Feralne cuksy

Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Feralne cuksy
Pią 1 Wrz - 0:56
Czas uciekał… nie było w tym nic nowego czy niezwykłego. Ba w normalnych okolicznościach czas był mi dość obojętnym konstruktem. Bo nie ma przecież czegoś takiego jak nieodpowiedni czas na wproszenie się do kogoś na herbatkę albo coś mocniejszego. Kim bym był, gdybym pozwolił sobie na to by dwie wskazówki, kręcące się wciąż i wciąż po okrągłej tarczy, miały narzucać mi jakieś warunki. Toż to zbyt szalone i to nawet jak na mnie…
Dziś jednak bardziej niż normalnie, doświadczałem utraty i pustki… która zapanowała w moim skromnym zapasiku magicznych pigułek. Pewnie się zastanawiasz, czym są owe cudowne tabletki? Cóż nie ty jeden. Znalazłem je całkiem przypadkiem w bezkresnych odmętach swego kapelusza. Z tego, co pamiętam, nie byłem wówczas za bardzo w formie, po tym, jak postanowiłem sprawdzić, czy moja nowa postać cieszy się równie dobrą wytrzymałością w starciu z wysokoprocentowymi trunkami. Po balandze trwającej dwie noce w końcu dopadł mnie kac morderca, którego postanowiłem wytruć dostępną sobie chemią. W tenże oto sposób natknąłem się na lek po którym… coś się we mnie zmieniło. Mój umysł został wyniesiony z bezkresnej głębi szaleństwa i obłędu, znaczy, nie że tak całkowicie… są pewne granice i dla własnego zdrowia psychicznego konieczne jest ich uszanowanie. Bo co to by było za życie, gdyby tak nagle całkiem znormalnieć? Nie mniej, ten nowy dziwny stan umysłu spodobał mi się na tyle, że zapragnąłem pozostać w nim na jakiś czas. Niestety okazało się to dość problematyczne, ponieważ mój zapas tabletek topniał w oczach, a nigdzie nie byłem w stanie odnaleźć podobnych. Sklepy zielarskie, lecznice, apteki, a nawet czarny rynek w tych miejscach roi się od piguł, to ich naturalne środowisko występowania… ale widać moje okazały się autsajderami w swym gatunku. Nawet o zamienniku mogłem co najwyżej pomarzyć.
Długo zajęło mi połączenie ze sobą elementów tej układanki, najpewniej dlatego, że z czasem kilka jej elementów przepadło gdzieś bezpowrotnie. A mimo to udało mi się, wykombinować gdzie mogłem dostać te piguły. Naprawdę zajęło mi to sporo czasu, zważywszy na fakt, że lepiej powinno się pamiętać takie rzeczy jak przebywanie w niewoli, przesłuchania i bycie poddawanym dziwnym eksperymentom. Być może inne życiowe traumy wyparły tę konkretną… jak na przykład, nie to zbyt straszne, by nawet o tym wspominać… spłonięcie manufaktury słodkości na rogu ulicy Lukrowej. Prawdziwy dramat…
Ale wracając do tematu, pełen determinacji albo uzależnienia, bo w końcu mowa o dziwnym medycznym specyfiku… postanowiłem na jakiś czas przenieść się do Świata Ludzi, aby wszcząć małe dochodzenie. Dawna wiedza średnio pomogła, ponieważ straszna i złowroga organizacja, o której ze strachem mówiono w Krainie Luster, bezczelnie postanowiła przenieść swoją placówkę. A w każdym razie oddział, w którym sam kiedyś przebywałem, był jakby nieaktualny, bo w jego miejscu powstał jakiś niewielki pasaż handlowy. Zmiana zdecydowanie na plus, jednak zmusiło mnie to do większego wysiłku oraz niemałych wydatków. Informacje kosztują, a okazuje się, że w swojej żeńskiej postaci mogłam znacznie częściej liczyć na zniżki i bonusy. Nie, żeby mojej nowej postaci czegoś brakowało… ale widać tutejszy rynek informacji był zdominowany przez samców hetero.
Mimo napotkanych przeszkód w końcu dotarłem pod właściwy adres… a mając w pamięci wspomnienia o tym, jak gościny ostatnim razem okazali się gospodarze, postanowiłem nie wpadać z niezapowiedzianą wizytą.
Opracowałem jednak iście genialny plan, jak zdobyć to, czego potrzebowałem przy niemal minimalnym nakładzie ryzyka.

A więc:
Etap 1 – Obserwacja z ukrycia (czasem przerywana na wycinanie żartów przechodniom i gościom okolicznych restauracji)
Etap 2 – Namierzenie celu (czyli pierwszej osoby, która wyjdzie z budynku i będzie miała odpowiednią plakietkę, albo coś takiego…)
Etap 3 – Obserwacja celu (tak na wszelki wypadek, by upewnić się, że jednak tam pracuje… )
Etap 4 – Konfrontacja z celem i złożenie propozycji nie do odrzucenia.

Wszystko prosto i na temat.
Czy zraziłem się, gdy mój cel, objawił mi się w postaci wysokiego na ponad dwa metry faceta z żelaznym łapskiem i pakietem premium na siłowni? To wszystko w dodatku z bardzo skąpą ekspresją twarzy i roznoszącą się wokół aurą potencjalnego wpier*olu sprawiało, że większość przechodniów mniej lub bardziej dyskretnie przyspieszała kroku, bądź zwiększała dystans. Zapewne każdej zdroworozsądkowej istocie te obserwacje dałyby jasne i klarowne ostrzeżenie oraz wskazówkę, by trzymać się z daleka, i że to wszystko może skończyć się katastrofą.
Całe szczęście, ja nie należałem do tego grona osób, to też biorąc kolejny łyk słodkiej herbaty ze śmiesznymi kulkami (wspaniałe nowe odkrycie z ludzkiego świata), ruszyłem w ślad za brunetem, gdy ten właśnie minął ławkę, na której ostatnim czasem przesiadywałem.
Było dziś gorąco i przez chwilę, zacząłem żałować ubrania się w to wszystko, co miałem na sobie, jednak czego nie robi się dla stylu? Tamten szedł naprawdę szybko, co zmuszało mnie do konkretnego wyciągania nóg… Gdy w końcu udało mi się zrównać z nim kroku, przystąpiłem do działania.
-Cześć! Takie pytanko… Czy znajdziesz chwilę, by porozmawiać o pewnych eksperymentach naukowych, którymi twoja „Firma” zajmowała się jakieś… sześćdziesiąt – siedemdziesiąt lat temu?
Za szkieł filetowych słonecznych okularów, mężczyźnie przypatrywały się oczy emanujące radosnym optymizmem. Czekając na odpowiedź, ponownie wziąłem kilka łyków bubble tea, po czym podsunąłem kubek swemu towarzyszowi.
-Chcesz łyka? Naprawdę świetna rzecz. Mix marakuja-malina-mango, czyli Mmmm… bo takie dobre. Ktoś tam miał łeb do kreatywnego marketingu.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Nie 3 Wrz - 1:27
Ostatnio miałem paskudny humor. Nic mi nie wychodziło, do tego nie czułem się dobrze, a doktorek nie dawał mi spokoju z rehabilitacjami i innymi bzdetami, na które naprawdę nie miałem teraz najmniejszej ochoty. Tak samo jak na interakcje z kimkolwiek, choć jeszcze z chłopakami z gangu przesiadywałem w klubie. Mogłem się spokojnie najebać, a też nie musiałem się martwić, że wyląduję w jakimś szemranym klubie czy nie wiadomo gdzie. Nie, żebym się kiedykolwiek o to martwił, ale jednak lepiej na własnym siedzieć.
Z Kurtem ostatnimi czasy nie gadałem, nie widzieliśmy się nawet. Chyba, że mijając się na korytarzach ale z tego co zauważyłem, żaden z nas nie miał ani czasu ani ochoty aby sobie wyjaśnić nasze ostatnie przepychanki, po których miałem jeszcze ślady na mordzie, a na nosie opatrunek. Przez to ludzie bardziej mnie unikali niż zazwyczaj. I dobrze!
Przestałem używać temblaka, musiałem nauczyć się znów żyć z drugą ręką. Mimo braku chęci....musiałem wrócić do formy. Wiedziałem, że niedługo mnie po prostu pokręci od tego siedzenia na dupie.
Postanowiłem ubrać się trochę inaczej. Założyłem czarną "żonobijkę", ładnie opinającą moje zajebiste ciało, do tego skórzaną kurtkę, z prawdziwej skóry! Sprane jeansy oraz ciężkie buty. W wewnętrznej kieszeni kurtki trzymałem swoją Bezdenną, a w uszach miałem słuchawki. Włosy związałem w wysoki kucyk, a na prawe oko opadała czarna grzywka.
Akurat przeglądałem swoją playlistę z dobrym brzmieniem, gdy nagle ktoś mnie zaczepił.
Spojrzałem na dziwaka z góry, nie okazując żadnych emocji. Firmę? Czyżby wiedział dla kogo pracuję? - moja firma wtedy nie istniała - odpowiedziałem i ruszyłem dalej - spierdalaj - dodałem jeszcze i zignorowałem go gdy zaproponował mi to swoje paskudztwo. Ugh...nie rozumiem jak można takie coś jeść czy tam pić.
Włożyłam spowrotem słuchawkę do ucha i ruszyłem dalej, ignorując dziwaka. Pierdolę. Nie ważne, czy był to człowiek czy nie, nie miałem ochoty na żadne konfrontacje. Kurwa... miałem na czole napisane - "dziwadła mile widziane" czy kurwa co, że tak ostatnio się do mnie kleili.....

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Wto 5 Wrz - 22:51
Pierwsze kontakty zwykle bywają trudne. Przywykłem do tego, to też nie było sensu się zniechęcać. Jedni mieli zły dzień, co tylko świadczyło o tym, że moja obecność była wręcz wymagana. W końcu kto jak nie Żniwiarz radości i śmiechu, mógł wyrwać takich ponuraków z dołka? Z kolei drudzy po prostu lubili zgrywać trudnych do zdobycia. W pełni to szanowałem, chęć sprawdzenia czyjegoś zaangażowania i tego, czy stać go na coś więcej. Zapewne miało to jakieś głębsze podłoże… choć trudno było mi tę zagadkę rozwikłać, ponieważ sam nigdy nie sięgałem po podobne zagrywki. To też w zgadywaniu, czego tacy osobnicy tak naprawdę oczekują, musiałem zdawać się na podszepty intuicji.
W przypadku Pana Żelazno Rękiego jeszcze nie byłem do końca pewien czy kwalifikować go do grupy pierwszej, czy raczej drugiej. Nie mniej w międzyczasie spostrzegłem inną barierę komunikacyjną oraz konkurencje tkwiącą na mojej drodze do bycia wysłuchanym. Czerpiąc ze swego bogatego życiowego doświadczenia, od razu wiedziałem, co należy uczynić w tej sytuacji. Wszak bariery są po to, by je łamać, a nieznośnej konkurencji należy się skutecznie pozbywać. Zwolniłem zatem kroku, przez co brunet mógł odnieść mylne wrażenie, iż jego dźwięczne „spierdalaj” przyniosło pożądany efekt. Ja jednak potrzebowałem króciutkiej chwili skupienia, aby niemal niesłyszalnym szeptem wypowiedzieć formułę zaklęcia, która w praktyce przypominała coś na podobieństwo sennego bełkotu lub języka demonów (kiedyś ktoś podejrzewał mnie, o zostanie opętanym, choć nie jestem w stanie przypomnieć sobie czy w tamtej chwili inkantowałem zaklęcie…).
W każdym razie już po chwili oddalający się mężczyzna mógł poczuć dziwne łaskotanie w uszach, po którym ewentualne dźwięki muzyki bądź ulubionego podcastu o tym, jak być maczo we współczesnym świecie… nagle zamilkły. Zastąpił je trzepot delikatnych skrzydeł. Niedawny właściciel sprzętu audiofonicznego mógł teraz ujrzeć go przed sobą w nowej barwnej i żywej odsłonie w postaci pary motyli, które zawróciły po to, by po chwili wylądować na mojej otwartej dłoni.

Jeśli tym małym pokazem udało mi się zdobyć zainteresowanie swego nieprzystępnego rozmówcy, wówczas swobodnie podjąłem przerwaną dyskusję.
-Istniała, istniała. Może działała z mniejszym rozmachem, w każdym razie moja placówka była mniejsza od tego tam, ale zdecydowanie istniała. Macie dość wąskie pole zainteresowania, więc raczej nie pomyliłbym was z jakimś kurortem wypoczynkowym albo sanatorium.
Zadumałem się przez moment nad tą ewentualnością… ale raczej we wspominanych przeze mnie ośrodkach rezydentom nie robiono darmowych tatuaży z numerkiem i nie faszerowano ich dziwnymi medykamentami. Chociaż może w sanatorium… ale to było dla starych człowieków! Więc nadal wychodziło na to, że to jednak MORIA.
-W każdym razie, pewnie uznasz mnie za nienormalnego, że się tu w ogóle pokazuję… Ale mam swoje powody. Tym, co w tej chwili mnie nurtuje, to czy udało mi się trafić na człowieka interesu… To co? Chcesz się przejść i pogadać? Czy wolisz by inny kolega tudzież koleżanka z firmy, skorzystała z mojej oferty?
Posłałem mężczyźnie promienny uśmiech, przepełniony dumą ze swych marketingowych zdolności. W międzyczasie zamknąłem w dłoni oba motyle, które na powrót przemieniły się w parę słuchawek. Przysunąłem jedną do ucha, ciekaw czego też słuchał ich właściciel.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Sro 6 Wrz - 0:08
Potrząsnąłem głową, gdy nagle dźwięk się stracił i gdy tylko chciałem wyciągnąć słuchawki z uszu, poczułem jak o palce uderzają mi delikatne skrzydła motyli - co do.... - warknąłem i odwróciłem się, śledząc wzrokiem, jak moje, słuchawki, zmienione w insekty, lądują w łapach tego dziwaka. Nosz ku..... serio musiał mi ktoś cały czas zawracać głowę, zwłaszcza teraz, gdy miałem na to najmniejszą ochotę? Opuściłem dłoń i spojrzałem w oczy chłopaka. W moich mógł zobaczyć znudzenie, zmęczenie ale również ogromną niechęć i obrzydzenie. Musiałem trafić ZNOWU na jakiegoś Lustrzaka? Serio? Nie mogli się ode mnie po prostu odwalić?
Jego placówka? Co to, niedorobiony Cyrkowiec? Nie...nie wyglądał na takowego, poza tym....raczej nie pchałby się znów do środka, gdyby był jednym z eksperymentów, które miały tutaj miejsce. Do tego....kilkadziesiąt lat temu? Skąd mam wiedzieć czym się niby zajmowali? Jakoś zawsze miałem to głęboko w dupsku, więc tym bardziej nie miałem o czym z nim gadać.
Westchnąłem. Postanowiłem grać głupa. W końcu to nie tak, że mogłem sobie po cywilu wyciągnąć bron na środku chodnika. Miałem pozwolenie na broń, MORIA zapewniała je żołnierzom, by Ci nie wpadli w kłopoty, gdy spotkają jakiegoś Lustrzaka. Nie zdarzało się to często, jednak jednak być zabezpieczonym na takie sytuacje. To nie oznaczało jednak, że nikt by się nie dowalił.
- Moja "firma" istniej zaledwie kilka lat, więc nie wiem o czym pierdolisz - powiedziałem spokojnym głosem. Mój wyraz twarzy się nie zmieniał (a to ci nowość!). Wyciągnąłem z kieszeni swoją odznakę ochroniarza. Ot taka przykrywka czym się zajmuję w Forvaxie - jestem ochroniarzem więc serio zostaw mnie - powiedziałem chowając przedmiot i podchodząc do dziwoląga.
Skrzywiłem się, gdy zaproponował mi jakieś interesy. Obrzydlistwo.... - co taki knypek może mi dać? Cukrzycę? - zapytałem i wyciągnąłem dłoń w jego stronę - oddaj - powiedziałem poważnym tonem, patrząc na niego z góry. Chciałem się jak najszybciej oddalić z tego miejsca - nie mam czasu - dodałem jeszcze, wyraźnie tracąc cierpliwość. Nie wiem co temu komuś strzeliło do łba, wiedząc (tak przynajmniej mi się zdaje) czym się zajmuję i zaczepiać mnie na ulicy. Jak chciał iść do moich "kolegów", proszę bardzo! Oni na pewno będą chętni na interesy, ale....raczej nie takie jakie planował ten cudak przede mną.
Widząc jednak, że nie ma zamiaru wykonać mojej prośby, uśmiechnąłem się kącikiem ust - Lena, puść odstraszacz - powiedziałem i ze słuchawek zamiast muzyki dało się słyszeć bardzo głośne zakłócenia, zupełnie jak gdy zbliżysz się za bardzo mikrofonem do głośnika. Nic przyjemnego, tym bardziej, gdy masz głośność ustawioną na maxa, a nawet jeszcze podkreśloną i puszczone takie syrenie śpiewy. Jeśli zniszczył moje słuchawki. Trudno, wolałem je zniszczone niż wzięte przez Lustrzaka...choć....na chuj by mu one były? I tak ich nie użyje póki ja na to nie pozwolę.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Pon 11 Wrz - 23:20

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo… i dobrze! W końcu wyzwania w życiu są równie potrzebne co i powietrze, a gdy to przesiąknięte jest dreszczykiem emocji, wtedy dopiero życie nabiera tego fenomenalnego smaczku. Jako wyborny smakosz, tego rodzaju sytuacje traktowałem zatem jako uśmiech losu.
Dzięki czemu zasadniczo trudno było mnie zrazić a jeszcze trudniej się pozbyć. Tutaj tym bardziej nie mogłem nawet tak owej wizji do siebie dopuścić, bo przecież tabletki same do mnie nie przyjdą.

Przez chwilę niby to z uwagą przyglądałem się wyciągniętej przez bruneta odznace, potem zaś mój wzrok skupił się na nim samym. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na dwoistość barwy jego oczu, która wyjątkowo mi się spodobała. Nawet jeśli owe ślepia w tej chwili nie życzyły mi najlepiej, to przecież nie było czym się zamartwiać. Życie lubi zmiany, a ja sam wykazywałem się wysoką nietolerancją wobec stagnacji i nudy. A zatem jeszcze wszystko przed nami.
Moją twarz opromienił chytry uśmieszek, zaś wzrok nadal był utkwiony na oczach mego rozmówcy.
-Bujać to my, ale nie nas mój drogi. Nie pasujesz mi na typ niewiniątka. Wiem o was więcej, niż Ci się wydaje.
Bycie wcieleniem pozytywnego chaosu, wcale nie oznaczało, że ktoś jest głupi. Ale wiele ludzi najwyraźniej właśnie w taki sposób postrzegało moją skromną personę. Sam nie przejmowałem się tym szczególnie, choć nie powiem, że ich miny, gdy już zaczynali rozumieć, że jest inaczej, dostarczały mi pewnej satysfakcji.
Teraz jednak to na moim obliczu dało się dostrzec zdumienie, które wywołało słowo „knypek”.
Nie zastanawiając się wiele, zbliżyłem się do rosłego bruneta na tyle, że dzielącą nas odległość można było odczytać z połamanej szkolnej linijki. Podniosłem rękę do góry, dokonując szybkiego pomiaru dzielącej nas różnicy wzrostu.
-Ej! To nie ja jestem knypkiem, tylko ty przedawkowałeś jakiś hormon wzrostu albo coś…
Zadzierając głowę do góry, niemal opierałem się podbródkiem o pierś mężczyzny. Jeśli jednak tamten próbował się u mnie doszukać, choć cienia zakłopotania czy wstydu, to próżnymi jego trudy.
-I co to jest cukrzyca? Ciasto? Jakiś inny deser? Gdzie go można dostać? Sama nazwa brzmi już obiecująco słodko…
Na chwilę dałem ponieść się rozmarzeniu o jakimś nowym ziemskim cukierniczym odkryciu. To z kolei przypominało mi też, że dobrze byłoby rozejrzeć się za czymś na ząb. Może mój przyszły partner w interesach, będzie w stanie polecić mi jakąś wartą uwagi kawiarenkę albo kafejkę w okolicy. Choć zadowolę się też, wskazaniem jakiegokolwiek innego miejsca o ile tylko będzie można pozyskać tam dobre żarełko.
-A ja nie mam tabletek i tu właśnie leży problem…
Nim jednak udało mi się nieco bardziej rozwinąć swą wypowiedź, zostałem zaatakowany jakimś ludzkim brzmieniem o wątpliwej jakości muzycznej. Przez nagłe zaskoczenie, aż odskoczyłem w tył, jednocześnie odsuwając od siebie dłonie, w których tkwiły słuchawki.
-O jasny Panie marcepanie… co to za kakofonia? Czy ludzie zapomnieli, jak się tworzy muzykę? Przecież do tego nawet nie można się pobujać… Chłopie, nic dziwnego, że chodzisz taki skwaszony… masz może gramofon? Mogę dać Ci kilka niezłych krążków. Mam cały album Miauracjego la Puszina.
Zerkałem na mężczyznę z autentycznym zatroskaniem, przejęty jego muzycznym brakiem wyczucia. Z tym naprawdę musiało się trudno żyć…
-Mówisz, że się spieszysz. Nie ma problemu, możemy wszystko omówić po drodze do… no nieważne gdzie tam się wybierasz.
Odchrząknąłem, po czym stanąłem na równi ze swym towarzyszem, czekając aż ten zadecyduje o naszym dalszym kursie.
W międzyczasie postanowiłem zabrać się za przedstawienie kilku elementów naszego małego planu.
-No więc mi potrzebne są takie tableteczki, które tylko u was produkują. Pytałeś, co takiego mogę Ci zaoferować… otóż, jeśli załatwisz mi to czego mi trzeba to….w zasadzie nie wiem, czego mógłby chcieć ktoś taki jak ty… dlatego od razu wyłożę swoje najlepsze karty na stół.
W kilku krokach szybko wyprzedziłem bruneta, aby móc rozmawiać z nim twarzą w twarz. Chodzenie tyłem nie stanowiło dla mnie szczególnie wielkiego wyzwania, ale liczyłem, że po drodze nie zaliczę bliskiego spotkania z jakąś otwartą studzienką kanalizacyjną czy coś. Tak, zdarzyło mi się już i to nie raz.
-Jeśli załatwisz mi regularną dostawę tego, to możesz, mnie wykorzystać jak chcesz.
W mojej dłoni, jakby znikąd zabłysł blister z ostatnimi sztukami leku o lekkiej morelowej barwie. Ja zaś postanowiłem nieco doprecyzować swą wypowiedź.
-Mogę robić za chłopca na posyłki, zdobywać informacje, wykąpać Ci psa, posprzątać w mieszkaniu i co tam jeszcze sobie wymyślisz. Potrafię być bardzo elastyczny a do tego przedsiębiorczy!

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Wto 12 Wrz - 10:44
Spojrzałem na niego bardzo znudzonym wzrokiem i schowałem odznakę. Dlaczego nie może mi dać spokoju i co się tak uparł, że wie kim jestem. Poza tym? Niewiniątko? Serio? No cóż....ochroniarze to prawdziwe niewiniątka, tym bardziej, że nie mają zakazu spuszczenia komuś wpierdolu, gdy ktoś na niego zasłuży. O kurde normalnie do rany przyłóż. Pierdole....
Warknąłem, gdy się do mnie zbliżył i złapałem go za kołnierz by go jedną ręką podnieść i odsunąć od siebie. Odstawiłem go na wyciągnięcie swojego ramienia, jednak zabrał mi słuchawki, więc było to trudne bym sobie po prostu poszedł w pizdu. Ugh...minus kupowania drogich sprzętów....
- Choroba - odpowiedziałem beznamiętnie - bardzo dotkliwa i nieuleczalna - dodałem jeszcze. Niech se kuźwa poczyta co to jest - możesz ją złapać jak jesz za dużo słodkości - dodałem jeszcze, unosząc oznaczoną blizną brew. Wątpiłem, żeby mi uwierzył, choć to prawda, ale chuj. Może choć trochę go wystraszę.
Gdy postanowił w końcu posłuchać tej "pieknej muzyki" zrobiłem krok w jego stronę i mocno złapałem go prawą dłonią za oba nadgarstki. Aż dało się słyszeć jak jego kości zaprotestowały - jeszcze raz dotkniesz moich rzeczy, to stracisz te lepkie łapy - warknąłem głęboki, groźnym torem. Zaraz drugą dłoń podstawiłem by złapać swoje słuchawki po czym odepchnąłem go dość mocno. Miałem gdzieś czy wyląduje na swoich czterech literach czy też nie. Chciałem tylko, żeby sobie w końcu poszedł! Tym bardziej, że po jego słowach potwierdziło się, że jest o Lustrzak. Na mojej twarzy pojawił się wyraz prawdziwej odrazy. Na tyle, że od razu schowałem słuchawki do pudełka i do kieszeni, w której trzymałem Sakwę.
- Jestem umówiony więc spierdalaj - warknąłem na niego. Widać było, że zaczynam tracić cierpliwość. Dlaczego coś takiego musiało mi się przykleić do tyłka!
Ruszyłem w swoim kierunku, ale ten błazen nie chciał się ode mnie odwalić! Kurwa za jakie czyny....
Starałem się go nie słuchać ale teraz bez słuchawek było to trudne. A miałem zamiar je najpierw porządnie odkazić...albo lepiej! Wymienię je na nowszy model! To jest myśl.
Gdy stanął przede mną prawie nie na niego wlazłem. Zacisnąłem dłonie w pięści, z trudem powstrzymując się, żeby mu nie zajebać - chcesz, żebym załatwił ci jakieś dragi, które nie wiadomo czy istnieją? - zapytałem, przekręcając głowę w bok - jeśli tworzono je tak dawno to albo ich skład się zmienił, albo już ich nie produkują - wzruszyłem ramionami.
Gdy zaczął rzucać propozycjami uśmiechnąłem się do niego morderczo - jeden problem - pochyliłem się tak, że mój gojący się nos, prawie stykał się z jego - Nie. Ufam. Ci. - powiedziałem wolno i wyraźnie po czym wyprostowałem się i położyłem dłoń na całej jego twarzy zanim ten zdążył się odezwać i odsunąłem go z drogi, ruszając w stronę najbliższej kwiaciarni.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Pią 22 Wrz - 22:48
Skala to ciekawa rzecz, zwłaszcza że jest ich tak wiele i różnią się od siebie, w zależności od tego do kogo należą. Ale mimo tych wszystkich różnic każda ma takie samo zadanie, jakim jest porównywanie ze sobą rzeczy, aby móc nadać im pewien wymiar mierzalności. Tak, proszę sobie nie myśleć, pod tą rozwichrzoną czupryną zdobioną licznymi kolorowymi pasemkami, znajduje się całkiem nieźle sprawujący się umysł. Niestety w swej naturze, jest również dość podatny na rozpraszacze, to też wiele mądrych rzeczy, którymi zadziwiłbym nie jednego zwykle ginie pod lawiną innych myśli i odczuć. W każdym razie w mojej osobistej skali zwykłego ochroniarza można uznać za niewiniątko, jeśli tylko zestawić go z przeciętnym żołnierzem MORii.
Choć wkurzeni Różani Strażnicy też nie należeli do szczególnie przyjacielskich. Przez mój dość ekstrawagancki styl bycia, bardzo często miałem do czynienia z wszelakimi organami władzy. I zdecydowanie wolałem tych z ludzkiego świata, mimo wszystko łatwiej uciec przed kimś goniącym Cię z paralizatorem niż kimś ciskającym w ciebie kulami ognia. Zajebiste ćwiczenie, by utrzymać atrakcyjną sylwetkę, mogę śmiało polecić każdemu!

Chwalmy producentów odzieżowych, za wytrzymałe materiały! O tym właśnie pomyślałem, kiedy mężczyzna bez trudu złapał mnie za frak i odstawił na bok. Było to całkiem optymistyczne, gdyż na tym etapie znajomości zdarzało mi się już spotykać typów, którzy próbowali zrobić ze mnie stojak na noże albo szaszłyk la Kapelusznik.

Kiedy dotarło do mnie, że cukrzyca to jednak nie jakiś rodzaj pysznego deseru można było dostrzec na mym obliczu wyraźne rozczarowanie. Z przejęciem wsłuchałem się w dalszy opis, aż brunet nie wspomniał, że można to coś złapać tylko, gdy je się za dużo słodkości. To mi w takim razie nie groziło. Jedynie kilka razy w swym wiekowym żywocie doświadczyłem stanu, gdy zjadłem „za dużo” słodyczy. Wiązało się to z późniejszym wymiotowaniem niczym wściekły kot… od tamtej pory dobrze już znałem swój limit. Prosty wniosek, jeśli słodka uczta nie kończy się puszczeniem barwnego pawia, znaczy, że nie przekracza się swojej normy, a więc nie je się za dużo. A więc nie miałem o co się martwić.

Chwilę później pochłonięty zmartwieniami, nad kalekim gustem muzycznym nowego znajomego, niespodziewanie znalazłem się w potrzasku, kiedy wcześniej wspomniany złapał mnie za nadgarstki. Nie zaprotestowałem, czekając na rozwój sytuacji. Gdy ręce tamtego zacisnęły się mocniej, wpatrzyłem się w niego, przechylając przy tym lekko głowę.
-Niezłą masz krzepę, choć nie spodziewałbym się niczego innego, biorąc pod uwagę tooo wszystko.
Jako że ręce miałem w pewnej niedyspozycji, tak też w celach pokazowych zatoczyłem krąg głową, obejmując swym polem widzenia całokształt muskulatury swego rozmówcy. Całkiem miły obrazek dla oka, to też nie szczególnie odnajdywałem motywację dla prób wyrwania się z „potrzasku”.
-Ale aktualnie są czyste i nieklejące!
Tu już musiałem stanąć w obronie swej higieny osobistej! Problem lepkich łapek zniknął wraz z odkryciem cudu, jakim okazały się nawilżane chusteczki. W nieprzepastnych głębinach magicznego kapelusza posiadałem ich hurtowe ilości. Dosłownie, gdyż udało mi się zwinąć całą paletę tego skarbu.

Gdy mężczyzna nagle odepchnął mnie do tyłu, wyglądało to, jakbym właśnie miał stracić równowagę i upaść… lecz akrobaci mojej klasy, rzadko zaliczają upadki. Była to zatem doskonała okazja, aby zaprezentować swój mistrzowski kunszt.
Mój przyszły diler (nawet jeśli jeszcze nie pogodził się z tą rolą) mógł zatem podziwiać, serię kilku gwiazd, które zakończyłem zgrabnym ukłonem.

Dałem sobie chwilę na delikatne rozmasowanie nadgarstków. Wizja potencjalnych stłuczeń, nie była niczym strasznym. W każdym razie nie dla kogoś, kto często lądował w kajdankach, te to dopiero potrafiły zostawiać nieprzyjemne obtarcia. Podobnie zresztą sznury… ale czego nie robi się dla dreszczyku wrażeń.
-Hmm, czyli mamy ograniczone zasoby czasowe na interesy. Nie szkodzi. Potrafię się streszczać.
Odrzekłem niezrażony, od razu doganiając swego rozmówcę, gdy ten miał zamiar bezczelnie mnie porzucić.
-Dokładnie tak!
Energicznie przytaknąłem głową, uradowany, że mój partner w interesach w końcu pojął cały sens sprawy.
Gdy brunet nagle się nade mną pochylił, znieruchomiałem, wpatrując się w pełne jadu dwukolorowe spojrzenie. Czułem jak oddech mężczyzny, rozbija się na moje twarzy, gdy powoli cedził trzy istotne słowa z których, jedno niekoniecznie mi pasowało. Należało zatem pozbyć się „nie” z tego sformułowania i problem rozwiązany.
Z chwilą, kiedy dłoń mężczyzny znalazła się na mojej twarzy, sam uniosłem ręce zaciskając własne dłonie na jego, od razu ściągając ją w dół. Dopiero teraz zrobiłem krok w tył i z uśmiechem równie przekonującym, choć znacznie cieplejszym niż ten, który zaprezentował mój rozmówca. Odpowiedziałem.
-Zrozumiałe! W końcu nawet się nie znamy. Ale można to łatwo zmienić. Jestem Fa.. w sumie aktualnie Destion. Ale bywam też Fatum. Ale to teraz nieważne. Destion Weridust.
Potrząsnąłem dłonią wielkoluda, tak jak to się czyni na powitanie. Moje było podwójnie dobre, ponieważ korzystałem z aż oby rąk. Pamiętałem jednak, że takie coś trwa chwilę, to też zwolniłem swój uścisk i zrobiłem kilka kroków w tył, przybierając zamyślony wyraz twarzy.
Zapewne do mego towarzysza dotarł już fakt, że liczenia na to, iż łatwo się mnie pozbędzie, było płonną nadzieją.
-W takim razie sprawdź mnie. Pierwsza robota gratis. Ty masz spotkanie, więc w tym czasie rzuć mi jakieś wyzwanie. Ja się z tym raz-dwa uwinę i wrócimy do dalszych negocjacji. Ja się rozerwę, Ty zobaczysz, że jestem zajebiście słowny i voilà.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Nie 24 Wrz - 2:24
Ten gość był....niemożliwy! Jakbym rozmawiał z jakim rozwydrzonym, zbyt pewnym siebie bachorem, zamkniętym w ciele dorosłego. Ugh.....wrzód na dupsku.  
Nie ruszyła go siła z jaką ścisnąłem mu nadgarstki, prawie każda inna osoba, by się chociazby skrzywiła na to. Ba! Nawet najtwardsi żołnierze MORII chociaż lekko się skrzywią na takie ściśnięcie rąk, tym bardziej metalową protezą, a ten nic. Tylko uznał, że mam krzepę? Zaraz jednak moje zaskoczenie opadło, gdy ten zaczął mówić, że ma czyste ręce. Odepchnąłem go i pomasowałem sobie nasadę nosa, szybko się jednak reflektując, że przecież jest złamany. Przypomniał mi o tym opatrunek ale skrzywiłem się, więc spokojnie ktoś, kto mnie nie zna, mógł uznać, że po prostu mnie to zabolało....chyba.
Zignorowałem jednak jego popisówkę. Zerknąłem na niego, ale potem skupiłem się na chowaniu słuchawek i poprawieniu opatrunku na nosie. Wkurwiał mnie ale cóż...musiałem to przeczekać. Cóż...i tak nie interesowały mnie jakieś błazeńskie popisy na środku chodnika. Chciałem tylko spokoju, ale widać nie miałem na co liczyć.
Warknąłem cicho, gdy powiedział, że umie się streszczać. Jakoś na to nie wyglądało. Serio nie widział, że nie miałem ochoty na pogaduszki? Ba! Przechodnie nawet spoglądali na nas lekko wystraszeni, jakby zastanawiali się nie czy dzwonić po kogoś, bo widać było, że lepiej nie wchodzić mi w drogę. A ten konus jeszcze skakał wokół mnie jak jakiś zjebany szczeniak. Ja pierdole....nie da się tak!
Pokręciłem głową i pomasowałem skroń. Dobra....nie bolała mnie głowa, ale sam już nie wiedziałem jak mam na to wszystko reagować. Jak się go pozbyć....jak sprawić, żeby się ode mnie w końcu odczepił? Chciałem spokojnie pójść na cmentarz potem może coś zjeść....jakoś nie chciało mi się wracać do Forvaxu bo i tak nie miałem co robić poza rehabilitacją. Ech....przynajmniej do czasu gdy mam się zgłosić u Niemowy chciałem porobić coś dla siebie, coś spokojnego a nie....
Uniosłem jedną brew i to pewnie był mój błąd.... - Destion, a czasem Fatum? - zapytałem. Za późno ugryzłem się w język....teraz pewnie się już w ogóle ode mnie nie odwali. Sam się jednak nie przedstawiłem. Nie znałem go i nie miałem zamiaru tego zmieniać. Jakby się dało to bym się nawet cofnął w czasie i nie wiem....ukrył się jakoś przed nim czy wyszedł garażem. Cokolwiek, żeby tylko się na tego gościa nie natknąć!
Patrzyłem na niego wyraźnie znudzony, gdy próbował potrząsnąć moją dłonią. Jednak to co się stało dalej, dało mi cień nadziei na choć odrobinę spokoju. Miałem mu dać zadanie, żeby sprawdzić, czy warto z nim robić interesy? Patrząc na jego zachowanie, to nie umiał czytać w myślach, chyba, że był aż taki głupi i nie miał za grosz instynktu samozachowawczego....chociaż tego to nie miał na pewno, bo zachowywał się jak mały kociak, który zaczepiał wytresowanego wojskowego psa....
- Przynieś mi moją ulubioną kawę - powiedziałem prostując się - od mojego ulubionego baristy - dodałem jeszcze. Sam nie wiedziałem, który barista jest moim ulubionym, ale skoro był taki pewny siebie? To niech się stara! Pewnie i tak przyniesie jakieś Caramel Latte czy coś. Coś co prędzej mój brat by wypił niż ja....a od jego śmierci unikałem cukru jak się dało....w domu miałem go tylko dla chłopaków, w końcu nie mogłem zmuszać innych do tego, żeby pili napoje po mojemu - bez tego się nie pokazuj - powiedziałem jeszcze i z nadzieją wyminąłem go. Nie dawałem mu terminu na zrealizowanie zadania....i tak go nie da rady wykonać! Tego byłem pewny. Bo kogo by o to zapytał? W MORII nikt mu nie odpowie, a jeszcze go złapią za to. Chyba bym wziął jaką przekąskę i oglądał jak się nim ładnie zajmują...o tak. To by był dobry relaks. Na razie jednak cieszmy się spokojem, zanim ten dziwak NIE wróci. Ruszyłem więc znów by odebrać swoje zamówienie w kwiaciarni.
Miałem spory kawałek do przejścia ale nie przeszkadzało mi to. Niosłem kwiaty na cmentarz, na którym pochowany był mój starszy brat. W końcu dotarłem na miejsce i stanąłem nad jego grobem - hej Ruru - powiedziałem cicho i położyłem bukiet - nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakuje... - dodałem jeszcze i usiadłem na ławeczce, która znajdowała się zaraz obok.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Sro 4 Paź - 0:58
Ach! Zatem znalazła się iskierka zainteresowania. Rybka powoli zaczęła interesować się haczykiem. Podobnych barwnych porównań miałem jeszcze bez liku, ale wiadomo, w czym rzecz. Nie ma to, jak sypnąć odrobiną zagadkowej tajemniczości. Moje wyjaśnienie można było interpretować na całkiem sporo sposobów. Podwójna tożsamość, rozdwojenie jaźni… zamienianie się miejscami ze złym bratem bliźniakiem. Ten element niewiadomej pobudzał fantazję, to też postanowiłem nie zdradzać więcej.
-Tak, zgadza się. Jeszcze będziesz, miał okazję rozgryźć, o co w tym chodzi.
Oświadczyłem jedynie, przywołując na usta figlarny, a jednocześnie tajemniczy uśmieszek.

Potem nadszedł pełen wyczekiwania moment, jakież to zadanie zostanie mi zlecone w ramach naszego pierwszego kontraktu. Przebywając w Świecie ludzi, sporą część swej energii przeznaczałem na panowanie nad swoją mocą. Zwykle w podobnych momentach, moja anatomia lubiła znajdować sposoby, aby dać upust emocją. Często na przykład kończyło się to nagłym wyrośnięciem wilczego ogona, który radośnie merdał na boki w zastraszającym tempie. Innym razem wysypem tęczowych piegów, zmieniających kolor wraz z intensywnością moich emocji.
Od czasu, gdy zacząłem, łykać te dziwne Morijskie tabletki przychodziło mi to ze znacznie większą łatwością. Być może wiązało się to ze stanem wyciszenia, który u mnie powodowały. Chociaż wątpiłem, aby ktoś poza moją kompanią zamieszkującą Cyrkowisko, był w stanie dostrzec tę zmianę. Mój stan ducha nadal dalece odbiegał od tego, co przeciętny lustrzanin czy człowiek określiłby mianem spokoju.
-Ulubioną kawę.
Powtórzyłem, a na moim obliczu malowało się zdumienie. Raz ze względu na fakt, iż oczekiwałem czegoś bardziej fantazyjnego… ale przede wszystkim przez wzgląd na to, że kawa była po prostu BLEH. Lubienie czegoś, co posiadało tak dobitny smak goryczy, świadczyło o potrzebie sadyzmu, względem własnych kubków smakowych. Jednak, na początku znajomości, która w dodatku miała wiązać się z wymiernymi farmaceutycznymi korzyściami, musiałem powstrzymać się przed podzieleniem się swą opinią na ten temat. Nie mniej, za punkt honoru obrałem sobie zaopatrzenie przyszłego wspólnika w interesach w odpowiednią ilość saszetek z cukrem oraz jakiegoś deseru, którym będzie można zatrzeć wspomnienie kofeinowej goryczy.
Po chwili postanowiłem jeszcze uściślić pewną rzecz. Z powagą, która, nie często była udziałem mej mimiki, zwróciłem się do mężczyzny, który jak widać, cenił sobie otoczkę tajemniczości, wszak nadal się nie przedstawił.
-Ale baristy nie przynosić?
Tak, było to istotne. Samo porwanie kogoś nie było jakoś wielce problematyczne, ale już odstawianie delikwenta z powrotem, gdyby okazał się zbędny, kosztowałoby już trochę zachodu.

Gdy tylko otrzymałem odpowiedź na swe pytanie, oddaliłem się do jednej z bocznych alejek, machając na pożegnanie żelazno-rękiemu. Ilość pomysłów w mojej głowie mnożyła się równie szybko co króliki, które właśnie poczuły zew wiosny! Postawiłem sobie dodatkowy ambitny cel, czyli uporanie się z tym zleceniem w rekordowym tempie. Choć odwiedzenie okolicznych kawiarni zapewne trochę mi zajmie. Całe szczęście nie musiałem zaglądać do wszystkich.
Gdy znalazłem dla siebie odosobniony kąt, ze swego kapelusza wyciągnąłem parę lekko wysłużonych rolek, które sprawnie znalazły się na moich nogach. Mógłbym zaryzykować z czymś innym, ale zwyczajnie lubiłem sobie pośmigać, co dało się stwierdzić po stopniu zużycia rolek.
Mój plan nie był wybitnie skomplikowany, miałem zamiar po prostu wyniuchać kawiarnię, w której bywał brunet. W jaki sposób? Cóż, gdy jesteś w stanie dowolnie modyfikować własne ciało, niewiele może stanąć Ci na przeszkodzie. Przekształcenie nosa zajęło mi kilka minut, z czego najwięcej zajmowała sama plastyka. Po drugiej stronie nie przeszkadzałoby mi paradowanie z wilczym pyskiem, tutaj jednak kręciło się zbyt wielu hycli.

Po upływie niespełna dwóch godzin, w czasie których zdążyłem też dostać dwa mandaty i spektakularnie wywinąć się młodemu i bardzo wkurzonemu funkcjonariuszowi (choć przez moment, nawet mnie kusiło, aby bliżej się z nim zapoznać, ah ta magia munduru), nos doprowadził mnie pod mury cmentarza. Nie miałem wątpliwości co do tego, że to tutaj znajdę swego zleceniodawcę.
-Kto to?
Spytałem nieznacznie ściszonym tonem, po tym, jak chwilę wcześniej pojawiłem się za plecami mężczyzny. Nie zakradałem się jakoś specjalnie, to też o ile nie był zbyt pogrążony w zadumie, mógł usłyszeć moje kroki.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Pią 6 Paź - 10:28
Wywróciłem tylko oczami na jego odpowiedź. Kolejny dziwak i tyle. Pewnie zmienia płeć, ma jakiś przedmiot albo po prostu ma jakieś rozdwojenie jaźni. Bo chyba zdarza się tak, że jaźnie mają różną płeć...co nie? Tak mi się przynajmniej wydaje, ale się nie znam. Jakoś nigdy się tym nie interesowałem.
Widziałem jego zaskoczenie, ale nie zareagowałem. W końcu skąd mógł wiedzieć jaką kawę lubię? Może mogłem wymyślić jakieś informacje ale nie czułem się na tyle dobrze by wymyślać coś bez sensu. W sumie...po co mi informacje z Krainy w tym momencie jak i tak byłem na chorobowym i jakoś nie chciało mi się w tym momencie myśleć o pracy. Ani tym bardziej o moim zjebanym ojcu....A kawę...dobrą kawę zawsze chętnie wypiję, a myślę, że to i tak powinno mu trochę zająć o ile się po drodze nie podda, albo nie wybierze jakiejś pierwszej lepszej.
WTF co to za powaga? On tak...na serio? Ja pierd....dlaczego nie mogę mieć wokół siebie NIKOGO NORMALNEGO?! Nawet Kurt nie mógł być uznawany za normalnego, tym bardziej jeśli ktoś choć raz widział go w akcji, albo skrzyżował z nim pięści na treningu - baristę zostaw w spokoju - westchnąłem i znów pomasowałem skroń - jak go ruszysz to sam się będziesz martwił o swoje bezpieczeństwo - dodałem jeszcze. Nie żebym mu w kiedykolwiek obiecał, że mu jakiekolwiek środki bezpieczeństwa zapewnię, tym bardziej, że sam chyba nie wiedział, że coś może być niebezpieczne, ale cóż. Nie miałem zamiaru zadawać się z policją. Miałem ich dość przez ostatnie wydarzenia, a przez moje przeszłe życie tym bardziej nie bardzo ich lubiłem. Owszem, MORIA miała tam swoje znajomości, ale czemu miałbym ich używać dla takiego cukierkowego cudaka przed sobą? Średnio chciało mi się potem tłumaczyć przed szefostwem, dlaczego coś takiego zrobiłem.

Siedziałem sobie spokojnie na ławce, nie odzywając się. Jakoś...nigdy nie lubiłem gadać, a teraz już w ogóle jakby się dało to bym siedział cicho. Niby niektórzy gadają do swoich zmarłych na cmentarzu, ale ja po postu chciałem tu posiedzieć. Potrzebowałem wyciszenia, a tego nie mogłem mieć nawet w willi, bo Lena zawsze musiała mi przypominać o głupotach. W Forvaxie też nie było szans na odpoczynek bo zawsze wszyscy mieli mnie na oku.
Skrzyżowałem ręce na piersi i zamknąłem oczy, ciesząc się spokojem, lekkim wiatrem i nawet świegotaniem ptaków gdzieś w oddali. Było spokojnie, obok nie jeździło za wiele aut i cmentarz nie miał ponurej aury, jak to zazwyczaj bywa w takich miejscach. Ciekawe czy ja też legnę w takim miejscu czy porzucą mnie gdzieś na placu boju, po tamtej stronie Lustra.
Usłyszałem jak ktoś się zbliża, ale nie zareagowałem. Uchyliłem tylko powieki, gdy usłyszałem znajomy głos - mój starszy brat - odpowiedziałem. Cóż. Nie mieli jak go wykorzystać więc nie było co tego ukrywać - polubilibyście się - dodałem jeszcze i spojrzałem przez ramię na dziwaka - trochę ci zeszło - prawdę mówiąc myślałem, że zajmu mu to o wiele więcej czasu, ale przecież nie mogłem przyznać, że jestem pod wrażeniem, że znalazł cokolwiek. Chyba, że faktycznie poszedł na łatwiznę i po prostu wziął pierwszą lepszą kawę.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Wto 10 Paź - 0:35
Nie przepadałem za cmentarzami. Było tu po prostu za cicho… a najczęstszymi dźwiękami były szlochy. Płacz nie był niczym złym, ale zdecydowanie preferowałem ten wywołany śmiechem. Ewentualnie atakiem łaskotek, który okazywał się równie skuteczny a czasem nawet bolesny. Całe szczęście, sam byłem w tej sztuce odpowiednio zaprawiony, to też nie zdarzało mi się już złapać kontuzji typu naderwania żeber od intensywnych spazmów śmiechu. Innym się to jednak zdarzało, już kilka razu próbowano mnie pozwać za coś takiego. Z naciskiem na próbowano.

Szybka analiza dat oraz zasłyszanych informacji pozwoliła mi oszacować dwie rzeczy.
Mój towarzysz musiał mieć mniej niż dwadzieścia siedem lat oraz to, że śmierć jego brata nadal była świeżą sprawą…
-No wiem, ale to przez jednego nadgorliwca… nie wiem czemu, robicie aż tyle szumu o te wszystkie kanciaste obrazki przy drogach. Jeden podobny do drugiego, co tu oglądać, hm ?

Wzruszyłem tylko ramionami, po czym zsunąłem z głowy moją czapkę 2w1. Po chwili na ławce koło mężczyzny wylądował kubek z kawą, z którego nadal unosiła się jeszcze gorąca para. Papierowe naczynie było opatrzone logo kawiarni i stanowiło największy z możliwie dostępnych rozmiarów. Zdecydowanie nie pochwalałem tego wariantu… czarna kawa z aromatem orzechowym. Było to podejrzane, że mając do dyspozycji pełno słodkich syropów, bitą śmietanę, śmietankę, a nawet posypkę! Ktoś decydował się na coś takiego. Ale po opisaniu pracownikom lokalu wizerunku mojego nowego znajomego, jeden z nich twierdził, że chyba zwykle zamawiał to. Chyba, nie brzmiało całkiem przekonująco. Z drugiej strony, jeśli tamci dobrze zapamiętali powierzchowność swego wielkogabarytowego klienta, zapewne mieli też gdzieś z tyłu głowy, że zamówień kogoś takiego lepiej nie pomylić. Oczywiście był to dość krzywdzący stereotyp, to, że ktoś wyglądał jak popularny terminator, jeszcze nie znaczyło, że rozkwasi Ci nos, za byle pierdołę.
Nie mniej „chyba” przekonało mnie do zamówienia każdej dostępnej w manu kawy, które musiałem wynosić z kawiarni na raty, aby wszystko spokojnie spakować do kapelusza. Miła blondynka, od której pożyczyłem sobie płatniczy kawałek plastiku, może nie być zadowolona po sprawdzeniu stanu konta… ale cóż, ostatnio dość krzywo patrzono na pieniądze, którymi próbowałem opłacić swe zakupy. Że niby były przeterminowane? Jak papier mógł się przeterminować? Ludzie naprawdę bywali zabawni. I za to też ich lubiłem i chętnie odwiedzałem ten Świat, pełen różności.
-Jeśli to nie Twoja ulubiona, to powinieneś oficjalnie zmienić ulubionego baristę. Dylan nie był do końca pewny.
Wytłumaczyłem po czym, z głębin kapelusza wydobyłem własny napitek oraz paczkę kruchych ciastek z trzema rodzajami czekolady, które wylądowały na ławce koło Morijczyka. Sam zająłem miejsce obok, po czym dałem sobie chwilę na rozkoszowanie się aromatem gorącej czekolady z syropem malinowym. Mniam.
-Czemu uważasz, że… Russ by mnie polubił? I, że ja jego?
Rzuciłem szybkie spojrzenia na nagrobek, aby nie przekręcić imienia zmarłego brata.
Choć to drugie było bardziej oczywistym, gdyż nie było zbyt wielu osób, do których żywiłbym szczególnie wrogie uczucia. Może kiedyś… lecz życie bez części wspomnień pozwoliło mi nabrać innej perspektywy podobnie jak okresy przechodzenia stanów maniakalnych. Tak, takie doświadczenia potrafią otworzyć oczy.
-Jak był? Jak wyglądał?
Dopytałem jeszcze po chwili, kierowany zwyczajną ciekawością. Choć przyjmowałem też do świadomości fakt, że mój towarzysz może nie chcieć poruszać tego tematu.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Wto 10 Paź - 11:43
Spojrzałem na niego. On tak na serio? No....cóż....jebany Lustrzak - żeby nie było wypadków? Oraz by nikt się nie kłócił czyja była wina - rzuciłem. Nie żebym sam tego zawsze przestrzegał, ale jednak po coś te znaki są. Wiadomo, były sytuacje, gdzie aż niemożliwym było nie depnąć po gazie, ale po zatłoczonym mieście....zdecydowanie trzeba się bardziej stosować. Mi było o tyle łatwiej się dostosować, że moje auto....no cóż....do małych zdecydowanie nie należało. Ale też paradoksalnie łatwiej było się w niektóre miejsca wcisnąć. W końcu o wiele łatwiej było ruszyć innych gdy miało się takiego potworka. Poza tym dało się ładnie depnąć po gazie. Znajomości w różnych kręgach się przydawały. Ugh...pojeździłbym sobie ale oczywiście przez te zasraną bójkę z Kurtem, miałem szlaban na wszelkie zabawki. No...poza jakimiś gramy czy tym co mam w domu, ale skonfiskowano mi kluczyki do auta i motora oraz broń....masakra....coraz bardziej wkurwiało mnie traktowanie jak jakiegoś dzieciaka.
Spojrzałem na kubek, który wyjął z czapki. Ech....Kapelusznik. I wszystko jasne - nie boisz się tak obnosić z tym, że nie jesteś stąd? - zapytałem, patrząc na niego z ukosa. Normalnie pewnie bym go zaciągnął do Forvaxu ale szczerze? Jakoś mi to wisiało w tym momencie. Nie będę robił jakiś akcji z aresztowaniem na cmentarzu i to jeszcze na grobie brata. Pewnie teraz ten przewraca się w grobie, widząc jak sobie siedzimy obok siebie.
Sięgnąłem po kawę. Z orzechem nerkowca. Nawet spoko, czasem ją kupowałem. Ale nie miałem ulubionej. Uniosłem jedną brew - Dylan? To nie mój ulubiony barista, więc mógł nie wiedzieć - odpowiedziałem i upiłem trochę, nie krzywiąc się na to, że jest to za gorące czy coś. Czy nie obawiałem się, że coś wsypał do środka? Za bardzo mu zależało na tych jego prochach, żeby się mnie pozbywać - ale chociaż trafiłeś z kawiarnią - powiedziałem spokojnie i znów na niego spojrzałem - jak? - dodałem jeszcze. Ciekawe czy zdradzi swoją tajemnicę. Pomijając fakt, że jest Lustrzakiem.
Zamyśliłem się. Powinienem o nim rozmawiać? W sumie...co za różnica. Zrobiłem znów kilka łyków - wyglądasz na gościa, który lubi różne....ekstrawaganckie stroje, a on lubił takie robić. Lubił słodkości i słodkie rzeczy. Ba....nawet zginął w różowym aucie - prychnąłem i odłożyłem kawę na ławkę, żeby jej nie rozjebać po czym oparłem łokcie o kolana i zacisnąłem pięści pod brodą - a ty wyglądasz na takiego, co bym zlał do nieprzytomności a i tak byś się za mną jakoś poczołgał, oferując ciasteczko na zgodę - zerknąłem na niego po czym znów na grób brata.
Pomasowałem nasadę nosa, bo plaster coraz bardziej wkurwiał i wskazałem palcem na jeden z bilbordów za nami, po drugiej stronie ulicy, na którym była najnowsza reklama jakiś w chuj drogich ciuchów, gdzie mój brat pozował. Nawet miał swoje naturalne włosy. Jego ostatnia sesja i postanowili dla uczczenia jego pamięci jej nie zdejmować tak od razu. Mieli na to moją zgodę więc nie miałem nic przeciwko. Moich nie było, by jednak minęły trzy miesiące odkąd straciłem łapę, a jakoś nie spieszyło mi się, żeby wracać do agencji, choć pewnie będą na to naciskać. Choć...chyba jakieś jeszcze zdjęcia są, ale robione na zapas, żeby dawać je kiedy coś się wybije lub stanie modne czy wyjdzie do sklepów, bo zdarzało się, że producenci wrzucali jakieś nowości czy prototypy by być już gotowym na premiery. Heh....chciwce.
- Był niższy od Ciebie, oczy miał po swoim ojcu a włosy po naszej matce - powiedziałem spokojnie - lubił....naukę i eksperymenty....nie zawsze legalne i mało kiedy bezpieczne - pogładziłem się nieświadomie po bliznach, które miałem na boku szczęki. Jego pierwszy prawdziwy niewypał, który mógł go naprawdę wiele kosztować. Skończyło się tylko na moich bliznach. Długo nie mógł tego przeboleć, ale w końcu jak rzuciłem, że teraz wyglądam groźniej i bardziej zajebiście to w końcu spuścił z tonu - wychowywał mnie praktycznie sam więc byliśmy bardzo zżyci - nawet można powiedzieć, że za bardzo - ale nie ma co już tego rozpamiętywać. To go nie wróci - dodałem jeszcze.
- Dlaczego w ogóle pytasz? - dodałem jeszcze. Raczej nie mógł go kojarzyć z labo, skoro mówiło leku z czasów gdzie jeszcze nie było naszych rodziców....dobra! Jego rodziców i naszej matki. Podejrzewam, że ten chuj, który mnie spłodził będzie miał bliżej setki jak nie lepiej. To był jebany Lustrzak, więc na bank był już stary w chuj. Że to jeszcze może się rozmnażać....ciekawe ile jeszcze mam rodzeństwa z jego strony.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Sro 25 Paź - 1:11
W jaki sposób obrazki na drodze miały przyczynić się do mniejszej ilości wypadków albo pomagać określić kto zawinił? Nie miałem najmniejszego, pojęcia choć uznałem, że zamiast spytać wprost, to sam postaram się lepiej zgłębić temat. Tych znaków było wszędzie na pęczki, więc jeśli zabiorę sobie jeden czy dwa, aby przyjrzeć się im na spokojnie i poszukać jakiś ich ukrytych magicznych czy technologicznych funkcji, to raczej nikt nie zauważy braku. Zdecydowanie był to pomysł godny pochwały, a nawet nagrody. To też postanowiłem przyznać sobie tak ową w postaci słodkiego miksu żelków. Oby tylko mieli jeszcze na stanie te kilogramowe opakowania…

Zerknąłem na swego rozmówcę, przekrzywiwszy głowę niczym zdziwiony pies.
-A kogo miałbym się bać? Ty jesteś z MORII, a nadal nie siedzę w celi. Tutejsi lokatorzy potrafią, zachować dyskrecję a po drodze tu nie natrafiłem na nikogo ciekawskiego. No i wiem też to i owo.
Jeśli chodzi o te całe kamery, to w razie czego należy powołać się na jakiegoś Fotoszopa.

Podobno był to sprawdzony patent, przynajmniej tak słyszałem od kilku swoich bardziej obytych ze światem ludzi znajomków.
Porządny łyk gorącej czekolady od razu przyprawił mnie o mały zastrzyk endorfinek, które rozchodziły się po ciele razem z ciepłem napitku. W każdym razie tak to sobie wyobrażałem, delektując się płynną słodyczą.
-Hm… w takim razie nie wspominaj o tym Dylanowi, bo będzie mu pewnie przykro.
Białe zęby błysnęły w triumfalnym uśmiechu, który został uzupełniony o adekwatny gest ręki, który łatwo dało się odszyfrować jako wyraz ekscytacji i swego rodzaju samozadowolenia.
Postukałem się kilkukrotnie w nos, po czym bez skrępowania sięgnąłem po jedno z kruchych ciasteczek.
-Jeśli chcę, potrafię mieć naprawdę dobrego nosa. Więc można powiedzieć, że na swój sposób była to tropicielska zabawa.
Wyjaśniłem, uchylając niewielki rąbek swych talentów w ramach pewnej zachęty. Moje ciało miało całkiem wiele możliwości, ale nie byłem idiotą, który na pierwszym spotkaniu odsłania swe najlepsze karty. Tajemnice i ciekawość napędzają świat oraz relacje! Należało o tym pamiętać!

-No to faktycznie, szkoda, że nie mieliśmy okazji się poznać. Zdecydowanie byśmy się dogadali, a przynajmniej w kwestii wymienionych zainteresowań. Sam też szyję, głównie dla siebie. Choć po tej stronie staram się ubierać no… po waszemu, a to trochę ogranicza moje twórcze ambicje.

Słysząc dalszą część dialogu bruneta, zastygłem na moment z kubkiem przy ustach. Mężczyzna początkowo mógł odebrać to jako swego rodzaju panikę, gdyby nie fakt, iż po odjęciu od ust czekolady, gościł na nich zaczepny uśmiech.
-Najpierw musiałbyś trafić… ale tak, w życiu można by oszczędzić wielu zmartwień, gdyby tylko ludzie chętniej przystępowali na słodkie przekupstwo.
Fakt, iż przeżyłem już tyle wieków, posiadając taki, a nie inny charakter, a jednocześnie pewne hmm anomalie względem instynktu samozachowawczego dość dobitnie świadczył o tym, iż musiałem nadrabiać swymi umiejętnościami. Życie wśród cyrkowej trupy, również dorzuciło do tego wszystkiego swoje trzy grosze.

Moje spojrzenie podążyło we wskazanym kierunku, zatrzymując wzrok na postaci z bilbordu. Przyglądałem się dokładnie, chłonąc każdy pojedynczy detal, jednocześnie słuchając tego, co miał do powiedzenia młodszy z braci.
-Najs. Pewnie nie narzekał na brak powodzenia.
Skomentowałem ,przekrzywiwszy głowę i ponownie lustrując wzrokiem postać z bilborda, ostatecznie jednak znów odwróciłem się ku mogile. Autentycznie było mi żal iż świat pożegnał kogoś o takim potencjale.

Im więcej mówił o swoim bracie, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że byłby to niezły materiał na kompana. Rozwojowy, nie lubiący nudy a do tego interesujący się modą i słodkościami. Tak, ewidentnie nie zabrakłoby nam tematów. Szkoda tylko, że zdążył opuścić ten świat. Choć kto wie? Może krążył gdzieś teraz jako Strach? Kiedyś obiła mi się o uszy historia, jakoby pewna Szklana Panna powróciła zaświatów, lecz ocknęła się w całkiem nowym ciele, należącym do Lunatyczki. W tej jednej sprawie nie należało podsycać nadziei, bo można było komuś jeszcze bardziej zaszkodzić. Ze stratą trzeba było się po prostu pogodzić, o czym przekonywałem się osobiście, niemal tracąc zmysły po każdym ataku klątwy. Ostatecznie by nie zwariować do reszty, musiałem nauczyć się odpuszczać… a przynajmniej do czasu aż nie pozbędę się tego przekleństwa.

Dowiedziałem się kilku nowych interesujących rzeczy. Skoro wychowywał go brat, to można było wysnuć wniosek, że z ich rodzicami coś było nie tak albo też, że zostali osieroceni bądź porzuceni? Żadna z opcji nie była łatwym tematem do dyskusji, a już teraz emocje związane ze stratą, wisiały w powietrzu niczym ołowiana chmura.
-Bo pamięć jest ważna. To… namiastka nieśmiertelności, gdy nadal żyje się w cudzych wspomnieniach. Sam też miałem… a może nadal mam siostrę. Ale teraz nie byłbym w stanie jej już odnaleźć. Dlatego liczę, że nadal błąka się gdzieś po świecie i że może jeśli los będzie nam łaskawy, to ona rozpozna mnie.
Wypowiadając te słowa, dało się wyczuć zadumę, która przylgnęła do mnie na moment, dając pozory spokoju i opanowania. Choć w rzeczywistości w mojej głowie nigdy nie panował całkowity spokój…
-Dodatkowo, gdyby ktoś przesiadywał nad moją mogiłą i nie zająknął się na mój temat ani słowem to poczułbym się po prostu urażony. Bycie ignorowanym zawsze jest wkurzające…

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Nie 29 Paź - 9:39
Wyglądało na to, że w ogóle nie rozumiał po co są znaki. Ech...nie moja sprawa i nie mój problem. Dostanie z milion mandatów....w sumie...czy on w ogóle może dostać mandat nie będąc człowiekiem? W sensie.... nie, żeby policja ( w większości wypadków) w ogóle wiedziała, że istnieją jakieś magiczne istoty, jednak przecież Ci, którzy nie mieszkają w Świecie Ludzi, raczej nie mają dokumentów. Nawet tych fałszywych. A patrząc na to jaki on nieogarnięty to raczej nie wiedział nawet, że jakiś papierek jest potrzebny. Ech....szkoda, że MORIA nie ma większego dostępu do policji. Tych niej ogarniętych żołnierzy albo zdegradowanych byśmy mogli tam wysłać. O ile bardziej by się zmniejszyły by się nasze problemy. Bo nie mogę marudzić na to jak bardzo można naginać prawo bo sam to często robię, choć to nie oznacza, że mnie również to nie wkurwia.
Skąd on kurwa wiedział, że jestem z MORII? - MORII? Czy ja Ci wyglądam jak Krasnolud? - zapytałem, za późno orientując się, że pewnie nie zrozumie tego żartu ale chuj - mam urlop - dodałem jeszcze. Cóż, zobaczymy co z tego będzie i jak będzie taka potrzeba to się go po prostu zlikwiduje, ale kto wie, może uda mi się tego cudaka jak najbardziej wyeksploatować. Zobaczymy co wyjdzie z tego. Wyglądał na idiotę, a takiego łatwiej wykorzystać. Jakoś zacisnę dupsko i się zmuszę do tego, żeby trochę współpracować z tym czymś...Kurt nie będzie uradowany - jeśli oglądasz nagranie prosto z monitoringu, nie da się wymówić photoshopem - wzruszyłem ramionami. No cóż. Pewnie mało kto by w to uwierzył, ale to nie było ważne.
- Jakoś mi to wisi - powiedziałem i upiłem trochę kawy. Wolałbym taką zwykłą, mocną, czarną, jednak jak już dostałem jakąś w miarę to nie można jej zmarnować, tym bardziej, że jakoś rano nie miałem głowy do tego, żeby zrobić sobie kawę...a nie. Po prostu się skończyła, a nie przyszła mi jeszcze nowa partia.
Ma dobrego nosa? Jeśli dosłownie to na bank mógłby mnie szybko znaleźć, tak samo jak kawiarnię, w której bywam, ale nie jestem tam tak często, żeby było tam pełno mojego zapachu. Ech...chyba trzeba zmienić perfumę. Jednak, to może być przydatne.
Na jego słowa o modzie, tylko wzruszyłem ramionami. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem. A nie....moda prawie zawsze była do dupska. Wolałem swój sposób ubierania się, niż to co się ludziom podoba. Choć czasem coś mogłem zmienić, tak jak dziś.
Spojrzałem na niego z góry z lekkim rozbawieniem w oczach. Zaczesałem grzywkę do tyłu, swoją metalową łapą - na to mam swoje sposoby - nawiązywałem do trafienia. Nie byłem durnym osiłkiem, który by tylko próbował trafić pięściami. Są sposoby by nawet wijącego się, obślizgłego węgorza złapać, więc i na takiego klauna się coś znajdzie. No nie wiem....na przykład jakiś słodki cukierek? Albo kilo?
Sam zerknąłem na bilbord - niestety, tylko dodawało mi to roboty - powiedziałem, pociągając kolejny spory łyk z kubka. Trzeba było powoli ruszyć dupsko i coś zjeść, ale jakoś....nie miałem na to ochoty.
Wywróciłem oczami - no tak. Umiera się dwa razy - powiedziałem znudzonym głosem - raz normalnie, a drugi raz jak ktoś wypowiada twoje imię po raz ostatni - prychnąłem zirytowany. Wiele razy to już słyszałem. Whatever. Nie ma go tu już i musiałem się nauczyć żyć sam. Przynajmniej miałem co robić. Choć teraz było trudniej mając szlaban na prawie wszystko. W końcu urlopem mało kto by to nazwał jak nie można było nawet porobić tego co się lubiło, albo co było potrzebne. Na przykład, by zająć się do końca poobijanym autem. Ech...bez kluczyków trudno, by zawieźć go do mechanika, a też Szef nie pozwolił mi go po prostu tam zostawić na przechowanie. Ech....skoro i tak nie mogłem go używać to również dobrze mogłem go zostawić tam gdzie się nim zajmą i go naprawią, a nie.
Prychnąłem ponownie, jednak ty razem z rozbawieniem, gdy usłyszałem jego kolejne słowa - tja, to by do niego pasowało - przyznałem i wstałem, odpijając kawę do końca po czym ruszyłem po prostu w swoją stronę. Musiałem niestety coś zjeść. Chciałem iść do klubu, jednak coś mi mówiło, że ten karaluch będzie chciał iść ze mną, a nie mogę się tam z nim pokazać. Nie chciało mi się tłumaczyć co to za wariat. Ruszyłem więc przed siebie, jednocześnie wyszukując na telefonie, gdzie bym mógł coś zjeść. Padło w końcu na pizzerie jakieś dwadzieścia minut od cmentarza, w miejscu, gdzie nie za wiele się pojawiałem. Chciałem po prostu coś zjeść i tyle. Zająłem w środku miejsce na uboczu i wziąłem menu, zastanawiając się co by można zjeść. Ech....szkoda, że w ogóle trzeba. Tego czasem zazdrościłem niektórym Lustrzakom. Niektórzy nie muszą spać, inni nie muszą jeść, a przynajmniej nie tak często jak normalnie. Lubiłem czasem zjeść coś dobrego ale były sytuacje gdy było to po prostu problematyczne, tak jak na przykład na misjach, gdy trzeba było robić postoje by zapełnić żołądki i wtedy narażać się na ataki albo odkrycie przez wrogów. No cóż....taki los Ludzi.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Nie 5 Lis - 22:46
W końcu się przyznał. Niejako, ale to zawsze coś. W sprawach biznesowych warto było stawiać na szczerą komunikację, jeśli nasza współpraca miała jakoś się ułożyć.
Obojgu nam to przecież wyjdzie na dobre, ja dostanę swoje tabletki, dzięki którym moje myśli i energia są nieco mniej chaotyczne niż zazwyczaj a mój dostawca cóż. Już po tak krótkim wywiadzie byłem przekonany, że w jego życiu przyda się trochę rozrywki i magii też. Liczyłem też na jakieś ciekawe zlecenia z jego strony. Zawsze to jakaś rozrywka i sposobność, by lepiej poznać funkcjonowanie tego świata.
Na komentarz o krasnoludach jedynie przechyliłem głowę, przyglądając się baczniej swemu rozmówcy. Znałem podobną nazwę, która kojarzyła mi się postaciami mikrych i krępych istot o radosnych obliczach, bujnych brodach i szpiczastych czapkach. Może gdyby mój rozmówca sprawił sobie wymienione wcześniej akcesoria… ale cóż wzrost nadal był tu kwestią problematyczną. Więc chyba musiało mu chodzić o co innego. Nie zdarzyłem jednak naprostować taj kwestii, gdyż moje myśli zdarzyły już pognać dalej.

Gdy tamten uraczył mnie uśmieszkiem i postawą, z której ego, wylewało się równie obficie co piana z butelki coli, do której ktoś właśnie wrzucił mentosa, jedynie uśmiechnąłem się niewinnie. W zasadzie to dobrze, gdy ktoś lekceważy Cię w tej konkretnej kwestii. A u takich maczo, to nic nowego. Nie zależało mi na tym, aby ktoś się mnie bał czy obawiał. Ani by wiedział, że powinien. To dość utrudniało proces zjednywania sobie przyjaciół. No, chyba że szukało się ich na ringu czy arenie, gdy ktoś potrzebował na już partnera do sparingu. A temu tutaj, trzeba było czegoś innego. W każdym razie tak szeptała mi intuicja.
-Hm czy ja wiem. Niektórzy umierają więcej razy niż tylko dwa. I nie chodzi mi tu o metafory czy coś. A co do samego imienia. Można je zapomnieć a dalej pamiętać samą osobę, która je nosiła i co dla nas znaczyła. No i co z bezimiennymi czy w takim razie byliby na swój sposób nieśmiertelni?
Mogłem jeszcze długo snuć podobne rozmyślania. I zapewne normalnie rozgadałbym się bardziej, ale teraz gdy mój umysł nieco lepiej się wyciszał (wcześniej nie pamiętam czy w ogóle doświadczałem takiego stanu) to było mi zdecydowanie łatwiej przerywać potok słów, któremu zwykle dawałem się porwać.

Gdy mój towarzysz podniósł się z ławki, ja zostałem na niej jeszcze przez chwilę. W kilku pośpiesznych łykach kończąc swoją gorąca czekoladę. Nie licząc słodkich drinków, to ten napój był godny określenia nektaru bogów. Czy jakoś tak. Oczywiście była też herbata, lecz uwielbienie dla niej, zwyczajnie miałem zapisane we krwi. Tak jak każdy inny znany mi kapelusznik.
Przez chwilę obracałem w dłoni pusty papierowy kubek, jednocześnie szepcząc przy tym inkantację zaklęcia. Mgnienie później w mojej dłoni spoczywał kwiat, który przypominał skrzyżowanie lilii z różą. Jego płatki barwy wściekłego różku, od razu przykuwały wzrok. Odłożyłem kwiat na pomnik Russa, po czym zerwałem się za jego bratem.

Szybko udało mi się zrównać krok z brunetem a widząc, iż ten używa właśnie telefonu, przyglądałem się temu z naukową ciekawością. Miałem całkiem sporo telefonów, niestety wszystkie były popsute. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego tak się działo. Żadne nie chciał się odpalić, prosił o jakiś Pin czy inny puk, a potem nic. Nie wiedziałem, czy to wina mojej magicznej aury, czy może miałem takiego pecha, że zawsze trafiałem na wybrakowane modele.
-Moje nigdy tak długo nie działały. Zawsze się czernią i już nie reagują na stukanie.
Pożaliłem się, wymownie wskazując na telefon trzymany w ręce wielkoluda.
-A to u was przecież ważna rzecz. Wszyscy z nimi chodzą, mają małe telewizorki i muzykę…
Dodałem z pewnym rozmarzeniem w głosie. Było to smutne, widzieć jak nawet ludzkie dzieciaki, potrafią sprawnie operować tymi małymi urządzeniami. To nie mogło być trudne… ale najpierw to ustrojstwo musiało działać.

Nie byłem pewien czy brunet, spostrzegł moment, w którym zniknąłem. Skusiła mnie jedna ze sklepowych wystaw. Nie musiałem jednak, przejmować się, że zgubię nowego znajomego, ponieważ widziałem do jakiego lokalu wszedł. Sam zaliczyłem szybkie zakupy w sklepie zoologicznym. Różowa obroża oraz smycz wysadzana cyrkoniami, oraz ćwiekami wydawała mi się idealna dla moich pieszczochów. Zgarnąłem jedną w rozmiarze S oraz XXL i nie miałem pewności czy większy pieszczoch się wciśnie… ale nic warto spróbować.
Jako że się spieszyłem i byłem na widoku publicznym, upchnąłem zakupu do kieszeni kurtki, przez co spory kawałek smyczy wystawał poza nią.
Gdy wparowałem do pizzerii, szybko wypatrzyłem swego znajomego, po czym bez najmniejszego skrępowania rozsiadłem się naprzeciw niego.
-Uuu mają promocję na dzban coli albo piwa. Dobrze, że pomyślałeś o obiedzie. Nie załatwia się interesów z pustym żołądkiem.
Zgarnąłem dla siebie kartę dań, leżącą na stoliku obok i również zacząłem wertować z zapałem listę serwowanych specjałów. W powietrzu rozchodziła się przyjemna woń przypraw i pomidorowego sosu. Miałem okazję próbować już pizzy, choć nie pamiętałem, której dokładnie. Podobał mi się koncept, że można było dać na nią naprawdę różne dodatki. Bardzo twórczo.
-W sumie nadal nie wiem, jak się do Ciebie zwracać wiesz? Zdradzisz mi swoje imię, czy może sam mam wymyślić coś pasującego?


*Nauka: technologia świata ludzi - nauka 1/30

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Pon 6 Lis - 22:57
Westchnąłem zmęczony i pomasowałem nasadę nosa, uważając na opatrunek na nim - tak się tylko mówi - powiedziałem lekko warczącym głosem - jakiś....doktorek czy inny pisarz se tak wymyślił - dodałem jeszcze. To było w jakiejś książce chyba czy on to powiedział? A nie pamiętam. Jakoś było to mało ważne w tym momencie. Ale czy taki cudak by to zrozumiał? Raczej nie. Różnica kulturowa między Światem Ludzi a Drugą stroną była naprawdę potężna. Sam nie wiem czy dałbym tam radę tak po prostu mieszkać i żyć. Pomijając możliwość zarażenia się tym robactwem, przez które wyrastają skrzydła, to sam fakt, jaki ten świat jest...w stosunku do naszego...zacofany.... Ech....sam nie wiem.
Chociaż. Może Ludziom byłoby łatwiej niż Lustrzakom jakbyśmy zamienili się światami i oni stracili moce. Żeby było fair. By tracimy technologię, a oni tracą magię. Proste? Proste.
Zerknąłem przez ramię, gdy dziwak za mną nie polazł i ....zaskoczyło mnie to co zobaczyłem. Kwiat pewnie spodobałby się Ruru, jednak czy spodobałoby mu się to, kto go tam zostawił? Sam nie wiem. Zapewne nie.
Zignorowałem to jak natarczywie patrzył mi w ekran, gdy wyszukiwałem miejsca, żeby coś zjeść - pewnie rozładowała się bateria - powiedziałem bez zastanowienia i w sumie to z rozpędu, zapominając przez chwilę z kim mam do czynienia.
Prychnąłem jednak, gdy dalej ciągnął temat - serio jesteś zacofany - powiedziałem, patrząc na niego z góry. Obecnie telefony to nie tylko telewizorki i muzyka.
W pewnym momencie cudak mi zniknął. Cóż. Tęsknić nie będę. Nawet było mi to na rękę, żeby móc zjeść w spokoju i może poczytać o jakiś wydarzeniach, które się dzieją w okolicy.
Jednak nie długo nacieszyłem się tym spokojem. Akurat jak chciałem zawołać obsługę, żeby złożyć zamówienie, ten kleszcz znowu przylazł. I tym razem z czymś dyndającym mu spod ciuchów - jeśli to zajebałeś to spierdalaj - jakoś nie chciało mi się użerać teraz z policją. Już i tak pracownicy i nie tylko, patrzyli na mnie nieufnie, ale nie zwracałem na to uwagi. No i pewnie dla ich ulgi, nie zachowywałem się ani głośno ani nie starałem się jakoś wyróżniać. Przyszedłem po prostu zapełnić żołądek, a po co robić od razu z tego jakąś dramę?
Podniosłem na niego wzrok - nie mogę pić piwa - powiedziałem krótko i zawołałem kelnerkę. Młodą dziewczynę, która chyba chciała sobie tylko dorobić bo nie wyglądała na zbyt pewną siebie, ani na popularną wśród rówieśników, choć brzydka wcale nie była - z resztą czy istnieje jakaś rasa co jeść nie musi? No może poza Marionetkami - skrzywiłem się i rzuciłem od niechcenia po czym zamówiłem sobie mięsną pizzę XXL na ostro z dodatkowym serem oraz zestaw sosów do tego. Dodatkowo dzban zimnej coli z lodem. Dałem też zamówić coś temu dziwakowi, bo coś mi mówiło, że i tak ja będę musiał za to zapłacić.
Gdy przyniosła napoje, zaraz polałem sobie i upiłem spory łyk - chyba nie chcę wiedzieć co wymyślisz - powiedziałem wprost, zastanawiając się czy podać mu swoje imię czy nie, ale....ostatnio jakoś nie miałem na nic ochoty, więc uznałem, że w sumie wszystko mi jedno - Hunter - przedstawiłem się w końcu, nie podając mu jednak ręki, ani nawet na niego nie spoglądając. Rozglądałem się czy jest możliwość zapalenia, ale patrząc na to, że była to mała pizzeria, to raczej w środku nie było na co liczyć. Westchnąłem więc tylko i wsadziłem sobie w zęby wykałaczkę, cierpliwie czekając na posiłek.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Pon 13 Lis - 23:56
Słysząc o rozładowanej baterii, od razu się rozpromieniłem. Już miałem ochotę sięgnąć po kapelusz, lecz w porę przypomniałem sobie o fakcie, że na środku ulicy nie trudno o gapiów. Chociaż ludzie mieli to do siebie, że ich uwadze potrafiło umykać naprawdę wiele. A już szczególnie od czasu, gdy chodzili zapatrzeni w swoje telefoniki. Dlatego też tak zależało mi, na rozgryzieniu co mają do zaoferowania te sprytne urządzonka, które tak sprawnie konkurują z rzeczywistym światem.
-Czyli da się je naprawić? Mam pełno baterii, tylko nie wiem, jak miałyby się w nie zmieścić…
Tak byłem posiadaczem pokaźnej kolekcji baterii od A do nawet AAA i jeszcze paru innych o bardziej pokrętnych nazwach.
Słysząc kolejną wypowiedź ze strony bruneta, tylko wzruszyłem ramionami.
-Nie bardzo, zwykle wszyscy mają problem, by za mną nadarzyć.

Lokal sprawiał miłe wrażenie. Nawet jeśli jego obsługa zdawała się nieco… jakie określenie by tu dobrze pasowało… przytłoczona. Tak. To ten stan, kiedy ludzie zaczynają węszyć w powietrzu nie tylko woń przypraw, ale i potencjalnych kłopotów. Ale chyba dla odmiany, to nie ja stanowiłem obiekt zmartwień obsługi.
Po mojej twarzy przekradł się cwany uśmieszek, który szybko jednak zyskał na pogodności, gdy moje spojrzenie na moment pochwyciło speszony wzrok jednej z kelnerek.
Na wzmiankę o kradzieży machnąłem tylko ręką z lekceważeniem.
-Moje pysie będą zachwycone. Jeden strasznie szybko niszczy wszelkie smycze i obroże… to wygląda na kawałek dobrej skóry.
Przez chwilę zająłem się oględzinami swego nabytku. Być może obecność ćwików i cyrkonii uchroni go, przed zostaniem pożartym… tak jak pięć poprzednich kompletów, które nie przypadły do gustu mojemu Phantomowi.
-Czemu?
Spytałem z autentycznym zdziwieniem, słysząc sprzeciw wobec procentowemu trunkowi. Ajć, czyżby trafił się abstynent… niby nie wyglądał, ale kto wie. Z takimi trudniej imprezować o ile braków nie nadrabiają w inny sposób. A w każdym, jeśli szło o mój system imprezowania.
Pogrążony nad studiowaniem menu, odpowiedziałem niemal machinalnie.
-Niektóre Senne zjawy, ciężko coś przełknąć, gdy brakuje Ci na przykład ust albo układu pokarmowego. Ale w sumie zależy. Czy mówimy o jedzeniu jako takim, czy ogólnym odżywianiu.
Wybór był trudny, ale ostatecznie padło na dużą pizzę Hawajską z dodatkowym ananasem oraz dzban piwa z sokiem malinowym. W kwestii sosów poprosiłem aby obsługująca nas niewiasta zaskoczyła mnie ich wyborem i sprawiła mi niespodziankę w kwestii deseru.
-Hunter, hm.
Powtórzyłem jego imię z rozmysłem, jakby smakując każdą z liter. Pewnie i poznałem już jakiegoś Huntera, ale cóż z wiadomych sobie przyczyn nie mogłem pamiętać, jaki był. Nie mając co zrobić z rękoma, zgarnąłem ze stolika jedną z serwetek, po czym sprawnie zacząłem zaginać ją na wszelkie możliwe sposoby.
-W sumie kto Cię tak urządził? Ktoś z moich stron?
Drażliwy temat? Zapewne. Czy obawiałem się go poruszać? Zapewne powinienem, ale jak to miałem w zwyczaju skrzętnie ignorowałem to, co oddalało mnie od rzeczy ciekawych.


*Nauka: technologia świata ludzi - nauka 2/30

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Feralne cuksy
Czw 16 Lis - 11:54
Westchnąłem - serio zacofany - powiedziałem do siebie pod nosem - nie wiem czy da się je naprawić - powiedziałem bardzo znudzonym głosem - jeśli bateria była rozładowana za długo, to nie, poza tym jeśli to nie twoje telefony to bez innej karty i tak nic z nimi nie zrobisz - wzruszyłem ramionami - a baterii się nie wymienia tylko ładuje - dodałem jeszcze. Kiedyś jasne można było wymienić baterię, ale na specjalną, a nie tak jak teraz, że tylko wyspecjalizowane serwisy mogły to robić, bo inaczej albo się coś zjebało albo traciło gwarancję, jakby coś poszło nie tak, więc po co ryzykować?

Zauważyłem jak spogląda na panienki, ale nie komentowałem tego. Sam je ignorowałem na tyle na ile się dało. W końcu przyszedłem tu tylko coś zjeść, a nie napytać sobie kolejnych problemów. Jeśli Cukiereczek przede mną zacznie je sprawiać to albo wyjdę albo mu wyjebię i po problemie. Do tego jeden telefon na "policję" i będzie po problemie.
Pysie....chyba nie chcę wiedzieć jakie "Pysie" trzymają takie przychlasty jak on. Z jednej strony mogą to być jakieś cukierkowe króliczki, z drugiej, patrząc, że ten gość podszedł do mnie wiedząc czym się zajmuję a i tak przykleja się jakbym był co najmniej jego psiapsi, to może mieć coś dziwnego...tym bardziej że w tym ich zjebanym świecie pełno jest jakiś dziwactw i póki ich nie poznasz, nie jesteś w stanie określić czy Cię zeżrają czy też nie.
Wyciągnąłem rękę w jego stronę - pokaż to - powiedziałem i jak tylko podał mi obrożę obejrzałem ją dokładnie - raczej wiele Ci to nie wytrzyma, patrząc na to skąd pochodzisz - dodałem oddając mu akcesoria. Nie miałem już Farfocla więc nie potrzebowałbym tego do niczego.
- Biorę leki, przez które nie mogę - wzruszyłem ramionami. Czemu się tłumaczyłem? Bo i tak ta wiedza nic mu nie da. Nie wie jakie to leki, nie wie do czego mi są potrzebne, a nie są mi potrzebne do życia.
Przytaknąłem tylko głową na jego wyjaśnienie. Wiedziałem, że Cienie jedzą sny a inne dziwadła jedzą jeszcze inne rzeczy, więc zdawałem sobie sprawę, że większość musi się odżywiać, choć diety mają różne, zastanawiało mnie tylko to, czy jakieś w ogóle nie muszą spożywać pokarmów - ogólnym - dodałem jeszcze, żeby nie powtarzał pytania, bo coś mi mówiło, że raczej, nie dałby mi spokoju póki by nie otrzymał odpowiedzi.
Podziękowałem kelnerce gdy przyniosła nam napoje oraz sztućce. Bawiłem się telefonem odczytując wiadomości, gdy cukiereczek postanowił znów zawrócić mi głowę.
Spojrzałem na niego, próbując dojść do tego o co pyta, a ten ciula bawił się w najlepsze serwetką - mordę rozwalił mi...kumpel. Rękę... - zawahałem się - powiedzmy, że ktoś z twoich stron - wyjaśniłem po krótce. Co się będę rozgadywał na ten temat. Nie był drażliwy, ale ja nie byłem zbyt wygadany, co chyba było po mnie widać z daleka.
Nagle spojrzałem jednak na zegarek, który się zaświecił i westchnąłem. Sięgnąłem znów po telefon i odebrałem go, jednak nie przykładałem go do ucha a patrzyłem na ekran i mimo, że z drugiej strony nie dochodził dźwięk rozmowy, ja odpowiadałem po krótce, ale bez marudzenia. Ot pytania, czy brałem leki, czy nie wpadam w kłopoty, jak się czuję. I tyle. Typowa rozmowa z lekarzem.
Zerknąłem jednak w pewnym momencie na Klowna przed sobą i znów wróciłem do rozmowy - będę miał do Ciebie prośbę, znajdziesz dla mnie kilka informacji? W Twojej dziedzinie - dodałem jeszcze po czym zapewniłem, że niedługo wyślę mu wytyczne w wiadomości po czym się rozłączyłem, zapewniając, że nie robię nic ryzykownego czy przeciążającego.

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Feralne cuksy  5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Feralne cuksy
Wto 28 Lis - 23:34
Budził się we mnie głód nowej wiedzy. Świat technologii miał wiele zagadek! Choć nowe informacje wydawały mi się dość zawiłe. Gdzie były w takim razie te karty i bateria?
Postanowiłem w nieco późniejszym czasie odwołać się do dobrze znanej sobie metody naukowej dotyczących sprzętów wszelakich. Czyli czasem trzeba coś zepsuć, aby ogarnąć co i jak. Sprawdzało się. Czasem. W zasadzie częściej, zostawałem z kupką dziwnych części i jeszcze większym mętlikiem w głowie… ale to zawsze naukowy wysiłek, który należy docenić. Choć nie omieszkałem nadal korzystać z wiedzy Morijczyka. W zasadzie jego organizacja wyznawała podobną metodę, tyle że w stosunku do żywych istot. Cóż,… nie myślałem o tym za wiele, gdyż aktualnie po prostu nie było mi to potrzebne.

Przyglądałem się oględzinom, skórzanej obroży, zaś, słysząc komentarz mężczyzny uśmiechnąłem się zagadkowo.
– W sumie można to różnie odbierać. Ale sądzę, że masz trochę hm, jak by to…. Wypaczoną wizję moich rodzimych stron. Ale co się dziwić w Twojej pracy, nieszczególnie to zaskakuje. Byłeś tam kiedyś? Ale tak hm prywatnie?

Dało się wyczuć u mnie szczere zainteresowanie. Acz w tym wypadku szanse na uzyskanie odpowiedzi, uważałem za znikome. Niemniej nie zniechęcało mnie to przed próbowaniem.

Słysząc o lekach, wydałem z siebie lekkie prychnięcie. Przyglądałem się wielkoludowi z pewnym rozbawieniem.
– Przecież, wtedy najlepiej kopią. Choć może jesteście w tej kwestii wrażliwsi.
Cóż, byłoby to logiczne. Wszak ludzie nie mieli wieków na uodparniania się i testowanie swoich limitów. Podejrzewałem, że większość lustrzan również, nie dysponowała odpornością, którą sam mogłem się pochwalić. Co mogę rzec? Za bardzo lubię dzikie imprezy… a na takich zawsze przewijają się ciekawe substancję, które potrafią naprawdę wiele zaoferować. Nieraz byłem już od tak owych uzależniony, jest naprawdę niewiele, których jeszcze nie próbowałem. Moim atutem było chyba to, że jak i ja sam mój organizm źle reagował na nudę. Więc, gdy po dłuższym czasie przyjmowania nowego proszku szczęścia, przyzwyczajałem się do jego działania, przestawał być tak atrakcyjny. Ciekawe czy podobnie będzie z tabletkami od Morii…

– Uuu o co poszło?
Spytałem bez najmniejszego skrępowania, wpatrując się w barwne oczy swego rozmówcy niczym salonowa diva żądna garści świeżutkich plotek.
Potem coś na ręce Huntera zamrugało i ten przekierował swą uwagę na telefon. Przyglądałem się temu z przechyloną głową. Może rozmawiał z tym
komputerkiem? Aleksiejem... czy jakoś tak… coś tam o tym słyszałem, ale nie bardzo widziałem, jak można by to sprawdzić.

Zrobiło mi się strasznie niewygodnie. Usiedzenie w pozycji siedzącej nadal stanowiło dla mnie pewne wyzwanie. W pewnym momencie sprawdziłem stabilność stolika, po czym, łapiąc za jego brzegi odchyliłem się na krześle. W kilku sprawnych ruchach zmieniłem pozycję do siadu skrzyżnego.
– No to… co z naszym nazwijmy to porozumieniem? Mogę uznać Cię za zainteresowanego?

*Nauka: technologia świata ludzi - nauka 3/30

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach