Więzy krwi

Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Więzy krwi
Pon 31 Paź - 17:35
Martwe serce Kiriana rozdzierał ból jego potomka. W starych kościach czuł niedające się uciszyć paniczne wołanie o pomoc, odległe echo krzyków cierpienia. Ktokolwiek pochwycił młodego, wyraźnie nie wiedział, jak obchodzić się z wampirami. Właśnie z tego powodu, postanowił ten jeden jedyny raz pomóc buńczucznemu wychowankowi. Obie strony zasługiwały na nauczkę.
Przybrawszy postać kruka, Gavdov przeleciał nad rzędami ciasno upchanych kamienic, po czym przycupnął na lince na pranie, z której miał dobry widok. Okno było uchylone. Zane pewnie dostał się przez nie do wewnątrz, choć to nie w jego stylu. Kirian nie wyczuwał niczego niepokojącego, poza przykrym stanem długowłosego blondyna. Srebrna siatka pokryta zaklęciem wżynała się głęboko w jego smukłe ciało. Najnowsza moda dostępna dla najzamożniejszych mieszkańców Swandale, która broniła nie tylko ich samych, ale również ich dobytku. Montowali je w małych armatkach, aktywowanymi poprzez pociągnięcie żyłki.
Trzeba było działać szybko, bo choć Zane dla ludzkiego ucha był cichy, to dla wampirów niekoniecznie. Dodatkowo robiło się naprawdę późno i niebawem towarzystwo zakończywszy bale i spektakle ruszy do swych łóżek. Czas uwolnić tego nieudacznika. Przeleciał nad zatłoczoną uliczką, niespiesznie wylądował przed młodzieńcem i ponownie się przemienił. Stanął nad nim, upierścienionymi dłońmi przeczesał rdzawe kosmyki i uśmiechnął się chłodno, patrząc w fiołkowe oczy pełne udręki.
- Mam nadzieję, że czegoś się dzisiaj nauczyłeś - powiedział zamiast przywitania. Nie kryjąc sadystycznego rozbawienia, sięgnął po misternie uplecioną siateczkę i zerwał ją z blondyna, powodując u niego gwałtowne spazmy. Rzucił ją w kąt, gdy zaczęła parzyć mu opuszki. Oblizał je i trzepnął dłonią, by czym prędzej pozbyć się niemiłego uczucia i wygładził złote gryfy wyszyte na czarnym dublecie.
- Mistrzu - głos zakrwawionego młokosa był tak słaby, że prawie zrobiło mu się go żal. Prawie. Prychnął na niego w odpowiedzi.
- Pułapka - Zane nie przerywał. Co za irytujący bachor! Gdyby Kirian wiedział wcześniej, ile będzie miał z nim problemów, nigdy nie oferowałby mu daru. Choć miał swoje zastosowania.
- Tak, tak, pułapka. Przestań biadolić, bo znów ją na ciebie zarzucę - warknął i odwrócił się napięcie, by stanąć oko w oko z łowcą. I to nie byle jakim. Nic dziwnego, że nie wyczuł go wcześniej.
Uśmiechnął się całkowicie oczarowany jego obecnością i obietnicą ciekawego wieczora. Nie miał szans na ucieczkę w takich okolicznościach. Nie przed nim.
- Proszę, proszę! Kogo - przerwał, gdy bełt przeszył jego bark i przyszpilił go do ściany - diabli nadali! - skrzywił się, lecz nie okazywał strachu. Wyprostował się na ile mógł.
- Von Fox - wypowiedział miano niskim, mruczącym głosem. Stał spokojnie, by ograniczyć rozprowadzanie się otumaniającej go trucizny.
- Naprawdę schlebia mi to, ale nie musiałeś się aż tak kłopotać, żeby się ze mną widzieć. Zapomniałeś o istnieniu listów miłosnych? - Z powątpiewaniem uniósł brew i obrzucił wzrokiem powoli podnoszącego się z podłogi Zane'a. Nie wierzył, że byłby tak głupi, by dać się zwieść. Lusian musiał go złapać i przywlec tutaj. Nawet jeśli zawarli coś mogącego ledwie udawać rozejm, to nadal była lekka przesada.
- Później się policzymy. - Kiwnął głową na blondyna i ponownie przeniósł spojrzenie swoich dziwnych oczu na łowcę. Odczekali aż zostaną sami. - Jak ci się podoba mój wychowanek? - podjął i powoli zaczął sięgać ku przytrzymującemu go bełtowi.


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Wto 1 Lis - 9:23
Lusian miał swój plan. Ostatnio potwory robiły się coraz bardziej zuchwałe. Czasami przez to trzeba było uważać na to jakie zlecenie się przyjmuje. Ale miał pewien pomysł, który krążył w jego rodzinie od pokoleń, a o których nikt inny nie wie. Wiedział jednak, że jest jedna pijawka, która może mu w tym pomóc i nawet nie będzie jakoś specjalnie oporna, jednak wiedział i tak, że musi uważać. W końcu wompierze były mało przewidywalne, nigdy nie wiadomo co tym dziadygom, zwłaszcza tym wiekowym nagle strzeli do głowy. Poza innym łowcą, który nie wie, że tego dziadostwa tak łatwo się nie pozbędzie.
Najpierw musiał jednak tę rudą pijawę zwabić tam gdzie sam chciał, żeby się zjawiła. A cóż lepiej zadziała niż słodka, mała, blondwłosa przynęta? Błagająca o pomoc swojego pana. O tak...idealne. A tego nie trudno było znaleźć oraz nietrudno złapać. Te nowe wynalazki robiły się coraz bardziej przydatne, choć to co robiły z ciałami wampirów było...no mało estetyczne. Teraz wystarczył schować się w cieniu i poczekać na rybka połknie haczyk.
Tak też się stało. Nie musiał nawet zbyt długo czekać. I dobrze. Może i był cierpliwy, ale to nie znaczyło, że chciało mu się tutaj siedzieć nie wiadomo ile.
Obserwował w spokoju scenę, jak rudzielec ratuje blondasa i czekał na właściwy moment. Oderwał się od ściany, zakładając bełt na naciągniętą wcześniej cięciwę kuszy. Przełożył czarną wykałaczkę w drugi kącik ust i czekał, aż młody się wypapla i zepsuje niespodziankę. Wyglądało jednak na to, że Kirian nie wziął jego słów poważnie.
Gdy w końcu wompierz się odwrócił, von Fox uśmiechnął się rozbrajająco i po prostu wypuścił bełt, by unieruchomić rudego. Jak przystało na Kiriana Govdova. Był twardy i nawet nie zamarudził, a jeszcze się skubany wyprostował. Lusian przyciągnął do siebie krzesło i usiadł na nim okrakiem, opierając się rękami i jego oparcie. Bez obawy spoglądał w dziwne oczy rudzielca. Oparł brodę o krzesło i zrobił zawiedzioną minkę - a myślałem, że podobają Ci się moje niekonwencjonalne metody - powiedział i przeniósł swoje zimne spojrzenie na młokosa. Nie próbował go zatrzymywać. Najwyżej sobie później na niego zapoluje. Teraz miał o wiele ciekawszą zdobycz niż jakaś płotka, które jeszcze za dobrze pływać nawet nie umiała.
Zamyślił się na pytanie - nie wiedziałem, że dziećmi też się bawisz - powiedział spokojnie i wyciągnął swój srebrny miecz, oglądając wąską klingę i ważąc go w dłoni. Widząc, że Govdov się po bełt wbił mu bez zawahania ostrze w udo, wbijając je w wystające spod tynku deski - mam nadzieję, że dobrze go wytresowałeś i nie poleci szczekać w jakim to jego mistrz jest niebezpieczeństwie? - zamruczał zadowolony po czym wstał odstawiając krzesło na bok i podchodząc do wampira i wyciągając swój sztylet. Zbliżył się do niego na odległość kilku centymetrów, nie obawiał się tego co zrobi ryżowłosy - zmarniałeś - powiedział ze smutkiem w głosie i przejechał delikatnie czubkiem sztyletu bo bliźnie, ciągnącej się od jego kącika ust po brodę. Pamiątce po ich....dawnych spotkaniach - czyżbyś oddawał swoje racje temu szczeniakowi? - spojrzał mu prosto w oczy - dbaj o siebie dziadku, bo zabawy zaraz zaczną być z tobą nudne. A wtedy będę musiał sobie znaleźć nowego gołąbeczka - uśmiechnął się wrednie.


Ostatnio zmieniony przez Yako dnia Czw 3 Lis - 0:43, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Więzy krwi
Wto 1 Lis - 18:59
Trucizna powoli krążyła w jego żyłach. Mógłby zwyczajnie przestać się ruszać i użyć mocy, by się jej pozbyć, lecz mówienie, mruganie i inne przyziemne czynności wymagały udziału krwi. Sztucznie zasmuconemu von Foxowi posłał powłóczyste spojrzenie spod długich, jasnych rzęs. Zamarł na dłuższą chwilę, gdy Zane zwijał manatki, po czym jego pierś ponownie zafalowała.
- Śmiem twierdzić, że są do bólu banalne, lecz do przyjęcia w twoim wykonaniu - Lekko przekrzywił głowę i przymknął na moment powieki. Skupienie przychodziło mu nieco ciężej niż przed momentem, lecz nadal był silniejszy od łowcy.
- Z tego co pamiętam byłeś niewiele starszy od niego, wyrocznio moralności. - Zadarł brodę do góry, lecz jego rozświetlone źrenice zafiksowane były na klindze w dłoniach Lusiana. Ledwo trącił lotki bełtu, gdy poczuł rozdzierający nogę gorąc. Krzyknął i złapał za drzewiec. Wyrwał go tak silnie, że ten wbił się w podłogę bez najmniejszego trudu. Palce drugiej dłoni wrzynał w mięśnie uda. Zgrzytnął zębami słysząc pytanie, lecz nie odpowiedział. Trząsł się cały i myślał jedynie o tym, jak bardzo chciałby wyciągnąć to żelastwo z siebie. Odzwyczaił się od bólu! Też coś! Oczywiście mógłby się z łatwością uwolnić, lecz gorszym byłoby dać von Foxowi satysfakcję. Stopniowo opanowywał nieposłuszne ciało i gdy Lusian był już przy nim, zaledwie lekko drżał. Ułożył dłoń na jego piersi i westchnął tęsknie, czując powoli bijące serce.
- Zgłupiałeś wśród tych małp. Język ci się już zupełnie stępił. - Pogładził mężczyznę po karku i przeciągnął po nim pazurami. Przymrużył powieki i przygryzł wargę, czując jak czubek ostrza bada jego skórę. Słyszał szemrzącą przed nim krew, wyczuwał jej przepływy. Już miał zamiar nią odrobinę pokierować, lekko podwyższyć ciśnienie, gdy wtedy von Fox powiedział coś, co wprawiło go w osłupienie.
- A więc do tego doszło! Że też w moim długim nieżyciu doczekałem chwili, w której  posądza się mnie o empatię! Doprawdy złapałeś mnie za serce, lisku. - zaśmiał się pod nosem i mocno odepchnął Lusiana. Złapał za rękojeść i szarpnął mocno, by uwolnić klingę spomiędzy desek, a siebie od tej przeklętej ściany. Choć dłonie piekły go od srebra, nadal nisko chichotał.
- Oddać krew... też coś. W naszej kompanii nie ma miejsca na taki gest, ale co może wiedzieć o tym podlotek z ukróconymi kłami? Mój potomek poluje sam i szanuje warunki rozejmu. Może nawet byście się polubili. Będzie z niego płodny wynalazca.- Spowolnił jego puls, wstrzymał krew. Hemokineza nie działała na dhampira tak silnie, jakby sobie tego życzył, ale powinna skutecznie pohamować jego brutalne zapędy. Nie udusi się, ale na pewno odczuje dyskomfort.
- Masz na myśli zdradę kolejnego z nas dla ludzkiej wywłoki, która przeminie ledwo zdążysz ją pokochać? Obawiam się, że podobnego głupca musiałbyś stworzyć sobie sam, bo wśród starszych jesteś spalony. Och, ale cóż ja plotę! Przecież twoja brudna, rozwodniona krew nie jest do tego zdolna! - Wyciągnął miecz jednym szarpnięciem i cisnął nim w Lusiana niczym włócznią, po czym dobył rapiera teatralnym gestem.
- Pokaż co tam jeszcze masz - warknął obnażając kły, wyraźnie głodny i rozochocony.


Ostatnio zmieniony przez Gawain dnia Wto 1 Lis - 22:41, w całości zmieniany 1 raz


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Wto 1 Lis - 20:48
Oparł brodę na dłoni i zrobił bardzo zasmuconą minę - łamiesz mi serduszko - powiedział i westchnął teatralnie - a ja myślałem, że mnie doceniasz, a tu taki zawód - westchnął ponownie i pokręcił głową. No jak on tak może. Lusian się stara, ale i tak dostaje po tyłku za to.
Uniósł jedną brew - bawienie się w łóżku, a bawienie się w wielkiego pana i władcę to dwie różne rzeczy - powiedział i wstał. Widział spojrzenie wampira, widział, że chce się uwolnić. Ale nie ma tak łatwo. Von Fox doskonale wiedział, że Kirian jest od niego o wiele silniejszy i wiedział, że jeśli chce mieć z nim jakiekolwiek szanse to musi go najpierw jak najbardziej osłabić, a to wcale nie była taka łatwa sprawa.
Cofnął się i uśmiechnął z satysfakcją, słysząc krzyk potwora oraz patrząc jak ten pozbywa się bełtu ze swojego barku. Rana jeszcze chwilę krwawiła, jednak nie trwało to długo. Może i był z leksza przyćpany ale to nie znaczyło, że jego regeneracja nie będzie działać, tym bardziej, że pozbył się drzewca z rany. Znali się długo i Lusian wiedział, że takie zadrapania nie będą robić na nim większego wrażenia. Dlatego też tak się w duchu ucieszył, że udało mu się dopiec.
Nie odtrącał go. Nie był taki, by tak bez niczego atakować. Nie on i nie jego. Dawno się nie widzieli i na pewno się wampirkowi stęskniło, ale to dobrze. Łatwiej będzie nim manipulować, niż gdyby spotykali się regularnie.
Przeszedł go dreszcz, gdy poczuł na sobie ostre pazury. Nigdy się nie przyzna do tego, jaką to mu sprawiało przyjemność. Lata praktyki, pomogły mu jednak to ukryć - a co? Wolałbyś, żebym bawił się z innymi pijawami? - zapytał, patrząc mu prosto w oczy, nie odrywając sztyletu od jego brody.
Odskoczył w tył, wyraźnie zadowolony z tego przebiegu wydarzeń i przyglądał się rudzielcowi - no jakoś tak ci się zmarniało i bawisz się z dzieckiem to co miałem innego myśleć? - zapytał, szczerząc wrednie swoje ząbki. Nie do końca ludzkie, ale też jeszcze nie wampirze - ty nie masz serca gołąbeczku - odpowiedział jeszcze na zaczepkę.
Wzruszył ramionami - a czy ja do niej należę? - zapytał, nie odrywając wzroku od swojego przeciwnika. Prychnął jednak, słysząc, że mógłby się z nim polubić - komar jak każdy inny. Jest, brzęczy, gryzie i roznosi jakieś choróbska - powiedział znudzonym głosem. Serio myślał, że polubi się z którąś z tych wywłok? To się grubo mylił.
Nagle poczuł dziwne tąpnięcie w piersi, oraz...zrobiło mu się zimno. Skrzywił się wyraźnie - nienawidzę gdy to robisz - powiedział wprost i złapał swoją broń.
Prychnął, oddychając płycej i mrużąc lekko oczy - zdradę? Jeszcze czego - powiedział z niesmakiem. Zamarł na moment słysząc o tym, że miałby sobie stworzyć nową zabaweczkę - nie jestem tobą - powiedział, wyraźnie zniesmaczony - poza tym zdecyduj się! - zaśmiał się słabo. Zaczynało mu kręcić się w głowie. Może takie małe niedotlenienie go nie zabije, jednak to nie sprawiało, że mógł to całkowicie zignorować - najpierw mnie przed tym ratujesz, a potem marudzisz, że do niej nie doszło. Normalnie nie da się ciebie zadowolić! - powiedział i pokręcił ostrożnie głową.
Zaczął obchodzić powoli wampira, nie spuszczając z niego oczu. Po skroni popłynęła kropla zimnego potu. Musiał jakoś go wyprowadzić z równowagi albo jakoś tę uwagę zaburzyć, żeby wypuścił go z objęć mocy, a samo zranienie go tego nie gwarantowało.
Zaśmiał się gorzko, słysząc jego wyzwanie. Sam nie będzie się ruszał w pełni swoich możliwości, ale Lusian też teraz nie da rady walczyć na całego. Ale kto powiedział, że ma być fair wobec jakiegoś potwora?
Zaatakował. Jego miecz nie sięgnął celu, ale jemu również udało się uniknąć zranienia. Przynajmniej za pierwszy razem, bo im dłużej się ścierali tym bardzie miał zamazany obraz, a na jego ciele pojawiło się kilka niegroźnych, choć krwawiących ranek, zadanych rapierem wompierza. Na szczęście nie tylko Łowca odniósł obrażenia, ryżowłosy również nie wyszedł z tego bez szwanku. Jednak nie mieli całej nocy, żeby się tak bawić, dlatego, przy następnym, frontalnym ataku, Lusian sięgnął do jednej z sakiewek przy pasie i wyciągnął z niej proszek, którym dmuchnął prosto w dziwne oczy krwiopijcy. Jego nowa, choć droga i bardzo ograniczona broń. Sproszkowana i na wszelki wypadek jeszcze poświęcona relikwia, z dodatkami srebrnego pyłu. Jak to nie spowoli Govdova to już nie wiedział co to sprawi.


Ostatnio zmieniony przez Yako dnia Czw 3 Lis - 0:43, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Więzy krwi
Sro 2 Lis - 0:18
Kirian posłał mu krótkie spojrzenie. Przez chwilę poczuł się tak, jakby nadal byli kochankami. Szybko odrzucił ułudę i płonne nadzieje. Zresztą von Fox postanowił mu w tym pomóc, wspominając o władzy. Palące ostrze, utkwione w nodze, nagle zostało zepchnięte na dalszy plan. Tyle pragnął powiedzieć Lusianowi, ale przecież już dawno to zrobił. Podejmował niezliczone próby perswazji i tłumaczenia tylko po, by ponosić kolejne porażki. Łowca był nieustępliwy. Jego łeb został zakuty i wydawało się, że choroba była nieuleczalna.
- Może dla ciebie to była zabawa - odparł kwaśno, zanim zalał go ból. Wyraz twarzy Lusiana sprawił, że poczuł się mały, bezbronny... niemalże żywy. Warto było cierpieć dla widoku zadowolonego von Foxa, dla pierwotnych emocji wypierających chłodną kalkulację. Uwielbiał to. Jakaż szkoda, że nie mógł się teraz temu w pełni oddać.
Zaśmiał się nisko i oblizał jeden z kłów, doskonale wyczuwając drżenie Lusiana. Łowca dzielnie nie dawał za wygraną. Pod tym względem jego upór był uroczy. Pod innymi wkurwiał Gavdova jak nic innego na świecie. Chyba po to się szuka drugiej połówki, prawda?
- Po moim trupie - uśmiechnął się szeroko, gdyż wiedział, że Lusian tylko czekał na taką odpowiedź. - Lub tego, który usidliłby cię przede mną - dodał, a w jego głosie wybrzmiała zazdrość i złość. Von Fox był zbyt cenny, by pozwolić pierwszemu lepszemu go przeistoczyć. Krył w sobie ogromny potencjał, niespotykaną siłę i witalność. Jako pełnokrwisty wampir nie miałby sobie równych. On nie marniał, ale się marnował.
- Przyczyniłeś się do tego - skwitował. Zabolało, bo miał jeszcze serce. Okazywał je pieczołowicie wybranym jednostkom. Nawet jego potomek nie zasłużył na ten zaszczyt. W zasadzie po Lusianie nikt nie był go godzien.
- Mógłby być ci przewodnikiem, o wielki łowco wampirów, który nie zna zwyczajów zwierzyny, na którą poluje - prychnął i uśmiechnął się delikatnie. Przyjrzał się swoim szponom, za nic mając próby prowokacji von Foxa. Pytanie, po co i dlaczego mu tak spieszno? Wytężył wszystkie siły, by bardziej go stłamsić. Efekt był bardziej niż zadowalający. Znak, że wbrew temu co sądził Lusian, wcale nie zmarniał.
- Wystarczy skromna prośba, bym odmienił twój los -  zasugerował. Pożądanie wzmocniło  jego naturalną chrypkę. Ze spokojem spoglądał na zdyszanego von Foxa idącego i chwytającego za miecz. Przewrócił oczami wysłuchawszy kolejnych zarzutów.
- Objęcie nawet nie przechodzi ci przez gardło? Żałosne - sarknął, uważnie obserwując ruchy łowcy. Lusian zaczął krążyć i kombinować. Czy chciałby pozbawić go wolnego wyboru? Czasem miał na to ochotę. Problemem była nieodwracalność procesu i stan umysłu Lusiana. Von Fox najprawdopodobniej biłby każdego wampira jak leci, po czym zabiłby sam siebie w imię popieprzonego kodeksu, który sobie uroił.
Nie mogli wydeptywać okręgu w nieskończoność. Starli się i pierwsze ciosy smagnęły jedynie powietrze. Kolejne zaowocowały rozkwitem krwawych plam na ich ubraniach i klingach. Po kilkunastu wymianach uników, fint i parad, które pozwoliły im się wzajemnie wyczuć, wyprowadził cios. Głęboko ciął bok dhampira, lecz ten dmuchnął mu jakimś pyłem w twarz. Oczy zapłonęły milionem igieł. Nie znalazł rady na krzyki i spazmy. Pozwolił im w pełni wybrzmieć.
- Ty suczy synu! - rdzawowłosy zakwilił, machając ostrzem na oślep, zanim ból zmusił go do wycofania się. Nie opuścił broni, lecz musiał przekierować moc. Zmusił swoją posokę do wypłynięcia i przepłukania oczu. Krwawe łzy spłynęły ciurkiem po bladych policzkach i szyi, by wsiąknąć w wysoki kołnierz. Święcone srebro wypaliło koryta w posągowym obliczu wampira.
- Nadal cię słyszę! - wycedził i rzucił się w kierunku Lusiana. Chybił, a raczej to von Fox się uchylił, lecz nadal mógł go osłabić. Ścisnął jego serce. Za późno. Poczuł palące srebro na swej szyi. Tak samo jak ciężar i ciepło Lusiana na plecach, zapach jego krwi. Zadrżał w ramionach wroga i oparł głowę na jego barku. Wygiął się lekko w tył. Gdyby chciał, bez trudu wpiłby się w szyję łowcy.
- Powiesz mi w końcu, czego chcesz? - wymruczał i ucałował go pod żuchwą. Delikatnie przygryzł skórę, szponiastymi dłońmi drażnił skalp i kark Lusiana. Już nie spowalniał krążenia, nie obniżał ciśnienia. Wręcz przeciwnie. Podniósł je i przekierował je ku lędźwiom.
- Albo nie. Daj mi zgadnąć - wyszeptał i przeniósł jedną dłoń na podbrzusze łowcy. - Chcesz mojej krwi. Wiesz, że łatwiej będzie, jeśli wcześniej się na tobie posilę? Możesz udawać, że jesteś ponad uzależniające stany i dasz radę, ale jako hemokinetyk wiem swoje. Musimy zmieszać nasze źródła. - Sprawnie rozpiął spodnie Lusiana, po czym obrócił się ku niemu. Ostrze rozcięło szyję wampira, plamiąc ubranie krwią, lecz rana zniknęła dość szybko. Mimo wszystko był to makabryczny i piękny widok.
- Poproś mnie lub zmuś, lecz bez mojej zgody nie dostaniesz nawet kropli - zaplótł ramiona na karku Lusiana i obdarzył go namiętnym pocałunkiem. Nie obawiał się ostrza. Srebro miało to do siebie, że blokowało specjalne właściwości wampirzej krwi. Jeśli Lusian chciał skorzystać z jej mocy, musiał się przemóc. Pchnął łowcę na łóżko i usiadł na nim okrakiem. Posoka zniknęła w porach skóry Kiriana, po ranach nie został nawet ślad. Otarł się o kochanka i bardziej przyspieszył jego puls, po czym rozpiął i ściągnął z siebie dublet i koszulę.
- To jak będzie? - Gładził dhampira po bokach, cały czas przytrzymując go nogami.


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Sro 2 Lis - 11:06
Zaśmiał się nisko, słysząc odpowiedź wampira - nie jestem już twój, więc po co to pieklenie się? - zapytał, unosząc jedną brew - z resztą, to da się załatwić - zaśmiał się ponownie. Skoro tak chce umrzeć, to może pewnego dnia to spełni? Spojrzał prosto w dziwne oczy byłego kochanka - i serio myślisz, że ktoś mnie usidli? Tobie się nie udało - dodał jeszcze, uśmiechając się drapieżnie, jakby właśnie upatrzył sobie nową ofiarę. Gotowy się nią trochę pobawić, zanim przystąpi do tego co tę ofiarę czeka.
Prychnął - niby jak? Nie widzieliśmy się od wieków! A i tak byłem dla ciebie tylko samobieżnym bufetem - powiedział, wielce zaskoczony tym, że to niby jego wina, że komar nagle nie ma serca. Stracił go, gdy postanowił się zmienić. O ile w ogóle je kiedyś miał.
Zaśmiał się nisko - takie małe komarki, nie będą mnie uczyć zwyczajów mojej zwierzyny - powiedział wprost. Znał wampiry na tyle dobrze, że nie potrzebował przeciwnika. Spędził w końcu z jednym wystarczająco dużo czasu.
Wywrócił oczami - podziękuję. Z resztą już to nie w twoim stylu by tak się pozbywać swojego ulubionego napoju - powiedział poważnie, z niebezpiecznym błyskiem w oku i warknął na wampira - w objęciach śmierci jestem codziennie, nie potrzebuję, by być w nich też po pracy - doskonale wiedział o co rudzielcowi chodzi, jednak nie miał zamiaru w pełni zdradzać swojej rasy.
Obaj oberwali w tym małym sparingu. Żaden z nich nie był w pełnej formie, jednak to Łowca miał bardziej przekichane. Pijawa się regenerowała, a Łowca mimo iż regenerował się o wiele szybciej od zwykłego człowieka, to i tak za wolno by odzyskiwać siły. Tym bardziej, gdy krew prawie stała mu w żyłach.
Zachichotał mrocznie, gdy Kirian zaczął miotać się ze swoją bronią. Może i go słyszał i czuł, ale nie widział. A akurat w tym wypadku, nawet on się aż tak szybko nie przestawi, żeby od razu polować jak na prawdziwego nietoperza przystało.
W końcu zakończył się ich krwawy taniec, a pasożyt zmienił swoją taktykę. Zamiast osłabiać dhampira, zaczął go wzmacniać...ale nie tam gdzie ktokolwiek by się tego spodziewał.
Oddychał przez rozchylone usta, cały się spiął i nie odejmował ostrza od bladej skóry nieumarłego - oho, ktoś nauczył się czytać w myślach? - zapytał wrednie, nie odpychając jednak dziwnookiego od siebie. Był wampirem ale wiedział o nim jedno - jeśli się nakręci to nie zrobi nic głupiego, bo wie, że wtedy już całkiem nie będzie miał na co liczyć. Ech...pod tym względem był przewidywalny i to bardzo.
Zaśmiał się nisko. Teraz i w jego głosie pojawiła się lekka chrypa - kto powiedział, że chcę się przemienić? - zapytał wprost, odchylając lekko głowę w tył. Przymknął oczy, czując lodowate pocałunki.
Gdy te przeniosły się na jego usta, opuścił sztylet i zrobił coś czego wampir na pewno się nie spodziewał. Przygryzł mocno jego wargę, a kilka kropli jego krwi popłynęło przez przełyk mężczyzny. Odsunął się i oblizał. Cóż. Ostrością jego kły może nie dorównywały tym Kiriana, jednak na pewno były wystarczająco ostre, by przebić czyjąś skórę - coś mówiłeś? - zapytał, po czym sapnął, opadając na pobliskie łózko.
Oddychał urywanie, spodnie, mimo iż rozpięte, wcale nie były zbyt wygodne, tym bardziej, że wampir rozsiadł się na nim wygodnie - nie wiedziałem, że lubisz bawić się jedzeniem aż tak. Wstrząśnięte i mieszane...takie drinki teraz są w twoim menu? - nie miał zamiaru mu teraz pozwalać na picie. Nich sobie jeszcze zapracuje, potem...się zobaczy. Tym bardziej, że Kirian był praktycznie uzależniony od jego krwi. Gdy tylko miał okazję, to nie mógł się jej po prostu oprzeć.
- Hmmm dziś jesteś jakiś grzeczny, kto wie, może zrobię dla Ciebie wyjątek - uśmiechnął się. Miał przymknięte oczy i rozchylone usta. Kapelusz spadł z łózka na podłogę a Lis wypchnął lekko biodra w górę. Nie był takim słabeuszem, żeby kogoś na sobie nie unieść - dzieciak chyba nie daje ci takiej rozrywki jaką byś chciał. Skoro jesteś dziś tak wygłodzony - oblizał swoje białe ząbki i wyszczerzył się wrednie, rozpinając powoli swoją kurtkę.


Ostatnio zmieniony przez Yako dnia Czw 3 Lis - 0:43, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Więzy krwi
Sro 2 Lis - 14:58
Wpatrywał się w migoczące, fioletowe oczy Lusiana, gdy ten szydził z niego, rozdrapywał stare rany i rozbudzał apetyt. Mógł mieć na tym świecie praktycznie wszystko, ale nie von Foxa. Doprowadzało go to do szału i zmuszało do podejmowania rozpaczliwych prób zwrócenia na siebie uwagi łowcy. Mimo wszystko nie miał zamiaru zmuszać Lusiana do czegokolwiek, przekonany, że ten wróci do niego, gdy zabawa w polowanie mu spowszednieje.
Na odmowę wzruszył tylko ramionami i ułożył usta w podkówkę. Nie to nie. Skoro tak bardzo chciał walczyć i cierpieć, nadal wstrzymywał jego krew. Skoro nie chciał poznać tajników jego rzemiosła, to ich nie pozna. Mieli dość czasu na wszystko.

Musiał zaleczyć oczy, co trwało dłużej niż zregenerowanie mięśni i skóry. Tak wysoce wyspecjalizowany organ wymagał paru minut. Mogli więc pogadać.
- To nie mój dar, ale może kiedyś uda mi się go wydrzeć. Powiedz mi, jak pójdziesz polować na Forvosa - wyszeptał lekko, jakby zapraszał go na kawę. Rozkoszował się niepokojącą bliskością łowcy i nie ustawał w swych wysiłkach, ponieważ wiedział, że Lusian lubi grać pierwsze skrzypce i być górą. Nie był jednak wolny od cielesności, która miała swoje potrzeby, a które Kirian lubił podsycać.  
- Kto powiedział, że mam zamiar ci to umożliwić? - zachichotał i zahaczył kłami o skórę szyi, lecz jej nie ranił. Przed oczyma zagrały mu kolorowe plamy, które szybko nabrały wyrazistości.
Ugryziony wzdrygnął się i natychmiast pociągnął krew ku sobie. Rozsmarował ją w przełyku dhampira, ale nie było mowy o tym, by pozwolił mu dokończyć konsumpcję. Te parę kropel zostanie tam, dopóki nie zdecyduje inaczej.
- Owszem, lecz nie słuchałeś. Jesteś tylko w połowie wampirem i wierz mi, lepiej będzie, jeśli złączymy naszą krew. We mnie, nie w tobie von Fox. Dzięki temu będziesz mógł przyjąć moją bez bólu i późniejszych ekscesów. - Oblizał miejsce ugryzienia i zastanawiał się, kiedy Lusian zorientuje się, że nie jest nic a nic silniejszy niż przed minutą. Położył mu palec na ustach, po czym złapał go za podbródek i nachylił się ku niemu.
- Ciii... ja się nie bawię. Ja celebruję - wyszeptał mu do ucha i wyprostował się. Spojrzał mu prosto w oczy, potem obejrzał go całego, aż w końcu zaczął wodzić dłońmi po dobrze znanym mu ciele, rozchylając poły płaszcza, od niechcenia odpinając elementy pancerza.
- Zbędny dramatyzm. Wiesz przecież, że wolę dobrowolną ofiarę. Wydzieranie posiłku siłą i strachem znudziło mi się po zaledwie kilku latach. Choć dla ciebie warto robić wyjątki - odbił piłeczkę. Ujął kosmyk jasnych włosów. Nadal nosił je długie, tak jak Kirian lubił. Uśmiechnął się na wzmiankę o swoim wampirzym potomku i zamruczał, gdy Lusian poruszył biodrami. Już dawno nie widział go tak zdesperowanego. Musiał wpaść w niezłe tarapaty lub ostrzyć sobie ząbki na kogoś ze starszych, skoro był gotów na takie poświęcenie dla paru łyków krwi.
- Brakuje mu twojej zadziorności. - Odsunął dłonie Lusiana od guzików i przygwoździł go do łoża, trzymając za nadgarstki. Jego przyszły posiłek mógł próbować się wyrwać, lecz wtedy rozciąłby sobie ręce o pazury. Tym razem podniósł ciśnienie von Foxa do poziomu, którego zwykły śmiertelnik nie byłby w stanie znieść.
- Twojego ciepła. - zaczął miażdżyć mu nadgarstki.
- Twojej cudownej zdolności do wywoływania we mnie skrajnych emocji - przygryzł wargę delektując się chwilą.


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Czw 3 Lis - 12:30
- Nie planuję - powiedział, spoglądając na łaszącego się do niego, tymczasowo oślepionego wampira. Taki potężny, taki wszechmocny, a na jego widok zachowuje się jak jakiś łaknący uwagi kociak. Czuł chłód jego ciała, jego zapach. Przymknął lekko oczy, po części oddając się temu uczuciu.
- No nie powiesz mi, że od dawna o tym nie marzysz - wyszeptał i nachylił się mu do ucha, dodając niskim, mruczącym głosem - mieć mnie całkowicie dla siebie, na każde wezwanie. By nikt już się do mnie nie dobierał? - dodał i zaśmiał się nisko. Poprawiając ustawienie ręki, Govdov mógł zobaczyć na jego nadgarstku ledwo widoczną bliznę, dość podejrzanie okrągłą o nierównych krawędziach. Choć może to słowa Łowcy sprawiały, że wampir miał przewidzenia? Kto go tam mógł wiedzieć.
Odchrząknął kilka razy. Gęsta krew rozlała się po przełyku i ...tam została. Lusianowi nie zależało na tych kilku kroplach, nie zrobił tego, by stać się silniejszym bardziej by dopiec rudzielcowi - aż tak się o mnie martwisz? To słodkie - rzucił mocno zachrypniętym głosem. Uczucie nie było ani trochę przyjemne, tym bardzie, że przez to czuł też cały czas posmak martwej posoki w w ustach i zimne pocałunki wampira wcale nie pomogą z tym problemem. Nie póki ten nie pozbędzie się krwi z przełyku von Foxa.
Prychnął słysząc o celebracji - jasne - wychrypiał, czując jak potwór co chwila bawił się jego krwią. Gdyby nie to, że już od dawna nie jest człowiekiem, to pewnie leżałby tutaj trupem już dawno.
Gdy Kirian rozchylał ubranie Lusiana, mógł zobaczyć kilka różnych ugryzień, te po wilkołakach czy innych bestiach były zrozumiałe, ale co tu robiły ugryzienia bardziej przypominając ludzkie uzębienie niż zwierzęce? Lis spoglądał na niego z dołu, rzucając mu tym samym wyzwanie. Zareaguje na to jakoś czy jednak zachowa zimny spokój?
- W...łaśnie czuję - wysapał. Robiło mu się naprawdę niewygodnie. Pijawa nie chciała dać za wygraną i jeszcze bardziej znęcała się nad Łowcą. Przełknął z trudem ślinę, krew nadal siedziała mu w przełyku. Chuj chyba naprawdę się stęsknił, tym bardziej patrząc na jego dalsze słowa.
Skrzywił się mocno i zamknął oczy. Niewielkie nawet światło zaczęło go drażnić, do tego ból głowy był ledwo co do zniesienia. Spiął się cały, z trudem powstrzymując się, by użyć dolnej części swojego ciała, by pozbyć się upiora z siebie.
Blady, poznaczony bliznami tors zaczął pokrywać się błyszczącymi kropelkami potu. Z trudem oddychał, było mu cholernie ciepło, niewygodnie, a zimna skóra wampira aż parzyła. Z trudem rozchylił powieki i spojrzał prosto w dziwne oczy Kiriana - tak mu tego brak...że zaraz ja tego nie będę miał? - rzucił.
Na piersi Lisa widniało jednak jeszcze coś. Stary sygnet, zawieszony na łańcuszku, jeden z dwóch stworzonych przez jednego z najwybitniejszych jubilerów. Ciekawe czy to zachęci Kiriana by jednak przestał bawić się swoim posiłkiem, zanim ten odleci w krainę, nie dostępną krwiopijcy.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Więzy krwi
Sro 23 Lis - 22:56
Zmarszczył brwi, nie do końca zgadzając się z rozumieniem Lusiana. Gdyby pragnął niepodważalnej władzy nad Łowcą, już dawno by ją wydarł. Jednakże fałsz nie był mu w smak. Von Fox go nie pragnął, nie tak, jakby tego chciał. Przemieniłby go siłą i szybko stracił. Inną ewentualnością byłby grób. Łowca rozszarpałby go w odwecie lub głębokiej depresji.
-Masz całkowitą rację- odpowiedział mu śmiechem. -Nie powiem!- Odchylił się do tyłu, szczerząc kły w szerokim uśmiechu szaleńca. Każdy śmiertelnik miałby serce w gardle, widząc złamaną sylwetkę wampira, a on zwyczajnie dobrze się bawił. W końcu wyprostował się i nie szczędził Lusianowi dźwięku trzaskających kości. Niech się nasłucha.
Zmarszczył nos i potrząsnął głową zirytowany. Rdzawe włosy na moment skryły oblicze starszego, który obecnie był wyraźnie zirytowany i zdegustowany.
-Nie. Ja o ciebie dbam. Bo mam takie widzimisię. Bo mogę. Nie ma w tym łaski, pragnienia, ani litości. To są wasze wymysły. Czemu nie potrafisz zrozumieć, że dla mnie to jest interesujące? Rozwijające? - prychnął rozczarowany postawą rozmówcy. Liczył na coś więcej niż na jęczącego i narzekającego dzieciaka. Jego Lusian nie bawiłby się w bycie małostkowym.
Słysząc zwątpienie w głosie Lusiana, Kirian wydał z siebie przeciągły warkot.
- Gdybym chciał, żebyś naprawdę cierpiał, rzygałbyś i srał krwią dalej niż byłbyś w stanie sobie wyobrazić. Przerobiłbym twoją twarz na gąbkę lub ukuł z twej krwi gwóźdź i wpijałbym go najczulsze miejsca. Wtedy mógłbyś tak powiedzieć. - wzruszył ramionami.
Im dalej odsuwał poły kurty, tym bardziej przekonany był o całkowitej zdradzie wampirzych przekonań przez von Foxa. Według niego Lusian się zradykalizował, zasmakował w trybie życia śmiertelników, które nigdy nie będzie jego. Dhampirom nie był pisany los ludzi.
Kirian wodził palcem po odkrytym torsie, zbierając i łącząc ze sobą krople potu niedoszłej ofiary. Oczywiście spostrzegł sygnet zawieszony na łańcuszku. Szkoda, że nie spoczywał na palcu, lecz co się stało, to się nie odstanie.
Zaśmiał się krótko, czując jak Lusian spina się pod nim i z całych sił stara się nie poruszyć. Pochylił się ku rozgrzanej skórze i płynącej pod nią krwi. Wgryzł się w najbliższą bliznę. A potem kolejną i kolejną, za każdym razem zlizując parę kropel posoki, tym samym lecząc zranienia i zwolna zaspokajając głód.
Gavdov wyprostował się i zgromił von Foxa wzrokiem, gdy ten postanowił odnieść się do nieżycia.
- Nie schlebiaj sobie. - odparł chłodno. - Żyjesz, bo jesteś wyjątkowy oraz nie nadajesz się do przemiany. Wybacz, ale z takim nastawieniem szybko wbiegłbyś w słońce. Nie mam ochoty zbierać cię szufelką. - odburknął urażony.
- Ewentualnie poproś jak należy lub zamilcz na wieki. - Tym razem ton Gavdowa był nieprzyjemnie toksyczny. Zahaczył szponem o łańcuszek i pociągnął go mocno. Przyjrzał się sygnetowi.
- Raz po raz udowadniasz, że nie jesteś godzien mojej uwagi, mojego czasu, mojej siły i mocy. Bo nie jesteś szczery wobec siebie. Chcesz nas wszystkich zgładzić? Droga wolna, lecz nie sądź, że dam się złapać na tak tanie sztuczki. Kawałek metalu, który dzięki tobie, znaczy tyle co otoczak? - Tym razem uśmiech Kiriana był smutny, a jego spojrzenie pozbawione ciepła. Złapał von Foxa za szczękę, cały czas spoglądając mu w oczy.
- Szukasz walidacji? Godne pożałowania. Dekadę wcześniej miałbyś szansę, lecz dziś - urwał, pozwalając sobie na cichy chichot. W istocie uznał sytuację za zabawną.
- Wiem czego chcę. - Kirian podkreślił swą rację zielonkawym odbłyskiem źrenic. - Lepiej powiedz, czego oczekujesz, zanim zmienię zdanie lub się znudzę. - Ciągnął martwym, monotonnym tonem. Przestał oddychać, mrugać i dbać o mikroekspresje.


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Pią 25 Lis - 3:40
Skrzywił się lekko, słysząc trzaskające kości ale nie zrobiło na nim to specjalnego wrażenia. O ile to nie były jego gnaty to niech sobie je pijawka łamie do woli. Nie był to przyjemny dźwięk, ale dało się do niego przywyknąć, zwłaszcza jak samemu często się je łamało innym. Choć raczej nie dla zabawy. w przeciwieństwie do rudzielca przed nim.
Uniósł jedną brew, słysząc jego tłumaczenia. Gdzie on mówił o litości i innych bzdetach? Martwienie się nie ma z tym nic wspólnego. Widać, że ten truposz nie do końca znał się na uczuciach żywych czy nawet pół żywych istot. Nie skomentował tego jednak. Zębuszek mu groził i bardzo pokazywał jak to jest lepszy i wspanialszy. Lusian jednak wiedział swoje. Kirian nie mógł więc zobaczyć w oczach Łowcy strachu. Cóż. Można powiedzieć, że był za stary by obawiać się takich rzeczy czy nawet samej śmierci. Dla niektórych można by powiedzieć, że byłoby to nawet zbawienne. Jednak nie posunąłby się nigdy do samobójstwa, z tego nie wyszłoby nic dobrego, z resztą. Jest stary więc chyba może wybrać jak sobie chce zginąć czyż nie? A jakoś nie miałby nic przeciwko, gdyby to było z ręki tej paskudy przed nim. Choć by się w życiu do tego głośno nie przyznał.
Powarkiwał gdy Gavdov zaczął go gryźć we wszystkie blizny - ktoś tu jest...ugh...zazdrosny - powiedział cicho, drżącym z wysiłku głosem. Naprawdę był już na skraju. Gdyby nie jego brudna krew to już dawno byłby trupem.
Zaśmiał się krótko, ale zaraz tego pożałował.
Spoglądał na Wampira spod przymkniętych powiek. Każde jego ugryzienie, każdy jego dotyk był jak wbicie lodowego sopla w dręczone ciało Dhampira. Mięśnie były maksymalnie spięte, drżały z wysiłku, a ciało pokryte było niezliczonymi kropelkami potu.
Westchnął z wielki trudem - tęskniłeś - powiedział cicho, widać było, że jest już na granicy. Ból głowy prawie pozbawiał go świadomości - nie używaj takich trudnych słów, tylko przyznaj to w końcu - powiedział i lekko wypchnął biodra do przodu - wiesz, że nie potrzebujesz tych sztuczek - powiedział, oddychając z trudem.
Przełknął ślinę. Krew nadal zalegała mu w przełyku - Kiri...nie sądzisz, że używasz...zbyt trudnych słów - zapytał wprost. W końcu jak miał teraz logicznie myśleć. Włosy miał wilgotne, ciało pokryte gęsią skórką.
Wyszczerzył swoje białe ząbki - muszę czegoś oczekiwać? Stęskniłem się za pewnym sztywniakiem - powiedział wprost, nie bojąc się patrzeć Krwiopijcy w oczy.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Więzy krwi
Czw 8 Gru - 19:40
Nie spodziewał się zobaczyć strachu w oczach byłego kochanka i faktycznie go tam nie znalazł. Znali się długo i dogłębnie. Wzajemnie przewidywali każdy gest.

Pierwsze ugryzienie było jak muśnięcie satyny na nagiej skórze. Delikatne i drażniące jednocześnie. Lata praktyki pozwoliły mu się opanować i rozkoszować posiłkiem. Na przytyk ze strony Lusiana wgryzł się mocniej, głębiej.
- Raczej zdegustowany, że wyglądasz jak obwoźny bufet - odparł i zlizał posokę z warg. Starczy tych podchodów. Dość się naczekał. Przeniósł kciuk na nadgarstek von Foxa. Rozmasował go i wbił w niego szpon, by zaraz przytknąć usta do rany i całym ciałem naprzeć na łowcę.
Zamruczał, gdy Lusian stwierdził, że tęsknił. Trochę poluźnił uścisk i wyrównał ciśnienie dhampira do bezpieczniejszych poziomów, gdy ten zaczął bredzić, a nawet prowokować. Owszem, nie potrzebował sztuczek, ale je lubił. Po to się ma władzę, żeby z niej korzystać. Opór przychodził Kirianowi ciężko, tak wyczekiwał tego momentu, lecz ani myślał dawać von Foxowi satysfakcji. Jedyne na co sobie pozwolił to sugestywne otarcie się o niego.
Kiri... już dawno nikt go tak nie nazwał. Dobrze, że Zane'a z nimi nie było, bo zaślepiony zazdrością pewnie rzuciłby się na łowcę, a potem na niego. Lusian wyraźnie znalazł się na skraju wycienczenia. Drżał pod nim i gadał głupoty. Zmęczony, teraz dodatkowo upływem krwi, nie stanowił już istotnego zagrożenia. Puścił jego rękę, która opadła niczym przekłuta dętka.
- Nawet mnie nie kuś - wymruczał, ściskając mu policzki palcami. Jego wzrok ponownie padł na sygnet. Powinien był mu wypalić ten symbol na skórze. Wyryć go i zakląć, by już nigdy nie zniknął, nigdy nie przestał dawać się przykro odczuć.
- Mógłbym cię zniszczyć, ale ciekawie jest słyszeć, jak wyklinasz moje imię, widzieć, jak skręca cię w środku. A mimo to przyszedłeś, po nic innego, jak po krew właśnie. - Zaśmiał się nisko i tym razem przegryzł własne żyły, po czym pozwolił Lusianowi dobrać się do jego nadgarstka. Całkowicie uwolnił dhampira spod działania swych mocy. Umowa to umowa.
- Uwielbiam obserwować jak okrywasz się hańbą, ty, który obiecałeś wyplenić cały nasz ród, zanim sam przebijesz się ostrzem. - Syknął i skrzywił się nieznacznie. Ciepło ponownie opuszczało jego martwe ciało, zastępowane przez oddalone mrowienie. Ale i to uczucie szybko zaczęło zanikać.
Nie obawiał się śmierci z rąk Lusiana. Upłynie jeszcze wiele czasu nim uda się mu osiągnąć swój cel. Zakładając, że w ogóle dożyje lub nie zmieni zdania. Na to ostanie żywił, ha, największą nadzieję.


Więzy krwi PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Yako
Gif :
Więzy krwi 5PUjt0u
Godność :
Lusian/Luci Foxsoul
Wiek :
Wizualnie 25
Rasa :
Lisi demon
Wzrost / Waga :
190/85 //
Znaki szczególne :
Kuleje, Blizna na lewym oku
Pod ręką :
Laska
Broń :
Naginata
Zawód :
W Świecie Ludzi - Aktor/Aktorka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t230-kp-yako https://spectrofobia.forumpolish.com/t1126-yako
YakoNieaktywny
Re: Więzy krwi
Pią 23 Gru - 9:37
Uniósł jedną brew - a skąd wiesz, że to z powodu bycia bufetem? - zapytał wprost. W końcu nie tylko przez dobrowolne dawanie się gryźć, mógł mieć te blizny. Cóż. Kiri nie wiedział o nim tyle co myślał, choć i tak więcej niż ktokolwiek chciałby by ktoś o nim wiedział. Poza tym, to były jego sekrety, dlaczego w ogóle poszukiwał krwi, kto wie jakie eksperymenty wymyślała jego powalona rodzinka.
Czuł się źle, ale nie przez to co wampir o nim mówił, a raczej przez to co mu robił. Mimo wszystko bawienie się czyimś ciśnieniem krwi nie było przyjemne i Lusianowi po prostu robiło się słabo i trochę niedobrze. Rozsmarowana krew po przełyku też wcale nie pomagała w tym wszystkim. Ale musiał to przetrzymać, nie mógł robić z siebie słabiaka nie teraz i nie przed Kirianem.
Warknął cicho, gdy wampir zaczął żywić się jego krwią. Nie do końca docierały do niego jego słowa.
Leżał pół przytomny, jednak musiało chwilę minąć, zanim do niego dotrze do końca co się dzieje. Albo inaczej, co się do niego mówi. Gdy Wampir trochę popuścił, zaczął oddychać spokojniej, serce też zaczęło się uspokajać, gdy w końcu zaczęła przez nie przepływać krew w odpowiedniej ilości, a głowa zaczęła się rozjaśniać, gdy dotarł w końcu do niej życiodajny tlen. Może nie potrzebował go tyle co zwykli ludzie, ale nadal był mu potrzebny.
Gdy tylko dostał taką możliwość, przyssał się do nadgarstka byłego kochanka i spojrzał mu w oczy. Jego źrenice otoczone mocnym fioletem zwęziły się jak u kota, jedyny znak, poza oczywiście jego wiekiem, że nie jest zwykłym człowiekiem. Nawet zwykłym Łowcą.
Nagle wgryzł się w nadgarstek, a rudzielca aż zabolała głowa od światła, które rozbłysło prosto w jego źrenice. Nie było to jednak spowodowane bólem nadgarstka, a...otwartymi drzwiami....w jego i Yako sypialni.
- Skarbie co Ty robisz? - zapytał kobiecy głos, należący nie do kogo innego tylko do Luci - znów przebierasz się w ubrania Lusiana? - zapytała rozbawiona i pokręciła głową. Miała na sobie fartuszek, a w ręce sporą drewnianą łychę, widać, przygotowywała właśnie dla nich obiad. Keer za to mógł odkryć, że ubrania, które przed chwilą pasowały na niego idealnie, są ...trochę za duże! A pod nim? Znajduje się tylko łóżko.
-  No koniec zabawy, chodź bo zaraz wystygnie obiad - puściła mu oczko - zrobiłam twoje ulubione, ślimaki z niespodzianką - dodała i odwróciła się, wychodząc i falując zalotnie swoją czarną jak noc kitą.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach