Lou i Jo

Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Lou i Jo
Wto 8 Lis - 2:32
Moss, do furgonetki numer 3! Jo wziął głęboki wdech, starając się, aby kolejna komenda wykrzyczana mu w ucho nie wybiła go z równowagi. Poprawił słuchawkę i potwierdził, że już się zbiera. Z powodu skafandra ochronnego to ustrojstwo zmieniało swoje położenie z każdym ruchem głowy, a ze względu na chaos, jaki panował w okolicy, ciągłe oglądanie się było jak najbardziej wskazane. Zatrzasnął ostatnią pułapkę, rozmiarami i kształtem przypominającą szklaną trumnę — na razie jedyny skuteczny sposób na unieszkodliwienie zarażonych, bez konieczności wchodzenia z nimi w interakcję. Punkt, do którego został wezwany, nie zajmował się jednak wyłapywaniem chorych, ale zbieraniem informacji o mózgobrudzie. Był niezwykle ciekaw, czego mogą chcieć od inżyniera.
Joe Moss, biochemik, zbierasz materiały po drugiej stronie? - padło w jego stronie, nim zdążył domknąć za sobą drzwi. Żwawo potwierdził, przeczuwając jakie zadanie zostało mu wyznaczone. Potrzebujemy na już próbek tej mazi, koniecznie w reakcji z ludzkimi komórkami. U zarażonych dochodzi do zbyt silnej odpowiedzi immunologicznej, by udało się coś uzyskać bez ich dobijania. A oskarżenie nas o dobijanie chorych, to ostatnie czego chcemy w tej medialnej gównoburzy! Jo nie był pewien czy załapał aluzję, ale jego zdezorientowana mina okazała się wystarczającą prośbą o dopowiedzenie - Na pewno znajdziesz jakiegoś świeżego trupa, albo choćby i ciepłą rękę, byleby wciąż miała w sobie tego gluta. I przebierz się, masz udawać przejętego obywatela, żeby foliarze dali nam święty spokój.
Dziesięć minut później opuścił teren zajęty przez organizację. Ubrany był w kombinezon motocyklowy i kask, najszczelniej zakrywający ciało ubiór, który akurat był pod ręką i nie kojarzył się z Forvax Public Health. Miał ze sobą również plecak wyładowany sprzętem do pozyskiwania próbek oraz kilka roztworów, których skuteczność w reakcji z mózgobrudem miał sprawdzić. Poza tym dostał podstawowy zestaw policyjny w postaci pałki teleskopowej, latarki, kajdanek, strzelającego paralizatora i gazu pieprzowego. W razie złapania mógł ściemniać, że ukradł to z jednego z wielu porzuconych radiowozów.
Jo przejrzał ostatnie shorty krążące po sieci w ciągu ostatnich minut i trafił na trzy nagrania ludzkiego korowodu. Każde pochodziło z innej ulicy, ale ponieważ były kręcone z okien blokowisk, można było w łatwy sposób odtworzyć trasę. W takim tłumie istniała największa szansa znalezienia odpowiedniego materiału. Poza tym to nie może być takie straszne, powtarzał sobie w głowie, to tylko bardzo duża zabawa w pociąg.


Ostatnio zmieniony przez Jo dnia Pią 10 Lut - 20:20, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Sro 9 Lis - 18:52
Dziwne wydarzenia przyciągają dziwnych ludzi. Lou jest tego najlepszym przykładem, chociaż w tym wypadku sama zadecydowała o owym przyciąganiu - a mianowicie jej natura Lunatyka. Louise kocha wiedzę, nie tylko taką, którą może posiąść, ale również taką, którą sama może stworzyć. Nic więc dziwnego, że znalazła się właśnie tutaj, w miejscu zarazy, która całkiem niedawno zaczęła panować w Świecie Ludzi (na litość, zawsze tutaj dzieją się najgorsze rzeczy, po drugiej stronie tylko te najdziwniejsze), by baczniej przyjrzeć się temu zjawisku i sporządzić jakiś mały raport. A może nawet zapisać się w księgach jako ta, która przedstawi owy fenomen, opisze go i dogłębnie zbada? Kto wie, zobaczymy.
Z torby, która leżała na podłodze wynajmowanego mieszkania, wyciągnęła i założyła czarny komplet w stylu Natashy Romanoff, szczelnie przylegający i zakrywający całe ciało. Choć raz można poczuć się jak gwiazda filmowa, niestety, w tym przypadku jest to raczej dramat niż film akcji. Otoczka być może wzbudza swego rodzaju ekscytację i uniesienie, ale fakt, że stoi za tym kolejny łyk wina nie wróży dobrze naszej bohaterce.
Wyjątkowo Lou nie chciała w tym dniu spotkać żadnych swoich starych znajomych, więc na jej głowie znalazła się czarna peruka z prostką grzywką i włosami sięgającymi ramion. Ostatnie poprawki - maska na twarz, papierosy w kieszeni kurtki i ostre spojrzenie, które nadała swoim oczom zaraz po wyjściu z mieszkania.
Ulice były puste, w powietrzu unosił się zapach burzliwej rozpaczy. Lou wiedziała, czego szuka. I na pewno nie był to gość, który wyglądał, jakby chciał robić to samo, co ona.
- Hej! - rzuciła w przestrzeń wychodząc zza rogu, ale ewidentnie kierując to krótkie słowo w kierunku mężczyzny w kasku. Nie potrafiła powiedzieć nic na temat jego wieku, ale widząc plecak postanowiła zaryzykować. - Nie powinieneś być w domu?
Ciężar ciała oparła na lewej nodze i spojrzała prosto na niego.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Sob 12 Lis - 0:59
Oddalając się od zgiełku panującego w epicentrum, Jo doświadczył mrożącej krwi w żyłach ciszy. To znaczy, nie była to dosłownie cisza, ponieważ wycia, krzyki i syreny alarmowe nadal rozbrzmiewały w tle, przypominając o rozprzestrzeniającym się chaosie. Była ona z typu przejściowych, kryjących w sobie przedsmak jej przerwania, a więc zapowiedzianego, choć jeszcze nieobecnego niebezpieczeństwa. Przeczuwał je w napiętych mięśniach i gęsiej skórce, przy czym ta druga mogła być zwyczajną reakcją na chłodniejsze podmuchy jesiennego wiatru.
Z perspektywy tak złowieszczego klimatu nie należy więc się dziwić, że na dźwięk czyiś słów jego nogi wykonały krok w tył, a dłonie powędrowały do pasa, jakby w poszukiwaniu broni. Zastygł w tej niepewnej pozie, na wpół obronnej, na wpół gotowej do przejścia w atak, bacznie lustrując nieznajomą. Jednak fakt, że mówiła jak przytomna osoba, bez gulgotania, klapania czy jakiejkolwiek innej oznaki bycia pod wpływem mózgobrudu, uspokoił go. Niepewnie podniósł rękę w geście przywitania się - Hej. Chyba tak. Powinienem.
Otrząsnął się z zaskoczenia, uświadamiając sobie, że w sumie niewiele powiedział. - Ale muszę coś znaleźć, do... badań. - naprędce próbował skleić wiarygodną wymówkę. Nie mógł ukryć swojego celu, ponieważ gdyby nieznajoma odkryła co Jo ma w plecaku, na organizację padłyby kolejne oskarżenia. Zdjął kask, próbując tym nieco ugrać na wiarygodności. - Próbkę, na wypadek, gdyby miasto postanowiło wszystko zamieść pod dywan. Chcę tylko poznać prawdę. - rzucił trochę zbyt podniosłym tonem. Doznał lekkiego uczucia zażenowania z roli naiwniaka, jaką sobie wybrał, jednak im prostszy motyw, tym mniej pytań.
- Nie jesteś agentką, prawda? - spytał, przenosząc temat rozmowy z niego na nieznajomą. - Bo jeśli to przebranie, to chyba już za późno na cukierki - dodał, próbując nieco rozluźnić atmosferę. Jo nie wyczuwał od dziewczyny złowrogich zamiarów, a mimo to został tam, gdzie stał, na bezpiecznym dystansie. Jeszcze nie wiedział, co nią kierowało. Czy zaraz dostanie mandat za ignorwanie zalecenia, aby siedzieć w domu? Czy zostanie okradziony przez złodziejkę wykorzystującą powszechny chaos w mieście? Czy może, podobnie jak on, ma równie popaprany plan szukania ofiar skażenia? Jeśli to ostatnie, to Jo z chęcią zawiązałby współpracę. W najgorszym przypadku, gdyby różowa maź ich dorwała, byłaby ona najświeższą próbką, jaką mógłby zdobyć.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Wto 22 Lis - 19:41
Louise i jej cienka granica pomiędzy robieniem czegoś, a nie robieniem, w tym momencie się zatarła. Przesunęła nogę jeden krok do przodu, następnie już i tak zniszczonym czubkiem drugiego buta przesunęła po asfalcie. Szła powoli, a włosy jej ciemnej peruki plątały się przy podmuchach wiatru, oplatając jej twarz jak macki ośmiornicy. Stąpając w stronę chłopaka była czujna, wszak każda oznaka dezorientacji mogła ją zgubić, a każdy błąd kosztować coś więcej, niż życie. Lou nie kupiła jego tłumaczenia, chłopak grał - a ona dobrze o tym wiedziała. Miasto było przerażone, a jeśli już znalazł się jakiś szaleniec, to był on szybko... likwidowany. Strój, plecak, w którym prawdopodobnie schowane były narzędzia i przedmioty, które sama chciałaby mieć, kask... przez sekundę przyszło jej do głowy czy aby nie byłaby w stanie odebrać tej zawartości siłą, ale szybko doszła do wniosku, że może to jej przysporzyć tylko więcej problemów, a tych ma już wystarczająco.
- I co zamierzasz zrobić z tą... próbką?- zapytała, wkładając w to zdanie jak najwięcej zaciekawienia. Rozmowa musi przybrać odpowiednie tory, aby z niej coś wyciągnąć. Natomiast na stwierdzenie, iż nieznajomy "chce tylko odkryć prawdę", prawie się zaśmiała. - Będziesz ją badał pod mikroskopem w pokoiku?
Pozwoli mu na tę myśl, którą chciał w niej zaszyć Zastraszony, bezbronny mieszkaniec, udający bohatera i szukający rzetelności w tym popapranym świecie. Zdobyła się jednak na łagodniejsze spojrzenie.
- W tych czasach ciężko o wiarygodność, prawda? Trzeba samemu walczyć o tę cholerną sprawiedliwość... - westchnęła i podeszła jeszcze kilka kroków bliżej. - Nie jestem agentką. Ale widzę, co robisz i znam kilku ludzi, którym mogłabym o tym wspomnieć.
Pauza. Lou nie mogła powiedzieć co dokładnie widzi, bo właściwie sama tego nie wie - może się tylko domyślać. Ale za to granie na emocjach już wychodzi jej trochę lepiej, a tego potrzebowała w tym momencie. I jego plecaka.
Czekała na reakcję - czy zaprosi ją na wspólną wędrówkę? Czy może woli spotkać się z gniewem ciemnowłosej dziewczyny? Muszę dodać, że nadepnięcie na odcisk Louise bardzo, bardzo boli.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Nie 27 Lis - 22:06
Gdy nieznajoma ruszyła w jego kierunku, Jo postanowił nie stać jak słup i również, wolnym krokiem, zbliżył się do niej. Po pierwsze, lepiej było zniżyć głos, aby nie ściągać na siebie uwagi, a po drugie, nie chciał zostać zepchnięty do sytuacji obronnej, w której musi się tłumaczyć ze swojej pozycji. Kask trzymany za pasek regulacyjny kołysał się w jego prawej ręce i w razie potrzeby, mógł mu posłużyć jako prowizoryczna broń obuchowa. To nie tak, że był nastawiony agresywnie, ale nie łudził się, iż ma do czynienia z przypadkowym przechodniem, a już na pewno nie z bezbronnym.
Miał nadzieję, że prawie sprzedał historyjkę o działającym na własną rękę, ambitnym, a przy tym nieco głupim, badaczu. Nie mógł jednak zignorować tego zdrobnienia - pokoiku. Nie bawię się w chemika na poddaszu, jeśli to sugerujesz - odrzekł wyraźnie rozbawiony takim pomysłem. Stanął, gdy dzieląca ich odległość była już na tyle niewielka, że mógł zniżyć ton głosu, tak jakby chciał ją wtajemniczyć w coś, co nie powinno nigdy zostać upublicznione. Jeśli pozwolisz... nic nie kombinuję - rzekł, rozpinając suwak kombinezonu i sięgnął po telefon w wewnętrznej kieszeni. Uwaga o poinformowaniu odpowiednich ludzi nieco zachwiała jego pewnością siebie, lecz szybko zreflektował się, że nie ma takich służb, z których rąk organizacja by go nie wyciągnęła. Niemniej, każda taka sprawa to wizerunkowe samobójstwo, a co za tym idzie degradacja Jo. Ci ludzie. Co mi zrobią, jeśli się dowiedzą? - zapytał, z nieskrywaną ciekawością.
Odblokował telefon i, aby nie wzbudzać podejrzeń, podał go dziewczynie. W prawym dolnym rogu. Mój profil uniwersytecki. Ściśle mówiąc, były... na razie. Muszę zrobić teczkę, żeby z absolwenta zostać pracownikiem - przerwał, rozważając jak najlepszy dobór słów - A analiza próbki tej mazi byłaby wręcz idealna. - dodał z nieskrywanym entuzjazmem. Był świadom, że wraz z listą jego specjalizacji, dodającej mu wiarygodności w obecnej sytuacji, dziewczyna pozna również jego dane osobowe. Nie miał jednak czasu ani warunków do dyplomacji, a zagranie w otwarte karty da mu najszybszą odpowiedź. Zacisnął mocniej palce na pasku od kasku i powiedział prosto z mostu - Nie chcę kłopotów, więc możemy się rozejść jakby nigdy nic. Chyba że mamy podobny cel i chciałabyś współpracować. Pomoc w tej sytuacji byłaby na wagę złota.
Jo przez cały czas był zbyt zajęty lustrowaniem nieznajomej i pilnowaniem, aby nie odbiegła z telefonem. Nie zauważył więc, że za rogu wyszła, choć zasadniej byłoby stwierdzić wypełzła, grupka trzech zakażonych. Poruszali się na tyle wolno, że nie stanowili jeszcze zagrożenia, jednak ich gwałtowne ruchy głową jasno wskazywały na tropienie. Rozrzucali przy tym dookoła różową pianę cieknącą ich z ust, nosa i oczodołów, która po wylądowaniu na ścianie budynku sprawiała wrażenie niezwykle lepkiej.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Sro 4 Sty - 23:10
Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy na wieść o tym, iż nieznajomy nie bawi się w chemika na poddaszu, jak to sam określił, natomiast sama jeszcze nie wiedziała jak do końca podejść do tej informacji, bo... wygląda jakby jednak tak było. Moment później, przez ułamek sekundy pożałowała swojej myśli, kiedy chłopak rozpiął suwak i sięgnął do kurtki, a Louise zdążyła się spiąć i przygotować do skoku lub użycia którejś ze swoich mocy, w razie domniemanego niebezpieczeństwa.
Po wyciągnięciu telefonu spojrzała spode łba na chłopaka. Liczyła, że nie zauważył chwilowej dekoncentracji w jej zachowaniu.
- Nie chciałbyś wiedzieć - rzuciła z niechęcią i spojrzała w dół na telefon, by wziąć go do ręki. Profil uniwersytecki. Wszystko co jej powiedział brzmiało albo abstrakcyjnie, albo było zbyt dopracowane. Jeszcze nie mogła się zdecydować, co bardziej. Mimo to przebiegła szybkim spojrzeniem po wszystkich informacjach, starając się zapamiętać najmniejszy szczegół. Przyszło jej do głowy, że dane mogą być fałszywe, natomiast przezorny zawsze ubezpieczony, a Louise miała naprawdę dobrą pamięć.
- Joe. Co za gość zrobił ci to zdjęcie? Wyszedłeś fatalnie - nie chciała komentować danych, które udało jej się rozczytać, więc zdobyła się na najniższych lotów prowokację, która nie miała najmniejszego znaczenia.
Westchnęła. Wiedziała, że działanie we dwójkę byłoby prostsze, ale nadal nie wiedziała co myśleć o nieznajomym. Ciężko było wyczuć, czy chłopak przyniesie jej więcej szkody niż pożytku, ale w plecaku na pewno miał kilka interesujących rzeczy, które mogłyby jej się przydać. Nadal. A jeśli współpraca okaże się mało owocna po prostu odwróci się na pięcie i pójdzie w swoją stronę.
- Właściwie... - już miała zacząć wywód dlaczego się zgadza i postawić kilka swoich warunków, kiedy kątem oka zauważyła, już w dużo bliżej odległości trójkę zakażonych, a jednego z nich jakieś dwa metry za swoim nowym kolegą.
Złapała Joe i odepchnęła go na bok. Nadal trzymając go za kombinezon zamachnęła się i wysokim kopnięciem odprawiła zainfekowanego na dwa metry dalej i w myślach podziękowała sobie za swój dzisiejszy ubiór.
- Biegiem! - nie miała czasu teraz myśleć, więc pociągnęła za sobą chłopaka i ruszyła za najbliższy budynek. Musiała dowiedzieć się co Joe ma w plecaku, a jeśli jest to kompletnie bezużyteczne to znaleźć jakąś lepszą broń niż scyzoryk.
Kiedy odbiegli na bezpieczną odległość, przyparła chłopaka do ściany i ciężko dysząc spojrzała mu w oczy.
- Co masz w plecaku?

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Nie 8 Sty - 2:13
- Gościu robiący zdjęcie uparł się, że musi być na nich para uszu. A szkoda, bo z profilu wyglądam o wiele lepiej - uśmiechnął się, teatralnie odwracając głowę, jakby pozował na wybiegu dla modeli. Zażartował odruchowo, niespecjalnie urażony. Nie sądził bowiem, aby faktycznie wyszedł fatalnie, jednak uwzględniał poprawkę, że to fotografia do dokumentu. Wychodząc od tej perspektywy, nie stawiał sobie poprzeczki zbyt wysoko.
Nagle dziewczyna bez ostrzeżenia złapała go za kombinezon i pchnęła. W pierwszej chwili poczuł przypływ gniewu, zarówno na siebie, że jest tak łatwym celem, jak i na nieznajomą, że tak bezczelnie sobie z nim pogrywa. Jego percepcja szybko jednak dokonała korekty, widząc jak dotąd niezauważony napastnik zostaje powalony przez zaskakująco profesjonalne kopnięcie dziewczyny. Nim został pociągnięty i zmuszony do biegu, kątem oka dostrzegł jeszcze dwie obce sylwetki. Ruszył bez sprzeciwu, po pierwsze była to najrozsądniejsza opcja i po drugie, poczuł przypływ wdzięczności za uratowanie mu skóry. Ponadto siła i pewność uchwytu, jaki zademonstrowała nieznajoma, dały mu jasno do zrozumienia, że ma do czynienia z kimś więcej, niż zwykłym cywilem. Myśli niemal automatycznie zaczęły pracować nad jej tożsamością. Z pewnością nie jest z Morii. Nie jest też z policji lub wojska, oni muszą być oznakowani. Nie posiada również karabinu ani żadnej większej broni, więc z pewnością jej celem nie jest pacyfikacja. Spotkali się w zacisznych uliczkach, z dala od zgiełku. Zapewne tak jak on czegoś szuka. Chyba że... jest powiązana z tą mazią... z krainą po drugiej stronie lustra.
Przyparty do ściany, wciąż zawieszony na ostatniej myśli, złapał z nią kontakt wzrokowy, pozwalając przy tym by jego spojrzenie zatopiło się w błękicie jej oczu. Ten kolor pobudzał w nim, niezbyt jasne, skojarzenie z czymś po drugiej stronie, z czymś nieludzkim. Szybko jednak odrzucił te luźne skojarzenia, zbyt wytrącające go z równowagi.
- Eeee... jeśli chcesz coś do samoobrony, to znajdziesz tam najwyżej strzykawki - rzekł w pośpiechu. Czując jednak, że ma u dziewczyny dług wdzięczności, sięgnął za tylny pas i podał jej kaburę z paralizatorem oraz kartridżami. - Jego zasięg to siedem metrów. Raczej nikogo tym nie zabijesz, najwyżej chwilowo wyłączysz mu układ nerwowo-mięśniowy. Nie wiedział, po co dodawał to ostrzeżenie. Chyba mimo wszystko zakładał, że nie ma do czynienia z kimś, kto nie widzi różnicy pomiędzy uśmierceniem a obezwładnieniem. Dla użytku własnego zostawił sobie pałkę teleskopową, narzędzie, z którym czuł się o wiele swobodniej. - Czyli współpracujemy? - spytał z lekkim rozbawieniem. Wciąż nie znał jej stanowiska, ale zbieg wydarzeń zdawał się sam przesądzić w tej sprawie.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Nie 15 Sty - 19:40
Niestety Lou była świadoma, że wraz z wysokim i całkiem nieźle wyćwiczonym kopnięciem, zdradziła nieco swoich umiejętności, natomiast nie sądziła by po czymś takim jej nowy towarzysz byłby w stanie domyślić się czegoś więcej. Oczywiście jej wachlarz zdolności był znacznie bardziej rozbudowany, czym często chwaliła się po kilku głębszych Po Drugiej Stronie, ale na szczęście miała dość oleju w głowie, by tym razem nieco się powstrzymać.
Puściła chłopaka i zerknęła zza winkla. Nie wiedziała wiele o zainfekowanych, dlatego ucieczką postanowiła dać im trochę czasu, wszak nie widziała jak szybko potrafią biegać i czy w ogóle będą za nimi podążać. Wyglądało jednak na to, że nikt za nimi nie szedł. Mieli zatem chwilę na przygotowanie.
Lou wzięła do ręki kaburę i przyjrzała się uważniej paralizatorowi. Na wieść o zasięgu rozpromieniła się niczym mała dziewczynka, natomiast nadal czuła że potrzebuje chociażby jakiegoś średniej wielkości badyla lub kija, by móc trzymać zainfekowanych w pewnej odległości. Przypięła kaburę, cofnęła się o dwa kroki i powstrzymała bardzo usilne pragnienie by wycelować w chłopaka i jak sam powiedział, chwilowo wyłączyć mu układ nerwowo-mięśniowy, po czym zabrać wszystko co potrzebne i działać dalej w pojedynkę, co nie powinno nikogo zdziwić, jak już zdążyliście zauważyć, Lou nie należy do osób specjalnie szlachetnych. Westchnęła więc teatralnie i podparła się rękami po bokach.
- Dzięki. Natomiast bezpieczniej czułabym się z jakimś kijem. Ten budynek wygląda na opuszczony, więc może tutaj coś znajdę. Możesz poczekać na dole albo pójść ze mną - uznała to za odpowiedź na jego pytanie o współpracę i stanęła przed drzwiami. - Mamy chwilę czasu, najwidoczniej ci goście raczej szybko nie biegają.
Lou stanęła przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami do budynku. Przez szybę obok próbowała dostrzec co jest w środku, natomiast była tak brudna, że mogła zobaczyć w niej jedynie swoje zniekształcone odbicie. Z przerażeniem stwierdziła, że peruka na jej głowie lekko się przekrzywiła, więc szybkim ruchem przekręciła ją w odpowiednie miejsce i rzuciła ostre spojrzenie na swojego towarzysza. Sama nie wiedziała, czy była zła o to, że się zdradziła, czy o to, że jej o tym nie powiedział. Miała jednak nadzieję, że po prostu nie zauważył.
Mając przygotowany w ręku paralizator, szybkim i mocnym kopnięciem wyważyła drewniane drzwi. Wyglądało na to, że klatka jest pusta, natomiast na piętrze mogli znajdować się chorzy.
- Co wiesz odnośnie zainfekowanych? Oprócz tego, że ślinią się na nasz widok i bardzo chcieliby żebyśmy się do nich przyłączyli - zapytała i nie czekając na odpowiedź, zaczęła wchodzić do środka.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Nie 29 Sty - 2:55
Przejdę się z Tobą. Zostając w miejscu, tylko prosiłbym się o kłopoty. Poczuł miłą ulgę, że nie siedzi w tym sam. Nie był to oczywiście poryw zaufania, wobec bądź co bądź nowo poznanej osoby, lecz wspólny cel, jakim było przeżycie, to zawsze dobry początek. Z pewnością byłoby mu łatwiej, gdyby wiedział, co było głównym powodem motywującym nieznajomą do pakowania się w takie kłopoty. Niemniej ostre spojrzenie dziewczyny, jakim przeszyła go po poprawieniu peruki, dało mu do zrozumienia, że tajemnica, którą wokół siebie roztacza, jest zbyt poważna, aby ją rozwiewać. Jo, nawiasem mówiąc, był zbyt pochłonięty sytuacją, żeby dostrzec, że nie są to jej prawdziwe włosy. Dopiero ich poprawienie, uświadomiło mu, że dotychczas było z nimi coś nie tak. Paradoks skrytości polegający na tym, że im bardziej ktoś próbuje coś ukryć, tym bardziej przyciąga naszą uwagę ku temu, co chciałby, aby zostało niewidoczne. Postanowił przemilczeć to spostrzeżenie, nie chcąc stwarzać napiętej atmosfery. Ostatecznie nie po to ktoś się przebiera, aby odkrywać swoją tożsamość w pierwszej lepszej okazji.
Widząc jak dziewczyna, bez żadnego problemu wyważa drzwi, Jo ucieszył się, że nie stoi jej na drodze. Nie było w tym uczucia zagrożenia, raczej uznanie wobec techniki. Przypomniało mu to misje w towarzystwie przeszkolonych żołnierzy, których obecność zawsze podnosiła go na duchu. - Jak mógłbym się do Ciebie zwracać? - spytał, uznając, że przynajmniej ze względów praktycznych, nie jest to zbyt spoufalające.
- Ich zachowanie jest bliższe psom lub wilkom, niż ludziom. Nie wiem, czy atakują z intencją zarażenia, czy też jest to po prostu efekt uboczny pogryzienia. W każdym razie lubią gryźć, ale prawdopodobnie krew nie jest jedyną drogą zakażenia. - odpowiedział, podążając za nią do środka. Wyciągnął latarkę i oświetlił schody, po których zaczeli wchodzić. - Ciekawsze jest to, że z tego chaosu wyłaniają się jakieś zbiorowe zachowania. Korowód na drogach albo grupka chroniąca mauzoleum. Bezpiecznie byłoby więc założyć, że nie są kompletnie bezmyślne i mogą ze sobą współpracować, ale jeśli potrafią się komunikować, to tylko między sobą. Z naszej strony nic do nich nie dociera - urwał na chwilę, rozważając swoje domysły - jeśli stają się czymś stadnym, to całkiem możliwe, że również wspólnie polują, na przykład mają swoich naganiaczy - powiedział, zerkając w kierunku ulicy, gdzie zostawili trójkę zakażonych. Fakt, że znaleźli się w budynku, stwarzał idealne warunki do zostania osaczonym.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Nie 5 Lut - 21:56
Schody były zakurzone, a całe miejsce roztaczało wokół siebie aurę stagnacji, sprawiając przez to wrażenie nieco niepokojącego. Budynek prawdopodobnie został opuszczony w momencie, kiedy zainfekowani rozmnożyli się w okolicy i stanowili zagrożenie dla reszty obywateli, natomiast Lunatyczka była przygotowana na wszelkie niespodzianki, które mogło jej przynieść wtargnięcie tutaj.
- Mel - rzuciła krótko, nie dając po sobie poznać tego lichego kłamstwa. Była wdzięczna za pomoc, którą otrzymała od Jo, ale w tej sytuacji nie chciała zdradzać swoich prawdziwych danych. Co za tym przemawiało? Przede wszystkim zwykłe bezpieczeństwo i spokój ducha, w końcu im mniej osób zna twoje dane osobowe, tym mniej może potem zawracać ci tyłek.
Louise słuchała w milczeniu. Miała kilka swoich teorii wypracowanych przez ostatnie dni, kiedy studiowała wszystkie informacje jakie posiadała, natomiast... nadal było to za mało.
- Stawiam generalnie na drogą kropelkową. Ciekawi mnie jednak w jak szybkim tempie dochodzi do zakażenia i czy możemy rozróżnić różne etapy choroby - zniżyła głos, gdy zaczęli zbliżać się do pierwszego piętra. Spojrzała na niego zza ramienia i uśmiechnęła się konspiracyjnie. - Moglibyśmy zawsze przeprowadzić eksperyment. Wiesz, związać cię, wrzucić w grupkę zarażonych i zobaczyć co się stanie... Dla dobra sprawy, oczywiście.
Pozwoliła sobie na ten niewinny żart w stronę swojego nowego towarzysza i pokonała ostatnie stopnie. Stanęli na piętrze. Dookoła znajdowały się trzy mieszkania, jedne drzwi były lekko uchylone, co mogło wskazywać albo na najazd zainfekowanych, albo na szybką ucieczkę. Albo na dwie te opcje naraz.
- Ciężko mi uwierzyć, że to coś ma jeszcze jakieś sprawne komórki mózgowe, ale może masz rację. Wygląda mi to jednak nie na komunikację, a bezmyślne podążanie za czymś, co wydaje im się, że potrzebują. Nie zauważyłam też na ten moment żadnej widocznej hierarchii - wzruszyła ramionami i pociągnęła nosem. Na piętrze było jakby zimniej.
Postanowiła nie robić na ten moment więcej hałasu i podążyła do uchylonych drzwi. Pchnęła lekko i zerknęła do środka, nasłuchując dźwięków. Paralizator już znajdował się w jej dłoni.
Na ten moment miejsce wyglądało na bezpieczne. Podłoga lekko zaskrzypiała kiedy postąpiła krok do przodu i weszła do mieszkania. Pomieszczenie było niewietrzone od dłuższego czasu, w powietrzu dało się wyczuć zapach stęchlizny. Poza tym wyglądało całkiem normalnie, bez śladów włamania czy walki.
- Rozdzielmy się - zadecydowała i wskazała widoczny z korytarza salon, który wydawał się pusty. - Sprawdź tutaj, ja pójdę do pokoju na końcu korytarza. Szukaj kija albo czegoś w tym rodzaju. Cokolwiek, czym będę mogła ich odepchnąć.
Nie czekając na odpowiedź, zostawiła Jo przed salonem i ruszyła do zamkniętego pomieszczenia. Chwilę nasłuchiwała dźwięków przez drzwi, po czym uchyliła je lekko i spojrzała do środka. Wyglądał na pusty, tak samo jak reszta mieszkania, a kiedy weszła do środka, jej oczom ukazał się typowy, chłopięcy pokój. Rozrzucone ciuchy i płyty walały się po podłodze. Niemal zrobiło jej się przykro na myśl, że ten biedny chłopak musiał zostawić swoje wszystkie gry komputerowe i uciekać przed zombie.
Coś przyciągnęło jej uwagę, a mianowicie mnóstwo kartek rozrzuconych po biurku obok stojącego monitora. Raczej niecodzienny widok w pokoju nastoletniego chłopca. Podeszła i wyciągnęła z kieszeni telefon by oświetlić sobie zapiski. Wyglądało na to, że ktoś prowadził dziennik i gromadził dane o zakażonych, natomiast zagłębiając się coraz bardziej w notatki, Louise zauważyła, że dotyczyły one jednej osoby. Informacje były zbierane podczas kilku dni i ku swojemu przerażeniu Lunatyczka zrozumiała, że prezentowały zachowania młodego chłopaka, do którego najprawdopodobniej należał ten pokój.
Za jej plecami coś cicho stuknęło, ale nie odwróciła się uznając, że to zapewne Jo. Wszystko wskazywało na to, że chłopiec zachorował, a zrozpaczony rodzic dokumentował jego postępującą chorobę. Ostatni zapisek pochodził sprzed dwóch dni i informował o tym, że zamknięty w jednym z pomieszczeń chłopiec zaczął miewać coraz większe ataki agresji, od czasu do czasu dostawał ataków padaczki i miał coraz bardziej mętny wzrok. Louise zaczęła nerwowo przeglądać notatki szukając ostatnich zapisków, a pochłonięta przewracaniem kolejnych kartek nie zauważyła, że przed drzwiami do pokoju już ktoś stoi i właśnie szykuje się, żeby ją zaatakować.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Pon 13 Lut - 1:12
Przytaknął na przypuszczenie dziewczyny co do zakażenia drogą kropelkową. Jest to jeden z najgorszych scenariuszy, a Jo zmiarkował, że przy ucieczce porzucił kask. Niemniej, jeśli te zarazki faktycznie potrafiłyby przenikać do ludzkiego organizmu w tak mikroskopijnych wielkościach, to biorąc pod uwagę skupiska mazi, prawdopodobnie pokrywa już całe miasto i zasłaniane twarzy byłoby bezcelowe. - W przypadku prostych zakażeń, ofiara zwykle dostaje rykoszetem od swojego układu odpornościowego. To coś, czymkolwiek jest, działa o wiele skuteczniej. Agresywne zachowania, żywa ekspresja i typ podobne mogą oznaczań, że pasożyt wpływa na układ chemiczny, z pewnością hormony, ale nie wiem co jeszcze. Domyślał się co jeszcze, ale przemilczał tę uwagę. Pomysł, że jakaś substancja kontroluje układ nerwowy w na tyle rozwinięty sposób, aby sterować ciałem człowieka, byłby dla kogoś ze świata ludzi zbyt odklejony. Dla Jo zaznajomionego z roślinami, grzybami i organizmami po drugiej stronie, pomysł ten wydawał się jednak wyjątkowo rozsądny.
Uśmiechnął się słysząc o eksperymencie, na który wpadła Mel. - Wolałbym należeć do grupy kontrolnej - rzucił rozbawiony. Była to jednak zawsze jakaś alternatywa. W ostateczności kto lepiej opisałby objawy niż sam zarażony. A gdyby poddał się temu w warunkach kontrolowanych, dostarczyłyby najlepszych wyników, o jakich można marzyć. Niemniej nadal pozostawała poważna wątpliwość, czy osoba zarażona pozostaje przy życiu, a jeśli tak, to w jakim stopniu pozostanie sobą po wyleczeniu.
Jo wszedł do mieszkania za Mel, ostrożnie się rozglądając. - W filmach to zawsze działa - powiedział żartobliwie na pomysł o rozdzieleniu się. Nie protestował jednak, ponieważ pomieszczenie faktycznie wydawało się opuszczone. Zgasił latarkę i widząc, jak dziewczyna rusza w stronę pokoju, szybkim krokiem ruszył do salonu.
Od razu po wejście uchylił okno, aby wpuścić nieco świeżego powietrza, po czym zabrał się za myszkowanie. W szufladach znalazł głównie dokumenty i czasopisma, a w szafie ubrania, nic ciekawego. Na stoliku, obok pilota do telewizora i zapełnionej popielniczki, leżał niedojedzony obiad. Jo przyjrzał mu się dokładniej. Jego stan wskazywał na to, że ktokolwiek opuścił to mieszkanie, zrobił to nie tak dawno, góra dwa dni temu. Pomyślał o widelcu z talerza, jako potencjalnej broni, ale Mel z pewnością wolałaby coś o większym zasięgu. Szukając więc dalej wzrokiem, wpadł mu w oko metalowy karnisz. Nie wiedział jednak, czy uda mu się go bezszelestnie zerwać. Wtem, dostrzegł, że pod kanapą coś błysnęło. Gdy sięgnął po ów, ciężki do rozpoznania przedmiot, spostrzegł czerwone plamki na drewnianym parkiecie. A więc doszło tu do czegoś poważniejszego. Jak się można było domyślić, ów przedmiot służył zapewne do obrony poprzedniemu właścicielowi. Twarz Jo rozpromieniała z radości, gdy uświadomił sobie, że to, co trzyma w ręce, to kij golfowy, chyba całkiem solidnej konstrukcji i delikatnie zabrudzony zaschniętą krwią. Idealny.
Rozpromieniony ruszył pochwalić się Mel zdobyczą. Dostrzegł ją z korytarza, stojącą przy biurku i przerzucającą jakieś kartki. Poczuł, że coś jest nie tak i przyśpieszył kroku, nim zrozumiał, iż powodem niepokoju jest ruch za drzwiami, tak jakby ktoś chciał je zamknąć od wewnątrz. Wpadł na nie z rozbiegu, popychając nieznajomego w bok pokoju. Kątem oka dostrzegł ten otępiały wzrok, charakteryzujący wysoki stopień zakażenia i bez wahania wyprowadził uderzenie dolne, wprost w podbródek napastnika. Opadł on, wpółprzytomny, walcząc o zachowanie resztek kontroli nad swoim ciałem. Pęknięta żuchwa bezwładnie zwisała, pozwalając by piana, wymieszana z krwią, zalewała t-shirt chłopca. Jo, uświadomiwszy sobie, z jak młodą osobą ma do czynienia, odczuł nieco zakłopotania. - On... chyba już nie wiele z niego w nim zostało... - powiedział dość niezgrabnie, czując mimowolną potrzebę usprawiedliwienia. Spojrzał na trzymany w ręce kij golfowy i otrząsnął się - To dla Ciebie. Oddał go Mel, a sam wyciągnął pałkę teleskopową. Dzieciak, a raczej to, co kiedyś nim było, wracał pomału do przytomności. Jo nie wiedział czy powinni uciec i zamknąć drzwi, czy też go unieruchomić. Skierował pytający wzrok ku dziewczynie - Zbieramy się? Jeśli to nie byłoby konieczne, nie chciał zadawać choremu większych obrażeń.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Pon 13 Lut - 20:04
Oczywiście, że w filmach zawsze to działa, bo przecież właśnie o to tu chodzi, prawda? Nie o to kruche bezpieczeństwo, trzymanie się razem za ręce i spokojne dotarcie do celu; wszystkim zależy na emocjach, gwałtowności wydarzeń, gorączkowości w ruchach, jaka pojawiła się w dłoniach Louise kiedy przeglądała papiery rozrzucone po biurku, napięcie spowodowane ciszą, a potem... wielkie bum. Lunatyczka była gwiazdą swojego własnego filmu, pchając się wszędzie tam, gdzie można być w centrum zainteresowania, oczywiście mając przeświadczenie, że wcale nigdzie nie musi się pchać, wszak wystarczy, że po prostu j e s t.
Postacią drugoplanową w jej autobiograficznym filmie był do tej pory Jo, natomiast po wydarzeniach sprzed chwili aspirował do wygryzienia jej z roli głównej. I to z jej winy. Ale droga Louise nigdy nie przyzna się do błędu, bo przecież błędów nie popełnia, wszystko jest idealnie wyreżyserowane, czasem po prostu trzeba trochę bardziej improwizować.
Tak więc improwizowała. Huk za jej plecami sprawił, że puściła wszystkie dokumenty jakie do tej pory znajdowały się w jej rękach, jednocześnie sięgając do paralizatora podarowanego jej przez Joe. Już miała wyciągać go w stronę intruza, odegrać jakąś dramatyczną scenkę, ale ku nieszczęściu w zasięgu jej wzroku pojawił się jej nowy towarzysz, który już poradził sobie z kłopotem. I do tego, całkiem zasłużenie, mógł zebrać teraz cały poklask.
Lou stała jak słup soli. Właściwie nie spodziewała się tego, co właśnie wydarzyło się na jej oczach, co zdecydowanie zepsuło scenariusz całego filmu. Spojrzała na Joe i zauważyła jego zakłopotanie, co postawiło niestety chłopaka pod znakiem zapytania. Louise już wcześniej nie miała pewności co do jego powodu pojawienia się w takim miejscu jak to, a pewność z jaką powalił i uderzył zainfekowanego pozostawiła na nim jeszcze większy pytajnik. Lunatyczka nie była na tyle głupia, żeby nie podejrzewać, że chłopak może być pracownikiem pewnej znanej w jej kręgu organizacji. Absolwent posiadający paralizatory, pałki teleskopowe i inne niezidentyfikowane przedmioty, leżące teraz na dnie jego plecaka, zdecydowanie nie pomagały mu w ukrywaniu tożsamości. Jednak pewnego rodzaju szok i zakłopotanie, które widniały na twarzy jej towarzysza nieco ją gubiły. MORIA nie kojarzyła jej się raczej z żadnego rodzaju skruchą a już na pewno nie ze współczuciem. Wiedziała jednak, że na pewno Jo nie był tylko zwykłym gościem pragnącym po studiach pracować jako naukowiec.
- Dzięki - zmarszczyła brwi i z delikatnością w ruchach wzięła od niego kij golfowy. Spojrzała na dziaciaka leżącego teraz na podłodze przed nimi. Czy Louise czuła wobec niego współczucie? Patrząc na to, jak zmieniło się jego życie, tak, na pewno posiadała w sobie cząstkę próbującą okazać wyrozumiałość, w końcu jej życie w ostatnim czasie także zmieniło się o 180 stopni. Wiedziała jednak, że żeby coś zyskać, nie można być filigranową zjawą sunącą po świecie i porzucającą wszystkie nadażające się okazje. - Niestety można powiedzieć, że uratowałeś mi tyłek.
Podeszła o krok i spojrzała na zainfekowanego z góry. Faktycznie zaczynał powoli odzyskiwać przytomność. Lunatyczka zastanowiła się, czy zatem odczuwają oni ból? Czy to jedynie szok? Przyłożyła kij golfowy do szyi młodego chłopca, by opóźnić jego próby ponownego powstania.
- Joe - zrobiła pauzę i spojrzała na chłopaka. Musiała jakoś go podejść, okrążyć jego umysł, lawirować po jego głowie. - Miałeś zdobyć próbkę mazi. Do swojego naukowego projektu, czy co tam mówiłeś. Pamiętasz jeszcze?
Położyła wolną dłoń na jego ramieniu. Tak w ramach wsparcia. By pokazać jeszcze większe zaufanie, zsunęła na brodę maskę, która do tej pory ściśle ukrywała dolny kawałek jej twarzy i spojrzała z konsternacją na domniemany obiekt badań.
- Wydaje mi się, że właśnie masz niepowtarzalną okazję. Żeby poznać prawdę - powtórzyła jego słowa, które próbował sprzedać jej na samym początku ich znajomości, tym samym zachęcając go do działania. Kto wie, może uda się jej namówić swojego towarzysza na jedną fiolkę, w ramach podzięki za dotychczasową współpracę. - Co to właściwie za posada, którą tak bardzo chcesz dostać?

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Czw 23 Lut - 1:56
Niestety? - powtórzył w myślach Jo. Domyślił się, że ma do czynienia z osobą ceniącą niezależność. Najwidoczniej do takiego stopnia, iż gotowa byłaby podjąć większe ryzyko, byle nie korzystać z pomocy innych. Rozłożył ręce w geście „nie ma za co”. Nie było to „nie ma za co” w znaczeniu „tak, pomogłem Ci i to dla mnie nic trudnego”, a raczej „równie dobrze mogłem nic nie zrobić i poradziłabyś sobie sama”. Jednak te subtelne różnice w gestach nie zawsze są czytelne, Jo dodał więc dosadniej - Miałem go po prostu bliżej. I musiałem przetestować kij.
Z powagą wysłuchał słów Mel. Zaniepokoiło go, że musi coraz bardziej plątać się w kłamstwach. Oczywiście potrzebował próbki, ale nie takiej, jaką mógł mu zaoferować chłopiec. Jego czas pod wpływem mózgobrudu był już na tyle długi, że niczym nie różnił się od losowego zakażonego na ulicy, a takich Moria zebrała już masę. Dziewczyna, do tego nie miał wątpliwości, droczyła się z nim. Czuł, że relacja między nimi bliska jest przesłuchaniu, jakim to wielokrotnie był poddawany w trakcie rekrutacji i wtajemniczania w świat organizacji. Była też w tym niezła, ponieważ Jo nie czuł oporów wobec przyznania się, tak jakby grali po jednej stronie.
Dostrzegł upuszczone przez Mel papiery, leżące teraz pod jej stopami. Nie przyciągnęłyby jego uwagi, gdyby nie fakt, że już na pierwszy rzut oka było widać, iż ma do czynienia z jakąś dokumentacją. Zdradzały to daty na każdej kartce. W takim półmroku ciężko było jednak cokolwiek odczytać. - Oczywiście, że pamiętam. - odpowiedział spokojnie. Ostatecznie dodatkowa próbka nie zaszkodzi. Może ją pobrać dla podtrzymania kłamstwa, a następnie stwierdzić, że jest nieprzydatna.
- Eee... chodzi o projekt do stypendium. - rzekł, licząc, że uda mu się uciąć pytania. Położył plecak na ziemi i sięgnął po włącznik światła. W takich warunkach nie mógł ani skutecznie zabezpieczyć zakażonego, ani odczytać dokumentów. Nie spodziewał się, że oświetlenie jakkolwiek wpłynie na dzieciaka. Liczne testy wykazały, że chorzy nie reagują na żadne sygnały świetlne. Dlatego tak zdziwiło go, gdy dotąd ruchliwy i charczący chłopak uspokoił się, a rozbiegany i pusty wzrok zaczął nagle świdrować Jo. Z ust wydobył się mdlący dźwięk nastawianej kości, tak jakby ktoś naprawił ją od wewnątrz. Oblizał spienione i zakrwawionej usta po czym, z trudem, ale i głupkowatym rechotem rzucił w stronę mężczyzny - Człowiek krzyża...haha...moriaaa...tak...tam przyda się... szaleństwo. Nagle z twarzy zarażonego zniknęło całe napięcie. Przez zaledwie sekundę wyglądał jakby mózgobrud go opuścił, po czym osunął się nieprzytomny.
Jo niepewnie zerknął w stronę Mel. Czy wie o krainie po drugiej stronie lustra? Nim jednak zdążył uprzedzić ją pytaniem, z brzucha zarażonego wydobył się bulgot, a przez jego gardło, w stronę Jo, wystrzeliła różowa maź. Mężczyzna był na tyle zwinny, aby zasłonić się ręką i chwycić w nią gluta, dzięki czemu nie wleciał w jego twarz. Niestety kontakt z dłonią okazał się wystarczający. Z ogromną prędkością maź podzieliła się na pięć części, po czym wpełzły one najpierw pod rękawicę, a następnie paznokcie i do krwiobiegu. Jo szybko rozpiął górną część kombinezonu, odsłaniając rękę. Jej żyły poczęły pęcznieć i zmieniać kolor na różowy. Musiał działać jak najszybciej. Złapał najbliższy kabel w pokoju, trafił na ładowarkę do telefonu, po czym dokonał prowizorycznego zacisku powyżej łokcia, odcinając mazi przepływ do kolejnych części ciała. Cholera... muszę szybko wrócić do obozu Forvax. Pomożesz mi? - spytał nierozważnie dziewczyny.
Wydawałoby się, że o to Jo zdobył najlepszą z możliwych próbek, bo też zachowaną w żywicielu. I początkowo ta myśl mogłaby się wydawać optymistyczna, ponieważ pomimo bycia zarażonym, lekarze Morii jako najlepsi w zawodzie, sprawnie uniemożliwiliby dalszy rozwój. Niestety, mózgobrud objawiał o wiele więcej funkcji magicznych, niż biologicznych i gdy jego naturalny sposób przejmowania ciała został zatrzymany, musiał dokonać zmiany strategii. Jo początkowo stracił poczucie w prawej ręce, co samo w sobie było już przerażającym doświadczeniem. Zaraz po tym ręka zaczęła żyć samodzielnie, a jej życiowym celem stało się dopaść zdrowych ludzi stojących na jej drodze. - Coś dziwnego się z nią dzieje. - powiedział Jo, chcąc potrząsnąć, jak się spodziewał, bezwładną ręką. Ta tymczasem wykorzystała jego nieuwagę, aby zatrzasnąć drzwi pokoju i nim jej były właściciel zdążył ją złapać, wystrzeliła w stronę dziewczyny, składając palce dłoni w pięść.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Czw 2 Mar - 2:21
Łgarstwo jest znacznie prostsze i o wiele bardziej przydatne niż mówienie prawdy. Przynajmniej patrząc na dotychczasowe życie Lunatyczki, ta sentencja życiowa stała się wręcz jej dewizą. Ciężko znaleźć jakieś korzyści w prawdzie, są za to przynajmniej dwie wady; pierwsza z nich - boli. Zazwyczaj cholernie i bezwolnie. Druga - prawdą raczej nie zdobędziesz tego, czego oczekujesz.
Zatem Lou i Joe okłamywali się wzajemnie, dodatkowo ciemnowłosa miała już pewność co do tego zjawiska i niespecjalnie jej to przeszkadzało.
Pokiwała głową na jego słowa o stypendium i bez słowa zaczęła zbierać porozrzucane notatki, które znalazła w mieszkaniu. Jeśli chce zapisać się na kartach ksiąg musi mieć rzetelne informacje, a skoro nikt tego nie wziął i wszystko leży na widoku, to nie jest to kradzież... prawda? Nawet jeśli jest, sumienie Lou było na tyle spaczone, że nieudolne próby zakomunikowania jej czegoś, czego nie powinna robić były tylko próbami. Nigdy nie dochodziły do skutku.
Kiedy usłyszała słowa wydobywające się z ust zainfekowanego, podniosła się sztywno, gotowa na następną konfrontację. Konfrontacja jednak nie była potrzebna, a Louise miała za to pewność, co do swoich podejrzeń w sprawie Jo, który wyglądał teraz na równie zmieszanego, co jej soki żołądkowe w piątkową noc. Zerknęła więc tylko na niego przelotnie, udając, że niczego nie rozumie i wzruszając ramionami na ostatnie słowa chorego.
Louise na prawdę lubiła spokój. Była zbyt leniwa, by szukać wrażeń, natomiast wrażenia zdecydowanie szukały jej. I to na każdym kroku. Nieważne ile razy Lunatyczka stosowała wobec siebie i świata eskapizm, ten i tak doganiał ją na ostatniej prostej i wrzucał do przydrożnego rowu. W tym wszystkim był jednak jeden szkopuł - Louise nie potrafiła, nie mogła i nie chciała przyznać, że tak naprawdę to lubi.
Dlatego właśnie odsunęła się od Jo na jakieś dwa kroki, kiedy jej oczy zarejestrowały, a jej mózg zrozumiał co właśnie się wydarzyło. Nie chciała skończyć jak ten biedny chłopak, a już zwłaszcza nie chciała skończyć na stole operacyjnym żadnych podejrzanych naukowców, więc przez chwilę rozważała wszystkie opcje za i przeciw pomocy chłopakowi.
- Wiesz co, żartowałam z tym eksperymentem. Widzę, że ty jednak wziąłeś to na poważnie... - nawet w tej sytuacji potrafiła zdobyć się na żart, nie chciała żeby Joe zaczął przesadnie panikować. Nie wiedziała jednak w jakim tempie może rozwinąć się w jego ciele choroba. Spokój. Tego właśnie potrzebujemy. Westchnęła teatralnie. - Chyba nie mam wyjścia. Ale będziesz mi winny przysługę. Zapamiętaj.
Opcje za jednak przeważyły. Louise miała szansę na nowe kontakty, nową wiedzę i kolejne miejsce, gdzie mogła poszukać brata. Nie będę kłamać, jeśli powiem, że Louise nie do końca zależało na pomocy chłopakowi. Mogła go zostawić, sprawdzić cały przebieg choroby, zapisać swoje notatki i mieć go z głowy, a to jej słynne sumienie prawdopodobnie nawet by się nie odezwało. Albo co gorsza - kazało go dobić.
- Zbiorę tylko te notatki... - nie zdążyła jednak dokończyć zdania, bo zauważyła gwałtowny ruch w jej stronę, a właściwie zaciśniętą pięść kierującą się idealnie w stronę jej nieskazitelnej, zaskoczonej twarzy... i nie zdążyła odskoczyć na tyle, by nie ponieść kolejnej porażki. Pięść co prawda nie trafiła jej dokładnie tam gdzie miała, co prawdopodobnie skończyło by się nokautem, natomiast ugodziła ją na tyle, że ta się zachwiała. Ale! Tak, mamy jedno ale. Lunatyczka ćwiczyła samoobronę.
Uniknęła kolejnego ciosu i założyła tak zwaną dźwignię, wykręcając nadgarstek Joe i kontrolując ruch jego łokcia, bo wiedziała, że siłą nie jest w stanie z nim wygrać. Jak zwykle musiał zadziałać spryt. Odpowiednie ułożenie pozwoli jej na powalenie przeciwnika - lub jak kto woli jego ręki - tak więc po chwili Joe leżał już na podłodze twarzą do ziemi a Louise przyciskała jego rękę do pleców pod naprawdę niewygodnym kątem, licząc, że będzie współpracował.
- Joe - odetchnęła ciężko, zmachana i niezadowolona. - Wiesz, nie tak się podrywa ładne dziewczyny. To po pierwsze. A po drugie... jesteś fatalnym kłamcą.
Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu czegoś czym będzie można związać ręce jej najdroższego kolegi, natomiast fakt, że niestety w jej wyposażeniu nie widniała lina ani sznur zadecydowało o ściągnięciu paska ze spodni wolną ręką i skucia rąk Jo tymże właśnie. Po chwili alternatywne związanie rąk za plecami było gotowe (przy akompaniamencie kolana ciągle wciskającego w podłogę biednego Jo) a Louise z ulgą pomogła postawić go do pionu.
- Bierzemy tę próbkę czy od razu spadamy? - zapytała oddychając ciężko i zgarnęła resztę notatek leżących pod ich nogami, nadal pilnując nieokreślonych ruchów ręki chłopaka.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Sob 11 Mar - 1:59
Brak czucia w kończynie samo w sobie jest wyobcowującym doświadczeniem. Wzmaga je fakt, że zyskuje ona autonomiczność pozwalającą działać poza wolą właściciela. Jednak ten poszerzający się dystans, pomiędzy świadomym swoich ruchów Jo a niezważającą na jego chęci ręką, nie pociągał za sobą zwolnienia go z odpowiedzialności za czynny, których dopuszczało się ciało. Odetchnął z ulgą, gdy dziewczynie udało się go obezwładnić i dołożył wszelkich starań, aby jej tego nie utrudniać. Twarz oblał mu rumieniec wstydu i, nieco za cicho, wydukał przeprosiny. Ręka tymczasem, wręcz przeciwnie, stawiała aktywny opór, a gdy dotarło do niej, że została skutecznie unieruchomiona, wykonała najmniej uprzejmy gest, jaki można przekazać układem palców.
- No jestem - stwierdził Jo, po tym, gdy już związany, dźwignął się na nogi. Nigdy nie musiał specjalnie kłopotać się z kłamstwami, bo też nie ściągał na siebie większej uwagi. Najlepszym sposobem na zachowanie tajemnicy było po prostu przemilczenie niewygodnych tematów. Tym bardziej nigdy nie był zmuszony do tłumaczenia się ze swojej obecności w centrum niezwykle podejrzliwych zajść, wykraczających poza to, co swojskie dla ludzi. - Normalnie nie próbuję ogłuszać nowo poznanych kobiet. Wybacz za to - rzekł, uświadamiając sobie, że zapewne jego wiarygodność ucierpiała już na tyle, iż ciężko byłoby uwierzyć w jakiekolwiek jego słowo. - Gdy będzie po wszystkim, z chęcią odwdzięczę się kolacją. Znam świetny lokal - dodał, półżartem. Starał się, aby atmosfera między nimi pozostała w miarę spokojna. Bądź co bądź miał związane ręce, co bardzo uzależniało go od pomocy ze strony dziewczyny.
Na pytanie o próbkę rzucił okiem w stronę nieprzytomnego dzieciaka. Pobieranie z niego materiału nie miało już sensu, niemniej Jo spochmurniał na myśl o porzuceniu go w takim stanie. Nie były to palące wyrzuty sumienia, doskonale bowiem rozumiał, że nie jest w stanie udzielić pomocy każdej osobie. Jeśli udałoby mu się przyczynić do powstania antidotum, ilość dobra będzie zdecydowanie większa niż ta, którą uzyskałby, ryzykując pozostaniem w tym pokoju. Tylko choć ta utylitarna kalkulacja była w stanie przekonać Jo do działania, to nie mogła przy tym usunąć goryczy, jaka z tym działaniem się wiązała. - Możemy spadać, próbkę mam już w sobie - odpowiedział, siląc się na żartobliwy ton, po czym ruszył w stronę wyjścia. - Zamknij drzwi, lepiej byłoby, żeby go nie dorwał nikt z zewnątrz - dorzucił, niby mimochodem.
Dłoń, która od czasu unieruchomienia wydawała się badać sytuację, zwinęła się w pięść i trwała tak nieruchomo. Jo z ulgą przyjął to jako wyraz kapitulacji, co pozwoliło mu wziąć głębszy oddech i  pozbierać swoją rozproszoną uwagę. To chłopca? - zapytał, ruchem głowy wskazując na trzymane przez dziewczynę kartki. Podejrzewał, że to zapewne coś wartościowego, ale nie chciał od razu zbyt naciskać. Jeśli należały do Mel, dziewczynie mogło zależeć na tym, aby nikt nieznajomy ich nie zobaczył. Instynktownie zdrową dłonią spróbował ocenić sytuację za jego plecami. Wcisnął kciuk między palce zarażonej ręki, chcąc sprawdzić, czy ta zareaguje. Jednak ku swojemu zdziwieniu odkrył, że na wewnętrznej stronie poczęła tworzyć się otwarta przestrzeń. Z obrzydzeniem cofnął palec, gdy punkt ten się poruszył, wydając przy tym klekoczący dźwięk. Jo nie mógł tego zobaczyć, ale przez skórę czuł, jak na jego dłoni kształtują się usta. Unieszkodliwiony mózgobrud przyjął zapewne nową taktykę, choć nie było jeszcze jasne, na czym może ona polegać. Czy to próba zakomunikowania im czegoś? Nawoływanie? A może, ta opcja zjeżyła Jo włosy na karku, przeorganizowanie struktury ciała, tak że dłoń zajmie miejsce głowy. Chłopak cmoknął ostrożnie ustami, były na swoim miejscu, co przyjął z nieskrywaną ulgą. - Powinniśmy się pośpieszyć - rzucił w stronę Mel - To zaczyna coś kombinować.

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Sro 15 Mar - 21:41
Półuśmiech pojawił się na twarzy Lunatyczki na wieść o kolacji, natomiast nie dlatego, że mógł czekać ją romantyczny wieczór, a dlatego, że Louise swoim zachowaniem osiągnęła to co chciała - czyli przysługę. Spojrzała na dłonie, poprawiając rękawy kombinezonu, dając chwilę im obu na własne rozmyślania. Zastanawiała się jak najlepiej rozegrać tę sytuację, czy to na pewno dobry pomysł wybierać się teraz z Joe w miejsce, które on zna i czuje się bezpieczny, a ona - wręcz przeciwnie. Czy nie lepiej powstrzymać swoją zachłanność, dać sobie odpocząć, przemyśleć wszystko dokładniej i wykorzystać to co na tacy podał jej Joe, innym razem.
Uniosła głowę lekko w górę i spojrzała wprost w brązowe ślepia swojego towarzysza.
- Świetnie - rzuciła z uśmiechem, bez sarkazmu, jakby była zupełnie inną osobą, a wizja kolacji z mężczyzną rozświetliła nagle jej cyniczne lico. - Ale musisz wiedzieć, że nie przepadam za kuchnią amerykańską. Lubię za to kuchnię włoską, owoce morza i... wino. Najlepiej w dużych ilościach.
No co? Przecież to nadal Louise...
Ktoś mógłby pomyśleć, że dziewczyna jest po prostu bezczelna. I może w istocie tak było, natomiast wiedziała, że może sobie na to pozwolić. Dodatkowo wytrwany słuchacz zauważyłby w tonie Lunatyczki iskierkę żartu, którą miała nadzieję, że zauważył również Joe.
Louise zebrała wszystkie rzeczy, ruszyła za swoim towarzyszem i posłusznie zamknęła drzwi do pomieszczenia, kiedy już z niego wyszli.
Zastanowiła się nad pytaniem, które zawisło w powietrzu. Nie przeszkadzało jej podzielić się z Jo notatkami, wszak moralność Louise nie miała tutaj żadnego zdania, z jednej strony była obojętna na to w jakim celu zostaną wykorzystane, z drugiej pomyślała, czy może jej to jakoś zaszkodzić. Nie wiedziała czym aktualnie zajmowała się MORIA, czy będą chcieli stworzyć bandę zarażonych, którzy zaatakują Krainę Luster, czy może jednak szukają antidotum. Niestety, na nieszczęście Joego, wątpiła w drugą opcję. Urodziła się po Drugiej Stronie. Nie chciała zdradzać samej siebie. Mimo to, Joe przecież był aktualnie zarażony, mieli swój żywy przykład do przebadania. Istniała jednak szansa na pewne anomalia, być może każdy przebieg choroby był inny.
Po trupach do celu. Tak.
- To zapiski - odpowiedziała na pytanie Joe i zerknęła na kartki w swoich dłoniach. - Wygląda na to, że opiekunowie spisywali tutaj postęp choroby. Natomiast informacje się urywają. Nie zdążyłam przeczytać wszystkiego, ale wydaje się dość wartościowe.
Nie zaproponowała jednak podzielenia się informacjami i wsadziła notatki do tylnej kieszeni. Wyprzedziła chłopaka i trzymając w pogotowiu swoją nową broń, wyprowadziła ich z mieszkania. Louise myślała tylko o tym, że aktualnie będzie miała bardzo ważny kontakt, który być może, przybliży ją do jej celu.
- Mam dla ciebie propozycję. Dam ci notatki, jeśli podzielisz się wynikami badań - uśmiechnęła się przyjaźnie i poklepała po tylnej kieszeni. - Co ty na to?
Mimo wszystko - Louise aktualnie była tu dlatego, że jest Lunatykiem. Niejako w pracy? O czymś takim warto napisać w księgach.
- Kombinować? Co masz na myśli? - rzuciła przez ramię, schodząc w dół.

Powrót do góry Go down





Jo
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Joe Moss
Wiek :
26
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
175/68
Pod ręką :
Smartfon, słuchawki, portfel, tytoń, zapalniczka, bletki, papierośnica, klucze
Broń :
Lasko-szpada
Zawód :
Inżynier w MORII
https://spectrofobia.forumpolish.com/t887-joe-moss https://spectrofobia.forumpolish.com/t1090-joe
JoInżynier
Inżynier
Re: Lou i Jo
Pią 31 Mar - 1:30
- O nie, a planowałem Cię zabrać na tosty z masłem orzechowym i corn dogi - odrzekł, grając mocno zawiedzionego preferencjami Mel. Była to jawna ironia, przy czym Jo akurat masło orzechowe uwielbiał. Niemniej tiramisu było dla niego równie kuszące albo ogólniej, chłopak miał zbyt duże umiłowanie do słodkich rzeczy. No może nie do słodkich win, ale nie uzewnętrzniał się z tym przed dziewczyną. Taka sugestia byłaby niegrzeczna z jego strony. Nawet jeśli to wszystko było żartem, bądź co bądź, to jemu została w tym przyznana rola dłużnika.
Obserwując, jak Mel zamyka drzwi, pomyślał o spisywaniu raportu. Nie zamierzał przekręcać faktów. Co prawda nie zostawił po sobie wielu znaków, ale specjalna grupa i tak będzie musiała sprawdzić ten pokój. O wiele więcej kłopotów sprawiało wciśnięcie w tę historię dziewczyny. To nie tak, że Moria z miejsca dokona jej dekapitacji. Niemniej z pewnością zostanie dokładnie prześwietlona, a Jo nadal nie miał pojęcia z kim ma do czynienia. Najlepiej będzie ograniczyć się do ogólników typu „zaproponowałem pomoc”, „udostępniłem sprzęt ze względu na niesprzyjające okoliczności” itd. Jeśli nie wzbudzi niczyjej ciekawości dokumenty te i tak nie zostaną przez nikogo przeczytane.
Słysząc o notatkach, niemal podskoczył z radości. To byłoby więcej, niż ktokolwiek się po nim spodziewał. Żywa próbka i opis jej infekcji, za coś takiego jego status w organizacji mógłby wzrosnąć. A w wyniku tego, i to też było główną motywacją Jo, szansa na samodzielne inspekcje badawcze po drugiej stronie była na wyciągnięcie ręki. - Hehe, ręki... - pomyślał sarkastycznie. Natomiast propozycja Mel była już dla niego o wiele mniej optymistyczna. To nie tak, że nie chciał. Jednak wyniki takich badań w momencie ich otrzymania, są własnością organizacji, a udostępnianie ich osobie spoza Morii byłoby ryzykowane nie tylko dla niego, ale i dla dziewczyny. Przełknął ślinę, gdy doszło do niego, że znowu jest zmuszony kłamać. Naprawdę był już tym zmęczony.
- Jasne, przy umówionym spotkaniu będziesz mogła pytać, o co chcesz - powiedział. Tak, najlepiej odsunąć to w czasie. Wymyślanie na bieżąco było zbyt ryzykowne, a przyszłość jest na tyle niepewna, że na razie Jo nie musiał jej zaliczać do rzeczy zaprzątających umysł. Rzucił okiem na tylną kieszeń dziewczyny, wystarczyłoby sięgnąć dłonią. Gdyby tylko choć jedną miał wolną.
- Nie mam pojęcia, ale coś, co nie jest naturalne dla ludzkiej ręki - odpowiedział. Oczywiście miał lekkie domysły, że wirus próbuje wyhodować sobie usta, jakkolwiek biologicznie było to niemożliwe. Przyśpieszył, wychodząc z budynku i narzucając tym samym Mel szybsze tempo. Nie powiedział jej wszystkiego, ponieważ mózgobrud, jak już się okazało wcześniej, jest czymś nie tylko gadatliwym, ale i dobrze poinformowanym. - Cholera... - - zaklął w myślach. Sprawa była coraz poważniejsza, wiedza o istnieniu tajnego ugrupowania badającego nadprzyrodzone zjawiska była ściśle tajna, a osoba o tym poinformowana musiała dołączyć do organizacji po dobroci, albo siłą. Jo czuł, jak sytuacja go przerasta.
Nagle, jakby kłopotów było mało, za kontenera ze śmieciami wypełzł jeden z zarażonych. Wydawał się ich jeszcze nie dostrzegać, lecz zainfekowana dłoń węsząca okazję od dłuższego czasu, nie mogła tego przegapić. Dobiegł z niej, bliżej nieokreślony, lecz niepokojąco podobny do ludzkiego, krzyk, na wpół agonalny, na wpół będącym zwiastunem agresywnych intencji. Jo zatkał ów otwór, z którego wydobyły się dźwięki, palcami zdrowej dłoni, lecz było już za późno. Chory wbił w nich swoje szaleńcze oczy i ruszył do ataku.
Jo cofnął się za Mel, wiedząc, że nie jest przydatnym asystentem do walki. Poza tym to ona była uzbrojona w paralizator, który w tym starciu zapewniał jej niemal pewne zwycięstwo, a nawet jeśli doszłoby do bliższego kontaktu, kij golfowy skutecznie połamałby każdą kość. Może właśnie dlatego, że zagrożenie nie wydawało się tak straszne, wzrok Jo padł na notatki wystające z tylnej kieszeni dziewczyny. Byłoby to zagranie nieczyste, ale rozwiązywałoby wszelkie komplikacje. Niemniej co jeśli..., ale można też... Potrząsnął głową, odpychając wszelkie natrętne myśli i zdecydował się bez mniejszego wahania. Gdy dziewczyna szykowała się do odparcia przeciwnika, Jo błyskawicznie schylił się, złapał kartki w zęby i zwinnym ruchem odskoczył,  po czym pobiegł w stronę krętych uliczek między kamienicami, gdzie mógłby zgubić Mel, gdyby ta zdecydowała się go gonić.

z/t


Ostatnio zmieniony przez Jo dnia Sob 29 Kwi - 19:40, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Lou
Gif :
Lou i Jo 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Re: Lou i Jo
Nie 9 Kwi - 0:32
Wciągnęła powietrze głęboko do spopielałych płuc, kiedy tylko opuścili budynek. Świadomość, jak bardzo tego potrzebowała, dotarła do niej dopiero teraz, kiedy poczuła pod stopami twardy chodnik i maleńkie kamyki pod obcasami. Już od jakiegoś czasu nie słuchała Joe, skupiona nad dalszymi działaniami, a właściwie pomysłem na nie, nie zwracając do tej pory większej uwagi na niepokojące dźwięki po swojej prawej stronie. Z niechęcią spojrzała na kolejnego zarażonego - miała ich już po dziurki w nosie, a wizja kolejnej walki napawała ją jedynie kolejnym ciężarem zmęczenia.

Mimo to, Louise jako bohaterka każdej opowiadanej historii, stanęła przed Jo gotowa zademonstrować wszelkie sztuki walki, jakie będą potrzebne. Chcąc popisać się jeszcze bardziej, nie sięgnęła po paralizator a a poprawiła jedynie kij golfowy tak, by jednym mocnym uderzeniem powalić zainfekowanego. Nie spodziewała się jednak nadchodzącego.
Poczuła dotknięcie za sobą i pozwoliła sobie na nieznaczny ruch źrenicy w kąt gałki ocznej, a to co ujrzała, rozkojarzyło ją do tego stopnia, że zdążyła odwrócić się jeszcze szybkim ruchem, żeby złapać Joe za rękaw kurtki - był już jednak na tyle daleko, że jedynie musnęła czubkami palców gładki materiał i wiedząc, że nie ma już więcej czasu, odwróciła się do zainfekowanego, by zadać cios. Celny.
- Ty draniu! - zawołała do uciekającego chłopaka i rzuciła pod nosem kilka słów, których nie wypowiedziałaby żadna szlachetna dama czytanych przez nią powieści. Chciała ruszyć za Joe, ale padła na ziemię, gdy jak się okazało, jej noga utknęła w ucisku zainfekowanego. Wyciągnęła paralizator i użyła go przeciwko choremu, po czym odwróciła się za siebie chcąc to samo zrobić z tym cholernym zdrajcą, natomiast ten zdążył zniknąć już za winklem budynku. Mogłaby go dogonić, ale wątpiła, by znalazła wśród uliczek odpowiednią drogę, a wykręcona kostka już dawała o sobie znać.
Spojrzała spode łba na paralizator. Duma Louise została pokiereszowana, na co Lunatyczka nie mogła sobie pozwolić. A jeśli już pozwoliła, to musiała to naprawić.
Joe dał jej kilka istotnych informacji. Wiedziała, że bez trudu znajdzie go i odbierze swój dług, swoją przysługę i swoją własność. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy zrozumiała, że cała zabawa polega na tym, że... on jeszcze o tym nie wie. Pomimo całej irytacji skierowanej do chłopaka, potrafiła docenić jego spryt. Zaintrygował ją.
Miała chociaż nadzieję, że kiedy jego koledzy zobaczą go skrępowanego damskim paskiem z notatkami w zębach, wybuchną gromkim śmiechem, a nasz drogi Joe zostanie pośmiewiskiem przez następne kilka tygodni. Lub miesięcy. Lub lat.

z/t

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach