierzała drążyć tematu, dlatego zabrała się za rozkładanie sprzętu.
Nie trwało to długo, odpalenie programu wymagało podania hasła, zeskanowania linii papilarnych, gałki ocznej i próbki głosu. Ksenia wpadła w chwilowy trans wykonując te wszystkie czynności że skupieniem na twarzy. Popijała wodę z przyniesionej jej szklanki, nawet nie patrząc na Huntera.
Z zamyślenia wyrwała ją dopiero wymiana zdań między gospodarzem domu a komputerem który nim zarządzał. Spojrzała zainteresowana na swojego pacjenta i wysłuchała rozmowy, przekrzywiając lekko głowę. Gdy skończyli, odczekała chwilę i uśmiechnęła się lekko ale uprzejmie.
- Hmm... Od jak dawna nie bierzesz leków, Hunter? - zapytała grzecznie - I jaki jest tego powód? Działają nie tak, jak należy?
W końcu musiała przejść do meritum, dlatego gdy udało jej się odpalić wszystkie potrzebne programy, usiadła wygodniej na swoim miejscu i poprawiła laptop na kolanach.
- Jestem tu w jednym celu, który jest ci znany. Mam zbadać twój stan psychiczny. Wiesz więc na pewno, że muszę zadać ci parę pytań i zapisać obserwacje. - powiedziała spokojnie - Część pytań może być irytujaca, chcę jednak, żebyś wiedział, że nie zadam je po to by cię zdenerować a jedynie dlatego, że tak trzeba. - dodała posyłając mu uśmiech - Mam wszystkie twoje dane, zatem nie muszę cię pytać o ich potwierdzenie, bo są na bieżąco aktualizowane w oparciu o czip. - spojrzała w komputer i przeklikała coś parę razy - Chciałabym jednak zacząć od pytania o twoje samopoczucie. Jak się czujesz, Hunter? Tylko błagam, nie jednym słowem, bo będę zmuszona drążyć a tego nikt nie lubi. - ostatnie zdanie wypowiedziała z jękiem, dając sygnał, że naprawdę wolałaby przeprowadzić normalną rozmowę, bez zmuszania pacjenta do udzielania odpowiedzi na podręcznikowe pytania.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Westchnąłem w duchu, gdy odpuściła temat. Czy to naprawdę była ta sama laska, na którą leciał Kurt? A raczej chciał ją poderwać? Takie przynajmniej krążą plotki, na temat pewnej psychiatry o rosyjskim albo brzmiącym rosyjsko nazwisku. Ale przecież mogę się mylić, w końcu nie mam pamięci do takich głupot jak nazwiska z plotek.
Przyglądałem się jak wyciąga sprzęt. W sumie nie miałem za wiele do roboty. Nie mogłem sobie przecież pójść ani nic. Choć na moment wstałem i przyniosłem karafkę z wodą, żeby w razie czego mogła sobie dolać. Jak nie wypije to się potem i tak się nie zmarnuje. Dodatkowo przyniosłem sobie też szklankę, bo kawa powoli się kończyła. A po bieganiu zawsze chciało mi się pić, choć nie zawsze wody....
Westchnąłem - od dwóch dni - odpowiedziałem, wiedząc, że nie ma co się wymigiwać - nie potrzebuję ich już. Brałem specjalne leki, bo mój organizm trochę szalał przez utratę ręki i sporą utratę krwi. Przez to, że nie odczuwam bólu, nie do końca mogłem kontrolować swój stan, więc przypisano mi jakiś eksperymentalny lek, który pomógł mi się ustabilizować. Wcześniej rana nawet nie chciała się goić - pomasowałem lekko miejsce, z którego do niedawna wyrastało jeszcze silne, poznaczone bliznami ramię - dwa dni temu byłem na kontroli i powiedział, że skoro już wszystko się zagoiło, możemy odłożyć leki i jak na razie obserwować czy wszystko będzie dobrze - wzruszyłem ramionami.
Miałem swój przydomek, jednak tak naprawdę to, że tak się szybko goiłem oraz brak odczuwania bólu nie do końca były zbawieniem. Jednak mało kto o tym wiedział, czy zdawał sobie z tego w ogóle sprawę.
No w końcu przechodzimy do konkretów. Najbardziej wyczekiwany moment, bo zbliżał do końca spotkania, ale również najbardziej znienawidzony. Bo...musiałem gadać i słuchając jej słów...musiałem gadać dużo....
- Średnio na jeża - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Zrobiłem to specjalnie. Miałem tego nie zrobić JEDNYM słowem, a tych słów było już jednak kilka. Nim jednak zdążyła zdążyła się odezwać, zacząłem odpowiadać dalej. Tak jak mówiła - nikt nie lubił drążenia w takie tematy, ale też doskonale zdawałem sobie sprawę, że jeśli będzie musiała dopytywać, to tylko będzie tutaj dłużej siedzieć, a tego pewnie żadne z nas nie chciało.
- Niby przyzwyczajam się do nowej sytuacji, jednak chodzę cały czas poirytowany - zacząłem spokojnie, bawiąc się resztką kawy w kubku - nie mogę robić większości rzeczy, które robiłem do tej pory, więc trudno jest mi znaleźć jakieś zajęcie, gdy siedzę w domu. Tym bardziej, że nie lubię siedzieć bezczynnie, a ile można biegać po lesie - zerknąłem na Farfocla, który zaczął cicho krakać przez sen. Brzmiał całkowicie jak zupełnie normalny kruk - do tego nie potrafię znaleźć sposobu, żeby się wyżyć - przyznałem, nie odrywając wzroku od zawartości kubka - gdy spotykam się ze Streicherem, jest na chwilę spokój ale potem i tak znów robię się...nerwowy i łatwo mnie sprowokować - przyznałem i dopiłem do końca kawę i odstawiłem naczynie na stolik - poza tym próbuję wrócić do poprzedniej formy, ale raczej zajmie mi to jeszcze trochę - raczej nie musiałem dodawać, że nie chodziło przecież o brak ręki. Jednak moja kondycja również pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Nie umiałem się wygramolić z tego dołka i raczej było to widać....choć może tylko ja i Russell umiemy to zauważyć? Z resztą mało ważne - siedzenie na dupie, trochę jednak dobija - przyznałem, jakby sam do siebie. Byłem stworzony do działa, do akcji, do tego by czuć płynącą w żyłach adrenalinę, a teraz jedyne z czym mogę "powalczyć" to jacyś pseudo rabusie ze swoimi scyzorykami. Zero zabawy....

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Prywatna Willa Crossów
Wto 26 Kwi - 18:51
Gdy wreszcie przeszli do czegoś, co można było nazwać badaniem, dziewczyna poczuła się pewniej. Słuchała Huntera z uwagą, kiwając co chwilę głową, od czasu do czasu posyłając mu zachęcający uśmiech. Była tu w jednym celu i chociaż swoje wiedziała, nie mogła zdradzić Crossowi co będzie z nim dalej. Był bez wątpienia dobrym żołnierzem a wstawiennictwo Streichera dodatkowo podziałało na decyzję, co będzie z nim dalej. Co prawda MORIA nie miała dla narwańca dobrych wieści, lecz w obecnej sytuacji kiedy prawie pewne było to, że Hun zostanie wydalony z organizacji, każda inna wieść byłaby dobra, prawda?
Ksenia patrzyła na pacjenta uważnie, rejestrując jego słowa i zapamiętując najlepiej jak umiała, by później móc stworzyć kompletny raport. Hunter wydawał się być pogodzony ze stratą ręki i chociaż początkowo prognozy na odzyskanie stabilnego zdrowia psychicznego były średnie, dziś było już widać, że mężczyzna radzi sobie dobrze i nie popadł w depresję. Chociaż... czy na pewno tak było?
- Cieszę się, że decyzja ta była poparta diagnozą lekarza. - skwitowała posyłając mu przyjazny uśmiech. Przygotowana była na strzelenie mu pogadanki gdyby odpowiedział inaczej. Słynął z niepokornego charakterku i chociaż wiedziała o jego wizytach kontrolnych, to gdyby powiedział jej że odstawił leki "bo tak", z pewnością zmyłaby mu głowę. Jakkolwiek by to nie brzmiało.
Jego krótka odpowiedź wywołała na jej twarzy wyraz "Serio...?". Kobieta westchnęła i już chciała drążyć temat, lecz on zdecydował się udzielić jej więcej informacji. Na jego wylewność zareagowała cichym podziękowaniem i skupiła się na nim, sczytując z mowy jego ciała wszystko to, o czym Hunter nie chciał lub nie potrafił powiedzieć.
Uśmiechnęła się na wzmiankę o Streicherze. O tak, wiedziała o ich spotkaniach, Zastępca łaził po placówce z pięknymi pamiątkami po ich zabawach. Chociaż nikt przy zdrowych zmysłach nie pochwalałby mordobicia jako metody terapii, Kurt obrał taką taktykę i trzeba było mu przyznać, że działała. Wyglądało na to, że zna Huntera naprawdę dobrze.
- No właśnie, a pan Streicher? Kim dla ciebie jest? - zapytała na pozór niewinnie, co było oczywiście częścią jej badania - Co was łączy? Czy to nie przez wzgląd na niego chcesz utrzymać formę? Czy cię do tego zmusza? - dopytywała - A może czujesz z jego strony presję? Albo chcesz mu zaimponować? Nie znam go osobiście, ale wiele o nim słyszałam i wiem, że potrafi być nieustępliwy. Czy jakikolwiek sposób naciskał na ciebie lub obiecywał ci coś w zamian za pokorne poddawanie się leczeniu? Wybacz, że pytam, po prostu wiem, że przed wypadkiem byłeś dość... niepokorny. A coś się zmieniło.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
- Nie lubię brać leków, ale od dawna biorę je jeśli muszę - odpowiedziałem spokojnie - w końcu nie do końca jestem w stanie określić czy na pewno wszystko jest w porządku - wzruszyłem ramionami. Taka była prawda. No cóż. Nauczyłem się już, że lepiej nie zostawiać ran samych sobie, bo potem dzieją się mało przyjemne rzeczy. Do tego Russell gdy tylko zorientował się, że nie odczuwam bólu, naprawdę dbał o to, żebym nie zaniedbywał takich spraw. Trochę weszło mi to po prostu w rutynę i tyle. Akurat ze swoim zdrowiem to tak średnio mogłem sobie pozwolić na cokolwiek. Z resztą i tak było w chuj lepiej niż kiedyś. Za dzieciaka, chorowałem co chwila. Tu przeziębienie, tu grypa tu jeszcze jakiś inne cholerstwo, dopiero jak zacząłem na poważnie trenować, to jakoś z tego wyszedłem, jednak nigdy nie pozbyłem się problemu związanego z brakiem odczuwania bólu.
No i znów zalała mnie potokiem pytań. Podniosłem dłoń w geście, by trochę przystopowała i westchnąłem ciężko. Podniosłem na nią jednak wzrok, gdy wspomniała, że nie zna Kurta osobiście - a to Ci ciekawe - powiedziałem, a jeden kącik moich ust, lekko się uniósł - czyli to nie Ciebie, próbował zaprosić na kawę? Dość nieporadnie? - uniosłem jedną brew. No cóż. Może i żołnierze mieli się wykazywać dyscypliną, ale plotki rozchodziły się u nas naprawdę szybko. Tym bardziej jeśli chodziło o Dowódcę. W końcu zostawiał on mało luk by o nim rozmawiać, dlatego jeśli tylko pojawiały się jakieś możliwości to ploteczki były głośniejsze niż u przekupek na targu.
Musiałem jednak odpowiedzieć na ten potok słów. Dlaczego trafiła mi się doktorka, która tyle napierdalała na mordzie?
- Jest moim mentorem i trenerem - powiedziałem spokojnie - ale...chyba mogę go nazwać przyjacielem, choć nie chcę byś to uznała ze spoufalanie się - spojrzałem jej w oczy. Kurt był moim jedynym przyjacielem w tym momencie, jednak wiedziałem, że zawiązywanie jakiś większych przyjaźni w tym zawodzie nie jest do końca dobre. Jednak jak inaczej miałbym go nazwać jeśli chodzi o nasze prywatne relacje?
Co do treningów - uświadomił mi, że zachowywałem się jak jęcząca pizda - powiedziałem, powtarzając jego słowa. Ale czy dla niego trenowałem? Raczej nie. Raczej po to by mi już całkiem nie odpierdoliło - ale czy mam wybór niż poddanie się leczeniu? Chyba, że od razu jebnę sobie w łeb - powiedziałem wprost. W końcu brak podjęcia leczenia równał się ze śmiercią, która nie byłaby przyjemna dla nikogo. Nawet jeśli nie czułbym bólu to na pewno w inny sposób bym mógł cierpieć, a jakoś mi się od tego nie spieszyło.
Prychnąłem - coś się zmieniło? - spojrzałem na nią lekko znudzonym wzrokiem - mam inny wybór niż leczenie czy trenowanie? Jakoś jeszcze nie znalazłem sobie zajęcia, w którym nie przeszkadzałby brak ręki, a siedzenie na dupie wcale mi się nie podobało - wyjaśniłem jej po krótce - jednak czemu myślisz, że coś się zmieniło? - zapytałem jeszcze. Czemu tylko ona miałaby zadawać pytania? Raczej też miałem do tego prawo i miałem zamiar z niego skorzystać! Poza tym...nie chciałem przyznawać, że Kurt obiecał, że znajdzie dla mnie jakąś robotę. To nie była jej sprawa. A też nie miałem zamiaru spowiadać się ze wszystkiego, co mi siedziało w głowie. Nie jej zakichana sprawa.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Ksenia pokiwała głową w zadowoleniu. Wiedziała o tym, że Hunter nie odczuwa bólu, dlatego gdy powiedział o rezygnacji z leków, początkowo była zaniepokojona. Skoro jednak Cross odstawił medykamenty pod okiem lekarza, wszystko było w porządku.
Rozmowa z nim nie należała do łatwiejszych, bo mimo iż grzecznie odpowiadał na pytania, kobieta czuła że gdyby miał wybór, wcale by z nią teraz nie rozmawiał. Mus to mus, chociaż gdyby ktoś zapytał ją o zdanie, wolała pacjentów, którzy sami zgłaszali się po pomóc a nie tych z nadania. Cóż, każdy był wyzwaniem, dlatego Huntera traktowała grzecznie i dokładnie tak, jakby traktowała każdego innego.
Zamrugała kilkukrotnie. W głowie pojawił się niebezpieczny sygnał, czerwona lampka oznaczająca, że zrobiła błąd. Przez chwilę patrzyła na Huntera po czym zaśmiała się nerwowo, machając ręką.
- Tak, ale oprócz tego nie rozmawialiśmy nigdy zbyt długo. Właśnie dlatego mu odmówiłam. - powiedziała na zaczepkę. Hunter wiedział naprawdę dużo... Mogło to działać na korzyść, albo być kulą u nogi. Ksenia postanowiła być ostrożniejsza.
Zeszli na temat Streichera i gdy Cross zaczął odpowiadać na pytania, kobieta uśmiechnęła się łagodne. Miło słuchało się o tym, że Zwiadowca ma jakiś wzór do naśladowania, nawet jeśli ten wzór miał swoje wady. Każdy powinien mieć w życiu jakiś autorytet, a jeśli dodatkowo ten autorytet jest wsparciem... Świetna sprawa.
Kurt, chociaż starał się nie dac tego po sobie poznać, bardzo zabiegał o pozostawienie Huntera w szeregach. Swoje prośby motywował pracą jaką tamten wykonał, zdobytą wiedzą i umiejętnościami, które bez wątpienia były na najwyższym poziomie.
Gdy powiedział o strzeleniu sobie w łeb, Ksenia otworzyła szerzej oczy a jej usta ustawiły się w podkówkę. Komputer działał na najwyższych obrotach rejestrując ich rozmowę w dyskretny sposób, ale ona nadal pozostawała empatyczną osobą, niezależnie czy była to część badania czy nie.
- Hunter, nie mów tak, proszę. - powiedziała cicho, łagodnie - Zbyt wiele znaczysz dla wielu osób, by brać pod uwagę samobójstwo. Twoją siłą jest upór i chęć do walki o swoje, nie zawieszaj więc broni. - powiedziała - Wbrew pozorom masz wybór, możesz odmówić leczenia ale czy zaprzestanie walki o swoją przyszłość będzie w twoim stylu? Nie sądzę.
Mężczyzna, chociaż był dość skryty i bardzo oszczędny w okazywaniu emocji, cierpiał i dało się to wyczuć w jego słowach. Ksenia otrzymała dziś dużo informacji i w zasadzie na tym mogła poprzestać, lecz zawodowa ciekawość pchała ją dalej.
Uśmiechnęła się delikatnie gdy zaczepił o zmianę. Nie tylko ona ją widziała, pierwszym który to zauważył był Kurt.
- Słyszałam o tobie wiele, głównie o tym, że jakiś czas temu byłeś niepokornym, rwącym się do bitki podlotkiem, który wyżej... defekował niż miał tyłek. - wzruszyła ramionami przepraszająco - Ostatnie raporty jednak opisują cię inaczej, jako osobę zdeterminowaną, upartą ale i stabilną, godną zaufania, szlachetną. - dodała - Być może zabrzmi to śmiesznie, ale wygląda na to, że po prostu dorosłeś, dojrzałeś. Zmieniło się myślenie, pojawiły się jasno wyklarowane wartości. To dobrze o tobie świadczy, Hunter, czyni z ciebie cennego człowieka. - posłała mu uśmiech - W zasadzie mam już wszystko co chciałam wiedzieć. Czy jest coś o co chciałbyś zapytać? O czymś porozmawiać?

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Przytaknąłem jej tylko głową. Skoro tylko rozmawiali to mogła go nie poznać za bardzo. W końcu można kogoś nie znac, czyli w ogóle się z nim nie widzieć, nie rozmawiać, a można kogoś nie znać, że po prostu za mało z nim spędzić czasu, żeby tak stwierdzić. Dlatego to tłumaczenie wydawało mi się całkowicie logiczne i w pełni wystarczyło bym nie pytał dalej. W końcu to nie ja tutaj byłem od zadawania pytań, tylko ona. No i sam nie lubiłem mówić, więc tym bardziej dobrze, że wybrnęła z tego w taki a nie inny sposób.
Zamrugałem zaskoczony, gdy zaczęła mnie zapewniać dla jak wieu osób mam znaczenie i jak nie powinienem myśleć o samobójstwie. Zanim skończyła jednak mówić, westchnąłem i pokręciłem głową - nie to miałem namyśli - powiedziałem i podrapałem się po karku, zastanawiając się, jakby jej to wyjaśnić tak by zrozumiała. Nie, żebym uważał ją za debila, bo tak nie było, jednak....jak wyjaśnić komuś coś czego nigdy nie doświadczył i pewnie nigdy też nie doświadczy? - Jak wiesz, nie czuję bólu, żadnego. Ukłuję się igłą czy ktoś mi wbije nóż w plecy, uderzę małym palcem o nogę stołu, nic - zacząłem ostrożnie, nadal zastanawiając się jak ją naprowadzić - gdy coś się dzieje, czuję coś...jakby dyskomfort... - spojrzałem na nią niepewnie. Jak do cholery nazwać to uczucie! - To nie tak, że nie czuję nic. Wiem, że coś jest nie tak w danym miejscu. Organizm tak jakby...próbuje dać znać, że coś jest niewłaściwe. Wybacz, ale nie umiem porównać tego do niczego, żeby jakoś Ci to zobrazować - pokręciłem głową - mniejsza... mogę to uczucie zignorować. Dlatego, mimo na przykład postrzelenia, o ile nie uszkodzi mi to czegoś co mnie zatrzyma, po prostu idę, jakby nic się nie stało. W trakcie akcji mogę nawet nie zauważyć, że coś jest nie tak, dlatego po powrocie zawsze jestem kontrolowany nie tylko przez lekarzy i to dokładnie ale również przez brata. Mogłoby się wydawać, że moja rehabilitacja też zazwyczaj jest tak samo długa jak innych, jednak przez to, że się regeneruję zazwyczaj szybciej, to można powiedzieć, że przetrzymują mnie tylko dla pewności. Bo nie zawsze powiem czy jest coś nie tak - no i znów zmusiła mnie do gadania....cholera jedna - jeśli nie podejmę się leczenia, to równie dobrze mogę sobie strzelić w łeb. Bo po prostu ciało krok po kroku przestanie działać. Trochę jak przy starzeniu się, ale o wiele szybciej. Na przykład....idziesz i niedoleczony postrzał w nogę sprawia, że noga w połowie kroku się ugina i już nie ruszy. Po tym następna część ciała - wzruszyłem ramionami. Miałem nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi - poza tym....skoro jak na razie mam taką możliwość...to muszę korzystać z opieki, jakiej nie dostanę nigdzie indziej. Tym bardziej, że tym razem nie zadrapałem sobie po prostu kolanka.
Aż się kurwa będę musiał napić gdy już sobie pójdzie. Jak na razie tylko dopiłem swoją kawę. Ech...mogłem wziąć większy kubek, ale jakoś uznałem, że chyba nie wypada. Czasem jednak trzeba było się zachować jak człowiek.
Słuchałem uważnie co takiego się we mnie zmieniło. Jednak tego co powiedziała, jak wyglądała moja zmiana w życiu się nie spodziewałem!

Hunters emotions allert!


Prychnąłem rozbawiony i zachichotałem, gdy powiedziała, że jestem...szlachetny! - Szlachetny... kto pisze takie brednie? - zapytałem wprost. Pierwszy raz mogła zobaczyć na mojej twarzy jakieś emocje, niż tylko znudzenie czy gniew. Chociaż tych jeszcze jej nie pokazywałem, bo też nie miałem ku temu powodów. Ale cóż. Miała dowód jak na dłoni, że jednak miałem jakieś emocje, ale po prostu nie do końca umiałem, albo też nie chciałem ich okazywać. Już nie komentowałem tego, że jestem cennym człowiekiem. Jestem po prostu żołnierzem, który wykonuje rozkazy. Z tym plusem, a jednocześnie minusem, że nie robię tego ślepo i umiem sam ruszyć głową.
Zamyśliłem się, spoglądając na Farfocla, który obecnie leżał kołami do góry i miał wywalony długi jęzor na zewnątrz. Przebierał co jakiś czas łapami i coś tam powarkiwał, coś tam krakał i syczał - domyślam się, że na dzisiejszym spotkaniu się nie zakończy? - zapytałem, choć nie było w moim głosie ani nadziei ani znudzenia. Chciałem tylko wiedzieć co mnie dalej czeka. Nie wiem....może świadomość, że będę miał dalej spotkania uspokoiłaby mnie, dając nadzieję, że jeszcze mnie nie wyjebią? Kto to może wiedzieć.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Lekarka nie chciała wytłumaczenia czym jest nieodczuwanie bólu, a jednak je dostała. Mimo iż znała kondycję fizyczną Huntera bo przeczytała jego akta, wysłuchała każdego jego słowa i kiwała głową, przyswajając informacje. Wszystko to nie było potrzebne, a jednak dawało świadectwo, że Cross nie jest wbrew temu co przeczytała osobą aspołeczną i przesadnie zamkniętą w sobie. Prowadził rozmowę całkiem chętnie, co było naprawdę dobrym sygnałem. Kobieta nie chciała mu przerywać, bo z jego wykładu dowiadywała się więcej niż on zapewne by chciał. Już samo wyjaśnianie tego, że on nie czuje bólu było po prostu... miłe. Dzielił się z nią częścią siebie.
Gdy skończył uśmiechnęła się do niego promiennie i podziękowała, nie wdając się w szczegóły.
- W sumie jeśli po każdej misji dajesz się obejrzeć bo zdajesz sobie sprawę z tego, że z powodu braku odczuwania bólu coś i tak może być nie tak, to dobrze. Może zabrzmi to tak, jakbym pracowała w reklamie, ale jesteśmy dla was, żołnierzy, właśnie po to by pomagać. - wyszczerzyła ząbki w uśmiechu - Wystarczy słowo! - uniosła palec aby podkreślić to co powiedziała.
Komputer posłusznie nagrywał ich rozmowę, lecz mimo to lekarka co jakiś czas zerkała na ekran i kilkoma kliknięciami dokonywała poprawek w zapisie, usuwając zbędne informacje. Hunter powiedział jej już wystarczająco, ale chciała jeszcze zadać parę pytań, dlatego jeszcze nie zebrała sprzętu i nie zaczęła się zbierać. Miło jej się tu siedziało mimo tego, iż wiedziała, że Hunter wolałby towarzystwo kogoś innego, albo zostać samym. Musiał dużo odpoczywać jeśli chciał wrócić do sprawności.
Kiedy zachichotał, otworzyła szerzej oczy i poszła w jego ślady, z tym że jej chichot był trochę bardziej nerwowy. Nie spodziewała się takiego przejawu emocji, zwłaszcza, że według akt twarz Huntera zawsze pozostawała martwa. Nie świadczyło to o tym, że był wyzuty z uczuć, ale o tym, że inaczej je okazywał.
- Może ktoś, kto chciałby cię takim widzieć? - zaczepiła ostrożnie, z uprzejmością - Albo ktoś, kto cię nie zna tak dobrze, jakby chciał. Nie wiem. Nie ja w każdym razie. - uniosła dłonie w geście poddania.
Atmosfera zrobiła się swobodniejsza, dlatego kobieta poklikała coś w komputerze i zamknęła go, dając sygnał, że dalsza część rozmowy będzie miała luźniejszy charakter i pozostanie niezapisana przez system. Uśmiechnęła się do niego promiennie a gdy zadał pytanie, nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę patrzyła na niego dużymi, ładnymi oczami.
- Wiesz... To wszystko zależy od ciebie. - powiedziała szczerze - Nie mogę ci niczego narzucić, naprawdę. Jeśli chcesz abyśmy spotkali się ponownie, oczywiście na takiej płaszczyźnie, to będzie mi bardzo miło. I będzie to dobrze odebrane przez szefostwo, bo zaświadczy o tym, że się nie poddałeś. Dzisiejszą sesję uważam za udaną, dowiedziałam się o tobie naprawdę dużo, Hunter, i cieszę się, że dobrze się trzymasz. Obawiałam się, że będzie nam ciężej. Jestem dobrej myśli! - puściła mu oczko - Dam ci już dziś spokój, z pewnością chciałbyś odpocząć od przesłuchania. Na koniec zapytam tylko... Ale to tak od siebie... Hunter? Czy czujesz się częścią MORII? Czy nasza organizacja spełnia twoje oczekiwania i chciałbyś dalej zasilać jej szeregi?

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Tylko mój kącik ust lekko drgnął. Fakt zabrzmiała jak z jakiejś reklamy. Ale nie było to teraz jakoś specjalnie ważne. Wiedziałem doskonale, że od tego są i nie każdy to też jakoś doceniał. Byli tacy co zbywali lekarzy, byli tacy co ich obrażali i wyśmiewali. Ale zawsze potem dostawali albo po łbie albo po mordzie. Nie koniecznie ode mnie, ale zawsze trafił się jakiś obrońca, który im spuszczał manko. Często było to właśnie Kurt, który starał się, żeby jego żołnierze szanowali tych, od których zależy to jak długo pociągną na tym świecie, niezależnie od tego czy będą chodzić na misję czy też nie. Wiadomo, nie poradzą sobie jak ktoś zdechnie ale utrzymają do tego czasu każdego przy zdrowiu. Najlepiej jak tylko mogą. Cóż...ludzie wcale nie są święci.
Pokręciłem głową - chłopaki by się uśmiali - powiedziałem jakby do siebie. Mówiłem oczywiście o gangu, który prowadziłem, o Szklanych Krukach, jednak nie musiała tego wiedzieć. A może i wiedziała i się domyślała. Jakoś miałem to gdzieś - jeśli zrobił to Kurt to chyba muszę mu udowodnić, że się myli - powiedziałem z lekką nudą rozbawienia w głosie, a moja twarz znów była nieruchoma.
Zamknęła laptopa, a to oznacza, że skończyła swoje przesłuchanie. I dobrze. Krótko, zwięźle i na temat. A nie rozciąganie, podrywanie i inne chujowizny jakich próbowały niektóre doktorki i pielęgniarki wcześniej. Tym u mnie zaplusowała. Poza jej atakiem na samym początku, było ok. Zadawała konkretne pytania choć trochę nimi zasypywała tak po prawdzie, jednak nie byłem w tym momencie w miejscu, żeby marudzić.
Westchnąłem i pogładziłem się po tyle głowy - można się spotkać. Przynajmniej mam do kogo mordę otworzyć poza Farfocjem i tą kupą złomu - wskazałem palcem na jedną z kamer, które cały czas nas obserwowały. Nie skomentowałem tego, że akurat podkreśliła to na jakiej płaszczyźnie byśmy się spotykali. Nie podrywałem panienek z pracy, nie musiała się o to martwić. Nie byłem jak duża część pozostałych żołnierzy, którzy najchętniej to zaliczyliby każdą panią doktor albo pielęgniarkę, jaką mieli w zasięgu swojego wzroku, a nie była jakąś starą prukwą. Choć pewnie i tacy by się znaleźli.
- Jeśli mogę wiedzieć, czego oczekiwałaś przychodząc tutaj? - zapytałem z ciekawości, domyślałem się jednak, że nie otrzymam od niej odpowiedzi, a przynajmniej nie takiej jakbym się spodziewał. Ale cóż zapytać nie zaszkodzi co nie? Co innego mi zostało?
Spojrzałem jej w oczy, gdy zapytała czy czuję się częścią MORII - szczerze? - zapytałem i pochyliłem się do przodu, opierając się na łokciu o kolano - wstąpiłem do MORII tylko by chronić brata, jednak potem....uznałem, że to chcę robić. Pierwszy raz w życiu chciałem czegoś dla siebie - miałem nadzieję, że to odpowie na jej pytanie. Bo miałem już dość gadania - ostatnio...trochę się zawiodłem, wiem, że sam sobie nagrabiłem, ale i tak....jednak nie zmieniło to mojej decyzji, że chciałbym dalej walczyć... - na pewno póki nie zajebię pewnego Cienia! - ale obecnie to nie ma znaczenia - wzruszyłem ramionami. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, gdy podejmą ostateczną decyzję. Albo mnie wyleją na zbity pysk albo po prostu dają na jakieś denne stanowisko. Za wielkiego wyboru to nie miałem. Uciekłem wzrokiem w stronę wielkiego okna. Teraz moje życie się zmieni i to bardzo, już się zmieniło i niestety nie widziałem dla siebie żadnej nadziei. Pozostały mi tylko treningi.... pewnie gdyby pani doktor znała mnie dłużej, to by się zorientowała, że przynajmniej po twarzy trochę schudłem przez ten czas, jednak nie było to jej interesem.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Przy bliższym poznaniu, Hunter okazywał się być całkiem sympatycznym facetem. Fakt, roztaczał wokół siebie aurę niedostępności, ale wystarczyło zamienić  nim parę słów by wyszło na jaw, że tak naprawdę nie unika rozmów samych w sobie, a zwyczajnie niewiele ma do powiedzenia, co nie znaczy, że nie słucha gdy się do niego mówi. Ksenia była zadowolona z dzisiejszego spotkania. Ktoś mógłby powiedzieć, że jej metody terapeutyczne były dziwne, lecz mimo iż była dość ekscentryczną osobą, była skuteczna. Od lat przysługiwała się organizacji, prowadząc badania nad psychiką, przeprowadzając rozmowy z każdym, kto akurat poczuł się gorzej lub ma gorszy okres. A Hunter miał i gorszy okres, i gorzej się czuł, chociaż tego ostatniego nie przyznawał wprost. Utrata ręki zawsze była tragedią, a jeszcze gdy dowiedział się, że musi się z tym pogodzić bo MORIA mu nie pomoże... Cóż, organizacja dba o swoich, ale nie pochwała głupoty. Za nią płaci się surowe kary.
Ucieszyła się kiedy Cross powiedział, że chętnie się spotka. Był to sygnał, że mimo straty i załamania nerwowego, nadal jest skłonny utrzymywać kontakty socjalne.
- Miło mi to słyszeć. Zatem ustalę z szefostwem dni i godziny sesji, a jeśli będziesz miał ochotę pogadać poza wyznaczonym czasem, jestem do dyspozycji. - Nie chodziło jej o randki, po prostu uznała, że Hunter to fajny typ. Ich znajomość zaczęła się niezręcznie a jednak rozwinęła bardzo korzystnie.
Zamyśliła się na chwilę gdy zadał pytanie. Należało już się zbierać, jednak kobieta pozwoliła sobie na przemyślenie odpowiedzi, żeby brzmieć szczerze.
- Hmm... Trochę się obawiałam, że będziesz leżał pijany we własnych wymiocinach, w totalnej depresji z której ciężko będzie cię wyciągnąć. - przyznała patrząc prosto w oczy mężczyzny - Jestem jednak pozytywnie zaskoczona, Hunter. Podziwiam to, że dalej trenujesz. To dobry znak. - pokiwała głową.
Jego odpowiedź na pytanie o MORIĘ brzmiała szczerze. Parę razy Ksenia kiwała głową ze zrozumieniem, lecz słowa Huntera brzmiały prawdziwie i napawały ją prawdziwą nadzieję.
Otworzyła szerzej oczy na ostatnie stwierdzenie. Pochyliła się ku niemu i puściła mu oczko w wyjątkowo figlarny sposób, uśmiechając się zawadiacko.
- Wszystko ma znaczenie, Hunter. - powiedziała - Dlatego nie poddawaj się!
W zasadzie ich spotkanie dobiegło końca dlatego kobieta spakowała swój sprzęt i wyniosła wielką walizkę pod drzwi, żegnając się z pacjentem. Hunter okazał się być dżentelmenem, nawet jeśli tłumaczył się wygodą - otóż zaproponował pani doktor podwózkę do Forvax. Zadowolona Ksenia skorzystała, a gdy jechali samochodem Crossa, nie mogła przestać się zachwycać wielką, czarną bestią na sześciu kołach. Nie znała się na motoryzacji, ale ten wóz bardzo pasował jej do Huna.
Gdy dojechali na miejsce, podziękowała i pożegnała się, dalej targając walizę sama.

Przez następny dłuższy czas faktycznie spotykali się na rozmowy, nie przekraczając jednak granic znajomości na płaszczyźnie lekarz-pacjent. Ksenia przestała się rumienić i reagować głupim słowotokiem, on natomiast mówił chętniej, ale nadal pozostawał skryty, dowodząc że taki już jego styl życia.
Po jakimś czasie do domowego systemu Crossów dotarła informacja, którą komputer miał przekazać z powodu niemożliwości dodzwonienia się do byłego Zwiadowcy. Wiadomość była prosta i zawierała zaproszenie na rozleglejsze badania, celem oszacowania stanu zdrowia i przydzielenia nowych funkcji.
Wyglądało na to, że życie Huntera niebawem się zmieni. Pytanie tylko jak bardzo?

ZT x2

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Prywatna Willa Crossów
Pon 10 Lip - 17:48
Najbliższe dni spędziłem w willi. Nie chciałem pojawiać się w Forvaxie, więc Niemowa przyjeżdżał do mnie. Widział, że nie zmusi mnie do tego by wrócić do bazy. Nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Nie zaniedbywałem się jednak. Mimo braku apetytu czy smaku, jadłem choć trochę, ruszałem się, wykonywałem ćwiczenia, które doktorek wymyślał, nawet starałem się dbać o rany. Stałem się jednak jeszcze bardziej małomówny niż do tej pory.
Od doktorka dowiedziałem się, ze Kurt obudził się, ale nie zareagował na to w żaden sposób. Obudził się, to dobrze. To pewnie i tak wiele nie zmieni.
Raz Niemowa spotkał się z moimi chłopakami, przez przypadek. Musiał im coś nagadać...a że większość z nich zna migowy, nie miał z tym większego problemu. Zaraz zaczęły się odwiedzinki, wyciąganie na piwo, niezapowiedziane grille czy inne spotkania towarzyskie, ale nigdy nie pytali jak się mam, nie okazywali współczucia czy troski. Ot chcieli nadrobić czas, kiedy zniknąłem im z radaru. W sumie...nie było tak źle, tym bardziej, że nie naciskali na mnie z niczym. Poza wyciąganiem mnie na miasto. Wiedziałem jednak jakie są ich motywy. Ech....nawet miło.
Ba! Jeden nawet jechał na wakacje to uznał, że musi zostawić u mnie na jakiś czas swojego pupilka, ot takiego małego psiaka. Tja....ponad rocznego cane corso, czarnego jak noc z lekkimi prążkami na grzbiecie i łapach oraz z białym serduszkiem na klacie. Psiak przekochany ale spory i nie zdający sobie sprawy ze swojej siły. Ale uznał, że sobie z nim poradzę. Ech...no cóż. Było dość wesoło.

Tego dnia była niebywale ładna pogoda, tym bardziej patrząc na to w jakim kraju żyję. Stałem więc na podjeździe obok swojego sześciokołowca i zajmowałem się gruntownym myciem wnętrza i zewnętrza, pastowaniem i ewentualnymi mechanicznymi poprawkami. Ot typowe męskie popołudnie. Obok miałem lodówkę podróżną z browarem, w ustach fajkę, z głośniczka leciała mocna muzyka. Nie miałem obok sąsiadów więc nie miał kto marudzić na hałas.
Ubrany tylko w krótkie spodnie i bokserki, zajmowałem się kolejnymi częściami samochodu, co jakiś czas rzucając psu jego dość drastycznie wyglądającą zabawkę, z którą biegał jak by go powaliło. No cóż....to nadal był szczeniak.
Moje świeże blizny było doskonale widoczne i było widać, że szwy zostały dopiero usunięte i do tego mało profesjonalnie. Cóż...wkurwiały mnie, a z takich małych ranek się nie wykrwawię.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Prywatna Willa Crossów
Wto 18 Lip - 17:16
Powrót do siebie po wydarzeniach ostatniego czasu był trudny. Sam proces gojenia może i nie trwał długo, bowiem faszerowany chemią organizm regenerował się zaskakująco szybko, jednak co innego ciało, a co innego psychika. Kurt Streicher miał długo nie wrócić do dawnego stanu, tak przynajmniej mówili medycy, którzy przeprowadzili z nim wiele rozmów. Co konkretnego mieli na myśli? Tylko oni sami wiedzieli. Albo i nie, bo stwierdzeniem tym mogli jedynie zamykać usta Członkom Rady, którzy szczerze interesowali się stanem zdrowia Zastępcy Zarządcy. Oczywiście pojawiły się głosy, by odwołać Streichera ze stanowiska lecz liczne testy wykazały, że oprócz naturalnej dla utraty wzroku zmiany sposobu postrzegania świata, Kurt nadal pozostawał tym samym, utalentowanym i kompetentnym człowiekiem. Potrzebował po prostu czasu.
Czas dostał, ale czy dobrze z niego korzystał? Kiedy mógł, zamykał się w swoim gabinecie i poświęcał czas dokumentom. Tylko on sam wiedział, że nie robi tego bo uwielbia papierologię - musiał poćwiczyć szybkie czytanie z pomocą jednego oka. Niby nic wielkiego ale jednak... trzeba się przyzwyczaić.
Wróciwszy do służby zainteresował się Hunterem i dowiedział się, że Zwiadowca przebywa w domu. Niemiec oczywiście złożył zeznania które oczyszczały Crossa z zarzutów, ale z tego co zdołał się dowiedzieć, Hun nieprędko pojawi się w Forvaxie.
Jak to się mówiło? Z tą górą i Mahometem? W każdym razie Streicher postanowił udać się do chłopaka i zanieść mu rozkazy. Sam nie wiedział do końca, czy chce to robić bo... zachowywał w stosunku do wszystkich jeszcze większy dystans niż dotychczas. Czuł jednak, że może ten ruch pozwoli mu ułożyć sobie wszystko w głowie. Przynajmniej po części.
Na miejsce zawiózł go jeden z żołnierzy - nie, po wypadku nie pozwolono Kurtowi siadać za kółko. Wysiadając z granatowego SUVa, podziękował krótko i od razu ruszył w stronę znajomego domu. Mimo, iż wyzdrowiał, ciało nadal dawało znać o kontuzjach - poskładane i zagojone żebra lubiły przypomnieć o tym, że chwilę temu były połamane.
Wolnym krokiem dotarł na podjazd i od razu zauważył grzebiącego przy samochodzie podopiecznego. Ubrany w zwykły czarny T-shirt, czarne jeansy i trampki wyglądał całkiem zwyczajnie. Okulary na nosie ukrywały ślepe, zamglone bielmem oko i ślady po poparzeniu.
W związku z tym, że musiał przyzwyczaić się do innego pola widzenia, zareagował na szczeniaka inaczej, niż gdyby zauważył go od razu - zatrzymał się spięty w miejscu potrzebował chwili by ogarnąć wzrokiem co robi zwierzę. I czy nie postanowi go zaatakować.
- Cześć. - rzucił dość sztywno w stronę Crossa - Odwołaj proszę psa. - dodał od razu, mając nadzieję, że Hunter nie każe mu tłumaczyć się z prośby.
Stał w bezpiecznej odległości i czekał, a każda sekunda sprawiała, że czuł się coraz bardziej niezręcznie.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Prywatna Willa Crossów
Wto 18 Lip - 18:25
Nie spodziewałem się dziś żadnych gości. Powiedziałem chłopakom, że chcę dzień dla siebie, doktorek też zapowiedział, że go nie będzie, więc tym bardziej zaskoczyło mnie to, że jakiś randomowy samochód zatrzymał się przed moim domem, wysadził kogoś i pojechał dalej. Gdybym miał sąsiadów, nie byłoby to nic dziwnego, jednak w moim wypadku....cóż.
Osoba, która wysiadła z samochodu, zaczęła zbliżać się w moim kierunku. Szybko poznałem, że to Kurt. A jego co tutaj przywiało?
Pociągnąłem łyka z butelki, a psiak ze swoją zabawką zauważył gościa i podbiegł do niego wesoło merdając kikutem ogona. Chciał się przywitać. Zauważyłem jednak reakcję Niemca na szczeniaka. Na pewno nie była taka jakiej powinienem się spodziewać. Zawahałem się czy odwoływać psiaka, który oparł się przednimi łapami o bramę wjazdową i wyglądało, jakby mógł to spokojnie przeskoczyć. Całego efektu dopełniał pluszak, który wyglądał jak zmasakrowany smoczek, pokryty krwią i w ogóle. Tak to tylko wyglądało, ale Al uwielbiał te zabawkę.
Nie wiedziałem czy chcę wpuszczać tutaj swojego przełożonego, ale skoro już się tu pofatygował....zagwizdałem i przywołałem psa do siebie. Ten przybiegł i położył się obok mojej nogi. Położył sobie na łapy zabawkę i dyszał, przyglądając się z zainteresowaniem przybyszowi. Jak na swój wiek był naprawdę dobrze wytresowany. Chujek jeden.
- Lena otwórz bramę - rzuciłem i zaraz ta otworzyła się, wpuszczając Kurta na moje włości. Widać było, że nie wrócił do swojej formy, nadal był obolały. Nie wiedziałem co to ból, ale widziałem sporo osób, które takowy męczył, więc umiałem to rozpoznać.
Odłożyłem butelkę na dach samochodu i sięgnąłem po szmatę, żeby otrzeć ręce - piwa? - zapytałem prosto z mostu, wskazując na lodówkę. Dopaliłem papierosa i odrzuciłem peta do kubła przygotowanego niedaleko. Pies chciał się przywitać, ale nie będę zmuszał mężczyzny do głaskania przerośniętego psiaka.
- Co szefa sprowadza? - zapytałem wprost, zachowując dystans, którego....nie wiem czy kiedykolwiek taki między nami istniał. Do niego jednak należała decyzja, czy chce wejść do środka czy chce tu zostać. Coś do siedzenia zawsze się znajdzie, tak samo jak cień. Nie miałem jednak pojęcia po cholerę tutaj przylazł. Raczej nie żeby mnie wyjebać całkiem bo by nie przyszedł sam, a z tego co widziałem SUV sobie pojechał więc nie było tutaj nikogo poza naszą dwóją....i Alem Poo-Chino.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Prywatna Willa Crossów
Sob 22 Lip - 17:28
W zasadzie przyszedł w konkretnej sprawie - miał przekazać Hunterowi, że okres jego zawieszenia dobiegła końca, facet został oczyszczony z zarzutów i... jest wzywany na misję. Ciężko było jednak od razu przedstawić to wszystko, bez stosownego wprowadzenia. Może gdyby chodziło o kogoś zupełnie innego, kogoś z kim Niemiec nie zżył się tak bardzo...
Wszedł za bramę i pochylił się lekko, by przyjrzeć się szczeniakowi. Być może Cross zauważył, że Niemiec lekko odwrócił głowę - cóż, używał teraz jednego oka i tylko nim mógł oceniać wygląd zwierzęcia. Psiak był jeszcze mały, ale już dawał zapowiedź siły. Dobrze, że był przyjazny.
Było bardzo niezręcznie, dlatego Streicher przykucnął i dał psu rękę do powąchania, a jeśli szczeniak pozwolił, podrapał go za uchem. Zastępca Zarządcy nigdy nie miał własnego zwierzaka, ale lubił je, zwłaszcza gdy były grzeczne. Zachowywał dystans i nie bywał zbyt wylewny, ale skoro psiak tak bardzo chciał się przywitać, Kurt nie dał się długo prosić.
- Dobry pies. - powiedział cicho - Nowy kumpel? - zagadnął Huntera, podnosząc się z kucek i podchodząc bliżej samochodu.
Odczekał aż tamten wytrze ręce i wyciągnął ku niemu dłoń. Bardzo liczył, że Cross ją uściśnie.
- Nie, dzięki. - odpowiedział zerkając przez okulary na butelkę. Nie wiedział, czy podopieczny miał już okazję widzieć go bez okularów. Nikt nie przekazał mu, czy Hunter odwiedzał go w Forvaxie, gdy leżał nieprzytomny. Niemiec słyszał za to o obrażeniach Crossa.
Na kolejne pytanie mężczyzny spiął się lekko i spojrzał w bok na psa. Już dawno nie słyszał w głosie Huna takiego dystansu. Po części wiedział, czym jest spowodowany, dlatego nie pytał bruneta co się stało.
Przez chwilę stali w ciszy. W końcu jednak Kurt zrobił ku niemu jeszcze jeden krok chcąc pokazać, że ten powstały między nimi dystans nie jest konieczny.
- Mam wiele powodów. - powiedział - Ale wolałbym porozmawiać... w środku. - wskazał ruchem głowy na willę. Pogoda może i była ładna, lecz Streicher wiedział, że żaden z nich nie chce uzewnętrzniać się na podjeździe. A przynajmniej on miał do powiedzenia wiele. A może... Tylko mu się wydawało? Emocje szarpały nim i nie pozwalały jasno myśleć.
Czekał na decyzję. Jeśli Cross tak zdecydował, Kurt poszedł za nim do środka. Jeśli nie, stanął przy samochodzie i oparł się o niego lekko, chcąc w tym miejscu zacząć rozmowę.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Obserwowałem zachowanie Kurta. Nie widziałem go od walki z Tyree ale słyszałem od Garlindta, że nie odzyska wzroku w lewym oku. Nie dziwiło mnie więc jego zachowanie. Spoglądanie na świat pod innym kątem. Musiał się nauczyć z tym żyć, tak jak ja musiałem nauczyć się żyć z jedną ręką, zanim dostałem protezę, a następnie z protezą. Zmiana stylu życia wcale nie była taka prosta jakby się tego chciało.
Al bardzo się ucieszył z tego przywitania. Początkowo grzecznie powąchał dłoń mężczyzny, następnie liznął ją aż w końcu zaczął się do niego łasić. Jednak to, że Niemiec wstał, wcale nie oznaczało końca uwagi! Co to to nie! Psiak wziął swoją zabawkę i zaczął nią napierać na nogi Kurta, domagając się by ten chwilę się z nim posiłował (Streicher mógł się wtedy przekonać, że mimo młodego wieku, psiak miał już siłę) po czym gdy w końcu wypuścił ją z paszczy, by szatyn nią rzucił. Cóż...w końcu to tylko szczeniak.
- Jeden z chłopaków zostawił go na przechowanie - odpowiedziałem krótko. To nie był mój pies i nie miałem zamiaru udawać, że jest inaczej. Gdy tylko wróci właściciel, psiak wróci do swojego domu. Choć miło poruszać się trochę inaczej niż zazwyczaj, siłując się z tym potworkiem.
Spojrzałem na jego dłoń i z lekkim, ledwo zauważalnym wahaniem uścisnąłem ją. Szybko jednak puściłem ją.
Zmarszczyłem lekko brwi, gdy zbliżył się bardziej. Nie cofałem się jednak. Nie czułem się zagrożony, więc nie było takiej potrzeby. A na bójki też nie miałem ochoty. Podejrzewałem, że Niemiec też nie miał.
Skinąłem mu jednak głową, gdy powiedział, że chce pogadać w środku. Spoko. Pokazałem mu dłonią na garaż, bo tędy będzie szybciej i kazałem psu zostać. Niech się jeszcze wygoni. Nie będę musiał potem się z nim aż tyle użerać.
Weszliśmy do środka i wskazałem mu na kanapę - jak chce szef coś do picia, to proszę mówić - powiedziałem tylko krótko i zabrałem koszulkę z oparcia fotela, po czym naciągnąłem ją na siebie. Może widzieliśmy się już w różnych sytuacjach, ale nie musiałem przed nim świecić klatą. Mimo wszystko był moim szefem. Usiadłem w fotelu i skrzyżowałem ręce na piersi, czekając na jego wyjaśnienia. Piwo zostawiłem na aucie. Na razie jakoś nie chciało mi się pić, ale jeśli chciał kawę, herbatę czy inną wodę, przyniosłem mu ją. Sam sobie wtedy też zrobiłem kawy, jednak nie gdy miałbym pić sam. Tak nie wypadało, czyż nie? Nadal utrzymywałem ten nienaturalny dla nas dystans, jednak moja ostatnia rozmowa z Reinhardtem....sporo we mnie zmieniła. Tak samo ja starcie z własnym ojcem, które tylko cudem nie skończyło się naprawdę tragicznie.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Prywatna Willa Crossów
Pią 28 Lip - 23:34
Atmosfera była... dziwna. Kurt nie potrzebował zadawać pytań czemu tak było. Czasem tak jest, że jak za dużo się wydarzy, to ciężko przejść po takich wydarzeniach do porządku dziennego. W głowie kołatało się bardzo dużo myśli, wiele chciało się powiedzieć ale jednocześnie lepiej było milczeć.
Streicher nie poświęcał psu więcej uwagi, niż trzeba było - pogłaskał go trochę, dał się polizać i tyle. Ciężko było mu nadążyć za szczeniakiem, zwłaszcza że teraz mógł go obserwować tylko jednym okiem. Informacja, że mały nie należał do Huntera sprawiła, że Niemiec przez chwilę po prostu patrzył na Zwiadowcę. Może... potrzebował takiego małego gnojka? Wcześniej miał tego zmutowanego psa, prawda? Stracił go razem z bratem.
Myśli Kurt ulatywały gdzieś w dal, nie wiedzieć czemu nie mógł się skupić na jednej kwestii. Samo przebywanie w tym miejscu było dość kłopotliwe, dodatkowo rozmowa wcale im się nie kleiła. Cross trzymał dystans i pewne gdyby nie okoliczności, Streicher przełamałby barierę jakimś lekkim szturchańcem czy czymś w tym stylu. Dziś jednak... co cóż, było dziwie. Po prostu.
Pokiwał głową kiedy weszli do środka. Czy powinien zaczynać rozmowę? Być może. Zamiast tego jednak długo milczał i przyglądał się Hunterowi. Od medyków usłyszał, że z podopiecznym było źle, został poważnie raniony. W porządku, ciało się regeneruje, ale co z psychiką?
Nie zdejmował okularów. Nie widział sensu w chwaleniu się tym, co stało się z jego twarzą. Albo Hunter o tym wiedział, albo nie, nie było potrzeby drążyć tematu.
- Właściwie przyjechałem z czym innym ale... - zaczął, przechodząc wgłąb i rozglądając się dyskretnie po wnętrzu - Jak... się czujesz?
Naprawdę był tym zainteresowany. Pomijając ich... zbliżenie, Hunter nadal był jego podopiecznym. Dotąd świetnie się dogadywali. Czy to naprawdę musi runąć?
- Hunter... - wypalił nagle, robiąc krok w jego stronę - Stało się to, co się stało. Jeśli chodzi o mnie... Nie mam żalu, o nic. - dodał - Po prostu... zostaliśmy zaatakowani. To mogło się zdarzyć w każdej chwili... - pochylił głowę - Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie wiem co chcesz usłyszeć.


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Prywatna Willa Crossów
Nie 30 Lip - 16:07
Kurt nie chciał usiąść, to sam nie sadzałem swojego zadu. Obserwowałem go. czekając aż wyjaśni mi po chuja tutaj przylazł. Akurat w dniu, kiedy mogłem odpocząć od wszystkich. W końcu mogłem porobić to co chciałem, zająć się pojazdami, zająć się sobą, bez konieczności interakcji z kimkolwiek, a tutaj przyszedł z nieznanego powodu Kurt.
Już myślałem, że powie po co przyszedł, gdy postanowił zadać pytanie....według mnie w ogóle nie potrzebne - ujdzie - wzruszyłem ramionami. Co miałem mu powiedzieć? Że czułem się źle? Że źle spałem? Mało jadłem? Że jedyne co trzyma mnie jakoś w kupie, to chłopaki z gangu, którzy wpraszają się i korzystają z wygód mojego domu.
Poza tym...na pewno czułem się lepiej niż Kurt, ale tego już nie mówiłem. Chciałem spokoju. W Forvaxie nie było mnie od rozmowy z Szefem i ... jakoś mi się tam nie spieszyło. Lekarz przyjeżdżał do mnie i miałem wszystko co pozwalało mi na rehabilitacje w domu. To mi wystarczyło. No i nie miałem już odebranych swoich zabawek. Brakowało mi strzelnicy, w końcu mogłem na niej naprawdę poćwiczyć, ale cóż....
- Jeśli chodzi o Ciebie... - prychnąłem cicho. Tylko to nie jego słowo było ostatnie i to nie on mnie uznał za zdrajcę. Ciekawe ile Szef mu w ogóle powiedział na temat naszej rozmowy. Do czego się przyznał i czy w ogóle. Czy po prostu zapytał co się stało i tyle. Nie miałem pojęcia i jakoś....nie miałem ochoty się go o to pytać. Bo co by to zmieniło. W tej chwili nic a nic.
Wywróciłem lekko oczami, gdy powiedział, że mogliśmy być zaatakowani w każdej chwili. Mógł się domyśleć, że to nie atak na mnie wpłynął, a raczej coś co się stało później. Coś co spowodowało, że w ogóle się wyniosłem na ten cały czas i nie chciałem wracać.
Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem - z czym przyjechałeś? - powtórzyłem pytanie - powiedz i daj mi spokój - dodałem jeszcze, uciekając wzrokiem w bok. Chciałem być sam. Stałem ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, czekając aż w końcu wyksztusi co go tutaj zagnało. Tym bardziej, że widziałem, że sam się czuł tutaj niekomfortowo.

Powrót do góry Go down





Streicher
Gif :
Prywatna Willa Crossów 5PUjt0u
Godność :
Kurt Streicher
Wiek :
36 lat
Wzrost / Waga :
186/90
Znaki szczególne :
Ślepe, lewe oko i poparzenia wokół niego. Siwizna nad czołem.
Pod ręką :
Przepustka, portfel z dokumentami, telefon, broń.
Broń :
Pistolet Beretta 92FS INOX kal. 9x19mm, Amok V980.
Zawód :
Zastępca Zarządcy MORII
Stan zdrowia :
Połamane żebra, liczne otarcia skóry, poparzenia na twarzy. Połowicznie oślepiony.
Leczona bezsenność, zespół chronicznego zmęczenia i PTSD.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t753-kurt-streicher#9208 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1117-streicher
StreicherStrzelec
Strzelec
Re: Prywatna Willa Crossów
Nie 30 Lip - 18:35
Słysząc odpowiedź zmarszczył brwi ale uśmiechnął się pod nosem. No tak. "Ujdzie". Tylko, że w przypadku Huntera "ujdzie" mogło paść zarówno wtedy, gdy siedział w biurze po nieprzespanej nocy jak i leżąc na salo operacyjnej z dziurą w brzuchu. Streicher pokręcił głową bo nie było mu wcale do śmiechu, po prostu nie wiedział jak zareagować na słowo.
Oboje zachowywali nienaturalny, jeśli wziąć pod uwagę ich relację, dystans. Miał rację, mogli być zaatakowani w każdej chwili, dlaczego więc mieliby się na siebie gniewać za cokolwiek? Prawdę mówiąc... Niemiec wiedział, co było powodem takiego zachowania. Jak tylko się wybudził musiał złożyć zeznania, co samo w sobie było dla niego szokujące. Wtedy też dowiedział się, że Cross jest podejrzewany o zdradę. Sporo energii i czasu zajęło mu udowodnienie, że wszystkie zrządzenia losu, które mogły wskazywać na winę Huntera to tylko przypadek. Owszem, potwór mógł go ścigać i zaatakować po namierzeniu, ale stwierdzenie że to Cross go ściągnął było po prosu idiotyzmem.
Z drugiej strony rozumiał ostrożność Reinhardta. Hunter często pakował się w kłopoty. Kiedyś można to było zwalić na wiek i charakter, ale teraz... Kurt myślał, że chłopak się już uspokoił. Mocno w to wierzył.
Patrzenie na złamanego Zwiadowcę niemal fizycznie bolało i chociaż Niemiec nie był jakoś szczególnie empatyczny, widział cierpienie. Pochylił się lekko i poprawił okulary, przysuwając je palcem bliżej oczu.
- Powiedziałem szefowi wszystko co wiedziałem. Poręczyłem za ciebie. - powiedział robiąc krok w jego stronę - Złożyłem podpis pod zeznaniami, oczyszczając cię z zarzutów. Nic więcej zrobić nie mogę. - westchnął - Lecz wygląda na to, że moje zdanie wystarczyło. Jesteś przywrócony do służby, masz stawić się w przyszłym tygodniu na szkolenie, odebrać broń i rozkazy.
Zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów przed Hunterem i spojrzał mu w oczy. Mimo, iż jego były ukryte za ciemnymi okularami, Cross mógł zauważyć, że jedno z nich różni się wyglądem. Kurt na ostatnie zdanie skrzywił się mocno i przyparł młodszego do ściany, napierając na niego piersią.
- Naprawdę tego chcesz!? - warknął - Powtórz to jeszcze raz. Zaraz po tym. - dodał chwytając go mocno za podbródek i...
Pocałunek był przesycony desperacją, niewypowiedzianym żalem, złością ale i uczuciem, jakie ciężko było opisać. Streicher czuł, że postępuje wbrew wyuczonemu spokojowi, ale miał już dość bierności. Tak, obaj mieli wypadek i obaj musieli borykać się z bólem, każdy na swój sposób. Ale czy razem nie będzie im łatwiej?


Blood on our hands.
There's no telling what you'll find
In the shadows where we hide.


Once you've seen it
There's no going back in time.
It's a darkness you can't fight.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach