Gabinet medyka

Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Gabinet medyka
Nie 7 Lip - 16:22
Gabinet medyka OhZ77f3


xxx

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet medyka
Nie 7 Lip - 16:38
Ingerencja Mistrza Gry

Przywieziono ją do gabinetu, tak jak powiedziała jej Kat. Personel był pozornie spokojny, bo o ile pani doktor uśmiechała się cały czas a jej pomocnicy grzecznie prowadzili łóżko, tak żołnierze idący za nimi wydawali się spięci. Może nie dlatego, że faktycznie byli zdenerwowani obecnością Jocelyn a zwyczajnie bali się niewiadomego. Pochodziła zza Lustra, jak to potocznie mówili niektórzy, i była niebezpieczna jak każdy Lustrzanin.
W gabinecie przełożono ją delikatnie na stół i przypięto pasami, pozostawiając w pozycji leżącej na brzuchu.
- To dla twojego bezpieczeństwa. - wyjaśniła dr Wells - Masz zranione skrzydło, musimy je oczyścić a to może trochę zaboleć. - dodała szczerze, nie ukrywając powodu uwięzienia kobiety.
Nie rozsznurowali kaftana, jeden z mężczyzn w masce po prostu podszedł i rozciął go, zbierając kawałki materiału. Rozwiązano też skrzydła, które bezwładnie opadły na boki. Z pomocą udało się je rozłożyć i wsparto je na dodatkowych stołach.
I faktycznie opatrywanie rany nie było przyjemne. Bolało, piekło, szczypało, rwało ale lekarka naprawdę starała się być delikatna i cały czas informowała co zrobi, uspokajając w ten sposób skrzydlatą. W międzyczasie do czoła Jocelyn przyklejono przyssawki, tłumacząc, że mają sprawdzić jej głowę. Nie podano leków bez poznania kim jest. Bez rozpoznania, czy w ogóle wolno jej cokolwiek podać.
Po długim zabiegu który ją wymęczył ale nie pozbawił przytomności, Kat odłożyła narzędzia i położyła na jej ramieniu dłoń, okazując wsparcie.
- Zostawię cię teraz, moja droga. - powiedziała z czułością - Za chwilę odwiedzą cię pewnie nasi Dyrektorzy, ale nie musisz się niczego bać. Chcą tylko porozmawiać. - zapewniła i ruszyła do drzwi - Byłaś naprawdę dzielna. Wiele przeszłaś... ale teraz już nie musisz walczyć. Możesz odpocząć. - dodała, stając pod drzwiami - Wpadnę do ciebie później. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, nie krępuj się o tym informować. W sali jest monitoring, w razie czego mamy cię na oku więc nawet jeśli źle się poczujesz, od razu ktoś przyjdzie z pomocą.
Nacisnęła przycisk na ścianie i światło które dotąd było bardzo jasne, niemal oślepiające, przyciemniło się do komfortowego półmroku, dając możliwość odpoczynku. Jeszcze przed jej wyjściem, dwóch sanitariuszy sprawdziło, czy pasy są dobrze zapięte ale nie sprawiają bólu samej kobiecie. Poprawili ułożenie skrzydeł tak, by nic nie zrzuciła jeśli będzie próbować nimi poruszyć ale pozostawili ją leżącą na brzuchu, co było zrozumiałe bo miała ranę z tyłu, na skrzydle przy plecach.
Dr Wells wyszła a Jocelyn ogarnęła cudowna cisza i spokój tego chłodnego, sterylnego miejsca. Za chwilę pewnie zostaną zmącone wizytą kolejnych zainteresowanych... ale może do tego czasu skrzydlatej uda się uspokoić zszargane nerwy.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Nie 7 Lip - 19:20
Obchodzili się ze mną jak z opóźnionym w rozwoju dzieckiem, albo jak kto woli- jajkiem. Byłam zmęczona fakt, trochę zdezorientowana i obolała... Ale byłam samodzielna jakby nie patrzeć. Nie mniej jednak, nie utrudniałam im roboty, starałam się nawet jakoś pomóc. Lekarka wyglądała przyjemnie i ciepło. Jak lekarki z tych telenoweli w telewizji, gdzie lekarka o złotym sercu ratuje biedne dzieci na ostrym dyżurze.
Całe otoczenie nie wyglądało jakoś specjalnie przyjaźnie, maski na twarzach zebranych tu ludzi, też niezbyt zachęcały do jakiejkolwiek interakcji, ale nie po to chciałam tu trafić. Nie po to by nawiązywać przyjaźnie... Chciałam by mi pomogli... Bym już nie była "taka".
- Jocelyn- poprawiłam trochę pozycję na łóżku, tak by było słychać gdy będę mówić.- Jocelyn D'Voir-dodałam. W końcu lekarka też podała swoje nazwisko, więc kultura tego wymagała. Jakoś o takich drobnostkach zapomniałam ostatnimi czasy... Ciekawe dlaczego i kiedy się to stało...
Zaufać? Nie ufałam sama sobie, więc na jakiej podstawie miałabym ufać lekarce o sarnim spojrzeniu? Chociaż przyznać musiałam, że była bardziej godna zaufania niż ja, czy wszyscy po drugiej stronie lustra- których do tej pory poznałam. Gdy Dr Wells do mnie mówiła, czułam że mogę powierzyć jej swoje życie. Koniec końców i tak było nic nie warte.
Atmosfera podczas przenosin była mieszana. Z jednej strony czuło się spokój i opanowanie godne lekarskiego fachu, a z drugiej strony czułam dziwne napięcie, dobiegające zza moich pleców. Rozumiałam ich, w końcu byłam tworem którego nie rozumieli. Nosicielem jakiegoś wirusa czy innego diabelstwa, które wywołało we mnie takie a nie inne zmiany. Niestety nieodwracalne...
Gabinet w którym się znalazłam, robił wrażenie. I to takie solidne. Minęło dużo czasu odkąd byłam w świecie ludzi, ale... Czy to możliwe żeby technologia tak się rozwinęła? Czy może to kwestia tego, że Moria dysponowała sprzętem lepszym i bardziej profesjonalnym niż ten który widziałam w prywatnej klinice kilka lat temu?
Nie kryłam zainteresowania, rozglądałam się i badałam wzrokiem szczegóły. Było tak jasno, że był to nielada wyczyn...
Nie protestowałam gdy mnie przypinali. Sama bym siebie zakuła w kajdany i wrzuciła do piwnicy, byle nie tracić nad sobą kontroli.
- Rozumiem. - niespecjalnie wiedziałam, co innego jej odpowiedzieć. Wrażenie robił też stopień zabezpieczeń maści wszelakiej. Wydawać się mogło, że Moria jest przygotowana na wszystko, a znajdowałam się tu ledwo chwilę i w zasadzie widziałam tyle co nic...
Gdy zajęli się raną na plecach, na moim czole skroplił się pot. Czułam jak spływał mi powoli, ale nie wierciłam się, nic też nie powiedziałam. Nie było to tragiczne przeżycie, bolało ale nie na tyle bym miała się zacząć rzucać jak opętana.
Przykleili mi do czoła jakieś białe przyssawki, które miały jakoś sprawdzić czy z moją głową wszystko w porządku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, słysząc to. Z moją głową wszystko było jak najbardziej nie w porządku...
Zabieg był długi, albo krótki. Nie byłam w stanie tego stwierdzić. Robili swoje a ja leżałam, przesuwając spojrzeniem po kafelkach.
- Dziękuję- odpowiedziałam jedynie, gdy lekarka wychodziła. Okazała się naprawdę miłą osobą i jakoś lepiej na duszy mi było, że to ona się mną zajmowała.
Po jej wyjściu było tak... Cicho. Błogo wręcz. Czułam zmęczenie w całym ciele, ale senność nie nadchodziła. Nie ruszałam się bardziej niż to potrzebne. Nie chciałam czegoś zdemolować skrzydłami.
Śmieszne było to, że tak właściwie było mi przyjemnie. Nie musiałam się niczym przejmować. Wszystko zostawiłam za sobą i czułam się bezpieczna. Trochę mnie to dziwiło. Sądziłam że jak się tu znajdę, to będę przerażona. Po tym co usłyszałam od Gregory'ego i innych cyrkowców... Naprawdę spodziewałam się czegoś innego.
Westchnęłam, czekając aż przyjdą do mnie Ci cali dyrektorzy.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pon 8 Lip - 12:38

Umysł Reinhardta pracował na pełnych obrotach. Jakoś tak już jest, że dowódca musi być mądry za wszystkich podległych mu ludzi. Podszedł do dowódcy oddziału, który przybył z Obiektem do siedziby głównej. Wypytał o okoliczności zdarzenia, o zachowanie Obiektu podczas ujęcia i później, podczas transportu. Uzyskawszy wszystkie potrzebne informacje podziękował i odszedł kawałek w głąb sali, by wszystko przemyśleć. Kobieta Opętaniec nie stawiała oporu, nie panikowała ani nie robiła nic, by bronić się przed dostaniem w ręce Organizacji …
- Kurt, będę cię potrzebował za kilka chwil w gabinecie medycznym ... – powiedział zamyślonym głosem - , ale teraz bądź proszę tak dobry, i powiedz personelowi żeby przygotowano na szybko pokój A 1.02 … jeśli się pomyliłem to się ją przeniesie, ale wątpię by była taka potrzeba.
Kod pokoju nie był bez znaczenia.
Wszystkie pokoje, w których tymczasowo lub stale przetrzymywano Obiekty, nosiły oznaczenia literowe od oraz numeryczne. W zależności od klasyfikacji, typu, rangi i spodziewanych problemów, każdemu złapanemu mieszkańcowi „Zalustrza”, przypisywano odpowiednią rangę wyrażoną literą i cyframi. Ci najmniej niebezpieczni, ugodowi, słuchający poleceń i idący na współpracę otrzymywali rangę „A” a najbardziej niebezpieczni, agresywni i potężni „F”. Tak zwane „numery socjalne”, które od reszty cyfr oddzielała kropka, oznaczały poziom ważności Obiektu. „0” oznaczało obiekt nierozpoznany, „1” zwykłego mieszkańca i tak dalej aż do „5”, oznaczającej obiekt wyjątkowo ważny. Po kropce następował numer przydzielonego pokoju, ale jak wszystko co związane z przetrzymywaniem Lustrzan, ten także miał swoje znaczenie. Otóż pokoje o numerach parzystych, posiadały wewnętrzny system monitorowania procesów życiowych jego mieszkańca za pomocą prostych urządzeń audiowizualnych jak i tych, będących zdecydowanie bardziej skomplikowanymi.
Widząc ze Kurt zajął się powierzonym zadaniem, Reinhardt podszedł do jednego z biurek, otwo-rzył dysk i wydrukował dokładny plan dnia, w tym wypadku przeznaczony dla osoby, która pozo-staje na kompleksowych badaniach w Forvax Public Health. Złożył kartkę na cztery i schował do kieszeni.
Musiał jak najszybciej ułożyć długofalowy plan działania prowadzący w jak najbliższym stopniu do zakładanych efektów. Coś mu mówiło, że nie będzie to prosta droga od punktu „A” do „B”, ale był na to gotowy.
Podszedł pod gabinet w chwili gdy wychodziła z niego dr Wells. Dopytał się o wszystkie dane „nowej podopiecznej” a słysząc, że ta nazywa się Jocelyn D'Voir, w myślach uśmiechnął się do siebie.Jeśłi nie była to zaskakująca zbieżność nazwisk, to tatuś i córeczka minęli się dosłownie w drzwiach.
Podziękował pani doktor, która szła przygotować salę operacyjną. Skrzydła trzeba było niestety amputować. Widząc, że Kurt wraca, machnął mu ręką i przeszli do jednego z pustych obecnie pokoi.
- Zanim wejdziemy, musisz wiedzieć jedno, ta dziewczyna to prawdopodobnie córka Kayla D’Voir, renegata, który zabił kilku naszych ludzi. Jeśli dopisze nam szczęście, to doprowadzi nas do niego, albo sama go zlikwiduje. – powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę mściwej satysfakcji - Chodźmy, bo zaraz wezmą ją na operację i będziemy musiali poczekać aż się wybudzi.
Przeszli korytarzem z powrotem pod drzwi gabinetu lekarskiego. Reinhardt, mimo iż mógł wejść gdzie chciał i jak chciał, grzecznie zapukał do drzwi by ostrzec Jocelyn.
- Dzień dobry, – powiedział wchodząc do pomieszczenia i przechodząc tak, by dziewczyna mogła go widzieć - Jestem Reinhardt, a to mój zastępca, Kurt. Chcielibyśmy przez chwilę porozmawiać. – powiedział siadając na jednym ze stołków, tak, by być w zasięgu oczu dziewczyny - Po twoim aktualnym zachowaniu wnioskuję, że chciałaś się tu dostać, powiesz mi czemu? Cóż takiego cię sprowadza do tego świata?
Przyglądał się leżącej.
Nie była brzydka, ale od razu było widać, że jej dieta nie jest zbyt obfita
Miała ładne skrzydła. Szkoda ich będzie, ale przecież kiedyś jej odrosną.
O ile będzie chciała być opętańcem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Sro 10 Lip - 0:49
Bez dyskusji spełnił wszystkie polecenia przełożonego. Pod tym względem był idealny - absolutnie lojalny, wierny jak pies i wypełniający rozkazy bez dyskusji. Oczywiście miał swój rozum i myślał nad tym, co słyszał od Reinhardta, ale szybka analiza pozwalała określić mu, co mu się bardziej opłaca. I zazwyczaj wypełnienie prośby Garlindta opłacało się najbardziej.
Oddalił się od niego i pospieszył od razu powiadomić personel. Wszystkie jego ruchy były przemyślane, nie marnował energii na bieg. Teraz, kiedy skrzydlate dziwadło było pod kontrolą, nic niespodziewanego nie może się wydarzyć.
Nie zabierał pod drodze broni. Zdjął też maskę, aby odetchnąć świeżym powietrzem w strefie, która nie mogła być skażona bo dziewczyna nie była nią wieziona. Kiedy załatwił sprawy, ruszył do miejsca w którym mieli się spotkać z dowódcą. I znowu, kiedy tylko znalazł się w części potencjalnie niebezpiecznej, wsunął na twarz maskę, zapiął jej wszystkie zapinki i westchnął, zaciągając się filtrowanym przez nią powietrzem.
Akurat gdy podchodził do Reinhardta, stojącego pod drzwiami gabinetu, ziewał, starając się ukryć niezbyt miły w tej chwili odruch ręką. Po co, skoro jego usta zakrywała maska? Cóż, nawyk.
Przełożony machnął ręką i wskazał, by przeszli do pokoju obok. Kurt bez wahania podążył za nim i kiedy znaleźli się sami, spojrzał na zakrytą twarz Garlindta.
Słysząc, że schwytana ma powiązania z renegatem, uśmiechnął się lekko, ale wyraz jego wiecznie zmęczonej twarzy mógł wskazywać równie dobrze na radość nie tyle ze znalezienia sukinsyna, który zabił kilku żołnierzy, co zadowolenie z ciepłej kawy o poranku. Mimo profesji, Streicher wyglądał bowiem naprawdę nijako i momentami wręcz niewinnie.
- Cały czas zastanawiam się, jak mu się to udało. - skomentował - No wiesz, był zwykłym mózgowcem a załatwił wyszkolonych żołnierzy. To trochę tak, jakby pisklę załatwiło sforę psów. - pokręcił głową, ale nie ciągnął tematu, bo musieli się pospieszyć, jeśli chcą coś wyciągnąć od dziewczyny przed jej operacją.
Naturalnie, pierwszy wszedł Reinhardt. Przedstawił siebie i Kurta, na co szatyn skinął głową leżącej na stole w geście powitania, ale nie odezwał się. Zamiast tego stanął za dowódcą, gotów w razie czego interweniować. Był od niego odrobinkę wyższy, przez co mógłby uchodzić za bodyguarda Garlindta.
Przyglądał się dziewczynie. Gdyby nie paskudztwa które wyrosły jej na plecach, mogłaby być nawet ładna, chociaż była nieco zabiedzona. Widać, że po Drugiej Stronie nie najlepiej się odżywiała...
Była spokojna. Może nawet aż za bardzo, jak na dziwadło z innego świata. Od Reinhardta wiedział już, że skrzydlaci kiedyś byli Ludźmi a skrzydła są efektem działania pasożyta, ale czy wpływał on jakoś na psychikę?
Zerkał swoimi niebieskimi oczami, taksując ją od stóp aż po głowę. Gdyby odciąć te... obrzydliwe, pierzaste narośle... może dałoby się jakoś doprowadzić ją do ładu? Odkarmić, zmusić do aktywności fizycznej. Może mogłaby nawet udawać Człowieka.
Kurt ponownie uniósł dłoń i udał, że poprawia maskę a tak naprawdę tuszował ruchem to, że znowu zebrało mu się na ziewanie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Sro 24 Lip - 14:58
Do sali weszli dwaj mężczyźni i prawdę powiedziawszy, gdyby nie to, że byłam przygotowana na najgorsze- to najpewniej sparaliżowałby mnie strach na widok jednego z nich. Wyglądał stricte jak jakiś czarny charakter z komiksu. Nie byłam w stanie odwrócić od niego spojrzenia pomimo tego, że nie wszedł sam. Byłam święcie przekonana, że wszyscy w sali są w stanie usłyszeć głośnie dudnienie mojego serca. Odruch bezwarunkowy- organizm poczuł się zagrożony, zastrzyk adrenaliny i myśl o ucieczce. Gdyby nie to, że umysł miałam trzeźwy, to najpewniej próbowałabym się wyrywać.
Gdy się opanowałam, przyjrzałam się drugiemu mężczyźnie. Zastępca Reinhardta, wyglądał bardziej jak jego ochroniarz. Miał trochę bardziej dominującą postawę, ale to wrażenie mogło być spotęgowane tym, że tamten był tak naprawdę cieniem. Nie widziała jego twarzy, odczuwała mimowolny strach względem jego osoby. Wolała więc skupić myśli na osobie Kurta. Ogólnie ich imiona brzmiały bardzo obco, nie miałam za wiele do czynienia w swoim życiu z obcokrajowcami, ale jakbym miała strzelać to bym obstawiała że są albo Rosjanami albo Niemcami.
- Dzień Dobry, pewnie już to wiecie ale i tak się przedstawię. Jocelyn.- imię wypowiedziałam z typową, francuską manierą.
Trochę całą sprawę ułatwiało to, że ta dwójka zdawała się po prostu już wszystko wiedzieć. Jakby… tylko chcieli potwierdzenia ode mnie, swoich przypuszczeń/ założeń/ informacji. Nie zamierzałam im oczywiście tego utrudniać. Nie po to było mi to wszystko, by zgrywać teraz tajemniczą nieznajomą. Kto wie, może by mnie zabili za szpiegostwo? Nie miałam w końcu jeszcze pewności, że to co cyrkowcy opowiadają o MORII nie jest, jednak prawdą. Musiałam więc uważać na to co mówię.
- Dobrze wnioskujesz. Potrzebuję od was pomocy. Kolokwialnie mówiąc, jestem zepsuta i chciałam byście mnie naprawili. Możliwe że za dużo oczekuję, ale jesteście moją ostatnią deską ratunku. Miałam wybór, albo wy albo kulka w łeb. - nie byłam pewna, czy to co mówię miało sens. Dużo się działo dzisiaj i bałam się… że znowu będę miała epizod zmiany osobowości… a jeśli to się stanie w tym momencie, to będzie to dla mnie koniec. Chciałam więc powiedzieć wszystko jak najszybciej, by wprowadzić ich w to wszystko jak najszybciej… by jeśli dojdzie do epizodu, nie zabili mnie.
- Nie wiem ile lat dokładnie minęło, za dużo się wydarzyło bym miała do tego głowę, ale „mieszkałam” po drugiej stronie długo. Za długo. Trafiłam tam przypadkiem i nie mogłam już wrócić. Z przyczyn oczywistych. Rodzina, Dom, wszystko co znałam zostało tutaj. Tamten świat mnie niszczył. Codziennie zabierał jakąś cząstkę mnie… to nie mój świat. Naprawdę staram się by to brzmiało logicznie, ale nie wiem ile mam czasu… Moje obecne skrzydła to moja druga para. Zostałam ich pozbawiona w trakcie pewnego incydentu. Nie chcę lamentować nad swoim losem, ale nie było kolorowo. Przez to wszystko co tam przeszłam, mam problemy. Widać prawda? Ale to nie tylko problemy z zaburzeniami odżywiania. Z głową. Tak, z głową mam największy problem. Osobowość mnoga… nie wiem ile „mnie” jest we mnie, ale wiem że jedna z nich jest bardzo agresywna… W Krainie Luster… nie ma kogoś takiego jak psycholog, jakieś leczenie ziołami mi wdrożyli… ale to na nic. Nie byłam w stanie siebie upilnować z przyjmowaniem leków. Jest coraz gorzej… Nie wiem ile tak pociągnę. Jestem wrakiem… Nienawidzę tego czym jestem, czym się stałam. Nienawidzę tego...- wzruszyłam ramionami, by pokazać że chodzi mi o skrzydła. Nie byłam pewna na ile to co powiedziałam, brzmiało składnie ale chyba udało mi się przekazać główny sens tego wszystkiego. Nie musiałam przecież mówić o znęcaniu się nade mną, gwałcie, okaleczaniu mnie, o tym że wszystkich wokół non stop krzywdziłam przez to jaka się stałam… wydawało mi się to niepotrzebne.
- Potrzebuję pomocy. gdy wyrzuciłam już to wszystko z siebie, poczułam lekkość której nie sposób było opisać. Stróżka potu ściekła mi po skroni, byłam naprawdę zmęczona, ale chciałam wiedzieć czy się udało. Czy zrozumieli moją rozpacz i desperację.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Wto 30 Lip - 23:54
Siedział na stołku i słuchał tego co mówiła Jocelyn. Początkowo miał jej zwrócić uwagę, że nie są na „Ty”, ale przypomniał sobie, że sam zaczął zwracać się do niej w ten sposób, więc ugryzł się w język i postanowił jedynie notować w pamięci to co mówi. Nie odezwał się nawet słowem, gdy opowiadała o tym jak działał na nią tamten świat, ani w chwili gdy mówiła o dotychczasowym leczeniu. Dla niego liczyło się to, że uciekła zza lustra i oddała w ręce MORII. To że szukała ratunku były równie interesujące. Czy po tamtej stronie wielu jest takich jak ona? Będzie musiał przemyśleć wysłanie tam jakiejś ekspedycji poszukiwawczej.
Wrócił myślami do pacjentki. Zatem uciekła z tamtej krainy by szukać pomocy? Bardzo dobrze. Odważnym fortuna sprzyja. Otrzyma pomoc o którą prosi. W jego głowie kiełkował już pewien plan.
- Cieszę się, że wbrew krążącej „po drugiej stronie” opinii o naszej organizacji, zdecydowałaś się przybyć do nas po pomoc. Otrzymasz ją. Nie obawiaj się, nie wszystkie plotki i pogłoski jakie słyszałaś „po tamtej stronie”, to prawda. Większość jest wyssaną z palca propagandą aby lokalni władycy mogli dalej utrzymywać się u władzy. Niemniej, już za chwilę, zajmie się tobą sztab naszych najlepszych specjalistów. Jestem przekonany, że wszystko wróci do normy i wkrótce będziesz się mogła śmiać z dotychczasowych problemów. – powiedział patrząc w swoje notatki - Na początek zrobimy porządek ze skrzydłami. Po wszystkim zostaniesz przewieziona do swojego pokoju. Dostaniesz oczywiście nowe ubrania i kartę, którą będziesz mogła otwierać drzwi. Jedyne o co proszę, to żebyś przez okres kwarantanny nie opuszczała pokoju bez nadzoru. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała wystarczy, że naciśniesz przycisk interkomu przy drzwiach i poprosisz.
W tym momencie do gabinetu weszła dr Wells
- Wszystko gotowe – powiedziała bardziej do wszystkich obecnych w pokoju niż do kogoś konkretnego
- W takim razie oddaję pacjentkę w pani ręce, dr Wells. – powiedział Reinhardt wstając z miejsca - Proszę się nie bać, tak jak powiedziałem wcześniej, jestem przekonany, że wszystko będzie w porządku. Może wyglądam jak czarny charakter z filmów klasy „B”, ale w moim wypadku pozory mylą. – powiedział głosem w którym było słychać rozbawienie i rozluźnienie.
Gdy dr Wells zabrała pacjentkę razem z medycznym łóżkiem (rzecz jasna głową do przodu) Reinhardt spojrzał na Kurta.
- Muszę z tobą pogadać. Przejdźmy się. – powiedział po czym ruszył ku wyjściu z gabinetu, a Kurt za nim.

ZT x 3

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 5 Kwi - 17:13
Poszedłem do pokoju, gdzie się ogarnąłem, wziąłem prysznic, przywitałem z Farfoclem. Poszedłem z nim na krótki spacer. Nie miałem jakoś ochoty na nic. Nie zjadłem też nic, nie byłem głodny. Do tego przez kaca miałem obawy, czy utrzymam śniadanie w żołądku.
Zauważyłem oczywiście mały...prezent od brata. Bukiecik lizaków w kształcie serduszek, o różnych kolorach oraz karteczkę z wielkim napisem WESOŁYCH WALENTYNEK. Do tego pełno serduszek i kwiatuszków. Rzygać się chce. Warknąłem tylko na ich widok i dodałem notatkę z drugiej strony UDŁAW SIĘ NIMI.
Przebrałem się w świeże, czarne bojówki, koszulkę z krótkim rękawem oraz wysokie, ciężki buty. Na górę założyłem ciemną bluzę z kapturem i ruszyłem do gabinetu medyka. Musiałem przejść kontrolę oraz badania, nim pójdę gdziekolwiek na drugą stronę.

Badania przeszły szybko. Nowy lekarz, który miał się mną zajmować był rzeczowy choć nie miał kija w dupie. Robił co miał robić, zagadał, ale nie zawracał dupy tak jak to robiły wcześniejsze medyczki. Blah.
Oczywiście dostałem zjebkę za to, że nie uważam przy barku, zagroził również, że jak nie będzie poprawy większej przy następnym badaniu, to zamknie mnie w gipsie, mając gdzieś moją wygodę. Ech...kolejny wrzód na tyłku.
Zabrałem leki na zmniejszenie obrzęku i wyszedłem z gabinetu, oglądając fiolkę z pigułami i wzdychając ciężko. Fajnie nie czuć bólu...ale czemu przy tym wszystko inne musi być tak przejebane? Kaptur miałem zarzucony na głowę, więc nie do końca widziałem czy na kogoś nie wpadnę. Z resztą, jakoś mi to wisiało.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pon 5 Kwi - 18:17
Przeprowadzanie trudnych rozmów i napominanie podwładnych należało do tych mniej przyjemnych obowiązków Zarządcy. Reinhardt Garlind musiał pilnować porządku, bo tylko on gwarantował poprawne działanie organizacji. Każdy z żołnierzy musiał pamiętać, że praca dla MORII była służbą niemal dożywotnią. Posłuszeństwo, dyscyplina - to były dwie bardzo ważne cechy i chociaż większość żołnierzy je wykazywała, zdarzały się wyjątki. Hunter był właśnie jednym z nich.
I chociaż Reinhardt zdawał sobie sprawę, że Cross był jeszcze młodziakiem, jako ojciec tej wielkiej rodziny powinien utemperować charakterek. Dla jego własnego dobra, bo jeśli chciał wzrastać w sile, powinien polegać na MORII ale i być posłusznym. Nie wychylać się wtedy, gdy jest to najmniej pożądane a przede wszystkim nie nadużywać władzy.
Oglądanie nagrania z kamery było ciekawym doświadczeniem, jednak Garlind wcale nie był zadowolony z tego co zobaczył. Panowie się upili - to nie był rzadki widok, bowiem właśnie po to powstał kompleks wypoczynkowy. Zdjęcie koszulek też nie było niczym specjalnym, dopóki nie dołączyła do nich żołnierka. Nagość, chociaż sama w sobie nie stanowiła tematu tabu, w siedzibie organizacji nie była pożądana, zwłaszcza jeśli siedziało się pośród dwóch napalonych samców. Wystarczyła iskra, by wszystko skończyło się bardzo źle.
Gdy widoczny na nagraniu Kurt nagle wstał, Reinhardt odetchnął w duchu. No, jeden mądry. Widać było, że nie czuje się najlepiej a jednak wyszedł zanim doszło do czynów, które ciężko byłoby wyjaśnić. To co stało się później niestety wymagało komentarza, a co więcej - reprymendy.
Streicher dostał już po uszach. Wychodząc z gabinetu nie był z siebie dumny, jednak misja jaką otrzymał powinna skutecznie uciszyć głos jego sumienia. Przeżywał każde nieposłuszeństwo o wiele gorzej od innych. Jak wierny pies, który mimo zakazu wskoczył na właściciela by się przywitać i teraz bardzo tego żałuje, mimo iż nie mógł już dłużej wytrzymać.
Garlindt nie był na niego zły, chociaż tak naprawdę to powinien zmyć mu głowę za dawanie beznadziejnego przykładu. Powinien, ale zakończyło się naprawdę łagodnie. Zarządca musiał pamiętać, że ma do czynienia z ludźmi. Tylko z ludźmi, którymi kierują ich własne żądze.
Pożegnał Zastępcę i skierował kroki ku skrzydłu medycznemu. Z informacji jakie otrzymał wynikało, że w jednym z gabinetów miał przebywać drugi delikwent, któremu trzeba dziś przypomnieć, gdzie jego miejsce. Reinhardt bardzo nie lubił tego robić, bowiem każdego z żołnierzy traktował jak syna, ale nawet najukochańszy ojciec bywał czasami zmuszony do krzyku. A cierpliwość Doppelgangera też miewała swoje granice.
Dotarł na miejsce akurat gdy Cross wychodził z gabinetu. Po czym go poznał? Nie po twarzy, bo ją miał ukrytą pod kapturem. Poznał go po sylwetce, którą niejednokrotnie miał okazję studiować, na wypadek gdyby został zmuszony do przemiany w Zwiadowcę.
Zastąpił mu drogą, stając naprzeciw niego a gdy mężczyzna zderzył się z nim, Garlindt cofnął się o krok. Twarz miał standardowo zabandażowaną, toteż ciężko było stwierdzić w jakim jest humorze.
- Hunter, dobrze że cię złapałem. - powiedział pogodnie po czym wskazał gabinet, z którego tamten dopiero wyszedł - Chodź, chciałbym zamienić z tobą słówko. - przeszedł obok niego i nie czekając na reakcję, wszedł do pomieszczenia.
Pracujący tam lekarz wyprężył się na baczność, po czym odwołany zabrał szybko parę utensyliów po czym wyszedł, życząc Zarządcy miłego dnia. On znał swoje miejsce, mimo iż był nowy.
Reinhardt wskazał Hunterowi krzesło, lecz sam nie siadał a zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, oglądając ekrany i wyświetlone na nich prześwietlenia jednego z braci Cross. Jego ręka nie działała tak sprawnie jak przed wypadkiem, lecz wygojenie było jedynie kwestią czasu.
- Jak myślisz, o czym chciałbym z tobą porozmawiać? - zaczepił, ciekaw tego, czy mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego co zrobił w męskiej toalecie kompleksu wypoczynkowego. Stał do niego tyłem, dlatego Zwiadowca mógł zachować się jak chciał. Jednak jeśli postanowi zaatakować, doprowadzony do ostateczności Doppelganger nie będzie już taki miły jak dotychczas.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 5 Kwi - 18:36
No i wpadłem na kogoś. Już miałem na niego warknąć, gdy zorientowałem się kim ten ktoś jest. Od razu się wyprostowałem i przeprosiłem, lekko spuszczając wzrok. W przeciwieństwie do brata wiedziałem, że z Zarządcą nie należy przesadzać. Był wyżej od nas wszystkich i nie miałem zamiaru tego negować.
Spojrzałem na wskazane drzwi. Dopiero co stamtąd wyszedłem....westchnąłem i ruszyłem za nim. Nie zapowiadało się na przyjemną rozmowę. Lekarzowi skinąłem tylko głową i wróciłem do pomieszczenia. Byliśmy sami i Szef chciał za mną porozmawiać. To na pewno nie będzie taka miła pogawędka jak dwa dni temu w Kompleksie. Dostałem wtedy reprymendę, ale również awans. Zwykła rozmowa przy piwie, a teraz? Żadnego piwa...nawet jebanej herbaty!
Usiadłem na wskazanym miejscu i zdjąłem kaptur z głowy. Siedziałem prosto, sztywno. Nie wyglądałem najlepiej. Specyfik zadziałał na mnie naprawdę mocno. Może przez wiek, może przez moją brudną krew? A może dlatego, że nie miałem takiego samozaparcia jak Zastępca.
- Nie wiem.... - przyznałem przecierając zmęczoną twarz - o wczoraj? - dodałem jeszcze. Nie chciałem być niemiły, nie mówiłem od niechcenia. Skoro chciał ze mną porozmawiać to przecież nie mogłem mu odmówić. Byłem najmłodszym Zwiadowcą, przynajmniej w obecnej chwili i nie miałem zamiaru stracić tego z tak głupiego powodu jak dziecinne widzi mi się - pewnie coś nabroiłem - powiedziałem, spoglądając na mężczyznę stojącego do mnie tyłem. Co takiego zrobiłem, że postanowił ze mną porozmawiać? W końcu mówił, że nasze zachowanie jest usprawiedliwione. Co takiego musiałem zrobić, że jednak postanowił poświęcić mi trochę swojego czasu?

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sro 7 Kwi - 1:19
Hunter od samego początku sprawiał problemy. Do MORII trafił jako dzieciak, wyjątkowo niepokorny młodziak, który starał się udowodnić całemu światu, że on sam jest panem swojego losu. Miał na swoim koncie kilka poważniejszych wykroczeń, jednak nie były one na tyle poważne, by Reinhardt skreślił młodego rekruta. Chłopak przypominał mu kogoś, lecz ciężko było określić kogo. Doppelganger miewał już tyle tożsamości, że sam nie pamiętał czy patrząc na Huntera miał na myśli kogoś konkretnego, czy zlepek kilku osób.
Czarnowłosy chłopak z heterochromią, poza bratem, nie miał na świecie nikogo. Nikogo, kto pokierowałby jego życiem, wskazał kierunek, poklepał po ramieniu gdy odnosił sukces i zmył głowę gdy zawalił. Potrzebował przewodnika, ojca i Garlindt mimowolnie stał się dla niego kimś takim. Nie łączyła ich jakaś specjalna więź poza tą, jaka powinna łączyć szefa i podwładnego, a jednak Zarządca MORII interesował się swoim podopiecznym. Organizacja, chociaż miała charakter militarny, była dla Garlindta jedyną namiastką rodziny, na jaką mógł i chciał sobie pozwolić.
Hunter wydawał się być nieco zbity z tropu, co tylko potwierdzało, że nie pamiętał wydarzeń z dnia poprzedniego. Ciężko zatem było robić mu wykład na temat złego zachowania. Zwiadowca jednak zrobił wczoraj coś, co nie powinno zostać zignorowane.
- Owszem, nabroiłeś. - powiedział ze spokojem i odwrócił się w stronę mężczyzny - Będąc pod wpływem alkoholu i substancji psychoaktywnej, mierzyłeś z broni do żołnierza rangi tożsamej z twoją. - wyjaśnił rzeczowo po czym zamilkł na dłuższą chwilę.
Przyglądał się brunetowi. Cross wyrósł na naprawdę przystojnego mężczyznę a jego muskulatura robiła wrażenie. Aż dziw, że nie korzysta z zainteresowania jakim obdarza go płeć przeciwna. Zdrowy chłop nie zastanawiałby się dwa razy i codziennie budziłby się z inną w ramionach, uszlachetniając pulę genetyczną okolicy.
Ale Hunter nie był zdrowy. Reinhardt to czuł i jako jego opiekun, wiedział że coś go dręczyło. I nie chodziło o rękę. Należało jednak dokończyć temat wymachiwania bronią.
- Hunter, nie każ mi żałować decyzji o twoim awansie. Włożyłeś w to ogrom pracy, starałeś się panować nad agresją a tu taki wybryk. - pokręcił głową - Tak, byłeś pijany i naćpany, ale to żadne usprawiedliwienie. Żołnierz MORII nie macha gnatem na prawo i lewo, nawet jeśli został potraktowany koktajlem narkotykowym. Myślisz, że Kurt tak łatwo sięgnąłby po pistolet? Myślisz, że groziłby żołnierce tylko dlatego, że weszła do męskiej toalety? Tak, właśnie tak to wyglądało, Hunter. Jakbyś był gotów ją zabić za samo wejście do niewłaściwej toalety. - westchnął ciężko i przeszedł w kolejny kąt pomieszczenia - Wiem, nie powinienem porównywać cię z Kurtem, bo każdy z was jest inny ale... Cóż, po prostu zawiodłem się na tobie, chłopcze. - ton głosu złagodniał ale i zabarwił się żalem - Jakiś czas temu badania wykazały, że jesteś stabilny. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Nie wolno ci grozić innemu członkowi organizacji bez konkretnego, mocnego powodu. A tu powodu zabrakło. - zbliżył się do czarnowłosego i położył mu rękę na ramieniu, ściskając lekko - Powiedz mi, co ci jest? Źle się czujesz? A może masz gorsze dni i potrzebujesz odpoczynku? Mów do mnie Hunter, bo inaczej nie będę w stanie ci pomóc.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 7 Kwi - 8:22
Podniosłem wzrok, gdy potwierdził, że coś nabroiłem, a moje oczy rozszerzyły się, gdy słuchałem co to takiego było. Ja...celowałem do kogoś? I to w bazie?! Co takiego się stało, co do tego doprowadziło? Nie umiałem sobie przypomnieć, ale wiedziałem, że muszę. Wiedziałem, że muszę znaleźć coś na swoje usprawiedliwienie.
Opuściłem wzrok, gdy zaczął wymieniać jak nie powinienem się zachowywać. Doskonale to wiedziałem. Poza strzelnicą broń była zakazana. Można ją było przy sobie mieć, przenosić, ale nigdy używać czy celować w kogoś. Chyba, że jakiś eksperyment wyrwie się spod kontroli, to co innego jednak tak, bez żadnego powodu? Jakiś musiał być!
Gdy porównał mnie do Kurta, zacisnąłem pięść na buteleczce z lekami. Aż plastik zatrzeszczał żałośnie, jakby błagając bym poluźnił uścisk. Zawiodłem go...czy tak czuł się ktoś, kto zawiódł ojca? Nie...na pewno nie! On nie był moim ojcem, był moim przełożonym! Nie mogłem o tym zapominać.
Żołnierce? Yakasha! To już było coś....wkurwiała mnie, była w męskiej toalecie, ale czemu chciałem do niej strzelić. Czy...w ogóle chciałem?
Sięgnąłem do kieszeni, do Bezdennej Sakwy i wyciągnąłem swojego Deagla. Spojrzałem na niego i położyłem przed sobą, podnosząc dłoń na znak, że nie mam zamiaru jej używać. Nie było magazynka. Na pewno bym go tak po prostu nie wyciągnął zaraz po tym jak próbowałem do kogoś strzelić.
Próbowałem sobie przypomnieć, dlaczego do tego wszystkiego doszło. Wpatrywałem się w wygrawerowanego na czarnej lufie, srebrnego kruka.
Drgnąłem i spojrzałem na Zarządcę, gdy ten nagle położył mi dłoń na ramieniu - ja... - zacząłem niepewnie. Zacisnąłem palce na nasadzie nosa. Co mi kurwa umykało! No co do kurwy nędzy!
Nagle mnie olśniło. Podniosłem broń i odwróciłem ją tak, by pokazać Szefowi miejsce, w którym powinien znajdować się magazynek. Nie było go tam! - ja...nie chciałem do niej strzelić - powiedziałem niepewnie, odkładając ponownie broń, by wiedział, że nie ma żadnego zagrożenia. Cały czas siedziałem prosto z tą samą, niezmienną mimiką twarzy - Yakasha....nie podobało mi się jej zachowanie.... - zacząłem - Kurt poczuł się gorzej...zaczął rzygać, a ja nie chciałem dać jej powodu do plotkowania. Chciałem by jak najszybciej wyszła....żołnierz nie powinien oglądać swojego przełożonego w takim stanie - nie lubiłem za wiele mówić. A ostatnio ciągle mnie do tego zmuszano! No niech się wszyscy odpierdolą! - nie myślałem jasno...chciałem by jak najszybciej sobie poszła. Miałem wrażenie, że jeśli zobaczy Kurta w takim stanie...na pewno komuś opowie...nadmiar testosteronu zrobił swoje i nie mogłem powstrzymać agresji - miałem nadzieję, że nie brzmiało to jak wymyślane na szybko, bo tak nie było! Nie miałem powodu kłamać. Nie mogłem przecież okłamać Szefa. Źle by się to dla mnie skończyło. Szef miał rację. Od początku nie panowałem nad agresją. Odkąd tutaj trafiłem. Dopiero Kurtowi udało się mnie utemperować. Choć trochę uspokoić, wymyślając męczące treningi, na których byłem w stanie się wyżyć. Sprawiałem problemy, w szkole, w pracy....ale też poza nimi. Już kiedyś zabiłem, zastrzeliłem Człowieka i nie zrobiłem tego jeden raz. Nie tylko ten jeden te kilka lat temu, podczas bitwy gangów. Później też, musiałem jakoś utrzymać porządek, w szczególności w moim wieku. Ale o ilu przypadkach wiedział Szef MORII? Do ilu dotarł, mimo iż żadnego przypadku mi nie udowodniono. Ba! Nawet nie byłem o żaden podejrzany przez policję. No....poza jednym, gdy doniósł na mnie kapuś. Ale tego szybko pozbył się kto inny i to na oczach świadków co szybko mnie oczyściło z zarzutów.
- Wiem...i tak przesadziłem.... - westchnąłem ciężko i przeczesałem czarne jak noc włosy, na chwilę odkrywając oko, w kolorze szmaragdu. Zawiesiłem na moment wzrok na swoim przełożonym - czy będą wyciągnięte z tego konsekwencje? - zapytałem jeszcze. Co miałem powiedzieć? Bronić się jak pojebany? Nie było sensu. Chce mnie ukarać? Przyjmę karę. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to nic zbyt drastycznego. Już wystarczyło mi, że nie mogłem robić większości rzeczy, na które miałem ochotę.
Na razie zignorowałem jego pytania. Po prostu do mnie nie dotarły. Byłem zbyt skupiony na tym by dojść, dlaczego w ogóle się zachowałem tak a nie inaczej. A przez tego jebanego kaca.....nie było to takie łatwe zadanie.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sro 7 Kwi - 11:43
Gdy Hunter wyjął broń, Zarządca nie ruszył się ani o cal. Może była to zasługa ogromnej pewności siebie, a może po prostu nie bał się ewentualnego postrzału. Ufał chłopakowi na tyle, by wierzyć że Cross nie zrobi nic głupiego. Za wiele mu zawdzięczał. Może i Garlindt był surowym przełożonym, lecz dbającym o każdego żołnierza. Nawet jeśli Hun nie zgadzał się z wieloma rzeczami, akceptował ład narzucony przez szefa bo tylko to gwarantowało spokój i jemu, i całej organizacji. MORIA nie była domem dziecka, lecz nie zapominała o wszystkich, którzy czekali na pomoc, szeroko rozumianą. Pośród rekrutów było sporo ludzi skrzywdzonych przez Lustrzan, również kalekich. Nie mogli zostać sami i właśnie taka była dzisiejsza, nowa MORIA. Pomoc i opieka, w zamian za lojalność i skuteczność. Nie liczyły się środki, jakie należało użyć do usprawnienia jednostki.
Reinhardt pokręcił lekko głową, nie zdejmując ręki z ramienia mężczyzny. Hunter miał prawo do obrony, bo nie wiedział co go czeka. A człowiek przyparty do muru potrafił w rozpaczy łapać się wszelakich argumentów, nawet głupich.
- Mój drogi, brak magazynka nie robi różnicy. - powiedział spokojnie - Sam przecież wiesz, że zawsze gdy ktoś wymachuje bronią, to jest brany na poważnie. Czy ma prawdziwy pistolet, czy straszaka. Żołnierz z daleka zauważy, czy broń jest nabita czy nie, ale nie zawsze mamy do czynienia z żołnierzami. Co, gdyby Yakasha była świeżym naukowcem? Gdyby nie była pewna, że nie strzelisz? Co wtedy? - kontynuował - Powiem ci co wtedy: czekałby cię sąd wojskowy. Za złamanie regulaminu, za groźbę odebrania życia. Dlatego fakt, że pistolet nie był naładowany nie jest żadnym wytłumaczeniem. Jedynym wytłumaczeniem w tym przypadku jest to, że nieświadomie znaleźliście się pod wpływem substancji psychoaktywnych. W MORII nie zabraniamy korzystania z wynalazków medycyny, jednak wy nie zostaliście poinformowani z czym macie do czynienia. To i tylko to sprawia, że chcę z tobą rozmawiać, Hunter, a nie od razu karać. - poklepał mężczyznę po ramieniu po czym cofnął się i wrócił do spaceru po sali.
Cross był w gruncie rzeczy sympatycznym młodzieńcem, mimo martwej, niezdolnej do wyrażania emocji twarzy. Zaburzone odczuwanie bólu, a raczej całkowity brak odczuwania bólu był i blogostawienstwem i przekleństwem jednocześnie. Ciało człowieka było skonstruowane tak, że alarmowało mózg bólem w momencie w którym cokolwiek się z nim działo. Jak musiał czuć się Hunter, który takich sygnałów nie otrzymywał? Czy był świadom swoich ograniczeń? A może właśnie to, że nie wiedział na co może sobie pozwolić sprawiało, że nie miał hamulców?
Streicher pracował z nim i notował poprawę, jednak zaznaczał, że Hunter potrzebuje więcej uwagi. Może właśnie tu był klucz? Reinhardt chciał dowiedzieć się czego potrzeba Hunowi, jednak jako Zarządca organizacji, nie mógł skupiać się tylko na nim. Faworyzowanie nie wchodziło w grę, sprawiedliwość jest bowiem ślepa.
- Doceniam dbałość o reputację Kurta Streichera. - powiedział już nieco lżejszym tonem - To dobrze wiedzieć, że oprócz wspólnej służby łączy was koleżeństwo. - dodał odwracając się na chwilę w stronę bruneta i splatając ręce na plecach.
Hunter zdawał sobie sprawę, że zachował się nieodpowiednio i to było najważniejsze. Gdy westchnął i przeczesał włosy, Garlindt uśmiechnął się pod maską. Lubił oglądać Ludzi. Każdy ich gest zdradzał emocje, nawet jeśli twarze ich nie zdradzały. Cross potwierdzał właśnie, że mu zależało a to było naprawdę ważne.
- Nie, chłopcze, nie tym razem. - powiedział a głos zdradził wesołość - Rozumiesz, że postąpiłeś źle a to dobrze o tobie świadczy. Nie będę cię karał, bo wystarczającą karą będzie dla ciebie świadomość, że zostałeś upomniany i to, że nadszarpnąłeś moje zaufanie. Będziemy kontynuować obserwację twojego stanu psychicznego aby potwierdzić, że akcja z bronią była wybrykiem jednorazowym. - dodał podchodząc do żołnierza - Chcę żebyś potraktował to poważnie, jak na dojrzałego mężczyznę przystało. Niech ta rozmowa będzie ostatnim ostrzeżeniem, bo z kolejnego wybryku ciężko będzie cię wyciągnąć. Pokładam w tobie wielkie nadzieje i nie chciałbym dowiedzieć się po czasie, że popełniłem błąd. - skinął mu głową - Jeśli czegoś potrzebujesz, jest to odpowiedni moment aby to wyrazić. Jeśli nie... To jesteś wolny. Zwalniam cię dziś z treningu z Kurtem. Nie sądzę by po szalonej nocy miał ochotę na drugą rundę zabawy, zwłaszcza że pierwsza zakończyła się... w całkiem ciekawy sposób.
Gdyby nie bandaże, Hunter mógłby podziwiać szelmowski uśmiech. Twarz Reinhardta pozostawała jednak ukryta, zatem mimikę można było odczytać jedynie po ruchach materiału.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 7 Kwi - 15:26
Garlindt miał rację. To z jakiej broni celowałem do kogoś oraz tym bardziej czy była ona nabita nie miało najmniejszego znaczenia. Opuściłem wzrok. Przeszedł mnie niewidoczny dreszcz. Sąd wojskowy...wtedy na pewno nie byłbym już potrzebny. Zacisnąłem palce na lufie broni po czym schowałem ją znów na miejsce. Nie odzywałem się już. Nie było sensu. Nie miałem odpowiednich argumentów, by się wybronić.
Substancja psychoaktywna. Jedyne wytłumaczenie moich zachowań to jakaś jebana substancja, którą dodano nam do drinków.... Nie podobało mi się to. Chciałem mieć nadzieję, że to było tylko to, jednak coś wewnątrz mnie mówiło, że może to być ta moja mroczna połówka, o którą nigdy nie prosiłem, a bez której jednocześnie nigdy bym się nie narodził.
Skinąłem mu głową, gdy wyjaśnił, że jest to jedyny powód, dla którego w ogóle chce ze mną rozmawiać. Było mi...po prostu wstyd. Znowu kogoś zawiodłem i to kogoś kogo nie chciałem zawieść.
Spojrzałem na niego wyraźnie zaskoczony. A więc nie będzie mnie karał? Jak to?! Nie do końca to rozumiałem, ale też nie miałem zamiaru się o to wykłócać.
Przytaknąłem głową, że rozumiem. Znów będą mnie sprawdzać. Ech....wrzód na dupie - będę miał znów chodzić na jakieś kontrole? - zapytałem, by wiedzieć na czym stoję. Kuźwa, a niedawno udało mi się z tego wymigać....wystarczyła obserwacja, ale nie musiałem się z żadnym cepem spotykać i gadać o tym jak się czuję, jak tam moje emocje, sranie w banie.
Westchnąłem ciężko. Nie wiedziałem czy mogę o to prosić - czy...mogę wybrać się dziś do Krainy, skoro nie mam żadnych obowiązków? - zapytałem niepewnie, spoglądając na twarz swojego rozmówcy. Miałem teraz taką możliwość, mogłem bez problemu podróżować między światami, omijając kontrole "graniczne". Co prawda Kurtowi powiedziałem po prostu, że idę, w tej jednak sytuacji, wolałem się upewnić czy na pewno mam na to zgodę. W końcu, skoro jestem znów na obserwacji, może ograniczyć mi możliwość opuszczania naszego świata.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Nie 11 Kwi - 21:41
Hunter przyjął naganę w bardzo spokojny sposób, nie okazując żadnych emocji. Reinhardt jednak wiedział, że jego słowa go zabolały. Znał tego dzieciaka jak własną kieszeń i pamiętał, jak mu zależało na zaufaniu bliskich. Garlindt zadbał, by to właśnie on i Kurt byli mu bliscy prawie tak, jak jego własny brat. MORIA, chociaż była organizacją wojskowo-badawczą, swoich żołnierzy i pracowników traktowała naprawdę dobrze. Czasy kiedy wszystkich trzymało się pod butem dawno minęły, wraz ze zniknięciem poprzedniego zarządcy. Zmieniło się wszystko i zarazem nic, bo chociaż personel wiedział, że wolno mu więcej, wiedział też że ewentualne kary będą surowsze. Dyscyplina i lojalność były wszystkim.
Zarządca patrzył uważnie na młodego Huntera i chociaż nie widział na jego twarzy żadnych oznak emocji, wielu się domyślał. Brunet nigdy nie należał do rozgadanych i nie dopuszczał do siebie wielu osób, a jednak przez lata dał się poznać bardzo dobrze. Miał bardzo krótki lont, czego dowiódł mierząc do dziewczyny w męskiej toalecie, ale nie było to nic, czego nie dałoby się naprawić.
- Nigdzie nie będziesz musiał chodzić. - zaśmiał się Garlindt, kładąc mu rękę na ramieniu w geście pokrzepienia - Po prostu co jakiś czas wpadnie do ciebie odpowiedni lekarz i porozmawia chwilę, w celu ustalenia czy wszystko gra. Nie, nie będzie cię pytał o samopoczucie. Będziecie rozmawiać na różne tematy i na podstawie rozmów stworzony zostanie twój profil, który pozwoli nam ocenić, czy znowu mogę w pełni ci zaufać. A bardzo chciałbym, chłopcze. - ścisnął lekko jego bark, zaznaczając dobre chęci.
Będzie musiał przybrać kolejną rolę. Nie miał z tym trudności, zwłaszcza gdy gra warta była świeczki. Bracia Cross pokazali swoją wartość dla organizacji, głupotą zatem byłoby skreślanie ich już na samym początku kariery. Russell budził wiele kontrowersji, jednak Garlindt tłumaczył to sobie tym, że chłopak jest jeszcze młody i nie do końca potrafi określić swoje potrzeby. Eksperymenty nie były niczym złym, zatem paradowanie po jednostce w spódnicach było do zaakceptowania. Prawdopodobieństwo, że ktoś go zgwałci było i tak niewielkie, zatem Zarządca nie musiał się o nic martwić. Może ta dziwna fanaberia kiedyś mu minie?
Drugi z braci, Hunter miał w sobie coś, co sprawiało że kojarzył się z nie do końca udomowionym, młodym wilczurem. Z jednej strony łaknął troski i kontroli, z drugiej uwielbiał manifestować niezależność. Miał w sobie potencjał, jednak potrzebował zgrabnej tresury, najlepiej z własnej woli. A że był mężczyzną inteligentnym, to wiedział, że tylko z MORIĄ może stać się najlepszą wersją siebie.
Można było powiedzieć, że momentami przypominał Streichera z początków współpracy z organizacją. Niemiec też poszukiwał siebie a gdy w końcu okazało się, że ma ogromny talent do zarządzania, otrzymał awans, stając się prawą ręką Reinhardta. Doppelganger nikomu nie ufał tak bardzo, jak jemu. Nawet jeśli Kurt popełniał małe błędy... Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto ich nie popełnia.
Zarządca puścił ramię bruneta, gdy ten zadał kolejne pytanie. Gdzieś z tyłu głowy Reinhardta zamigotała ostrzegawcza lampka, dlatego nie odpowiedział od razu. Długo patrzył w twarz rozmówcy.
- Nie nałożyłem na ciebie szlabanu. Ani nie kazałem zamknąć w celi. Jesteś wolny. - powiedział powoli - Chciałbym jednak poznać powód tej...wycieczki. Druga Strona nie jest kurortem, do którego możemy wybierać się by odpocząć. Co więc sprawiło, że chcesz się tam wybrać teraz? Gdy nie znajdujesz się w pełni swoich sił? - wskazał dłonią skrytą w rękawiczce rękę mężczyzny w usztywniaczu.
Miał wątpliwości. Ale i zżerała go ciekawość. Postanowił więc dać Hunterowi możliwość wyjaśnienia paru podstawowych kwestii, by następnie zdecydować, czy puści dzieciaka na tereny wroga.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 12 Kwi - 11:23
Spojrzałem na niego, unosząc jedną brew. Dlaczego się śmiał? Wychodziło na to, że i tak będę musiał się z kimś spotykać, co więc za różnica, czy przyjdzie do mnie czy ja do niego? Że co? Zobaczy mnie w bardziej "naturalnym środowisku"? Heh...ciekawe co by powiedział na mój stan zdrowa umysłowego, jakby się przekonał, że śpię z bratem i to jeszcze często nago. Co prawda nigdy do niczego nie doszło, Ruru mnie nie pociągał, ale jednak. Osoby z zewnątrz na pewno patrzyłyby na to krzywo. Pamiętam jak ciotka kręciła nosem, gdy Ruru chciał spać ze mną w jednym pokoju. Po tym jak zabiłem swoją pierwszą osobę. Ona o tym nie wiedziała, ale cóż. Ruru i tak znalazł na to sposób.
Nie podobała mi się ta cisza, która nastała po moim pytaniu. Nie ufał mi aż tak, że nie mogłem się wybrać na głupią wycieczkę? Nie zdziwiłbym się. Z resztą...czemu w ogóle miałby mi ufać skoro jestem tylko dzieciakiem, który od dość niedawna bo dopiero od kilku lat zasilał szeregi MORII. W końcu niczym się nie wyróżniałem. Poza tym, że nie umiałem okazywać emocji oraz nie czułem bólu. Tym się wyróżniałem, ale co to za różnica, skoro nic to nie wnosiło?
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedziałem, gdy postanowił przypomnieć mi, że nie jest to jakiś kurort wypoczynkowy. W końcu byłem tam nie raz, nie dwa. Nie tylko w Szkarłatnej, a MOLOCHU, ale również w samej Krainie. W końcu kilka dni wcześniej tam byłem.
- Ja... - zawahałem się i ścisnąłem ramie, zamknięte w usztywniaczu - chciałem zacząć poszukiwania - spojrzałem na niego - chcę go w końcu znaleźć. Nie chcę jeszcze konfrontacji...jednak chciałbym już zrobić jakiś krok w przód... - wyciągnąłem z kieszeni Krzyż, jeden z przywilejów jakie dostałem z awansem - teraz mam taką możliwość... - ścisnąłem przedmiot w garści. Nie wiedziałem przecież, że dowództwo MORII doskonale wie kto jest moim biologicznym ojcem. Sami go szukają, w sumie pewnie chcą nie wykorzystać do odnalezienia go - chcę się tylko rozejrzeć...poszukać wskazówek...kto to jest - dodałem jeszcze. Russ pewnie będzie spokojniejszy, gdy go już nie będzie. Sam nie znałem matki, nie czułem nic do niej. Zabiła się kilka dni po moich narodzinach, jednak Russell stracił kogoś bliskiego i nie miałem zamiaru zostawić tego tak sobie.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pon 12 Kwi - 11:49
Rozmowy o wyprawach do Krainy Luster nigdy nie były łatwe. Dla jednych była to magiczna kraina przesycona słodyczą i kojarząca się z wieczną zabawą, dla drugich pole minowe. Chociaż sam Reinhardt poruszał się po światach z niesamowitą łatwością i nie bał się tego, co każdy miał do zaoferowania, martwił się o swoich żołnierzy za każdym razem gdy wybywali z głównej siedziby. Nie jakoś przesadnie, ale utrata chociaż jednego mogła być katastrofą dla misji. Dodatkowo, każdy z żołnierzy był naprawdę dobrze wyszkolony a przygotowanie nowego zajmowało trochę czasu, zatem strata była odczuwalna.
Powód wyprawy był zrozumiały, jednak gdy Hunter wypowiedział go na głos a prawda stała się faktem, Garlindt wcale nie poczuł, że jest pewien swojej decyzji odnośnie puszczenia go na drugą stronę. Każda wyprawa była zapisywana i tak czy siak Cross będzie musiał sporządzić dokument w którym napisze gdzie się wybiera (mniej więcej) by w razie problemów został szybko odnaleziony. Niemniej uczucia wmieszane w misję prawie zawsze były niczym kotwica, ciągnąca na dno i zagrażająca powodzeniu. W tym wypadku również życiu.
Chciał powiedzieć mu, by na siebie uważał, ale Hunter nie był już dzieckiem. Traktowanie go jak chłopca nie przyniesie nic dobrego.
Gdy mężczyzna pokazał krzyż, Reinhardt cicho westchnął. Artefakt był pomocny ale na tyle kłopotliwy, by w razie złapania przez wroga można było go od razu powiązać z MORIĄ. Żołnierze byli przeszkoleni, by w razie pochwycenia, po prostu odebrać sobie życie. Tak, ich życie było warte więcej niż życie pierwszego lepszego człowieka, a już napewno więcej niż życie Lustrzaka, ale nie wolno było dopuścić do tego, by wróg dotarł do MORII. Samobójstwo było w tym wypadku jedynym rozwiązaniem.
Czy Hunter zdawał sobie z tego sprawę? Czy był gotów w razie przyparcia do muru, odgryźć sobie język, wbić własny nóż w swoje serce lub strzelić sobie w głowę?
- Dobrze. - powiedział wreszcie - Przed wyprawą wypełnij stosowne dokumenty. - dodał poważniej - Nie będzie to twoja pierwsza wycieczka, ale muszę przypomnieć, byś nie dał się złapać a tym bardziej zdemaskować. Wysyłanie z tobą wsparcia nie będzie miało sensu, bo i tak skończyłoby się to zostawieniem ich w tyle. Będziesz zatem sam, co oznacza tylko tyle, że nie możesz się wychylać. Pamiętaj, ucieczka nie jest tchórzostwem gdy w grę wchodzi starcie z kimś silniejszym lub z grupą władającą magią. Jest przejawem inteligencji i instynktu samozachowawczego. - puknął się palcem w skroń po czym wyminął mężczyznę i otworzył drzwi, gotów do wyjścia - Powodzenia. Po powrocie liczę na ładny raport, niezależnie od tego czego się dowiesz. - klepnął go w plecy w ojcowskim geście po czym nucąc pod nosem jakąś wojskową, niemiecką piosenkę, udał się w swoją stronę. Zupełnie jakby ich rozmowa była jedynie luźną pogawędką.
A może właśnie tak powinno się ją traktować, by łatwiej było funkcjonować w zmilitaryzowanej organizacji, gdzie presja wisi nad każdym niczym katowski topór?

ZT

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 12 Kwi - 12:22
Przytaknąłem głową, gdy zaczął wymieniać na co mam uważać - szefie znam zasady i zdaję sobie sprawę z konsekwencji, dlatego nie chciałem tam iść, bez Krzyża - powiedziałem spokojnie. Prawdę mówiąc Sakwa też była dość pomocna. Przecież nie będę jak ten debil podróżował z Krzyżem na piersi. Miałem zamiar schować go głęboko i tak, jeśli ktoś nie wiedział jak szukać, nie znajdzie w Sakwie nic przydatnego. Tym bardziej, gdy mam ją zawaloną ciuchami Russella, o których ten zapomniał całkowicie.
Wyciągnąłem Blaszkę spod koszulki - myślę, że jeśli coś się stanie, informacja szybko do Szefa dojdzie, tak samo jak możliwość znalezienia mnie - dodałem jeszcze. Na pewno wiedział co to za magiczny przedmiot. Russ miał drugą połowę. Zawsze musiałem ją mieć gdy gdzieś wychodziłem, w szczególności na misje. Odkąd ją zdobyłem. Ale przynajmniej nie miał ataku paniki zawsze gdy przychodziłem i nie sprawdzał mnie zbyt dokładnie gdy wracałem.
- Oczywiście - powiedziałem i wstałem, ruszając do drzwi. W progu jednak się zatrzymałem - może szef nie mówić Russellowi o tym co się stało wczoraj? Ma już dość na głowie - poprosiłem go. Nie chciałem zawracać Ruru głowy czymś takim ale jednocześnie...nie chciałem też znów od niego obrywać. Ech....jest wtedy dość wkurwiający.
Gdy otrzymałem odpowiedź podziękowałem i poszedłem się przygotować, zabrać psa i wypełnić dokumenty, żeby wszystko było w jak największym porządku.

ZT

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pią 28 Maj - 22:47
Miałem już tak bardzo wszystkiego dość. Chciałem się położyć. Sam nie wiedziałem, czemu zrobiło mi się tak zimno, niedobrze i ... sennie. Nie łączyłem wątków. Nie docierała do mnie większość informacji. Chyba padało, byłem mokry i klęczałem. Nadal byłem w Krainie. Wpatrywałem się w umazany krwią pierścień z krukiem. Tyle do mnie docierało. I tyle wiadomości mi wystarczyło. A.... i jeszcze to, że zjebałem sprawę całkowicie. Miałem uważać, Szef nie był zadowolony z mojego pomysłu, by wybrać się do Krainy i wyglądało na to, że miał rację...jak zawsze z resztą. Czasami miałem wrażenie, że był jakąś zupełnie inną istotą, a nie człowiekiem, ale co ja się tam mogę na tym znać?
Moje powieki stawały się ciężkie. Czułem jak Mari grzebie mi w kieszeni, ale miałem to głęboko w dupie. Nie miałem już na nic siły. Podniosłem zmęczony wzrok, gdy się odezwała. Nawet nie wiem kiedy wsunąłem pierścień na palec, po czym wsunąłem dłoń do kieszeni i już po chwili byliśmy już w zupełnie innym miejscu.

Nie skupiałem się na jej wytycznych, dlatego nie trafiłem tam gdzie chciała. Z resztą, czy tak się w ogóle dało? Byliśmy w jakimś jasnym pomieszczeniu, chyba nikogo tam nie było. Oparłem się chyba ścianę, niedaleko stołu do badań. Mazałem wszystko krwią. W końcu byłem w niej cały uwalany, a najbardziej to już resztki prawego rękawa oraz moje kolana.
Woda kapała mi z mokrych włosów, a ja wyraźnie miałem problem, żeby utrzymać się na nogach a już tym bardziej, by w ogóle utrzymać świadomość.
Farfocel za to był przerażony. Schował się zaraz w najdalszym kącie i skuczał cicho, trzęsąc się. Nic dziwnego. To w końcu jeszcze szczeniak, a jego pierwsza wycieczka do Krainy wcale nie zakończyła się tak jak było to zaplanowane.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Nie 30 Maj - 23:48
Trafili jeszcze lepiej niż mogła się spodziewać, wczoraj rozmawiała o testach nowych neuroprotez i sprzęt był na miejscu razem z nimi. Puszczając na chwilę Huntera i licząc, że ta kupa mięśni się za szybko nie wykrwawi przesunęła stół z skanem na tyle blisko by położyć na nim mężczyznę. Utrata krwi się na coś przydała, przynajmniej nie pyskował i nie opierał się za bardzo. Kobieta wróciła do kruczowłosego i wsunęła się pod jego całe ramię by usadzić go, następnie położyć na stole.
To nie były ćwiczenia na uczelni, nie było cięcie trupów, to nie był szpital polowy, ani szybka akcja w terenie. Miała sprzęt o którym mogła wcześniej pomarzyć. Jeśli tylko udało jej się położyć mężczyznę na stole włączyła skaner. Nawet jeśli Łazarz zadziałał i tak musieli działać szybko, by przywrócić żołnierza do pełnej sprawności fizycznej. Marianne ubrudziła sukienkę z krwi jednak nie przejmowała się tym. Jej wygląd czy ewentualna nagana od przełożonych za korzystanie z sali były teraz nieistotne.
Marianne zaczęła przygotowywać salę do zabiegu. Działała szybko i z wyczuciem, zdezynfekowała ręce, założyła rękawice i fartuch ochronny. Wiedziała, że skaner powiadomi o ciężko rannym jednak nie zamierzała czekać na posiłki. Im szybciej zacznie działać, tym szybciej skończą. Wyciągnięcie znieczulenia, skalpelów, wiertła i piłki do kości. Jeśli dobrze wiedziała nowa proteza dalej była połączona z mięśniami i uszkodzonymi nerwami za pomocą wewnętrznych elektrod, czyli musieli zakotwiczyć szkielet protezy bezpośrednio do kości.
Kobieta była opanowana i pewna tego co robi. Potrafiła działać sprawnie pod wpływem stresu, dodatkowo adrenalina, która zadowolona płynęła w jej ciele wyostrzała myślenie i zmysły pomagając w myśleniu i planowaniu.

Naturalna ludzka ręka jest kontrolowana dzięki "nerwowym" rozkazom kierowanym z centralnego do peryferyjnego systemu nerwowego, np. ręki. Równocześnie przenoszone są informacje dotyczące pozycji palców, siły uścisku czy ślizgania się przedmiotów, przekazywane z naturalnych sensorów (mechanoreceptory, wrzeciona mięśnia) do centralnego systemu nerwowego poprzez pobudzanie dośrodkowych peryferyjnych nerwów. Tak samo powinna działać proteza i chociaż Marianne nie była wykwalifikowanym neurochirurgiem dzięki samozaparciu i motywacji oraz magicznemu wisiorkowi wiedziała co powinna robić i jak wykonać operację, nawet gdyby nikt nie przyszedł jej z pomocą.

By przygotować mężczyznę do zabiegu musiała najpierw oczyścić rękę i zamknąć wszystkie naczynia krwionośne, dodatkowo odpowiednio zabezpieczyć kikuta by później nie wdała się infekcja. Przygotowała sobie dodatkową lampę zaopatrzoną w szkło powiększające, dzięki któremu mogła sprawnie wszystko sprawdzić.

Jeszcze tylko wymiana rękawiczek i mogła zabierać się do pracy

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Czw 3 Cze - 9:36
Poszła sobie. I dobrze. Nie rejestrowałem co robi, miałem to gdzieś. Gdy tylko się ode mnie odsunęła, moje nogi załamały się pode mną, a ja osunąłem się na podłogę. Nie...nie zaliczyłem gleby. Po prosu przeniosłem się do siadu, opierając o ścianę, czy cokolwiek to było.
Oddychałem głęboko. Zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Już kiedyś chyba miałem podobnie, ale nie umiałem sobie przypomnieć kiedy. I...chyba nie było tak źle jak teraz. Ale nie docierało to do mnie. Po skroni i plecach zaczął mi ściekać pot. Robiło mi się mimo to zimno.
Chciałem iść spać. Nie miałem na nic siły. Nagle jednak poczułem, że Mari próbuje mnie podnieść - spierdalaj - wydukałem słabo. Czy ona nie może mnie zostawić w spokoju? Chciałem się odsunąć, ale chyba mi nie wyszło, bo poczułem po chwili jak mnie podnosi. Ile ona ma siły?
Zerknąłem na nią mglistym spojrzeniem. Westchnąłem i dałem się podnieść, choć było to dość trudne zadanie. Usiadłem ciężko na tym jebanym stole czy chuj wie co to było i od razu się położyłem. Jedna noga nadal zwisała ze stołu. Ręką zakryłem oczy. Światło było za jasne. Było mi niedobrze, a do tego... - niech to gówno się zamknie - zawarczałem wyraźnie niezadowolony. Miałem wyczulone zmysły, a teraz zdawały się jeszcze bardziej wrażliwe. Do tego...czemu tutaj tak jebało krwią.
- Ruru się wkurwi - wyszeptałem jakby do siebie. Powoli chyba zaczynałem odpływać. Byłem w chuj blady. Ale czy mówiłem o sukience czy o swoim stanie tego już musiała się sama domyślić. Chociaż...czy zdawała sobie w ogóle sprawę z tego, że ta sukienka należała do mojego starszego brata, a nie do jakieś mojej laski czy kogoś?

Jeśli kobieta postanowiła pozbyć się mojej i tak już do wywalenia koszuli, odkryła by jeszcze kilka śladów po pobiciu przez vice lidera oddziału, z którym ostatnio byłem na "wycieczce" ale również mogła się przyjrzeć, nie tylko tatuażowi na lewym ramieniu ale również dość paskudnym bliznom na reszcie mojego lewego ramienia, oraz na lewym boku. Ślady pasowały do tych na boku mojej szczęki. Jak widać pech chyba mnie lubi. I to kurwa aż za bardzo...
Mogła też zobaczyć srebrną blaszkę, spoczywającą na mojej piersi. Blaszkę, w kształcie połowy serca. Ciekawe czy Ruru już wie...

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pią 4 Cze - 23:16
Od rana był nieswój. Nie potrafił nazwać tego irytującego uczucia które sprawiało, że łapał się na tym, że spina ciało a jego myśli zbaczają w stronę obmyślania planów awaryjnych. Mózg działał na najwyższych obrotach i chociaż siedziba MORII działała jak dobrze naoliwiona maszyna, on czuł się spięty.
Nie bez znaczenia było to, że właśnie dziś do Forvaxu miała dotrzeć potężna dostawa medykamentów i sprzętu najwyższej generacji. Reinhardt nie mógł sobie pozwolić na wykorzystywanie prototypów, bo jeśli szło o życie i zdrowie żołnierzy czy personelu, nie mógł dopuszczać by o ich stanie zdrowia decydowały przypadki. Odkąd objął stanowisko zarządcy, dbał by wszystko było jak najwyższej jakości, nie zważając na koszty. Forvax, jako placówka medyczna niósł pomoc odpłatnie, lecz można było powiedzieć że na leczenie było stać każdego dobrze zarabiającego człowieka. To, oraz działalność właściwa sprawiały, że Rein nie musiał się martwić o to, że ktoś przykręci im kurek.
Był przy tym, jak przywieziono zamówienie. Osobiście sprawdził, czy wszystko się zgadza. Obserwował naukowców, którzy oglądali fiolki, mechaników podpinających sprowadzone ustrojstwo. Najbardziej ciekawiły go egzoszkielety i protezy, stworzone na specjalne zamówienie z uwzględnieniem takich przeszkód, jak obecna w Krainie Luster magia, która zakłócała coś, co dla zwykłego człowieka było jej erzacem - elektryczność. Reinhardt jeszcze nie rozgryzł dlaczego tak się dzieje i na ten moment musiał pogodzić się z tym, że zaopatrując swoich ludzi musi sięgać po rozwiązania proste i archaiczne.
Czasami czuł się jak Leonardo da Vinci. Był wizjonerem zupełnie nie pasującym do epoki. Jego naukowcy opracowywali sprzęt, o którym ludzie słyszeli jedynie z powieści science fiction, lecz funkcjonalny i działający na znanych zasadach, posiadający wszystkie wady jakie posiadać powinien. Chciałby kiedyś zaprezentować światu czym jest magia, lecz Ludzie nie byli na to gotowi. Musiał tłumić swoje zapędy, hamować ciekawość, zastanawiać się nie dwa, a trzy razy co chce powiedzieć. Nie mógł pozwolić sobie na utratę zaufanie, jakie zdobył. Na pewno nie przedstawieniem, niczym pewien renesansowy inżynier, machiny bądź rozwiązania, na które inny spojrzeliby jak na dzieło diabła. Dlatego sięgał po staromodne rozwiązania, bo Człowiek akceptował to, co znał. Znajome mechanizmy były bezpieczne, były dobre.
Uśmiechnął się pod maską, przejeżdżając dłonią po zimnym, ciemnym materiale przywiezionej przez firmę dostarczającą protezy. Twórcą tego dzieła nie był Człowiek, ale o tym wiedział tylko Rein i nie zamierzał chwalić się tą wiedzą z kimkolwiek. Nawet Streicher musiał żyć w kłamstwie. Życie jest brutalne.
Tak, wszystko co dojechało było perfekcyjne. Garlindt przechadzał się między pracownikami roznoszącymi sprzęt i medykamenty po sali, przystawał przy tych, którzy spisywali co przyszło. Był zadowolony z tego, że wszystko odbywało się szybko i sprawnie, oraz nikt nie zadawał pytań.
I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie nagłe wycie syreny, które sprawiło że medycy i naukowcy unieśli głowy i spojrzeli w sufit, jakby na nim miała się znajdować odpowiedź na niezadane pytanie. Reinhardt od razu rozpoznał ton, który jasno wskazywał kogo uwaga ma zostać właśnie zwrócona.
Kilka jasnych, krótkich rozkazów. Kilka skinień głową. Wymiana komunikatów. Ach, jaka szkoda, że nie było z nimi Streichera. Postawiłby wszystkich na nogi i wszystko działałoby jeszcze lepiej...
Nie, nie było na co narzekać. Dosłownie kilka minut później, Zarządca oraz kilku medyków maszerowało szybkim krokiem w stronę sal, które miały być oddane do użytku dziś, lecz za kilka godzin. Nowe, usprawnione i wyposażone w sprzęt nowej generacji, przetestowany wiele razy lecz pachnący jeszcze nowością.
Dwa lub trzy stuknięcia w ekran zawieszony przy drzwiach sali pozwoliły podejrzeć co się działo wewnątrz. Wyświetlony na ekraniku stół i leżący na nim żołnierz, uwijająca się przy nim medyczka...
- Unsterben. - powiedział z powagą Rein, zerkając ponad ramieniem medyka obsługującego panel. Reszta spojrzała na szefa lecz nie powiedziała nic, czekając na dalsze instrukcje.
Garlindt pozwolił sobie na jeszcze chwilę obserwacji, by przemyśleć dalszy ruch. Marienne działała wzorowo, mimo nerwów które z pewnością nią szarpały. Leżącemu na stole Hunterowi brakowało pewnego ważnego elementu ciała.
Cisza przedłużała się w nieskończoność, lekarze zaczęli przestępować z nogi na nogę.
- Dwóch wchodzi. Panna Blackwood prowadzi zabieg, wy asystujecie. Macie zrobić wszystko, żeby przeżył. - powiedział Reinhardt wyzutym z emocji głosem - Sprawdźcie ranę. Jeśli trzeba, usuńcie całą rękę. Znieczulenie nie jest konieczne, on i tak nic nie czuje. Ma przeżyć, to rozkaz.
Medycy wyprężyli się i zabrali za robotę. Zbędni odeszli w kierunku swoich spraw, dwóch wyznaczonych pobiegło szybko by się przebrać i odpowiednio przygotować. Nie minęła minuta a byli już gotowi.
Do sali weszli w akompaniamencie syku dysz, które wypuściły na nich substancję dezynfekującą. Drzwi zamknęły się z odgłosem zassania, co oznaczało, że sala została właśnie odpowiednio zabezpieczona, żeby żadna substancja z niej się nie wydostała.
Wysoki mężczyzna o szarych oczach zbliżył się do Marienne i położył dłoń na jej ramieniu. I tak za chwilę wymieni rękawiczki, dlatego mógł sobie pozwolić na ten gest. Dolną część jego twarzy skrywała maska, resztę miał przykrytą przyłbicą. On i jego niższy kolega mieli na sobie białe skafandry.
Nie powiedzieli nic. Medycy MORII nie potrzebowali słów, by przekazać koledze po fachu co chodzi im po głowie, czasami wystarczyło samo spojrzenie. Szare oczy były wyjątkowo wymowne, może dlatego, że ich właściciel zawsze milczał. Od urodzenia.
Stanęli w odległości i zaczęli oglądać pacjenta. Niemy lekarz wskazał na rękę a raczej jej połowę, po czym wykonał wymowny gest w stronę Mari. Nie było czasu na pytania co się stało. Musieli zająć się otwartą raną, zbadać ją i sprawdzić, czy Hunter nie został czymś zakażony. W najgorszym wypadku mieli odciąć całą rękę, pozbywając się źródła zakażenia.
Pacjent był coraz bledszy, dlatego drugi mężczyzna zajął się podpinaniem go do aparatury przytrzymującego go przy życiu. Należało go przede wszystkim uspokoić i zmniejszyć ciśnienie krwi, która i tak brudziła wszystko dookoła.
Działali automatycznie, jednak jeśli Marienne postanowiła im coś nakazać, spełniali polecenie bez dyskusji. Wyższy dlatego, że i tak nie potrafiłby wyrazić werbalnie sprzeciwu, niższy bo był po prostu uległy. Idealni asystenci. Tylko jak zostaną wykorzystani?

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 7 Cze - 1:37
Zignorowała słowa Huntera, chociaż musiała przyznać, że był kurewsko ciężki nawet jak na osiłka. Na szczęście adrenalina zrobiła swoje i Mari nie wywaliła się z prawie trupem na podłogę. Rozcięła mężczyźnie koszule by podpiąć elektrony kontrolne do monitora kontrolującego pracę serca. Gdyby nie czas może by sobie pooglądała mężczyznę, jednak nie miała takiej okazji. Bez emocji umieściła przyssawki w odpowiednich miejscach na twardej, wyrzeźbionej i seksownej klacie.
Gdy wszedł szef wyprostowała się niczym struna, jednak nie pozwoliła sobie na przerwę. Musiała dokończyć przygotowania, więc włączyła sprzęt i sprawdziła tętno. Słabe, ale w normie.
Gdyby sytuacja była inna poczuła by dumę i zadowolenie ze słów przełożonego, z samej góry, szefa. Kto b się nie cieszył. Dalej jest nowa w Organizacji i mimo swego profesjonalizmu wyczuwała do siebie niechęć podszytą wątpliwościami o jej kompetencje. Nie była lekarzem a dostała stanowisko marzeń. Nie była chirurgiem a miała właśnie prowadzić operację. Jest kobietą a ma dowodzić dwoma mężczyznami.
Jednak nie miało to teraz znaczenia. Najważniejszy był czas i mężczyzna, który leżał na stole operacyjnym. Gdy tylko drzwi się zamknęły odetchnęła głęboko i skupiła się w pełni na swoim zadaniu.
Odezwała się do wysokiego mężczyzny w chwili gdy ten postanowił położyć jej rękę na ramieniu. Wsparcie zawodowe mogą sobie okazać po zabiegu.
-Cztery jednostki krwi i narkoza. -Mówiła rzeczowo i stanowczo. Nawet jeśli Huntera nic nie bolało nie powinna sobie pozwolić na to, że jej się ruszy bo będzie się chciał poprawić. Jeśli będzie spał to przynajmniej nie będzie się napewno ruszał.
Nie zamierzała słuchać wymówek, więc jeśli mężczyzna nie ruszył się od razu ponagliła go karcącym spojrzeniem czarnych oczu. Od razu odezwała się do niższego asystenta.
-Pobierz próbki z mięsa bezpośrednio z rany i krwi do laboratorium by się upewnić, czy nie złapał Klątwy. Przygotuj uciski i piłę, będziemy ciąć pod barkiem dla pewności.
Marianne po wydaniu predyspozycji postanowiła dokończyć przygotowania. Założyła kombinezon, zasłoniła włosy, założyła maseczkę i nowe rękawiczki. Zdezynfekowała ręce do łokci i by nie dotykać już niczego podniosła je i podeszła do stołu.
Wiedziała, że hybryda Huntera skulona piszczy w rogu jednak nie mogła się teraz zająć biedny, przestraszonym szczeniakiem. Zrobi to później.
Narzędzia były przygotowane, ona również pytanie tylko, czy pacjent i jej pomocnicy także.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sro 9 Cze - 0:50
Medycy od razu zabrali się za robotę. Wykonywali polecenia Marianne bez dyskusji, działając jak dwa dobrze naoliwione trybiki. Każdy z nich był jednak inny i dało się to zauważyć choćby w sposobie poruszania. Niższy działał szybko, na zasadzie zrywów. Łapał się za kilka rzeczy na raz, przyzwyczajony do multizadaniowości. Pomógł kobiecie przygotować pacjenta a chociaż mógł mówić, pozostawał cicho.
Wyższy pracował spokojnie, skupiając się na konkretnych zadaniach, wykonując je po kolei. Przygotował krew tak jak poleciła lekarka, lecz zdawał się ignorować dalszą część o narkozie. Patrzył na Huntera swoimi chłodnymi oczyma, ale nie mówił nic bo nie był w stanie.
Niższy podjął temat uśpienia po chwili, widząc że niemal wszystko inne jest już gotowe.
- Pan Garlindt zalecił zabieg bez znieczulenia, zapewniając, że pacjent i tak niczego nie czuje.[\b] - powiedział mężczyzna - [b]Narkoza też nie będzie konieczna. - wskazał Huntera, który był już coraz bliżej utraty przytomności.
To nie tak, że MORIA oszczędzała na substancjach używanych w czasie takich zabiegów. Brak znieczulenia i rżnięcie na żywca miało być karą dla głupiego dzieciaka, za ładowanie się tarapaty. I potwierdzeniem, czy faktycznie Hunter nie odczuwa bólu.
- Mamy zabezpieczyć kikut, to wszystko. Na ten moment dla pacjenta nie jest przewidziane nic więcej. - dodał niski. Niemowa spojrzał badawczo na Huntera. Zastanawiało go w tym momencie co tamten nawywijał, że jest traktowany w taki sposób.
Nagle usłyszał skamlenie i jego oczy rozszerzyły się nieznacznie. Odwrócił się w stronę źródła i zobaczył zwierzę, skulone w kącie sali. Pies, a może wilk wyglądał na przerażonego. Jego obecność nie była wskazana, dlatego mężczyzna podszedł do ekranu umieszczonego przy drzwiach i na szybko wystukał komunikat, wzywając kogoś do zabrania stąd zwierzęcia.
Po kilku minutach do sali wszedł jeszcze jeden medyk z malutkim pistolecikiem. Zanim ktokolwiek cokolwiek powiedział, lekarz wymierzył w psa i strzelił, a w miejscu gdzie normalnie byłaby dziura, między futrem sterczał czerwony ogonek strzałki usypiajacej. Czworonóg zaczął się uspokajać, by po kolejnej chwili paść na podłogę. Tak uśpionego, wyniesiono go poza salę i umieszczono w innej, gdzie mogli się nim zająć weterynarze.
Lekarze przygotowali się do zabiegu, wykonując kolejne polecenia Marienne. Asystowali sprawnie, podając jej instrumenty tak, by nie traciła czasu na ich szukanie.
Stojący za drzwiami Reinhardt dostał od jednego z pracowników niewielki tablet, na którym wyświetlono przekaz na żywo z sali operacyjnej. Przeszedł w głąb korytarza i usiadł w fotelu, który został ustawiony we wnęce, tak by spacerujący pacjenci mogli w razie czego odpocząć poza salami. Wsparł głowę na ręce i że spokojem oglądał transmisję. Czy był zły na Huntera? Obecnie nie czuł nic. Będzie się zastanawiał co powinien czuć po zabiegu. Jeśli Unsterben w ogóle go przeżyje.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 9 Cze - 15:37
Leżałem cierpliwie... przynajmniej początkowo. Miałem ochotę wstać i iść w pizdu. Do łóżka, pod prysznic. Byłem zmęczony, czułem jak siły ze mnie ulatują. Było mi zimno i niedobrze. Do tego czułem jak pot spływa mi z czoła.
Mari dawała jakieś polecenia. Trudno mi było się na nich skupić, ale to było jedyne czego mogłem się trzymać. Przed oczami robiło mi się ciemno, naprawdę nie było ze mną dobrze. Nie chciałem jeszcze odlatywać. Jakoś nie chciałem na to pozwolić, ale może wtedy byłoby lepiej? Przynajmniej nie czułbym się chwilowo aż tak chujowo.
Podniosłem zdrową rękę i zakryłem oczy ramieniem. Światło lampy było dla mnie za silne. Miałem wyczulone zmysły od dziecka, ale teraz to już w ogóle była przesada. Przez to też, doskonale słyszałem co mówi ten chuj. Sam nie wiem czemu byłem na niego zły. Skoro to były rozkazy Szefa.
Przesadziłem. Musiał być wkurzony, skoro zakazał używania znieczulenia. Nie czułem bólu, ale to nie znaczyło, że nie czuję nic. Nie czułem bólu, ale dyskomfort był spory. Ale pewnie miał swoje powody do tego. Już wszystko mi było jedno. Miałem tylko nadzieję, że nie skończę jako pożywka dla roślinek mojego brata.
Zagryzłem dolną wargę i warknąłem słabo - zamknij w końcu mordę i bierz się do roboty - powiedziałem zirytowany. Mają mnie ratować czy nie? Mają się mną zająć czy zagadać Marianne, żeby miała mnie na sumieniu? Skoro już pierdoli na mordzie, to niech wykonuje swoje zadania. A nie tylko się gapi na mnie.
To co powiedział nie było miłe. Jednak z drugiej strony dawało to małą nadzieję, że skoro teraz nie ma planów dalszych w mojej sprawie, to znaczy, że nie trafię na stół jednego z Laboratoriów.

Farfocel starał się siedzieć cicho, ale jako szczeniak, który niedawno opuścił klatkę w labo, był wystraszony. Czuł krew, czuł stres i to mu wystarczyło. Nie rozumiał co się dzieje, ale wiedział, że coś złego.
Gdy wszedł nowy mężczyzna, zasyczał na niego groźnie i najeżył pióra i sierść. Odsunął się w ostatniej chwili i zakrakał ostrzegawczo. Jednak słysząc głos swojego właściciela, postawił uszył i tym razem oberwał strzałką. Zaczął znów syczeć i smakował powietrze swoim językiem. Ten wysuwał się coraz rzadziej, aż hybryda w końcu padła na podłogę.

Gdy zaczęli się wokół mnie bardziej kręcić, osłoniłem oczy i położyłem się już właściwie na stole. Miałem już tak dość wszystkiego. Zjebałem i to tak jak jeszcze nigdy. Miałem nadzieję, że skończy się co najwyżej na tym, że wrócę na stanowisko Żołnierza. Nie myślałem teraz o tym, że mógłbym przestać być zdolny do służby, a tym bardziej, że zabieg może skończyć się dla mnie tragicznie.

O dziwo dość długo byłem przytomny. Miałem zamknięte oczy, nie odzywałem się o ile ktoś mi nie zadał pytania. Było to tak w chuj nieprzyjemne. Zacząłem odpływać już całkiem, gdy uruchomiono piłkę do kości i ta zaczęła się w niej zagłębiać. Nie odleciałem przez to co mi robili. Organizm nie potrafił już utrzymać przytomności. Byłem zbyt wymęczony i straciłem za dużo krwi. Przez cały czas, do tego momentu jednak nawet nie drgnąłem. Moje przezwisko nie wzięło się znikąd, ale miejmy nadzieję, że teraz nie zostanie mi ono odebrane w najbardziej brutalny sposób.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach