Gabinet medyka

Marianne
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Czw 10 Cze - 13:02
Nie zrobiła tego dla Huntera, prowadziła zabiegi na nieuśpionych pacjentach i za każdym razem denerwowało ją, że człowiek może jej się ruszać na stole. Bez sensu. Słysząc protest pomocników zamknęła oczy licząc do 5 i otworzyła. Ze spokojem odezwała się do wyższego, który nie wykonał polecenia.
-W takim razie przygotuj tlen, na mój znak podasz.
Tlen również usypiał, jednak nie było to ani znieczulenie ani narkoza, a jeśli jej pomocnicy mieli by kolejne pretensje wyrzuciła by wyższego z sali, jeśli by to nie pomogło mogłaby zrobić to samo z jego kolegą.
Słysząc głos Huntera odpowiedziała mu zdenerwowana.
-Zamknij się bo ci odetnę jeszcze jedną kończynę jak się ruszysz albo odezwiesz!
Szkoda było jej hybrydy, jednak poczekała aż inny pracownik ją wyniesie by zabrać się do pracy. Rana zasklepiła się częściowo, jednak musieli przygotować się na kolejny krwotok, kiedy odetną kość z sporym kawałem mięsa.
Praca rzeźnika.
-Zrób cewnikowanie naczyniowe na zdrowej ręce, krew podepniemy dopiero po zabezpieczeniu kikuta. -Odezwała się do wyższego, niższy miał jej asystować przy samym zabiegu. -Nóż laserowy.
Praca w takim miejscu miała zdecydowanie wiele plusów. W tym najnowszy sprzęt. Marianne jeszcze raz spojrzała na monitor kontroli pracy serca, Hunowi wiele nie zostało z tego pięknego zabiegu do oglądania.
Kobieta zaczęła ciąć precyzyjnie wręcz na milimetry od końca obręczy barkowej, więc jakby pacjent postanowił podrapać się po tyłku z nudów to straciłby przy okazji kość obojczyka i kątu górnego łopatki. Zabieg z użyciem lasera miał swoje plusy i minusy. Pacjent tracił mniej krwi przez co cała operacja była czystsza ale smród przypalanego mięsa i nieprzyjemny syczący dźwięk ciągle im towarzyszył.
-Piła.
Mogła ciąć laserowo kość, lecz po co przedłużać, i tak musieli usunąć resztę kości, bo kikut był za krótki by dało się nim poruszać. Piła w paru ruchach załatwi sprawę.
Widząc, że Hunter zemdlał odezwała się do wyższego asekuranta nie przerywając cięcia.
-Podaj tlen, jeśli saturacja nie spadnie niżej krew podamy po zabezpieczeniu rany. Jeśli spadnie podawaj od razu.
Nawet jeśli zemdlał, zawsze mógł się obudzić jeśli by podali mu krew, a póki był stabilny mogli kontynuować. Jeśli nie pojawiły się żadne komplikacje Marianne usunęła nadmiar mięsa z kikuta, próbki mogą trafić do laboratorium by sprawdzić, czy mężczyzna nie zaraził się Klątwą.
Ale czy Lustrzak może się zarazić, skoro dotyczy to tylko ludzi?
Po usunięciu guzowatości naramiennej kobieta zabrała się za zszywanie całości. Gdy tylko kikut był zabezpieczony gestem kazała wyższemu podłączyć krew.
-Podepnij krew i odłącz tlen, zanim dojdzie do siebie to go opatrzymy.
Marianne zmieniła rękawiczki na sterylne i zabrała się za opatrywanie rany. Mogła spokojnie zostawić to zadanie asystentom jednak wolała dokończyć sama. Czuła, że materiał trampek zaczął przeciekać i zbierała się w nich maleńka kałuża krwi.
Jeśli po drodze nic się nie stało cały zabieg zakończył się sukcesem, rana była oczyszczona i zabezpieczona, kość w całości usunięta. Teraz mężczyznę czekało tylko założenie protezy i mógł zostać cyborgiem.
Marianne upewniając się, że wszystko jest skończone podziękowała pomocnikom skinieniem głowy i pełnym aprobaty spojrzeniem. Tym razem ona nie musiała nic mówić.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Nie 13 Cze - 20:47
Wyższy lekarz przyglądał się przez chwilę kobiecie, mrugając spokojnie powiekami. Jego opanowanie w takiej sytuacji, gdy na stole leżał ranny żołnierz było wręcz nienaturalne, ale może właśnie to było kluczem do jego ocalenia? Zniecierpliwienie Marienne było czymś naturalnym, a jednak żaden z nich nie ruszył się póki nie zmieniła podejścia. Musiała pamiętać, że choćby świat stał w płomieniach, ostatni rozkaz wydaje zawsze Reinhardt Garlindt, Zarządca MORII. To on był najważniejszy, on rządził i trzymał to wszystko w kupie. Tylko jemu MORIA zawdzięczała wkroczenie w nowe dziesięciolecie z uniesionymi ku górze głowami.
Niższy już nie protestował. Usłyszeli polecenia Marienne i nie kolidowały one z rozkazami Reinhardta, dlatego od razu zabrali się za wykonywanie powierzonych zadań. Ktoś mógłby się zastanawiać jakimi są lekarzami, skoro tyle zwlekali z niesieniem pomocy. Przecież medycy powinni przede wszystkim pomagać, albo jak kto woli, nie szkodzić. Ci natomiast ściśle trzymali się scenariusza nadanego przez Zarządcę, ryzykując życiem Huntera.
Pacjent miał jeszcze siłę dyskutować, co zwróciło uwagę wyższego mężczyzny. Zbliżył się do odlatującego żołnierza i pochylił nad nim, patrząc mu głęboko w oczy. Widział ostatki świadomości a gdy ta zaczęła odpływać na dobre, uśmiechnął się do niego i przyłożył palec do ust, w prośbie zachowania ciszy. Albo może pokazał mu, że sam będzie milczał? Kto to wie.

Operacja przebiegła sprawnie i podręcznikowo. Asystenci pomagali Marienne na tyle, na ile było to możliwe, zachowując pełną skupienia ciszę. Widać było, że nie wykonują tego typu zabiegów pierwszy raz, bowiem nawet bez wypowiadanych na głos słów, rozumieli się tak, jakby mieli wspólną jaźń. Lata praktyki i wspólnej pracy.
Pobrano potrzebne próbki. Prawdopodobieństwo, że Hunter zaraził się Klątwą było bardzo duże, jednak w obecnej sytuacji, nawet jeśli był już nosicielem, należało doprowadzić sprawę do końca.
Zbędne mięcho i kości zostały spakowane do osobnych worków i przetransportowane na badania. Nie, w MORII takich kawałków ciała nie utylizowano od razu. Jeśli mogły przysłużyć się nauce, wykorzystywano nawet szczątki zmarłych na ulicach psów.
Lekarka pięknie zabezpieczyła ranę. Jej dzieło nie wymagało komentarza a jednak niższy mężczyzna pokiwał z aprobatą głową i pochwalił ją, przy okazji wykazując chociaż odrobinę ludzkiej empatii i zawodowej solidarności. Pochwalił też jej opanowanie oraz wyraził radość, że pośród młodego personelu trafiają się profesjonaliści.
Wyższy przyglądał się leżącemu na stole Hunterowi. Brakowało mu ręki a kikut był obandażowany i w zasadzie przygotowany do dalszej pracy, jaką mogłoby być zbieranie odlewu i miary pod protezę. Nic jednak takiego nie zaszło a po skończonej pracy lekarze po prostu pozbyli się rękawiczek i ruszyli do wyjścia, oglądając się na Marienne. Wzrok szarych oczu był poważny.
- Dziękujemy, doktor Blackwood. - powiedział na koniec niższy, wskazując jej drzwi wyjściowe, co było jawnym sygnałem tego, że jej rola dobiegła już końca - Proszę odpocząć, pacjent zostanie przewieziony w inne miejsce gdzie dojdzie do siebie. - dodał nieco twardszym tonem. Wyganiali ją, to było pewne.

W międzyczasie siedzący w fotelu Reinhardt odłożył tablet i wrócił pod drzwi sali w której odbywała się operacja. Chciał złapać Marienne zaraz po wyjściu i zadać jej kilka pytań. Kilka bardzo ważnych pytań, na które odpowiedzi mogą zaważyć o losie więcej niż jednej istoty.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Wto 15 Cze - 16:17
Nie był pewnym czy poziom jego stresu wzrastał ze względu na fakt, że Hunter się stresował, czy też może dlatego, iż jego brat był wściekły i przepełniony agresją. Uczucia bijące od blaszki były bardzo silne, a im bliżej naukowiec znajdował się gabinetu lekarskiego, tym bardziej oddziaływały one na niego. Coś w obecnej sytuacji było niewłaściwe, dziwne. Jeszcze nie wiedział z czego to wynikało i szczerze mówiąc nie był zbyt przekonany czy naprawdę chce poznać prawdę. Nie mniej – zmartwienie oraz przytłaczające uczucie czegoś błędnego przeszywało go na wskroś, potęgując stres.
Nim udało mu się dotrzeć w pobliże gabinetu, zdawało się, że minęła cała wieczność. Jasne, musiał przejść z jednego miejsca, na drugie, z innego piętra, ale wciąż – trwało to zdecydowanie za długo.
W pewnym momencie blady strach ogarnął Russella. Łzy napłynęły mu do oczu i zamarł wpół kroku. Pobladł, nie mogąc złapać oddechu. Sygnały emocjonalne wysyłane z blaszki nagle zniknęły. Wydał z siebie jęk rozpaczy. Czy to znaczyło, że Hun nie żyje?! Już miał paść na zimną posadzkę, ignorując fakt, że jego czarne spodnie całe się pobrudzą. (Wyglądał dziś jak chłopak– wciąż nie mężczyzna z tą swoją buźką i szczupłym ciałem – miał na sobie czarną, luźną bluzkę, choker, blaszkę, czarny kapelusz, trochę pierścionków i bransoletek. Włosy ściął – już nie sięgały mu za pas – oraz przywrócił i rudy kolor. Nawet się nie malował, tylko przepudrował i użył kredki do oczu!) Kiedy poczuł delikatne strumienie stresu i wkurwu. HUNTER ŻYŁ.
Odetchnął głośno z ulgą. Oczywiście, że żył. Nie było z nim aż tak źle! Nie mgło być. Russ świrował i tyle. Z resztą,  nawet gdyby faktycznie całkowicie sygnał z blaszki, to znaczyłoby po prostu, że ktoś mu ją ściągnął, żeby oczyścić ranę czy coś. Ugh, ta sytuacja była tak dziwna, że aż zaczął wyolbrzymiać i dramatyzować bardziej niż zwykle. No debil, który się tylko nakręca.
Z drugiej jednak strony tak nagłe osłabnięcie emocji mogło znaczyć, iż został poddany narkozie. A to było z ł e. Nikt nie poddaje nikogo narkozie, kiedy nie ma takiej potrzeby. Hunhun przecież  nie czuje bólu….
Porzucił resztki godności, które próbował zachować i puścił się biegiem wzdłuż korytarzu. Przed drzwiami do gabinetu zauważył Reina, ale w pierwszej chwili go zignorował, próbując przedrzeć się przez niego oraz wparować do Sali. Oczywiście ich szef powstrzymał Carmel – zadanie nie było to aż tak trudne: pomimo regularnych treningów i faktu, że posiada jakieś mięśnie, rudy nie był specjalnie silny. Może silniejszy niż część naukowców, ale nie miał żadnych szans pod naporem rąk  Reinhardta. Skapitulował.
- Co się stało Hunterowi? – zapytał, nie bacząc na grzeczność. Wirujące w nim emocje przesłaniały logiczne myślenie. Gniew na szefa za powstrzymanie zielonookiego obecnie kazał inżynierowi genetycznemu powiedzieć, aby tamten spierdalał i dał mu przejść. Resztki zdrowego rozsądku albo przebłyski instynktu przetrwania go przed tym powstrzymały. – Operują go, prawda? Dlaczego? – zalał go kolejnymi pytaniami – kto się nim zajmuje? Mam nadzieję, że ktoś bardziej kompetentny niż jakiś odmieniec, co mu się wydaje, że może być medykiem, bo jeżeli tak jest to przysięgam, że znajdę sposób żeby tam wejść, zajebie te imitację żywej i godnej poszanowania istoty, a później sam się zajmę bratem – wytarł łzy z twarzy ręką. Dopiero teraz sobie uświadomił, że nie przestał płakać. Musiał wyglądać i brzmieć żałośnie, dlatego też jego groźba(?) nie brzmiała szczególnie poruszająco. Pewnie przypominała bardziej zawodzenie rannego zwierzęcia, które próbuje odstraszyć agresora, udając, że jest groźniejsze niż w rzeczywistości.
- Będzie żył? - zapytał zbolałym tonem, przenosząc wzrok na posadzkę. - Prawda...?
Zacisnął usta w wąską linijkę, czekając na to, co w końcu (ponieważ dopiero teraz dopuścił go do słowa) powie Rein.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sro 16 Cze - 19:12
Czekanie na Marienne nie przedłużało się jakoś specjalnie, lecz stojący przed drzwiami Reinhardt miał wrażenie, że czeka na lekarkę kilka godzin. Można było powiedzieć, że miał wiele innych obowiązków na których wypełnieniu mu zależało, lecz chciał też dowiedzieć się co zaszło po Drugiej Stronie Lustra, bo przecież stamtąd wracali. Pierwszym pytaniem jakie przyjdzie mu zadać pani naukowiec, będzie to dotyczące sposobu przeniesienia. Jakim cudem trafiła ona do Krainy Luster, skoro nie zgłaszała nikomu chęci podróży? Pracownicy MORII nie mieli zakazu odwiedzania tego dziwnego miejsca, jednak każda wycieczka musiała zostać zgłoszona z prostego powodu - w razie problemów nikt nie będzie szukał ciała po trzech światach.
Już miał wejść do sali, kiedy usłyszał szybkie kroki dochodzące z głębi korytarza. Zatrzymał się w miejscu i obrócił ukrytą za czarnymi pasami materiału twarz ku źródłu dźwięków, by już po chwili ujrzeć pędzącego w jego stronę starszego z braci Cross. Nie zdziwił go jego widok. W zasadzie Garlindt zastanawiał się ile minie czasu zanim Russell przybędzie.
Chciał dopaść drzwi, jednak zagradzający mu drogę Zarządca stanowił niemałą przeszkodę. Reinhardt nie był jakoś specjalnie silny, jednak potrafił sobie poradzić ze znerwicowanym chłopakiem, który nie bardzo panował w obecnej chwili nad swoimi emocjami i odruchami.
Stanowczo zatrzymał go przed wejściem dalej by następnie odepchnąć go lekko pod ścianę. Było nie było, Russ był naukowcem który stał przed swoim szefem. Powinien znać swoje miejsce w szeregu. Jego mina zdradzała jednak, że zdenerwowanie wymknęło się spod kontroli i nie interesuje go teraz nic poza jego własnym bratem.
Reinhardt pozwolił sobie odbiec myślami od Huntera i Marienne, skupiając się na starszym z Crossów. Russell, albo Carmel jak kto woli, był zaiste ciekawym człowiekiem. Chociaż biologicznie był mężczyzną, nosił się i zachowywał jak kobieta. Garlindta zastanawiało, czemu tak się działo. Czy chciał on coś zamanifestować? A może komuś się sprzeciwić? Russ był inteligentnym pracownikiem, posiadającym ciekawość świata co było bardzo cenione w zawodzie jakim wykonywał. Reinhardt z przyjemnością czytał raporty w których młodzieniec opisywał swoje dokonania i nawet gdy były to porażki, był zadowolony z pracy Crossa.
A jednak zastanawiała go więź między mężczyznami. Byli braćmi, to zostało już potwierdzone a jednak momentami zachowywali się jak kochankowie. Oczywiście Rein nigdy nie pytał o tak osobiste sprawy, bo uważał że istnieją granice, lecz ich relacja interesowała go z czystej ciekawości. Ludzie byli fascynującymi istotami, dlatego tak bardzo pragnął zgłębić wiedzę na ich temat.
Twarzy Doppelgangera nie było widać i może to i dobrze? W obecnej chwili, gdyby ujrzała światło dzienne, Russell napotkałby wzrok i uśmiech pełen politowania i czegoś, co można było nazwać mieszanką zawodu ze zmęczeniem.
- Twój brat wrócił zza Drugiej Strony ranny. - powiedział powoli, patrząc mu prosto w oczy. Cross był teraz rudowłosy. Zadziwiające z jaką łatwością Ludzie zmieniali swój wygląd. Ciekawsze jednak od samej zmiany były powody tejże. Ale niestety Reinhardt choćby chciał, nie dowie się co skłoniło Carmela do przefarbowania.
- Operują go, bo tego wymagał jego stan. - dodał, świadom, że niewiele to wyjaśni.
Następne słowa Russa sprawiły, że uśmiechnął się w myślach paskudnie, lecz na materiale okalającym głowę nie powstała nawet zmarszczka. Odczekał chwilę z odpowiedzią, smakując to, co tamten powiedział.
- Zaskakujesz mnie nietolerancją, Russellu. - powiedział powoli - Odmieńcy, jak raczyłeś ich nazwać, bywają niejednokrotnie lepszymi specjalistami od Ludzi. Nie musisz się obawiać o stan swojego brata, zajęli się nim prawdziwi, wykwalifikowani lekarze.
Reinhardt nie spuszczał oczu ze swojego rozmówcy. Rozumiał zdenerwowanie, lecz z racji, iż miało ono wiele oblicz, chciał zapamiętać jak wygląda ono u Russella. Kto wie, może kiedyś będzie musiał wykorzystać nabytą wiedzę?
- Oczywiście, że będzie żył. - powiedział Zarządca głosem poważnym i podszytym lekkim oburzeniem. Cross miał jeszcze wątpliwości, do działania MORII? Organizacja nie pozwoli umrzeć swoim pracownikom. A już na pewno nie tak łatwo.
- Będzie żył. - powtórzył, kiwając głową i robiąc dłuższą pauzę - Tylko bez ręki. Bez ręki. - dodał powoli, przeciągając słowa - Wyprzedzając twoje ewentualne pytania lub pretensje: Nie, nie otrzyma protezy. Musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. - zakończył twardo.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 21 Cze - 9:27
Na stole operacyjnym mogły dziać się różne rzeczy. Tutaj decydowało się o ludzkim życiu i zdrowiu. Chirurg nawet gdy podejmuje kontrowersyjne decyzje powinien mieć wsparcie w zespole, w którym pracuje. A tutaj spotkała się z jawnym oporem. No nic, skoro nie to nie. Nie będzie się drażnić z własnym szefem i jego dziwnym poczuciem sprawiedliwości. Nawet jeśli był zły na Huntera nie powinien im utrudniać pracy.

Po operacji ściągając rękawiczki usłyszała, że ma kulturalnie wypierdalać. Dokończyła przerwaną czynność i wyrzuciła czerwone z krwi kawałki lateksu do kosza.
-Na której sali będzie leżał pacjent i kto będzie monitorował jego stan zdrowia? Nie wyjdę póki nie udzielicie mi tych informacji Panowie.
Mówiła ze spokojem i obojętnością. Ciekawa była jakie zalecenia dostali od Reinhardta. Gdyby to od niej zależało chętnie zajęła by się później Hunterem by mieć pewność że cały proces regeneracji przebiegnie pomyślnie, a jeśli żołnierz miał zostać ukarany to pewnie będą go chcieli odizolować od reszty pracowników.
Lekarka zdjęła fartuch i w zależności od odpowiedzi pomocników albo wyszła z sali w sukience należącej do Russa całej poplamionej krwią albo stała dalej czekając na wyjaśnienie. Poza tym chciała porozmawiać z Hunterem jak tylko ten się obudzi. O tym co się stało i jak się czuje. W końcu jego własny ojciec obciął mu rękę.

Jeśli udzielili jej odpowiedzi wyszła z sali operacyjnej trafiając na Reinhardta i Russela. Nie chciała przerywać rozmowy jednak weszła w złym momencie.
-Przecież sam sobie tej ręki nie upierdolił.
Zanim zdążyła zasłonić usta ręką i powstrzymać niesforne słowa te uleciały niczym robactwo. Nie miała jakiegoś specjalnego powodu by ryzykować swoją pozycję i podpaść szefowi chroniąc obcego jej człowieka. Jednak odruchowo go obroniła bo irytowała ją taka niesprawiedliwość. Przecież Hunter mógł skończyć dużo gorzej wdając się w walkę z mężczyzną, mógł nawet zginąć ale powstrzymywał emocje i całą nienawiść jaka w nim buzowała. Gdyby nie ona to pewnie wykrwawił by się na ulicach Miasta Lalek.
Ją pewnie też czekała kara za to, że poszła z Hunterem, chociaż nie dostała zgody na takie działania. Dziwne, że jej własna kara interesowała ją mniej niż te, którą czeka mężczyznę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Pon 21 Cze - 17:53
Oparł się plecami o ścianę, do której przyciągnął go Reinhardt. Tak było łatwiej, gdy chłód napotkał jego rozgrzane, drgające ze zdenerwowania emocji ciało – uspokoił je, podtrzymał, pozwalając zachować stabilną równowagę.
Początkowe słowa przełożonego nie wyjaśniły niczego. Oczywistym było, że Hunter wrócił ranny; gdyby tak nie było, nie znalazłby się w gabinecie medycznym. Gdyby jego stan nie wymagał operacji – nie byłaby ona na nim przeprowadzana. Dlatego też nic nie odpowiedział mu na te słowa; ze zdenerwowania pewnie nie powstrzymałby się przed jakimś przekleństwem lub najprostszym wyżyciem się emocjonalnie na przywódcy.
- W takim razie cieszę się, że znajduje się pod dobrą opieką – wymruczał w odpowiedzi, podciągając nosem. Jego kredka zdążyła cała się rozmazać pod wpływem łez. Tworzyła teraz czarną drogę, którą spływały prześcigujące się z sobą łzy.
Gdy tylko usłyszał, że HunHun będzie żył – uniósł oczy z podłogi, spoglądając prosto na Reina. On nie kłamałby w takiej sprawie, więc musiało tak być. Jego braciszek będzie żyć.
Kąciki ust rudowłosego uniosły się nieznacznie. Zaczął wycierać swoją twarz, próbując pozbyć się czarnych linii. Uspokoił się trochę, jednak nim ulga zalała go całkowicie, zarządca powiedział coś, w co trudno było mu uwierzyć.
- Nie będzie miał ręki..? – powtórzył wolno za nim, będąc w szoku. Trudno  było mu sobie to wyobrazić. Hun miałby zostać z jedną ręką? Jak to? Dlaczego? Co tam się stało?
Miliony myśli zaczęło przepływać przez umysł naukowca. Dopiero oburzony ton Marianne (kiedy ona w ogóle się tutaj pojawiła?) wyrwał go ze stanu zamroczenia.
- Dlaczego nie miałby dostać protezy? – poczuł jak coś boleśnie zaciska się w jego trzewiach, a ciało przeszywa chłód. Ściana stała się teraz niemiła, obca, przytłaczająca. Odepchnął się od niej, przechodząc dwa kroki w przód. – Przecież to nawet nie jest logiczne. Jako żołnierz potrzebuje ręki, mając tylko jedną będzie mniej skuteczny – nagle poczuł się bardzo zmęczony i zrezygnowany. Włączył logiczne myślenie naukowca, by nie sprowadzić na siebie i brata śmierci z powodu jego wybuchu złości. Tak było lepiej, łatwiej. – Powodzenie jego misji spadnie, a jeżeli ponownie będzie mierzyć się z wrogiem; ten stan może doprowadzić do jego śmierci. Hunter jest dobrym wojownikiem, jego strata nie przyniesie żadnych korzyści, a może nawet i szkody – powiedział mechanicznie, następnie przenosząc spojrzenie na rudowłosą kobietę.
- Och – wyrzekł, gdy w końcu zobaczył w jakim jest stanie. Cała we krwi – Czy to moja sukienka? A wiesz, co? Nieważne. – Jego głos się załamał, a Carmel znów był bliski płaczu. Emocje na powrót wróciły do niego. Odetchnął drżąco kilka razy, starając się uspokoić – Byłaś z nim, prawda? Co się stało? – dopytał rozkazująco, by potem wysyczeć gniewnie: kto mu to zrobił? – zacisnął pięści i zmrużył oczy. Już nie było w nim przytłaczającego smutku, pozostała wściekłość. Znajdzie te szumowinę, gdziekolwiek i kimkolwiek by ona nie była, a później zabierze prosto do swojego laboratorium, rozkoszując się każdą chwilą, w której przerabia to ścierwo na atomy.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pon 21 Cze - 23:21
Niestety, jeśli Marianne spodziewała się klepania po pleckach, musiała obejść się smakiem. Dla niej wyprawa do Krainy Luster była nie lada przygodą, dla MORII procederem niezwykle niebezpiecznym. Medycy podchodzili do niej z dystansem, bo nawet jeśli czuła się dobrze, mogła przywlec ze sobą jakąś magiczną zarazę. Może właśnie dlatego towarzyszący jej przy operacji mężczyźni niewiele mieli wspólnego z Ludźmi. Anielska Klątwa nie atakuje Lustrzan.
Po skończonej robocie lekarze zdjęli poplamiony ubiór i poddali się dezynfekcji - przy drzwiach wyjściowych zostali obficie spryskani specjalną substancją. Nie dawała ona żadnej pewności czy nie wnoszą do jednostki Klątwy, bowiem na nią nie znaleziono jeszcze lekarstwa, lecz już samo to, że byli Lustrzanami pozwalało nie martwić się pasożytem.
Zanim jednak opuścili salę, przystanęli i wysłuchali słów Marianne. Wyższy milczał, bo nic innego nie mógł zrobić. Niski zabrał głos.
- Zostanie umieszczony w sali A 1.02. - powiedział spokojnie - My będziemy nad nim czuwać. Ale proszę się nie obawiać, nie będzie pani miała zakazu odwiedzania. Po prostu wypadałoby, żeby pani odpoczęła po podróży i zabiegu. - wzruszył ramionami. Dawali jej do zrozumienia żeby spadała, ale w zasadzie była im obojętna. Zrobiła kawał dobrej roboty pozbywając się ręki, lecz na ten moment nie powinno się od niej wymagać nic więcej. Choćby dlatego, że zmęczony lekarz to bezużyteczny lekarz. A ona była zmęczona, nawet jeśli tego po sobie nie pokazywała.

Obserwowanie Russella było naprawdę fascynujące. Starszy z Crossów był szalenie inteligentnym przedstawicielem Homo sapiens, lecz przy okazji uczuciowym, co dla Doppelgangera było duetem niemalże nie do podrobienia. Sam również miał uczucia... Chociaż "miał" to za dużo powiedziane. Imitował uczucia, lecz gdy przychodziło mu być sobą, inteligencja nakazywała wytłumić wszelkie emocje a ambicja dążyć do celu.
Szybko się uspokoił. A potem znowu szybko zdenerwował. Zaiste, Carmel był jak kalejdoskop w rękach ciekawskiego dziecka.
- Dokładnie tak. Nie będzie miał ręki. - powtórzył Reinhardt - W zasadzie już jej nie ma. - dodał, widząc uchylające się drzwi.
Wychodząca Marianne zaskoczyła ich przepięknym użyciem języka poetów. Garlindt uśmiechnął się pod nosem.
- Po pierwsze, gratuluję udanej operacji. Wyrazy uznania, pani doktor. - powiedział grzecznie - Po drugie, nie zgodzę się z panią. Hunter Cross sam jest sobie winien takiego stanu rzeczy.
Kolejne słowa Russella podszyte były braterską miłością. Rein czuł się trochę tak, jakby starszy Cross próbował utargować dla Huntera sztuczną rękę. Szkoda tylko, że startował do kogo kto decyzję już dawno podjął.
Odczekał aż tamten skończy go przekonywać, a chociaż podawał sensowne argumenty, Zarządca pozostał nieugięty.
- Ta kwestia nie podlega dyskusji. - uniósł dłoń w geście "Stop" - Mój drogi, MORIA to nie instytucja charytatywna. Myślisz, że każdemu kto straci kończynę zapewnia protezę? Tak, każdemu, pod warunkiem, że kończynę utracił w czasie misji. Wyprawa Huntera była jego prywatną wycieczką za którą poniósł konsekwencje. - powiedział spokojnie - Twój brat i tak nie nadaje się do pracy. Nie w obecnym stanie. Jak wydobrzeje, przeprowadzimy szereg badań od których będzie zależało, czy pozostanie na stanowisku, czy będziemy zmuszeni... znaleźć mu coś innego. - dodał po czym przeniósł spojrzenie na Marianne.
Był ciekaw jej historii. Nie zgłaszała chęci podróży do Krainy Luster, jak więc doszło do tego, że była przy Hunterze w czasie wypadku, cokolwiek się tam nie stało?
- W zasadzie... Zawdzięczasz pani Marienne życie swojego brata. - powiedział do Russella - Również chętnie się dowiem co tam zaszło.

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Czw 24 Cze - 12:13
Słysząc wyrazy uznania od zarządcy skinęła delikatnie głową. Takie słowa z ust samego szefa organizacji, który sieje postrach wśród pracowników były czymś wielkim. Jednak Marianne była idealistką i sama z siebie dobrze wykonana praca dawała jej najwięcej radości.
-Dziękuję.
Słysząc, że ma opowiedzieć co się stało westchnęła. Hunter miał racje, że będą z tego same problemy ale mogła przynajmniej usprawiedliwić się tym, że gdyby nie ona to pewnie ten mięśniak nie wrócił by do żywych. Musiała tylko pomyśleć co by zrobić, by nie wygadać się o prywatnych sprawach Huntera. Nie wiedziała, czy Reinhardt wie o Lustrzanym dziedzictwie mężczyzny.
-Niestety dużo rzeczy nie mogę Panom opowiedzieć. Fakt, że znalazłam się w tej Krainie jest moją winą, ponieważ dostałam się tam przez przypadek w momencie w którym Hunter się przenosił. Chciał mnie odesłać z powrotem jednak się nie zgodziłam, dlatego uważam, że moja obecność sprawiła, że Zwiadowca skończył w takim stanie. Cross poszukiwał kogoś, więc chciałam mu pomóc i trafiłam na agresywnego przedstawiciela Cieni. Hunter stracił rękę w mojej obronie więc w ostatecznym rozrachunku więcej winy z całego zdarzenia leży po mojej stronie. Przyjmę każdy rodzaj kary jako słuszny.- wyprostowała się na baczność przez chwilę, jako przyzwyczajenie z wojska. - Mają Panowie jakieś pytania dodatkowe? Jeśli mogę Panów przeprosić chciałabym się wymyć i sprawdzić stan pacjenta.
Nie chciała już dodawać, że przy zdolnościach regeneracyjnych Huntera za chwilę będzie musiała mu ściągać szwy by nie wrosły się w tkankę skórną. Przez całą rozmowę większość uwagi koncentrowała na Zarządcy, jednak nie ignorowała starszego brata Huntera. Ciekawe czy wdał się urodą w matkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Sob 26 Cze - 17:39
Dokładnie tak, nie będzie miał ręki. A w zasadzie już jej nie ma odbiło się echem w jego głowie. Jak w ogóle do tego doszło, że coś ujebało mu rękę? Albo poharatało tak bardzo, że trzeba było ją amputować? Rudego przeszły dreszcze i zrobiło mu się niedobrze.
Zmrużył gniewnie oczy, słysząc, że Hunhun jest sam sobie winny takiego, a nie innego stanu rzeczy. Zgadzał się w tej chwili z kobietą: sam sobie ręki nie ujebał, a już na pewno nie  w imię jakiegoś przyjacielskiego konkursu na to, kto odpierdoli najgłupszy z debilnych pomysłów – w nagrodę mając dostęp do ściśle tajnych informacji, nosz cholera.
Zmełł w ustach siarczyste przekleństwo. Zacisnął pięści, oddychając głośno przez nos. Oczywiście, że MORIA to nie organizacja charytatywna, ale Hunter jest pracownikiem MORII, więc nawet jeśli zachował się niemądrze, to i tak powinien zostać potraktowany, jak każdy inny pacjent, któremu stała się krzywda na służbie! To było nie pojęte, żeby miał nie dostać protezy. I-i jeszcze to stwierdzenie, że będzie miał badania oraz, że są szanse na to, że jest z nim tak źle lub będzie tak źle, że nie będzie mógł pracować tak, jak dotychczas! A nie tak dawno temu dostał awans! Był dobrym żołnierzem, do cholery! Nie mógł zostać tak po prostu wyrzucony do kosza! Russell się nie zgadzał. Nie! I jeszcze raz nie! Z resztą, co by mu niby znaleźli? Hm? Zrobiliby z niego obiekt testowy nowych broni/technologii? A może zrobienie z niego cyrkowca na usługach organizacji? Na samą myśl o tym w jego żyłach zagotowała się krew a na twarzy pojawiły się wypieki wściekłości. Carmel do tego nie dopuści. Po jego trupie stanie się coś takiego. Kuźwa, wróci jako jedna z tych paskud i cudaków, byle tylko ich powstrzymać przed zmienianiem Huna w cyrkowca.
Z tej fali czystego wkurwu na zarządcę i każdego, kto odważyłby się tylko tknąć jego braciszka, wyrwały go słowa Reina. Mari uratowała życie Hunowi? Och.
- Uratowałaś go? – zapytał ze zdziwieniem. Ale jak? Kiedy..? rozszerzył oczy w rozumieniu. To ona go operowała! Oczywiście! Dlatego wyszła z gabinetu medyka, dlatego była tam przez cały czas, nawet jeśli nic – powierzchownie przynajmniej, ponieważ cała ta krew wydawała się nie należeć do niej i miał silne przeczucie, iż była jego brata – jej się nie stało podczas tej całej wyprawy.
- Jedynym skurwysynem, który zawinił jest ten, który rozwalił mu rękę – skwitował zimno. Nie winił kobiety za to, że była uparta. Russell pewnie wcale nie był by lepszy, gdyby – nawet przypadkiem – dostał się do Krainy Luster. Byłby pochłonięty i zaabsorbowany badaniami. Bycie w Otchłani to jedno, ale w Krainie? Zupełnie coś innego. No i fakt, ze Hunter ją chronił nie był jej winą. Tylko agresora.
- Agresywny Cień… - mruknął do siebie pod nosem, krzyżując ręce na piersi. Oczywiście, że wyruszył na poszukiwania tego gwałciciela. Szkoda tylko, że nie powiedział Russellowi o tym. Starszy Cross był przekonany, że był na jakiejś misji, a nie wyrwał się gdzieś sam, potajemnie, ale szczere? Obecnie nie miało to żadnego znaczenia. – Nie musi być teraz – zaczął wolno – ale chętnie dowiem się wszystkiego, co wiesz o tym Cieniu – czy to mógłby być on? A może ktoś inny? W końcu od tych paskud aż się roi w Krainie, czy nawet tutaj, w Świecie Ludzi. Ale co jeśli Hun go znalazł? Jeśli wie, jak się nazywa, albo jak wygląda… Russell z jego też wyciągnie informację. Później, jak już obaj ochłoną, przystosują się do sytuacji… Jak wściekłość zniknie z jego twarzy o ostry ton zamieni się na typowy dla niego – radosny, lekki, przyjemny dla ucha. Łzy skończą wypływać z dużych oczu, a ciało przestanie drżeć. Zaciskający się węzeł w żołądku trochę odpuści, przynosząc ulgę, a dech w piersi nie będzie drżał i się urywał.
Gdyby Carmel znał myśli Marienne, odpowiedziałby jej, iż odziedziczył urodę po matce. Niewielki wzrost, jasną cerę bez skaz, drobną budowę, delikatne rysy twarzy, kolor ust, niesforne rude włosy. Jedyne, co odziedziczył po biologicznym ojcu to złoto-zielone oczy. Nawet poczucie stylu miał podobne do matki. Dlatego ojczym tak bardzo go uwielbiał, bo przypominał kobietę, którą tak bardzo kochał. A później się zabiła, przez tego jebanego cienia.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Nie 27 Cze - 19:45
Postawa Marienne była lekko zaskakująca, jeśli wziąć pod uwagę, że właśnie wróciła z Krainy Luster z rannym żołnierzem, minute temu go operowała a obecnie stała przed swoim dowódcą. A w zasadzie dowódcą dowódców.
Reinhardt Garlindt ponad wszystko cenił sobie dyscyplinę i lojalność. Sam, będąc istotą dla ludzi niezrozumiałą, ograniczał wyrażanie emocji do niezbędnego minimum, bo chociaż przez lata poznał już jak działają Ludzie, uważał że w pierwszej kolejności powinno używać się intelektu, a dopiero potem można wspomagać się empatią czy innymi uczuciami.
Lubił przebywać w towarzystwie Ludzi bo niemal zawsze dowiadywał się czegoś nowego. Dziś dowiedział się od Marienne, że trafiła do wrogiej krainy przez przypadek, uratowała Huntera i nie może opowiedzieć co się stało. Nabyta wiedza była jednak dość kłopotliwa, jeśli wziąć pod uwagę jedną bardzo ważną kwestię: Reinhardt nie wierzył w przypadki. Nie istniało coś takiego jak przypadek, bowiem nic co działo się we wszystkich znanych mu światach, nie działo się bez przyczyny. Marienne mogła nie znać powodu dla którego trafiła do Krainy Luster, jednak nie oznaczało to, że takowego nie było. Był, i należało go odkryć najszybciej jak tylko będzie to możliwe. Ale tym zajmie się już Zarządca.
Jej słowa sprawiły, że skupił na niej całą swoją uwagę. Nie mogła im opowiedzieć... Jak to nie mogła? Czy ktoś uciął jej język, pozbawił głosu, nałożył klątwę?
Nie, Marienne mogła, ale nie chciała.
Niezauważalnie przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę. Irytacja była znanym mu odczuciem.
MORIA była mechanizmem złożonym z tysiąca trybików, przekładni i pomniejszych elementów, które samodzielnie nie zdziałałyby nic, lecz razem miały siłę, której należało się obawiać. Jednak... Elementy nawet najdoskonalszych mechanizmów zaczynały z czasem działać inaczej niż na początku, tuż po stworzeniu lub konserwacji. Jedne rdzewiały, inne się wypaczały... A były i takie, które nie działały prawidłowo i ciężko było określić co jest nie tak. Nie przyznawały się do swojej ułomności, dalej wykonywały pracę by potem nagle pęknąć i skazać mechanizm na zagładę. Takie... Były najgorsze.
Marienne nie chciała opowiedzieć swojej historii osobie, która miała święte prawo do poznania wszystkich szczegółów. Osobie, która była twórcą i konserwatorem obecnej MORII.
Zardzewiałe elementy można wyczyścić. Wypaczone naprawić. Lecz takie, które wykazują problem lecz nie ujawniają przyczyny po prostu się likwiduje. A Reinhardt bardzo nie chciał myśleć o lekarce w takich kategoriach, dlatego za jakiś czas spróbuję wybadać problem. Dziś da jej już spokój.
- Rozumiem. - powiedział spokojnie, siląc się na miły ton - Biorąc pod uwagę okoliczności, nie sądzę żeby wymierzanie pani kary było właściwym posunięciem. Niemniej, odczuje pani konsekwencje wydarzeń. - dodał - Wyznaczam panią na bezpośredniego opiekuna Huntera Crossa, przez cały czas trwania jego rekonwalescencji oraz rehabilitacji. Będzie pani miała wgląd w dokumentację medyczną i zlecała badania, jednak w sprawie kluczowych decyzji proszę się kontaktować bezpośrednio ze mną. I tylko ze mną. - zakończył twardo.
Pozostawanie w holu nie miało większego sensu jednak Reinhardt jeszcze przez chwilę stał i czekał na ewentualny ciąg dalszy rozmowy.

W międzyczasie, w sali w której leżał świeżo zoperowany Hunter, dwóch lekarzy zabrało się za sprzątanie bałaganu. Nie trwało to długo, bowiem Marienne ogarnęła co było trzeba. Im pozostało jedynie zdjęcie ubrań z pacjenta i wstępne obmycie, by po przewiezieniu na salę w której miał odzyskać przytomność nie śmierdział krwią i potem.
Niższy rozciął koszulkę i zebrał jej resztki by następnie zacząć przecierać ciało mokrym ręcznikiem. To musiało chwilowo wystarczyć. Wyższy zdjął mu spodnie, buty, skarpetki i pochylił się nad nim, by kilkoma ciachnięciami pozbyć się majtek. I tak po przebudzeniu będzie porządnie myty. Nie potrzebna mu zatem bielizna.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 28 Cze - 13:18
Słysząc groźbę Marianne, spojrzałem tylko na nią, jednak to spojrzenie niejednego by zmroziło. Spojrzenie pełne gniewu i agresji, zupełnie jakby we mnie nie było z nic człowieka. Nie odezwałem się jednak. Gdyby jednak spróbowała uciąć coś więcej niż powinna, raczej nie byłaby uradowana. Nie byłem potulnym szczeniaczkiem, który przyjąłby taką karę od kogoś, kto nie jest moim szefem i nie szukał żadnego sposobu by się zemścić. Co to to nie!
Ale to i tak teraz nie miało znaczenia bo gdy tylko kończyli pozbywać się mojej prawej ręki, moja świadomość i tak odpłynęła gdzieś w dal od upływu takiej ilości krwi.

Zaczynałem się powoli budzić. Wkurwiało mnie jakieś dziwne pikanie. Do tego zaczynało do mnie docierać coraz więcej rzeczy. Pierwszą z nich było to, że ktoś jeździł mi czymś chłodnym po torsie. Ale dlaczego? Dlaczego nie miałem nic na sobie? Przynajmniej od pasa w górę? Gdzie ja w ogóle byłem...dlaczego tutaj tak jebało krwią i środkami czystości?
Leżałem nadal płasko na stole, musiałem jakoś zorientować się co się dzieje. Zareagowałem i dałem znać, że moja przytomność wraca dopiero, gdy poczułem, że ktoś dobiera mi się do bielizny. Mężczyzna zdążył tylko lekko naciąć materiał bokserek, gdy w jego stronę ruszyła moja stopa, trafiając go prosto w nos. Lekarz, zatoczył się w tył, przyciskając dłonie do nosa, wpadając po drodze na wózek z narzędziami, które pospadały i narobiły sporo hałasu. Na pewno było to słychać nawet na zewnątrz.
Jednocześnie, podniosłem się nagle, gdy tylko wymierzyłem cios stop. Usiadłem i jeśli drugi doktorek nie odsunął się do tego czasu, mógł oberwać z główki, choć to nie było zamierzone z mojej strony.
Chciałem się dowiedzieć gdzie jestem. Zapach i ci goście mi nie pasowali. Siadanie jednak nie było dobrym pomysłem. Zaraz zakryłem usta lewą dłonią, bo wszystko co miałem w żołądku postanowiło, że jednak chce wyjść górą a nie dołem.
Zacisnąłem powieki, starając się powtrzymać odruch wymiotny. To, że było tu tak cholernie jasno oraz tak jebało chemikaliami, wcale nie pomagało, tym bardziej patrząc na to, że moje zmysły były bardziej wyczulone niż u przeciętnego człowieka.
Zgiąłem jedną nogę i oparłem czoło o kolano, oddychając głęboko. Chciałem wyjść, ale cały drżałem, zimny pot znów zalał moje ciało. Było mi słabo i tak cholernie niedobrze! Nic mnie nie bolało, bo nic się nie zmieniło w związku z tym. Zerknąłem w stronę lekarzy, spojrzeniem pełnym agresji. Lepiej, żeby się nie zbliżali. Nie zamierzałem atakować, zacząłem ogarniać co się dzieje. Byłem w MORII, w jednej z sali medycznych. Musiałem się uspokoić, nie było powodu bym atakował ani nie było to mądre. Lekarze też nie powinni się martwić jakimś środkiem uspokajającym, kopnięcie było odruchem, jednak jeśli zobaczyłbym, że ktoś podchodzi ze strzykawką...lepiej by tego nie robili.
Mężczyźni zapomnieli o jednym. Ranny żołnierz, wcale nie oznacza bycia niegroźnym żołnierzem, w szczególności po szkoleniach jakie taj przechodziliśmy. Do tego...nie miałem narkozy, tak więc przebudzenie się nie było takie same. Oni naprawdę sądzili, że będę nieprzytomny na tyle długo, żeby mnie ogarnąć i może jeszcze przewieźć do innego pokoju?
Zamknąłem oczy, nadal zakrywając usta i opierając czoło o kolano. Słuchałem co się dzieje. Chciałem się stąd wynieść...tak bardzo tutaj śmierdziało...trudno mi było powstrzymać nudności spowodowane moim stanem.
Czułem się gorzej niż gówno....

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pią 9 Lip - 13:26
Słysząc, że ma więcej opowiedzieć o Cieniu wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
-Mogę przedstawić rysopis postaci, jednak ciężko o jakiekolwiek bardziej przydatne informacje na temat tej persony. Nie popijaliśmy kawy i nie przedstawialiśmy się.
Pewnie informacja, że jeden z członków zespołu stracił rękę przez członka rodziny była by interesująca, jednak nie jej to oceniać. Wyciągnęła ze swojej wizyty oczywiste wnioski jednak to Hunter powinien opowiedzieć więcej. Ona jedynie mogła by stwierdzić, że Cień był bardzo podobny do Huntera, właściwie jak dwie krople wody, ale czy stwierdzenie, że są rodziną nie jest nadinterpretacją? Przecież Kraina Luster jest pełna magii i niebezpieczeństwa, kto wie czy nie pomieszało się jej w głowie.
Słysząc, że nie dostanie żadnej kary, a jedynym jej zadośćuczynienie za złamanie przynajmniej paru punktów regulaminu była opieka nad rannym zdziwiła Marianne. Lekko zmarszczyła brwi jednak szybko zmieniła swój wyraz twarzy na bardziej neutralny. Słuchała uważnie przełożonego, nie dał jej nawet możliwości protestowana. Musiała przyjąć własną karę bez słowa bo nie była równoważna do jej winy. W końcu gdyby nie podeszła do Lustrzaków to pewnie nie poznali by mężczyzny, a kruczowłosy nie straciłby ręki.
Słysząc hałas z sali operacyjnej podskoczyła i zaklęła pod nosem. W sumie mogli się tego spodziewać że mężczyzna się szybko wybudzi skoro jedynym powodem przez który był spokojny była utrata krwi. Mimo wszystko Mari miała nadzieję, że zdąży się umyć a dwójka jej tajemniczych asystentów przeniesie poszkodowanego do innej sali.
Lekarka otworzyła drzwi i wparowała do pokoju.
-Kurwa Hunter nie mogłeś się powstrzymać?
Skoro mężczyzna miał siłę zrobić coś mężczyzną znaczyło, że czuł się dobrze i nie musiała się teraz nim zajmować, poza tym napewno jego rozemocjonowany brat się chętnie upewni, że mężczyzna żyje. Lekarka podeszła do mężczyzny, który wpadł na stolik z narzędziami.
-Nic ci nie jest?
Zapytała się zmartwiona przyglądając się mężczyźnie czy nie poranił się od narzędzi czy też uderzenia mężczyzny. Przecież Hunter nie był jakimś szczypiorkiem, nawet osłabiony może mieć dużo siły. Jeśli jednak mężczyzna stanowczo odmawiał jej ewentualnej pomocy niechętnie odsunęła by się i odwróciła w stronę pacjenta by go najzwyczajniej ordynarnie zjebać. Jednak nie odezwała się, tylko zamrugała parę razy i na chwilę zasłoniła oczy dłonią. Czuła jak policzki ją pieką, a serce bije szybciej. Skoro chciał robić problem to mógł się chociaż ubrać, a a nie siedział w samej bieliźnie!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Pon 19 Lip - 14:13
Próbował zebrać się w sobie i znaleźć się w trybie naukowca, gdzie zbędne emocje mu nie przeszkadzają w (na ile może sobie pozwolić, by tłamsić uczucia) logicznym myśleniu, układaniu zdań czy też analizowaniu danej sytuacji bądź też słów. Upomniał się w duchu, przyznając, że czas na histeryzowanie będzie później.
Wziął kilka głębokich wdechów. Jeżeli skupi się na tej paskudzie, a nie fakcie, że jego braciszek stracił rękę – a ich przywódca odmawia założenia mu protezy! – wszystko będzie w stanie zrobić z typowym dla siebie zaangażowaniem w sprawę, nie dramatyzowaniem i płakaniem, zanosząc się szlochem, czy też ledwie oddychając.
Przetarł zapłakaną twarz i wysmarkał się w chusteczkę.
Każdy, kto teraz na niego by spojrzał wiedziałby, że płakał, a może wręcz nawet ryczał. Twarz miał lekko zaczerwienioną, oczy wyraźnie przekrwione, nos również odrobine zaczerwieniony przez zbyt mocne pocieranie go chusteczką.
- Szefie – zaczął, przełykając ślinę i odchrząkując – czy mógłbym wziąć wolne? A raczej pracować zdalnie z pokoju? Chciałbym się nim zająć, pomóc jak tylko mogę… Skoro będzie się musiał nauczyć żyć z tylko jedną ręką, to wolałbym przy tym się znaleźć. W końcu wiem, co robić, byłem tam, jak uczył się korzystać ze sztućców czy też chodzić… Nie, żebym ubliżał kompetencjom Marianne – posłał kobiecie słaby uśmiech – moja wydajność pozostanie na dotychczasowym poziomie. Już mam kolejny pomysł na stworzenie genetycznej hybrydy, która będzie  – w domyśle – posiadała bardzo wysoką kompatybilność ze strukturami nieorganicznymi, co z tym się wiąże; na swój sposób będzie projektem lepszym od AWX z niską kompatybilnością czy też FAR, który utrzymał się na wysokim poziomie. W razie sytuacji krytycznej oczywiście pojawie się w laboratorium.
Odczekał chwilę, aby pozwolić przywódcy organizacji na zastanowienie się nad jego prośbą, a następnie wypowiedzeniem się w tej sprawie. Następnie, nie zależnie od odpowiedzi, jaka została rudemu udzielona – zapytał: Mogę zabrać Huna do pokoju jak się obudzi?
Oczywistym było, że Hunter w końcu zostałby zwolniony z Sali pooperacyjnej, ale Russell chciał go zabrać jak najszybciej będzie to tylko możliwe.
Rein zdążył odpowiedzieć na prośbę starszego Crossa nim z pomieszczenia dobiegł hałas. Adrenalina zapulsowała mu w żyłach ponownie. Czyżby HunHun się obudził? Z jakiegoś powodu Mari zerwała się i dosłownie wpadła do Sali. Czy coś poszło jednak nie tak? Obudził się zbyt szybko z narkozy? O to chodziło? A może zrobił sobie krzywdę…
Długo nie czekał. Ruszył kilka sekund po niej oraz sam wparował do pomieszczenia.
- Hunhun! – wykrzyczał, spoglądając na braciszka. – Tak się cieszę, że żyjesz!
Nie miał odwagi przenieść wzorku w miejsce, w którym dawniej była jego ręka. Jeszcze nie.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Pon 26 Lip - 0:32
Wrodzona podejrzliwość nakazywała mu podchodzić do zeznań dziewczyny ostrożnie. Nie mógł zarzucić jej kłamstwa, nie wiedział też ile chciała ukryć, o ile w ogóle cokolwiek było do ukrycia. Był nieco zawiedziony skąpymi informacjami, jakie udzieliła, lecz na ten moment musiały mu one wystarczyć.
Kraina Luster nie była tym, na co na pierwszy rzut oka wyglądała. Reinhardt znał ją aż za dobrze. Bywały dni kiedy uwielbiał tamten świat, a bywały i takie, kiedy go nienawidził. I chyba tych drugich było więcej.
Russell wykazywał ogromne zainteresowanie stanem swojego brata oraz daleko posuniętą troskę. Garlindt zastanawiał się jednak na ile jego podejście spodoba się samemu poszkodowanemu Hunterowi. W pewnym sensie byli jak ogień i woda. Nawet wyglądali inaczej.
Doppelganger szybkim, dyskretnym ruchem pociągnął za dół marynarki, wygładzając w ten sposób jej materiał na piersi.
- Wyrażam zgodę na pracę zdalną, jednak jeśli potrzebujesz urlopu, taka opcja też jest możliwa. - powiedział uprzejmie - Proszę cię jedynie o podpisanie odpowiednich dokumentów, abyśmy wiedzieli jak winiśmy cię za wskazany czas wynagradzać. - dodał.
Tak, MORIA przypominała momentami korporację, głównie przez system zarządzania oraz podejście do pracownika. Każdy pracował tu bardzo ciężko, ale za poświęcenie był wynagradzany oraz mógł liczyć na wiele profitów i przywilejów.
- Czytałem raport. Jestem zadowolony z wyników badań, zatem jeśli zdecydujesz, że potrzebujesz odpoczynku, nie będę miał nic przeciwko. - powiedział - Co do zabrania brata... Jeśli lekarze nie będą mieli przeciwwskazań...
Reinhardt nie zdążył dokończyć wypowiedzi bo w sali przed którą rozmawiali nagle rozległ się rumor. Dźwięk upadających metalowych narzędzi zaniepokoił go, jednak Zarządca ostatecznie wszedł do pomieszczenia ostatni, przepuszczając Marienne i Russella.
Kopnięty medyk cofnął się w sam kąt i łapiąc za nos, starał się ukryć fakt, że został on rozbity. Nie odezwał się ani słowem, nawet nie wydał z siebie dźwięku, jedynie szare oczy miał skierowane w stronę Huntera a brwi zdradzały zaniepokojenie, drżąc nieznacznie. Niebieska ciecz szybko przeciekła mu przez palce dokładnie w momencie w którym Marienne zadała swoje pytanie.
Niższy lekarz podszedł szybko do kolegi i pchnął go lekko w bok, obracając jednocześnie twarzą w stronę ściany. Tak by nikt więcej nie zauważył tego, czego nie powinien widzieć.
- Piękne podziękowanie za pomoc, żołnierzu. - warknął mężczyzna, odwracając uwagę od krwawiącego.
Reinhardt obserwował przedstawienie ze spokojem i w milczeniu. Był ciekaw co stanie się w następnej chwili.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Pon 26 Lip - 11:54
Ktoś wparował do pomieszczenia. Przeniosłem wzrok na kobietę, gdy ta miała do mnie pretensje - to ..był odruch - powiedziałem cicho, słabo. Znów mnie trochę naciągło, ale nie było to już tak alarmujące. Chciałbym się położyć, odpocząć...ale nie na jakiejś metalowej blasze a normalnie, we własnym łóżku.
Zaraz po niej do sali wszedł....Ruru. A za nim nasz Szef. Nie mogłem mu jakoś spojrzeć w oczy. Było mi po prostu wstyd. Miałem uważać, nie chciał mnie puścić na tę wycieczkę, ale byłem zbyt pewny siebie. No i jak się o skończyło? Ledwo udało mi się to przetrwać, a do tego...nie wyszedłem z tego cało. I to dosłownie.
Gdy Ruru podszedł chciałem go uspokoić. Poczochrać jego znów rude włosy, jednak przez to zmienił się mój środek ciężkości. Brak jednak kończyny już dawał o sobie znać. Nie licząc samego faktu, że raczej nie czułem się na tyle dobrze, żeby robić co innego niż leżenie plackiem.
Całe szczęście Russel złapał mnie i pomógł utrzymać równowagę. Spuściłem nogi ze stołu i już było lepiej. Pogładziłem jego włosy, mógł poczuć jak ciężka jest moja ręka. Naprawdę nie miałem sił na cokolwiek - tak łatwo... się mnie nie pozbędziesz... - powiedziałem tylko cicho. Ledwo słyszalnie.
Przeniosłem wzrok na lekarza, który uznał, że powinienem być im wdzięczny. Za co? Za pomoc Mari? Może. Ale za ratowanie mi życia? Mam dziękować komuś, kto traktował mnie bardziej jak przedmiot niż jak pacjenta w potrzebie? Ja rozumiem, że mają wykonywać rozkazy. Ale póki Mari się nie zgodziła na brak znieczulenia czy narkozy to jebany nie ruszył palcem. Trzeba było pomyśleć... Owszem to nie był ich pomysł na brak narkozy, ale dlaczego w takim razie traktowano mnie jak kogoś pod narkozą, gdy straciłem przytomność? Żołnierz, nawet osłabiony może stanowić zagrożenie, gdy coś go zaskoczy. Trzeba było uważać i tyle - sory, nie poczułem, że kogoś kopnąłem - powiedziałem tylko, patrząc mu w oczy. Nie mogli iść sobie już w pizdu?
Byłem spocony, brudny, blady. Oddychałem płytko i ledwo utrzymywałem przytomność. Może powinienem trzymać język za zębami przy Zarządcy ale ten gość przeginał.
- Gdzie mój pies? - zapytałem jeszcze, zakrywając ręką oczy. Światło mnie drażniło, do tego mroczki przed nimi nie zapowiadały nic dobrego. Co innego miałem pytać? Czy mogę sobie iść? Pamiętałem jak ten jebany doktorek mówił, że poza urżnięciem ręki nic więcej nie jest dla mnie przewidziane, więc o protezę nie miałem co pytać. Tym, że nie miałem na sobie nic poza lekko naciętymi bokserkami ignorowałem. W końcu nie wiedziałem, czy mogę sobie iść czy nie, tak więc nie było sensu się ubierać.
Miałem już po prostu dość tego dnia. A wiedziałem, że najgorsze przede mną. Nie dość, że Ruru pewnie jeszcze da mi się we znaki, to jeszcze zostałem kaleką....kimś kto ju ż w ogóle nie jest potrzebny....

Powrót do góry Go down





Marianne
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Marianne Anne Blackwood
Wiek :
28 lat
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
170cm/65kg
Znaki szczególne :
Tatuaż pod lewym obojczykiem, blizna na lewym przedramieniu
Pod ręką :
Drobne, telefon, słuchawki, naszyjnik z Kamieniem Dusz, Bursztynowy Kompas
Zawód :
Lekarz w Morii.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t751-marianne-anne-blackwood#9176
MarianneNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 28 Lip - 20:47
Propozycja Russella, chociaż nie była skierowana do niej przypadła do gustu młodej lekarce. Przez to, że naukowiec odciąży ją od pewnych czynności rehabilitacyjnych będzie miała wolne. Może pomoże jej na tyle, że będzie mogła pozwolić sobie tylko na monitorowanie stanu mężczyzny i codzienne wizyty kontrolne, które były by dość szybkie. Co prawda interesował ją mężczyzna jako naturalnie urodzona hybryda o przyśpieszonych zdolnościach regeneracyjnych jednak spędzanie z nim takiej ilości czasu mogło odbić się na jej pracy, kondycji albo zdrowiu psychicznym biorąc pod uwagę zachowanie mężczyzny i jego ponure nastawienie do świata.
Słysząc o zabraniu Huntera do pokoju chciała się odezwać, ale nie otworzyła na szczęście ust. Mężczyźni, którzy jej pomagali z pewnością zajmą się wszystkim i sprawdzą czy parametry życiowe mężczyzny są na tyle ustabilizowane, że napewno mogą go wypuścić do prywatnej kwatery, a nie pokoju kontrolnego.
Zarządca zaczął tłumaczyć to, co chodziło lekarce po głowie kiedy nieprzytomny mężczyzna zrobił aferę.
Zmartwiona widząc krew medyka o nienaturalnej barwie podniosła delikatnie brwi zdziwiona jednak nie powiedziała nic, tylko przybliżyła się osłaniając sobą mężczyznę do przyjścia jego kolegi. Pewnie ich pochodzenie spotkało by się z dezaprobatą współpracowników. Jednak dziwienie na twarzy Marianne szybko zniknęło i wróciła troska. Dopiero gdy niższy z medyków zajął się kolegą skupiła się na Hunterze, który rozmawiał ze swoim bratem. Patrząc na to w jakim jest stanie, jak słabo mówi i że brat pomaga mu złapać równowagę oznaczało, że faktycznie kopnął medyka w odruchu. Widocznie się przestraszył czy coś. Tylko czego?
Dopiero widok bokserek mężczyzny uświadomiła lekarce, czemu jeden z medyków został ranny. Widocznie chcieli go rozebrać z ubrań i obmyć póki jest nieprzytomny.
Zły pomysł.
Rudowłosa przyłapała się na tym że przygląda się mężczyźnie skupiając uwagę na nagiej skórze. Od razu odwróciła wzrok rumieniąc się jak nastolatka.
-Mogłeś to zrobić w odruchu ale tak czy siak powinieneś się powstrzymać przed takimi wybrykami, zanim ocenisz sytuację.
Słysząc pytanie o Farfocla odpowiedziała próbując uspokoić palącą twarz i dalej nie patrzeć się na mężczyznę.
-Jest w bezpiecznym miejscu. Podali mu środek uspokajający i wynieśli bo się bardzo stresował tą sytuacją. Jak tylko odzyskasz na tyle sił by sam usiąść przyprowadzę go do ciebie.
Rozumiała, że Hunter martwi się o swojego podopiecznego, ale dla zwierzęcia była to za bardzo stresująca sytuacja i trudno mu będzie dojść do siebie. Ciekawe czy w ogóle wstał.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet medyka
Pią 30 Lip - 10:52
Z ulgą przyjął słowa swojego dowódcy.
- Urlop może innym razem, na chwilę obecną chciałbym pracę zdalną – bardziej niż chciał, to potrzebował tej pracy. Potrzebował czegoś znajomego, wciągającego, by nie pozwolił przytłoczyć się sytuacją. Hunter bez swojej ręki, pogrążony w rozpaczy i w bólu… Tak zdecydowanie był w potrzebie robienia czynności, które mogą zająć jego uwagę na jakiś czas w stopniu wystarczającym, aby chociaż na godzinę mógł wyzbyć się przytłaczających emocji.
Żałował, że HunHun nie ma czegoś takiego, ale już Russella w tym głowa, żeby coś mu załatwić.
- Oczywiście, wszelką dokumentację prześle później – powiedział, by za kilka sekund dodać ciche: Dziękuję.
Serce ścisnęło mu się z żalu, kiedy jego braciszek całkiem stracił równowagę i prawie spadł na ziemię. Całe szczęście, że rudy nigdy nie zaniedbuje treningów. Gdyby było inaczej,  gdyby był, chociaż odrobinę słabszy niż teraz – wątpił, aby udało mu się przytrzymać Huntera.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz – powiedział równie cicho, wtulając się w niego. Miał gdzieś, że tamten był brudny.
- Nigdy, dobrze? Bo jeszcze wyłysieje i co wtedy? - próbował zażartować, ale głos mu się załamał i zabrzmiało to raczej żałośnie niż śmiesznie.
Szczerze Russ tak bardzo miał gdzieś innych lekarzy, że mogliby tańczyć tango albo makarenę na jednym ze stołów, ubrani w najbardziej oczojebne stroje, ociekający niebieską krwią albo nawet i tęczową – a on i tak by nie zwrócił na nich uwagi. Dla niego liczył się tylko jego mały braciszek.
- Zejdź z niego – skierował swoje słowa do zarumienionej kobiety. Doskonale wiedział, z jakiego powodu na jej policzkach pojawiła się urocza czerwień. Gdyby sytuacja była inna, to pewnie nawet by to jakoś skomentował – widzisz przecież, w jakim jest stanie.
To nie tak, że chciał być dla niej niemiły, ale nie mógł powstrzymać swojego tonu przed wyraźnym zaznaczeniem, jak bardzo nie podoba mu się, co mówi kobieta.
- Nie martw się HunHun, zaraz zabiorę cię do pokoju, pomogę ci się ogarnąć, jeżeli będziesz chciał, a ja nie to pójdziesz od razu spać i wtedy pójdę po Farfocla. W takim stanie i tak wątpię, by pozwolił komuś innemu się w ogóle dotknąć.
Ostatnie słowa skierował do lekarki, która pierwsza zaoferowała, że przyprowadzi psowatego. Nie chciał jej martwić, ale Far by jeszcze ją rozszarpał, gdyby chciała go zabrać do Huntera. To nie był potulny szczeniaczek, a genetyczna maszynka do zabijania. Nawet jako młody, zwłaszcza w takim stresie, w jakim był teraz, był śmiertelnie niebezpieczny.
- Mogłabyś za to pomóc mi przetransportować Huna do pokoju i zostać z nim chwilę, kiedy pójdę po Farfocelka – zaproponował rudowłosej, zabierając jeden z wózków i przyprowadzając go bliżej miejsca, przy którym był brat.
Nie pomógł mu jednak zejść, a poszedł znaleźć sakiewkę.
Po kilku chwilach udało mu się ją odnaleźć. Wyciągnął z niej luźne dresy Huntera. Niczego bardziej eleganckiego obecnie nie potrzebował. Zawiesił sakwę na szyi, schował pod koszulką i podszedł do braciszka.
- Pomogę ci się ubrać, nie przemęczaj się i nie wykonuj gwałtownych ruchów – posłał mu słaby uśmiech i zabrał się za nakładanie spodni na jego nogi.
Czy lekarze tego chcieli, czy nie Russell zabierał brata do pokoju.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sro 4 Sie - 7:43
Chociaż rola obserwatora rodzinnych dramatów bardzo mu odpowiadała, zakończyła się z chwilą gdy przybyli do sali brat Huntera i Marienne zajęli się poszkodowanym. Reinhardt przyglądał się scenie, nie udzielając się zanadto. Wszystko co miało, już zostało wypowiedziane.
Wyższy z lekarzy ściskał mocno nos, jednak niebieska krew nie przestawała przeciekać. Był mocno zdenerwowany tym faktem toteż zerkał na zebranych z przestrachem, wyglądało jednak na to, że nikt się nim specjalnie nie interesuje. Niższy potrzymywał go w solidarnym odruchu i to raczej on był wściekły niż sam kopnięty.
Zarządca MORII delikatnym ruchem głowy dał sygnał, że medycy mają opuścić pokój. Jeżeli niższy nie nauczy się teraz, że nikt nie będzie mu w przyszłości dziękował, jego praca pełna będzie rozczarowań. Wyższy lekarz już o tym wiedział.
- Powodzenia, moi drodzy. - powiedział Reinhardt beztrosko, kiedy tamtych dwóch wyszło, pozostawiając drzwi otwarte. Jego humor i głos zdawał się w tej chwili nie pasować do, jakby nie patrzeć, nieciekawej sytuacji Huntera. Podjął już jednak pewne decyzje i długo ich nie zmieni.
- Za jakiś czas oczekuję sprawozdania z waszej pracy, Russell, Marienne. - dodał nadal w świetnym humorze - Do zobaczenia.
I nie czekając na nic więcej opuścił pokój, nawet jeśli ktoś próbował go zatrzymać. Czuł, że dziś niczego więcej już się nie dowie.

Będąc już daleko od skrzydła medycznego, wyjął telefon komórkowy i odnalazł potrzebny mu numer. Nie lubił tego ustrojstwa, lecz musiał przyznać, że komunikacja w ten sposób zdecydowanie ułatwiała współpracę.
- Gdzie obecnie przebywa Kurt Streicher? - zapytał poważnym tonem, darując sobie powitanie.
- U siebie. Otrzymał zwolnienie lekarskie, dziś już z pewnością nie pojawi się w Forvax.
- Dobrze. Wpisz mu dodatkowe kilka dni urlopu przymusowego, na doprowadzenie się do ładu. Nie chcę go tu widzieć wcześniej niż za tydzień. Jeśli się pojawi, od razu melduj. - polecił Zarządca, na co w słuchawce rozległo się twarde "Tak jest!".
Zakończył rozmowę i westchnął, kierując swe kroki w stronę własnego gabinetu.
Streicher nie może się dowiedzieć o stanie Huntera przynajmniej do czasu, gdy zostaną podjęte pewne decyzje.

ZT

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 4 Sie - 12:48
Oddychałem płytko, żeby czasem nie nahaftować na własnego brata. Ale jakoś udało mi się przed tym powstrzymać. Czułem się już trochę lepiej, przynajmniej jeśli chodziło o zawartość mojego żołądka - to kupiłbym...ci jakąś fancy perukę - powiedziałem cicho. Pogładziłem go po głowie. Był starszy to prawda, ale niższy ode mnie, a teraz jeszcze siedziałem na stole więc tym bardziej górowałem nad nim - będziesz brudny - dodałem jeszcze. Nie lubił brudu i smrodu więc nie chciałem, naprawdę nie chciałem słuchać, że coś mu nie pasuje w związku z tym. Tak bardzo chciałem się już położyć...a najlepiej by okazało się, że to był tylko zły sen....ech...tym mniej prawdopodobne w tym jednak było to, że nie pamiętam by kiedykolwiek mi się coś śniło....
Podniosłem wzrok na dziewczynę. Westchnąłem ciężko i klepnąłem brata w ramię, dając znać, że nie musi się tak za mną wstawiać - następnym razem... się zamienimy. Ty sobie poleżysz...ja podyryguje i zrobię notatki... jak... się opanować - naprawdę nie miałem na to sił.
Oj jaka szkoda, że jestem dupkiem i ignorantem i nie zauważyłem rumieńców Marianne...albo raczej ich znaczenia. Zamknąłem oczy i przytaknąłem delikatnie, gdy wyjaśniła gdzie jest Farfocel. Ale ostatnie słowa sprawiły, że spojrzałem na nią śmiertelnie poważnie.
Russel mnie uprzedził, jednak musiałem dodać coś od siebie - zostaw go... jeśli skończysz...jak ja to będzie dobrze... on nie jest...zwykłym szczeniakiem...bez któregoś z nas...zrobi ci krzywdę... - wskazałem palcem na sukienkę - masz...moją krew na sobie... - może nie mówiłem bardzo składnie, ale czy to było ważne?
- Ruru...muszę się umyć... - powiedziałem tylko na jego słowa o ogarnianiu się. Nie położę się w takim stanie do pościeli. Będzie zaraz cała ujebana, a jak ja choć trochę odpocznę to więcej nie zasnę. Mimo wszystko, moje zmysły były dość mocno wyczulone. A też nie mogłem przecież zabraniać spał w łóżku własnemu bratu. A to raczej by mu już przeszkadzało, w szczególności gdy już się choć trochę uspokoi.
Nie podobało mi się to, że przystawia wózek. Nie było ze mną przecież aż tak źle.
Przeniosłem wzrok na szefa, gdy ten zaczął mówić. Dlaczego...był taki zadowolony i wesoły? Miałem nadzieję, że nie planował czegoś w związku ze mną. Nic co by jeszcze bardziej zmieniło moje życie. Nie odzywałem się. Kierował swoje słowa głównie do pozostałem dwójki, na mnie nawet nie spojrzał więc nie było co się odzywać. Opuściłem tylko wzrok, zamykając oczy. Będę musiał z nim później porozmawiać, wyjaśnić co się stało....ale czy w ogóle będzie chciał jeszcze ze mną rozmawiać?
Nie opierałem się gdy Russ zaczął zakładać mi spodnie. Wywróciłem tylko oczami, gdy powiedział, że mam nie wykonywać gwałtownych ruchów. Nie skomentowałem tego jednak. Sięgnąłem jednak po bluzę i z trudem wciągnąłem ją na siebie. Nie bez problemów. Jakoś nie docierało do mnie, że nie mam ręki. Trochę tak jakbym ją nadal czuł. Nie, że bolała, ale... jakby tam była. Ech... to będzie ciężki czas....
Zsunąłem się ze stołu i sam ciągnąłem spodnie na tyłek. Tyle chyba mogę sam zrobić... Przynajmniej nikt nie bóldupował, że Ruru zabiera mnie do pokoju. I dobrze. Nie zniósłbym oglądania gąb lekarzy ani minuty dłużej. W szczególności tego kurdupla.
Chciałem coś powiedzieć, gdy Russell podsunął wózek ale gdy zrobiłem krok za bardzo zakręciło mi się w głowie. Przystanąłem zaciskając powieki, po czym spojrzałem na wózek z nienawiścią. Z ich pomocą usiadłem w nim i naciągnąłem kaptur na głowę. Mało prawdopodobne, że ktoś nas zaczepi, a jak to zrobi to raczej zorientuje się, że to ja, patrząc na to jak wyglądał mój brat, jednak chyba potrzebowałem tej odrobiny prywatności. Ukryć się choć na chwilę nawet przed nimi.

ZT x3 (Carmel, Marianne, Hunter)

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Sro 18 Maj - 14:46
Na kolejne spotkania już się nie spóźniałem. Większość odbywała się w willi, ale zdarzały się i takie w kawiarni czy w Frovaxie. Ksenia wymawiała się, że jest to spowodowane tym by wymusić na mnie zmianę otoczenia. I tak to też wyglądało. Nawet jeśli spotykaliśmy się w kawiarni, to z zewnątrz wyglądało to bardziej na spotkanie biznesowe, nie licząc mojego stroju, którym prawie zawsze, gdy byłem poza domem była bluza, która skrywała mój brak kończyny. W końcu mogłem mieć rękę pod ubraniem, w gipsie. Jednak nie było flirtów, siadania sobie na kolanka i rumieńców na licach niewinnej niewiasty. I dobrze. Tym bardziej, że nie było rzadkim obrazem, że miałem w jakimś stopniu obitą mordę. Czy to przez Kurta czy przez kogoś z ulicy. Nadal byłem zaczepiany. Cóż....za krótko byłem odcięty od miasta by miejscowe rabusie sobie zapamiętały moją mordę. Ale coraz mniej się to zdarzało, więc był to jakiś postęp.

Gdy w końcu nadszedł dzień, gdy MORIA się ze mną skontaktowała, byłem wściekły. Miałem naprawdę zły dzień. Gdy jechałem kupić kilka potrzebnych rzeczy, jakiś pijany debil wjebał mi się w auto. Mogłoby się wydawać co może zaszkodzić takiemu potworowi jak mój samochód....no cóż...rozpędzona ciężarówka na pewno. Jechał na tyle szybko bym dachował, do tego jeszcze z górki. Całe szczęście byłem sam i tylko trochę się poobijałem. Auto też dało się naprawić. W wypadku jednak straciłem telefon, dlatego MORIA nie mogła się ze mną skontaktować. Oj jakże się cieszyłem, gdy chuj zorientował się co właśnie zrobił i dowiedział się ile go wyjdzie odszkodowanie i inne takie. Przynajmniej wstępnie. Mimo wszystko...dzień do dupy. Potem gadanie z policją, siedzenie na pogotowiu bo muszą posprawdzać czy na pewno wszystko w porządku no i w końcu wizyta u mechanika by naprawili mi mojego złoma. Na szczęście akurat ostatnie miałem po znajomości więc nie musiałem się tym przejmować. Szkoda tylko, że nie wzięli mnie zamiast do szpitala to do Forvaxu, nie chcieli mnie słuchać...ech a poszłoby sprawniej.
W domu nie chciałem słuchać swojej "sekretarki" jednak gdy powiedziała, że jest to wiadomość z pracy od razu ją odsłuchałem. Czyli za 3 dni mam się zjawić na jakiś badaniach? Ech...będzie trzeba się jakoś ogarnąć. Ciekawe czy informacja o wypadku już dotarła...
Oddzwoniłem od razu dając znać, że wiadomość została przekazana i upewniłem się co do godziny. Samochód powinien być do tego czasu gotowy. Jest na tyle pancerny, że za wiele nie ma do naprawiania, ale nie będę jechał samochodem z wgnieceniem w drzwiach czy z rozwaloną szybą!
Te kilka dni spędziłem na odpoczynku. Doprowadziłem się też jakoś do ładu. Byłem poobijany i porysowany ale nie było mi nic poważnego. Nie brałem już żadnych leków. W dniu badania ogoliłem się porządnie i umyłem. W końcu nie wiedziałem jakie badania mi zrobią. Dostałem też polecenie, że mam być na czczo. No ok...skoro tak chcą. I tak ostatnio jadałem mniej i niestety było to widać. Moja muskulatura nadal była imponująca, najbardziej było widać na twarzy, że schudłem oraz że nie do końca się wysypiam.
Moje czarne jak noc włosy sięgały mi teraz prawie ramion. Rosły mi naprawdę szybko ale nie było to nic dziwnego. Po prostu...wcześniej zajmował się nimi Russell. Ech....chyba zaczynałem tęsknić za tą małą łajzą. Może po badaniach pójdę go odwiedzić?
Odebrałem samochód i zajechałem do Forvaxu, zgłaszając się do wskazanego gabinetu. Ubrany byłem w wygodne buty i spodnie, bieliznę oraz bluzę z kapturem, czyli w sumie mój codzienny strój ostatnimi czasy. Włosy miałem związane w niski kucyk, z pomocą jednego z robotów w domu. Farfocel został w willi. Nie wiedziałem jak tutaj długo będę więc nie chciałem go dodatkowo stresować. Lepiej niech zostanie tam, tym bardziej, że to monstrum urosło, choć nadal zachowywało się jak malutki szczeniaczek....

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Czw 19 Maj - 10:46
Minęło trochę czasu zanim zdobył pewność. Po licznych badaniach, rozmowach i analizach zachowania, wiedział już co należy zrobić z Hunterem Crossem, byłym Zwiadowca MORII. Streicher miał rację, twarda z niego była sztuka, ale jak wiadomo, utrata kończyny potrafi wstrząsnąć nawet największym twardzielem. Tak też i było w przypadku Huntera.
Reinhardt tego dnia, gdy komputer powiadomił go o przybyciu Crossa, siedział akurat w swoim gabinecie. Krótkie spojrzenie na ekran i wyświetlaną przez monitoring sylwetkę upewniło go, że faktycznie, Unsterben zjawił się. Wygladal inaczej, co dowodziło temu, że chociaż nadal tliła się w nim wola walki, to chłopak balansował na granicy załamania psychicznego. A przecież MORIA dba o swoich, nawet byłych żołnierzy.
Kilka szybkich poleceń wydanych komu trzeba, i do gabinetu w którym stawił się Hunter ruszyła dwójka znanych mu już lekarzy. Może i nie wyglądali, ale byli naprawdę dobrzy w swoim fachu. Uruchomiony podgląd sali pozwolił Reinhardtowi mieć kontrolę nad wszystkim, dlatego rozsiadł się w fotelu i rozpoczął seans.

Wysoki brunet o stalowoszarych oczach wszedł do gabinetu pierwszy. Szybkim spojrzeniem otaksował Huntera i posłał mu słaby uśmiech, kiwając mu głową na powitanie. Nos miał już prosty, naprawiony a po żalu który miał w dniu rozbicia, nie pozostało już nawet echo. A może on wcale nie miał o to żalu?
Za nim do sali wszedł niższy, drugi znany Crossowi lekarz. Ostatnim razem to właśnie on miał pretensję o brak wdzięczności, dziś jednak zachowywał się nieco spokojniej. Najprawdopodobniej ktoś wytłumaczył mu, że w swoim fachu rzadko będzie spotykał się z wdzięcznością, dlatego ma wykonywać pracę bez zbędnego gadania.
- Dzień dobry, panie Cross. Proszę położyć się na leżance, zaraz wyjaśnię panu na czym będzie polegało badanie. - powiedział rzeczowo, przechodząc wgłąb sali. Lekarze założyli rękawiczki, wysoki niemowa podszedł do Huntera i pomógł mu ułożyć się wygodnie, poprawiając zagłówek i resztę elementów mebla na którym tamten zaległ.
- Kolega zaraz podepnie pana do aparatury. Dzisiejsze badanie ma charakter rutynowy, ale jest nieco rozszerzone, dlatego oprócz prześwietlenia całego ciała, wykonamy szereg testów. W tym celu dokonamy wkłucia w żyłę w zgięciu pana łokcia. Jeśli ma pan pytania, śmiało. Tymczasem zaczynamy przygotowania.
Wyższy był zadziwiająco delikatny, ale nie dlatego, że miał złe wspomnienia z ostatnim badaniem Huntera, on po prostu miał delikatne ręce. Długie palce, chłodna skóra. Podpinał wszystko z dokładnością, szarymi oczami patrząc na Crossa. Jeśli ich spojrzenia się spotkały, posyłał mu lekki uśmiech. Uprzejmy.
Już po chwili były Zwiadowca leżał na stole podpięty całą masą kabelków, a komputery w gabinecie zaczęły pokazywać jego parametry.
- Wszystko w normie, myślę że możemy zaczynać. - powiedział bardziej do kolegi, ale z dalszym działaniem czekał na reakcję Huntera.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Czw 19 Maj - 14:36
Czekałem spokojnie, oglądając dokładnie gabinet. To był ten sam, w którym Mari urżnęła mi do reszty rękę. Jednak doszło trochę nowego sprzętu. Nie pamiętam jakoś dokładnie jak to tam wyglądało, jednak w przeciwieństwie do większości tego typu placówek, tutaj każda sala była inna. Sam w sumie nie wiem czy to dobrze czy też nie. Ale cóż. Mimo stanu, w jakim znajdowałem się tutaj ostatni raz byłem pewien, że to to samo pomieszczenie. Jeszcze brakowało żeby....
No i wykrakałem. Do pomieszczenia weszła dwójka lekarzy, którzy asystowali Mari przy mojej operacji. Skinąłem im tylko głową. Jak tego milczka jeszcze zniosę, to ten drugi....raczej nie przypadł mi do gustu. Nie pokazałem tego jednak po sobie. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie taki pyskaty jak ostatnim razem bo tym razem to on będzie miał rozkwaszony nos.
A właśnie...
Przeniosłem wzrok na tego cichego - jak tam? - poklepałem się palcem po nosie. Wyglądało na to, że mu go poskładali, bo wątpiłem, żeby mój kopniak był tak słaby, nawet jeśli dopiero co odzyskałem przytomność po operacji. Mężczyzna pokiwał głową, domyślam się, że dając, znać, że wszystko jest w porządku. Skinąłem głową i podałem mu dłoń. Co prawda lewą, ale co miałem na to poradzić - sorry - powiedziałem krótko, ale szczerze. Może i byłem wielka kupą mięśni, ale nie byłem debilem, który lata po okolicy i młuci wszystkich po mordach bo tak mu się podoba. Naprawdę nie chciałem mu wtedy nic zrobić. Ale cóż...nie przewidzieli reakcji więc to nie moja wina. Doktorek wyszczerzył swoje ząbki, gdy sam podał mi dłoń i uścisnął moją. Były....troszkę inne od ludzkich. Czyżby jakiś Cyrkowiec? W sumie nie moja sprawa o ile wykonywał dobrze swoją robotę.
Zdjąłem bluzę i odłożyłem ją na bok po czym ułożyłam się na leżance i dałem podpiąć do aparatury. Niby rutynowe badania, ale nie przypominam sobie nic takiego. Ale może to przez to, że straciłem kończynę, a tak się robi w takich sytuacjach? W sumie nie wiedziałem.
Czekałem cierpliwie co takiego wymyślili. Leżałem w samych spodniach na leżance, prezentując nowe siniaki i zadrapania. Nic poważnego. Ciekawe, jak długo to będzie trwać, nie żeby mi się gdziekolwiek spieszyło.
W pewnym momencie jednak zaczęło mi się robić dziwnie....ciężko. Jakby coś sprawiało, że robiłem się coraz bardziej senny - narkoza? - spojrzałem na swoją rękę, do której podpięto jakieś rurki, a następnie na cichego lekarza. Zaraz potem przeniosłem wzrok na drugiego. Niestety to ten był bardziej wygadany i od niego pewnie prędzej dostanę jakieś wyjaśnienie tej sytuacji. Było to dość...nieoczekiwane, jednak w głowie nadal majaczyły mi słowa, że jeśli chcieliby zrobić ze mnie jeden z eksperymentów, muszę na to wyrazić zgodę. Jeśli Kurt mnie okłamał to urżnę mu łeb...zaraz po tym jak zrobię to lekarzom....

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Sob 21 Maj - 1:34
Lekarze od razu zajęli się Hunterem, przygotowując go do badania. Pewnie gdyby mężczyzna miał do czynienia ze zwykłą przychodnią państwową, mógłby się zastanawiać, dlaczego podpinają mu tyle kabelków i czemu zdecydowali się na wkłucie. Cóż, gdyby robili mu to w państwówce, właściwym pytaniem jakie powinien zadać nie byłoby "Co mi robicie?" ani "Dlaczego to robicie?", a "Który organ mi wytniecie i ile za niego weźmiecie?". Tak to już było w niemagicznym, brutalnym świecie. Ale Forvax, wyposażony w najlepszy sprzęt i wręcz najeżony aparaturą zdolną mierzyć dosłownie wszystko, zajmował się pacjentami jak należy. A jeszcze lepiej zajmował się jedynie członkami organizacji MORIA.
Hunter miał to szczęście (albo nieszczęście, zależy jak na to spojrzeć), że nie został wykreślony z rejestrów. Protekcja Kurta Streichera nie była tu bez znaczenia, bowiem o ile niektórzy członkowie zarządu spisali już dawno Crossa na straty, tak Zastępca upierał się przy tym, że z Huntera jeszcze będzie pożytek. Dużo mówił o woli walki i faktycznie rozmowy z lekarzami potwierdziły, że w brunecie jest jeszcze siła by stawić czoło życiu. Bez ręki będzie ciężko, ale Zwiadowca zdawał się powoli przyzwyczajać do nowego stanu rzeczy.
Wyższy z lekarzy spojrzał na pacjenta, kiedy tamten go zaczepił. Nie żywił do niego urazy za rozwalenie nosa, bo bardzo szybko mu go ładnie poskładano, ale jego zainteresowanie było naprawdę...miłe. Początkowo nie bardzo wiedział jak zareagować, ale widząc, że Hunter naprawdę interesuje się jego stanem, posłał mu uśmiech, skinął głową i wykonał dłonią gest "OK". Niestety nie był w stanie powiedzieć niczego więcej, od dziecka bowiem był niemową.
Niższy w tym czasie całkowicie ignorował tamtych, strojąc aparaturę. Pewnie gdyby to jego nos rozkwaszono, nie puściłby tego płazem, ale jego kolega był bardzo tolerancyjny wobec innych. Może właśnie dlatego, mimo iż milczał, był bardziej lubiany?
Wyciągniętą dłoń szarooki przyjął z entuzjazmem i potrząsnął nią na znak zgody. Wyszczerzył przy tym zęby w uśmiechu, zupełnie zapominając o tym, że nie powinien tak lekkomyślnie zdradzać swojej inności. Zdawał się jednak tego nie zauważyć, być może przez to, że Hunter nie wydawał się być zaskoczony, dlatego już po chwili wrócił do pracy, pomagając koledze.
Po jakiejś chwili Cross wyczuł co się szykuje, dlatego nie było sensu ukrywać przed nim faktu, że lada moment zostanie uśpiony. Gdy tylko zapytał wprost o narkozę, wyższy lekarz podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu, posyłając mu uspokajający uśmiech. Chciałby powiedzieć mu w łagodny sposób, że to konieczne, ale niestety nie potrafił. Zamiast niego odezwał się niższy, nie owijając w bawełnę.
- Część badań które wykonamy jest mocno obciążająca dla organizmu. Nie, nie chodzi o ból, bo jak już ustaliliśmy, nic pan nie czuje, prawda panie Cross? - powiedział znudzonym tonem - Jeśli ma pan coś przeciwko, jest jeszcze czas by pana odłączyć. Jeśli nie, zaczniemy testy.
Szarooki ponownie spojrzał na Huntera. Widać było, że ten prosty gest podania ręki pozwolił im zakopać wojenny topór i wyzwolił w medyku coś na kształt sympatii. Dobrze było wiedzieć, że przynajmniej połowa znajdujących się w sali lekarzy jest Hunterowi przychylna.

Reinhardt spoglądał na ekran monitora z niemałym zaciekawieniem. Cross wyglądał już o niebo lepiej, miał na ciele parę siniaków i dłuższe włosy, ale przynajmniej był czysty i zmieniło się coś w jego postawie. Znowu sprawiał wrażenie...aroganckiego szczeniaka.
Maska z ciemnego materiału uniosła się w uśmiechu, w miejscu gdzie Garlindt powinien mieć usta.

Hunter nie miał zastrzeżeń, nie protestował ani nawet nie zadawał pytań, co świadczyło albo o zaufaniu, albo o totalnej rezygnacji. Już po chwili mężczyzna po prostu odleciał, dając medykom ogromne pole do popisu.
Wyższy najpierw sprawdził czy Cross na pewno jest nieprzytomny. Wpatrując się w aparaturę, przeprowadził kilka drobnych testów. Niższy podał pierwsze leki i przygotował kikut ręki do operacji.
Tak. Do operacji.
Nie potrzebowali asysty większej liczby lekarzy. Po dokładnym odkażeniu rąk, założeniu rękawiczek oraz przygotowaniu kończyny, szarooki rozciął piekielnie ostrym skalpelem skórę w kilku miejscach i rozpoczęła się procedura, jaka miała być przełomową w dziejach Forvaxu. Medycy robili wszystko powoli i bardzo ostrożnie, aby nie naruszyć przypadkiem ciała Huntera a tym bardziej nie uszkodzić tego, co niebawem zostanie do niego przyłączone.
Czy uczynienie z byłego Zwiadowcy Cyrkowca byłoby łatwiejsze? Być może, ale czymże byłoby życie, gdyby za każdym razem szło się na łatwiznę? Narzędzia szczękały, odkładane na niewielki stoliki, lekarze pomagali sobie wzajemnie w kompletnej ciszy, zupełnie jakby stanowili jeden organizm. Pracowali ze sobą od lat, czegóż chcieć więcej?

Po ponad pięciu godzinach operacji, siedzący w fotelu Reinhardt nachylił się nad biurkiem by przyjrzeć się ekranowi monitora. Wysoka rozdzielczość nagrania pozwalała mu przyjrzeć się dokładnie przyłączom, każdemu kabelkowi, załamaniom materiału... Ciężko było ukryć zachwyt, dlatego nawet on, poważny Zarządca MORII pokręcił z niedowierzania oczom. To co właśnie zrobili miało zrewolucjonizować procedury postępowania z weteranami walk po Drugiej Stronie Lustra. Cross był pierwszym któremu będzie dane zaprezentować światu coś, o czym jeszcze do niedawna była mowa jedynie na konferencjach medycznych w temacie dalekich planów i prototypów.

- Impulsy przebiegają sprawnie, nie wykryłem żadnych anomalii. - powiedział na głos niższy medyk, kierując słowa bardziej do przyglądającego się im Zarządcy niż do kolegi - Palce zginają się prawidłowo, nieco opornie ale to kwestia wypracowania. Myślę, że rehabilitacja rozwiąże problem.
Szarooki pokiwał zgodnie głową, wycierając dokładnie rękę Huntera. Ostrożnie przejechał nasączonym płynem dezynfekującym gazikiem po kikucie...i przesunął go w dół, aż do ciemnych, zimnych jak stal nowych palców żołnierza. Uśmiechnął się widząc to, co udało im się zrobić.
- Po wybudzeniu możemy się spodziewać lekkiego wstrząsu, dlatego pozostawimy go przypiętego do aparatury by w razie potrzeby podać substancje wyciszające. - dodał niski, zbierając narzędzia na jeden stolik, po czym westchnął, co było jedyną oznaką zmęczenia - Udało nam się. - dodał stając w miejscu i patrząc na kolegę. Wyższy uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem.
Chwilę im zajęło zanim posprzątali, a gdy sala była uprzątnięta, niższy wyszedł by zająć się złożeniem sprawozdania. Niemowa został z Hunterem, by w razie potrzeby zareagować, niosąc pomoc. Usiadł na przysuniętym do leżanki stołeczku i opierając podbródek na dłoni, wpatrzył się zmęczonym wzrokiem w monitor podłączonego do pacjenta komputera.

Powrót do góry Go down





Hunter
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Hunter Mordecai Cross
Wiek :
22
Rasa :
Człowiek
Wzrost / Waga :
210cm/160kg
Pod ręką :
Sakiewka
https://spectrofobia.forumpolish.com/t729-hunter-cross#8892 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1086-hunter
HunterNieaktywny
Re: Gabinet medyka
Nie 22 Maj - 14:25
Podłączanie się do żyły było dziwne, jednak nie do końca wiedziałem jakie badania chcą mi robić. Bardziej to mnie niepokoiło niż to ile rzeczy do mnie podłączają. Chyba po prostu przyzwyczaiłem się, że z moim stanem trochę przesadzają. Przez to, że sam nie do końca jestem w stanie określić czy jest ok czy też nie. Jednocześnie mogli chcieć podać mi jeszcze jakieś leki. Co prawda tych najbardziej problematycznych już dawno nie jadłem, jednak co jakiś czas lekarz kazał mi coś łykać by wzmocnić to czy tamto. Nie znałem się na tym aż tak. Poza tym Forvax szczycił się ty, że ma najlepszą technologię jeśli chodzi o medycynę a naukowcy pracujący w MORII cały czas coś udoskonalali albo tworzyli nowe rzeczy, a mieli do dyspozycji pełno eksperymentów, na których mogli sprawdzać swoje wynalazki.... szczerze to nawet pracownicy byli eksperymentami. I nie chodzi, że zostawali Cyrkowcami, ale chociażby ja...sprawdzałem nowe leki, w sumie pewnie głównie dlatego, że inne nie działały, jednak sam fakt, że musieli coś stworzyć dodawał im w rozwoju technologicznym.

Zerknąłem na niemowę, gdy ten położył mi dłoń na ramieniu. Nie wyglądał jednak tak jakby było mu przykro czy coś, tylko jakby chciał zapewnić...że to konieczne? Wyglądał na spokojnego. Jednak nie mogłem go określać tylko po tym, że tak chętnie przyjął moje przeprosiny.
Gdy jednak ten drugi otworzył swoją mordę, spojrzałem na niego znudzony chyba bardziej niż brzmiał na to jego głos. On tak na serio? Dlaczego to jemu nie rozjebałem tego nosa? Może by się trochę przymknął?
Westchnąłem jednak tylko - róbcie swoje - powiedziałem wprost. Czemu miałbym się upierać, że mają mi nie dawać narkozy? Bo nie czuję bólu? Chyba go pojebało. Nie byłem debilem, który nie zdaje sobie sprawy z możliwości organizmu. Samo nie odczuwanie bólu nie ma tu znaczenia. Ale skoro coś obciąża organizm to tym bardziej w moim przypadku byłoby to niebezpieczne.
Zamknąłem oczy i po prostu się rozluźniłem. Co mi da sprzeciwianie się... nic. Po prostu odpłynąłem. Mając szczerą nadzieję, że się obudzę i że jeśli to się stanie to, że nadal będę sobą, a nie jakąś pokrytą nowymi bliznami pokraką...

Pierwszym co zaczęło do mnie docierać, było to irytujące pikanie aparatury. Tym bardziej, że ani nic nie czułem ani nie widziałem. Dlatego przez dłuższą chwilę, po prostu wsłuchiwałem się w otoczenie...a raczej głównie w to pikanie....
Nie dawałem większych znaków, że zaczynam się wybudzać. Jednak jeśli doktorek mnie obserwował, mógł zobaczyć lekkie drgnięcia palców...obu dłoni. Choć do mnie jeszcze nie docierało, że na powrót mam dwie.
Następne co do mnie dotarło, to zapachy. Typowe zapachy sali medycznej....a raczej operacyjnej. Płyn do dezynfekcji? Może...krew? Sam nie wiem. Mieszało mi się jeszcze w głowie. Zapach też był dość mocny, co tylko utrudniało skupienie się.
W końcu udało mi się otworzyć oczy. Zaraz jednak tego pożałowałem. Dlaczego oni do chuja zawsze zostawiają full światło gdy czekają aż ktoś się wybudzi! Tym bardziej mając pod sobą również osoby z bardziej wyczulonymi zmysłami. W końcu nie byłem jedyny. Kurt to samo, a na bank jacyś jeszcze by się znaleźli!
Warknąłem cicho i zacisnąłem powieki. Lewa ręka była lekko odrętwiała no i miałem w niej te wszystkie podłączenia, więc nie ruszałem nią. Jednak chyba instynktownie chciałem zakryć sobie oczy, a przez to, że lekarze pobudzili trochę nerwy, które nie były używane od kilku miesięcy, ruszyła się druga ręka. Która zaraz potem jebła mnie z impetem w mordę. Zaraz mnie to ocuciło i nim niemowa zdążył zareagować, już siedziałem i wgapiałem się w...DWIE DŁONIE. Moje serce przyspieszyło, a moja twarz nie była już taka martwa. Było na niej wypisane szczere zaskoczenie. Dwubarwne oczy miałem szeroko otwarte i oddychałem płytko. Nadal powinienem leżeć i dochodzić do siebie, budzić się jednak ten jeden impuls wystarczył, żebym znalazł w sobie na tyle siły. Nic innego się nie liczyło. Nawet miałem gdzieś czy tym jednym ruchem wcześniej nie nabiłem sobie kolejnego siniaka czy nie rozciąłem skóry. Wpatrywałem się w czarną, metalową rękę. Dopasowaną nawet do rozmiaru mięśnie lewej ręki! Nie była to pierwsza lepsza proteza, tylko taka przygotowana specjalnie pod użytkownika - co do...chuja... - wyksztusiłem z trudem. Spróbowałem delikatnie poruszyć palcami. Było to trudne ale...DRGNĘŁY!!
Przeniosłem sztywno spojrzenie na lekarza obok. Niemowa....i dobrze. Choć raczej od niego nic nie wyciągnę, chociaż...jakoś się porozumiewa z innymi co nie? To żadnych migów nie zna ani nic? W moich oczach było pytanie. Przecież Reinchardt upierał się, że nie dostanę rękę! Skąd ta zmiana.....skąd taki wybór?! W końcu mogłem dostać jakąś...zwykłą protezę... Nawet nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że znów zostałem eksperymentem, choć na szczęście nie typowo MORIjnym. Nie zdawałem sobie jak innowacyjna i nowoczesna była ta proteza.... jednak nie miałem teraz do tego głowy. Opuściłem znów wzrok zastanawiając się, czy to nie jest tylko sen. Nie miałem jednak ani siły ani....chyba odwagi by sprawdzić czy to nie jest tylko jakaś zwida po narkozie....

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet medyka - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet medyka
Wto 24 Maj - 23:59
Chyba nikt nie spodziewał się, że Hunter obudzi się tak szybko, a już na pewno nie niemy medyk, który ujrzawszy ruch ciała Zwiadowcy spiął się i otworzył szerzej oczy. Daleko mu było do paniki, ale zbliżył się do pacjenta, by w razie potrzeby przytrzymać go albo uspokoić w jakiś inny sposób.
Reinhardt w tym czasie nachylił się ku monitorowi i wpatrzył w żołnierza z niemałą ekscytacją. Chyba będzie musiał spotkać się z nim trochę wcześniej niż zamierzał.
Lekarz wciągnął powietrze, widząc jak stalowa ręka uderza z impetem twarz Huntera. Wyciągnął ręce by chwycić ją i odciągnąć na bok, ale w tym czasie Hunter otworzył oczy i postanowił unieść się trochę, by sprawdzić jakim cudem przyrżnął sobie ręką w twarz. Ręką, której przecież jeszcze przed chwilą nie miał.
Medyk nie bardzo wiedział jak się z nim porozumieć a naprawdę nie chciał, by tamten wpadał w panikę. Już i tak oddychał płytko, był zdezorientowany a aparatura wskazywała podniesione ciśnienie. Uniósł dłonie aby pokazać mężczyźnie, że nie ma złych zamiarów. Spróbował języka migowego, ale najwidoczniej Hunter nie znał nawet podstaw, dlatego zaczął na migi pokazywać to na protezę, to na samego Huntera. Chciał przekazać, że nowa kończyna nie jest założona na chwilę, że należy już do niego. A co sprawiło że tak się stało? Medyk miał nadzieję, że to wyjaśni mu ktoś, kto potrafi normalnie rozmawiać, bo na migi wszystkiego nie da się pokazać.
Posłał mu niepewny uśmiech, obchodząc go z odległości. Wskazał palcem na swój nos a potem na nową rękę Zwiadowcy, po czym wykonał gest mówiący "Nie", prosty i czytelny. Naprawdę nie chciał mieć łamanego nosa, nie kiedy ten naprawiony sprawował się i wyglądał naprawdę dobrze.
Komputer pikał nieznośnie ale lekarz nie chciał wykonywać gwałtownych ruchów, żeby świeżo wybudzony Hunter nie czuł się jeszcze bardziej zakłopotany.
Już miał przekazać coś więcej - na migi oczywiście - kiedy drzwi sali otworzyły się a syk rozpylanej substancji dezynfekującej obwieścił nadejście kolejnej osoby. A był nią nie kto inny a Zarządca Organizacji, we własnej zamaskowanej osobie.
- Witaj Hunter. - powiedział spokojnie, ale w jego głosie dało się usłyszeć sympatię - Widzę, że nie marnujesz czasu i już zacząłeś rozpracowywać sprzęt. Dobrze, dobrze. Nie ma potrzeby zwlekać. - pokiwał głową z uznaniem i spojrzał (odwrócił głowę) na komputer, przez chwilę w ciszy analizując to co pokazywał monitor.
Przeszedł przez pokój, ale dla bezpieczeństwa nie zbliżał się do wybudzonego mężczyzny.
- Podaj mu środek uspokajający. - polecił milczącemu medykowi, na co tamten pokiwał głową i bez zwłoki wykonał polecenie, wstrzykując Hunterowi odpowiedni medykament - Jak mniemam, masz pytania. Słucham. Postaram się zaspokoić twoją ciekawość.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach