Obrzeża Miasta

Alnari
Gif :
Obrzeża Miasta - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Re: Obrzeża Miasta
Wto 11 Sty - 0:34
Ta gra nie miała określonych reguł, dlatego spodziewać można było się dosłownie wszystkiego. Nie były to szachy, w których pierwszy ruch zawsze należał do białych figur. Zadanie pierwszego ciosu niosło ze sobą zarówno korzyści, jak i konsekwencje... Acz ja zwykle wolałam zaczekać na pierwszy cios, niźli zadawać go osobiście. Wynikało to z mojej natury i lubości do obserwacji... próby zrozumienia intencji przeciwnika. W przypadku Koszmarów ten schemat również się sprawdzał, a może nawet pogłębiał, gdyż te byty stanowiły dla mnie zupełną zagadkę. Abominacje zepsucia, strachu i mroku... gdzieś pod skórą czułam, że są czymś więcej... czymś, co należy zgłębić, nawet jeśli będzie trzeba sobie przy tym pobrudzić ręce.
Można by uznać za ciekawą ironię, fakt, iż wstąpiłam do Bractwa, skrywając część motywacji, z których znani byli jego przeciwnicy, Kultyści. Choć byłam daleka od pomysłu czczenia tych spaczonych istot, to pragnęłam pojąć ich jestestwo. Było jednak dużo za wcześnie, aby snuć bardziej ambitne plany, takie jak choćby pojmanie bardziej rezolutnego przedstawiciela Koszmarnej nacji... wiedziałam za mało o samym Bractwie i jego metodach, aby móc myśleć o ukrywaniu przed nimi własnych badań. Na chwilę obecną, pozostawało mi wkupywanie się w łaski i budowanie zaufania... Niemal jak we wszystkich moich małżeństwach. Myśl tą zabarwił cień ironicznego uśmieszku, który mógł wydawać się mało odpowiedni dla tejże chwili. Zwłaszcza że w niemal równocześnie sama zostałam obdarzona wyjątkowo paskudnym grymasem, który pojawił się na Koszmarnej mordzie. Czy raczej mordach. Było coś jeszcze... jakiś zew bijący od stworzenia, który i mnie samej zdawał się powoli udzielać... Przez tę chwilę, przyćmiona dziwnym przyciąganiem, niemal zapomniałam, że na polu walki w oparach złowrogiej mgły nie pozostałam sama...
-Tak...chcę.
Odparłam nagle, jakby wyrywając się z dziwnego transu. Kątem oka zerknęłam na Arumenta, oceniając jego pozycję i zamiary. Zaskoczenie, które dostrzegłam w jego oczach, nie było niczym dziwnym w tych okolicznościach. A tym bardziej w obliczu mojej, dziwnej determinacji... Jednak wypadałoby wytłumaczyć choć odrobinę.
-Te stworzenia... z pewnego źródła wiem, że zawierają w sobie substancję o niezwykłych właściwościach. Ale można ją pozyskać, dopiero po ich zgładzeniu. Nazywają to esencją.
To nie były warunki sprzyjające wykładom, to też swoje tłumaczenia musiałam zawęzić do minimum. A szkoda, bo sam temat był nader ciekawy, choć Bractwo raczej nie byłoby zadowolone z rozpowszechniania owej wiedzy.
-Znasz moje zamiłowania do tego, co magiczne... niezależnie od formy. Chce to mieć, ale oczywiście nie musisz sobie z tego powodu brudzić rąk. Poradz-
Ucięłam w pół słowa, gdyż w tej sekundzie stwór zerwał się do biegu. Zaczął się z nami bawić w prawdziwe podchody, chowając się za zasłoną gęstej mgły. Na nasze szczęście, jego położenia zdradzały elementy jego upiornej i groteskowej aparycji. Migotliwy i złowrogi blask zielonkawych płomieni, oblekających jego ciało i ciągnący się za nim w miejscu, gdzie jego łapy stykały się z ziemią. Ja zaś niespodziewanie zdałam sobie sprawę, że coś jeszcze pozwala mi lepiej określić położenie Koszmaru... a był to nasilający się smród, gdy bestia, zaczęła zacieśniać swój krąg.
Mgła nagle rozwiała się, tworząc korytarz dla oślizgłych jęzorów czy czegoś na ich podobę, które pomknęły ku mojemu bratu.
Musiałam zwalczyć instynkt i chęć odskoczenia w bok, by oddalić się od tego plugastwa. Nie stanęłam też na drodze ataku, próbując wcielić się w żywą tarczę. Wieki wspólnego życia sprawiły, że posiadałam pewne mniemanie o umiejętność swego aktualnego mentora. Co więcej, dla mnie była to sposobność, aby samej zaatakować. Dlatego niezależnie od tego, czy macki zdarzyły pochwycić Kryształowego, czy też dale próbowały to zrobić, sama doskoczyłam ku nim a w mojej dłoni, połyskiwał już długi i ostry szpikulec utworzony z okruchu kryształu. Zamierzyłam się nim, chcąc przebić i przyszpilić którąś z macek do ziemi. Miałam zamiar w ten sposób zmniejszyć zakres ruchu Koszmarnego bytu, wiedziałam też, gdzie kierować dalsze ciosy. Po nitce do kłębka, czy jak w tym przypadku po macce do Koszmaru...

Powrót do góry Go down





Nair
Gif :
Obrzeża Miasta - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arumant Vito Krystellar
Wiek :
Wizualnie około 30 lat
Rasa :
Naczynie magii [podrasa Szklanych ludzi]
Wzrost / Waga :
183 cm
Pod ręką :
Mordercze kulki, wsuwki do włosów
https://spectrofobia.forumpolish.com/t752-arumant https://spectrofobia.forumpolish.com/t1102-nair
NairOcalały Klejnot
Re: Obrzeża Miasta
Pon 25 Kwi - 23:55
W rozpoczęciu największą przewagą nie jest samo wykonywanie ruchu jako pierwszy, lecz inicjatywa. To prawda, że można wygrać wojnę po prostu czekając na błąd przeciwnika. Jednak wieczne czekanie częściej skończy się porażką. Nie ma się wpływu na miejsce walki, na jej warunki. Trzeba przyjmować zasady narzucone przez przeciwnika. Jest się jedynie łatwym celem i tylko posiadając znaczną przewagę można wygrać.
Walka jest o wiele ciekawsza, gdy obie strony walczą o inicjatywę. Zamiast biernie czekać na rozwój wydarzeń podejmują własne ruchy, dostosowują się do sytuacji, lecz nie tylko by kontrować oponenta, a samemu wyprowadzić cios. Nikt w końcu nie wygrywa tylko się broniąc.
Nie było jednak nic zaszczytnego w walce pozbawionej sensu i celu, toteż Arumant początkowo nie widział najmniejszego powodu, by walczyć z poczwarą. Czymkolwiek była, nie było powodu by ryzykować na niemal opustoszałym terenie. Lepiej poczekać aż okoliczne gangi lub władze rozwiążą własny problem. Dopiero determinacja jego siostry przekonała go, że opuszczenie placu boju nie musi być rozwiązaniem najbardziej optymalnym.
Choć trzeba przyznać, że swoją uwagę skupiał przede wszystkim na stworzeniu. Na szczegółowe wyjaśnienia przyjdzie czas później, a na tę chwilę nie było ważne dlaczego dokładnie Alnari próbuje zabić to monstrum.
Trzy magiczne kule, które Arumant wykorzystywał do walki unosiły się w powietrzu. Walka dystansowa za ich pomocą wydawała się być o wiele sensowniejszym rozwiązaniem, niż próba zbliżenia się na odległość wyciągniętego ostrza. Budowa paskudztwa, bardzo nietypowa, dawała Koszmarowi przewagę.
Arumant starał się uważnie obserwować czające się we mgle stworzenie i ślady jego obecności. Szukał zarówno odcisków łap, jak także kłębiąca się we mgle zieleń.
Mógłby się cofnąć do ścian budynków i w ten sposób sprawić, że bestia mogłaby zaatakować jedynie od przodu. To byłoby jednak bardzo nierozważne. Oznaczałoby, że w wypadku ataku nie mógłby się cofnąć, a musiałby stać w jednym miejscu. To utrudniało wykonanie manewru w przypadku ataku.
Ten nastąpił dość szybko. Reakcja Szklanego była dość standardowa. Uskoczenie w bok, by zejść z linii w jakiej macki nacierały - wydawało się to o wiele rozsądniejsze niż cofnięcie się i ryzykowanie, że macki będą miały dostateczny zasięg by go pochwycić.
Niezależnie od tego czy udało mu się uniknąć ataku, czy też zaliczył spektakularny debiut teatralny odgrywając rolę upadającego posągu Lenina, prawdopodobnie mógł dostrzec kątem oka, że Alnari ruszyła w stronę macek. Nie wiedział, czy jej pragnienie walki było powiązane z wiedzą jak walczyć przeciwko takiemu przeciwnikowi, lecz postanowił jej zaufać.
Niezależnie od tego czy stał uniknąwszy macek, czy leżał zmienił jedną ze swoich kul w trójząb, którym cisnął w stronę macek tuż przed sobą. Jego celem było przebicie przynajmniej części macek i przynajmniej chwilo zatrzymanie ich ruchu by dać czas Alnari do działania. Oczywiście o wiele łatwiej byłoby gdyby grunt umożliwiał wbicie w niego ostrzy - wtedy nie byłoby wymagane utrzymywanie przez Arumanta trójzębu za pomocą swojej mocy.
Jeżeli Nairowi lub jego siostrze udało się przygwoździć macki do ziemi i tylko wtedy mężczyzna mógł podjąć dalsze kroki. Jeżeli znajdował się na ziemi, to jego celem było oczywiście wyswobodzić się, utworzywszy z kuli niewielki sztylet, którym próbował przeciąć macki. Gdyby jednak unik okazał się być skuteczny, to jedną z dwóch pozostałych kul cisnął w stronę Koszmaru, którego ruchy powinny być teraz choć odrobinę ograniczone.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Obrzeża Miasta - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Obrzeża Miasta
Sro 27 Kwi - 19:46
Reakcja Szklanego, choć jak najbardziej adekwatna i instynktowna, była jednak ograniczona ludzką powolnością i nie mogła dorównać nadnaturalnej szybkości sunących macek Koszmaru.  Ten jednak, gdy tylko osiągnął swój cel, a ofiara znalazła się na ziemi, momentalnie cofnął swoje kończyny uwalniając kostkę mężczyzny z więzów. Bestia wolno sunęła w kierunku mężczyzny, napinając ciało do skoku.
Lecz ten się nie wydarzył. Pokraczny pies zawył głośno, gdy oręże rodzeństwa Szklanych dosięgnęły jego ogona. Nie udało im się niestety przygwoździć go do ziemi – ostrza z głośnym zgrzytem wbiły się pomiędzy zdezelowane, luźno ułożone kostki brukowe. Jednak i macki nie wyszły cało z tego spotkania: z głośnym sykiem zaczęły odpadać od ciała Koszmaru i przemieniać się w czarne, wijące robactwo, gdy tylko ich struktura została naruszona przez rodzeństwo. Z „rany” bytu z najciemniejszych odmętów Krainy Snów zaczęła wydzielać się intensywna woń siarki, a wkrótce dwa z trzech ogonów odeszły w nicość. Na bruk skapywała fosforyzująca wydzielina.
Koszmar raz jeszcze wyszczerzył się, zrobił krok w kierunku Naira, a potem z rozdzierającym wyciem zniknął razem z gęstą mgłą. Widoczność momentalnie polepszyła się, ukazując rodzeństwo opustoszałą okolicę, dotąd wchłoniętą przez koszmarne opary. Lecz w powietrzu nadal pozostawał nieprzyjemny, duszący wręcz odór siarki, a niezwykle fosforyzujące, zielone ślady wiodły w stronę jednej z alejek pomiędzy dwoma opuszczonymi domostwami o zmurszałych dachach.

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Obrzeża Miasta - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Re: Obrzeża Miasta
Sob 28 Maj - 1:23
Koszmary... te istotny nadal mnie intrygowały. Nawet jeśli wstąpiłam do organizacji, której zadaniem było wytępienie tych bytów, to czułam rosnący we mnie wewnętrzny konflikt na myśl o swych „powinnościach”. Fakt, że te stworzenia były złe i zagrażały życiu niewinnych istot, nie obchodził mnie za bardzo. Teraz, jednak gdy widziałam jak mój własny brat, pada na ziemię, powalony przez mroczne monstrum... zaczęłam na nowo rozpatrywać ten argument. Chociaż nie miałam w swoim życiu, zbyt wielu osób, na których żywocie szczerze by mi zależało. Rodzina stanowiła pewien wyjątek. Więzy krwi i świadomość tego, jak niewielu z naszego rodzaju, utrzymało się przy życiu. Na takie straty nie można było sobie pozwolić. Tym bardziej że i z tej rodziny ostało się niewiele. Dwójka starszych braci, aż tyle i tylko tyle zarazem. Gdy w pamięci nadal ma się wspomnienia o tym, jak liczne i potężne rody, zamieszkiwały niegdyś Księżycowe Wyspy. Może czas pomyśleć o wyswataniu braci? Osobiście nie miałam zamiaru przyczyniać się do przedłużenia naszego dziedzictwa... ale oni by mogli.
Na razie jednak należało się skupić, na tym by przeżyli... podobnie i ja sama, bo nie będzie komu ich swatać.

Widząc jak stwór, napina się do skoku, instynktownie zaczęłam przygotowywać się do tego samego.
Zdziwiłam się i to bardzo, gdy Koszmar niespodziewanie się wycofał. Kolejnym zaskoczeniem było również spostrzeżenie, jak kruchym zdawało się ciało tej istoty, po kontakcie z zimną stalą. Cześć, poczwary na moich oczach zaczęła się rozpadać, jakby ktoś właśnie potraktował ją kwasem. Niestety ów oderwany fragment po chwili przeistoczył się w robactwo, na którego widok syknęłam z obrzydzeniem. Nie bałam się tego rodzaju paskudztw, lecz nie mogłam ukryć, iż wywoływały moją odrazę. Jednak unoszący się w powietrzu zapach koszmarnego rozkładu, aż zawrócił mi w głowie i przyprawił o mdłości...
Miałam tylko nadzieję, że z czasem przywyknę do tego smrodu... w przeciwnym razie na misje będę wybierać się w masce... Będę musiała podpytać o tą kwestię, któregoś z członków drużyny.
Choć nie wiem, czy dobrze zareagowałabym na odpowiedź, że ta wrażliwość zostanie ze mną na dobre...
Wzdrygnęłam się, gdy moich uszu doszedł skowyt koszmaru, który chwilę później postanowił uciec.
Moje oblicze na moment przybrało wyraz podobny do maski, gdy też myśli pochłonęło przeanalizowanie sytuacji i obranie odpowiedniej strategii.
W międzyczasie wyciągnęłam pomocną dłoń do brata, o ile jeszcze sam nie zdążył pozbierać się z ziemi.

Ten nagły odwrót stwora był zastanawiający i nie dawał mi spokoju. Być może przeceniałam inteligencję tych stworzeń... ale jakaś część mnie oczekiwała czegoś więcej niż zdawania się na zwierzęcy instynkt. Czegoś, co uczyni polowanie na te istoty wyzwaniem. Dlatego właśnie nie rzuciłam się w pogoń za monstrum i przed tym samym przestrzegłabym swego brata.
-Te istoty potrafią być bystrzejsze, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. A w każdym razie niektóre z nich.
Skwitowałam, po czym dokonałam pewnej istotnej zmiany w swoim wizerunku. Z wnętrza bezdennej sakwy wyciągnęłam parę czarnych trzewików, które niegdyś nosiły barwę głębokiej czerwieni. Zmieniłam obuwie tak szybko i sprawnie jak tylko potrafi to zrobić kobieta spóźniona na ważne spotkanie. Od razu poczułam w stopach ten charakterystyczny dreszcz, który występował u mnie, gdy miałam kontakt z czymś przepełnionym magią. Istota była szybka, zatem dodatkowe magiczne wsparcie zdecydowanie nie zaszkodzi.
-Sprawdźmy, jak jest z tą konkretną paskudą...
Dodałam po chwili, po czym dosłownie wyszłam z siebie i stanęłam obok, a dokładniej tak zrobiła moja identyczna kopia. Dar, jakim dysponował każdy przedstawiciel naszego rodzaju, nie jednego potrafił wprawić w osłupienie. Dawał cały ogrom możliwości i to na najróżniejszych polach. Teraz na przykład moja bliźniaczka miała wcielić się w rolę przynęty.
Fałszywa ja popędziła w kierunku, gdzie po raz ostatni widzieliśmy postać Koszmaru, ja zaś dałam znać swemu kryształowemu krewniakowi, że sama mam zamiar przyczaić się na stwora. Ponownie stawiałam brata przed wyborem, czy chce brnąć dalej w tą niebezpieczną „zabawę” i to z powodu siostrzanego kaprysu.

Powrót do góry Go down





Nair
Gif :
Obrzeża Miasta - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Arumant Vito Krystellar
Wiek :
Wizualnie około 30 lat
Rasa :
Naczynie magii [podrasa Szklanych ludzi]
Wzrost / Waga :
183 cm
Pod ręką :
Mordercze kulki, wsuwki do włosów
https://spectrofobia.forumpolish.com/t752-arumant https://spectrofobia.forumpolish.com/t1102-nair
NairOcalały Klejnot
Re: Obrzeża Miasta
Wto 21 Cze - 19:40
Trudno jest nie przekląć monstrum, które nie tylko przerywa sielankową pogawędkę rodzinną, lecz jeszcze jest głównym fundatorem nieoczekiwanego i bardzo bliskiego spotkania z podłożem.  W zasadzie jedynie fakt, że bestia wyglądała jakby wysłanie jej do piekieł oznaczało odesłanie do domu, powstrzymał Naira przed wymierzeniem w stronę Koszmaru kilku obelg.
Mężczyzna zamiast tego pośpiesznie wstał, zupełnie jakby uznał, że leżenie na wilgotnym i nierównym bruku podczas walki z jakimś paskudztwem, nie stanowi zbyt dobrej rozrywki. Kto by pomyślał!

Nair westchnął krótko słysząc, że jego siostra planuje kontynuować swoje polowanie. Mężczyzna sprawnym ruchem otarł swoje ubrania od pyłu, który zebrał się na materiale przy upadku.
- Chodźmy za nią i porozmawiajmy z nią o filozofii. - Odparł na słowa Alnari spoglądając w stronę, w którą uciekł stwór. W jego głowie nie było odpowiedzi na pytanie dlaczego jego siostra postanowiła uganiać się za bezdomnym, piekielnym szczeniaczkiem.

- Jaki masz plan? - Dodał po chwili dotykając dłonią oręża, który zmienił się w kulę i zawisł w powietrzu. Jego słowa nie oznaczają jeszcze, że postanowił iść za Alnari. Równie dobrze mógł podjąć działania w celu odwiedzenia Alnari od samobójczej szarży, gdyby uznał, że jej plan jest zbyt lekkomyślny. W obecnej chwili nie było wykluczone ani udzielenie pomocy, ani powstrzymanie siostry ani też pozostawienie jej samej sobie.

Po krótkiej dyskusji rodzeństwo ustaliło dalsze kroki i wyruszyło w sobie tylko znaną dal.

ZT x 2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach