W malinowym chruśniaku

Iskra
Gif :
W malinowym chruśniaku DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
W malinowym chruśniaku
Czw 14 Mar - 2:46

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty. (...)

Miejsce, gdzie kończy się jedna wielu, nienazwanych malinowych polanek, ale nie zaczyna jeszcze regularny las. Ot, rzędy i kępy krzaków pełne słodkich owoców charakterystycznych dla tego miejsca. Gdzieniegdzie tkwią sobie również pojedyncze malinowce, rosnące coraz gęściej w miarę oddalania się od centrum polany. Mają szerokie gałęzie i łatwo się na nie wspiąć, należy jednak uważać, by nie pobrudzić się owocującymi calusieńki rok malinami.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Puma daleko nie uciekła. Biegła co sił w płucach, uważnie nasłuchując i zatrzymując się by sprawdzić, jak daleko od zagrożenia się znajduje.
Ogień jest zły. Był, jest i zawsze będzie. Ogień zabija. Wszystko. WSZYSTKO. Bez wyjątków. Nawet wodę. Jak ogień atakuje długo wodę to ona umiera. A w niej wszystko co żyło. Ryby, skorupiaki, insekty, ssaki, rośliny. WSZYSTKO. Zawsze…
Bez wyjątku. Kaki zawsze mówił. Ogień-Zagrożenie-Ucieczka
Zawsze. Z ogniem się nie walczy, ogień jest za silny, za potężny. Lani jest mądra, Lani to wie. Dlatego zostawiła istotę będąca matką.
Matka sobie poradzi, ogień to jej dziecko. To Matka wszystko tworzy, ogień też. Więc skoro go stworzyła, musiała coś chcieć.
Dlaczego matka tworzy dziecko, które zabija jej inne dzieci? Matka jest okrutna, ale sprawiedliwa. Wiedziała to, tak. Dlatego nie dyskutowała. Nie wolno podważać decyzji Matki Natury. Ona wie co robi. Lani została wybrana, Matka jej się pokazała, odezwała. Ukazała się pod postacią, skalistej istoty. Lani zapamięta to na zawsze, nawet jeśli Matka okazała się inna.
Słabsza, była jak sarna. Trzeba ją chronić, bo inaczej zginie.
Lani do tej pory myślała, że Matka jest potężna, niezwyciężona, nieodparta. Okazała się całkiem inna. Lani się to bardzo nie podobało, tak nie powinno być. Skoro Matka jest taka, a nie inna, to Ci wstrętni ludzie mogą ją skrzywdzić jeszcze bardziej, sama się nie ochroni. Lani nie wiedziała, co myśleć. Więc biegła.

Nigdy wcześniej tu nie była, nie czuła znajomych zapachów. Oddaliła się za bardzo, nie było to złe. Nie ma stałego terytorium- to jest złe. Lani musi znaleźć norę, wziąć pod swoją władzę duży teren, bogaty w pożywienie. Do lasu nie może wrócić. Kradziej z nią wygrał, na razie musi wydobrzeć, stać się silniejsza. Wtedy powróci i odzyska swojego królestwo, a Kradzieja pożre, z jego piór zrobi sobie miękkie posłanie. Musi zginąc przez nią. Nikt inny nie może tego zrobić. Lani musi mieć swoją satysfakcję…
Biegła dzień cały. Poprzedniego posiłku nie skończyła, Matka jej przerwała. To było złe, nie powinna marnować energii w tak głupi sposób. Nie mogła jednak walczyć z matką, tak być nie powinno…
Ruszyła za dźwiękiem wody. Musiała pić, miała źle w pysku. Gdy dotarła do strumienia, łapczywie piła, zimną wodę. Pewnie gardło w środku będzie potem boleć, Kaki mówił że Lani może być od tego chora. Nie wiedziała jeszcze, co to znaczy. Wiedziała że chory znaczy tyle co mieć słabe zdrowie, stale bądź tymczasowo. Można być chorym fizycznie, ale też psychicznie.
Lani nigdy nie była chora, chore jest słabe, a Lani nie jest słaba. Lani jest silna, potężna. Umie walczyć, polować.
Ugasiwszy pragnienie, zaczęła rozglądać się za posiłkiem. Jak zje porządnie, to będzie spokój na kilka dni. Tak, tak trzeba zrobić. Wspięła się na wyższe drzewo i nasłuchiwała. Długo, długo. Z ciemnego, zrobiło się jasno. Z nocy, stał się dzień. Noc poszła spać, dzień wstał. I wtedy dostrzegła między krzaczorami bolących malin, średnie kopytne. Wyglądało jak sarna, ale było mniejsze. Bez różnicy. Było same i głupie.
Najciszej jak mogła, zeszła z drzewa i poczęła się skradać. Było ciężej, nie było dużo drzew, głównie krzaki z bolącymi, czepnymi malinami.
Akurat gdy była już blisko, gdy już miała skoczyć, coś chwyciło jej kark. Owinęło się wokół całej szyi, zacisnęło i szarpnęło w tył. Uniosło w górę i Lani zawisła. Próbowała się ratować, ale panika wywołana zaciskaniem się tego czegoś wokół szyi, duszeniem się, uniemożliwiła jej logiczne myślenie. Ryczała i wyła przeciągle, desperacko walcząc o oddech.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Nie dość, że ostanie zlecenie poszło zupełnie nie tak jak powinno to wywaliło ją cholernie daleko od jej celu jak i zleceniodawcy. Wściekł się i rozwalił biurko, ale był profesjonalistą i nie atakował najemniczki. Dużo pieniędzy nie odzyska, ale nawet nie był specjalnie zdziwiony, że idiota podpadł też innym. W sumie to nawet nie była jej wina, a wcześniej wszystko szło gładko więc dostała obietnicę nowych ofert.
Niby wszystko fajnie, ale i tak miała podły humor.
Zaliczka to w zasadzie nic po odliczeniu kosztów. Stracony czas, stracone pieniądze i jedna wątpliwej wartości nowa znajomość. Bilans wypadał raczej na minus.
Jako, że dzika magia miała gdzieś plany to musiała sporo nadrobić drogi. Wuja gdzieś wywiało więc nawet nie było komu ponarzekać w domu.
Wymaszerowała więc do lasu. Może trzydniowa wycieczka jej poprawi humor. Obrzeża były bezpieczne, ale głębiej bywało różnie - może będzie miała na czym się wyładować.
Bycie niedocenianym ze względu na posturę miało swoje plusy w takich sytuacjach.
Po kilku godzinach marszu gdy oddaliła się od obrzeży i przeciętnych spacerowiczy i mogła cieszyć się samotnością z naturą jej uwagę coś zwróciło. Nie była pewna co więc się zatrzymała.
Przez chwilę wdychała powietrze, rozglądała się i nasłuchiwała. Lekki podmuch wiatru przyniósł to co zwróciło jej uwagę - zduszone porykiwania. Dość ciche więc pewnie nie bliskie.
Uznała, że równie dobrze może to sprawdzić. Po jakichś dwóch kwadransach zobaczyła źródło tych dźwięków. Sporego lwa skalnego złapanego we wnyki.
Nie miała nic przeciwko wnykom, sama ich używała choć raczej na drobniejsze zwierzęta jak króliki czy nutrie. Nie lubiła jednak fuszerki, a to nią zdecydowanie nią było. Ta konstrukcja powinna w miarę możliwości skręcić kark zwierzęcia, ewentualnie je udusić. Tu jednak tak się nie stało. Pętla zwieszała się za nisko - ciągle podduszając, ale nie mogąc zabić histerycznie walczącego o życie zwierzęcia. Mogło to trwać dość długo. Zanim opadnie z sił na tyle by się poddać mogły minąć dwa nieprzyjemne dni. Może nawet więcej. Obeszła konstrukcję i prześledziła przebieg liny. Tak jak się spodziewała bazą było nagięte młode drzewko. Nie ma opcji by zresetowała pułapkę - szczególnie z szamoczącą się pumą.
Cóż, trzeba będzie ciąć. Nie potrzebowała futra pumy, a drapieżniki smaczne nie są więc nawet nie myślała o zabiciu zwierzaka.
Sięgnęła do pasa i wyciągnęła sztylet zza pasa, pogładziła rękojeść parasola po czym ustawiła go poziomo w powietrzu i puściła. Normalny parasol by upadł na ziemię, ale jej zdecydowanie nie był normalny. Nawet Quentinowi nie powiedziała wszystkiego na jego temat.
Usiadła na nim, aktywowała broszę przez co zmieniła się w rudego futrzaka i spokojnie wzleciała w pewnej odległości od szamoczącego się kociaka. Gdy była na tyle wysoko by nie dosięgły jej pazury zbliżyła się do liny i zaczęła powoli ciąć. Lina była mocna, a jej ciągłe podrygiwanie nie pomagało. Po kilku minutach w końcu trzasnęła. Trzasnęła ją także w twarz. Bolało. Gdyby nie futro by bolało bardziej.
Nie obniżała swojej pozycji. Co prawda puma nadal miała sznurową obrożę, ale spanikowany zwierzak mógłby jej zrobić krzywdę. Nie miała zaś wątpliwości, że jest od niej silniejsza i o kilka kamieni cięższa.
Ciekawe czy zwieje od razu czy zrobi coś innego. W sumie ciekawe co tu w ogóle robi puma? Z tego co wiedziała normalnie nie pojawiały się w tych rejonach.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Mimo szamotania się, Lani ani trochę się nie uwolniła. Nie!
A nawet lepiej, było coraz gorzej. To coś co ją uwięziło i próbowało zabić, zaciskało się i zaciskało, ale na tyle nisko, że nawet ona wiedziała… nie zdechnie szybko. Będzie boleć i konać, długo. Za długo.
Taka śmierć jest zła. Śmierć powinna być szybka i w walce. Taka śmierć jest dobra, taką można się chwalić. Nie taką jaka ją teraz czeka, jeśli czegoś nie zrobi! Szarpała się, próbowała sięgnąć ziemi, dosięgnąć łapą tego czegoś co chce ukraść jej życie, zrobić cokolwiek…
Być może gdyby przemieniła się w swoją drugą formę, byłoby inaczej. Byłaby wtedy lżejsza, mogłaby sprawniej się wygiąć i może uwolnić. Ale nie mogła… Panika. Panika tak, to ona nią teraz sterowała. Kaki mówił, że Panika zabija. Gdy jest źle, nie wolno panikować bo się umiera. I ona teraz właśnie umierała. Powoli i bez chwały. Umierała bez sensu, przez głupotę. Swoją i tego, kto to cholerstwo zastawił. Takie cosie nie są naturalne, takie cosie robią ludzie. Ludzi kręci śmierć, podoba im się. Lubią oglądać cierpienie innych i znęcać się.
To wszystko mówi o nich, to co próbowało jej właśnie ukraść życie. Życie o które tyle razy już walczyła! Tyle razy wygrywała, nie raz prawie przegrała, ale nigdy się nie poddała. Nigdy! Teraz też tego nie zrobi.
Szarpała się więc, ile mogła to się darła. Niepotrzebnie. Wiedziała to. Zwraca na siebie uwagę, teraz gdy jest bezbronna. Ona by wykorzystała taką sytuację, łatwa zdobycz to nadal zdobycz. Zdobycz która napełni brzuch. Nie wolno wybrzydzać. Ale coś w głowie kazało jej to robić. Możliwe, że to dzieło paniki, ale musiała to robić. Czuła że jak przestanie się drzeć, to się podda. Podda i odda życie. Tak całkowicie i na zawsze. Nie odzyska go już, a potem odrodzi się jako jakiś chwast. Nie mogła do tego dopuścić.
Darła się i szarpała długo, mięśnie bolały, gardło też. Wzrok od ciśnienia krwi jej się pogorszył chwilowo. Świat był rozmazany, zły, smutny, przykry. Kolory z niej kpiły, ptaki się z niej naśmiewały, a ziemia raz po raz uciekała.
Coś do niej podeszło, śmierć? Czy coś przyszło ją dobić? Nie mogła się z tym zgodzić! Nie odda nikomu swojego życia!
Nie widziała co to coś robi, może ocenia sytuacje. Analizuje i sprawdza sobie, gdzie najlepiej będzie się wgryźć, gdzie najlepiej się wbić, ciąć. Coś rudego, ale ładnie pachnącego wzbiło się jakby w powietrze. Co to było? Serce jej waliło jak oszalałe. Szarpnęła się mocniej klika razy, chcąc jakkolwiek odgonić od siebie to rude coś.
I nagle ŁUP.
Coś co zaduszało, puściło. Tak nagle, że kompletnie nieprzygotowana, padła pyskiem na ziemie. Podniosła się od razu, chciała się bronić przed rudym czymś, ale nie mogła. Kaszlała i prychała, nadal mając problem z oddychaniem. Kręciło jej się w głowie, do tego stopnia że nie była w stanie utrzymać swojej formy. Wbrew swojej woli, przybrała w tym momencie swoją kompletnie nagą, ludzką formę.
Forme w której Lani jest słaba! Ale nie była w stanie się teraz tym przejmować. Wzrok jej wrócił i oto nad sobą dostrzegła rudy stos futra, unoszący się na jakimś badylu.
Chyba mózg jej się zepsuł od duszenia...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Puma spadła i zmieniła się w kobietę. Dokładniej mówiąc nagą kobietę. Nagą kobietę poznaczoną bliznami i wyglądającą zdecydowanie znajomo.
Lania. Chyba tak się nazywała. Alissa pogładziła prawe udo. Ich ostatnie spotkanie zostawiło jej pamiątkę. Cztery długie, wąskie blizny na prawym udzie. Ładnie się zagoiły, ale nadal tam były.
Swoją drogą ta przemiana coś mówiła o naszej kotce. Zdecydowanie wolała kocią formę i więcej czasu w niej przebywała to wyglądało na to, że ludzka była jej pierwotną. O ile orientowała się na magii transformującej to skrajny wysiłek, cierpienie i inne takie potrafią wrzucić wbrew woli do pierwotnej postaci.
Hmm, broni nie ma, a póki nie dojdzie do siebie to raczej się nie przemieni. Można względnie bezpiecznie do niej podejść.
Rudzielec opuścił się powoli ze swej pozycji w międzyczasie gubiąc futro i chowając sztylet. Jakiś metr nad ziemią zeskoczyła z parasola i przyklęknęła przy złotowłosej. Dziwnie wyglądała kiedy była taka oszołomiona, w zasadzie bezbronna. Nie pasowało to do niej.
Bezceremonialnie chwyciła ją za boki głowy i zmusiła do spojrzenia sobie w oczy. Reagowały powoli. Ładnie ją poddusiło.
Dopiero teraz zwróciła uwagę, że nadal na szyi ma pętlę. Ostrożnie do niej sięgnęła. Mimo futra załatwiła jej ładne obtarcia. Chciała ją poluzować, ale puściła mniej niż pół cala zanim się znów zakleszczyła. Musi wystarczyć, bo tamta ją jeszcze spanikowana pogryzie czy coś.
Nawet zwierzę zazwyczaj rozpoznaje gdy ktoś próbuje mu pomóc, a była świadoma faktu, że ona głupia wcale nie jest. Może trochę prymitywna, ale nie głupia.
Spróbowała ją zachęcić by podeszła z nią i usiadła pod drzewem. Łatwiej by wtedy było się nią zająć.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Sro 10 Kwi - 16:20
Lani nienawidziłam słabości. Słabość oznaczała śmierć. Ludzie byli słabi i tchórzliwi. Zabijali podstępem, oszukiwali i niszczyli dla własnych, samolubnych korzyści.
Nienawidziła więc swojej ludzkiej powłoki. Była w niej słaba, nie tak zwinna i szybka jak w kociej formie. Czuła się obdarta ze wszystkiego, gdy siedziała teraz na ziemi, bez futra, bez pazurów i zębów. Kaszląc, spojrzała w górę i zacharczała. Nie uratowała życia sama, nie. To człowiek zrobił. Rudy człowiek, który nie mówił. Pamiętała ją, ale nie pamiętała skąd. Nie miała przy sobie toporów, do obrony miała jedynie to mizerne ludzkie ciało, te liche paznokcie i tępe zęby. Ta której włosy płoną, miała nad nią przewagę. Przewaga oznacza wygraną. Lani nie może przegrać, urodziła się zwycięzcą. Zawsze walczyła, zawsze i o wszystko. Tym razem też będzie walczyć.
Słabe, ludzkie łzy spłynęły jej po nagich policzkach, gdy nadeszła kolejna fala kaszlu. Zaraz płuca wypluje! Wypluje i zdechnie! Ognista niemowa chwyciła jej głowę i patrzyła w oczy. Lani było z tym dziwnie. Miała ochotę wydrapać jej oczy i uciekać. Ludzie to problemy. Zawsze.
Dziwnie było czuć jej goła łapę, na jej głowie. Zmarszczyła brwi i starała się hardo patrzeć, pokazać że się nie poddała. Ale było ciężko.
Bardzo, bo Lani łzy miała, a łzy się pokazują jak ludzie są słabi, jeszcze słabsi. To źle. Ten człowiek może ją teraz zabić.
Jej ogon wił się gniewnie w runie, szeleszcząc liśćmi, a uszy leżały położone po sobie.
Człowiek próbowała zrobić coś w tym, co prawie zabiło Lani. Lani nie była głupia, znieruchomiała wtedy. To coś-lina, było niebezpieczne. Jak się tego nie pozbędzie, będzie źle. Nawet bardzo, ale sama nie mogła. To jedno z tych przeklętych ludzkich przyrządów, które są upierdliwe i niebezpieczne. Tak. Dokładnie jak ludzie. Same problemy.
Gdy człowiek się nie udało tego ściągnąć, Lani zmarszczyła nos i zasyczała. Jak człowiek może być taka słaba?! Przecież ludzie to zrobili! Musi umieć to ściągnąć! Nie chciała nigdzie za nią iść, nie jest jednym z tych durnych i grubych kotów, co łażą za ludźmi i żałośnie proszą o uwagę i jedzenie. Nie. Lani to dumna puma- zwycięzca.
Ale wiedziała, że tylko człowiek to ściągnie. Bardzo próbowała zmienić się w kocią formę, ale nic z tego. Lani nie mogła być pumą teraz.
Była zła i bała się. Tak. Nawet Lani się czasem boi. Strach to lek na otrzeźwienie. Strach pozwala przeżyć.
Rzucając gniewne spojrzenia w stronę ognisto włosej, wstała niezdarnie z ziemi i usiadła pod drzewem. Chciała stąd iść, bardzo bardzo. Znaleźć jakieś wygodne rozwidlenie na drzewie, może stare orle gniazdo i iść spać. Nie chciała już polować, nie chciała być tu z człowiek.
- Jak tylko coś spróbujesz, przegryzę Ci tchawicę- warknęła chrapliwie, a następnie znowu zakaszlała. Ludzka mowa jest paskudna, brzydka, a teraz brzmi jeszcze gorzej.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Sro 10 Kwi - 16:56
Dziwnie wyglądała ta wojownicza kobieta cała we łzach i mająca problemy z oddychaniem. Wyglądało to jakoś...
Nieprawidłowo.
Lekko się spięła gdy usłyszała syk, ale na tym się skończyło. Nie chciało jej się z nią siłować.
Na szczęście nie oponowała gdy chciała ją przemieścić. Gdy usiadła, Alissa ściągnęła z głowy kapelusz, chwilę w nim pogrzebała i wyciągnęła z niego koc. Może i nie było chłodno, ale bez futra i ubrań, a na dodatek w takim stanie to mogło się źle skończyć dla złotowłosej. Bez ceregieli rozłożyła go i rzuciła go na nią. Nawet jeśli teraz nim wzgardzi to była pewna, że za chwilę zdąży zmarznąć. Miała nadzieję, że nie będzie na tyle uparta by nie przyjąć go tylko dlatego, że był on od niej.
Kucnęła i postawiła jej przed twarz tabliczkę z napisem "Teraz się nie ruszaj, bo chcę przeciąć tę pętlę, a nie chcę ci przez przypadek przeciąć tętnicy."
Jeśli kotka jakoś zatwierdziła to, to by wyciągnęła nóż z buta (węższy i ostrzejszy od sztyletu, którego użyła by ją ściągnąć) i ostrożnie wsunęła go pod pętle ostrzem skierowanym w stronę przeciwną niż skóra. W ten sposób jak lina w końcu puści nie urazi przez przypadek jej skóry.
Gdy skończyłaby wyciągnęła dwa paski suszonej wołowiny jeden wsadzając między zęby, a drugi wyciągając przed swoją "pacjentkę" z pytającą miną.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Sro 10 Kwi - 17:57
Kawałek szmaty jaki zarzuciła na nią Człowiek, wywołał u niej nieprzyjemny dreszcz. Szmaty ograniczają swobodę ruchu, są nieprzyjemne dla skóry. Przez większość szmat swędziała ją skóra i dostawała takich upierdliwych krost. Nie rozumiała po co ludziom te szmaty i dlaczego tak dużo ich zakładają. Większość nie jest nawet pożyteczna! Ludzie są nadzy, nie mają futra a te włosy jakie mają to gołą. Idioci! Przez co muszą nosić szmaty, bo jest im zimno. Ale większość szmat jakie noszą, jest cienka, albo dziurawa, albo jakaś mała i mało zakrywa.
Ludzie są próżni.
W pierwszej chwili chciała to z siebie zrzucić. Pachniało ognisto włosą, nie było za fajne w dotyku, ale przynajmniej nie swędziało. W tej formie jest cała naga, szybko straci ciepło ciała, jak się nie okryje. Chcąc czy nie, zostawiła te szmatę na sobie. Ta szmata była dość gruba, więc mogła się na razie ogrzać. Nie odrzuciła tej szmaty, ani też nic o tym nie powiedziała.
Bez żadnego problemu przeczytała wiadomość z tabliczki. Potrafiła ten ludzki język, angielski. Nie był ciężki, ale głupi.
Wizja ostrza człowiek przy jej gardle, nie podobała jej się ani trochę. Łatwa okazja by ją zabić. Ludzie są chytrzy i nigdy nie marnują okazji. Ufanie ludziom jest głupie, skrajnie głupie.
Nie powinna tego robić i nie zrobi.
Gdy człowiek wyciągnęła smukłe ostrze, Lani je chwyciła i jeśli człowiek nie próbowała go odzyskać to sama przystawiła ostrze pod sznur na szyi i go przecięła. Z racji że nie widziałam tego, to się zacięła na szyi. Nie mocno, ale krew poszła. Jej zapach mile łaskotał ją w nos. Była głodna...
Wytarła ostrze o trawę i oddała człowiek. Mogła pozwolić jej odciąć ten sznur, ale nie jest głupia. Co prawda gdyby człowiek chciała ją zabić, mogła by po prostu ją dobić gdy wisiała walcząc o życie...
To co człowiek jej dała dziwnie pachniało. Niby jak mięso, ale mocniej i jakoś inaczej... Nie pachniało trucizną. Ostrożności nigdy dość, w końcu ognisto włosa była człowiekiem.
Wyciągnęła więc z jej ust to samo dziwne mięso i je ugryzła, zostawiając jej to które chciała dać Lani.
Smakowało dziwnie.
- Dlaczego wy, ludzie, jecie takie kapcie. Świeże mięso jest o wiele lepsze. Wiele wiele- jej głos nadal był chrapliwy, ale z każdym słowem chrypka powoli ustępowała.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Sro 10 Kwi - 22:09
Alissa skrzywiła się gdy wyrwała jej nóż i oczywiście się zacięła przy tym. "Gdybym chciała twojej krzywdy wystarczyło bym cię tam zostawiła lub dobiła..." Skomentowała jej zachowanie lekko zrezygnowana i odebrała nóż. Przynajmniej nie próbowała atakować. Jednak nie obraziłaby się gdyby była trochę bardziej wdzięczna za ratunek.
Schowała nóż na miejsce.
Wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła na kolejną oznakę skrajnej nieufności. Nie chciała jej uświadamiać, że właśnie zachowała się dokładnie tak jak by chciała gdyby planowała otruć kogoś podejrzliwego. Zatruć całość poza końcami i jeden odgryźć. Na znak, że nie jest zatrute. Dzika prostoduszność kotki bywała urocza.
Roześmiała się bezgłośnie na jej komentarz. Suszona wołowina najlepsza nie jest, ale jest trwała.
"Cóż, nie planowałam pikniku ze znajomymi więc wybacz, że nie mam dla ciebie gotowego steku. Swoją drogą jest u nas takie powiedzenie, że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby."
Usiadła obok niej przysiadając na skraju koca i podgryzając wołowinę.
I co ona ma z nią począć?
Niby uratowała jej życie. Normalnie by to wykorzystała, ale nie była pewna czy w tym wypadku miałoby to jakiś sens.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Nie 14 Kwi - 16:25
Lani wiedziała o tym. Wiewiórka nie musiała jej tego pisać. Lani wiedziała też, że ludzie są chorzy. Mają chore mózgi. Przegniłe od zła, podstępów i chorych wizji świata, opanowanego przez ich rasę. Wiedziała o tym, więc musiała być ostrożna. Ludzie lubią bawić się swoją ofiarą, stosować dziwne wybiegi, tylko po to by zaspokoić swoje chore żądzę. Dlatego ognistowłosa mogła się wstrzymywać, by następnie zaatakować ją i zabić, gdy Lani spuści na chwilę gardę. Dlatego Lani nie da się zwieść i będzie ostrożna. Wiewiórka może się z niej nabijać, ale Lani się nie da.
To jak człowiek się zaśmiała (albo zaczęła dławić, Lani nie była pewna), było dziwne. Bez dźwięków. Może gdy była małym człowiekiem, doznała porażenia strun głosowych? I tak jej do teraz zostało? Albo urodziła się taka słaba?
Niemoc wydania z siebie dźwięku, musi być irytująca. Męcząca. Dźwięki są w życiu potrzebne. Bardzo. Nawet ludziom, mimo tych ich wszystkich dziwnych wynalazków, jak kibel.
Piknik? Piknik – popularna forma wypoczynku w postaci posiłku spożywanego na świeżym powietrzu na wcześniej rozłożonym kocu.
Lani spojrzała na siebie, miała na sobie rozłożoną szmatę-koc, w pysku przeżuwała kapcia, człowiek też miała tego kapcia. Były na zewnątrz, nie w norze/jaskini/domu.
Więc były na pikniku! Lani była w takim szoku, że przestała przeżuwać, szczęka jej trochę opadła. Nigdy nie była na pikniku. Jej uszy się uniosły do normalnej pozycji, a ogon przestał się wić. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w człowiek.
Nie rozumiała o co chodzi z tym koniem. Dlaczego ktokolwiek miałby dawać komuś, tak dużo mięsa? Konie są wielkie, silne, mądre, szybkie. Ciężko je upolować, poruszają się w stadach. Dlaczego więc ktoś miałby po takim wysiłku oddać go?
- To głupie. Idiotyczne!- skwitowała wypowiedź wiewiórki. I o co chodzi z tymi zębami? Po co patrzeć komuś w zęby? Lani pochyliła się i jedną dłonią odsłoniła zęby wiewiórki. Śmieszne, małe i tępe.
- Wy, ludzie, jesteście dziwni. I głupi. Konina to dobre mięso, po co je oddawać? Lepiej sobie zostawić.- odsunęła się od człowiek i zaczęła znowu przeżuwać tego kapcia. Jak nasiąknął śliną, to nie był aż tak zły w smaku, ale nadal nie stanie się jej ulubionym jedzeniem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Nie 14 Kwi - 19:03
Zmarszczyła brwi. Co jest głupie?
Zanim zdążyła spytać tamta wzięła i odsłoniła jej zęby. W odpowiedzi kłapnęła zębami - nie by ją ugryźć, ale dla zasady.
Następna jej wypowiedź wytłumaczyła co było głupie. Przynajmniej tak jej się zdawało. Czasem ciężko było rozgryźć o co jej chodzi.
"No nie jest złe, ale tu raczej chodzi o żywego konia. Wiesz, ludzie je wykorzystują do ciągnięcia i noszenia rzeczy, w tym siebie. I są drogie, cenne. Po zębach zaś można ocenić wiek konia. Jednak patrzenie darowanemu koniowi w zęby jest raczej niemiłe, bo nawet starszy jest cenny, a dostaje się go za nic. Rozumiesz? Sensem tego powiedzenia jest, że niemiło jest krytykować coś co się dostało za nic." Dała jej tę tabliczkę, a sama sięgnęła do kapelusza i wyciągnęła manierkę z wodą. Łyknęła i położyła ją między nimi. Miała nadzieję, że to wystarczająco jasny komunikat, że ona też może się napić jeśli chce.
Przyjrzała się jej. Żuła ten pasek może bez większego entuzjazmu, ale się też nie krzywiła. Są zdecydowanie gorsze rzeczy do jedzenia.
"Widzę, że nie przepadasz za ludźmi. W sumie ja też nie. Większość jest głupia i chciwa. Nie żebym była dużo lepsza, ale ja przynajmniej jestem tego świadoma. Ludzie bardzo lubią nie zauważać swoich wad."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kłapnięcie tymi marnymi ząbkami, ani trochę nie ruszyło Lani. Jeśli człowiek chciała ją tak nastraszyć, musiała się bardziej postarać. Te ludzkie tępe zęby co najwyżej mogły u niej wytworzyć siniaka. Ludzkie zęby są słabe i śmieszne. Nie nadają się do rwania mięsa. Raczej do czegoś w formie siekania i przeżuwania. Ludzie nie są drapieżnikami w żadnym stopniu. Są słabi i maskują to, tymi wszystkimi dziwnymi wynalazkami, którymi niszczą Naturę.
Konie drogie i cenne. Cenne na pewno, ale o co chodziło z tym, że są drogie? Ludzie nawet je zamienili na te całe pupilki domowe? Je też trzymają w tych klocach, karmią i się nimi zajmują? Odbierając im dzikość i wolność?
Do tego wykorzystują dla własnych korzyści! Chociaż to nie powinno jej ani trochę dziwić! Ludzie to paskudy.
- Wszyscy odrodzicie się jako muchy, które karmią się łajnem. Ludzie są leniwymi pasożytami. Ciągle tylko zagarniają wszystko dla siebie. Zabierają wolność, tereny, surówce. Wszystko zabierają, niszczą, nie dbają. A Matka Natura kona. Kiedyś to wszystko - tu ręką wskazała okolicę - zginie, przez to jak koszmarnie jesteście. Ludzie to wrzód na dupie.- pierwszy raz miała okazję użyć tego zwrotu na głos i dobrze jej z tym było! Lani wie jak paskudni są ludzie! Wie do czego są zdolni! Widziała! Słyszała! Czuła!
Matka Natura cierpi, przez ich pychę. Brzydziła się nimi.
Nie wzięła tej dziwnej tabliczki. Nie rozumiała, na jakiej zasadzie ona działała, a nie chciała by ją wchłonęła, zaraziła czymś czy nawet zabiła!
Obserwowała dziwne zachowanie człowiek. Wyciągnęła sobie dziwne coś i wypiła z tego coś, chyba wodę. Przynajmniej tak to pachniało. Jak człowiek zmusiła wodę do zostawienia rzeki i życia w tym małym czymś? Czy pijąc z tego, połyka jednocześnie muł, glony i ryby? Gdy tylko człowiek odłożyła to dziwne coś, Lani szybko to chwyciła i się temu przyjrzała. Obwąchała, polizała, postukała, posłuchała. Nie wydawało się niebezpieczne. Było trochę jak żółw. Naśladując to, co wcześniej zrobiła człowiek, otworzyła te dziwną skorupę i zajrzała do środka. Tam naprawdę była woda. Ale nie pachniało ani mułem, ani glonami, ani rybami.
Przechyliła to i zawartość wylała się na jej twarz. Ryknęła wściekła. I odrzuciła, pustą teraz skorupę, do człowiek.
Ogon wściekle wił się w trawie, Lani patrzyła z wyrzutem na człowiek. Zrobiła to celowo!!
- Nienawidzę was. Ludzi. Jesteście okropni, a naturę to boli. Wszystko chcecie mieć dla siebie i myślicie tylko o sobie. Jesteście najgorsi.- Lani nie chciała tu siedzieć. Powinna iść precz, znaleźć porządne jedzenie, nie jakieś kapcie i znaleźć dobre drzewo. Dlaczego więc tu siedzi i gada z człowiek?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Pon 15 Kwi - 19:58
Wysłuchała jej spokojnie. Nie była to dla niej nowość. Pewnie by nie uwierzyła gdyby się dowiedziała, że są ludzie o dość podobnych poglądach.
"Masz w sumie rację. Ale odpowiedz szczerze - czy nie ma zwierząt, które mając podobne możliwości by z nich nie skorzystały? Nie mówię, że to dobre, ale oportuniści to nie tylko ludzie."
Chwilę siedziała w milczeniu. Patrzyła dość szeroko. Kobieta była zaskakującym połączeniem dzikości i prymitywności, choć może pierwotność byłaby lepszym określeniem, oraz dość rozległej wiedzy i inteligencji. Czasami dość poszarpanej, ale jednak. "Natury zaś nie jesteśmy w stanie zabić. Możemy ją okaleczyć, zmienić, ale nie zabić. Byłaś kiedyś na Kryształowych Pustkowiach? My byśmy nie miały szans tam przeżyć bez środków z zewnątrz, ale tam jest życie. Albo ćmy przy hutach - są ciemne, a nie jasne. Dostosowały się do warunków w kilka lat. Może doprowadzimy do zmian, zmian które sprawią, że nie będziemy mogli żyć, ale Natura się zmieni i przetrwa."
Prychnęła rozbawiona gdy kotka się oblała i zgrabnie chwyciła pustą manierkę. Widać było, że niespodziewana kąpiel jej się nie spodobała.
Smutno się uśmiechnęła "Ludzie też siebie nienawidzą. Zabijają się często bez powodu. Są destrukcyjni w stosunku do siebie i świata. Jednak mam pytanie do Ciebie - czy TY myślisz o innych? Czy myślisz o życiach, które odbierasz by napełnić brzuch? Czy myślisz o tym, że zabijając jedną istotę możesz doprowadzić do śmierci wielu? Każdy chce mieć jak najlepiej. My mamy za dobre możliwości w tej kwestii. I cierpią przez to inni, ale także my sami."
Ruda wyciągnęła sztylet, którym przecięła linę zza pasa. Nacisnęła przełącznik i roztroił się. Sztylety sprężynowe były drogie, ale potrafiły zaskoczyć, a zaskoczenie potrafiło uratować życie.
"Nie mamy futra więc nosimy ubrania. Nie mam kłów, pazurów, szponów, rogów więc tworzymy broń. Jesteśmy słabi więc wykorzystujemy siłę innych - choćby wspomnianych koni. Mamy mało, wolno dorastających dzieci więc zaczęliśmy tworzyć grupy, których członkowie sobie nawzajem pomagają. Jesteśmy zwierzętami, które nie mając nic osiągnęły niemal wszystko. Kiedyś puma byłaby dla mnie śmiercią. Teraz jest tylko groźna, ale umrzeć może ona, mogę ja. Słabi, którzy osiągnęli przewagę bywają okrutni. Nie usprawiedliwiam, ale tłumaczę."
Wbiła ją w ziemię i po chwili obok niej drugą:
"Tłumaczę dlaczego ludzie są tacy jacy są. Możemy się szczycić rozumem, ale niektórych rzeczy się nie wykorzeni. Instynkty - rzeczy, które robimy lub czujemy i nie do końca wiemy dla czego. Osłabły, ale nie zniknęły dla nas. Nie zastanawiamy się nad nimi. Przynajmniej większość z nas. Kiedyś musieliśmy wykorzystywać wszystko by przetrwać. Nadal wykorzystujemy wszystko, ale teraz wszystko daje nam siłę by niewolić świat."
Spojrzała jej głęboko w oczy i podsumowała to słowami:
"Ludzie robią wszystko zło i dobro, bo dobro też czynimy nawet jeśli w to nie wierzysz, nie dlatego, że jesteśmy z grunty dobrzy lub z gruntu źli, ale dlatego, że jesteśmy ludźmi. Istotami, które pogardzają naturą, bez której nie mogą żyć. Istotami, z których wiele bez zastanowienia pomoże rannemu zwierzęciu, a później zje inne."
Zamknęła rozwidlenia sztyletu i przyjrzała się swojemu odbiciu, lekko zniekształconemu przez krzywizny metalu. Karykatura jej twarzy. Karykatura człowieka. Czy tak nas widzą zwierzęta? Jak karykatury natury?
Westchnęła bezgłośnie.
Filozofia, której źródłem jest rozmowa z dziką istotą, która nienawidzi całego twojego rodzaju. Może nie do końca słusznie, ale nie można powiedzieć, że bez powodów.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Wto 16 Kwi - 18:48
Czy zwierzęta skorzystałyby z takiej okazji, gdyby im się przydarzyła? Lani oparła brodę na swoich kolanach. Czy ona by stała się taka jak ludzie, gdyby mogła? Nie. Bycie jak ludzie jest nieszczęśliwe i niedobre. Nie ma nic dobrego w byciu człowiekiem. Są chorzy i słabi, przez co wykorzystują wszystko dookoła, nie biorąc pod uwagę konsekwencji! To ohydne, paskudne, złe! A Lani nie zła. Lani dobra.
- Oczywiście że się nie da! Matka natura nie pozwoli na coś takiego!- prawie krzyknęła. Przecież nie to powiedziała!
- Przez was to wszystko zginie. Nie będzie roślin, zwierząt, tlenu, czystej wody. Nic nie zostanie, przez to jak okropni jesteście! ALE!- koc się z niej zsunął, gdy tak energicznie odpowiadała. Nigdy nie rozmawiała z człowiekiem tak długo. A jak się odzywała, to nie mówiła o czymś tak ważnym. Nikt nigdy nie słuchał, nikt nigdy nie chciał z nią mówić. Ona nie chciała mieć kontaktu z ludźmi. Nie chciała mieć nic wspólnego z tymi kreaturami, ale teraz to nie miało znaczenia.
- Ale! Natura wróci. Schowa się, uleczy i wtedy na nowo opanuje świat. Świat w którym was już nie będzie, nie będzie tego złego co jest teraz. Ułoży wszystko na nowo, bo jest silna i wieczna. Możecie ją palić, wysadzać, niszczyć i mieszać z łajnem. Ona sobie poradzi. Ja to wiem.- te jej śmieszne, ludzkie policzki zrobiły się czerwone. Człowiek chyba miała ją za głupią, skoro mówiła o tak oczywistych rzeczach. Lani osobiście poznała Matkę. Zna jej możliwości, żyje z nią ramię w ramię od lat!
Lani lubiła pływać, niektóre obślizgłe ryby były smaczne, więc czasem nurkowała i je chwytała. Ale ni znosiła deszczu i jak coś ją moczyło tak o. Nie chciała tego, a się stało. Tak nie lubiła jak się działo. Upierdliwe! Potrząsnęła głową, kładąc uszy po sobie, by i do nich woda nie wpadła. Raz miała mokro w uszach i potem długo bolały i prawie nic nie słyszała. Nie chciała by tak się stało znowu. To by było niedobre.
- Zwierzęta zabijają by żyć. Nie zabijamy bezsensownie, jak wy. Nie myślę podczas polowania o takich rzeczach. To zbędne. Gdy zabijam chorą sarnę, stado na tym zyskuje. Gdy dobijam tygrysa, który śmiertelnie siebie ranił, wyświadczam mu przysługę. Nie zabijamy więcej, niż nam potrzeba. Wy zaś robicie to cały czas. Zabijacie dla uciechy. Jest was za dużo, przez co wam odbija.- prychnęła, mrużąc oczy. Idiotyzm, porównywać ją do ludzi. Gdy jej wystarczy jeden solidny tygrys na dwa/trzy dni, człowiek plądruje przez ten czas hektary terenów, masowo mordując wszystko, by następnie połowę tego wszystkiego wyrzucić, nie okazując szacunku naturze! Obrzydliwe!
Drgnęła, gdy ten dziwny sztylet zrobił „klik” i się rozdzielił. Niedobre.
Lani wiedziała, że ludzie sami w sobie są słabi. Niby ewoluowali, a jak dla niej stali się najsłabszym ogniwem. Bez tych wszystkich wspomagaczy którymi się otaczają, nie byliby w stanie nic zrobić, ale byli szaleni. Fragment o tym, że Lani nie jest teraz dla człowiek śmiercią, zdenerwowała ją. W ułamku sekundy rzuciła się na człowiek. Przygwoździła ją do ziemi, siadając na niej i pochylając się tuż nad jej głową. Swoimi rękoma, przytrzymywała jej nadgarstki by przypadkiem jej nie dźgnęła za łatwo.
Ludzie i dobro? Znowu prychnęła.
- Dobrzy? Ludzie? Z której strony? Gdybyście nie wycinali drzew, nie musielibyście ich sadzić! Gdybyście nie stworzyli tych piekielnych machin na kołach- samochodów, to nie musielibyście ratować potrąconych zwierząt! Gdybyście nie zaśmiecali oceanów, nie musielibyście ratować zwierząt które przez to umierają! Gdybyście się sami od siebie tak nie odgradzali, to nie mielibyście tak ostrych podziałów- że jedni zdychają z głodu, podczas gdy reszta z was wyrzuca żarcie! Gdybyście nie tworzyli wojen, nie musielibyście pomagać waszym młodym którzy stracili w nich swoich żywicieli! Jesteście okrutnymi hipokrytami. Niczym więcej. Gdzie tu dobroć wiewiórko?- wysyczała jej do ucha. Brzydziła się ludźmi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Wto 16 Kwi - 22:30
"Przed chwilą powiedziałaś, że kona. Kona, czyli umiera. Zdecyduj się." Odparła lekko rozbawiona.
Tlenu? Coś jej się kojarzyło, ale nie była pewna. To chyba jakiś chemik o tym mówił. Tylko co to ma wspólnego z naturą? O ile dobrze pamiętała to chodziło o coś wybuchowego. "Sądzę, że nas przeceniasz."
Przyjrzała się teraz nagiej piersi kobiety. Opalona, pobliźniona, silna. Egzotyczna piękność. Zgubiła początek ciągu dalszego, ale z kontekstu bez trudu wywnioskowała o co chodziło. "Dla mnie żadna nowość. Po każdej katastrofie ludzie są ostatnimi, którzy wracają."
Położyła uszy po sobie. Oj...
Rudzielec lekko się spiął. Jak dobrze, że ta jakże ekspresywna część jej fizjonomii była dla niej zrozumiała.
Westchnęła bezgłośnie słysząc oskarżenia. "Widzę, że masz opinię, której żadne słowa nie wyjaśnienia nie zmienią. To, że nigdy nie zabijam dla zabawy i to, że widziałam koty zostawiające na śmierć gryzonie ze złamanym kręgosłupem. Nie zabijacie dla uciechy. Wcale." Ironia była tak oczywista, że nawet niedoskonałe medium dla niej jakim jest tekst powinno dać radę.
Nie spodziewała się nagłego ataku. Sądziła, że tamta się uspokoiła. Jednak nie była specjalnie zmartwiona. To był raczej atak mający pokazać dominację. Chyba.
Zresztą jej Parasol stał oparty o drzewo. Gdyby był zwykły to by nic to nie zmieniało. Jednak nie był i w razie czego mógł jej przywalić w łeb lub wbić się w zadek co by raczej odwróciło jej uwagę przynajmniej na moment.
Zamiast tego zmaterializowała obok swojej głowy tabliczkę "Zebrało się na wspominki? Chcesz odtworzyć nasze pierwsze spotkanie?" Na twarzy zaś igrał krzywy uśmieszek. Mimowolnie poprawiła chwyt na sztylecie. Jednak nawet nie próbowała się wyrywać.
Zmarszczyła brwi. O czym ona teraz warczy? I wiewiórko? Serio? Nie słyszała tego chyba z dwanaście lat jak nie lepiej.
"Pierwsze to może, nie wiem. Ale co do reszty to nie wiem o czym mówisz. Czym są samochody? Zaśmiecanie oceanów? Chodzi o to co jest podobno za Morzem Łez? Tam idą co najwyżej pomyje. Rzeczy, które i tak trafiają tam. Może trochę rzadziej. Wojny? Nie było żadnej od kilkuset lat, a nawet Upiorni nie wywalają jedzenia, a to bogate bubki.
Co do hipokryzji się zgodzę, ale nie o to tu chodzi."

Była taka ładna gdy się gniewała...
O czym ona na Twórców myśli! Nie pora, nie miejsce i prawdopodobnie nie osoba!
"Gdzie dobroć? Nawet gdybyśmy własnoręcznie uratowali całe gatunki od naturalnych katastrof byłoby ci mało. Nie będę podawać, bo już to robiłam. Odcięcie cię i próba zrozumieniem najwidoczniej była błędem. Tobie nie zależy na zrozumieniu. Chcesz mieć cel dla swojego gniewu. I byłam na tyle naiwna by się nim stać."
"Każdy dobry uczynek zostanie przykładnie ukarany." - dlaczego Quentin musi mieć niemal zawsze rację?
Przestała się uśmiechać. Lekko zmrużyła oczy i przesunęła lekko nogę by mieć punkt podparcia dla ewentualnego wykopu.
"TERAZ. ZŁAŹ."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Wto 16 Kwi - 23:54
To była prawda. Lani nigdy nie zmieni zdania o ludziach. Musiałaby przejść to całe pranie mózgu, by zmienić swój umysł! A wiedziała, że ludzie potrafią robić. Podobno większość z nich, robi to codziennie i chętnie! Przed tymi całymi telewizorami i telefonami.
Nie wiedziała jak dokładnie to działa, ale gazety z gniazda tak mówiły. A Kaki mówił że książki i gazety to prawda pisana. Dlaczego samozwańczy królowie świata, poddają się takiemu odmóżdżaniu? W dodatku za to płacą! Głupie istoty. Gdyby nie byli głupi, to by tak nie robili.
Koty. Płomiennowłosa chcąc nie chcąc, ruszyła strunę w Lani, której lepiej było jej ruszać.
- To wasz cholerny wynalazek! To przez was te spaślaki zatraciły swoją dzikość i wolność! To przez ludzi dzikie koty, stały się tymi waszymi pupilkami. Pupilkami które mają wyprane mózgi. Nie są jak my. Nie myślą jak my. Przez to, że z wami przebywają tyle tysięcy lat, zaczęły się zachowywać jak wy!- jej ogon strzelił wściekle w powietrzu. Koty i koty to dwie, całkiem inne historie...
Człowiek działała jej na nerwy, jak każdy człowiek! Z drugiej strony robiła to bardziej, kpiła z niej i się wcale nie bała. Wcale, a wcale. Było to tak denerwujące! Lani miała ochotę ją wypatroszyć! Z drugiej strony chyba chciała z nią rozmawiać. Było to dziwne, bardzo bardzo. Niepokoiło ją to. Powinna ją zabić, zabić i zjeść. A najlepiej to po prostu sobie iść, ale jakoś chyba nie chciała. Zdrowy rozsądek mówił by sobie iść stamtąd czym prędzej.
Już.
Szybko.
Kaki byłby zły.
Te jej dziwne tabliczki były irytujące i kompletnie nielogiczne. Pojawiały się znikąd i równie nagle znikały. Z czego ona je zrobiła, że tak potrafiły??
Pierwsze spotkanie? Przyjrzała się dokładnie jej ciału i twarzy, próbując sobie przypomnieć o co chodzi, ale nie szło. Lani ma bardzo dobrą pamięć, ale do książek i twarzy. To, że nie wiedziała teraz o co chodzi, było bardzo bardzo irytujące!
- Samochód to pojazd silnikowy, który służy do przewozu osób bądź rzeczy. Ocean to wielka część hydrosfery ziemskiej, stanowiąca rozległy obszar słonej wody. Wody słone pokrywają w sumie blisko 3/4 (70,8%) Ziemi. Powierzchnia oceanów wynosi ok. 361 mln km². - wyrecytowała. Nie do końca w praktyce wiedziała jak te rzeczy się do siebie mają, ale wiedziała o co chodzi.
- Wojen było mnóstwo. Setki... Nie. Tysiące. Dziesiątki tysięcy. Teraz też pewnie są.- powiedziała to takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość.
Człowiek miała rację, Lani nigdy nie zmieni zdania. Czegokolwiek by nie wymyśliła, to się nie stanie. Po prostu nie. Ludzie są zbyt okropni by tak się stało.
- Jeśli Matka Natura uznała, że coś powinno wyginać to miała ku temu powód. Nie powinno się więc w to ingerować.- jej ogon spoczął na udzie rudej człowiek. Wielkie wzburzenie zniknęło jak ręką odjął. Słyszała jak człowiek w pewnym momencie przyspieszyło tętno, zaczęła też inaczej pachnieć, ale nie jak wściekły człowiek. Ci cuchną ostro.
- To dziwne, ale chyba nie mam zamiaru Ciebie zabić.- naprawdę inaczej pachniała! Pochyliła się jeszcze bardziej by lepiej to poczuć, prawie dotykała nosem szyi człowiek. Nie potrafiła określić o co chodzi. Takiego czegoś nie czuła jeszcze od strony ludzi. Zwykle cuchnęli gdy byli w jej pobliżu. Ohyda.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
"Naprawdę? Widziałam je przychodzące do ludzi, ale odchodzące kiedy im się chce. Robiły to co im odpowiada, a nie to co nam odpowiada."
Koty to były urocze łajdaki, ale robiły co chciały i nie dało się ich zmusić do niczego. To bardzo nie w stylu rzeczy, które ludzie tworzą. W zasadzie odwrotność.
Skąd jej się wziął pomysł, że ludzie zrobili koty? To było absurdalne.
"Pojazd silnikowy? To inna nazwa lokomotywy? Nigdy nie słyszałam." To było dziwne. Wydawało się niemożliwym by ta dzika istota lepiej znała technologię ludzi niż ona sama. To trochę jakby pokazywać drogę w czyimś domu i robić to lepiej niż mieszkańcy.
"Kilometry? Jak ma się to do mil? I nie wierzę, że aż tyle wody jest na świecie. Przecież Morze Łez mimo, że wielkie jest mniejsze od lądów!"
W sumie zabrzmiało to jakby cytowała książkę. Zaraz. Może tak właśnie było.
"Czy ty to wiesz z jakiejś książki? Jeśli tak to z jakiej?"
Miała nadzieję, że usłyszy odpowiedź. Śmiesznie by było gdyby się okazało, że cytuje jakąś powieść dziejącą się w wymyślonym przez autora świecie.
Tłumaczyłoby to też spory rozdźwięk między jej słowami a rzeczywistością.
Wzruszyła minimalnie ramionami na wzmiankę o naturze w wyginaniu gatunków. Rzuciła to jako przykład, że nic jej nie przekona, a ona tylko to potwierdziła.
Alissa uniosła brwi szczerze zaskoczona. To stwierdzenie było tak kuriozalne, że przez chwilę nie wiedziała jak zareagować.
Dmuchnęła jej delikatnie we włosy i skomentowała to poniewczasie "Jakże miło z twojej strony. Może teraz zejdziesz ze mnie? Widok świetny, ale trochę niewygodnie."
Na potwierdzenie swych słów lekko się powierciła.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Oczywiście, że odchodzą kiedy im się chce. Choćby nie wie jak bardzo, zmieniło się kota w kwestii wyglądu, to kocią dusza jest nadal kocia.
Prychnela znowu.
- A dlaczego te grubasy miałyby nie wracać do was? Dajecie im żarcie i norę. Do tego działacie jak odstraszacze na dzikie zwierzęta. Mają z wami wygodnie.- niby ludzie rządzą światem, a nie wiedzą takich oczywistych rzeczy. Absurd. Dlaczego potrafią postawić budynek który jest wyższy, niż najwyższe drzewo w jej lesie, ale nie ogarniają takich podstaw? Dlaczego ta tutaj, nie rozumie w jaki sposób koty zostały zniewolone? Irytowało to Lani. Lokomotywa to kolejowy pojazd szynowy z własnym napędem, przeznaczony do ciągnięcia lub pchania wagonów po torach. Więc dlaczego człowiek myślała, że silnik to lokomotywa? Przecież gdyby tak było, to nie nazywałby się silnikiem. Ludzie naprawde mają przegnite mózgi.
- Nie. To nie to samo. Powinnaś to rozróżniać. Jesteś człowiekiem. Pachniesz jak człowiek, zachowujesz się jak człowiek i wyglądasz jak człowiek. A jednak tego nie wiesz. Dlaczego?- Lani zmrużyła oczy, podejrzliwie przyglądając się człowiek. Może nie jest człowiekiem? Może też umie się przemieniać? A jeśli tak, to w co i dlaczego Lani tego nie czuje? Gdyby była dzika, to wszystko inaczej by wyglądało...
- Mila to 1,6 kilometra! A świat składa się z wody. Ty jesteś wodą, ja jestem wodą, to drzewo jest wodą, powietrze jest wodą. Wszędzie jest woda. A oceany są ogromne.- kompletnie nie rozumiała, dlaczego człowiek tego nie wie. Przecież to ludzie to wszystko tak ponazywali. To oni to wszystko powymyślali, a ogrom wody w świecie nie powinien być dla człowiek czymś nowym. Nawet młode to wiedza. A przynajmniej powinny.
Książka.
Magiczne słowo. Lani kocha książki. Mogłaby mieć norę, pełna książek. Wszędzie książki, a wśród nich Lani. Byłoby ciepło, cicho i przyjemnie.
- Książki to spisana prawda. Czytałam ich wiele. Książki są skarbem. To jedyne co wam ludziom wyszło dobrze. Nie czytasz ich? - przyznała niechętnie. Gdyby nie ludzie, nie byłoby książek. Tylko za to mogła ich nienawidzić trochę mniej. Powinno im to wystarczyć. Czemu człowiek dmuchnęła jej w pysk? To jest jakaś ich forma komunikacji? Ludzie tak sobie coś przekazują? Tylko co? Nigdy o czymś takim nie czytała. Chciałaby dostać nowe książki i móc czytać, ale nie dostanie ich. Kaki zaginął, a nigdy jej nie powiedział skąd wziąć sobie książki. W jej lesie panuje teraz kradziej i póki on nie nabierze siły, to mu go nie odbije. Przez to nie ma dostępu do książek w świątyni.
Niewygodnie? Zacisnęła mocniej dłonie ja jej nadgarstkach. I dobrze jej tak, po co Lani miałaby z niej schodzić. Jej też było w sumie niezbyt wygodnie, ale co z tego.
Nie zeszła z niej, ale puściła jej ręce i usiadła na jej udach, dając jej możliwość podniesienia się do siadu. Tyle powinno przecież wystarczyć!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Wzruszyła ramionami "Widuję je raczej z daleka, a kotem nie jestem to skąd mam wiedzieć?"
Jednego była pewna. Mają bardzo odmienne poglądy na temat tego co jest oczywiste. Było to równie ciekawe co irytujące.
Perspektywy były tak odmienne, że nie tyle co prowadziły do ciekawych wniosków, ale sprawiały, że rozmowa była trudna.
Dużo tego człowiekowania. Brzmi to niemal uroczo. Niby sensowne, ale coś jest tu nie tak.
Zamarła. Zupełnie zapomniała o jednej rzeczy. Świat, w którym żyje nie jest jedynym.
"Ty mówisz o innym świecie. Tym gdzie nie ma magii, ale technologia jest jak magia. Mało o nim wiem i nigdy w nim nie byłam."
To nie musiała być powieść, to mogła być encyklopedia z tamtego świata! Tylko skąd u licha ona ją wytrzasnęła?
Sama nie była pewna co jest ciekawsze. Tamten świat czy to jak ona weszła w posiadanie książek z niego. Była ewidentnie z tego. Takie transformacje to magia, a tam jej nie ma.
Cholera, trzeba było więcej się dowiedzieć o nim. Co wie? O wiele większy poziom technologii, niemal magiczny, ale całkowicie technologiczny. Większa skala przemysłu. O wiele większa populacja i mnóstwo krajów (czyli grup ludzi żyjących na określonym obszarze często o innych językach) oraz zabójcze technologie, którymi walczą. Słyszała opis "karabinu maszynowego". Straszna rzecz.
"Czytam. Czytam. Nawet bardzo lubię i zawsze mam kilka przy sobie. Jednak nie wszystkie to prawda, niektóre mają w sobie wymyślone opowieści."

Przynajmniej uwolniła jej nadgarstki. Cóż, dobre i to. Chciała je rozmasować gdy siadła i niemal dźgnęła się sztyletem, o którym zupełnie zapomniała. Ona najwidoczniej też. Spojrzała na niego, spojrzała jej w oczy i rzuciła go obok parasola.
Teraz mogła rozmasować nadgarstki. Co jak co, ale siłę w rękach to ta kocica ma.
"Blizny wojownika, umysł uczonego i ciało tancerki. Ciekawe połączenie, Lania."

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kotem na pewno nie była. Nie ruszała się jak kot, nie miała uszu jak kot, nie miała ogona jak kot, nie miała oczu jak kot. Bycie kotem jest dobre.
Lani jest pumą. Silną pumą, wieczną pumą. Nie wie ile to będzie trwać, ale na razie żyje wiecznie. Jej las był świadkiem jej życia, widział wszystko. Kiedyś do niego wróci. Wróci do swojego królestwa. Silniejsza, sprawniejsza. Wróci i wygra.
Inny świat? Człowiek tam nigdy nie była? Tok rozumowania wiewiórki był coraz dziwniejszy, Lani nie wiedziała co o tym myśleć. Czyżby już jej mózg przegnił?
- Jest jeden świat, ale wy ludzie macie w genach dzielenie go między sobą. Po co to robicie? Jesteście jednym gatunkiem.- westchnęła. Ludzie zawsze komplikują życie sobie i innym. Jakby naprawdę nie mogli się powstrzymać. Zatrzymać, rozejrzeć się i zastanowić nad tym co robią. Wszystko byłoby wtedy inne, może nawet lepsze? Może nawet nie musiałaby nienawidzić ludzi? Ludzi i tego co robią?
Mogła tylko gdybać, ale gdybanie jest złe. Kaki jej mówił, żeby nigdy nie odpływała. Staje się wtedy bezbronna, a bezbronne zwierzę to przegrane zwierzę. Przegrana zaś oznacza śmierć.
Lani wyraźnie się ożywiła, gdy człowiek mówiła o książkach. Czyta! Czyta książki! "Ki" czyli jest ich więcej! I zawsze ma jakieś ze sobą! Lani tak się podekscytowała, że uszy sterczały jej sztywno ku górze.
- Teraz też masz? Teraz też masz przy sobie książki? Może kilka? Masz?- wzrokiem przeglądała przymioty wiewiórki. Chciała znaleźć tę książki i zobaczyć co w nich ma. Może to coś nowego??
- Wiem, że nie wszystko w książce musi być prawda. Ci którzy je stworzyli mogli zmyślać. Wiem to, ale nadal książki to prawda pisana. Magia jest w każdym z nas, więc mogło to inspirować!- książki zajmowały szczególne miejsce w jej sercu i było to po niej od razu widać.
- Jak nie powiesz, to zedre z Ciebie te szmaty i sama poszukam- skwitował. Naprawdę to zrobi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
"Nie. Są dwa. Niektórzy twierdzą nawet, że trzy. Ten gdzie jesteśmy, Szkarłatna Otchłań i Świat Ludzi. Tylko ludzi bez magii. Są połączone portalami i fakt, ludzie dzielą ich fragmenty między siebie, ale to są różne światy."
Miała nadzieję, że to zrozumie. Nie, nie tym się martwiła. Miała nadzieję, że ona jej uwierzy. Jak dotąd negowała w zasadzie wszystko co powiedziała.
To by zdecydowanie utrudniło. Mieszkańcy tych światów się różnią. Nie może ich wszystkich wsadzać do jednego worka. W sumie to nawet mieszkańców jednego nie powinna, bo to głupie.
"Tak, mam. Z jakieś dwa tuziny." Część to były zielniki i inne receptury. Znała je z grubsza na pamięć, ale zawsze dobrze mieć je pod ręką. Kilka powieści. Kilka poradników i kajet z mapami.
Uśmiechnęła się słysząc potwierdzenie tego, że zdaje sobie sprawę, iż istnieje fikcja. I miała rację mówiąc, że nawet w fikcji może coś tkwić. Ostatecznie życie jest doskonałą inspiracją.
Parsknęła słysząc tę groźbę. Tłumiąc chichot uniosła tabliczkę "W życiu byś ich nie znalazła. Są w miejscu, do którego może sięgnąć tylko właściciel."
Zdjęła kapelusz, obróciła go w palcach przed oczami kotki po czym wsadziła do niego rękę niemal po łokieć. Wyciągnęła najpierw płócienny woreczek, który upuściła obok siebie. Potem sięgnęła raz jeszcze i wyciągnęła dwie książki - zielnik roślin pospolitych acz użytecznych i powieść detektywistyczną.
Położyła je obok siebie, sięgnęła do woreczka, rozwiązała go i wrzuciła go sobie do ust. To były takie same jakie zaoferowała razem z książką niewiadomo czemu, które się okazało gadającą pumą jakiś czas temu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Czw 18 Kwi - 15:31
- Nie. Jest jeden. Te portale służą po prostu do przemieszania się, bo świat jest wielki. Wy, ludzie się tak podzieliliście. Jesteście strasznie zawistni. Ci bez magi zazdrościli tym z magią, dlatego jesteście tak rozrzuceni po świecie. Głupim jest uważanie, że jest więcej niż jeden świat. Matka Natura stworzyła to wszystko, więc to wszystko jest jednością z różnymi gatunkami endemicznymi.- dla Lani to było bardziej oczywiste, niż to że woda jest mokra. Rozumiała dlaczego człowiek mogła uważać inaczej. Świat jest ogromny, tak samo jak jej władza. To może być za dużo na ludzką głowę, pełnej dziwnych rzeczy.
Dwa tuziny. To krótkie sformułowanie wystarczyło by oczy Lani zdecydowanie się ożywiły, a jej policzki się zarumieniły. Nie było tego za bardzo widać, przez jej kolor skóry. Lepiej dla niej.
Lani kocha książki. Kocha czytać. Kocha ich zapach, kocha szelest kartek, stukot twardej okładki. Książki są piękne.
Chciała sobie zabrać te dwa tuziny, ale nie miała jak. Jedna może i by mogła wziąć, ale dwa tuziny? Nie zmieściłaby ich w rękach, tak by móc uciec szybko. Dwa tuziny są nieporęczne, gdy się nie ma jakieś szmaty na nie.
Przekrzywiła lekko głowę, marszcząc brwi gdy człowiek włożyła cała rękę do tego śmiesznego cylindra z głowy. Nie wyglądał na tak głęboki, więc musiał mieć magię. Nie wiedziała za dużo o magi. Kaki nie za bardzo ją o niej uczył. Chyba jej nie lubił. Jak Lani coś źle robiła to używał na niej magi. Magi z nieba. Łapał jakby błyskawice i nią porażał Lani. Bolało, ale Lani się tak uczyła. Kaki mówił, że tak trzeba a Lani mu wierzyła.
Człowiek wyciągnęła z niego dwie Książki! I jakiś woreczek z czymś co słodko pachniało.
Chciała zjeść to słodkie coś, ale książki były ważniejsze.
Lani zeszła z człowiek i z zapałem chwyciła pierwsza książkę. Otworzyła ją i z zachwytem zaczęła czytać. Była o roślinach.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: W malinowym chruśniaku
Czw 18 Kwi - 15:55
Lekko uniosła brwi. Większość osób kiedy słyszy słowo endemit to się pyta czy to jakiś minerał lub coś równie głupiego. Znowu ją zaskoczyła. Jej wiedza była niezwykle obszerna choć w specyficzny sposób oderwana od rzeczywistości. Jakby nigdy nie miała naprawdę kontaktu z rzeczami, o których mówi.
"Ciekawy punkt widzenia. Tylko, że w tamtym nie ma magii. Wcale. Wszędzie indziej jest różnie, ale zawsze jest jej mniej lub więcej, ale nie tam. Dlatego uważam, że to inny świat, ale to nie ważne."
Fakt, że nie dało się tam dostać inaczej niż portalem też przemawiał za tym, że to różne światy. Sama wiedziała niewiele o drugiej stronie. Jednak nigdy nie spotkała się z kimś kto o niej wiedział i uważał ją za część tego świata.
To trochę jak przy rozmowie z inteligentnym dzieckiem - potrafi zaskoczyć wnioskami. Często niegłupimi.
Nie przeoczyła ożywienia na wspomnienie o książkach. Kiedy nie można mówić zwraca się o wiele większą uwagę na komunikację niewerbalną. Oraz uczy nad nią kontrolować. Spojrzenie potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów.
Jej mina gdy wsadziła rękę w kapelusz głębiej niż powinna móc jednoznacznie mówiła, że to dla niej coś nowego. A przynajmniej niecodziennego.
Momentalnie po tym jak książki znalazły się na ziemi zeszła z niej i z niespotykanym zapałem wzięła się za czytanie.
Alissa uśmiechnęła się lekko. Sama bardzo lubiła książki. Od dziecka. Jednak ona...
Przy niej jej zapał wydawał się słomiany.
Wstała i położyła zrzucony koc na jej ramiona. Sama gdy się zaczytywała potrafiła całkowicie ignorować otoczenia, a ona wyglądała na jeszcze bardziej pochłoniętą książką niż sama kiedykolwiek była.
To była naprawdę ciekawa osóbka.
Wyciągnęła swój notatnik i ołówek, i napisała na nim jedno zdanie: "W domu mam całą biblioteczkę."
Wyrwała kartkę i położyła ją na drugiej książce i przycisnęła woreczkiem z cukierkami. Była pewna, że tam ją zauważy.
Sama zaś wsadziła sztylet za pas i chwyciła parasol po czym siadła oparta o pień i lekko gładząc jego rękojeść przyglądała się jak ona czyta.
Czuła rozbawienie i zadowolenie emanujące z parasola. Oczywiście nic nie powiedział. Jak zwykle.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Magia to ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, które można opanować za pomocą odpowiednich zaklęć i określonych czynności. Magia jest wszędzie, bo magia to wiara w nią. Ludzie potrafią się posługiwać magicznymi przyrządami, są w posiadaniu magicznych istot. Patrząc wstecz, na wasz postęp, niedługo będą w stanie używać magii w Twoim pojęciu człowieku- Lani dziwiła się, że ludziom trzeba mówić takie rzeczy. Uważała, że skoro mają się za panów świata, mają trochę szersze widzenie. Lani widziała szerzej. Może dlatego to właśnie jej, pokazała się Matka Natura? Może to właśnie dlatego, że Lani potrafi widzieć coś więcej niż durne granice i podziały? Tak. To brzmiało sensownie.
Magia w cylindrze człowiek ją zaintrygowała. Niewiele wiedziała o rodzajach magii. Kaki jej o niej nie uczył, mówił jedynie że magią może być wszystko i że Lani ma nie patrzeć na nią jak na coś namacalnego.
Ale przecież tej czapki mogła dotknąć! A ona miała w sobie magię, więc dlaczego Kaki tak powiedział, skoro tak nie było? Okłamał ją? Ale po co miałby to robić? A może chodziło mu o coś innego? Lani musi się zastanowić nad tym, ale nie teraz. Teraz musi być czujna.
Powinna już sobie iść, siedzenie z człowiekiem nie jest dobre. Ludzie zatruwają mózg. Zatruwają go, on gnije i Lani by się zmieniła. A tego nie chce i tak nie będzie!
Ale książki... Tylko trochę je przejrzy. Nic się przecież nie stanie, prawda Kaki? Serce biło jej jak oszalałe, gdy wzięła książkę z roślinami i zaczęła czytać. Kochała książki. Bardzo. Były cudowne, bardzo.
A ta tutaj miała też jakieś zapiski odręczne. Takie były najlepsze, bo to znaczy że ktoś uważnie czytał i tak polubił, że postanowił dać coś książce od siebie. Lani z namaszczeniem zmieniała strony i wzdychała gdy dowiedziała się czegoś nowego. Czyli prawie non stop! Nie interesowała się roślinami, bo wolała mięso. Ale z tej książki wynikało, że rośliny mogą leczyć. A leczenie się przydaje, bo jeśli coś się sobie zrobi to można to naprawić. Kaki próbował Lani nauczyć leczenia, ale nie miała do tego umiejętności.
Normalnie przeczytałaby najpierw cała książkę, by wziąć następna, ale nie chciała być z człowiek dłużej niż trzeba. Książki były ważne, bardzo.
Odłożyła więc książkę o roślinach i wzięła drugą, ale najpierw czytając co było na niej napisane.
W domu?
Co to dom?
Dom to przystosowane przez człowieka pod względem konstrukcyjnym i użytkowym miejsce, przeznaczone do celów mieszkalnych.
Więc tam chcę ją zaciągnąć człowiek by zabić? Ale dlaczego? Mogłaby przecież zabić ją tutaj. Absurd.
Biblioteczka.
Smakowała to słowo. Wyobraziła sobie dużo książek. Nie! Nie dużo. MNÓSTWO książek. Cała masa. Oczy z wrażenia jej się rozszerzyły i opuściła sama z siebie książkę na miejsce.
- Chcę zobaczyć tę bibliotekę- powiedziała zanim pomyślała! Nie powinna iść z człowiek. Oni mają te swoje dziwne sidła. Gdy je na nią zastawi, Lani już nigdy jej nie zostawi. Będzie zniewolona. Będzie robić wszystko byle człowiek była szczęśliwa, będzie narażać dla niej swoje życie i inne takie. U Lucka też tak było. Zastawił te swoje sidła na tego rudego włamywacza. Żyli razem i nie mieli z tym problemu.
Ludzie są straszni. Te sidła są straszne. Ale Lani bardzo chciała zobaczyć te mnóstwo książek...

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Zamrugała próbując zrozumieć o czym mówi. Nie rozróżniała światów ani ich mieszkańców na osobne grupy. I co ma wiara w magię do jej działania? Ona nigdy nie wierzyła w magię. Po prostu stykała się z nią na każdym kroku - to tak jakby wierzyła w rośliny lub słońce. Są i są ważne, ale wierzyć w nie?
Później się spyta o co jej chodziło. Najpierw będzie musiała ją przekonać by jednak dzieliła światy i ich mieszkańców - choćby dla wygody komunikacji, a nie dla przekonań.
Patrzyła z uśmiechem jak kotka czyta. I to czyta uważnie oraz z pasją. To było niesamowite - taka dzikość, pierwotność i pociąg do uczenia się w jednej osobie.
Nie przeczytała jej całej - przede wszystkim zielnik to nie jest coś co można przeczytać ot tak od deski do deski, ale widać było, że czyta uważnie. Czytała też jej notatki co było miłe. Trochę ich tam dała. Alternatywy, najlepsze metody przechowywania i przetwarzania. Praktyczne informacje.
Gdy usłyszała, że tamta chce zobaczyć bibliotekę mogłaby przysiąc, że gdyby Agares miał twarz to by teraz szczerzył zęby - czasami sama nie wiedziała o co mu chodzi.
Sama tylko lekko uniosła kącik ust i jedną brew. Uprzejme zainteresowanie wraz z pewną dozą zaskoczenia.
Niechęć, grożenie, a teraz chęć pójścia razem? Szybko zmienia podejścia. I to dość diametralnie.
"Jeszcze przed chwilą zastanawiałaś się czy mnie nie zabić, a teraz chcesz mnie odwiedzić? Ciekawe."
Wstała i opierając się pośladkami o pień, lekko pochylona i oparta na parasolu przyglądała się złotowłosej.
Nadal nagiej, nadal tylko z narzuconym na siebie kocem, nadal pięknej.
...
Nie rozpraszaj się! Ona jest niebezpieczna! Szlag by to trafił. Czy nie mogliby jej pociągać TYLKO mężczyźni? To by ułatwiało życie.
Była ciekawa jej reakcji.
Jednego była jednak pewna - tak jak z powieścią mogła się rozstać to z zielnikiem raczej nie. Znała go niemal na pamięć. Niemal. A osobiste notatki zwiększały jego wartość dla praktyka jakim była.
No więc kotku, co powiesz? Wymsknęło ci się z miłości do książek czy naprawdę jesteś na to gotowa?

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach